“Jesteś swoim mistrzem!” Doroty Ziemby-Miłek [ RECENZJA ]

Jeżeli – tak jak ja – słysząc sformułowanie „stań się lepszą wersją siebie”, czujesz jak ciarki przechodzą Cię po plecach i kontestacyjnie stwierdzasz, że to niemożliwe, prawdopodobnie z podobną rezerwą podejdziesz do tego tekstu. Od zawsze twierdziłam, że dostrzegalny przeze mnie nurt pozytywnego myślenia i samorozwoju paradoksalnie wywołuje w mojej samoocenie więcej szkody niż pożytku. Czytanym na ten temat artykułom zawsze towarzyszyło poczucie ciążącej na ludziach presji i nieżyciowe piętnowanie stanów, w których jesteśmy zupełnie przeciętnymi, a wciąż jednak najlepszymi wersjami, na jakie stać nas w danym momencie życiowym. Ciągłe nawoływanie do zmian, do wiary w siebie, do przejęcia kontroli kojarzyło mi się z utwierdzaniem wizerunku współczesnego człowieka, który wpisywać musi się w szereg kanonów i schematów, by być postrzeganym jako wartościowy. Wizualizacje suckesu i „kontakt z kosmosem” wywoływał gorzki uśmiech zażenowania i poczucie dziwności. Bezpieczny sceptycyzm sprawiał, że nawet nie próbowałam zmienić zdania.

Podobny błąd nieomal popełniłabym z książką „Jesteś swoim mistrzem!” Doroty Ziemby-Miłek, która przyciąga coachingowo brzmiącym tytułem i radzi przyjrzeć się naszemu życiu, by spróbować odpowiedzieć na pytanie: dlaczego nie potrafimy myśleć o sobie samych w sposób, jaki sugeruje ta publikacja? Jest to niezwykle obszerny zbiór wiedzy – sam ten fakt postawił moją rozleniwioną i powątpiewającą naturę przed wyzwaniem. Przejrzysty podział na pięć części  ułatwił to zadanie i nie pozwolił właściwej mi dezorganizacji przejąć kontroli nad lekturą.

Miałam to szczęście otworzyć (się na) książkę, której trzy pierwsze rozdziały zmieniły moje podejście do prób wpływania na los, niezwykle rzetelnie i profesjonalnie wprowadzając w podstawy psychologii – tak by zrozumieć to jak odbieramy świat, mechanizmy naszego myślenia, działania i w końcu poznać metody kierowania nimi. Autorka stara się opisać wszystkie teorie w sposób interdyscyplinarny i w jakimś sensie pokorny, przez co wcześniej budzące dystans terminy tj. energia, przyciąganie czy wizualizacja nabierają nowego, rzeczowego znaczenia. Przedstawiane idee są wyjaśniane ze specjalną myślą o czytelnikach, którzy różnią się od siebie sposobem postrzegania rzeczywistości, a żadna z nich nie jest hierarchizowana czy wartościowana. Nie ważne więc, czy sięgniemy po książkę z nadzieją na jej wsparcie terapeutyczne, czy chcemy zaspokoić rządzę rzeczowej wiedzy. Autorka wzięła pod uwagę preferencje czytelników racjonalnych, niemogących obejść się bez naukowych faktów, jak i tych bardziej emocjonalnych odbiorców.

Dzięki książce „Jesteś swoim mistrzem!”, ich wspólną refleksją może stać się poczucie sprawczości, które wynika ze zrozumienia zarówno naszej świadomej jak i podświadomej sfery życia i możliwości wpływania na obydwie.

Czwarta część, po zbudowaniu konkretnych teoretycznych fundamentów, wymaga już od nas gotowości do podjęcia odpowiedzialnych działań. Jest to motywujące, ale jednocześnie nieopresyjne – jeśli czujemy wątpliwości autorka sugeruje powrót do wcześniejszych, konkretnych rozdziałów. Miłym zaskoczeniem jest stosunek do trudności, konflików i przykrych wydarzeń. Można odnieść wrażenie, że z właściwym podejściem są one ( tylko z pozoru absurdalnie) dobre i potrzebne – jako niewyczerpane źródło informacji i wskazówek o nas samych.

Dzięki tabelom w części piątej nasza refleksja zostanie dodatkowo pobudzona odpowiednio stawianymi pytaniami. Skondensowana wersja opisywanych wcześniej metod pozostawi nas z przyjemnym  poczuciem przygotowania i gotowością do pracy.

Najbardziej wdzięczna jestem Dorocie Ziembie-Miłek za odinfantylizowanie w moich oczach tematyki samorozwoju i pracy nad sobą. Z książki emanuje mądrość i ogrom doświadczenia. Warto po nią sięgnąć jeśli chcemy otworzyć się nie tylko na samych siebie, ale i na ogromną wiedzę i naukę jaką jest psychologia i osobisty rozwój.

Autor recenzji: Kamila Gorzkiewicz

Tytuł: „Jesteś swoim mistrzem!”

Autor:  Dorota Ziemba-Miłek

Data premiery: wrzesień 2017

Wydawnictwo: Ridero

Książkę możesz kupić tutaj

Konkurs „Misja – książka!” – tylko 10 dni na zgłaszanie prac!

Zostało tylko 10 dni na zgłoszenie uczestników i ich prac w konkursie „Misja – książka!” organizowanym przez fundację Nowoczesna Polska oraz Ridero IT Publishing.

„Misja – książka!” to turniej literacki dla młodych autorów, który ma na celu pokazanie młodzieży, że dzięki nowoczesnej technologii komputerowej, pisanie, czytanie i wspólne tworzenie znacznie wykracza poza schemat kartki i długopisu. Założeniem projektu jest kształtowanie umiejętności twórczego myślenia oraz rozwijanie zainteresowań czytelniczych młodych ludzi, dając im możliwość przekazania własnego punktu widzenia oraz wyrażenia swoich uczuć i emocji.

