TOP 10 Autorów Ridero w czerwcu 2017 roku

Publikujemy listę najpopularniejszych Autorów Ridero w marcu 2017 roku. Ich książki miały najwięcej pobrań i były najczęściej kupowane przez czytelników. Wszystkim Autorom gratulujemy!

  1. Anita Zielke „Zarabiaj przy okazji”
  2. Tomasz Biedrzycki „Gdy nadszedł koniec”
  3. Jean-Eric Bebą „Wakacyjne Zawirowanie”
  4. Paulina Naplocha „Niewidzialna”
  5. Kamil Brach „Kucharz”
  6. Justyna Kokoszenko „Mały zeszyt osiędbania”
  7. Tomasz Węcki „Wtajemniczenie”
  8. Sara Romska „Dzieci psychiatryka”
  9. Agata Duma „Nieodwracalne”
  10. Agata Duma „Nie można stracić” 

Wszyscy autorzy dystrybuowali książki do e-księgarni razem z Ridero. Jeśli chcesz umieścić swoją książkę w księgarni, koniecznie przeczytaj poniższe wpisy!

Twoja książka w ponad 200 księgarniach internetowych!

Sprzedaż ze strony książki – nowa usługa w Ridero

Druk na żądanie – rewolucyjna forma sprzedaży

Wywiad z Edytą Niewińską – autorką, mentorką, podróżniczką.

fot. Karolina Sikorska

Edyta Niewińska – autorka powieści „Kosowo”, „Levante”, artykułów podróżniczych, recenzji książek i wywiadów z polskimi pisarkami. W wywiadzie opowiada o swoich początkach twórczych, doświadczeniach z wydawnictwami oraz warsztatach pisania książki i mentoringu pisarskim, które prowadzi za pośrednictwem strony: www.warsztaty.edytaniewinska.com.

Pierwsze koty za płotem, czyli jak wyglądały Pani próby pisarskie przed powstaniem debiutu Kosowo?

Pisałam od zawsze, odkąd sięgam pamięcią – jakkolwiek banalnie to zabrzmi. Zawsze towarzyszyły mi historie, książki, słowa i próbki pisarskie. Zaczynałam od krótkich form, bajek i opowiadań, żeby w końcu zdecydować się na książkę. Droga pisarza, jak w każdym innym zawodzie, zazwyczaj zaczyna się od małych kroków. Często pytają mnie osoby piszące – a co, jeśli nie umiem napisać czegoś długiego? Nigdy nie napiszę książki? Nie, to wcale nie musi tak być. Oczywiście nie każdy w swoim życiu musi napisać książkę – do jej napisania potrzeba wielu czynników i decyzji, ale przede wszystkim – warsztatu. Wystarczy spojrzeć na moją drogę – od bajek i opowiadań przeszłam do pisania powieści. I choć mam plan, żeby do opowiadań wrócić, bo jestem ich wielką fanką, to nie wyobrażam sobie życia bez pisania powieści. Pracuję też nad innymi formami, w tej chwili jestem w trakcie pracy nad dwiema książkami non-fiction, bo ciągle rozwijam mój warsztat i lubię poznawać i eksplorować nowe, nieznane dla mnie obszary. Podobnie jest ze scenariuszami filmowymi – mam doświadczenie w krótkim metrażu, teraz czas na dłuższą formę. Jednocześnie nie traktuję żadnej z tych nowych form jako próbę – dla mnie to jest nauka. Uczę się nowego narzędzia, tego, jakie daje możliwości, jak kreśli nową perspektywę. Pisanie scenariuszy czy książek non-fiction rozwija mój warsztat powieściopisarski.

Kosowo zostało przyjęte bardzo dobrze wśród czytelników, a wielu recenzentów zachwala je w swoich komentarzach. Jak wyglądała praca nad powieścią?

Najpierw była gotowość i decyzja – radzę sobie z krótką formą, warto zmierzyć się z książką. Dopiero wtedy przyszła do mnie opowieść i poczułam, że to jest to, czym chcę podzielić się ze światem. Na początku długo pracowałam koncepcyjnie – konstruując sylwetki bohaterów i strukturę powieści. Przygotowałam i opracowałam wątki, sceny, zwroty akcji, a przede wszystkim – początek i koniec. Żeby zacząć pisać musiałam mieć dokładnie wymyśloną pierwszą i ostatnią scenę. Sam ten proces zajął mi około roku. Dopiero wtedy zajęłam się tym, czym pisarz się zajmuje – w mniemaniu przeciętnego czytelnika – czyli pisaniem.

Co w pisaniu Kosowa sprawiło najwięcej kłopotów, a co najwięcej radości?

Największym kłopotem było znalezienie czasu na pisanie. Ale jeśli ktoś chce pisać i książka jest dla niego priorytetem – czas znajdzie. Pisałam Kosowo w okresie, kiedy prowadziłam własną firmę PRową. Przyznaję więc, że pisałam nieraz dosłownie po nocach. Ale pisanie było dla mnie na tyle ważne, że potrafiłam poświęcić dla niego coś innego – czasem kilka godzin snu, najczęściej jednak było to życie towarzyskie. Moi przyjaciele wiedzieli, że nadal ich lubię, ale teraz piszę książkę i nie mam czasu na wspólne biesiadowanie. I że za kilka miesięcy wszystko wróci do normy. To, że przyjęli moją decyzję ze zrozumieniem, było fantastycznym wsparciem. Znali mnie jako autorkę opowiadań, więc kibicowali mojemu pisaniu.

Najwięcej radości – patrząc na proces pisania z perspektywy czasu – przyniosło samo pisanie. Nie znając narzędzi pisarskich, nie mając mocnego warsztatu, musiałam kierować się intuicją i wierzyć, że to pisanie ma sens i przyniesie rezultaty. Gdybym zaczynała teraz, po prostu znalazłabym sobie mentora – wtedy też szukałam, ale nie było takich możliwości. Pisałam więc tak, jak mi serce podpowiadało. Takie pisanie wymaga dużo motywacji i odstawienia wewnętrznego krytyka na boczny tor. Wiedziałam, że być może w wielu miejscach rozmijam się z normą, nie trzymam się reguł gatunku, ale powtarzałam sobie, że to nie powinno mnie powstrzymać przed ukończeniem książki. Niosła mnie wena, przyznaję, i było to wspaniałe uczucie.

Jednocześnie były tygodnie i miesiące, kiedy weny nie było i nie było też pisania. Te okresy wspominam jako bardzo frustrujące. Bałam się pisać na takiej niskiej energii, bo nie miałam pewności, że to pisanie będzie miało jakości tego tekstu, który już powstał. W ten sinusoidalny sposób udało mi się dokończyć książkę – ostatnie tygodnie to już było regularne pisanie. Przyglądając się temu procesowi z perspektywy, widzę, że wówczas ugruntował się we mnie nawyk pisania, dzięki czemu łatwiej było trzymać dyscyplinę i przestać być zależną od przypływów i odpływów słynnej weny. Uważam zresztą, że wena jest mocno zmitologizowana i przereklamowana.

Podobno praktyka czyni mistrza. Czy Levante jako drugie dzieło pisało się prościej?

Trudno mi powiedzieć, czy pisanie drugiej powieści było prostsze. Pisanie samo w  sobie jest ciężką i bardzo niedocenianą pracą. Do Levante jednak zabrałam się inaczej. Podsumowałam swoje doświadczenia z okresu pisania Kosowa, postanowiłam wyciągnąć wnioski oraz spróbować innej metody. Pierwszy etap, koncepcyjny, wyglądał tak samo. Za to w drugim postanowiłam wprowadzić zmiany – przy Levante zaczęłam świadomie wypracowywać nawyk codziennego pisania. Ustaliłam sobie dzienny limit czterech godzin na pisanie, a po czterech dniach pisania brałam sobie dzień wolnego, żeby dać odetchnąć głowie. Takie wytchnienie sprawia, że mogłam też popracować nad pomysłami, które pojawiły się podczas pisania. Ale równie dobrze mogłam po prostu pójść na plażę i spędzić tam pół dnia, medytując, spacerując, pozornie nic nie robiąc. Bo nawet jeśli ja, na poziomie świadomości, nie pracuję, mój mózg przerabia nowe informacje, systematyzuje i weryfikuje te, które już są w jego zasobach.

Może to brzmieć jak mit, ale widzę to u siebie doskonale na przykładzie uczenia się języka. Mieszkam w Andaluzji, piszę wyłącznie po polsku, ale na co dzień posługuję się trzema językami – polskim, angielskim i hiszpańskim. W hiszpańskim jestem najsłabsza, a jednak po każdym wyjeździe za granicę, kiedy nie używam hiszpańskiego przez dwa-trzy tygodnie, po powrocie nagle mówię dużo lepiej niż przed wyjazdem! W ten sam sposób działa odpoczynek od pisania. Ważne jednak, żeby on był najwyżej dwudniowy, żeby nie wybić się z rytmu pisania.

