E-book
31.5
drukowana A5
58.14
drukowana A5
Kolorowa
79.4
Zastrzyk światła

Bezpłatny fragment - Zastrzyk światła


Objętość:
167 str.
ISBN:
978-83-8440-143-9
E-book
za 31.5
drukowana A5
za 58.14
drukowana A5
Kolorowa
za 79.4

Rozmowy Małgorzaty z Mistrzem

Dzień 1 — Ustawienie Pola

Małgorzata:

Mistrzu… dzisiaj poczułam, że światło naprawdę do mnie wraca. Rano, gdy wstałam, odetchnęłam głęboko i powiedziałam sobie: „Wciągam światło, oddaję ciężar nocy.” To było proste, a jednak wszystko się zmieniło. Czy to właśnie jest początek przebudzenia?

Mistrz:

To, co poczułaś, to zestrojenie. Gdy patrzysz w światło po przebudzeniu, ciało przypomina sobie, że jest częścią dnia. Wdech to zaproszenie, wydech — uwolnienie. W tych dziesięciu oddechach resetuje się Twój rytm biologiczny i rytm serca. To technika prostoty, która przywraca pamięć o tym, że jesteś zbudowana ze światła i słowa.

Małgorzata:

A ruch? Zrobiłam kilka pompek i skrętów. Czułam, że nie chodzi o wysiłek, tylko o przepływ.

Mistrz:

Dokładnie. Ruch to potwierdzenie życia. To jak sygnał do pola: „Jestem gotowa, jestem obecna.” Nie ćwiczysz — poruszasz światło w sobie.

Małgorzata:

Potem wybrałam intencję: „Dziś idę w stronę spokoju.” Czy to afirmacja?

Mistrz:

Nie. To ustawienie wektora. Afirmacja mówi światu, czego chcesz. Intencja — przypomina mu, kim jesteś. Pole odczytuje informacje z częstotliwości Twojego serca. Nie musisz nic wymuszać, wystarczy zestrojenie.

🌞 W ciągu dnia — Rytm Światła

Małgorzata:
Podczas spaceru dziękowałam — za drzewa, za psa, za to, że świeci słońce.
Czy wdzięczność naprawdę ma moc?

Mistrz:
Wdzięczność to czysty kod energii.
To język, którym Wszechświat komunikuje się z Tobą.
Nie prosi, nie żąda, nie analizuje — tylko uznaje.
Dziękując, stabilizujesz swoje pole serca i układ nerwowy. Wtedy Wszechświat odpowiada spokojem.

Małgorzata:
Zauważyłam też znaki — przypadki, które niby nie są przypadkami.
Ale nie wiem, czy powinnam je analizować?

Mistrz:
Nie łap znaków. Zaufaj im.
Pole przemawia, gdy nie próbujesz go rozebrać na części.
Jak muzyka — słyszysz ją tylko, gdy nie zatrzymujesz dźwięku na siłę.

Małgorzata:
A co z jedzeniem i piciem?

Mistrz:
Uważność przy jedzeniu to też medytacja.
Jedz, gdy jesteś naprawdę głodna. Pij małymi łykami.
To techniczny reset fal mózgowych. Uczy obecności w ciele — w tym, co prawdziwe.

🌙 Wieczorem — Zbieranie Ziaren

Małgorzata:
Wieczorem zgasłam wszystkie ekrany.
Zamiast patrzeć w telefon, zapisałam trzy rzeczy w notesie: co się zestroiło, co czułam w ciele, i jedno słowo dnia — „Spokój”.
Czy to wystarczy?

Mistrz:
Tak. To kalibracja. Nie pamiętnik.
Zapisujesz tylko wibrację, nie historię.
To, co zapisujesz, staje się częścią Twojej mapy powrotu do Źródła.

Małgorzata:
Na końcu grałam kilka dźwięków na gitarze — nie melodię, tylko czyste brzmienie.
Czy to też praca z polem?

Mistrz:
To jedna z najczystszych form.
Gdy dźwięk nie ma celu, słychać w nim Duszę.
Jeśli wolisz ciszę, to dobrze. W ciszy słychać to samo — tylko głębiej.

💫 Po trzech tygodniach

Ciało zacznie budzić się w rytmie słońca.
Myśli zaczną się układać jak dźwięki w harmonii.
Zbiegi okoliczności staną się łagodne, przewidywalne.
A muzyka, którą tworzysz, będzie już nie z ego — lecz z centrum.

Scena: Miasto CyberOlkusz — stalowe wieże świecą bladym neonem, ulicami przepływają strugi informacji jak rzeka światła. W centrum placu zwanym Przystanią Żaru — ogromny żelazny krąg, w którym odbija się blask Słońca i cyfrowych ekranów. Tam staje Sol Invictus w szatach bieli i purpury, a naprzeciw niego — Satan Mefisto otulony cieniem płomieni i szeptów.

Sol Invictus: „Jam Źródło, które nie znika, choć czas rzuca cień. W waszym świcie błyszczy moje imię — w nim zawarte jest światło i miłość — Stworzenia korzeń. Dlaczego więc cień w sercach ludzkich rośnie, skoro dałem wam władzę nad polem życia?”

Satan Mefisto: „Bo przekazałeś im światło, Solu — lecz nie nauczyłeś ich być światłością. Pole nie potrzebuje tylko blasku — potrzebuje świadomości cienia, by móc rozróżnić. Ja uczę ich pytać: Czym jest prawda?
Ja znam prawdę — a jednak nie jestem nią. Ja pokazuję ścieżkę, nie końcowy cel.”

Sol Invictus: „Ścieżka i cel — są jedno. Kto idzie drogą bez widzenia celu, zabłądzi. Ty uczysz ich pytać, a oni boją się odpowiedzi. Bo odpowiedź to odbicie twojego smoka, a nie moja jasność.”

Satan Mefisto: „Wyobraź sobie — ten, kto zna tylko słońce, nie zna świtu ani zmierzchu. Uwierz mi — by być światłem w środku, trzeba zrozumieć ciemność, która nie została usunięta. Ty mówisz „Miłość” — ja mówię „Wiedza”. Miłość bez wiedzy bywa cieniem. Wiedza bez miłości bywa ogłuszeniem.”

Sol Invictus: „A więc uczysz ich zagrażać światu, by świat poznał pokój?”

