E-book
26.78
drukowana A5
48.56
drukowana A5
Kolorowa
70.22
Już nie żałuję

Bezpłatny fragment - Już nie żałuję

Wydanie II rozszerzone

Objętość:
183 str.
ISBN:
978-83-8384-433-6
E-book
za 26.78
drukowana A5
za 48.56
drukowana A5
Kolorowa
za 70.22

Przedmowa do wydania II

Pierwsza publikacja na temat sztuki samopomocy powstawała w 2021 roku. Od pracy nad tamtym wydaniem minęły trzy lata, a my w tym czasie zyskaliśmy świeższe spojrzenie na poruszane w poprzednim poradniku zagadnienia. Zaprowadziło nas to do stworzenia książki „Już nie żałuję“ w nowej, ulepszonej odsłonie.

Zebraliśmy wszystkie poprzednie przemyślenia i doświadczenia w całość. Treść została uspójniona, co — jak mamy nadzieję — czyni też książkę przystępniejszą pod kątem językowym.

Niemniej dużo ważniejszym bodźcem do ulepszenia książkowego poprzednika jest chęć podzielenia się cennymi z perspektywy odbiorcy spostrzeżeniami. Dlatego II wydanie w znacznej części zostało uzupełnione o informacje, które w zamyśle pozwolą Czytelnikowi wyciągnąć więcej dla siebie z metod samopomocy, a także zostało wzbogacone o kolejne ilustracje i całkowicie nowe podrozdziały.


M. Maria Sychowicz i Andrzej Sychowicz,

sierpień 2024

WSTĘP

Ty jesteś z przyszłości. Twoje oczy lśnią jak gwiazdy, a dusza nie zna porażki. Masz w sobie moc, która jest tylko miłością. Przyszłym pokoleniom dedykujemy tę książkę.

Kilka słów od Autorów

Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Co się stało, to się nie odstanie. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Te trzy znane powiedzenia łączy jedno założenie: należy zostawić przeszłość. Puścić w niepamięć zaprzepaszczone okazje, odrzucone szanse i ciążące przywiązania. Wszystko to, czego wolałoby się już nie ciągnąć za sobą albo co już nie daje wzrostu.

Przyznaj, że zdarzyło Ci się pomyśleć, iż byłoby lepiej, gdyby coś nigdy się nie wydarzyło. W takich momentach każdy z nas dałby wiele, aby cofnąć czas i czemuś zapobiec. A jednak okazuje się to niemożliwe i wtedy stajemy przed kolejnym dylematem: odpuścić czy walczyć? Innymi słowy, jak mądrze zawrzeć pokój z życiem. Okazuje się to nie lada sztuką, którą każdy z nas musi prędzej czy później opanować i niektórzy radzą sobie z tym lepiej niż pozostali. I nie dlatego, że po prostu dają za wygraną, lecz że znaleźli w sobie szczególną siłę: miłość lub zapał do czegoś przewyższającego ich samych.

Wierzymy w coś większego od nas samych. Coś, czego nie możemy wyczuć czy dotknąć jak nadzieja czy miłość. […] Nigdy nie jest za późno, by zrozumieć, co jest dla nas ważne i walczyć o to.

— cytat z filmu Premonition, reż. Mennan Yapo

Tak, mówimy serio. Nawet jeśli dzisiejszy świat przyzwyczaja Cię do myślenia, że egoiści mają w życiu lżej i niczego nie żałują, to dopiero przekraczając własne ego (oraz przekonanie o jego skończoności), możesz szczerze pogodzić się z przegraną i potraktować ją jako przejściowy etap w drodze do większego sukcesu. Wówczas otwiera się nowy cykl, w którym tworzą się nowe idee, przychodzą nowe pokolenia i pojawiają się nowe nadzieje. Dzięki temu łatwiej się podnieść i iść dalej, nawet jeśli to oznacza, że coś minęło bezpowrotnie i nie wróci w tej samej formie. W ten sposób zachowujesz równowagę między przetrwaniem a tworzeniem.

Zastanawiasz się, po co to czytasz? Bo to idealny moment, aby poznać unikalne i urozmaicone pod względem doboru sposoby na radzenie sobie z życiowym przesileniem. Kiedy przechodzisz przez bolesne rozstanie lub musisz obrać inną ścieżkę kariery po tym, jak sprawy ułożyły się nie po Twojej myśli, możesz odczuwać żal, który wymaga dogłębniejszego przepracowania tematu. Jeśli zaś żałujesz bardziej prozaicznych rzeczy: pójścia na randkę z nieodpowiednią osobą albo nabrania się na reklamę produktu, którego w rzeczywistości nie potrzebujesz, ulgę przyniosą metody nastawione na szybką poprawę nastroju i zwiększenie komfortu.

Potraktuj więc tę książkę jako inwestycję w siebie i przejdź we własnym tempie przez sugerowane tu etapy przepracowania rozżalenia. Zrzuć z siebie niepotrzebny balast i postaw na dobrego konia, aby w przyszłości nie musieć znów żałować, że powielasz stare błędy. Jeśli nie zamierzasz się poddawać, z pewnością mądrze skorzystasz z zaprezentowanych rozwiązań. Nasze podpowiedzi Cię zainspirują i sprawią, że następnym razem będzie Ci łatwiej poradzić sobie z żalem o coś albo do kogoś.

Co zatem musi się zmienić, aby szczerze powiedzieć: Już nie żałuję. Przekonaj się, że każda negatywna emocja może stać się Twoim nauczycielem, który pomaga w dojściu do celu.

Przejdźmy do krótkiej prezentacji poszczególnych technik radzenia sobie z żalem, które szczegółowo omówimy w dalszej części książki.


PISANIE


Historię Twojego życia można opowiedzieć tysiąc razy na tysiąc sposobów i przetłumaczyć na tysiąc języków, a mimo to zawsze znajdzie się coś, co będzie w niej przekłamane. Znana Ci doskonale gra w głuchy telefon najlepiej dowodzi, że słowo przekazywane z ust do ust potrafi zniekształcić rzeczywistość. Nawet najuważniejszy odbiorca nie odda w pełni tego, co przeżywasz, ponieważ zwyczajnie nie jest Tobą.

Inaczej się to ma do pisania, które stanowi autentyczną wymianę z samym sobą. Kiedy zatem wypełniasz przemyśleniami kolejne strony, przechodzisz ponownie przez wszystkie etapy, na które składają się żal, smutek czy tęsknota. Wszystkie odczucia na tę stosunkowo krótką chwilę ożywają, lecz nareszcie mogą zostać uwolnione przez moc słowa. Następujące po sobie litery zaczynają się układać w spójną całość i tworzyć nową, nieznaną wcześniej jakość. Szczere, wyraziste pisanie czyni wszystko lepszym, bo przynosi pocieszenie i ulgę oraz nadzieję na lepszą przyszłość — choć nie zmienia samej przeszłości.

Jeśli nie próbujesz uciec od codzienności, a Twój bagaż doświadczeń nie jest zbyt ciężki, istnieją spore szanse, że spodoba Ci się ta forma autoekspresji. Zwierzanie się kartce papieru będzie wtedy kolejnym spotkaniem — ze sobą, z odczuciami i z ludźmi przewijającymi się w Twojej historii. W tej książce pokażemy Ci, jak pisać, aby wyciągnąć z żalu konstruktywne wnioski.


PUDEŁKO SAMOOPIEKI


Nawet jeśli bywają dni, kiedy żal się zmniejsza, wszystkie burze jakby ustają i czas płynie leniwie, nie bujaj w obłokach. Wykorzystaj elementy arteterapii, aby wykonać przedmiot, który będzie Ci przypominać o tym, co ważne dla duszy i ciała. Pudełko self-care (pol. pudełko samoopieki) pozwoli Cię zakotwiczyć w tu i teraz oraz dostrzec jasne strony swojej sytuacji.

Pokażemy Ci, jak je wykonać i zastosować w życiu codziennym. Podsuniemy kilka pomysłów, z których możesz skorzystać bezpośrednio lub dopasować je do własnych potrzeb. Przedstawiamy pudełko self-care w nowej odsłonie i podpowiadamy, co w nim umieścić, by przypominać sobie o tym, co ważne i kształtować zdrowe nawyki.


METODA EFT (OPUKIWANIE)


Część Drugą poświęcamy w całości metodzie EFT, nazywanej również „Technikami Emocjonalnej Wolności”. Ta stworzona w połowie lat 90. ubiegłego wieku metoda wykorzystywana jest do regulacji emocji i przepływu energii w całym ciele. Może się też okazać ciekawym uzupełnieniem pisania, do czego jeszcze nawiążemy w dalszej części książki. Najważniejsze jednak, że celem EFT jest przynieść odciążenie, zupełnie jakby pełniło rolę prywatnego asystenta, który pomaga Ci w codziennych sprawach.

