INNY FRAGMENT
Zamyślona Glafyra szła pustą jak wymiótł aleją wysadzaną piniami. Bardzo lubiła samotne spacery po mieście i jego okolicach. Zwłaszcza, gdy była w złym nastroju. Przynosiły jej ulgę. Tym razem gnębiła ją przykra atmosfera panująca w domu heter. Zatrzymała się przed drzewem, które zwróciło jej uwagę dzikim kształtem. Stała dość długo, podziwiając je.
Wtem poczuła, że ktoś za nią stoi. Gdy się odwróciła, wyrósł przed nią jak spod ziemi Temistokles. Nie wyrzekł żadnego słowa powitania, nie skinął nawet głową. Nie wyglądał na zdziwionego. Najwyraźniej zaplanował to spotkanie. Dziewczyna spodziewała się przynajmniej uśmiechu na jego pięknej twarzy. Tymczasem nie drgnął na niej żaden muskuł. Mężczyzna stał w milczeniu i pożerał ją wzrokiem.
Jaki on przystojny, aż przyjemnie na niego spojrzeć, pomyślała z zachwytem.
– Dlaczego rozwaliłeś posąg Afrodyty? – spytała po chwili. – Nie lękasz się zemsty bogów za ten haniebny czyn?
– To miał być dar ofiarny dla Apolla. Ja go zamówiłem i ja za niego zapłaciłem. Nie czuję się winny. Zamówię inny. Nie wiedziałem, że to będzie twoje ciało. Jak żywe! Zamknąłem tylko te twoje bezwstydne usta, żeby nie mogły z niego przemówić.
Zdenerwowała się. Podstawiła mu policzek.
– Proszę bardzo, uderz, ty zadufany osiłku!
W tym momencie zrozumiała, że za daleko się posunęła, gdyż poczuła żelazny uścisk jego ramion. Podniósł ją do góry, trzymał tak dość długo, po czym z impetem postawił z powrotem na ziemi. Nie poczuła bólu, tylko wściekłość. Rzuciła się na niego z pięściami. Z całej siły waliła go po szerokiej klatce piersiowej, krzycząc:
– Chyba oszalałeś, idioto!
– Tak, oszalałem, widząc, jak mężczyźni z obleśnymi minami przyglądają się szczegółom twojego nagiego ciała. Wtedy dopiero uświadomiłem sobie, jak bardzo cię pożądam. I ogarnęła mnie wściekłość z tego powodu. Zrozumiałem, że nie mógłbym z tobą sypiać za prezenty, podobnie jak z Agapitą. Chciałbym posiąść cię wyłącznie dla siebie, całą razem z twoją chorą duszą.
Glafyra spojrzała mu w oczy i uspokojona po wyładowaniu złości, spytała:
– Pamiętasz, jak powiedziałeś, że Arystydes powinien mnie sprzedać na targu niewolników?
– O tak. Dobrze pamiętam ten moment, kiedy cię po raz pierwszy ujrzałem. Postanowiłem kupić cię na targu, żebyś była moją wyłączną własnością.
– Powiedziałeś, że byłabym szczęśliwsza jako niewolnica służąca jednemu panu niż jako hetera. Chyba nie wiedziałeś, co mówisz. Ja, wolna kobieta miałabym być szczęśliwa będąc niewolnicą?
– Dobrze wiedziałem. Byłaś wtedy niewinną dziewczynką. Jako moja niewolnica miałabyś godne życie. Uratowałbym twoją duszę przed rozpustą. Teraz… – Przerwał i wziął ją w ramiona – w dalszym ciągu chcę ciebie mieć wyłącznie dla siebie – rzekł, całując ją namiętnie. – Nie życzę sobie, żeby inni mężczyźni oglądali twoje nagie ciało. Jesteś moją Afrodytą. Wyłącznie moją! Zrozumiałaś to wreszcie?
Po plecach przeszły jej ciarki. W oczach zalśniły łzy wzruszenia. Przełknęła ślinę, czując, jak gwałtownie rośnie jej tętno. W tej właśnie chwili ów szalony mężczyzna skradł jej serce, zabrał oddech i sen.
– A ty jesteś moim Apollem! – wykrzyknęła spontanicznie, patrząc mu prosto w oczy. – Pięknym, niebezpiecznym, gwałtownym i zazdrosnym.
Zmitygowała się w tym momencie i spuściła wzrok.
– O Temistoklesie! – Westchnęła ciężko. – Przecież wiesz, że jestem heterą. – Uwolniła się z jego ramion. – Żadna hetera nie może należeć wyłącznie do jednego mężczyzny. Przestań za mną chodzić. Chcesz, żeby kapłani się o tym dowiedzieli. Wszędzie mają swoich szpiegów. Musisz o mnie zapomnieć.
Wiedział o tym doskonale. Spuścił głowę, zaciskając pięści z bezsilności. Nie wyrzekł ani słowa, gdy wolnym krokiem oddalała się pustą aleją. Nie usiłował jej zatrzymać.