Dedykowane Duszom Gwiazd
W ofierze Soror Mistici, co odzwierciedla niekiedy boginię gwiazd w swoich rozjuszonych oczach. Ta praca odarta z Agape staje się tylko zimnym nagrobkiem. Z nią — jest kompletna. Bowiem jest to mariaż dwóch gwiazd, co uszlachetniają całość, dopełniając obraz Jaźni.
O nostalgio za straconymi rzeczami, tymi które nie mogą być przeżyte wstecz, posąg zbudowałem dla poprzednich spraw, czarnymi łzami okrutny umysł okiełznałem, mordercą staję się co dnia, niech wybaczenie w oczach swej ofiary obmyje stracone życie moje. W dniu wyzwolenia, epitalamium Wenus między Marsem a Nerią, Saturnem i Reą, z jej gwiazdą rozbłyśniemy, zdzierając skóry z czarnego lwa, pod pieczęcią Sekmet w świątyni Ennoi, przyjrzymy się sobie ostatni raz.
Apocalypsis
Grom, Umysł Perfekcyjny. Ewangelia Bogini
Tłumaczenie z Koptyjskiego (NHC VI,2:13,1—21,32) George W. MacRae, tłum. na polski Y Ddraig Goch.
Zostałam wysłana z sił i przybyłam do tych, którzy przeglądają się we mnie, rozmyślają o mnie i zostałam odnaleziona wśród tych, którzy mnie poszukiwali.
Wejrzyjcie we mnie, Wy którzy o mnie myślicie.
I Wy, słuchacze, usłyszcie mnie.
Czekając na mnie, weźcie mnie do siebie.
Nie wygnajcie mnie sprzed swojego wzroku.
Niech Wasz głos mnie nie nienawidzi, ani Wasze słyszenie.
Nie ignorujcie mnie, w jakimkolwiek czasie. Strzeżcie się!
Nie ignorujcie mnie.
Ponieważ jestem pierwszą i ostatnią.
Jestem uhonorowaną i znienawidzoną.
Jestem dziwką i świętą.
Jestem żoną i dziewicą.
Jestem matką i córką.
Jestem ramionami mej matki.
Jestem wyjałowioną, a wielu mam synów.
Jestem tą, której ślub jest wielki, a nie wzięłam męża.
Jestem akuszerką i tą, która nie powija.
Jestem pocieszeniem trudów mojej pracy.
Jestem mężem i jej żoną
I mój mąż mnie począł.
Jestem matką swego ojca
I siostrą mego męża,
A on mym potomstwem.
Jestem niewolnicą tego, co mnie przygotował.
Jestem królową mego potomstwa.
Lecz on jest tym co mnie począł przed dniem mych narodzin.
I jest moim potomstwem w czasie.
I moja moc pochodzi od niego.
Jestem różdżką jego siły w młodości,
A on jest moją podporą w starości.
I cokolwiek on zażąda, ze mną się stanie.
Jestem ciszą, która jest nie do zrozumienia.
I ideą, której pamięć jest czysta.
Jestem głosem, który dźwięczy wszech
I słowem, które pojawia się w mnogości.
Jestem wypowiedzeniem mojego imienia.
Dlaczego wy, którzy mnie nienawidzicie, kochacie mnie,
Nienawidząc tych którzy mnie kochają?
Wy, którzy mnie odrzucacie, spowiadacie mnie,
A Wy co mnie spowiadacie, odrzucacie mnie.
Wy co mówicie o mnie prawdę, kłamiecie o mnie,
A Wy co skłamaliście o mnie, mówicie o mnie prawdę.
Wy co mnie znacie, tkwicie w ignorancji,
A Wy którzy mnie nie znacie, chcę abyście mnie poznali.
Bowiem jestem wiedzą i ignorancją.
Jestem wstydem i odwagą.
Jestem bezwstydna, zawstydzona.
Jestem siłą i jestem strachem.
Jestem wojną i pokojem.
Oddajcie mi pokłon.
Jestem tą która tkwi w zniewadze, a także Wielką.
Oddajcie pokłon mej biedzie i bogactwu. Nie bądźcie aroganccy gdy upadam na ziemię, a znajdziecie mnie w tych co mają nadejść.
Nie poszukujcie mnie w śmieciowisku,
Ani nie odrzucajcie mnie,
A znajdziecie we mnie królestwa.
Nie patrzcie na mnie, gdy wygnana między tych
Co są w zniewadze w ostatnim z miejsc.
Ani mnie nie wyśmiewajcie Nie odrzucajcie mnie pośrodku tych, co w gwałtowności
Są zabijani.
Lecz ja, ja jestem współczująca i okrutna. Strzeżcie się!
Nie znienawidźcie mojego posłuszeństwa Nie kochajcie mego opanowania. W mej słabości, nie opuszczajcie mnie.
Nie obawiajcie się mej mocy.
Dlaczego brzydzicie się mego strachu, Przeklinając moją dumę?
Lecz ja jestem tą która istnieje we wszystkich lękach
I w mocy trzęsąc się.
Jestem tą która jest słaba, A także żyję w przyjemnym miejscu.
Jestem bez sensu, lecz mądra.
Dlaczego znienawidziliście mnie w swoich radach?
Będę bowiem cicha pośród tych cichych, Będę się pojawiać i mówić.
Dlaczego znienawidziliście mnie, Grecy?
Ponieważ jestem barbarzyńcą, pośród barbarzyńców?
Przeto jestem mądrością Greków
I wiedzą barbarzyńców.
Jestem tą której obraz jest wielki w Egipcie
I tą która nie ma obrazu pośród barbarzyńców.
Jestem tą, która była wszędzie znienawidzona
I była kochaną wszędzie.
Jestem tą, którą nazywają życiem, A wy nazwaliście śmiercią.
Jestem tą, którą nazywają prawem,
A wy nazwaliście bezprawiem.
Jestem tą, którą goniliście, I tą którą uchwyciliście
Jestem tą, którą rozrzuciliście
I tą którą zebraliście na powrót
Jestem tą, którą zniesławiliście i tą dla której byliście bezwstydni.
Jestem tą, która nie wyprawia obrzędów, A której festiwali jest wiele.
Ja, jestem bezbożna
I jestem tą, której bóg jest wielki.
Jestem tą o której myśleliście
I tą którą znienawidziliście.
Jestem nienauczona,
A jednak uczą się ode mnie.
Jestem tą przed którą się skrywaliście, Jednak pojawiacie się przede mną. Lecz kiedykolwiek się ukrywacie, Ja sama skryję się w Was.
Ci którzy mają […] do tego […] bez sensu […]
Weźcie mnie [...rozumiejąc] smutek
I weźcie mnie w siebie, ze zrozumienia i smutku
I weźcie mnie w siebie, z miejsc które są ohydne i w ruinie,
Okradając te, które są dobre nawet poprzez ohydę.
Z wstydu, weźcie mnie w siebie bezwstydnie
I z bezwstydności i hańby,
Zwiążcie me członki w sobie.
Przybywajcie do mnie, Wy którzy mnie znacie i Wy którzy znacie moje części.
Ustalając wielkich pośród małych pierwszych stworzeń.
Zbliżcie się do swego dzieciństwa i nie nienawidźcie go bo jest małe i bezbronne. Nie odwracajcie się od części mego splendoru ponieważ są tam rzeczy małe.
Ponieważ poprzez małe rzeczy poznaje się splendor wielkości.
Dlaczego przeklinacie mnie, honorując mnie?
Zraniliście mnie, a jednak mieliście łaskę Nie oddzielajcie mnie od pierwszych których poznaliście.
I nie odrzucajcie nikogo, nie odprowadzajcie ich
[…] odwróciwszy się […wiedzcie] że on nie. […]
Co jest moje […]
Znam pierwszych i Ci co nadejdą po nich znają mnie. Lecz jestem umysłem […] i spoczynkiem […]
Jestem wiedzą mego pytania, Odnalezieniem tych którzy mnie szukają,
Władzą tych którzy o mnie pytają,
Siłą mocy w mojej wiedzy,
Aniołów, wysłanych za moim słowem, Bogów w ich porach roku, pośród mej rady.
I duch każdego mężczyzny we mnie jest
I każdej kobiety, co we mnie mieszka.
Jestem tą uhonorowaną, tą której oddaje się cześć
I tą której nienawidzą z pogardą.
Jestem pokojem, a wojna powstała przeze mnie.
Jestem obcym, a jednocześnie obywatelem.
Jestem substancją i tą bez substancji.
Wy bez zgromadzenia nie macie wiedzy o mnie,
A wy co są w mej substancji znacie mnie.
Ci którzy są blisko mnie nie znają mnie,
A ci którzy są daleko ode mnie, znają mnie.
W dniu kiedy jestem przy Was blisko, jesteście daleko ode mnie,
A dniu kiedy jestem daleko od was, jestem przy was blisko.
[Jam jest…] wewnątrz.
[Jam jest…] z natur.
Ja jestem […] ze stworzenia ducha.
[…] próśb dusz. Jestem kontrolą i nieposkromioną. Jestem zjednoczeniem i rozpuszczeniem.
Jestem miejscem spoczynku i wybaczeniem.
Jestem poniżej, a wchodzą na górę do mnie.
Jestem sądem i wybaczeniem. Ja, bezgrzeszna, a korzeń grzechu wywodzi się ze mnie.
Jestem lubieżnością z wyglądu, a wewnętrznie samo-kontrolą. Jestem słyszeniem, co może osiągnąć każdy.
I głosem co nie może być zrozumiany
Jestem niemą, która nie mówi,
A wielka jest wielość mych słów.
Usłysz mnie w łagodności, ucz się ode mnie w surowości.
Jestem tą co wzywa i upadam na twarz ziemi.
Przygotowuję chleb i umysł wewnątrz.
Jestem wiedzą swego imienia.
Jestem tą co nawołuje i słucha.
Pojawiam się i […] wchodzę […] pieczęć mojego […]
Jestem […] obroną […]
Jestem tą, którą nazywają prawdą i niesprawiedliwością.
Czcisz mnie […] i szepczesz przeciwko mnie
Ty który jesteś pokonany, sądź tych co Cię pokonali,
Zanim osądzą Ciebie, ponieważ sędzia i rozdzielność
Już w Tobie istnieje.
Jeżeli osądzisz się, kto Ci przebaczy? Jeżeli on Ci przebaczy, któż będzie mógł Cię uwięzić?
Ponieważ to, co jest w Tobie, jest poza Tobą,
A ten kto lepi Cię na zewnątrz,
Jest tym co kształtował Cię w środku.
I to co widzisz na zewnątrz, widzisz w sobie
Jest to widoczne, to Twoje szaty.
Usłyszcie mnie, o słuchacze,
Uczcie się mych słów, a poznacie mnie.
Jestem słyszeniem które może zdobyć wszystko.
Jestem mową, co niepojęta jest.
Jestem nazwą dźwięku, a dźwięk moim imieniem.
Jestem znakiem litery, desygnatem podziału.
I ja (…)
(brakuje trzech linii)
[…] światło […]
[…] słuchacze […] dla was
[…] wielką siłę.
I […] nie ruszy mego imienia
[…] dla tego który mnie stworzył
I będę wymawiać jego imię.
Patrz zatem na jego słowa
I wszystkie pisma które były dokończone,
Przypatrzcie się im, o słuchacze
I wy także, anioły, Wy wysłani i wy duchy tych powstałych z martwych.
Ja jedna jestem która istnieje
I nikt nie będzie mnie sądził
Dużo jest przyjemnych form, istniejących w rozlicznych grzechach
I rozwiązłości.
Upadlających pasji.
Przemijających przyjemności,
Które (mężczyźni) uwielbiają, aż otrzeźwieją
Idąc w miejsce swojego spoczynku
I znajdą mnie tam.
I będą żyć,
Aby nie umrzeć już nigdy więcej.
Notatki z wiecznej migracji
E Do ut des
„Daję w podarku, abyś mógł też dać innym”
Mieniła się gwałtownymi barwami wszechświata. Kosmiczna pasja zdarła z niej zbędnie surowe formy śmiertelności. Pośród świętych symboli i pieczęci, geometria otchłani i eonów zaprojektowały ją jako kapłankę, konsekrowały jako sługę świata i mistyczną powierniczkę. Jaśniejąc, wygasała w ekstazie i śmiechu wszystkich pozostawionych za sobą form. Miraże wielkości pozostawione za sobą jako poszlaki, aby powoływać innych do rozgwieżdżonych niebios.
Kiedy wzlatywała pozostawiła za sobą lunarną łzę zdobiącą ziemię przez zawieszony moment z pokornym, lecz obezwładniającym światłem rozprzestrzeniającym się przez glob i cichym ostatnim westchnieniem, zbyt subtelnym aby zauważyć go w oceanie bezgranicznego współczucia.
Jej skrzydła złożone, oddalone, duszą niewypowiedziane słowa dołączyły do innych w tkance jednej idei. Losy splatają się ponownie — jak mawiają — kiedy przeznaczenia i czyste życzenia są poruszone w ostatnim wycieńczeniu. Kiedy nie pozostaje już nic do powiedzenia, wszystko staje się poznane.
Tak, jakby uniwersalna przestrzeń stała się naszym oddechem i napełniała nasze Intelekty splendorem. Nasze życia splecione ze sobą potrzebowały tylko jednej chwili.
Pokłoniłem się szatom naszej matki, Magna Mater, jej ciało i wzrok, skupienie i lekkość były skrzydłami kosmosu, transcendentną membraną Hekate, trwałem padając przed symbolem jej Jaźni, kłaniając się jej, całując ją, sięgając po nią poza światy widzialne, w nieskończone rubieże kosmosu, w Eoniczny ogień wszystkich gwiazd, w gwałtowny chaos czarnych form.
Ostatni gest, którym mogłem ją obdarzyć, to odesłanie jej do Niej. Esencja jej świadomości tańcząc i wirując objęła alchemicznie poznanie nad wszystkimi pod-lunarnymi sprawami.
Być może to ja byłem powodem jej choroby, a była wyzwolona, zanim chciałem jej pomóc? Przed rozpoczęciem sztormu, przed jego zakończeniem. W szatach matki, w głębi i powadze dusz potężnych gwiazd, smocze ciała nieskończonych Słońc, stale wołając nas w jej objęcia.
Monolity które jaśnieją z daleka, ślady nieskończonego splendoru, latarnie tęskne dla samotnych wisielców. Egipcjanie pisali listy do swoich przodków — gwiazd, pisane przez Kheper, szczere serce, którego symbolem był skarabeusz, w ciągłej Prometejskiej pracy.
Poszukuj, poszukuj, uchwyć choć na chwilę! Ukrywaj, odsłaniaj, twórz i niszcz swoje dzieło, rzeźb dalej! Widząc jej twarz w gwiazdach, jaśniejącą w nocy — przypomniała mi o sobie, pomyślałem — „Ile razy ją poznam, ile razy przeoczę jej znaki i symbole?” — Może jesteśmy tylko iluzjami które są w wiecznej pogoni za sobą, aby spotkać się tylko raz, rozstać się i rozpaść w dźwięk, gdy poszukiwania przeczą rozwiązaniu, wyzwoleńcze prace są tymi ostatnimi w których możemy się przejrzeć.
Niebiosa przecież nie mogą być sumą naszych fantazji, strat i zysków, ani projekcjami złudzeń naszych żyć, iluzji tego świata, naszych tęsknot i zwierzęcych instynktów, które pragną się ziścić w innych realiach, które nota bene są dalej złudzeniem! Zatem muszą być czymś dużo bardziej głębokim, przerażającym, pełnym zachwytu, czymś esencjonalnym i wolnym!
„Znajdź mnie”. Była to najważniejsza fraza w małym podarku, który od niej dostałem — ręcznie robiona ilustrowana książka. To było wcześniej, jakby wstęp do ostrzeżenia, napomnienie. Powiedziałem że spotykamy się w tym życiu tylko raz, popatrzyła na mnie uważnie.
Z wszystkich lat które sobie wymarzyliśmy, było nam dane tylko tyle, ile zechciały losy. Patrzyłem na jej wzrok nad morzem, gdy kontemplował w nocy fale, horyzont. Wiedziałem że wiedzą więcej, sięgają dalej. Księżyc odbijał się od łamiących się fal. Gdy przypatrywałem się oneirycznej wizji, odgłosy bryzy i morza stawały się święte. Jej rude Neptunalne włosy były targane przez wiatr.
Pilnując naszych dionizyjskich grobów, próbowałem przywołać jej gwiazdę do siebie. Między uśmiechem zapomnienia, który ściągał mnie do ziemskich spraw, a straszną świadomością że straciłem ją na moich oczach, oddani malefikom których nie mogliśmy pokonać. Wymknęła mi się pośród prac i bitw, upokorzeń, wściekłości i monodram.
W świątyni Wenus, Cytherea, opuszczamy nasze groby. Uwięzieni w tym animowanym teatrze, tylko żywe idee pozostają wolnymi. Czasami piszemy nasze nekrologi krwią, esencją, ognistą odpornością, pasją, instancją życia jako prawdziwy człowiek.
Istotnie to, co napisałem to jedynie testament, albo zwykła apologetyka, zamaskowana nauczaniem.
Prologos
Strzeż się, bowiem Twoja własna wola rozpęta sztorm, uginając się pod ciosami miecza Mandżuśriego. Gdy lustra naszych umysłów odbijają, ułomny, nieoczyszczony obraz duszy świata, próbujemy sparafrazować to wszystko, czego doświadczyliśmy w archetyp Numinosum — w symbol poza symbolem jaśniejący nad wszystkim. Niechże pojawię się na większych ołtarzach losu, upadek w mizerność tym większy, paląc się z bólu na ławkach w parku jak bezdomny. Cały czas świata jest zawarty w Tobie, widzą Cię, odzwierciedlają się, ale Ty nie widzisz ich. Jakże lepiej żyć samotnie z Bogami, z dala od tej epoki, gdzie ślepota jest fundamentem istnienia. Znalazłem te dwa słowa — Sige, Bythos, cisza, idea, powaga: jak spagyriczny jad zaklinowany w mojej krwi. Wszystko zaczyna się z przejrzystym, szczerym, czystym jak łza gwiazdy i oczywistym jak źdźbło trawy poruszanym na wietrze aktem.
Bądźmy ostrożni wobec tego, co chcemy usłyszeć. Nie odrzucajmy też wszystkiego, co wydaje się nam wrogie. Wątp, ucz się, znajdź wartość — która jest źródłem konfliktu i rozwiązania — wciel ją rozumnie. Kształtuj w sobie rozumnie najlepsze cechy. Trening moralny i etyczny jest podstawą. Wątpienie prowadzi do badań, to natomiast do odkryć, do pracy, żywa praca do rozróżnienia, obserwacja do wiedzy a ta od teorii do praxis.
Te rzeczy wymuszają ale i zapraszają do treningu i ćwiczeń, następnie prowadzą do doświadczeń, doświadczenia natomiast uczą świata, nadając nam kierunek, rozróżnienie, a także konieczność działań, wynikającą z natury, oceny, osądu i rozsądku. Części te dopełniają się w harmonii proporcjonalnie kształtowanego umysłu, czerpiąc z impulsu kontrastu, dualizmu, przygotowując nas do reaktywności i działania z wyższymi światami, zawiązując się etosie działania.
To, co chciałem przekazać, to wiedza oparta na doświadczeniu, skodyfikowana i zapisana na miarę moich umiejętności, szerokości myślenia, a także zmysłu komunikacji. Czasem interpretuję doświadczenia bliżej prawdy, choć słowo realizacja byłoby bardziej właściwe, czasem bliżej fałszu — choć słowo urojenie jest dokładniejsze.
Jestem niekiedy błaznem, szarlatanem, ale także mistykiem i uczonym, a moja filozofia to sposób w jaki zrozumiałem świat. To czego nauczę się tutaj — zabieram za grób. To, jak się ukształtuję, będzie cechą mojego geniusza, który w ujęciu Rzymskim jest potencjałem i naturą każdej nowej duszy, jej opiekunem i eksponentem.
To, jak planety, inteligencje planetarne i światy niewidzialne, światy natury i świat ludzki uczą mnie ekspresji życia, wiążąc, dewastując, ucząc, szlifując, rozbijając i składając — całością mojego tchnienia. Tam gdzie jest szukana nauka, przy odpowiednim wglądzie zawsze jest odnaleziona, należy tylko wiedzieć jak się uczyć, kształcić, obserwować.
To w jaki sposób ukształtuję się w konfrontacji, będzie sublimacją całości mojego istnienia — aby zabrać najlepsze wartości, cechy, odczucia, atrybuty, natury ze sobą, pracując z nimi tu i teraz. Te, które rezonują ze źródłami hipostatycznie ujętego świata. Hipostatycznie, czyli przeniesione do poziomu platońskich idei, Pitagorejsko zharmonizowanych, rzucających swój cień w ten niezauważalny, lecz dla wprawnych oczu w subtelny, silny, oczywisty sposób. Jeżeli kosmos jest porządkiem opisanym przez syndesis, czyli prawa łączące ten porządek — odkrywanie tych praw intelektem i czuciem jest zadaniem filozofa i filozofki, stosowanie tych praw zadaniem teurgów.
Uczciwie staram się przekazać rzeczy, które są nieprawdopodobne. Ponieważ popełniam błędy jak każdy człowiek, a bądźmy szczerzy, jako ludzie mamy tylko to, co intelekt, umysł, czucie i reszta zmysłów pozwoli nam zarejestrować, przetworzyć i opisać, skazy są nieuniknione.
Doświadczenia pojawiające się na drodze chcą zostać zinterpretowane, symbole które zauważymy proszą się o zrozumienie. Dopóki ich nie pojmiemy będą się narzucać, lub skrycie nas zwiodą, ukrywając meandry realizacji, być może przesłaniając je na zawsze.
Mogą też otwarcie działać, abyśmy ich nie pojęli. Będą się ukrywać, czekając aż będziemy gotowi na ich przejrzenie. Działamy w ich obrębie, odrzucając to, co wydaje się fałszywe, unikając niektórych pułapek percepcji, złudzeń, wpadając w inne; czasem świadomie — aby uniknąć gorszych sideł, czasem nieświadomie, będąc ignorantami. A niekiedy, aby chronić sfery naszej świętości, nie kalać swego profanum.
Pamiętajmy o tym — jak Buddyści twierdzili — niektórzy Bogowie potrafią stroić sobie z ludzi żarty, a niezrozumiana natura nie ma ani litości dla ludzkiego życia, ani ochoty na wymuszenie realizacji na ignorantach — choć sporą dozę wyrafinowanego humoru, który potrafi być okrutnie Saturnalny. Gdy zrobi z nas ofiarę lub niewolnika — śmiertelny i prześmiewczy.
Zapisane słowa przekazuję w dobrej wierze — aby uchylić nieco rąbka szaty wielkiej lunarnej kapłanki, która obdarzyła mnie drugim wzrokiem i pozwoliła na interakcję z ukrytymi światami i działaniami z nimi.
To, co może przybrać monstrualne, święte, lub straszne kształty, zależy tylko od umysłu, który je postrzega, gdy forma jest rozpoznana jako jaśniejąca pustka.
Sen śni nas, a my śnimy sen, odnosi się to do płaszczyzny perceptywnej. Zrozumienie świata jako iluzji wymaga rozpoznania go jako rzeczywistego, a następnie dogłębne zrozumienie tej iluzji aby działać jakby rzeczywiście, rzeczywiście w iluzji, w zawieszeniu i afirmacji.
Wchodzimy w strumień świata dla ludzkich spraw, rozmawiając, działając, a potem wycofujemy się na białą górę, gdzie mędrzec o śnieżnobiałych włosach jest jak małe dziecko, śmiejąc się niewinnie — wywołuje burzę jedną lotną myślą, chroni ludzi dobrotliwością.
Kiedyś zakazane było mówienie o misteriach — aby nie podlegały one zniekształceniom przez umysły mniej lotne, aby nie zatraciły pierwotnego znaczenia. Chociaż po tylu wiekach, albo zanikły, albo zostały zniszczone i roztrwonione.
W Lhag Thog, sekretnych nauczaniach Tybetu rozróżnione były trzy typy umysłu: niskie — które nie przyswajały niczego i rozumiały to, co chciały. Średnie — które rozumiały i były w stanie wniknąć w nauki po odpowiednim treningu i wysokie, które przenikały nauki na wskroś, rozwijając je dalej. Nie musi być to nic statycznego, znane były przecież przypadki w starożytnej Grecji, kiedy wulgarne gbury były przekształcane w szlachetnych oratorów poprzez działanie inspiracji Bóstw i muz.
Filozofia Orientu uratowała mnie wielokrotnie od większych głupot niż te, które popełniłem, choć nie miałem żadnego uprzywilejowanego treningu.
Jako umysł okcydentalny, obdarzony pewnym wglądem, staram się zrównoważyć, zrozumieć i opisać — na miarę umysłu, czucia — to, czym zostałem obdarzony.
Myślę, że jest to rzadka okazja aby pozostawić po sobie coś wartościowego, w obowiązku wobec tych, którzy mnie obdarzyli wglądem i doświadczeniami, a także wobec siebie i ludzi. Zapisuję zatem te słowa.
„I rozpacz (…) siedmiokrotna rozpacz Tego, kto nie uczy Swego prawa ludzi!” — XIX. Liber B vel Magi.
Apocalypsis, ze starożytnej Greki oznacza „Odsłonięcie”. Jest słowem powiązanym z wejściem inicjatów w świat za zasłony Izydy, po przejściu odpowiednich prób. Inicjowani mieli rzadką możliwość aby uczestniczyć w sprawach światów niewidzialnych, często jedynych które odbijały w ich oczach zarówno łzy i szczęście.
Ta książka jest fasadą głębszego projektu, który płynie przez żyły każdego filo-sopha — w znaczeniu klasycznym. Człowieka poszukującego prawdy, ale także człowieka kochającego mądrość i super-ordynacyjną ideę piękna. Traktuję swoją pracę z miarą zaangażowania na jakie mnie stać z możliwością przekazania fragmentu nadziei, pierwiastka zaginionego świata. Staram się rozbudzić ten sentyment we współczesnym, rozczarowanym, „odczarowanym” świecie.
W tym samym czasie, angażuję zróżnicowane perspektywy z inter-dyscyplinarnym podejściem. Nie odrzucam ani naukowych dokonań, żywo zainteresowany stosunkami i relacjami politycznymi, ekonomicznymi, zdobyczami technologicznymi, wiedzą akademicką, jak i wszystkimi sprawami dotyczącymi ziemskiego aspektu sceny.
Nie jestem jedynym, który aspiruje do tych rzeczy starożytnego ethos, które zostały zapomniane, złożonych do filologii klasycznej jako relikt przeszłości. Nie dajemy się też ponieść szarlatanerii, pedantyzmowi, choć niekiedy może być to niezamierzony efekt prób pogodzenia tego, co dla większości jest irracjonalne i nie do pogodzenia ze współczesnym światem. Gestem filozofów antycznych była dłoń z palcem wskazującym ku niebiosom, przyznając rację światom Boskim, a także dłoń z palcem wskazującym skierowanym w dół do świętej natury i nauk ziemskich.
Podążając drogą metempsychozy i transmigracji, nie zapominamy że ziemia jest naszym domem pośród nieskończoności gwiazd i z jakichkolwiek domen nasze duchy by nie przybyły, demonstrujemy nasze poczucie przynależności do ludzkiej rasy, dzieląc część historii naszych dusz z historiami ziemskimi. Próbujemy pracować nad cnotami, wartościami i naturami które wcielają nasze największe, najgłębsze osiągnięcia. Pomimo niezbywalnych wad jakie z pewnością posiadamy — staramy się naświetlić, a następnie je przekształcić w coś jakościowo wyższego, szlachetnego — w Arję. Arja bowiem w sanskrycie oznaczało człowieka szlachetnego, człowieka który mógł zostać Arhatem — pokonując siebie.
Próbujemy też znaleźć rozwiązania, nie dzieląc, nie prowadząc do kłótni, pomimo częstych trudności, nie chcemy aby — jak nazwał to Buckminster Fuller — „Statek kosmiczny Ziemia” stoczył się w katastrofę, nie dodając zła do zła zastanego. Jednocześnie pewne sprawy musimy rozbić, aby pojawiły się nowe porządki wykrojone z chaosu. Poprzez nasze umiarkowane środki i możliwości które wołają o pracę, zaangażowanie, próbujemy wyszukiwać rozwiązania.
„W każdym świecie jaśnieje triada, rządzona przez Monadę, w łonie triady wszystkie rzeczy biorą początek, w tej triadzie Ojciec zmieszał każdy oddech”
Wyrocznie Chaldejskie, fragmenty 27—29
Czy w świecie raz transcendentnym są to Słońca, Aiony stanowiące triadę w każdym z systemów światów, a Monada łączy Aiony w tchu żarzejących Gwiazd?
Penetrujący wgląd sprawia, że głębokie rzeczy wypływają na powierzchnię, te małe, wielkie i płytkie rzeczy widzimy w większym świetle; Gdy zorganizujemy te światy, proporcja odnajduje relacje między nimi. Wyobraźnia łączy je przez miarę, środek i rozum, w rezultacie prowadząc do idei. Harmonia ustala przybraną postawę wobec fenomenów. Mądrość porządkuje kierunek zgodnie z wyjaśnionymi rzeczami. Piękno nadaje im esencję, pragnienie ustanawia ich fundament. Zadaniem filozofa jest ustalenie prawideł gramatyki tego świata, w jego dynamicznej różnorodności, aby wyjaśnić go w jak najprostszy sposób. Zadaniem teurga jest praca z wysoką magią, aby inwokować, wołać, przyzywać, sprowadzać te światy na ziemie. Bowiem w prostocie jest głębia dla głębokich umysłów, a złożoność podlega nieskończonej interpretacji. Aby to co na górze i na dole było zrozumiane zarówno przez naukę (ethos techne), kierowaną zrozumieniem naturalnej filozofii (ethos arche). Jest to proces łączenia tego, co było odseparowane, widzenie ko-smosu w chaosie, w mikrokosmosie ludzkim poprzez odzwierciedlenie, absorpcję. Postrzeganie z zachwytem — jak wielki umysł, nazywany Przez Egipcjan panenteistycznym Ptahem, który swoją Ka (duszą) przenika nasze, mniejsze umysły w dynamice Hhekau (duszy świata). Rozdziela i łączy, dzieli i rektyfikuje, zaokrągla.
