E-book
16.17
drukowana A5
35.39
drukowana A5
Kolorowa
60.05
To, co najważniejsze

Bezpłatny fragment - To, co najważniejsze

Czyli jak żyć zdrowo i mieć 100% skuteczności w działaniu!


4.8
Objętość:
164 str.
ISBN:
978-83-8221-311-9
E-book
za 16.17
drukowana A5
za 35.39
drukowana A5
Kolorowa
za 60.05

ROZDZIAŁ 1

Wstęp

Jeśli trafiłeś na tę książkę, to już teraz mogę Ci pogratulować i zagwarantować, że znajdziesz w niej rozwiązania i techniki, jakich szukałeś przez całe swoje życie!


Tak właśnie zaczyna się mnóstwo poradników motywacyjnych, zdrowotnych czy dotyczących sukcesu. Jest to totalna bzdura!

Dlaczego? Zastanówmy się. Jaką mamy gwarancję, że książka łączy się z jej tytułem? Jaką mamy gwarancję, że nie jest kolejną i kolejną kopią wcześniej stworzonego dzieła? Moim celem nie jest napisanie: „Ta książka jest idealna dla Ciebie. Na pewno Ci pomoże. Będziesz czuł się lepiej na co dzień. Twoje życie zmieni się na lepsze”.

Wiem, że zachęciłoby Cię to do przeczytania reszty tego poradnika, ale mimo wszystko spróbuję wyłamać się ze schematu. Otóż: ta książka NIE jest dla wszystkich. Możliwe, że nie jest dla Ciebie. Prawdopodobnie jest tylko dla wybranych osób, które chciałyby mieć trochę (znacznie) lepsze życie, a przede wszystkim dać z siebie więcej. Nie chcę powielać teorii, schematów i praktyk, jakie są opisywane w innych książkach, bo to NIE działa! Kłamstwo powtarzane wiele razy staje się prawdą, niestety… Pozostawię Cię z tą refleksją na chwilę, a w międzyczasie mam dla Ciebie zadanie: zamknij, proszę, oczy na sekundę i pomyśl: co nowego do Twojego życia wniosły książki, które wcześniej przeczytałeś?

1) Czy zmotywowałeś się do działania, ale tylko chwilowo?

2) Zacząłeś biegać, ale po tygodniu Twój zapał ostygł?

3) Czy może rozpocząłeś dietę cud, która jednak nie przyniosła wymarzonych efektów?

Jeśli na któreś z powyższych pytań odpowiedziałeś twierdząco… to nie martw się! Tysiące ludzi przechodzą przez to samo co Ty. Czytają jedną książkę za drugą, aby tylko na parę ulotnych chwil stać się panami swojego życia.

W tym miejscu zadam Ci kolejne pytanie: czy może jednak cenniejsza byłaby książka, która nie jest napisana tak jak inne? Może warto przeczytać jedną książkę, ale mieć lepsze rezultaty niż po przeczytaniu 10 czy 20 innych? Nie będę ukrywał, że sam przeczytałem dziesiątki książek o skutecznym działaniu, z których nic nie wynikło. Dlatego w tej publikacji chcę Ci dać gotowy przepis, który podziałał w moim życiu, najbliższym otoczeniu oraz pomógł ludziom, którzy kompletnie mnie nie znali — tak samo jak Ty!

Na samym początku chciałbym w kilku zdaniach przybliżyć Ci, kim jestem i czym się zajmuję. Jednak zanim to zrobię, muszę podziękować przede wszystkim mojej rodzinie, od której otrzymałem ogromne wsparcie. Bez nich nie zrealizowałbym pewnie planu powstania tej publikacji. Chciałbym też serdecznie podziękować wszystkim tym, którzy mówili: „proszę, napisz już tę książkę, a ja będę pierwszym klientem!” i motywowali mnie, aby powstał ten poradnik.


Tak jak wspomniałem wcześniej, zacznę od paru słów o sobie. Jeśli Cię to nie interesuje, co jak najbardziej rozumiem, możesz przejść od razu dalej na koniec strony 9, gdzie znajdziesz zapowiedź kolejnych treści w pigułce.

Ukończyłem Akademię Wychowania Fizycznego we Wrocławiu. Od dziecka interesuję się sportem, natomiast od końcówki wieku nastoletniego również zdrowym stylem życia, ale także technikami motywacji i dążenia do swoich celów/marzeń oraz — co ważne — osiąganiem ich. Staram się połączyć wszystko w jedną całość, aby moje życie było z dnia na dzień coraz lepsze, żebym to ja stawał się lepszy. Może brzmi to banalnie, ale taka jest prawda. Każdego dnia próbuję przełamywać bariery i wykonywać rzeczy niemożliwe dla ludzi, dlatego trenuję parkour, biegi przeszkodowe oraz długodystansowe. Przebiegnięcie maratonu (42 km 195 m) dla wielu jest nierealnym marzeniem, a po latach treningów nie sprawia mi to już większego problemu (a mam dopiero 23 lata). Warto dodać, że średnia wieku na maratonie to grubo ponad 30 lat! W dalszej części książki rozwinę trochę ten temat, bo wiem, że wiele osób marzy o przebiegnięciu królewskiego dystansu, ale hamuje ich wiele rzeczy. Postaram się otworzyć przed Wami wszystkie drzwi i zburzyć bariery, żebyście działali skuteczniej na początku, a później już tylko skutecznie — zawsze i wszędzie, niezależnie od miejsca i pory. Oczywiście dzielę się moimi poglądami z rodziną i znajomymi. To właśnie oni przekonali mnie, żebym przemówił do szerszego grona ludzi. Z początku oczywiście opierałem się, twierdziłem, że to nie dla mnie. Po chwili refleksji zrozumiałem, że jednak to ma sens. Jestem otwartą osobą, kocham przebywać z ludźmi i znakomicie czuję się w towarzystwie.


Dodatkowo od zawsze chciałem zrobić coś na większą skalę, zostawić po sobie cokolwiek wartościowego. Zrozumiałem, że pierwszą rzeczą, jaką mogę stworzyć i która pozostanie na lata, jest książka. Tak, wiem, brzmi to egoistycznie, bo pisząc ją, spełniam moje marzenie, mój cel. Jednak to nie wszystko. Niesamowicie istotne jest dla mnie, że dzięki temu poradnikowi mogę dotrzeć do wielu osób i im pomóc. A samorealizacja połączona z czynieniem dobra jest najlepszym rozwiązaniem!

Jak sądzisz, czy zawsze było tak kolorowo w moim życiu? Otóż niekoniecznie. Jeszcze kilka lat temu nie wyglądałem tak, jak chciałem. Byłem przeciętnym sportowcem i przeciętnym uczniem. Marnowałem długie godziny na gry, sen czy innego rodzaju zabijanie czasu. Miałem ogromny problem z motywacją. Dopiero pewne wydarzenie w moim życiu (które opiszę w dalszej części książki) zmieniło mój sposób myślenia i rozpocząłem ciężką pracę, by stać się lepszą wersją siebie. Jestem pewny, że Ty też możesz być tym, kim tylko chcesz zostać.

Wiesz już, z kim masz do czynienia i jakie są moje intencje. Teraz chciałbym streścić swoją książkę, abyś wiedział, czego się spodziewać po jej przeczytaniu.

Pragnę zaznaczyć, że jeśli powyższe słowa ani skrót Ci się nie spodobają, to lepiej zrobisz, jeśli odłożysz tę książkę, bo widocznie nie jest ona dla Ciebie. Pójdź w tym czasie na kolację z żoną, na spacer z dziećmi czy poucz się angielskiego, gdyż nie ma sensu robić niczego na siłę. Jedyną rzeczą, jakiej nie odzyskamy, jest czas, więc nie traćmy go na rzeczy nieistotne. Natomiast jeśli uznałeś, że ten poradnik może Ci pomóc i chcesz go przeczytać, to cieszę się i obiecuję, że Cię nie zawiodę.


Jak już wspominałem, książka znacząco różni się od innych tego typu dostępnych na rynku. Nie dostaniesz w niej czystej teorii, zastrzyku chwilowej energii i… koniec. Każda teoria jest poparta faktami oraz prawdziwymi wydarzeniami z mojego życia, co sprawi, że będzie to najbardziej personalny poradnik, jaki przeczytałeś w swoim życiu. Wplecione będą także różne historie, które pomogą Ci łatwiej zrozumieć trudniejsze treści. Otrzymasz dawkę wiedzy potwierdzonej badaniami, która pomoże Ci zadbać o swoje zdrowie i ciało. Dodatkowo możesz się zainspirować słowami ludzi, którzy odnieśli sukces. Moim zdaniem z samych cytatów mogłoby powstać wiele książek motywacyjnych, dlatego pozwolę sobie wybrać te najlepsze, po których przeczytaniu od razu poczujesz ochotę, by zrobić coś większego, by po prostu działać.


