Wstęp
Każdy z nas ma swój unikalny kolor codzienności. Dla mnie pisanie stało się codzienną ulgą, ujściem dla emocji oraz sposobem na uporządkowanie myśli i życia. Z biegiem lat przekształciło się w narzędzie, które pozwoliło mi spojrzeć na dawne problemy z nowej perspektywy, przypominając o sytuacjach i uczuciach, które dawno zniknęły z pamięci.
Mój pamiętnik to osobisty spowiednik, przyjaciel, któremu mogę się wygadać. Każdy z nas wie najlepiej, czy pragnie podzielić się z nim wątpliwościami dotyczącymi przyszłości, swoimi poglądami na ważne tematy, a może nawet zabawną historią.
Własny notatnik przyjmie wszystko: radości i smutki, żale i gniew, wiersze, cytaty, wspomnienia, pamiątki, wycinki z gazet oraz ulotki.
Jako uczennica prowadziłam kolorowy pamiętnik, wypełniony maleńkimi symbolami, które zasługiwały na upamiętnienie.
Z biegiem czasu w moich notatnikach pozostały jedynie słowa — wiersze, zwierzenia, opowieści i wspomnienia. To mnóstwo treści, które stanowią najcenniejszy skarb mojej błogiej młodości oraz obecnych lat.
Rymowanki
Rymowanki od dawna tworzę.
Różnorodne tematy w nich poruszam.
Własne przeżycia z serca wydobywam.
Długo się zastanawiałam:
Wydać,
Nie wydać,
Pokazać światu,
Co powiedzą ludzie, gdy je przeczytają?
Czy się nad nimi pochylą.
A może wyśmieją?
Tyle ich napisałam.
O niektórych już zapomniałam.
Aby pisać o smutku
Aby pisać o smutku i bólu, nie trzeba być poetą. Wystarczy przelać myśli na papier, nie potrzebując wykwintnych metafor. Można pisać to, co porusza serce i umysł, używając prostego, zrozumiałego języka, dostępnego dla każdego.
Warto włożyć w wiersz kawałek serca, napełnić go miłością, bo to sposób na życie, pasja, oderwanie od codzienności.
Blok przy ulicy Zawadzkiego
To jest mój dom — jednopiętrowy budynek, w którym mieszkam.
Znajdują się w nim trzy klatki schodowe, a w każdej z nich mieszka osiem rodzin.
Mamy wiele wspólnego, z wyjątkiem jednego sąsiada, który jako jedyny posiada telewizor.
Czasami zaprasza nas, byśmy usiedli na progu jego pokoju i obejrzeli bajkę.
Studnia
Była jedna studnia.
Wody w niej mało.
Rodzice wstawali przed świtem.
By nabrać wody do prania.
Prało się w dużym kotle.
A potem krochmaliło.
Pościel aż szeleściła.
Tyle krochmalu w niej było.
Później przyszła pralka.
Niewinna „Franka”.
Przez wyżymaczkę ubrania,
Przepuszczały Ciocia i Mamcia.
Zupa grzybowa
Wróciłam ze szkoły.
Tornister rzuciłam w kąt.
Zamierzam zrobić rodzicom niespodziankę —
ugotuję obiad,
a konkretnie zupę grzybową.
Sięgam po torebkę z suszonymi grzybami i czytam ulotkę.
Zapis na niej brzmi:
Wlej wodę do garnka,
Wsyp zawartość torebki,
Zamieszaj,
Zagotuj.
Gotowe!
Tak też zrobiłam, a teraz czekam na efekt.
Zupa wydaje się jednak rzadka, więc dodałam ryżu.
Niestety, wciąż nic się nie zmienia.
Sypałam ryż i sypałam, aż w końcu udało mi się ją zagęścić.
Ryż jednak wciąż mi ucieka,
więc przekładam go i przekładam.
Zupa grzybowa nie wyszła tak, jak planowałam — przypomina raczej risotto.
Rodzice, widząc moją minę, roześmiali się.
„Nie martw się” — rzekł tata.