Oczywiście zdarza się, że coś wypadnie, trzeba poświęcić dodatkowy dzień na załatwianie spraw urzędowych, zakupy czy po prostu organizację życia. Moje życie w okresie pisania jest jednak bardzo uporządkowane. Staram się przewidzieć i zaplanować wszystko, co się da, na tydzień lub dwa na przód. Jeśli mam w planach jakieś spotkania, umawiam je wszystkie na ten sam dzień. Zakupy robię raz w tygodniu, sprawy urzędowe załatwiam hurtem. Kiedy piszę, nie mam czasu na rozpraszanie się. Nawet, kiedy mam gości, uprzedzam, że w czasie ich pobytu pracuję i mam swoje święte, pisarskie 4 godziny dziennie. Wszyscy to akceptują – w końcu inni ludzie chodzą do pracy na osiem godzin dziennie. Ja pracuję w domu, więc muszę być świetnie zorganizowana, bo pokus, żeby się rozproszyć i porzucić pisanie, jest wiele.

O czym warto pamiętać pisząc książkę? Co pomaga, co przeszkadza w pisaniu?

Dla mnie najważniejsze jest solidne przygotowanie konceptu książki, zanim siądzie się do pisania. Ten proces pracy koncepcyjnej trwa u mnie nawet do dwóch lat. Mając jednak tak solidną bazę pod książkę, jestem w stanie napisać powieść w kilka miesięcy. To duże ułatwienie i łatwiej mi ten proces wkomponować w rytm dnia codziennego. Mówiąc o pisaniu książki w kilka miesięcy, mam na myśli pisanie przez 4-5 godzin dziennie, przez pięć dni w tygodniu. Nie jest to więc dramatyczne poświęcenie i nie muszę przy tym rezygnować z normalnego życia. Czasami, tak jak teraz, kiedy prowadzę warsztaty i pracuję mentoringowo z klientkami, mój czas na pisanie to tylko dwie godziny dziennie. Ale pisania sobie nie odpuszczam – bo najważniejsza w pisaniu jest konsekwencja.

Warto też pamiętać, że na etapie pisania nie ma już miejsca na zadawanie sobie pytań czy szukanie informacji – to zdecydowanie nie pomaga w pisaniu. Ostatnim etapem pisania książki jest redakcja, wtedy będzie czas na dodatkowy research i sprawdzenie wszystkich zawartych w książce faktów, które odnoszą się do rzeczywistości. Jeśli mają one kluczowe znaczenie dla treści książki – trzeba odrobić tę lekcję zanim usiądzie się do pisania. Bo my jako ludzie mamy tendencje do odwlekania i każda okazja jest do tego dobra. Trzeba wyeliminować wszystkie tego typu pokusy i po prostu dalej pisać.

Jak wyglądały pierwsze kontakty z wydawnictwami? Od razu byli chętni na wydanie, czy musiała Pani próbować kilkakrotnie u różnych wydawców?

Oczywiście, że wydawcy nie chcieli nawet ze mną rozmawiać! Byłam osobą „znikąd”, bez nazwiska i publikacji na koncie. Oczywiście trochę to nie ma sensu, bo debiutant nie może mieć publikacji i ktoś musi mu dać szansę. Znajomi mi pomagali, podsyłając kontakty do osób pracujących w wydawnictwach. Dzięki temu miałam możliwość porozmawiania z wydawcami i dowiedzenia się, jak wygląda rynek wydawniczy. Od jednego wydawcy usłyszałam, że książka mu się podoba i może ją wydać za dwa lata. Od drugiego, że jest za dobra i zbyt ambitna, więc mogę co najwyżej dostać za nią nagrodę literacką, ale wydawnictwo na tym nie zarobi. Od trzeciego usłyszałam, że książkę wydadzą, ale nie zrobią promocji, bo przy nieznanym nazwisku to się nie opłaca. Sama prowadząc biznes zobaczyłam, jak bardzo nielogiczne są to tłumaczenia. W końcu zdecydowałam się wydać książkę w małym wydawnictwie, które miało podpisaną umowę z jednym z największych dystrybutorów, bo uważam, że dystrybucja, czyli dostępność książki na rynku oraz promocja to podstawa. Kilka lat temu kupowanie książek przez internet nie było tak powszechne, teraz  rynek księgarń online wygląda znacznie lepiej. Przy Levante miałam już dużo lepszą sytuację – miałam dobrze przyjęty przez krytyków i media debiut oraz swoich czytelników. W dodatku mając doświadczenie w branży PR i marketingu wniosłam w pakiecie z książką plan promocyjny i swoje zasoby, bo tylko przy połączonych siłach wydawnictwa i autora marketing przynosi efekt. Dlatego zdecydowałam się na crowdfunding i współfinansowanie książki z wydawnictwem, bo lubię sprawdzać nowe możliwości rynku. Dla trzeciej powieści szukam jeszcze innego rozwiązania – czegoś, co pozwoli mi na większą swobodę decydowania o książce i promocji, a jednocześnie zdejmie ze mnie ciężar decydowania o druku i dystrybucji. Chciałabym mieć partnerski układ z wydawcą, żeby każdy w procesie wydawania książki zajął się tym, co umie najlepiej, jednocześnie wspierając drugą stronę w działaniach.

Lepiej szukać wydawców czy samemu inwestować? Jakie ma Pani zdanie na temat self-publishingu?

To zależy od tego, jaki autor ma cel. Uważam, że rynek self-pubslishingu zmienił bardzo możliwości – zarówno pisarzy, jak i czytelników. Osobiście szukam raczej pośredniego rozwiązania, które da większe możliwości wszystkim zaangażowanym w proces wydawniczy stronom. Liczę, że niebawem wydawcy self-publishingowi rozszerzą ofertę o dystrybucję książki w wersji papierowej i będą mieli dobrą ofertę marketingową.

Przy wydawaniu Kosowa mogłam też zacząć od self-publishingu, jak zrobiło to kilku znanych dzisiaj pisarzy. Zadałam sobie jednak wtedy kluczowe dla mnie pytanie – czy chcę zostać wydawcą, czy pisarką? Self-publishing to ogromna praca, praca przedsiębiorcy. Kilka lat temu było to o tyle trudniejsze, że trzeba było samemu znaleźć drukarnię i podpisać z nią umowę, a później samemu zająć się dystrybucją. To wszystko sprawiało, że trzeba było na cały ten proces poświęcić kilka tygodni pracy na pełen etat. Dzisiaj wygląda to znacznie łatwiej. Teraz każdy ma na swojej stronie książkę do sprzedania i wszyscy się do tego przyzwyczailiśmy. Są oferty self-publishingowe obejmujące druk i dystrybucję, głównie e-booka, ale też druk na żądanie egzemplarzy papierowych. Można sobie za darmo i samemu zrobić stronę internetową i sprzedawać własną książkę. Jedna kwestia pozostaje taka sama – pisarz sam musi zbudować wokół siebie wspierającą społeczność czytelników i fanów jego pisarstwa.

Myślę, że dla początkujących pisarzy self-publishing jest dobrym rozwiązaniem. Ci bardziej doświadczeni, z debiutem na koncie, potrzebują czegoś więcej. Na razie tego „czegoś więcej” nie daje im ani tradycyjne wydawnictwo, ani self-publishing. Ale widzę, jak rynki wydawnictw niszowych i self-publishingu się rozwijają, więc mam nadzieję, że niebawem pojawią się nowe rozwiązania.

Prowadzi Pani warsztaty pisarskie online, skromnie nazywając siebie akuszerką i matką chrzestną mocnych opowieści, pisanych sercem. Skąd w ogóle wziął się pomysł na pomaganie początkującym pisarzom?

Pomysł wziął się z wielu wniosków i przemyśleń. Często spotykam ludzi piszących lub zamierzających napisać swoją książkę. Kiedy dowiadują się, że jestem pisarką, pytają „Jak się to robi?”. Trudno odpowiedzieć na takie pytanie krótko i wyczerpująco. Poza tym samo opowiadanie o tym nie zrobi z nikogo pisarza. Trzeba pisać, żeby wydać książkę. A żeby pisać, trzeba wiedzieć o czym, dla kogo i mieć dobry warsztat. Dobrze pamiętam, czego ja nie wiedziałam, pisząc moją pierwszą powieść, dobrą dekadę temu. Wiem też, jak wiele się nauczyłam od tamtej pory. Mimo, że wykonuję zawód artystyczny, mam analityczny umysł. Szybko się uczę i umiem zebrać wiedzę w całą, logiczną strukturę. Mam też duże doświadczenie szkoleniowe – wykładałam na uniwersytetach oraz byłam trenerką międzynarodowych organizacji pozarządowych. To, w połączeniu z wiedzą, doświadczeniem i potrzebą osób piszących, przekonało mnie, że powinnam zacząć prowadzić warsztaty pisania książki. Od dawna też pracuję jako mentorka osób piszących, dzięki czemu znam ich bolączki. Nie każdy chce i może pozwolić sobie na luksus pracy z mentorem, dlatego pojawiła się opcja warsztatów. Niktórzy lubią pracować w grupie, bo to daje im poczucie wspólnoty, wsparcie i informację zwrotną od osób, które mogą postawić się w sytuacji czytelnika. Pracując w grupie nie jesteśmy samotni, mamy świadomość, że inni mają podobne problemy i czasem można je wspólnie rozwiązać, wzajemnie się motywowując do dalszego pisania. Ta opcja jest szczególnie pomocna osobom, które potrzebują wsparcia i motywacji od innych. Nie zawsze nasze otoczenie nas wspiera, czasem dlatego, że po prostu nikomu nie mówimy o tym, że piszemy książkę.