Podsumowując, z tej książki dowiesz się:

1) Jak żyć zdrowo.

2) Jak zmotywować się do działania.

3) Jak podejmować działanie. A później…

4) Jak podejmować skuteczne działanie, odnosić sukcesy i spełniać swoje marzenia.


Celowo powtórzyłem kilkukrotnie słowo „działanie”, gdyż podróż 1000 mil rozpoczyna się od jednego (pierwszego) kroku, czyli właśnie działania. Dzięki tej książce staniesz się bardziej produktywną osobą cieszącą się lepszym zdrowiem i samopoczuciem. Kolejnym bonusem, jaki Ci zaoferuję po przeczytaniu każdego działu, jest zadanie, które powinieneś wykonać, aby przejść do kolejnych etapów lektury. Jak dobrze wiemy, pod siedzącą dupę nie wsunie się dolara, więc pobudzę Cię nie tylko do przeczytania tego poradnika, ale też natychmiastowego wprowadzenia jego treści w Twoje życie. Dzięki temu w trakcie czytania książki będziesz mógł osiągać swoje małe sukcesy, co da Ci dodatkową motywację, by czytać ją dalej, oraz pewność, że to, co piszę, naprawdę działa. Ostatnie zagadnienie, jakie będzie się przewijało w tej publikacji, to rady dotyczące nie tylko zdrowia i działania, ale również miłości, nauki czy finansów. Mam nadzieję, że siedzisz wygodnie i masz odpowiednie warunki do czytania, gdyż kończę już przedmowę — przechodzimy do meritum.

ROZDZIAŁ 2

Czy ludzie żyjący w Polsce są skazani na porażkę?

Rani nas nie to, co się nam przytrafia, ale nasza reakcja na to.

Ludzie nie widzą świata takiego, jaki on jest, ale jacy oni są.

Stephen R. Covey

amerykański mówca motywacyjny

Zastanów się przez chwilę nad tytułem tego działu. Nawet jeśli odpowiedziałeś „Ależ oczywiście, że nie, narodowość przecież nie ma znaczenia!”, tak naprawdę gdzieś w środku Twoja mentalność karze Ci myśleć inaczej. Patrząc na bogatego mężczyznę w drogim samochodzie, błyszczącym garniturze, z piękną żoną obok, co myślisz? „Cóż za piękny strój, ten mężczyzna na pewno ciężko pracował, aby go kupić. Jak też będę tak pracował, to mam szansę na identyczną marynarkę. Może podejdę i spytam, co zrobił, że osiągnął taki pułap finansowy?”.

Bzzz — błąd! To totalna bzdura — pewnie jedyna myśl, jaka przeszła Ci przez głowę, to: „Na pewno oszust, musiał nakraść i naoszukiwać, żeby sobie takie cacko kupić”. Ewentualnie druga myśl: „Hm… pewnie ma bogatych rodziców, że go na to stać. Gdybym ja miał tylko więcej pieniędzy, to…” — i to jest właśnie polska mentalność, czyli wieczne marudzenie, zrzucanie winy na innych. Gdybym tylko był ładniejszy, miał więcej pieniędzy, więcej czasu, mieszkał w innym mieście, gdyby tylko rząd był lepszy, a nie ciągle dawał bogatym, a brał biednym itp., itd. To co?! Łatwo grać ofiarę i zrzucać odpowiedzialność na los czy na innych ludzi. Powiedz mi szczerze, czy właśnie Ty masz tak ciężko i źle? Co mają powiedzieć dzieci w Afryce, w Chinach czy po prostu z biednych wielodzietnych polskich rodzin? Co mają powiedzieć ludzie od urodzenia niepełnosprawni? Wielu z nich mogłoby poddać się przez ich trudniejszy start, jednak niektórym udaje się podjąć działanie i radzą sobie zdecydowanie lepiej od ludzi w pełni zdrowych i średnio zamożnych. Idealnym przykładem potwierdzającym prawdziwość powyższych słów jest Nick Vujicic. Serdecznie polecam wpisać sobie w wyszukiwarkę internetową czy YouTube to imię i nazwisko, gdyż jest to niesamowity człowiek, który mimo tego, że urodził się bez kończyn, nie załamał się, działa i jest wzorem dla setek tysięcy osób, także dla mnie.

Pewnie zastanawiasz się, dlaczego tak jest? Otóż Ci ludzie rozumieją, że nie ma sensu zajmować się rzeczami, na które nie mamy wpływu. Nie wstaniemy z wózka i nie zaczniemy chodzić. Nie odzyskamy wzroku, tak samo jak nie wpłyniemy na decyzję prezydenta czy nie zmienimy życia ludzi w południowej Afryce poprzez oglądanie programów o nich. Zamiast zamartwiać się i stresować całym światem, skupmy się na życiu swoim i swoich bliskich. Egoistycznie? Ależ skąd! Z kim zamierzasz spędzić resztę swojego życia? Ze swoją mamą, żoną, bratem czy może z prezydentem, dziećmi z Chin czy kimkolwiek z Meksyku? Na kim Ci bardziej zależy? Sądzę, że odpowiedź jest prosta i oczywista. Johann Wolfgang von Goethe powiedział kiedyś piękne słowa: Niech każdy pozamiata przed własnymi drzwiami i cały świat będzie czysty.

W tym miejscu ponownie zadam pytanie: czy ludzie żyjący w Polsce są skazani na porażkę? Większość niestety tak, ponieważ sama się na nią skazuje. W jaki sposób? Otóż właśnie poprzez narzekanie, niebranie odpowiedzialności za swoje czyny, granie nieudaczników życiowych, szkodzenie innym czy utwierdzanie się w przekonaniu o własnym braku perspektyw. Jeśli chcesz zarabiać 1500 zł i spędzać czas wolny przed telewizorem, to będziesz to robił. Jeśli chcesz zarabiać 5000 zł i podróżować, również będziesz to robił, lecz na początku będzie potrzebna Ci motywacja i samodyscyplina, żeby to osiągnąć. Większość niestety nie posiada samozaparcia, aby otrzymać coś więcej od życia. Mają mało płatną, ale bezpieczną pracę, swój kąt w mieszkanku, jest im tak po prostu dobrze i nie chcą się wychylać, ale jak wiadomo to, co dobre/wygodne, jest wrogiem lepszego/wspaniałego.

W tym miejscu mam dla Ciebie dobrą wiadomość. Jeśli właśnie czytasz tę książkę, to należysz do mniejszości, która chce zmienić lub chociaż poprawić jakość swojego życia. Brawo!

Rozumiem, że jesteś zainteresowany dalszą treścią, tak? Cieszę się!

Nie? Masz ostatnią szansę na odłożenie książki i zrobienie czegoś innego.


Jak sądzisz, czy ludzie, którzy odnieśli sukces, ponosili dużo porażek? Nie mówię tutaj od razu o zarobieniu milionów, ale np. o zrzuceniu 15 kg, o przebiegnięciu 10 km, opanowaniu żonglowania czy zwiększeniu swoich dochodów o 10%. Odpowiedź brzmi: oczywiście, że tak! Ludzie sukcesu skazani są na porażki. Każda nieudana próba zbliża nas do celu. Nie liczy się to, ile razy upadamy, liczy się to, że za każdym razem wstajemy i stajemy się silniejsi. Thomas Edison podjął przecież dziesiątki tysięcy prób wynalezienia żarówki. Spytany przy 1000. próbie, czemu dalej to robi, przecież poniósł już 1000 porażek, uśmiechnął się i odpowiedział: Nie poniosłem porażki, odkryłem tylko 1000 sposobów na to, co trzeba zrobić, aby żarówka nie działała i jestem o 1000 prób dalej niż byłem na początku.


Gdyby każdy miał taki zapał do działania, to uśmiech nie znikałby z naszych twarzy. Wyobraź sobie próbę zrzucenia wagi. Mija miesiąc na pierwszej diecie, drugi miesiąc, kolejna dieta i nic! Dopiero po roku przy 6. diecie udaje Ci się zrzucić zbędne kilogramy. Myślisz, że wytrzymałbyś tyle? Że z takim samym zapałem próbowałbyś nowych diet?