Motywem przewodnim tegorocznej edycji jest DOM. Rozumiany jednak nie jako budynek, ale jako najbliższe autorom miejsce, zarówno w sensie geograficznym, jak i emocjonalnym: miasto, podwórko, dzika puszcza w krainie fantasy, ruiny nawiedzonego zamku w horrorze, a może tylko samo łóżko, do którego uciekają przed światem. DOM ukryty w podtekstach, który czytelnik będzie musiał znaleźć z lupą w ręku. Jury będzie oceniać literacką jakość opowiadań i edytorską sprawność drużyny, a nie ślepą wierność motywowi przewodniemu.

Uczestnikami drugiej edycji konkursu mogą być uczniowie szkół podstawowych, gimnazjalnych i średnich, a także młodzi czytelnicy bibliotek publicznych oraz uczestnicy Dyskusyjnych Klubów Książki. Zespoły składające się z 3 do 10 młodych autorów mają za zadanie stworzyć pod okiem opiekuna drużyny zbiór opowiadań na i zaprojektować własną książkę od pierwszej do ostatniej strony w Inteligentnym Systemie Wydawniczym Ridero. Opiekunowie drużyn, którzy zarejestrowali się do systemu Ridero przy okazji ubiegłorocznej edycji konkursu, mogą skorzystać ze swoich dotychczasowych kont. Na zwycięzców konkursu czekają atrakcyjne nagrody o łącznej wartości co najmniej 10 000 zł. Zwycięskie drużyny otrzymają pamiątkowe puchary, a laureaci – gadżety elektroniczne. Ponadto książki sześciu drużyn, które zajęły miejsca od pierwszego do trzeciego w obu kategoriach wiekowych, zostaną wydane w formie drukowanej i przesłane laureatom.

Rejestracja uczestników i zgłaszanie prac konkursowych trwa do 1 grudnia 2017 roku. Formularz rejestracyjny, regulamin oraz harmonogram konkursu znajdują się na stronie internetowej: konkurs.

Konkurs został objęty honorowym patronatem Ministra Edukacji Narodowej, Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Polskiej Izby Książki. Patronat nad turniejem objął również Instytut Książki.

Patroni medialni: NASK, Link to Poland, Gazeta Wyborcza.

Organizatorzy:
Fundacja Nowoczesna Polska – prowadząca największą bibliotekę internetową
WolneLektury.pl www.wolnelektury.pl
Ridero IT Publishing – Inteligentny System Wydawniczy dla Niezależnych Autorów
www.ridero.eu/pl

Kontakt:
e-mail: konkurs@ridero.pl
tel.: (12) 881 29 26; w dni robocze w godz. 10-15

TOP 10 Autorów Ridero w październiku 2017

Publikujemy listę najpopularniejszych autorów Ridero w październiku 2017. Ich książki miały najwięcej pobrań i były najczęściej kupowane przez czytelników. Wszystkim autorom gratulujemy!

  1. Weronika Dąbrowska „Rozmowy z drzewami. Praktyczny przewodnik”
  2. Sara Romska „Dzieci psychiatryka. Historie z ich życia”
  3. Dominik Wiech „Historia nieznana na archipelagu”
  4. Agnieszka Kuchalska „EMITUM”
  5. Paweł Kamiński „Samorządowa instytucja kultury. Instrukcja obsługi”
  6. Marek Opaska „Wierszykowe Pomagajki. Wierszykowa Mama”
  7. Maciej Makarewicz „Atlantycka Konspiracja”
  8. Marta Kielczyk „#WPADKI @grzechy językowe w mediach”
  9. Ewa Makara „Dunka”
  10. Stefan Bajer „Wspomnienia, opowiadania, wiersze. Pisadła do szuflady”

Wszyscy autorzy dystrybuowali książki do e-księgarni razem z Ridero. Jeśli chcesz umieścić swoją książkę w księgarni, koniecznie przeczytaj poniższe wpisy!

Twoja książka w ponad 200 księgarniach internetowych!

Jak wypromować swoją książkę, by dotrzeć do szerokiego grona czytelników?

Państwa książka w Bonito – teraz z rabatem 50 złotych na druk!

Zachęcamy do skorzystania z naszej prestiżowej usługi dystrybucji książek drukowanych za pośrednictwem jednej z największych i najpopularniejszych e-księgarni w Polsce: bonito.pl. Dystrybucja publikacji w Bonito to doskonały sposób na jej wypromowanie i zaistnienie w sieci – zarówno internetowej, jak i czytelników. Ponadto bonito.pl gwarantuje wysłanie zakupionej książki w ciągu jednego dnia!

W ramach wprowadzenia książki drukowanej do Bonito, zobowiązujemy się do:

  • wykonania wszystkich czynności związanych z dystrybucją książki: druk, dodruk, dostawa egzemplarzy drukowanych do hurtowni Bonito;
  • dopełnienia wszelkich niezbędnych formalności dotyczących rozliczenia sprzedaży;
  • regulacji kwestii prawnych odnośnie dystrybucji;
  • zapewnienia indywidualnej konsultacji w sprawie ustalenia ceny detalicznej książki drukowanej w zależności od oczekiwanego zarobku za sprzedaż 1 egzemplarza oraz kosztów związanych z drukiem książki;
  • comiesięcznego udostępniania statystyk sprzedaży oraz wypłaty honorarium autorskiego.
  • zachowania gwarantowanego terminu dystrybucji książki papierowej, wynoszącego 3 miesiące, licząc od dnia jej wprowadzenia do sprzedaży w Bonito. Po upływie ww. terminu dystrybutor Bonito samodzielnie podejmuje decyzję o kontynuowaniu współpracy zgodnie z dotychczasowymi wynikami sprzedaży.