Jak wyglądają kursy? 

Pracujemy w systemie ośmiu tygodni, każdego tygodnia przerabiamy dwa tematy. Jest dużo ćwiczeń pisarskich, materiały video, materiały tekstowe i transmisje live. Motywujemy się wzajemnie, wspieramy, inspirujemy. Pisanie książki to proces, nie każdy napisze ją w dwa miesiące, ale zdobyta wiedza będzie procentować. Oczywiście trzeba będzie wracać do ćwiczeń, bo trudno jest skonstruować bohatera w trzy dni. Dlatego na warsztaty przychodzą osoby, które mają nie tylko pomysł na książkę, ale też jakąś jej część już napisaną. Weryfikujemy ich założenia, uzupełniamy braki, pracujemy nad konstrukcją. Ostatnie moduły poświęcone są rynkowi wydawniczemu i promocji, bo bez tej wiedzy książka wyląduje w szufladzie.

Czym się różną warsztaty od mentoringu?

W programie mentoringu pracuję z klientami indywidualnie, dając konkretne wskazówki dotyczące pisanej przez nich książki. Na początku ustalamy założenia, cele i powody wydania książki. Często moimi klientami są osoby, które piszą bloga lub prowadzą biznes online i chcą zaproponować swoim czytelnikom książkę, która nie będzie kolejnym poradnikiem. Szukamy wtedy dla tej książki unikalnej formuły, żeby w niebanalny sposób, zgodny z wartościami, jakie reprezentuje autor, przekazać potrzebne czytelnikom treści. Uważam, że kiedy opowieść jest autentyczna, pisana sercem, a nie portfelem, znajdzie czytelników i wyróżni się na rynku. Wszyscy kochamy historie, a szczególnie te oparte na prawdziwym doświadczeniu. Takie historie motywują czytelnika, dają mu wiarę w siebie i  w drugiego człowieka, czasem pomagają mu odnaleźć własny potencjał albo siłę do podjęcia decyzji, żeby podążyć za marzeniami.

Moja praca w ramach mentoringu nie tylko obejmuje spersonalizowane doradztwo, ale też redakcję pisanej książki. Daję w niej swoje komentarze dotyczące tego, jak autor powinien zrealizować w praktyce wspólnie ustalone na początku założenia i cele. Pilnuję, żeby rezultat końcowy spełnił oczekiwania autora i czytelników. Muszę przyznać, że mentoring to moja ulubiona forma pracy z osobami piszącymi.

Czy w trakcie pracy z osobami piszącymi napotkała Pani jakieś trudności? Co sprawia Pani radość podczas pomagania początkującym pisarzom?

Trudności są zawsze takie same – wewnętrzny krytyk, spadki motywacji, niepewność, czy to, co piszę, zaciekawi czytelnika. Wydaje mi się, że te problemy ma od czasu do czasu każda pisząca osoba i trzeba wypracować sobie własny system odporności. Oczywiście warto skorzystać z podpowiedzi bardziej doświadczonych pisarzy, stąd i ja dzielę się swoją wiedzą i praktycznymi rozwiązaniami. Pracując w grupie można te trudności przezwyciężyć dzięki wsparciu osoby prowadzącej oraz innych uczestników. Pracując z autorami w programie mentoringu czasem muszę być pocieszycielką, a czasem poganiać trochę bacikiem. Nie ukrywam, że praca mentorki ociera się o pracę coacha i mówcy motywacyjnego. Ale ja akurat bardzo lubię motywować. Największą satysfakcję daje mi moment, kiedy widzę rezultat końcowy czyli świetną książkę. Przepełnia mnie wtedy radość i duma, stąd to poczucie bycia akuszerką i matką chrzestną.

Jak planuje Pani się rozwinąć zarówno w sztuce pisania jak i prowadzeniu warsztatów?

Piszę aktualnie trzecią powieść, ale też pracuję jako współautorka przy dwóch książkach non-fiction. Niebawem mam nadzieję też wrócić do pisania scenariuszy, ale mam świadomość, że moja doba ma 24 godziny, więc nie da się zrobić wszystkiego na raz. Nie wyznaczam sobie kierunku kariery pisarskiej – lubię eksperymentować, podejmować nowe wyzwania i sprawdzać się w nowych formach. To wszystko rozwija moją kreatywność, warsztat i sprawia, że jestem w tym, co robię coraz lepsza. Kontynuuję także moją współpracę z portalem Zupełnie Inna Opowieść, dla którego piszę recenzje książek i przeprowadzam wywiady z polskimi pisarkami. Czytanie i rozmowy z pisarzami są dla mnie ogromną inspiracją.

Jeśli chodzi o warsztaty, w tej dziedzinie też ciągle się rozwijam i testuję różne rozwiązania. Teraz myślę o mini kursach tematycznych, na przykład jak przygotować materiał/research do książki, i powiązanych z nimi grupach mastermindowych (Mastermind to grupa, która spotyka się w stałym składzie regularnie, by omówić swoje postępy, największe wyzwania i aktualne trudności oraz podjąć decyzje, co do kolejnych kroków). Z moją ofertą chcę jak najlepiej odpowiadać na potrzeby piszących, a te poznaję na bieżąco, podczas warsztatów, rozmów i wspólnej pracy. Ponieważ w moim życiu codziennym łączę pracę nad warsztatami i pracę z klientami indywidualnymi z codziennym pisaniem, muszę w tym wszystkim znaleźć swoją równowagę. Dlatego kurs pisania książki prowadzę tylko dwa razy do roku. Bo od pisania czasem też muszę trochę odpocząć, choć teraz, kiedy piszę trzecią powieść, aż trudno mi w to uwierzyć.

Edyta Niewińska – powieściopisarka, autorka recenzji i wywiadów, mentorka literacka. Jej debiutancka powieść „Kosowo” (Mademesis, 2012) została entuzjastycznie przyjęta przez czytelników i krytykę, zyskując miano portretu własnego współczesnych trzydziestolatków. Opowiadanie „One night stand” opublikowane w tomie „Bookopen. Bo po trzydziestce wiele się zmienia” (Nowy Świat, 2013) ugruntowało jej pozycję jako autorki psychologicznych opowieści pełnych prostych, tnących głęboko jak skalpel zdań. Kolejna książka „Levante” (BookFlow, 2015) przyniosła pisarce popularność jako specjalistce od trudnych tematów. Związki międzyludzkie, seksualność, trudne wybory życiowe, lęki trzydziestolatków, poszukiwanie siebie, własnej tożsamości i utraconego czasu – wyzwania pokolenia po transformacji Niewińska opisuje z odwagą i bezkompromisowo.

Dla portalu Zupełnie Inna Opowieść prowadzi cykl wywiadów z polskimi pisarkami. Dla polskich magazynów z pasją opisuje swoje podróże. Uczy pisania książek, prowadzi literacki mentoring, jest ekspertką kreatywnego pisania, które ma na celu wydobycie autentycznego głosu piszącego. Z wykształcenia socjolog sztuki, z zamiłowania trenerka międzynarodowych organizacji pozarządowych. Na stałe mieszka w Andaluzji, choć przez większość czasu prowadzi nomadyczny tryb życia. Nie lubi słów „muszę”, „to się nie uda” i „niemożliwe”, lubi za to wyzwania i eksperymenty. Wielbicielka kultury flamenco, andaluzyjskiego sherry, pieszych wycieczek i jogi.
www.edytaniewinska.com

TOP 10 Autorów Ridero w kwietniu 2017 roku

Publikujemy listę najpopularniejszych Autorów Ridero w marcu 2017 roku. Ich książki miały najwięcej pobrań i były najczęściej kupowane przez czytelników. Wszystkim Autorom gratulujemy!

  1. Anita Zielke „Zarabiaj przy okazji”
  2. Justyna Kokoszenko „Mały zeszyt osiędbania”
  3. Jean-Eric Bebą „Wakacyjne Zawirowanie”
  4. Paulina Naplocha „Niewidzialna”
  5. Sara Romska „Dzieci psychiatryka”
  6. Marta Kielczyk #WPADKI @ grzechy językowe w mediach”
  7. Tomasz Węcki „Wtajemniczenie”
  8. Kamil Brach „Kucharz”
  9. Paweł Śmieszek „Imperium Głupców”
  10. Mariusz Kawecki „Jak zdać maturę, nie lubiąc matematyki”

Wszyscy autorzy dystrybuowali książki do e-księgarni razem z Ridero. Jeśli chcesz umieścić swoją książkę w księgarni, koniecznie przeczytaj poniższe wpisy!