W tych czasach, jeśli efekt nie pojawi się w ciągu tygodnia, to uważa się, że coś po prostu nie działa. Co wówczas robimy? Bardzo szybko poddajemy się. To jest właśnie pierwszy, a zarazem największy błąd! Okres, jaki zajmie nam osiągnięcie czegoś, ogromnie nas przeraża i rezygnujemy z naszych marzeń. A przecież ten czas i tak upłynie, a my będziemy stali w miejscu zamiast iść do przodu. Dlatego w tym miejscu mam dla Ciebie ZADANIE NR 1: chwyć kartkę, długopis i wypisz 5 rzeczy, które chciałbyś zmienić w swoim życiu i kiedy ta zmiana miałaby nastąpić. Wymyśl cokolwiek, co uważasz, że zmieniłoby Twoje życie na lepsze. Może to być rozpoczęcie biegania, schudnięcie, nauka języka obcego, podróżowanie, skoczenie ze spadochronem, swobodne rozmawianie z obcymi ludźmi, dodatkowy 1000 zł miesięcznie.

Wypisałeś? Super! Teraz odpowiedz, dlaczego jeszcze tego nie osiągnąłeś?

Bardzo istotną rzeczą jest to, abyś nie zrobił zadania tylko w głowie! Należy zapisać odpowiedź. Dlaczego nie mam ciała atlety, nie potrafię zrobić salta w tył, nie zarabiam tyle, ile bym chciał? Potraktuj, proszę, to zadanie poważnie. Zanotuj wszystko na kartce, w kalendarzu czy notatniku na komputerze. Jeśli wykonasz zadanie, schowaj notatkę lub plik w bezpiecznym miejscu. Ułatwi nam to dalszą współpracę.

ROZDZIAŁ 3

Żeby być skutecznym, musisz planować!

Jeśli nie ustalasz celów dla siebie, jesteś skazany na pracowanie przy osiąganiu celów kogoś innego.

Brian Tracy

kanadyjski pisarz i mówca motywacyjny

Czas jest tym, czego chcemy najbardziej, ale używamy najgorzej.

William Penn

angielski kwakier, założyciel Pensylwanii

STOP! Masz już wypisane wszystko, o co Cię prosiłem? Jeśli nie, to cofnij się i wykonaj zadanie. Inaczej dalsze czytanie po prostu nie ma sensu.

Co tym razem myślisz o tytule tego działu? Jest to niepodważalna prawda! Dlaczego? Ponieważ, gdy mamy coś zaplanowane, to nie zastanawiamy się, czy to robić. Patrzymy na plan i po prostu go wykonujemy. Plan w głowie, nawet największej i najmądrzejszej, nie jest tak skuteczny jak zapisany na papierze.

Całe życie chciałem mieć sześciopak na brzuchu, ale próby treningów miałem przemyślane i zanotowane tylko i wyłącznie w głowie. Na początku było łatwo i przyjemnie, a gdy po paru chwilach pojawiły się bóle mięśni czy impreza zamiast treningu, to z dnia na dzień poddawałem się. Oszukiwałem siebie, że zacznę na nowo od jutra, później od poniedziałku, przyszłego miesiąca, nigdy… Dlaczego tak się działo? Ponieważ nie pamiętałem powodów, dla których chciałem to zrobić. Rzeczy mniej ważne zastępowały trening. Wykonywałem czynności mało istotne, do niczego nie prowadzące, zamiast osiągać lepsze rezultaty, które dałyby mi sporo radości.

Przyznam szczerze, że bardzo wolno uczyłem się na błędach, lecz w końcu dotarło do mnie, że tak samo jak mam plan zajęć w szkole, jak mam plan w pracy, według którego działam, muszę mieć swój plan treningowy! Dokładnie go przemyślałem. Dodatkowo skonsultowałem się z trenerami na siłowni, czy na pewno jest dobry. Wydrukowałem go i wywiesiłem na drzwiach. Pod planem zapisałem 5 powodów, dlaczego chcę to zrobić, żeby w razie kryzysu spojrzeć na kartkę, zagryź zęby i ćwiczyć dalej.

Jaki był tego efekt?

W 45 dni schudłem 5 kg i pojawił się zarys kaloryfera na brzuchu.

Od tego czasu zrozumiałem, że planowanie ma ogromne znaczenie i nie wyobrażam sobie tygodnia bez wcześniejszego rozpisania planu. Spytasz pewnie, gdzie spontaniczność?

Tu Cię uspokoję. Planowanie wcale nie wyklucza spontaniczności, bo na nią jest zawsze miejsce. Projektowanie pozwala wydłużyć dzień, aby nie marnować czasu na rzeczy zbędne, a robić to, co naprawdę jest dla nas ważne. Pamiętaj, że jak coś nieoczekiwanego Ci wyskoczy, to zawsze możesz zmodyfikować (zmienić) plan i wykonać daną czynność np. na drugi dzień, albo parę chwil później. To Ty jesteś panem swojego planu, nigdy odwrotnie.

Planowanie — celowo rozpocząłem od niego, gdyż jest one naprawdę bardzo, ale to bardzo ważne. Pisząc „planowanie”, nie mam na myśli:

Poniedziałek:

8:00 — pobudka

8:15 — śniadanie

8:30 — prysznic

9:00 — 15:00 uczelnia/praca

NIE o to chodzi w organizowaniu dnia.

Wyobrażasz sobie coś takiego? Bo ja zdecydowanie nie. Byłoby to na pewno bardzo czasochłonne i stresujące ze względu na konkretne godziny. Pewnie nie dałoby właściwego efektu i znudziłoby się po krótkim czasie. Najważniejszym punktem w kreowaniu planu jest wyznaczenie sobie priorytetów, jakie mamy NIE w danym dniu, ale tygodniu. Tak jest, program tworzymy siedmio-, a nie jednodniowy. Możliwe, że jeszcze nigdy się z tym nie spotkałeś, ale pomyśl logicznie: jak tworzone są grafiki pracy? Czy każdego ranka siada się i ustala, co trzeba zrobić w następnym dniu oraz kto ma się tym zająć? Czy w szkole dowiadujemy się z dnia na dzień, jakie mamy zajęcia? Czy ksiądz na koniec kazania wymyśla godziny mszy na drugi dzień? Ależ skąd! Wszystko projektujemy minimum tygodniowo, a czasem nawet miesięcznie czy rocznie. Aczkolwiek nie zajmujmy się aż tak dalekim planowaniem. Na początku (i to przez dłuższy czas) wystarczy plan na kolejny tydzień. Bardzo ważne jest wyznaczenie sobie dnia i pory, o której chcemy się tym zająć, np. plan na przyszłe 7 dni będę pisał w niedziele o godzinie 21:00. Natychmiast wpisujemy sobie już w przyszłą niedzielę, że o tej porze będziemy rozpisywali kolejny tydzień.


Drugą istotną rzeczą jest wyznaczenie priorytetów tygodnia. Może to być nadrobienie zaległości na uczelni, ćwiczenia na siłowni, spędzenie większej ilości czasu z rodziną czy stworzenie jakiegoś projektu w pracy. Oczywiście wszystko uczciwie zapisujemy. Maksymalnie możemy wybrać 3 priorytety, na których będziemy skupiać się w danym tygodniu. Gdy już wiemy, że plan musi być napisany na tydzień i mieć priorytety, to przystępujemy do rozpisania poszczególnych dni.

Wiem, że na początku nie jest to proste, dlatego podam wam plan mojego dnia. Weźmy tak bardzo uwielbiany przez każdego poniedziałek. Swoją drogą zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego wszyscy tak nienawidzą poniedziałków? Zadałem to pytanie kilkunastu osobom, które jednogłośnie stwierdziły, że to koniec luzu i weekendu. W ten dzień na nowo rozpoczyna się praca i stąd ta niechęć. Mam nadzieję, że chociaż w małym stopniu przeraziło Cię to tak samo jak mnie. W moim odczuciu nie ma kompletnie znaczenia, jaki mamy dzień. Chodzę do pracy, którą lubię, po pracy robię rzeczy, które kocham i mówiąc kolokwialnie, zwisa mi to, czy mamy wtorek czy sobotę, bo każdego dnia staram się być lepszy od wczorajszego siebie. Brzmi łatwo i banalnie, prawda? Ale zaufaj mi — każdy jest w stanie robić rzeczy, które lubi. Tylko musisz odpowiedzieć na pytanie, co sprawia Ci radość?

Są też inne przypadki, np. masz dobrze płatną pracę, z której nie chcesz zrezygnować. OK, nie ma problemu. Masz jeszcze 16 czy 14 godzin czasu wolnego, włączając w to sen. Zastanów się raz jeszcze, co lubisz robić, czego nowego chciałbyś się nauczyć i RÓB TO. A przed zrobieniem zapisz tę rzecz na kartce, a następnie w planie tygodnia. Wówczas nie będziesz żył od weekendu do weekendu, bo będzie Ci szkoda dni pomiędzy nimi! Dzięki temu będziesz stawał się lepszym człowiekiem z nowymi pasjami i celami, które dadzą Ci masę radości!