Jednorazowy koszt usługi to jedynie 199 zł za książkę czarno-białą w oprawie miękkiej i 299 zł za książkę czarno-białą w oprawie twardej. Książka kolorowa podlega indywidualnej wycenie. Opłata obejmuje wprowadzenie do księgarni Bonito książki w wersji papierowej oraz całościową koordynację procesu dystrybucji i sprzedaży.

W tym miesiącu przygotowaliśmy dla Państwa specjalną promocję: każdy, kto do końca listopada zamówi usługę dystrybucji książki drukowanej w Bonito, otrzyma dodatkowy rabat w wysokości 50 złotych na zamówienie druku* oraz bezpłatną konsultację eksperta wydawniczego Ridero.

*Nie dotyczy druku książek w ramach usługi dystrybucji w bonito.pl.

Dziękujemy za wspólny udział w Targach Książki!

Międzynarodowe Targi Książki już za nami. Wielkie wydarzenie, wielkie emocje! Zarówno dla nas jako wystawców, jak i dla tych z Państwa, obecnych ciałem, oraz tych obecnych „duchem”, czyli swoją książką na półkach naszego stoiska.

Gorąco dziękujemy wszystkim naszym Autorom za wzięcie udziału w tym jakże prestiżowym spotkaniu z literaturą i czytelnikami. Pamiętajmy, iż Targi Książki to nie tylko forma sprzedaży publikacji, ale również, jeśli nie głównie – jej promocji oraz możliwości przedstawienie siebie jako Autora. Spotkanie z Czytelnikami na stoisku wydawcy zwykle od razu przekłada się bezpośrednio na sprzedaż książki. Natomiast zaoczny udział w Targach Książki może zaowocować zainteresowaniem szerszego grona Czytelników dopiero po jakimś czasie. 

Było nam niezmiernie miło spotkać osobiście każdego spośród Czytelników książek Ridero, którzy uczestniczyli w spotkaniach na naszym stosiku. Łącznie odbyło się ich aż sześć, podczas których gościliśmy:

  • redaktor Martę Kielczyk – znaną dziennikarkę telewizyjną i radiową, uhonorowaną tytułem Mistrza Mowy Polskiej, autorkę książki „#WPADKI @grzechy językowe w mediach”
  • Marcina Florczyka – autora książki o różnych obliczach życia emigranta – Zdechlandia”
  • Dariusza Szczęsnego – autora książki Przeznaczenie”, będącego reportażem z wyprawy na Wschód
  • Olkę Abaczurowską – autorkę surrealistycznej powieści o zaginionej kobiecie – „Gdzie jest Ewa?”
  • Agnieszkę Kuchalską – autorkę książek z pogranicza fantastyki naukowej – „Emitum” i „Śnieżnonifi”
  • Bogusława Szednego – architekta szczęśliwego życia, autora książki „XII sugestii – przewodnik do szczęśliwego życia”

Życzymy naszym Autorom wysokiej sprzedaży książek oraz jak największej liczby czytelników. Ufamy, iż udział w 21. Międzynarodowych Targach Książki w Krakowie bardzo się do tego przyczyni! Wszystkich Czytelników zapraszamy za rok na kolejną edycję wydarzenia!

3 pytania do… Dariusza Szczęsnego

Czy lubicie książki podróżnicze? Dzisiaj mamy dla Was specjalny wywiad z Dariuszem Szczęsnym i w tym samym momencie zapraszamy Was na spotkanie autorskie, które odbędzie się w niedzielę, o godzinie 12:00, na stoisku Ridero (w ramach krakowskich Targów Książki).

Dariusz Szczęsny, rocznik 1977, urodzony w Sierpcu. Geograf, pilot wycieczek, organizator wypraw na wschód, amator fotograf i pisarz. Pracował w USA, Rosji, Anglii. Obecnie związany z Krakowem. „Przeznaczenie” to literacki debiut. Książka jest owocem podróży autora na Wschód, osobistych przeżyć i refleksji.

Ridero: Twoja książka jest relacją z podróży. Czy mógłbyś opisać tę wyprawę?

Dariusz Szczęsny: „Przeznaczenie” to kompilacja kilkunastu etapów podróży, tworzących jedną wyprawę. Każdy rozdział jest osobną historią, w której pojawiają się między innymi Cyganie, szaman, baszkirski lutnik, pustelnik, a dokładniej starzec. Wszystkie spotkania prowadzą do zaskakującego zakończenia. Łączą się ze sobą, są jak puzzle, których obraz odsłania się czytelnikowi w ostatnim rozdziale.

Ridero: Teraz wielu podróżników zamiast książek kręci vlogi, publikuje w mediach społecznościowych. Dlaczego wybrałeś taką formę wypowiedzi?

Dariusz Szczęsny: Pewne grono moich znajomych twierdzi, że vlog jest czymś bardzo ulotnym. Mimo postępującego rozwoju techniki kupują (również) tradycyjnie wydane książki, by móc do nich wrócić w każdej chwili, zatrzymać się nad tekstem, zastanowić. To podobnie jak z płytą gramofonową, która dziś przeżywa swój renesans. Technika idzie do przodu, kolejne nośniki informacji schodzą na margines, ale zawsze będzie grupa ludzi wybierających tradycyjną formę zapisu.

Ridero: Co najbardziej zaskoczyło Cię w podróży?