Twoja książka w ponad 200 księgarniach internetowych!

Sprzedaż ze strony książki – nowa usługa w Ridero

Druk na żądanie – rewolucyjna forma sprzedaży

TOP 10 Autorów Ridero w marcu 2017 roku

Publikujemy listę najpopularniejszych Autorów Ridero w marcu 2017 roku. Ich książki miały najwięcej pobrań i były najczęściej kupowane przez czytelników. Wszystkim Autorom gratulujemy!

  1. Justyna Kokoszenko „Mały zeszyt osiędbania”
  2. Anita Zielke „Zarabiaj przy okazji”
  3. Jean-Eric Bebą „Wakacyjne Zawirowanie”
  4. Marta Kielczyk #WPADKI @ grzechy językowe w mediach”
  5. Tomasz Węcki „Wtajemniczenie”
  6. Paulina Naplocha „Niewidzialna”
  7. Paweł Śmieszek „Imperium Głupców”
  8. Sara Romska „Dzieci psychiatryka”
  9. Mariusz Kawecki „Jak zdać maturę, nie lubiąc matematyki”
  10. Kamil Brach „Kucharz”

Wszyscy autorzy dystrybuowali książki do e-księgarni razem z Ridero. Jeśli chcesz umieścić swoją książkę w księgarni, koniecznie przeczytaj poniższe wpisy!

Twoja książka w ponad 200 księgarniach internetowych!

Sprzedaż ze strony książki – nowa usługa w Ridero

Druk na żądanie – rewolucyjna forma sprzedaży

Gwiazdy self-publishingu: Tarryn Fisher

W zeszłym tygodniu pisaliśmy o romansach (zobacz tutaj), a dziś chciałam Wam przedstawić Tarryn Fisher – bestsellerową autorkę romansów, która samodzielnie wydaje swoje książki w Stanach Zjednoczonych. I chociaż w Polsce jej książki wydawane są przez wydawnictwa, autorka zbudowała w Ameryce dobrze prosperujący biznes dookoła książek, które sama wydaje. Poznajcie jej historię.

Tarryn Fisher jest jedną z współczesnych autorek( powieści obyczajowych), które samodzielnie wydają swoje książki. Tak jak Colleen Hoover i Anna Todd, Fisher początkowo planowała wydać swoją pierwszą powieść „The Opportunist” (a zarazem pierwszy tom trylogii „Love me with lies”) w wydawnictwie. Jednak żadne wydawnictwo nie było zainteresowane wydaniem jej powieści, jeśli nie dokona w niej poważnych zmian. Nie chodziło bynajmniej o kwestie redakcyjne lub błędy językowe. Wydawnictwa uznały, że proponowany przez Fisher tekst nie pasuje do popularnego nurtu literatury kobiecej. Fisher lubi wyzwalać w swoich czytelnikach emocje, głównymi bohaterami często zostają „ci źli” – postaci mroczne, zwichrowane, skrzywdzone, raniące innych. Autorkę bardziej interesował romans połączony z thillerem psychologicznym i kryminałem, niż typowe słodkie opowieści o miłości. Postanowiła więc książkę wydać samodzielnie i szybko osiągnęła sukces. Teraz ma na koncie 14 powieści (w tym kilka napisanych z Colleen Hoover), szybko zdobyła listy bestsellerów „New York Timesa” i zaufanie czytelników z całego świata. Na popularnym portalu Goodreads jej książki mają po kilkadziesiąt tysięcy opinii, w większości entuzjastycznych. Jej powieści doskonale wpasowały się w gusta czytelniczek, poszukujących czegoś więcej niż banalnych romansów. Kobiety doceniają jej książki za duże napięcie, niespodziewane zwroty akcji i mrok. Co ciekawe, w powieściach Fisher nie poświęca dużo miejsca scenom erotycznym, skupiając się na relacjach i emocjach pomiędzy bohaterami. Jak sama mówi, zawsze wolała iść pod prąd, nie chciała dostosowywać się do oczekiwań rynku, a jedyną osobą z którą się mierzy w trakcie pisania jest ona sama.

Na czym polega sukces autorki?

Pisanie w zgodzie ze sobą. Tarryn Fisher pisze i romanse, i thillery, i książki, które trudno podporządkować jednemu gatunkowi. Nie zwraca uwagę na to, co akurat jest modne w literaturze. Jej teksty łączy jedno – skomplikowani i mroczni bohaterowie. Z drugiej strony dzięki temu zyskała sporą rzeszę fanów na całym świecie. Pisanie zgodnie ze swoim gustem literackim i przekonaniami jest jednym ze sposobów, aby osiągnąć sukces.

Angażowanie czytelników do tworzenia tekstu. Gdy Fisher chciała opublikować pierwszą powieść (a wiedziała już, że wyda ją samodzielnie), raz na jakiś czas umieszczała na blogu rozdział książki. Pytała czytelników o zdanie i zgodnie z ich sugestiami poprawiała tekst. Pomysł jest godny naśladowania – dzięki uwagom czytelników już przed wydaniem tekstu będziesz wiedzieć co zmienić, co poprawić i jakie elementy fabuły są szczególnie interesujące (może warto je rozwinąć?).

Odpowiednia cena. Fisher sprzedaje zarówno e-booki i książki papierowe. Jej książki są zwykle tańsze niż te, wydawane przez tradycyjne wydawnictwa. Nowość ma zwykle najwyższą cenę, a starsze publikacje można kupić za kilka dolarów. Co jakiś czas organizuje promocje, wtedy e-booka można kupić za kilkadziesiąt centów. To dobra strategia cenowa.

Interesujące opisy książek. Autorka potrafi zaciekawić czytelników… Sama przygotowuje opisy książek, a z nich trudno wyczytać o czym dokładnie jest powieść. Za to Fisher pisze o emocjach bohaterów, stawia pytania, intryguje czytelnika. Opis nie zawsze musi być dosłowny, ale powinien zachęcić do kupna. Warto więc umieścić niejasny, ale wywołujący emocje fragment, postawić kilka pytań i skupić się na problemie, dookoła którego zbudowana jest powieść.

Kinga

Tekst powstał na podstawie:

30daybooks

Strona Tarryn Fisher

The books wranglers

The Huffington postes

The goodreads

 

Jak napisać romans?

Romans jest jednym z najbardziej popularnych gatunków. Króluje na listach bestsellerów od kilkunastu lat, a jego historia sięga początków literatury. Oczywiście, gatunek przekształcał się i zmieniał wraz z kolejnymi epokami – od pieśni śpiewanych przez nadwornych poetów po romanse erotyczne, jakie dziś okupują półki księgarni. Pewne zasady są jednak bez zmian – romans jest opowieścią o miłości, wymaga silnych bohaterów i kilku turbulencji. Dzisiaj chciałam przedstawić najlepsze porady dotyczące pisania romansów, jakie znalazłam w trakcie mojego reaserchu. Autorki tych rad są albo pisarkami, albo pracownicami dużych wydawnictw. Łączy je fakt, że doskonale znają się na romansach.

