Mówią, że o książce świadczy pierwsze zdanie, ale tutaj szokiem jest już sam tytuł-inteligentny, dwuznaczny, trwożny, otwierający zakamarki lęku. Pełna nadziei, ale i obaw (a tam, młodziutka autorka, jej debiut, to będzie tylko zapach a nie smak) zaczęłam wchodzić, a raczej schodzić z wyłamanych schodów w dół. W dół, gdzie ukrywają się i śpią delikatnym snem wszystkie strachy, lęki, trwogi, obawy, podwyższone ciśnienie, urywany oddech i rozszerzone oczy. Oczy, które hipnotyzują, paraliżują i wpatrują się w czytającego z zapytaniem: Czy twój poziom strachu sięgnął dna? Na to pytanie mógłby odpowiedzieć sam mistrz horroru S. King, potwierdzając i zachwalając już nie zapowiadającą, ale zaistniałą autorkę. A ja? Cóż, jestem tylko zwykłą czytelniczką i zapewniam: ten wykreowany świat istnieje i zaczynam się bać.