Dariusz Szczęsny: Bardzo miłą niespodzianką byli spotykani w czasie podróży ludzie, którzy zarażali swym optymizmem i oryginalnością. Zdecydowanie najbardziej zaskoczył mnie finał wyprawy, którego absolutnie się nie spodziewałem. Pozostawmy to jednak dla Czytelnika w formie niedopowiedzianej, by nie popsuć zabawy i zostawić pewną nutę tajemniczości.

„Przeznaczenie” – autor zabiera nas w trwającą ponad rok podróż, w której czytelnik nie jest tylko biernym obserwatorem. Załączone fotografie z odwiedzanych miejsc oraz opisy wydarzeń rodzą pytania i budzą refleksje, dotyczące własnego powołania. Wyruszając na Wschód bez żadnego, wielkiego planu podróży, pełen zaufania w ślepy los, całkowicie oddał się w jego ręce, wybierając kolejne miejsca za pomocą intuicji i subtelnych wskazówek, darowanych mu przez sploty okoliczności czy innych ludzi.  W swym codziennym wędrowaniu autor miał okazję spotkać całą gromadkę wielobarwnych postaci od szamana, cygana, ojca bazylianina, po starca czy tajemniczą piękność. Ich przemyślenia, opowieści o życiu codziennym udowadniają czytelnikom, że wędrówka za własnym przeznaczeniem, to nie tylko podróż do miejsc będących jedynie geograficznymi punktami na mapie świata, ale i przestrzeń jaką możemy odnaleźć w drugim człowieku. Każdy rozdział autor zaczyna tym samy pytaniem  – jak odkryć swoją drogę – za każdym razem odpowiadając na nie w zupełnie inny sposób. Nie planuj zbyt wiele, reaguj spontanicznie, słuchaj innych – te i inne odpowiedzi znajdują swoje praktyczne rozwinięcie w rozdziałach. „Przeznaczenie” to opowieść o poszukiwaniu własnej drogi, w której czytelnik otwiera umysł na nowe wnioski i odkrycia. Finał książki zaskakuje, ale jednocześnie ukazuje, że wszystko w życiu dzieje się „po coś”.

Książkę kupisz tutaj.

3 pytania do… Krzysztofa Krasa

Wśród wielu pozycji, poświęconej duchowemu rozwojowi, polecamy Wam „Trwanie w niebycie” Krzysztofa Krasa. Jego książkę będziecie mogli kupić na stoisku Ridero w trakcie krakowskich Targów Książki, a dziś zapraszamy Was do lektury wywiadu z autorem!

Krzysztof Kras jest zwykłym człowiekiem, którego marzenia porywają do nieustannego działania i inspirowania innych ku aktywnemu i radosnemu życiu. Trener, inspirator, ceniony mówca, doradca wielu firm, animator i twórca niezwykłych przedsięwzięć, realizuje się we współpracy z wyjątkowymi ludźmi. Drogę do mądrości wyznaczyły mu własne ścieżki poszukiwań, poprzez doświadczanie i nieformalne studiowanie wielu dziedzin życia. Motto życiowe: „Aby coś się mogło stać, to coś się musi dziać”.

Ridero: Opierasz swoją książkę na zmianach, które zaszły w Twoim życiu. Czy mógłbyś o nich opowiedzieć?

Krzysztof Kras: Tak, książka jest w pewnym sensie autobiografią, bo bardzo niewiele jest w niej wątków, które nie dotyczyłyby mnie lub tego, co się wydarzyło w moim życiu obecnym,   lub przeszłych. Zmiany w moim życiu zaszły w momencie, gdy nie radziłem sobie z uzupełnieniem energii życiowej po kolejnym szkoleniu lub innym wydarzeniu biznesowym. Zauważyłem, że wielu ludzi odbiera mi tę energię i to powoduje spadek mojej jakości życia. W poszukiwaniu rozwiązania trafiłem na koncepcję Integracji Oddechem. Postanowiłem zagłębić się w to, szczególnie po przeczytaniu książki Colina Sisson, „Podróż w głąb siebie”. Od tamtego czasu, czyli od kilkunastu lat, nieustannie tak podróżuję. Jest to trudna, ale fascynująca podróż. W swojej książce przedstawiam wiele odkryć z tej podróży. Jest ona bardzo osobista, wręcz intymna. Sposób napisania tej książki ( jednym ciągiem w kilka dni) sugeruje mi, że raczej jej głównym adresatem byłem ja sam. Tekst leżał sobie spokojnie w szufladzie przez około 2 lata i nie zamierzałem wydawać jej w formie klasycznej ksiażki. Pomysł był zupełnie inny. Jednak życie zdecydowało inaczej. Impulsem do jej wydania były dwa zdarzenia: koniecznie chciałem wydać książkę mojej Mamusi pt. „Bombowe Życie” i pracując nad tym, przypomniałem sobie o swojej książce. Po drugie, jak trafiłem na wydawnictwo Ridero zobaczyłem jak prosto, tanio i szybko można wydać książkę papierową, to pomyślałem, że wydrukuje sobie z 50 sztuk ( tak przy okazji) i będę mógł je rozdawać przyjaciołom, rodzinie, znajomym. Nie myślałem, że ta historia może być interesująca dla czytelników spoza tego grona. I nadal nie wiem, czy jest interesująca, czy daje ludziom jakieś wartości. Jednak po upublicznieniu, książka już żyje własnym  życiem i to jest ok. W moim życiu zaszły ogromne zmiany, również w trakcie kilkukrotnego, uważnego przeczytania „Trwania w Niebycie”. Nie wiem, czy to, co tam jest napisane, jest prawdą. Nikt w swoim ziemskim życiu nie wie, co dzieje się po śmierci. Jednak lubię pytanie: „co by było gdyby?” Co by było, gdyby to było Prawda, moja prawda? Odpowiedziałem sobie, że podoba mi się taka Prawda o życiu, śmierci, taka koncepcja Gry w Radosne Życie. No i… staram się żyć tak, jakby moja prawda była Prawdą. Bardzo mi to pomaga w życiu, stało się ono prostsze, ciekawsze i bardziej radosne. Bawię się tą Grą w Życie. Co wcale nie oznacza, że nie mam kłopotów, trudności, traumatycznych doświadczeń i wielu wyzwań. Chodzi o to, aby w obliczu tych trudnych chwil przypominać sobie: po co tu jestem na Ziemi, kim w istocie jestem i jakie znaczenie ma każda sytuacja, każda emocja i uczucie, które kreują te zdarzenia, nawet najbardziej bolesne? Szczególnie pomogło mi to w okresie 2,5 letniej choroby i odejścia do Niebytu najpierw mojego Tatusia, a niedawno mojej Mamusi. To było niezwykłe doświadczenie, bardzo bolesne i piękne równocześnie.

