E-book
47.25
drukowana A5
97.57
WELLNESS: ZDROWIE OD-NOWA

Bezpłatny fragment - WELLNESS: ZDROWIE OD-NOWA

Inspiracje do całożyciowej edukacji


Objętość:
340 str.
ISBN:
978-83-8440-029-6
E-book
za 47.25
drukowana A5
za 97.57

Nie można zmienić rzeczy przez walkę z otaczającą rzeczywistością.

Aby coś zmienić, należy stworzyć nowy model,

który spowoduje, że istniejący przestanie być użyteczny.

Buckminster Fuller

Poglądy zawarte w tym przewodniku reprezentują profesjonalne opinie Autorki, która dedykowała tej pracy ponad 50 lat życia na polu nauki -medycyny oraz psychologii z duszą — psychosyntezy. Wszystkie poszukiwania miały na celu znajdowanie optymalnych rozwiązań dla zdrowienia, wspomagających zasadę Hipokratesa „po pierwsze nie szkodzić” oraz tworzenie „modelu edukacji dla przyszłości”, by po latach nie trzeba było terapii. Celem tego przewodnika nie jest stawianie jakiejkolwiek diagnozy czy zalecenia leczenia konkretnej choroby. Jest zapisem wieloletnich poszukiwań Autorki na polu nauki oraz praktyki, dla zrozumienia funkcjonowania własnego organizmu oraz innych osób, w tym wielu lekarzy, pragnących ratować siebie i członków własnej rodziny. Ta informacja jest przeznaczona wyłącznie dla celów edukacyjnych, a każda osoba jest zobligowana do współpracy z licencjonowanym specjalistą opieki zdrowotnej.

Nie można zmienić rzeczy przez walkę z otaczającą rzeczywistością.

Aby coś zmienić, należy stworzyć nowy model,

który spowoduje, że istniejący przestanie być użyteczny.

Buckminster Fuller

Recenzje: Kilka słów o książce

Cywilizacja zachodnioeuropejska w pogoni za zyskiem odeszła od patrzenia na człowieka, otaczającą go przyrodę i kosmos jako Całość. Człowiek jest istotną częścią tej Całości i podlega wielorakim wpływom innych składowych tej Całości, często w sposób decydujący o jego zdrowiu. Powszechnie dominuje specjalizacja, a człowiek jest bardzo złożoną strukturą cielesno-duchową i wymaga całościowego podejścia, a nie ukierunkowanego tylko na pojedynczy aspekt swojego życia. Nie zwraca się na to należytej uwagi w trakcie wychowania, nauki w szkole i edukacji w życiu dorosłym. Zadufani w swoją potęgę technologiczną, bezrefleksyjnie poddajemy się uproszczonym i powielanym mechanizmom, które sami wymyśliliśmy lub które przejęliśmy od innych, a które mają olbrzymie i negatywne efekty uboczne. Także dla naszego zdrowia.

Dr Ewa Białek, poprzez wieloletni wysiłek, zdobyła olbrzymią wiedzę o wspomnianych zależnościach i umiejętnie dzieli się nią z nami. W swojej kolejnej książce przekazuje nam wieloaspektową wiedzę o przyczynach naszych chorób i co ważniejsze, ukazuje, jak sami możemy skutecznie zadbać o nasze zdrowie prostą radą „Weź zdrowie w swoje ręce i bądź zdrowy”. Wymaga to jednak pogłębiania wiedzy o swoim stanie zdrowotnym i jego uwarunkowaniach, poznania samego siebie i własnych, często przytłumionych talentów i potrzeb. Autorka bazuje także na swoich osobistych doświadczeniach, które sprawiają, że jej przekaz jest bardziej wiarygodny.

Wiedza o sobie i jej umiejętne stosowanie pozwala uruchomić „mechanizmy lecznicze”, które tkwią w każdym z nas. Niezbędna jest także konieczność systemowego podejścia do naszego zdrowia, uwzględniającego najnowsze interdyscyplinarne zdobycze nauki, które są jeszcze nieobecne w tzw. medycynie akademickiej. Obejmuje ono m.in. znaczenie dla zdrowia jakości otaczającej nas przyrody, rolę mikrobiomu, stanu metabolicznego ciała człowieka, zdobycze medycyny alternatywnej, psychobiologii, psychosyntezy, medycyny komórkowej. Sugeruje pogłębioną współpracę w systemie opieki zdrowotnej, wybiegającą poza obecne schematy, a nade wszystko ciągłej i całożyciowej edukacji o zdrowiu.

