Zdjęcie na okładce: Aloha Hawaii/Shutterstock.com
I
Pstryknięcie. Drugie. Trzecie. Dźwięki migawki wyraźnie odbijały się od ścian studia.
— Dziękuję. To by było na tyle — oznajmił Chris, zdejmując aparat ze statywu.
— Już? Zawsze pan taki szybki? — odpowiedziała zalotnie młoda kobieta, nieomieszkawszy mrugnąć okiem.
Nie miał zamiaru wchodzić w zbędną dyskusję z klientką.
— Proszę zaczekać w recepcji. Zaraz przyjdę i pokażę kilka fotografii — polecił, mając nadzieję, że nie będzie dalej ciągnęła tematu.
Chris — a tak naprawdę Krzysiek Dobrzański — nie lubił wchodzić w gierki słowne z obcymi kobietami. Miał już dziewczynę — właściwie od pewnego czasu narzeczoną — i flirt z jakimikolwiek kobietami nie był mu w głowie. Prowadzenie studia fotograficznego wcale mu tego nie ułatwiało, mimo że nie był bogiem w ludzkiej postaci. Ot normalny chłopak z sąsiedztwa, z niebieskimi oczami, o ciemnych blond włosach utrzymywanych w artystycznym nieładzie.
Z jakiegoś nieznanego mu powodu, wiele klientek czy modelek uważało, że każdy fotograf myśli tylko o tym, by zaciągnąć je do łóżka. Jedne były więc spięte, drugie “jedynie” kokieteryjne, a trzecim wydawało się, że znajdują się na planie filmu pornograficznego o niewyszukanym tytule “Pewnego razu w studiu”. Krzysztof musiał więc do perfekcji uodpornić się na propozycje przedstawicielek płci pięknej. A te bywały różne.
— Może przyłączysz się do mnie — sugerowała jedna.
— To PANI jest dziś gwiazdą — podkreślił wyraźnie.
— Czy jest możliwość rozliczenia się bezgotówkowo? — pytała druga, błądząc palcem po zaprawdę apetycznym dekolcie.
— Oczywiście, może pani zapłacić kartą — odpowiedział bez emocji.
Większość słownych zaczepek puszczał jednak mimo uszu, a klientki same orientowały się, że niczego nie ugrają. Nie z nim.
Uporządkował studio i wyszedł z niego prosto do recepcji, zabierając ze sobą aparat. Usiadł przy biurku, wyjął z szuflady kabel i podłączył lustrzankę do komputera. Kliknął parę razy myszką i przekazał ją kobiecie, obracając monitor w jej stronę.
— Proszę rzucić okiem, pani Ewo. — Imiona były dla niego ważne. Ułatwiały komunikację podczas sesji.
Pani Ewa patrzyła zdumiona na ekran, przeklikując się przez jej zdjęcia.
— Ile mogę wybrać? — spytała.
— W cenie sesji może pani wybrać dziesięć fotografii. Zostaną one obrobione i wydrukowane na wybranym przez panią formacie, oraz otrzyma je pani w wersji elektronicznej.
— Obrobione!? Przecież to już są świetne zdjęcia — zdziwiła się.
Chris był na to przygotowany. Wyciągnął spod biurka album, otworzył na pierwszej stronie i pokazał go klientce. Znajdowały się tam fotografie z innych sesji, w wersji “przed” i “po” retuszu. O ile pani Ewa miała rację — zdjęcia przed retuszem były świetne — o tyle zdjęcia “po” były istnym dziełem sztuki.
Krzysztof wiedział, że jest dobrym fotografem, ale nawet on nie zdawał sobie sprawy o skali jego geniuszu. On nie był zwykłym fotografem — on był artystą. Pani Ewa patrzyła jeszcze przez moment z szeroko rozdziawioną gębą, po czym rzekła:
— A jak bym chciała więcej?
— Nie ma problemu. Każda kolejna sztuka kosztuje 25 zł.
Zastanowiła się chwilę. Nie dlatego, że nie chciała. Po prostu nie miała przy sobie wolnej gotówki.
— Mogę to przemyśleć i dokupić je później? — spytała z nadzieją w głosie.
— Jasne. Ma pani na to trzy miesiące. Później zdjęcia są kasowane.
Zerknęła na kilka sekund w podłogę, jakby nad czymś się zastanawiała. Chris mimowolnie zauważył, że na jej bluzce — pod którą najwyraźniej nie miała stanika — pojawiły się dwa spiczaste punkty. Wzięła oddech, po czym spojrzała ponownie na Chrisa.
— Czy można się umówić z panem na sesję buduarową?
— Nie! — odpowiedział pospiesznie, wręcz agresywnie. — To znaczy… Na tego typu sesję zapraszam do kolegi — zrehabilitował się, wskazując puste biurko obok. — Mogę zostawić mu kontakt do pani, jeśli pani jest zainteresowana.
— Ale czy on też robi tak ładne zdjęcia, jak pan? — spytała.
— Jasne. Jest ode mnie znacznie lepszy w sensualnej fotografii — skłamał. Była to jego ulubiona wymówka. — Wolę portrety — dodał, uśmiechając się szeroko, oczywiście ponownie kłamiąc.
Nastała krótka cisza.
— Przepraszam, ale ja już muszę zamykać. Proszę zobaczyć jego portfolio na naszej stronie internetowej i to przemyśleć — odrzekł, dając jej wizytówkę.
— Dziękuję. Do widzenia.
— Do widzenia.
II
W pokoju panował półmrok. Okna były szczelnie zasłonięte, a jedynymi źródłami światła był monitor i niewielka, biurkowa lampka. Nad kubkiem unosiła się para z jeszcze zbyt gorącej kawy.
Usłyszał za sobą ruch.
— Mogę zobaczyć? — spytała retorycznie Ania. Zerknęła by nawet, gdyby powiedział “nie”. Zwłaszcza wtedy.
Krzysiek nie lubił, gdy ktoś patrzył mu się na ręce podczas pracy. Kiedy jednak robotę przynosił do domu, nie miał za bardzo wyboru. Jego narzeczona często wchodziła do pokoju i mimowolnie gapiła się w ekran.
— Dopiero wróciłeś, a już znowu pracujesz — mruknęła z niezadowoleniem.
— Chcę tylko wstępnie obrobić zdjęcia z ostatniej sesji. Jutro mam dużo klientów i będzie mi lżej, jeśli będę to miał za sobą — wytłumaczył. — Nie zajmie mi to długo, obiecuję.
Ania patrzyła długo na zdjęcie pani Ewy.
— Ładna, ile ma lat? — spytała.
— Nie pytałem o wiek, ale na pewno przed trzydziestką.
— Często tak fotografujesz obce baby bez bielizny? — Jej ton stracił delikatność. Chris wiedział, co to oznacza.
— Przecież miała bluzkę — zaczął, choć wiedział, że nic mu to nie da.
— A pod spodem nic. Wyraźnie widać, jak układa się materiał. Pytanie tylko, w jakich okolicznościach straciła ten stanik. — Teraz brzmiała już wręcz oskarżycielsko.
— Insynuujesz coś?
— Ty mi to powiedz.
Krzysiek wziął oddech, przygotowując się na — z góry przegraną — bitwę.
— Ta pani przyszła do mnie tak ubrana. Nie ma w tym żadnego seksualnego podtekstu. Moją pracą jest robienie takich zdjęć, jakich oczekują ode mnie klienci. Zupełnie nie wiem, dlaczego tak atrakcyjna kobieta, jak ty, jest zazdrosna o coś, o co być nie powinna.
Bo Anna Stryjek była bardzo atrakcyjną kobietą. Brunetka o piwnych oczach, twarzy anioła i figurze, której pozazdrościłaby jej niejedna modelka, pozująca dla Chrisa. Mało który facet nie odwróciłby się za nią na ulicy.