Pewnie już zapomniałeś, ale miałem podać Ci przykładowy plan dnia.

Oczywiście jest to tylko przykładowy plan, ale jak widzisz, jest w nim czas na rozwój osobisty, rozwój pasji, ale też na trening. Dzień jest bardzo mocno naładowany, a przyjaciele mówią, że wręcz przeładowany. Cóż, ja po prostu inaczej nie potrafię, muszę dać z siebie każdego dnia 111%. Dodatkowo ważnym elementem dla mnie jest estetyka planu i jego czytelność, dlatego używam do tego odpowiednich kolorów. Jak widzisz: różowy to praca, żółty to trening, a zielony — rozwój umysłowy (osobisty). Hm, sądzę, że jednak ten jeden dzień nie ukazuje Ci dobrze istoty planu — nie każdy chce prowadzić takie życie jak ja. Dlatego poniżej znajduje się jeszcze jeden program na poniedziałek, ale już bardziej uniwersalny, żeby łatwiej było go odnieść do siebie.

Rozumiesz zależność? Każdego dnia, dając sobie czas na wypoczynek, na przerwę, na pobyt ze swoją żoną, dziećmi, dziewczyną, jesteś w stanie trenować fizycznie i umysłowo. Powiem więcej, możesz to wszystko w harmonijny sposób połączyć. Dlaczego by nie zabrać żony/męża i dzieci do aquaparku? Nasze pociechy będą się świetnie bawić, żona zazna trochę relaksu, a Ty potrenujesz. Wszyscy spędzicie aktywnie i zdrowo czas w jednym miejscu, bawiąc się razem. Jak to fizycznie połączyć? Jeden przykład — po treningu lub w przerwach możesz pozjeżdżać z dziećmi na zjeżdżalni bądź usiąść wspólnie w jacuzzi.

Czy to nie cudowne rozwiązanie? Dodatkowo możecie wszyscy razem uczyć się angielskiego. Możliwe, że zajmie wam to więcej czasu niż indywidualnie, ale na pewno da dużo więcej radości i zacieśni więzi rodzinne. Pamiętajcie: proste rozwiązania są na ogół najskuteczniejsze.


Teraz już wiesz, jak ma wyglądać przykładowy plan. Masz też wyznaczone i zapisane cele, o które prosiłem Cię w pierwszym zadaniu. Jak pewnie już się domyślasz, Twoim ZADANIEM NR 2: jest rozpisanie tygodniowego planu, z uwzględnieniem wszystkich rzeczy, o których wspominałem wcześniej.


Dla ułatwienia wypiszę je jeszcze raz:


1) Wyznacz priorytety (maksymalnie 3) — jeśli nie masz na nie pomysłów, spójrz na kartkę ze swoimi celami (zadanie pierwsze) i zastanów się, co możesz zrobić, żeby je osiągnąć.

2) Stwórz plan na cały tydzień (7 dni), a nie tylko na kolejne 24 godziny.

3) Wyznacz termin, w którym będziesz pisał kolejne plany (np. niedziela, godz. 21:00)

4) Rozpisz dokładnie każdy dzień, tak żebyś kładąc się spać, czuł, że jesteś lepszy niż byłeś wczoraj, że ten dzień był naprawdę świetny i już teraz czekasz na kolejny ze świadomością, że może być jeszcze lepiej.

5) Trzymaj swój program, gdzie tylko się da: w komputerze, laptopie, w komórce, w kalendarzu, w zeszycie. Wydrukuj i zawieś na drzwiach czy na lodówce. Usunie to z Twojego dnia bezproduktywnie spędzany czas, gdyż zawsze będziesz wiedział, co masz robić w danym momencie.

6) Każdego dnia czytaj swój plan. Jak wynikną jakieś niespodziewane sytuacje, to po prostu zmodyfikuj go, nie zaburzając całości.

7) Trzymaj się planu, a już w krótkim czasie zobaczysz, że Twoja doba jest dłuższa, a Ty jesteś w stanie robić rzeczy, które były dla Ciebie wcześniej wręcz niemożliwe.


To wszystko. Zanim przejdziesz do kolejnego rozdziału, wykonaj zadania. Nie byle jak! Poświęć na nie trochę czasu, dokładnie się zastanów. Dzięki dobremu planowi odzyskasz czas, jaki poświęciłeś na jego napisanie, z nawiązką! Jak mówi powiedzenie, dobry cieśla mierzy dwa razy, a tnie tylko raz. Tak samo Ty zastanów się dwa razy, a dopiero potem zapisz swój plan.


Dodatkowo raz jeszcze przypominam i zachęcam do zatrzymywania się przy zdaniach pytających i odpowiedzenia sobie na nie, zanim przejdziesz do dalszych treści książki. Pobudzi to Twoją kreatywność, a niekiedy wyobraźnię. Dzięki wizualizacji rozwijasz prawą półkulę swojego mózgu, co oczywiście jest bardzo przydatne przy rozwoju osobistym.


Załącznik 1

Jak już doskonale wiesz, lubię pomagać i sprawiać, że wszystko staje się bardziej przystępne. Na końcu książki, na stronie 156 znajdziesz tygodniowy planner, który ułatwi Ci wykonanie powyższego zadania oraz zaoszczędzi trochę czasu.

Do dzieła!

ROZDZIAŁ 4

Jak wydłużyć dobę? Czas obalić mity!

Jestem perfekcjonistą: kiedy Ty się lenisz — ja pracuję. Kiedy Ty śpisz — ja pracuję. Kiedy odpoczywasz — ja pracuję. Kiedy Ty uprawiasz miłość, ja też uprawiam miłość :)

Will Smith

amerykański aktor

Problem, który da się rozwiązać, to żaden problem.


Nie należy gniewać się na bieg wypadków, bo to go nic nie obchodzi.

Marek Aureliusz

cesarz rzymski

Cytat Willa Smitha zaczerpnięty z wywiadu trochę humorystycznie, jednak prawdziwie ukazuje nam to, dlaczego niektórzy ludzie osiągają sukces, a inni nie. Will ma ideały, do których dąży i nie odpuści, zanim ich nie osiągnie. Oczywiście nie popada w skrajności i daje sobie również czas na małe przyjemności. Kolejnym przykładem jest Cristiano Ronaldo (CR7). Połowa świata mu zazdrości, a druga połowa go nienawidzi. Nie chcę teraz mówić o sympatii do niego, lecz o tym, jakim jest człowiekiem. Ronaldo poświęca wiele godzin dziennie, aby być jednym z najlepszych piłkarzy świata. Codziennie trenuje technikę, szybkość i wytrzymałość. Patrząc na niego, widzę sportowca. Widzę człowieka, który swoimi umiejętnościami budzi postrach na boisku, który swoim wyglądem reprezentuje bardzo wysoki poziom i nie jedna kobieta ogląda mecze tylko dla niego. Z drugiej strony patrzę na ponad połowę polskiej kadry i co widzę? Niestety… Boczki wylewają się co niektórym, jakby pracowali w biurze i nie uprawiali aktywności fizycznej. Oczywiście nie obrażając osób pracujących za biurkiem…


Patrząc na CR7 i na polskiego piłkarza, nawet przez sekundę nie muszę zastanawiać się, który jest lepszy. (W tym miejscu pragnę jeszcze raz zaznaczyć, że książka została napisana kilka lat wcześniej, zanim została wydana. Obecnie jestem dumny z Naszej reprezentacji, widzę w niej potencjał i możliwość uzyskaniu podium na mistrzostwach świata bądź Europy).

Możesz się ze mną nie zgodzić, ale gdyby nie plan, determinacja i chęć osiągnięcia rzeczy ponadprzeciętnych, Ronaldo nigdy nie doszedłby do poziomu, na którym się teraz znajduje. Nie zrozumcie mnie źle, dostać się do kadry Polski to ogromny sukces. Niestety dla niektórych to już najwyższe szczęście i mimo tego, że mogliby być lepsi czy sprawniejsi, już tacy nie będą. Pewnie za 20 lat każdy polski fan futbolu będzie wiedział, kto to był Cristiano Ronaldo, w jakim klubie grał i skąd pochodził, a nie będzie potrafił wymienić połowy składu reprezentacji swojego kraju sprzed paru lat…

Zastanów się, proszę, czy mistrzowie świata w sporcie albo najbogatsi ludzie na świecie zawsze spali minimum 8 godzin dziennie, aby się wyspać? Czy przekładali odpoczynek lub brak chęci ponad swoje marzenia? Pewnie tak samo Ty, oni też spotkali się ze słowami, żeby spać 8 godzin dziennie oraz aby nie spać w ciągu dnia. Pewnie każdy z nas spotkał się z tymi hasłami, gdyż są one głoszone od wielu, ale to wielu lat i cały czas z uporem maniaka powtarzamy je w domach, szkołach czy telewizji.