„Ryż zjemy, a wodą popijemy.
Następnym razem na pewno wyjdzie lepiej”.
Na podwórku
Podrapane ręce,
Posiniaczone kolana,
Rozdarta spódniczka,
Zabawa w chowanego.
Wiszenie na trzepaku,
Gra w kapsle i w klasy.
Kromka chleba z cukrem i śmietaną,
Jak najdłużej na świeżym powietrzu.
Przyjaźń kwitła nieustannie.
Wspólne wypady nad rzekę,
Do lasu na borówki, maliny i jeżyny.
Czasami zdarzały się kłótnie.
Później przeprosiny.
Wszyscy byliśmy razem.
Wszyscy byliśmy biedni.
„Kradzione” smakuje najlepiej
Obok mojego bloku sąsiadka miała sad.
A w nim jabłonie, grusze i śliwy,
Maliny i czarne porzeczki.
Chłopcy zrobili dziurę w płocie.
Zakradaliśmy się do sadu.
Wspinaliśmy się na drzewa.
Podkradaliśmy owoce.
Nikt nie zwracał uwagi na jakość.
Czasami trafił się robak.
Ach, jak smakowały te skradzione owoce!
Mycie naczyń
Gdy wody bieżącej brak.
Mycie naczyń to prawdziwa zmora.
Rozstawiamy miednice,
w kuchni podgrzewamy wodę,
myjemy,
płuczemy w kilku wodach.
Nie znoszę tej czynności,
unikam jej, jak tylko mogę,
lecz szkoda mi Rodziców,
dlatego pomagam, jak potrafię.
Szkoła w PRL-u
Mleko na przerwie,
Koszmar na dentystycznym fotelu,
Cerowanie skarpet,
Gotowanie,
Szydełkowanie,
Szycie i fastrygowanie,
Poobijane palce od stukania młotkiem.
Deklamowanie wierszyków.
Jednolite mundurki i fartuszki szkolne,
Z białym kołnierzykiem,
Z tarczą szkolną na ramieniu.
Na warcie stał nauczyciel.
Sprawdzał przyszyte tarcze.
Trójki klasowe były obowiązkowe.
Z dumą należeliśmy do Harcerstwa.
Dumni z tego byliśmy.
W szkolnej kasie oszczędności grosiki składaliśmy.
Czytelnictwo było plusem;
Za tytuł mola książkowego przyznawano nagrody.
Podręczniki były na lata.
Uczyły kolejne pokolenia.
Tornistry wszyscy mieli.
Zeszyty i strój gimnastyczny.
Bo ćwiczyć każdy musiał;
Zwolnień nie było.
Każdy z przyjemnością ćwiczył.
Później pojawiły się flamastry kolorowe i długopisy pięciokolorowe.
Piórniki drewniane z przegródkami,
Z ołówkiem, kałamarzem i piórem,
Pachnące chińskie gumki,
Cyrkiel i linijki.
Czystość rąk, uszu i szyi była sprawdzana.
Klasy rywalizowały o tytuł czystszej.
Koszmar na dentystycznym fotelu,
Deklamowanie wierszyków.
Każdy z przyjemnością brał udział w zajęciach.
Na SKS się chodziło.
Biegi przełajowe ćwiczyliśmy.
Zimą jeździliśmy na łyżwach.
W szkolnym sklepiku każdy chciał pracować.
Nie każdemu było to dane.
Rodzice trzymali nas krótko.
Pilnowali, byśmy wieczorami się nie szwendali.
Szkolne apele w poniedziałki były obowiązkowe.
A pochody pierwszomajowe również.
Długie przemówienia nudziły.
A ci, którzy się śmiali lub ziewali.
Najczęściej dostawali reprymendę.
Moja Pierwsza Komunia Święta
Gdy spoglądam na piękne stroje.
Na urokliwe komunijne sukieneczki,
Koronki, fiszbiny i tiule,
Wracam pamięcią do mojej komunii.
Czule wspominam ten wyjątkowy moment.
Sukni tak strojnej nie miałam.
Była skromna i biała.