Poznali się kilka lat temu przez wspólnych znajomych. Krzysiek studiował informatykę na Politechnice Wrocławskiej i często po zajęciach spotykał się ze znajomymi. Mieli kilka stałych knajpek, do których chadzali. Pewnego dnia jeden z jego kumpli wziął ze sobą swoją dziewczynę, a ta — by nie być sama wśród nieznajomych — zaprosiła Anię, swoją przyjaciółkę. Od razu wpadli sobie w oko, choć parą zostali dopiero miesiąc później.
— Praca… Kiedy znajdziesz normalne zajęcie, co?
— Okej, mogę zostać masażystą, pasuje? — Droczył się, igrał z ogniem.
— Wiesz o czym mówię!
— Fotografowanie jest normalnym zajęciem — odrzekł.
— Nie to studiowałeś. Sądziłam, że to tylko twój chwilowy kaprys, zanim znajdziesz coś normalnego.
— Co dla ciebie jest normalne? Siedzenie i klepanie kodu? Programowanie nigdy nie będzie mnie pasjonowało, a już z pewnością nie tak jak robienie zdjęć.
— Nie podoba mi się, że pracujesz tak blisko innych kobiet. Dobrze o tym wiesz — ciągnęła.
— Wiem, choć tego nigdy nie zrozumiem. Wystarczy, że zrezygnowałem dla ciebie z wykonywania sesji bieliźnianych czy aktów. Na większy kompromis nie licz z mojej strony. To moja praca, moje hobby i mój sposób na życie. Pogódź się z tym — zakończył.
Zacisnęła pięści i wydała z siebie stłumiony krzyk. Obróciła się na pięcie i wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami. Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz.
Zbyt późno dotarło do Krzyśka, dlaczego tak seksowna laska — właściwie z zupełnie innej ligi — nie była w związku z nikim przed nim. Pewnie dlatego, że na co dzień była miłą i pogodną osobą. Lubiła bawić się i śmiać. Łatwo zjednywała sobie sympatię ludzi, wokół których się obracała. Zupełnie inną twarz pokazywała jednak, gdy była zazdrosna. Zazdrość ta z początku objawiała się dość niewinnie, lecz przybierała na sile, im dłuższy staż miał ich związek — po tym, gdy wynajęli mieszkanie i zamieszkali w nim razem, a już najbardziej, gdy została jego narzeczoną. A zazdrosna potrafiła być z byle powodu; gdy Chris rozmawiał z innymi kobietami, był komplementowany za swój wygląd, charakter czy — a raczej zwłaszcza — za talent fotograficzny. Nie cierpiała tego. Chciała, żeby znalazł sobie jakąś ciepłą posadkę — tak jak ona — i był zawsze na miejscu. Fotografia wiązała się z wyjazdami na sesje zdjęciowe czy warsztaty. Czasem na kilka dni. Wokół pełno atrakcyjnych kobiet, z którymi grzech byłoby nie skoczyć w bok. Tak przynajmniej myślała Anna.
Gdyby umiała na to spojrzeć trzeźwo, zobaczyłaby że Krzysiek nie ma żadnego interesu w zdradzaniu jej. Kochał ją do szaleństwa. Wspierał ją. Mało było rzeczy, których nie był w stanie dla niej zrobić. Była inteligentna i szalenie pociągająca. Nie miał właściwie powodu, by szukać kogoś lepszego gdzieś indziej, poza jednym — seks. Ania w sypialni była dość pruderyjna, zamknięta. Wynikało to głównie z jej rażąco niskiej samooceny, nie mającej zresztą niczego wspólnego z rzeczywistością. Sądziła, że będzie szukał u innych tego, czego nie dostaje w domu.
W rzeczywistości Chris nie miał takiego zamiaru. Owszem, brakowało mu tego, by nieskrępowanie oddawać się przeróżnym uciechom z najważniejszą osobą w jego życiu, ale nie chciał jej naciskać. Za to, gdyby ona poświęciła choćby ułamek energii — tej, którą marnowała na ciągłe wybuchy zazdrości — by otworzyć się na nowe doznania, ich seks byłby bardziej niż satysfakcjonujący, a związek jeszcze trwalszy.
Tak więc to nie seks był powodem, dla którego ciągle rozmyślał o słuszności swoich oświadczyn, a to, do czego prowadziła jej zazdrość. Jego miłość do niej była tak wielka, że przymykał oko na jej pojedyncze wady, skupiając się na zaletach. Coraz częściej jednak łapał się nad tym, że dawał jej znacznie więcej, niż dostawał od niej w zamian.
Wypił kawę na jeden raz i wrócił do obrabiania zdjęć. Nie zamierzał się spieszyć. Nadzieja na spędzenie miłego wieczoru we dwoje minęła ostatecznie wraz z otrzeźwiającym, ostatnim łykiem gorzkiego napoju.
III
Punktualnie o 8:00 stał pod drzwiami studia. Popatrzył w górę i przeczytał napis na szyldzie.
“Profesjonalne usługi fotograficzne. Dobrzański i Wnuk.”
Lubił go czytać. To był jego codzienny rytuał, przypomnienie sobie kim jest i co robi.
Drzwi były otwarte, choć napis na nich sugerował inaczej. W recepcji nie było nikogo. Tylko torba przy biurku wspólnika zdradzała, że nikt się tutaj nie włamał. Rozejrzał się. Studio fotograficzne posiadało niewielką recepcję z dwoma biurkami. Przy każdym z nich stały po dwa krzesła dla klientów. Dodatkowe trzy fotele dla osób oczekujących znajdowały się pod ścianą, naprzeciwko wejścia. Z recepcji można było udać się na zaplecze oraz przejść przez jedne z dwóch drzwi. Te mniejsze prowadziły do toalety. Większe — dwuskrzydłowe — do właściwego studia, w którym odbywały się sesje. Właśnie zza tych drugich do uszu Chrisa dochodziły dziwne odgłosy.
Właściwie “dziwne” mogły być one dla kogoś, kto nie znał Filipa, lub nie przysłuchiwał się im wystarczająco długo.
O ile wzdychanie można by wyjaśnić wyczerpującą sesją lub wyłączoną klimatyzacją, o tyle jęki, cmoknięcia oraz odgłosy ssania — już niekoniecznie.
— Odwróć się! — polecił męski głos.
Odgłosy ucichły. Kilkanaście sekund później padło kobiece, przeciągłe — “O kurwa!” — po czym rozpoczęło się rytmiczne klaskanie. Z pewnością nie świadczyło ono o podziwianiu efektów sesji. W ciągu kilku kolejnych minut klaskanie — przy wtórze jęków — przybierało na szybkości i głośności, by w końcu ustać po paru dźwięcznych “Ahhh!”.
Chris siedział w swoim fotelu, z nogami wyciągniętymi na pufie i wpatrywał się w drzwi do studia, podpierając dłonią twarz. Drzwi otworzyły się i pojawiła się w nich wesoła twarz z przylizanymi na bok, ciemnymi włosami. Filip Wnuk we własnej osobie. Na widok Chisa uśmiechnął się szeroko i uniósł pięść z podniesionym kciukiem. Jak gdyby nigdy nic podszedł do swojego biurka i rozsiadł się w nim wygodnie. Krzysiek popatrzył w sufit i potrząsnął lekko głową, udając zażenowanie.
Siedzieli tak przez chwilę w ciszy, aż usłyszeli stukot szpilek. Drzwi od sali otworzyły się, ukazując kobietę. Starała się jak mogła, by doprowadzić się do porządku, ale na niewiele się to zdało. Jej kruczoczarne, rozczochrane włosy, rozmazana szminka na ustach i pognieciona spódniczka, nie pozostawiały żadnych złudzeń. Dostrzegła Chrisa i od razu wiedziała, że on już wie. Na jej policzkach pojawiły się dwa, ogromne rumieńce w kolorze buraka.
