Destylacja
Sama
samotności nie ładnie odmówić
samotności nie łatwo zgubić
samotność dodana do łez słonych
jest eliksirem samobójców
Nie kupuję
lubisz to
lubisz mnie
nie kupuję tego
zmyślone wyrazy
majaki
jak głazy
Róża
uśpiona wśród dziczy
myślę o prawdzie
nie mam pojęcia
siły i uczucia
lecz w sercu miewam
cholerne ukłucia
Wrażliwcy
tragicznym losem
obdarzeni może Ci
którzy na wskroś przeszyci
są uczuciem?
czy też każdy
lecz kto cień
i ma brak wrażliwości
przechodzi stan paniczny jak gorączkę?
Ludzie
bogobojni
szeroko przewartościowani
nauczeni bzdur i kłamstw
absolutnie nieprawdziwi
hipokryci
z naszych lat
Przysłowie
połatana dusza
z rozklepaną dupą
zmiłujcie się ludzie
błędy ludzi kuszą
Leżę
widzę wysokie sufity
płacą za to im rodzice
świecą lekką konsternacją
jak to robi się z tą pralką
ile mleka do tej kawy
powiedz miłościwy Panie
kiedy wyjąć mokre pranie
Roztargniona
karki papieru zapełnione
cyframi
godzinami datami
informacji dziesiątkami
cały czas błądzę
palcem mieszam kawę
straciłam wiarę
strąciłam kubek
nie zawiązałam sznurówek
zapomniałam
Nie rozpoznaję
i to co znajome
tak blisko, kurczowo
co w dłoni trzymam
nisko się kłaniam
co ważne, istotne
dla mnie stworzone
wciąż niestety bywa
nieustraszone
nowe
Nie łatwo
bez kłamstw
bez obrazy
majestatycznym szlakiem
choć włosów kłaki
a kurz aurę roztacza
to każdy, kto wielki
od czegoś miał zacząć
lecz mnie nie łatwo
jest przez tłumy krzyczeć
i szukać uznania
w szarych, miastowych oczach
Tęsknota na dwa dzielona
tynk odpada
łóżko złamane
jak moje serce
bo wiem, że mnie opuszczasz
świat stał się szary
barw nie rozróżniam
i tylko Wy mnie trzymacie
z cudownej dwójki
zostanie ten okaz
a Twoja oryginalność zniknie
więc to moje serce z danej okazji
w głębokim żalu
powiesi
żałobne żaluzje
U rzeźnika
dzień dobry,
poproszę na wagę
tego rozsądku kilo i pięć
a do tego tą odpowiedzialność
i dorosłości dekagramów sześć
nie potrafię zwyczajnie w buty kobiece
wchodzić
najlepiej by było
się nie urodzić
Milijony
najgorzej mają
ludzie naszego pokroju
bo cierpią psychicznie za siebie
i milijony innych idiotów
Moja wina
demony mojej podświadomości
przestańcie wytykać mi błędy
nie naśmiewajcie się
nie kpijcie
nie drwijcie
w piekle zgnijcie
funkcjonowanie zaburzone
moje myśli
stłamszone
nie mogę oddychać
Samodzielność
kręciłam nosem
bo żywot był ciężki
a gdy spod skrzydeł
wyleciałam
zostawiłam za sobą stabilne więzi
nagle jakby słońce mnie zabijało
jak ikar spadłam z wysokości
paradoks jest taki, że ja wciąż żyję
to jemu się poszczęściło
Dysocjacja
szukam rozpuszczalnika
do permamentnej skazy
na mojej skórze
— mało prawdopodobne
Szansa
przepadła jak kamien w wodę
szansa jakich mało
a zniszczył ją słowotok
i tylko chwilę trwało
— na milion sposobów próbowałam
zmian różnych
Ktoś
zapadłam się pod warstwę stabilizacji
teraz pływam
w niewiedzy i bojaźni
już nie wiem kim jestem
Bal życie
cierpię na życiowstręt
niby w porządku
niby mam wszystko
jego też
znaczy on wszystkim
ale…
boli i boję się
że to wszystko jest malowane
farba zjedzie
i iskra zgaśnie
bo oczy zamknę w żalu
i po ostatnim balu
0,5%
mała kulka
pośrodku materaca
zwinęłam się w kłębek
embrion
gdy wyszedłeś
jak mgła
powoli przybył smutek
osadził się na mnie
wraz z bojaźnią
ciemność wyłowiła ze mnie
ból, przerażenie
oplotła moje chude jak
pół procent mleko
ciało
ciebie wciąż
mało
Neurotyk
waham się pomiędzy
osobowościami
jestem niezgodna
nie pasuję do schematu
widzę swoją postać
czarny cień, reflektorem
mnie namierzyli
zniknęłam
Nigdy nie kłamię
sąd nie taki sprawiedliwy
pokazujący za to
jak żałośni jesteśmy
gdy bezbronność wypala nam
znamię
Po co?
gromadzę myśli
zastanawiałam się
po co?
zimne dłonie suną
po spoconym ciele nocą
po co?
do jednego żołądka
domowe ognisko
majątek sprowadza
po co?
istnieję, a mój byt był potrzebny
jeśli ja widzę bezsens w kresie
moim oraz bezkresie
świata
po co?