“Błąd anarchistów polega na wierze w to że ludzka natura jest wewnętrznie dobra. Kastrują zatem społeczeństwo w ten sam sposób co teologowie (’Bóg jest dobrocią’) kastrują boga. To Saturnalna cecha. Naturalne prawo było naginane w każdy możliwy sposób — od uzasadnienia brutalnej przemocy po rajską idyllę. Jest to wbudowane w możliwość interpretowania czegokolwiek w naturę. “Jest wszystkim naraz: ‘Zatem dobrze, niech każdy człowiek uszczknie sobie coś z Istnienia’ — Ernst Jünger, Eumeswil
Przez całą książkę w tle zaakcentowana jest neo-hermetyczna formuła:
1. Panentheos — Politheos — Monotheos — Chaokration
2. Ananke — Maat — Heimarmene — Moires
3. Trimurti — Meru
4. Monada (Ouroboros)
1. Ciało Numinosum zawiera wszystkie instancje boskości (Panentheos), a także daimoniczności (Politheos) wszechświat jest szatą, istnienia esencjami i siłami ze swoimi maskami, jaśniejąca pustka nieskończonością (Monotheos), porządek aspektem chaosu. Umysł (Ptah) jest opisem jego ponad-czasowej i ponad-przestrzennej świadomości. Jest to kosmos, a zatem porządek, a także chaosmos, porządek z chaosu.
2. Głębokie prawa (wielkie Ma’at) są podległe konieczności (Ananke), wszystkie przeznaczenia są ich ekspresją i manifestacją (Heimarmene). Losy i błyski wydarzeń są wolnością w obrębie zdeterminowanych sfer niepodważalności świata, stanowiąc duszę świata, która w tranzytach (małe Ma’at) podlega mniejszym prawom (Moires)
3. Każdy porządek przechodzi przez fazę inicjacji, utrwalenia i rozpadu, może być odnowiony, albo zniszczony, w obrębie systemów światów we wszechświecie.
4. Świat jest nieskończonym samo-referencyjnym opisem siebie przechodzącym przez fazy swojego istnienia, wyłączającym się spod swojego wpływu, a jednocześnie będąc totalnością wszystkich uczestniczących aktorów, którzy mają wpływ na swoją auto-definicję.
Ludzie podświadomie poszukują całkowitego spolenia się z obiektem swojej absolutnej esencji, tj. sublimowanej natury ich Jaźni poprzez indywiduację unikalnego geniusza. Nie jest to relatywne, jest to splecenie sił idei które żyją i są najwyższymi projekcjami synergii które niektórzy nazywają „Bogiem”.
Nie ujmuje to nic metafizycznemu aspektowi totalności, ale przedstawia wszystko jako symulację, wirtualizację, projekcję. Są wyobrażenia które re-deifikują ludzi, ustanawiając relacje między nimi a ludźmi w ciągłych rzutach tuneli kalejdoskopowej rzeczywistości i ich perspektyw zorientowanych na całość.
Możemy też stać się więźniami mentalnych urojeń tych wyobrażeń, a zatem oddalić się od badania ich głębokiej esencji powiązanej z naszym gatunkiem.
Sensem życia może być poszukiwanie prawdy, szczęścia i wolności w harmonii i proporcji zgodnej z esencjami tych idei, które są odnajdywane przez akt apofatycznej, lecz zdecydowanej obserwacji praw światów, próbując odzwierciedlić je w sobie poprzez realizację na ziemi, czego pośredniczką jest Mnemosyne — pamięć o wszystkim, poza indywidualnym ludzkim życiem — a ukoronowaniem jest Aletheia.
Zgodnie z Mitraickim aksjomatem — „harmonia wśród napięć w opozycji”, poprzez proces konfrontacji w opozycji, z oddolnym ruchem naprzeciw ciążeniu w dół i w górę sfer odzwierciedlanych w Intelekcie i czuciu — rozbijając i wiążąc aby wyzwalać w transcendentnej unii.
Może być to osiągnięte jedynie poprzez odłączenie się od przywiązań i przy holistycznym zorientowaniu, przyswojeniu praw proporcji, analogii, refleksji, impresji wyobrażeń idei pozostawionych jak pieczęcie w naszych duchach — tylko po tym jak zakończy się praca na Ziemi, gdy w walce, zaangażowaniu, próbach i cierpieniu podczas ziemskich prac w służbie Bogów, świata i ludzi — zrywane są z nas wszystkie warstwy, jak skóry węża podczas psycho-duchowych alchemicznych przekształceniach.
Powłoki te zostawiamy za sobą jak Zasłony, aby odłączyć się i działać w substancji i naturach, które nie pozostawiają tego świata samemu sobie. Świat jest bowiem całkowicie poświęcony i zaangażowany w siebie. W kosmosie każda funkcja jego kontinuum jest perfekcyjnie zrealizowana.
Niech zatem Ci, Te, którzy tego dokonali byli dla nas strażnikami i przewodnikami, niech nas nauczają z drugiej strony świata.
Bowiem cząstka ducha tych wielkich co odeszli, tych małych, co doskonalili się — pozostają z nami, przydzieleni do odpowiednich sfer ziemskich, ponad-lunarnych, planetarnych, gwiezdnych, mali bogowie i boginie dołączający do orszaku Starszych bóstw. W tym świecie pierwszymi bóstwami były przecież gwiazdy, których Intelekt promieniował z nadświatów na wszystkie układy słoneczne. Większe siły przyjmowały maski mniejszych, te mniejsze, coraz bardziej różnorodne niekiedy wspinały się do Eonów.
Ich nauką jest inspiracja, cisza, wielkość czynu zarówno intelektualnego, jak i bohaterskiego. Gdy świat zapomniał o nawoływaniu, dalej działają, lecz nie ma nic gorszego niż ślepota, ignorancja, głupota, zapomnienie i upartość ludzka, która odwracając się od swoich dawców została zdominowany przez malefiki.
Harmonia świata
Analekty Konfucjusza: 3:23: Mistrz rozmawiając z Wielkim Mistrzem Muzyki Lu, powiedział że można muzykę zrozumieć w ten oto sposób. Najpierw muzycy grają razem, potem wolno harmonizując, grają oddzielnie, motyw przechodzi od muzyka do muzyka, w ten sposób kompozycja zostaje dopełniona.
Podobnie ze światem, gdzie dźwięk eonów jest spleciony w jedność, potem rozpraszają się po świecie jak gwiazdy, wolno harmonizują, grają oddzielnie, czasem w niezgodzie z harmonią, ale w celu dopełnienia wątków, na koniec kompozycja jest dopełniona, otchłań zostaje pokonana, a wszystko powraca do Lotosu. Tak Atum powstaje z pramaterii, wznosi się generatywnie stając się Ptahem, rozdziela na Tefnut i Szu, światło i porządek, generując moce i siły, Bóstwa i Boginie.
Przestrzeń okołoziemska jest pełna słów ludzkich. Niekończący się gwar. Nienawidząc słów, muszę je spisywać, muszę ich słuchać, muszę nimi mówić, naprzeciwko ciszy, która została mi odebrana, zniszczona. Język jest dla mnie pułapką, rodzajem gry koszmarów, więzieniem — chociaż można być mistrzem języka, aniżeli jego użytkownikiem. Tak łatwo stać się niewolnikiem słów, tak łatwo — zniewolonym przez słowa. Dźwięki, gwar, które umysł odstręczają od spojenia się z ciszą wyższych światów.
„Myślenie boskie jest (bowiem) gnosis arretos. Bogowie myślą bez słów, ich myśl jest instancją natychmiastowego spolenia się duszy z obiektem” poprzez wszystkie maski swojej manifestacji. To „co proste (monoeides) jest najwyższym możliwym do wyobrażenia śladem tuż przed niemożliwym do wyobrażenia, poza naszym zasięgiem”. Jeżeli mądrość (sophon) jest piękna, boskość jest pragnieniem miłości (eros peri to kalon), a ta jest pragnieniem piękna, a także gracji, ponieważ gracja komunikuje miłość — oto widmo piękna — jaśniejące jak gwiazda, ewidentne!
— Fragmenty z Proclus-a (410—485 NE) jednego z ostatnich klasycznych neo-platońskich filozofów
Przeciwko głupocie Bogowie toczą bitwy na marne
— Friedrich Schiller
„Nie ma przypadku ani anarchii we wszechświecie. Wszystko jest porządkiem i gradacją. Każdy bóg i bogini zasiada w swej sferze. Gdy młody śmiertelnik wkracza w te piękne komnaty nieboskłonu, jest z nimi sam na sam, podczas gdy błogosławią go podarkami, zapraszając do swoich tronów. W jednej chwili, spadają na niego lawiny złudzeń. Czuje się odseparowany, w ogromnym tłumie, co popycha go raz w tą raz w inną stronę, którego to ruchów i aktów musi słuchać: czuje się samotny, osierocony, biedny, nieważny. Szalony tłum popycha go to tu, to tam, z furią rozkazując „to musi być zrobione, potem coś innego”. Kimże on lub ona jest aby opierać się ich woli, myśleć i działać suwerennie, odważnie, samemu? Każdy moment nowych zmian i lawin forteli otumaniają ich i rozpraszając ludzkie umysły. Lecz gdy raz po raz, w jednej chwili, opada kurz, a powietrze i gwiazdy stają się widoczne, znów Bogowie i Boginie zasiadają na swoich tronach — ponownie nas witają, którzy w szczęściu poczuliśmy się wyzwoleni”
— Ralph Waldo Emerson
„Taka jest natura człowieka
Za pierwszy podarek — kłania się w pas
Za drugi — całuje w rękę
Za trzecim — zaczyna się lękać
Za czwartym — kiwa głową
Za piątym — przyzwyczaja się
Za szóstym — obraża Cię
Za siódmym — wytacza Ci proces, bo dałeś mu za mało.”
— Gurdjieff, O Naturze Człowieka
Metodologia
Han Wudi, cesarz Chin (156 p.n.e — 87 p.n.e) zadał fundamentalne pytanie: Jaką relację ma niebo do ziemi i człowieka, aby człowiek wiedział jak odnaleźć się w stosunku do niebios. Wang Fu-Czi (1619 n.e. — 1692 n.e) odnosząc się do Księgi Przemian pisał o uporządkowanej ciągłości egzystencji, która nie jest widoczna, a zatem nie jest bezpośrednio dostępna zmysłom. Lecz podczas konsultacji z wyrocznią, obrazy (wyobrażenia) są wyodrębnione z tej ciągłości poprzez ich strukturę i pozycję, stają się indywiduacją tego kontinuum. Poprzez Intelekt wyodrębniamy wzorce świata, wpisując je w możliwość dywinacyjnego pojęcia.
Podobnie ze starożytnym terminem kinesis w odniesieniu do harmonii — ruchu entropii uniwersalnej pieśni, która wedle Aristoxenesa, ucznia Arystotelesa była ruchem który uaktualnia w melodii to, co istnieje, w potencjalnym głosie. Platonizując, jest to realizacja melodii poprzez intelekt i oczyszczoną Pitagorejską pieśń w możliwości jej wykonania, a zatem sposób sublimacji, sublacji i rektyfikacji niższych, niewyciosanych natur w coś jakościowo rezonującego ze światami wyższymi, które mają też swoją gramatykę i składnię działania i istnienia.
Filozofię którą tu przedkładam budowałem i modyfikowałem przez parę lat, opierając się na obserwacjach, interakcji doświadczeń między światem, idei a moim umysłem i na odwrót. Poprzez wzajemne oddziaływanie, wrażeń odebranych ze światów duchowych, poprzez interakcję z nimi. Poprzez instancje bodźców ideacyjno-empirycznych, konstruowałem składnię ich działania, tj. uniwersum znaczeń, wierzeń i praktyki pośród wyobrażeń i śladów większych światów. W tym wszystkim powoływałem mentalne i magiczne działanie, wewnątrz rosnącej struktury wiedzy i doświadczenia, zatrudniając je w zrozumianych rzeczach i wzrastając w nich.
Doświadczenia meta-fizyczne poddawałem metodzie indukcji aby wypracować generalną strukturę, następnie testowałem ustalony paradygmat poprzez dedukcję (od generalnych praw do partykularnych instancji), w ten sposób zapętlałem testy epistemiczne i zawężałem możliwość interpretacji, a także modyfikowałem całość struktury w zależności od pojawiających się anomalii. Te, wbudowane w większe prawa stawały się przyczynowe i spójne. Oczywiście, jako istota skończona, zawsze wkradają się błędy w rozumowaniu, szczególnie w tak subtelnych sprawach jak magia, teologia i metafizyka.
Jak pisał Austin Osmane Spare, granica między obsesją (psychozą) a geniuszem (natchnieniem) jest bardzo cienka. Jest to szczególnie istotne w tego typu przedsięwzięciach, gdzie jeden zły krok może nas odesłać do szpitala psychiatrycznego — jeżeli nasz umysł i ego są zbyt związane i ciasne aby pomieścić większą świadomość, pozwalając myriadom innych istnień rozerwać nasz umysł na strzępy. Anomalie pojawiające się na drodze stykają się wpierw z naszymi zwierzęcymi instynktami, dopiero później ze zrozumieniem i uporządkowaniem, ujarzmione.
Z drugiej strony — jeden dobry ruch może oświetlić nam drogę realizacją. Choć na chwilę będąc cichym pół-bogiem, aby wrócić z pokorą do śmiertelnego życia, demonstracja zapożyczona od wyższych sił naprzeciwko opozycji powinna być zapamiętana jako pieczęć. Ci uparci, zamroczeni i tak nie dostrzegliby nawet takich znaków, gdyby dać im taką możliwość, albo pojmą je po swojemu, pielęgnując je jako swoją zdobycz, posiadając je, lub w błędnym przekonaniu o jedyności, ekskluzywności swojej psychicznej symulacji na temat doświadczenia. Oto wieszczą światu o swojej prawdzie, swoich racjach — choćby świat osunąłby się im spod nóg, w rzeczywistości noszą na sztandarach jedynie swoją projekcję tego typu wydarzeń. Tego typu demonstracjami powinno się gardzić, bowiem moce (Siddhi) dla samych siebie zniewalają, a praca gnozeologiczna, soteriologiczna polega na zrzucaniu łusek świata fenomenalnego. Jamblich Teurg był tego samego zdania.
“Zachowane słowa opatrzności wiecznych światów, nie były i nie będą zapisane ani skopiowane w książce. Byty anielskie, których żadne generacje ludzkie nie poznają, przekażą je wysoko nad tym światem, umieszczą na wysokiej górze, na skale prawdy.”
W tym systemie metody naukowej zastosowanej do światów meta-fizycznych są trzy demony: nadmierna konceptualizacja (mnożenie bytów ponad potrzebę), ignorancja (brak danych, wglądu) a także urojenia (nieistotne, lub przeczące sobie wierzenia w tle zaobserwowanych procesów, brak realizacji lub spójności, uwstecznienie), które mogą zepsuć cały proces intelektualnego przetwarzania doświadczeń.
— „Co działa, to działa!” — jednak zadajmy sobie pytanie: — „W jaki sposób działa, jak jest to możliwe?” — a naukowa teologia, Teurgia i praktyka okultystyczna są złożonymi procesami, które należy odkryć i zrozumieć, polegają głównie na przejrzystości i szczerości autentycznego, niewymuszonego ruchu. Staje się to wtedy tak naturalny jak ruch galaktyk, który ma solidne fundamenty w świecie, ale korzenie w wyższych światach.
Włączyć należy jeszcze sprawę testowania danych mierząc ich podatność na wzajemnie przeczące sobie argumenty, przesiewanie tego co może być zrealizowane, a tego co ma nieprawdziwą naturę, albo jest pułapką.
Następnie przychodzi proces porządkowania w systemy, hierarchie, topografie, emanacje, analogie, współ-zależności etc. Jest to filo-sophia, próba uchwycenia mądrości przez proces poszukiwania, a nie odkrycia — prawdy — która rozpoczyna teurgię — opierając się na filozofii, a także stylach działania wywiedzionych w operacyjną akcję ceremonialną i psychologiczno-alchemiczną.
Działanie jest nasączone naszym charakterem, umysłem, naturą, substancją, formą, przemieszaną z innymi. Następnie z zaletami, wadami i wartościami które są naszymi atrybutami — soczewkami przepływu sił. To wszystko jest kierowane wolą która chce przekształcić jeden stan w inny pod wpływem impulsu działania, czego wynikową jest między innymi ta książka.
Wolą personalną we współpracy z wyższymi światami, czyli współ-tworzeniem, wolą pośredniczącą, kiedy dajemy przez siebie płynąć wyższym światom, wolą personalną, kiedy naszą projekcję zamieniamy w wizję, narzucając ją światu, czy wolą demoniczną, która jest po prostu zniekształconą wolą personalną, podporządkowującą umysł, serce i czyny przez dowolną siłę która chce wykorzystać siłę egzekutywy do własnych celów poprzez ludzką marionetkę. Niewykluczone, że motywy te mogą się niekiedy mieszać w rozmaitej intensywności.
Zrodzony z ziemi, kolejna instancja ludzkiego życia, żyjemy swoimi fantazjami i wyobrażeniami, poprzez szczere i dźwięczne intelektualizacje, głębokie czucie, przejrzystość ze światem podobnej do naiwności aby odzyskać coś podobnego do wewnętrznej prawdy — zatem podnosimy nasze tarcze, nie pozwalając sobie na chwilę zapomnienia. Prawem samo-odzwierciedlenia poniżej, patrzymy na hipostatyczne zwierciadła powyżej, kontemplując ruch świata kosmicznego, a także nas samych.
Wspinamy się zatem przez oktawy i sfery światów — poprzez wspólną im esencję, poprzez rzeźbienie w całości naszego istnienia, odnajdując proporcję, miarę, obserwację, percepcję, rozpoznanie, wgląd aby natrafiać na ślady, znaki i wyobrażenia. Uchwytując pieczęcie wyższych światów aby projektować, budować, ekwipować i sakralizować świątynię wewnątrz, rozrysowując komnaty ponad światem, a jednocześnie budując ją w swojej duszy, w swoim geniuszu. To wszystko aby aby odejść ze spektaklu złudzeń, zdzierając z siebie zasłony horyzontalnie i wertykalnie, zrzucając węże skóry dopóki esencja alchemii naszych żyć przywróci się do stanu udoskonalonej Jaźni.
Nie ma wiecznych powrotów, pojawiają się kolejne instancje masek zaczerpniętych z wiecznych cyklów. Powracające atawizmy są śladami prawdziwych archetypów, język symboli który nie jest zbędny jest zawsze esencjonalny. Wszystkie poprzedzają ludzką egzystencję, głębokie żyjące idee istnieją a priori, zostały uchwycone poprzez ludzką zdolność do symbolizacji, a także poznania. Są substancją sił które łączą nasz wspólny los odkryty przez myśl, refleksję, przeżywanie, czucie i doświadczanie. Czasem jest to robione w większym stopniu niż losy mogą przebaczyć, zaplątani w te sprawy które nie pozwalają na transgresję, jednak zmuszają nas, często brutalnie do surowej, szybkiej nauki.
Pamięć i historia nie są tym samym, ale nie zawsze tak było. W participation mystique ludzi pierwotnych te terminy się zlewały, oddechem pamięci historycznej w odłączeniu od natury zapełniamy ją przywołaną treścią w zakodowanych dyskursach. Każda warta rzecz wzięta do poziomu metafizycznego poprzez akt hipostazy staje się cudem, horrorem i zachwytem niewyobrażalnym, w zależności od percepcji perspektywy obserwatora i jego zdolności do przekroczenia komfortu tego co znane.
Wszystko co zreifikowane ze sfery świętości, staje się sakralizowane jako żyjący ślad. Tak jak Świątynia Siedmiu Sfer, Ziggurat w starożytnej Borsippie, albo Miasto Ekbatana o mocarnych siedmiu ścianach opartych na okręgach wybudowane przez króla Diocesa w Medii. Reprezentowały one niebiańskie sfery w Układzie Słonecznym aż do Saturna, Ziggurat wertykalnie, Ekbatana horyzontalnie, gdzie reifikacja proporcji Boskości staje się zbyt materialistyczna, naiwnie realistyczne. Jednak gdy traci wątek powiązania między niebem a ziemią, skrywa się przed ludźmi, zapomina się i wycofuje.
Prowadzi to do prokreacji ludzkiego umysłu ze sobą w konceptualnym labiryncie poprzez oddzielenie analogii, nieporządek proporcji punktów odniesienia, zmienia kąt patrzenia z niebios w horyzontalne odzwierciedlenie, oddzielając się dalej od transcendentnych aspektów, ale również od swojej własnej zawartości, której kończy się impuls zaczerpnięty ze światów generacyjnych.
W konsekwencji pojawia się nieskończona różnorodność w polach informacyjnych która jest zbędna, ponieważ propaguje się tylko przez płaską przestrzeń — horyzontalnie. Magiczna transcendentalna hybryda, to jest uruchomiony proces szczątków ludzkich mentalnych hybryd musi być stale animowany nową energią psychiczną, biologiczną iskrą Erosa, inaczej przestaje funkcjonować. Odcina to ludzkie uczestnictwo od strumienia żyjącego świata i duszy świata.
“Znajdziesz w komnatach Hadesu (otchłani, podziemia) źródło, a przy nim jaśniejące drzewo cyprusowe, nie zbliżaj się do niego. Znajdziesz inne, obok jeziora pamięci, płynie z niego odświeżająca woda. Lecz w pobliżu są Ci, którzy strzegą. Powiedz: “Jestem dzieckiem Ziemi i rozgwieżdzonych niebios, lecz moja rasa jest niebiańska, to będziecie wiedzieć sami. Lecz jestem spragniony/a odchodząc, niechże napije się z odświeżającej wody która płynie w jeziorze pamięci”; „Tak zatem odchodząc, Caecilia Secundina została boginią, wedle tradycji, dołączając do orszaku innych”.
Złoty środek jest solarnym sposobem odnalezienia proporcji między głębokimi a relatywnymi metafizycznymi prawami. Zatem, poprzez obserwację fizycznych, naukowych, filozoficznych, emblematycznych praw, ludzkiej nauki: ścisłej i społecznej; poprzez sztukę, teologię, filozofię malujemy kosmografie i zapełniamy je istnieniem, a następnie wywyższamy te konstrukcje poprzez penetrację świata wewnętrznym wzrokiem. Stale odkrywając głębokie prawa poprzez nasze niedoskonałe i ograniczone ludzkie instrumenty, wiążąc je czuciem, Intelektem, rozumem, zasadami, ideami a następni soczewkując je dalej. Przywołuje to na myśl „Grę Szklanych Paciorków” Hermana Hesse, którą można przyrównać do sztuki magicznej i teurgicznej, zawartej jako technika sacrum i profanum, którą posługuje się wola w procesie kosmicznej ekspresji.
Jest to jedynie refleksja tych metafizycznych praw na ludzkim poziomie, w męskich i żeńskich umysłach i sercach. W taki sposób odkrywając je wewnątrz, oświetlamy sobie drogę przez życie. Zatem eoniczne światło słońca jest zgodne ze swoją naturą reprezentując jaśniejącą prawdę, oświetlającą wszystko równomiernie. Podobnie, odnajdując tą prawdę w sobie, jaśniejąc wraz z nią.
Prawa natury są badane i odkrywane, prawa ludzi są tworzone rękami ludzi, inne są prawa Bogów i światów niewidzialnych, rzadko przypominają sprawy ludzkie. Porządki ludzkie optymalnie próbują odzwierciedlić metafizyczne prawa poprzez próby zmierzenia zrozumieniem i zastosowanie ich przez interpretację do ich tworzenia. Na ile mogą być one skonsolidowane, zrealizowane w dojrzałości, a następnie pokierowane. Odkrycie tych praw poprzez obserwację jest następnie przekazane przez symbole, emblematykę, wykrojone limitami ludzkiego języka — zapisanego śladu umysłu.
Jako istoty tworzące symbole i manipulujące nimi, harmonizujemy ich wykonanie, katalizę, ryty, egzekucję. Realizacja ma wiele środków i zasobów, polegając na otwartym umyśle. Urojenie jest ograniczone i pokonuje siebie i jest równe jedno-stronnemu dyletantyzmowi i ciasnocie umysłu. Przybliżenia widzenia świata przez ograniczone instrumenty wzmacnia widok poprzez jego własne części składowe albo kompozycję widzenia, postrzegania, czucia, wyczuwania, rozumienia, wiedzenia, myślenia etc.
Teleskop, który kieruje nasz wzrok ku dalekiej gwieździe w negatywnej obserwacji rozgranicza znane, zaobserwowane, spostrzeżone, możliwe do poznania. Cały akt obserwacji jest pożyteczny tylko na tyle, o ile nie jest ograniczony jedynie do aktu obserwacji, ale przez obserwację inspiruje do sięgnięcia dalej, do domen gnozy, agnotologicznej. Piękny moment uchwycenia gwiazdy nie wyklucza wszystkich instancji głębokiego kontekstu ograniczonego przez percepcję, badania i wiedzy.
Można ją widzieć jako fizyczną gwiazdę, z atrybutami grawitacyjnego pola gwiezdno-galaktycznego. Można ją widzieć jako potężnego ducha, syna i córkę Gwiezdnej Matki. Izyda, Sothis, Syriusz. Zamykając oczy, patrząc na nasze Słońce, widząc je mistycznym lub drugim wzrokiem możemy dojrzeć rzeczywistość potężnych istnień, nazywając je smokami ognia, feniksami które wchodząc w atmosferę ziemi tańczą ognistymi skrzydłami aby w iskrach zniknąć, serafami. Jest też życiodajnym promieniem radiacji i fotonów, zachodzą procesy termonuklearne, elektromagnetyczne, strumień totalnego pola zjawisk fizycznych, sięgających po nieznane, dziwne światy, jak i te ewidentne.
Nasze Słońce jest wypalaczem pustyń i zwiastunem susz. Jest Heliosem widzialnym i Aionem transcendentnym, połączonym przez konektorów z innymi systemami światów, przez które biegną Iynges wedle wierzeń Chaldejskich — święte idee i słowa, w światach Triadycznych Teletarchów — władców światów. Lecz czy na pustyniach, upadając z pragnienia na ziemię, czy nie pożegnalibyśmy ostatniego widoku gwiazdy, licząc na to że weźmie nas z powrotem? Promienie które rektyfikują nasze dusze, natury, geniusze, gdy odpowiednio do proporcji archontycznych, planetarnych, nawiązujemy syntonię z gwiezdnymi niebiosami? Czy eoniczne oko enkosmicznych sił, miejsce zrodzenia sił między światem numenalnym a fenomenalnym, sygnatura siły wyższych światów tak jak każda gwiazda — monolity różnych natur duchów Eonów i przodków zanurzonych we wszechświecie fenomenalnym. Grecy wierzyli że nasze prace, pragnienia, osiągnięcia, aspiracje mogą być wynagradzane gwiazdą i konstelacjami. Było to powtórzone w pracach Giordano Bruno — tak jak gwiazdy niezliczone są monolitami, a także nawołującymi latarniami jako testament dla wyższych światów pośród niebios. Gwiazdy jako Bóstwa i Boginie są w istocie inteligentne, ich inteligencja polega na rozświetlaniu boskości i przenoszeniu jej w świat fenomenalny, ludzka inteligencja polega na przetwarzaniu symboli i poprzez praktykowany symbol może sięgnąć po Boskość.
Nasze Słońce jest wypalaczem pustyń i zwiastunem susz. Jest Heliosem widzialnym i Aionem transcendentnym, połączonym przez konektorów z innymi systemami światów, przez które biegną Iynges wedle wierzeń Chaldejskich — święte idee i słowa, w światach Triadycznych Teletarchów — władców światów. Lecz czy na pustyniach, upadając z pragnienia na ziemię, czy nie pożegnalibyśmy ostatniego widoku gwiazdy, licząc na to że weźmie nas z powrotem? Promienie które rektyfikują nasze dusze, natury, geniusze, gdy odpowiednio do proporcji archontycznych, planetarnych, nawiązujemy syntonię z gwiezdnymi niebiosami? Czy eoniczne oko enkosmicznych sił, miejsce zrodzenia sił między światem numenalnym a fenomenalnym, sygnatura siły wyższych światów tak jak każda gwiazda — monolity różnych natur duchów Eonów i przodków zanurzonych we wszechświecie fenomenalnym. Grecy wierzyli że nasze prace, pragnienia, osiągnięcia, aspiracje mogą być wynagradzane gwiazdą i konstelacjami. Było to powtórzone w pracach Giordano Bruno — tak jak gwiazdy niezliczone są monolitami, a także nawołującymi latarniami jako testament dla wyższych światów pośród niebios. Gwiazdy jako Bóstwa i Boginie są w istocie inteligentne, ich inteligencja polega na rozświetlaniu boskości i przenoszeniu jej w świat fenomenalny, ludzka inteligencja polega na przetwarzaniu symboli i poprzez praktykowany symbol może sięgnąć po Boskość.
Dialog o Spotkaniu
Dramatis Personae:
Fuomo — śmiertelny filozof, przypisany pośmiertnie jako inteligencja Saturnalna do tejże sfery
Peripsol — Solarna inteligencja duchowa, nauczyciel, który jest niecielesną ideą.
Fuomo: Teraz gdy się zebraliśmy i skomponowaliśmy myśli, chciałbym dowiedzieć się więcej o koncepcji, mój Aniele który wspiera mnie w sprawach zrozumienia, abym nie był pozostawiony bez inspiracji ni wskazówki z braku mądrości, proporcji, piękna, harmonii ani człowieczeństwa, kierunku, jasności myślenia a także wzbogacającej służby całości co wiąże punkt i środek w symfonii wątków. Te, w ciągłości splatają się zbliżając do siebie i oddalając, jak węzły co stają się gęste i oczywiste z subtelnymi nićmi co ledwo przypominają sprawy których dotyczą. Gdy przyjrzymy się tym rozbłyskom wydarzeń i wątków, które postrzegamy aby uporządkować je zgodnie ze zmysłem i substancją, edukacją, obserwacją, powtórzeniem, przemieszaniem z innymi. Ta przyczynowość nie dodałaby to większego znaczenia naszemu życiu niż opuszczona pajęcza sieć w kącie pokoju. Przyczyna dla której przyzwałem Cię o Peripsolu jest wyjaśnienie tych rzeczy które dotyczą nas wszystkich, aby rozjaśnić je dalej, z wszystkimi honorami pytam Ciebie, o niebiański aniele, co zna prawa ruchu gwiazd i ich boskości, abyś oświecił mnie w tych sprawach.