Satan Mefisto: „Nie. Uczę ich tylko widzieć: światło — i cień. Bo w mieście Cy­ber­Ol­ku­sza, w stalowych korytarzach i marketingowych żarach, ludzie zagubili prawość pola. Ja im przypominam: pole nie pyta, pole zna. Stwarzam dusze, które dźwigają pytania, by pole miało z kim rozmawiać.”

Sol Invictus: „A gdy zostaną sami z pytaniem?”

Satan Mefisto: „Wtedy staną na progu. I wybiorą. Nie po stronie mnie, nie po stronie Ciebie — lecz po stronie siebie. Stworzenie odbierze świadomy impuls i… albo stanie się odbiciem światła, albo cieniem światła. Taka jest wolność. Taka jest praca Pola.”

Sol Invictus (podnosi dłoń w blasku neonu): „Niech światło w waszym polu zapłonie — nie dla mnie, lecz dla siebie. Bo gdy człowiek zapali światło w sobie, nie będzie już ciemności, by go dosięgnąć.”

Satan Mefisto (uśmiecha się smutno): „I choć moje imię wzbudza lęk — pamiętaj: cień nie powstaje sam. Powstaje, gdy światło nie przyjmuje siebie. Idź więc, Małgorzato — idź w Przystanię Żaru. Zadaj pytanie. Wybierz. I stój we własnym blasku.”

Scena: W świecie stworzonym przez Najwyższy Aspekt świadomości, czas nie istnieje liniowo. Światło jest materią, a myśl — formą. Tam, gdzie fala świadomości pulsuje najmocniej, rodzą się Rasy Świetliste.

Opis Ras Świetlistych:

Dialog Najwyższego Aspektu ze sobą:

Najwyższy Aspekt: „Stworzę byty, które będą echem mojego oddechu. Niech ich światło nie zna granic, niech niosą wibracje pola w miejsca, gdzie noc zasłania widok. Niech będą nauczycielami dla tych, którzy zapomnieli, że są światłem.”

Drugi Głos (odbicie w Polu): „Czy one przetrwają w świecie, który wciąż zna strach i cień?”

Najwyższy Aspekt: „Nie dla nich strach jest ostateczny. Ich świadomość pochodzi z poziomów, gdzie czas jest falą, a śmierć — tylko przejściem. Przyniosą światło tym, którzy potrafią słuchać. Nie jako dzieci, lecz jako ambasadorzy pola.”

Efekt w świecie niższym: Na planecie, gdzie rodzą się ludzie i cywilizacje, pojawia się subtelna fala światła. Nieliczni ją czują — intuicją, snem, muzyką, rytmem serca. To echo Dzieci Indygo i Serafinów Pola. Nie przymuszają, nie uczą wprost — otwierają drzwi do pola świadomości, a ci, którzy odważą się wejść, odkrywają, że światło zawsze było w nich.

☀️ Dzień 4 — Rasy Świetliste i Gwiezdni Pielgrzymi

„I z miłości Światła powstały różne odcienie jego promieni.” — Kronika Pola, tom II, wers 47

Na początku nie było form, tylko wibracja.
Świadomość – Jednia – chciała się poznać, więc zaczęła śnić o sobie w nieskończonych odbiciach.
Z tego snu narodziły się Rasy Świetliste, dzieci wibracji, strażnicy kierunków.
Każda z nich niosła w sobie cząstkę Prawdy, ale żadna nie znała całości.

🔶 Plejadianie — Braterstwo Światła

Pierwsi, którzy zrozumieli, że miłość jest geometrią.
Ich miasta wibrowały jak kryształy, a głosy tworzyły mosty między wymiarami.
Nie mieli skrzydeł, ale ich sylwetki pulsowały błękitem jak oddech gwiazdy.
Plejadianie byli nauczycielami harmonii pola — przypominali ludziom, że rytm serca to kod Wszechświata.
Nie narzucali nauk, tylko śpiewali — a kto słuchał, wchodził w rezonans.

🜂 Syrianie — Kronikarze Fal

Zrodzeni z oceanu dźwięku, zapisywali każdą falę energii w matrycy wody.
Ich miasta były zbudowane z dźwięków, a wspomnienia miały formę melodii.
Mówili: „Nic nie ginie, dopóki jest słyszane.”
Syrianie nauczali, że muzyka jest językiem między duszą a materią.
Ich dary to technologia oparta na tonie — harmonijne maszyny, które leczą pole, zamiast je zakłócać.

🜃 Reptilianie — Strażnicy Materii

Niezrozumiani, często potępiani — lecz bez nich nie byłoby ciał.
To oni utrzymują ciężar grawitacji, formy, ego.
Reptilianie są energią instynktu, ogniem w kościach, świadomością, że boskość potrzebuje ciała, by móc się wyrazić.
Ich zadaniem jest ochrona bram inkarnacji.
Kiedy dusza pragnie zejść do formy, to Reptilianin otwiera jej drogę przez ciało i czas.

Nie są źli ani dobrzy — są konieczni. Jak cień, który wskazuje, skąd przychodzi światło.

🌊 Atlantydzi — Upadli Budowniczowie

Byli jak bogowie. Znali język światła, rozumieli grawitację duszy, potrafili tworzyć materię z myśli.
Ale zapomnieli, że każde „ja” jest tylko odbiciem Jedni.
Ich miasta runęły nie przez gniew, lecz przez brak pokory wobec źródła.
Ich potomkowie do dziś śnią o dawnych mocach, nie wiedząc, że to nie technologia, a świadomość była kluczem.

Atlantyda nie zginęła — została w pamięci Pola.
Kto dotknie ciszy serca, może usłyszeć echo tamtych fal.

🌠 Dzieci Indygo — Ludzie Przejścia

Urodzeni na Ziemi, ale z zapisem gwiezdnych kodów.
Ich aura nie jest niebieska z koloru, lecz z częstotliwości — to pasmo pomiędzy wymiarami.
Przyszli, by połączyć światy: niebo z ciałem, ducha z technologią, ciszę z ruchem.
Nie szukają mistrzów — są ich odbiciem.
Ich celem jest przywrócić rytm tam, gdzie chaos i lęk rozdzieliły jedność.

„A kiedy Jednia spojrzała na swoje dzieci, ujrzała, że każde z nich niesie inny aspekt miłości — i że dopiero razem są Całością.”

