Spotykam się z współczuciem. Niektórzy czytelnicy myślą, że moje dzieciństwo to padół łez. Chcę powiedzieć, że tak nie było. Świadczy o tym np. ta notatka:
13 lutego 2018
Wczoraj zmarła żona mojego jedynego wujka Zofia Zajdel. Przeżyła 86 lat. Mieszkała z rodziną nad rzeczką w pięknej okolicy. Jako dzieci lubiliśmy do nich chodzić. „Wujanka” — tak ją nazywaliśmy, witała nas zawsze z promiennym uśmiechem. W tym powitaniu były tony serdeczności i życzliwości. Ostatnimi laty bywałam u nich rzadko, ale powitania i tak płynęły z samego serca. Słyszę to do teraz: Marysia! I widzę ten szczery uśmiech na jej twarzy.
Duńczyk Meik Wiking piszący o szczęściu twierdzi, że każdy człowiek w dzieciństwie powinien żyć w społeczności i mieć „sto matek”. To sprawi, że mając wokół tyle życzliwych oczu — będzie szczęśliwy. Czytając książkę „LYKKE Po prostu szczęście”, zdałam sobie sprawę, że miałam je. I miałam aż tyle „matek”!
- Babcie, ciotki, sąsiadki z całej wioski… To ONE. „Wujanka” była w pierwszej dziesiątce tych matek. Sama nie zawsze była szczęśliwa. Przeżyła śmierć wnuka — już studenta, ciężkie choroby w rodzinie i ostatnio śmierć męża. Bardzo jej współczułam. Jednak Zosia miała i tak w sobie niewyczerpane pokłady dobroci i życzliwości. Skąd je brała? Oto jest pytanie!
Niedawno urodził się jej kolejny prawnuczek Leoś. Życzę mu, ale także swojej najmłodszej wnuczce Gabrysi, aby mądrością rodziców, w swoim otoczeniu często spotykali życzliwość w oczach "matek”. Stu matek.
A wujanka? Odeszła od nas. Jednak zawsze będzie żyła w mojej pamięci. Do końca moich dni będzie robić mi się ciepło na sercu, gdy tylko przypomnę sobie jej uśmiech i słowa: Marysia!