3 pytania do… Joanny Jarczyk

Dziś kolejny wywiad, które przeprowadzamy z autorami w ramach 21. Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie. Szykujecie się do debiutu? Koniecznie przeczytajcie ten wywiad!

Dziś rozmawiamy z Joanną Jarczyk, autorką „Vide”. Urodzona się 21 marca 1994r, mieszka w Bieruniu. Wraz z rozpoczęciem nauki w szkole średniej, zaczęła naukę gry na organach. Ukończyła Technikum nr 4 w Tychach z dyplomem technik budownictwa. Aktualnie jest organistką w parafii św. Barbary w Bieruniu Nowym. Od dziecka wymyślała różne historyjki, ale dopiero będąc w technikum zaczęłam pisać opowiadania.  Dwukrotnie została laureatką w powiatowym konkursie „Na Skrzydłach Wyobraźni”. „Vide” jest jej debiutem. Obecnie pracuje nad kolejną powieścią.

Ridero: Czy Twoim zdaniem konkursy literackie mogą pozytywnie wpłynąć na karierę młodego pisarza?

Joanna Jarczyk: Oczywiście! Udział w konkursach literackich to dobry ruch, aby zaistnieć w literackim świecie. To też świetny sposób, by rozwijać własne umiejętności, a także poszerzać pisarskie horyzonty. Często zdarza się, że na konkurs literacki należy przesłać pracę na dany temat lub, na przykład, w swoim utworze należy uwzględnić konkretny motyw. Są to ciekawe wyzwania dla młodego pisarza.  Moim zdaniem, każdy kto pisze z zamiłowaniem, a swoje utwory chowa do przysłowiowej szuflady, powinien zacząć brać udział w konkursach literackich, bo może się okazać, że w tej szufladzie jest skarb, na który czeka świat czytelników.
Ridero: Czym Twoim zdaniem różni się praca nad powieścią, w porównaniu z pisaniem opowiadań?

Joanna Jarczyk: Przede wszystkim czasem pisania. Opowiadania są krótkie, co za tym idzie, cały wymyślony w nich świat jest zawężony do kilku, kilkunastu scen. Całość tyczy się głównie jednego wątku, a przedstawiona historia nie jest tak skomplikowana. Nie wymaga więc wymyślania szczegółów. Powieść to inna rzeczywistość. To cały proces twórczy, od zarysu głównych bohaterów i historii, do coraz to głębszego wejścia w ich życie, w ich świat, który trzeba dopracować w każdym calu. Wszystko musi ze sobą współgrać, dochodzą wątki poboczne, mniej lub bardziej istotne postacie. Opowiadanie można napisać nawet w jeden wieczór, do napisania powieści trzeba uzbroić się w cierpliwość.

Ridero: Dlaczego zdecydowałaś się na powieść grozy? Jakie wartości widzisz w tej konwencji?

Joanna Jarczyk: „Vide” włożyłabym bardziej między thrillery. Grozą można nazwać to, czym jest tytułowe „Vide”, to co dzieje się w owianym tajemnicą lesie i dlaczego nikt nie jest w stanie temu się przeciwstawić. Dlaczego akurat taka historia? Właśnie dlatego, że niesie wiele wartości. Książka ściśle związana jest z mrocznym lasem, który budzi w mieszkańcach Lunit strach. W rzeczywistym świecie las po zmroku również przeraża. Wyobraźnia wyolbrzymia każdy szelest, dokłada szpony gałęziom. To zainspirowało mnie do stworzenia takiej historii, w której pokazałabym, jaką siłę ma strach, co więcej, że jest on często powodem, dla którego ludzie nie mają odwagi walczyć o lepszy dla siebie los.

 

„Vide” to zło, którego nie chciałbyś doświadczyć. Książka przedstawia historię Rosine, która trafia do piekła ukrytego w głębi lasu. Żyjąc tam wspomnieniami z przed porwania, próbuje przetrwać każdy kolejny dzień. W pocie czoła musi zmierzyć się z własnymi lękami i wśród otaczającego ją koszmaru, zachować człowieczeństwo.

Książkę „Vide” możesz kupić tutaj.

3 pytania do… Marcina Florczyka

Kontynuujemy serię wywiadów, które przeprowadzamy z autorami w ramach 21. Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie. Co łączy emigrację z literaturą? Zobaczcie sami.

Naszym dzisiejszym rozmówcą jest Marcin Florczyk. Bardzo wcześnie, bo w wieku 4 lat, nauczył się płynnie czytać i odkrył w sobie zamiłowanie do literatury. Udział w olimpiadach z języka polskiego i innych konkursach literackich pozwalał mu na rozwijanie talentu. Studiował filologię germańską na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Aktualnie kontynuuje edukację na kierunku bezpieczeństwo wewnętrzne w Łodzi. Ponad 10 lat temu wyjechał wraz z rodziną do Islandii. Pobyt na emigracji i przemyślenia związane z tym rozdziałem w jego życiu  skłoniły go do napisania debiutanckiej powieści „Zdechlandia”.  

Ridero: Jaki jest według Ciebie najważniejszy element pisania książki?

Marcin Florczyk: Moim zdaniem najważniejszy jest dobry pomysł, od tego trzeba zacząć. Trzeba już przed przystąpieniem do pisania wiedzieć, co zamierzam umieścić w mojej książce, o czym ma ona być. I chodzi tutaj o fabułę, jak i o przekaz, który ma ta książka zawierać. Uważam też, że dobrze jest pisać o tym, co sami przeżyliśmy, doświadczyliśmy lub zobaczyliśmy na własne oczy, chociażby po to, by pozostać autentycznym. Jeśli ten warunek będzie spełniony, to pozostaje tylko rzemieślnicza praca, czyli mozolne przelanie naszych myśli na papier, do czego potrzebny jest warsztat, umiejętności i odrobina talentu.

Ridero: Jaka jest najlepsza rada wydawnicza lub pisarska, jaką otrzymałeś?

Marcin Florczyk: Od wydawnictwa Ridero otrzymałem głównie porady dotyczące promocji mojej książki. Dowiedziałem się między innymi, że w dzisiejszych czasach bardzo ważne jest, by książka przyciągała uwagę swoim wyglądem, by zachęcała do przyjrzenia się jej bliżej, bo chociaż mówi się, że książki nie oceniamy po okładce, to przy natłoku pisarzy i reklam, szczególnie nieznany, debiutujący autor stoczyć musi bój o przyciągnięcie uwagi.

Ridero: Jakie są najgorsze przywary naszych rodaków za granicą?

Marcin Florczyk: W zasadzie to temat rzeka, jako że wiele lat spędziłem na emigracji wśród różnych środowisk naszych rodaków. Choć zdaję sobie sprawę, że sam też nie jestem bez wad, to mogę stwierdzić, że są przywary, które najbardziej rzuciły mi się w oczy. Przede wszystkim, co mnie zaskoczyło najbardziej, to fakt, że tymczasowość pobytu w danym miejscu jest dla wielu z nich pretekstem do przyjmowania skrajnie irracjonalnych postaw, zachowań, na które nigdy nie pozwoliliby sobie żyjąc w kraju, w środowiskach, z których się wywodzą. Czasem wydaje mi się, że osoby takie przywdziewają jakieś maski lub może wychodzi z nich ich prawdziwa natura? Czytając kiedyś książki na temat wojen, chociażby rzezi wołyńskiej, spotkałem się z teorią, że to okrucieństwo wojny wyzwala w człowieku przeróżne bestialskie zachowania, na które w czasach pokoju mało kto by się zdobył. Ja po wielu latach życia na emigracji, doszedłem do wniosku, że podobne zjawisko ma miejsce wśród wielu naszych rodaków, dla których pewnego rodzaju anonimowość i tymczasowość ich pobytu w danym miejscu stwarza sprzyjające warunki do zatracenia lub zmiany wyznawanych dotąd wartości, jest w stanie rozbudzić w nich chciwość, zazdrość, a w konsekwencji często nienawiść. Poza tym nie potrafią cieszyć się lub nawet docenić sukcesów innych rodaków, niezmiennie próbując ciągnąć innych w dół, zamiast próbować zmienić swoje życie na lepsze. Inną naszą „narodową wadą” jest brak uśmiechu. Polacy za mało się uśmiechają.

