E-book
7.35
drukowana A5
23.27
Zmora

Bezpłatny fragment - Zmora


5
Objętość:
78 str.
ISBN:
978-83-8324-098-5
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 23.27

Ból, ból to tylko chemia, tylko…


Lubisz ze mną dni…

— Siebie nie oszukam…

Okłamię świat

— bielą twarzy gejszy.

Nie oszukam siebie

— uczucie skryte,

pod jesiennym deszczem

— smutki, szary czas,

zawód — nie, nic się nie stało

— a ty lubisz ze mną dni…

Nie tak, jak bym chciał

— każdy dzień cieszy mnie,

tylko żal,

gdy marzenia zostawiam

— za drzwiami,

zostajesz z moimi myślami.

Dni, noce, są sny

— z uśmiechem wstaję,

śniłaś się jak żywa, obok mnie,

uśmiechnięta, szczęśliwa…

Śniłem i śniłbym, gdyby nie dzień

— pełen mimikry, stoicki, obojętny.

A czekam — na co?

Kolejne minęło lato,

szukam sposobu, zdarzenia,

by wypełnić wspomnienia

— tym, co niemożliwe.

A ty lubisz ze mną dni — ja też…

— Czemu mi się śnisz?

Nie kłam…

Pamiętasz —

…dotyk palców we włosach, dotyk ust

i szept — cudna, nieziemska, moja!

A ty, za słowami, powolna grawitacji,

jak kamień toczyłaś się w przepaść,

szybko, bezwolnie — a pełna gracji…


A jednak przegrałem, to ty wygrałaś!

…mając lat siedemnaście, patrząc

mi w oczy, szepnęłaś: — Do cholery,

jesteśmy sami, jestem kobietą,

na co jeszcze czekamy?…


— Dziś nie to samo, poznałaś i wiesz,

że bronią ciało twoje jest, a ja bezwolnie

w przepaść się toczę, za twoim dotykiem,

za twoim wzrokiem…

Smak…

Materiał niebieskiej sukienki

ledwie okrywa

niepokój męskiego serca

Na czerwieni ust

ślad

rozpuszczonej wanilii

— z odrobiną kokosu

smakujesz zimną słodką maź

mrużąc oczy


A ja patrząc na twoje wargi

— z powagą i namaszczeniem

czuję ich jędrność i słodycz

bez smaku

— wanilii z odrobiną kokosu

Czekanie…

U ciebie, w telefonie

— jestem ja.


Numer z kilku cyfr…

Każdego dnia, każdej nocy,

czekam na palce sunące

po zimnym szkle.

Czekam na pieszczotę opuszków,

delikatnie zatrzymujących się w miejscu,

oznaczającym mnie.

Ciepły dotyk,

odezwę się natychmiast.

Czekam, czekam,

wpatruję się w kolorowy,

martwy ekran, wstrzymując oddech.

Wyobrażam sobie czerwień lakieru

na paznokciach z pyłem złotego brokatu,

lśniącego migotliwie w blasku marzeń…

Szalony

Szalony, szalony,

bękart czasu, w sidłach żądzy

— z szaleństwem dzielę życie.

*

Krytycznie

patrzę na lustrzane odbicie

— zmęczone oczy, szara skóra,

myśl,

czas ugasić ogień, zapomnieć słowa —

„całuj mnie, całuj — bądź blisko”…

*

Niepogoda, deszcz

spływa po szybie strumykiem,

łzami wiatru.

Patrząc na martwy telefon,

ciemny jej nieobecnością

— czuję wilgoć na policzkach,

nie, nie wiem,

czy ze smutku, czy złości,

czy to ślad deszczu kropli!

*

Idąc o zmroku ulicą,

liczę kroki, niepewny słów

dźwięczących w pamięci.

Nie, ja nie chcę prawdy!

— Wolę żyć w szaleństwie…

Ta Pani…

Pamięta Pani?

Nieśmiałe dotknięcie, budzące nadzieję —

…i oczy pieszczące iluzję,

przyszłość wyglądała tak cudnie…


Pani mówi — serce nieważne,

to bryła mięsna pulsująca

w piersi każdej…


— Nie wie Pani? Że dotyk, lekkie

muśnięcie palców zburzyło Babilon,

wysłało mężów do walki…


— A Pani słowa płoną złudzeniem,

dają marzenia, dają nadzieję…


— Chcę zapytać Panią, mieć pewność,

że to okrucieństwo to przypadek —

…nie dla Pani przyjemność!

