E-book
11.03
Wiersze porzucone

Bezpłatny fragment - Wiersze porzucone

Wybór


Objętość:
74 str.
ISBN:
978-83-8221-702-5

Pod krzakiem

Planeta kurczy się jak przestraszony zając

pewnie tu ludzie polują blisko

Schowaj się pod krzakiem Ziemio

obok przepędzonej na cztery wiatry miłości

Za oknem

Wszystko za oknem co warto widzieć

a okno jak kluska na parze

pozwala pisać palcem na szybie

wesołe twarze


Na twarzach oczy mokną

i świat jaki był taki jest

Sama prawda się pisze za oknem,

coś w ten deseń, w ten deszcz

Choć raz

Zapłakać nad cudzym nieszczęściem

choć raz

nie składać kondolencji

Zapłakać z całego serca swego

jak się płakało nad sobą

kochanym

dzień w dzień

Koszmar

Skacze główka jakby ktoś pif paf

albo sen o złym młynarzu wyśnił


Skąd ty dziecko taką główkę masz

wystrzelaną jak pestka od wiśni

Szczęściarz

Nie zdążył na ostatnie coś

coś jak tramwaj ostatni przed nocą

coś jak małżeństwo więc ostatnia miłość

która bywa pierwszą zdradą w życiu


Nauczył się dobrych ludzkich słów

wystarczy by nikt nie zrozumiał


Dziękuje za to że w drzwiach coś chrobocze

choć wie że to nie klucz ale kornik

Objawy

Pająk porucznik z daleka

sieci zarzucił i czeka


Księżyc wartownik na wieży

złotym laserem wymierzył


Likier adwokat skończony

nie chce się podjąć obrony

Martwa natura

Woła mnie

ma oczy jak czarne aksamitki

nieruchomą twarz

Woła mnie

przeprasza za siebie

za pobrudzony świat

Woła

przez kulę płaczu w gardle

Skąd wie że jestem jasnowidzem

czego chce ode mnie

Nie mogę jej niczego dać

nie mogę nikogo ożywić

Ja tylko patrzę

z podziwem

Z okruszkiem wiary

Pędzę za Tobą, niewolnik miasta,

okruszek wiary niosąc ze sobą.

A może trzeba ciągle dorastać

do Twoich progów groźnych jak proboszcz?


Pędzę za Tobą, choć czasu mało,

i dni się kończą zaczęte ledwie.

A może trzeba futerko ciała

rzucić za siebie, bez słów, jak niedźwiedź.


A może trzeba...nie wiem, nie umiem…

w lusterkach witryn płynę jak w rzekach,

znowu zginąłeś w krzyczącym tłumie,

jakbyś naprawdę musiał uciekać.


Pędzę za Tobą i ciągle w tyle,

i grzech jak miasto po twarzy głaszcze.

Pozwól się kiedyś złapać na chwilę,

dotknąć rękawa Twojego płaszcza.

Dodawanie

Temat: Życie

Proszę je dodać

do nieskończoności

uczeń wstaje

bierze nieskończoność

odejmuje życie

Uczeń się nie nauczył

umiera ze wstydu

Minuta ciszy

dłuży się w nieskończoność

Naprowadź mnie

Naprowadź mnie na właściwy trop

wolnego strzelca byków

abym pozostał wolny

abym nigdy nie strzelał

Widma

Nad Europą krążą widma

mają sokole oczy Indian

chyba kogoś capną

mają niewidzialne ręce

których nie da się zaskarżyć do sądu

Myślę że nie wierzą w Boga

ale ja nie jestem od myślenia

Myśliwi strzelają z dwururek

Pan Bóg kule nosi

więc obrywają niewinne kaczki

Święci walą z pepeszy różańca

i są dobrej myśli

ale ja nie wiem

czy święci są od myślenia

***

O to proszę:

żeby nie zawodzić jak zawodowa płaczka

żeby stanąć na głowie

gdy świat się przewraca do góry nogami

żeby dalekie i bliskie było w jednakowej odległości

żeby prosić jedynie o chleb

żeby rozpoznać dobro i zło bez lupy detektywa

żeby w tym samym momencie chcieć i wierzyć

żeby szukać jednego i wiele znajdować

***

A gdyby tak

zapytać się kamienia na drodze:

Czyś ty z księżyca spadł


A gdyby tak

zapytać się gwiazdy polarnej:

Czyś ty się z choinki urwała


A gdyby tak

wziąć na przesłuchanie

kamień na drodze

gwiazdę polarną


A gdyby tak

zrobić konfrontację

z księżycem

z choinką


A gdyby tak

po nitce do kłębka

krok po kroku

do Boga

Ołowiany żołnierzyk

Ołowiany żołnierzyk

na stole

rumiane dziecko

przy stole

mówi

tato, tato

ja się tobą bawię

tato uśmiecha się

martwymi ustami

***
(fragment)

Przyjdą dni, przecież muszą przyjść

Los załatać jak rondel dziurawy

Nie odszedłeś, a mówisz: Wrócę

Nie zepsułeś, a chcesz naprawić

Ciąg dalszy

Nasz ciąg dalszy nastąpi

jak w sensacyjnej powieści odcinkowej

świadczy o nas nawarzone piwo

pytanie kto tam przez zamknięte drzwi

jedno słowo wielkie jak obsesja

jedna wojna odarta z wielkich słów

świadczy o nas wiara

skropiona cytatem jak perfumami

świeczka w kościele od której sufit czernieje

świadczy o nas miłość co chciała żyć długo i szczęśliwie

bez dalszego ciągu

Czarownica

Ta dziewczyna ma oczy przeklęte

W pięknych oczach jest moc nieczysta

Mówią że ją diabeł na przynętę

do młodzianków niewinnych wysłał


Cała matka — wieść się za nią niesie

Każdy się na takiej pozna w mig

A ci chłopcy to dzieci jeszcze

jeszcze w wojsku nie zdążyli być


Żaden chłopiec dziewczyny nie broni

Każdy z chłopców funta kłaków wart

Ona modli się na krzyżu swoim

do czarownic świętych, do Joanny d’Arc

Prowincja

Opadają ze ścian z kalendarzy

papierowe liście klasy trzeciej

Inny czas niż jesień się nie zdarzył

w zapomnianym przez kosmos powiecie


Łatwo być tu dzieckiem i poetą

do księżyca wyć i matkę wołać

Przygarnęło nas prowincji getto

ledwie z kozy wypuściła szkoła


Czasem Pan Bóg w życiorysach szpera

jak urzędnik nim wezwie nazwisko

Popłaczemy sobie przy tym nieraz

żeby jeszcze kochał mimo wszystko


Odlatują stąd skowronki marzeń

w antyświaty w zamorskie pozłoty

Zostajemy tu bo Pan Bóg każe

i już więcej nie mówimy o tym

***

Z kąta świata w kąt się snujesz

nicią srebrną światłem cichym

jak bogaty zmarły wujek

niesiesz ból i pełne michy

kręcisz Ziemię jak duch stolik

w każdym kącie niepokoisz

i nad Tobą góra jeszcze

albo studnia wiatru pełna

może stamtąd łaski deszczem

złym i cnym to samo spełniasz

jednym słowem które wnykiem

jest przy uciekaniu życzeń

Sam życzeniem będąc rzadko

bijesz tego kto Cię złapał

jesteś prawdą i zagadką

która studzi wszelki zapał

Nie mąć więcej ale arcy-

głupców zbaw i to wystarczy

Nie na temat

Szukałem jak zły uczeń w głowie

Za daleko za blisko

samotnie bo kto ci dziś podpowie

myślałem nie na temat

o regulaminach złych wilczurach

do omijania

o szczęściu które czeka na pieczątkę

dzwonił dzwonek na przerwę

lecz nie wiedziałem w którym kościele

modliłem się wtedy do spokoju

chociaż nie ma go w spisie świętych

sumienie pytało mnie o drogę do nieba

potrząsałem ze zdziwieniem głową

jakby zepsuł mi się kompas wiary

***

Otwórz drzwi stukającym

bocianom ze złamanym skrzydłem

samochodom jadącym na złom

wyśmianym książkom których nikt nie czyta

Otwórz drzwi stukającym

aktorom co zapomnieli tekstu bo ich bolał brzuch

dzieciom z patykami groźnymi jak pif paf

poetom co piszą Ene due rabe Chińczyk goni żabę

Otwórz drzwi stukającym

skaczącym do oczu

otwórz oczy

***

Wychodzimy z założeń

wychodzimy trzaskając drzwiami

i nie śnią nam się powroty

Doszliśmy do perfekcji

w zostawianiu wszystkiego

Wychodzenie to nasz zawód


Nie możemy tylko wyjść z podziwu

dla siebie

***

Szukaliśmy miejsca dla siebie

łąki z kompletem żyjątek

mokradeł bez malarycznych komarów

miejsca w podręczniku historii

byliśmy intruzami tu i tam

mówiliśmy niewłaściwymi językami

a jeśli nawet to z okropnym akcentem

nasze codzienne Przyjdź Królestwo Twoje

jakoś nie przychodziło nam na myśl

Ojcze Nasz

Usłysz mnie usłysz moje kroki

stąpam jak średniej wielkości słoń

nareszcie wolny bo otoczony

wynalazkami cywilizacji

zjadliwą uprzejmością dyplomatów

prawem które trzeba zrozumieć

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.