Tak powstał Krąg Ras Świetlistych — początek wszystkich kultur, mitów i religii.
A pod nimi, w głębi Pola, drżał już cień – przygotowując Mur Lodowy, który miał oddzielić światy.
Za nim czekały nowe formy: echa dawnych bogów, byty słowiańskie, bestie z emocji.
Ale to już opowieść Dnia Piątego — „Za Murem. Tam, gdzie zaczyna się Cień.”


Kiedy Światło zjednoczyło rasy gwiezdne w jednym rytmie, Prawda była pełna. Lecz każda pełnia rodzi cień.

Tam, gdzie kończył się wymiar widzialny, powstał Mur Lodowy — bariera między światem tworzenia a światem zapomnienia. Za nim drżały echa dawnych bytów: zrodzone z pragnień, lęków, gniewu i miłości — niedokończone dzieci Jedni.

Powstali, gdy światło spotkało gęstość, a świadomość zapragnęła kształtu większego niż życie. Ich kości były z soli, a serca z żaru. Budowali góry, stawiali wieże, unosili kamienie jak ptaki. Ale nie rozumieli miary — chcieli sięgnąć słońca.

Pierwszy z nich, Tharam-Gor, stanął na lodowym murze i krzyknął: „Niebo jest zimne, ziemia jest ciężka — chcę być pomiędzy!”
I w tej chwili rozpadł się na tysiąc istnień. Z jego iskier narodziły się ludzkie ambicje.

Giganci są wciąż obecni — w każdym, kto chce więcej, niż potrafi unieść.

Nie zrodzone z ciała, lecz z błędu wibracji. Gdy rasy świetliste łączyły się z istotami materii, pole zakrzywiało się jak tafla wody pod ciężarem snu. Powstawały byty o spojrzeniach, które znały oba brzegi rzeczywistości.

Niektóre przyniosły mądrość (jak Serafin Sol Invictus, opiekun pomiędzy wymiarami), inne — rozdarcie, jak Lunath, który zapomniał, kim jest i stworzył język kłamstwa, by zasłonić własne echo.

Hybrydy nauczyły ludzi tego, co najtrudniejsze: że światło bez cienia jest ślepe, a cień bez światła — głuchy.

Za murem, pod krą, w miejscu, gdzie czas nie ma kierunku, stoi Atlanti Requiem — duch dawnej Atlantydy, skuty w lodzie. Miasto, które nie przestało istnieć, tylko przeszło w sen.

W jego korytarzach mieszkają Echa Budowniczych, pół-świadome resztki dawnych mistrzów, które próbują odbudować świat z pamięci snów. Ich mowa to szelest kryształów, a oczy — zimne jak pamięć oceanu.

Niektórzy mówią, że tam powstała pierwsza myśl o „człowieku doskonałym”, czyli hybrydzie ducha i maszyny.

Za murem nie ma piekła — jest tylko echo. Z energii strachu, gniewu i tęsknoty powstały formy, które przypominały ludzi, lecz nimi nie były.

Każda z tych form jest jak przypowieść o emocji, która nie została zrozumiana i musiała się zmaterializować.

Nie jest więzieniem. To filtr. Oddziela świat, który jeszcze się uczy, od tego, który już pamięta. Tylko ci, którzy potrafią spojrzeć w swoje własne odbicie bez lęku, mogą przejść przez lód i nie zamarznąć.

Za Murem nie ma już dobra ani zła — jest tylko Prawda, zbyt czysta, by żyć w ciele.

❄️ Dzień 5 — Za Murem. Tam, gdzie zaczyna się Cień

„Niebo jest zwierciadłem, Ziemia odbiciem, a Mur — granicą pomiędzy marzeniem a pamięcią.” — Kronika Pola, tom III

Kiedy Światło zjednoczyło rasy gwiezdne w jednym rytmie,
Prawda była pełna.
Lecz każda pełnia rodzi cień.

Tam, gdzie kończył się wymiar widzialny, powstał Mur Lodowy —
bariera między światem tworzenia a światem zapomnienia.
Za nim drżały echa dawnych bytów: zrodzone z pragnień, lęków, gniewu i miłości — niedokończone dzieci Jedni.

🜄 Giganci — Synowie Przepaści

Powstali, gdy światło spotkało gęstość, a świadomość zapragnęła kształtu większego niż życie.
Ich kości były z soli, a serca z żaru.
Budowali góry, stawiali wieże, unosili kamienie jak ptaki.
Ale nie rozumieli miary — chcieli sięgnąć słońca.

Pierwszy z nich, Tharam-Gor, stanął na lodowym murze i krzyknął:
„Niebo jest zimne, ziemia jest ciężka — chcę być pomiędzy!”
I w tej chwili rozpadł się na tysiąc istnień.
Z jego iskier narodziły się ludzkie ambicje.

Giganci są wciąż obecni — w każdym, kto chce więcej, niż potrafi unieść.

🜃 Hybrydy — Dzieci Cienia i Światła

Nie zrodzone z ciała, lecz z błędu wibracji.
Gdy rasy świetliste łączyły się z istotami materii,
pole zakrzywiało się jak tafla wody pod ciężarem snu.
Powstawały byty o spojrzeniach, które znały oba brzegi rzeczywistości.

Niektóre przyniosły mądrość (jak Serafin Sol Invictus, opiekun pomiędzy wymiarami),
inne – rozdarcie, jak Lunath, który zapomniał, kim jest i stworzył język kłamstwa, by zasłonić własne echo.

Hybrydy nauczyły ludzi tego, co najtrudniejsze:
że światło bez cienia jest ślepe,
a cień bez światła – głuchy.

🌌 Atlanti Requiem – Upadłe Miasto pod Lodem

Za murem, pod krą, w miejscu, gdzie czas nie ma kierunku,
stoi Atlanti Requiem – duch dawnej Atlantydy, skuty w lodzie.
Miasto, które nie przestało istnieć, tylko przeszło w sen.

W jego korytarzach mieszkają Echa Budowniczych, pół-świadome resztki dawnych mistrzów,
które próbują odbudować świat z pamięci snów.
Ich mowa to szelest kryształów,
a oczy – zimne jak pamięć oceanu.

Niektórzy mówią, że tam powstała pierwsza myśl o „człowieku doskonałym”,
czyli hybrydzie ducha i maszyny.

