Wstęp
Urszula Kozioł — bohaterka tegorocznej edycji literackiego konkursu „Zawierszowani“ zaczyna jeden ze swoich tomów poetyckich dość ważnym postulatem:
czy uczynisz mi łaskę
i zechcesz przeczytać ten wiersz
jakbym to nie ja go pisała
tylko ty sam
w chwili ważnej
dla dwojga nieznajomych osób
(Urszula Kozioł, Horrendum)
Wydaje się, że interpretacje młodych ludzi znajdujące się w niniejszej książce są najlepszą odpowiedzią na emocjonalne wezwanie poetki. Dzięki swoistemu pojednaniu czytelnika z twórcą otrzymujemy bowiem kilkanaście autentycznych tekstów — tekstów, które wyrosły nie tylko z wielkiej wrażliwości na poetyckie słowo, lecz także z intelektualnych poszukiwań. Cieszy niewątpliwie fakt, że lektury tej dokonują tak młode, a jednocześnie bogate życiowo osoby.
Tegoroczna publikacja ma być nie tylko nagrodą, lecz również zachętą do wnikliwego poznawania szeroko pojętego świata kultury, a następnie jego współtworzenia. Jesteśmy przekonani, iż to właśnie w WAS — młodzi Odkrywcy Poetyckich Światów tkwi nadzieja na lepsze, mądrzejsze i piękniejsze JUTRO!
Podziękowania
Kochani Przyjaciele, z wielką radością chcielibyśmy ogłosić finał IV edycji Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego Zawierszowani!!! W tym roku przyjrzeliśmy się twórczości poetyckiej Urszuli Kozioł. Nie jest to poezja łatwa w odbiorze, stąd należy docenić każdą próbę interpretacji, tym bardziej, że poziom tegorocznego konkursu był naprawdę wysoki.
Na samym wstępie chcielibyśmy wyraźnie podkreślić — WSZYSCY jesteście niesamowici!!! Bez względu na końcowe rozstrzygnięcia — WSZYSCY możecie czuć się ZWYCIĘZCAMI. Dziękujemy, że znaleźliście czas, by do nas napisać i podzielić się z nami swoją miłością do literatury. Nie mamy żadnych wątpliwości, iż kochacie poezję, a to stanowi główne credo naszego konkursu.
Dziękujemy, że jesteście!!! Dziękujemy za każde słowo, każde wzruszenie i zaskoczenie, za każdy MOMENT!!! Mamy nadzieję, że wrócicie do nas już za rok.
Konkursy rządzą się swoimi prawami, dlatego musimy podać listę laureatów… zanim jednak to uczynimy, mamy dla WAS jedną wspaniałą wiadomość — wszystkie Wasze prace znajdą się w pokonkursowej antologii! Jest to chyba największa nagroda dla każdego młodego twórcy.
Dziękujemy Dyrektorowi Niepublicznej Szkoły Podstawowej im. A. Grubby w Przytocku — Panu Zdzisławowi Maciaszkowi oraz Burmistrzowi Kępic — Pani Magdalenie Majewskiej. Dziękujemy za zrozumienie, wrażliwość na dziecięce serca oraz niezbędne wsparcie finansowe.
Dziękujemy opiekunom uczniów oraz Ich rodzicom. Dziękujemy za promocję naszej inicjatywy, a także zachęcanie dzieci do czytania poezji.
Dziękujemy uczniom naszej szkoły — Aleksandrze Dwulit, Sofii Kierkosz, Oliwii Płótnickiej i Sebastianowi Pyrze. Podjęliście się trudnego zadania i po raz kolejny nie zawiedliście!
A teraz czas na finałowe rozstrzygnięcia!!!