Szczególnie mi bliskie są uwagi Autorki o korzystnej roli zrównoważonego rolnictwa i ochrony środowiska dla naszego zdrowia. Przez nadmierną eksploatację niszczymy naszą Ziemię — w polskim języku jakże trafnie określaną — Matką. I ta dręczona współczesną materialistyczna cywilizacją Matka, bardzo często nie jest już w stanie pomóc, gdy chorujemy. Autorka podkreśla rolę indywidualności każdego z nas, którą bardzo często tłumimy, zamiast ją dostrzegać i pielęgnować od dziecka w trakcie wychowania i edukacji, a potem w dorosłym życiu. Zwraca uwagę na to, że obecne schematy myślowe i oficjalne instytucje zajmujące się ochroną zdrowia ukierunkowane są na skutki, a nie na przyczyny chorób, na leczenie chorób, a nie na ich zapobieganie. Zapomniano o starej zasadzie medycyny „przede wszystkim nie szkodzić”.

Każdy człowiek dbający o swoje zdrowie i szukający poprawy jakości swojego życia, znajdzie w tej książce wiele ciekawych i praktycznych wskazówek. Szczególnie powinny przeczytać tę książkę osoby zatrudnione w instytucjach, odpowiedzialnych za wychowanie, edukację i nasze zdrowie.

Dr Roman Izdebski, konsultant Stowarzyszenia EkosystEM — Dziedzictwo Natury i Polskiej Izby Naturalnych Technologii i Wyrobów.

Książka Wellness zdrowie od nowa to najnowsza pozycja autorstwa dr Ewy D. Białek, która w swoich licznych publikacjach stara się uczyć czytelników, jak żyć mądrze i zdrowo. To prawdziwa, oparta o dużą wiedzę i liczne doświadczenia życiowe książka. Każdy, komu zależy na zdrowiu własnym oraz bliskich powinien koniecznie ją przeczytać. A co najważniejsze wprowadzić w życie przynajmniej część bezcennych porad, które wskazuje w swojej publikacji autorka. To książka, która ubogaca i porządkuje wiedzę na temat szeroko pojętego Wellness. Niemal naukowy poradnik napisany w bardzo dostępny i ciekawy sposób. Tę pozycję warto mieć zawsze pod ręką i korzystać z niej stale, a szczególnie w chwilach zwątpienia. W czasach ogromnego zanieczyszczenia środowiska, żywności naszpikowanej chemią, chorób cywilizacyjnych, Autorka wykazuje, że stale pogłębiana wiedza i umiejętnie wykorzystanie doświadczeń, ale także wiara, siła naszego umysłu i właściwie wykorzystana natura, są w stanie poprawić nasze życie i zdrowie, a często ochronić nas przed wieloma zagrożeniami.”

Elżbieta Cudnoch, redaktor czasopisma Świat Elit

Nie wiem, czy wszyscy zdają już sobie z tego sprawę, że wkroczyliśmy w erę Wellness — czyli poszukiwania zdrowia i równowagi w życiu. Zmęczeni pogonią za pieniędzmi, zaczynamy wreszcie dostrzegać fakt, że gdzieś uciekła nam radość i jakość naszego życia. Okazuje się, że dla wielu osób brak solidnej wiedzy o tym, jak dbać o swój dobrostan, przekłada się na duże problemy, związane z ich życiem i zdrowiem.

Jestem przekonany, że musimy ciągle dokształcać się i poszerzać naszą wiedzę i samoświadomość. Książka dr Ewy Białek inspiruje do zmiany i pomoże każdemu poprawić jakość swojego życia. To bardzo aktualna i najlepsza, jaką znam, kompleksowa prezentacja celów filozofii Wellness, a także szczegółowych rozwiązań, które prowadzą nas do naturalnego zdrowia. Składam Autorce wielkie podziękowania za tę książkę, zarówno w imieniu czytelników, jak i osób zajmujących się profesjonalnie holistycznym rozwojem człowieka.

Krzysztof Mencel, Trener jogi i rozwoju osobistego, coach zdrowia, naturopata.

O tym że Wellness, czyli dobrostan jest rzeczą ważną, a w chwili obecnej nawet najważniejszą w naszym życiu, wiemy od dawna. Z potrzeby podzielenia się tą wiedzą powstała idea Konferencji Wellness. Pani Doktor Ewa Białek często na tych konferencjach gości. W swojej książce pięknie opisuje to, co wiemy i to, o czym mówimy na konferencjach. Prezentuje w niej wiele bardzo ciekawych informacji. Niektóre z nich nie są nam obce, choć niestety w codziennym życiu zapominamy o nich. Warto więc sobie je przypomnieć, czytając tę niezwykłą pozycję. Znajdziemy w niej też wiele rad, sposobów, metod i sugestii, które podpowiedzą nam, jak poradzić sobie z samym sobą oraz otaczającym nas światem, żeby ten wymarzony dobrostan osiągnąć. Książka napisana zrozumiałym językiem, odwołuje się do doświadczenia życiowego Autorki. Nie czekaj więc — zacznij Od-nowa i zajmij się dobrostanem swoim, rodziny i świata. Platforma Produktów i Usług zdecydowanie poleca.

Robert Sienczewski, Jarosław Szymanek, Dyrektorzy Platformy Produktów i Usług.