Peripsol: Mówię tylko tymi ideami których jesteś tłumaczem, wyobrażeń których ruch Twojego umysłu i intelektu jest w stanie przyjąć i zapieczętować, aby zostawić swój odcisk na Twojej pamięci i świadomości, mogę jedynie poruszyć te wątki i tkać je w Twoim umyśle i czuciu które już posiadasz. Nie ceń zbyt nisko zbiorów impresji, wiedzy, wrażeń, zmysłów, poruszeń wyobraźni i myśli, rozsądku, poszukiwania piękna i prawdy które masz w skarbcach swojego umysłu i serca, Twój duch silny, nawet gdy ciało zwiędnie, tego geniuszu nikt Cię nie pozbawi!
Fuomo: Nie jest mi znane zatem czy moja osoba jest wystarczającym tłumaczem i narratorem dla Ciebie Peripsolu, rewolucje kosmosu, jego symboli i sigili, moich własnych poruszeń umysłu i serca i tych wad, a także niedoskonałości których nie mogę przypisać Tobie, ale korupcji i projekcjom mojego zatrutego wampirycznego umysłu, co mieszam wysiłkiem wielkim z Twoimi Merkurialnymi nauczaniami. Wiadomości z tej sfery co najbliższa Boskości Opatrzności Słońca, z którego się zrodziłeś. Zatem pozwól mi w pokorze i ostrożnie przybyć do wątków mojego śmiertelnego umysłu aby przekazać najpełniej, zgodnie z moimi zdolnościami olśniewającą perfekcję Solarnego Intelektu, pomimo moich wad i defektów, zatruć, korupcji i zanieczyszczeń. Obdarowano mnie wzrokiem wielu niewidzialnych światów abym nie był ślepcem, gdy otwieram oczy i widzę manifestację światów ziemskich, światów sfer i tych z pozoru dalekich — gwiezdnych, zamykając oczy w dzień i wpatrując się w majestatyczną gwiazdę widzę Imperium Feniksów, wyobrażam sobie że przez te wrota mogę raz jeszcze zobaczyć pola duchowego Złota z Aionem co jaśnieje teletarchicznym złotym ogniem z mocą wszystkich innych gwiazd w nieskończoności światów Mater Magna — naszej gwiezdnej Matki.
Peripsol: Wzrok był Ci przywrócony jako odsłonięcie, jednak nie myl tego co widzisz z absolutną prawdą, fenomeny są jawne, światy żyją, ale gdy pomylisz te widma z esencjami które Ci przekazują, uchwycą Cię stworzone przez Ciebie ideacje, koncepcje. Będziesz wtedy jedynie czcił ślad esencji, tak jak ludzie co zakochują się w abstrakcjach które poddają projekcji na podmiot ich preferencji, wtedy zamiast widzenia oślepiasz sobie drogę ku większej ścieżce. Jest to stanowcza wskazówka, signum, podarek Horusowy, bóstwa Światów Przyszłych, lecz wgląd swój zaprzęgnij do użytecznych przedsięwzięć. Nawet ślepiec czuje boskość lepiej w swojej łzie niż to co spotyka nagie lub uzbrojone oko, jeżeli nie widzi ponad to co widzi, ponad złudzenia i miraże które błahym spektaklem rozpoznane takie, jakimi są.
Fuomo: Czym jest całość o której mówisz? Czy jest to złożenie związanej harmonii wszystkich dusz człowieka i jego ciała co aspiruje to rektyfikacji w indywiduacji różnej perfekcji, co jest jednolicie jasna, piękna i prosta, jak korzeń gwiezdnego drzewa, lub błyskawicy, całkowicie przejrzysta w swojej boskości? Jakże ogromny kontrast między nami, śmiertelnymi ludźmi którym tego typu ekscelencja jest rzadko dana, do której mało kto aspiruje w dzisiejszych czasach, we wszystkich wysiłkach myśli i czucia, w proporcji która jest wewnątrz współ-polegających, współ-pojawiających się fenomenów lecz szukająca metafizycznych proporcji wyższego typu aby wcielić je — choć na chwilę — tu i teraz. Bez gonienia stałych monolitów, ale wcielając te rzeczy które naturalnie w dynamizmie wydarzeń i wątków istnieją wewnątrz nas i wokół nas.
Peripsol: Tak jak Słońce które jest inteligentną siłą z Transcendentną Boskością jest siłą tej drugiej, pośród nieskończoności innych światów, jak twierdził Nolano (Giordano Bruno), zatem być jak słońce, otrzymują splendor, wcielają Jaźń wywyższając ją pośród sfer planetarnych które w proporcji oddają swoje szlify w swych rewolucjach, podobnie jak kosmiczne próżnie i dalekie przestrzenie i gwiazdy, głębokie w swej powadze i poruszeniu. Proporcja jest niczym innym jak geometrycznym uporządkowaniem w której różnorodność w zgodzie ze swoją naturą i bez straty swojej esencji jest zmieciona w równe i harmonijne części i połączenia zarówno w wertykalny i horyzontalny sposób. Tak dalej zakreślone przez monadyczną sferę i punkt, w którym tarcie i swada jest w harmonijny sposób rozwiązana we współ-wzrastających proporcjach co rzeźbią w charakterze, naturze i duchu i oddają równanie opozycji w sposób zgodny między indywiduacją danej natury a jej boskimi alchemicznymi poruszeniami i udoskonaleniami.
Fuomo: W sprawie Bogów, czy możemy rozumieć ich na sposób Proklusa i naszego rozróżnienia, że są jakby ocean co sublimuje ich myśli i metamorfozy i wciela się poprzez ich aktywną ideę z podmiotem ich intencji zapisanej na tym co odbiera ich impresję, oddając ideę i naturę. Podobnie jak Ty Peripsolu pozostawiasz swoje wrażenie na mnie, a ja posługując się intelektem też mogę nałożyć ideą swoje wrażenia na strumienie metamorfoz, zatem Bogowie stając się moim podmiotem w hierarchii jednakże, w której pozostawiam swoją pieczęć a zatem uczestniczę we wzajemnej wymianie wrażeń co leżą u podstaw Theion Ergon, wielkiej pracy śmiertelników i pracy Bogów. Ponieważ świat na wiele niewulgarnych sposobów jest żyjący i wrażeniowy, odbierając ślady impresji i istnienia — a zatem jest pod wrażeniem, oddający i odbierający. Impresja jest zatem wyobrażeniem odbierania i dawania poprzez wzajemnie zrozumiane inteligentne znaki, sigilia, esencjonalne ruchu które rozwiązują się w akcji i reakcji ze strony świata i świata co wykonuje operacje na nas w misternej sieci kluczy, znaków, które są intelektualne i czujące.
Peripsol: Bogowie nie są bez indywidualnych jakości i atrybutów, jednak jak twierdził Demokryt, są wirem masek i kształtów które powstają i oddzielają się od całości co swoją naturą wzrastają w swoich światach i wirach różnorodnych źródeł i strumieniach co pochodzą z Jednego.
Fuomo: Lecz co ze zwierzęcymi duszami, albo tymi ludźmi których nie interesują te rzeczy, zakładam że nic nie jest stracone w naturze, a łańcuch istnienia jest podtrzymany, ponieważ gdy zapytamy czym jest sprawiedliwość, czy powinniśmy założyć że jest to sposób regulacji między harmoniami i dysharmoniami w systemie założeń którego dotyczą? Czy powinniśmy raczej doszukiwać się jej w ruchach galaktyk — konieczności ruchu w obecności kosmicznych praw. Względem ludzkich spraw, rozumiem że gdy istnieją dwie osoby i jedna z nich jest stratna albo skrzywdzona, a zatem dostrzegająca subiektywnie niesprawiedliwość, a obiektywnie względem ustalonych praw te przyznają jej rację lub oddalają jej postrzeganie jest to różnica między indywidualnym poczuciem sprawiedliwości a instytucjonalnie ustalonymi założeniami sprawiedliwości, pośród których przywrócone ma być subiektywne poczucie zadośćuczynienia, jak również utrwalona sprawiedliwość prawa wobec prawa. Zatem jest to ciągła negocjacja między subiektywnym poczuciem sprawiedliwości, mądrością osądów, zadośćuczynieniem, sprawiedliwą karą i zwróceniem stanu równowagi która w świetle prawa jest zaakceptowana. Makrobius pisał do swego syna w Saturnaliach, iż istniało powiedzenie w Rzymie: najlepsze prawa były rozpisane poprzez obserwowanie ludzkich pasji, nadmiarów, nierównowagi, a następnie regulowanie ich poprzez mądrze dobrane równoważniki zapisów prawnych, które działały ku dobru ogółu w efekcie. Bowiem obserwowały one ludzką naturą i jej poczynienia w rozmaitych okolicznościach a następnie decydowały co jest szkodliwe, a co dobre dla całości tkanki społecznej. Podobnie, te prawa które były pisane przez mędrców obserwujących kosmiczną harmonię i ustanawiane jako fundamenty pod organizację społeczną ich ludzi funkcjonowały jako mapa tradycji, którą ludzie akceptowali na mocy trwałości poprzez pokolenia. Całość władzy transcendentnej opiera się na sprawiedliwości, ponieważ odzwierciedla ruch i rewolucje niebios i głębokie prawa, każda uzurpacja a zatem władza nienaturalna bierze się z niesprawiedliwości. Ernst Jünger pisał „Każda niesprawiedliwość wydaje się obrzydliwa, bowiem przeczy wszystkiemu do najgłębszego z naszych atomów”. Zatem sprawiedliwość jest harmonią piękną. Bardzo dosadna idea.
Peripsol: Nie jest to idea ludzkiej sprawiedliwości która zarządza światem. Wyobraź sobie jaką szkodę wyrządziłyby ludzkie prawa gwiazdom i prawom świata, gdyby ludzie zaczęli swoje wyobrażenia, impozycje, reformy, projekcje narzucać porządkom kosmicznym! Lecz niech Cię to nie odwiedzie od celu, bowiem jest szczerość w człowieku co krzyczy niemo ku niebiosom w wielkim bólu i wycieńczeniu, co trwoży i porusza wiele istnień, w mądry sposób pisana jest mu pomoc. W świecie różnorodności, prawo utrwalenia przeczy omnipotencji, a dysproporcja między omniscjencją, metodą, a realizacją prowadzi do idei bezradnego cierpienia. Omar Khajjam pisał w Rubajacie że nawet gwiazdy nie mogą wyzwolić się ze swoich orbit, jednakże cóż za siła w tych co z fałszywych orbit ignorancji w wyzwoleniu wspinają się na Boskie! Poprzez to rozumiem że gdy pomoc jest udzielana, niektórzy jej nie dostrzegają, inni widzą lecz nadają tym sprawom miarę ponad proporcje, inni w równowadze odnajdują się kontynuując dzieło. W podmiocie proporcji do wielkości, akt rozwiązuję się z wątkiem który podąża w odniesieniu do potrzeby i konieczności. Nie oznacza to że jesteśmy jedynie — w słowach Samuela Becketta — prochem w próżniach, bowiem wielkość istnienia może jaśnieć jak gwiazda, jednak maluczkość śmiertelnika — czyż jest gorsza lub lepsza niż trawy wśród łąk?
Demeter Rhea Ge Meter Hestia Deio
Starzec Przy Drodze
Starzec siedzący przy wybrukowanej rzymskiej drodze na jednym z kamieniu milowych, z zamkniętymi oczami ma twarz zwróconą ku Słońcu. Jest ubrany w białą prostą togę. Mijają go kolejne konie zaprzęgowe z wózkami i ludźmi, niektórzy próbują go napomnieć aby poszedł, inni się śmieją, reszta go ignoruje. Zatrzymuje się mały chłopiec, przechodząc obok i pyta starca:
Chłopiec: Na co się patrzysz, starcze?
Starzec milczy.
Chłopiec: Starcze, na co się patrzysz, zażywasz kąpieli słonecznej?
Starzec patrzy na chłopca, otwiera swoje oczy, uśmiechając się
Starzec: Patrzę na piękne promienie Opatrzności. Kiedy zamykam oczy, widzę przecudowne rzeczy. Tak jak teatr, z boskimi aktorami.
Chłopiec: Jakże to?
Chłopiec zamyka oczy patrząc na słońce wzorem starca. Wgapia się usilnie a potem zwraca do białobrodego.
Chłopiec: Widzę tylko wielką jasność, dlaczego mnie okłamujesz starcze?
Starzec: Och, może widzimy rzeczy inaczej. Możesz widzieć co widzisz, ja mogę widzieć co mogę widzieć. Tak to jest.
Chłopiec staje się ciekawy i zaintrygowany
Chłopiec: Dlaczego Ty widzisz a ja nie widzę, starcze?
Starzec: Za każdym razem gdy patrzę na słońce z zamkniętymi oczami, wyobrażam sobie że jasność jest pełna boskich istot, tańczących na mocarnej gwieździe. Za każdym razem gdy ich bardziej poszukujesz, zaczynasz je widzieć. Chłopiec skoncentrował się i znów spojrzał na słońce, bardzo usilnie..
Chłopiec: Widzę tylko jasność. Wyobraźnia płata Ci figle, stary człowieku.
Starzec: Lubisz swoje zabawki, te które dali Ci rodzice?
Chłopiec: Mam konika z drewna, chce być jeźdźcem legionów jak dorosnę
Stary człowiek: Czy myślisz że drewniany konik jest prawdziwy?
Chłopiec: Tak, w istocie. Stary człowiek: Czy wyobrażasz sobie że będziesz wspaniałym jeźdźcem, czego Ci życzę?
Chłopiec: Z pewnością! Dziękuję
Starzec: Widzisz, wyobrażasz sobie rzeczy które nie są prawdziwe, lecz mogą być, podobnie jak ja wyobrażałem sobie rzeczy w przeszłości które stały się dla mnie rzeczywiste teraz. Tęskniłem wyobraźnią w wielkim smutku kiedyś i w którymś momencie opatrzność pokierowała mnie aby spojrzeć na słońce. Widziałem dużo pięknych rzeczy które wydają się nieprawdziwe innym.
Chłopiec: Czy to znaczy że cokolwiek sobie zażyczę i wyobrażę, to się stanie?
Starzec: Wszystko co sobie wyobrazisz może się zdarzyć, ale świat ma swoje prawa, które lubię odkrywać, to mój sposób na życie. Chłopiec: Muszę już uciekać, matka mnie woła
Starzec: Biegnij, bądź szlachetnym jeźdźcem!
Stary człowiek zamknął swe oczy ponownie i powrócił do medytacji, patrząc na słońce. Podszedł do niego mężczyzna, pytając:
Mężczyzna: Czy jesteś jednym z tych darmozjadów filozofów? Wiesz że Bogowie nie istnieją, są tylko starożytnymi ludźmi, generałami, którzy przez fantazję popularnego umysłu zostali w ten sposób wyobrażeni. Co powiesz?
Starszy człowiek opuścił głowę, otworzył głowę i zapytał:
Starzec: Zatem twierdzisz że ludzie są bogami, wywyższonymi przez ludzi a reszta jest czczą opowiastką?
Mężczyzna: Tak właśnie, tylko udowadniasz mi rację siedząc tu w słońcu, dlaczego nie zatrudnisz się w użyteczny sposób, zamiast marnować czas?
Starzec: Pracowałem w stadninie za młodu, ale jestem za stary na pracę. Twój argument natomiast jest całkowicie spójny z Twojej perspektywy.
Mężczyzna: Ale nie wierzysz mi?
Starzec: Wierzę w to co wiem. Nie szukam innych odpowiedzi.
Mężczyzna: Dlaczego nie zaprotestujesz w obronie swoich Bogów? Czy Bogowie odjęli Ci język?
Starzec: Co mówi ciszą, dlaczego miałoby zmuszać, albo zezwalać na mowę?
Mężczyzna: Ale w istocie, równie dobrze mógłbyś słuchać stałości powietrza.
Starzec: To prawda, w stałości dźwięku odnajduje siebie i Bogów, jest pełna mowy i dźwięku. Gadatliwość ziemi nie jest niczym nowym, po co rozwiązywać język jeszcze bardziej?
Mężczyzna: Nie słyszę nic, choć nasłuchuję, nic tu, nic tam.
Starzec: Ja też nie, słyszę odgłosy podróżników, Twoją mowę, ale nie słyszę niczego w tych dźwiękach. Kiedy przestaję słuchać tych rzeczy, słyszę wszystko to, co powinienem wiedzieć.
Mężczyzna: Słuchaj zatem swojej ciszy, bywaj szalony starcze!
Starzec: Bywaj!
Następnie do starca podchodzi kobieta i pyta: Czy jesteś goes, czarownikiem? Chciałbym żeby jeden się we mnie zakochał.
Starzec spojrzał w dół, otworzył oczy i powiedział:
Starzec: Po co Ci ja, czcza damo, jeżeli losy zechcą będziecie razem, życzę Wam dobrze.
Kobieta: To wszystko?! W rzymie wróżbici dali mi zioła i inkantancje na pergaminie, obiecali że go zwiążą czarami miłosnymi, aby był mój na zawsze!
Starzec: Czy jest on tym kim jest, czy tym za kogo go masz?
Kobieta: Jest głęboko w moim sercu, rozpala mi pasje i zmysły
Starzec: Jestem starym człowiekiem patrzącym na ogień Heliosa, ale mogę Ci zajrzeć w fortunę
Kobieta: Proszę.
Starzec spojrzał na przelatujące ptactwo i silnie się skoncentrował. Następnie odwrócił się do kobiety i powiedział:
Starzec: Dwa płomienie mieszkają w sercach, oba pieczętują nas losami, wrony szukają łatwego łupu, sokoły widzą gdzie muszą lecieć. Płomienie pragnień są zgaszone przez wiatr czasu, Słońce na które patrzę olbrzymim ogniem, jednak nie rozprasza się na wietrze. Jeżeli rzuciłbym uroki, Twoja uczta byłaby łatwa, a miłość szybko by odeszła, jeżeli szukasz mądrze, znajdziesz to czego pragniesz.
Kobieta: Dziękuję starcze
Ruszyła w dalszą drogę.
Wstęp
“Aby uchwycić siłę obrazu, tłumacz musi w pewien sposób uczestniczyć w wierzeniach tych, którzy są nimi zafascynowani i oddani”
Taki bowiem jest cel inwokacji, rytualnego teatru ewokacji, modlitwy, aby znieść desperację, wspomagając wyższe światy i starsze rasy w Teurgii przynoszącej ukojenie. Przywołując błogosławieństwa większych światów dla reszty, pochylając się ze współczuciem nad tym w którym uczestniczymy. Taka była rola filozofów i filozofek, kapłanów i kapłanek, teurgów — aby wspomagać. Taka była rola magów i astronomów aby uczyć, ubierać maski i szaty świata, przenikając go na wskroś i działać. Aby znieść dysharmonię pośród bólu, chaosu i zniszczenia, niosąc jarzmo odpowiedzialności, przeciw-stawiając się ignorancji, niewiedzy, nienawiści. Aby poszukiwać prawdy, trwając w dyscyplinie, egzekwując zadania mediacji, negocjacji, inicjacji, dopełnienia. Nie przywiązując się do tego świata w równej mierze angażując w ekwilibria zaangażowania, walki. Świat zebrał wiele pięknych tradycji, metod mistycznych, magicznych, technik i ćwiczeń doskonalenia się- — działania — nie będą tu przytaczane. Warto pamiętać, że są rozmaitymi narzędziami, tunelami prowadzącymi do różnorodnych celów i efektów, a więc ich dobór świadczy o naszych pragnieniach. Materiał spisany poniżej jest rezultatem empirycznych, doświadczalnych i intelektualnych przedsięwzięć. Reszta jest tylko interpretacją, katalogowaniem, kodyfikacją i rodzajem nadania dyskursywnej filozoficznej formy odkrytym zależnościom.
“Teologia jest bowiem tylko słowem, dyskursem na temat Bogów, nieważne jak egzaltowana, jest nadal domeną ludzkiej aktywności, tak samo jak filozofia. Teurgia natomiast jest theion ergon, pracą Bogów, która umożliwia przekształcenie człowieka i nadanie mu boskiego statusu (…) W ujęciu Platońskim, teurgia spełniała cel filozofii rozumianej jako homoiosis theo (…) Jamblich utrzymywał że boskie zasady inwokowane w rytach były abstrakcyjnymi przykładami. Teoretycznie we wszystkich naukach Pitagorasa, Platona i Arystotelesa, we wszystkich aktach kultu i filozoficznej paidei były zakorzenione w jednym źródle — w mocy Bogów. W Teurgii te zasady były wcielone i wykonywane, nie tylko kontemplowane. W jakimkolwiek kontekście się pojawiały, były “pracą Bogów”, theourgia w której ludzka dusza uczestniczyła jako odbiorca i obdarowany”
Nasza egzystencja, osadzona w obiektywnym głębokim wszechświecie wplątana jest we wcześniej istniejące relacje i porządki. Jesteśmy nieodłączną częścią konfiguracji świata, która jest interpretowana przez nasze zmysły i umysł, stanowiąc treść naszego życia. Jesteśmy zawieszeni w biologicznym kokonie, który rekapituluje ontogenetyczne, filogenetyczne procesy i psychogenetyczną ewolucję na planecie ziemia w układzie słonecznym. To wszystko w jeszcze głębszym kosmicznym kontekście, o którym często zapominamy.
Jesteśmy zanurzeni w tym środowisku jako część ekspresji tego świata, a nasza ekspresja zależy od tego jak bardzo przekroczymy swój stan aby rekursywnie spełniać i tworzyć swoje miejsce w naszym otoczeniu — nadawać sobie sens. Osadzeni w operacyjnym szkielecie naszej formy, przywołujemy konstelacje głębokich symboli, poszlak i archetypów które odcisnęły na nas swoje piętno, a nasza rasa progresywnie przeżywa, modyfikuje i interpretuje je, ustanawiając się w coraz nowszej relacji w stosunku do generalnej świadomości świata.
Jedynie poprzez zrozumienie naszego stanu poza tymi granicami, które poprzedzają nasze istnienie, które są poza światem zastanym, możemy rozszerzyć terytorium możliwych relacji zachodzących między fenomenami a numeną. Wykluwamy się z kokonu i z rozeznaniem i wglądem, próbujemy wytyczyć nowe granice, ziemie w świeżym akcie — bowiem każdy odpowiedzialny pionierski akt, jest też rodzajem wycofania się w bezpieczną przystań, aby nie doprowadzić siebie i innych do samo-zagłady.
Goethe pisał, że ten kogo wzrok nie rozpościera się na trzy tysiące lat, jest więźniem teraźniejszości, pójdźmy zatem za tym tropem i rozszerzmy swoje pole widzenia jeszcze bardziej. Każdy wykonany eksperyment na tkaninie rzeczywistości wydziera świeżą treść która wspomaga nas w psychonautycznych i transcendentnych sprawach. Co więcej, może nas na moment wyrwać poza historię, aby z perspektywą oświetlać nam drogę do prawdy w bezpiecznych okowach tego, co współdzielone z resztą ludzi, a zatem — komunikowalne.
Gdy przychodzi czas aby poświęcić to, co nadzwyczajne, dziwne, co jest pełne terroru, wraca się z trofeum, którym można się podzielić z innymi. To wszystko aby umniejszyć niepokój naszych umysłów, które doświadczyły więcej niż ludzka forma powinna przeżyć. Odzyskując trzeźwość, parafrazując przeżycie w proste elementy, które łatwiej przekazać, wchłonąć poprzez mit, poetykę, analogię, alegorię i filozofię.
Ostatecznie, to tylko narzędzia które reifikują to, co symboliczne — bez zabijania substancji i esencji przekazu. Poświęciliśmy wewnętrzny obłęd, w którym akt ekstazy wyraża się najlepiej, w poszukiwaniu trzeźwości, ujarzmiając doświadczenie chaosu, szaleństwa, epifanii, delirium, świętości i profanacji.
Zamknęliśmy te obrazy, metaforyzując proces w przydatne, użyteczne akty, próbowaliśmy stworzyć coś bardziej surowego, zdyscyplinowanego, ale i przejrzystego. Przydatnego do przekazania dla dobrej sprawy. Kiedy widzimy chaos, odnajdujemy też porządek. Musi być narzucony przed powstaniem bezładu, który może rozerwać nasze umysły i rozbić naszą wewnętrzną rzeczywistość na tysiące kawałków.
To zasada człowieczeństwa każe nam wybierać i negocjować warunki i wartości które są najbardziej dopasowane do naszej wizji, naszych poglądów, w poszukiwaniu człowieka metafizycznego, kalejdoskopicznie zmieniamy się jako człowiek fizyczny w alchemii transformacji, aby te dwie figury pogodzić ze sobą. W sufickich wierzeniach był to akt Tadżali, czyli zrozumienia, wchodzenie w komunikację ze Świętym Aniołem Stróżem, w którym kontemplowaliśmy się samych, a także światy wyższe, do których Jaźń ta ma dostęp. Ścieżka w innej, odnowionej nauce Hermetycznej i sztuce jest skomponowana z naszych podróży i doświadczeń, pojawiając się zreformowana, odświeżona, oświetlana z coraz to nowszych stron i perspektyw. Aby podjąć się tego zadania musimy zadać sobie pytanie: ile możemy poświęcić, spalić, zniszczyć z siebie, aby wyzwolić się z okowów? Ile uwarunkowanych masek zerwać z siebie, aby wyzwolić się z narzuconego, zwyczajowego zafałszowania? Ile przestrzeni dla wszechświata i innych istnień możemy zrobić w sobie jako żywe świątynie, ile ryzyka możemy podjąć i ile kroków przemierzyć przed upadkiem? Jak dalece idzie nasza samo-zachowawczość, a jak dalece eksperyment i pionerstwo?
Te przetarte drogi są sposobem sublimacji i zrozumienia, dodawania poczucia wolności, w której zyskujmy wolicjonalną autonomię, suwerenność, prawdziwą wolę i samo-stanowiącą siłę w zgodzie z większymi rzeczami i porządkami. Aby skonfrontować się z totalną wolnością i kompletnym chaosem, aby przekształcić porządek, tak jak w Ta Chuan, wielkim komentarzu do Księgi Przemian, to odnaleźć kosmos znaczenia i porządku pośród chaosu. Co pojawia się z egzystencji nasączonej subtelnymi znaczeniami które zaokrąglają je i czynią kompletnymi?
Odpowiedzi, które odnajdujemy są odarte z desperacji, wycieńczenia, jednak są z nich zrodzone — nadal pojawiają się w determinacji aby wyłonić się i szarżować naprzód. Te odpowiedzi nie są nigdy absolutne, ani kompletnie prawdziwe, ale jeżeli zaczynamy w nie wierzyć i zaczynają dla nas pracować, stają się wewnętrznie usankcjonowane, uświęcone i odsłaniają się jako afirmacja. Z drugiej strony desperacja i horror uczy całkowitego odsunięcia tej afirmacji, przekształcając ją w zawieszenie między próżnią a nieskończonym gestem usunięcia się z tego świata, a co najważniejsze — pogodzenia się ze sobą. Wycofać się i wejść ponownie w te strumienie to zrozumieć sens, kierunek i porządek.
Kiedy lęk jest wypalony, odpowiedzialność za podtrzymywanie pracy i poświęcenie jest wewnętrzną siłą przeciwko obojętności. Ci, którzy mogą być wywiedzeni z żałosnego stanu, aby uzyskać potężną, penetrującą wizję, choć na chwilę rozświetlającą rzeczywistość świata, mogą posiąść fragment zrozumienia, który jest niezrealizowany przez innych — zawsze bowiem redukujemy to, co komunikuje druga osoba do tego, co jesteśmy w stanie zrozumieć. Nie jest to elitarystyczne nastawienie, ale umysły i ich postrzeganie się różnią, hierarchie i tradycje powstały z takich właśnie różnic. To etyczne i moralne wychowanie wykute w cierpieniu, przeniesione na empatię i zrozumienie wobec świata, ale też wchłoniętych wartościach uczy też cierpliwości i końcowego pogodzenia się z losem, wysunięciem się ze szponów bólu, czy przywiązania do nadmiernego szczęścia. W istocie możemy być zaskoczeni ludzkością, ciekawi praw losów i dalszych nici wydarzeń.
Nie zagrażają nam już horrory i glorie wszechświata, ze wszystkimi ich tajemnicami i zachwytami. Ponieważ znamy miarę całkowitej anihilacji, wstępując w monstrualną rozpacz, wchodząc w strumień świata ze świeżym wigorem aby grać grę z absolutną wolnością rozpoznającą mądrość, umiar i odpowiedzialność jako aspiracje i kierunek. Rozpoznajemy jakie są trucizny i lekarstwa na świecie, jakie owoce są nam przypisane, czym jest urojenie, przywiązanie, ignorancja, nienawiść, cierpienie i tym podobne negatywne przypadłości, zaczynamy zatem działać. Ponieważ życie jest w ciągłym ruchu, podlegamy klęskom, błędom, skazom, a nasze umysły i serca podążają wzdłuż ścieżki, lecz mając zorientowanie, kierunek ponad naszym śmiertelnym życiem — stają się one też impulsem ekspresji na scenie ziemskiej.
Celem każdej mistycznej, hermetycznej czy psychonautycznej eskapady jest ustanowienie personalnego wszechświata, indywidualnej gnozy i odnalezienia w jaki sposób ustanawia się ona w stosunku do zachodzących relacji i głębokich praw poprzez kontemplację, medytację, akcję, eksperyment, konfrontację, otwartość. Załóżmy, że mając tak ograniczone instrumenty do naszej dyspozycji, jakim jest nasz aparat zmysłowy i poznawczy, zasłona większej numeny umyka temu, co możemy absorbować intuicją, temu co możemy sobie wyobrazić, albo zrozumieć w naszej ograniczonej i nieskończenie młodej ludzkiej formie. W formie zdolnej jednak do samo-świadomości i refleksji.
Same narzędzia poznania mogą być jednak uzależniające, podmieniając obserwowane fenomeny, stając się zasłoną. Narzędzie nigdy nie powinno być czczone dla samego siebie. Kiedy środki stają się idolami, cel wygasa. Jednak cel musi zostać porzucony, bo staje się idolem — a proces rozchylania zasłon tajemnic, jest rodzajem tańca pośród jego dźwięków i barw. Być może jest to zdolność do samo-świadomości która jest podstawą jakiejkolwiek nauki, sztuki, czy mistyki.