W tym roku postanowiliśmy przyznać aż cztery tytuły „Odkrywcy poetyckich światów”. Nie trzymajmy już zatem nikogo w niepewności…
Pierwszy z nich trafia do bezkonkurencyjnej i wyjątkowej w każdym calu… Zosi Golanowskiej!!! Droga Zosiu, Twoja obecność to jeden z najpiękniejszych „Momentów” tego konkursu. Urodziłaś się po to, by tworzyć. Tworzysz po to, by żyć. Żyjesz po to, by kochać. Kochasz, bo jesteś! „I wszystko się wywróci, odwróci, zawróci, nawróci”. Inaczej zwyczajnie być nie może.
Drugi tytuł powędruje do pewnego skromnego dżentelmena spod gór… Jakub Szul!!! Drogi Jakubie, Twoja interpretacja to piękna międzykulturowa podróż. Z wielką subtelnością poruszasz się między literaturą, a malarstwem, światem symboli, a zwykłą, codzienną rzeczywistością. Niczym tytułowy Słonecznik obracasz się ku słońcu wiedzy, czyniąc dobro. Gratulujemy poetyckiej wyobraźni!
Naszą niepowtarzalną i niezwykle utalentowaną trójkę uzupełni… Iga Szybicka!!! Droga Igo, w swojej interpretacji pokazałaś nie tylko fachową wiedzę z zakresu poetyki, lecz także — i to chyba o wiele ważniejsze — wyjątkową wrażliwość na słowo. Z wielką subtelnością odsłaniasz poetycką prawdę, w Twojej pracy nie ma ani jednego zbędnego znaku, jest za to serce młodej osoby, która ukochała literaturę i człowieka, człowieka i literaturę.
Ten moment musiał w końcu nadejść. Droga Sofio, czwarty tytuł „Odkrywcy poetyckich światów” wędruje w Twoje ręce jako najlepsze zwieńczenie niezwykle barwnej, ciekawej i pięknej drogi, jaką prowadziłaś nas po zakamarkach własnej duszy. Dziękujemy Tobie za wszystkie twórcze wzruszenia ostatnich lat. Wierzymy, że będzie to pierwszy krok w kierunku „ogrodów” sztuki.
Jury konkursowe postanowiło ponadto nagrodzić następujące osoby:
— Weronikę Wielicką,
— Natalię Świątek-Brzezińską,
— Emilię Krawczyk,
— Mateusza Pułę,
— Julię Olchawę,
— Polę Romanowską,
— Vincenta Romanowskiego,
— Juliana Romanowskiego,
— Krzysztofa Wawrzaka.
Kochani!!! Życzymy Wam udanych wakacji, cierpliwie oczekujcie informacji o wydaniu naszej antologii, w międzyczasie odpoczywajcie, nabierajcie siły, szukajcie poetyckiego natchnienia. Do zobaczenia za ROK.
Zapomniałbym… Bohaterką V edycji Literackiego Konkursu „Zawierszowani” będzie Ewa Lipska.
Jakub Szul
Zespół Szkół Publicznych Szkoła Podstawowa im. Anny z Działyńskich Potockiej w Posadzie Górnej
„Dorastamy do twojej wiedzy. Wysokiej wiedzy solarnej. Kwiecie, który Słońce za wzór bierzesz”! (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)
Helianthus — kwiat mądrości, radości i szczęścia
Kilka dni tegorocznych ferii spędziłem w Londynie. To był niezwykle intensywny czas, wypełniony głównie zwiedzaniem bajecznej, naszpikowanej cudami architektury oraz zabytków królewskiej metropolii. Jednym z punktów na naszej liście „must see” była słynna The National Gallery, czyli Galeria Narodowa, znajdująca się w północnej części Trafalgar Square. Nie będę krył, że nie byłem zachwycony tym pomysłem. Przyczyna była aż nazbyt oczywista — czy znacie dwunastolatka, który skakałby ze szczęścia, mając przed sobą perspektywę spędzenia przynajmniej dwóch — trzech godzin na przypatrywaniu się może i imponującej, ale wciąż kolekcji ponad 2300 obrazów? No właśnie!