A uśmiech działa cuda. Na koniec muszę nadmienić, że Polacy mają też wiele zalet, które są dostrzegane przez inne narodowości. Ale nie tego dotyczyło przecież to pytanie.

 

„Zdechlandia” to trzy historie o ludziach, którzy z różnych powodów podjęli decyzje o wyemigrowaniu i poszukiwaniu lepszego życia, o pogoni za jego wyidealizowanym wizerunkiem emigracji. Zmuszeni do konfrontacji z brutalną rzeczywistością, tęsknotą, postawieni przed bilansem zysków i strat,będą musieli dokonać wyborów, które na zawsze odmienią ich życie oraz ich bliskich. Książka nasycona realizmem i autentycznością opisywanych zdarzeń przedstawia ewolucję ich moralności i charakterów. Próbuje odpowiedzieć na pytanie: czy warto? I za jaką cenę? Poza tym książka ukazuje inny punkt widzenia i nie wpisuje się w kreowany w mediach wizerunek idyllicznego życia na obczyźnie.

Książkę „Zdechlandia” możesz kupić tutaj.

 

3 pytania do… Bogdana Nowaka

Startujemy z cyklem wywiadów „3 pytania do…”, które będziemy przeprowadzać z naszymi autorami w ramach 21. Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie. Co kilka dni będą pojawiać się kolejne ciekawe wywiady, także bądźcie czujni!

Dziś rozmawiamy z Bogdanem Nowakiem. Urodził się w 1972 r. w Zamościu. Ukończył archeologię na Uniwersytecie Warszawskim. Jego praca magisterska została opublikowana przez Instytut Archeologii i Etnologii PAN oraz Instytut Archeologii Uniwersytetu Rzeszowskiego w obszernej, zbiorowej monografii pt. „Wczesnośredniowieczny zespół osadniczy w Czermnie w świetle wyników badań dawnych”. Dotychczas napisał także książki pt. „Państwo Zamojskie”, „Wizjoner na strychu”, „Teatr Tragiczny. Dramaty” (wszystkie wydane w Ridero) oraz kilkaset obszernych, popularnonaukowych artykułów na temat dziejów Zamościa i Zamojszczyzny. Jest także założycielem zamojskiego Teatru Tragicznego Piątej Strony Świata oraz współzałożycielem zespołu Ofensywa Brunetów.

Ridero: Dlaczego postanowiłeś wydać swoją książkę przez system wydawniczy Ridero?
Bogdan Nowak: Tej decyzji nie podjąłem od razu. Przed wydaniem „Wizjonera na strychu” w Ridero, rozmawiałem z pewnym wydawcą. On przejrzał maszynopis, a potem powiedział, że książka miałaby szansę na publikację u niego, ale w okrojonej wersji. Dlaczego? Jego interesował wówczas tylko Zamość, a nie cała Zamojszczyzna. Trochę mnie zdziwiło takie postawienie sprawy. Miałem swoją wizję i wiedziałem w jakiej wersji książka powinna  trafić do rąk czytelników. Wtedy usłyszałem od jednego z przyjaciół o Ridero. Zapoznałem się z ofertą i… szybko zdecydowałem się na druk. To był strzał w dziesiątkę!

Ridero: Dlaczego podjąłeś trud opisania wojennej Zamojszczyzny?
Bogdan Nowak: Uznałem to za swój obowiązek. Moja rodzina była ciężko doświadczona przez ostatnią wojnę. Gdy byłem dzieckiem, często słyszałem mrożące krew w żyłach opowieści „zza obozowych drutów”. Wyrosłem także wśród historii o brutalnych wysiedleniach Zamojszczyzny, niemieckich pacyfikacjach, niezliczonych ofiarach. Tak prześladowani byli zwykli, bezbronni chłopi, także dzieci. Wśród nich byli moi dziadkowie, ciotki i trzyletnia mama. Potem czytałem wiele historycznych książek na temat tamtych, wojennych wydarzeń. Były one zwykle trochę sztywne, zbyt suche. W końcu wyobraziłem sobie, jaką chciałbym przeczytać książkę na ten temat i… postanowiłem ją napisać. To się chyba udało. „Wizjoner  na strychu” to właściwie reportaż historyczny. Mam nadzieję, że ludzie, którzy nigdy nie zetknęli się z trudną, wyjątkowo bolesną historią Zamojszczyzny wiele się z tej publikacji  dowiedzą.
Ridero: Jak wyglądała praca nad książką i jak ważny był element zbierania materiałów historycznych?
Bogdan Nowak: Pracuję jako dziennikarz od kilkunastu lat. Spotykałem się z wieloma kombatantami przy okazji różnych uroczystości, oni też przychodzili do gazety z prośbą o opublikowanie ich historii. Niektórzy przynosili także zapomniane pamiętniki swoich bliskich, pożółkłe zdjęcia, pokazywali stare orzełki z polskich mundurów, jakieś szpargały, które raptem… okazywały się bezcennymi skarbami. Jednak książka nie mogłaby powstać także bez wielu różnych opracowań oraz opublikowanych wcześniej relacji i wspomnień. Tę publikację zawdzięczam wielu ludziom. Pierwsze wydanie „Wizjonera na strychu” zostało dofinansowane przez Urząd Miejski w Zamościu i rozeszło się w ciągu kilku tygodni. Co ciekawe, książka była potem nadal poszukiwana, dzwoniono do mnie w tej sprawie, proszono o dodruk… Efekt? Wydanie drugie, rozszerzone, także zostało ciepło przyjęte przez czytelników. W zamojskich księgarniach zostało teraz tylko kilkanaście egzemplarzy „Wizjonera…”. A ja tej książki już nie mam… Cieszę się z tego bardzo! Bez Ridero trudno byłoby mi tak łatwo i w takiej formie jak sobie wymarzyłem, dotrzeć do czytelników.

 

TOP 10 Autorów Ridero w czerwcu 2017 roku

Publikujemy listę najpopularniejszych Autorów Ridero w marcu 2017 roku. Ich książki miały najwięcej pobrań i były najczęściej kupowane przez czytelników. Wszystkim Autorom gratulujemy!

  1. Anita Zielke „Zarabiaj przy okazji”
  2. Tomasz Biedrzycki „Gdy nadszedł koniec”
  3. Jean-Eric Bebą „Wakacyjne Zawirowanie”
  4. Paulina Naplocha „Niewidzialna”
  5. Kamil Brach „Kucharz”
  6. Justyna Kokoszenko „Mały zeszyt osiędbania”
  7. Tomasz Węcki „Wtajemniczenie”
  8. Sara Romska „Dzieci psychiatryka”
  9. Agata Duma „Nieodwracalne”
  10. Agata Duma „Nie można stracić” 

Wszyscy autorzy dystrybuowali książki do e-księgarni razem z Ridero. Jeśli chcesz umieścić swoją książkę w księgarni, koniecznie przeczytaj poniższe wpisy!

Twoja książka w ponad 200 księgarniach internetowych!