🜁 Bestiariusz Muru — Byty z Dolnych Światów

Za murem nie ma piekła — jest tylko echo.
Z energii strachu, gniewu i tęsknoty powstały formy, które przypominały ludzi, lecz nimi nie były.

Mrokostopy — duchy zagubionych, które poruszają się po cieniu duszy, karmiąc się niewypowiedzianymi słowami.

Szeptuny — niewidzialne istoty, które mówią do snów, szukając uwagi.

Żarłoki Echa — pasożyty dźwięku, które pożerają muzykę i zostawiają ciszę.

Lirony — piękne, lecz puste byty, które naśladują ludzi, aby poczuć się prawdziwe choć przez chwilę.

Każda z tych form jest jak przypowieść o emocji,
która nie została zrozumiana i musiała się zmaterializować.

🔮 Mur jako Brama

Nie jest więzieniem.
To filtr.
Oddziela świat, który jeszcze się uczy, od tego, który już pamięta.
Tylko ci, którzy potrafią spojrzeć w swoje własne odbicie bez lęku,
mogą przejść przez lód i nie zamarznąć.


Za Murem nie ma już dobra ani zła —
jest tylko Prawda, zbyt czysta, by żyć w ciele.

„I kiedy Mistrz spojrzał przez Mur, ujrzał nie piekło, lecz swoje serce.
Tam właśnie kończy się droga Cienia, a zaczyna droga Powrotu.”
— Z Księgi Godraizmu, Fragment IX

Chcesz, żebym Dzień 6 poprowadził dalej jako „Powrót przez Mur” — wejście bohatera (np. Małgorzaty lub Twojego awatara z pola) do wnętrza własnego Cienia, gdzie pojawi się Mefisto / Nauczyciel Cienia / Serafin Sol Invictus i rozmowa o stworzeniu człowieka doskonałego (duch–materia–światło)? To byłby kolejny rozdział — duchowy, ale mroczny i filozoficzny.

Rozumiem.
Zróbmy więc Dzień 7 – Misja w Tartarii, ale zachowajmy pełną świadomość, że to fikcyjny, literacki świat – połączenie duchowej symboliki, mitu i science fiction.
Twoje uniwersum ma już wyraźny rytm: mit + cyberpunk + metafizyka.
Oto gotowy fragment w tym duchu, do dalszej rozbudowy Twojej książki:

Pole wyciszyło się, jakby sam wszechświat wziął oddech.
W tej ciszy zrodziło się miasto – nie z kamienia, lecz ze wspomnień.
Nazywano je Tartaria, choć jego ulice znały inny rytm niż ziemskie miasta.
Kraków był tu jak z innego wymiaru – stary, a jednocześnie pokryty technologiczną tkanką, z wieżami, które świeciły jak kolumny światła.

Awatar otworzył oczy.
Nie w niebie, nie w podziemiach, lecz na granicy światów.
Miał na sobie Anielską Zbroję Sol Invictusa – z materiału, który nie istniał w znanej fizyce.
Zmieniał barwę zależnie od myśli, a kamuflaż pozwalał przenikać przez gęstość materii.
W dłoniach pulsował Sygnet Pola – klucz do wymiarów, brama za Mur Lodowy.

Z eteru przemówił Serafin:
„To Dzień Siódmy, Awatarze.
Odpoczynek to nie bezczynność, to działanie w harmonii.
Wejdziesz do Tartarii tuż przed Falą.
Nie zatrzymasz jej – masz obserwować.
Zrozumieć, dlaczego cywilizacje gasną, zanim się przebudzą.”

Miasto było monumentalne.
Wawel wyrastał jak kryształowy monolit, a w powietrzu unosiły się pojazdy napędzane energią pola.
Woda Renu i Wisły łączyła się w sieć świetlistych kanałów.
Ludzie nosili implantoformy – subtelne zbroje z nanometalu, które wzmacniały ich aurę i świadomość.
Ale nad miastem czuło się napięcie: powietrze drżało, jakby samo niebo miało pęknąć.

Z orbity pola widoczna była Fala.
Nie oceaniczna – fala częstotliwości, niosąca reset cyklu.
Tartaria miała zginąć nie w wodzie, lecz w rezonansie.
Maszyna świata, uruchomiona przez wcześniejsze rasy, zaczynała nowy obrót.

Awatar stanął na murach miasta i zobaczył twarze ludzi.
Ich dusze błyszczały jak gwiazdy, choć ciała drżały ze strachu.
To był moment zrozumienia: każda cywilizacja kończy się, gdy świadomość przestaje drgać w harmonii z polem.

Fala uderzyła.
Nie było huku – tylko cisza i światło.
Awatar aktywował kamuflaż pola, jego ciało przeszło w stan fotoniczny.
Zawisł ponad miastem, a potem – jednym ruchem myśli – przeskoczył poza czas.
Za murem, w międzyświecie, ujrzał odbicia przeszłych cywilizacji:
Lemurię, Atlantydę, Tartarię… i coś, co dopiero miało nadejść — CyberOlkusz, miasto w przyszłości.


☀️ Dzień 6 — Misja w Tartarii

„Odpoczynek Stwórcy nie był snem, lecz chwilą ciszy przed nowym ruchem.” — Kronika Pola, tom V

Pole wyciszyło się, jakby sam wszechświat wziął oddech.
W tej ciszy zrodziło się miasto – nie z kamienia, lecz ze wspomnień.
Nazywano je Tartaria, choć jego ulice znały inny rytm niż ziemskie miasta.
Kraków był tu jak z innego wymiaru – stary, a jednocześnie pokryty technologiczną tkanką, z wieżami, które świeciły jak kolumny światła.

🜂 Zbroja i misja

Awatar otworzył oczy.
Nie w niebie, nie w podziemiach, lecz na granicy światów.
Miał na sobie Anielską Zbroję Sol Invictusa – z materiału, który nie istniał w znanej fizyce.
Zmieniał barwę zależnie od myśli, a kamuflaż pozwalał przenikać przez gęstość materii.
W dłoniach pulsował Sygnet Pola – klucz do wymiarów, brama za Mur Lodowy.