  1. Czytaj romanse. Rada powtarzana przez wszystkie autorki romansów. Gdy przychodzi do tworzenia popularnych gatunków może się wydawać, że znamy podstawowe zasady i założenia. Jednak jeśli chcemy, aby nasz tekst został przeczytany przez fanów romansów, musimy założyć, że mają oni za sobą duże doświadczenie lekturowe. Pewnie przeczytali kilkadziesiąt romansów, dlatego są wyczuleni na potencjalne błędy, banały i schematy. Zanim zasiądziemy do pracy, warto zrobić porządny reaserch i poznać dobrze gatunek. Czytanie innych pisarzy pozwoli również skorzystać z ich doświadczenia i podpatrzeć wykorzystanych przez innych rozwiązań fabularnych. Możemy zrozumieć, co nam się podoba, co nie, a jakie elementy możemy przenieść do swojej powieści (mogą to być porywające dialogi, trudna przeszłość bohaterów, itd.). Konwencja romansu powinna nam odpowiadać, jeśli w ten sposób chcemy opowiedzieć swoją historię, dlatego musimy mieć pewność, że ten gatunek jest dla nas.
  2. Czytanie romansu ma przynosić przyjemność. Tak radzi Jeniffer Lawler, redaktorka prozy kobiecej. Czytelnik sięga po romans w określonym celu… Chce poczuć emocje. Zainspirować się miłością pomiędzy bohaterami, przeżywać razem z nimi smutek, dramaty i radość. Nie ma nic gorszego niż drętwy romans, bez chemii pomiędzy głównymi bohaterami. Z nudnymi dialogami i mało emocjonującą historią. Romans jest jedynym z gatunków literatury rozrywkowej, czytelnicy sięgają po książkę, żeby się zrelaksować i odpocząć. Warto mieć tę kwestię na uwadze.
  3. Najważniejsza jest miłość. Kolejna rady od Jeniffer Lawler. Oczywiście, wątki poboczne, paranormalne, kryminale, historyczne i inne są równie ważne, ale nie trać z oczu miłości. „Zmierzch” bez uczucia Belli i Edwarda, „Pięćdziesiąt twarzy Greya” bez przyciągania pomiędzy Anastasią i Christianem lub „Zanim się pojawiłeś” bez wyjątkowej relacji Louisy i Williama byłyby pozbawione swojej wartości.
  4. Pozwól bohaterom rozwijać się, wyposaż ich w przeszłość i osobowość. Tak sugeruje Jeniffer Lawler. Wtóruje jej również Kait Jagger, autorka serii romansów „Lord and Master”. Ważne, aby Twoi bohaterzy nie byli nudni i papierowi. Niech każdy z nich ma za sobą emocjonującą przeszłość, problemy z którymi musi się zmagać i oryginalne przyzwyczajenia. Niech zmieniają się w trakcie powieści, stawiaj przed nimi wyzwania, które będą musieli pokonać. Adrienne deWolf (autorka 13 romansów) zauważa, że idealni bohaterowie są nudni. Niech mają wady, niech nie zawsze postępują tak jak trzeba. Dzięki temu będą przypominać prawdziwych ludzi, a ich zmagania będą jeszcze bardziej emocjonującej.
  5. Unikaj pisania złych, erotycznych scen. Pisanie scen erotycznych jest zawsze problemem, zwłaszcza dla początkujących autorów romansów. Osobiście podziwiam wszystkich, którzy podejmują się tego trudnego zadania. Wspominane autorki jasno zaznaczają, że dobra scena musi być elektryzująca i nie ma nic gorszego, niż (niezamierzony przez autora) śmiech czytelnika nad łóżkowymi wygibasami bohaterów. Lepiej ominąć szczegółowy opis sceny, jeśli nie masz pewności, że efekt będzie mocny.
  6. Dialogi są ważne. A na pewno zwracają na nie uwagę czytelnicy, jak zauważają pracownicy wydawnictwa Harlequin. Przy pisaniu romansów może będziesz chciał skupić się na zwrotach akcji i opisach, jednak nie zapominajmy, że właśnie dialogi pozwalają nam poznać bohaterów, utożsamić się z ich emocjami i zrozumieć dynamikę relacji pomiędzy nimi.
  7. Bohaterka ma wzbudzać szacunek. Tak uważa Rhenna Morgan (autorka romansów). Czasem zapominamy, że adresujemy książkę do kobiet, które w realnym życiu mają też inne problemy niż miłość i idealna fryzura. I nie chodzi o to, że każda bohaterka romansu musi być wyszczekana i pewna siebie. Morgan pisze, że cicha, nieśmiała dziewczyna o sercu lwicy może spotkać się z sympatią wielu czytelniczek.
  8. Idealny przepis na romans składa się z kilku prostych składników. Rhonda Helmes pisze o dobrym wprowadzeniu (gdzie poznajemy bohaterów, ich przeszłość, motywacje, wtedy też bohaterowie się poznają), budowaniu relacji (bohaterowie są siebie ciekawi, zaczynają lepiej się poznawać, pojawia się między nimi uczucie), ewolucję intymności (rozumieją, że nie potrafią bez siebie żyć – to też dobry moment na kumulacje konfliktu) oraz happy end (bohaterowie decydują się na wspólne życie, udało im się pokonać konflikt). W tej formule można zawrzeć wiele różnych historii!
  9. Unikaj banałów – ckliwych opisów i papierowych bohaterów. Pomimo wcześniejszego punktu, czytelnicy nie przepadają za powtarzalnością. Podstawowe zasady powinny być niezmienne, jednak unikaj klisz językowych i „typowych bohaterów”. Jeśli już decydujesz się na kolejnego samca alfa, warto, aby go coś wyróżniło spośród szeregu innych bohaterów literackich. Może trudna przeszłość, emocje z którymi nie potrafi sobie poradzić lub nietypowe cele?
  10. Dodaj coś od siebie. Chociaż pewne zasady zobowiązują, najbardziej lubimy książki napisane według zasady – coś starego + coś nowego. Czyli znany gatunek w nowej odsłonie. Nie bój się eksperymentować. To w końcu Twoja książka!

Kinga

Tekst przygotowany na podstawie:

Writer’s block

Now novel

Harlequin

Carina Press

Writer’s digest

Jak napisać romans?

Romans jest jednym z najbardziej popularnych gatunków. Króluje na listach bestsellerów od kilkunastu lat, a jego historia sięga początków literatury. Oczywiście, gatunek przekształcał się i zmieniał wraz z kolejnymi epokami – od pieśni śpiewanych przez nadwornych poetów po romanse erotyczne, jakie dziś okupują półki księgarni. Pewne zasady są jednak bez zmian – romans jest opowieścią o miłości, wymaga silnych bohaterów i kilku turbulencji. Dzisiaj chciałam przedstawić najlepsze porady dotyczące pisania romansów, jakie znalazłam w trakcie mojego reaserchu. Autorki tych rad są albo pisarkami, albo pracownicami dużych wydawnictw. Łączy je fakt, że doskonale znają się na romansach.

  1. Czytaj romanse. Rada powtarzana przez wszystkie autorki romansów. Gdy przychodzi do tworzenia popularnych gatunków może się wydawać, że znamy podstawowe zasady i założenia. Jednak jeśli chcemy, aby nasz tekst został przeczytany przez fanów romansów, musimy założyć, że mają oni za sobą duże doświadczenie lekturowe. Pewnie przeczytali kilkadziesiąt romansów, dlatego są wyczuleni na potencjalne błędy, banały i schematy. Zanim zasiądziemy do pracy, warto zrobić porządny reaserch i poznać dobrze gatunek. Czytanie innych pisarzy pozwoli również skorzystać z ich doświadczenia i podpatrzeć wykorzystanych przez innych rozwiązań fabularnych. Możemy zrozumieć, co nam się podoba, co nie, a jakie elementy możemy przenieść do swojej powieści (mogą to być porywające dialogi, trudna przeszłość bohaterów, itd.). Konwencja romansu powinna nam odpowiadać, jeśli w ten sposób chcemy opowiedzieć swoją historię, dlatego musimy mieć pewność, że ten gatunek jest dla nas.
  2. Czytanie romansu ma przynosić przyjemność. Tak radzi Jeniffer Lawler, redaktorka prozy kobiecej. Czytelnik sięga po romans w określonym celu… Chce poczuć emocje. Zainspirować się miłością pomiędzy bohaterami, przeżywać razem z nimi smutek, dramaty i radość. Nie ma nic gorszego niż drętwy romans, bez chemii pomiędzy głównymi bohaterami. Z nudnymi dialogami i mało emocjonującą historią. Romans jest jedynym z gatunków literatury rozrywkowej, czytelnicy sięgają po książkę, żeby się zrelaksować i odpocząć. Warto mieć tę kwestię na uwadze.
  3. Najważniejsza jest miłość. Kolejna rady od Jeniffer Lawler. Oczywiście, wątki poboczne, paranormalne, kryminale, historyczne i inne są równie ważne, ale nie trać z oczu miłości. „Zmierzch” bez uczucia Belli i Edwarda, „Pięćdziesiąt twarzy Greya” bez przyciągania pomiędzy Anastasią i Christianem lub „Zanim się pojawiłeś” bez wyjątkowej relacji Louisy i Williama byłyby pozbawione swojej wartości.
  4. Pozwól bohaterom rozwijać się, wyposaż ich w przeszłość i osobowość. Tak sugeruje Jeniffer Lawler. Wtóruje jej również Kait Jagger, autorka serii romansów „Lord and Master”. Ważne, aby Twoi bohaterzy nie byli nudni i papierowi. Niech każdy z nich ma za sobą emocjonującą przeszłość, problemy z którymi musi się zmagać i oryginalne przyzwyczajenia. Niech zmieniają się w trakcie powieści, stawiaj przed nimi wyzwania, które będą musieli pokonać. Adrienne deWolf (autorka 13 romansów) zauważa, że idealni bohaterowie są nudni. Niech mają wady, niech nie zawsze postępują tak jak trzeba. Dzięki temu będą przypominać prawdziwych ludzi, a ich zmagania będą jeszcze bardziej emocjonującej.
  5. Unikaj pisania złych, erotycznych scen. Pisanie scen erotycznych jest zawsze problemem, zwłaszcza dla początkujących autorów romansów. Osobiście podziwiam wszystkich, którzy podejmują się tego trudnego zadania. Wspominane autorki jasno zaznaczają, że dobra scena musi być elektryzująca i nie ma nic gorszego, niż (niezamierzony przez autora) śmiech czytelnika nad łóżkowymi wygibasami bohaterów. Lepiej ominąć szczegółowy opis sceny, jeśli nie masz pewności, że efekt będzie mocny.
  6. Dialogi są ważne. A na pewno zwracają na nie uwagę czytelnicy, jak zauważają pracownicy wydawnictwa Harlequin. Przy pisaniu romansów może będziesz chciał skupić się na zwrotach akcji i opisach, jednak nie zapominajmy, że właśnie dialogi pozwalają nam poznać bohaterów, utożsamić się z ich emocjami i zrozumieć dynamikę relacji pomiędzy nimi.
  7. Bohaterka ma wzbudzać szacunek. Tak uważa Rhenna Morgan (autorka romansów). Czasem zapominamy, że adresujemy książkę do kobiet, które w realnym życiu mają też inne problemy niż miłość i idealna fryzura. I nie chodzi o to, że każda bohaterka romansu musi być wyszczekana i pewna siebie. Morgan pisze, że cicha, nieśmiała dziewczyna o sercu lwicy może spotkać się z sympatią wielu czytelniczek.
  8. Idealny przepis na romans składa się z kilku prostych składników. Rhonda Helmes pisze o dobrym wprowadzeniu (gdzie poznajemy bohaterów, ich przeszłość, motywacje, wtedy też bohaterowie się poznają), budowaniu relacji (bohaterowie są siebie ciekawi, zaczynają lepiej się poznawać, pojawia się między nimi uczucie), ewolucję intymności (rozumieją, że nie potrafią bez siebie żyć – to też dobry moment na kumulacje konfliktu) oraz happy end (bohaterowie decydują się na wspólne życie, udało im się pokonać konflikt). W tej formule można zawrzeć wiele różnych historii!
  9. Unikaj banałów – ckliwych opisów i papierowych bohaterów. Pomimo wcześniejszego punktu, czytelnicy nie przepadają za powtarzalnością. Podstawowe zasady powinny być niezmienne, jednak unikaj klisz językowych i „typowych bohaterów”. Jeśli już decydujesz się na kolejnego samca alfa, warto, aby go coś wyróżniło spośród szeregu innych bohaterów literackich. Może trudna przeszłość, emocje z którymi nie potrafi sobie poradzić lub nietypowe cele?
  10. Dodaj coś od siebie. Chociaż pewne zasady zobowiązują, najbardziej lubimy książki napisane według zasady – coś starego + coś nowego. Czyli znany gatunek w nowej odsłonie. Nie bój się eksperymentować. To w końcu Twoja książka!

