E-book
14.7
drukowana A5
24.65
Wyspa św. Teresy

Bezpłatny fragment - Wyspa św. Teresy

wiersze meblujące


5
Objętość:
56 str.
ISBN:
978-83-8221-238-9
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 24.65

Łani, Staszkowi i Teresie

intuicyjny poemat filozoficzno-epicki

Niniejszy poemat został napisany podczas pobytu na Wyspie św. Teresy w dniach 4.09. — 10.09.2016r.

I. Wesele

W szczęśliwej zgodzie

i palącym smutku

brodzę w morzu

niedorzeczności

Poruszam wachlarzem

uczuć

Jak dzielny zuch

z wątpliwym stanowiskiem

wśród ludzi

myślę o tym,

czego pomyśleć nie można.


Łajdaczę się w bezczynności


W tajemniczym akcie cudu,

w niezwykle silnym

i majestatycznym doznaniu,

co w obrotności języka sapie

z niezdarną gorliwością,

Pragnę boleśnie

i zabiegam o Twą miłość

z pełnią oddania.


Zabierz palącą tęsknotę!

Pokochaj cygana na czerwonym wozie…


Gimnastykuję się jak młody bóg,

wykluczony z grona ludzi porządnych.

Siedzę na umarłym drzewie

bez liści w kształcie serca.


Nie jesteś temu winien…


Zmysłowy przejaw identyczności poznania

Substancja zakutana w skrzypiące

zawiasy bylejakości


Do widzenia,

dziękuję za cukierki

II. Upadek

Nienaturalnie boli niechęć wobec imienia

mocy ducha i słowa.

Pełne zdumienia spoczęło

na wystygłym ołtarzu

wierności…


Najłaskawiej obdarzam nim

splendor eleganckiego

towarzystwa,

co w beznamiętnym tonie

ułudy i konwencjonalnego

kłamstwa,

z religijną mocą czyni mi

zarzut, że istnieję.


Czy to ja rezygnuję z wiary?


Jestem niemoralny.

Pękł dzwon.

Nie dźwięczy już prawda.

Jedyna boleść naszych czasów…


zgromadziła się przed przysadzistą

bramą miejską.

Mały, głupi chłopiec

wrzucony do gotyckiej studni

przez autoryzowanych

zwolenników światła.


Jeszcze wtedy biło jego serce.

Jeszcze żyło,

gdy wołali:

Pod pręgierz!

Bo była w nim tęsknota —

zapomniany składnik osobowości.


Bez zazdrości

Skruszone przypomnienie uchybienia

wobec dostojeństwa czasu.


Niewinna szczęśliwość.


Point d” honneur

III. łania mych emocji

Cóż bym ja znaczył

bez Twej miłości…


Cnoto gwieździsta,

napełniasz mi serce

melodią,

co jest ciszą

duszy.


Obchodzę ostrożnie ołtarz ofiarny,

lecz żywię do Ciebie

intensywny popęd muzyczny…

Czysty płomień miłości

w sercu tego, co boskie…


Czy wyjdziesz za muzyka

wirtuoza

o szlachetnym nazwisku?


Oddaję z całej mocy

dumę poznania

wewnętrzny przymus,

co pierś ludzką

wzdyma,


najbardziej intymnemu

z zaszczytów,


piękna,

ognista matko

mych słów,


Kocham Cię


Wierność na ziemi

jest możliwa


Dogłębność doświadczeń łączy się z rzadka,

lecz ambitna pilność,

co w walce z wybredną

wrażliwością

tworzy niezwykłe dzieła,

jest wyczulona w sprawach

taktu i smaku.


Tylko ten może Cię kochać,

kto wprzódy umarł,

by zostać twórcą.

IV. Staszek

Dziękuję Ci przyjacielu,

żeś użyczył mi schronienia,

żeś mi łoże swe oddał,

żeś nie poszczędził

wygodnego fotela.

Żeś mi w końcu pozwolił

wdziać swą koszulę…


dziękuję.


Miałem się u Ciebie

doskonale,

znakomicie,

znalazłem upodobanie

w tym, co najpełniej ludzkie.


Pełne znaczenia,

zagłębione przeżycie

samotności i milczenia

rodzi śmiałe i oryginalne

poczucie piękna.

Jak ten poemat.


Rzeczy te mam opanowane

po mistrzowsku.

Składam hołd

artystycznemu

wyróżnieniu,

siedząc w aksamitnych

spodniach na

aksamitnym fotelu.


Myślę, że wiesz już z jakim

zapałem oddaję się swemu

powołaniu

V. św. Teresa

Jestem dziwnie wzruszony

głuchym spokojem

zmarszczonym horyzontem

ławicą wydm piaskowych

białą suknią ozdobioną perłami,

co weszła właśnie do holu…


Pogrążony w kontemplacji

i duchowej podniecie —

może to uczucie pozornego szczęścia? —

widzę analogię

w akcentowaniu karności.