Po wejściu do okazałego budynku, powstałego w 1824 roku, od razu rozpoczęliśmy wędrówkę po licznych pomieszczeniach, podziwiając dzieła artystów z różnych epok. Mama była moim przewodnikiem. Sprawnie przemieszczaliśmy się po poszczególnych salach, aż wreszcie dotarliśmy do tej o numerze 43. Tam czekała na mnie nie lada gratka — prawdziwie fenomenalne, boskie dzieło, które przyćmiło wszystkie inne, które wcześniej widziałem. Tam czekały na mnie ONE! Olśniewające, dostojne, szykowne, promieniujące niczym górujące w zenicie słońce, przepięknie oświetlające wnętrze „Słoneczniki” pędzla, jak się uważa, największego kolorysty w historii sztuki, holenderskiego mistrza — Vincenta van Gogha.
Stałem jak wryty, zahipnotyzowany, totalnie zaabsorbowany tym doskonałym w każdym calu obrazem. Mama nachyliła się do mnie i szepnęła mi do ucha te oto słowa:
Słonecznik górujący nad całym ogrodem
słońcu w oczy zagląda twarzą krągłą, tłustą
jakby czekał rozkazów, był gotów do usług
więc syty i pogodny.
Cóż, ma olej w głowie.
— Słucham? — zapytałem absolutnie oniemiały, nagle wyrwany z tego błogiego letargu.
— To wiersz Urszuli Kozioł zatytułowany „Słonecznik” — odparła mama i uśmiechnęła się do mnie.– Nauczyłam się go jako mała dziewczynka od mojej babci Marysi — wyjaśniła.
Powtarzając sobie w myślach słowa tyle co usłyszanego wiersza, zacząłem go powoli analizować. Słonecznik — helianthus — z greckiego „helios” — słońce oraz „anthos” — kwiat — wszystko jasne — słoneczny kwiat lub kwiat uwielbiający słońce. A to akurat prawda, bowiem w ciągu dnia jego koszyczek albo, jak kto woli, główka zwrócony jest zawsze w stronę tej wielkiej gwiazdy. Patrzy tam, gdzie przebywa słońce, można by rzec, że kąpie się w jego świetle. Nocą zaś kurczy się w sobie, by o świcie na powrót słońcu zaglądać w oczy, odwrócić swą krągłą, tłustą twarz, jak pisze poetka, w stronę słońca, by swą tarczę mieć zwróconą nie gdzie indziej, a ku wschodowi.
Grecki mit głosi, że słonecznik to młoda, piękna nimfa morska o imieniu Klytia, która, zakochana w bogu Słońca — Heliosie, codziennie go obserwowała. Ten uwiódł ją, lecz po pewnym czasie porzucił dla innej. Nimfa zdesperowana nie przestała jednak wpatrywać się w niego, powoli umierając z tęsknoty. Po kilku dniach jej ciało zmieniło się w wysoką, cienką łodygę, jej stopy stały się korzeniami, a włosy przybrały złotożółtą barwę. I w ten sposób Klytia stała się słonecznikiem, który od tamtej pory zawsze podążał głową za słońcem.
Słoneczniki to bez dwóch zdań jedne z najciekawszych roślin uprawianych zarówno w domowych ogródkach, jak i na polach. Idealnie przyozdabiają zielone zakątki, ale są też bardzo pożyteczne, bo dostarczają pożywnego i zdrowego plonu, jakim jest głównie produkowany z nich olej. Ponadto są dość łatwe w uprawie. Te kwiaty są tak pogodne, że nie sposób ich nie lubić. Co więcej, słonecznik to przecież nieodzowny towarzysz lata, który zawsze wywołuje uśmiech na naszej twarzy. Benjamin Franklin, amerykański polityk, 32. prezydent Stanów Zjednoczonych, uczony, wynalazca i filozof, zwykł był twierdzić: „Na tym świecie pewne są tylko dwie rzeczy: śmierć i słoneczniki latem”.