Sprzedaż ze strony książki – nowa usługa w Ridero

Druk na żądanie – rewolucyjna forma sprzedaży

Wywiad z Edytą Niewińską – autorką, mentorką, podróżniczką.

fot. Karolina Sikorska

Edyta Niewińska – autorka powieści „Kosowo”, „Levante”, artykułów podróżniczych, recenzji książek i wywiadów z polskimi pisarkami. W wywiadzie opowiada o swoich początkach twórczych, doświadczeniach z wydawnictwami oraz warsztatach pisania książki i mentoringu pisarskim, które prowadzi za pośrednictwem strony: www.warsztaty.edytaniewinska.com.

Pierwsze koty za płotem, czyli jak wyglądały Pani próby pisarskie przed powstaniem debiutu Kosowo?

Pisałam od zawsze, odkąd sięgam pamięcią – jakkolwiek banalnie to zabrzmi. Zawsze towarzyszyły mi historie, książki, słowa i próbki pisarskie. Zaczynałam od krótkich form, bajek i opowiadań, żeby w końcu zdecydować się na książkę. Droga pisarza, jak w każdym innym zawodzie, zazwyczaj zaczyna się od małych kroków. Często pytają mnie osoby piszące – a co, jeśli nie umiem napisać czegoś długiego? Nigdy nie napiszę książki? Nie, to wcale nie musi tak być. Oczywiście nie każdy w swoim życiu musi napisać książkę – do jej napisania potrzeba wielu czynników i decyzji, ale przede wszystkim – warsztatu. Wystarczy spojrzeć na moją drogę – od bajek i opowiadań przeszłam do pisania powieści. I choć mam plan, żeby do opowiadań wrócić, bo jestem ich wielką fanką, to nie wyobrażam sobie życia bez pisania powieści. Pracuję też nad innymi formami, w tej chwili jestem w trakcie pracy nad dwiema książkami non-fiction, bo ciągle rozwijam mój warsztat i lubię poznawać i eksplorować nowe, nieznane dla mnie obszary. Podobnie jest ze scenariuszami filmowymi – mam doświadczenie w krótkim metrażu, teraz czas na dłuższą formę. Jednocześnie nie traktuję żadnej z tych nowych form jako próbę – dla mnie to jest nauka. Uczę się nowego narzędzia, tego, jakie daje możliwości, jak kreśli nową perspektywę. Pisanie scenariuszy czy książek non-fiction rozwija mój warsztat powieściopisarski.

Kosowo zostało przyjęte bardzo dobrze wśród czytelników, a wielu recenzentów zachwala je w swoich komentarzach. Jak wyglądała praca nad powieścią?

Najpierw była gotowość i decyzja – radzę sobie z krótką formą, warto zmierzyć się z książką. Dopiero wtedy przyszła do mnie opowieść i poczułam, że to jest to, czym chcę podzielić się ze światem. Na początku długo pracowałam koncepcyjnie – konstruując sylwetki bohaterów i strukturę powieści. Przygotowałam i opracowałam wątki, sceny, zwroty akcji, a przede wszystkim – początek i koniec. Żeby zacząć pisać musiałam mieć dokładnie wymyśloną pierwszą i ostatnią scenę. Sam ten proces zajął mi około roku. Dopiero wtedy zajęłam się tym, czym pisarz się zajmuje – w mniemaniu przeciętnego czytelnika – czyli pisaniem.

Co w pisaniu Kosowa sprawiło najwięcej kłopotów, a co najwięcej radości?

Największym kłopotem było znalezienie czasu na pisanie. Ale jeśli ktoś chce pisać i książka jest dla niego priorytetem – czas znajdzie. Pisałam Kosowo w okresie, kiedy prowadziłam własną firmę PRową. Przyznaję więc, że pisałam nieraz dosłownie po nocach. Ale pisanie było dla mnie na tyle ważne, że potrafiłam poświęcić dla niego coś innego – czasem kilka godzin snu, najczęściej jednak było to życie towarzyskie. Moi przyjaciele wiedzieli, że nadal ich lubię, ale teraz piszę książkę i nie mam czasu na wspólne biesiadowanie. I że za kilka miesięcy wszystko wróci do normy. To, że przyjęli moją decyzję ze zrozumieniem, było fantastycznym wsparciem. Znali mnie jako autorkę opowiadań, więc kibicowali mojemu pisaniu.

Najwięcej radości – patrząc na proces pisania z perspektywy czasu – przyniosło samo pisanie. Nie znając narzędzi pisarskich, nie mając mocnego warsztatu, musiałam kierować się intuicją i wierzyć, że to pisanie ma sens i przyniesie rezultaty. Gdybym zaczynała teraz, po prostu znalazłabym sobie mentora – wtedy też szukałam, ale nie było takich możliwości. Pisałam więc tak, jak mi serce podpowiadało. Takie pisanie wymaga dużo motywacji i odstawienia wewnętrznego krytyka na boczny tor. Wiedziałam, że być może w wielu miejscach rozmijam się z normą, nie trzymam się reguł gatunku, ale powtarzałam sobie, że to nie powinno mnie powstrzymać przed ukończeniem książki. Niosła mnie wena, przyznaję, i było to wspaniałe uczucie.

Jednocześnie były tygodnie i miesiące, kiedy weny nie było i nie było też pisania. Te okresy wspominam jako bardzo frustrujące. Bałam się pisać na takiej niskiej energii, bo nie miałam pewności, że to pisanie będzie miało jakości tego tekstu, który już powstał. W ten sinusoidalny sposób udało mi się dokończyć książkę – ostatnie tygodnie to już było regularne pisanie. Przyglądając się temu procesowi z perspektywy, widzę, że wówczas ugruntował się we mnie nawyk pisania, dzięki czemu łatwiej było trzymać dyscyplinę i przestać być zależną od przypływów i odpływów słynnej weny. Uważam zresztą, że wena jest mocno zmitologizowana i przereklamowana.

Podobno praktyka czyni mistrza. Czy Levante jako drugie dzieło pisało się prościej?

Trudno mi powiedzieć, czy pisanie drugiej powieści było prostsze. Pisanie samo w  sobie jest ciężką i bardzo niedocenianą pracą. Do Levante jednak zabrałam się inaczej. Podsumowałam swoje doświadczenia z okresu pisania Kosowa, postanowiłam wyciągnąć wnioski oraz spróbować innej metody. Pierwszy etap, koncepcyjny, wyglądał tak samo. Za to w drugim postanowiłam wprowadzić zmiany – przy Levante zaczęłam świadomie wypracowywać nawyk codziennego pisania. Ustaliłam sobie dzienny limit czterech godzin na pisanie, a po czterech dniach pisania brałam sobie dzień wolnego, żeby dać odetchnąć głowie. Takie wytchnienie sprawia, że mogłam też popracować nad pomysłami, które pojawiły się podczas pisania. Ale równie dobrze mogłam po prostu pójść na plażę i spędzić tam pół dnia, medytując, spacerując, pozornie nic nie robiąc. Bo nawet jeśli ja, na poziomie świadomości, nie pracuję, mój mózg przerabia nowe informacje, systematyzuje i weryfikuje te, które już są w jego zasobach.

Może to brzmieć jak mit, ale widzę to u siebie doskonale na przykładzie uczenia się języka. Mieszkam w Andaluzji, piszę wyłącznie po polsku, ale na co dzień posługuję się trzema językami – polskim, angielskim i hiszpańskim. W hiszpańskim jestem najsłabsza, a jednak po każdym wyjeździe za granicę, kiedy nie używam hiszpańskiego przez dwa-trzy tygodnie, po powrocie nagle mówię dużo lepiej niż przed wyjazdem! W ten sam sposób działa odpoczynek od pisania. Ważne jednak, żeby on był najwyżej dwudniowy, żeby nie wybić się z rytmu pisania.