Mimo że EFT jest metodą w fazie eksperymentalnej i każdy wykonuje opukiwanie na własną odpowiedzialność, to nie ulega wątpliwości, że metoda ta zyskała wielu zwolenników na świecie, w tym w Polsce. Dlatego wprowadzimy Cię w świat opukiwania, oprowadzimy po podstawowych zasadach i elementach procedury EFT, a wszystkie te informacje podamy w lekkostrawnej formie. Zobaczysz na prostych przykładach, jak pracować z emocjami, intuicją i własnym ciałem.

Prezentowane przez nas treści to łagodny wstęp do dalszej pracy nad sobą. Mimo że nie wyczerpują tematu (byłoby to trudne do zrealizowania w jednej książce), mogą okazać się miłym dodatkiem do innych metod wsparcia, z których korzystasz na co dzień.


Życzymy Tobie, Drogi Czytelniku, aby ta książka była dla Ciebie źródłem siły, inspiracji oraz pomogła Ci w spełnianiu i tych dużych, i tych małych marzeń. Powodzenia!

Uwagi prawne

W niniejszej książce prezentujemy alternatywne metody osiągania lepszego samopoczucia. Terapia przez pisanie (ekspresywne) została szczegółowo opracowana i wyjaśniona przez Jamesa W. Pennebakera oraz Joshuę M. Smytha. Natomiast EFT (Emotional Freedom Techniques®) to nazwa własna zastrzeżona przez twórcę tej metody, Gary’ego Craiga, która jest stosunkowo młodą techniką zaliczaną do tzw. „terapii energetycznych“. Wszystkie objaśnienia i ćwiczenia na temat zawartych tu metod samopomocy mają charakter edukacyjno-informacyjny.


NOTA MEDYCZNA


Metody zaprezentowane w niniejszej książce mogą pozytywnie wpłynąć na Twoje samopoczucie i jakość życia. W niektórych przypadkach prowadzą też do ogólnego polepszenia zdrowia. Co istotne, pracujemy głównie na emocjach, myślach i przekonaniach, tak by zmienić negatywne wzorce, co może ewentualnie przyspieszyć pozytywne zmiany w życiu.

Jednocześnie Czytelnik stosujący te metody powinien być świadomy, że nie zastępują one klasycznego, czyli medycznego leczenia. W związku z tym treści zawarte w książce nie stanowią podstawy do samodzielnego stawiania diagnozy, podejmowania leczenia na własną rękę i odstępowania od przepisanych leków. Przed rozpoczęciem praktycznych ćwiczeń zawsze zalecamy wykonanie badań kontrolnych.

Ponadto osoby dotknięte problemami natury fizjologicznej lub psychologicznej powinny być w stałym kontakcie ze swoim lekarzem lub z innym wykwalifikowanym specjalistą.


Prosimy Czytelnika o rzetelne zaznajomienie się z materiałem i niepodejmowanie niepotrzebnego ryzyka. Jeśli Czytelnik decyduje się skorzystać z EFT lub z innej przedstawionej tu metody bez przygotowania i konsultacji z lekarzem, czyni to na własną odpowiedzialność i jest świadom ewentualnych konsekwencji.

CZĘŚĆ PIERWSZA
TO JUŻ NIE WRÓCI. POGODZENIE SIĘ Z ŻALEM

Rozdział 1
Wyraź żal po swojemu

Być może zastanawiasz się, czy nie brakuje Ci determinacji i talentu, żeby zabrać się za pisanie, prawda? Puszczając oko do Ciebie, możemy tylko stwierdzić, że w najgorszym razie podpadniesz… polonistom. Zwierzanie się kartce papieru to nie „przywilej“, który wymaga ukończenia specjalistycznego kursu, lecz naturalny odruch. Jeśli jednak trudno Ci to sobie wyobrazić, pójdźmy dalej i zweryfikujmy to na konkretnym przykładzie.

Czy przysłowiowy Iksiński, który pragnie tylko się wygadać, musi silić się na wirtuozerię słowną i szwajcarską precyzję, zupełnie jakby prowadził kącik literacki i dziennik pokładowy w jednym? Odpowiedź brzmi: nie, nie musi. Zauważmy, że pisanie ma tę przewagę nad innymi formami aktywności, iż jest praktycznie bezwarunkowe. W przeciwieństwie do struny instrumentu kartka papieru przyjmie bez zgrzytu każde Twoje słowo, nie skarci Cię i nie obrzuci błotem za brak polotu. Wiemy, przetestowaliśmy na sobie.

Możesz przelać na papier wszystko, co Ci w duszy gra i poczujesz się do końca wysłuchanym, zupełnie jakby obok stał Twój najlepszy przyjaciel. Nawet jeśli początki będą dziwne i krępujące, z czasem zapomnisz o wszystkim, co Cię hamuje przed pisaniem i po prostu znajdziesz się w przepływie twórczości. Nawet skrupulatne prowadzenie pamiętnika czy dzienniczka nie musi oznaczać żmudnej, ciężkiej pracy — wielu godzin spędzonych z długopisem w ręku lub przed ekranem komputera.

W szkole pisanie było ewaluowane, lecz tu nie podlega ścisłym rygorom. Nie jest też tak schematyczne i przewidywalne jak w szkolnym systemie oceniania, dlatego może przybrać różną objętość i formę. Możesz pisać krótkie, ale ekspresyjne teksty przez mniej niż 30 minut dziennie i odczuć zmianę na lepsze, bez konieczności studiowania opasłego poradnika nt. pozytywnego myślenia.

Ciekawostką jest, że amerykański psycholog społeczny, który rozpoczął swoje obserwacje w latach 80. ubiegłego wieku, wiedział o tym już kilka dekad temu. James W. Pennebaker to twórca pisania ekspresywnego i współautor książki Terapia przez pisanie opublikowanej w 1990 roku. Przeprowadził pionierskie doświadczenie na grupie eksperymentalnej złożonej z młodych studentów, którzy w ciągu czterech kolejnych dni mieli pisać przez piętnaście minut o odczuciach związanych z jakąś „głęboką osobistą sprawą“. Wyniki pokazały, że uczestnicy badania potem mniej chorowali i rzadziej odwiedzali lekarza, a także towarzyszyło im większe poczucie sensu i celowości życia.

Kolejne odkrycia i badania na temat fenomenu pisania są jeszcze bardziej obiecujące. W artykule z czasopisma Advances in Psychiatric Treatment, udostępnionym online, czytamy o dobrodziejstwach płynących z pisania ekspresywnego. Karen A. Baikie i Kay Wilhelm (2018) przytaczają pozytywne skutki, takie jak: mocniejszy układ odpornościowy, lepsze samopoczucie czy obniżone ciśnienie krwi. Zaobserwowano także pozytywne zmiany na niwie społecznej i w życiu zawodowym: szybsze znalezienie pracy, poprawione wyniki sportowe i lepsze oceny.

Innym ważnym atutem pisania jest fakt, że kiedy już coś zanotujesz, nie umknie to Twojej uwadze. Pamięć może płatać figle, ale kartka papieru upora się z tym problemem i odświeży wspomnienia. Nick Ortner (2013) w jednym ze swoich artykułów o metodzie EFT podzielił się spostrzeżeniami, jak prowadzenie dzienniczka pomaga w późniejszym opukiwaniu i w odkryciu czegoś, co było dotąd zawoalowane lub zagadkowe. Robiąc notatki z tego, co się dzieje i jak pewne zdarzenia na nas oddziałują, znacznie łatwiej potem namierzyć problem albo kolejne jego warstwy i aspekty (zob. Część Druga. Podstawy EFT).

Pisanie prawdopodobnie jest skuteczne, ponieważ uwalnia nas od wysiłku wkładanego w aktywne tłumienie myśli i emocji.

— Pennebaker, Smyth

Pisanie ekspresywne zostało stworzone z myślą o „zwykłych śmiertelnikach”, którzy nie mają ambicji tworzenia dzieła sztuki, dlatego nie wymaga się od nich szczególnej poprawności językowej. Skupiamy się raczej na swobodnym wyrażeniu „pojawiających się w nas myśli i uczuć” (Błaszczyk, 2022). Osoba tworzy krótkie teksty (przez około 15 minut dziennie, przez minimum trzy, cztery dni) i nie tyle koncentruje się na przedstawieniu zdarzeń, ile na opisaniu, jak się w związku z nimi czuje (Evans, 2012).

Czego zatem można się spodziewać po pisaniu ekspresywnym? Sami prekursorzy podkreślają, że jest ono przede wszystkim „formą działania profilaktycznego” (Pennebaker, Smyth, 2018). Bardzo możliwe, że zredukuje stres, pomoże Ci w lepszym ogarnięciu problemu lub w złagodzeniu jego negatywnych skutków. Jednak, jak to w życiu bywa, czasem nie da się uniknąć asysty kogoś z zewnątrz lub wdrożenia dodatkowej formy pomocy. W dalszej części książki jeszcze do tego nawiążemy, a także pokażemy dokładniej, jak wybrana przez nas praktyka pisania pomaga odnaleźć się w niełatwych sytuacjach życiowych.