Przedmowa

Przez wiele lat mojego życia stale na coś chorowałam, cierpiąc różne dolegliwości bólowe. Stawiano mi wiele diagnoz i już od najwcześniejszego dzieciństwa leczono mnie różnymi lekami farmakologicznymi. Kilkanaście lat poświęciłam pracy naukowej w obszarze medycyny, próbując odpowiedzieć sobie na pytanie: co było i jest powodem moich zdrowotnych problemów? Dlaczego nie działa to, co mi proponowano?

W początkach lat 90-tych XX wieku, ze względu na odczuwane coraz silniej wypalenie zawodowe, związane z moją pracą naukową w medycynie, podjęłam decyzję o jej zmianie. W nowej pracy zostałam niebawem skierowana, za inną osobę, na 9-miesięczne warsztaty w Centrum Kreowania Liderów. Nie miałam wtedy pojęcia, że od tego momentu rozpocznie się nowy etap mojego życia.

Na warsztatach zetknęłam się z nowym dla mnie, psychosyntetycznym podejściem do zarządzania firmami. To właśnie w Centrum spotkałam swoich przyszłych nauczycieli psychosyntezy: Prof. Dr Johna W. Cullena i dr Vivian King. Już na początku warsztatów John powiedział, że „nie odkryjemy nowych oceanów, dopóki nie porzucimy z oczu brzegu”, a zaraz potem dodał, że „nie możesz zarządzać innymi, dopóki nie nauczysz się zarządzać sobą”. Te dwa ważne zdania zapadły głęboko w mojej pamięci. Teraz, po latach mogę powiedzieć, że porzuciłam z oczu brzegi i pożeglowałam po bardzo głębokich oceanach, jednak przede wszystkim nauczyłam się zarządzać sobą. Mogę szczerze powiedzieć, że nie było to wcale zadanie łatwe.

Jesteśmy przyzwyczajeni do myślenia stereotypowego, kanałowego, a wzorce przekazane są nam z pokolenia na pokolenie. Nie możemy się od nich oderwać, kopiujemy, jak kalka cudze poglądy, przekonania, nie mając w ogóle pojęcia, że to robimy i że to nie nasze poglądy. Nie mogłam więc porzucić brzegu, dopóki nie skonfrontowałam się z tym, co robię i dlaczego. Dotyczyło to szczególnie wzorców wychowawczych, edukacyjnych, teorii naukowych, a przede wszystkim sposobów leczenia, jakie praktykowano przez lata na mnie, a ja pozwoliłam na kopiowanie ich na moich bliskich.

Te lata stanowiły dla mnie wielkie wyzwanie. Uczyłam się samodzielnie psychosyntezy, praktykując ją na sobie, ponieważ moi nauczyciele byli niestety daleko, a Internet nie był wtedy narzędziem codziennej komunikacji. Do tego służyły posyłane za ocean listy. Przekonałam się ponadto, że nie jest to jedynie teoria, a praktyczne podejście do życia, które pozwoli mi „oświetlić” najciemniejsze zakamarki we mnie, aby wydobyć na światło dzienne to, co robię nieświadomie i co jest powodem moich chorób. To było jak Eureka — odkrycie, że kopiuję wzorce, czasem pokoleniowe.

To była żmudna i długa droga, praca jak w kamieniołomach lub budowania drogi na bezdrożu. Było to wytyczanie kolejnego fragmentu, oglądanie go, przekopywanie, weryfikacja, zmiana wzorców, które mi nie służyły i kolejny krok, aby iść dalej. To był czas, kiedy zaczęłam uzdrawiać swoje dzieciństwo (traumatyczne doświadczenia) i tego fizyczne skutki. One ciągle objawiały się w kolejnych diagnozach i pogarszaniu stanu zdrowia. Wreszcie zrozumiałam, że wszystko, co wydarzyło się w moim życiu, było we mnie. A ja oddałam swoje zdrowie w cudze ręce, aby środkami farmakologicznymi uzdrowić swoją duszę, a najbardziej swoją historię!

Teraz, po latach pracy z sobą samą, uważam to za absurdalne, że żyjemy jakby we mgle lub ciemności, nie rozumiejąc zupełnie tego, co robimy sobie. Ciągle szukamy na zewnątrz, pytając innych, co mi dolega. A przecież ja sama mogę do tego dotrzeć!

Krok za krokiem, uzdrawiałam więc swoje dzieciństwo i powoli odsłaniałam kolejne warstwy własnego istnienia. Bywało, że momentami było gorzej, a nie lepiej. Jednak to ja decydowałam, kiedy iść dalej, a kiedy zatrzymać się i pozwolić, aby mechanizmy autoregulacyjne i mądrość ciała robiły to, co jest w ich gestii. Ja tylko „mieszałam”, jak w gęstej zupie, aby odsłaniać kolejne dramaty i je uzdrawiać. Nie mając na miejscu żadnego „przewodnika” (nauczyciela), nie zawsze wiedziałam, co robić dalej. Nauczyłam się więc korzystać i zaufać własnej intuicji i ciągle zadawałam sobie pytania: co dalej? Jaki jest mój kolejny krok? To są podstawowe pytania psychosyntezy. Dzięki tym pytaniom odsłaniały się kolejne pokłady traum i nie przepracowanych emocji, a ja, ponieważ nigdy do nich nie zaglądałam, (nikt nas nie uczył, aby uzdrawiać „na wejściu” swoje problemy), zebrałam spory bagaż, który niosłam wewnątrz siebie.

