E-book
7.88
drukowana A5
45.37
Wiersze wybrane słowem malowane

Bezpłatny fragment - Wiersze wybrane słowem malowane


5
Objętość:
215 str.
ISBN:
978-83-8440-055-5
E-book
za 7.88
drukowana A5
za 45.37

Wstęp

Wiersze wybrane są próbą uchwycenia ulotnych chwil, emocji i refleksji, które kształtują rzeczywistość.

Podróżą w głąb natury, która splata się z wyzwaniami codziennego życia, wzbogaca je i ściśle z nimi łączy.

Opowiadają o potrzebie spokoju, poszukiwaniu harmonii z otaczającym światem, który nieustannie się zmienia, kształtując nasze doświadczenia.

***

W cieniu drzew, gdzie liście

szumią cichą pieśń,

w sercu słowa się rodzą,

jak ptaki w locie wznoszą ku niebu.


Jak krople deszczu skrapiają ziemię,

ożywiając naturę

i odnajdują w niej piękno dnia,

każde słowo, co w duszy gra.


Malują własne obrazy,

w których odbija się łagodne

światło natury,

jak słońce w lustrze nadziei.


W niej myśl próbuje,

odnaleźć treść

i w połączeniu

wyśpiewać własną pieśń.

Szkice

Tam, gdzie horyzont we mgle ginie,

słuchając uważnie, co w ciszy się kryje,

spokój jasnością wypełnia przestrzeń

i w koncentracji rozjaśnia chwile.


Gdy nie ogranicza język,

definicja jest prosta.

Szkic myśli kreśli, co w duszy drzemie,

pośród strumieni światła płynie,

nim słowo samo się odkryje.


Każda chwila rozjaśnia i obrazuje,

co w prawdzie się odnajduje

i w centrum spojrzenia nabiera treści.

Cisza wyróżnia ją w tle, wypełnia po brzegi.


Cały sens płynącej wiedzy

mieści się w złożonej głębi,

która wraz z upływem czasu,

ujawnia niezmienną prawdę,

bez zbędnej domieszki i niepokoju.

W oczach

W górę światłą się przemienia

każdy niuans dnia i nocy,

gdy malujesz je uśmiechem,

chwilą jasnego spojrzenia.


I choć nadal czas się toczy,

to zarazem w miejscu stoi,

w jednoczesnym przeżywaniu

chwil i uczuć zaistniałych.


Niecodzienne to uczucia,

w których wszystko się jednoczy

i przechodzi jedno w drugie,

by ponownie ruszyć z miejsca,

z zapowiedzią zjednoczenia.

Jasne przekazy

Nie tylko jesień rysuje obrazy,

zanurza krajobraz w cichej melodii.

Każda pora roku śle jasne przekazy,

niepowtarzalnym mieni się pejzażem.


Wszystkie grają swoistą melodię,

za i przed oknem, w domu i poza nim.

W świecie wielkim i małym

trwa koncert na wielką

oraz małą skalę, równolegle grany.


Nie liczy się w nim oprawa,

która wzrok przykuwa, lecz muzyka,

co serce otwiera i płynie niewidoczna,

nienamacalna, a najpiękniejsza,

prosto z malutkiego i wielkiego wnętrza.

W czasie

Na stan dzisiejszy

— czas na pokój.

Powrócić tam,

gdzie spieszno czasami.


W spokojne miejsce

pełne uroku

— spokój i cisza.


Tak trzeba

czasem tego kroku,

którego brak,

zniewala w czasie.


Tak trzeba czasem

iść w stronę światła,

uwolnić się z mroku.

Człowiek — historia

W oczach jest przestrzeń,

w głębi można dojrzeć odbicie światła,

które prowadzi, do serca przemawia.


Myśl utrwalona, zlewa się w oddali,

niczym promień światła rozjaśnia obszar,

murem okolony, który pod naciskiem faluje.


Ocean głów i budzi się duch jedności,

przelewa na strony, zamienia w czyn.

Zwarty w sobie, ramię w ramię,

idzie, śpiewa, odmawia litanię.


Wspólna myśl łączy, dodaje sił,

maluje pokój, w oczach błysk

i wspólny cel rozjaśnia obraz,

gdy rozmyje się po całości,

zapada mrok niepewności.

Wokół świata

W tłumie zagubiony,

w kłębowisku wrażeń,

dróg tysiąca,

ciągły wędrowca

w stronę światła podąża.


Wraz z nim, gdy przed

i w głębi jeden jest cel,

wypełnia oczy,

serce, dłonie

i łączy w jedną linię,

wszelkie ku niemu

dążące drogi.

W punkt

Zbiorczy punkt pośród różnic

Wspólnota dążeń

tworzy wspólnotę myśli

w jednym kierunku,

drogę, która wiedzie

do wspólnego punktu.


Staje się podstawą,

wyrasta wieżą starań

dzięki mocy budowlanej.


Mimo rozciągłości w czasie

każdy odcinek ma znaczenie,

tworząc z innymi powiązanie.


Mimo że wiele ich w tle,

gdziekolwiek są, nie czas,

nie rzecz, a sprawiedliwość

i upewnienie, łączy

i scala wszystkie razem.

Chwile postoju

W pokonywaniu

codziennych wyłomów,

zwalczaniu zrębów,

można stracić chęci

lub jeszcze więcej

zyskać w wytrwaniu.