Chris uwielbiał patrzeć na ten istny spacer wstydu. Czerpał przyjemność z obserwacji winowajców, gdy wszystko było już jasne. Mimo to nigdy nie powiedział żadnego słowa, a swoją postawą jasno dawał do zrozumienia, że nic złego się nie stało.
Dżentelmen od siedmiu boleści Filip podszedł do dziewczyny i podał jej teczkę.
— Zgodnie z zamówieniem. Trzydzieści zdjęć. Chyba się już rozliczyliśmy, prawda?
— Tak, dziękuję bardzo — odpowiedziała speszona. Wzięła teczkę i pośpiesznie wyszła.
— HEEEJ! Zapomniała pani torebki! — krzyknął Filip i wybiegł za nią.
Wrócił po chwili i znowu usiadł przy biurku. Wyciągnął z szuflady duży zeszyt w formacie A4. Otworzył go i odnalazł w tabeli odpowiednią rubrykę. Przy imieniu “Beata”, w wierszu oznaczonym jako “Opłata”, wpisał słówko “PROMO”. Notowali w ten sposób każdy incydent, kiedy klient — w ramach akcji promocyjnej — nie zapłacił za sesję ani grosza. W przypadku Filipa znaczyło to tyle, że ustalił inne — bezgotówkowe oraz bezkartowe — warunki zapłaty.
Chris nie miał mu tego za złe, bo nie był stratny. Na utrzymanie studia zrzucali się po równo, a resztę pieniędzy z kasy rozdzielali proporcjonalnie, według danych z zeszytu. Filip — mimo że lekkoduch — był lojalnym pracownikiem i przyjacielem i nigdy nie było sytuacji, by wykiwał Krzyśka choćby na złotówkę.
— Kiedyś zabraknie ci na czynsz — rzucił do kolegi Chris.
— Po pierwsze, nie bój nic! Po drugie, nie żałuję niczego! — odpowiedział mu rozbawiony Filip.
— Po trzecie, nie masz sumienia! — dokończył Krzysiek.
— Oj tam, oj tam. Przecież ja ich do niczego nie zmuszam. Same proponują inny sposób rozliczenia. To tak, jakby pragnęły pójść ze mną do łóżka i jednocześnie dostać darmową sesje. Dwie pieczenie na jednym ogniu!
— A ty im je tak wspaniałomyślnie serwujesz!
— A jak! Mama mnie zawsze uczyła, by być dżentelme… — rozpoczął wywód.
— Dobra stary. Skończ już, bo pomyślę, że mówisz to wszystko na serio — przerwał mu Chris.
Znali się jak łyse konie, choć poznali stosunkowo niedawno. Podczas studiów Krzysiek łapał się okazjonalnych, programistycznych fuch, by zarobić na czynsz. Nadwyżkę funduszy przeznaczał na warsztaty fotograficzne. Tam spotkał Filipa. Za pierwszym razem nawet nie zamienili słowa, za drugim wymienili parę zdań pokroju: “O, czy ty czasem nie byłeś na warsztatach z aktu miesiąc temu?”. Potem spotkali się jeszcze kilka razy i podziwiali swoje umiejętności. Filip robił bardzo dobre, solidne zdjęcia, jednak do geniuszu Krzyśka sporo mu brakowało. Bycie tym trochę mniej utalentowanym nie przeszkodziło mu jednak w tym, by zaproponować Chrisowi prowadzenie wspólnego biznesu. Krzysiek akurat kończył pracę inżynierską i pomimo tego, że programowanie szło mu nieźle, nie sprawiało mu ono tyle frajdy co fotografia. Bez wahania więc przyjął propozycję Filipa.
— Plan na dzisiaj? — spytał Filip.
— Trzy pełne sesje i pociąg do Oleśnicy.
— Ślub?
— Raczej tak. Prosiłem, żeby pięć razy przejrzeli nasze portfolio, zanim zdecydują się umówić na spotkanie i dogadać szczegóły.
— Ta. Najgorzej, gdy marnujesz trzy godziny na podróż w dwie strony po to, by po pięciu minutach rozmowy niedoszły klient stwierdził: “To wy nie robicie zdjęć z drona? Eee, to nie chcemy”. Amatorszczyzna…
Drzwi wejściowe otworzyły się i weszło małżeństwo w średnim wieku.
— Dzień dobry. My do pana Krzysztofa. Bardzo przepraszamy za spóźnienie — rzekła kobieta.
— Dzień dobry. Nic nie szkodzi. Zapraszam na salę. Proszę się przygotować i już zaraz tam będę — polecił im Chris, zastanawiając się, jak by z tego wybrnął, gdyby przyszli kilkanaście minut wcześniej.
IV
Dzień okazał się bardziej męczący niż przypuszczał. Sesje dłużyły mu się niemiłosiernie, a oliwy do ognia dolała ostatnia. Dziewczyna, która sądziła, że kilka zdjęć w jej portfolio świadczy o cholera wie jak wielkim doświadczeniu, postanowiła pouczać go, jak powinien ją fotografować. Wywiązała się z tego dość nieprzyjemna wymiana zdań i tylko dzięki czujnemu uchu Filipa, który wparował na salę w kluczowym momencie, udało się zakończyć spór bez przerywania sesji.
Siedząc w szynobusie, ze słuchawkami na uszach, Krzysiek patrzył przez okno i obserwował mijane drzewa. Mógł pojechać autem, ale wolał pociąg. Wolał się zrelaksować, posłuchać muzyki, nie myśleć o niczym istotnym choć przez chwilę. Za kółkiem nie miał takiej możliwości.
Rozmowa poszła gładko. Ola i Marcin — bo tak nazywali się przyszli państwo młodzi — jasno przedstawili swoje wymagania. Ustalili z Chrisem honorarium, potwierdzili termin. Byli zadowoleni zarówno ze zdjęć przedstawionych w jego portfolio, jak i z profesjonalizmu, którym wykazał się podczas spotkania. Przedstawił im swoje pomysły, powiedział co się może nie udać i dał wskazówki odnośnie pewnych detali, o których młodzi nie pomyśleli. Pożegnali się z szerokimi uśmiechami na twarzach. a Chris został jeszcze chwilę, by dopić pyszną kawę.
Podróż powrotna mijała dość spokojnie, dopóki nie zaczął zwracać uwagi na dziewczynę siedzącą obok, a właściwie na to co robiła. Patrzył, jak blondynka o puszystych włosach do ramion, z lenonkami zaczepionymi o ich kosmyki, próbuje uporać się z krzyżówką. Chris nie był wścibski, ale nie mógł nic poradzić na to, że jego wzrok mimowolnie skanuje puste pola i znajduje rozwiązania, na które dziewczyna wpaść nie może.
W pewnym momencie nie wytrzymał. Ściągnął słuchawki i wypalił:
— Tutaj będzie SNAJPER — wskazał na miejsce, w którym zagadka brzmiała: “Inaczej strzelec wyborowy”.
— O! Dziękuje panu! Właśnie brakowało mi tych liter do pozostałych haseł — odezwała się, wypełniając pola i wpisując po bokach “snajpera” jeszcze trzy inne hasła.
Krzysiek poznał ten głos. Spojrzał w zielone oczy dziewczyny i błyskawicznie zlokalizował charakterystyczne piegi. Bardzo dużo piegów.
— Klaudia!?
— Krzyś!?
Odruchowo objął ją na przywitanie, a ona odwdzięczyła się tym samym. Klaudia Zarębska, jego najlepsza kumpela z ogólniaka, siedziała jakieś dziesięć centymetrów od niego. Prawie się nie zmieniła, sam nie wiedział, jak mógł jej od razu nie poznać. Jedyne czego nie pamiętał, to grzywka na czole.