To, co wychwytujemy przy pomocy zmysłów i umysłu, fizyczny wszechświat może być jedynie dostojnym cieniem, który studiujemy, jednak cień ten zawiera ślady i wyobrażenia wyższych światów które muszą przecież przenikać ten, w przeciwnym razie ich ślady byłyby czystą fantasmagorią. Poruszanie się po nim jest przyjemne, jak podczas odkrywania dziwnej, ciekawej gry. Być może jest emanacją jeszcze większych światów, które są niewidzialne dla naszych organów kontaktu z rzeczywistością, czy grą iluzji którą rzeczywistość często może odgrywać. Gdy raz otworzymy się na jej przyjęcie zaczynamy kwestionować ich partykularne i generalne elementy w tym świecie, aby zrozumieć je lepiej i zebrać nasze odkrycie w spójną filozofię, jeżeli się na to odważymy, w kopalni cieni, odnajdujemy alchemiczne duchowe złoto, wytapiamy z niego złotą solarną świątynię stawiając monument dla swojej Jaźni. Odważmy się!
Załóżmy, ze istnieje pewna cząstka, siła która przenika wszechświat. Może to być uniwersalna energia która rozumie się przez siebie, jednak w indywidualnych bytach jest uśpiona i niezrealizowana, dopóki nie zostanie odkryta, roziskrzona i odzwierciedlona. Kiedykolwiek istnienie może uczestniczyć w ich mechanice poprzez otworzenie swojego oka na tą egzystencję, wkracza w strumień całości istnienia. Przesączając wszystko, jest nieuchwycone w naturalnym porządku, lecz jest wołana i wzywana aby rozbudzić się z charakterystyką i naturą danego istnienia, kiedy jej istota jest przezeń zrealizowana.
Następnie wewnątrz siły, skoncentrowane, skonsolidowane w oddzieleniu się pośród całości przechodzi przez proces udoskonalenia, a następnie wyzwolenia. Jeżeli to prawda, że moc jest manifestacją czasu, wtedy realizacja tej siły jako świadoma cząstka całości wykracza poza obręb jego działania.
Możemy usiłować rozróżniać dwa typy umysłów: czysty umysł, czyli Nous, odzwierciedlony w zwykłym umyśle w gradacji otwartości na tego typu wpływ, a także niższy umysł, który przechodzi trening, sublimację, destrukcję, transformację, zmianę, rozkład, rozpad. Wyższy umysł jako ludzki antropologizm można pojąć jako męsko-żeński Intelekt, który gnostyccy Walentynianie rozumieli jako Bythos (Powaga) i Sige (Cisza, Idea), niższy umysł jest wzniesiony przez wysiłek i autentyczne czucie, o którym pisał Swedenborg, a także rozum, które mogą być sublimowane do coraz wyższych porządków percepcji i odzwierciedleń psychiczno-duchowych, ale także somato-seksualnych konstelacji człowieka, które w istocie są sprzężone ze sobą.
Czucie i rozum niższego rzędu jest doskonalony przez czucie i rozum wyższego, transcendentnego rzędu, jeżeli ten pierwszy otworzy się na jego działanie, a ten drugi zaczyna wydźwigiwać ten pierwszy z jego stanu. Jeżeli wyższy umysł jest kwintesencją, a także wehikułem świadomości, niższy umysł jest mediatorem pomiędzy światem zwierzęcym, do którego należymy, a światem deifikacji poprzez przyswajanie, negocjowanie i współ-tworzenia swojego wyższego obrazu, starając się wcielić tą rektyfikację, dojrzeć do niej na ziemi, lub zjednać się z nią po śmierci.
Świadomość może być zatem fenomenem ponad mocą, energią sprzężoną z czasem. Jest zanurzona w umyśle który ją opisuje w osłonach tej samej świadomości w każdej instancji refleksji nad sobą. Wysiłek polega na rozszerzeniu pola personalnej świadomości, przekształcając, roztapiając w większej, aby wznieść się poprzez zdyscyplinowanie niższego umysłu, wyostrzając wyższe funkcje które są bardziej komplementarne i kompatybilne ze światami większego rzędu. Niższy umysł, jego sposoby myślenia, automatyzmy, nawyki, uwarunkowane interakcje, tunele rzeczywistości które są jego zsocjalizowanymi funkcjonalnymi elementami nie ulegają rozpadowi, zaprzeczeniu, czy zapomnieniu. Są przeżywane zgodnie z wolą, w przeciwnym razie wykluczyłoby to taką osobę ze spraw ludzkich. Tego typu nawyki, czy rzeczywistości wynegocjowane są noszone jak maski.
Wyzwolenie elementu świadomości jest pracą soteriologiczną. Cząstka ta musi być odkryta, udoskonalona, a zatem podlega zmianom, a także uwolniona. Musi przedrzeć się przez więzienia percepcji, a zatem jest perceptywna, tak jak na wyższe światy można wywierać wrażenie, a świat jest impresyjny inaczej ceremonie inwokacji, ewokacji, wołania, ofiary, poświęcenia byłyby bez znaczenia. Zebrać wszystkie swoje części aby przebić się przez zasłony i sfery które trzymają ją w swojej władzy i wpływach, dopóki nie stanie się kompletnie wolna, pracując przez wehikuły swojej manifestacji, jednocześnie nie będąc jednaka z nimi lub uwięziona w nich.
Dzieje się to dwojako — poprzez transformację umysłu, doskonaląc potencję duchową, intelektualną, poprzez ćwiczenia, poprzez akt, w której Intelekt pełni role dłuta, w której geniusz najwyższego typu naszego potencjału w różnorodności świata spełnia wysiłek oddolny — jest porywany przez pomoc odgórną. Intelekt męski jest niekompletny, jeżeli nie pracuje z Intelektem żeńskim. Poprzez podtrzymywanie obecności percepcji i pamięci, których ta praca jest skodyfikowaną efektową. Dodając spektaklowi ludzkiej twarzy, możemy być częścią tego, co w Oriencie było nazywane lilą — lub grą. Może być to też większa iluzja, którą w Azji nazywano Mają — tkaczką wewnątrz czasu. Sekty gnostyków manichejskich traktowały wszechświat jako wytwór złego demiurga. Ta postawa tworzy negację wobec świata i więzi nas w opozycji do niego, jako konceptualny ruch mentalny, który psychologicznie tworzy przeciwne tarcie wobec świata.
Wszechświat w innych tradycjach był też traktowany jako coś dobrego, poprzez odnalezienie wspólnej części większego istnienia, co w tej relacji tworzy afirmację i chwyta nas w ciągłym przyciąganiu do świata. Poprzez to prawo stajemy się nasyceni światem, zmęczeni i przerażeni jego przechodniością, jego tymczasowością, zatem jesteśmy oczarowani tym co nam oferuje. Dopóki nie pojawi się pierwsze awersyjne odczucie, dopóki cierpienie nie będzie przeważać nad nami pokonując nas.
Pośrodku są Ci, którzy znają miarę świata, którzy pomimo cierpienia potrafią być oczarowani, którzy pomimo oczarowania, znają jego kres, którzy poświęcają się na ołtarzach świata, patrząc na dalsze losy i przeznaczenia, będąc zarówno zawieszeni między nieskończonością przeszłości i przyszłości, znając czas i jego źródło, nie wyrzekając się świata, ale odłączając się od niego bez wysiłku.
Umysły konstruują wpływ na rzeczywistości które malujemy, a zatem są sprzężone z rzeczywistościami w których umysł żyje. Doskonalenie umysłu pomaga nam być w sile odpowiedzialności za nasze odczucia, emocje, stany, inklinacje, mentalne nawyki, kreacje, a zatem Karmana, uświadamiając nas że uczestniczymy w poruszeniu, dyscyplinując to wszystko nawet wtedy gdy przeciwstawne siły naginają naszą wolę. Przez tarcie i konfrontację poznajemy siebie, proponując wolnościową wizję — jednak nie jest to wizja subiektywna, solipsystyczna, egoistyczna, ale nie jest też uniwersalna lub prawdziwa. Podobnie jak wykrycie pewnych metafizycznych praw nie uwalnia nas od czysto ludzkich projekcji — jesteśmy cały czas zagnieżdżeni w ich śladach, ponieważ typy są wyzute z naszych roszczeń.
Niema konstelacja analogii, czy prawideł, uzyskuje treść w ludzkim świecie poprzez ich redukcję, a zatem manipulacja treścią jest przybliżaniem się do relatywnych prawd, lub oddalaniem się od nich, jest realizacją, albo urojeniem. W jaki sposób narracje różnorodności przenikają do świata ludzkiego jest kwestią ich świadomego użycia, w istocie to idee kształtowały wszystko. Prymitywna filozofia w tym ujęciu stanowiła zalążek nauki, bo to pomysł poruszał umiejętności, zgromadzenia, społeczeństwa i ich wytwory, w ten sposób każdy w jakiejkolwiek cywilizacji jest podwykonawcą idei. To symboliczne myślenie, a potem filozofia mogła też przybliżyć człowieka do nieludzkich sił, starając się je zrozumieć w pierwszych odruchach rytualnych, w participation mystique, w genezach wszystkich kultów, w odsłanianiu kosmogenezy i wyobrażeń mitopoetycznych, które starały się uchwycić inne światy.
Gdy wołamy i odpowiadamy na świadomość wyższego rzędu, lub wewnętrznie do porządków naszych umysłów, dostrajamy się do nich, lub otwieramy na większą przestrzeń. Te w odpowiedzi — zmieniają i sublimują je, porywają w swoje objęcia i taniec.
Człowiek, jako istota podatna na wpływy, jest sprawdzany na tysiące sposobów, dopóki nie ustanowi się we własnej i właściwej relacji ze światem, ale nie jako bezwolna kukła, ale jego część. Podobnie, jeżeli człowiek zamknie się na relację i ustanowi się na piedestale, stanie się niewolnikiem własnego umysłu — wybuduje fortecę, która stanie się też jego wieżą, więzieniem. Okcydentalna droga środka jest powiązana z głębokim odłączeniem, które jest jednak sterowane przez indywiduacyjny geniusz meta-fizyczny, a ten kierowany jest przez głębsze jeszcze prawa na miarę otwarcia się na reaktywną incepcję.
Proces odnajdywania tych praw nie jest niczym prostym. Wymaga aktywnej wyobraźni, obserwacji, odkrywania, słowem — alchemii powiązań które nie są koniecznie statyczne i powinny być w artystyczny i dynamiczny sposób odzwierciedlane w nas w stopniu właściwym do naszej formy i rozwoju.
Kiedy światy obracają się, tańczą i poruszają, kiedy poruszamy się i tańczymy wraz z nimi. Jeżeli prawa te będą skutecznie asymilowane w naszych sercach i umysłach, działamy ze światem strumieni większych zdarzeń, ponieważ zaproszone w nasze umysły, przekształcają je, transmogryfikują, płyną one dalej w ten świat w formie nacechowanej naszą naturą, charakterem. Stanowimy rodzaj pustego naczynia, które w ten sposób przekierowuje bieg tych prądów.
Na prawach życia, jeżeli dostroimy się do rozpoznanych przez nas porządków i wyższych istnień, skuteczniej poszerzamy i wzrastamy w percepcji, na mocy siły odgórnej grawitacji, która wyrywa nas ze spraw ziemskich, jednocześnie pozwalając w nich działać z większym wpływem, bowiem cząstkę współdzieloną z wyższym światem ciągnie do wyższych światów, a te gotowe są wyłapywać nasz intencje, autentyczne ruchy i pomagać nam na drodze. Oczarowani tym, co kochamy, jesteśmy okryci szatami naszych przywiązań, jednak możemy też stać się opanowani przez podmioty komfortu, zawalając się w stagnację podmiotu, który nigdy nie zastąpi aktywnego uczestnictwa. Umiejętność poruszania się przez pole akcji, nie zajmując ziemi niczyjej i nie szarżując przez całe terytorium na ślepo. Ani na chwilę nie uzurpując sobie prawa do zwycięstwa, nie osiadając na laurach, ze zwinnym ruchem poprzez życie które potrafi uchwycić rytm jednego tańca. Potem maszerując i tańcząc znowu w innym, bez chwili na upadek, ani zatrzymanie. Jeżeli jednak upadniemy, musimy nauczyć się zebrać siły, cofnąć o parę kroków do tyłu, poprosić o asystę — a potem znowu działać, wybierając ścieżkę najmniejszego oporu — ale tylko tą która prowadzi do celu, tylko tą zgodną z zasadami i pryncypiami wypracowanymi wcześniej, nawet wtedy gdy paradoksalnie jest pod prąd.
Konflikt w akcie jest nieunikniony, konflikt w bezczynności jest mniej prawdopodobny, ale gdy się pojawia — nie jesteśmy na to przygotowani w najmniejszym stopniu. To właśnie przygotowanie i sposób rozwiązywania starcia jest najważniejszy, zaangażowanie w ciągle wolne aspektu życia, ponowne odżywanie, aby wśród opozycji znaleźć oddolne cechy które łączą, a następnie porywać opozycyjne siły lawirując między naturami, zdarzeniami, percepcjami w taki sposób aby poruszając się z determinacją w górę, bez przyjmowania postaw i stronniczości. Przynajmniej dopóki oddolna cecha nie pojawi się w mariażu z transcendentną substancją, niejako rozwiązując opozycyjne siły, które mogą się przeorientować wokół nowej osi. Tak dopóki na nowo nie pojawi się konflikt który w dualizmie lub wielorakości natur zawsze się pojawia.
Pozytywna filozofia to filozofia odpowiedzialnej wolności, która stanowi o tym, że wyzwolenie dokonuje się gdy człowiek dojrzeje, gdy jest gotowy. Gdy jego biologiczne ciało ulega rozkładowi, po okazaniu maski ludzkiej światu, po otrzymaniu szlifów wewnątrz-sterownych i reaktywnych w stosunku do sumy doświadczeń i tego, co spotkało go w jego życiu, wszystkie jego manifestacje ulegają wyzwoleniu ze „świata jedynego momentu rzeczywistości” (AOS) z ludzkiej perspektywy.
“Żałuję, że opuszczam taki piękny świat” — były to słowa pewnego starego profesora.
Kiedykolwiek nieskończoność jest zakochana w swojej formie, przybiera jej maskę, kiedykolwiek na drodze analogii istnienia widzi swoje podobieństwo, przywdziewa jej szaty. Kiedykolwiek potrzeba interwencji, ingerencji, lub zbudowania, zmodyfikowania konstelacji sił jest potrzebna, zainteresowany porządek rzeczywistości lub światów wysyła z siebie esencję, która przywdziewa maskę istoty, w tym człowieka i w ten sposób doświadcza jego istnienia w zależności od sytuacji w jakiej się znalazł, ucząc się perspektywy która jest potrzebna do dalszego działania.
Nic bowiem nie przybierze perspektywy jakiegokolwiek bytu, nie uczestnicząc w jego naturze, w esencji, w jego świecie — a zatem będąc tym bytem. Jednak kiedykolwiek zostaniemy oczarowani formą, weźmiemy jej maskę za jedyną tożsamość, uwierzymy w jej ostateczność, stajemy się jej niewolnikami, uchwycona przez jej widmo, dlaczego zatem upada i powraca? Jest też grawitacja w kierunku formy, co Hindusi nazywali “tamas” albo ciemnością która chce ubrać tą siłę jako swoją, bo nie posiada własnej. Jest grawitacją przekształceń synderesis, a także tą związaną z wolą, decyzją, cyklami, losami, potrzebą i przeznaczeniem.
Przekazanie pewnych doświadczeń jest trudne. Przeżywając ból, nadzieję, rozerwani przez agonię, wyzwoleni z niej — rozumiemy. Nękani, niszczeni, walcząc, trwając, wytrzymując, działając i stojąc niewzruszenie — obserwujemy i wiemy. Widząc więcej, rozpoznając niewidzialne ruchy, słysząc, rozróżniając — postrzegamy. Przeglądając, oceniając nasze nawyki, myśli, chroniąc się przed ich rozłupanymi, toksycznymi fragmentami, atakami przypuszczanymi na nasze umysły i ciała — trwamy. Pamiętając, podtrzymując pracę, rekapitulując — działamy. Dalej walczymy, dopóki nie odnajdziemy chwil lekkiej zabawy i odpoczynku.
Łuski przywiązań i złudzeń, co oślepiają nasze umysły są zrywane raz po raz. Znowu nowe fortele, metody pojawiają się aby nas zamknąć w ich przekleństwie, zastanawiając się czy przejrzymy je, czy też staniemy się ich niewolnikami, sprawdzając nas. Odnajdując to życie jako instrumentalną grę, odłączamy się od niej, jednak nie negując rytmu życia. W oddany sposób prowadząc niewidzialną wojnę na tylu frontach, na ile pozwoli nam siła, jesteśmy zawieszeni między desperacją a afirmacją spokoju, działamy na rzecz wolności, zasad i zaangażowania na tyle, na ile to możliwe. Dopóki nie odwrócą nas w nasze przeciwieństwo, w zdemonizowanych, obłąkanych, zabitych oszczerstwem morderców, którzy zieją jadem. Ta praca nie kończy się z biologiczną śmiercią. Aby być w pełni świadomym, aby penetrować świat z większym wglądem jest obowiązkiem. Ci, którym się pomogło, którzy zaobserwowali horrory, obojętność, ignorancję i ból, ostrożnie osłaniając wiele umysłów aby mogły żyć w relatywnym porządku, są zobowiązani pomagać reszcie. Cała zawartość tego świata, zrozumiana tylko w najmniejszym jego fragmencie powinna wskazywać na możliwość jego zmiany, lecz jeżeli dodamy absolutnej esencji tym manifestacjom, staniemy się uchwyceni przez nie. Jest to niekończąca się ścieżka równoważenia między życiem — bez jego negacji, śmierci — nie uciekając od niej, świata — bez jego zaprzeczenia, odpowiedzialnej wolności — afirmując ją względem wolności innych.
W esencji, życie jest ciągłą ekspresją, wszystko jest ruchomą sceną, teatrem cieni. Jeżeli choć na chwilę utkniemy na scenie, grając aktora bez ocucenia się do rzeczywistości poza sceną, pozostaniemy na niej dopóki nie zrozumiemy że publiczność i reszta aktorów dawno ją opuściła, widzimy jedynie ciemność. Z czaszką zawieszoną na dłoni, przed naszą ręką, zamieniamy się w głaz, jako przykład i testament dla rzeczy umarłych, kamień nagrobny dla spektaklu. Śnimy i wyczarowujemy spotkania w gwiazdach, lecz kiedy nasz ból zostaje połączony, delikatne idee są rozbite przez siłę doświadczeń ziemskich po tym jak odchodzimy. Wiecznie szukając się nawzajem, wiedząc że w tej instancji spotkaliśmy się tylko raz, przeznaczeni przez obowiązek, nie wybór. Jak to jest że kiedy się spotkaliśmy, byliśmy już na wpół zmarli? Chciała raz wiedzieć, w odpowiedzi na mój argument że nie pozostanie po mnie nic autentycznego po tym jak odejdę, że wszystko czym naprawdę byłem zamieni się w biały dym tańczący na wietrze, rozwiany przez aetyr, potem spytała: “Po co nam to wszystko” — zapłakała” — “Jeżeli nie żyjemy dla rzeczy nieśmiertelnych, czym jest nasza miłość, nasze życie?! Złap ten moment rzeczywistości, poczuj go i zanurz się weń, niech każde włókno Twojej totalności zadrży przed nim, nawet jeżeli tylko raz. Odmówili nam miłości ponownie, emocje odwróciły się przeciwko nam, bliscy odejścia od siebie, ze swoim zaciekłym oporem nigdy nie wiedząc potem co naprawdę się zdarzyło, każdy zostawiając za sobą zupełnie różny monument pamięci, kruszejący z wiekiem. Coś nas poruszyło, razem rozpłakaliśmy się jak dzieci, było to autentyczne łkanie, poruszenie czucia. Położyliśmy się spleceni ze sobą, płacząc, zdeterminowani aby przetrwać”
Synowie i córki ludzi, myśleliśmy że służymy temu światu, że walczymy na jego rzecz. Nawet gdy olśnieni byliśmy światłem, kosmicznym chaosem i porządkiem, odwróciliśmy swoje ziemskie oczy od niego, aby zaangażować się w sprawy naszej rasy, ukrytych światów Ziemi — aby służyć i podnieść z ignorancji i cierpienia, niesprawiedliwości, ślepoty, gniewu, desperacji i bólu. Lecz kiedy straciliśmy pasję, wycofując się z żalem? Czy zostaliśmy uwięzieni w bitwach ze sobą, z naszymi demonami i naturami, które zamieniają nas w bestie? Nie w bestie słońca, bestie Opatrzności, jak Rzymianie nazywali posłańców — ale w potwory.
Uchwyceni w separacji od świata, walcząc z nim wojnę, nastawiając tych przeciwko innym, czy po to aby stworzyć potrzebną niezgodę, aby ze starego porządku stworzyć nowy, aby integrować i jednoczyć? Czy jest to porządek wyłaniający się z chaosu na łonie tego ładu, który się rozpada? Czy była to jedynie mrzonka, wynikająca z braku dyscypliny, rozeznania i próba opanowania naszych dzikich umysłów? Czy straciliśmy złotą nić przez którą można mówić do wszystkich i poprzez wszystkich, podmieniając ją na małostkowe opinie, w których mało mądrości, a dużo antagonizmu, co niszczy serca, zamiast je uskrzydlać? Czy było to po to, aby doprowadzić się do refleksji, aby sprowokować do krytycznego myślenia, stworzyć fundamenty porządku poprzez małe taktyczne ruchy, strategiczne tasowanie figur na szachownicy, która odmawia podporządkowania się swoim własnym zasadom? Czy efekt żałosności jest kiedykolwiek osądzany poprzez motyw, przyczynę? Czy widzimy tylko ruinę starych świątyń, podziwiając ją przez sentyment, ale jakże jesteśmy zachwyceni ruinami dawnej świetności, a nigdy nie jesteśmy zdumieni ruiną i losem ludzi.
Czy może gdy walczyliśmy z tymi, których domeny podtrzymywane są na mocy ignorancji, nieautoryzowanej władzy, nie wynikającej ze sprawiedliwości, wpływie na dominację i ślepotę. Czy w tym wszystkim straciliśmy jakikolwiek sens, rozpalając własny ogień jako dysydenci. I jako dysydenci przez lata będąc poddanymi oszczerstwom, opieczętowani jako demony, z iluzjami roztoczonymi przeciwko nam, robiąc z nas w istocie demony, bo nie jesteśmy z tych poddańczych, łatwo zastraszonych, widzimy więcej i przenikamy ten świat na wskroś, za to jesteśmy karani, nasze umysły łamane, nasze ciała katowane. Dopóki sami nie przystroimy się w szaty ciemności, aby zniszczyć to, co przesłania nam światło. Śniąc o wielkich rzeczach, karzą nas małe rzeczy życia, ten kto zasłużył na wielkość, zasłużył też na nienawiść, pośród szerokiego oddechu zapisanego w naszych sercach i umysłach jako klątwa..
Potem, bez nadziei, próbując rozedrzeć wieże, przywołując niewzruszone siły — obserwując świat. W katordze ognistego współczucia, całej naszej siły, odporności z decyzją aby przerosnąć ziemską scenę i pozostawiać ją daleko w tyle, jedyną decyzją która uwalnia lub zostać przypisanym do swoich sfer i zgodnie z naturami, inklinacją niszczyć, kreować i ponosić konsekwencje, tkając losy i sądy. Zdeterminowany użytek z najmniejszych środków aby naszymi umierającymi sercami i trupio obojętnymi umysłami je ożywić. Wyposażeni w takie umiejętności i środki, które pozwolono nam zgromadzić, z gotowością do służby, będąc dla niektórych mistrzami, dla innych godnych pogardy łajdakami, będąc wizjonerami, dla innych będąc oszustami, przynosząc niebo na ziemię i niosąc na barkach piekło. Światło, które spala ciemność ignorancji i snu dopóki nasze lampy nie wygasną niesiemy ze sobą jak eremici.
Nasza przeszłość jest głęboka i poraniona, jeżeli nie było to tylko przetrwanie, ewolucyjna adaptacja, jaki był tego cel? Ukrywamy studnie naszego bólu dobrze, pozwalając tylko niektórym z nich pić, pod fasadami niewinnych uśmiechów głupców. Odwaga jest kształtowana w pierwszych potyczkach, potem jest zamieniana w przyzwyczajenie. Kiedy cuda i manifestacje wyższych światów przestają wywierać na nas wrażenie, wyzwalamy się z nich i stają się wskazówką na drodze wędrowców, wiemy że nasze ruchy nie są ani afirmowane, ani negowane przez wyższe światy, bo reprezentujemy tylko naszą autentyczność, nasze błędy, nasze wzloty, ale rozpoznając nas za sumę tym czym byliśmy, czym jesteśmy, czym będziemy.
Stają się palcem wyniesionym w górę, wskazującym ku światom Opatrzności, podtrzymaniem nadziei na drodze, tak jak dłoń wskazując na ziemię przyznaje rację naturze i nauce.. Przykrym przypomnieniem jak bardzo ten świat oddzielił się od swojego kierunku. Przypomnieniem o tym, co nie może być odwrócone z błędów historii, lecz uciszone śmiechem, przyjaźnią, czy miłością.
Nasze ciała, przyobleczone niekiedy w esencję istot potężniejszych od ludzi wymagają umysłów gotowych do walki, pasji, w równej mierze co spokoju, radości, wycofania, odpoczynku, równowagi. Wymagają umysłów ekspansywnych, ogromnych, wolnych, szalonych. Lecz czy to wszystko ma swój porządek, swój cel? Z odpornością na wulgarną przemoc, jadowite myśli, sadystyczne, mordercze tendencje, złudzenia, iluzje, zniekształcenia umysłu, jesteśmy w stanie przetrwać.
Cierpiąc na nieustanną koncentrację stoimy silnie, z determinacją na wywalczonej pozycji. Umysły, przez które przetaczają się perwersje, są poddawane próbie każdego dnia, z wyćwiczonymi przez konfrontację mechanizmami obronnymi które progresywnie stają się coraz mniej skuteczne, kiedy umysł jest odzierany nawet z tej siły, którą zbudował, odartej wraz z krwią wytoczoną z doświadczeń.
Uczestnicząc w żrącej grze rozgraniczamy naszą istotę, w której nie możemy pozwolić umysłom na to aby się połamały i jeżeli nie staniemy się malewolentnie zimni, pochłonięci własną ciemnością, staniemy się uciszeni, otępieni, z wewnętrzną furią i martwym krzykiem który jest wydobyty z cichym, żałosnym jękiem w chwili protestu. Nie jesteśmy Bogami, którzy stają się wyznacznikiem idei, a to co zebraliśmy przez bitwy, wzmocniło nas, uodporniło nas, wykuło nas!
Jakkolwiek bądź, nie jesteśmy pozostawieni bez wsparcia. Każdy ruch który utrwalił się w determinacji na wyznaczonej ścieżce był pobłogosławiony, chroniony, ufortyfikowany, sprawdzany, uświęcony, lepiej czasem wykonać krok w tył, aniżeli spaść w otchłań przez jeden niepozorny ruch, który zniekształca i wypacza wszystkie nasze aspiracje. Przeciwko tym, którzy kontrowali naszą ekspresję, dla których samo nasze istnienie, wolna myśl, wiedza, umiejętności i autonomia jest zagrożeniem, bo podważamy klucze i wieże które stanowią narzędzia władzy i dominacji. Choć, może tylko tak wyglądaliśmy w naszym własnym postrzeganiu, w zagnieżdżonym obrazie.
Każdy człowiek ma matkę, historię, środowisko i losy w które się wrodził. Następnie jego mentorzy, socjalizujący go ludzie, jego edukacja, jego kontakty ze środowiskiem uczyły go praw życia. Posiada też serce, które czuje, umysł, który myśli, które uczą się blizn, kiedy uczy się swoich ran, swoich rozważań, swoich pragnień, ukojeń i przyjemności.
Proces wyzwolenia może być od-warunkowaniem wszystkiego, czego się nauczyliśmy, studiowaniem świata na nowo, obserwując jego meandry, aby mieć otwarty umysł, krytycznie odłączonym od świata, lecz w pełni uzbrojonym i zaangażowanym. W ten sposób możemy rozróżnić ile dobra lub zła może być w naszym istnieniu. Przypisani do zadań, patrzymy jak nasze umiejętności mogą stać się użyteczne, ale w nie w skrajnie utylitarny sposób, ale trzymając się pewnych dyrektyw czy zasad które wynikają z autonomii, dojrzałej wewnątrz-sterowności i człowieczeństwa.
W Opera Omnia, intensywnym teatrze życia nie powinniśmy traktować jej lekko, co nie znaczy że nazbyt poważnie, poruszając się przez świat z koncentracją i wystarczającą jasnością umysłu. Nawet jeżeli pojawią się przeszkody odpowiedzialnej, ludzkiej wolności, które nas niszczą, odmawiając życia, dyrektywy pozostają te same.
Umysły Boddhisatwów były w stanie przezwyciężyć te przeszkody przez poprawnie zorientowaną funkcję celowości, poprzez niezłomność aspiracji, intelektualne, a także intuicyjnie rozumienie fenomenów które w przyczynowości rozkładają się na Dharmy — podstawowe składniki. Esencji tych “atomów” fenomenów ciężko szukać poza domeną złudzeń. Dharmiczne rozumienie świata jako “złudzenia” nie powinien być rozumiany konkretystycznie. Najpierw musiał zostać zrozumiany jako prawdziwy, realny, dopiero później po zrozumieniu podstaw złudzeń, był postrzegany jako iluzja, gdy umysł potrafił lawirować między tymi ideami. W przeciwnym razie wynikową byłby nihilizm, albo eternalizm, od którego odżegnywał się Nagardżuna, wschodni filozof, logik i praktyk szkoły pozytywnej pustki.
W tym świecie jest dużo sił, które mogą ustawicznie niszczyć naszą pracę, niszcząc nasze umysły, próbując pomieszać nam zmysły i uczynić szalonymi, dyskredytując, diabolizując, na samym końcu pokazywać nas jako szkalowany przykład swojego zwycięstwa, lub usuwając nas z drogi, gdy przetrwamy.