Białe rękawiczki,
Torebeczka,
I delikatny wianuszek na głowie.
Na placu kościelnym rozstawiono stoły.
Przygotowano skromny poczęstunek.
Na deser były lody.
Byłam nieszczęśliwa, bo zjeść ich nie mogłam.
Zbyt często zapadałam na anginę.
Od chrzestnej złoty pierścionek z rubinem dostałam.
Od chrzestnego zegarek.
Na koniec zrobiliśmy wspólne zdjęcie.
Żółtaczka
Zachorowałam na żółtaczkę.
Wyglądałam jak Chińczyk.
Moja skóra była żółta.
Białka oczu przybrały podobny odcień.
Wszyscy chorowali krótko.
Ja zmagałam się z tym znacznie dłużej.
Żółtaczka była zakaźna.
Musiałam spędzić miesiąc w szpitalu.
Przez cały rok stosowałam ścisłą dietę.
Klasowe wykopki
Wszyscy je uwielbiali.
Z lekcji nas zwalniali.
Były kanapki.
Słodka, czarna, zbożowa kawa,
Śmiech.
Żart,
Ognisko i dobra zabawa.
To były wspaniałe prace społeczne.
Ku naszej, uczniów, uciesze.
Zawsze było tak samo:
W podstawówce i w liceum,
Obraz tamtych lat pamiętam.
Obraz tamtych czasów,
Lat osiemdziesiątych.
A kartofle upieczone,
Posolone,
Do dziś ich smak czuję.
Choć dziś żyje się inaczej.
Pełno różnych rarytasów,
Wciąż nie mogę zapomnieć.
Tych dziecinnych naszych czasów.
Szesnaście lat
Szesnaście lat miałam.
Gdy chrzestną mamą zostałam.
Ogromny przywilej otrzymałam.
Na lata odpowiedzialność wzięłam.
Dumna byłam z tej roli.
Siostrzenicę do chrztu trzymałam.
Więź z nią zbudowałam.
Zaufaną przyjaciółką Basią się stałam.
Liceum
Jedynek i szóstek nie było.
Dziennik był papierowy.
Szacunek dla nauczyciela.
Mundurki, fartuszki i tarcze.
Pochody pierwszomajowe.
Obowiązkowe prace społeczne.
Zajęcia praktyczno-techniczne.
Przysposobienie obronne.
A język rosyjski był przedmiotem obowiązkowym.
Uwagi do dziennika spływały,
Gdy uczniowie coś przeskrobali.
Makulaturę zbieraliśmy.
Do szkoły ją targało.
Wszyscy byliśmy równi.
Nikt z nas nie czuł się gorszy.
To były piękne lata.
Szybko minęły.
Przyjaźnie wówczas nawiązane,
Trwają po dzień dzisiejszy.
Studniówka
Chwile piękne, cudowny nastrój, niezapomniane momenty, które na zawsze pozostaną w mojej pamięci.
Kreacja była na miarę czasu. Czarna, pożyczona spódnica. Biała bluzka. Broszka w kolorze kości słoniowej.
Dekoracje własnoręcznie wykonane, malowane, z papieroplastyki.
Melodie, które towarzyszyły nam tej nocy, były romantyczne, tak jak my sami.
Na studniówkę nie wolno było zapraszać partnerów spoza szkoły, co sprawiło, że atmosfera była jeszcze bardziej intymna.
Grono profesorskie przyodziało swoje drugie, świąteczne oblicze — ludzkie, serdeczne i przyjazne.
Zabawa trwała do rana, a rodzice zadbali o porządek i kulinarne aspekty wydarzenia.
Z perspektywy czasu dostrzegam, że każde pokolenie ma swoje unikalne chwile.
Słowo „studniówka”, po kilkudziesięciu latach, przywołuje wspomnienia uniesień, melodii, tańców i bliskich ludzi. Wszystko wydaje się piękne i kolorowe jak tęcza, gdy ma się naście lat…
Dom pełen ludzi
Nasz dom jest pełen ludzi.
Zwłaszcza w soboty i niedziele.
