“Oh, voi…” disse melanconicamente l’Abate, non mi attendo da un frate mendicante che comprenda la bellezza delle nostre tradizioni, o che rispetti il riserbo, i segreti, i misteri di carità… sì, di carità, e il senso dell’onore, e il voto del silenzio su cui si regge la nostra grandezza…” „ — Och ty… rzekł zasmucony Opat — nie oczekuję po bracie żebrzącym, by pojął piękno naszych tradycji albo by uszanował oględność, sekrety, tajemnice miłości bliźniego… tak miłości bliźniego, i poczucie honoru, i ślub milczenia na którym się wznosi nasza wielkość… „(Umberto Eco — „Il nome della rosa”) Czytając książkę Pana Dr. Płk. Edwarda Kotowskiego, miałem przemożne odczucie, że muszę koniecznie umieścić w nagłówku, na potrzeby tejże mini-recenzji, powyższy cytat z „Imienia róży” — Umberta Eco. Pozwolę sobie zauważyć iż właśnie ów cytat w pełni obrazuje: życie, pracę wywiadowczą, rozliczne dokonania — zarówno na niwie dyplomatycznej jak też w innych wymiarach, niezwykle barwnego biogramu Autora tejże publikacji. Jest to rzec można, dzieło życia. Swoiste Opus, dokumentujące drogę — chłopca wywodzącego się z podlaskiej nadbiebrzańskiej wsi, następnie ucznia, studenta zdobywającego kolejne szlify na drodze swej edukacji. Dalej historyka sztuki, pedagoga, twórczego pasjonata, tworzącego od podstaw muzeum swych marzeń… Wydaje się, że nic na tym etapie nie może zakłócić tego pełnego satysfakcji z dokonań, młodzieńczego spokoju. Twórczość artystyczna jest ceniona i szanowana przez innych. Robi się to co się lubi i to co się kocha najbardziej na niwie sztuki. Datą przełomu, rzekłbym bardzo gorzkiego i dramatycznie bolesnego przełomu, który nie będę ukrywać — zrobił na mnie potężne wrażenie, jest odkrycie barokowych fresków. Cenne odkrycie, staje się w konsekwencji zaskakującą konfrontacją i zderzeniem z najgorszymi elementami statycznego Systemu tamtych czasów. W jednej chwili jesteś w ostatnim, najczarniejszym kręgu piekła… Jak się udało Autorowi opuścić dantejskie otchłanie i przekuć to w sukces, to może być jednym z wielu powodów, zachęcających potencjalnych czytelników do przeczytania tej cennej pozycji. Zresztą takich trudnych, życiowych sytuacji, z których jest zawsze wyjście, znajdziemy więcej na kartach książki. Jest to też, swoista inspiracja, przesłanie dla ludzi młodych a właściwie dla osób w każdym wieku, iż zawsze jest jakieś rozwiązanie. Jeśli mogę, mając ograniczoną przestrzeń dla wyrażenia skondensowanych refleksji po lekturze tego niecodziennego dzieła — to rzekłbym iż: życie raz na wozie raz pod wozem, wydaje się o wiele bardziej ciekawsze, pełne i interesujące niż szara, jednostajna, codzienna rutyna… Jestem pełen zawistnego podziwu, iż Autor jako oficer polskiego wywiadu, pracujący na specyficznym odcinku watykańskim, miał możność niejako dotknąć tego co nieuchwytne. Zrozumieć niewidzialne i być w możności tworzyć historyczną rzeczywistość która jest dana tylko nielicznym… Wydarzenia ostatnich tygodni napisało swoistą, nieoczekiwanie zaskakującą puentę, bardziej obiektywny a przez to prawdziwie realistyczny epilog do dzieła Pana Edwarda Kotowskiego. Można lubić czy też nie lubić panów komunistów. W tym też miejscu nie sposób nie ustosunkować się do przesłania dokumentów z szafy — archiwum, niedawno zmarłego Generała. Pominiemy ostentacyjny estetyzm, koncentrujący się li tylko na tym kto był „panem ładnym” a kto „panem ładnym trochę inaczej”. Wymowa dokumentów, jednoznacznie wskazuje iż bezkrwawa transformacja jest dziełem właściwych ludzi zarówno Kościoła jak i Państwa noszącego nazwę Polska Rzeczypospolita Ludowa. Na scenie owego teatrum naszych ojczystych dziejów, wśród wywiadowczych światłocieni Historii, niebanalną rolę odegrał Edward Kotowski. Miłej, twórczej lektury życzy: Adalbert Toscani.