Jak już wspominałem wcześniej, kłamstwo powtarzane wiele razy staje się prawdą. Dlaczego tak jest? Bo sami zaczynamy wierzyć, że jest to prawda. Tylko nieliczni znają tajemnice dotyczącą snu. Pytanie brzmi, dlaczego mamy im wierzyć, a nie tysiącom innych ludzi? Odpowiedź jest prosta: Jeśli większość ma rację, to jedzmy gówno, w końcu miliony much nie mogą się mylić. Zapamiętajcie sobie, większość NIE ma racji. Na świecie mamy 5% ludzi bogatych. 95% to pozostałe osoby. Wiecie, do kogo należą w większości dobra materialne tego świata? Właśnie do tych 5% ludzi, którzy powiedzieli sobie „STOP, nie chcę być taki jak inni” i wyłamali się poza schemat. Często w domach rodzice powtarzają nam słowa: Ucz się, ucz, bo nauka to potęgi klucz — nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie chodziło tu o szkołę i wiedzę, której w większości nigdy nie wykorzystamy. Drążąc ten temat dalej, wiele najwybitniejszych osób tej planety nie było nawet na studiach. Leonardo da Vinci to geniusz, który nie zdobył wyższego wykształcenia. Albert Einstein to również geniusz bez wyższego wykształcenia. Bill Gates został uznany przez profesorów za zbyt głupiego, aby być w stanie ukończyć studia. To do niedawna najbogatszy człowiek świata bez wyższego wykształcenia.

Takich przykładów są setki! Nie starczyłoby mi książki, żeby je wszystkie wymienić. Rozumiesz, o co mi chodzi? Jeśli tak, to jesteś gotowy, aby w końcu usłyszeć, ile tak naprawdę powinniśmy spać w ciągu dnia.

Otóż zarówno nasz mózg, jak i ciało do pełnej regeneracji potrzebują ~6,5 godziny snu dziennie. Warunek? Musimy zadbać o jego jakość. Przez pierwsze 5 godzin wchodzimy w fazę głębokiego snu, która przyczynia się do najlepszej regeneracji. Po tym czasie jego jakość spada z każdą kolejną minutą. Ponadto regularność, sen w odpowiednich godzinach oraz zadbanie o to, aby w pomieszczeniu było odpowiednio ciemno, są kluczowe, żeby budzić się w pełni wypoczętym.

Zdziwiony? Wszystkich niedowiarków zapraszam do przeczytania kilku badań naukowych, które z dużą dozą pewności potwierdzą tę tezę. Natomiast jeśli ktoś nie jest biegły w poszukiwaniach albo nie zna osoby w tym dobrej, to wystarczy wysłać do mnie e-mail z zapytaniem. Z przyjemnością podeślę odpowiednie informacje na ten temat. Choć powiem szczerze, że wolałbym otrzymać bardziej kreatywne pytania, które mogą coś wnieść do waszego życia, a nie zaspokoić wahania niedowiarków. Wybór oczywiście należy tylko i wyłącznie do was.

Wielu naukowców twierdzi, że człowiekowi wystarczy zaledwie 5 godzin snu dziennie i wiele gwiazd praktykuje tę zasadę. Moim zdaniem ona też jest prawdziwa, aczkolwiek nie jest jeszcze potwierdzona licznymi badaniami, dlatego zatrzymajmy się na ~6,5 godz. Ludzie, którzy śpią niecałe 7 godz. dziennie — co potwierdzają badania — żyją dłużej. Rozumiecie ten absurd? Nie dość, że zyskujemy każdego dnia 1,5 godz., to w dodatku statystycznie żyjemy jeszcze o parę lat dłużej. Czy to nie piękne? Gdy dowiedziałem się o tym, natychmiast spróbowałem skrócić swój sen. Z jakim efektem? Standardowo, aby nie było zbyt łatwo, za pierwszym podejściem nie udało mi się. Dlaczego? To proste. Nasz organizm przez kilkanaście czy kilkadziesiąt lat przyzwyczaił się do zwiększonej ilości snu, dlatego należy stopniowo zmniejszać czas na niego przeznaczony. Zaczynamy od 5–10 min, co 2–3 dni. Dzięki temu w niedługim czasie, bez szoku dla organizmu, możemy go przestawić na mniejszą ilość snu. Pamiętajmy również, że 6,5 godz. to pewien wzór działania, który mówi nam, ile czasu większość z nas powinna spać, ale jak wiemy, każdy organizm jest inny. Dla pana Kowelskiego 6,5 godz. będzie idealnym rozwiązaniem, a dla pani Nowak 6 godz. i 40 min będzie skuteczniejsze. Wszystko musimy dostosować indywidualnie do swoich potrzeb.

Oczywiście są odstępstwa od tej reguły, bo ~6,5 godz. dotyczy 80–90% ludzkości, ale nie wszystkich. W niektórym schematach życia, takich jak sport wyczynowy/zawodowy, atleci poza treningiem, snem i jedzeniem nie robią nic więcej przez długie lata. Każdy, kto chce zdobyć złoto olimpijskie, musi się poświęcić i przez wiele lat oddać się tylko treningom, odpowiedniej ilości snu oraz racjonalnemu odżywianiu.

Na szczęście nie każdy jest zawodowym sportowcem, dlatego reguła ~6,5 godz. jest prawdopodobnie dla Ciebie!

Jak jeszcze możemy zyskać parę godzin w ciągu dnia? Mamy już konkretny plan działania, wiemy, ile powinniśmy spać — te dwie rzeczy dają nam minimum dodatkowe 2 godziny.

Co jeszcze może wydłużyć dobę? Od jakiegoś czasu najpopularniejszymi czasopochłaniaczami są telewizor i komputer. Tracimy długie godziny, oglądając seriale czy filmy, które często widzieliśmy już wcześniej. Jeśli mam być szczery, od ładnych paru lat nie spędzam wolnego czasu przy telewizji. Dlaczego? Bo nie lubię, jak narzuca mi się, co mam oglądać, a dodatkowo nienawidzę reklam. 20 min filmu i 15 min reklam? Po to płacę za prąd i telewizję tyle pieniędzy, żeby je oglądać? W dodatku jakie treści z nich otrzymujemy? Reklamuje się setki suplementów diety: na porost włosów, paznokci, na schudnięcie, na potencję, na zatrzymanie rozwolnienia, na wywołanie rozwolnienia. Czy naprawdę potrzebujemy tylu leków, czy tylko wmawiają nam, że są dla nas dobre, żeby na nich zarobić? A co z naszą wątrobą? Cierpi przy każdej tabletce, jaka trafia do jamy ustnej i przewodu pokarmowego. Aktywność fizyczna i odpowiednie zasady żywienia zastąpią wszystkie „leki”, jakie oferuje telewizja i lekarze, ale o tym w kolejnych rozdziałach. Powtórzę — telewizji mówimy nie. Oczywiście nie mówię tu o kompletnym zaprzestaniu oglądania, ale na początku o jego ograniczeniu, np. do 2 godz. dziennie. Swoją drogą, patrząc na statystyki, widzę, że ludzie oglądają raz w tygodniu film w telewizji, który ich tak naprawdę interesuje. Czy nie łatwiej pójść na niego do kina? Zaoszczędzimy na prądzie, na kupnie dekodera i telewizora. W zamian otrzymamy film w najwyższej jakości na dużym ekranie.

Innym rozwiązaniem są liczne strony internetowe, które oferują za darmo możliwość przeglądania filmów online lub wykupienia konta premium i płacenia paru złotych miesięcznie za brak ograniczeń. Jeśli mamy możliwość oglądania tylko tego, co chcemy, mniejszym nakładem finansowym, to dlaczego każdy w domu ma przynajmniej jeden telewizor?