Nikt nie zaprzeczy, iż słonecznik jest symbolem ciepłych dni, uśmiechem lata, cudnym dodatkiem do wiązanek czy bukietów, zaś jego nasiona są jadalne i służą jako świetna przekąska, smaczny dodatek do potraw dla ludzi oraz pokarm dla ptaków. Ziarenka słonecznika słyną z tego, że są zdrowe i pożywne. Są one bowiem niezwykle bogatym źródłem wielu witamin, a także kwasu foliowego, potasu, magnesu i żelaza. O tym wiedzieli już starożytni. Wybitny grecki matematyk Archimedes prawił: „Dajcie mi słonecznik, a wyjem mu pestki.” Arystoteles, najwszechstronniejszy grecki myśliciel i filozof, mawiał: „Przyjacielem jest mi oliwka, ale większym przyjacielem słonecznik”.
Słonecznik to także znana i ceniona roślina oleista. Na Węgrzech tuż po papryce oraz pomidorach króluje na piedestale jako dobro narodowe. Jedna główka może posiadać nawet 2000 nasion! Imponujące! A z nich otrzymuje się olej słonecznikowy, który wykorzystujemy jako tłuszcz jadalny do smażenia, pieczenia, sałatek. Stanowi on jedno z najlepszych źródeł fitosteroli, a te, jak wiadomo, obniżają poziom cholesterolu oraz zapobiegają rozwojowi zmian miażdżycowych w naczyniach krwionośnych. Czy możemy mieć jakiekolwiek wątpliwości co do zbawiennych właściwości tej rośliny, jej dobroczynnego działania? Oprócz tego olej słonecznikowy służy także jako tłuszcz techniczny do wytwarzania na przykład pokostu, lakierów czy mydła.
Jak widać, słonecznik istotnie „ma olej w głowie”, tak jak pisze poetka. Ów olej w głowie może oznaczać jednak i ważną mądrość życiową — wie on doskonale, że słońce jest życiodajnym źródłem, dlatego też zawsze jest zwrócony w jego stronę. Wie, iż jego promienie zapewniają mu śliczny kolor i wygląd. Wie, że dzięki słońcu jego nasionka będą perfekcyjnie wysuszone, a co za tym idzie — syte i zdrowe.
Na przestrzeni wieków słonecznik uważano za symbol optymizmu i nadziei, dobrobytu i szczęścia. Indianie zamieszkujący Amerykę Południową wierzyli, że ma boskie pochodzenie, dlatego też azteckie kapłanki w trakcie odprawianych modłów czy rytuałów na swych głowach nosiły słonecznikowe wieńce. Czyż to nie jest aż nadto wymowny gest?
Niewielu z nas wie, że dekadę wcześniej zanim van Gogh stworzył być może najwspanialsze swoje dzieło, prezentujące bukiet słoneczników w wazonie, nasz rodzimy mistrz pędzla Jan Matejko także podjął się wyzwania namalowania tych kwiatów. Niestety, nie dokończył dzieła, gdyż słoneczniki na jego płótnie zbytnio przypominały mu uzbrojonych wojowników. W ten sposób powstała „Bitwa pod Grunwaldem” — przypuszczalnie najbardziej znany obraz jego autorstwa. Czyż słoneczniki równiutko posadzone w zagonie nie są właśnie łudząco podobne do żołnierzy czekających na rozkazy i gotowych do wykonania zadania? Znowu niezwykle trafna uwaga poetki, będąca nawiązaniem do słoneczników.