Choćby stawały

w poprzek drogi,

znaczą tyle,

o ile się przyczynią

do powstawania

siły odporu,

która przybiera

w ich pokonywaniu.

W potrzebie czasu

Burzliwe chmury krążą po błękicie,

sięgając po horyzont,

pokrywają całą przestrzeń nieba,

jakby chciały odmienić bieg czasu,

sprostać wymogom chwili.


Tylko pieśń przebija się przez nie,

rozprasza ciemne chmury.

Oddaje cześć tym, co idą pod wiatr

ze śpiewem, który unosi się w przestrzeni,

w tkliwych dźwiękach płynących dokoła,

woła, jak tęskni za domem.


Przypomina o każdym,

kto z dala od rodzinnej ziemi,

w tęsknocie i walce o nią,

wylewa z serca wspomnienia,

by istnieć w pamięci i oczekiwaniu

na pokój w sercu i całej ziemi.

Małe chwile

Przydarza się taki dzień nieraz,

który zbiera każdą chwilę wspomnienia.

Wystarczą za cały bukiet jesienny,

gdy jaśnieją wszystkimi kolorami tęczy

i wpasowują na nowo w obieg dzienny.


W każdej z nich można zobaczyć dawne odbicie

jak w żywym zwierciadle, całe swe życie.

Choć różne chwile w nim się przeplatają,

to można wydobyć je na światło dzienne,

odnaleźć w nich całe bogactwo

i w cieple ich ogrzać dni jesiennej słoty.

Wielkość świata

Świat sięga szczytu poprzez góry,

wieże, drapacze chmur,

mądrość, miłość, trud.


Buduje, zdobywa, poprzez pokój,

drogi ku niemu, wytrwałość

w zdobywaniu szczytnych celów.


Ruchy, które go tworzą,

stawiają na piedestale,

podnoszą w świetle, budują,

rzeźbią na pożytek każdemu.


Wznoszą i rośnie przy ich udziale,

rozwija do własnych granic,

dzięki wspólnym zabiegom.


Ruch, praca, wystarczy nieraz,

oparcie w życiu, by zbudować coś więcej,

nie tylko dla siebie, dla chwili,

a dla innych i razem z nimi.


By każdy element był mocny,

wspólnym pomysłem,

podparty duchem jedności.


Od zawsze pośród innych,

nikt nie żyje sam dla siebie,

włączony we wspólny obieg.


Cokolwiek robi, myśli, czuje,

zawsze ktoś obok, w pobliżu stoi,

w łączności funkcjonuje.


Pośród innych uczy się, rośnie,

idzie ulicą, w domu odpoczywa

i dzięki temu jest szczęśliwszy,

że obok ktoś jest, w pobliżu,

w potrzebie wspiera.

W połączeniu

W połączeniu serc

tworzy się krąg wspólnych słów,

próśb, dziękczynienia,

szczodrych i przyjaznych rąk,

wsparcia, pomocy,

chroni przed smutkiem.


W połączeniu serc

wzmacnia się siła o każde

i przepływa, tworząc wspólną więź,

która otacza, łączy i wspiera.


Każda szczypta, nawet niewielka,

która niesie pocieszenie,

może urosnąć do potężnych rozmiarów,

przyjęta z wiarą, że prawdziwa.

Pielgrzymi szlak

Świat nie jest mały, lecz na jego brzegu

można odnaleźć niejedno życie,

na marginesie, na rozstaju,

jak liść, co wiatr go z sobą niesie.


Choć wiele miejsc jest dookoła

i każdy mógłby je swobodnie zająć,

dom zbudować, posadzić drzewo,

założyć rodzinę i cieszyć się szczęściem,

pewny i świadomy ojczystej ziemi.


Cóż może przeszkodzić w tym zamiarze,

gdy żyje wśród ludzi i jest człowiekiem?

Ma prawo być nim, jak kwiat

na łące ma prawo być kwiatem,

jak drzewo ma prawo zapuścić korzenie

w miejscu, należnym na tym skrawku ziemi

pod nieba błękitem.


Jak kwiat, jak drzewo, jak ptak,

co gniazdo wije wśród gałęzi

i ma kawałek stałego miejsca,

tak ty, ja, my wszyscy

możemy złożyć głowę pod dachem,

nasze marzenia, które w nas kwitną,

szybując do światła, co oświeca dusze.


Ma prawo do ziemi, odpoczynku

przy wspólnym stole,

na którym chleba nie zabraknie,

prawo pokoju na swym skrawku ziemi,

który rozjaśnia i buduje życie.


Prawo do życia w pokoju,

szczęściu od dziecka do starca,

który swe kości do ziemi złoży,

spokojny o ten skrawek gruntu,

który mu prawnie się należy,


Odejdzie w czasie przeznaczonym,

spełniony i wolny od wszelkich zmartwień

i wzleci do nieba, jak ptak,

co skrzydła rozkłada do lotu, wolny

i pewny, że się z nim zjednoczy.


Ziemia i Niebo to dwie przystanie,

należne każdemu, w każdym miejscu,

w którym się urodzi,

by się nie tułał wciąż po świecie,

niczym ptak z własnego gniazda wyrzucony.

Zwykły i codzienny

Można pracować nad językiem,

zmieniać wraz z nakazem mody.

Czy to jednak konieczne,

gdy nawet ten najzwyklejszy,

użyty w spokojnym czasie,

może dać uczucie swobody

i anielskiego spokoju.