Osobisty notatnik zwierzeń czy dziennik?

Pamiętasz te czasy, kiedy dzieciaki z błyskiem w oku rozpieczętowywały swoje pamiętniki i z wypiekami na twarzy zaglądały do środka? My tak, ale stanowimy mniejszość. Obecnie mało kto zaprząta sobie głowę skrawkiem papieru. Dzienniki, pamiętniki i innej maści notatniki wyszły z mody i zostały zepchnięte na boczny tor przez wirtualne odpowiedniki albo… media społecznościowe. Młodych ludzi, którzy, można by rzec, zjedli zęby na elektronice, dużo bardziej pociąga cyfrowy świat. Starsze pokolenia — choć dobrze pamiętają, jak było kiedyś — także skwapliwie korzystają z nowoczesnych technologii.

Powiało nudą? Jeśli myślisz, że teraz będziemy Cię odwodzić od nowoczesności, nic bardziej mylnego. Wystarczy tylko, że — bez względu na wiek i osobiste upodobania — nie zamkniesz się na starsze rozwiązania, które były wdrażane od wieków i przynosiły rewelacyjne rezultaty na rozmaitych płaszczyznach. Być może zdziwisz się (lub nie), kiedy zdradzimy, że jako autor swojego pamiętnika weźmiesz przykład z tak wielkich umysłów jak Marie Skłodowska-Curie, Albert Einstein czy nawet Leonardo da Vinci (Permanente, 2020). Jeśli więc człowiekowi renesansu i geniuszowi wszech czasów chciało się pochylić nad zwykłą kartką papieru, to zwłaszcza nam — zwykłym zjadaczom chleba i ludziom, którym życie zapewnia znacznie więcej dogodności — będzie głupio znaleźć sensowną wymówkę, żeby nie pisać…

W dłuższej perspektywie pisarska rutyna wyostrza zmysły i zmusza do samorozwoju. Skrzętne prowadzenie pamiętnika czy dziennika pomoże w umiejętnym zagospodarowaniu czasu i uchroni Cię przed zgnuśnieniem intelektualnym, uzależnieniem od cudzej akceptacji, a ponadto pozwoli się wyciszyć, odreagować codzienne stresy, a nawet nabrać dystansu do siebie czy innych. Czy to nie wspaniałe, że tutaj Twoje przemyślenia nie są wystawiane na widok publiczny, więc zyskujesz większą swobodę wyrazu?

Niektórzy być może zaoponują, bo bardziej przemawiają do nich prostota i ekspresowość mediów społecznościowych. Co jeśli brakuje Ci czasu, masz ekstrawertyczną naturę i wzdrygasz się na myśl o pustelniczym stylu pisania? Wtedy spróbuj czegoś, co nazywamy „notatnikiem/dzienniczkiem zwierzeń“. Pierwszy dwuwyrazowy człon w zamyśle oznacza autentyczne, niewymyślne pisanie, w którym przyda się odrobina porządkującej całość chronologii. Drugi przypomina zaś, by nie ograniczać się do suchych i zdawkowych informacji, lecz poruszać ważne dla Ciebie tematy z życia codziennego oraz dzielić się swoimi przeżyciami jak z najlepszym przyjacielem.

Proponowany przez nas notatnik/dzienniczek zwierzeń warto uzupełniać regularnie w przeznaczonym do tego notesie, lecz nie trzeba tego robić dzień po dniu. Najwięcej wyciągniesz z tych zapisków, które są bezpretensjonalne i niewymuszone. Pisz o tym, co rzeczywiście czujesz, a nie o uczuciach, na które Twoim zdaniem możesz sobie pozwolić. Nie myśl też nadmiernie, co pomyśleliby inni, gdyby przeczytali zapiski i czy przypadkiem nie wytknęliby Ci błędów tu i ówdzie. Zanim zasiądziesz do pisania, po prostu odpowiedz sobie szczerze na pytanie: Czy naprawdę jestem w nastroju do zwierzeń? To tak mało, a zarazem tak wiele.

Teraz zrobi się trochę tajemniczo… I nawet jeśli to, co zaraz napiszemy, bezpośrednio Cię nie dotyczy, zapewne znasz takie przypadki w historii, kiedy ktoś bardzo chciał się komuś z czegoś zwierzyć, ale nie wolno mu było tego robić. Zastanawiasz się, co się wtedy dzieje? Ten ktoś, zmuszony coś przemilczeć, musi dusić wszystko w sobie, a ukrywanie pewnych informacji oraz tłumienie emocji odbija się niekorzystnie na zdrowiu (Błaszczyk, 2022).

Dlatego i tym razem objawia się geniusz pisania, które potrafi obejść tę przeszkodę bez nadmiernego narażania nas na nieprzyjemności. Kiedy zdamy sobie sprawę, że osoby, które nie skrywają bolesnych tajemnic, są w lepszej kondycji zdrowotnej niż ci, którzy muszą znosić cierpienie w samotności (Klebaniuk, 2015), po raz kolejny spoglądamy czulej na kartkę papieru i jesteśmy bardziej skłonni nawiązać z nią relację.

Niemal w każdej sytuacji, w której potrzebujesz spisać to, co czujesz i przez co przechodzisz, z pomocą przychodzi notatnik/dzienniczek zwierzeń. W przeciwieństwie do popularnego dzienniczka wdzięczności znajdzie się tu miejsce na autoanalizę i dokładniejszą relację zdarzeń. W notatniku/dzienniczku do zwierzeń można zawrzeć wszystko, co obawialibyśmy się powiedzieć na głos i podobnie jak pamiętnik, możemy zamknąć notes na dołączoną do niego kłódkę, aby strzegł naszej prywatności.

Przykłady uzupełnionego notatnika/dzienniczka zwierzeń

Trochę notatnik, bo nie wymaga wymyślnego języka, lecz tylko odrobiny zapału do pisania. I trochę dzienniczek, bo przed rozpoczęciem relacji z dnia możesz zacząć od wpisania daty, lecz nie musisz prowadzić samoobserwacji dzień po dniu. W tym tonie prowadzone są przykładowe notatniki/dzienniczki zwierzeń poniżej. Pierwszy bohater zaczyna swoje wyznanie od następującego zdania:


8 stycznia 2016 r.


Żałuję, że dałem się namówić znajomemu.

Wcześniej nie miałem komu o tym powiedzieć. Minęło już trochę czasu, ale nadal o tym pamiętam i mnie to uwiera. Nie daje mi to spokoju. Jak tak można!?

Roztaczał przede mną piękną wizję: że zarobię, że się rozwinę, że potem razem otworzymy nowy biznes. Miałem mu wykonywać pewne prace. Dał mi wybór tworzywa. Uwierzyłem.

Na razie zakończę, bo mnie zaczyna nosić.


Są tu i emocje, i konkrety. Krótko i na temat, ale tyle wystarczy, żeby odczuć różnicę. A kiedy pisanie o przykrym wydarzeniu zaczyna się robić wyjątkowo nieprzyjemne, po prostu przerywasz czynność, podobnie jak to zrobił nasz bohater.


15 stycznia 2016 r.


Dzwonił potem do mnie, i to parę razy. Zawsze myślałem, że z wiadomością, iż wreszcie mi zapłaci. Ale nigdy nie poruszał tego wątku. Ani nie wspominał o ewentualnych planach na przyszłość. I dobrze, bo raz dać się tak nabrać wystarczy.

Akurat byłem na takim etapie, że potrzebowałem pieniędzy. Chwyciłem się więc tej niby okazji, zwłaszcza że zaproponował mi to znajomy. Miał firmę, rodzinę — wyglądał poważnie. Uwierzyłem i żałuję…

Dla tego kolegi, który mnie oszukał, sam robiłem projekty i wcielałem w życie. On wszystko akceptował i zadowolony odbierał gotowe. Myślałem, że mi zapłaci z podziękowaniem na ustach, a on używał potem moich projektów w swojej działalności! Czy to przypadkiem nie jest przywłaszczenie?

Ech, nie muszę odpowiadać, bo wiem. Żałuję, że nie byłem twardszy i nie zorientowałem się wcześniej.


30 stycznia 2016 r.


Kiedy przez pół roku nie dał mi ani złotówki, odważyłem się upomnieć o swoje. Przyjechał na następny dzień i wręczył mi… kilo jabłek. Powiedział tylko: „Tyle mam”, a jakby tego było mało, dodał, że zwróci resztę, jak zarobi. Ciekawe, że jak dotąd to nie nastąpiło.

A przecież to ja poniosłem koszty. Już nawet nie chodzi o zawiedzione nadzieje i poczucie zbrukania. Malowanie obrazów kosztuje. Sam talent to nie wszystko. Musiałem zdobyć odpowiednie wykształcenie i wiedzę malarską. Czy naprawdę muszę to wszystko tłumaczyć?