Rodzina Taty,
Ciotki, stryjenki oraz sąsiedzi
Przybywają z wioski.
Siedzą, jedzą, czekają na nieszpory i mszę majową.
A także na wywiadówki w okolicznych szkołach.
Nie zdają sobie sprawy, że męczą gospodarzy.
Torcik
Upiecz mi, Tereniu, torcik orzechowy.
Prosi stryjenka Aniela.
Przyniosła jajka i margarynę.
„Kiedy będzie gotowy?” — pyta.
Ciocia wściekła jest niebywale.
Mamcia tonuje wzburzenie.
Cóż się dziwić.
Przecież wiadomo.
Że tortu z tego nie upiecze.
Mąki potrzeba.
Orzechów garść,
Masła do masy i innych składników.
Wszak w naszym domu się nie przelewa.
Stryjenka jest przecież ze wsi.
Ciocia wściekła jest niebywale.
Torcik jak zwykle wyszedł wspaniale.
Święta u nas
W każde święta u nas gwarno.
Wujek z żoną i córkami,
Ciocia Stefa z mężem,
Ciocia i my, domownicy.
Czy to śniadanie wielkanocne,
Czy wieczerza.
Zawsze było u nas gwarno.
Zawsze dużo ludzi.
W drugi dzień świąt rewizyty,
Rodzina w odwiedziny,
Święta szybko mijały.
Czasu na odpoczynek brakowało.
Teraz święta są smutniejsze.
Trochę nas ubyło.
Pustych talerzy przybyło.
List do Boga
W ciszy i pokorze.
Ręce do modlitwy składam.
Dziękuję Ci, mój Dobry Boże, za wszystko, co mi dałeś.
Dziękuję za moich kochanych Rodziców, za:
— życie,
— szczęśliwe dzieciństwo,
— moją starszą siostrę,
— za obie ciocię.
Mam jedną małą prośbę:
Zadbaj o Ich zdrowie.
Stare albumy
Lubię przeglądać stare fotografie.
Te zrobione przed laty.
Twoje, Mamciu, i Taty.
Większość z nich jest czarno-biała.
Kolorowych jest bardzo mało.
Byłaś młoda i piękna.
Zawsze uśmiechnięta.
Krótko byłaś szczęśliwa.
Bo życie nie oszczędzało Cię.
Zadając cierpienie i ból.
Nie korzystałaś z życia w pełni.
Nie czerpałaś go garściami.
Stare albumy kryją w sobie wiele historii.
Martwiłaś się o rodzeństwo.
Troszczyłaś się o nas.
Abyśmy nie doznały krzywdy i stały się dobrymi ludźmi.
Wiem, że jesteś tam.
Że patrzysz na nas i obserwujesz.
Wiem, że się cieszysz.
Widząc, jak sobie pomagamy, że owoce Twoich starań nie poszły na marne.
Rodzinny dom
Mój rodzinny dom teraz jest opustoszały.
Ktoś inny w nim mieszka.
I jest w nim szczęśliwy.
Zmieniła się tylko ulica — z Zawadzkiego na Kurierów AK.
Pozmieniali się również lokatorzy.
Wyprowadziłam się także ja.
Mój rodzinny dom nigdy nie był pusty.
Każdej niedzieli od rana przewijały się tabuny ludzi.
Przyjeżdżali do Lubaczowa.
Gdyż w okolicznych wioskach nie było kościołów.
Na święta było gwarno.
Wszyscy się schodzili.
Rodzeństwo Mamci z dziećmi,
Bracia Taty z rodzinami.
Słychać było rozmowy.
Słychać był śmiech dzieci.
Było gwarnie, przytulnie, rodzinnie.
Było…
Jednak już nie jest.
Razem ze śmiercią Mamci.
Zostaliśmy samotni…
Moja starsza siostra
Wprawdzie już nie czesze mi kucyków.
Nie obmywa skaleczonych kolan.
Wciąż chroni przed złym spojrzeniem losu.
Odgania czarne chmury.
Wygładza ścieżki, po których stąpam.