Po pewnym czasie zaczęłam dostrzegać konkretne efekty mojej pracy nad sobą. Zobaczyłam, że moje „przerobione problemy”, zaczęły owocować także na zewnątrz, na przykład w postaci podejmowanych przeze mnie inicjatyw dla innych. Jedną z nich było powołanie w 1997 roku Stowarzyszenia „Edukacja dla przyszłości” i prowadzenie autorskich programów „edukacji o sobie” i „wychowania do zdrowia” dla dzieci, rodziców i nauczycieli, aby potem nie trzeba było terapii. Mogłam w czasie tych spotkań przekazywać wiedzę, której nauczyło mnie życie, a którą przez lata przerabiałam na sobie.

W pewnym momencie wydawało mi się, że moje zdrowotne problemy są już za mną. Jednak życie przynosi nam nieustanne niespodzianki. Właśnie wtedy odsłoniły się kolejne wątki. Cały czas byłam zdana tylko na siebie. Jednak wtedy już wierzyłam w siebie i sobie, wierzyłam, że dam sobie radę. Na przestrzeni tych lat, kiedy tak ciężko pracowałam nad sobą, „czyściły się” też inne obszary mojego życia, które właśnie wtedy, w połowie lat 90-tych rozsypały się w gruzy.

Rok 2005 był dla mnie przełomowy. Czułam, że zamiast być pełną werwy kobietą, po tych wszystkich przejściach i „oczyszczaniu piwnicy”, nieomal z dnia na dzień traciłam siły, a każdy najmniejszy ruch ciała, wywoływał ogromny ból. Byłam załamana, do tego bardzo cierpiałam i miałam przygnębiające przekonanie, że nic nie wiem i nic nie rozumiem.

Właśnie w takim momencie postanowiłam wziąć stery pełni swojego życia w swoje ręce. Dotychczas robiłam to połowicznie, stojąc jakby okrakiem: jedną nogą w systemie, z którego pochodziłam i w którym pracowałam wiele lat naukowo, także byłam w nim leczona, a drugą — pracując nad psychologicznymi (psychosomatycznymi) wątkami przyczyn moich problemów zdrowotnych. Ten moment opisałam w kilku moich książkach, więc nie będę tego tutaj powtarzać.

Zadałam sobie wtedy pytanie: Czego nauczyło mnie życie? Pojawiły się następujące odpowiedzi:

— Życie nauczyło mnie przede wszystkim nadziei. Zaczęłam stosować dwie, fundamentalne dla mnie zasady: Nigdy się nie poddawaj! i Nadzieja umiera ostatnia.

— Życie nauczyło mnie wiary w siebie, w głęboką mądrość zakopaną głęboko we mnie, wiary w mądrość Stwórcy, stworzenia, wiary w sens życia i jego doświadczeń.

— Życie nauczyło mnie wprowadzania każdego dnia biblijnej zasady: „szukajcie, a znajdziecie”; „pukajcie, a będzie Wam otworzono”.

— Życie nauczyło mnie otwartości na stale nowe możliwości, przechodzenia barier w myśleniu, w zaszczepionych mi przez lata teoriach i programach, kodach, którymi żyłam i „karmiłam” najbliższych. Odkryłam m.in. znacznie więcej niż to, czego mnie uczono i podano do wierzenia. Odkryłam też wiele pokładów, znajdujących się pod objawami, które stały się drogą do uzdrowienia siebie za pomocą wszelkich dostępnych mi metod i technik pracy ze sobą..

— Życie nauczyło mnie pokory, cierpliwości i wiary w nieograniczone możliwości, które można poznać i używać ich dla poprawy swojego zdrowia i rozwoju kreatywności. Taka postawa pomogła mi odkryć moje zdolności twórcze, których owocami mogę obecnie dzielić się z innymi. Życie otworzyło mnie też na syntezę doświadczeń, które pokazują, jak psychosynteza wieku (rozumienie swoich doświadczeń na przestrzeni życia) prowadzić może każdego do źródeł swego istnienia.

— Życie pokazało mi także ogromne bogactwo człowieka, jego organizmu i jego zdolności regeneracyjnych. Kiedy pozwolimy im działać, uwalniając zgromadzone przez lata bariery w myśleniu, i napięcia emocjonalne, sprzyjają odkryciu drogi naszego duchowego wzrastania. Dzięki temu zaczynamy powracać do Źródeł, do blueprintu zdrowia, radości, wewnętrznej mocy i witalności. A przede wszystkim odkrywamy własną sprawczość, czyli to, że jesteśmy w stanie uzdrowić wiele przestrzeni swego życia.