Ridero: Czy miałeś wizję tekstu, zanim zasiadłeś do pisania?

Krzysztof Kras: Nie, nie miałem wizji tekstu, żadnej koncepcji, planu czy konspektu. Chciałem tylko napisać jakieś opowiadanie, takie z dialogami, jakąś akcją, aby lepiej się czytało.Miałem tylko jedno założenie: tekst ma być formą podzielenia się swoimi osobistymi doświadczeniami i wiedzą. Ta wiedza ma być „przemycana” w tej opowieści, bez zbytniego wchodzenia w szczegóły. Tylko tyle. Pojechałem do hotelu „MAX” w Jarnołtówku, aby coś zacząć… nie myślałem, że w 6 dni napiszę całą książkę. Gdy napełniłem atramentem swoje pióro, powiedziałem sobie: „no to zaczynamy” i… pisałem każdego dnia, nie wiedząc, jak akcja się potoczy dalej. To było bardzo ciekawe dla dla mnie samego, czasami nie mogłem się doczekać, co wyjdzie spod mojego pióra. Na miejscu nie przeczytałem rękopisu (147 str. A4). Zrobiłem, to dopiero w domu, wiele dni później. Byłem zaskoczony tym, co napisałem, w wielu fragmentach sam ze sobą się nie zgadzałem i miałem ochotę poprawiać, modyfikować itp. Nie zrobiłem tego, merytorycznie nic nie poprawiłem, nic nie dopisałem, niczego nie skróciłem (a miałem wielką ochotę). Poczułem, że skoro tak napisałem tę książkę (czy aby na pewno ja?), to nie mam nic zmieniać i już. W ten sposób czytelnicy mają oryginalny zapis, tylko poprawiony gramatycznie i stylistycznie (a i tutaj Jadzia zachowała dużą wstrzemięźliwość, za co jestem jej bardzo wdzięczny). Książka oddaje jakim jestem człowiekiem, jaki mam styl pisania i mówienia. Jednak to nie jest książka o mnie. Moje historie są tylko pretekstem do zainspirowania czytelnika do zastanowienia się (i to bardzo głębokiego) nad jego własną koncepcją życia i śmierci. Można się nie zgadzać z tezami lub koncepcjami zawartymi w książce – nawet zachęcam do tego. Tylko warto pamiętać o pytaniach: jeśli nie to – to co; jeśli nie tak – to jak? Mam już pierwsze sygnały od czytelników, że tak się dzieje i to mnie bardzo cieszy. Najważniejsze są refleksje czytelników i ich dojście do swojej Prawdy. A potem życie w zgodzie ze swoją Prawdą oraz jednoczesne szanowanie innych poglądów, innej wizji świata, innej koncepcji na życie i śmierć… Czy śmierć w ogóle istnieje?!

Ridero: Jaką wskazówkę mógłbyś przekazać osobie, szukającej sensu życia?

Krzysztof Kras: Mogę tylko dodać, że nie ma na to jednej rady lub recepty. Tajemnica życia polega również na tym, że każdy ma własną, niepowtarzalną ścieżkę dochodzenia do sensu życia. Odkrycie swojego sensu życia daje dużą ulgę i jest bramą do Radosnego Życia. A codzienne odczuwanie Radości jest źródłem Miłości, która jest wszystkim. W książce podzieliłem się swoją drogą do odnajdywania Radości i moimi metodami poszukiwania sensu życia. Ta ścieżka nie musi się sprawdzić w wypadku innych. Moja droga trwa. Życie mnie zaskakuje i stawia kolejne wyzwania. To jest jak z dochodzeniem do horyzontu, jak się już dojdzie, okazuje się, że on leży gdzieś indziej. Kiedyś napisałem taką piosenkę: „Bo zawsze gdy osiągniesz szczyt i myślisz, że to szczęście Twe, gdy spojrzysz w bok okaże się, że inny już piękniejszy jest… że to Twój Cel”.  Lubię zdobywać szczyty, te rzeczywiste i te metaforyczne. To trudne, ale gdy się jest już na szczycie, to serce przepełnia czysta Radość. A potem – spojrzenie w bok i… mam już nowy szczyt, potem kolejny. Liczę na to, że te moje wędrówki będą trwały przynajmniej do 140 roku życia, bo tyle jeszcze jest do zobaczenia, tylu ludzi do poznania, tyle doświadczeń do „posmakowania”. Kocham życie na Ziemi, która jest perfekcyjna do zdobywania doświadczeń o tak wielu barwach, smakach, kolorach. Życzę każdemu człowiekowi Radosnego Życia! A Ciebie czytelniku zachęcam do podróży do głębi siebie i odkrycia swojej Mocy. Bo każdy ją ma – tego jestem pewien.