Można go odnaleźć w sobie,

poczuć z każdym oddechem,

niczym lekką bryzę, aż stanie się jasny,

widoczny, jak niedaleki horyzont

i bliski zarazem, jak fala,

która chwilami dotyka nieba

i przynosi ze sobą cały jego wydźwięk.


Anielski spokój i język

upodabnia się do niego,

wypełniając słowem jasnym

i pogodnym, na tyle,

o ile łagodzi obyczaje.


Bliski i prosty, surowy jak woda morska,

trochę słona, trochę chłodna,

lecz też błękitna i szafirowa,

przepełniona energią plaży i słońca.


Płynny i zwykły jak ona,

jak piasek nadmorski,

a zapisany na nim, znika wraz z falą,

która niesie je przez chwilę

i wyrzuca rozmyte dalej,

w spokojnym i cichym zanurzając czasie.

W ciszy

Pod starym dębem, w cieniu liści

siedzi dziewczyna zamyślona.

Czas się zatrzymał w głębi jej myśli,

w leśnej ciszy w dal zapatrzona,

w coś więcej niż ta krótka chwila.


Niebo łagodnie nad nią się chyli,

obejmuje błękitem skupienia,

serce bije w rytm nadziei,

która oświeca spokojem spojrzenia.


Tylko to drzewo w głębi natury wie,

o czym marzy dziewczyna,

gdy czasem słów brakuje,

by wypowiedzieć, co serce czuje.

Kraina poezji

Jej dotyk lekki i ciepły

dociera do warstw najgłębszych,

by własne pragnienie wyśpiewać,

wyrastające z serca.


Ona z przestrzeni nabiera,

pokładach

powstałych wcześniej

i w przyszłości czerpie.


W każdym miejscu,

ruchu na jawie i we śnie,

w każdym geście narasta,

myśli i uczuciu.


Mimo że od zawsze istnieje,

nigdy nie zginie,

lecz jeszcze jaśniej wyrośnie.


Niczym leśna dziewczyna,

rozśpiewana muza

zbiera jagody na polanie.


Całą gamą barw przeniknięta,

pośród nut biega,

nakłada i nosi jako korale.


W skarbcu poezji nabiera,

zebranej w księdze natury,

w słowa i wersy układa.


Tka cienką i jasną materię,

która mieni się tęczą na niebie,

przenika w światła poezji.

Symbol jesieni

Nim jesienny liść opadnie,

trochę zżółknie, trochę zblednie,

nadgryziony zębem czasu

i pogodą, co przeplata

trochę deszczu, trochę lata

w dzień i w nocy.


Jesień liście ma przeróżne,

złote, czerwone i żółte

i pogodę taką niesie.


Kiedy światło zza chmur wyjrzy,

dotknie, wejrzy i posłucha,

co się dzieje w danym miejscu,

czy jest mokro, czy jest sucho,

i poczuje, jak smakuje owoc czasu.


I odbije w kropli deszczu,

by z nią razem zawirować,

w okno zajrzy i zapuka,

wygna smutki,

które gnieżdżą się po kątach

w smutnym sercu.


Wciąż w tych stronach krąży jesień,

trochę ciepła, trochę słotna,

niczym liście, co szeleszczą

w kroplach deszczu cichą pieśnią

i unoszą się w powietrzu.


Liść symbolem jest jesieni,

wolny jak myśl pnie się w górę,

tam, gdzie światło i wiruje pośród niego,

by nie zniknąć gdzieś w półcieniu.

Choć tak mały wiele może,

nieświadomy nawet tego.


Gdy opadną liście z drzewa,

wolne stają się do końca

i horyzont wraz z jesienią się rozciąga,

wbrew pozorom

nie zawęża możliwości.


Liście lekkie są i wolne, mogą sięgnąć aż do nieba.

Jesteś

Jesteś dobry jak chleb,

jak opłatek w komunii,

jak wino, które oczyszcza

i komunikuje.


Jak woda zdrojowa,

plaster miodu na zbolałe serce,

jak ciepło mimo chłodu,

rękawice na zmarznięte ręce.


Jak zdrowe i rześkie powietrze,

dziełem, witrażem w kaplicy,

milowym kamieniem na drodze,

wszystkim, co się liczy.


Jesteś jak najmądrzejsza książka,

porankiem, gdy otwiera oczy,

gwiazdą oświetlającą drogę,

latarnią morską w nocy.


Jesteś bukietem natury,

przyjacielem w potrzebie jak łza,

co w smutku przynosi ulgę,

jak uśmiech, który po niej następuje,

jak radość każdego dnia,

odpoczynek po pracy.


— Jesteś, i to wystarczy.

Z dnia na dzień

Gdy idzie ścieżką życiowych trosk,

zgarbiony własnym losem,

ziemi niemal dotyka,

dźwigając wielki kosz,

to tak jest nim przeciążony,

że ledwo dźwiga go

i ledwo dźwiga własny wzrok,

utkwiony pod tym koszem.


Wbija go wciąż we własne ślady,

gdzie nic wyczytać nie może,

bo w nich nie zdoła dostrzec,

że ponad nim jest jeszcze coś,

coś więcej, co mu pomoże,

co wyprostuje plecy,

co wyprostuje każdy los.


Pozwoli unieść głowę wyżej,

ujrzeć ten ciężar w innym świetle,

lecz on zgarbiony idzie,

pod własnym koszem trosk,

który go z każdym dniem

do ziemi bardziej gnie.


