Książka ta liźnie nie raz tym dżemem utkanym ze zgrabnych szafirowych emocji, po to by dać tę gęstwinę ze szpilkowatych myśli. Gęstwina takowa ma czarną moc, ale tonie też w światłości z bystrych, owocowych podziękowań.
Nie czuję się kimś wybitnym, ale od blisko dziesięciu lat pociąga mnie tworzenie opowiadań z takimi iskrzącymi zwrotami akcji, bo opowiadania tego typu mają w sobie to coś. Tym czymś bywa rzecz jasna morderstwo i to takie niepokojąco kloaczne, w płonących krwistych nutach. Nuty tego typu są upiększeniem i to tym przemawiającym uszczypnięciami z uskrzydlonych barw. Dlatego je uwielbiam i lukruję erotyzmem bystrego szafirowego likieru. Lukruję po to by zyskiwały na znaczeniu po wielokroć.