„Trwanie w niebycie” – bohater tego opowiadania po swojej śmierci trafia do Niebytu, gdzie ku jego zaskoczeniu „życie” trwa nadal. Spotyka tam swojego opiekuna duchowego i postacie nierzeczywiste, które pomagają mu w analizie poprzedniego życia oraz przygotowaniu się do ponownych narodzin. Odwiedza niezwykłe miejsca, doświadcza wyjątkowych uczuć i innych form swojego jestestwa. Poznaje fragmenty swojego przyszłego życia i wybiera pewne opcje z katalogu przygotowanego specjalnie dla niego.

Książkę kupisz tutaj.

3 pytania do… Marty Kielczyk

Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie rozpoczynają się już w ten czwartek. W sobotę 28.10, o godzinie 13.00, odbędzie się spotkanie z dziennikarką telewizyjną i pisarką – Martą Kielczyk. Dowiemy się, jak uniknąć wpadek językowych, a dziś zapraszamy do lektury wywiadu.

Marta Kielczyk – dziennikarka radiowo-telewizyjna, od osiemnastu lat prowadząca „Panoramę” w TVP2, od niedawna „Magazyn Ekspresu Reporterów”, także w Dwójce. Laureatka konkursu „Mistrz Mowy Polskiej”. Członek Zespołu Języka Mediów w Radzie Języka Polskiego przy Polskiej Akademii Nauk.

Ridero: Popełnianie błędów w przestrzeni publicznej wywołuje wiele emocji. Dlaczego postanowiłaś napisać książkę na ten temat?

Marta Kielczyk: Bo nic tak człowieka nie bawi, jak wpadki innych. Też mam taką słabość. Ale i zdolność do śmiania się z siebie, a zdarzyło mi się powiedzieć kiedyś przed mikrofonem radiowym: „Polska, Litwa i Czecha”. Do dziś wspominamy słynne wpadki słynnych radiowców jak „Organizacja Wyzwolenia Plasteliny”. Wyrosłam w gronie radiowców, a ci nieustająco rozmawiają o poprawności. Porozumiewają się bez słów, gdy słyszą jak siedzący przed nimi gość w drogim garniturze i na wysokim stanowisku pogrąża się „edycją pielgrzymki” czy też wymową: „prytety” zamiast „priorytety” . Nie ma finansisty, który nie „wyłoży się” na procencie – chodzi o odmianę tego słowa. Chciałam zatrzymać to, co zaraz może się ulotnić. Idzie tsunami języka bez zasad. Zanim zostaną już tylko zgliszcza, chciałam ocalić to, co warto. Nawet jeśli język potoczny dominuje w publicznym wypowiadaniu się w internecie, może być kompromitujący w oficjalnych sytuacjach. Moc przyzwyczajeń może być zgubna np. wtedy, gdy staramy się o pracę albo praca wymaga wypowiedzi na spotkaniu lub na scenie. Wtedy orientujemy się, że brakuje słów, bo te, których używamy każdego dnia, nadają się zawsze i wszędzie, tylko nie tu i teraz.

Ridero: W jaki sposób zbierałaś materiały do Twojej publikacji?

Marta Kielczyk: Przez lata opowiadałam znajomym słynne wpadki słynnych, aż w końcu postanowiłam zacząć je notować. Co usłyszałam kolejną czyjąś wpadkę, notowałam, a wystarczyło włączyć dowolny program – nie ma takiego bez błędów. Zawsze można na kogoś liczyć. Drugi etap, to żmudna praca podania dowodów językowych, powoływania się na mistrzów mowy i mistrzowskie publikacje.

Ridero: Jak na Twoją książkę reagują czytelnicy? Czy możesz powiedzieć, że niektóre rozdziały cieszą się szczególnym zainteresowaniem? Jeśli tak – które?

Marta Kielczyk: Przyznaję, że każdy ma swoje rejony, które są dla niego oczywiste, każdy coś odkrywa. Chyba najwięcej osób jest zaskoczonych uświadomieniem sobie, że cukier ma na opakowaniu napisane „wanilinowy” a nie „waniliowy” jak wszyscy myślą. Więcej osób po publikacji książki dzwoni teraz do mnie lub pisze, żeby się skonsultować, „czy tak się mówi, bo koleżanka aktorka upiera się na planie serialu, że mówi się bibliOteka, a u Ciebie było napisane, że jednak wymawiamy bibliotEka.” W takiej sytuacji potwierdzam, że nic się nie zmieniło. Podobnie jak mówimy: Pałac Kultury i NaUki, a nie NAuki. Za to: pisAliśmy, a nie pisalIśmy. Prawda, że od razu mądrzej to brzmi? Ale nie wszędzie trzeba tak „podkręcać”. Z „bynajmniej” rozprawił się dawno temu Wojciech Młynarski w słynnej piosence, a i tak to słowo mylone jest z „przynajmniej”. Ja tak mogę jeszcze długo. Dowody w książce.

#WPADKI @grzechy językowe w mediach” – ta książka przyda się nie tylko dziennikarzom i osobom publicznym, ale każdemu, komu zależy na poznaniu zasad poprawności językowej. To zbiór anegdot redakcyjnych o najczęściej popełnianych błędach w mowie, wpadek polityków i biznesmenów. Dlaczego nie mamy problemu z odmianą nazwiska Tadeusza Kościuszki, a z nazwiskami: Ziobro lub Poroszenko już tak? Dlaczego niektórzy uparcie wysyłają „maila” i „SMS-a”? Kiedy mundial to mundial? Jak wymawiamy „boeing”, jak akcentujemy „muzeum”? I dlaczego lepiej, żeby wiatr był tylko jeden. To także cała prawda o słynnym już „wziąć” i osławionym „wziąść”. Zasady językowe, żeby nie powiedzieć „mapa drogowa”. Inaczej mówiąc: „must have”!