— Grzywka, serio? — spytał.
— Serio! A co, nie podoba się? — odpowiedziała rozbawiona.
— Da radę — skomentował, choć w rzeczywistości wyglądała w niej bardzo korzystnie. Nawet lepiej niż kiedyś.
— Co ty tu robisz? — zapytała go, zaciekawiona.
— Wracam ze spotkania. Uzgadniałem szczegóły sesji ślubnej z klientami — wskazał skinieniem na teczkę i aparat, który często nosił przy sobie.
— Zaraz… Dobrzański… Dobrzański i Wnuk! Oczywiście! Jak mogłam nie pomyśleć, że to ty. Przecież zawsze lubiłeś fotografować.
— Czekaj, czekaj… O ile mi wiadomo nie jesteśmy światowej sławy studiem — odparł zdziwiony.
— No bo… — zaczęła speszona. — Wpadłam na pomysł, by spróbować pracy jako fotomodelka… i… szukałam dobrych fotografów, którzy mogliby zrobić mi parę zdjęć do portfolio.
Chris zdziwił się jeszcze bardziej. Modelką? Klaudia zdecydowanie nie miała urody typowej fotomodelki. Do seksbomby było jej daleko. Taka bardziej szara myszka. Nie oznaczało to w żadnym razie, że nie była atrakcyjną kobietą. Była drobna, lecz zgrabna, odpowiednio zaokrąglona tam, gdzie trzeba. Miała w sobie coś szalenie ciekawego, co przyciągało męski wzrok. Właściwie — pomyślał Chris — to nawet by się nadawała. Zerknął ponownie, wyobraził sobie ją w innych ciuchach, makijażu i kilku pozach. W sumie — dodał w myślach po dłuższej chwili — to nawet bardzo…
— Hmm… Nie przypominam sobie, żebyś do nas przyszła — odparł.
— Kurcze, Krzysiek! Drogo macie! — odrzekła w przypływie szczerości. — W sensie… Cena jest adekwatna co do jakości. SERIO! Robicie świetne foty — starała się naprawić gafę — ale nie jestem pewna, czy ta inwestycja mi się zwróci.
— Czyli, jeśli dobrze rozumiem, chcesz zdjęć, ale nie wiesz, czy nadasz się na modelkę, a wolałabyś nie wyrzucić takiej kasy w błoto? — podsumował.
— Mhm… — potwierdziła nieśmiało.
— A jakbym ci zaproponował spory rabat dla starej znajomej?
Popatrzyła na niego z niedowierzaniem.
— Nnnn… naprawdę?
— Jasne, czemu nie? — uśmiechnął się do niej.
— Krzysiek! Ratujesz mi tyłek! — krzyknęła. Ludzie wokół popatrzyli się na nią zdziwieni.
— Oj… sorki… — ściszyła głos. — Wyhaczyłam agencję i jej właściciel kazał mi przyjść za tydzień z najlepszymi zdjęciami, na jakie mnie stać — ciągnęła. — Umówiłam się do jakiegoś taniego fotografa, ale nie ukrywam, że jego portfolio jest dalekie od satysfakcjonującego. Zaraz… — uświadomiła sobie. — Czyli twierdzisz, że nadawałabym się na modelkę?
— To się dopiero okaże — odpowiedział szczerze. — Ale właściwie nie widzę powodu, żeby twoja uroda miała ci w tym przeszkadzać.
Dawno nie widział tak szerokiego uśmiechu. Mógł policzyć jej prawie wszystkie zęby.
— Jesteś świetny! Nie szukasz może dziewczyny? — spytała w żartach.
— Niestety, mam już narzeczoną — zawtórował, choć nie był pewien, ile w tym było żartu, ile prawdy, a ile nadziei. Miał dziwne przeczucie, że z tej całej sytuacji wyniknie jakiś ambaras.
V
Gdy dwa dni później wchodził rano do studia, Klaudia siedziała w poczekalni, przeglądając albumy, które udostępnił jej Filip.
— Cześć! — krzyknęli do siebie niemal jednogłośnie.
— Nie mówiłeś, że masz taką ładną koleżankę — odrzekł wspólnik.
— Czyli Filipa już poznałaś? — podsumował Chris.
— Mhm. Twój kumpel właśnie pokazał mi parę fajnych fotek. Nie widziałam ich na waszej stronie internetowej.
— Ten album zawiera nasze najlepsze zdjęcia. To taki nasz “joker”. Jeśli klient zainteresował się naszym portfolio, ale mimo wszystko nie był jeszcze przekonany co do naszych usług, po zobaczeniu tych fotografii wyzbywa się wątpliwości — wyjaśnił jej.
— Cwany z ciebie lis, Krzysiek! — pochwaliła go.
— To był akurat mój pomysł — podkreślił dumnie Filip. — Chris jest świetnym fotografem, ale nie ma pojęcia o marketingu. Bez urazy.
— Chris? — spytała odruchowo Klaudia — Aaa no tak, to od imienia. A ty też masz jakąś ksywkę? — spytała Filipa.
— Człowiek Promocja — wyrwało się Chrisowi, zanim zdążył ugryźć się w język.
— To ja już może was zostawię — zareagował natychmiast Filip, po czym wyszedł na zaplecze, uciekając przed pytającym wzrokiem Klaudii.
— To co? Zapraszam do studia! — Krzysiek zwrócił się do dziewczyny, wskazując na drzwi.
Sala studyjna była dość spora. Lokal mieścił się w starej kamienicy, co w kontekście ich potrzeb było dla nich więcej niż wystarczające. Duża przestrzeń i wysokie sufity, a to wszystko w naprawdę rozsądnej cenie. W pomieszczeniu znajdowało się sporo rekwizytów, szafa na stroje, niewielka przebieralnia i akcesoria fotograficzne — statywy, lampy, parasole.
Większość sesji odbywała się na stojąco lub z wykorzystaniem krzeseł czy foteli. Problemem były sesje buduarowe, wykonywane przez Filipa. Łóżka, które było ich nieodzownym elementem, nie dało się łatwo przenieść. Wpadł on jednak na genialny w swej prostocie pomysł. Postawił je pod ścianą, a tuż przed nim zainstalował drugą, ruchomą ściankę. Dzięki temu nie przeszkadzało podczas innych zleceń, a w razie potrzeby było łatwo dostępne.
— To od czego zaczynamy? — spytała Klaudia.
— Ubierz się w coś, w czym czujesz się kobieco, zaczekam tu na ciebie.
Klaudia chwyciła torbę z ubraniami i zniknęła za kurtyną przebieralni. W tym czasie Krzysiek podłączył oświetlenie, rozstawił statyw i przytargał krzesło. Na stoliku przygotował aparat i niezbędne obiektywy. Czekał już dość długo, ale nie poganiał jej, bo wiedział, że presja nie wpływa dobrze na efekty.
W końcu wyszła. Postawiła na dopasowaną małą czarną i złote sandały na obcasie. Jej usta podkreślała malinowa szminka, choć — ku uciesze Chrisa — nie przesadziła z makijażem. Krzysiek wskazał jej krzesło. Usiadła, zakładając nogę na nogę. Nie widział jej wcześniej w tak kobiecym wydaniu.
Wybrał obiektyw o sporej ogniskowej, wycelował w nią i po chwili rozległ się wyraźny pstryk. Na wyświetlaczu zmaterializował się jej największy atut — twarz o niespotykanej urodzie. Przez cały ogólniak wpatrywał się w niesamowite wzory, które tworzyły jej piegi, jak w jakąś mapę skarbów. To właśnie dzięki niemu przestała się ich wstydzić.