Kinga

Tekst przygotowany na podstawie:

Writer’s block

Now novel

Harlequin

Carina Press

Writer’s digest

 

 

Wywiad z Piotrem Barciukiem

Piotr Barciuk jest autorem książki „O chłopcu, który wygrał z grami”. Bajka opowiada o Marku, uzależnionym od gier komputerowych. Wskutek awarii komputera w życie Marka wkraczają postaci z gry, a chłopiec zdaje sobie sprawę, że na grach życie się nie kończy, więc postanawia zmienić swoje nawyki.

Dlaczego problem uzależnienia od gier komputerowych jest dla Pana ważny?

Zacznę od tego, że nie jestem przeciwnikiem gier komputerowych. Nie jestem też człowiekiem, który chce walczyć z technologią. Po prostu zwróciłem uwagę na pewne zjawisko, z którym codziennie mamy wszyscy do czynienia. Mieszkam w Warszawie. Każdego dnia spędzam kilka godzin w komunikacji miejskiej. I pewnego razu w metrze zauważyłem sytuację, która najpierw mnie rozbawiła, a później dała impuls do napisania bajki „O chłopcu, który wygrał z grami”.

Otóż w jednym wagonie metra około 7-8 osób robiło dziwne ruchy i grymasy, patrząc na ekrany smartfonów. To nie mogły być reakcje na przeczytane wiadomości. Zacząłem się baczniej przyglądać tym osobom. Aż zrozumiałem. Ci ludzie grali. Rozrywka dobra, jak każda inna. W metrze, autobusach i tramwajach wiele osób czyta też książki. Ale w przypadku tych grających interesujący był ich wiek. Około trzydziestoletni mężczyźni. Ubrani w garnitury (z czego wywnioskowałem, że po wyjściu z metra pójdą do pracy). Jedni do banku, inni do biur i instytucji. Z jednej strony są to więc chłopcy wykorzystujący każdą chwilę na grę, a z drugiej strony młodzi mężczyźni, podejmujący poważne, zawodowe decyzje. Uświadomiłem sobie, że wokół mnie jest więcej ludzi, którzy cały czas grają na smartfonach.

Czy uważa Pan, że uzależnienie od gier jest problemem pewnej generacji?

Zacząłem przyglądać się osobom, które grają na ulicy, w autobusie, tramwaju czy metrze. Zrozumiałem, że większość z tych osób jest od gier uzależniona. Każdą wolną chwilę poświęcają graniu. Ci młodzi ludzie należą do pokolenia, które urodziło się już w czasach, gdy komputery były w miarę powszechne. I nie znają życia w epoce, w której spędzało się czas na kopaniu piłki, grze w dwa ognie, wycieczkach rowerowych za miasto, czy grach terenowych. O czytaniu nie wspominając.

Rozumiem, że tak właśnie wyglądało Pana dzieciństwo?

Jedynym ekranem, który moje pokolenie pamięta z dzieciństwa był ekran telewizora. Jak się pojawiły pierwsze gry komputerowe, też graliśmy z wypiekami na twarzy odbijając wirtualną piłeczkę pingpongową. Nie mogliśmy się jednak od gry uzależnić, bo ciężkich ekranów i klawiatury nie można było zabrać na ulicę. Prądu zresztą też. A i mało kto miał w domu komputer.

Czy badał Pan problem przed napisaniem bajki?

Zacząłem się mu się wcześniej przyglądać. Statystyk nie znam, ale wiem, że jest to już problem naszej cywilizacji. Mając bogatą wyobraźnię, zobaczyłem nieuniknioną katastrofę. Oczyma wyobraźni zobaczyłem kontrolera ruchu lotniczego (tu przepraszam kontrolerów, że akurat o nich pomyślałem), który naprowadzając samoloty na właściwy kurs, na chwilę zerka w uruchomioną na smartfonie grę. Dalej każdy potrafi sobie wyobrazić kolejność zdarzeń. Nie pomyliłem się. Pewnego dnia świat obiegła wiadomość o dyspozytorze ruchu kolejowego, który doprowadził do katastrofy grając właśnie na smartfonie. Zginęło 12 osób, a 89 trafiło do szpitali z urazami.

To nie wszystko. Kilka osób zginęło łapiąc pokemony w grze PokemonGo.

Jak więc widać bajkopisarze potrafią przewidywać przyszłość. Mówię to z uśmiechem, ale jest to smutny uśmiech.

Dlaczego?

Bo bardzo dużo gier polega na zabijaniu. Strzela się do potworów, kosmitów, ludzi. Ja też kiedyś biegałem po podwórku z patykiem, udającym karabin maszynowy, ale wtedy musieliśmy jako dzieci bardzo pobudzić wyobraźnię, żeby w patyku widzieć karabin, w gałęzi drzewa samolot, a w piaskownicy wnętrze czołgu. Teraz dzieci dostają komputerowe strzelanki w 3D.

Nie potrzeba tutaj dużej wyobraźni, bo wszelkie urządzenia służące zabijaniu wyglądają w grach realistycznie. A drastyczne sceny niczym się nie różnią od prawdziwych scen zabijania. W internecie jest mnóstwo filmów z kamer umieszczonych na prawdziwych czołgach. Możemy więc obserwować prawdziwe sceny morderstw np. w Syrii.

Do kogo kieruje Pan bajkę?

Do dorosłych, bo to dorośli kupują dzieciom zarówno gry, jak i książki. Mój przekaz brzmi: zacznijcie działać, nim będzie za późno. Bohater mojej bajki sam zrozumiał, że życie to nie gra. A każde, nawet wirtualne zabijanie, jest ogromnym złem. Tak widzę świat.

Nie toleruję przemocy w jakiejkolwiek postaci. Otacza mnie coraz więcej ludzi, którzy spędzają czas na wirtualnym zabijaniu. Włosy stają mi dęba, bo część z tych ludzi jest uzależniona od gier i wiem, że takich katastrof, do jakiej doszło w Niemczech będzie więcej. Zacznijmy więc temu zapobiegać. Kupujmy dzieciom gry, ale kupujmy im też książki. Gdyby nie było wiedzy zgromadzonej przez wieki w książkach, nie byłoby też komputerowych gier. I o tym też w bajce mówię.

Czy mógłby Pan opowiedzieć o procesie pracy nad książką?