Oczywiście zdarza się, że coś wypadnie, trzeba poświęcić dodatkowy dzień na załatwianie spraw urzędowych, zakupy czy po prostu organizację życia. Moje życie w okresie pisania jest jednak bardzo uporządkowane. Staram się przewidzieć i zaplanować wszystko, co się da, na tydzień lub dwa na przód. Jeśli mam w planach jakieś spotkania, umawiam je wszystkie na ten sam dzień. Zakupy robię raz w tygodniu, sprawy urzędowe załatwiam hurtem. Kiedy piszę, nie mam czasu na rozpraszanie się. Nawet, kiedy mam gości, uprzedzam, że w czasie ich pobytu pracuję i mam swoje święte, pisarskie 4 godziny dziennie. Wszyscy to akceptują – w końcu inni ludzie chodzą do pracy na osiem godzin dziennie. Ja pracuję w domu, więc muszę być świetnie zorganizowana, bo pokus, żeby się rozproszyć i porzucić pisanie, jest wiele.

O czym warto pamiętać pisząc książkę? Co pomaga, co przeszkadza w pisaniu?

Dla mnie najważniejsze jest solidne przygotowanie konceptu książki, zanim siądzie się do pisania. Ten proces pracy koncepcyjnej trwa u mnie nawet do dwóch lat. Mając jednak tak solidną bazę pod książkę, jestem w stanie napisać powieść w kilka miesięcy. To duże ułatwienie i łatwiej mi ten proces wkomponować w rytm dnia codziennego. Mówiąc o pisaniu książki w kilka miesięcy, mam na myśli pisanie przez 4-5 godzin dziennie, przez pięć dni w tygodniu. Nie jest to więc dramatyczne poświęcenie i nie muszę przy tym rezygnować z normalnego życia. Czasami, tak jak teraz, kiedy prowadzę warsztaty i pracuję mentoringowo z klientkami, mój czas na pisanie to tylko dwie godziny dziennie. Ale pisania sobie nie odpuszczam – bo najważniejsza w pisaniu jest konsekwencja.

Warto też pamiętać, że na etapie pisania nie ma już miejsca na zadawanie sobie pytań czy szukanie informacji – to zdecydowanie nie pomaga w pisaniu. Ostatnim etapem pisania książki jest redakcja, wtedy będzie czas na dodatkowy research i sprawdzenie wszystkich zawartych w książce faktów, które odnoszą się do rzeczywistości. Jeśli mają one kluczowe znaczenie dla treści książki – trzeba odrobić tę lekcję zanim usiądzie się do pisania. Bo my jako ludzie mamy tendencje do odwlekania i każda okazja jest do tego dobra. Trzeba wyeliminować wszystkie tego typu pokusy i po prostu dalej pisać.

Jak wyglądały pierwsze kontakty z wydawnictwami? Od razu byli chętni na wydanie, czy musiała Pani próbować kilkakrotnie u różnych wydawców?

Oczywiście, że wydawcy nie chcieli nawet ze mną rozmawiać! Byłam osobą „znikąd”, bez nazwiska i publikacji na koncie. Oczywiście trochę to nie ma sensu, bo debiutant nie może mieć publikacji i ktoś musi mu dać szansę. Znajomi mi pomagali, podsyłając kontakty do osób pracujących w wydawnictwach. Dzięki temu miałam możliwość porozmawiania z wydawcami i dowiedzenia się, jak wygląda rynek wydawniczy. Od jednego wydawcy usłyszałam, że książka mu się podoba i może ją wydać za dwa lata. Od drugiego, że jest za dobra i zbyt ambitna, więc mogę co najwyżej dostać za nią nagrodę literacką, ale wydawnictwo na tym nie zarobi. Od trzeciego usłyszałam, że książkę wydadzą, ale nie zrobią promocji, bo przy nieznanym nazwisku to się nie opłaca. Sama prowadząc biznes zobaczyłam, jak bardzo nielogiczne są to tłumaczenia. W końcu zdecydowałam się wydać książkę w małym wydawnictwie, które miało podpisaną umowę z jednym z największych dystrybutorów, bo uważam, że dystrybucja, czyli dostępność książki na rynku oraz promocja to podstawa. Kilka lat temu kupowanie książek przez internet nie było tak powszechne, teraz  rynek księgarń online wygląda znacznie lepiej. Przy Levante miałam już dużo lepszą sytuację – miałam dobrze przyjęty przez krytyków i media debiut oraz swoich czytelników. W dodatku mając doświadczenie w branży PR i marketingu wniosłam w pakiecie z książką plan promocyjny i swoje zasoby, bo tylko przy połączonych siłach wydawnictwa i autora marketing przynosi efekt. Dlatego zdecydowałam się na crowdfunding i współfinansowanie książki z wydawnictwem, bo lubię sprawdzać nowe możliwości rynku. Dla trzeciej powieści szukam jeszcze innego rozwiązania – czegoś, co pozwoli mi na większą swobodę decydowania o książce i promocji, a jednocześnie zdejmie ze mnie ciężar decydowania o druku i dystrybucji. Chciałabym mieć partnerski układ z wydawcą, żeby każdy w procesie wydawania książki zajął się tym, co umie najlepiej, jednocześnie wspierając drugą stronę w działaniach.

Lepiej szukać wydawców czy samemu inwestować? Jakie ma Pani zdanie na temat self-publishingu?

To zależy od tego, jaki autor ma cel. Uważam, że rynek self-pubslishingu zmienił bardzo możliwości – zarówno pisarzy, jak i czytelników. Osobiście szukam raczej pośredniego rozwiązania, które da większe możliwości wszystkim zaangażowanym w proces wydawniczy stronom. Liczę, że niebawem wydawcy self-publishingowi rozszerzą ofertę o dystrybucję książki w wersji papierowej i będą mieli dobrą ofertę marketingową.

Przy wydawaniu Kosowa mogłam też zacząć od self-publishingu, jak zrobiło to kilku znanych dzisiaj pisarzy. Zadałam sobie jednak wtedy kluczowe dla mnie pytanie – czy chcę zostać wydawcą, czy pisarką? Self-publishing to ogromna praca, praca przedsiębiorcy. Kilka lat temu było to o tyle trudniejsze, że trzeba było samemu znaleźć drukarnię i podpisać z nią umowę, a później samemu zająć się dystrybucją. To wszystko sprawiało, że trzeba było na cały ten proces poświęcić kilka tygodni pracy na pełen etat. Dzisiaj wygląda to znacznie łatwiej. Teraz każdy ma na swojej stronie książkę do sprzedania i wszyscy się do tego przyzwyczailiśmy. Są oferty self-publishingowe obejmujące druk i dystrybucję, głównie e-booka, ale też druk na żądanie egzemplarzy papierowych. Można sobie za darmo i samemu zrobić stronę internetową i sprzedawać własną książkę. Jedna kwestia pozostaje taka sama – pisarz sam musi zbudować wokół siebie wspierającą społeczność czytelników i fanów jego pisarstwa.

Myślę, że dla początkujących pisarzy self-publishing jest dobrym rozwiązaniem. Ci bardziej doświadczeni, z debiutem na koncie, potrzebują czegoś więcej. Na razie tego „czegoś więcej” nie daje im ani tradycyjne wydawnictwo, ani self-publishing. Ale widzę, jak rynki wydawnictw niszowych i self-publishingu się rozwijają, więc mam nadzieję, że niebawem pojawią się nowe rozwiązania.

Prowadzi Pani warsztaty pisarskie online, skromnie nazywając siebie akuszerką i matką chrzestną mocnych opowieści, pisanych sercem. Skąd w ogóle wziął się pomysł na pomaganie początkującym pisarzom?