— Piegus! — krzyczały do niej koleżanki.
— Niech mówią co chcą, jeszcze będą ci zazdrościły tego daru — powtarzał jej za każdym razem. — Nigdy nie przejmuj się takimi ludźmi — radził jej z całego serca.
Była niesamowicie fotogeniczna. Na każdej fotografii wychodziła wzorowo. Chris chciał jednak wydobyć jej drugi atut — uśmiech. Na dotychczasowych zdjęciach, mimo że kobieco, wyglądała też odrobinę zbyt poważnie.
— Wiesz, że Filip złamał sobie ząb na tym krześle, jak harcował po pracy z jedną ze swoich klientek?
— Że co? — zdziwiła się, po czym parsknęła rozbawiona.
Krzysiek na to czekał, przełączył na tryb seryjny i uwiecznił jak dziewczyna śmieje się, by stopniowo spoważnieć. Na jej twarzy pozostał już jednak sympatyczny uśmiech.
— Od razu lepiej — ucieszył się.
— Ty mendo! Oszukałeś mnie! — udała, że się złości.
Nie zaprzeczył, choć opisana sytuacja rzeczywiście miała miejsce, uśmiechnął się tylko pod nosem.
Sesja mijała w miłej atmosferze. Krzysiek zmieniał obiektywy i naświetlenie, stopniowo poszerzał kadry, fotografując jej całą sylwetkę na krześle, w fotelu czy na stojąco. Przodem, tyłem, bokiem. Podpowiadał jej jak pozować, choć ta radziła sobe i bez tego całkiem nieźle. Mniej więcej w połowie sesji poszła się przebrać. Wróciła boso, mając na sobie długą, seledynową suknię. Mimo, że odsłaniała mniej ciała, wyglądała w niej jeszcze bardziej kobieco niż poprzednio.
Pozowała mu, a on widział już oczami wyobraźni efekt końcowy; podbicie zieleni podkreśli nie tylko jej suknię, ale też oczy. Z zamyślenia wyrwało go koronkowe ramiączko stanika, które pojawiło się, gdy zsunęła na ramię to od sukni. Opuścił aparat.
— Nie robię sesji bieliźnianych — odparł szorstko.
— Wiem. Przepraszam — posmutniała wyraźnie. — Przerwa na kawę?
— Jasne czemu nie.
Klaudia usiadła przy stoliku, a Chris udał się w kierunku ekspresu.
— Ile słodzisz?
— Jak z mlekiem to jedna, bez dwie — odpowiedziała dość niestandardowo.
Przyniósł dwie filiżanki i usiadł naprzeciwko niej.
— Filip ci powiedział? — spytał, przerywając niezręczną ciszę.
— Wspomniał… Słuchaj Krzysiek, uważam, że Ania… Ania, prawda? — kiwnął głową. — Jest wobec ciebie niesprawiedliwa — wyznała mu.
Krzysiek był zaskoczony, jak wiele wygadał o nim Filip. Dotychczas tego nie robił. Czyżby Klaudia wzbudziła w nim aż takie zaufanie?
— Rozumiem, że mówisz tak, bo potrzebujesz tych zdjęć?
— Nie! Znaczy… Nie będę ściemniać, że nie liczyłam na kilka odważniejszych fotek. Z pewnością pomogłyby mi przekonać do siebie Wiśniewskiego… Ale nie w tym rzecz. Ania nie może odbierać ci pasji. Kochasz to, co robisz. Ba! Robisz to świetnie. — Chwyciła aparat i pokazała mu wyświetlacz. — Widzisz!? Pierwsza losowa fotografia i jest lepsza niż wszystkie, które oglądałam w innych porfoliach! — ciągnęła podniesionym tonem. — A te twoje zdjęcia w albumie, toż to dzieła sztuki!
— Nie no… Może są niezłe, ale przesadzasz — powiedział z pełnym przekonaniem.
— Przesadzam? A chcesz się założyć?
Chris milczał.
— Zróbmy tak. Strzelisz mi dosłownie kilka zdjęć. Kilka. Wyślesz mi je nieobrobione od razu po sesji, a ja pokaże je Wiśniewskiemu i spytam o ocenę. Nikomu nie powiem, że ty je robiłeś. Wilk syty i owca cała. Co ty na to?
— Klaudia, ale moja narz…
— Będziesz się ze mną pieprzyć? — spytała wprost.
— Nie, ale…
— Czy masz zamiar mnie zaraz przelecieć? — mówiła powoli, patrząc mu w oczy i akcentując każde słowo.
Krzysiek nie miał takiego zamiaru, ale jej słowa nie odbiły się od niego jak od ściany. W ciemnych zakamarkach wyobraźni zobaczył jej przymknięte oczy, rozwarte usta i usłyszał ekstatyczny jęk. Bo mimo tego, że Krzysztof — owszem — był wiernym facetem, w jego fantazjach niejednokrotnie pojawiały się obrazy kobiet, które spotykał. Bardzo graficzne obrazy. W swojej głowie mógł bezpiecznie doświadczać ich bez końca, nie mając żadnych wyrzutów sumienia.
— Nie — powtórzył.
— Więc umowa stoi? — spytała, wyciągając do niego rękę.
Zawahał się jeszcze przez moment, po czym uścisnął ją mocno.
— Stoi.
Klaudia wstała i skierowała się z powrotem na plan. Stanęła dokładnie tak, jak przed przerwą, lecz tym razem nie tylko zsunęła ramiączko sukni, ale całkowicie wyjęła z niego rękę, ukazując lewą pierś uwięzioną pod koronkowym biustonoszem, również w odcieniu zieleni.
Chris chwycił aparat, podszedł nieśmiało bliżej niej i wziął się do pracy. Gdy po kilkunastu minutach stała przed nim w samej bieliźnie, zdał sobie sprawę, że nigdy wcześniej nie widział jej ciała. Zawsze miała na sobie koszulki, swetry, jeasny, sukienki, dresy… Patrzył na nią i badał wzrokiem nowo odkryte fragmenty mapy. Mapy, bo Matka Natura nie obdarowała jej piegami tylko na twarzy. Nigdy wcześniej nie miał przed sobą takiej modelki. Była zjawiskowa — teraz dostrzegał to w pełni.
— Wystarczy — odrzekł w końcu, zadowolony ze swojej pracy.
— Skoro tak twierdzisz…
— Ogarnij się i przyjdź do mnie, a ja w międzyczasie przygotuję zdjęcia.
Wyszedł z sali, zostawiając ją samą. W recepcji nawet nie spojrzał na Filipa, będąc na niego wściekłym. Wyciągnął kartę pamięci z aparatu i przeniósł pliki ze zdjęciami na komputer. Przeskanował je wzrokiem. Sam zdziwił się, jak fantastycznie wyszły. Sięgnął po czystą płytę CD i wsadził ją do napędu. Postanowił nie wysyłać nic mailem, nie zamierzał zostawiać po sobie żadnego śladu. Zaznaczył wszystkie fotografie półnagiej Klaudii i skopiował je na nośnik. Gdy tylko świeżo wypalona płyta wyskoczyła z napędu, kliknął na zaznaczenie prawym przyciskiem myszy, a następnie wybrał “Usuń”.
— Pokażesz mi je? — spytała go Klaudia, gdy wyłoniła się zza drzwi.
— Sama je zobaczysz — mruknął pod nosem tak, by usłyszała, i podał jej kopertę z płytą.
— Resztę możesz odebrać za dwa dni, jak już je obrobię.
— Bardzo ci dziękuję… — zaczęła.
— A teraz wybacz, mam sporo pracy — przerwał jej, sugerując, że powinna już iść.
— Rozumiem… To do zobaczenia — pożegnała się i wyszła.
Nastała chwila niezręcznej ciszy.