To mamy jedno urządzenie, które bezpowrotnie zabiera nam wiele minut, godzin, dni życia. Pewnie na łożu śmierci nikt z nas nie pomyśli: „Ale super, że tyle filmów, seriali, koncertów, meczy w telewizji obejrzałem” … Lecz na pewno większość z nas będzie w stanie przypomnieć sobie mecz ulubionej drużyny, na który wyjechali do Londynu, czy koncert ulubionego zespołu, który mimo tego, że kosztował paręset złotych, to spełnił marzenia i zapisał się w naszej pamięci na zawsze. Tylko i wyłączenie do nas należy wybór, czy wolimy sami brać udział w wydarzeniach, kreować je, dopingować innych na żywo czy siedzieć w czterech ścianach z piwem w ręce i wpatrywać się w ekran…

Kolejnym urządzeniem elektrycznym, które również w niesamowity sposób odbiera nam tygodnie życia, jest nasz kochany komputer. Statystycznie ludzie spędzają ok. 4 godz. dziennie przed ekranem monitora. 4 godz. każdego dnia! Nie muszę dodawać, że to większość naszego wolnego czasu. Ktoś może spytać, co jeśli pracuje przed komputerem. Zgoda, nie widzę przeciwwskazań, ale czy Facebook, gry komputerowe, gry online, strony typu Kwejk czy Demotywatory też należą do Twojej pracy? Nie szukajmy wytłumaczenia, tylko weźmy pełną odpowiedzialność za swoje czyny. Powiedz sobie: „Będę przeznaczał godzinę dziennie na przesiadywanie przed komputerem”. Prostym sposobem, aby nie przekroczyć tego czasu, jest nastawienie budzika — gdy usłyszymy jego dźwięk, bez zastanawiania po prostu przerywamy wszelkie działania i wyłączamy komputer. Proste? Oczywiście, że nie! Sam miałem niesamowity problem, żeby pozbyć się tego złego nawyku. Codziennie grałem w gry przeglądarkowe, jak i strategiczne z płyty CD. Codziennie śledziłem portale, które wstrzykiwały we mnie tylko i wyłącznie śmieciową wiedzę. Siedziałem godzinami przed Facebookiem, rozmawiając ze znajomymi, zamiast po prostu wyjść na zewnątrz i spotkać się z nimi. Popadłem w błędne koło i nie mogłem się z niego wydostać, powiem więcej — sami wraz z moimi przyjaciółmi nakręcaliśmy się, grając i szukając ciągle nowych gier. Doszło do tego, że uciekałem z uczelni, wyrywałem się wcześniej z treningu, żeby zdążyć na czas i wykonać questa (zadanie) w grze.

Taki okres w moim życiu trwał kilka miesięcy, aż w końcu pięknego słonecznego dnia wyszedłem z przyjacielem na „spacer”. W trakcie rozmowy (oczywiście głównie o grach) zaczęliśmy się śmiać z maniaków, którzy siedzą po 12 godz. przed komputerem, żeby dogonić nas w rankingu (bo byliśmy na czołowych miejscach). Aż w końcu jakaś lampka nam się zapaliła i doznaliśmy oświecenia. Wyobraźcie sobie, że mój kolega grał w to trochę dłużej niż ja i przez rok, czyli 365 dni według obliczeń, które skrupulatnie wykonaliśmy, spędził przed komputerem ok. 2 miesiące bez żadnej przerwy. 2 miesiące — 66 dni, czyli 1584 godzin! Stracił 1584 godzin na granie w grę przeglądarkową! Gdyby w taki sam sposób zaangażował się w naukę czy trening, to jestem pewien, że byłby w stanie osiągnąć stypendium naukowe bądź wyższe wyniki w sporcie. Ta przykra lekcja nauczyła nas, że nie możemy dać się opanować przez dzisiejszą technologię. Natychmiast pozbyliśmy się kont. Na szczęście na otarcie łez udało nam się je sprzedać po kilkaset złotych każde. Od tamtej chwili postanowiliśmy sobie, że będziemy ograniczać korzystanie z komputera do 2 godz. dziennie, po czym stopniowo staraliśmy się zmniejszać ilość minut. W tej chwili jestem człowiekiem wolnym od telewizji i komputera. Korzystam z tych urządzeń tylko i wyłącznie na potrzeby pracy czy rozwoju, a przyjemności przeżywam w aktywny sposób z moimi przyjaciółmi i rodziną.

W tym momencie nadszedł czas na ZADANIE NR 3: Podejmij wyzwanie skrócenia swojego snu. Zacznij od spania równo 8 godz. Następnie po 3 dniach śpij 7 godz. i 50 min. Po kolejnych 3 dniach skróć czas snu do 7 godz. i 40 min. Staraj się również spać systematycznie w podobnych godzinach. Nie martw się, jak w skrupulatność wplecie się jakaś impreza. Nie jesteśmy przecież zombie, które tylko pracują. Kolejnego dnia po imprezie wróć do wyzwania. Zapisuj codziennie, ile czasu spałeś. Rób to tak długo, aż nie dojdziesz do upragnionych 6 godz. 30 min snu. Jeśli Ci się to uda, to proszę, napisz do mnie maila i pochwal się swoimi mniejszymi, jak i większymi sukcesami. Będzie to dla mnie bodziec, że praca, jaką włożyłem w napisanie tej książki, nie poszła na marne.

→ mail: arek_pralat@wp.pl

ZADANIE NR 4: Zaprzestań oglądania telewizji. Zaoszczędzisz w ten sposób czas, pieniądze i zdrowie, ponieważ Twoje oczy cierpią coraz bardziej z każdą minutą wpatrywania się w ekran. Tak jak wspominałem wcześniej, nie musisz zrobić tego od razu. Ogranicz ten czas np. do 2 godz. dziennie. Następnie staraj się w kolejnych dniach zmniejszać stopniowo minuty, aż w końcu uda Ci się od tego uwolnić.

ZADANIE NR 5: Ogranicz czas spędzany przed komputerem dokładnie w taki sam sposób jak sen i korzystanie z telewizji.

Pewnie zastanawiasz się, dlaczego dałem Ci 3 zadania jednocześnie? Otóż działają one w identycznym schemacie w postaci zstępującej piramidy, tzn. w każdym z tych zadań starasz się ograniczyć czas spędzony na poszczególnych czynnościach. W ten sposób nasza doba wydłuża się o ok. 4 godz. każdego dnia. Ten czas możesz przeznaczyć na uprawianie sportu, naukę, pracę, spotkania z przyjaciółmi, wspólne wyjazdy/atrakcje z rodziną.


W ramach podsumowania powyższych treści podaję w pigułce 4 zasady, dzięki którym zyskasz kilka cennych godzin w ciągu dnia:

1) Stwórz plan tygodnia.

2) Skróć czas snu do 6,5 godz.

3) Zaprzestań oglądania telewizji.

4) Ogranicz czas korzystania z komputera.


Nie śpij w ciągu dnia — od tego jest noc! Mit czy prawda? Otóż jak się domyślasz, to też jest mit! Pewnie pomyślałeś: „Zyskaliśmy kilka godzin w ciągu dnia, to możemy je teraz na coś stracić”. Zdecydowanie nie! Pamiętaj: nie traćmy czasu, gdyż nigdy go nie odzyskamy. Żeby życie było kompletne, nasze ciało i umysł muszą współpracować i być zdrowe w 100%. Dlatego tak ważny jest rozwój osobisty i trening zdrowotny. Raz jeszcze posłużę się słowami Willa Smitha: Kluczem do sukcesu jest bieganie i czytanie. Dlaczego bieganie? Ponieważ gdy biegniesz, zaczynają pojawiać się problemy, zaczynasz tracić oddech, nogi zaczynają piec i boleć. Właśnie wtedy głos w Twojej głowie mówi: „Człowieku, po co się męczyć, zatrzymaj się, nie dasz rady, to nie dla Ciebie”. Jeśli jesteś w stanie nie słuchać tego głosu i postawić na swoim, to będziesz również wygrywał inne bitwy w swoim życiu. Dlaczego czytanie? Otóż ludzie nie żyją na tej planecie od 30 czy 100 lat. Żyją o wiele dłużej. Na 100% ktoś kiedyś przeżył taki problem, jaki Ty masz w tym momencie i napisał o tym książkę. Nie uczmy się na swoich błędach, jeśli możemy to robić na cudzych. Dlatego właśnie bieganie i czytanie to klucz do sukcesu. Sfera fizyczna i umysłowa to jednak nie wszystko. Istnieje jeszcze sfera duchowa. Żeby odnieść pełnię szczęścia oraz sukces, musimy zadbać o te trzy rzeczy w taki sam sposób. Jak rozwijać ciało i umysł już wiesz, natomiast jak rozwijać sferę duchową? Głównie przez medytację, ale też poprzez drzemki energetyczne, które wspomagają wszystkie 3 sfery.

Drzemka energetyczna to nic innego jak zapadnięcie w krótki sen w ciągu dnia. Żeby jednak nie było zbyt łatwo i drzemka dała taki efekt, jakiego oczekujemy, to musimy wykonać ją w odpowiedni sposób.

