Herbata
Nie ma jej,
Przez chwilę
Tylko ja
Stygnę z parującą herbatą.
Za szybą
Ty nie możesz mówić,
Widzę tylko parę.
Węgielek
Nie umrę dla niej,
Już nigdy.
To było tylko
Za pierwszym razem.
Jak największy pożar,
Co miał spalić,
To już spalił.
Został mały węgielek,
Który można tylko rozniecać.
Spokój
To nie po to mój skarb,
Bym tylko go miał.
Przecież on większy jest
Niż każdy mój sen.
Ile mogę Ci dać?
Bierz, ile chcesz
Tylko pozwól trwać.
Żyć mogę tylko przy Tobie.
/***/
Ręka rękę czyści,
Tak u mnie,
Jak u wszystkich,
Aż widać już biel,
Blask pozdzieranych kości.
Powrót
Czasem tak trzeba,
Że aż się wraca,
Tam się wszystko zaczęło.
Może znów tak będzie,
Jakby nigdy nic…
Tylko ten kot,
Też jest tu nowy.
Chyba postanowił,
Że będziemy trzymać się razem…
Ubaw
A teraz bawmy się,
Mamy coś jeszcze.
Stawiaj śmiało na nie
Krzyż na zaparowanej szybie.
Osiemnaście
Mogłem mieć osiemnaście.
Na zawsze.
Nie wyszło.
Ostrza te
Pozostały zimne,
Pod kurzem chwili.
Już nigdy
Więcej osiemnastu.
Łąka
Ta łąka wszystko pamięta,
Każdy nasz rozlew krwi,
Szczęk drewnianych karabinów.
Dziś słychać tylko brzęk monet
I zapach perfum.
Nie ma nas na łące.
Łąki nie ma.
Mnożą
Mnożą…
Światło w oknach,
Klisze w oczach.
Mnożą…
Za kurtyną
Pada cios.
Za maską
Kwitnie łza.
Mnożą…
Dom i cmentarz.
Musi
Musi się zmieścić,
Pomiędzy jednym kęsem a drugim,
Beknięciem po piwie.
A czasem nawet więcej,
Bo musi pasować,
Być jak romans.
W łóżku czasem.
Bo musi.
/***/
Najlepiej byłoby zastygnąć
I nie musieć nic koniecznie.
Trzymając dłoń, która pieści,
Już nie czekać, aż coś nadejdzie.
Tyle miejsca pozostanie,
Co wyłącznie dla pamięci.
Reszta to już tylko czas
I nic więcej ponad „ja.”
/***/
Promyk spadł z nieba.
Uśmiecha się do mnie
Kilka mlecznych zębów
I ślina na mankiecie.