Nie mam jakiejś specjalnej metody. Po prostu pewnego dnia siadam do komputera i piszę. Muszę napisać całą historię od razu. Oczywiście później są poprawki, ale zarys bajki powstaje szybko, gdy mam wenę. Działam trochę jak bohater kreskówki „Pomysłowy Dobromir”.

Jakiś pomysł chodzi mi po głowie. Błąka się po zakamarkach szarych komórek i nagle… Eureka! Jeśli nie siądę do pisania w tym momencie, to zarys pomysłu spisuję w postaci notatki tekstowej w telefonie, ale trudno mi później do niego wrócić.

Ile zajęło Panu pisanie?

Nie piszę powieści (czego żałuję), tylko krótkie formy. Nie jest więc dużym problemem zapisanie całej historii w czasie jednego posiedzenia. Wcześniej pisałem na maszynie do pisania, a niedawno przypadkiem odnalazłem rękopis mojej pierwszej bajki, która została już „wklikana” do komputera i czeka w kolejce na wydanie. Potrafię więc pisać wykorzystując różne nośniki rejestracji tekstu.

Napisanie bajki „O chłopcu, który wygrał z grami” zajęło mi kilka godzin. O wiele dłużej trwało poprawianie tekstu, czy dopisywanie nowych wątków. Nieocenionym pomocnikiem na tym etapie twórczym był ilustrator Artur Nowicki. To wybitny specjalista od bajek. Przeczytał i zilustrował ich tyle, że ja jestem przy nim początkującym bajarzem.

Dlaczego zdecydował się Pan na wydanie książki w Ridero?

Bo chciałem się śmiać, a sami na stronie wyjaśniacie, że nazwa wydawnictwa znaczy po włosku „będę się śmiać”. W moim życiu śmiech jest podstawowym, obok wody i żagli, napędem dla aktu twórczego. Nie wyobrażam sobie życia bez robienia psikusów kolegom, czy bez oglądania komedii. Poza tym łatwiej mi interpretować zachowania innych ludzi, bo potrafię śmiać się sam z siebie. I uwielbiam, jak ktoś mi zrobi inteligentny dowcip. A kilku osobom się udało.

Czy od początku był Pan zdecydowany na samodzielne wydanie książki w naszym serwisie?

Na Ridero trafiłem przypadkiem. Ponieważ w internecie często wchodzę na strony księgarskie, to pewnego dnia wyświetliła mi się reklama serwisu, zajmującego się wydawaniem książek. To jeszcze nie była reklama Ridero. Jednak zainteresowałem się firmą, która proponuje wydawania książek wszystkim. Okazało się, że takich wydawnictw jest więcej. Zacząłem więc śledzić ten ruch wydawniczy i tak pewnego dnia trafiłem na Ridero.

Byliście prawdopodobnie pierwszym wydawnictwem, które od osób piszących nie chciało „na dzień dobry” żadnych pieniędzy. Nie ufam firmom, które chcą mi coś dawać za darmo, ale jak się wczytałem w wasze zasady działania, to powiedziałem sobie „teraz, albo wcale”. I wybrałem „teraz”. Gdyby na polskim rynku nie pojawiło się Ridero, bajka „O chłopcu, który wygrał z grami” nadal byłaby tylko zapisem w moim komputerze.

Czy miał Pan wcześniej doświadczenie z rynkiem wydawniczym?

Dwadzieścia lat temu, kiedy debiutowałem wierszami dla dzieci. Ukazywały się co miesiąc pod obrazki do kolorowania. Później wysłałem te teksty chyba do wszystkich wydawnictw zajmujących się literaturą dziecięcą. I tylko jedno wydawnictwo odpisało, że „bardzo przepraszamy, ale mamy plany na najbliższe pięć lat”.

Teraz nie muszę się o to martwić. Jeśli chcę coś wydać, to wydaję. I będę wydawał. Są głosy, że samodzielne wydawanie własnych tekstów, to obciach. Że „prawdziwa” literatura musi być wydana „w starym, dobrym stylu”. Coś w tym jest. Książka z renomowanego, tradycyjnego wydawnictwa, to wielki zaszczyt. Ale ja jestem już w takim wieku, że nie muszę się wstydzić własnych, przelanych na papier przemyśleń. Nie będę więc czekał, aż ktoś się zgłosi po moje  bajki, bo szkoda mi na to życia. Myślę więc, że będę nadal wydawał swoje bajki i będę się z tego powodu radośnie uśmiechał.

Skąd zainteresowanie bajkami jako gatunkiem?

Bajki przyszły same. To jest tak, że jednym dane jest pisanie kryminałów, inni mają talent do wielkich powieści, a inni potrafią pisać tylko krótkie formy. Być może nawet nigdy bym nie pisał bajek, gdyby nie pewien przypadek.

Ilustrator Artur Nowicki wiele lat temu poprosił mnie, żebym napisał kilka tekstów dla dzieci. I tak się zaczęło. Złapałem bakcyla i w wolnych chwilach popełniałem krótkie, rymowane bajki. Uzbierało się tego sporo. Ja pisałem, a Artur ilustrował. Pierwsza bajka prozą powstała z okazji czwartych urodzin mojej córki Soni. Bajka „Bardzo ważny dzień” jest właśnie tym rękopisem, o którym mówiłem wcześniej. Później powstawały kolejne teksty. Wszystkie jednak do szuflady. Zaczynam je porządkować. Niektóre trafią z powrotem do szuflady i będą czekać „na lepsze czasy”. Inne planuję wydać. W tej chwili mam pięć prawie gotowych do druku bajek. To są krótkie formy, więc jak napiszę jeszcze kilka ukażą się w jednym zbiorze.

Pisanie bajek sprawia mi wielką przyjemność. Przede wszystkim dlatego, że bajki są utworami nie tylko dla dzieci. To dorośli dokonują najczęściej wyboru, jaką bajkę kupić, więc w każdym tekście staram się coś dla nich przemycić.

Na czym polega przemycanie tych elementów dla dorosłych?

W bajce „O chłopcu, który wygrał z grami” jest ukłon w stronę dorosłych, by zachowali trochę zdrowego rozsądku i ekranem komputera nie załatwiali rodzicielskich obowiązków. W bajce „O królewnie, która nie chciała jeść kaszy” dorosły czytelnik znajdzie być może interesujące przykłady dań z kaszy, które można niejadkom podsuwać pod nos.

Zasada jest prosta, choć niełatwa w wykonaniu. Dorosły czytelnik nie może się nudzić czytając bajkę, bo zniechęci do czytania dzieci. Gdybym mógł, to zająłbym się tylko pisaniem bajek i przenoszeniem ich na „deski” teatru telewizji dla dzieci. Dlaczego teatr telewizji? Bo z dzieciństwa pamiętam godziny spędzone na oglądaniu świetnych przedstawień. Myślę, że pora na nową odsłonę. Tym razem jednak w internecie, bo to jest przyszłość „ruchomych obrazków”. Taki pomysł mam w głowie od lat. I choć życie to nie bajka, mam nadzieję, że starczy mi sił, żeby go kiedyś zrealizować.

 

Link do książki.

10 powodów, dla których warto wydać książkę samodzielnie

Zastanawiasz się, dlaczego warto wydać książkę samodzielnie lub skorzystać z pomocy Ridero? Mamy nadzieję, że ten tekst rozwieje Twoje wątpliwości.