Zacznijmy od pozytywnych aspektów, jakie się pojawią dzięki niej: zwiększa nasze zdolności umysłowe o kilkanaście procent, dzięki czemu łatwiej nam się uczyć oraz przyswajać wiedzę. Daje wypocząć naszemu ciału, dzięki czemu na treningu po owej drzemce jesteśmy w stanie podnosić większe ciężary nawet o kilkanaście procent. Co do naszej duszy, poprzez wypoczynek mózgu i ciała wprowadza nas w błogi stan, dzięki któremu łatwiej jest wejść w stan medytacji. Brzmi zachęcająco? Osobiście znam kilka osób, które nie wyobrażają sobie dnia bez drzemki energetycznej, ale nie ze względu na lenistwo, ale na pozytywne aspekty funkcjonowania, jakie dzięki niej otrzymujemy.

Zasady drzemki energetycznej:

1) Musi ona trwać od 10 do maks. 45 min. Dla mnie optymalnym czasem jest 30 min (lecz wiadomo, niekiedy nie mamy po prostu tyle czasu). Dlaczego taki przedział? Otóż po dwóch minutach nie zdążymy się jeszcze zrelaksować, natomiast jeśli przekroczymy 45 min, przejdziemy w fazę głęboką snu i zamiast wstać wypoczęci, to będziemy czuć się prawdopodobnie jeszcze bardziej zmęczeni. Na pewno nie raz miałeś taką sytuację, że byłeś wykończony po ciężkim dniu np. w pracy, położyłeś się tylko na chwilkę i wstając po 2 godz., czułeś się jeszcze bardziej zaspany i zmęczony. Dlatego tak ważne jest pilnowanie czasu drzemki poprzez nastawienie budzika o odpowiedniej porze. Idąc dalej, nawet zwykłe położenie się i zrelaksowanie przez 10 minut może korzystnie wpłynąć na nasze zdolności. Jeśli masz chwilę, nie trać jej na serial czy przeglądanie portali społecznościowych, spróbuj drzemki energetycznej albo po prostu daj sobie chwilę wytchnienia.

2) Kolejną bardzo ważną rzeczą, bez której cały proces się nie uda, jest ciemność i spokój. Potrzebujemy miejsca, w którym nic nas nagle nie wyrwie z łóżka. Z kolei co oznacza ciemność? Nie mówię tu o zakrywaniu kocami i roletami wszystkich okien. Wystarczy włożyć opaskę na oczy, żeby nawet przy ich otwarciu kompletnie nic nie było widać. Jeśli nie mamy opaski, możemy to zrobić szalikiem albo nawet przewiązać rękaw od bluzy, żeby po prostu nic nie widzieć.

3) Ostatnim, już nieobowiązkowym elementem, jest muzyka, znalezienie uspokajającej melodii i puszczanie jej zawsze podczas drzemki energetycznej. Warunek — nie słuchamy jej w żadnym innym momencie dnia. Nasz mózg jest na tyle mądry, że za którymś razem, gdy ją ponownie usłyszy, będzie wiedział, że właśnie przyszedł czas na drzemkę i ułatwi nam to spokojne zaśnięcie.

4) Po przebudzeniu się przejdź od razu do medytacji albo jeśli masz inne plany, wstań i przemyj twarz letnią wodą.

Voilà — to wszystko. Po tym krótkim i niezbyt skomplikowanym procesie możemy wrócić do pracy, nauki czy treningu i gwarantuję, że nasza produktywność wzrośnie.

Dodatkowym argumentem jest to, że w Japonii, w dużych korporacjach powstają specjalne pomieszczenia, w których pracownicy mogą poddać się drzemce energetycznej, aby ich produktywność wzrosła.

Swoją drogą jestem ciekawy, kiedy w polskich firmach pracodawcy dojdą do wniosku, że wypoczynek zwiększa jakość naszej pracy…


Kilka słów odnośnie do zagłębiania się w myślach. Pewnie wielu z was medytację widziało tylko na filmach, prawda? Otóż najłatwiejszą, a zarazem bardzo skuteczną metodą medytacji, jest technika zakotwiczenia myśli w sercu. Zanim do niej przejdę, chciałbym podzielić się z Tobą trochę łatwiejszą metodą, dzięki której w ciągu chwili będziesz mógł skoncentrować się i bez zbędnego rozpraszania zacząć swoją pracę.

Jest to metoda pomarańczy. Polega na wyobrażeniu sobie pomarańczy, którą trzymamy w dłoni. Musimy poczuć jej ciężar, wyobrazić sobie, że właśnie ją trzymamy, potem podrzucamy i łapiemy, przerzucamy z ręki do ręki. Jeśli to uczynimy, przekładamy owoc na tył głowy, tak jakby przyczepiamy go do włosów i odkładamy rękę. Następnie patrzymy na siebie z boku, z dołu, z góry i widzimy siebie z pomarańczą z tyłu głowy. Brzmi zabawnie? Mnie do teraz to śmieszy i nie raz podczas skupienia pojawia się uśmiech na mojej twarzy, ale uwierzcie mi, nie ma skuteczniejszej metody. Na samym początku poświęćcie trochę więcej czasu na to zadanie. Uruchomcie wszystkie zmysły, aby się skupić. Zalecane jest zamknięcie oczu podczas wykonywania wyżej wymienionej techniki. Na starcie powinno wam to zająć około 2–3 minut. Jeśli dojdziecie już do wprawy, to nie będziecie mogli sobie wyobrazić wykonania jakiegokolwiek zadania bez wcześniejszego wykorzystania tej metody. Po wielu miesiącach jej stosowania zajmuje mi ona około 15 sekund i używam jej kilkakrotnie w ciągu dnia, za każdym razem, gdy wymagane jest ode mnie mocne skupienie uwagi. Dobrze! Przejdźmy już teraz do medytacji.

Technikę zakotwiczenia myśli w sercu stosujemy w następujący sposób: znajdujemy ciche miejsce w domu, ogrodzie, w lesie. Przyjmujemy pozycję siadu skrzyżnego, przedramiona położone są na kolanach. Dłonie wewnętrzną częścią skierowane do góry. Kciuk i palec wskazujący stykają się. Zamykamy oczy i wykonujemy głębokie wdechy i spokojne, długie wydechy. Uwaga: staramy się oddychać przez serce. Wyobrażamy sobie, że całe powietrze wdychane przez nas nie trafia do płuc, tylko do naszego serca, i z niego też wychodzi. Oddychamy tak długo, aż nie uda nam się osiągnąć stanu, w którym jesteśmy kompletnie zrelaksowani. Po około 3–5 minutach swobodnych oddechów zaczynamy myśleć o czymś miłym, co nam się przydarzyło. Może to być koncert, wakacje, gra w koszykówkę, pyszny gyros zjedzony w ulubionej knajpie czy cokolwiek, co dało wam w przeszłości choć odrobinę szczęścia. Kontynuując cały czas fazy oddechów, kierujemy swoje myśli do danej osoby lub wydarzenia, za które jesteśmy wdzięczni, np. do rodziców, dzięki którym udało Ci się wyjechać do dużego miasta i ukończyć studia, do siostry, która na każdym kroku starała Ci się pomoc, do przyjaciół, którzy, rzucając wszystko, co mieli do roboty, przybiegli, żeby Cię wesprzeć. Wyobraziłeś sobie tę sytuację? Świetnie! Teraz w ramach podziękowania wyślij iskierkę szczęścia ze swojego serca do tej osoby, której chciałbyś podziękować za tamtą chwilę. Za to, że była (jest) z Tobą. Wyobraź sobie drogę, którą leci ta iskierka — z serca przez okno, przez drogę do domu osoby, której ją wysłałeś. Poczuj, jak ten mały promyk szczęścia do niej trafia. Poczuj, że ta osoba wyczuła, że coś się stało i wywołałeś uśmiech na jej twarzy. Poczuj wdzięczność za to, że jest przy Tobie. Podziękuj za to. Następnie wróć ponownie do swobodnego oddychania i (prawdopodobnie z uśmiechem na ustach) postaraj się przez chwilę o niczym nie myśleć. Po około minucie otwórz oczy. To już wszystko.