W takim stanie dojrzeć nie może,

że gdzieś ktoś nad nim jest,

że gdzieś ktoś nad nim czuwa

i w takim stanie nie ujrzy,

gdy jego wzrok wpatrzony jest,

tylko we własnej drogi krąg,


Gdzieś w głębi serce tylko kołacze

i nieraz chciałoby spojrzeć w górę,

lecz trudno jest mu uwolnić je,

nawet na jedną, małą chwilę.


Zbyt mocno uwięzione,

pod tą codzienną, życiową postawą,

ukryte pod tym ciężarem

i choć tak pragnie, wyjść nie może,

już niemal zapomniane.


I choć nie widzi,

a jednak ktoś czuwa nad nim stale

i choć zgarbiony wciąż wbija wzrok,

w ten własnej drogi krąg,

to jednak czuwa nad nim ktoś

i kiedyś da sercu siłę,

W sercu

Dziś świadoma swej tęsknoty,

znając chwile i nastroje,

jesteś tutaj, lecz cóż po tym,

gdy twe myśli,

serce twoje na coś czeka

i z daleka, z niepokojem

gdzieś ucieka.


Dziś tu jeszcze, choć przelotem,

wczoraj przeszłością zostanie

i w pamięci, że tam kiedyś była chwila,

myśl ulotna niczym ptak odleciała

gdzieś samotna.


Jutro — czekasz właśnie na nie,

aby było i wróciło

już nie smutne, nie samotne,

nie tęskniło za tą chwilą,

której nie ma, która była

i minęła bezpowrotnie.

Szczęście

Nie od przedmiotu zależy,

będące jedynie namiastką jego.

Język ma tyle do powiedzenia

i wyraz twarzy, dzieło,

które wieńczy akt tworzenia.


Kształt i forma dnia każdego

składa się na całość,

w swym jednostkowym znaczeniu.


Nie od rzeczy pochodzi,

lecz Ducha, który wypełnia myślą

wszystko i każdego,

co z natury wynika,

czyni świat od głębszej strony jego.

Promienna energia

Z pomyślnym wiatrem o tyle łatwiej

i z pewnym podmuchem w żaglach,

gdy nic nie burzy, nic nie zakłóca,

a fale płyną zgodnie z planem.


I łatwiej też, gdy z każdej strony

pewność dociera namacalna,

że się nie zgubi to, co jasne

i wiedzie żywym nurtem światła.


Różnorodnością mknie i barwą,

gdy nic nie staje w poprzek drogi,

przepastnym gardłem głębokich studni,

ni żadną wyrwą się nie sroży.


Z każdej zaś strony swobodnym nurtem,

dąży i mieni się przejrzyście

i wypełnia całą przestrzeń

przeróżnym ciągiem barw i błyszczem.


To one tworzą świt, nim wstanie,

to one niosą światło wiedzy,

to one rzeźbią każdy ranek,

nim świat na nowo się przebudzi.

Szepty ciszy

Gdzieś w zadumanym gaju dni są gorące,

gdy odnajdują u źródeł się samych,

zostawiają po sobie ślady kojące,

wtapiają w krajobraz na stałe,

by zaistnieć pogodnym spotkaniem.


Idziesz łąką, a ona poruszona dotykiem

ożywa miejscami, szeleści dyskretnie,

gasi ciszę panującą wcześniej.


Pasmo szeptu unosi się w powietrzu

do chwili, gdy zupełnie przycicha,

a każdy szelest, który pozostawiasz,

zapisuje się w uczuciach.


I cisza poza tym snuje się po łące,

miejscami tylko strumyk zaszemrze,

las odezwie się z cicha,

liść opadnie z drzewa, by przerwać ją,

na ten moment nasłuchiwania.


Słońce się roziskrzyło,

własnym ciepłem ujęte,

i tylko ślady pozostawione latem,

są jeszcze gdzieniegdzie,

i taka cisza poza tym.

Wokół celu

Wielość i wielkość wytwarza energię,

wprowadza w czyn, rozbudza ambicje.


Tam, gdzie odnaleźć i spełnić się zechce,

sputnikiem kreśląc plastyczne przestrzenie,

w myśl wiedzy, logiki i przemijania.


Tam gdzieś w terenie odnaleźć chce więcej,

w bezkresie objąć własnym pojęciem.


Próbne układa spotkania w przestrzeni,

snuje domysły, szuka w terenie,

w czasie, gdy nie ma, co nie powstało,

zbędne się zdają kombinacje.


W całości wszystko, wszystko dla całości,

w ziemskim terminie zaistniało,

całą potęgą wokół istnienia,

będąc przedsmakiem nieskończoności.


Wynikiem w prostocie, regułom wierne,

w ciszy, dopóki ziemi stanie, w zapisie

bliską i pewną strukturą

na odwieczne jej pojmowanie.

Stopnie i noty

To, co widoczne dotknąć można

wzrokiem, dłonią czy myślą,

łatwo ocenić, zmierzyć,

wykreślić, gdy konieczność taka.


To, co ukryte gdzieś głęboko,

można w domyśle przechowywać.

Głęboko ukryte i wolne zarazem,

niczym ptak leci przed siebie,

mknie coraz wyżej lub lot obniża,

by wespół z innymi nad gniazdem pracować.