“Oh, voi…” disse melanconicamente l’Abate, non mi attendo da un frate mendicante che comprenda la bellezza delle nostre tradizioni, o che rispetti il riserbo, i segreti, i misteri di carità… sì, di carità, e il senso dell’onore, e il voto del silenzio su cui si regge la nostra grandezza…” „ — Och ty… rzekł zasmucony Opat — nie oczekuję po bracie żebrzącym, by pojął piękno naszych tradycji albo by uszanował oględność, sekrety, tajemnice miłości bliźniego… tak miłości bliźniego, i poczucie honoru, i ślub milczenia na którym się wznosi nasza wielkość… „(Umberto Eco — „Il nome della rosa”) Czytając książkę Pana Dr. Płk. Edwarda Kotowskiego, miałem przemożne odczucie, że muszę koniecznie umieścić w nagłówku, na potrzeby tejże mini-recenzji, powyższy cytat z „Imienia róży” — Umberta Eco. Pozwolę sobie zauważyć iż właśnie ów cytat w pełni obrazuje: życie, pracę wywiadowczą, rozliczne dokonania — zarówno na niwie dyplomatycznej jak też w innych wymiarach, niezwykle barwnego biogramu Autora tejże publikacji. Jest to rzec można, dzieło życia. Swoiste Opus, dokumentujące drogę — chłopca wywodzącego się z podlaskiej nadbiebrzańskiej wsi, następnie ucznia, studenta zdobywającego kolejne szlify na drodze swej edukacji. Dalej historyka sztuki, pedagoga, twórczego pasjonata, tworzącego od podstaw muzeum swych marzeń… Wydaje się, że nic na tym etapie nie może zakłócić tego pełnego satysfakcji z dokonań, młodzieńczego spokoju. Twórczość artystyczna jest ceniona i szanowana przez innych. Robi się to co się lubi i to co się kocha najbardziej na niwie sztuki. Datą przełomu, rzekłbym bardzo gorzkiego i dramatycznie bolesnego przełomu, który nie będę ukrywać — zrobił na mnie potężne wrażenie, jest odkrycie barokowych fresków. Cenne odkrycie, staje się w konsekwencji zaskakującą konfrontacją i zderzeniem z najgorszymi elementami statycznego Systemu tamtych czasów. W jednej chwili jesteś w ostatnim, najczarniejszym kręgu piekła… Jak się udało Autorowi opuścić dantejskie otchłanie i przekuć to w sukces, to może być jednym z wielu powodów, zachęcających potencjalnych czytelników do przeczytania tej cennej pozycji. Zresztą takich trudnych, życiowych sytuacji, z których jest zawsze wyjście, znajdziemy więcej na kartach książki. Jest to też, swoista inspiracja, przesłanie dla ludzi młodych a właściwie dla osób w każdym wieku, iż zawsze jest jakieś rozwiązanie. Jeśli mogę, mając ograniczoną przestrzeń dla wyrażenia skondensowanych refleksji po lekturze tego niecodziennego dzieła — to rzekłbym iż: życie raz na wozie raz pod wozem, wydaje się o wiele bardziej ciekawsze, pełne i interesujące niż szara, jednostajna, codzienna rutyna… Jestem pełen zawistnego podziwu, iż Autor jako oficer polskiego wywiadu, pracujący na specyficznym odcinku watykańskim, miał możność niejako dotknąć tego co nieuchwytne. Zrozumieć niewidzialne i być w możności tworzyć historyczną rzeczywistość która jest dana tylko nielicznym… Wydarzenia ostatnich tygodni napisało swoistą, nieoczekiwanie zaskakującą puentę, bardziej obiektywny a przez to prawdziwie realistyczny epilog do dzieła Pana Edwarda Kotowskiego. Można lubić czy też nie lubić panów komunistów. W tym też miejscu nie sposób nie ustosunkować się do przesłania dokumentów z szafy — archiwum, niedawno zmarłego Generała. Pominiemy ostentacyjny estetyzm, koncentrujący się li tylko na tym kto był „panem ładnym” a kto „panem ładnym trochę inaczej”. Wymowa dokumentów, jednoznacznie wskazuje iż bezkrwawa transformacja jest dziełem właściwych ludzi zarówno Kościoła jak i Państwa noszącego nazwę Polska Rzeczypospolita Ludowa. Na scenie owego teatrum naszych ojczystych dziejów, wśród wywiadowczych światłocieni Historii, niebanalną rolę odegrał Edward Kotowski. Miłej, twórczej lektury życzy: Adalbert Toscani.