Kupowałem podręczniki i poradniki. A potem narzędzia. Kompletnemu laikowi mogłoby się wydawać, że to tylko jakieś pędzle i kawałek papieru. Otóż nie. Trzeba zadbać nawet o takie szczegóły jak kubeczek na wodę i podstawkę do mieszania barw… A potem jeszcze odpowiednie pomieszczenie, oświetlenie i… natchnienie. Jakby się uprzeć, to można by spróbować bez sztalugi, ale nawet małe płótno, akwarelki i papier coś tam kosztują.

Żałuję, że nie żałowałem swojego czasu, pomysłu i wysiłku. Wkładałem w malowanie serce i duszę, a otrzymałem w zamian nic. Nic! Nawet uznania.


Bohater wyraża się rzeczowo i mimo że czuje się pokrzywdzony, unika egzaltacji. Nawet kiedy dzieli się czymś negatywnym, nie potrzebuje wielu słów, żeby trafić w sedno. To dobrze. Większość osób traktuje pisanie jako niezbędne narzędzie samopomocy i nie ma czasu na rozwlekłe opisy czy budowanie nastroju.


10 lutego 2016 r.


Wolałbym teraz cieszyć się z efektów swojej pracy i nie musieć żałować, że zawsze daję z siebie 100%. Ale kto to wiedział… Obrazu nie da się stworzyć na wpół twórczo. Albo się maluje, albo nie.

Teraz mam inną pracę, na normalniejszych warunkach.

Szkoda tamtego okresu. Może dałoby się wykorzystać go bardziej twórczo i bez głodowania.

Tak czy inaczej, czegoś się nauczyłem. Opanowałem nową technikę malunku :) … i mam bardziej realistyczne podejście do życia. À propos, czas zabrać się za realizację następnego dzieła. A notatnik nie zając, kolejne sprawy czekają…


Widzimy, że w pewnym momencie następuje przełom i coś się w bohaterze zmienia. Regularne pisanie jest między innymi po to, aby tego nie przeoczyć i zaobserwować, co pomogło nam wyjść z impasu.


Teraz przejdźmy do kolejnej relacji, tym razem spisywanej przez kobietę. Tu autorka notatnika/dzienniczka jest bardziej wylewna. Potrzebuje się wygadać, żeby coś przetrawić i się od tego zdystansować. To też ma swoje plusy, do czego za chwilę nawiążemy.


11 grudnia 2019 r.


Kiedy wracałam do domu, zrobiło się mroźnie i nieprzyjemne podmuchy wiatru smagały mnie po twarzy. Jak na ironię, jak tylko wyszłam z pracy, ponure myśli kłębiły się nade mną tak samo jak chmury deszczowe na niebie. Szczerze mówiąc, mi też zbierało się na płacz, ale nawet deszcz mnie ubiegł i zdążył zmoczyć przed dojściem do kamienicy, gdzie z Arturem gnieździmy się na niewielkim metrażu.

Być może z powodu pogody albo z nadmiaru wrażeń weszłam do środka zziębnięta i jeszcze bardziej oszołomiona. Teraz śmieję się w duchu, że pogoda nawiązała ze mną swoistą symbiozę i jako jedyna sympatyzowała z moim cierpieniem. Mogę się tylko głupio łudzić, że chciała dodać mi otuchy i na dowód tego, że mnie rozumie, wylała z siebie potok łez…

Boże, co ja tu wygaduję… aż ogarnia mnie pusty śmiech. Chyba to przez to wielogodzinne siedzenie w korpo, gdzie bardziej od moich wynurzeń szefa martwią moje dedlajny, odleciałam teraz w przestworza. Tak czy inaczej, cudem udało mi się zebrać w sobie i wrócić do domu z uśmiechem przyklejonym do twarzy. Oczywiście na miejscu czekał już mąż w fartuchu i z podgrzanym obiadem… Na stół powędrował bigos, który zdążyłam przygotować dzień wcześniej.

Dopiero teraz, kiedy zapadł zmrok i Artur śpi w sypialni, mogę na spokojnie usiąść i jakoś pozbierać myśli. Tylko w tym notatniku mogę zwierzyć się bez strachu ze swoich trosk. On nie spanikuje, kiedy powiem, że mogę pożegnać się z awansem i że w trakcie dzisiejszej prezentacji trzęsły mi się ręce… Boże, co za kompromitacja! A jednak… dobrze wiedzieć, że chociaż kartka papieru wysłucha mojej historii do końca.


Tak zaczyna się zwierzenie, z którego dla postronnego obserwatora jeszcze niewiele wynika. Ale czy nie na tym polega urok pisania? Nie musisz robić szczegółowego raportu z całego dnia, żeby prowadzić notatnik/dzienniczek. Wystarczy, że zarysujesz tło i pozwolisz myślom płynąć, a narodzi się z tego coś nowego — świeżego i odkrywczego. To trochę jak tworzenie sztuki, choć musisz pamiętać, aby niechcący nie zatrzeć granicy między rzeczywistością a wyobraźnią.

Ważnym powodem, dla którego warto zrobić wyjątek i trzymać w ryzach chronologię oraz opisy zdarzeń, jest tworzenie notatnika/dzienniczka pod ćwiczenia EFT (zob. Część Druga, Rozdział 12). Im więcej spostrzeżeń i szczegółów zawrzesz, tym łatwiej będzie Ci się później do nich odnieść w trakcie opukiwania problemu.

Dlatego zanim postanowisz, w jakim celu zakładasz notatnik/dzienniczek, zastanów się, czy w przyszłości chcesz użyć notatek do opukiwania — w podjęciu decyzji pomoże Ci zaznajomienie się Częścią Drugą.


24 grudnia 2019 r.


Wigilia. Oboje włożyliśmy eleganckie stroje i robiliśmy dobrą minę do złej gry. Artur już wie, że przede mną poważna, chyba najszczersza rozmowa z szefem. Ta perspektywa nie daje mi spokoju, ale tego szczególnego dnia nie było czasu na dalsze dywagacje. Trzeba było się szykować w pośpiechu i… kontrolować oddech…

Tymczasem plany mieliśmy jak zawsze ambitne. Najpierw odświętna kolacja u teściów, dzielenie się opłatkiem i drobne upominki. Potem wizyta u mojej rodziny, która skończyła się tradycyjnie jasełką, więc musiałam wykrzesać z siebie jeszcze więcej entuzjazmu. Gdzie ja go znalazłam…? Mało kto się zorientował, że marzę o totalnym odosobnieniu.

Może tylko mama coś przeczuwała, bo jak na złość zamęczała mnie pytaniami… Wystarczyło, że rzuciła na mnie okiem i już radar był aktywny. Choć zapewniałam z przekonaniem (tak myślałam), że to tylko zwykłe zmęczenie, nie spuszczała mnie z oczu, jak gdyby wszystko wiedziała. Jednak nie to okazało się najbardziej uciążliwe, lecz przedłużające się rozmowy przy stole…

Ni stąd, ni zowąd człowiek jest zasypywany setkami pytań pasujących do siebie jak pięść do nosa: Jak ci się słucha kolęd, chyba nie bardzo? Staracie się z Arturkiem o dziecko? Jaka ty zmizerniała, mało jesz? Oj, chyba nie zasmakowała ci ta rybka… Rodzinie szczególnie to wychodzi, zupełnie jakby była pierwszą dużą korpo, w której uczymy się życia. Właściwie… zawsze mnie zastanawiało, po co ludzie chcą rozmawiać, jeśli zachowują się tak, jakby dzierżyli w ręku jedyny właściwy klucz odpowiedzi, a wypowiadane przez nas słowa zawsze są dla nich jakieś takie… nieprzekonywające!


30 grudnia 2019 r.


Zauważyłam, że po rozmowie z szefem oddycham głębiej, spokojniej… Nawet jeśli nie można zapobiec czemuś dołującemu, to i tak odczuwa się ulgę, kiedy klamka zapadnie. Czy tylko mi wydaje się to trochę dziwne?

Dzisiejszy wieczór spędziliśmy z Arturem przed telewizorem… Może i dobrze. Nie wiem, czy sam to wyczuł, ale nie drążył tematu. Może wystarczyły mu zdawkowe wyjaśnienia, a może po prostu tak było wygodniej… Chyba też musi się z tym oswoić i potrzebuje czasu. Może, może… Za dużo tego gdybania…

Póki co trzeba trwać dalej. Team leader i cały zespół, z którym pracowałam od dwóch lat, pożegnali mnie serdecznie… o ile to odpowiednie słowo w tej sytuacji. Wcześniej szef próbował mnie nawet jakoś zatrzymywać. Mówił: „Pani Aniu, coś wykombinujemy, proszę zostać“. Kusił częściowym etatem, mniejszymi obowiązkami, które pozwoliłyby mi wrócić do formy, ale grzecznie podziękowałam. Już ja dobrze wiem, jak to wygląda w korpo. Tu nie ma miejsca na przestoje.