Służy radą w ważnych dla mnie chwilach.
Cenię wszystkie przegadane momenty.
Zawsze stoi na wysokości zadania.
Jest dla mnie siostrą i przyjaciółką.
Cenię to, że możemy być razem.
Kocham ją, odkąd zaistniałam.
Biegnę do niej jak do Matki po pomoc.
Nigdy nie odmawia wsparcia.
Dobrze, że jesteśmy różne.
Dobrze, że jesteśmy dwie.
Dobrze, że mamy siebie.
Dobrze, że jesteś dla mnie siostrą i przyjaciółką.
Jaka jestem…?
To trudne pytanie,
Bo jak na nie odpowiedzieć?
Poetką nie jestem.
Piszę dla przyjemności.
To, co podpowiada mi umysł nocnej ciszy.
O pięknie świata,
O czułości,
Matczynej miłości,
O ludziach,
Troskach,
O wszystkim i niczym…
Serce mam na dłoni.
Łatwo mnie wzruszyć do łez,
Łatwo rozśmieszyć,
I rozzłościć.
Gdy trzeba, przytulę.
Mam wiele pasji:
Działania społeczne,
Dzierganie,
Blogowanie.
Jaka jestem?
Posrebrzone włosy,
Uśmiechnięta twarz —
Oto cała ja.
Nikt mnie już nie zmieni.
I to mi wystarczy.
Mam żal
Mam żal do rodziny Taty.
Który mimo upływu lat nie ustępuje.
W naszym domu nieustannie gościli.
Gdy Mamcia zachorowała.
Obiecali odwiedziny.
Ani razu nie przyszli.
Nie odwiedzili, o zdrowie nie zapytali.
Mam żal, mimo upływu lat.
Że o Nusi, mojej Mamci, zapomnieli.
Choinka…
Ubrałam choinkę.
Usiadłam i wspominam stare, dobre czasy.
Gdy razem z Tobą, Mateczko, to robiłam.
Kolorowe łańcuchy,
Palce poklejone,
Bombki z orzechów,
Malowane złotą farbką.
Cukierki zawieszane,
Lampki zapalone.
Ile to lat minęło!
A ja wciąż to pamiętam.
Zapaść
Żołądek mnie bolał od samego rana.
Z pustym żołądkiem pobiegłam do pracy.
Nic nie mogłam zjeść.
Z pustym żołądkiem do pracy pobiegłam.
Po kilku godzinach wróciłam do domu, a ból się nasilił.
Rodzina wezwała pogotowie.
„Nażarła się pani” — rzekł lekarz,
„Zastrzyk damy, chwilę poczekamy i będzie dobrze”.
Zastrzyk dostałam, a lekarz odjechał.
I wtedy zaczęło się piekło.
Biegunka, wymioty, palce mi wykręcało, a usta wykrzywiało.
Straciłam przytomność.
Rodzina ponownie wezwała pogotowie, a ja powoli umierałam…
Dwie karetki przyjechały jednocześnie.
Wśród ratowników był lekarz z poprzedniej wizyty.
„Histeryczka” — powiedział, przewracając oczami.
Od razu otrzeźwiałam,
Lekarzowi nagadałam.
Odwrócił się na pięcie,
I tyle go widziałam.
U alergologa byłam,
Badania zrobiłam,
Jestem uczulona na Tramal, zastrzyk, który lekarz mi podał.
Teraz noszę kartkę przy sobie — mam ją przy dowodzie i w samochodzie.
Mama i Tata
Mama i Tata.
Najpiękniejsze słowa na świecie.
Dwie sylaby, które znaczą tak wiele.
Pamiętacie, kiedy po raz pierwszy.
Wypowiedziałam te słowa?
Pozostały ze mną na zawsze.
Czułam bicie Waszych serc.
Lubiłam siadać na Waszych kolanach.
Odczuwać ciepło Waszych rąk.
Przytulałam się do Was.
A pod Waszymi skrzydłami znajdowałam schronienie.
Zawsze czuwaliście nade mną.