Ta książka jest próbą podzielenia się doświadczeniami współczesnego człowieka, który przeszedł przez Eleuzyjski ryt, doświadczając świata za Zasłoną Izydy, w obecnej dobie technokratycznych trans-humanistycznych ścieżek, gdzie człowiek został zredukowany do biologicznej maszyny, zapominając o całej swojej historii, jakby mitopoetycznie przeklęty przez fałszywego bożka, który w księdze Izajasza skazuje ludzi na “ślepotę”.
Nosimy nasze maski i zdawkowo dzielimy się historiami na miarę tego, czym możemy się podzielić, osądzając i rozróżniać inteligencję i wiedzę naszego rozmówcy, często przyznajemy się do tego że po prostu nie wiemy, bowiem wiemy tylko tyle, na ile nasze myślenie, wiedza, zmysły, umysł i inteligencja pozwala na przetworzenie wyobrażeń, pieczęci, inspiracji, intuicji, doświadczeń, wizji, którymi zostajemy obdarzeni. Jesteśmy nauczani tylko na tyle na ile możemy usłyszeć ciszę inteligencji duchowych, które są naszymi mistrzami i mistrzyniami, które inspirują nas do idei, które przez demonstrację naprowadzają nas na właściwy trop, które subtelnymi figurami i znakami uczą nas we śnie i na jawie — zawsze ciszą, nigdy brutalną siłą, nigdy słowem. Jest to ciągła nauka która jest poddawana interpretacji, teo-logii, każda zatem księga zapisana przez człowieka, nawet czerpiąca z wyższych źródeł gnozy, jest jego formułą, jego interpretacją. Każdy akt mowy, czy komunikacji, jest aktem personalnym, niezależnie od tego co może porwać nasz umysł, co może go wynieść, uszlachetnić, lub zdeprawować i zniszczyć. Tu zaczyna się inter-subiektywna komunikacja polegająca na sceptycznym porozumieniu, ale i zaufaniu. Gdy dwie osoby doświadczają tych samych zdarzeń, doświadczeń, tam zaczyna się ecclesia — czyli wspólnota, połączona zrozumieniem, działająca wspólnie, czy jest to większa wspólnota, mistrz i uczennica, mistrzyni i uczeń, czy jest to para filozofa i filozofki, przez których w świat płyną te same strumienie.
To co wyłowimy z morza iluzji, pułapek, podstępu, czy będą to nasze własne wady, czy zewnętrzne machinacje, czy też przemieszania obu tych typów — łatwiej jest pogłębiać urojenie człowieka, aniżeli złamać jego wewnętrzną realizację, łatwiej wzmocnić jego realizację, aniżeli wyrugować urojenie.
Uchwycenie archetypalnego, intuicyjnego języka, aby spojrzeć za fenomen, przez symbole i wrażenia świata do jego głębi, która zaczyna mówić dziwnym, pięknym językiem.
Czas niekiedy zrozumieć że w bitwach zostajemy poświęceni jak narysowany przez Eliphasa Levi-ego Bafomet, jak kozły, czy alchemiczne Pelikany, które karmią swoje młode krwią, aby mogły zostać sokołami i jastrzębiami. Aby znów być wolnym, przydzielonym do obowiązków, sfer, a poprzez wyzwolenie się, służąc tym umysłom, sercom i gwiazdom, które nadal mogą być wyrwane do wyższych światów.
Wędrówka auto-soteriologii zawsze zaczynała się od badania, poznania, od sprawdzianów, od przejrzenia świata, od głośnego, odważnego hałasowania łańcuchami niewolniczymi, dopóki nie zostaniemy dostrzeżeni przez wyższy świat. Podróż zaczyna się też od nasłuchiwania, wołania światów wolnych aby wpuściły w ten świat więcej światła, od aktu człowieczeństwa, od próby wielkości, od idei które kruszą to, co niegodne, od aspiracji, które dawno w naszym gatunku — wydawać by się mogło — umarły w ignorancji i ślepocie.
Infiltrując ten świat z lawiną, potokiem większych majestatycznych rzek, stając pośrodku ich prądów, zmieniając ich tor, negocjując i równoważąc ich przepływ, rozdzielając je i podtrzymując ich ruch, aby nigdy nie wyschły, stale wpływając na ten świat.
Koncentrowanie się na symbolicznych, żywych wirach poprzez oddane, chłonne umysły, inspirując je i chroniąc przed upadkiem. Tak, aby mogły wpłynąć na resztę, aby odkryły swoją role z wolnej decyzji, tak wielu bowiem chwyta nić, ale szybko jest zmiecionych potokiem prostych rzeczy, albo zagnieżdża się w tym, co zdobyli, traktując to jak skarb do posiadania, jako ich niezbywalną własność. Jest to ciągła walka naprzeciwko zepsutych korzeni świata, historii, żyć, losów, antidotum skomponowane z cichej, zrezygnowanej nadziei na większe czasy.
Być może, niektóre prace które pozostawiamy po sobie, zostaną zauważone. Zebrane z sumy naszej walki, upokorzeń, agonii, zrezygnowania, zmęczenia, natężenia koncentracji, determinacji, wytrwałości. Z nadzieją, że ślady naszej egzystencji nie zostaną kompletnie wymazane z pamięci, że nie były przeżywane na marne, że konflikty te były w rzeczy samej — warte przeżycia, nawet jako testament który pozostawiamy po nas jako monument naszego życia. Podczas gdy domeną bohatera jest akcja, domeną wieszcza jest wewnętrzna wielkość. Wycofanie gdy zagrożona jest stabilność zasad czy wewnętrznego światła, pracując z nadświatami które wpływają na ziemską scenę, bez potrzeby angażowania się w działania społeczne, które mogłyby przybrać monstrualną formę. Tam gdzie jest bowiem wpływ, a pojawia się ziemska władza, zaczyna się dominacja, a także podporządkowanie sobie osoby uprawiającej magię wysoką pod kartelowe wojny tej czy innej sfery. Osoba pełna ognia siłą świata zawsze przyciąga władzę, jeżeli w istocie dałoby się jednej wizji prymat nad innymi skończyłoby się to katastrofą. W pomieszanym świecie, ryzykując krok z cienia jest równoznaczne ze staniem się bezpośrednim zagrożeniem dla wszystkich i wszystkiego, co jest nam bliskie i kochane. Godną radą jest konsultacja z większymi inteligencjami ponad światem, aby nas prowadziły.
Słuchając cichych symboli, lub wyłuskując źdźbło trawy z potężnej burzy, inwokując etyry aby rozpętać piekło wśród błyskawic w ziarnie piasku na pustyni, stoimy — choć na chwilę — między niebem a ziemią. W tym wszystkim uzyskujemy kierunek i składamy kontrybucję poprzez ideę, myśl, intencje, odczucie, działanie co jest uchwycone przez skrzydła i roznoszone po świecie, jeżeli staje się wystarczająco godne, zasadne, autentyczne i przejrzyste aby się tym podzielić.
To co w nas najlepsze, zawdzięczamy Bogom i Boginiom, Opatrzności, mistrzom i mistrzyniom którzy nie stąpają już po ziemi, ukrytym światom i ich hierarchiom i królestwom pełnym niewidzialnego dla innych życia, tym godnym aby inspirować, wynosić, podnosić na duchu — to co w nas najgorsze jest odzwierciedleniem świata, słabości i najgorszych wad ludzkich, jego demoniczną maską, a także tym wszystkim co niszczy pracę świata wyższego, nie poprzez siłę, tylko poprzez masę, urojenie, fortele, wykorzystując ignorancję i ślepotę, nie będąc ponad nią ani odrobinę silniejsze.
Gdy stoimy sam na sam z potężną burzą, gdy demonstrujemy siłę wyższych światów, inwokując splendor potęg, gdy w poruszeniu gałązki drzewa widzimy całą siłę świata, stoimy samotnie z Bogami, otoczeni przez strażników więziennych, którzy nie chcą aby człowiek sięgnął po niebiosa, którzy chcą żebyśmy też byli ślepi, atakując nasze ciała i umysły.
Lecz dla sił których ruchem i słowem jest wszechświat, których gwiazdami wynagradzają poruszanie naprzeciw ślepocie i ignorancji. Robactwo które pełza u stóp, wsączając jad w nasze umysły, co imituje bogów, nigdy o nich nie słysząc, co ma się za bogów, będąc ścierwem tego świata, demonstrując swoją domniemaną potęgę na tyle w sile, na ile ludzka forma jest słaba, nic ponadto. Gdy wyjdziemy z ludzkiej percepcji formy, stoimy znów pomiędzy gwiazdami, a żadna ujma na ciele nie zniszczy naszej determinacji, żaden zniszczony umysł nie pozbawi nas walki która opiera się na dużych wyższych rzeczach, a gdy umrzemy, gdy nasze umysły się rozpadną pod naporem agonii czy obłędu, jakaż przyjemność aby po tylu pracach odejść ze świata całkowicie odzyskując siebie raz jeszcze. Ileż razy karcono nas na ziemi siłami które mogłyby rozerwać człowieka na strzępy, lecz zanim zadrasnęły naszą skórę, raniąc nas lekko, zostały anihilowane, usunięte i roztrzaskane w pył przez strzałę z wyższych światów.
Obserwując przyczynę i skutek w sprawczej zasadzie Mahajany, odkrywamy na chwilę cierpienie, ignorancję, złość tego świata, wznosząc się na wyżyny aby rozejrzeć się. Jeżeli nie tęsknimy za wyższym światem, odwracają się od tego, jeżeli nie łkamy przez chwilę patrząc na ten, umacniamy się w próbach aby doprowadzić nasze duchy do samo-władczego opanowania, w których tron świadomości zarządza ciałem i umysłem w stopniu który umożliwia wysłuchanie swojego unikalnego męskiego, czy żeńskiego geniuszu, totalności potencjału sprzęgniętego z harmonią różnorodnego świata, gdy jesteśmy nawoływani przez — jak pisał Jamblich w De Mysteriis “Starsze Rasy” — przez co rozumiał Bogów. Tylko z tej motywacji, z tego pierwiastka, rodzą się wielkie rzeczy. Odtworzeni, przetworzeni, wbudowani w uwarunkowany świat tego, co nie powiedziane, nieprzeżyte, niepoczute, niedoświadczone, nieodkryte.
Ci tylko rozpoznają to, co zostało nam wykradzione, którzy widzieli piękno, szlachetność wysokich, żyjących, potężnych idei, które przyoblekają się w ich moce i maski, które tu spojrzą ukradkiem spod łachmanów bezdomnego człowieka, wcielając się w niego na chwilę i prosząc o dobre słowo i żywność, lub w majestacie rozplatają losy światów utkanych w czasach glorii, aby zniknąć tak jakby nigdy ich nie było, zwracając naszą uwagę na spadający liść na jesiennym wietrze.
Wyszli z knajpy tuż przed Wileńskim aniołem, co stał jakby miał śmiercią zagrzmieć czasy Plutona, gdy łąki z czaszek owiały zieloną mgłą świat, podszedł do nich pijak, który ledwo trzymając się na nogach zapytał go: “Jak rozumiesz wieczność?”. Widząc kątem oka jego czarne skrzydła i otchłanne, czarne oczy wyzierające z głowy tego biednego pijaczyny, spytał w myślach — “Kimże jesteś?”. Przedstawił się pieczęcią, po czym pijak zaczął się słaniać na nogach “Nie powinniśmy rozmawiać, wróć później i zostaw ciało tego człowieka w spokoju” — pomyślał, zwracając się do niej: “Idziemy”. Kto to był? — spytała; “Azrail, chciał mnie przepytać, emisariusz”, kiwnęła głową i poszli dalej. “Jeszcze wróci” — powiedział, patrząc na czarne skrzydła które pojawiły się nagle na nocnym niebie.
.
Zostaliśmy zamienieni w niewolników tak dawno temu, że zapomnieliśmy już o ideach, wielkich wartościach, rozmachu ducha ludzkiego, o jego płochości w pięknie, o jego poddaniu wobec tego co napawa zachwytem, to wszystko co straciliśmy, a przypomina się o tym tylko tym, którzy choć raz pozwolą sobie na skruszenie łańcuchów aby wziąć głęboki oddech który płynie z natury i gwiazd. Jest iluminowana wolność, znacznie silniejsza niż nasza forma, wyniesiona natura, do której możemy aspirować. Filozoficzne słońce, które kieruje księżycami, planetami, które przerzuca pomost wśród gwiazd. Tam, starożytne Drzewo Życia, Oś Świata, Lingam, przekształca to, co proste, surowe w silną substancję, to staje się kluczem:
V.I.T.R.I.O.L: (Visita Interiora Terrae Rectificando Invenies Occultum Lapidem): Zejdź w otchłań ziemi, tam odnajdziesz ukryty niebiański kamień w świętej śmierci, aby narodzić się znów.
a także anagram, którego rozwiązanie zawdzięczam Boerowi:
L.O.I.R.T.I.V (Liberare Opus Iuri Rotunde Tenet Invictii Veritas/Virtute): Wyzwalająca Praca Prawem Całości Podtrzymuje Niezwyciężoną Prawdę/Cnotę.
Pomimo to, nigdy nie powinniśmy myśleć o sobie jak o niewolnikach. Nigdy nie uginając się pod odstręczającymi małostkowymi przeszkodami, truciznami życia i losu, co odciągają nas od służby i zaangażowania. Rozpoznając całość, przynależąc i uczestnicząc w niej, w istocie wyzwalamy się, ukierunkowani na ekspansję w relatywnych prawach porządków świata, wypalając z siebie to, co należy do świata ograniczeń, przemijalności. Nigdy też nie pozostawiamy tych co zostali za nami, nie dopuszczając się zdrady jednej istoty, nieważne jak małej. Zawsze przeciwstawiając się temu, co nie ma mądrości, wglądu, co nie pochyla się nad tym światem, temu co pełne hipokryzji, ignorancji, ślepoty, co niekonsekwentnie nie dostrzega związków przyczynowych między swoimi działaniami, a horrendalnymi efektowymi tych działań. Jednak niech nie więzi nas to w stagnacji. Świat jest przemieszany i przesiąknięty siłami, w poetyckim języku nie są one oddzielone w swoją prostotą, dopóki trwa Opera Omnia. Jak w tradycjach Hinduskich, oddzielenia Puruszy, wiecznego ducha od Prakriti, pra-materii trwa w niekończących się cyklach. Odmawiamy uchwycenia w wieżach urojeń, aby odżywiać się na przyjemnościach i żądzach budowanych na zwłokach tych, którzy walcząc, lub trwając stale, zostali osaczeni i dołączając do rodziny grobu, starci w proch. Bowiem należeć będziemy do tej samej rodziny grobu, z naszymi historiami pogrzebanymi w łonie ziemi. W ten sam sposób nie będziemy oślepieni na tych, którzy żyjąc podobnymi prerogatywami, zasadami i wartościami, odrzucili możliwości i manewry bazujące na zdradzie tych prerogatyw — którzy byli szkalowani, niszczeni, eliminowani jako ciężar, pasywo.
W wielkiej sile zatem trwamy, dokonujemy aktu, tworzymy, dekonstruujemy, niszczymy, wycofujemy się aby zalizać rany, ponownie przypuszczając magiczne szturmy — taktyczne, strategiczne — na wszystko to, co przesłania nam odpowiedzialną wolność, co zniewala innych. Jeżeli choć na chwilę oddamy się desperacji, a często tak się staje, upadamy ciężko w ból. Miecz co rozcina nasze ciała i wykraja umysł, rozdzielając go między swoje głodne ścierwo — oby rozbił się o naszą siłę. Życia które wiedziemy zamieniają się w jad, ten oddala nas od innych, nie potrzebujemy poczucia przynależności ani zrozumienia, zimnokrwiste zwierzęta posiadają jad, który w cierpliwości staje się coraz bardziej toksyczny, aby w końcu wypluć go na nieprzyjaciół, lub mądrze znaleźć odtrutkę na to, co wyżarło nas do reszty. Rozróżnienie jest jednak ważne, bo gdy wszystkie wartości i siłę którą zbierzemy nagle przekierujemy przeciwko temu, o co kochaliśmy walczyć, wszystko to czym byliśmy staje się bezpodstawne, irracjonalne, a my sami stajemy się czarnymi braćmi. Nie zapominajmy, że w nietrwałości, przechodniości, budując nasze zamki w błogostanie, próżnemu hołubieniu sobie, zimnej obojętności i nienawiści, przestajemy widzieć inne oblicza świata.
Wszystkie nasze czyny mogą być obrócone przeciwko nam, jeżeli ośmielimy się uzurpować sobie wpływ, będą nam katować umysły, dopóki nasze ruchy nie staną się zduszone, wykorzystane, przekręcone, kupione i sprzedane, zdradzone. Jak blisko zatem nam do morderców i zdrajców, nosiliśmy ich maski też, pojęliśmy ich nędzę, naturalnie zawzięci, wycofujemy się w stałość, trwałość. Poruszając się wolno jak żółwie, wytrwali jak żółwie, które gdy raz się wyklują, wiedzą już jak pływać. Dobra fortuna i zła fortuna jest przynoszona siłą własnych wątków nazywanych losami. Odporni na losy, wzywamy przeznaczenie aby była przewodniczką, tak jak losy są w stanie rozedrzeć czy wynieść jedno życie, tak przeznaczenie i konieczność zobowiązuje wszystkich, aż do najwyższych sił.
Tylko wtedy nasz akt i stałość zyskują na sile, kiedy wzrastają z siłą wyższych światów, w przejrzystości, autentycznym czuciu i instynktownym geniuszu. W stałości trwania, medytacji, kontemplacji, działań magicznych, odnajdujemy stalowy punkt odniesienia, na różnych poziomach bytu, w różnych relacjach i stosunkach złożoności, poruszając się przez życie patrząc w przestrzeń gwiazd, ale nie tracąc punktu odniesień z oczu i pamięci. Nawigujemy przez konstelacje wydarzeń i strumieni energii przeplatających się poprzez świat. Jak zatem mamy mówić o świecie ukrytym człowiekowi w terminalnej agonii, którego ciało jest w bólu i brudzie? Jak zatem mówić o zachwycie kosmicznej ekstazy umysłowi człowieka spętanego ślepotą, kiedy nie może rozpoznać tej rzeczywistości jako własnej? Z pewnością nie siłą, na pewno nie dominacją. Na pewno nie grożąc, na pewno nie poniżając, nie patronizując, ale poprzez a-religijne dawanie nadziei, wzmacniając przykładem, mądrością i debatą, nigdy niczego nie obiecując — jedynie wskazując, zakreślając. Traktując drugą osobę jak partnera, przyjaciela, ten sam gatunek w konwersacji, dialogu. W starożytnych Indiach wyższość myśli, idei musiała być rozsądnie, logicznie udowodniona, oczyszczona z kurzu, pomiędzy świetnymi umysłami które w starciu mogły dojść do konsensusu. Nigdy nie był to gwałt na umyśle, sofizm, cenzura, inkwizycja, nigdy malewolentna twarz erystyki w której fanatycy próbowali w subtelny sposób narzucić ich wizję świata, lub otwarcie używając przemocy. Była to otwarta debata krytycznie myślących umysłów, które wspierały swoją duchowość geniuszem ich myśli i siłą Jaźni. Wątpiąc, z dystansem, intelektem wyposażonym w zdolność rozróżniania, odsiewania, tego co może być potencjalnie prawdziwe, a tego co może być fałszywe. Wszystko to w zgodzie z nauką tych umysłów, zgodnie z ich gramatyką i stylem myślenia, percepcją, pamięcią, wrażeniami. Wszystko zgodnie z ich wyobraźnią, współgrając z ich mistyką, rozsądkiem, osądem, oceną i decyzjami.
“Seker Ne-kheru Amentet Amat”
Początek inwokacji nauczonej przez ducha Ptolemeusza, posłannika Bóstw.
„Seker-Ozyrys, Władca Amentet, Zwyciężył”
Zasłyszane słowa w umyśle, przetłumaczone fonetycznie z Japońskiego. Zendżi to Dogen, pierwszy patriarcha Zen Soto Japonii:
„Zendżi siedzi pod białą górą, ach spójrz na fajerwerki i niebiańskie prace”
Być może metafizyka jest zbędna, ale gra role transcendentnej funkcji. Tej, jak długo nie umarliśmy kompletnie, jak długo nie pozbyliśmy się naszej wolności, nigdy nie powinniśmy wypraszać ze swojego życia. Celem tej pracy jest opis zaklinania, przywoływania metafizyki, rodzajem teurgii filozoficznej, aby raz jeszcze za-czarować świat i odpędzić jego martwotę.
Pogański poeta, profesor Greki, Palladas, który został w Aleksandrii po zniszczeniu Serapejonu, świątyni boga Słońca, Sarapisa, napisał: “W przeszłości umarli opuszczali to miasto pełne życia, teraz my, którzy żyjemy, grzebiemy miasto z honorami jego byłej świetności”. Czy w obecnych czasach, myśląc o współczesnym świecie, tyle razy ile jarzmo wbije nam sztyletów, nie czynimy podobnie, jako ryt reminiscencji? Potem, patrząc z wstrzymaną nadzieją na przyszłość, rozdarci tym co widzimy, poruszając się po pustyniach i ruinach, które inni uważają za całą treść swojego życia, widząc krajobraz spełnienia tam gdzie są tylko lochy i katakumby. Tam, próbując z płaczem, bezsilnością, protestem, nienawiścią, oskarżeniem przywołać to wszystko jeżeli już nie dla świata, to przynajmniej dla resztek tego, co z nas pozostało, jako forma ostatniego pocieszenia.
Zbierając cząstki światła, Rozpraszaj Ciemność
Ci, którzy rozpoznali wyższy, transcendentalny świat, rozpoznając go jako prawdziwy, poczuli go, doświadczyli go — odkryli też przepaść jaka dzieli to co jest, z tym co mogło być. Protestują zatem, oskarżają, buntują się, wyjąc w łańcuchach, dopóki nie odnajdą wystarczająco dużo spokoju aby działać i tworzyć w rezolutny i zdeterminowany sposób.
“To co musi być — będzie. To co musiało być — jest” — Sophia w dialogu z Nolano (Wypędzenie Triumfującej Bestii, Giordano Bruno)
“To człowiek nazwał bogów. Nie powinno być to mylone z podwyższonym pustosłowiem. Boskość musi, bez cienia wątpliwości, być w nas i zostać w nas rozpoznana: inaczej nie mielibyśmy koncepcji bóstw. “Ponieważ Bóstwo musi was rządzić” (Hölderlin). “JEDEN jest początkiem wszystkiego” (Philolaus). “Bóstwo jest największym wśród Bogów i ludzi, nieporównywalne do śmiertelników w kształcie ani formie” (Xenofanes). “Wir wielu kształtów które oddzielają się od swojej totalności” (Demokryt). I ciągle i ciągle, Heraklit. Nie powinniśmy robić zbyt wielkie afery ze Świetlistych, świeci/ą na każdego/ą tak samo, każdy człowiek ma swój Synaj i swoją Golgotę” — Ernst Jünger, Eumeswil
Zamknięci w wirtualnej rzeczywistości nie widzimy nic ponad nią. Prze-żywając rozrywkę, informację, polityczne festiwale, społeczne transakcje, zrytualizowane, upodobnione do gier formy cieni życia. Zamieniamy esencje naszego istnienia surogatami. Substytuty są dostarczane poprzez istniejące skrypty zaspokajające łaknienie czymś przemijającym, przekierowując nas do coraz to nowszych łaknień — zwykły potok zniewalających, odciągających uwagę spraw. Broń masowego rozkojarzenia.
Ludzie są oderwani od czynu, wpływu, od “Twoja Sztuka Tym” (Hinduskie „Tat Tvam Asi”). Akt, idealnie, normatywnie powinien być skierowany do wewnątrz aby ukształtować swój kierunek, poznać siebie i wytyczyć granice. Aby zyskać na wartości, na wartościach, na człowieczeństwie i w skoncentrowanej, odpowiedzialnym wcieleniu nabyć te cechy które podlegają stałemu treningowi i ćwiczeniu.
Aby wrócić do godnych nauk wszystkich kultur świata, zamiast czytając je pobieżnie, jako relikt przeszłości, odnaleźć w rozróżniającym odczuciu te, które możne przyswoić, aby aspirować do stania się ich ucieleśnieniem. Kiedykolwiek pojawia się możliwość aktu, po osiągnieciu dojrzałości i osadzeniu się w tych cechach — akt powinien być skierowany na zewnątrz, w inkluzywnej służbie.
Nie poprzez rządy, administracje publicznego życia, media, przez religijnych, politycznych, czy rozrywkowych idoli i grupy które jako prowadzące i nadzorujące ceremonie są do siebie zbliżeni w funkcji. Przez tych którzy są w stanie dojrzeć do siebie, oddolnie. W przeciwnym razie żadna prawdziwa zmiana nie będzie możliwa, a każda wizja rozbije się albo o biurokrację, albo o status quo.
Aby wzniecić ludzi do tego typu zmiany, potrzebne jest ustalenie ról które ich inspirują, którzy zapraszają ich do uczestnictwa w wizji, ale także do dyskursu wspólnoty, w którym podstawą meryto-hierarchiczną są jakości i kierunek jaki się nadaje treści transakcji społecznych.
Z pewnością nie poprzez ich żądze i zachcianki, nie żerując na ich strachu, zranieniu, lub słabościach, lecz wskazując kierunek ku większym, wspólnym sprawom, głębi umysłu.
Ciężej to osiągnąć, gdy ludzie są rozdzieleni, ich usta zamknięte uwarunkowaniem, a apatia dążąca do własnego komfortu jest racjonalizacją impotencji. Jest to zdecydowany brak odpowiedzialności za własny kierunek w scenerii świata. Tak każda słabość jest intratna dla władz i progresywnie wykorzystywana, pogłębiając ranę kolektywnej ludzkiej duszy. Warunkuje ludzi do przejawiania zachowań nieodpowiedzialnych, aby uzyskać zasoby zgromadzone przez elitarny handel wszystkim co może być zamienione w ilościowo wymienialny surowiec, a na poziomie abstrakcji we władzę, dominację, nadzór. Zamienia to ludzi w podobieństwo ich najniższych aspiracji i żądz, nieodpowiedzialności, nie-mądrości, niewiedzy, w pozbawioną kręgosłupów przeciętność która jest chwalona jako wielkość, dokładając się do pomylonego stanu świata. Jeżeli nie jesteśmy w stanie dostrzec kontrastu między ziemią, na którą stoją, a większymi rzeczami, oddychają powietrzem które jest obrazem zafałszowanego świata, którym byli karmieni od dziecka.
Dyskurs elit polega na zabezpieczeniu i pilnowania swoich dystryktów wpływów, tworząc świadomie sztuczne żądze, a także ich satysfakcję, inżynieria przyjemności i cierpienia, nagród i kar, grzechów i błogosławieństw. Wszystko to w podwójnej klatce, w której ludzie są zamknięci, biegając w obrębie dychotomii bez jednej krytycznej myśli które potrafi wyjrzeć poza klatkę, ale za to z głowami nafaszerowanymi opiniami.
Potem, szczekając, oskarżając, gnębiąc, lub otwarcie niszcząc każdego dyssentera, który podnosi głos przeciwko zarządzaniu farmą ludzkich zwierząt, otwarcie, lub skrycie podważając każdy aspekt takiego życia jako wroga kanibalistycznych orgii. Gdyby ludzie słuchali tych co mają coś do powiedzenia i nie działają na ich szkodę — w przeciwieństwie do szarlatanów i demagogów, populistów i proficiarzy — być może inspiracja byłaby zupełnie inna.
Pewien Hinduski mistrz zauważył: “Ludzie otwierają swoje uszy, umysły i oczy na wszystko to co chcą usłyszeć i zobaczyć, będą w stanie uwierzyć w każdą bzdurę, która im sprzyja i która karmi ich egzystujące światopoglądy, nie dostrzegając ich wad. Natomiast wszystko to, o czym nie chcą słyszeć, lub przerasta to ich zrozumienie, potraktują jak najgorszego wroga”, Sokrates nie był politykiem, Diotyma — jego nauczycielka i kochanka — ostrzegała go przed ryzykiem oskarżania ludzi o błędy, lecz wzorem Izidiaków, inicjatów Izydy — dociekał prawdy, szybko jednak obrócił to przeciwko tym, którzy tak naprawdę jej nie chcieli słyszeć.
Słuchając tych, którzy dostarczają skorumpowanych ról, warunkując ludzi jako samo-zniewolone umysły do golenia ze skór, są wciśnięci w winę, wstyd, strach przez religię, lub w sekularnym świecie — odarci z godności, podążając na ślepo, bezmyślnie za kimkolwiek kto przyciągnie na chwilę ich uwagę. Karmieni niską rozrywką i konsumenckim wyborem, ich ignorancja jest zarządzana widmem odpowiedzialnej, zasadnej wolności za własne życie, za świat, a także za życia innych.
Ludzie — generalizując — inspirują się tymi, którzy są w pewien sposób podobni do nich, lub posiadają te cechy, które chcieliby mieć, w zaakcentowany sposób, niezależnie od tego czy cechy te są godne, czy niskie i godne pogardy. Jeżeli stają się obojętni, lub sami nie aspirują do zmian, wyjścia poza swoje granice tolerancji, lub komfortu, stają się osłabieni, a ich elity stają się z nimi wysoce powiązane, bo rekrutują się później z tych samych ludzi, których ogłupiają.
Kiedy elity są kształtowane składnikami żądz mas, spychane są w najniższy wspólny mianownik. Te same elity, które fabrykowały role, aby uzyskać posłuch i przekonać masę, gloryfikując ignorancję — a masa jest niczym innym jak wzorzec podobnych myśli i zachowań przejawianych we wspólnocie przy zatraceniu indywidualnego głosu, który może tym trendom myśli i zachowań przeczyć.
Współczesne elity desygnują zasady zachowania i myśli, poprzez narrację, lobbing propagandowy, narzucają wizję świata, którą podwładni mogą jedynie interpretować post-factum. W esencji regulują przepływ społecznych wartości, stając się magami tego świata, zaludniając umysły ludzkie defektami, wadami, błędami.