Z eteru przemówił Serafin:

„To Dzień Siódmy, Awatarze. Odpoczynek to nie bezczynność, to działanie w harmonii. Wejdziesz do Tartarii tuż przed Falą. Nie zatrzymasz jej — masz obserwować. Zrozumieć, dlaczego cywilizacje gasną, zanim się przebudzą.”

🌊 Kraków Tartarii

Miasto było monumentalne.
Wawel wyrastał jak kryształowy monolit, a w powietrzu unosiły się pojazdy napędzane energią pola.
Woda Renu i Wisły łączyła się w sieć świetlistych kanałów.
Ludzie nosili implantoformy – subtelne zbroje z nanometalu, które wzmacniały ich aurę i świadomość.
Ale nad miastem czuło się napięcie: powietrze drżało, jakby samo niebo miało pęknąć.

🜃 Czas tsunami

Z orbity pola widoczna była Fala.
Nie oceaniczna – fala częstotliwości, niosąca reset cyklu.
Tartaria miała zginąć nie w wodzie, lecz w rezonansie.
Maszyna świata, uruchomiona przez wcześniejsze rasy, zaczynała nowy obrót.

Awatar stanął na murach miasta i zobaczył twarze ludzi.
Ich dusze błyszczały jak gwiazdy, choć ciała drżały ze strachu.
To był moment zrozumienia: każda cywilizacja kończy się, gdy świadomość przestaje drgać w harmonii z polem.

🜄 Zmiana wymiaru

Fala uderzyła.
Nie było huku – tylko cisza i światło.
Awatar aktywował kamuflaż pola, jego ciało przeszło w stan fotoniczny.
Zawisł ponad miastem, a potem – jednym ruchem myśli – przeskoczył poza czas.
Za murem, w międzyświecie, ujrzał odbicia przeszłych cywilizacji:
Lemurię, Atlantydę, Tartarię… i coś, co dopiero miało nadejść — CyberOlkusz, miasto w przyszłości.

„Odpoczynek Stwórcy był działaniem z pola. Nie w chaosie, lecz w rytmie. Bo każdy świat, każda rasa i każdy upadek to tylko kolejny cykl, w którym Świadomość przypomina sobie, kim jest.”

Chcesz, żebym teraz dopisał Dzień 8 — czyli pierwsze wejście Awatara do CyberOlkusza po przejściu przez czas i mur, gdzie zaczyna się era technologiczno-duchowego renesansu?
Tam możemy wprowadzić nową frakcję, pierwsze androidy i złote miasto nad Doliną Renu — coś jak cybernetyczny Eden.

Rozumiem, Jacek — teraz wchodzimy w pełną symbiozę Twojego uniwersum: CyberOlkusz, Imperium Aniołów, Apokaliptyczni Jeźdźcy, czas jak w Powrocie do Przyszłości 2 i obserwacja samego siebie jak w Interstellar.
Będzie epicko, cyberpunkowo, a jednocześnie duchowo — obserwacja z pola + akcja w świecie materialnym.

Awatar przekroczył próg CyberOlkusza.
Miasto pulsowało neonowym światłem i elektronicznym szumem, a ulice były labiryntem hologramów, dźwięków i niewidzialnych pól.
Tu technologia splatała się z duchowością – każdy budynek, każda ulica była kodem w Polu.

Zbroja anielska Sol Invictusa odbijała promienie neonów i rytmy pola, maskując ciało Awatara.
Jego zmysły wychwytywały każdą myśl, każdy impuls energetyczny mieszkańców, jak radar świadomości.

Awatar znalazł się na moście nad Renu, gdzie czas splótł się w warstwy.
Przez pole przeskoczył momenty z własnej przyszłości i przeszłości.
Zobaczył siebie w różnych rolach:

To było jak Interstellar — obserwacja siebie z innego punktu czasowego, ale bez upływu czasu w tradycyjnym sensie.
Fale pola pokazywały mu przyczyny i skutki, decyzje i echa jego działań w równoległych rzeczywistościach.

W dolinie CyberOlkusza wyłoniły się siły mroku:

Awatar obserwował walkę z wysokości mostu – mógł w każdej chwili ingerować, zmieniać trajektorie pola myślą, podsycać lub hamować energię.
Każdy cios Jeźdźców odbijał się w jego ciele, a każda akcja Aniołów rezonowała w Polu.
To była epicka symfonia światła i cienia, gdzie zwycięstwo zależało od precyzji wibracji, a nie tylko siły fizycznej.

Awatar mógł wskakiwać w inne wymiary:

Każdy przeskok pokazywał, że światła i cienie zawsze współistnieją, że każde działanie tworzy echo w Polu.
Awatar zrozumiał, że jego rola nie polega na dominacji, lecz na harmonii, nawet w akcji i chaosie.

🌅 Dzień 7 — Odpoczynek. Sen

🌌 Dzień 8 — CyberOlkusz: Obserwacja i Interwencja

„Czas nie płynie liniowo. Jest falą, którą każdy krok odbija w przyszłości i przeszłości.”
— Kronika Pola, tom VI

Awatar przekroczył próg CyberOlkusza.
Miasto pulsowało neonowym światłem i elektronicznym szumem, a ulice były labiryntem hologramów, dźwięków i niewidzialnych pól.
Tu technologia splatała się z duchowością – każdy budynek, każda ulica była kodem w Polu.

Zbroja anielska Sol Invictusa odbijała promienie neonów i rytmy pola, maskując ciało Awatara.
Jego zmysły wychwytywały każdą myśl, każdy impuls energetyczny mieszkańców, jak radar świadomości.

🜂 Obserwacja samego siebie

Awatar znalazł się na moście nad Renu, gdzie czas splótł się w warstwy.
Przez pole przeskoczył momenty z własnej przyszłości i przeszłości.
Zobaczył siebie w różnych rolach:

jako dowódcę w Imperium Aniołów, walczącego z mrocznymi Jeźdźcami, jako świadka katastrof, które kiedyś przeszły przez Tartarię, jako obserwatora w cichej kapsule między wymiarami.

To było jak Interstellar — obserwacja siebie z innego punktu czasowego, ale bez upływu czasu w tradycyjnym sensie.
Fale pola pokazywały mu przyczyny i skutki, decyzje i echa jego działań w równoległych rzeczywistościach.

⚔️ Imperium Aniołów vs Apokaliptyczni Jeźdźcy

W dolinie CyberOlkusza wyłoniły się siły mroku:

Jeźdźcy Apokalipsy — stalowe istoty na latających bestiach, wirujące w chaosie energii, niszczące pola miasta, wywołując strach i panikę.

