Długo się zastanawiałam, co napisać o tej książce, by przekazać Wam dokładnie, to co czuję, przyznam, że już dawno nie trafiłam na reportaż, który tak bardzo zmącił mi zmysły i wywołał tak skrajne emocje.
Czasami trafiamy na takie książki, które zostają nam w głowie na bardzo długo, demolują nasz światopogląd i sprawiają, że zupełnie inaczej patrzymy na otaczający nas świat.
"Wspomnienia socjalnej..." to właśnie jedna z takich książek- jest to bezkompromisowa opowieść o świecie, do którego nie każdy odważy się wejść, to opowieść o relacjach międzyludzkich, to szczegółowy opis wzlotów i upadków jednostek, ale i całych rodzin, to choroba i niepełnosprawność, to bieda, to życiowa bezradność, nałogi i uzależnienia, to brak wyciągniętej na czas pomocnej dłoni... A z drugiej strony, "sposób na życie" wielu osób, którym nic nie stoi na przeszkodzie, by podjąć pracę, to materializm, roszczeniowość, traktowanie pracownika socjalnego jak największego wroga. Można by tak wymieniać w nieskończoność...
Autorką tej książki jest kobieta pracująca w MOPS-ie, jest zbiór autentycznych historii (z poszanowaniem prywatności osób postronnych), przemyśleń rozważań i najróżniejszych doświadczeń. Autorka pokazuje blaski i cienie pracy socjalnych, ich zwyczajnej, choć niezwyczajnej codzienności. Znajdziemy tu historie, które wydarzyły się naprawdę, przez co możemy zaobserwować przekrój naszego społeczeństwa- od tych którzy naprawdę potrzebują pomocy, a wstydzą bądź nawet boją się o nią poprosić, po tych którzy zrobili sobie z MOPS-ów źródło dodatkowych dochodów.
Uzmysławia tym samym jak ważna jest to instytucja, i że my jako osoby postronne nigdy, ale to nigdy nie powinnyśmy oceniać ludzi korzystających z jej pomocy, nie znając historii człowieka, który tam się udaje. Przy okazji wywołuje mnóstwo emocji. W wielu miejscach tak bardzo wzrusza, że nie sposób nie uronić łez, przygotujcie więc zapas chusteczek, szczególnie przy rozdziałach, w których pojawia się samotność i niepełnosprawność, ja długo nie mogłam się pozbierać.
Mimo że książka jest w niektórych momentach naprawdę trudna, czyta się dobrze i płynnie. Podzielona na przejrzyste rozdziały, napisana zwięzłym i zrozumiałym językiem, bez owijania w przysłowiową bawełnę ani zbędnie kolorowana. Nie jest ona łatwa, i jestem przekonana, że nie do każdego ona trafi, ale naprawdę warto po nią sięgnąć, nie tylko, by poznać niuanse pracy pracownika socjalnego, ale przede wszystkim, żeby wyjść ze swojej bezpiecznej bańki i spojrzeć na otaczających nas ludzi pod zupełnie innym kątem... bez oceniania, a z nutą zrozumienia i empatii...
Czy polecam?
Zdecydowanie tak, to reportaż, ale czyta się go naprawdę jak dobrą powieść obyczajową, poznając przy tym wszystkie aspekty pracy pracownika społecznego, moim zdaniem, jednego z najbardziej niezrozumianych zawodów w naszym kraju.