Kanalizując najgorsze z istniejących skryptów, a jednocześnie traktując ich jak ściek. W ten sposób próbując zdominować ludzi, a jednocześnie tracąc fundamenty swojej prawomocności, której iluzja jest podtrzymana przez prawa. Tylko poprzez naukę świata od tych którzy zbudowali swoje życie na realnych zasługach, otwartości zasad i przejrzystości działania — może prowadzić reform. Być może ideami wyrażonymi przez Jamblicha w liście do Olympiusa, jako “działanie z niezachwianą intelektualną potencją, najwyższą formą aktywności, która jest zawarta w samo-tożsamości i silnym, osadzonym stanie umysłu (…) perfekcyjne zrównoważenie życiem duszy, z najwyższą, najczystszą aktywnościa rozsądku i intelektu charakteryzującą się pięknem, symetrią, prawdą, niezmienną tożsamością, prostotą, transcendentną wyższością, a także czystością umysłu wzniesioną ponad inne rzeczy i niezmieszaną z nimi”
Posiadając trzeźwy umysł i zdolność do rozróżniania i mądrego osądu, a także podejmowania decyzji, przewidując konsekwencje swoich czynów, subtelnie, lecz nie petryfikując działania. Aby współczesne życia nasączyć tym, co z dawna stracone, aby konsultować się z tymi sprawami, przywołując geniusze i Junony które są gotowe nauczać, aby kształtować swój akt we właściwy sposób, nie zdradzając człowieczeństwa ani ludzkiego ducha, odkrywając Animę Mundi, duszę świata.
To co współczesne i przeszłe systemy totalitarne próbowały osiągnąć to uporządkowanie aktu a także zaprzężenie siły wizji ludzi i relegowanie jej do kultu jednostki, jego praetorian, widowisko skonstruowanego mesjasza-maga, bazując na starszych doktrynach okultystyczno-religijnych.
Ideologiczny teatr rytualistycznej myśli, przekierowując kolektyw ludzi i naprowadzając ich na wizję, która dominowała i dusiła ich ekspresję w celu skoncentrowania ich serc i umysłów na władzy, a następnie dystrybuując ich siły aby ich zniewolić. Ludzie nie są jednolitym rojem, odzieranie ich z przywództwa czy przykładu, zamieniając ich w egzekutywę cudzej woli prowadzi do katastrofy.
Unikalność ludzka nie polega na egoiźmie ani fałszywej indywidualności, tak jak drzewa, rosną do wspólnego, większego celu, choć w różnicy potrafią być solidarni. To, co dzieje się dzisiaj, to dzielenie ludzi w obrębie fałszywej indywidualności, preferencji, opinii, aby nie mogli manifestować się w akcie, w działaniu, zastępują to pozorami życia, podporządkowanego złożonemu Molochowi narracji o sobie w oddzieleniu od obiegu myśli wspólnej.
Żyjąc w drzazgach wirtualnych mentalnych aktów, które są bez znaczenia, kłócąc się i walcząc o zapożyczone wizje innych, nigdy nie żyjąc własnym życiem. Poza symbolicznymi gestami ich własnych wysp myśli, oddzielonych od władzy egzekutywnej i wpływu, rzadko posiadają autentyczne poczucie przynależności do większych projektów i przedsięwzięć.
Bez poczucia poświęcenia, czy chęci szlachetnej, wywyższonej, zdrowej ekspresji, nie zapominając o innych, nie pozostawiając innych za sobą inercja prowadzi do stagnacji i apatii. Poprzez podważanie możliwości czynu jako inteligentna, mądra, zorganizowana, etyczna i moralna (pamiętając o “zderzakach Gurdżijeffa” czyli relatywności pryncypiów moralnych) jednostka, tracimy fundamenty oparte na niezłomnych zasadach. Praca z ludźmi zaczyna się od dojrzałego osadzenia się w tych zasadach, a także przejrzystości i prostocie ich wykonania.
W świecie zaawansowanych technologii, wyspecjalizowanych środowisk eksperckich, prawie że technokratycznych oligarchii, aby podtrzymywać wartości starożytne, retro-perspektywiczne, bo ani konserwatywne, ani progresywne, automatycznie ustanawiamy się naprzeciw świata jako wróg, buntownik, dziwadło, albo opacznie zrozumiany przyjaciel różnych agend, pod którymi nigdy byśmy się nie podpisali. Z wojskowo-przemysłowym i ekonomicznym zarządem, który próbuje zabezpieczyć surowce pod impulsem zintegrowanego, globalnego świata, przemycając swoje ułomne ideologie pod zasłoną idei. Gdy świat zaczyna się chwiać i ancien regime współczesności traci swoją zasadność, zostaje zlinczowany przez własną wizję wprost proporcjonalnie do zasięgu swoich wpływów.
“Wiedząc, że efektem wielkiej natury, kiedy zostają zepsute, jest wielkie zło, tak największe nawet przedsięwzięcia są najbardziej szkodliwe, kiedy zaczną się chwiać u podstaw”
§ Jamblich w liście do Eustathiusa
Kiedy wizja masy i indywiduów zamienia się w ruinę, wizja elit zostaje przekreślona — rozpadając się i zbierają żniwo śmierci. Współczesna wizja i tendencje bezczelnie mają się za wieczne, nieprzechodnie, na zawsze ustalone, rządzące — jednak złudzenie trwałości blaknie w oczach terroru i przemocy, a zarówno ludzie jak i elity mają słabą pamięć do tych dwóch rzeczy.
Być może budujemy swoich bogów z gliny. Następnie czcimy ich na nasz obraz i podobieństwo, ale wtedy zamykamy się na istotne siły, które prowadzą do re-instytucji harmonii. Nawet jeżeli odżegnujemy się od transcendentalnych, meta-fizycznych światów — gdy nasze fortece runą, do których sił możemy apelować, gdy nasza desperacja i wady oddzielają nas od realnej konfrontacji.
Kiedy nasze bitwy mogą być arcy-ludzkie i nie możemy odnaleźć zrozumienia wśród ludzi, czy jesteśmy gotowi na krok w otchłań, patrząc w gwiazdy i nad-ludzkie siły. Przynajmniej możemy spojrzeć na zasady i prawa które zarządzały wielkością przeszłych cywilizacji, kultur, więzi między-ludzkich, ich współpracy i zaufania.
Z ogromnej biblioteki doświadczeń które mówią poprzez martwe monolity, Eidola tych którzy odchodząc zostawili swoje cienie, a nad nimi posągi z żyjących gwiazd. Monolity zmarłe na pozór, ale po dokładnym przyjrzeniu się, trwające i poruszane witalnością geniuszu i inteligencji mężczyzn i kobiet, którzy obrócili się w proch, ale nie zginęli. “Invictii genii, memento mori!”.
Aby nasączyć mit znaczeniem, aby żyć historią która jest raz jeszcze poruszona. Aby żyć tymi wysokimi ideami i zasadami, nasączyć je ogniem znaczenia, poczuć je, ponownie przynieść je w świat. Co inspirowało wielkość, szerokość życia w przeszłości, staje się wskrzeszone, ponieważ już raz wstąpiło do wyższych sfer, zatem należy wołać muzy, które podlegają prawom wolności i nigdy nie dokonują gwałtu na wolności!
Nie dajmy się nikomu przekonać, że stajemy naprzeciw temu światu, jeżeli stoimy na fundamentach czegoś większego niż ten świat, a nasze korzenie wisielca sięgają gwiazd, stają się czymś uświęconym, trwającym jak nić w ludziach takich jak Giordano Bruno, wspaniałym Renesansowym magu i filozofie. Żyjąc dzisiaj, będąc idealistą, jednak nie jako nie-reformowany głupiec z misją, niepraktyczny dysydent, niesubordynowany banita, wyzuty ze spraw ludzkich.
Jednakże, kierowany wyższą naturą, orientując indywidualny świat na to, co w rzeczy samej jest wysokie, co nazywane było w Indiach “Arją”, czyli człowiekiem który wciela w siebie ideały, który pokonuje własne słabości, dalej “Arhatem”, człowiekiem który pokonuje własne cierpienie, dalej jeszcze “Boddhisatwą”, człowiekiem, który torując sobie drogę do wolności, zatrzymuje się, rozglądając po świecie i pozostając w nim, aby wyzwalać innych.
To Ci, którzy w tej mgle otrzeźwieją, przypomną sobie o światach ponad nami, których te światy zaczynają wspomagać. Tak samo jak “siły głębi podążają za tym, kto je przyzywa, ale ludzka forma zapomina o tym że wkrótce staje się posłusznym narzędziem”, tak “siły wolne, silne, kiedy nawoływane, obejmują, wyposażają, chronią, uczą tych, którzy inwokują, zwracając się ku nim”, aby wynieść ich do większych światów, aby współ-wyłaniające się zdarzenia miały swój porządek, swój cel, swoją przyczynę, konieczność i przeznaczenie.
W istocie, wyższe rasy i wielkie bóstwa nie otrzymały ciosu z braku wierzeń, wierzeniami zasilane są tylko godformy i pasożytnicze kreacje. Człowiek pozbył się tylko instrumentów, ich definicji, formuł i rozumienia sił ponad-ludzkich. Ludzkie umysły zmąciła zasłona zapominania przez tych, którzy karmią się dominacją i ignorancją, a to pamięć i pojęcie czasu jest kluczem do wyzwolenie się spod władzy obu.
Podczas gdy żyjący wszechświat nosi maski siebie, poprzez nieskończoność zawiera się w każdej instancji. Od starożytnych czasów człowiek próbował zdefiniować, re-definiować swoją naturę, aby zrozumieć swoje miejsce w świecie. W okcydentalnej tradycji ta tendencja osiągnęła apogeum w klasycznej filozofii, która próbowała zrozumieć pewnego podstawowe koncepcje odnoszące się do ludzkiej egzystencji, losów i ich relacji do większego świata.
Świat perfekcyjnej harmonii nigdy nie istniał, oprócz inklinacji ludzkich umysłów do dobrych rządów, głębi rozumienia, w poczuciu przynależności. Jednak istniał — w pewnych momentach historii, kiedy ludzie dojrzeli do jej pojęcia, wystarczająco aby uchwycić ten moment i ukształtować kierunek dla pobratymców, w różnych kulturowych, religijnych, etnicznych, społecznych, politycznych środowiskach.
Harmonia która tworzyła kamień węgielny pod filozoficzne słońce, przy którym tańczyły pary artifexa i artifexy rozdartych na dwa światy — ten dobra, ten zła, ten światła, ten ciemności, które konceptualnie ustanowiły się naprzeciwko siebie. Jak długo rozumiemy dualność jako klucz do zrozumienie transcendentalnej unii, definiującej dualność w błędny, szkodliwy sposób, doprowadził do strasznych konsekwencji w historii okcydentalno-lewantyjskiej idei religijnej.
Kiedy dualność jest uwięziona w doktrynach, wierzeniach, konstruktach religijnych, odmawia nam widzenia tej dualności w czysty sposób, sama dualność jest więzieniem idei, uniemożliwia jej syntezę na wyższym poziomie, inter-penetrującej się całości. Oddalając brzeg jeszcze bardziej w nieprzebytą otchłań, zamiast ją zaleczyć, przerzucając pomost między tymi światami, aby zobaczyć większą równowagę i otwartą scenę.
W ten sposób pozwalamy na to aby negatywna ciemność została przywołana — z całą złością, ślepotą, ignorancją i urojeniem. Gdy dochodzi do amplifikacji tych cech pojawia się bestialstwo, malewolentny obłęd, niższe spętanie, okrucieństwo, głupota. Jest to chtoniczny aspekt człowieka, który wyostrzony i przetłumaczony przez restrykcje porządków wartości społecznych, historycznych ustawień psycho-społecznych, staje się ich krzywym, rozbitym zwierciadłem, lub wysoce wysublimowaną, zaangażowaną chęcią spychania ludzi w te domeny poprzez estetykę malewolencji — cechy te pojawiają się zawsze na drodze, sposób ich przetworzenia i zamortyzowania zależy od charakteru, inklinacji i natury człowieka.
Każdego ze światów składana jest kontrybucja, ale nie możemy pozwolić aby jeden z tych światów nami zarządzał — kształtują nas, ale wolicjonalne samostanowienie zależy od siły w naszych fundamentach. Odwrócona harmonia, która zakazała wstępu do zrozumienia, re-definiowania miejsca ludzi w świecie przenosąc te kalki opozycji poprzez wieki, przybierając maski w zależności od ludzi, ich osadzenia w kulturze, czasu, przestrzeni a także rozwoju sił umysłowych. Surowość egzekucji wadliwych definicji dualizmu prowadzi do jego monstrualności.
Dusząc ludzką naturę, wbijając ją w okowy, zabijając ludzkiego ducha, spłycając go, tworząc fasady wirtualności, siła wielkości w człowieczeństwie została zapomniana. Sztuka wskrzeszania ludzkiego ducha — jego geniusza jest antidotum — tak jak historia która przemawia niekiedy oddechem tego porywu. Proces rozpadu jakiekolwiek porządku rozpoczyna się od straty impetu ludzkiego geniuszu, który porusza się z harmonią niebios, z braku ognia który go odnowi, poprzez rozpad tych wartości, które wiązały ludzi i podtrzymywały imperia, kulturalną degenerację, społeczną apatię, spłycenie egzystencji. Porządek który walczy aby przetrwać często będąc bardziej bezczelny, dominujący, narzucający się, brutalny, mierząc swoje ostrza przeciwko tym, którzy rozpoznali, poczuli, doświadczyli tego cichego przebrzmienia wieków w swoim duchu.
Rozbrajając ich metody, uciszając, używając, wynajmując, kupując — na warunkach opuszczenia ich esencji, wartości, na mocy prostego kontraktu — aby skompromitować zasady, wewnętrzną, cichą prawdę i silniejszy wgląd. Po to tylko, aby podtrzymać proces rozkładu, podtrzymać rozpadający się porządek, aby stawać się adwokatem tych samych rzeczy które zrujnowały świat, zamiast go zreformować. Wierzenia, wartości, doktryny, moralność, pryncypia, idee, które definiowały ludzi, naprowadzały ich psychiczny aspekt na formę, ich wątki powinny być prześledzone aby zrozumieć co kształtowało kolektywne losy ludzkości.
Należy zatem stanąć poza efektami czasu, poza teraźniejszą historią, aby zrozumieć w którym punkcie się stoi, gdzie się egzystuje, co nas uformowało, dokąd nas to prowadzi. Ostatecznie wszystko czym jesteśmy teraz jest tylko negocjacją jakiejś przeszłości, która wyłania się w iluzji teraz.
Jeżeli pozwolimy sobie na uchwycenie wątku niepewności, opuszczając pewniki, przekonanie o bezbłędności, być może nie utniemy korzeni naszego istnienia, kształtujących tkankę ludzkich umysłów. Utwierdzając się w tym co kiedyś czyniło nas szczęśliwymi, choć szczęścia to sprawa subiektywna: szlachetność starożytności, wolność w odpowiedzialności, wielkość oddechu charakteru, autonomiczność pośród niewoli, zaangażowanie w te sprawy które są jeszcze tego warte.
Choć może to wszystko jest przeznaczone na straty. Ludzie z podobnymi aspiracjami tylko próbują uchwycić ten świat marząc o utopii. Z zakutymi nadgarstkami przywołując złoty wiek, którego przeznaczeniem nie było zaistnieć. Kozły ofiarne, które desperacko próbują wydźwignąć świat w górę, gdy czas przecieka nam przez ręce, desperacko widząc jak siłą własnego ciążenia, odmawia nam tej próby. Rozpraszając i gromadząc parę iskier światła, odżywiając je naszymi wykończonymi ogrodami, płacząc nad nimi, próbując je chronić.
Starając się zmienić je w jastrzębie i wypuścić w większe światy, kiedy ciemność gromadzi się wokół nas, a my musimy grać jej grą, czasem snując własną, małym życiem, które staramy się chronić, gdy nasze próby wytykane palcami zatruwają korzenie naszych drzew swoim jadem, gdy trucizna zatruwa nasze żyły, zarażając umysł tą samą chorobą. Tylko po to, aby zranić naszą desperację, aby udowodnić że jest silniejsza od nas, zatem stawia naszą ludzką formę przed szeregiem prób, roztaczając złudzenia, abyśmy się złamali, stracili nasz cel, naszą płomienność, naszą surowość i rygor, zamieniając nas w maniaków, błaznów, niszczycieli swoich praw, zabójców naszych idei przewodnich.
Ciemność jest ignorancją, urojeniem, złudzeniem, zabójcą, gniewem, morderczym przywiązaniem, jej maski wynikają z zapadania się światów w separację, w upadek w siebie w rozdzieleniu — w implozję. Jest też ciemność mistyczna, która jest matką form, szakalem który strzeże świętości odpoczynku, która jest świętością poza światłem, święta na równi ze światłem, jest to czarny ogień światła, nieskończoności. Przez ciemność można znaleźć światło — LuxExNox;
“Wszystkie modele są błędne, ale są użyteczne” — George Box.
Model świata, rodzaj kosmografii zaprezentowanej tutaj jest optymistyczną metafizyczną filozofią. Być może była ukuta aby się taką wydawać, służąc sprawie — ujarzmionej przez personalny wgląd, doświadczenie, skodyfikowane w system interpretacji. Zaprojektowany dla tych, którzy chcieliby zobaczyć inny punkt odniesienia, wśród niezliczonych źródeł które dotyczą podobnych dyscyplin a mają dużo, lub dużo więcej do wniesienia. To rodzaj powtórzenia wejścia przez znane portale, rozprzestrzenionych po książkach i naukach różnych kultur, zaprezentowanych w uwspółcześniony sposób. Jest to w zgodzie ze starożytną gnostycką zasadą, że po indywidualnej apokalipsie (gr. “odsłonięcie”), zstąpieniu inicjata w otchłań, zamieniającego się w hierofanta (Epopteion) którego strzegą dwie kapłanki: Demeter i Kore. Po przejściu przez wrota śmierci, obowiązkiem jest spisać tyle, na ile jest to możliwe, zgodnie z potrzebami dnia dzisiejszego to co się odkryło, przekazując treść inicjacji dalej. Obowiązkiem jest też działanie zgodnie z rytami, będąc pośrednikiem między światem za Zasłoną Izydy a tym światem, w zależności od powołania do pracy i wykonywanym zadaniem. Czyniąc tak, odnawiając proces żywego, a zatem wadliwego, błądzącego — mystagogicznego płomienia w uwspółcześnionej teurgii.
Filopneumomachia
“Kiedy tak nieuchwytne wpływy zostaną odkryte w świetle dziennym, zostaną oznaczone, tracą swoją moc nad ludźmi”.
“Nie zdobywaj zatem rozumu i intelektu dla nich samych, bowiem tylko wtedy kiedy są piękne, dobre, prawdziwe — kiedy prowadzą do perfekcji — iluminują Cię, stają się użyteczne. Każdy fałsz, ignorancja, nieszczerość, niesprawiedliwość nie przystoją wyobrażeniu rozumu, w rzeczywistości zaciemniają oczy ignorancją.”
— Giordano Bruno, Tezy Magiczne.
Często może być tak, że to co jest ukryte, nosi w sobie pierwiastek błyskawicy zrozumienia. Przy odkryciu intuicyjnej myśli, muzy która przynosi iskrę pojęcia, genialne przełamanie schematu, nagłe postanowienie — naprostuje poprzednie drogi w nowym świetle. Otwiera to sztywny umysł i zimniejsze serce na jasny przekaz perspektywy. Otwiera okno ma myśl i percepcję.
Bardzo często stajemy się też ofiarą opinii, wierzenia, przesądu, przekonania, uprzedzeń, ambiwalencji które mogą być źle umieszczone, niepraktyczne, niespójne z miarą rzeczy i rozsądku. Może być to w tarciu z relatywnymi więzami między ludzkim mikrokosmosem a generalnym makrokosmosem, a także wyobrażeniami o spełnionym życia i wiecznej próbie realizacji w odpowiedzialnej wolności.
Niosąc to wszystko ze sobą, z różnymi gradacjami wpływu, które są na nas wywierane. Przeszkody które odbierają nam możliwość odkrywania lepszych, zdrowszych modalności i stylów myślenia. To, co ukrywa trzeźwe spojrzenie na świat, może być z łatwością odwrócone w wielkie zło, oślepiając nas na scenerie mistycznego doświadczenia, pneumatycznego terytorium, jakby nigdy nie istniało.
Przetworzone, doświadczalne fenomeny stanowią klucz do personalnej gnozy czy objawienia, nawet jeżeli brakuje prawdziwie spontanicznej mądrości aby przekazać wszystko z odpowiednią proporcją, równoważąc i przewidując konsekwencje z sokolim rozeznaniem.
Symbol nie reprezentuje rzeczywistości. Jest śladem i kluczem — ale musi być podtrzymany jako żywy obraz, aby stać się portalem do większych odkryć które ustanawiają się jako konstelacja naszych myśli poprzez skojarzenia i analogie, automatyzmy i nawykowe mariaże afektu z poznaniem. Następnie, inicjując reakcję ze strony świata, rozmawiamy z symbolem aby odkryć jego sekrety. Słowo nie reprezentuje rzeczywistości. Jest tylko śladem przypominającym Sokratyczną ironię — mianowicie — to o czym nie powinniśmy mówić, o czym nie powinno się pisać, co wzdraga się od odsłonięcia swoich szat i zasłon, powinno być jednak powiedziane i spisane. Powinniśmy jednak spróbować chociaż uchwycić typologię głębi numeny poprzez desygnację niedokładnego śladu, w miarę możliwości, a także wydobywając relacje, proporcje i współzależności jakie odkryjemy w procesie badawczym, procesie oddychania siłami i symbolami, a także ich przekształceniami.
Odkrycie mocy słowa, otworzenie bram głosu to przekształcanie świata. Rola, funkcja jaką się pełni też nie reprezentuje rzeczywistości — jest jedynie maską, jednak jest noszona celowo, z obowiązkiem wobec świata doświadczającego się przez swoje rozproszone części. Sen musi być traktowany jako prawdziwy, jako rzeczywistość, dopiero później wskazując na własną fantasmagorię, lecz proces wskazywania zapełnia nam całe życie, bowiem jest stawaniem się, a nie ostatecznym portem.
Tylko cząstka która jest poddana sublimacji może współ-doświadczać się ze światem, bez oddzielenia się od świata, w ten samym sposób dzieląc wspólny grunt z ogółem, staje się bramą do jej głębi. Jest kluczowy w poszukiwaniu i odkrywaniu relacji, współ-zależności, analogii w porządków pośród chaosu, nazywany był Sekhem pośród starożytnych Egipcjan, a równoznaczny był z gwiazdą świadomości.
Fundamentalna jedność tej cząstki ze wszystkim na świecie jest równoznaczna z tym że jest poza nim, jest zalążkiem, który wzrasta wraz z alchemią przyswajania praw, analogii, równań świata w dojrzałe przebóstwienie. Funkcjonuje jako zdepersonalizowana jaśniejąca pustka umysłu, Dharmakaja, która jest wyzwoleniem, wyzuta z Dżiwy — czyli nacechowanej cząstki elementarnej każdego człowieka, a także w tradycjach Okcydentalnych zindywidualizowana osobowość, natura, charakter, z silnym ekspansywnym jestestwem który współgra z Prawdziwą Wolą i staje się późniejszym wehikułem egzystencji, a także ekspresji.
Esencjonalnie, praca Jaźni nie jest zamknięta na biologiczną formę jako gest i podstawa większej jedności. Ulega przekształceniu, woła do unikalnej rektyfikacji. Poprzedni aspekt a-fenomenalnej pustki, która jest podkreślony przez współ-zależne błyski energii, a także wyzwolenia z łańcuchów współ-pojawiania się, nazywanych też wydarzeniami w świecie. Co następuje, istnieje aspekt różnorodności w jedności (e pluribus unum) który umożliwia zmianę, mutację, transformacje, transmogryfikacje. Próżnia, postulując jednojakość fenomenów, manifestuje iluzoryczność, podczas gdy świat różnorodności unifikuje je w harmonii, porządku i wielkości składając się na kosmos. Harmonia może natomiast rozpaść się w nieporządek, naturalnym ciążeniem stagnacji, który może być odnowiony tylko poprzez picie zarówno u strumieni drzewa życia, jak i chaosu który nadaje formę gestowi reformy.
Rozumiejąc, że czysty chaos jest trucizną, którą można załagodzić przez silne życie, wykrawając z niego tylko tyle, ile jest potrzebne na stworzenie nowego porządku. Wskazując, że analogia istnienia nie jest homogeniczna i super-symetryczna, lecz charakteryzuje się zróżnicowaną topografią, tak jak góry i doliny.
W ten sposób z jednej wielkości, może się pojawić wielość cudów. W ten sam sposób, z jednej podłości, może się pojawić wiele okropieństw. Tak samo, z dzieci podłych spraw, może się pojawić jedna wielkość, jeżeli jedno z nich zwróci się ku wielkim sprawom, a z korzenia wielkich rzeczy, jeżeli te zostaną zranione, stają się zgniłe i złe, zarażając resztę organizmu.
Sposób w jaki układamy myśli w strukturę, w jaki sposób myślimy o myśleniu, przyzywając stylistykę i estetykę intelektu, warunki, symulacje wszechświata w umysłach, psychiczne projekcje, introjekcje, re-projekcje, które próbują znaleźć obiektywne relacji relatywnymi i niewystarczającymi środkami. Wszystko po to, aby znaleźć stałą relację między makrokosmosem a mikrokosmosem, rozróżniając, bez uprzedzeń, jak w laboratorium, dostrzegając bezpośrednie połączenia, konsolidując je, oddychając nimi, wzmacniając je, doprowadzając je do inflacji, deflacji, aby poruszać się raz do przodu, raz do tyłu aby nabrać sił.
Jeżeli wzrastamy w całości, poświęcając siebie, widzimy wielkość, natomiast jeśli uchwycimy się tej wielkości jako posiadłości, sami staniemy się podmiotem naszego opętania, podkopując fundamenty zrozumienia. Wtedy upadamy jak góry, bowiem fragment wyrwany z całości, odizolowany, przestaje się z nią utożsamiać, staje się wyalienowany, sam pośrodku przestrzeni.
Tak samo jak “nikt nie potrafi kłamać wszechświatowi”, ponieważ głębokiej gramatyce świata nikt nie może przeczyć, porusza się z majestatem galaktyk. Sprzeczność jest zbędną percepcją, która zasłania większy obraz. Personalna, czysta wolicjonalność maga, egzekucja jego woli stoi w opozycji do czystej katalizy, transmisji, absolutnie jest równa czystemu urojeniu jego psyche. Wolicjonalna akcja jest niczym innym jak ruchem projekcji wewnętrznej treści, która podlega żądzy ukierunkowania, aby napełnić świat personalną treścią, aby zrównać świat z celem swojej wizji. Siła woli jest umiejętnością i próbą naruszenia wizji świata własną projekcją, gdy dzieje się to na ogromną skalę, zaczyna się dominacja bazując na wyniesionej, abstrakcyjnej wartości danej wizji. Jednak wola jest też ekspresją własnej egzekutywnej siły, pasywnej w odporności, aktywnej w kształtowaniu świata, negocjowania jego kształtu przy udziale sił, które w podobny sposób — próbują ukierunkować wizję świata.
Na skalę ziemską potrzebna jest niekiedy mediacja, regulowanie przepływu pewnych energii, źródeł magicznych, konstelacji astralnych strumieni, porządków społecznych, hierarchii źródeł i idei, instytucji etc. Pamiętając o tym, że nie jest to działanie dominacyjne, władcze w stosunku do wizji innych, bo zabija to oddolne treści, które zachowują żywość tkanki społecznej, ale wynegocjowane ukierunkowanie z całością konsekwencji które pojawiają się podczas odtwórstwa wizji — bowiem gdy wizja się pojawi, jej skutki są odtwórstwem, lub odnowieniem, w zależności od wolności w formułowaniu następstw zestawu ideowego.
Zamiast tego, próbując wytyczyć wskazówki, czy ślady, aby praca była rozwijana, tworząc coś silniejszego w koncentracji, determinacji, służbie, wzbogaceniu w godne rzeczy. Przywołujemy różnorodne aspekty wszechświata i zapraszając ich powiązane strumienie w ten świat. To balansowanie między rozwiązaniem, rozpuszczeniem, a zatwierdzeniem, wzmocnieniem i afirmacją — poruszanie się między tymi aktami, unieruchamiając punkty odniesienia i swoje stanowisko, aby nie zostać zdartym przez efektową inwokacji, katalizy i działania, aby nie pożarły nas własne prace. Wszystko w umiarkowaniu, nic w nadmiarze. Nie ma bowiem ruchu w stałości, ani stałości w ruchu w formie absolutów, próba odnalezienia punktu referencji w zgodzie z czasami, poruszając się pośród nich, w relatywnych porządkach ziemi układu Słonecznego.
Trwający, nieharmonijny porządek który trwa, wzmacnia wpływ tych źródeł i energii, które próbują go obalić, odnowić, zregenerować. Trzymamy lustra naszych umysłów pośrodku oceanu. W idealnym obrazie lustra odzwierciedla ocean, z całym swoim finezyjnym ruchu, wzorcem fal, barwą. Lustro ze skazą zniekształci obraz, ale kiedy staniemy się lustrami, czy będziemy oceanem, czy tylko perfekcyjnym lustrem?
Uniwersalna pieśń, lub kosmiczne wołanie jest równoznaczne z harmonijną entelechią, która się rozwija, a następnie dojrzewa w każdej mężczyźnie i kobiecie, zgodnie z ich formą, ścieżką, treningiem i duchowością. Podczas realizacji najwyższego, najintymniejszego potencjału. Carl Gustav Jung nazywał ją indywiduacją, ale postępująca epifanizacja (gr. “odsłanianie, odkrywanie) byłaby bardziej komplementarna w odniesieniu do ścieżki magicznej. Wśród Rzymian ten duch był nazywany Geniuszem, lub Junoną, wirtualnie przypisaną do każdego mężczyzny i każdej kobiety, w zgodzie z ich naturami. Mogą zatem pracować, doskonalić te aspekty jako polarne opozycje, aby zjednoczyć się w transcendencji poprzez Agape.