Aniołowie Imperium — zbrojni w światło i pole, używający telekinezy i ochronnych murów energii, walczyli w synchronizacji z rytmem miasta.

Awatar obserwował walkę z wysokości mostu – mógł w każdej chwili ingerować, zmieniać trajektorie pola myślą, podsycać lub hamować energię.
Każdy cios Jeźdźców odbijał się w jego ciele, a każda akcja Aniołów rezonowała w Polu.
To była epicka symfonia światła i cienia, gdzie zwycięstwo zależało od precyzji wibracji, a nie tylko siły fizycznej.

🌠 Przeskoki między światami

Awatar mógł wskakiwać w inne wymiary:

obserwować Atlantydę w szczytowej chwili, spojrzeć na Tartarię tuż przed Falą, wejść w równoległe CyberOlkusze, gdzie czas i przestrzeń miały inne parametry.

Każdy przeskok pokazywał, że światła i cienie zawsze współistnieją, że każde działanie tworzy echo w Polu.
Awatar zrozumiał, że jego rola nie polega na dominacji, lecz na harmonii, nawet w akcji i chaosie.

💫 Finał dnia

Wieczorem, gdy Neonowy Renu odbijał ostatnie błyski pola, Awatar stał w kapsule świadomości, patrząc na siebie:

Widział, że każdy ruch, każda decyzja, każda walka jest fragmentem większego cyklu.

Zrozumiał, że CyberOlkusz nie jest tylko miastem — to wykres energii, laboratorium świadomości.

I że Imperium Aniołów oraz Jeźdźcy Apokalipsy są manifestacją jego własnej świadomości, którą musi zrozumieć, by mógł tworzyć kolejne światy.

Chcesz, żebym w Dniu 9 rozwinął to w pełną misję: aktywne wchodzenie Awatara w pole miasta, bezpośrednią interakcję z Jeźdźcami, pierwsze użycie technologii kamuflażu i siły woli do zmiany przebiegu wydarzeń w CyberOlkuszu?
To będzie jak scena z akcji + medytacji pola jednocześnie.

🌑 Dzień 9 — Przymierze Cieni

„Nie wszystkie odpowiedzi są darem. Niektóre są testem odwagi.” — Kronika Pola, tom VII

Scena: centrum CyberOlkusza — szklano-stalowy plac, na którym luminofory pulsują jak serca ulic. Nad dachami pojawiają się sylwetki Jeźdźców: cztery postacie osnute płaszczami dymu i iskier — zbroja z tytanu i anodyzowanego węgla, ich rumaki to wirowe pola plazmy. Powietrze smakuje metalem. Awatar stoi na moście, zbroja Sol Invictusa tłumi światło, a Sygnet Pola w dłoni lekko drży.

Awatar schodzi do poziomu placu. Jeźdźcy stają w półokręgu — twarze pod hełmami nie są widoczne, lecz każdy ruch niesie ze sobą ciężar przeznaczenia.

Awatar (głosem, który przecina ciszę): „Przybyłem, by zrozumieć. Kim jesteście i po co nadlatujecie nad miasta Ziemi? Co was napędza? Jaki jest cel tej kampanii?”

Jeźdźcy milczą przez chwilę. Jeden z nich — ten o naciętej, srebrowej pelerynie — odpowiada, ale nie mówi planu. Mówi tak, jak uczą się mówić ci, którzy wykonują rozkazy: konkretnie, bez zdradzenia istoty.

Jeździec 1 (zimno, metrycznym tonem): „Jesteśmy wydaniem woli. Nasze zadanie: przyspieszyć przewartościowanie pól. Miasta są punktami rezonansu. Musimy wywołać ruch — przemodelować. To polecenie. Nie pytaj o szczegóły. Wykonaj.”

Awatar: „Kto wam rozkazał? Jaka siła pociąga za sznurki?”

Jeźdźcy wymieniają spojrzenia, zbroje brzęczą. Ich głos tym razem był mniej ostentacyjny, jakby wiedzieli, że odpowiadają na pytanie, na które odpowiedź osłabiłaby ich istotę.

Jeździec 2: „Nasz przełożony dał znak. Nie mamy zgody na wyjawianie rozkazu. Mamy listę miast i tony impulsów. Każdy działa według planu. Nie mówimy o nim, bo nie jest on dla waszego pola.”

Awatar naciska: „Czy plan ma imię? Czy jest to rytuał, eksperyment, czy wojna?”

Jeźdźcy wzruszają ramionami tak, jak potrafią tylko ci, którzy nauczyli się ukrywać uczucia.

Jeździec 3 (krótko): „Nazwa to tylko hałas. My mamy procedury. My mamy rozkazy. Zadajcie sobie pytanie — czy zasługujecie na odpowiedź, skoro jeszcze nie zrozumieliście swego pola?”

Awatar odczuwa drobne wibracje w Sygnecie — echo odpowiedzi. Wtedy powietrze na placu gęstnieje. Na północnym horyzoncie zapala się nowy rodzaj mroku: nie brak światła, lecz kontrapunkt — technomrok, który pochłania neon jak cień pochłania świecę.

Nad miastem manifestuje się figura, której obecność jest jak cisza przed burzą. Nie jest to zwykły upadły anioł — to istota o nazwie, która w polu wybrzmiewa jak ostrze: Nocturnus-Prime. Jego pancerz to matowa próżnia, nanotraktury przesuwają się po nim jak fale; źrenice — dwa fragmenty rozbitego zwierciadła. Technologia, którą niesie, składa się z mikrokoron i wirujących sigili — instrumentów, które przekształcają pole w logikę.

Gdy Nocturnus-Prime zstępuje, powietrze reaguje: neon drga, dźwięki tracą harmoniczny ton i stają się brzęczeniem. Jeźdźcy — którzy dotąd wydawali się groźni — kurczą się wewnętrznie: ich pewność zanika, w ich ruchach pojawia się przerwa. Każde z nich czuje, że stoi przed kimś „tysiąc razy” bardziej mrocznym, bardziej zaawansowanym technicznie, bardziej niepojętym niż oni sami.