Książkę kupisz tutaj.

3 pytania do… Czesławy Drałus

Dzisiaj przychodzimy do Was z trudnym wywiadem z Czesławą Drałus, autorką książki „Dzieci psychiatryka”. Jej książkę będziecie mogli zakupić na krakowskich Targach Książki.

Wychowała się w małym miasteczku blisko Wrocławia – w Brzegu Dolnym. We Wrocławiu ukończyła Medyczne Studium Zawodowe i zdobyła zawód pielęgniarki. Pracowała w zawodzie, ale stale poszukiwała nowych możliwości. Miała krótki incydent pracy w lokalnej gazecie, prowadziła własną działalność (prowadzenie pubu, praca handlowca i wiele innych zajęć). Wszystko po to, by odejść od zawodu. Los jednak pokierował ją do pracy w szpitalu psychiatrycznym z dziećmi. I właśnie w tym miejscu poczuła, że robi to, co powinna. To w tym miejscu poczuła się naprawdę potrzebna. To babcia zaszczepiła u niej miłość do książek. Jej motto brzmiało: „Nawet najnudniejsza książka zasługuje na przeczytanie jej do końca”.

Ridero: Do kogo kierujesz swoją powieść?
Czesława Drałus: Moja książka opowiada o przeżyciach, traumach, zawiłych losach dzieci, które krętą drogą trafiły do szpitala psychiatrycznego i oddziału, w którym pracowałam. Przebywające w nim dzieci kierował do oddziału sąd dla nieletnich. Jaką drogę przebyły pogubione dzieci, by znaleźć się w oddziale o wzmożonym zabezpieczeniu, a nie na przykład w poprawczaku? To o czym opowiadały, mroziło krew w żyłach nawet doświadczonym pracownikom. Motywem przewodnim jest pamiętnik Natalii, z którego dowiadujemy się, że można stworzyć dziecku piekło na ziemi.
Książka przeznaczona jest dla osób pełnoletnich, a wybrane fragmenty są do przeczytania przez dzieci, ale pod kontrolą dorosłych. Głównym adresatem są rodzice, opiekunowie oraz osoby, które w przyszłości pragną zostać roztropnymi rodzicami, wychowawcami. Wykorzystane w książce przykłady nie są charakterystyczne tylko dla szpitala psychiatrycznego, ale dla wszelkich jednostek wychowawczych, resocjalizacyjnych dla tak zwanej trudnej młodzieży. Dla osób, które mają zbyt mało czasu na wychowanie
swoich pociech. Ostrzeżeniem, by ich działania nie zaowocowały zerwaniem więzi rodzinnych, później utratą kontroli w sytuacjach, gdzie nie jesteśmy w stanie lub nie potrafimy pomóc własnemu dziecku. Również dla tych, którzy mimo troski i miłości tracą kontrolę, nie zdając sobie sprawy na jakie próby narażony jest młody człowiek w dzisiejszych czasach. Dla każdego, który pragnie być czujny, pragmatyczny, by oszczędzić dzieciom i sobie trudnych doświadczeń.

Ridero: Dlaczego podjąłeś się tak trudnej tematyki jak choroby psychiczne dzieci?
Czesława Drałus: Dopiero w latach dziewięćdziesiątych zaburzenia emocji i zachowania uznano za jednostkę chorobową i zaczęto leczyć ją jako zaburzenie psychiczne. Tak naprawdę choroby psychiczne u dzieci diagnozuje się stosunkowo rzadko i ich spektrum jest wąskie. W przewadze natomiast jest wcześniej wymieniona jednostka zaburzeń emocji i zachowania, która odpowiednio leczona i prowadzona nie pozostawia śladu w późniejszym życiu. W moim oddziale dzieci przebywały do pełnoletności. Naszym zadaniem było tak pomagać młodemu
człowiekowi, aby ten po wyjściu ze szpitala wrócił jako pełnowartościowy członek społeczeństwa. Dzieci te tylko po części znalazły się w takim miejscu ze swojej winy. Bywało, że kradły, bo musiały przeżyć. Okaleczały się, bo zamieniały ból psychiczny na ból fizyczny. Prostytuowały się, bo były zmuszane przez rodziców. Brały narkotyki, piły alkohol, bo szukały chwil ukojenia, który zaprowadził je do uzależnienia. Czy przez to należało je przekreślać, odrzucić? Nie, należało naprawiać błędy innych dorosłych i pomóc im zrozumieć, że istnieje inna droga i są ludzie, którym zależy na nich mimo ich niedoskonałości. Moją rolą i całego zespołu było odbudowywanie zaufania, wskazanie jak sobie radzić bez używek, uczyć je zwykłego życia. Kiedy cała praca włożona podczas pobytu dziecka w oddziale przyniosła efekty, to była cała esencja i radość, że zrobiono coś naprawdę pożytecznego.

Ridero: Jaki element pracy nad książką był dla Ciebie najtrudniejszy?

Czesława Drałus: Najtrudniejsze dla mnie było przeczytanie pamiętnika Natalii. Nie byłam wstanie przebrnąć przez pierwsze kartki. Czytałam i odstawiałam, znów wracałam. Dla osób wrażliwych nie był to łatwy materiał. Ale Natalia powierzyła mi go, bo chciała wykrzyczeć swoją krzywdę, bo jako dorosła już kobieta zrozumiała, że została okradziona z dzieciństwa, że nigdy nie poradzi sobie z przeżytą traumą. Czułam się bezradna, że nie mogę jej pomóc bardziej, że będzie musiała się zmierzyć z życiem nie mając prawidłowych wzorców. Czekałam nawet kilka miesięcy, by dopisać szczęśliwe zakończenie jej historii. Nie ma szczęśliwego zakończenia i to w dalszym ciągu jest dla mnie trudne.