— Stary… — zaczął Filip.
— Nawet się nie odzywaj! — przerwał mu Chris.
— Oj, ktoś tu chyba potrzebuje rozmowy.
— Nie mam zamiaru z tobą gadać, zdrajco.
— Oj i to bardzo! Jutro, po robocie, pod nasypem. Nie przyjmuję wymówek.
— Szlag by cię… — zaklął pod nosem Chris.
To była ich niepisana zasada. Kiedy któryś z nich miał problem lub chciał poważnie pogadać, drugi szedł z nim na browara, by wesprzeć przyjaciela. Teraz Chris miał problem, a Filip chciał pogadać. Był na niego zły, ale nie mógł mu odmówić.
VI
Właśnie obrabiał zdjęcia Klaudii, gdy do domu wparowała uradowana Ania.
— Dostałam podwyżkę! — oznajmiła mu wesoło.
— To świetnie, jestem z ciebie dumny! — ucieszył się.
Wstał z krzesła i objął ją czule, składając na jej ustach soczystego całusa. Odwdzięczyła mu się tym samym. Czuł się tak dobrze, gdy tuliła się do niego w ten sposób.
— Co robisz? — spytała, zerkając nad jego ramieniem na ekran monitora.
— Nie było cię, więc postanowiłem trochę nadgonić robotę. Dasz mi jeszcze kilka minut?
— Jasne — odpowiedziała. — Kawka?
— Chętnie!
Ania wyszła do kuchni nastawić wodę w czajniku. Wróciła jednak po chwili i usiadła tuż obok niego, patrząc jak pracuje. Utkwiła wzrok w fotografii, jakby nad czymś się mocno zastanawiała. Chris poczuł się niepewnie, zwłaszcza że zaczęła stukać rytmicznie palcem w blat jego biurka. Wstała w końcu i zaczęła krzątać się po pokoju, szukając czegoś.
— Tu cię mam! — krzyknęła w końcu triumfalnie. Chris wiedział, że nie wróży to nic dobrego.
— To ona? — rzuciła na biurko jego stare zdjęcie klasowe i wskazała palcem dziewczynę.
— Zgadza się. Ma na imię Klaudia — odpowiedział.
— Od kiedy to mój narzeczony cyka fotki swoim koleżaneczkom? Czy nie umawialiśmy się inaczej?
— Daj spokój. To jedna z najmilszych osób, jakie w życiu spotkałem. Nie mogłem jej odmówić, sporo jej zawdzięczam.
— Ach tak? Niech zgadnę; pomagała ci w nauce, wspierała w trudnych chwilach, robiła laskę między lekcjami…
— Anno! — krzyknął w końcu. Rzadko tak się do niej zwracał. — Nic mnie z nią nigdy nie łączyło. To była zwykła koleżanka, kumpela, nikt więcej. A teraz to tylko moja kolejna klientka.
— I pewnie mogła liczyć na rabacik od dobrego “kolegi”? — wykonała w powietrzu gest palcami.
— To już nie twoja sprawa, jak rozliczam się z klientami.
— Klientkami — poprawiła go.
— To, że fotografuje więcej kobiet, nie znaczy, że nie obsługuję też mężczyzn.
— Gówno mnie to obchodzi! Nie chcę, żeby mój przyszły mąż codziennie obcował tak blisko z babami, kiedy nie ma mnie w pobliżu.
— Nie ma problemu. Możesz się zwolnić i siedzieć ze mną w studio — odpowiedział błyskawicznie. Oczywiście nie mówił tego na serio, ale chciał zademonstrować, jak bardzo absurdalne są jej żądania.
Rzuciła mu nienawistne spojrzenie.
— Myślisz, że jesteś zabawny? Uważaj, bo nie jesteś jedynym facetem na świecie — ostrzegła go.
— Wzajemnie — zripostował, gdy wychodziła z pokoju.
Następnego dnia chodził struty, choć były też pozytywy. Kłótnia z Anią skutecznie zniwelowała jego złość na Filipa. W zasadzie nie mógł doczekać się wieczoru, by pogadać z kimś, kto go rozumie.
— To co, lecimy? — rzucił do niego przyjaciel, gdy ostatni klient opuścił studio.
— Skoro muszę… — odrzekł Chris z udawaną niechęcią, by ten nie myślał, że całkowicie mu się upiekło.
Kwadrans zajęło im szukanie knajpy. Wybrali lokal, w którym nie było za dużo ludzi. Z głośników dochodziła cicha muzyka wystarczająca, by nie rozpraszać się rozmowami innych gości, a jednocześnie nie na tyle głośna, by przeszkadzała im w wymianie zdań. Nie było kelnera, więc sami podeszli do baru i zamówili dwa kufle złocistego płynu.
— Co masz mi do powiedzenia? — zaczął Chris z lekkim wyrzutem w głosie, gdy usiedli przy stoliku.
Filip wziął głęboki łyk piwa i przetarł usta, do których przyczepiła się spora ilość piany.
— Po pierwsze, przepraszam. Wiem, że nie powinienem jej tyle powiedzieć, ale to ona zaczęła mówić pierwsza. Powiedziała mi o tobie tyle rzeczy, że zorientowałem się, że musieliście być dobrymi przyjaciółmi… — tłumaczył się.
— Właściwie się nie pomyliłeś. Owszem, byliśmy. Przez większość czasu w liceum mogliśmy na siebie liczyć. Wiesz. Jak kumpel na kumpelę. Potem zaczęła się z kimś spotykać, szkoła się skończyła i kontakt się jakoś sam urwał — wyjaśnił mu.
— … a przyjaciele powinni się wspierać — Filip dokończył poprzednią myśl. — Nie mogę już patrzeć na to, co robisz ze swoim życiem. Musiałem pogadać z kimś, kto też będzie w stanie to zrozumieć.
— O czym ty mówisz?
— Chris, wpadłeś w sidła modliszki.
Powinien zaprzeczyć, zamiast tego słuchał dalej.
— Ta kobieta odbiera ci wszystko co kochasz; znajomych, pasję, marzenia. Ona myśli tylko o sobie, zamyka cię w złotej klatce, nie pozwala, byś żył po swojemu. Masz ją wielbić, być jej własnością i to ona ma decydować co ci wolno, a co nie. Naprawdę tego nie widzisz? Błagam cię! Nie mów mi, że w głębi duszy, w sercu, albo chociaż w woreczku żółciowym, nie cierpisz choć trochę, kiedy nie możesz decydować o swoim życiu jak dorosły facet.
Krzysiek zastanowił się chwilę nad słowami przyjaciela.
— Nie znasz jej. Ona jest naprawdę świetną dziewczyną, spędziliśmy ze sobą tyle pięknych…
— Kurwa, Krzysiek! Choćby była najseksowniejszą kobietą na świecie, gotowała ci przepyszne obiady, wyznawała miłość aż po grób, rozśmieszała i pieprzyła się z tobą jak gwiazda porno, to nie będzie świetną dziewczyną, jeśli nie jest w stanie zaakceptować tego kim jesteś — przerwał mu. — Choć w to ostatnie wątpię, bo nie potrafię sobie wyobrazić jak ta zimna, wyrafinowana suka, mogłaby być gorącą kochanką. Sorry bracie. Już dawno chciałem to z siebie wyrzucić — skończył i chwycił kufel. Przechylił go i w ciągu kilku sekund wypił całą zawartość. Spodziewał się, że zaraz zbierze strogi opierdol za swoją szczerość. Miał nawet cichą nadzieję, że Krzysiek się postawi, powie mu, że się okropnie myli i tak naprawdę wszystko jest u niego w porządku, że jest szczęśliwy w związku z Anką i nie życzy sobie takich słów o niej.
Chris natomiast milczał, patrząc tępo w stół.