  1. Wolność wydawnicza. Być może znasz historie o odrzuconych przez wydawnictwo książkach. O pisarzach, których książki zostały odrzucone przez wydawnictwa, którzy później osiągnęli sukces? Jak Joanne K. Rowlling lub Stephen King? W tradycyjnym wydawnictwie o tym, kto może wydać swój tekst decyduje redaktor naczelny. Decyzje podejmuje na podstawie swojej wiedzy, trendów na rynku i gustów… W Ridero uważamy, że taki sposób decydowania, kto może, a kto nie może wydać książki jest nieco nieadekwatny. Jesteśmy zdania, że każdy powinien mieć prawo wydać swój tekst i niech czytelnicy, a nie wydawnictwa, decydują, czy książka jest godna uwagi.
  2. Wolność literacka. Jeśli publikujesz książkę samodzielnie, możesz wydać wszystko (co nie narusza przyjętego prawa – książka nie może nawoływać do nienawiści, pornografii itd.). W tradycyjnych wydawnictwach redaktorzy ingerują w tekst, mają  prawo zmieniać elementy fabuły. Gdy wydajesz książkę samodzielnie, wyłącznie Ty decydujesz, jaką treść ma zawierać. Twoje zdanie jest najważniejsze – w końcu to Ty jesteś autorem.
  3. Wolność w procesie wydawniczym. W Ridero oferujemy szereg bezpłatnych i płatnych usług, z których możesz skorzystać, wydając swoją książkę. Ty decydujesz zamówić redakcję, projekt okładki, skorzystać z darmowej dystrybucji do ponad 200 księgarni… Możemy Ci jedynie podpowiedzieć, wytłumaczyć, dlaczego warto skorzystać z naszych usług, ale decyzja, jak chcesz wydać swoją książkę, należy do Ciebie. Zlecić redakcję profesjonaliście, czy skorzystać z pomocy przyjaciół?Sprzedawać samodzielnie wersję papierową, czy elektroniczną przez stronę Ridero. Możesz zastanowić się jakie elementy procesu wydawniczego chcesz zrealizować w Ridero, jak ma wyglądać plan promocyjny i sprzedażowy do swojej wizji. Ty tu rządzisz.
  4. Możesz wydać książkę za darmo. Oferujemy dwa najważniejsze narzędzia za darmo: przygotowanie książki do druku i do wersji elektronicznej oraz bezpłatną dystrybucję do ponad 200 księgarni i sprzedaż przez stronę książki w Ridero. Co ważne, gdy sprzedajesz swoją książkę przez stronę Ridero – nie pobieramy od Ciebie żadnej prowizji (w przeciwieństwie do księgarni elektronicznych, które liczą 30-50% marży za sprzedaną u nich książkę). Poza tym, możesz sprzedawać książkę papierową, nie płacąc za druk… Jak to możliwe? Dzięki technologii druku na żądanie. Więcej o dystrybucji i druku na żądanie pisaliśmy tutaj i tutaj.
  5. Duży zarobek. Wiesz, ile zarabia autor, publikujący swoje książki w tradycyjnym wydawnictwie?  Zaledwie kilka procent od ceny netto swojej książki. Gdy wydajesz swoją książkę samodzielnie, możesz zarobić do 100% ceny netto… Brzmi kusząco, prawda? 100% jest możliwe, gdy sprzedajesz książkę samodzielnie lub przez stronę książki w Ridero (księgarnie internetowe pobierają wspominaną już marżę).
  6. Zachowujesz autorskie prawa majątkowe. Gdy podpisujesz umowę z tradycyjnym wydawnictwem, przekazujesz im prawa majątkowe wyłącznie na określony czas. Oznacza to, że nie możesz publikować swojej książki w innym wydawnictwie. Czy wspominaliśmy już, że w Ridero oferujemy Ci  wolność? Autorskie prawa majątkowe zostają przy Tobie. Możesz więc opublikować swoją książkę w innych miejscach niż portal Ridero. A gdy zechcesz wydać książkę w innym wydawnictwie, zawsze możesz to zrobić.
  7. Możesz szybko opublikować swój tekst. Za pomocą kilku kliknięć możesz przesłać tekst swojej książki do inteligentnego systemu wydawniczego Ridero, wybrać odpowiedni szablon tekstu, edytować tekst i łatwo przygotować okładkę z bezpłatnych szablonów. Kilka kolejnych kliknięć wystarczy, żeby zgłosić książkę do sprzedaży ze strony Ridero i e-księgarni. A po weryfikacji Twojej książki pod względem poprawności jego struktury (weryfikacja może potrwać kilka dni) książka jest już dostępna w sprzedaży na naszej stronie, a po kilkunastu dniach – w księgarniach. Tradycyjne wydawnictwa potrzebują o wiele więcej czasu…
  8. Przejrzysty system rozliczeń. Do piętnastego dnia danego miesiąca aktualizowane są statystyki sprzedaży Twojej publikacji (szczegółowe informacje tutaj). Kiedy suma ze sprzedaży osiągnie 200 zł, w dogodnym dla Ciebie momencie możesz zlecić wypłatę honorarium autorskiego. Taki system rozliczeń pozwala na monitorowanie sprzedaży oraz wygodne zarządzanie zarobionymi pieniędzmi.
  9. Bezpłatna strona internetowa książki w Ridero. Po opublikowaniu tekstu w naszym inteligentnym systemie wydawniczym, zostaje utworzona strona internetowa Twojej książki z linkami do e-księgarni, w których można ją kupić. Warto na niej uzupełnić informacje o książce, autorze, dodać grafiki, ciekawostki itp. Aktualna i interesująca strona internetowa książki to świetny sposób promocji publikacji. Zachęć czytelników do lektury Twojej publikacji, odsyłając ich do strony internetowej książki podczas wszelkich działań promocyjnych (np. w mediach społecznościowych).
  10. Wyzwanie. Cóż, samodzielne wydanie książki wymaga pewnego nakładu czasu i planowania. W końcu Ty podejmujesz wszystkie decyzje. Ale dzięki pracy nad wydaniem książki uczysz się dużo o rynku, poznajesz jego tajniki i zdobywasz nowe doświadczenie. Stajesz się poniekąd wydawcą swoich książek, a każdą kolejną możesz wydać szybciej i lepiej.

 

Czym się różni Ridero od tradycyjnego wydawnictwa?

Ridero – inteligentny system wydawniczy. Jeśli zastanawiasz się co to oznacza i jesteś ciekawy, czym różni się Ridero od tradycyjnego wydawnictwa -poniżej wyjaśniamy.

W tradycyjnym wydawnictwie proces wydawniczy wygląda następująco: autor składa propozycję wydania swojego tekstu redaktorowi, ten ją akceptuje (bądź nie). Wydawnictwo szacuje koszty wydania i potencjalne zyski, podpisuje umowę z autorem. Potem zleca redakcję, korektę, skład i opracowanie graficzne tekstu. Książka trafia do drukarni, a później do dystrybutorów i księgarń. W międzyczasie wydawnictwo promuje książkę. Zyskami dzieli się z autorem – zwykle do pisarza trafia ok. 10% ceny okładkowej książki.

Wydawanie książki w wydawnictwie jest tylko jedną z wielu dróg, jaką może obrać autor, by podzielić się swoją książką z czytelnikami. Kolejną jest self-publishing. Autor samodzielnie wydaje tekst, zlecając redakcję, korektę i inne prace zewnętrznym firmom lub freelancerom. Zamawia druk w drukarni i szuka miejsc, gdzie mógłby sprzedać swoją książkę. Zajmuje się promocją, dystrybucją, wysyłką książek i rozliczeniami księgowymi. Jest jednoosobowym wydawnictwem, które odpowiada i za napisanie, i za wydanie książki.

Ridero proponuje trzecie rozwiązanie. Wciąż autor decyduje, jaką książkę chce wydać i jak chce ją wydać (oczywiście tekst książki nie może naruszać pewnych zasad takich jak: promowanie pedofilii lub innych zabronionych zachowań seksualnych, nawołujące do nienawiści, dyskryminacji lub naruszające cudze prawa autorskie). Ridero jednak udostępnia autorowi szereg narzędzi – bezpłatnych i płatnych – które ułatwiają wydanie książki. Łączy najlepsze cechy samodzielnego publikowania i wydawania w tradycyjnym wydawnictwie. 100% honorarium (Ridero nie pobiera prowizji za sprzedaż książki ani marży za dystrybucję w księgarniach), wolność (możesz wydać co chcesz, kiedy chcesz, jak chcesz), wsparcie redakcji (możesz nam zadać jakiekolwiek pytanie związane z wydawaniem książek, a my Ci pomożemy). Jednak wciąż autor odpowiada za promocję i proces wydawniczy. Co to oznacza? Usługi, które wykonywane są przez nasz inteligentny system wydawniczy (przygotowanie książki w naszym programie do wydania, bezpłatna okładka, dystrybucja) są bezpłatne. Usługi wymagające pracy innych ludzi (projekt okładki na zamówienie, korekta, redakcja, druk, asystent) są płatne i autor pokrywa koszty ich wykonania. Autor decyduje, czy chce zamówić korektę, czy potrzebuje indywidualnego projektu okładki i jak powinien wyglądać opis jego książki oraz książka. Najważniejsze jednak, że autor nie musi zakładać działalności wydawniczej, a i tak większość zysku ze sprzedaży (minus marża księgarni internetowych), jeśli nie cały (gdy decyduje się na samodzielną sprzedaż) trafia do niego. Książkę w Ridero można wydać kompletnie bezpłatnie – to nie ma w tym żadnych kruczków. W naszym systemie wydawniczym można za darmo przygotować profesjonalną książkę do druku i ściągnąć za darmo format EPUB (pozostałe formaty są płatne) i bezpłatnie sprzedawać go albo ze strony książki, albo w księgarniach internetowych. Na tym polega cała magia naszego systemu.

Podsumowując – Ridero oferuje Ci całkowitą wolność wydawniczą. Możesz wydać swoją książkę w wybrany przez Ciebie sposób. Gdy wydawnictwa stają się coraz bardziej wybredne w dobieraniu tekstów do wydania (bo nie widzą w nich potencjału, nie chcą inwestować w polskich autorów lub debiutantów), w Ridero uważamy, że każdy zasługuje na wydanie swojej książki. Oferujemy Ci bezpłatne i płatne narzędzia, dzięki którym będziesz mógł zrealizować swoje marzenia i zarobić więcej, niż w tradycyjnym wydawnictwie.