Czas na wnioski. Urszula Kozioł nawołuje nas, abyśmy pamiętali, że słonecznik to kwiat mądrości, bo czerpie ze świata każdy promyk słońca i nieustannie za nim podąża. Trubadurzy śpiewali, że w słoneczniku „ukryło się słońce”, Róże Europy, że „podąża za słońcem”, zaś Mister Dex, że „złote słoneczniki to podarunki lata.” Poetka uświadamia nam, iż słonecznik jest rośliną pożyteczną, radosną, dającą zdrowie i piękno. Zatem powinniśmy iść za jego przykładem i czerpać radość z życia pełnymi garściami, ale też czekać rozkazów, być gotowym do usług, nie być egoistą, a wykazywać chęć niesienia pomocy innym, pamiętając, że dobro powraca. Poetka podkreśla, że winniśmy mieć olej w głowie, więc powinniśmy postępować roztropnie, racjonalnie, z rozsądkiem, a nie bezmyślnie, głupio czy bezrozumnie. Zwraca uwagę, że warto się cieszyć z rzeczy małych, wręcz błahych, a do nich należy pozornie zwyczajny słoneczny dzień. Czyż nie? Posłuchajmy złotych rad poetki — bądźmy niczym słoneczniki, obracające się ku słońcu i kierujące się w stronę dobra.
Drogi Jakubie, dziękujemy, że jesteś z nami. Dziękujemy za niezwykle wnikliwą i wszechstronną interpretację. Również przyłączamy się do Twojego pięknego życzenia — „obracajmy się zatem ku słońcu i kierujmy w stronę dobra”. Dzisiaj przywędrowało ono do nas wprost z Posady Górnej.
Nikola Siemaszko
Szkoła Podstawowa nr 25 im. H. Ch. Andersena w Olsztynie
Po przeczytaniu wiersza „Ni mniej ni więcej” Pani Urszuli Kozioł chciałabym napisać o moich emocjach, jakie ten utwór we mnie wywołał. Na początku nie bardzo wiedziałam, co oznaczają określenia: ja, to, my, ona. Osoba mówiąca w wierszu wypowiada się w pierwszej osobie liczby pojedynczej, ale i w pierwszej osobie liczby mnogiej — my. Wiersz jest krótki, ale zawiera w sobie bardzo wielkie przesłanie. Nie zauważyłam rymów. Brak też przecinków, kropek, wykrzykników, znaków zapytania. Utwór jest moim zdaniem smutny. Wiele razy powtarza się ja i to. Jak refren.
Po przeczytaniu wiersza miałam pewne przemyślenia. Jak byłam mała, mój pokój wydawał mi się ogromny. Miałam w nim dużo zabawek, a żeby wejść na łóżko ze szczebelkami, musiałam się bardzo namęczyć. Kiedy trochę podrosłam i zaczęłam sama wychodzić na podwórko i bawić się z dziećmi na placu zabaw, mój pokój przestał być taki ważny i duży. Mimo, że się nie zmienił, a ja podrosłam i wszystko było takie same. Mój świat poszerzył się o miejsca, do których często zabierała mnie mama. Biblioteka, pobliskie sklepy, boisko, szkoła podstawowa, tramwaje, drogi, jeziora, lasy w okolicach Olsztyna. Później jeździłam już do zoo do Gdańska, Wrocławia i Łodzi, bo bardzo lubię zwierzęta. Zabierałam ze sobą moją ulubioną walizkę, do której pakowałam swoje rzeczy. Bardzo lubiłam robić zdjęcia, żeby umieszczać je w albumie i wspominać. Wiedziałam, że mój świat robi się jeszcze większy. Teraz kiedy oglądam siebie na fotografiach, wiem, że bardzo się zmieniłam, ale wciąż jestem tą samą Nikolą. Tylko większą i mądrzejszą. Ja, ty i ona — to ta sama osoba, tylko z biegiem czasu zmieniająca się przez doświadczenia. Nie tylko ja się zmieniam, ale również wszyscy wokół. Niektórych ludzi już z nami nie ma. Mojego dziadka Mirka, mojej cioci Kasi, babci Bożenki. Nie ma też zwierząt — mojego kochanego psa Atosa. Smutno bez nich, inaczej. Coraz więcej ludzi gra w gry na telefonach komórkowych, zamiast się spotkać, wolą napisać wiadomość. Ja wolałabym się spotkać i pójść na spacer. Myślę, że autorka wiersza napisała go po to, aby pozwolić nam zrozumieć, że nie jesteśmy tacy sami, ni mniej ni więcej. Zmieniamy się z różnych powodów. Świat też się zmienia. Jest podobno inny niż ten, o którym opowiadała mi mama.