Co mi pozostaje… Wszystkie te punkty za produktywność, które teraz nie mają już znaczenia i dolegliwości zdrowotne, które nadal się za mną ciągną… Z perspektywy czasu przyznaję, że trochę żałuję… Wyciskano ze mnie siódme poty, a ja przyjmowałam na swoje wątłe barki kolejne zadania, bo przecież mówią: tak trzeba, tak to działa. Pracownik nie może stroić fochów i gwiazdorzyć. Ale czasem organizm odmawia posłuszeństwa i wtedy ze zdziwieniem stwierdzamy, że mamy jakieś uczucia…

Właściwie do kogo ja to mówię? Ach, tak. Do mojego notatnika. Może i jest to trochę żałosne, ale przynajmniej nie żalę się do szklanki whisky… A teraz pora iść spać. I pogodzić się, że życie czasem jest skomplikowane… Jutro też trzeba wstać. Kto wie, może jeszcze jakoś się to ułoży…


Ostatni fragment pokazuje, że bohaterka stopniowo, ale konsekwentnie oswaja się z nową sytuacją. Choć problem nie minął i doskwiera jej żal, nie pozostaje bierna i z większą dozą nadziei patrzy w przyszłość. Tak poprowadzony notatnik/dzienniczek zwierzeń może pełnić rolę katharsis — oczyszczać i uwalniać od skrępowanych przez trudne emocje myśli. Pozwoli Ci się lepiej wyrazić i spojrzeć z szerszej perspektywy na to, co przeżywasz.


Być może już to wiesz albo sprawdzisz na sobie, że pisanie jest procesem twórczym i ucieka od schematyczności. Przytoczyliśmy dwie przykładowe historie, aby pokazać czarno na białym, że każdy może reagować trochę inaczej na podobne problemy. Zauważ, że zgodnie z definicją proponowaną przez słownik języka polskiego PWN żal może oznaczać smutek, skruchę lub pretensję. Co jest zatem szczególnie istotne, żal przybiera różne formy, a zatem wymaga wglądu, zapoznania się z sytuacją.

Bohaterowie historii żałują, że do czegoś dopuścili lub że nie mieli wystarczającego rozeznania. Melancholijny nastrój sprzyja nierzadko wyrażeniu skruchy — powiedzeniu, że coś można było zrobić inaczej. Kiedy indziej nawiązuje do przywiązania i tęsknoty za czymś, co minęło bezpowrotnie, a nawet wyraża żal do konkretnej osoby. O tym, jak jeszcze można radzić sobie z tymi różnymi odcieniami emocji, piszemy w Części Drugiej poświęconej podstawom EFT.

Osobisty notatnik to jeden z lepszych sposobów na „wyrzucenie“ z siebie tego, co przeszkadza nam zrobić krok naprzód. Być może dla kogoś niezorientowanego w temacie lub gruboskórnego Twoje notatki to „zwykłe wypociny“, ale Ty wiesz, że dzięki temu odzyskujesz kontrolę nad swoim życiem. I jeśli tak jest, to tylko to się liczy.

Przykłady krótszych tekstów

W dzieciństwie rodzice mogli czytać nam wiersze, ale nie każdy z tego powodu wyrósł na kolejną Marię Konopnicką czy Juliana Tuwima. Dlatego kiedy powiemy Ci, że w ramach samopomocy będziesz tworzyć wiersze, pewnie uznasz, że żartujemy. Tymczasem Wanda Matras-Mastalerz i Marcin Kania (2014) wspominają o „uniwersalizmie poezji“, który dopuszcza różnorodność interpretacji i pozwala na „swoisty dialog z samym sobą“. Liryczna natura, która gdzieś tam w Tobie drzemie, wcale nie oznacza, że trzeba być wyjątkowym.

Aby przekonać się, ile potrafi zdziałać „zwykły“ wiersz, nie musisz odsłaniać się ze swoją twórczością przed innymi albo organizować recitalu z poezją śpiewaną. Twórz wierszowane teksty w zaciszu swojego domu i jeśli możesz, wybierz taką porę dnia, kiedy nikt z domowników nie będzie Ci przerywał w pisaniu. Odpowiednia doza samotności sprawi, że poczujesz się komfortowo — zwłaszcza jeśli jesteś typem introwertyka i w ten sposób ładujesz swoje wewnętrzne baterie.

Zazwyczaj dobrze jest planować, że zachowamy notatki dla siebie — to pomaga być całkowicie szczerym podczas pisania.

— Pennebaker, Smyth

Wiersze są subtelniejsze w przekazie niż teksty pisane prozą, więc istnieje mniejsze ryzyko, że gdyby trafiły w niepowołane ręce, wścibski czytelnik ogołociłby Cię z wszelkiej intymności i naraził na ośmieszenie. Pamiętajmy, że głos liryczny, który wypowiada się w wierszu, może się posługiwać niejednoznacznymi symbolami. Nie jest to tradycyjny dziennik, więc nie musisz skrupulatnie opisywać wszystkich wydarzeń, lecz tylko je jakby musnąć, ciut uzewnętrznić.

Czasem wystarczy kilka słów, aby „wejść“ w zamrożoną emocję i zdać sobie sprawę, że udało się coś z niej wydobyć, a może i ją przetworzyć. I nawet jeśli to wszystko brzmi teraz chaotycznie i zawile, nie zrażaj się od razu i po prostu spróbuj. Na zachętę dodamy, że sami często wybieramy tę formę ekspresji, kiedy jakieś wydarzenie nakłania nas do zwierzeń, ale nie mamy ochoty na przydługie rozważania.


Żeby nie przedłużać, przejdźmy do próbek. Bohaterem pierwszego wiersza poniżej jest mężczyzna. Nie do końca wiadomo, do kogo adresuje swój swoisty monolog. Być może chodzi o jakąś nieudaną znajomość, w której czuł się stłamszony, lecz nie zostaje to zakomunikowane wprost. Tylko autor zna dokładnie okoliczności, które mogły go zainspirować.


Zdrada słowa

Umieszczony w ramce.

Ramce Twoich wynurzeń.

Przez Twoje słowo przeobrażony.

Od teraz na nowo stworzony.


Czymże jest słowo bez uczuć.

Czymże jest słowo zamknięte w myśli.

Myśli pomiętej, zwiniętej, przekształconej.

Czymże jest słowo bez współ-czucia.


Zapakowany w szary papier.

Wciśnięty w kąt jak zużyta rzecz.

Przez Twoje słowo ograniczony.

Z ograniczonością odtąd kojarzony.


Bo czymże jest słowo bez rozmowy.

Czymże jest słowo zamknięte za drzwiami.

Staje się tylko ułudą rzeczywistości i prawdy.

Bo czymże jest słowo bez współ-czucia.


Niewidoczny dla świata.

Przed widokiem innych strzeżony.

Przez Twoje słowo skazany i oddzielony.

Od tego momentu bez odbioru.


Czymże jest słowo bez jego źródła.

Jak róża czy drzewo powoli usycha.

Przestaje podnosić i wznosić ku górze.

Kłamstwem obrasta i chwastem się staje.

Bo czymże jest słowo bez krzty współ-czucia.


Czasem żal wypływa z rozgoryczenia, że kontakt przerwała jakaś choroba i zmieniła dotychczasową relację. Poniższy wiersz może nawiązywać do tego typu sytuacji, choć nie tylko. Po raz kolejny słowo pozostaje na wpół przysłonięte i owiane jakąś aurą tajemniczości:


Sen Alicji

Nie poznajesz mnie już.

Za zamkniętymi oczami.

Zostałaś we śnie Alicji.

Nagle i bez zapowiedzi.


Masz swój własny świat.

Nieodgadnione znaki.

Przypisałaś mi swoją rolę.

Nagle i bez zapowiedzi.


Nie poznajesz mnie już.

Za zamkniętym sercem.

W zaczarowanym świecie.

Nagle i bez zapowiedzi.


To spadło jak grom.

Więzy się zerwały.

Zostało mi tylko czucie.

Jak kiedyś mnie kochałaś.


Kto powiedział, że atmosfera wiersza musi być wzniosła i podniosła, aby ulżyć Ci w cierpieniu? Na tym właśnie polega paradoks sztuki, bo — zgodnie z porzekadłem — walka zwiększa opór. Przypomnij więc sobie „Nie wierzę w nic“, jeden z najbardziej dekadenckich wierszy Kazimierza Przerwy-Tetmajera. Potem dodaj do tego zuchwałe aforyzmy Schopenhauera, a na koniec uwieńcz wszystko wierszem św. Tomasza More’a zatytułowanym „Modlitwa o dobry humor“. Wtedy zrozumiesz, o co nam chodzi i dlaczego Twój wiersz nie musi kipieć optymizmem, a Ty mimo to wybuchniesz śmiechem, uraczony potężną dawką czarnego humoru.