Ja — do treści

Ty, święta Tereso — do formy.


Jedność teoretyczna

i praktyczna działalność

przychodzą w sukurs człowiekowi.

Dają mu punkt oparcia.

Cel ostateczny w poszukiwaniu ojczyzny świętości:

Uchwycić Boga — uchwycić piękno — pojąć prawdę do końca.


(Poraziła mnie biel kości słoniowej, służalczej sztywności)


To znak…

Muszę uważać, by nie zgubić

przyjemności wyrazu tego,

co na granicy spotkania

i rozkoszy ducha,

prowadzi mnie wśród niepokojów sumienia

wprost do człowieka —

do jego cierpienia.


Pochłonięty pracą

i niewidzialny,

wybredny i pełen sprzeczności —

to duma mego poznania —

czuję się powołanym służyć temu,

co wielkość i zaszczyty

zdobywa poza czasem,

w niematerialnej autonomii.


Mistrzowsko opanowana znajomość duszy

zadaje wiele pytań, Tereso


Czy wnętrze światła żywi wstręt i nienawiść do zmysłów?

Czy wszystko, co widzimy, jest tylko iluzją,

oderwanym pojęciem, chwilą oczekującą na śmierć?


Tam jest piękno, gdzie czystość serca

i odwaga, by mówić o prawdzie.


Więc wiedz, św. Tereso — kłaniam się światłu inteligencji —

ulga to dla serca —

że piękno się w proch nie obróci…

VI. Uniesienie

Waleczny romantyk,

człowiek głębokiej troski

nie pozwoli o sobie zapomnieć,

nie pozwoli umrzeć miłości,


miłości


miłości, coś serce swe zaplątała

w przygody ciała,

coś umniejszyła kwestii godności,

wyjdę na przeciw Tobie

i po zapachu

w mroku nocy

i bezkształtnym woalu

samogwałtu

odnajdę nowe dzieci

w szkole nieuświadomionego

szczęścia,

w szkole ludzkiej pomyślności…


Nie złość się, kochana,

moja cnoto,

mój śnie różany…


Zbliżę się do okropnych ludzi —

okażę wierność temu szaleństwu.


Wszystko będzie przykryte kurzem,

zanim dostanie się tam deszcz.

Zrozum


uwierz,

że nadejdą huczne weseliska i bachiczna jesień…


Hej, prowadź mnie wietrze,

graj pieśni wartości,

graj,

pędź biały koniu


Nie odchodź, kochana,

bez względu na wszystko,

proszę,

w uniesieniu

VII. Lęk

I.


Nie zniewolisz mego serca

Komendancie narodów

nie przygnieciesz ciężarem

Przyczyno melancholii

nie zatrwożysz

Milcząca podróży


(Wiej, wietrze, wiej)


Odpowiem na wezwanie


Staję przed tobą

w świętej służbie dnia powszedniego

bez przyłbicy z rąk…


(Nastręczam Państwu możliwości podziwiania i studiowania tego uroczego zjawiska)

II.

Kochana, przyjmij me odcieleśnione słowa —

natarczywość poważnego chłopca —

ujmij mnie w łaskawej pamięci

i oddaj, w najśliczniejszym ulubieniu,

honory złotej regule.

Uklęknij w uniwersalnym szacunku.


Ja, próżnujący wędrowiec,

niemy samotnik i niepokój

ukazuję ten specyficzny

moralny niuans, przenikając

tajemnicę Twego przerażenia.

Na przekór wyuzdanemu porządkowi dnia

i fałszywemu szczęściu.


Chowasz się udręczony kwiecie wstydu

przed białym powozem,

przed karetą zbawienia

i zwiastowaniem poetów.


Półmrok okrywa Twe ściany,

stają się ciemne,

jak moja powaga,

jak sutanna

i pustka mniszek.


Przechadzam się wyżyną muzyki…

z siatką na motyle

Złapałem Twój lęk na gorącym uczynku —

rezygnacji z wolności.

(Wiesz, że jestem utalentowany)


Złocisty mrok i pedagogiczna surowość

czekają.


Kaprysisz w miłości…

VIII. Demagogia

Czy do swego serca

wpuścisz tylko słowo

martwe,

co nie poruszy już

sumienia,

czy znajdziesz w nim

miejsce

dla ulicznego śpiewaka —

godnego ducha

z opuszczonego miasta

naszych pragnień i snów?


Czy przyłączysz się

do orszaku chóralnej

kantaty,

niebiańskiego ptaka,

namiętnej pieśni…


W najgłębszym uśpieniu

i cichej zadumie

flety wtórują trylami,

Kapelmistrz przymilny się kłania…


Jak wielka jest twoja trwoga,

twoja odraza,

tak rzetelna jest moja wola,

by o twą miłość zabiegać

z nieprzystojną nadzieją

przebrnę…

przez wody gnijące,

woń ran

i choroby.


Wyrzucam w powietrze swój krzyk…

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 24.65