Wiersz Pani Urszuli Kozioł bardzo mi się spodobał, chociaż na początku ciężko było mi go zrozumieć. Po przeczytaniu go parę razy i rozmowie z rodziną, zadawaniu wielu pytań, postanowiłam napisać to, co czuję. Mam nadzieję, że mimo zmian, pozostanę tą samą, uśmiechniętą Nikolą.
Droga Nikolo, dziękujemy, że jesteś z nami. Dziękujemy za bardzo mądre, osobiste przemyślenia. Wszyscy podlegamy tym samym prawom natury i zmiany. Pamiętaj jednak, że do pewnego stopnia sami determinujemy nasz bieg życia. Trzymamy zatem kciuki, by uśmiech nigdy nie zniknął z Twej twarzy ;)
Aleksandra Dwulit
Niepubliczna Szkoła Podstawowa im. Andrzeja Grubby w Przytocku
Wiersz Urszuli Kozioł, polskiej poetki, pisarki, autorki felietonów i utworów dramatycznych dla dzieci i dorosłych, pt. „Maciejka” ujął mnie swoim przekazem.
Maciejka to niepozorny kwiat, o drobnych kwiatkach koloru fioletowego lub różowego, który przez cały dzień jest zamknięty, a pod koniec dnia otwiera się i wieczorem pięknie pachnie.
Podmiotem lirycznym w wierszu, moim zdaniem jest osoba, która często przebywa w ogrodzie i przygląda się kwiatom, obserwuje je.
Podmiot liryczny porównuje kwiaty do ludzi.
Nie każdy człowiek, czyli Maciejka, jest piękny na zewnątrz, często zdarza się, że ludzie piękni (lub uważających się za takich) są zadufani w sobie, wyniośli i zbyt dumni, co symbolizuje m.in. Dalia i Narcyz — „Gardzi nią złota dalia zalotnica i narcyz jej się nie kłania wytworny”. Dalej podmiot liryczny, który nazywa Maciejkę „kopciuszkiem” — cichym i spokojnym, zauważa, że jest on „zakrzykiwany” przez innych. Ludzie potrafią szykanować innych właśnie przez to, że ktoś jest na zewnątrz skromny, niepozorny lub po prostu inny, a przecież liczy się to, co jest wewnątrz człowieka. Zdarza się, że jak patrzymy na kogoś, to oceniamy go właśnie poprzez wygląd, nie myślimy o tym, jaką jest osobą. Tak jak Maciejka, często jest tak, że niepozorne osoby mają niezwykłe wnętrze (zwyczajna Maciejka wieczorem pachnie najpiękniej w całym ogrodzie). Na każdego przychodzi pora, nie zawsze od razu, ale przychodzi taki czas, że człowiek rozwija swoje skrzydła i pokazuje swoje piękno, swoją wyjątkowość. Kiedy te wszystkie Dalie, Róże, Lilie i Narcyzy zobaczyły ukryte piękno w Maciejce zalały się łzami — „cały ogród ma łez pełne płatki”. Były to łzy wzruszenia, ale też wstydu, że tak źle potraktowały Maciejkę.
W wierszu „Maciejka” Urszula Kozioł używa wielu środków poetyckich, co świadczy o bogatej wyobraźni Autorki. Pojawiają się epitety: „skromna maciejka”, „jaskrawe kwiatki”, przenośnie: „cały ogród ma łez pełne płatki”, uosobienia: „gardzi nią złota dalia zalotnica”.