I myśl sama wie najlepiej, dokąd podąża,

gdy wolna leci lub opada,

będąc zależna od formy i chwili,

lecz jej tendencje niosą ją zarazem

wbrew obciążeniu jak najwyżej,

by nie zanikła gdzieś w międzyczasie.


Jak wszystko między niebem a ziemią,

zależne bywa od przyczyny.

Raz się unosi, raz opada,

niczym liść, który mimo lekkości

lubi się czasem, przytulić do ziemi

w poszukiwaniu matczynego ciepła,

a już za chwilę unosi się nad nią,

jakby też pragnął bliskości ojca i jego nauki.

Słowa

Doświadczenie przybliża do prawdy

Twe słowa o poranku otwierają oczy,

jak światło, rosa treściwa,

podmuch łagodnego wiatru,

budzą do życia.


Spokojne, ciche, a takie wymowne,

niczym melodia, w rytm serca grają,

niczym promień ciepłego dotyku,

oddech łagodny i pewny.

Koją niepokój, dodają otuchy,

można iść z nimi na koniec świata.


Mówisz — posłuchaj.


Cały świat wokół zamienia się w słuch,

gotów, by zbierać kwiaty z Twych słów,

układać bukiety,

słuchać melodii niepowtarzalnej

i nie rozproszyć pod żadnym pozorem.


Czerpać z niej prawdziwy smak,

nieść w dłoniach,

tulić do serca — gotów już.


Na miłość, by oprzeć się na niej,

wzmocnić jej ramieniem,

na miłość, by polegać na niej

i pozostać w jej sercu na stałe.

Ślady

Nieraz i umysł może zwieść,

gdy z sercem na bakier jest.

Choćby dowody w jego mniemaniu

były niepodważalne,

cóż sam osiągnie bez iskry w oku,

która z serca płynie i oświeca umysł?


Gdy pójdzie śladem miłości,

osiągnie cel własnych możliwości,

gdy własną tylko drogą,

może ugasić prawdziwy zapał

i wznieść fasady z zimnej kalkulacji.

Cząstki elementarne

Pustynny piach sypie prosto w oczy,

a każde zbliżenie, okazuje się fatamorganą,

rozchodzą się ścieżki, krzyżują pytania.


Nieraz drobny ruch znosi zastój,

nieraz pustynna burza wypełni przestrzeń,

zasypie próbę rozkwitu.


Nieraz wystarczy jedna para rąk,

nieraz obu mało,

czasem świadomość budowy wystarczy,

czasem drobna pomoc.


Gdy braknie odzewu, sypie się piach

i żadna fizyczna siła nie podąży śladem wydm,

siła duchowa wyniesie ponad nie.


Łatwo jej zaprzeczyć,

gdy dotknąć nie sposób ani opisać,

lecz można poczuć jej głębię w sobie,

dostrzec prawdziwe jej oblicze.

Śpiew natury

Cała natura niesie pieśń dzisiaj,

a wiatr jej wirtuozem jest,

nuci ją wśród gałęzi, wśród liści

spadających z drzew.


Rozrzuca nuty w takt melodii,

szeleści nimi wśród pnączy i traw,

mieni się, goni po ścieżkach i polach,

stroi w szaty w kolorach jej.


Niesie pieśń w świat,

w przeróżnych barwach i odcieniach,

najlżejsze wydobywając z siebie tony,

by nie zakłócić pieśni starej,

która z przyrodą gra w harmonii.


Szemrze więc tylko, wzdycha leciutko,

w każdy zakamarek wdmuchuje i wtłacza,

kręci się, kręci jak baletnica,

lub ciche strofy nowe układa.


Wśród fal unosi, niesie westchnienie,

wśród trzcin się plącze i płynie po rzece,

czerpiąc z niej nowe natchnienie.

Jako wirtuoz ziemi całej,

zagrzewa, zachęca ją do śpiewu.


Śpiewa więc z nim zielony las,

kołysze w takt każde drzewo

i wszelki krzak szeleści z nią

i kręci wokół niego.


Śpiewa ją sad, śpiewa ją gaj,

nuci ją każdy skrawek ziemi,

włącza się wszystko, co żyje

i śpiewa, złoci się i zieleni.

Obrazy

Wszystko wydaje się niemożliwe, obce,

dopóki nie pozna się, nie dotknie.


Wszystko we wszystkim bez ograniczeń,

przywar nabytych

w Bogu znajduje prawdziwe odbicie,


W jedną zebrane całość,

co w danym potrzebne czasie,

znane się staje w ogólnym zarysie.


Nie sposób zaspokoić pragnienia,

które powraca, nie sposób ogarnąć ogromu,

objąć jednostkowo, co w ogólnym jest obiegu,

w czasie ogarnąć, co ponadczasowe,

lecz można cząstkę właściwą sobie,

z całości wydobyć w świecie fizycznym

i duchowym.

***

Modlitwa jest darem,

potężnym orężem, z niej wiedza,

miłość, mądrość płynie wszędzie.

Nie można pojąć fizycznie,

co duchowo jest bliskie dzięki modlitwie.

***

Wolność nie stawia granic,

ram nie buduje,

a ukazuje konsekwencję czynów

w obliczu prawdy o nich,

by każdy wybór był świadomy

i dobrowolny, bez ograniczeń,

bez zniewoleń jakichkolwiek.

***

Wolność z godnością idzie w parze

i każdy może ją sam poddać próbie,

oddać komu zechce,

kogo pokocha i sam wybierze

w obliczu prawdy, w obliczu wiedzy.