Teraz, po latach wiem, że żadne „wyroki” medyczne, nie są w stanie zgasić nadziei, że wszystko może być uzdrowione, jeśli tak postanowimy, że tak ma się stać.

Naszym celem życia jest duchowe wzrastanie, a choroby są jedną z dróg zrozumienia sensu naszego istnienia. Cała historia jest w nas — w naszej pamięci komórkowej, możemy ją więc otworzyć, przetworzyć i uzdrowić.

Z tym przesłaniem i nadzieją oddaję w Twoje ręce Czytelniku swoją kolejną książkę, wierząc, że dostarczy Ci wiele inspiracji, dzięki którym będziesz mógł widzieć więcej i głębiej. Przyczyni się to do poprawy jakości Twojego życia, życia Twojej rodziny, społeczności, społeczeństwa i świata.

1. Po drugiej stronie lustra: przyczynek do zmiany

Żyjemy w czasach nieustannych zmian, które następują bardzo szybko i dotyczą różnych dziedzin życia. Obejmują one zarówno technologie, jak i postęp w nowoczesnych naukach, szczególnie tych, które zajmują się badaniem subtelnych poziomów funkcjonowania człowieka. Rozwój w tych obszarach nie przekłada się jednak na zmianę świadomości indywidualnej osoby. Nie wpływa tym samym na systemy wspierające chociażby zrozumienie na poziomie edukacji czy opieki zdrowotnej. Z tego też powodu ludzie nie są w stanie odnieść ich do siebie, ponieważ nie mają świadomości, że mogą wziąć odpowiedzialność za zdrowie w swoje ręce.

Drugim, ważnym elementem, mającym wpływ na zdrowie człowieka, jest to, czym się odżywiamy. Lata temu, wyjeżdżając poza miasto, można było zauważyć całe połacie obszarów rolnych, dostarczających pożywienie do miast. Obecnie, mimo coraz bardziej kurczących się obszarów rolniczych, powstaje nieustannie więcej rodzajów produktów odżywczych, których jakość jest coraz gorsza. Są one przetwarzane, produkowane i przechowywane w warunkach, które wpływają znacząco zarówno na ich odżywcze wartości, jak i czystość mikrobiologiczną.

Żyjemy także w okresie, gdy dostępność Internetu pozwala zainteresowanym docierać do wszelkiego rodzaju informacji. Możemy śledzić postępy dotyczące rozumienia człowieka i stanu jego zdrowia, które pochodzą z różnych dziedzin nauk, także powolne, niemniej systematyczne zmiany, zachodzące w sferze medycyny. Coraz więcej uczelni, szczególnie w Stanach Zjednoczonych, (Harvard, czy w samej tylko Kalifornii: UCSF Medical Center w San Francisco, UCSD The University California, San Diego czy Scripps Research Institute) zajmuje się nie tylko badaniami, ale także wprowadzaniem do kształcenia przyszłych lekarzy programu medycyny umysł/ciało. Podobnie dzieje się z upowszechnianiem nowych tendencji w wielu dziedzinach nauk, chociażby z epigenetyki czy systemowej biologii, dzięki odbywającym się w Stanach Zjednoczonych kilka razy w roku Konferencjom Funkcjonalnej Medycyny. Zorganizowana pod koniec września 2015 roku miała tytuł „HealthCare from Scratch”.

Żyjąc w czasach ogromnego postępu technicznego, nie sposób pominąć go i bagatelizować, zarówno w medycynie, fizykoterapii, czy szeroko rozumianym zdrowiu, a więc też w pedagogice. Jest to o tyle ważne, że zrozumienie wielu procesów zachodzących w organizmie, odbywających się nie tylko na poziomie komórki, ale znacznie głębiej — na poziomie informacji i energii, ma znaczący wpływ na uświadomienie sobie przyczyn chorób. Dotyczy to szczególnie tzw. chorób genetycznie uwarunkowanych i możliwości zakończenia przekazywania ich kolejnym pokoleniom. Zdarza się bowiem, że jeśli nawet, jak nie zaistnieją one w obecnej generacji, ich wystąpienie jest potencjalnie możliwe w następnych.