„Maciejka” to krótki wiersz, ale jak dla mnie wyjątkowy, bo pokazuje, iż nie można wywyższać się i traktować siebie ponad innych. Urszula Kozioł przypomina nam w oryginalny sposób, że każdy człowiek jest na piękny i wyjątkowy.
Droga Olu, dziękujemy za przeniesienie nas w świat poetyckich ogrodów. Twoja wrażliwość na słowo pisane pozwoliła Ci wydobyć jeszcze jeden aspekt tytułowej „Maciejki” — jej skromność i cierpliwe oczekiwanie na właściwą porę. W swojej interpretacji wysuwasz dość odważne tezy, jak choćby wtedy, gdy w „łzach ogrodu” odnajdujesz wzruszenie oraz wstyd innych kwiatów. Poezja jest na pewno Twoją pokrewną duszą, nigdy o tym nie zapominaj!!!
Zosia Golanowska
Szkoła Podstawowa nr 90 w Krakowie
Pracę dedykuję WSZYSTKIM, którzy nie mogą spać.
Wszystkim, za których się mówi.
Wszystkim, którzy powinni usnąć, a nie chcą.
ZG.
Urszula Kozioł
W bezsenne noce
W bezsenne noce wstępują w głąb mnie
cudze głosy
pochlipują
mamroczą
zaszeptują się
przepychają do cienkiej ściany słowa
wysnuwają z niego mnóstwo nonsensów
poustawianych w słupki
na sztorc
uwaga
jeśli potrącisz je
rozsypią się i rozniosą na cały świat
tę swoją nieudaczność
chyba że zaśniesz
uśniesz
więc śpij.
Do tej pory myślałam, że bezsenność mogą spowodować tylko jakieś dotyczące nas zdarzenia, z którymi nie można sobie poradzić. Człowieka np. budzą koszmary, odłamki tego, co w sobie dusi i co go dusi. Albo nie może spać, bo się czymś martwi, albo na coś czeka, ekscytującego, myśli o tym i nie zmruża oka.
Po wierszu Urszuli Kozioł już wiem, że można też nie spać z powodu np. wiersza jak „W bezsenne noce”, który w głowie chodzi, snuje się, czai, a potem rzuca się, wije, a na końcu głowę rozrywa.
Ten wiersz zderza się w mojej głowie z tym, o czym udaję, że nie myślę w dzień, z tym, co próbuję przed sobą ukryć jak wiewiórka orzech. Ale się okazuje, że nie można w sobie nic ukryć, bo przychodzi np. taki wiersz i wysadza człowieka w kosmos prawdy. W dzień, w nocy, bez znaczenia. Taki tekst staje się natrętny wręcz i tarmosi od środka, zmusza mnie do tego, żebym przestała udawać, że czegoś nie słyszę, nie widzę, że coś mnie nie boli albo nie boli aż tak. Taki tekst jest jak strzał w skroń, czyli w miejsce, gdzie nie może nas ochronić żadna kuloodporna nowość.
To właściwie tylko jedno zdanie, w 16 wersach. Teoretycznie, bo jest jedna kropka. Ale to pozornie jedno zdanie jest wieloma zdaniami (gramatycznie), a nawet równoważnikiem zdania. To bzdura, mogliby powiedzieć niektórzy i zapewne powiedzą.
Gdyby wiersz ustawić, jak ja, w edytorze na środku, wyjdzie z tego klepsydra. Przesypujący się piasek myśli, zdarzeń, losu. Przesypujący się piasek słów albo piach dnia, który może zasypywać, a czasem zasypać na amen. Ten wiersz, dla mnie, jest właśnie o słowach: najpierw tych, które odbijają się w człowieku jak echo, które zbiera noc, by potem odbić od naszych uczuć, a potem o tych, przez które powinien zamilknąć. I to zarówno ten, który spowodował echo, jak ten, który echo odczytał.