***

Wiedza ma prawo

dzielić się sobą i obowiązek,

niczym chlebem i wodą,

nabierać mocy w obiegu

i wraz z przepływem rozwijać siebie.

***

Prawdy nie można ukryć pod korcem,

zamknąć w milczeniu.

Ona wraz ze światłem przenika,

na jaw wychodzi,

rozjaśnia ciemne strony życia.

I choć cień kładzie się po ziemi,

dochodzi do głosu i zwycięża świat.


Wiele jest darów od samego Boga,

w świetle znajdują odbicie,

w miłości prawdziwy smak.

Największym darem jest Życie,

które przychodzi na świat

i darzy rodzinę otwartą na miłość.

Białe żagle

Nie ujmie ani nie dołoży

w ogólnym zamierzeniu,

lecz intencje zaowocują tym,

czym je wypełni.


Po trawie zroszonej pójdzie boso,

która zaścieli się spokojnie

i żaden chwast nie zrani stóp,

gdy go już nie będzie.


Spod kopyt iskry zaiskrzą,

jak spadające gwiazdy,

by zaświecić w oknach wiedzy.


Noc z dniem stanie twarzą w twarz,

Niebo z Ziemią dotknie,

tworząc jedność z rozproszonego.

Dopełnienie marzeń

Tęsknoty smak uchwycić

można w każdym miejscu

— w lesie, w parku, na ławce,

w pląsach latawca na sznurku,

pośród traw i poziomek

nim zakwitną w ogródku.


I w kolejny poranek,

co nas ze snu obudzi,

w okno z lekka zapuka,

w świat z nadzieją

wyruszyć namówi.


Gdy wrócimy w te miejsca,

w których wcześniej byliśmy

i spotkamy tych wszystkich,

których tam poznaliśmy,

to się rychło okaże,

że smak cały tkwi w nich,

w nas dopełnienie marzeń.

Poprzez miłość

Najjaśniejsza gwiazda oświetla

i upewnia po drodze,

pnie się łagodnym zboczem

i po nim prowadzi.


W niej odbija się wszystko

i widać jak na dłoni,

pod jej czułym okiem,

co pochodzi od niej i podąża do niej.


Ona przysparza chęci,

by wstać i ruszyć dalej,

cieszyć z każdej minuty,

z każdej najmniejszej chwili.


Gdy pierwsza jest

przed wszystkim,

reszta ułoży się przy niej,

co według niej żyje,

za nią postępuje.


W niej bezpieczeństwo

i pewność, gdy tarczą osłania,

co w niej się utrwala,

z niej jasne wyłania.


Choć lekka, łagodna,

to sił w niej najwięcej,

choć delikatna, subtelna,

rozpala ogień największy,

gdy bez reszty ogarnia.

Jasność w uśmiechu

Gdy cały świat się śmieje

i każda część rytmicznie działa,

wszystkim tak samo do śmiechu

w swobodnym przepływie pogodnego szyku.


W każdym momencie jest pewne,

gdy wyrównanym przemierza krokiem,

rzeczowo, sprawnie i bezpiecznie.


Gdy jedna część kroczy w prawo,

a druga strona ciągnie na lewo,

to przepoławia się całość

i nic nie wynika z tego dobrego.


Choć bliźniacze strony,

z jednego źródła czerpią w zasadzie,

podlegając podobnym potrzebom,

to żadna zaspokoić nie jest w stanie.


Gdy ciągnie każda w swoją stronę,

gubią i rozmieniają cel na drobne,

chwieją się i tracą grunt pod stopami.


Gorzej, gdy więcej jest podziałów

i każda ciągnie i czerpie dla siebie,

aż w końcu nie ma nic więcej,

niż marne realia na pół głodzie.


Nędzne sterty papieru,

papierowe szczęście,

a to, co warte zabiegu

znika nieokreślone

i tylko jakieś pragnienie zatarte,

jeszcze gdzieś w samym środku.


Odezwie się czasem lub nawet ono

zanika w utracie prawdziwego smaku,

tego, co daje radość i jasność,

tego, co daje prawdziwą jakość.


Nie tylko na podniebieniu i języku

jego znamiona są odczuwalne,

ale przebiega po całym ciele

i kumuluje w każdej komórce.


W każdej tkance zbiera

i staje się pewne, co dobre i jasne,

a wspólnie spożywane,

bez rozdarcia w sobie,

odżywia zdrowo i bezpiecznie.


Głowa muru nie przebije,

lecz zamiast tracić energię,

rozbijając ją o mur,

można odnaleźć wyjście dzięki niej.

Słowa

Jakie słowa taki dzień i życie

Gdy burzy się, piorunów pęk leci przed

i niczym balon pęka spokój,

efekt domina lawiną słów

zalewa dzień, marszczy brwi,

kusi, zagrzewa do walki wręcz.


Są, które koją, niosą pokój

i płynie strumień łagodnych słów.

Słoneczny uśmiech rozjaśnia dzień,

lekki ich dźwięk, łączy i cieszy,

nie doszukuje się zbędnych cech,

a wydobywa, co piękne jest.


Wszystko we wszystkim ma znaczenie,

lecz zmienia się przez prymat widzenia.

Pragnienia

Stęsknieni biegniemy z wiatrem

w kieszeni, deszczem skropieni,

by szybciej odnaleźć

i wciąż mijamy po drodze.