Pomysł wziął się z wielu wniosków i przemyśleń. Często spotykam ludzi piszących lub zamierzających napisać swoją książkę. Kiedy dowiadują się, że jestem pisarką, pytają „Jak się to robi?”. Trudno odpowiedzieć na takie pytanie krótko i wyczerpująco. Poza tym samo opowiadanie o tym nie zrobi z nikogo pisarza. Trzeba pisać, żeby wydać książkę. A żeby pisać, trzeba wiedzieć o czym, dla kogo i mieć dobry warsztat. Dobrze pamiętam, czego ja nie wiedziałam, pisząc moją pierwszą powieść, dobrą dekadę temu. Wiem też, jak wiele się nauczyłam od tamtej pory. Mimo, że wykonuję zawód artystyczny, mam analityczny umysł. Szybko się uczę i umiem zebrać wiedzę w całą, logiczną strukturę. Mam też duże doświadczenie szkoleniowe – wykładałam na uniwersytetach oraz byłam trenerką międzynarodowych organizacji pozarządowych. To, w połączeniu z wiedzą, doświadczeniem i potrzebą osób piszących, przekonało mnie, że powinnam zacząć prowadzić warsztaty pisania książki. Od dawna też pracuję jako mentorka osób piszących, dzięki czemu znam ich bolączki. Nie każdy chce i może pozwolić sobie na luksus pracy z mentorem, dlatego pojawiła się opcja warsztatów. Niktórzy lubią pracować w grupie, bo to daje im poczucie wspólnoty, wsparcie i informację zwrotną od osób, które mogą postawić się w sytuacji czytelnika. Pracując w grupie nie jesteśmy samotni, mamy świadomość, że inni mają podobne problemy i czasem można je wspólnie rozwiązać, wzajemnie się motywowując do dalszego pisania. Ta opcja jest szczególnie pomocna osobom, które potrzebują wsparcia i motywacji od innych. Nie zawsze nasze otoczenie nas wspiera, czasem dlatego, że po prostu nikomu nie mówimy o tym, że piszemy książkę.

Jak wyglądają kursy? 

Pracujemy w systemie ośmiu tygodni, każdego tygodnia przerabiamy dwa tematy. Jest dużo ćwiczeń pisarskich, materiały video, materiały tekstowe i transmisje live. Motywujemy się wzajemnie, wspieramy, inspirujemy. Pisanie książki to proces, nie każdy napisze ją w dwa miesiące, ale zdobyta wiedza będzie procentować. Oczywiście trzeba będzie wracać do ćwiczeń, bo trudno jest skonstruować bohatera w trzy dni. Dlatego na warsztaty przychodzą osoby, które mają nie tylko pomysł na książkę, ale też jakąś jej część już napisaną. Weryfikujemy ich założenia, uzupełniamy braki, pracujemy nad konstrukcją. Ostatnie moduły poświęcone są rynkowi wydawniczemu i promocji, bo bez tej wiedzy książka wyląduje w szufladzie.

Czym się różną warsztaty od mentoringu?

W programie mentoringu pracuję z klientami indywidualnie, dając konkretne wskazówki dotyczące pisanej przez nich książki. Na początku ustalamy założenia, cele i powody wydania książki. Często moimi klientami są osoby, które piszą bloga lub prowadzą biznes online i chcą zaproponować swoim czytelnikom książkę, która nie będzie kolejnym poradnikiem. Szukamy wtedy dla tej książki unikalnej formuły, żeby w niebanalny sposób, zgodny z wartościami, jakie reprezentuje autor, przekazać potrzebne czytelnikom treści. Uważam, że kiedy opowieść jest autentyczna, pisana sercem, a nie portfelem, znajdzie czytelników i wyróżni się na rynku. Wszyscy kochamy historie, a szczególnie te oparte na prawdziwym doświadczeniu. Takie historie motywują czytelnika, dają mu wiarę w siebie i  w drugiego człowieka, czasem pomagają mu odnaleźć własny potencjał albo siłę do podjęcia decyzji, żeby podążyć za marzeniami.

Moja praca w ramach mentoringu nie tylko obejmuje spersonalizowane doradztwo, ale też redakcję pisanej książki. Daję w niej swoje komentarze dotyczące tego, jak autor powinien zrealizować w praktyce wspólnie ustalone na początku założenia i cele. Pilnuję, żeby rezultat końcowy spełnił oczekiwania autora i czytelników. Muszę przyznać, że mentoring to moja ulubiona forma pracy z osobami piszącymi.

Czy w trakcie pracy z osobami piszącymi napotkała Pani jakieś trudności? Co sprawia Pani radość podczas pomagania początkującym pisarzom?

Trudności są zawsze takie same – wewnętrzny krytyk, spadki motywacji, niepewność, czy to, co piszę, zaciekawi czytelnika. Wydaje mi się, że te problemy ma od czasu do czasu każda pisząca osoba i trzeba wypracować sobie własny system odporności. Oczywiście warto skorzystać z podpowiedzi bardziej doświadczonych pisarzy, stąd i ja dzielę się swoją wiedzą i praktycznymi rozwiązaniami. Pracując w grupie można te trudności przezwyciężyć dzięki wsparciu osoby prowadzącej oraz innych uczestników. Pracując z autorami w programie mentoringu czasem muszę być pocieszycielką, a czasem poganiać trochę bacikiem. Nie ukrywam, że praca mentorki ociera się o pracę coacha i mówcy motywacyjnego. Ale ja akurat bardzo lubię motywować. Największą satysfakcję daje mi moment, kiedy widzę rezultat końcowy czyli świetną książkę. Przepełnia mnie wtedy radość i duma, stąd to poczucie bycia akuszerką i matką chrzestną.

Jak planuje Pani się rozwinąć zarówno w sztuce pisania jak i prowadzeniu warsztatów?

Piszę aktualnie trzecią powieść, ale też pracuję jako współautorka przy dwóch książkach non-fiction. Niebawem mam nadzieję też wrócić do pisania scenariuszy, ale mam świadomość, że moja doba ma 24 godziny, więc nie da się zrobić wszystkiego na raz. Nie wyznaczam sobie kierunku kariery pisarskiej – lubię eksperymentować, podejmować nowe wyzwania i sprawdzać się w nowych formach. To wszystko rozwija moją kreatywność, warsztat i sprawia, że jestem w tym, co robię coraz lepsza. Kontynuuję także moją współpracę z portalem Zupełnie Inna Opowieść, dla którego piszę recenzje książek i przeprowadzam wywiady z polskimi pisarkami. Czytanie i rozmowy z pisarzami są dla mnie ogromną inspiracją.

Jeśli chodzi o warsztaty, w tej dziedzinie też ciągle się rozwijam i testuję różne rozwiązania. Teraz myślę o mini kursach tematycznych, na przykład jak przygotować materiał/research do książki, i powiązanych z nimi grupach mastermindowych (Mastermind to grupa, która spotyka się w stałym składzie regularnie, by omówić swoje postępy, największe wyzwania i aktualne trudności oraz podjąć decyzje, co do kolejnych kroków). Z moją ofertą chcę jak najlepiej odpowiadać na potrzeby piszących, a te poznaję na bieżąco, podczas warsztatów, rozmów i wspólnej pracy. Ponieważ w moim życiu codziennym łączę pracę nad warsztatami i pracę z klientami indywidualnymi z codziennym pisaniem, muszę w tym wszystkim znaleźć swoją równowagę. Dlatego kurs pisania książki prowadzę tylko dwa razy do roku. Bo od pisania czasem też muszę trochę odpocząć, choć teraz, kiedy piszę trzecią powieść, aż trudno mi w to uwierzyć.