Wasze serca wiedziały.
Kiedy miałam problem.
Kiedy było mi źle.
Byliście dla mnie wspaniałymi, kochającymi.
I wyrozumiałymi rodzicami.
Dziękuję Wam za wszystko.
Moi Rodzice
Mamciu
Przygotowałaś mnie do życia.
Głęboko patrzyłaś mi w oczy.
Zawsze powtarzałaś:
— Będę się o Ciebie troszczyć.
I tak właśnie robiłaś.
Kochałaś i kochasz mnie bezwarunkowo.
Bezgranicznie Ci ufam, Mamciu.
Jesteś piękną tęczą moich uczuć.
Tatku
Wprowadziłeś mnie w świat zewnętrzny.
Nauczyłeś, jak radzić sobie z zagrożeniami.
Mówiłeś, że świat jest ciekawy.
Pełen trudności,
Wymagający wytrwałości i waleczności.
Mówiłeś:
— Córeczko, dasz radę.
Kochani Rodzice:
Sprawdziliście się w każdej sytuacji.
Nie skarżycie się.
Nie narzekacie.
Opiekujecie się mną.
Wkładacie w to ogromny wysiłek.
Nie mówicie, że się poświęcacie.
Wasza miłość,
Wasze oddanie,
Dawały mi poczucie bezpieczeństwa.
Własnej wartości,
Wiarę we własne możliwości.
Basia, Wasza córka.
List do Mamy i Taty
Gdy padła diagnoza, świat się dla mnie zatrzymał.
Mamciu, byłaś tak silna.
Tyle wycierpiałaś na zesłaniu.
Tyle krzywd i upokorzeń doświadczyłaś.
Tyle łez wylałaś.
Tyle głodu zaznałaś.
Tatku, Ty, silny i zdrowy,
Nigdy nie skarżyłeś się na nic.
Byłam gotowa zrobić wszystko.
Byście tylko wyzdrowieli.
Trzymałam każde z Was za rękę.
Nie poczekaliście.
By porozmawiać o zwykłych sprawach.
Dziś dziękuję Wam za życie.
Za to, że byliście.
Za to, że mnie kochaliście.
Za to, że nade mną czuwacie i w opiece mnie macie.
P.S.
Nauczyliście mnie, że w życiu najważniejsza jest ciężka, codzienna praca oraz poczucie humoru, a także nie ma sensu wiele oczekiwać od innych.
Smutny Dzień Matki
Przyniosłam bukiecik konwalii.
Twoich ulubionych kwiatów,
Bo dziś obchodzimy Twoje święto.
Zapalę znicz w cmentarnej ciszy.
Pomodlę się, pomyślę…
Porozmawiam z Tobą przez chwilę.
Choć nie doczekam się odpowiedzi.
Wierzę, że mnie słyszysz…
Tak bardzo pragnę się do Ciebie przytulić…
Pamiętam różne chwile spędzone z Tobą.
Pamiętam wszystko.
Byłaś i jesteś moim największym autorytetem.
Moim natchnieniem,
Moim aniołem, dobrocią.
Najukochańszą i najwspanialszą Mamcią na świecie!
Śpij w spokoju.
Czuwaj zawsze nade mną.
Smutny Dzień Ojca
Kolejny rok minął.
Jak Cię Tatku nie ma.
Dopiero co odwiedziłam moją ukochaną Mateczkę.
Dziś przyniosłam Ci kwiaty.
Zapalę znicz,
Pomodlę się,
Pomyślę.
Na chwilę usiądę na ławeczce.
Porozmawiam z Tobą.
Pozwolisz…? Tak myślę…
O tyle rzeczy chciałabym jeszcze zapytać.
Żałuję, że wiele spraw mi umknęło.
Nie usłyszę już Twoich wspomnień z minionych lat,
Historii z Twojego życia.
Wiem, że mnie słyszysz…
Lecz nie odpowiesz…
Śpij w spokoju, Tatku.
Tatko
Spoglądam na fotografię,
A wspomnienia wracają.
Pamiętam Twój głos,