Obecnie mamy do czynienia z pojawieniem się wielu metod diagnostycznych, dostępnych poza głównym nurtem medycyny, dzięki którym w bezinwazyjny i szybki sposób można określić stan metaboliczny organizmu, podobnie jak obecność w nim konkretnych pasożytów, wirusów czy bakterii. Mimo nieustannego przemieszczania się ludzi i potencjalnych możliwości zakażenia, mikroorganizmy te nie są jednak brane pod uwagę w ogólnej diagnostyce głównego nurtu opieki zdrowotnej, a przecież mają one znaczący wpływ na powstawanie wielu problemów na poziomie funkcjonowania organów i systemów ciała. Jest to o tyle istotne, ponieważ istnienie tych nieinwazyjnych sposobów podważa prestiż medycyny i jej wielu innych osiągnięć, a dodatkowo uświadamia ludziom jej „braki”. Konsekwencją jest coraz bardziej powszechne korzystanie społeczeństwa z tych, wspomnianych wyżej mało inwazyjnych, a także niedrogich sposobów. Pomagają one pojedynczym osobom poznać przyczyny problemów ze zdrowiem i w prosty sposób mogą je eliminować z organizmu.

Tego rodzaju sytuacje oraz wachlarz możliwości medycyny alternatywnej, pokazuje medycynie klasycznej, jak łatwo jest stracić „twarz”. Wskazuje również jak prosto ją można odzyskiwać. Wystarczy wyrazić zgodę na poszerzanie wachlarza usług, poprzez akceptację wielu z tych sposobów, które są już od lat badane. Tym bardziej, że medycyna alternatywna może się pochwalić wieloma tysiącami spektakularnych powrotów do zdrowia. Mariaż obydwu podejść: klasycznego i tzw. alternatywnego dałby bowiem wyjątkowo bujny rozwój właśnie tej sfery, która jest najbardziej dedykowana leczeniu człowieka, z uwzględnieniem fundamentalnej zasady Hipokratesa: „po pierwsze nie szkodzić, wspierając naturalne siły w człowieku”.

Właśnie obecne czasy są wyjątkowe dla takiej kreatywnej zmiany, która przywróciłaby rangę medycyny i uporządkowała status wszystkich innych zawodów około medycznych. Dotyczy to również akceptowania takich sposobów, które, wywodząc się z innych nauk, włączyły praktykę życia, gdyż bez niej, także medycyna nie ma racji bytu. Każdy organizm jest bowiem indywidualny i reaguje specyficznie na warunki otoczenia, dlatego interdyscyplinarne podejście pozwoli na wychwycenie powodów anomalii i przywrócenie ciału każdego pacjenta wewnętrznej harmonii. Zamiast zajmować się eliminowaniem objawu, czyli tzw. „leczeniem”, warto zająć się całym człowiekiem, jego doświadczeniami życia, problemami w relacjach z innymi ludźmi, rodziną czy pracą. Dopiero wtedy jesteśmy w stanie zacząć „uzdrawiać” te problemy, by przywrócić każdej osobie homeostazę na wszystkich poziomach jej funkcjonowania.

Niniejsza książka stanowi kolejny przyczynek do poszerzania świadomości ludzi, co mogą zrobić, aby żyć zdrowiej. Każda metoda i możliwość jest bowiem bezcenna, aby pomóc ludziom poprawić jakość życia i zdrowia. Wielu z nas żyje bowiem w nieustannie zmieniających się na niekorzyść warunkach i nie ma świadomości, że trzymanie się starych, często pokoleniowych przekonań i przestarzałej wiedzy, szkodzi zdrowiu.

Książka kładzie nacisk na konieczność nieustannej edukacji. Pozwoli to zrozumieć przyczyny coraz częściej występujących, mimo postępu w medycynie, chorób cywilizacyjnych, na które nie ma dotychczas w głównym nurcie medycyny skutecznych terapii. Zdarza się często tak, że wprowadzenie niewielkiej nawet zmiany w sposobie myślenia i emocjonalnego reagowania, sposobie oddychania, czy zwiększenie aktywności ruchowej, daje znaczącą poprawę zdrowia. Podobnie działa zmiana otoczenia, w którym człowiek żyje i może okazać się, że objawy znikną. Warto też powrócić do tzw. wywiadu, który był kiedyś podstawą stawiania diagnozy w medycynie i skutecznego leczenia. Dzięki niemu lekarz mógł dostrzec powiązanie tego, co dzieje się w pacjencie (objawu) z jego historią życia i otoczeniem.

Tego rodzaju zmiana odnosi się zresztą zarówno świata medycyny jak i pojedynczego człowieka i jego refleksji nad tym, co robi? Jak postępuje? Z czego wynika problem? Gdy poddamy refleksji własne działania, mniej będzie sięgania po tabletki czy nieuprawomocnionych wizyt u lekarzy, a więcej odpowiedzialności za zdrowie i styl życia.

Warto więc przywrócić siebie do procesu życia, rodziny, własnej zawodowej aktywności, przywołać ponownie aspekt humanum (ludzki, człowieczeństwa) i zacząć uzdrawiać dysfunkcjonalne systemy (w tym w rodzinie). Pozwoli to stworzyć bardziej afirmujące życie nowe sposoby uczestnictwa w nich. Warto zastanowić się nad funkcjonowaniem systemów, zrozumieć je i ich wszelkie wpływy i współzależności, pojawiające się w codziennym życiu. Musimy bowiem zrozumieć, że to co my, pojedyncze jednostki, robimy w systemie, ma wpływ na to, co otrzymujemy od niego, zgodnie z przysłowiem: „jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie”.

