Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie rozpoczynają się już w ten czwartek. W sobotę 28.10, o godzinie 13.00, odbędzie się spotkanie z dziennikarką telewizyjną i pisarką – Martą Kielczyk. Dowiemy się, jak uniknąć wpadek językowych, a dziś zapraszamy do lektury wywiadu.
Marta Kielczyk – dziennikarka radiowo-telewizyjna, od osiemnastu lat prowadząca „Panoramę” w TVP2, od niedawna „Magazyn Ekspresu Reporterów”, także w Dwójce. Laureatka konkursu „Mistrz Mowy Polskiej”. Członek Zespołu Języka Mediów w Radzie Języka Polskiego przy Polskiej Akademii Nauk.
Ridero: Popełnianie błędów w przestrzeni publicznej wywołuje wiele emocji. Dlaczego postanowiłaś napisać książkę na ten temat?
Marta Kielczyk: Bo nic tak człowieka nie bawi, jak wpadki innych. Też mam taką słabość. Ale i zdolność do śmiania się z siebie, a zdarzyło mi się powiedzieć kiedyś przed mikrofonem radiowym: „Polska, Litwa i Czecha”. Do dziś wspominamy słynne wpadki słynnych radiowców jak „Organizacja Wyzwolenia Plasteliny”. Wyrosłam w gronie radiowców, a ci nieustająco rozmawiają o poprawności. Porozumiewają się bez słów, gdy słyszą jak siedzący przed nimi gość w drogim garniturze i na wysokim stanowisku pogrąża się „edycją pielgrzymki” czy też wymową: „prytety” zamiast „priorytety” . Nie ma finansisty, który nie „wyłoży się” na procencie – chodzi o odmianę tego słowa. Chciałam zatrzymać to, co zaraz może się ulotnić. Idzie tsunami języka bez zasad. Zanim zostaną już tylko zgliszcza, chciałam ocalić to, co warto. Nawet jeśli język potoczny dominuje w publicznym wypowiadaniu się w internecie, może być kompromitujący w oficjalnych sytuacjach. Moc przyzwyczajeń może być zgubna np. wtedy, gdy staramy się o pracę albo praca wymaga wypowiedzi na spotkaniu lub na scenie. Wtedy orientujemy się, że brakuje słów, bo te, których używamy każdego dnia, nadają się zawsze i wszędzie, tylko nie tu i teraz.
Ridero: W jaki sposób zbierałaś materiały do Twojej publikacji?
Marta Kielczyk: Przez lata opowiadałam znajomym słynne wpadki słynnych, aż w końcu postanowiłam zacząć je notować. Co usłyszałam kolejną czyjąś wpadkę, notowałam, a wystarczyło włączyć dowolny program – nie ma takiego bez błędów. Zawsze można na kogoś liczyć. Drugi etap, to żmudna praca podania dowodów językowych, powoływania się na mistrzów mowy i mistrzowskie publikacje.
Ridero: Jak na Twoją książkę reagują czytelnicy? Czy możesz powiedzieć, że niektóre rozdziały cieszą się szczególnym zainteresowaniem? Jeśli tak – które?
Marta Kielczyk: Przyznaję, że każdy ma swoje rejony, które są dla niego oczywiste, każdy coś odkrywa. Chyba najwięcej osób jest zaskoczonych uświadomieniem sobie, że cukier ma na opakowaniu napisane „wanilinowy” a nie „waniliowy” jak wszyscy myślą. Więcej osób po publikacji książki dzwoni teraz do mnie lub pisze, żeby się skonsultować, „czy tak się mówi, bo koleżanka aktorka upiera się na planie serialu, że mówi się bibliOteka, a u Ciebie było napisane, że jednak wymawiamy bibliotEka.” W takiej sytuacji potwierdzam, że nic się nie zmieniło. Podobnie jak mówimy: Pałac Kultury i NaUki, a nie NAuki. Za to: pisAliśmy, a nie pisalIśmy. Prawda, że od razu mądrzej to brzmi? Ale nie wszędzie trzeba tak „podkręcać”. Z „bynajmniej” rozprawił się dawno temu Wojciech Młynarski w słynnej piosence, a i tak to słowo mylone jest z „przynajmniej”. Ja tak mogę jeszcze długo. Dowody w książce.
#WPADKI @grzechy językowe w mediach” – ta książka przyda się nie tylko dziennikarzom i osobom publicznym, ale każdemu, komu zależy na poznaniu zasad poprawności językowej. To zbiór anegdot redakcyjnych o najczęściej popełnianych błędach w mowie, wpadek polityków i biznesmenów. Dlaczego nie mamy problemu z odmianą nazwiska Tadeusza Kościuszki, a z nazwiskami: Ziobro lub Poroszenko już tak? Dlaczego niektórzy uparcie wysyłają „maila” i „SMS-a”? Kiedy mundial to mundial? Jak wymawiamy „boeing”, jak akcentujemy „muzeum”? I dlaczego lepiej, żeby wiatr był tylko jeden. To także cała prawda o słynnym już „wziąć” i osławionym „wziąść”. Zasady językowe, żeby nie powiedzieć „mapa drogowa”. Inaczej mówiąc: „must have”!