Książka ,,Dzieci psychiatryka” to autentyczne relacje skrzywdzonych dzieci.  Były bite, gwałcone, poniżane, głodne i poniewierane. Szukały pocieszenia w używkach, niejednokrotnie łamiąc prawo i staczając się w swojej demoralizacji po równi pochyłej. Aby mogły wrócić do społeczeństwa i być ponownie pełnowartościowym obywatelami, trafiły do szpitala psychiatrycznego – oddziału o wzmożonym zabezpieczeniu. Pracujący w nim ludzie, obowiązujący regulamin, nadzieja, czasami bezradność oraz upływający czas stanowiły rzeczywistość pogubionych dzieci. Przez całą książkę przewija się wątek Natalii – dziewczyny, która swój upadek moralny przypisuje najbliższym.

Książkę kupisz tutaj.

„Scarlett” Magdaleny Dziedzic [RECENZJA]

Książkę tą poleciła mi dobra znajoma, z którą miałam kiedyś przyjemność współpracować przy tworzeniu jednego z krakowskich portali kulturalnych. A że w ostatnim czasie czułam spory książkowy niedosyt, z miejsca dałam się przekonać, by zabrać się za te prawie czterysta stron literatury, które najprościej będzie nazwać gatunkiem fantasy.

Co ciekawe, spodziewałam się dostać debiutancką powieść młodej, nikomu jeszcze nieznanej pisarki. Jakie więc było moje zaskoczenie, gdy po krótkich poszukiwaniach w Internecie okazało się, że pani Magdalena Dziedzic ma na swoim koncie już dwie powieści. Z czego jej pierwsza książka cieszy się niemałym powodzeniem na takich portalach jak Lubimy Czytać. Serce rośnie widząc jak młodzi pisarze debiutują na polskim, wcale niełatwym do wybicia się rynku literackim.

Teraz do sedna. Jak już wspomniałam na początku, gatunek uprawiany przez Panią Magdalenę najbardziej kojarzy mi się ze fantasy. Nie mam niestety zbyt dużego doświadczenia w tej materii, nie mniej karmiona w dzieciństwie przez rodziców cytatami z książek braci Strugacckich czy Tolkiena, coś tam jednak na ten temat wiem. Gdy czytam we wstępie, że w książce tej będę miała do czynienia z odległą krainą, zamieszkałą przez nadludzi posiadających super moce przejawiające się w sile, inteligencji czy iluzji, to wiem, że dzięki tym czterystu stronom przeniosę się w świat o jakim nie śniło się nawet filozofom. Świat od A do Z stworzony w czyjejś głowie. A kto z nas nie chciałby chociaż raz zajrzeć drugiemu człowiekowi w umysł? I tak, zaopatrzona w filiżankę gorącej i czarnej jak smoła kawy oraz paczkę orzeszków w karmelu do przegryzania, zabrałam się za czytanie Scarlett, drugiej już książki autorstwa Magdaleny Dziedzic.

Akcja powieści toczy się w miłej dla oka i ucha krainie o nazwie Millenia. Wyglądem i zabudową przypomina ona czasy starożytne, ale – jak zapewnia nas autorka – znajdzie się tu też miejsce dla współczesnej awangardy architektów. Po drogach Millenii wciąż jeszcze jeżdżą rydwany, a w świątyniach panuje wielobóstwo. Nad Millenią czuwa i rządzi nieprzerwanie od ponad dwustu tysięcy lat dynastia Tomów, która zapisała się na kartach historii wprowadzeniem monarchii konstytucyjnej.

Do Milleni trafiamy w momencie, w którym rządzi nią król Izyros. On to jako pierwszy wraz z żoną Mitis odszedł od zwyczajowego „pozbywania się” zbyt dużej ilości pretendentów do tronu, dzięki czemu para ta w dalszym ciągu posiada czwórkę potomstwa, co jest dość niespotykane jak na Millenię. Najstarszym z rodzeństwa jest Enaret. To przystojny, mądry i powszechnie uważany za sprawiedliwego trzystusześćdziesięciolatek. Jego mocą jest pirokineza. Drugą po nim jest Morifia, licząca zaledwie trzysta dwadzieścia cztery lata, odważna i niezależna kobieta. Wojowniczka, która potrafi kontrolować naturę. Trzecim, ale nie ostatnim w kolejce do tronu, jest Fortis – zwany też super żołnierzem, mimo młodego jak na Millenię wieku, bowiem ma raptem trzysta lat. No i najmłodszy Osesek, który liczy sobie zaledwie dwieście siedemdziesiąt sześć lat i który z tego powodu traktowany jest z pobłażaniem przez resztę rodzeństwa i rodzinę.

Nie zdradzę wam co dzieje się dalej, ale czytając Scarlett nie raz miałam wrażenie, że historia rodu Tomów ma w sobie coś z historii królów Francji. I to napięcie, które autorka buduje wręcz genialnie, i które narasta wraz kolejną przeczytaną stroną sprawia, że prawie czterysta stron mija jak z bicza trzasnął. Dobry materiał na kolejną część.

Reasumując: Scarlett to książka od której ciężko będzie się wam oderwać, dlatego kawę najlepiej zaparzyć sobie w termosie, a orzeszki kupić w większej paczce. Czyta się ja szybko, łatwo i przyjemnie. To książka sam raz na zbliżające się długie jesienne wieczory, która zachwyci nie jednego miłośnika fatnasy. Gorąco polecam!

Autor recenzji: Karolina Chłoń

Tytuł: „Scarlett”

Autor:  Magdalena Dziedzic

Data premiery: lipiec 2017

Wydawnictwo: Ridero

Książkę możesz kupić tutaj