Musimy zacząć tworzyć bardziej zdrowe systemy i to zarówno w sobie samych, jak i w rodzinie, społeczności, pracy, oraz w świecie. Dotyczy to bowiem istotnych zasad funkcjonowania systemów: zasady wzajemnych połączeń, (będąc częścią splotów życia), zasady poszanowania życia (szanując zarówno swoje życie, jak i życie, które nas otacza); zasady szacunku wrodzonych wartości w sobie i innych ludziach, jak też wyrażania ich w świecie, oraz podwójnej złotej zasady — czynienia tak, jakbyśmy chcieli, aby inni nam czynili.


W świecie istnienia choroby, zainteresowania nią, diagnozowania, leczenia objawów, pojęcie zdrowia zostało “zakopane” i przesunięte na drugi biegun. Te dwa pojęcia stały się zupełnie odległymi, odseparowanymi od całości problemami. Nie stanowią continuum, lecz odrębne byty, które nie mają ze sobą nic wspólnego. Podobnie, chory narząd, czy określone miejsce w ciele stało się jedynym punktem zainteresowania zarówno pacjenta, jak i lekarza, jakby tylko ten narząd czy miejsce istniało — wyrażając całość zamiast części. Absorbuje to uwagę i skupia myślenie obydwu stron, włączonych w proces leczenia, czyniąc objaw zasadniczym problemem, jego istotą, jako istotę człowieka, a diagnozę jako coś, co wyraża jego tożsamość. Człowiek staje się nią, wyrażeniem objawu. Np. cukrzyk, krótkowidz, to wyodrębnione wręcz indywidualne osoby ze społeczeństwa, tworzące grupy, którym nadano etykiety, jak stygmaty.

A przecież są to ludzie, jak każdy inny, mający np. niebieskie czy brązowe oczy, określające ich indywidualność w świecie totalnych różnic. To, co ich łączy, to człowieczeństwo, wartości, które wyrażają na głębokich poziomach. Jedną z wartości do odzyskania, i to zarówno indywidualnie, jak i w zbiorowości, jest właśnie zdrowie.

Zdrowie ma wiele poziomów i przestrzeni, które czynią człowieka bardziej świadomym tego, kim jest i co wpływa na jego życie i zdrowie, oraz jak ma o nie zadbać, aby “być zdrowym”.

Patrząc jedynie z punktu widzenia choroby, widzimy jednopunktowo i skupiamy się na niej, jako całości siebie. Widząc zdrowie, dostrzegamy jego przestrzenie, wielość jego aspektów, które należy zapełnić, dostrzec, poprawić, usprawnić. Pozostawanie w chorobie czyni nas biernymi ofiarami, które bezwolnie oddały swoje zdrowie w obce ręce. Perspektywa zdrowia uruchamia w nas aktywność do działania, aby być zdrowym.

Intencją prezentowanej książki jest poszerzenie perspektywy. Rozpoczynamy więc od oglądu rzekomo drugiego bieguna, czyli — zdrowia, aby połączyć je w jedno continuum z chorobą. Kładziemy jednak nacisk na zdrowie i jego poszerzanie, a tym samym wzmacnianie i budowanie.

Intencją książki jest ponadto przywołanie do świadomości społecznej, tego, że to, co nas otacza (przyroda) i ludzie, wśród których żyjemy, stanowią części całości, System Życia. To on współtworzy nasze zdrowie, podobnie jak my mamy znaczący wpływ, nie tylko na swoją indywidualną kondycję, ale także na stan świata. Otwiera się więc przed nami cały obszar odpowiedzialności za siebie. Ta odpowiedzialność jest częścią naszej etycznej powinności za jakość życia na Ziemi. To, co robimy dla siebie, odbija się bowiem w szerszym systemie, w systemie, w którym żyjemy. Dlatego czyni nas ona twórcami i jednocześnie odbiorcami jakości naszych działań. Nic więc się nie marnuje, tylko wpływa na cały system, a jakość tego odbija się na jakości świata i wraca do nas rykoszetem.

Z tego też powodu konieczna jest zmiana podejścia. Musimy wyjść z choroby, a ruszyć w kierunku zdrowia. Tylko dzięki temu polepszymy zarówno to, co w nas, jak i stan świata, wniesiemy, przez swój wkład, nową jakość życia.

Musimy przywołać zdrowie, zakopane gdzieś głęboko i przywrócić je do łask, wręcz tworzyć od nowa. Dzięki temu rozpocznie się ODNOWA życia i zacznie się tworzyć nową jego jakość dla nas, naszych potomnych i świata.