Edyta Niewińska – powieściopisarka, autorka recenzji i wywiadów, mentorka literacka. Jej debiutancka powieść „Kosowo” (Mademesis, 2012) została entuzjastycznie przyjęta przez czytelników i krytykę, zyskując miano portretu własnego współczesnych trzydziestolatków. Opowiadanie „One night stand” opublikowane w tomie „Bookopen. Bo po trzydziestce wiele się zmienia” (Nowy Świat, 2013) ugruntowało jej pozycję jako autorki psychologicznych opowieści pełnych prostych, tnących głęboko jak skalpel zdań. Kolejna książka „Levante” (BookFlow, 2015) przyniosła pisarce popularność jako specjalistce od trudnych tematów. Związki międzyludzkie, seksualność, trudne wybory życiowe, lęki trzydziestolatków, poszukiwanie siebie, własnej tożsamości i utraconego czasu – wyzwania pokolenia po transformacji Niewińska opisuje z odwagą i bezkompromisowo.

Dla portalu Zupełnie Inna Opowieść prowadzi cykl wywiadów z polskimi pisarkami. Dla polskich magazynów z pasją opisuje swoje podróże. Uczy pisania książek, prowadzi literacki mentoring, jest ekspertką kreatywnego pisania, które ma na celu wydobycie autentycznego głosu piszącego. Z wykształcenia socjolog sztuki, z zamiłowania trenerka międzynarodowych organizacji pozarządowych. Na stałe mieszka w Andaluzji, choć przez większość czasu prowadzi nomadyczny tryb życia. Nie lubi słów „muszę”, „to się nie uda” i „niemożliwe”, lubi za to wyzwania i eksperymenty. Wielbicielka kultury flamenco, andaluzyjskiego sherry, pieszych wycieczek i jogi.
www.edytaniewinska.com

TOP 10 Autorów Ridero w kwietniu 2017 roku

Publikujemy listę najpopularniejszych Autorów Ridero w marcu 2017 roku. Ich książki miały najwięcej pobrań i były najczęściej kupowane przez czytelników. Wszystkim Autorom gratulujemy!

  1. Anita Zielke „Zarabiaj przy okazji”
  2. Justyna Kokoszenko „Mały zeszyt osiędbania”
  3. Jean-Eric Bebą „Wakacyjne Zawirowanie”
  4. Paulina Naplocha „Niewidzialna”
  5. Sara Romska „Dzieci psychiatryka”
  6. Marta Kielczyk #WPADKI @ grzechy językowe w mediach”
  7. Tomasz Węcki „Wtajemniczenie”
  8. Kamil Brach „Kucharz”
  9. Paweł Śmieszek „Imperium Głupców”
  10. Mariusz Kawecki „Jak zdać maturę, nie lubiąc matematyki”

Wszyscy autorzy dystrybuowali książki do e-księgarni razem z Ridero. Jeśli chcesz umieścić swoją książkę w księgarni, koniecznie przeczytaj poniższe wpisy!

Twoja książka w ponad 200 księgarniach internetowych!

Sprzedaż ze strony książki – nowa usługa w Ridero

Druk na żądanie – rewolucyjna forma sprzedaży

TOP 10 Autorów Ridero w marcu 2017 roku

Publikujemy listę najpopularniejszych Autorów Ridero w marcu 2017 roku. Ich książki miały najwięcej pobrań i były najczęściej kupowane przez czytelników. Wszystkim Autorom gratulujemy!

  1. Justyna Kokoszenko „Mały zeszyt osiędbania”
  2. Anita Zielke „Zarabiaj przy okazji”
  3. Jean-Eric Bebą „Wakacyjne Zawirowanie”
  4. Marta Kielczyk #WPADKI @ grzechy językowe w mediach”
  5. Tomasz Węcki „Wtajemniczenie”
  6. Paulina Naplocha „Niewidzialna”
  7. Paweł Śmieszek „Imperium Głupców”
  8. Sara Romska „Dzieci psychiatryka”
  9. Mariusz Kawecki „Jak zdać maturę, nie lubiąc matematyki”
  10. Kamil Brach „Kucharz”

Wszyscy autorzy dystrybuowali książki do e-księgarni razem z Ridero. Jeśli chcesz umieścić swoją książkę w księgarni, koniecznie przeczytaj poniższe wpisy!

Twoja książka w ponad 200 księgarniach internetowych!

Sprzedaż ze strony książki – nowa usługa w Ridero

Druk na żądanie – rewolucyjna forma sprzedaży

Gwiazdy self-publishingu: Tarryn Fisher

W zeszłym tygodniu pisaliśmy o romansach (zobacz tutaj), a dziś chciałam Wam przedstawić Tarryn Fisher – bestsellerową autorkę romansów, która samodzielnie wydaje swoje książki w Stanach Zjednoczonych. I chociaż w Polsce jej książki wydawane są przez wydawnictwa, autorka zbudowała w Ameryce dobrze prosperujący biznes dookoła książek, które sama wydaje. Poznajcie jej historię.

Tarryn Fisher jest jedną z współczesnych autorek( powieści obyczajowych), które samodzielnie wydają swoje książki. Tak jak Colleen Hoover i Anna Todd, Fisher początkowo planowała wydać swoją pierwszą powieść „The Opportunist” (a zarazem pierwszy tom trylogii „Love me with lies”) w wydawnictwie. Jednak żadne wydawnictwo nie było zainteresowane wydaniem jej powieści, jeśli nie dokona w niej poważnych zmian. Nie chodziło bynajmniej o kwestie redakcyjne lub błędy językowe. Wydawnictwa uznały, że proponowany przez Fisher tekst nie pasuje do popularnego nurtu literatury kobiecej. Fisher lubi wyzwalać w swoich czytelnikach emocje, głównymi bohaterami często zostają „ci źli” – postaci mroczne, zwichrowane, skrzywdzone, raniące innych. Autorkę bardziej interesował romans połączony z thillerem psychologicznym i kryminałem, niż typowe słodkie opowieści o miłości. Postanowiła więc książkę wydać samodzielnie i szybko osiągnęła sukces. Teraz ma na koncie 14 powieści (w tym kilka napisanych z Colleen Hoover), szybko zdobyła listy bestsellerów „New York Timesa” i zaufanie czytelników z całego świata. Na popularnym portalu Goodreads jej książki mają po kilkadziesiąt tysięcy opinii, w większości entuzjastycznych. Jej powieści doskonale wpasowały się w gusta czytelniczek, poszukujących czegoś więcej niż banalnych romansów. Kobiety doceniają jej książki za duże napięcie, niespodziewane zwroty akcji i mrok. Co ciekawe, w powieściach Fisher nie poświęca dużo miejsca scenom erotycznym, skupiając się na relacjach i emocjach pomiędzy bohaterami. Jak sama mówi, zawsze wolała iść pod prąd, nie chciała dostosowywać się do oczekiwań rynku, a jedyną osobą z którą się mierzy w trakcie pisania jest ona sama.

Na czym polega sukces autorki?

Pisanie w zgodzie ze sobą. Tarryn Fisher pisze i romanse, i thillery, i książki, które trudno podporządkować jednemu gatunkowi. Nie zwraca uwagę na to, co akurat jest modne w literaturze. Jej teksty łączy jedno – skomplikowani i mroczni bohaterowie. Z drugiej strony dzięki temu zyskała sporą rzeszę fanów na całym świecie. Pisanie zgodnie ze swoim gustem literackim i przekonaniami jest jednym ze sposobów, aby osiągnąć sukces.

Angażowanie czytelników do tworzenia tekstu. Gdy Fisher chciała opublikować pierwszą powieść (a wiedziała już, że wyda ją samodzielnie), raz na jakiś czas umieszczała na blogu rozdział książki. Pytała czytelników o zdanie i zgodnie z ich sugestiami poprawiała tekst. Pomysł jest godny naśladowania – dzięki uwagom czytelników już przed wydaniem tekstu będziesz wiedzieć co zmienić, co poprawić i jakie elementy fabuły są szczególnie interesujące (może warto je rozwinąć?).