Biegniemy, by zaspokoić

rosnące pragnienie, które w nas drzemie.

Zaspokojone znów się upomina

— nigdy o mnie nie zapominaj!


Pędzimy dalej na pełnym gazie

z pełnym bakiem rosnących pragnień,

codziennych wrażeń, lecz one są szybsze

i umykają gdzieś po drodze.


Zawsze przed nami na przedniej szybie

światłami mrugają, w oczy świecą,

w głowie dziurę wiercą, w kieszeni siedzą.

Wszędzie ich pełno w samochodzie,

w świetle, po ciemku i autostradzie.


Trzeba się od nich w końcu uwolnić,

by dalej nie gonić z nogą na gazie,

z pełnym bakiem pragnień,

kolejnych wrażeń.


Gdy dobijemy do przystani

i zatrzymamy się na dłużej,

one się spełnią, w myśli

i w sercu miejsce odnajdą,

dając nadzieję na uwolnienie.

Tu i teraz

W skupieniu na tym,

co dzieje się teraz,

jest nadzieja,

że się nie zagubi

najważniejszego,

nie utraci, co tu i teraz

ma wagę istnienia.


Nieważne, co minęło,

a to, co teraz wymaga skupienia,

by nie utracić obecnego.

***

Wracamy do domu

z tych stron dalekich,

gdzie nie odnajdujemy

miejsc nam bliskich.


Do naszej Ziemi,

lasów, rzeki, miejsc,

które za sobą

zostawiliśmy.


Wracamy, czas

ku temu najwyższy,

dopóki drzwi

otwarte i pokój.


Wracamy do domu

i bronimy wszyscy,

tego, co bliskie

sercom naszym.

Można

Odwrócić czasu bieg,

poznać przyczynę

i odkupić skutek.

Wrócić tam, gdzie

cała natura żyje

w zjednoczeniu.


Rośnie i rodzi

w spokoju i zgodzie,

bez ciągłej walki

o kawałek siebie,

mocą prawdy

i miłosierdzia,

które górują

ponad materią.

Czas

Na wszystko jest czas,

który przychodzi i zmienia życie,

które wciąż płynie zgodnie z nim,

a w ciągu niego wciąż następują różne dni.


Raz są pogodne, raz chłód przenika

całokształt ich.

Tak jak pogoda zmienna jest,

pora roku i pora dnia,

tak z biegiem czasu zmienia się życie

i nowy okres nastaje w nim.


Choćby człowiek starał się bardzo,

to nic nie może uczynić sam,

bo nie on rządzi, a Bóg kieruje

całym wszechświatem.

Od niego zależą wszystkie dni,

czas, pogoda, pora i my.

Czas oczekiwania

Między ruchem a stagnacją panuje

oczekiwanie na to, co idzie,

co się stanie dziś, jutro, pojutrze,

w bliższej lub dalszej przyszłości

i dzieje się, płynie nieustannie,

podąża i zadziwia wszędzie.

***

Słabe jest drzewo samotne na drodze,

byle wiatr je miota i złamać może,

słaby las wobec zagrożeń, które miotają drzewem.

***

Cóż znaczy odwaga wobec obojętności.

Wiara ma moc przebicia,

prowadzi, kieruje, jest znakiem życia.


Obojętność jej nie przemoże,

nic nie przemoże, gdy się rozbudzi,

powstanie jako żywa.


Wiara ma moc ponad przeciwne jej moce

i rośnie wbrew im, nie zważając na nie,

pobudza i uaktywnia,

darzy mocą i dopinguje do działania.


Obojętność demotywuje,

lecz cóż ona wobec wiary znaczy,

która jest znakiem życia.


Wiara nie ugnie się pod biczem przeciwności.

Kołem łamana nie złamie, na twarz nie padnie,

a na kolana przed tym w kogo i w co wierzy,

w osobę, słowo, w idee, co obejmuje i kieruje.

Listopadowe uczucia

Wiele opadłych liści na alejkach dzisiaj,

lecz bije z nich ciepło niemal jak ze zniczy,

których tyle, ile pamięci wciąż żywej o bliskich.

I choć odeszli, to niezapomniani,

połączeni na zawsze węzłem miłości.


Są miejsca opuszczone, lecz nie samotne,

gdy liście otulają je ciepło

i znicze zapalane dla ich pamięci.

Świat uśpiony, lecz dziś ożywiony,

budzi żywe i dobre wspomnienia.


Niczym w ogrodzie modlitwy istnieje,

w którym czas na łzy i czas na pokój.

W skupieniu i oczekiwaniu na pełnię jego,

w nadziei, która w świetle świec,

przybiera barwy pamiętne i ciepłe.


Gdyby namalować obraz ciszy tego świata,

zawarty w modlitwie niczym w jej ogrodzie,

sięgnąłby po farby skupienia,

wraz ze światłami na każdym grobie.


Dojrzałby ogród widoczny w tych barwach,

jak budzi się we wspomnieniach

i żyje wspólnym, i własnym życiem.


W nim pamięć, miłość, Bóg czuwa,

prowadzi alejkami zamyślenia,

gdzie cisza, pokój, dary modlitwy,

niepojęte, a namacalne,

gdy się stopniowo furtka uchyla,

zapraszając do pełnego w niej uczestnictwa.

Wiara

Gdy szukasz jej,

co dzień odkrywasz na nowo,

uwięzioną wśród

zagmatwanych ścieżek.


