E-book
26.46
drukowana A5
37.67
drukowana A5
Kolorowa
59.8
Zoya’s Poetry

Bezpłatny fragment - Zoya’s Poetry


Objętość:
127 str.
ISBN:
978-83-8273-207-8
E-book
za 26.46
drukowana A5
za 37.67
drukowana A5
Kolorowa
za 59.8

Początek

Świat uczynił mnie potworem

A potem dał mi pióro

Dumna

Bawiło mnie, gdy ludzie

brali moje życie

za bezproblemowe

Jednocześnie patrząc

w oczy diabłu

Pozornie niewinna

paliłam za sobą mosty

Gryzłam i raniłam

Zjadałam was na śniadanie

jak przekąskę

Zapominając, że wszystko

ma swoją cenę

Nauka

Perfekcyjne notatki

robione bez pośpiechu

Kolorowe liście

rysowane na marginesach

Linijka prostsza niż moje myślenie

Jestem dobra w nauce

ale w życiu już niekoniecznie

Poszukiwania

Kolorowe neony na ścianie w klubie

Butelka szampana za kilka groszy

Otumaniające bąbelki

Tam szukałam siebie

Z marnym efektem

Kąpiel

Różowa piana

Pastelowa woda

o temperaturze pięćdziesięciu stopni

otula moje skostniałe ciało

Daje złudzenie ciepła

które podarowałeś mi Ty

Nie boję się, że utonę

Woda mi niestraszna

Każdego dnia widzę swoje

odbicie w lustrze

Tego powinnam się bać

Pustka — powody

Zrozumiałam, że was krzywdzę

Próbowaliście mnie kontrolować

ale musiałam sama to zrobić

Pytacie dlaczego nie czuję

To jeden ze sposobów

Emocje są nieprofesjonalne

Źródło braku kontroli

widziałam właśnie w nich

Nie chcieliście mnie, gdy coś czułam

a kiedy przestałam — też mnie nie chcecie

Kontakt

Domagaliście się kontaktu ze mną

a ja nie odbierałam

Gdy ja dzwoniłam

was nie było

(potrzebuję was wszystkich

i nie potrzebuję nikogo)

Gdy cię ignoruję — nie odpuszczaj

Dostań się pod skórę

prosto do mojego serca

Zapomnienie

Pęka mi głowa

Nie mogę wstać z łóżka

Nie ruszam palcami

Piecze mnie skóra

i oczy z braku łez

Dzisiaj umrę

Nikt po mnie nie zapłacze

Nie zamknie oczu

i nie pomyśli, że mógł być dla mnie lepszy

Przynieście mi chociaż ładne kwiaty

Stwórzcie pozory pamięci

Pokuta

Ta pieprznięta — wołaliście

Echo niosło się po korytarzu

Ściskałam w dłoniach podręcznik

Żałując, że to nie nóż

Wbiłabym go w wasze tchawice

Zalalibyście się krwią

Tak jak ja zalewałam się łzami

Gdy mnie szturchaliście

Po co brudzić sobie ręce?

Przecież macie już zalepione syfem dusze

To wam wystarczy

Słabość

Włosy opięte w kok

Elegancka sukienka

Ja dzisiaj po prostu

kurwa

wymiękam

Chłód i zima

Zamknęłam oczy

Stałeś tam

Oblewało cię niebieskie światło

zimne jak twoje serce

Próbowałam rozpalić w tobie żar

Ostatnie iskierki nadziei

zamieniłeś w płatki śniegu

Nie fatyguj się po lód

Chłód, który mi podarowałeś

wszystko zmrozi

Poranek

Zegarek wybił szóstą

Ciepły, kwietniowy poranek

Miasto spało i ty spałeś

w moim łóżku

Twoja twarz

Nie wyrażała żadnych emocji

Jakby ktoś zatrzymał czas

i wczorajszy huragan

Kawa pełna goryczy

Całkiem tak, jak moje życie

Promienie słońca nie dały mi słodyczy

Ty też nie

Definicja ignorowania

Krople deszczu stukające w szybę

Spływające po parapecie

Jak słowa

wypowiedziane w moim kierunku

Pasek w szlafroku

rozwiązywany twoimi dłońmi

Nawet wtedy nic nie czułam

Chłonęłam słowa

zapisane w książkach

A chłonąć ciebie nie potrafiłam

Odszedłeś

Też bym odeszła

Ty

Czasem czytam nasze stare rozmowy

chcąc, byś robił to samo

Czasem chcę do ciebie napisać

ale wiem, że ty do mnie nie

To mnie powstrzymuje

Krztuszę się dumą

Może gdyby nie ona

To drogi byłyby nasze

Sen

Miałam dziś sen

Dezorientujący

Twoja twarz jak żywa

Męczyła mnie całą noc

Otworzyłam oczy

Zniknąłeś jak niewyraźne wspomnienie

Nasza znajomość też była niewyraźna

Ale twoja obecność wyrażała więcej niż tysiąc słów

Kawa bez cukru

Wróciłam do rzeczywistości

Gleba

W pierwszym tygodniu słuchałam

My Chemical Romance

Drętwiejąc ze smutku

Chyba byłeś jedynym źródłem ciepła w moim życiu

(choć dawałeś mi chłód)