Odpowiednia cena. Fisher sprzedaje zarówno e-booki i książki papierowe. Jej książki są zwykle tańsze niż te, wydawane przez tradycyjne wydawnictwa. Nowość ma zwykle najwyższą cenę, a starsze publikacje można kupić za kilka dolarów. Co jakiś czas organizuje promocje, wtedy e-booka można kupić za kilkadziesiąt centów. To dobra strategia cenowa.

Interesujące opisy książek. Autorka potrafi zaciekawić czytelników… Sama przygotowuje opisy książek, a z nich trudno wyczytać o czym dokładnie jest powieść. Za to Fisher pisze o emocjach bohaterów, stawia pytania, intryguje czytelnika. Opis nie zawsze musi być dosłowny, ale powinien zachęcić do kupna. Warto więc umieścić niejasny, ale wywołujący emocje fragment, postawić kilka pytań i skupić się na problemie, dookoła którego zbudowana jest powieść.

Kinga

Tekst powstał na podstawie:

30daybooks

Strona Tarryn Fisher

The books wranglers

The Huffington postes

The goodreads

 

Jak napisać romans?

Romans jest jednym z najbardziej popularnych gatunków. Króluje na listach bestsellerów od kilkunastu lat, a jego historia sięga początków literatury. Oczywiście, gatunek przekształcał się i zmieniał wraz z kolejnymi epokami – od pieśni śpiewanych przez nadwornych poetów po romanse erotyczne, jakie dziś okupują półki księgarni. Pewne zasady są jednak bez zmian – romans jest opowieścią o miłości, wymaga silnych bohaterów i kilku turbulencji. Dzisiaj chciałam przedstawić najlepsze porady dotyczące pisania romansów, jakie znalazłam w trakcie mojego reaserchu. Autorki tych rad są albo pisarkami, albo pracownicami dużych wydawnictw. Łączy je fakt, że doskonale znają się na romansach.

  1. Czytaj romanse. Rada powtarzana przez wszystkie autorki romansów. Gdy przychodzi do tworzenia popularnych gatunków może się wydawać, że znamy podstawowe zasady i założenia. Jednak jeśli chcemy, aby nasz tekst został przeczytany przez fanów romansów, musimy założyć, że mają oni za sobą duże doświadczenie lekturowe. Pewnie przeczytali kilkadziesiąt romansów, dlatego są wyczuleni na potencjalne błędy, banały i schematy. Zanim zasiądziemy do pracy, warto zrobić porządny reaserch i poznać dobrze gatunek. Czytanie innych pisarzy pozwoli również skorzystać z ich doświadczenia i podpatrzeć wykorzystanych przez innych rozwiązań fabularnych. Możemy zrozumieć, co nam się podoba, co nie, a jakie elementy możemy przenieść do swojej powieści (mogą to być porywające dialogi, trudna przeszłość bohaterów, itd.). Konwencja romansu powinna nam odpowiadać, jeśli w ten sposób chcemy opowiedzieć swoją historię, dlatego musimy mieć pewność, że ten gatunek jest dla nas.
  2. Czytanie romansu ma przynosić przyjemność. Tak radzi Jeniffer Lawler, redaktorka prozy kobiecej. Czytelnik sięga po romans w określonym celu… Chce poczuć emocje. Zainspirować się miłością pomiędzy bohaterami, przeżywać razem z nimi smutek, dramaty i radość. Nie ma nic gorszego niż drętwy romans, bez chemii pomiędzy głównymi bohaterami. Z nudnymi dialogami i mało emocjonującą historią. Romans jest jedynym z gatunków literatury rozrywkowej, czytelnicy sięgają po książkę, żeby się zrelaksować i odpocząć. Warto mieć tę kwestię na uwadze.
  3. Najważniejsza jest miłość. Kolejna rady od Jeniffer Lawler. Oczywiście, wątki poboczne, paranormalne, kryminale, historyczne i inne są równie ważne, ale nie trać z oczu miłości. „Zmierzch” bez uczucia Belli i Edwarda, „Pięćdziesiąt twarzy Greya” bez przyciągania pomiędzy Anastasią i Christianem lub „Zanim się pojawiłeś” bez wyjątkowej relacji Louisy i Williama byłyby pozbawione swojej wartości.
  4. Pozwól bohaterom rozwijać się, wyposaż ich w przeszłość i osobowość. Tak sugeruje Jeniffer Lawler. Wtóruje jej również Kait Jagger, autorka serii romansów „Lord and Master”. Ważne, aby Twoi bohaterzy nie byli nudni i papierowi. Niech każdy z nich ma za sobą emocjonującą przeszłość, problemy z którymi musi się zmagać i oryginalne przyzwyczajenia. Niech zmieniają się w trakcie powieści, stawiaj przed nimi wyzwania, które będą musieli pokonać. Adrienne deWolf (autorka 13 romansów) zauważa, że idealni bohaterowie są nudni. Niech mają wady, niech nie zawsze postępują tak jak trzeba. Dzięki temu będą przypominać prawdziwych ludzi, a ich zmagania będą jeszcze bardziej emocjonującej.
  5. Unikaj pisania złych, erotycznych scen. Pisanie scen erotycznych jest zawsze problemem, zwłaszcza dla początkujących autorów romansów. Osobiście podziwiam wszystkich, którzy podejmują się tego trudnego zadania. Wspominane autorki jasno zaznaczają, że dobra scena musi być elektryzująca i nie ma nic gorszego, niż (niezamierzony przez autora) śmiech czytelnika nad łóżkowymi wygibasami bohaterów. Lepiej ominąć szczegółowy opis sceny, jeśli nie masz pewności, że efekt będzie mocny.
  6. Dialogi są ważne. A na pewno zwracają na nie uwagę czytelnicy, jak zauważają pracownicy wydawnictwa Harlequin. Przy pisaniu romansów może będziesz chciał skupić się na zwrotach akcji i opisach, jednak nie zapominajmy, że właśnie dialogi pozwalają nam poznać bohaterów, utożsamić się z ich emocjami i zrozumieć dynamikę relacji pomiędzy nimi.
  7. Bohaterka ma wzbudzać szacunek. Tak uważa Rhenna Morgan (autorka romansów). Czasem zapominamy, że adresujemy książkę do kobiet, które w realnym życiu mają też inne problemy niż miłość i idealna fryzura. I nie chodzi o to, że każda bohaterka romansu musi być wyszczekana i pewna siebie. Morgan pisze, że cicha, nieśmiała dziewczyna o sercu lwicy może spotkać się z sympatią wielu czytelniczek.
  8. Idealny przepis na romans składa się z kilku prostych składników. Rhonda Helmes pisze o dobrym wprowadzeniu (gdzie poznajemy bohaterów, ich przeszłość, motywacje, wtedy też bohaterowie się poznają), budowaniu relacji (bohaterowie są siebie ciekawi, zaczynają lepiej się poznawać, pojawia się między nimi uczucie), ewolucję intymności (rozumieją, że nie potrafią bez siebie żyć – to też dobry moment na kumulacje konfliktu) oraz happy end (bohaterowie decydują się na wspólne życie, udało im się pokonać konflikt). W tej formule można zawrzeć wiele różnych historii!
  9. Unikaj banałów – ckliwych opisów i papierowych bohaterów. Pomimo wcześniejszego punktu, czytelnicy nie przepadają za powtarzalnością. Podstawowe zasady powinny być niezmienne, jednak unikaj klisz językowych i „typowych bohaterów”. Jeśli już decydujesz się na kolejnego samca alfa, warto, aby go coś wyróżniło spośród szeregu innych bohaterów literackich. Może trudna przeszłość, emocje z którymi nie potrafi sobie poradzić lub nietypowe cele?
  10. Dodaj coś od siebie. Chociaż pewne zasady zobowiązują, najbardziej lubimy książki napisane według zasady – coś starego + coś nowego. Czyli znany gatunek w nowej odsłonie. Nie bój się eksperymentować. To w końcu Twoja książka!