“Co do terminu ingenium, tj. Sumy fizycznych i moralnych jakości wrodzonych w każdego kto pojawi się na tym świecie, Geniusz jest, w pewien sposób, przebóstwieniem osoby, zasadą która zarządzała całą jego egzystencją, będąc też jego ekspresją”
Dotarcie do tego geniuszu, autentyczności, unikalności wymaga od nas zdarcia uwarunkowanych złudzeń, fałszywych masek, poprzez konfrontację, introspekcję, kontemplację, studia, medytację, a także akcję. Praca początkowa jest czysto psychologiczna, w sensie psyche-logoi, czyli manipulacja logoi — logiką, gramatyką, retoryką wewnętrzną — intelektualną. Podczas tej pracy czyniony jest bardzo ważny krok podczas którego geniusz oddziela się od ciała, jest niekarnalny, jednocześnie zamyka się w istocie jako ten-który-istniał. Zaczyna wchodzić w konwersację z duchami światów, planetarnymi inteligencjami, ukrytymi światami, strumieniami większych istnień.
Wtedy tylko Święty Anioł Stróż tego geniusza, jego wyższy obraz zstępuję i scala się z nim na momenty w linearnym czasie jakiego doświadczamy. Kiedy człowiek-zwierzę staje się człowieczym zwierzęciem, a następnie transmutuje swoje istnienie w geniusza tej ideacji. Kiedy wszystko to, co jest surowe, niekompatybilne z wyobrażeniami wyższych rzeczy zostaje namaszczone w ogniu, wypalone, a to co udoskonalone, uskrzydla serca.
To, co znane w hermetyce okcydentalnej jako Święty Anioł Stróż jest zarówno obrazem kontemplacji, przewodnikiem, dyjadycznym istnieniem stworzonym z naszych najlepszych cech, istniejący w każdej instancji, zawsze, w chwili gdy podjęliśmy decyzję wejścia na ścieżkę. Jest to zrefiniowany, sublimacyjny obraz zgodny z wyższymi porządkami rzeczy. To efekt przetłumaczenia nas w boskie światy, transcendentalna translatoryka istnienia. Być jednym ze swoim Aniołem, to udoskonalić się, zrozumieć swojego agatodaimona — ziemskiego dobrego geniusza, który zajmuje się sprawami nauki, natury, ale także naukami mistycznymi i boskimi to kolejny aspekt. Trudniej zrozumieć swojego kakodaimona, malewolentnego geniusza, który niszczy naszą pracę, ale tylko po to, abyśmy mogli lepiej zrozumieć siebie samych, lub upaść pod jarzmem prób. W gruncie rzeczy w świecie ludzkim, te trzy funkcje reprezentują większość zachodzących procesów i transakcji magiczno-alchemicznych.
Kształtując te istoty, być kształtowanym przez nie, nadając im kierunek, to penetrować istotę siebie, to inicjować alchemię transformacji, akcji, reakcji, reaktywności, lepienia, rozwijania. Gdy nasze umysły są ciosane przez niezmierzoną rzeszę istot z różnych domen, królestw, światów, same posiadając swoje natury, swoją autentyczność, swoją istotę, tak samo jak planety, które posiadają swoją charakterystykę niezależnie od ziemi, swoje samoistne, niezależne natury. Wpisują się w triadę — kakodaimoina, agatodaimona i Jaźń, osadzonych w światach.
Psychologiczne wartości, otoczenie, okoliczności, tak samo jako astrologiczne i lokalne wpływy nadają kształt osobie, wyodrębnianie ich w funkcjonalnych opisach pozwala na zrozumienie swojej istoty dogłębnie i nadaniu sobie kształtu. Każda natura która nas przekształca ciągnie w swoją esencję — możemy się jej poddać, lub nauczyć się od niej i wykuć własną drogę, lub przeciwstawić się jej. Będąc przybliżeni do takiej natury, oceniamy jej wartość, kompatybilność, komplementarność, na bazie rozróżnienia i osądu decydujemy czy jest ona zgodna z celami, czy Super Ego, które naszą nad-personą, typem do którego chcemy dojrzeć, do którego mamy inklinację, lub w zgodzie z wytyczonym kierunkiem, oddolnym, wynegocjowanym, a niekiedy przeznaczonym. Traktując wszystko jak naukę, jeżeli wiemy jak kształtować doświadczenia, odnajdujemy drogę na której wszystko dojrzewa rozkwita. Zawiązka drzewa, które jest szargane przez wiatry po jakimś czasie staje się silnym drzewem. Herman Hesse napisał kiedyś: “Tylko drzewa które rosną wysoko w górach, mają najlepszej jakości, najsilniejsze drewno”.
Tak jak Zarathustra Nietzschego, który nie powracał do dolin — kiedy zaczynamy żyć sprawami dolin, stajemy się osłabieni, straże naszego ducha stają się zmącone, aby natychmiast wrócić w góry, przekonując się że schodzenie do rzeczy niskich nie jest tego warte. Kiedy poświęcimy rzeczy wysokie dla niskich, szybko zapominamy o tych naprawdę wartościowych, nasze ogłuszone serca i otumanione umysły przypominają nam o nich z czasem, ale gdy przypomną nam o tych sprawach w dolinach, gdy jest za późno — gorzko żałujemy naszych decyzji.
Słuchając głębszego głosu to pozwolić rozwinąć się mikrokosmosowi i dostroić się do praw wszechświata. Kiedy odzwierciedlamy i jaśniejemy na przeciw wielkiego umysłu, uczestniczymy w tym procesie. Personifikacja bóstwa jest sprawą indywidualną, ale maska może być też wyzuta z persony, gdy siły w swojej różnorodności są odzwierciedlone w idei ludzkiej, a zatem umysłów, wchodzimy z nimi w relację, tak jak pisał Aleister Crowley w “Magii bez płaczu”, wzbogacamy się o doświadczenie atrybutu danej siły czy bóstwa, bogini, z którą pracujemy — na miarę ludzką, ludzką tylko. W zależności od naszej decyzji, symulacji, wirtualizacji przestrzeni wszechświata i rozumienia, możemy spróbować pojąć ten świat jako silną, żyjącą siłę tylko wtedy kiedy jej doświadczymy w naszych żyłach, umysłach, istocie, fundamentach w proporcji do wieloznaczeniowych aspektów porządku, w przeciwnym razie akt wiary nie jest aktem percepcji, tylko złudzeniem związanym z projekcją dowolnej treści która należy do domeny wyobraźni, czy fantazji, nie umniejszając ogromnej roli jaką te dwie ostatnie pełnią w całości magicznego obrazu.
Gdy w wewnętrznej wojnie, intensywność rozrywa nas na kawałki,
Skoncentrowana cisza, Samadhi podważa góry umysłem.
Wewnętrzne nasilenie tarć wyzwala linie przyczynowe i strumienie energii które obejmują całość, a zatem porywając człowieka do coraz wyższych porządków istnienia. Ziarno piasku tańczy nad oświetloną pustynią, następnie upadając pośród inne. Będąc wdzięcznymi, pocieszonymi, uczestniczymy też w akcie rebelii, postrzegając wielkość rozłamu między światami. Ignorancja i ślepota, która wzmacnia łańcuchy powoduje nami aby uczyć, krzyczeć, silnie, wytrwale milczeć o księżycu i gwiazdach, siłach i mocach. Cicho mówi o tym co ujarzmiło ze świata Bogów, Opatrzności, wolnych światów. Z determinacją stanowi o pięknie natury, podarku odłączenia się od wszystkiego, odkrywania siebie i eksploracji — czyniąc.
Publiczność natomiast nie chce tego słuchać, jest to całkiem zrozumiałe. Zatem wycofujemy się do świętej ciszy wewnątrz, która jest najlepszą przyjaciółką mistyka. Lepiej czasem przekształcić pasję i wykuć ją w silny spokój, bo silny spokój jest zdolny do zdeterminowanej samowładczości i czynu, pasja natomiast jest łatwa do zmanipulowania i zniewala. W stałości zatem zachowuje się ciągłość i rozeznanie, aby kontynuować pracę w stopniu najbardziej możliwym, ale przewidującym i konsekwentnym, dobranym odpowiednio do okoliczności i praw, pola manewru. Na tym polega też umiarkowanie i proporcja, która nie próbuje się zweryfikować i uzasadnić przez siebie, ani przez świat i jego ocenę. Nie trzeba bowiem udowadniać niczego, należy wzorem wyższych światów subtelnie demonstrować, naprowadzać, badać, wątpić, odkrywając co jeszcze może być dalej, jak uchwycić to co poznaliśmy w skuteczny sposób, przekazując to co byliśmy w stanie przekazać w inspirujący, przejrzysty, prosty sposób.
Stałość ruchu narzuca postrzegane impresje przestrzeni rzeczywistości. W tym znaczeniu każde postrzeganie zamraża wydarzenia w „teraz”, stwarzając wyobrażenie istnienia zawiązując z nią relację, jakby było ostateczne. To, co posiadane próbuje uchwycić każdy ruch w momentach swojej egzystencji, w mniejszym stopniu — tej innych. Wieczność stałości, lub władza nad esencjonalną Jaźnią jest równoznaczna z pełną komendą nad swoją kompetencją w rzeczywistości w stopniu przypisanym do relatywnych porządków które w pomniejszym stopniu dają nam swoje pomniejsze części we władanie. To, wprost proporcjonalnie do naszego opanowania się w tych porządkach, lub mistrzostwa w swojej domenie. Należy pamiętać, że tylko istoty z danego porządku mają pełen wgląd w działanie swojego świata, światy niższe, a także konsekwencje tychże, dlatego “korony królestw” powinny należeć do tych, w których sile jest także rozeznanie esencji swoich światów, a także rozpoznanie konsekwencji ich interakcji z innymi światami, działając zgodnie z naturami swoich światów, ale jednocześnie ze zorientowaniem na wyższe porządki które potrafią je sankcjonować i wynieść.
Tak zatem konfiguracje w zgodzie z porządkiem stają się centrum mikrokosmicznych koniunkcji które umożliwiają manifestację subtelnych i cięższych strumieni magicznych, które są do naszej dyspozycji, jak długo współgramy, współbrzmimy z prawami które pozwalają nam na wolność decyzyjną i sprawczą. Nic tak naprawdę nie ujawnia wnętrza swojej egzystencji, można jedynie negocjować poznanie śladu, lub emblematyki, którymi próbujemy postrzec zewnętrzną naturę fenomenu, próbując manipulować siecią zdarzeń: pasywnie, będąc odbiorcami, aktywnie — jako teatr rytów.
Każda istota posiada swoją własną rzeczywistość, jest osadzona w swoim wymiarze, rzeczywistości i domenie, posiadając zmysły, czyli organy kontaktu ze swoją rzeczywistości i pośrednio innymi. Poprzez tą rzeczywistość wpływa na siebie i inne byty w gradacji ujarzmienia kompetencji wewnątrz, lub wyrastając poza nią — nadając kierunek swojej domenie. Byty zamieszkujące swój system działając w stopniu wolności zgodnym z prawami i stanami, które dotyczą domeny i ich natur i charakterystyki, na tyle na ile prawa innych domen i systemów na to pozwalają. Ludzka możliwość uzyskania komendy, czy wpływu jest ograniczona, w zależności od ich chęci do opanowania swojej esencji i ustanowienia się zgodnie z ruchem głębszych nurtów i stałości w odnajdywaniu Jaźni.
Świat jest językiem wszechświata, obcym dla ludzi, oddalonym w nieskończonych stopniach separacji. Niemniej jednak w skończonym stopniu można odzwierciedlić świat w Intelekcie duchowym poprzez silny wgląd równoległy do rozwoju w zgodzie z wyższymi sferami. W pewny sposób będąc bliżej przebóstwienia Jaźni, której korona jest oficką (wężową) dyjadą uskrzydlenia, odżywianą przez życie w każdym z jej aspektów, a pieczęcią symbol Ankh. Jego górna część symbolizuje głowę, lewe i prawe ramiona płuca, podstawa genitalia, zatem poprzez sublimację jest to symbol intelektualnej duchowej generacyjności, twórczy oddech słowa, atrybutów człowieczych przetłumaczonych na eteryczne ciało małego bóstwa. Ankh jest zawsze dane od Bóstw. Nie ma przepisu na jego otrzymanie, oprócz życia które w oczach Bóstw jest konieczne w ich pracy. Jaźń która kontroluje każdy wehikuł, czy to cielesny czy niecielesny staje się wiecznie odzwierciedlona we wszystkich jej manifestacjach, poprzez rozwinięte wehikuły obecności w świecie. Proces tych sekwencji to otwieranie się na różnorodne źródła, naświetlanie większymi, dziwniejszymi rzeczywistościami, ostatecznie przebijając się całością w koncentryczną, oroboryczną nieskończoność, zrzucając wszystkie skóry, pozostawiając je z tyłu za sferami.
Akt ideacji złożonych, strukturalnych konstelacji idei porządkuje treść zmiennych w szkieletowej formie wyobrażeń — te próbują odzwierciedlić, zmierzyć, reprezentować prawdziwe relacje między nimi. Wbudowane w złożone, uporządkowane, lub chaotyczne systemy, akt czystej percepcji jest mentalnym obrazem trzymanym w wyobraźni. Poprzez zdobytą wiedzę, doświadczenia, wrażenia, pamięć, style myśli, intelekt, rozum i czucie, dostarcza zawartości ideacji, parafrazując i interpretując je w zrozumiały ludzki język, semiotykę, estetykę, zachowując nasączenie esencji wyższą jakościowo finezją. Aby mogły one stać się kluczami do wstecznej inżynierii zrozumienia — cofając się do noetikonu — teatru czystego umysłu poprzez „drabinę gnozy”. Następnie, poprzez obserwacje śladów w świecie, dopełniamy aktu reminiscencyjnego. Poprzez pamiętanie struktury, wyodrębnianie relacji raz jeszcze pożytkując się innymi tunelami rzeczywistości, architekturami wierzeń, znaczeń, wiedzą, sensorycznymi i afektywnymi aspektami, zainspirowanymi ideami, zindywidualizowanymi ruchami mentalnymi. Interpretacją w innym kontekstualnym, okolicznościowym osadzeniu, ograniczonym przez prawa zmiany, ruchu, czasu, przestrzeni, wszechświata dyskursu do którego przynależymy, lub z którym jesteśmy w afiliacji.
Istnieje różnica między płaską wiedzą, która jest linearna i podobna zwykłemu rozumieniu czasu, przestrzeni, poznawczych rozwiązań, aktywnym uczestnictwie w percepcji, a wiedzą żyjącą. Wiedza żyjąca jest od-uczona, nie potrzebując słowa, jest intuicyjnym rozumieniem świata, która przekracza zdolności autora aby właściwie przetłumaczyć te „pieczęcie świata” w wiedzę płaską. Jest to różnica między żyjącą koncepcją w umyśle matematyka gdy potrafi sformułować całość równania, z hipotezą, tezą i rozwiązaniem, włącznie z procesem tłumaczenia, opisywania, meta-formułowania z innymi teoriami i dynamicznego wykładnika totalności jakiejkolwiek idei czy opisu prawa. Podobnie do reminiscencji, w naukowych i artystycznych procesach wstecznej inżynierii śladów wycofywanych w wyobrażenia (noemę), a gdy te są ustalone, przeniesienie ich do żyjącej archetypologii w procesie zmieniania ich w operacyjny umysł magiczny (nous magoi), który posługuje się nimi jak wirtuoz. W ten sposób uczestnicząc, współ-pracując, zaklinając świat na zasadach większych praw, doprowadzamy do adaptacyjnej reifikacji w której koncepcje są uchwycone, a następnie wyjaśnione multum środków — jednakże zawsze nacechowane indywidualnym charakterem. Proces utrwalania, kreatywnego zrozumienia ustalonych, odkrytych typów, tworzenia treści zniekształconej przetworzonymi szczepami, zbitkami poszlak które mogą ulec degradacji; lub ulec zbędnej inflacji, lub deflacji. Poruszając się wprzód i w tył, tłumacząc ewolucję poszlak w progresywny, wzrastający sposób poprzez przypominanie. Stawiając nowe fundamenty, powtarzając cały proces. Nie jest koniecznym, aby ludzkie zrozumienie dostrajało się do ustalonych praw wszechświata, często prawa mogą być zmienne, niestabilne na pewnym poziomie złożoności, chaosu, porządku, a rzuty losu mogą być często przypadkowe, ale tu i teraz potrzebujemy porządku, tak jak wymaga tego nasza ludzka forma.
Soczewkowanie
Jak umieścić teorie pisania w generalnej teorii sztuki? Ekstremy przeszłych natur są mierzone przez nadmiary chaosu, wyodrębniając pełzający jad, dziwny humor który jest zabarwiony bezładem, dziecinną naiwności, Mefistofelicznymi przerywnikami. Potem, sprawy współczucia, otwartości, bezkresu umysłu i serca, koncentrują źródła magiczne poprzez pryzmat intelektu, obsesji, geniuszu, ekstazy, szaleństwa, sublimacji tych poprzez ich płytkość w wywyższenie, kształtując w nich jak w glinie. To, co doprowadza nas do obsesji, co opętuje nas jest dyfrakcją różnorodnych natur przez nasze umysły, eksponując i wyostrzając treść pamięci, nawyków, wiedzy, percepcji z nowymi konstelacjami zmian, adaptacji, wzdłuż nawyków i inklinacji które są ukryte, otwarte, nie eksplorowane. Poruszając się między trzeźwością, kiedy sztywność umysłu prowadzi do małych mądrości, lub diabolicznych nienawiści, które gdy ujarzmione, rozwiązują się w siłę, przekierowaną na dyrektywy samo-sterowności. Świętość, także, te wysokie słowa, które pochylają się nad małymi bogami życia i śmierci, współczucia i odwetu z miarą, lub bez żadnej wagi i umiaru. Aby odzyskać siebie, ocenić pole akcji i zdecydować jakie podjąć kolejne kroki. Właściwie się kształtując, musimy wiedzieć co jest naszym punktem odniesienia, super-ordynacyjny świat. Musimy rozpoznać czego naprawdę potrzebujemy, czym jest nasza wola, nasz charakter, cel, jakie jest nasze miejsce w porządku rzeczy.
W procesie pisania, choć przyznając że odnajdujemy jednolitość ze swoimi kreacjami, są jedynie momentem zamrożonym w czasie, warunkowanym naszymi emocjami, sposobami myślenia, zbitkami wszystkiego co powodowało inspirację. To wskazówka która nigdy nie stanowi ani nie definiuje chaosu kreatywnej duszy. Metaforycznie, piszemy tu z piekieł, tu z nieba, tu z kosmicznego chaosu i porządku, ujarzmiając inspirację z gwiazd i czarnych uniwersów. Inspiracja wypożycza nam zrozumienia i rozświetla kluczowe sprawy w kierunku których przemieszcza się koncentracja. Tym sposobem, odnajdujemy klucze do otwarcia bram dusz, ale nigdy nie otwieramy portal tajemnicy zgłębienia człowieka przez siebie samego, jego złożoności, imponderabiliów, niepewności, nieprzewidywalności. Na końcu, ta tajemnica jest do przeżycia, nie do poznania, nie do spisania.
Zobaczyć formę i obraz jest prawdziwym kierunkiem. Nie jako płytki, zbędny moment który jest obdarzony swoim imieniem jako podmiot, ale głęboka tajemnica która jest penetrowana przez wszystkich misterne konstelacje zachodzących proporcji i relacji. Większe głębiny psychicznej otchłani łamią ludzkie prawa, ukazując terror i piękno, z dala od rzeczy które znamy. W jednej chwili jest to zrozumiane i ujarzmione aby skoncentrować instancje w magiczną, przekształcającą pracę. Są trzy stany w których jest to zrozumiałe w przejrzysty sposób. W agonalnym czyśćcu bólu, w powadze stałości i przenikającej jasności, lub w trakcie obłąkanej ekstazy. Zadanie całkowitego zrozumienia poprzez intelekt wydaje się niemożliwe. Ten sam rozsądek zarządzany zasadami poznawczymi, dyslokuje takie przedsięwzięcia, które są irracjonalne, chaotyczne, poza naszym zasięgiem, umykające zamknięciu w tak wąskim rozumieniu. Uchwycenie zamienia się w poezję, mit, alegorię, odczucia stają się rytem, świętością, profanacją, tabu, dozwolonym. Rozumiejąc relacje które są bliższe lub dalsze pewnym porządkom, rozjaśniając zasady które tymczasowo narzucamy chaosowi. To ciągłe pytanie o stan człowieka, które neguje możliwość odpowiedzi. Wyznajemy porządek który nadaje nam kształt, ale poprzez wyczarowany porządek nie możemy sięgnąć do jego głębi. Co odzyskamy z chaosu nie jest totalne, jest jedynie powierzchnią otchłannej nauki. Nie jest to defetyzm, jako że prokreacja naszej esencji, jej transformacja ma swoją podstawę w tym procesie, w tym poszukiwaniu. Nie możemy zrozumieć, jednak dostajemy możliwość eksploracji, będąc pionierami nowych światów, nowych spostrzeżeń, porządków, tonalności i gam doświadczeń.
Kiedy byłem małym dzieckiem, modliłem się kiedyś do wszechświata, być może byłem poprowadzony do tego momentu, aby ustanowić się autonomicznie, suwerennie, niezależnie: Aby uzyskać mądrość, zrozumienie i miłość. Tak mądrość uchwyciłem na chwilę, a potem zdradziłem i straciłem w wielkich próbach, zrozumiałem pomniejsze prawa i relacje, eksplorując znaczenie i tonalność miłości i straty, w ciągłej nauce prosiłem o więcej, aby miara była zrównoważona, reaktywna w stosunku do doświadczeń, aby mój charakter i umysł podołał tym zadaniom. Inteligencje planetarne uczestniczyły w tworzeniu mnie na równi z wrogami, którzy odzierali mnie z tego świata, niszcząc pracę wyższą. Odkrywając świat urojeń i ignorancji, który zapomniał o sobie, poszukiwałem alchemicznej transformacji. To też nie wystarczało, byłem popychany cały czas dalej. Chaos mojej duszy nie mógł pozwolić na to aby się zatrzymać, więc zostałem wrzucony na głębokie wody po to, aby nauczyć się jak pływać. Nie miałem też wyboru, ani usprawiedliwiania przed przeznaczeniami utkanymi przed moim narodzeniem.. Tak zatem nasączono mnie mądrością szaleństwa, abym stracił sztywne zasady którymi żyje większość ludzi. Bezprawne poruszenie mojego umysłu wchodziło w reakcje z chaosem który przyoblekłem jako szaty, nasączając zmarłych prastarych bogów swoją świadomością. Potem poznałem że ludzka forma jest niewystarczająca, że jest nietrwała, rozpadając się pod naporem realności chaosu i porządków, które są przerażające z punktu widzenia człowieka, chciałem poznać coś wiecznego, pragnąc innej nie-ludzkiej formy która by mnie nie ograniczała, nie rozbijała mojego umysłu jak zepsutego naczynia. Aby zrozumieć więcej i więcej, kochać, pragnąć, mutować, wyczarowywać chaos i porządek, totalizować swoje doświadczenie w sprawach których ludzie nie są w stanie zrozumieć, ani wiedzieć o ich istnieniu. Sen o stworzeniu porządku jako aktor w Operze Omni — zerkając na światy które są anty-tezami naszych prostych, ludzkich ścieżek. Wycofując się z tych przedziwnych światów które zniszczyłyby kruchą ludzką formę i umysł, cienka linia, ścieżka którą możemy iść. Tak rozpoznałem człowieczeństwo — esencję naszej formy, zasób wielkości wszystkich epok naszego istnienia, ze sztuką, nauką, aspiracjami. Widząc głębię i próżnię w sobie, wyzbyłem się treści, po czynie, po zobaczeniu, po akcie. W gruncie rzeczy jesteśmy tylko ludźmi, a lot Ikara pośród Bogów, będąc wyrzuconymi w rejony które są zakazane nawet przez nich nauczyliśmy się terroru większego niż nasze ludzki duch może znieść. Wycofując się w formę tego co odkryte, uszkodzeni, lekko wygięci, ze zmęczonymi, wypalonymi umysłami, widzimy że nadal jesteśmy tylko ludźmi. Możliwość miłości, współczucia, zaufania, przynależności, współpracy, prostych spraw które ciągle istnieją, które stają się naszą przystanią, na tyle, na ile nam świat pozwala. Głodna dusza która jadła z uczty Bogów, nie jest już pod wrażeniem — powraca z cudami za sobą, z tymi samymi pytaniami o naturę świata, o najgłębszą jego esencję, kontempluje w swoim obrazie. Tak samo jak wszechświat który kontempluje siebie w obrazie swojej treści.
Znajdując bliskie rzeczy, które wynajdują dla nas wąską, małą ścieżkę aby nią podążać rozglądamy się za czymś więcej. Tak zaczyna się przygoda realizacji — ta zrozumienia nigdy się nie kończy — ponieważ wychodzi poza naszą formę aby ją przyoblec w rozum. Naśladując ją jak aktorzy, w grach chaosu, porządku, nosimy jej maski, lecz pod jej ciężarem rozpadlibyśmy się, zdeformowani, rozerwani jej ruchami. Jedność rozpuszczenia we wszystkim, esencjonalnie tworząc umysł który niszczy separację między sobą a światem, odzierając go ze sztucznie zbudowanych wież. Potraktujmy to jako jedną z technik soteriologii. Przedsięwzięcia rozdzielania, wchłaniania, posługując się mikroskopijnymi przyrządami aby mierzyć gwiazdy, nasza natury i monstrualne przeszłości, splatając przyszłość pośród losów — to instynkt życia. Uwięziony od pierwszego tchu, transmutowany w coś bardziej intelektualnego, w abstrakcyjną formę ekspansji, ewolucji. Tak jak mężczyzna w dojrzałości ukierunkowuje swój afekt na przeciwność, składając hołd żeńskiej części w zmysłowy, seksualny, intelektualny, a także duchowy sposób, wielbi też Białą Boginię, tak jak ona w swojej dojrzałości rozpoznaje boga w nas. Jest to przekształcenie instynktów, prokreacyjnego podniecenia w erotykę, transakcję i handel potrzeb i interesów w przyjaźń, uniesione wyżej, wyświęcone z domen meta-fizycznych zamienia się w miłość.
Świątynie rozdzielają wyższe nurty i zapełniają świat swoimi luminarzami. W przypadku pierwszym człowiek zna siebie jako jedność ze światem, ale nie przechodzi do rozumienia tego na konceptualnym poziomie, uczestniczy w rytuale świata sam będąc jego emblematem, tak jak szamanie. W przypadku drugim człowiek wyrasta ze świata i staje się wobec niego obcy, im więcej odkrywa, tym bardziej się od niego oddala, tworząc własną rzeczywistość, która zastępuje mu świat. Krzyk “Ecce Homo!” jest zatem związany z rozpoznaniem głębi, kiedy poruszymy się w nieznane, poza uwarunkowane, zwykłe, terror i niepokój nie kończy się dopóki nie spoczniemy na innym porządku. Kiedy terytorium stanie się wygodne i znane, każdy akt nawigacji podsumowuje wytyczne mapy z nowej perspektywy. Kiedy jest wręcz przeciwnie, mapy muszą być mentalnie rozrysowane, bazując na tym, co wiemy. Z rozwojem w który wrastamy, od animizmu przez totemizm, kulty ognia, kult wielkiej matki, kulty chtoniczne i lunarne, kulty gwiezdne i solarne, zaawansowane techniki rytualno-magiczne, patrzymy z obecnego punktu na wszystkie tradycje przerzucając most między nimi, nie odrzucając żadnej. Każda mapa jest bowiem kluczem do zrozumienia relacji rozwoju psyche, podświadomych treści i ego wobec głębszej świadomości, zorientowaniem się człowieka wobec głębin przeszłości w bezpiecznej przystani tego świata w którym jest zagnieżdżony dzisiaj. Po to, aby postrzegać w bardziej penetrujący, wnikliwy i złożony sposób. Świat odkrywa swoje cykle przetasowując hierarchie, wartości, zasady równoważenia, wiry i przepływ nowych strumieni, ich proporcję, rozłożenie, miarę — ich konfiguracje, pochodzenie. Gdy pojawiają się, mogą zostać odrzucone, zignorowane, albo zaakceptowane aby dostroić rzeczywistość do innego porządku w harmonijny sposób, doświadczając świata, ewoluując postrzeganie, adaptując do wrażeń i tworząc inny ład. Nie zapominamy o wszystkich stadiach które doprowadziły nas do tej mitopoetycznej narracji w wirtualizacji współczesnej gnozy. Każde, czy prastare, czy współczesne cykle zawierają właściwe sobie doświadczenie relacyjne, które ma wartość inicjacyjną i może być zamienione w przekazywalną, magiczną, rytualną aktywność.
Osoba pisząca, doświadczająca, żyjąc we współ-kreacji i inspiracji staje się katalizatorem różnorodnych źródeł świata. Będąc świadomym twórcą, otwieramy nasze umysły w transie, pozwalając na przepływ doświadczeń, które następnie przetwarzamy przez nasz intelekt, zdolności i warsztat. Używając swojego intelektu, spostrzeżeń, wiedzy aby koncentrować te nurty przez umysł, ruch każdego twórcy jest unikalny i nie do powtórzenia, jego ekspozycja stanowi o jego istocie i charakterze. Subiektywnie zatem stając się koncentrycznym punktem świata, czasami dotykając intersubiektywnych sfer, lub transcendentnych aspektów życia. W taki sposób jesteśmy wyszkoleni w tasowaniu idei, patrzeniu na nie pod innym kątem, tworząc z nich słowa, zadłużeni nieodłącznym wątkom których jesteśmy jedynie częścią. Poprzez ograniczenia słów, większość sekretów jest uchwycona tylko w ciszy, co pozostaje niezapisane, może zostać stracone. Wskazówki i ślady zostawione dla innych mogą wydawać się czystą fantazją, dla innych alternatywnym zrozumieniem, jeżeli nie doświadczalną, to przynajmniej pocieszającą, jeżeli nie kreatywnie uzupełniającą, utrwalającą, którymkolwiek rytem się posługują.