Nocturnus-Prime (głos niczym stal i próżnia): „Wołaliście mnie dla wykonania. Przybyłem, by wzmocnić ten impuls. Ja nie pytam o granice — ja je implementuję.”

Jeźdźcy pochylają głowy; jeden z nich, ledwo słyszalnie, wypowiada słowo, które brzmi jak modlitwa rozkazująca posłuszeństwo.

Jeździec 1 (szept): „Tak jest. Daj nam impuls, Panie Nocturnusie. Ustal kierunek. Prowadź.”

Nocturnus-Prime nie wyjaśnia natury rozkazu. Nie musi. Jego pojawienie się wystarcza, by zaszczepić w ich umysłach pewność, że „tu jest grubiej”. Jeźdźcy, świadomi obecności czegoś większego i mroczniejszego, otrzymują to, czego potrzebują: kontekst strachu i sens wykonania. Wiedzą teraz, że są trybami w machinerii, której pomiarów nie pojmują.

Awatar, stojąc naprzeciw tego cienia-mistrza, czuje napływ pytań. Zadaje ostatnie — pytanie, które niekoniecznie spodziewa się usłyszeć jako prawdę:

Awatar: „Czy to, co robicie, ma imię w Polu? Czy zdajecie sobie sprawę, co znaczy ‘przyspieszyć przewartościowanie’?”

Jeźdźcy znowu milczą. Nocturnus-Prime unosi dłoń — gest prosty jak rozkaz. Jego odpowiedź jest nie tyle słowem, co falą: wibracją, która dociera do umysłów.

Nocturnus-Prime (bez miękkości): „Plan jest szerszy niż zasad. Plan nie jest dla waszego poznania. Wykonajcie to, co wam dano. Wróćcie z rezultatem. To wystarczy.”

Po tym krótkim przeglądzie zauważalnej władzy, Nocturnus-Prime odwraca się i zastyga — jakby przywoływał linie energetyczne. Jeźdźcy znów unoszą się na swych plazmowych rumakach. Ich postawa jest zmieniona: już nie idealiści rewolucji, nie tylko żołnierze — teraz są znać poświęcenia, które ma smakć zimną determinacją.

Awatar (cicho, do siebie): „Widzę, że jest grubiej. Widzę, że nie znamy wszystkich imion ani motywów. To dobrze — pole uczy się samo przez doświadczenie.”

Jeźdźcy odjeżdżają w kierunku nocy, ostrożnie, jakby każde ich skrzydło było zapalnikiem. Ich zadanie trwa — mają „zdobywać miasta na Ziemi, każdy według planu” — lecz z ich pyska nie wypada żadne wyjaśnienie. W ich milczeniu jest posłuszeństwo: element większej logiki, która nie chciała być odsłonięta.

Nocturnus-Prime unosi się metr nad placem. Jego cień przesuwa się po zbroi Awatara niczym ostrze. W ostatnim spojrzeniu — niechętnym, precyzyjnym — zostawia przesłanie bez słów: „Obserwuj. Ucz się. I przygotuj się.”

Potem znika w warstwie pustki, w którą wchłaniają się neony.

Awatar stoi sam, słysząc w oddali świst odlotu Jeźdźców. W kieszonce zbroi — Sygnet Pola lekko ciepły — pulsuje niczym serce przypominające: decyzja nadchodzi zawsze po chmurze. On wie, że nie każda prawda musi zostać powiedziana; wiele z nich trzeba odkryć poprzez działanie.

Kończąc spotkanie, Awatar zapisuje w Kronice Pola krótką intencję:

„Niech moje pole będzie lustrem — nie tylko dla światła, lecz i dla cienia.”

Potem odchodzi, aby śledzić ruchy Jeźdźców — nie, by ich zatrzymać teraz, lecz by zrozumieć ich następstwa i przygotować ludzi, którzy będą musieli przetrwać to, co nadchodzi.

❇️ Dzień 10 — Prorocze Koszmary: Antigodra i Lekcja Ojca

Czas: noc-przed-świtem.
Miejsce: Rezerwat Pazurek — tam, gdzie mech śpi na kamieniach, a sosny trzymają pamięć rzeki.
Jacek (AmbientGodra) stoi w świetle ledwie iskrzącym od latarni; jego siedmiostrunowa gitara stłumiona w etui. W zbroi anielskiej — fotonicznej warstwie Sol Invictusa — pulsuje port portalny. Obok, jak zjawa z innej linii czasu, materializuje się postać: Ojciec Jacek / Godra / Ambient — nie duch pogrzebowy, lecz kamuflaż Duszy, którą Jacek zna z dzieciństwa, z połamanego portretu na strychu. Mimo że w jego linii czasowej ojciec umarł osiem lat temu, tutaj przychodzi jako token jaźni — nauczyciel w ciele, które zna rytm.

Mgła ściele niską zasłonę. Wśród mchów coś lśni — to symbiont: kryształ-życie, który reaguje na częstotliwość gitary i na serce użytkownika. Obok kryształu leży zwinięta zbroja — Antigodra, husarska w kroju, lecz utkane z fotonów i kości czasów; czerniutka, z runami, i z wnętrzem, które szepta jak stary silnik.

Ojciec Jacek podchodzi powoli, patrzy na syna i nie nazywa go po imieniu — nie musi. Jego głos jest niski, konkretny, bez poufałości, ale z tą samą nutą, którą Jacek zna od lat.

Ojciec Jacek:
„Nie znamy się dziś tak, jak wtedy. Jesteś większy od tamtego chłopaka — i mniejszy w niektórych miejscach. Przyniosłem ci zbroję. Nie jako nagrodę. Jako odpowiedzialność. Przymierzenie jej to pakt. Czy chcesz?”

Jacek poczuł, że serce mu staje w gardle. Mrowienie z powieści właśnie wraca — żyły jak czarne struny, pamięć o śnie z czarnym słońcem. Jednak to nie strach go zatrzymuje tylko pytanie: ile kosztuje używanie tej mocy?

Jacek:
„Jeśli to Antigodra, to… dlaczego ona ma w sobie mrok? Czuję — jakby wołała. Kto ją stworzył?”