Kinga

Tekst przygotowany na podstawie:

Writer’s block

Now novel

Harlequin

Carina Press

Writer’s digest

Jak napisać romans?

Romans jest jednym z najbardziej popularnych gatunków. Króluje na listach bestsellerów od kilkunastu lat, a jego historia sięga początków literatury. Oczywiście, gatunek przekształcał się i zmieniał wraz z kolejnymi epokami – od pieśni śpiewanych przez nadwornych poetów po romanse erotyczne, jakie dziś okupują półki księgarni. Pewne zasady są jednak bez zmian – romans jest opowieścią o miłości, wymaga silnych bohaterów i kilku turbulencji. Dzisiaj chciałam przedstawić najlepsze porady dotyczące pisania romansów, jakie znalazłam w trakcie mojego reaserchu. Autorki tych rad są albo pisarkami, albo pracownicami dużych wydawnictw. Łączy je fakt, że doskonale znają się na romansach.

  1. Czytaj romanse. Rada powtarzana przez wszystkie autorki romansów. Gdy przychodzi do tworzenia popularnych gatunków może się wydawać, że znamy podstawowe zasady i założenia. Jednak jeśli chcemy, aby nasz tekst został przeczytany przez fanów romansów, musimy założyć, że mają oni za sobą duże doświadczenie lekturowe. Pewnie przeczytali kilkadziesiąt romansów, dlatego są wyczuleni na potencjalne błędy, banały i schematy. Zanim zasiądziemy do pracy, warto zrobić porządny reaserch i poznać dobrze gatunek. Czytanie innych pisarzy pozwoli również skorzystać z ich doświadczenia i podpatrzeć wykorzystanych przez innych rozwiązań fabularnych. Możemy zrozumieć, co nam się podoba, co nie, a jakie elementy możemy przenieść do swojej powieści (mogą to być porywające dialogi, trudna przeszłość bohaterów, itd.). Konwencja romansu powinna nam odpowiadać, jeśli w ten sposób chcemy opowiedzieć swoją historię, dlatego musimy mieć pewność, że ten gatunek jest dla nas.
  2. Czytanie romansu ma przynosić przyjemność. Tak radzi Jeniffer Lawler, redaktorka prozy kobiecej. Czytelnik sięga po romans w określonym celu… Chce poczuć emocje. Zainspirować się miłością pomiędzy bohaterami, przeżywać razem z nimi smutek, dramaty i radość. Nie ma nic gorszego niż drętwy romans, bez chemii pomiędzy głównymi bohaterami. Z nudnymi dialogami i mało emocjonującą historią. Romans jest jedynym z gatunków literatury rozrywkowej, czytelnicy sięgają po książkę, żeby się zrelaksować i odpocząć. Warto mieć tę kwestię na uwadze.
  3. Najważniejsza jest miłość. Kolejna rady od Jeniffer Lawler. Oczywiście, wątki poboczne, paranormalne, kryminale, historyczne i inne są równie ważne, ale nie trać z oczu miłości. „Zmierzch” bez uczucia Belli i Edwarda, „Pięćdziesiąt twarzy Greya” bez przyciągania pomiędzy Anastasią i Christianem lub „Zanim się pojawiłeś” bez wyjątkowej relacji Louisy i Williama byłyby pozbawione swojej wartości.
  4. Pozwól bohaterom rozwijać się, wyposaż ich w przeszłość i osobowość. Tak sugeruje Jeniffer Lawler. Wtóruje jej również Kait Jagger, autorka serii romansów „Lord and Master”. Ważne, aby Twoi bohaterzy nie byli nudni i papierowi. Niech każdy z nich ma za sobą emocjonującą przeszłość, problemy z którymi musi się zmagać i oryginalne przyzwyczajenia. Niech zmieniają się w trakcie powieści, stawiaj przed nimi wyzwania, które będą musieli pokonać. Adrienne deWolf (autorka 13 romansów) zauważa, że idealni bohaterowie są nudni. Niech mają wady, niech nie zawsze postępują tak jak trzeba. Dzięki temu będą przypominać prawdziwych ludzi, a ich zmagania będą jeszcze bardziej emocjonującej.
  5. Unikaj pisania złych, erotycznych scen. Pisanie scen erotycznych jest zawsze problemem, zwłaszcza dla początkujących autorów romansów. Osobiście podziwiam wszystkich, którzy podejmują się tego trudnego zadania. Wspominane autorki jasno zaznaczają, że dobra scena musi być elektryzująca i nie ma nic gorszego, niż (niezamierzony przez autora) śmiech czytelnika nad łóżkowymi wygibasami bohaterów. Lepiej ominąć szczegółowy opis sceny, jeśli nie masz pewności, że efekt będzie mocny.
  6. Dialogi są ważne. A na pewno zwracają na nie uwagę czytelnicy, jak zauważają pracownicy wydawnictwa Harlequin. Przy pisaniu romansów może będziesz chciał skupić się na zwrotach akcji i opisach, jednak nie zapominajmy, że właśnie dialogi pozwalają nam poznać bohaterów, utożsamić się z ich emocjami i zrozumieć dynamikę relacji pomiędzy nimi.
  7. Bohaterka ma wzbudzać szacunek. Tak uważa Rhenna Morgan (autorka romansów). Czasem zapominamy, że adresujemy książkę do kobiet, które w realnym życiu mają też inne problemy niż miłość i idealna fryzura. I nie chodzi o to, że każda bohaterka romansu musi być wyszczekana i pewna siebie. Morgan pisze, że cicha, nieśmiała dziewczyna o sercu lwicy może spotkać się z sympatią wielu czytelniczek.
  8. Idealny przepis na romans składa się z kilku prostych składników. Rhonda Helmes pisze o dobrym wprowadzeniu (gdzie poznajemy bohaterów, ich przeszłość, motywacje, wtedy też bohaterowie się poznają), budowaniu relacji (bohaterowie są siebie ciekawi, zaczynają lepiej się poznawać, pojawia się między nimi uczucie), ewolucję intymności (rozumieją, że nie potrafią bez siebie żyć – to też dobry moment na kumulacje konfliktu) oraz happy end (bohaterowie decydują się na wspólne życie, udało im się pokonać konflikt). W tej formule można zawrzeć wiele różnych historii!
  9. Unikaj banałów – ckliwych opisów i papierowych bohaterów. Pomimo wcześniejszego punktu, czytelnicy nie przepadają za powtarzalnością. Podstawowe zasady powinny być niezmienne, jednak unikaj klisz językowych i „typowych bohaterów”. Jeśli już decydujesz się na kolejnego samca alfa, warto, aby go coś wyróżniło spośród szeregu innych bohaterów literackich. Może trudna przeszłość, emocje z którymi nie potrafi sobie poradzić lub nietypowe cele?
  10. Dodaj coś od siebie. Chociaż pewne zasady zobowiązują, najbardziej lubimy książki napisane według zasady – coś starego + coś nowego. Czyli znany gatunek w nowej odsłonie. Nie bój się eksperymentować. To w końcu Twoja książka!

Kinga

Tekst przygotowany na podstawie:

Writer’s block

Now novel

Harlequin

Carina Press

Writer’s digest