— Zrobisz, co uważasz. Ale wiedz, że w razie czego mój dobry znajomy ma wolną kawalerkę na wynajem — dodał po chwili Filip. — Jeszcze nie jest za późno.
Wiedział, że dzisiaj już z nim raczej nie pogada. Wstał z krzesła, spojrzał jeszcze raz na przyjaciela i wyszedł, zostawiając go sam na sam z myślami i niedopitym piwem.
VII
Każdy ma jakieś wady. Kocham ją i jej nie zostawię — kłócił się z myślami Chris. Filip zasiał w nim ogromne ziarno niepewności, ale mimo wszystko nie zamierzał się tak łatwo poddawać. Porozmawiają ze sobą poważnie, wyjaśnią sobie pewne kwestie natury etycznej, a potem będą kochać się do rana, świętując nowy początek.
Z zamyślenia wyrwał go odgłos otwieranych drzwi i po chwili przy jego biurku siedziała już uśmiechnięta Klaudia. Ten uśmiech zwiastował kłopoty.
— I co? — spytał Krzysiek.
Wzięła głęboki oddech.
— Pokazałam zdjęcia Wiśniewskiemu — odrzekła podekscytowana.
— I?
— Zerknął na nie, potem na mnie, potem znowu na nie… A potem powiedział, że chce mnie mieć w swojej flocie — wyznała mu radośnie. — Wiem, że nie brzmiało to romantycznie, ale… MAM TO! Będę modelką! Dzięki tobie!
Gdyby nie dzielące ich biurko, rzuciłaby mu się na szyję.
— Klaudia, to świetnie! Gratuluję! Wiedziałem, że się nadasz! — ucieszył się szczerze Chris.
Patrzyła się na niego przez chwilę i już wiedział, że to nie wszystko co ma mu do powiedzenia. Przynajmniej nie powie, że jest w ciąży — pocieszał się w myśli.
— Nie pytasz co powiedział o twoich zdjęciach? — spytała zdziwiona.
— To nie jest ważne — odparł.
— Wręcz przeciwnie. Powiedział, że nigdy nie widział tak dobrych zdjęć, że jesteś geniuszem i nie chciał mi uwierzyć, że to są zdjęcia prosto z aparatu, a potem przez dziesięć minut próbował wydobyć ze mnie, kto jest ich autorem.
— Taaa… Jasne. Wystarczy, że powiesz “dziękuję”. Nie musisz wymyślać niestworzonych historii, żeby mi było miło.
Klaudia wyciągnęła telefon i położyła go na biurku. Na wyświetlaczu widniała aplikacja do odtwarzania plików dźwiękowych. Wybrana ścieżka miała wczorajszą datę. Krzysiek spojrzał na nią pytająco.
— Wiedziałam, że nie uwierzysz, więc włączyłam dyktafon — przesunęła palcem i odtworzyła nagranie od interesującego ją momentu.
— “Hmmmm…” — zabrzmiał spokojny, niski, męski głos. — “Nie wiem, kto robił pani te zdjęcia, pani Klaudio, ale są genialne i to nie z powodu pani ciekawych warunków fizycznych. Widać tu rękę artysty i to nie byle jakiego. Nie odważę się nawet pomyśleć, jak wyglądałyby po retuszu. Zdradzi mi pani kto to?” — Klaudia zatrzymała nagranie.
— Chyba mu nie powiedziałaś?
— Nie, tak jak się umawialiśmy.
— Dzięki. Wiedziałem, że mogę ci ufać. Tak czy inaczej, to tylko opinia jakiegoś tam kolesia, więc…
— Wiśniewski to nie jest jakiś tam koleś — przerwała mu. — Jego agencja zrzesza nie tylko modelki, ale też świetnych fotografów. I właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać… — Wzięła głęboki oddech. — Wypadł im jeden fotograf. Złamał rękę i nie jest w stanie w ciągu najbliższych tygodni wykonywać profesjonalnych zdjęć. A tak się składa, że miał on pojechać na dwa tygodnie do Paryża, zrobić kilka sesji zdjęciowych i wystawić wernisaż, na którym pojawić się miało sporo ważnych osobistości ze świata sztuki. Wiśniewski jest w czarnej dupie, bo podpisał kontrakt na ten wyjazd i teraz ma problem ze znalezieniem zastępstwa. Jak zobaczył twoje zdjęcia, to powiedział, że jeśli ktokolwiek byłby w stanie go godnie reprezentować, to tylko ty — niemalże wyrecytowała, łącząc zdania sprawnie i szybko, by nie mógł jej przerwać.
Chrisa przeszedł dreszcz. Ogarnęła go chwilowa radość, błyskawicznie ustępująca miejsca smutkowi.
— Kiedy? — spytał jej bez emocji.
— Za dziesięć dni.
— Zakładam, że nie chodzi o portrety — odrzekł, znając odpowiedź.
Skinęła lekko głową.
— Ania… — zaczął.
— Krzysiek, guzik mnie obchodzi Ania. To twoje marzenie. Zawsze powtarzałeś, że chciałbyś kiedyś, by podziwiano twoje prace, byś choć przez chwilę poczuł się kimś wyjątkowym, pamiętasz? A ty jesteś wyjątkowy. Choć raz pomyśl o sobie i zrób to, czego pragniesz.
Krzysiek czuł jak blisko i zarazem jak daleko jest to, czego pragnął. Klaudia wyczytała to w jego oczach.
— Chociaż obiecaj, że się zastanowisz. Obiecaj, słyszysz?
— Dobrze, obiecuję — odpowiedział jej smutno, zanim wyszła.
Przez cały dzień prowadził w swojej głowie tę rozmowę. Szukał argumentów, słów, które do niej trafią, odwoływał się do swoich emocji, logiki, praw człowieka, idei partnerstwa. Gdy wszedł do domu, czekała na niego.
— Cześć skarbie — przywitała go w kusej sukience, pończochach i wyrazistym makijażu. Rzadko miał przed sobą taki widok.
— Czeeeść… — odpowiedział przeciągle, zdziwiony.
— Chciałam cię przeprosić, że tak ostatnio wybuchłam. Mam nadzieję, że jakoś ci to wynagrodzę — rzekła uwodzicielsko.
Patrząc mu się prosto w oczy, przygryzła dolną wargę. Jej dłoń powędrowałą nad kolano i przesunęła się w górę, po jej udzie, unosząc skrawek sukienki na tyle, by oczywistym się stało, że nie ma niczego pod spodem.
Znowu to robiła. Niemal za każdym razem, gdy padło między nimi kilka słów za dużo, fochała się na niego przez dzień czy dwa, po czym przychodziła do niego potem, myśląc, że gdy położy się na łóżku z rozszerzonymi nogami, zapraszając go do swojego ciepłego wnętrza, wszystkie problemy magicznie znikną. Było to jednak tylko leczenie objawowe, niemające niczego wspólnego z ich źródłem.
Pożądał jej, ale tym razem nie miał zamiaru dać się udobruchać w ten sposób.
— Dostałem interesującą propozycję — zaczął.
— Pppp… Propozycję? — odpowiedziała pytaniem, zdziwiona, że jeszcze się na nią nie rzucił.
— Dwa tygodnie w Paryżu. Świetnie płatne zlecenie. Kilka sesji i wernisaż. Zawsze o tym marzyłem.
— Żartujesz?
— Nie — odpowiedział błyskawicznie. Dawno nie był tak pewny swojego zdania.
— Zapomnij. Nigdzie beze mnie nie pojedziesz — odrzekła szorstko po chwili konsternacji.
— Możesz pojechać ze mną. Nie będziemy stratni.
— I co mam marnować urlop na twoje zachcianki? Nie, Krzysiek. Nie pisałam się na to.