Czerń

Czerń nocy.

Okno wypełnione szybą dzieli znane

od nieznanego.

Skorupa ze strachu ciąży piaskiem słów,

myśli, obrazów.

…na łące jest słońce,

upojny zapach — świeżej trawy, tataraku,

rozwianych włosów…

Pamięć skamieniała, kruszona przez czas

— przeplata dziś i zatrzymaną myśl.

Myśl tak piękna i nierealna

— jak miniony czas.

Ja

Czyjeś stopy

wydeptały nad przepaścią

krętą ścieżkę…

Ja, jest — jest, ja…

Jest wiatr,

szron uczuć okrywa

kolorowy kwiat

— martwy dla miłości,

zdobi spopielone kości…

Nie ma nadziei, nie ma ciepła,

jest kręta ścieżka…

Dzień z porywistym wiatrem

deszczem i łzami…

Ja, kocha zimno

— ja, kocha ją

— ją, nie ma pod parasolem

— ja, jest we śnie

— ja, nie chce wstać

— ja, marzy…

Ja wie, to się nie zdarzy.

Kalejdoskop

— Opowiedz młodość…

Opowiem:


To wino szumiące w rozpalonej głowie,

beztroska radość bez ołtarza z marzeń…

Ciekawość życia po stronie dojrzałej.


— Opowiedz miłość…

Opowiem:


Wiara, że ona jedyna jest do kochania…

Plaża, ślady stóp rozmyte przez wodę,

tęsknota pierwszego rozstania…


— Opowiedz samotność…

Opowiem:


Wyrwane kartki z kalendarza.

Puste, szare mieszkanie, milczący telefon.

Korytarz, smutni ludzie, kolejka do lekarza…


— Opowiedz śmierć…

Opowiem:


Nadzieja,

że to nieprawda, że to koniec.

— Nie, nie chcesz spotkania

ze złym czy dobrym bogiem.

A zostaniesz w cmentarnym ogrodzie…

Zmora

Chłód wody ciało bezwolne

niesione

blisko przy dnie

rozkosz w stagnacji

nie płoną myśli sen nie straszny

smakuję ten dzień

nie mam za grosz złości

we mnie samo dobro

moje ciało ma nowych gości

bierzcie co chcecie

ryby raki i wodne skrzaty

nawet ty pijawko

znajdź dla siebie gniazdko

płynę w nurcie gubiąc materię

ty jej nie chciałaś

w świecie wszystkożernym

rozpływam się

w stworzeń zachwycie

one mnie wielbią

pochłaniają

— wcale nie skrycie

zostanie duch zamknięty w myśli

tak będzie — żadnej nocy

nic nie wyśnisz

nie chciałaś dziś i nigdy

a będę każdego dnia

twoja zmora — to ja

Ćma…

…przewidywalni i naiwni ludzie

— w stadnej wyobraźni ułudzie.

Udają delikatność, zachwyt nad różem

— ptasim miękkim puchem…

Za motylem tkliwie wodzą wzrokiem,

a nocą pod ćmy urokiem, jak

ona w jeden punkt wpatrzeni

— płonią ze wstydu, drążąc słowa poety,

nie czując ognia, w cudzie światła…


Ćma — motyli kolorem

— bez marzeń to szarość…

Kosmata, skrzydlata nieporadność,

schwytana małymi dłońmi

— w pudełku po zapałkach,

jak w trumnie, bez metafory,

wielonożne maleństwo, zamknięte

— brzydkie, szare, bez wdzięku…


Nocą: obleczona wyobraźni mgiełką

— zmienia się blondynkę, z nogami do nieba…

W oddechu hordy napalonych młodzieńców

idzie powoli — to ona wybiera…

A w dzień: szara, brzydka, schowana ćma

śpi, śniąc o motylim życiu, królowa nocy

— wyobraźni blond kiczu…

Kajdany…

Spadły kajdany — w więzieniu dnia,

klucznik otworzył bramy snu

— stąpając,

nie depczę marzeń spowitych mgłą.