Szaro to widzę
to już nie łzy
to deszcz jesienny
ten z napadami paniki
rwący
jak u Staffa dzwoniący
sztorm przypomina na morzu
nie nadążam
potop oczodołu
Podanie
złożyłam podanie
o lepsze życie
spanie
kochanie
— odrzucono!
z poważaniem
Nic ciekawego
burza loków
ruda stoi
trzyma się pod boki
patrzę na nią
mam kompleksy
przebojowa dama
w środku czuję się rozdarta
nie znam swojej tożsamości
plącze mi się język
bywam sobą tylko sama
nie chcę smyczy
cóż za chaos
nieokiełznany
źle się czuję
zguba
Zwolnij
nie wiem, co zrobić ze sobą
gdy wychodzisz z mieszkania
zostawiasz na minut 5
może na dłuższą chwilę
ja wiem, tak trzeba
to nie zdrowe
ale chyba przyćpałam
za dużo Ciebie
Raz w roku
szykowałam właśnie kawę
ciasto dawno już wystygło
zegar tykał
ja przy stole
czekam aż powrócisz
ty w zaświatach, ona też
gaszę światło niepotrzebnie
zaś blask świecy o północy
nasuwa jedno pytanie
czy możemy porozmawiać?
zostań ze mną, zjedz śniadanie
bom stęskniona Waszych dusz
głębię mają, postać żadną
fascynacja
bukiet róż
Nieśmiertelna
wbili mi
nóż w plecy
odmieńcy ze szkłami
wbitymi po same kości
kompleksami
zatamowałam krwotok
tym razem wam nie wyszło
Wszystko okej
okej jest
w porządku czuję się
nie
nie bywa tak dobrze
odkrywam w sobie najgorsze
nie zrozumiałam pytania
przepraszam
nie da się mnie naprawić
Niknę w oczach
egoistka
byłam jestem
będę
przepraszam
zostałam zakażona
już tego nie zmienię
promieniejesz
wyblakłam
żegnaj
Lambadziara
Jedyne, co się w życiu kręci
z prawdziwą pasją i energią
To pralka
w dodatku wyciąga brudy na zewnątrz
Twardy zawodnik
Brudy
Ręce mam po łokcie
w gównie
bo zamiast siedzieć cicho
krzyczałam
o atencję
Halo policja, proszę go zatrzymać!
Stop, to interwencja
pościg
zatrzymaj się
nie biegnij, nie tak prędko
ręce do góry
to znaczy wskazówki
zatrzymaj
czas
jesteś aresztowany za
zbyt szybki
upływ
i nie zostawiłeś nam wyboru
do paki!
cholera!
znowu uciekł…
Bagaż
Tak ciężko się nosi
bagaż codzienny, że
gdy pod górkę mam podejść
to serce chce skakać
z mostu pod pociąg
Przewinienie
Nie wiń mnie
za swoją wybuchową
naturę
Za grosz
Szacunku za grosz
w osobach siejących
prostackie motywy i działania
wołające
o matkę hipokryzję
Ghostin
Ona wydała
uczuciową kolację
ja podam jutro
emocjonalny deser
i obsesyjnie zapłaczę
nad każdą porażką, tęsknotą,
potrzebą
głęboko czuję ucisk
końcówkę łez też.
Zapotrzebowanie
Jak to jest być potrzebnym
we właściwy sposób?
chciałabym umyć mu szklankę,
dać łzę
w zamian za jego ścianę
deszczu
Smutek
Nie używałam tego rodzaju
smutku
by móc w spokoju zaszyć
rany
— i co, jestem nagle bezuczuciowa?
Departament Tajemnic
Potrzebuję przestrzeni
w życiu od życia
obowiązków
chcę koca, spania
po głowie głaskania
Węże
Mam dość uprzejmości
kim są ludzie
naokoło plujący
żalem
brakiem elokwencji
jadem
— ukąszona.
Dzieło
Zdarza mi się
malować obrazy ludzi
z cechami
nieistniejącymi
we współczesnym
świecie
Otwórz się
Inni nie wiedzą, że brakuje Ci sił
jeśli gnieciesz w sobie cały
ból, żal
i chęć odejścia
Jabłko
Wszyscy myślą, że są zepsuci, bo
dali sobie to wmówić
zgniły jest ten świat, który stworzyliśmy razem
— masy przegięły
Nieobecność nieusprawiedliwiona
Ugryź jabłko niezgody
ten jeden raz
a nigdy nie przestaniesz
krzywdzić ludzi
nieświadomość
nie usprawiedliwia
Scenariusz
W głowie miewam sceny z chwil, które
nie nastąpią nigdy
i choć wspomagam to sensorycznie
nie działa
Pewność
Skoro wiesz dokąd
biegniesz
to skąd pewność, że
obrałeś dobry kierunek?
Było a nie jest
Marzeniem było
czuć się chcianą,
lubianą
rzeczywistością było
czuć się małą,
zbolałą
a obecnie czysta karta,
bo jestem samotniczką
Co robisz?!
Panujesz nad sobą i emocjami?
czy tylko uciszasz i tłumisz
dziki krzyk oraz namiętne wołanie o powrót
do przeszłości?
Sparzona
Widziałam takie partie