Nie czułam się samotna

Byłeś tylko jedną osobą

(ale dla mnie wszystkimi)

Zamieniłeś się w gwiezdny pył

(a ja byłam tylko ziemią,

suchą, bez nawozu i wody)

To nie było nam pisane

Dwie pory roku

Twoja głowa na mojej piersi

Promienie słońca w twoich włosach

Stokrotki w trawie

Cień drzew

Słodkie gruszki

Herbata z kostkami losu

Piękne lato

i piękni my

Nic nie trwa wiecznie

A po słońcu przychodzi deszcz

Studzi nasz zapał

Brutalnie i bez wahania

Jesieni

nie byłam na ciebie gotowa

Na twoje odejście też

Metale nieszlachetne

Przeskakiwaliśmy przez płoty

Zdzieraliśmy kolana

i ubrania — z siebie nawzajem

Całowałeś mnie w czoło

Nazywałeś mnie złotkiem

Kiedy ja byłam

co najwyżej miedzią

Ale przewodziłam prąd

który dawał ci siłę

Przepaliłam się

Nie byłam ci dłużej potrzebna

Instalacja do wymiany

Ty wybrałeś ją

— nową…

Dotyk

Patrzyłeś na moją twarz

Moje spierzchnięte usta

Chciałeś mnie pocałować

Chciałeś musnąć mój policzek

Ale najpierw dotknąłeś mojej duszy

Pęknięcie

To, że spędzaliśmy czas w łóżku

— nie robiło na mnie wrażenia

Dotykałeś mnie z uwielbieniem

a pokochałeś z pasją

Muskania na skórze już nie czuję

Ale oddech twój

w mej duszy pozostał

Wolałabym, żebyś

nigdy nie pojawił się

w moim życiu

Nie pękłabym

Nie rozpadłabym się na kawałki

Przestanę

Kiedyś przestanę o tobie pisać

Nie będziesz kolejnym Frankiem

Igorem

Aleksem

Kacprem

Przestaniesz dla mnie istnieć

Ale teraz

Napiszę jeszcze jedną historię

Będziesz miał inne imię

Ale pozostaniesz taki sam

I tak ci to nie przeszkadza

Bo

a) nie czytasz

b) masz tysiąc twarzy — kolejna ci nie zaszkodzi

Zaszyję się

Czasem mam ochotę uciec

Wyłączyć telefon

Zniknąć z Facebooka

Wiklinowy fotel

Zielone roślinki w doniczkach

Narzuta we wzory

Kakao w kubku

jeszcze gorące

Zostanę tu na wieki

Odcięta od świata

Pomyślisz o mnie?

Zatęsknisz?

Znasz mój adres

Będę tam, gdzie nie chciałeś być

Majowe dziecko

Majowe dzieci mają szczęście

Tak mówiłeś

Chyba za słabo mnie znałeś

Bo ze szczęściem nie mam nic wspólnego

Fale

Szum morza

Sypki piasek

Niechciane wspomnienia

Wywołałeś dreszcze na moim ciele

intensywniejsze niż promienie słońca

Czekam na twój powrót

Oby był szybszy niż morska bryza

Motto

Każdego dnia otwieram oczy

I próbuję przetrwać

Walka ustaje, gdy zasypiam

Ludzie zapychają swoje głowy słowami

Dasz radę

To będzie dobry dzień

Uwierz w siebie

Zrobisz wszystko! Osiągniesz cele!

Podczas, gdy ja

Chcę tylko przetrwać ten dzień

Chcę dotrwać do wieczoru

By zasnąć i przestać myśleć

Zmiana

Byłam wulkanem emocji

A dzisiaj jestem głuchą pustką

Banał

Chciałabym, żeby moja historia nie była banalna

A właśnie taka wydaje się być

Emocjonalny trup/Notatka #1

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 26.46
drukowana A5
za 37.67
drukowana A5
Kolorowa
za 59.8