— Piekielny dudziarz melodię gra,

podążam za nią w senny świat…


…królowej nocy kłaniam się w pas

— ubierz w ciało kłamstwo,

które we mnie trwa…

— Wskaż ścieżkę w nicości, realną,

bez tajemnic, bez słów…

Dotykiem znaczę księżyca nów —

W srebrzystym świetle szczyty piersi

— czekają na splamione krwią ręce,

czekają na usta, czekają na więcej…


…sen to kuglarski świat,

nie jest realny, niknie niczym wiatr

— serce bije głucho w ogniu marzeń,

uleciał obraz nocą darowany

— wypełnił się czas…

Deszczowa ulica

Przypadek,

każde drżenie,

lecąca kropla, łza, myśl,

wektor siły…

Drobina uwagi zmieniająca stany:

— ciszę w krzyk,

— wodę w ogień,

— miłość w nienawiść…

Zapętla czas w dziś, krok dalej,

to przeszłość zdarzeń…

Strzępy materii, oderwane

od wczoraj,

uchwycisz — jutro, pojutrze,

łudząc się wspomnieniem

— deszczowej ulicy…

I nie wiesz, czy to ty całowałeś

— czy ona ciebie… [pewne tylko,

że chmury gonił wiatr po niebie].

Deliberacje…

— Zapijam uczucie, okłamując siebie, że to, co

widziałem — nie zmienia i nic się nie dzieje…

Wokół tylu ludzi, ich banalne słowa, a wieczór

drąży mnie zazdrością

— kim jest jej nowy chłopak?


Widziałem,

byłaś z nim tam, gdzie tańczyliśmy

przy naszej piosence… Roześmiana, szczęśliwa,

— a ja sparaliżowany, siedząc przy stoliku,

chcąc zniknąć — schować się przed wami.

Twój wzrok prześliznął się po mnie,

a we mnie gniew płonie, on zabrał mi życie,

moje miejsce przy tobie!… Odeszłaś,


— w szklance whisky topię swoją rozpacz,

nie wyprę pożądania — dla innych oczu,

ja to tylko facet zapatrzony w myśli,

obojętny jak dym z papierosów…


— Marzyłem, że dostanę choć uśmiech,

czułem smak ust — gdy całował cię później…


Czym lepszy ode mnie, że stałem się powietrzem!

…zapijam uczucie, widząc, jak patrzysz na niego,

płonę, smakując wspomnienia — jak usta odległe…

i myśl, że to tylko przeze mnie…

Łańcuchy

Łańcuchy

w patynie czasu więżą ciało,

przykute do ściany,

serce wybija takt

melodią marzeń w mrocznej celi,

w której odwieczny turniej trwa

— ciała i ducha…

…sieciarz uchwyci myśli, przyszpili do truchła

— kościaną włócznią.

Za zasłoną snu słychać tupot stóp

— raz, dwa, raz, dwa…

Szumiący dźwięk,

wahadło chlaszcze oddech

po każdym słowie, spiżowe dzwony grzmią

— odejdziesz ciałem i duchem stąd…

…jej dzień to twoja noc,

ty wiesz, że życie to oszustwo,

kłamstwa niesione przez wiatr,

a płynący czas zaciera, co miało być,

a się nie stało…


Odejdziesz, zostanie wspomnienie

— w osnowie czasu ślad —

nie ty, nie ona — tylko marzenie…

Powiedz…

Powiedz, ona?

Jest, czasem tu, czasem tam,

nieuchwytna jak wiatr,

mam ją w sercu i w nocy, i za dnia,

w każdym odbiciu ona i ja.


Powiedz, ty?

Cóż, jeśli można żyć i tylko śnić,

to porywa mnie radość cudowną myślą,

jest blisko, zobaczę jej odbicie

w słońca błysku.


Powiedz, wy?

Mówię każdej nocy, gdy zamykam oczy,

wyśniony świat jest obok, a idę sam

— ściskam w dłoni biały kwiat…


Powiedz, jutro?

Dzień po nocy i nieznany świat

— to czas, w którym poznam jej smak…

Trzecia…

Niepokój,

trzecia na zegarze, to dziś.

Jeszcze ciemność, cisza

— tylko wiatr się ze mną wita,

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 23.27