Jest ciepła jak dłonie dziecka

po przebudzeniu

jak uśmiech jego niewinny.

Bogata słowem,

użyźnia glebę spracowanej natury,

wzbogaca pragnienie i wiedzę.


Wiara w dobro ludzkich serc

pozwala kochać szczerze,

ciepło jej namacalne

można poczuć w sobie,

rozgrzewa i promieniuje

w człowieku.


Nigdy nie pozwala zamarznąć,

grzeje od środka,

leczy i chroni przed upływem czasu.

Można z niej czerpać do woli,

ona nigdy nie zdradzi,

nie doszukuje się ciemnych plam

w sercu, lecz je bogaci.

Pośród natury

Zdrowe, dorodne owoce

rosną w gniazdach swoich,

drzewo je w swym łonie rozwija i poi.


Pod opieką rodzica

i czystej natury nie zniszczy zaraza

ani inna plaga, gdy natura je chroni

i w sobie rozmnaża.


Zdrowym sokiem karmi,

uodpornia na ciosy,

aby ktoś obcy nie zniszczył

i nie zauroczył.


Zły język nie dokuczył,

ostrzejszy od noża,

boleśnie pokaleczył

i wyrzucił poza.


Aby się nie potłukły,

nie zniszczyły urody,

choć nie wygląd najważniejszy

i piękne odzienie,

lecz najważniejsze spokojne

i czyste sumienie.

Na swój sposób

Na wschód, na zachód

z zachwytem cielęcym.

Ile oglądać się można?

Wczoraj, dziś —

do utraty tchu.


Czas przerwać łańcuch ułudy,

nowy oddech złapać

i z własnym językiem na ustach

iść pewnie teraz, jutro

i nie zatracić siebie.


Niech echo serca prowadzi

przez labirynt dni.

Odkryć moc, co drzemie w nim

i wolnym być.

Ocalić drozda

Sypnęły się kary jak z worka bez miary

i osiągnęły szczyt szczytów,

więc kto podejmie się drozda ocalić,

ten sam może spodziewać się kary.


Ukarać drozda, że się ośmielił,

zbudować gniazdo na miarę swej miary

i wyposażyć po swojemu,

a tak nie wolno pod groźbą kary.


Za mały, by się sam obronić?

Więc trzeba nałożyć na niego karę,

że się odważył sam sobie być panem.

Nie można mu na to pozwolić,

by inni nie poszli za jego przykładem.


Ale jest jedno, ale

— trzeba koniecznie drozda ocalić,

nawet, jak boli, by mógł swobodnie

wić własne gniazdo według swej woli.

W czasie

Czas wolny, bezpieczny,

regeneruje od środka, łagodzi spojrzenie,

pozwala wsłuchać się w coś więcej,

niż upływające godziny,

tysiące spraw ważnych jeszcze wczoraj.


Pozwala zajrzeć głębiej.

Usłyszeć jak bije serce, jak krąży myśl.

Usłyszeć i dojrzeć sens, zachwycić się nim,

odróżniać dar jego i piękno.


Patrzeć i widzieć,

słuchać i słyszeć w spokoju,

który wypełnia myślą,

trwa zapisany w pamięci po przyszłość.


Biegnie łagodnie,

gdy pozwolimy mu biec swobodnie,

nie gonić utraconych chwil,

a wsłuchać się w nie, odnaleźć cel.

Dojrzeć coś więcej niż przemijanie.


Chwile bywają piękne,

lecz zbyt są krótkie, by nimi żyć.

Ważne są wszystkie,

zebrane w jedno — byłe, obecne

i przyszłe dni, złożone z nich.


Można odnaleźć w nich wiedzę

i myśl, która pozwoli lepiej żyć,

nie tylko dziś, lecz jutro, pojutrze.

Chwile bywają piękne, nie każda jednak,

lecz każda kolejna może być piękna.


Życie nie toczy się chwilą,

a ciągiem ich, nie zdobyczą wypełnione,

a myślą, słowem, uczynkiem spełnionym.


Szkoda przepuścić je między palcami,

w pogoni za sprawą, utraconym czasem,

gdy nie sposób się cofnąć,

powrócić choćby o krok w przeszłość,

na jedną chwilę wcześniej minioną.


Zawsze można zmyć kurz z obuwia

i wolnym być jak na początku.

To jakby powrócić do startu

i z wiedzą nabytą ruszyć po następną.


Szansa niejedna nadarzyć się może,

by dojrzeć sens, spoglądając w dal

i dalej iść, nim trud kolejny stanie na drodze,

który pokonać trzeba będzie w sobie,

by szybciej znikł, nie zakłócił chwil.

Dzień jak co dzień

W ogrodzie zorza już od poranka

rozpala światła w sercu jasne

i już nie sposób trwać w ciemności,

gdy dzień nadchodzi jasny i pogodny.


Czas wstać i wraz z nim ruszyć w drogę

po krętych ścieżkach świadomości

i nie potykać się bezwiednie,

a pewnie dążyć ku światłości.


Nim gwiazdy wzejdą, czas nadejdzie

i myśl zapłonie niczym one,

by także w nocy iść spokojnie

i nie zbłądzić z niepokojem.

Rodzinne zwyczaje

Słychać muzykę o świcie,

jak trawy i drzewa wiatr kołysze,

głos łagodny rozchodzi się wokół,

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.88
drukowana A5
za 45.37