MaKabra Cadabra!*
Aggeusz nie lubił bajek. Jedyna, która zaskarbiła sobie jego polubowność, to baśń o rabinie i golemie. Metafizyczny akt tworzenia istoty magicznej z gliny, na wzór i podobieństwo Adama, w jakiego Bóg tchnął życie. Ta baśń inspirowała magów, kabalistów, alchemików. Aż w końcu nadszedł jej pewien renesans — rozwój genetyki i sztucznej inteligencji.
Przeglądał swoje dawne zapiski jak człowiek, który z pobłażliwością ogląda swoje pierwsze poczynania… Zlitował się nad swoją naiwną koncepcją „nad”-jednostki będącej zlepkiem wszystkich ras i talentów ludzkich, zebranych w jeden materiał genetyczny. Odkąd klonowanie i manipulowanie ludzkim DNA stało się zakazane i ogłoszono je nieetycznym, porzucił tę koncepcję.
Teraz został wynajęty do o wiele bardziej szlachetnej działalności — tworzył androida, cyborga, maszynę niemalże „żywą”. Większość takiej inżynierii służyła ludzkości już jako żołnierze, szpiedzy i robotnicy. Pojawiały się czasem cyborgi dostosowane do tworzenia sztuki wizualnej i poetyckiej lub syntetyczne kurtyzany obu płci, lecz nie było jeszcze idealisty, nadzwyczajnie etycznej jednostki, jakiej obce są wszystkie wstrętne, acz ludzkie, cechy.
Wszystko, co ludzkie, a raczej ta część człowieczeństwa, która tylko uwiera, krzywdzi, przynosi wstyd i stratę. Tak, Aggeusz naprawdę pragnął stworzyć quasi-anioła.
Albo drugiego Adama…
Spoglądając na ostateczny kształt ciała popadł niemal w narcystyczny zachwyt — ani biały człowiek, ani „murzyn”, ani nawet Azjata. Coś bliższego Indianom, ale nawet „czerwonoskóry” to nie był, gdyż brakowało mu typowej dla nich aparycji, czy też i karnacji. Czyli te wszystkie studenckie dumania nie poszły na marne… A jednak Frankenstein się chowa!
— Zatem… O ile się nie mylę, za niedługo tchnę w niego życie… — rzekł Aggeusz, niezmiernie podekscytowany, czego w ogóle osoba postronna by nie zauważyła.
— Dość już przywar człowieczych! Niech to, co gorsze, miałkie i słabe, złe i nikczemne, zostanie odtrącone od dobrej strony ludzi! Niech powstanie drugi Adam, etyczny, piękny, bez skazy! Niechże powrócą czasy przedpotopowe, a wszystko na powrót stanie się proste, rajskie i przejrzyste!
* * *
W laboratorium panowała cisza mącona tylko drganiami maszyny, z której cyborg wyszedł na wolność. Na martwej twarzy Aggeusza widniała pomazana jego krwią — Gwiazda Dawida.
*Abra Cadabra — “I Create As I Speak,”, „As I speak, I Create”.
Wiersze
Śpieszmy się
Śpieszmy się kochać nauczycieli
(Uczniowie robią z nich cweli)
Spieszmy się być nienawidzeni
(Nim życie na śmierć się odmieni)
Co było warte cenne drogie
Dziś gusta karmi ubogie
Śpieszmy się albo ciągle zwlekajmy
Ceńmy się albo
Sprzedajmy
Małomiasteczkowy znak
Na murze swastyka
Tylko czas ją tyka
Łza elfa
Elfy płaczą srebrnym płynem
Bo elf czasem jest blondynem
O niebieskich też źrenicach
Pięknej cerze smukłych licach
Elfom niby dobrze jest żyć
W baśni bajce legendzie się kryć
Elfy nie jedzą fast foodów