Jak się czujesz? Jesteś naładowany pozytywną energią, szczęśliwy, że posiadasz takie osoby wokół siebie? Czujesz się zrelaksowany i gotowy do dalszego działania? Jeśli poczułeś się w nietypowy, wyjątkowy sposób, to proszę, napisz mi o tym. Chciałbym wiedzieć, czy ta metoda działa na szerszą skalę, dobrze? Tymczasem ja opowiem Ci o moim pierwszym ćwiczeniu tą techniką. Otóż włączyłem muzykę relaksacyjną, zgasiłem światło i zamknąłem się na klucz w pokoju. Podszedłem poważnie do tego zadania i całym sobą starałem się wykonać je poprawnie. Przez pierwsze 5 minut oddychałem płucami, natomiast po którymś oddechu poczułem błogość i zacząłem oddychać sercem, było to niesamowite uczucie. Swoją iskierkę wysłałem mojej rodzinie, poprowadziłem ją bezpośrednio do osób, które kocham, w to miejsce, w którym sądziłem, że się teraz znajdują. Nie ukrywam, uśmiech nie chciał zniknąć z mojej twarzy. Poczułem się cudownie, wręcz mnie to wzruszyło. Po około kwadransie medytacji otworzyłem oczy i czułem, jak promienieję szczęściem. Ciężko mi opisać dokładnie, co się ze mną działo, ale było to coś wyjątkowego, coś, co wcześniej mi się jeszcze nie przytrafiło. Rozemocjonowany wstałem i zapaliłem światło. Co ujrzałem? Spięcie w żarówce — krótki błękitny błysk i żarówka się przepaliła. Oczywiście prawdopodobnie był to przypadek, że akurat w tym momencie żarówka przestała działać, aczkolwiek wolę wierzyć, że pole elektromagnetyczne, jakie wokół siebie wytworzyłem, spowodowało ten efekt. Brzmi to trochę niedorzecznie, aczkolwiek istnieje coś takiego i jest to potwierdzone szeregiem badań, że gdy jesteśmy szczęśliwi, wytwarzamy dookoła siebie pole na odległość 1,5 m. Dodam, że to pole jest odczuwalne dla innych osób, które się w nim znajdują. Gdy przechodzimy koło takiej osoby, przez chwilę też czujemy się bardziej szczęśliwi. Niestety działa to też w drugą stronę. Jeśli jesteśmy ponurzy i negatywnie nastawieni, również nastrajamy w ten sposób osoby wokół nas. Dlatego zdecydowanie jestem zwolennikiem działania pozytywnie na innych.

Kolejnym sposobem na podarowanie chwili szczęścia drugiej osobie jest zwykłe przytulenie. Podczas tulenia się organizm produkuje więcej hormonów szczęścia, np. dopaminy, dzięki czemu nastraja nas to bardzo pozytywnie. Hormony szczęścia produkujemy również podczas np. jedzenia czekolady, aczkolwiek zdrowszym sposobem na ich pobudzenie jest wysiłek fizyczny w postaci np. biegania czy uprawiania miłości ze swoim partnerem. Na pewno nie raz w swoim życiu poczuliście się idealnie po wykonaniu jednej z powyższych czynności. Mi osobiście każda aktywność fizyczna sprawia niesamowicie wiele radości, dlatego w tym momencie nadszedł czas na ZADANIE NR 6. Wypróbuj technikę pomarańczy przed nauką, czytaniem czy pisaniem. Wypróbuj też drzemkę energetyczną w ciągu dnia, a po niej spróbuj zakotwiczenia myśli w sercu. Gwarantuję Ci, że nawet jeśli w tym momencie bardzo chcesz poćwiczyć powyższe techniki, to o nich zapomnisz, dlatego zaplanuj sobie, kiedy je wykonasz.

Czy to będzie drzemka po obiedzie, czy po treningu, czy po szkole? Skrupulatnie zaplanuj sobie trochę czasu na to zadanie i odnotuj je w swoim planie. Obiecuję, że jeśli przyłożysz się do zadań, to będziesz zdziwiony, jak mogłeś funkcjonować wcześniej bez tych technik. Szczerze nie wyobrażam sobie i w sumie nie pamiętam dnia, w którym nie używałbym chociaż jednej z powyższych metod.

ROZDZIAŁ 5

„Wyrzuć” książki — zacznij działać

Wejdź na pierwszy stopień, nie musisz widzieć całych schodów, po prostu zrób pierwszy krok.


Zacznij tam, gdzie jesteś, użyj tego, co masz, zrób, co możesz.

Arthur Ashe

amerykański tenisista

To, co będzie się działo w Twoim życiu za kilka lat, zależy od tego, co zrobisz dzisiaj.


Dobrze zrobione jest lepsze niż dobrze powiedziane.

Benjamin Franklin

amerykański polityk

Dzięki wcześniejszym rozdziałom wiesz, jak zdobyć najcenniejszą „rzecz” na świecie, jaką jest czas. Wiesz, jak lepiej go wykorzystywać, być bardziej produktywnym, spełniać marzenia i robić rzeczy, które kochasz. Od strony teoretycznej wiesz już prawie wszystko. Przyszedł czas na sferę praktyczną, którą już trochę uruchomiliśmy poprzez zadania, które jestem pewny, że skrupulatnie wykonałeś.

Kontynuując — we wcześniejszych rozdziałach zalecałem czytanie, prawda? A tu nagle… każę rzucić książki? Chyba coś się nie zgadza? Czy nie zaprzeczam przypadkiem sam sobie? Ależ oczywiście, że nie. Tytuł celowo przerysowałem, aby dobitnie ukazać to, że samo czytanie nie wystarczy. Musimy wykonać pierwszy krok, żeby móc postawić kolejne. W tym miejscu przypomniała mi się historia dwóch braci, którzy chcieli być mistrzami w koszykówce. Jeden z nich szukał danych w internecie, w książkach, czasopismach. Szukał informacji na temat najlepszych graczy, trenerów, taktyk i technik. Drugi skupił się na ostrym treningu. Gdy nie wiedział, jak daną rzecz wykonać, to sprawdzał poradniki w internecie, pytał profesjonalistów w tej dziedzinie i trenował dalej. Każdy z nich poświęcał na swoją pasję 5 godzin dziennie. Każdego dnia, czy padało, czy była zima, czy koledzy szli na imprezę — to nie miało znaczenia. Obydwaj byli skupieni na celu i postanowili zrobić wszystko, żeby go osiągnąć. Jak myślicie, udało im się zagrać w wymarzonej drużynie? Otóż nie do końca. Brat, który był aktywny i dużo trenował, dostał się do profesjonalnej ligi, a później osiągnął poziom zawodowy i grał w NBA. Drugiemu z chłopców natomiast nie udało się trafić nawet do ligi amatorskiej. Dlaczego? Ponieważ nie działał. Czytał tony stron, poświęcał godziny na teoretyczne doskonalenie się i tak mocno zatracił się w nauce, że przez wiele lat nie wykorzystał wiedzy w praktyce.

Czy nie mamy podobnie? Przeczytamy jakiś poradnik. Stwierdzimy, że musimy postępować tak, jak jest w nim napisane, ale po 3 dniach zapał ucieka i sięgamy po kolejny i kolejny. Jesteśmy w błędnym kole, z którego, żeby wyjść, wystarczy wykonać jedną czynność. Należy zrobić właśnie ten pierwszy krok, bo jak wiadomo Podróż tysiąca mil rozpoczyna się od pierwszego kroku. Jak go nie wykonamy, nigdy nie przekonamy się, czy wiedza, jaką posiadamy, działa naprawdę w życiu. Na szczęście i ta historia ma swój happy end. Chłopiec, który zatracił się w czytaniu, zrozumiał, że na grę jest już za późno. Dzięki pomysłowości i zaparciu postanowił, że się nie podda, osiągnie sukces i będzie specjalistą od koszykówki. Na początku zaczął pisać artykuły, recenzje na stronie NBA. Praktycznie robił to za darmo, ale wiedział, że w przyszłości zostanie mu to wynagrodzone. Tak też się stało. Dostał propozycję pisania w znanych czasopismach dotyczących koszykówki, za które otrzymywał już tygodniowe gaże. Następnie postanowił, że będzie trenerem w podstawówce. Po niedługim czasie był już trenerem w 3. lidze. Dzięki ogromnej wiedzy był w stanie doskonale wyszkolić młodych graczy. Po 5 aktywnych latach w czasopiśmie i w trzeciej lidze został trenerem w 1 lidze koszykówki, redaktorem w piśmie o tej dyscyplinie oraz napisał biografię, dzięki której poznałem tę historię i w skrócie ją przedstawiłem.

Mam nadzieję, że zrozumiałeś, co miałem na myśli, opowiadając Ci tę historię. Pamiętaj, nie każdy musi być graczem — wokół gracza istnieje cały sztab ludzi. Znajdź swoją pasję, np. koszykówkę i pomyśl, co Ci daje najwięcej radości, pomyśl, w czym jesteś najlepszy. Jeśli świetnie grasz, to zapisz się do klubu i trenuj więcej. Jeśli lubisz czytać i pisać na ten temat, to twórz artykuły, natomiast jeśli jesteś doskonałym taktykiem, zrób kurs i zostań trenerem. Oni wybrali i dali z siebie wszystko, żeby spełnić marzenia. Jeśli im się udało, to dlaczego Tobie miałoby się nie udać? Jeśli czegoś bardzo pragniesz, cały wszechświat stara Ci się pomóc, żebyś to osiągnął.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 16.17
drukowana A5
za 35.39
drukowana A5
Kolorowa
za 60.05