— To co proponujesz?.
— Nic.
— Czyli mam jechać sam? — dopytywał.
— Nie słyszałeś co do ciebie mówiłam. Nigdzie nie pojedziesz. Ja nie jadę i ciebie też nie puszczę — mówiła do niego, jak matka do dziecka. — Fajne? — dodała, zsuwając górną część sukienki i pokazując mu swój nagi biust. — To się napatrz, bo moja oferta na dziś jest już nieaktualna. Zadowolony?
Ania zakryła się i odwróciła na pięcie, chcą wyjść do drugiego pokoju. Krzysiek wyobraził sobie cały przygotowany plan na dzisiejszą rozmowę, zapisany na kartce papieru, po czym zgniótł go myślami w drobną kulkę i wyrzucił do wyimaginowanego kubła ze śmieciami, potem oblał benzyną i podpalił. Nawet nie wspomniał jej o zakresie zdjęć. Miała to dupie, po prostu miał robić to, czego od niego oczekiwała.
— To koniec — wypowiedział, czując jak wszystkie skumulowane emocje z ostatnich miesięcy ulatują z niego w jednej chwili.
— Co ty powiedziałeś? — odwróciła się, niedowierzając.
— Z nami koniec. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Nie mam zamiaru być twoim niewolnikiem ani dnia dłużej.
Szukała na jego twarzy jakiegokolwiek, choć drobnego znaku, że blefuje. Nie znalazła go. Nie tym razem.
— Misiu…
— Nie jestem już twoim misiem.
— Nnn...nie mówisz poważnie, ppp… prawda? — jej głos łamał się, a oczy zaszkliły.
Zrobiło mu się jej szkoda. Zresztą nie pierwszy raz. Nie lubił, gdy była smutna, gdy płakała przez niego. Tym razem jednak decyzja była już ostatecznie podjęta.
— Dzisiaj nocuję u Filipa. W tygodniu zabiorę swoje rzeczy. Jesteś już oficjalnie wolna.
— Krzyś… Nie rób mi tego… Ja… Ja się zmienię… Obiecuję… Proszę… Nie zostawiaj mnie samej… Pojedź już nawet do tego Paryża, ale wróć potem do mnie… Proszę Cię… — łkała.
Nie mógł się na to zgodzić. Ania zawsze taka była. Płakała, obiecywała — nie było wtedy takiej rzeczy, której by dla niego nie zrobiła, byleby tylko uzyskać u niego korzystny dla siebie werdykt. Potem jednak zmieniała zdanie, wymigiwała się od ustaleń. Nawet, gdyby jakimś cudem puściła go teraz do Paryża, to przez następne tygodnie toczyłaby z nim wojnę o to, że pojechał.
— Nie tym razem.
Krzysiek jeszcze raz popatrzył na tę przepiękną kobietę, obrócił się i bez słowa poszedł w kierunku wyjścia. Wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi. Na klatce schodowej rozległ się głośny szloch dochodzący z jego — byłego już — mieszkania. Przez głowę przeleciały mu wspomnienia; pierwsze spotkanie, randka, pocałunek, seks, wszystkie inne wspólne chwile, które sprawiły mu radość. Poczuł smutek. Zastąpił myśli innymi; kłótnie, wyrzuty, zazdrość, rezygnacja z własnego “ja”. To wystarczyło, ulga była znacznie większa.
Wyciągnął telefon i napisał wiadomość do Filipa:
— “Przenocujesz mnie dzisiaj?”.
Odpowiedź dostał po minucie:
— “Pewnie”.
Po chwili doszła kolejna:
— “Podjąłeś dobrą decyzję”.
— “Wiem” — odpisał. Bo naprawdę wiedział.
VIII
Wbrew pozorom rozstanie z Anią nie przebiegło wcale tak gładko, jak mogłoby się to wydawać. Dziewczyna — gdy już doszła do siebie po kilku godzinach — była pewna, że Krzysiek po prostu wybuchł, powiedział kilka słów za dużo i następnego dnia wróci do domu, rzuci się w jej ramiona i powie czule, że ją kocha i nigdy nie chce jej zostawiać.
Tak się jednak nie stało. Wydzwaniała do niego przez cały dzień, lecz on nie odbierał, załatwiając formalności związane z nowym lokum. Dzięki Filipowi cała procedura przebiegła błyskawicznie i już późnym popołudniem spotkał się z jego kumplem, podpisując umowę najmu.
W ciągu kolejnych trzech dni widział się z Anką jeszcze kilka razy. Choć chciał tego uniknąć, musiał pojawić się u niej, by zabrać swoje rzeczy. Próbowała wszystkiego, by go przy sobie zatrzymać; przepraszała, obiecywała, a potem krzyczała na niego, gdy to nie skutkowało. Kolejnym razem przywitała go w seksownej bieliźnie, mając nadzieję, że ten widok na niego poskutkuje. Jasne, że poskutkował — Ania była przecież cholernie atrakcyjną kobietą — ale jedyne co jej dał, to widoczne wybrzuszenie pod jego rozporkiem.
Krzysiek pozostawał niewzruszony, w zasadzie się do niej nie odzywał. Z równowagi wyprowadziła go raz. Gdy powiedział, że przyjdzie jeszcze jeden raz, po ostatnią część jego rzeczy, zagroziła, że nie będzie miał po co wracać. Ostrzegł ją wtedy, że jeśli choć jeden przedmiot będzie przez nią zniszczony albo zgubiony, zgłosi to na policję. Z tonu jego głosu wywnioskowała, że nie żartuje, więc dała spokój. Chris na odchodne oznajmił jej, że solidarnie dorzuci się do następnego czynszu, ale potem będzie sobie musiała znaleźć współlokatora, albo sama go opłacać w całości.
Dopiero gdy wszedł do nowego mieszkania, z ostatnią częścią swojego dobytku, poczuł się całkowicie wolny. Rzucił torby w kąt, padł na niepościelone łóżko i zasnął jak dziecko.
Pięć dni przed odlotem spotkał się z Klaudią w kawiarni. Oczywiście zadzwonił do niej następnego dnia po rozstaniu, z samego rana, nie chcąc, by wymarzona oferta przeleciała mu przed nosem. Nie powiedział jej o nim wprost, ale wyczuła pismo nosem. Powiedziała mu to samo co Filip, że podjął dobrą decyzję — jakby sam o tym nie wiedział — choć w przeciwieństwie do przyjaciela, dodała też, że jest jej bardzo przykro.
— Już są! — wypaliła podekscytowana, stawiając przed nim dwa bilety lotnicze.
Wiśniewski był wniebowzięty, gdy Klaudia oznajmiła mu decyzję Chrisa. W porywie emocji zaproponował jej, że jeśli Krzysiek nie ma nic przeciwko, może lecieć z nim. Oczywiście w ramach praktyki, towarzysząc mu podczas sesji i przyglądając się pracy profesjonalnych modelek. Zadzwoniła do niego niemal od razu, a ponieważ ten nie musiał się już nikomu tłumaczyć, z radością zgodził się by przyjaciółka towarzyszyła mu w wyprawie.
— Cieszę się, że nie będę tam sam — wyznał jej szczerze, oglądając bilety z każdej strony, upewniając się, że są prawdziwe i nikt zaraz nie krzyknie “Prima Aprilis!”.
— Jest jeszcze jedna kwestia — zaczęła. — Chodzi o hotel.
— Mówiłaś, że dostaniemy kasę na pokoje — przypomniał jej.
— No właśnie, dostaniemy kasę — kontynuowała. — A co byś powiedział, gdyby jej część przeznaczyć na drobne przyjemności, jak jedzenie czy wino, bez potrzeby płacenia za wszystko z własnej kieszeni?
— A spać to rozumiem, będziemy pod namiotami? — zażartował.