Każda narracja zatem zawiera w sobie wszystkie komponenty istoty i wpływu, który został nań wywarty w danym czasie, a także retrospekcyjnie — to co oświetliliśmy późniejszym wglądem. Proces może być automatyczny albo formalny, zatem ograniczający wpływ katalizy, rozpięty między obłędem, transem, opętaniem, otwartym, zainspirowany pasjonującym, intuicyjnym, a wysoce intelektualnym uporządkowanym przedsięwzięciem, które stara się dojrzeć głębie zestawów doświadczeń czy idei. Jest to rodzaj postrzegania świata przez ciągłe zmiany w afekcie, poznaniu, odczuciu charakteru chwili osadzonej w świecie. Czasem ten proces koncentruje domenę, mistyczne nurty, byt, który pisze z nami, czasem stara się nas zdominować i przejąć funkcję kreatywną — rodzaj pisarskiej glossolalii, automatycznego pisania, podczas której stajemy się współ-twórcami, każda treść zawsze jednak będzie nacechowana naszym wkładem, wysiłkiem, przeszłością, myślą. Stając się niekiedy awangardą niektórych źródeł, mamy szanse interpretować modyfikować, kształtować to wszystko w spontaniczny, autentyczny i zupełnie naturalny sposób. W kreatywnych przedsięwzięciach, kiedy struktury psychiczne się rozluźniają, tworzymy większą przestrzeń wymiany i wpływu, umysł staje się medium i nośnikiem całych światów i istot. Tak zatem, filtrując charakter tych strumieni przez psyche pisarza, artystki etc. umysł staje się wielofiltrowym pryzmatem, rozwijając pewne jakości, modyfikując je, lub składając płatki duszy, w zależności od natur które na nas wpływają, jednak czysta świadomość nie potrzebuje słów. Gdy taka praca jest jasna, wyodrębniamy, ucieleśniamy różne fragmenty naszej psychiki. Świadomie, pół-świadomie, lub zupełnie nieświadomie stajemy się przekaźnikami przekazów innych, interpreterami bytów, tłumaczami naszego geniuszu. Ludzkie idee, sposób zrozumienia nigdy nie jest usunięty z tego równania, ponieważ medium potrzebuje nośnika, a nośnik ma naturę i zróżnicowany charakter. Te, grając pomiędzy źródłami, a artifeksem lub artifeksą zamieniają koncentrację w ekspresję zgodnie z posiadanymi umiejętnościami, formami manifestacji, podczas gdy światy i byty tańczą w geometrii słów i myśli. Odzyskiwanie głębokich relacji w ludzkiej translatoryce reorientuje owe horyzonty idei, które są dokładane do sumy wszystkich wiecznych wyobrażeń o świecie.
Każda narracja, tożsamość, wierzenie są tymczasowo przeżywane z całkowitym zaangażowaniem, tak jak aktor który gra swoją role, pozbywając się własnego jestestwa, zarzucając sieci symboli, skojarzeń, konstelacji, proporcji, które naginają interpretację świata. Poprzez zanurzenie w narracji, interpretuje się obraz dyskursu którą się przeżywa w absolutny, niepodważalny sposób. To soczewkowanie wyzwala treść która wstecznie oświetla interpretacje. Wszystko interpretowane z tego poziomu będzie zatem zanieczyszczane narracją. Zakładając instrumentalną meta-rzeczywistość, która jest przełącznikiem prowadzącym do każdej innej, nie nalega ona na interpretowaniu samej meta-rzeczywistości To medium które zapada się w każdą aktualnie przeżywaną rzeczywistość, próbując utrzymać możliwości powrotu do wielkiej perspektywy jako narzędzia abstrakcji, estetycznej funkcji. Umysł osadzony w nich, wyczarowując rzeczywistości, może dostrzec tylko tyle na ile jest wyekwipowany, rozpraszając światło wydarzeń w ciągłym ruchu, na tyle na ile jest się w stanie z niego wyzwolić. Wychwytuje wzorce i realizuje je poprzez oczyszczanie soczewek percepcji, na tyle na ile pozwala subiektywne doświadczenie, a to co jest obiektywne polega na rodzaju obiektywności którą można wynegocjować, w zgodzie z głęboką gramatyką którą możemy odkryć, a następnie dostroić do niej umysły, a z nimi świadomość — z rozmachem odkrywając głębsze światy.’
Prawo koncentracji, lub powracające atawizmy idei Zosa
Stajemy się tym, czym karmimy nasz umysł, estetyka jest sztuką przyjmowania dobrze przygotowanego, subtelnego pokarmu. Jeżeli obraz bądź myśl nie istniała w naszym umyśle, jakże można ją wykorzystać przeciwko nam?
Wszystko jest autentyczną mieszanką wziętą z indywidualnego dotyku kreatywności, mieszanki idei, strumieni magicznych i skoncentrowanych sił które są tłumaczone przez umysł, powłoki duchowe i psycho-magiczne, psycho-aktywne/-reaktywne przez odpowiednie konfiguracje w zetknięciu z polem mentalnym, w ten sposób wszystkie dyscypliny i akty są nasączone tymi naturami, substancjami, esencjami. Wybierajmy zatem treści mądrze, bo często rozpuszczają się w naszych charakterach i funkcjonują w podświadomości — jeżeli chcemy stać się awangardą źródeł, posłannikiem, pionierem, zachowując człowieczeństwo godne naszej formy.
Wiry świata ulegają transformacjom, mogą być tymczasowo zatrzymane przez ideacje o samym ruchu. Jeżeli wchodzimy w ich rzeki, płynąc z nurtem, puszczamy się ideacji o procesie, jesteśmy zahipnotyzowani ich rytmami, jednocześnie płynąc pod prąd, kształtują nas inne siły. Trzymając się światła czystej świadomości która jest żywa, porusza się, choć jest doskonale stała. Co w ludzkiej percepcji porusza się jest ideacją, obrazem, iluzją, zdarzeniem, fenomenem. Obserwujemy je jak widz, nieporuszeni aby w nich uczestniczyć, nie dając im zbyt wiele ucieleśnienia lub myśli. Gdy bez pasji rozpoznamy to co jest w nas (gnothi seauton), wygrywamy wolność. Przez poznanie siebie zrzucamy maski przed światem, a zatem czytamy świat skuteczniej. Potem łatwo można rozwiązać i tą wartość i poruszać się zgodnie z Jaźnią. Oznacza to dokonywanie ruchu poprzez świadomy rytm, tańczenia pośród tańca.
Czytając jakąkolwiek mitologię z perspektywy kulturowej narracji, jedynie wyjaśniającej językiem symbolicznym świat fizyczny nie jest w stanie wydobyć delikatnych połączeń między rzeczywistościami subtelnymi, a działaniem sił, które mogą być w pomniejszym stopniu pojęte wewnętrznie (sic) tylko wtedy, kiedy są one wchłonięte przez rozsądek, intelekt, czucie — słowem — doświadczane.
Dochodzi tu do ekstrem, w których działanie tych światów jest zupełnie niezrozumiałe, mianowicie przypisuje się im zbyt wielką moc sprawczą, lub zbyt małą. Neguje się je na podstawie zbyt małej mocy sprawczej — wykluczając subtelność, lub opierając się o pozytywistycznym naiwnym realizmie, lub potwierdza na domniemaniu zbyt dużej — rozciągając ewidentne ad infinitum, rusztując je doktrynami i systemami wierzeń, racjonalizując brak wiedzy na ich temat. W rzeczywistości gdy dostrzeżone zostaną pewne reguły działania tych światów, kiedy zawiesi się antropomorficzne projekcje i spróbuje się spojrzeć na te — bądź co bądź — nieludzkie światy w sposób zdystansowany i otwarty, zaczną się pojawiać zasady współdziałania. Siła zrozumienia tych spraw zanika, kiedy przepędzi się je przez wulgarne redukcjonistyczne rozumienie. Nie znaczy to, że poprzez negację wyklucza się jednostkę spod ich działania, sprowadzając je do roli fantazji i magicznego myślenia, które przecież nie jest magią, ani teurgią — zamykamy się na świadomość zmian w naszym życiu, które mogą być, niemniej jednak, przez te światy spowodowane. Te uniwersa są rzeczywistościami odrębnymi, a jednocześnie współ-działającymi w świecie. Oczywiście czytając mitologie, czyli kodyfikacje ludzkich projekcji narzucanych światom wyższym, „de idearum humanis” — na obraz i podobieństwo człowieka — aby sięgnąć po wiedzę operacyjną, symboliczną — należy przesiać korpus tych mitologii, powieści ludowych, starożytnych tradycji rytualnych i szukać misteryjnych treści, które powinny być wyłuskane przez doświadczenie i intuicję, kreatywnie, równolegle do świata zastanego, a następnie zaktualizowane, praktykowane, interaktywne. Stając poza własną formą i patrząc poza świat fenomenów, odnajdujemy się w świecie lepiej, wracamy do pytanie o kierunek człowieka, o jego esencję i archetyp jego Jaźni.
Estetyka preferencyjnej próżni równości form, albo wyobrażenia Piękna
Co odwołuje się do naszej estetyki, zmieniając się w czasie, próba uchwycenia wyobrażenia piękna może być zamrożoną zasadą ideacyjnej domeny, która jej dotyczy. To, czy nasza percepcja zdefiniuje coś jako piękne lub odstręczające mówi dużo o naszym wewnętrznym symbolicznym obrazie. Jeżeli ten obraz jest ujęty w precyzyjny, ukryty sposób, przywołuje odczucia złapania między wewnętrznym obrazem, lustrem, a obserwatorem. Subtelność mierzona jest przez wewnętrzny zmysł odpowiedzi w oczach zainteresowanego. Zatem estetyka turpistyczna (z łaciny: turpis: brzydota), przerażające, diaboliczne jest zarazem dramatem bólu, rozkładu, straty, malewolencji, ale także konieczności, losów, przyczynowości, skutków. Jest w niej żelazny łańcuch, krzywe odbicie, karykatura, przerwane cykle. W tym co jest pełne zachwytu, światła, perfekcji możemy odnaleźć glorię, odnowę, wielkość, ale także przechodniość, nietrwałość, upływ czasu, stratę. Wzorce które są uchwycone i zaprezentowane w piękny sposób mogą reprezentować rzeczywistość w prawdziwy sposób.
Wskazując ku światu, to nie zmysł tego co symetryczne, proporcjonalne, czy miłe dla oka co dogłębnie je rozumie. Piękno zatem uchwytuje ukryte prawo rzeczywistości, które jest odczuwane zmysłami zrozumienia, szacunku, zachwytu, przejrzystości, instancji totalności która odkrywa swoją zasłonę będącą zarazem esencją i wielkością. Zanim wyższe światy archetypów, esencji przybrały formę, przyoblekały się w idee sił. Zadaniem artifeksa jest odnalezienie połączeń, odzwierciedlenie ich w tronie intelektu i serca, poczucie ich świadomością. Nie powinno się tego robić kosztem odzierania piękna z różnorodnych koszmarnych form, różnorodności natury i chaosu. Ponieważ one też walczą o dominację nad duszą i sercem maga, próbując ją kształtować, zniekształcać i uczyć. Z wyparciem chtonicznego człowieka, nie pracując nad nim, żaden gwiezdny obraz nie może się narodzić, jakże odzwierciedlić kosmos cenzurując, wypierając jego pełnię? Tak długo jak pamiętamy że wszystkie formy są reprezentacją próżni, żadna groteskowe makabry nie stają się wobec nas awersyjne, ani my nie jesteśmy nimi przestraszeni lub obrzydzeni — nie odciągają naszej uwagi, jak długo nasze umysły i serca nie robią sobie z nich mieszkania i przyglądamy się im z dystansem, jak pustym mirażom. Próbując utrzymać obraz idei piękna, musimy ją wypuścić jak miłość, szybko bowiem te święte rzeczy zamieniają się w koncepty, sztywnieją, umierają i stają się fasadową pretensją, wyzutą z treści, a walcząc o te powłoki, sami się w nie przyoblekamy, będąc tak puści jak fragment sentymentów które wybudowały nam fortecę urojeń. Zgodnie z tą myślą, symboliczna retoryka hermetyczna jest niezbędnym dyskursem, tworząc abstrakcje głębokiej rzeczywistości poprzez ludzką estetykę poznawczą, aby była mniej archaiczna i bliżej serca. Ryzykujemy nadmiarem zbędnych rzeczy, otumaniając ciekawych, zamiast zapraszając ich do wyboru drzwi i przejścia przez nie, zabijamy symbole, pozostawiając jedynie monety dla zmarłych, myląc realizację z urojeniem, a autentyczność z inflacją złudzenia siebie, uczepieniem się jestestwa jak czegoś realnego. Ryzykujemy też doktrynerstwem, w którym żyjąca nauka umiera, a doświadczenie staje się przebrzmieniem legendy. W tym samym czasie ukrywając sprawy wzajemnie zrozumiane jako metafora która zaprasza do intuicyjnych, ale też mozolnych, pracowitych poszukiwań. Pozwólmy tej misternej grze symboli żyć, róbmy ich pieczęcie w swoich umysłach i sercach, ale nie zabijajmy ich oswojeniem, oczywistością, zapoznaniem. Wtedy stają się zbyt bliskie, posiadane, zostają z nich skorupy które kiedyś ożywiała iskra żyjącej esencji. Otępiałe — przestają do nas mówić. Nie oswajajmy zatem magii, boskości, świętości i profanum, dajmy im żyć, gdy stają się zbyt ewidentne odbieramy im część oddechu, a sobie — wirtuozerskie poruszanie się po tym co jedynie w ograniczonym stopniu poznaliśmy.
Relatywności
Rozpoznając jakikolwiek porządek zauważmy jak umysł, istota i świadomość jest już wplątana w istniejące relacje. Jest sześć usterek mentalnych które można popełnić na wielu poziomach obserwacji.
Wzrastający umysł wraz ze świadomością jest już schwytany w zestaw wpół-zależności, aby uwolnić się od nich, musi je rozsupłać, do czego aspirowali Jogini i Wadżrajoginie. W świecie w jego scenie warto pamiętać o przytoczonych poniżej przykładach, aby nie wpaść w ich pułapki, powinniśmy zatem dojrzeć do ich przejrzenia i mieć swoje postrzeganie na baczności.
1. Fałszywe poczucie obiektywności, w ekstremach negując relatywną egzystencję, a także porządki ustanowione w pewnym stosunku do siebie. Ustanawiamy zatem umysł jako solipsystyczny projektor, który w swoim obrębie porusza się w dowolny sposób poprzez selektywne skrypty, teorie i narracje, ignorując istniejące porządki, umieszczając się w nierealnej próżni negatywnej wolności. Jest to zatem fałszywa wolność, wynikająca z redukcji porządków do nicości, ignorując je i tworząc mentalną konstrukcję, która neguje ograniczenia umysłowe, tworząc wolność ab nihilo. Tworzy się zatem sztuczne postrzeganie w której inter-subiektywna komunikacja jest niemożliwa a większe realizacje wyrugowane.
2. Fałszywe poczucie relatywności, w ekstremach redukując egzystujące porządki, istoty, stawiając znak równości między nimi, lub negując je całkowicie. W ten sposób negując możliwość wchodzenia umysłu w zróżnicowane topologicznie relacje, cofając się ad infinitum do fałszywego poczucia obiektywności.
3. Fałszywe poczucie subiektywności. W ekstremach negujące powiązania między wewnętrznymi mapami świata a ich projekcjami, zastępując rzeczywiste relacje fałszywymi relacjami między bytami i porządkami. Zatem, jest to próba narzucenia własnej wizji rzeczywistości, która odmawia realizacji tego typu nadużyć, choć może w gotowy sposób dostarczyć potwierdzenia iluzorycznych stanów przez auto-sugestię, samo-zwiedzenie, urojenie, czy celowe zmylenie.
4. Fałszywe poczucie absolutyzmu. W tym zestawie szczegółowa zasada, pogląd, albo fenomen jest generalizowany ad infinitum, a zatem jeden zestaw znaczeń jest rozszerzany, dominując projekcję rzutowaną na świat. Dzieje się to bez uznawania zasady że generalne prawa mogą być dzielone poprzez nieskończoną liczbę zestawów szczegółowych, które mogą być komplementarne, kompatybilne, ale mogą też nawzajem się wykluczać.
5. Fałszywe poczucie perspektywy, w której gabaryty lub jakości jednej rzeczy, które są relatywne, przesłaniają esencję innej rzeczy, która może być porządkiem wyższego znaczenia. W pierwszym przypadku, porządek wielkościowy jest umniejszony przez stratę perspektywy u korzenia czegoś znacznie mniejszego, w drugim przypadku mniejszy porządek wielkościowy umniejsza perspektywę znacznie większego, przesłaniając widok. Istnieją też pozory wielkościowe i jakościowe czyli zasada “Czarnoksiężnika z Krainy Oz”, w którym mniejszy porządek dominując percepcję ogólną, jest w stanie zasłonić większe, lub bardziej zdywersyfikowane porządki świata.
6. Fałszywe poczucie esencjonalności, w której jedna istota czy fenomen mogą być reprezentowane przez nieskończoną ilość masek. Inna esencja, która stara się pozorować poprzednią substancję podszywa się pod inną istotę, aby zagnieździć percepcję w urojeniu o własnej esencjonalności, uchwytując percepcję wewnętrznej egzystencji wytworzonego złudzenia, podczas której podmiot bierze ją za prawdziwą, bądź realną manifestację esencji pierwszej, najczęściej w celach uzyskania kontroli nad percepcją podmiotu. Esencjonalność jest wykrywana poprzez chwilę autentycznego wglądu, czy prawo jednojakości komunikacji między esencją a podmiotem i wykrywanie jej jest sztuką bazującą na rozróżnieniu i osądzie.
W esencji wszystkie pułapki należą do skonceptualizowanego fenomenalnego świata, jaśniejąca pustka nie zawiera jej, jak pisał Nagardżuna, nie powinna być obiektem konceptualizacji, ale doświadczalnym zjednaniem się z nią aby usunąć wszystkie zbędne konceptualizacje, fałszywe percepcje — jednym cięciem.
Mężczyzna i kobieta może swoją własną miarą, wewnątrz mikrokosmosu swoich znaczeń, odkryć sprawy makrokosmiczne na tyle, na ile jest w stanie je odzwierciedlić. Lecz to nie świat kłania się nad ludzką percepcją, ale ludzka aktywna wyobraźnia i działanie musi dostroić się do przyjmowania większych światów, na tyle na ile możliwa jest refleksja. Maski które nosi muszą zostać odkryte. Są też te maski, które zwodzą zmysły, iluzje przez które należy się przebić, aby odkryć esencjonalną skrytość świata za zasłoną. Fundamentalnym błędem jest zamieniać pogląd starszych szkół misteryjnych, które odnosiły się do obcych, starszych sił, na interpretację monoteistycznych religii, która ustanowiła człowieka i ziemię jako centrum działania sił kosmicznych. Antropocentryczna kosmografia miała na celu dania nam narzędzia do zrozumienia innych niż ludzkie siły miarą człowieka, ale nigdy nie po to, aby twierdzić że człowiek jest stawiany na jakimkolwiek piedestale. Zgodnie z Pymandrem: Wpierw Bogowie [siły], potem świat, potem ludzie, zachowanie tej harmonii gwarantowało proporcję rozwoju. W podobny sposób astronomiczne i astrologiczne geocentryczne modele były stworzone aby z łatwością odnosić się do konstelacji, heliocentryczne jako prawdziwe astronomiczne odzwierciedlenia — modele heliocentryczne były bowiem znane od starożytności w wedyjskiej astronomii, Europa wychodząc z ciemnych wieków musiała to odkryć na nowo, tym razem bez astrologiczno-astronomicznych konfiguracji, jak się to czyniło w Indiach.
Sił i ich odzwierciedlenia — idei nie można zredukować do mentalnych czynności antropomorficznych, lecz ich emanacje nabierają znaczenia tylko w indywidualnej sferze, miarą konkretnego człowieka. Inwokacja żyjących symboli, emblematów Bogów i Bogiń jako jedności i ich aspektów jest czynnością teurgiczną. Siły poprzedzają istnienie człowieka który dojrzewał do tego aby je poznawać w zależności od czasu i miejsca, zgodnie z rozwojem psychicznym aby je opisywać i uczestniczyć w nich. Mnożymy je, mieszamy je, tworzymy, wzorem starożytnych sposób tworzenia posągów bionicznych, splatając aspekty sił łącząc np. Anubisa z Hermesem i opisując go jako postać “Hermanubis”, która przemawiała przez aspekty siły z której się wyłaniała, wraz psychiczno-magicznymi konstelacjami percepcji człowieka. Niekiedy możemy dołączyć do tych sił, odnaleźć swoją radość i smutek pośród ścieżek które nas wzbogacają w doświadczenia. W różnorodności odnajdujemy jedność, jednak co jest różne nie jest różne w symetryczny sposób, ma swoją własną topografię ontogeneaologiczną i natury, swój własny rytm, czas i dynamikę. Każda symetria jest miarą łańcucha współzależności, przyczynowości, hierarchii porządku, podczas gdy każdy porządek jest miarą symetrii narzuconej chaosowi. Popełniając błąd absolutyzmu, w którym część odkrytej boskości jest rozszerzana i narzucana wszystkiemu ad infinitum, co zamienia wszystko w ludzki spektakl wszechświata, albo na odwrót — w spektakl Bóstwa lub bóstw — zapominając o tym że w skali sił, nasze oddalenie jest anulowane jedynie poprzez współdzielone cząstki, które są dzielone z resztą sił.
Idee sił penetrując wszystko, penetrują też świat ludzi jako żyjąc, aktywne moce, od nas zależy ich zrozumienie i uczestnictwo w ich rozkwicie i ekspresji. Będąc na nie głusi, nie wołając o nie, nie przywołując ich, wykluczamy się z uczestnictwa i zapadamy się w świat fenomenów zmysłowo-umysłowych. Mały insekt może wpaść w oko, zasłaniając wszystko co widzimy, podobnie jest z wierzeniami które zamykają naszą percepcję na świat. Ogromny cień może przesłonić gwiazdy, działając przez impresje wielkościową. Jednak wszechświat wcale nie przestaje istnieć, tylko dlatego że go nie dostrzegamy. W pierwszej sytuacji porządek wielkości jest umniejszony przez stratę perspektywę u korzenia przez coś znacznie mniejszego. W drugiej sytuacji, mniejszy porządek zaburza postrzegania czegoś nieskończenie większego. Podobnie jest z wierzeniami i narracjami. Niektóre wierzenia działają jak klatki dla umysłu, niektóre wierzenia mogą ukrywać większe sprawy, inne umniejszają większe rzeczy do poziomu błahych, a małe parabolizują do poziomu gigantów. Tak jak z historiami które opowiadamy o świecie, o sobie i innych.
Aby rozróżniać w pełni, można spróbować kontemplować te schematy:
§ To, co jest subiektywne, to co jest inter-subiektywne, to co może być obiektywne
§ To co jest dzielone inter-subiektywnie, to co jest unikalne dla subiektywnej percepcji jednostki
§ To co jest postrzegane w podobny sposób, to co jest niewymienialne, lub nieprzekazywalną kwalią.
§ To co jest wewnętrzne, ezoteryczne, to co pomiędzy, to co zewnętrzne, egzoteryczne.
§ To co jest intensjonalne, to co jest ekstensjonalne
§ To co jest wspólne na głębszym poziomie, to co jest różne na płytkim poziomie
§ To co jest lokalną zasadą systemową, to co jest głęboką zasadą współ-systemową
§ To co jest generalnym prawem, to co jest relatywnym, lub partykularnym prawem.
§ To co jest głęboką gramatyką, to co jest siecią powiązań sprzężeń wydarzeń wbudowanych w nią.
§ To co jest zapętleniem, to co jest cyklem, to co jest ciągłe, przerwane, sekwencyjne, nie ciągłe.
§ To co jest paradoksem, to co jest anomalią, albo instancją
§ To co jest przyczynowe bezpośrednio, przyczynowe synchronistycznie (a-deterministycznie), to co jest przerwaną instancją.
§ To co jest głębszym wątkiem zdarzeń, to co jest generalnym obrazem, a to co jest sekwencję płytkich, widocznych obrazów
§ To co jest realizacją, to co jest złudzeniem, lub urojeniem
§ To co jest samo-wywartym obrazem (halucynacją), wyczarowanym obrazem (iluzją), a zatem puste, to co jest esencjonalne (manifestacja), ewokowanym obrazem (wyobraźnia), to co jest połączeniem esencji z wyższym obrazem (nadruk noetyczny), to co jest efektywne (prawdziwa reprezentacja), to co jest nie-efektywne (fałszywa reprezentacja)
§ To co jest prawdziwe, sprawdzone przez dany układ odniesienia, to samo, będąc fałszywym przez inny układ odniesienia, to co jest prawdziwe w obu układach, to co jest fałszywe w obu układach
§ To co jest personalnym tunelem rzeczywistości z architekturą znaczeń i wierzeń, to co jest meta-rzeczywistością odłączoną od personalnych konstrukcji rzeczywistości, to co jest tunelem rzeczywistości innych, to co jest pomostem między nimi.
§ To co jest warunkującym doświadczeniem (głęboka transparentność), to co jest wrażeniem (płytka emulacja lub iluzja), to co jest zwiedzeniem (iluzja zastępująca głęboką transparentność poprzez podobieństwo)
§ To czemu ufamy, to co jest negocjacją, to co jest współ-pracą, to co jest odrzuceniem i brakiem wiary
§ To co jest esencjonalne (głęboka relacja), to jest bezpodstawne (fałszywa fasadowa relacja)
§ To co jest strukturą, to co jest jej zawartością
§ To co jest równe, to co jest różne
§ To co jest czystą ideą, to co jest zabarwioną konceptualizacją
§ To co jest prostą Dharmą, to co jest ich agregatem i konstelacją
§ To co jest esencjonalny istnieniem, to co jest jego fasadową podobizną
§ To co jest antropomorfizowane przez psyche, to co jest odłączone od ludzkiej percepcji.
Te rzadkie momenty poczucia “aha”, w którym syntezujemy kosmiczne rewelacje poprzez miarę człowieka, topiąc się w odczuciu czegoś ekstremalnie złożonego i transcendentnego — próbujemy je ułożyć, złapać w proste analogie i opisy tu na ziemi. Zwierzęta, które zmieszały się z większymi sprawami, mając zdolność do samo-świadomości i refleksji. Jak długo możemy oczyszczać percepcję i walczyć o jej podtrzymanie, nie łamiąc się we własną albo cudzą naturę, w wizję naszą lub zapożyczoną, w religię taką czy inną, ideologię tą czy ową. Czy Pitagoras wiedział że jego systemy harmoniki i geometrii może reprezentować zmiany entropicznych sił Monady jako bezbłędny emblemat w złożoności wszechświata?
Jednakże jak nieskończenie małe nasze myśli kiedy przywołane w umyśle człowieka, jak nieperfekcyjne, skończone. Czy znaczy to że przez proporcjonalną reprezentację możemy zrozumieć wszystko? Z pewnością tak nie jest, ponieważ cały czas mamy do czynienia z redukcją obrazu do naszej formy. Ale uchwycić świat takim jakim jest, na miarę człowieka jest z pewnością możliwe. Nie ma niczego w świecie co nie może się odbić na świadomości, ponieważ trwa w świadomości — umysł jest zupełnie inną sprawą. Umysł uczy się i instruuje transformacje i przekształcenia świadomości indywidualnej. Następnie, utrzymuje otrzymane wrażenia w pamięci, utwierdzając się w prawach świata, przeskakuje, dostraja percepcję i wzrasta w większy umysł rozpoznając jego prawa.
Z punktu widzenia obserwatora — to niebezpieczeństwo obiektywnej próżni, albo konceptualnej separacji umysłu od porządków i relacji, w których jest zanurzony na prawie wzrastającej świadomości. W ten sposób jest anty-tezą zrealizowanej pustki, znanej we wschodnich szkołach jako Sunjata. Poprzednia, konceptualna separacja jako wierzenie i pogląd które nie dojrzały do jej doświadczenia i realizacji, często implodują albo w nihilizm, albo eternalizm, Nagardżuna obalił oba poglądy. Istnieje też niebezpieczeństwo doktrynerskich systemów wierzeń, mentalnych konstrukcji które zapętlają się w auto-cenzurze, negując możliwość poruszania się przez relacje w indywidualnej pracy. W rzeczy samej jest to kwestia głębokiej gramatyki, relatywnej gramatyki i sposobu w jaki świadomość logicznie przemieszcza się między stanami i relacjami, uchwyconymi przez umysł, co jest reprezentowane przez każdą aktywność ludzką w relacji do świadomości.
Pusty człowiek, albo od delirium do przebóstwienia
— Przeczę sobie? Zatem sobie przeczę. Zawieram wielości, jestem ogromny” — Walt Whitman.
Ekspansywny umysł jest wystarczająco szeroki i głęboki aby pomieścić różnorodność, wielkie sprawy i małe rzeczy, istnienia i istoty potężne, a także te które choć skromne, mają dużo do przekazania. Jest w stanie zintegrować chaos w spójną całość, uporządkować poprzez penetrację i wgląd w świat. Fragmenty wyrwane z kontekstu i wyjawione innym wydają się stać ze sobą w sprzeczności, lub być absurdalne, pomieszane, ale razem jako logicznie konsekwentna struktura zapełniona treścią informacji tworzą przejrzysty, skomplikowany system powiązań, który podlega ewolucji i zmianom, dostrzegalny i rozumiany przez obserwatora.
Konieczność współczucia jest cechą wielkiego umysłu, jeżeli żyje też naszymi radościami i rozpaczą. Żyje też naturą, chaosem i porządkiem, ilekolwiek jest we wszechświecie. Zjednanie się z jaśniejącą próżnią, wiedząc że jest to nasz dom. Niektórzy, przebóstwiając się byli pijani na wszechświecie, w różnych proporcjach. Potem prorokowali, działali, aktami wieszczów, ascetów, herosów sag, niektórzy mylili się z Bogami, tak jak Empodekles, który ponoć wskoczył do Wulkanu twierdząc że przetrwa tego typu eksperyment. To właśnie to co przekazywali dalej, jeżeli nie mieli odpowiedniego przygotowania, upijając się makrokosmosem, w zależności od czasu, historii, rozgłaszali swoją wizję — myśląc że jest uniwersalna, a mogła być tylko dalekim przebrzmieniem. Nie oznacza to też relatywności tych rewelacji, lub ich fałszywości, było to uchwycenie różnorodności sił makrokosmosu w ograniczonym zrozumieniu, osadzonym w wierzeniach historycznych. Na pomoc przychodzi tu komparatywistyka mitologiczna i historiografia idei religijnych, a także ich ewolucji i przejawów.
“Jestem Prawdą! Jestem Prawdą! Krzyczy gnostyk pijany bogiem! Mikrokosmos jest MNĄ, eternalnym Allahem nikt jak Ja!” — Kasidah Haji Abdu El-Yezdi-ego (Sir Richard Burton)