„Kuferek różności” - to trochę pamiętnik, trochę taka szufladka ze „skarbami”, jaką większość z nas ma w swoim domu a niektórzy - w swoim sercu. Właśnie dziś tę dostarczoną przez kuriera książkę przeczytałem „jednym ciągiem”, nie mogąc się oderwać od tej lektury. To pierwsza tego typu książka jaka trafiła do moich rąk. Po opisach i adnotacjach spodziewałem się co w niej znajdę, ale jednak zostałem zaskoczony tak ogromnym natężeniem dobra, ciepła, uczuć, wspomnień... To dziś dość rzadkie zjawisko.
Jestem z tego samego co autorka pokolenia, więc pewnie dlatego było to dla mnie tak poruszające, bliskie, zrozumiałe, czytelne. To piękne świadectwo wartości naszego powojennego pokolenia, świadectwo czegoś co niestety odchodzi, nieodwołalnie zmienia się. Książka jest świadectwem wielkiej wrażliwości Autorki, wprost wibruje od uczuć, wspomnień, emanuje z niej jakieś dobro, promieniuje miłością, wiarą i nadzieją. Myślę że powinny się nią zachwycić osoby z tego naszego pokolenia "już nie młodzieży", ale przecież i wśród dzisiejszej młodzieży są ludzie bardzo wrażliwi.
Książka przy okazji jest dopełnieniem publicznego wizerunku Autorki, znanej ze swoich kilku książek opisujących przerażający los, tragedie i potworności zsyłki na wschód polskich rodzin z terenów zajętych po 17 września 1939 roku przez Związek Radziecki. Tu jednak mamy zupełnie inny, piękny klimat tworzony przez Autorkę, skłonną do zachwycenia się napotkanym pięknym widokiem mgły, osobę czującą, marzącą, tęskniącą, a nawet czasem śmiejącą się z siebie z pewną dozą autoironii.
To świadectwo pełni człowieczeństwa, tak ważne wobec najnowszych gwałtownych zmian świata nas otaczającego i niepokojących wieści.