Wyobraźnia

Oni nie wierzą Ci.

Widzą Twoje wnętrze.

Wzięli je na rentgen.


Oni nie słyszą Cię.

Głosu Twojej duszy.

Pokazują palcem.


Oni nie dają Ci prawa.

Twoje cierpienie to dla nich…

Tylko wytwór bujnej wyobraźni.


Wąż i trzy rodzynki

Teraz normalna to zasada,

że się słucha tego, kto gada.

Wpuszczasz przybłędę na kolację,

lecz gad ma już swoją interpretację.


I kiedy zostajesz posądzony,

to gad pierwszy bije w dzwony.

Ty się tłumaczysz i produkujesz,

lecz gad lepiej się prezentuje.


Mówisz, że sklep był zamknięty,

lecz gad uda, żeś jakiś przeklęty.

Dodasz, że wcale mu nie żałujesz,

a gad wskaże, że przy pustym stole knujesz.


Powiesz, że to chyba jakaś pomyłka,

lecz gad wyjaśni, że to tylko zmyłka.

Uznasz, że na pewno źle cię zrozumiano,

ale gad już wie, że masz szaleńca miano.


I choć to ty go chciałeś czymkolwiek ugościć,

teraz to gad zaczyna sobie wszelkie prawa rościć.


Bo takie to węża dywagacje,

że on zawsze musi mieć rację…

Więc nie praw tyle o zasadach,

bo to nie działa, kiedy mowa… o gadach.


Można by tak dalej, ale wszędzie wskazany jest umiar. Dlatego nie rozsmakuj się zbyt bardzo w ponurych przemyśleniach. Lepiej nie igrać z uczuciami, lecz obchodzić się z nimi ostrożnie.


Bez śladu

Czasem tak bywa.

Jestem bez śladu.

Wszystko pozamiatane.

Nie uwierzę więcej.

W zaprzepaszczoną.

Szansę.


Jeśli udało Ci się dotrwać do tego miejsca poświęconego wierszom, w zamian przytaczamy coś bardziej osobistego. Poniższy wiersz wziął się z nieustannych rozmyślań, z których jednej nocy wypłynęło zdanie o bratku. Wpierw niezrozumiane, bo wydawało się, że wieszczy nieodwracalny koniec czegoś. Potem ukazało nowe oblicze i na nowo rozbudziło nadzieję…


Żegnaj stare kwiaty nowym bratkiem

Zacząć od nowa, po nowemu, niezłomności oznaką.

Banalne słowo „przerwa“ jako przerwanie może być zrozumiane.

Niewyjaśnione w ból i śmiertelną udrękę się zmienia.

Uraza jątrzy ranę, lecz ustępuje w obliczu pragnienia.

Bratek deklaruje gotowość do bycia szczęśliwymi.


…która przyniosła taką odpowiedź…


Urocze. Niczego bym nie zmieniła w Twojej końcówce.

A bratek mnie jeszcze zainspirował:

Ile trzeba siły, aby od nowa zaczynać.

Gdy wszystko wokół jątrzy te same rany.

Bratku niezłomny…

Pniesz się ku górze,

Wszystko inne do chwastów podobne.

Wszystko, co stare…

Rzucone w niepamięć.


…i odmieniła bieg zdarzeń.

Pisanie wprost — różne przykłady

Można mieć żal o coś lub do kogoś. Uważać, że gdyby sprawy potoczyły się inaczej, bylibyśmy w innym, lepszym miejscu. Czy można przestać żałować czegoś, co było w pełni niezasłużone albo związane z nieetycznym traktowaniem? Cóż, im większe przewinienia, tym trudniejsze rozwiązania. Nie ulega wątpliwości, że jakoś ten uzasadniony żal i towarzyszący temu chaos, trzeba odreagować.

Proces twórczy jest zaś tak intrygujący, że warto skorzystać z jego nieskończonego rezerwuaru możliwości, aby sobie poradzić z meandrami zdarzeń. To okazja, by poruszyć tematy tabu i uwolnić stłamszone emocje. Stworzyć coś, co nie zrani innych czynem lub słowem, lecz uświadomi ogrom problemu. Stworzy nową, lepszą przestrzeń.

Prof. Marzena Blachowska-Szmigiel (2013) odniosła się do aktywności twórczej na przykładzie kreatywności językowej u studentów romanistyki. Pokazuje, jak ewoluuje koncepcja twórczości, która według Freuda wynika z mechanizmu sublimacji, a zdaniem Krisa z regresji adaptacyjnej w służbie ego. W czasopiśmie Neofilolog wyjaśnia, że twórca-artysta w paradygmacie psychologicznym „wykorzystuje energię popędów i impulsów do pracy, by w konsekwencji przekształcić swoje pragnienia i fantazje w wytwór społecznie akceptowalny”.

Silne pragnienie zrobienia czegoś wysoce nieetycznego (np. chęć wymierzenia sprawiedliwości na własną rękę) można zrealizować, ale tylko w tym sensie, że znajdzie się dla niego ujście w fikcyjnym życiu, czyli w realiach literackich. Dajmy na to, stworzysz historię, w której bohater doświadcza podobnych udręk czy rozterek i wpleciesz w nią własne przemyślenia. Oczywiście wymaga to od Ciebie pewnych umiejętności i samodyscypliny, nawet jeśli każdy człowiek jest „potencjalnie twórczy“ (Blachowska-Szmigiel, 2013). Jednak przy założeniu, że doświadczające nas trudne okoliczności wyzwalają ukryte cechy (i talenty), powinno Ci się udać.

Jak stwierdziła Brenda Ueland (2009): „Wszyscy więźniowie powinni pisać”. Dlatego jeśli czujesz się więźniem żalu, który potęguje poczucie niesprawiedliwości, istnieją spore szanse na to, że nie będzie trzeba Cię szczególnie zachęcać do zwierzeń. W gorszych momentach przypomnij sobie Dostojewskiego, który został skazany na cztery lata katorgi, lecz nie ostudziło to jego twórczego zapału. Dał dowód temu, że nawet w skrajnie nieprzychylnych warunkach można wykrzesać z siebie coś więcej.

Umiejętne tworzenie przypomina pośredniczenie między piekłem a niebem. Dzięki pisaniu możesz dopuścić do głosu trudne do zaakceptowania odczucia, które wcześniej zostały spętane przez społeczne konwenanse. Aby poradzić sobie z cierpieniem, czasem potrzebujesz przejść przez „mrok“ świadomości, żeby ostatecznie uwolnić się od cieni przeszłości. Jedni korzystają w tym celu z terapii i tam przepracowują swoje problemy, inni w miarę możliwości szukają własnych sposobów na rozładowanie niepotrzebnego napięcia.


Wybrany a skazany

Wybrańcem jest właśnie ten,

kto w pewności nienawidząc,

znajduje mocniejszą miłość.

Kto z większym uporem błądząc,

odnajduje szybciej powrotną ścieżkę.

Kto będąc bezlitosnym bez trudu,

zostaje bez racji usprawiedliwiony.

Kto w wielkiej ciemności trwając,

doświadcza łaski świetlistego kontaktu.

Wyrzutkiem i skazańcem zaś jest ten,

kto mocniej i szczerzej kochając,

zostaje śmieszniej odrzucony.

Kto ucząc się innych i współczując,

otrzymuje najmniej zrozumienia.

Kto dążąc nieustannie do światła,

wpada w macki wielkiej ciemności.

I kto ufając nieskończonemu dobru,

zostaje na zawsze zwiedziony.


Osoba wypowiadająca się w wierszu powyżej wydaje się błądzić i pogrążać w negatywnym myśleniu. Zewnętrzny obserwator powiedziałby, że ktoś zbytnio generalizuje i traci obiektywny osąd. Można też przyjąć, że bohater wiersza świadomie pozwala swojemu cieniowi — którego dokładniejszą definicję jeszcze przytoczymy — przysłonić chwilowo cały krajobraz zdarzeń, tak aby wydobyć z niego wszystkie odcienie szarości. Na pewnym etapie takie czarno-białe myślenie może więc pomóc w wyrażeniu cierpienia i tego, co jest dla Ciebie ważne. Jeśli nie zatrzymasz się na tych przeżyciach i nie zaprzestaniesz dalszego rozwoju, jest mało prawdopodobne, że w nich ugrzęźniesz i zostaniesz przez nie całkowicie zamroczony.


Gdyby świat

Gdyby świat nie był pusty,

napełniłbym go sobą.

Gdyby świat nie był próżny,

wyszedłbym do niego.

Gdyby świat nie stanął w miejscu,

spróbowałbym go poruszyć.

Gdyby świat jeszcze na mnie czekał,

dałbym mu kolejny powód do pójścia dalej.

Gdyby świat już się nie opowiedział,

powiedziałbym coś od siebie.