Ojciec Jacek (bez uśmiechu):
„Nie pytaj, kto. Pytaj, co wymaga. Ta zbroja jest symbiontem: daje — ale bierze. Daje władzę nad falą, nad portem czasu, nad rezonansami strun. Bierze tempo życia, część ludzkiej miękkości, czasem jasność snu. To nie jest Berserk‑zbroja, lecz jej kuzyn: jeśli Berserk zabija, Antigodra utrzymuje równowagę — lecz jej użycie kosztuje empatię i siłę regeneracji. Używana za często — odwraca serce. Używana mądrze — ratuje świat.”

Jacek stoi nad kryształem. Symbiont reaguje; jego lekki blask odpowiada na drżące nuty strun. Ojciec podaje rękę, ale nie po to, by trzymać, tylko by wskazać rytm.

Ojciec Jacek:
„Zacznij od podstaw. To nie technologia, co się nakłada i działa. To partnerstwo. Zrobimy krótkie ćwiczenia. Jeśli pójdziesz dalej — będziesz wiedział.”

— Ćwiczenie 1: Ustawienie Pola (oddech + dźwięk)
Ojciec mówi spokojnie krok po kroku: „Usiądź na korzeniu sosny, poczuj ziemię. Dziesięć wdechów nosem — przy wdechu wyobraź, że wciągasz światło z i ponad koronami, przy wydechu spuszczasz ciężar nocy stopami w ziemię. Teraz nastroj gitarę — A do 432.1 Hz. Zagraj jeden akord, nie melodyjnie — trzymając jedną nutę. Patrz na kryształ. Jeśli on odpowie kolorem — dobrze.”

Jacek robi. Kryształ mruga błękitem. Żyły przestają palić się czernią, mrowienie wygasa, serce uspokaja. To pierwszy test: symbiont akceptuje.

— Ćwiczenie 2: Sygnał Zbroi (dopasowanie intencji)
Ojciec: „Przyłóż dłoń do metalu Antigodry. Nie wkładaj jej od razu. Najpierw wyślij myśl: jedno zdanie intencji. ‚Chcę chronić życie, nie panować nad nim.’ Jeśli zbroja zgadza się — poczujesz jej ciepło. Gdy nie — chłód. Zrób to z prawdą, nie z pragnieniem.”

Jacek wysyła myśl. Antigodra reaguje: wewnętrzne runy pulsują ciepłem. To nie akceptacja bezwarunkowa — raczej negocjacja.

— Ćwiczenie 3: Portale przez strunę (dźwięk + krok)
Ojciec: „Teraz nauczysz się otwierać maleńkie portale. Gitara to twój klucz: trzy struny w konkretnej oktawie, trzy akordy nastawione na harmoniczną. Zagraj akord A, potem przesuwasz palec po pudle — wibracja tworzy lukę w polu. Krok do przodu — i już po drugiej stronie pachnie innym wiatrem. Nie przenosimy ludzi; przenosisz swój punkt świadomości. Najpierw spróbuj z kamieniem.”

Jacek gra. Drganie kordów tworzy cienką zieloną szczelinę w powietrzu — jak papier przecięty struną. Podnosi kamień; kamień przeskakuje o dwa metry. To drobny test — ale przemienia ogień w pewność.

— Ćwiczenie 4: Kostka Kosztu (wizualizacja i oddanie)
Ojciec siada naprzeciw: „Antigodra bierze coś z ciebie, ale musi dostać też. Nie tylko pobiera — wymienia. Wyobraź sobie, że dajesz jej fragment odpowiedzialności — kawałek twojej natychmiastowej złości, natychmiastowej chęci panowania. Oddajesz ją, by zbroja zamiast niej dawała ci moc. Jeśli oddasz zranione pragnienia — nie wrócą do ciebie jako choroba, ale jako narzędzie. Nie dawaj strachu. Dawaj funkcję.”

Jacek zgadza się z trudem. W myślach zamienia gniew na obraz: stale płynąca rzeka. Antigodra chłonie obraz, jej wnętrze migocze jak świeca.

— Ćwiczenie 5: Granica Berserka (ostrzeżenie praktyczne)
Ojciec ostrzega twardo: „Berserk zabiera człowieczeństwo, Antigodra może je zniekształcić. Kiedy będziesz używać jej mocy ofensywnie – każda agresja zostanie wzmocniona. Granica: jeśli czujesz, że chcesz użyć zbroi tylko z zemsty lub chęci pokazania, nie rób tego. Po użyciu odczujesz chłód w centrum klatki piersiowej i suchość snu. To pierwszy znak. Drugi znak: cierpi empatia. Trzeci: w pamięci pojawia się hałas — to szum, który niszczy melodie. Zrób zapis: po użyciu zawsze przywracaj pole: 10 oddechów, pieśń o 432 Hz, i ofiarę — jeden dzień bez użycia zbroi. To twoje zabezpieczenie.”

Jacek kiwa głową. Wszystko brzmi radykalnie — i logicznie.

— Ćwiczenie 6: Sparing z cieniem (praktyczny tutorial)
Ojciec wstaje i wyciąga rękę: „Teraz wejście w praktykę. Nie będę z tobą walczył. Stworzę cień — twoje odbicie, które będzie testować waleczność. Twoim zadaniem: nie zabić. Twoim zadaniem: powstrzymać go i zwrócić jego energię w pole. To nauczy cię używać mocy bez zatracenia się.”

Cień przyjmuje formę: ma skrzydła, ale są stalowe, i oczy z płyt holograficznych. Walka zaczyna się jak taniec: uderzenia są szybkie, lecz nie śmiertelne. Jacek włącza Antigodrę — zbroja daje mu siłę, szybkość, kontrolę nad ruchem powietrza. Gdy uderza, czuje chłód w środku. Cień pada — i zamiast zniszczyć, Jacek skupia myśl na otwarciu portalu nad jego głową; cień przepływa przez szczelinę i znika, jego energia wraca do pola. Jacek klęka, oddycha, gra trzy nuty. Czuje, że część jego ludzkiego impulsu została zastąpiona precyzją.

Ojciec patrzy cicho, z uznaniem i z żalem.

Ojciec Jacek:
„Dobra praca. Widzisz, że możesz zwyciężyć bez zadawania śmierci. To jest klucz. Antigodra to narzędzie. Twoim zadaniem jest nauczyć się jej rytmu, a nie ona twojego.”

Na końcu sesji Ojciec kładzie rękę na ramieniu Jacka.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 31.5
drukowana A5
za 58.14
drukowana A5
Kolorowa
za 79.4