Jak sięgnąłem po „Kronikę Bogów”, to nie wiedziałem, co się dzieje. Myślałem, że to będzie jakaś broszurka o pogodzie albo o kotach, a tu trach! Mitologia! I to nie taka grecka, co ją wszyscy znają, tylko nasza swojska, z Lechii, z bóstwami, co mają imiona jak zaklęcia i charakter jak ciotka na weselu.
Książka napchana bogami, demonami, duchami, co to śpią w lesie i budzą się tylko jak ktoś przyjdzie z miodem. Każda strona to jak jazda traktorem przez pole pełne legend. Raz zrozumiałem coś o bogu Rodzie, ale potem mi się pomylił z Radkiem od sąsiadów. Styl jest konkretny, momentami przypomina instrukcję do magicznego czajnika, ale czyta się, oj czyta, jak ulotkę z apteki, tylko z większym napięciem.
Polecam każdemu, kto choć raz pomyślał „a może istnieje bóg od wylewania barszczu?” — bo tu na pewno go znajdziecie. Solidne 9 gwiazdek z trzech.