Jaki dokładnie jest świat, o którym pisze bohater? Tego dokładnie nie wiemy, ponieważ podmiot liryczny gdyba i rozpamiętuje. W ten sposób wylewa swój żal, który w jego osobistym świecie wydaje się tak rozległy i intensywny, że staje się dla niego całym uniwersum. Kiedy dajemy głos ocenzurowanym dotąd emocjom i myślom, miejmy świadomość ich „nieprawidłowości“ ze społecznego punktu widzenia, ale i ich „prawdziwości/słuszności“ w rozumieniu przeżyć jednostki.

Docieranie do ciemnych zakamarków świadomości kieruje nas powoli ku koncepcji struktury osobowości w wydaniu Junga. Kendra Cherry (2020) tłumaczy, że archetyp cienia w ujęciu szwajcarskiego psychiatry i psychologa to wszystkie stłumione pomysły, pragnienia, instynkty czy mankamenty.

Cień jest odczuwany przez ludzi, na których dokonywana jest projekcja jako poczucie beznadziejności, depresji, nienawiści do siebie i swojej kultury.

— Mirosław Piróg (2019)

Spotkanie ze swoim cieniem przypomina igranie z ogniem, dlatego wielokrotnie wspominamy o potrzebie czujności, a nawet konsultowania się z kimś bardziej obiektywnym z zewnątrz. Choć przez jakiś czas możesz odczuwać potrzebę samotnego trwania w żalu, nie musisz wszystkiego znosić w pojedynkę. Schyłkowy, dołujący styl pisania nie powinien więc ciągnąć się w nieskończoność, ale stanowić jeden z etapów dochodzenia do siebie.

Ostatecznie powinniśmy poczuć, że nadszedł czas, aby z postawy retrospektywnej przejść w proaktywne poszukiwanie sensu. Wspominają o tym również James W. Pennebaker i Joshua M. Smyth (2018) i tłumaczą, że „ludzie mają naturalną potrzebę domykania niedokończonych zadań”.


Bez reguły

Nauczyłem się jednego.

Miłość to wymówka.

Nadzieja to głupota.

Dawanie to branie.

Ponieważ więcej dajesz

i mniejszym się stajesz.

W zawieszonej regule

nie ma żadnych reguł.

Wszystkie chwyty dozwolone.

Oprócz mocniejszej miłości.


Kiedy już dojdziesz do poziomu względnej akceptacji, możesz uznać, że nie chcesz zostawiać żadnych śladów po tym, co wzbudzało żal. Sian Beilock (2013) tłumaczy, że gdy zapisane negatywnymi myślami kartki papieru trafiają do fizycznego kosza, tracą swą moc. Umysł uznaje, że przestają być tak istotne, jak wydawało się to przedtem. Dlatego możesz poczuć pokusę, aby pozbyć się notatek i w ten sposób zamknąć bolesny rozdział życia.

Gdy zamykają się jedne drzwi do szczęścia, otwierają się inne, ale my tak długo patrzymy na pierwsze drzwi, że nie widzimy tych drugich.

— Helen Keller

Na koniec tej refleksji przejdźmy do ostatniego tekstu — odrobinę przewrotnego i zaskakującego. Jednak to dobry przykład, jak wprowadzenie domieszki czarnego humoru pomaga uniknąć prawdziwego, wymykającego się spod kontroli dramatyzowania.


Zwierzenie

Zrozumiałem, że byłem głupi. Niepotrzebnie wierzyłem w bajki. W Boga, który mnie kocha. W miłość, która mnie chroni. We wszechświat, który wie, co robi. I w ludzi, którzy cenią szczerość.

Teraz już wiem, że to było naiwne i jak mówią, dziecinne. Powinienem był od razu się poddać. Zaakceptować próżność, której mi brakowało i dlatego inni czuli się przy mnie gorzej. Reagować gniewem na krzywdę, aby ludzie mogli usprawiedliwić moje czyny. I co najważniejsze, zdradzać honor, bo wtedy byłbym wiarygodny.

Zrozumiałem, że byłem głupkiem, ale na szczęście zmądrzałem. Od dzisiaj nie wierzę już ani w Boga, który ma rozum. Ani w ludzi, którzy są przyzwoici. Ani w łaskę, która pochyli się nad czystą intencją. Lepiej późno niż wcale.


Jeśli coś Ci mówi poradnik nt. pisania autorstwa Brendy Ueland, będzie Ci znacznie łatwiej wyrazić siebie i uwolnić wszystkie te myśli, które domagają się ujścia i nie zważają na to, czy jesteś największym artystą słowa. Dlatego właśnie z taką śmiałością zachęcamy Cię do podjęcia wyzwania i regularnego spisywania własnych odczuć, bo wiemy, że to takie oswabadzające, ekscytujące i stosunkowo łatwe do zrealizowania.

Potencjalne ryzyko związane z pisaniem

Okropne doświadczenia uczą nas, że czasami po prostu dzieją się złe lub irracjonalne rzeczy. Jedni tłumaczą je karmą, drudzy sprawiedliwością, jeszcze inni pechem. Cokolwiek to jest, żal daje o sobie znać i domaga się jakiegoś wyrównania, zadośćuczynienia albo namiastki sensu. Ponieważ praca z negatywnościami bywa wyjątkowo intensywna, to choć zazwyczaj instynktownie wiemy, gdzie leży granica, warto pomówić o pewnych zagrożeniach.

Jeśli w trakcie pisania poruszają się wezbrane fale emocji, to na wierzch wydostają się wszystkie zduszone myśli, które nie zostały do końca zneutralizowane. Wyłuskiwanie wszystkich aspektów i informacji nie jest wtedy konieczne, chyba że pracujesz nad swoim problemem z wykwalifikowanym terapeutą. Przyjmijmy więc ogólną zasadę Jamesa W. Pennebakera i Joshuy M. Smytha (2018), że przerywasz pisanie albo zmieniasz temat rozważań, kiedy zagłębianie się w jakieś doświadczenie Cię przygnębia. Nie trzeba też powtarzać, że osoby z wyjątkowo niskim poziomem samokontroli powinny wystrzegać się samodzielnego eksperymentowania z pisaniem czy inną metodą samopomocy.

Nie istnieje żadna procedura, która pomagałaby pogodzić się z osobistą stratą z dnia na dzień.

— Pennebaker, Smyth

Autorzy książki o pisaniu ekspresywnym nadmieniają, że pisanie może skrócić czas radzenia sobie z problemem, przykładowo z pięciu do trzech miesięcy. Niemniej zgodnie stwierdzają, że nie da się tego z góry przewidzieć. Tu też panuje zasada różnorodności, dlatego są ludzie, którzy doświadczają niesamowitej poprawy dzięki pisaniu, jak i ci, którzy w ogóle nie widzą różnicy, przy czym słabe efekty nie muszą wynikać z braku zaangażowania.

Wypada też przyznać, że pisanie to swego rodzaju poświęcenie. Musisz chcieć podjąć ten wysiłek, wziąć kartkę i długopis, i uporać się z tym, co przeżywasz jeszcze raz — tym razem na papierze. I choć zazwyczaj gra jest warta świeczki, to będziemy z Tobą całkowicie szczerzy: nie każdemu się chce i nie każdy się do tego przekona, i nie każdy pojmie dar pisania (i to nie jest złe).

Zauważmy, że poważną przeszkodą w pisaniu może też być niskie, niemal zanikłe poczucie wartości. Jeśli boisz się, że nie wiesz, że nie możesz lub że nie potrafisz (wystarczająco dobrze), będziesz się zacinać po każdej literze lub słowie — czy to pisanym odręcznie, czy wystukiwanym na klawiaturze. Jeżeli obawiasz się, że nie wypada albo tylko się wydaje, nie ośmielimy się wyjść z propozycją znacznie ambitniejszego zadania, bo i tak pomyślisz, że to przywilej zarezerwowany dla najlepszych.

Jeśli jednak należysz do grona tych osób, które lubią obcować ze słowem pisanym i zahartowały się w prowadzeniu pamiętnika lub czegoś podobnego, to być może niezwykle kusząca wyda Ci się myśl stworzenia dłuższego i bardziej literackiego tekstu. Uczynienia ze swoich przeżyć opowieści, w której wykreujesz znacznie więcej miejsca na przemyślenia i odczucia.

Proponowane przez nas w kolejnym podrozdziale pisanie według zasady „V“ z większą ufnością możemy polecić Czytelnikom, którzy od miesięcy, a nawet lat rozwinęli w sobie umiejętność (samo)współczucia i radzili sobie z tym całkiem dobrze. Byli zdolni do pocieszania i bycia pocieszonym, wychodzenia poza własne cierpienie i jednoczesne wnikanie w nie z zamiarem przekształcenia tego w coś większego od siebie — w Siebie pisane wielką literą. Jeżeli to wszystko wydaje Ci się znajome i sprawia, że czujesz się na siłach, aby podjąć wyzwanie, to przejdźmy do kolejnego etapu pomagania sobie pisaniem.

Pisanie według zasady „V”

Co by było, gdyby przelany na papier żal stał się Twoim sprzymierzeńcem? Melanie Greenberg (2017) zaznacza, że „emocje wywołane przez stres mogą być niemiłe”, ale dzięki nim docierasz do cennych informacji. Dodaje, że stworzenie opowieści, w której odnosisz się do stresującej sytuacji i opisujesz związane z nią odczucia, może mieć „efekt kotwiczący, który pomaga ciału migdałowatemu się uspokoić”.

Małe dzieci potrzebują jakiegoś zewnętrznego, bardziej namacalnego punktu odniesienia, aby zrozumieć świat dookoła. Pomagają w tym na przykład bajkowe postacie, z którymi się utożsamiają. Nawet osobom dorosłym — choć korzystają już z wyobraźni — czasem przydadzą się podobne zabiegi artystyczne, żeby dotrzeć do wypartych emocji czy myśli. Mogą jednak pójść o krok dalej niż maluchy i spróbować stworzyć własnego protagonistę opowieści; dopuścić do głosu ukrytą mądrość i wyjść się z zapętlenia.

Odnajdź w sobie uwzniośloną płaszczyznę myślenia, która obdarzy Cię „olśnieniami“.

— Napoleon Hill, Myśl i bogać się

Znasz to uczucie, kiedy nie masz najmniejszego problemu z tym, żeby spojrzeć na czyjąś sytuację z lotu ptaka? Doskonale wiesz, że kolejny pryszcz przyjaciółki na twarzy to nie koniec świata albo że zmiana pracy u przyjaciela nie przekreśla jego szans na awans. Mało tego, już wiesz, co powinni zrobić, żeby udźwignąć problem. I tak, każdy bardziej lub mniej lubi dawać rady innym i czuć się potrzebny. Jednak kiedy przychodzi nasza kolej, większość z nas nie potrafi się zdystansować. Nagle nie mamy dostępu do tych pokładów zrozumienia i współczucia, którymi tak ochoczo dzielimy się z innymi, kiedy potrzebują naszego wsparcia. Dlaczego?

Z jednej strony osoby, które z natury są współczujące i rozumiejące, częściej wznoszą się na poziom, który pozwala im przekroczyć interesowność ego i spojrzeć szerzej, wyżej. Z drugiej zaś zdrowa dawka egoizmu jest wskazana, aby pozostać sobą i dalej się rozwijać. Czy istnieje zatem jakiś cudowny przepis na to, aby przezwyciężyć problem bez zatracania się w nim bez pamięci?

Naszym zdaniem tak. Pomaga w tym połączenie i rozwinięcie trzech zdolności, które przedstawiamy jako:

• zdolność do akceptacji tego, co przeżywasz (z perspektywy bohatera).

• zdolność do obiektywnej oceny tego, co przeżywasz (z perspektywy narratora).

• zdolność do zobaczenia jednego i drugiego (z perspektywy Ciebie).


Poniżej znajdziesz przykładowe ćwiczenie, które wesprze Cię w tych staraniach. Zapoznaj się ze wszystkimi etapami i upewnij się, że je rozumiesz. Aby sprawdzić, jak się czujesz podczas pisania, unikaj wyjątkowo drażliwych lub przytłaczających tematów. Dla ułatwienia zamieszczamy na końcu prostą historyjkę, która dobrze ilustruje powyższe zasady.

Do niektórych zaobserwowanych przez nas plusów takiego pisania należą:

• brak oceniania i szufladkowania tego, co piszesz.

• mówienie o uczuciach z mniejszym poczuciem przywiązania.

• mniejsza podatność na zewnętrzne sugestie i lepsze ogólne samopoczucie.

• większe poczucie jedności z życiem, wzmacniane przez ogólne współczucie.

• uczucie miłości, przebaczenie, zrozumienie i inne pozytywne stany odczuwania.

• nowe pomysły, które pozwalają rozwiązać jakiś (wewnętrzny) dylemat.

• otwarcie nowej perspektywy w jakimś obszarze życia.

0. Przed rozpoczęciem pisania postaraj się nieco zrelaksować. Zrób kilka głębszych oddechów albo pójdź na krótki spacer. Te zwykłe czynności pomagają się wyciszyć, kiedy jesteś jeszcze pod wpływem jakiejś nieprzyjemnej sytuacji, a także zwiększają efektywność ćwiczenia.

Wartościowe ćwiczenia do radzenia sobie ze stresem znajdziesz w książce Melanie Greenberg (2017, s. 100—101). Możesz też zrobić proste i krótkie ćwiczenia uwalniające od stresu i napięcia z książki Tiny Stümpfig-Rüdisser (2019, s. 184—185).


1. Zadbaj o atmosferę sprzyjającą pisaniu. Aby nic nie wytrącało Cię z przepływu, zapewnij sobie spokojną przestrzeń. Teraz najtrudniejsze: nastrój się na temat, ale i zachowaj dystans twórcy opowieści. Możesz włączyć muzykę w tle, która najlepiej odzwierciedla stan emocjonalny, odpowiadający poruszanemu problemowi albo postawić na absolutną ciszę. Unikaj wszystkiego, co nadmiernie pobudza i rozprasza oraz wywołuje drażliwość. Niemniej postaraj się wczuć w temat, który zamierzasz poruszyć, przyglądając się mu okiem refleksyjnego obserwatora.


2. Przez dłuższą chwilę pobądź w tym stanie, który chcesz opisać słowem pisanym. Jednocześnie zdecyduj, że Twój bohater będzie obarczony (podobnym) problemem, z jakim Ty się borykasz. Oczyma wyobraźni możesz zobaczyć zmienionego siebie albo swoje alter ego, a nawet zupełnie inną osobę. Zwróć uwagę, jak wygląda ten ktoś; co mówi i jak się zachowuje. Bohater może też się jakoś nazywać i mieć cechy szczególne.

Pamiętaj, że protagonista opowieści nie powinien zanadto odstawać od realiów. Koncepcja pisania, którą tu prezentujemy, nie jest więc kontaktowaniem się z medium czy innymi siłami pozamaterialnymi.


3. Poczekaj na przebłysk myśli, którą zechcesz przelać na papier. Kiedy poczujesz gotowość, przystąp do pisania. Zapisuj swoje spostrzeżenia na bieżąco, zanurzając się w przeżyciach postaci, która staje się poniekąd Twoim lustrzanym odbiciem. W miarę, jak historia będzie się rozwijać, zauważysz, że to, przez co przechodzi bohater, zmusza Cię do przyjrzenia się jakimś aspektom swojej sytuacji.


4. Dla wzmocnienia wiarygodności zarysuj fabułę i „umieść“ tę postać w konkretnych okolicznościach. Nie muszą one w stu procentach pokrywać się z Twoją historią, ale powinny mieć jakiś wspólny punkt odniesienia. Z jednej strony, aby dobrze oddać przeżycia postaci, zanurzasz się w historii, a z drugiej czerpiesz dodatkową korzyść dla siebie: przy okazji przepracowujesz swoje prawdziwe problemy i związane z nimi odczucia.

Uważność nie sprawi, że znikną myśli i uczucia towarzyszące stresowi, ale zmieni twój stosunek do nich. Jesteś wówczas jakby obserwatorem, który potrafi patrzeć na emocje, nie dając im się pochłonąć ani ich nie odpychając.

— Melanie Greenberg, Mózg odporny na stres

5. Rozwiń „rozumiejące współczucie“, dzięki któremu wyjdziesz z tego ćwiczenia z większym uczuciem lekkości. Zacznij od neutralnego punktu historii (jak np. ogólne zarysowanie postaci) i przechodź z nią stopniowo do momentu, kiedy w konkretnych okolicznościach pojawia się największa niechęć, smutek, wstręt, irytacja albo inne negatywne emocje. To znak, że właśnie Twój bohater dotarł do dolnego punktu litery „V“.


6. Kiedy jesteś na dole litery „V“, dopuść do głosu negatywne odczucia, jakich doświadcza bohater, jednocześnie przyglądając się im z pewnej perspektywy. Stworzenie postaci literackiej powinno pomóc Ci się zdystansować i rozwinąć „rozumiejące współczucie“. Nie polega natomiast na przekłamywaniu rzeczywistości. Pilnuj granicy między wyobraźnią a konfabulacją.

Od Ciebie zależy też, w jakiej narracji (pierwszo- czy trzecioosobowej) umieścisz opowiadaną historię.


7. Prowadź fabułę w przekonaniu, że to Ty nią kierujesz. Pamiętaj, że możesz nadać nowy bieg historii lub ją przerwać w dowolnym momencie (np. gdy czujesz przesyt lub potrzebujesz odpoczynku).


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 26.78
drukowana A5
za 48.56
drukowana A5
Kolorowa
za 70.22