2. Wyjście poza schematy

Żyjąc w nieustannym pośpiechu, nie jesteśmy w stanie zauważyć, że myślimy schematami, a właściwie nie myślimy, tylko „pożyczamy” cudze myśli. Wydaje się nam, że podejmujemy decyzje, a tak naprawdę, skorzystaliśmy z gotowego kodu myślowego, który w nas funkcjonuje i który zapożyczyliśmy z rodzinnych przekazów lub chociażby z systemu edukacji i tego, w czym uczestniczyliśmy od lat. Rzadko kiedy bowiem uczono nas myślenia twórczego, wykraczającego poza schematy. Korzystaliśmy raczej z myślenia odtwórczego, z wzorców lub myśli przejętych przez nas od znaczących dla nas osób, czy autorytetów i tak już zostało. Tymczasem cała sfera twórczości została „zagubiona”, a wręcz zapomniana czy zablokowana. A jest to przecież istotna umiejętność każdego spontanicznego dziecka, które nieustannie stwarza rzeczywistość wokół siebie i potrafi np. bawić się tym, co jest dla niego niewidzialne. Obserwując dziecko, bez osądzania, zauważymy bardzo szybko, że jego zabawy są często symboliczne, imitujące dorosły świat, a jednocześnie włączające dowolność interpretacji i stwarzania. Niestety ta zdolność i kreatywność szybko zanikają. I to my, dorośli, rodzice czy nauczyciele, krytykując lub wyśmiewając dziecko, powodujemy, że rezygnuje ono ze swojej spontaniczności. Stajemy się też bezwolnymi ofiarami systemów myślenia, odziedziczonych po przodkach czy wręcz panujących w danym momencie światopoglądów. Przyjmujemy je za swoje, rzadko weryfikując ich wiarygodność.

Tymczasem każdy człowiek jest indywidualnością, wolnym bytem, z unikalnym zestawem predyspozycji, już odkrytych i ciągle odkrywanych talentów. Jego sposób myślenia i funkcjonowania jest różny, zależny od środowiska, w którym żyje. Poszerzając samoświadomość, człowiek z biegiem czasu, zaczyna rozumieć procesy, w których uczestniczy. Podobnie jak zgłębiając wiedzę o sobie, korzysta z własnych zasobów i poznaje coraz bardziej siebie, bazując na własnym doświadczeniu. Od niedawna mówi się o tym w pedagogice, a szczególnie w pedagogice dorosłych. Ta jej część została nazwana pedagogiką doświadczania, a więc obserwowania siebie i wyciągania z tego ogólnych wniosków. Tak więc ten rodzaj wiedzy, czerpanej z siebie na zasadzie refleksji, staje się istotny także w rozumieniu najbardziej fundamentalnych zasad zdrowia i choroby w naszym życiu.

2.1. Podejście od zdrowia czy choroby?

Przyjrzyjmy się zatem temu, jak możemy wyjść z przyjętego dotychczas sposobu myślenia o chorobie. To nie jest zaklęty krąg, dany nam na zawsze do wierzenia, lecz przyjęty jedynie paradygmat. Przez większość życia funkcjonujemy jako społeczeństwo w sposobie myślenia kanałowego, a nawet odwróconego. W naszym systemie spotykamy się bowiem z poradniami zdrowia, opieką zdrowotna itp. Okazuje się jednak w praktyce, że te wszystkie placówki dedykowane są chorobom i leczeniu chorób, a więc zajmują się drugim biegunem — chorobą, a nie zdrowiem. Jest to więc myślenie odwrócone, polegające na przypisywaniu chorobie — zdrowia (czym nie jest) i tylko antycypowaniu, że leczenie choroby może przywrócić zdrowie (czego nie musi), gdyż zwykle ten proces skupia się na likwidowaniu objawu choroby, a nie wspieraniu w osobie tego, co zdrowe.

Tego rodzaju procedura wspomaga raczej w pacjencie wszelkie procesy myślowe dotyczące choroby, a zgodnie z prawami psychodynamiki, „to na czym skupiamy uwagę rośnie”. Warto poznać te prawa, gdyż funkcjonowanie człowieka w sposób nieświadomy, prowokuje w nim procesy, których nie kontroluje i często szkodzi sobie, a nie wspomaga rozwój. To tak jak płynąć przeciw nurtowi rzeki.

Każde z praw wzajemnie się uzupełnia. Kolejne z nich mówi o tym, że „powtarzanie działania intensyfikuje popęd czy pobudkę do dalszego jego powtarzania i powoduje, że jest łatwiejsze do wykonania, aż staje się nieświadome”. W taki oto sposób, zupełnie nieświadomie, projektujemy poprzez myślenie o chorobie, jej wzrastanie. Warto to sobie uświadomić, aby nie pobudzać w sobie tego, czego nie chcemy doświadczać.

Pracując z klientami, uczę ich uruchomienia wyobraźni, która służy zresztą wielu celom, chociażby zobaczeniu skutków swoich działań czy odblokowaniu napięcia w ciele. Osoba może skupiać uwagę na miejscu w ciele, gdzie odczuwa jakiś problem, także mentalny, np. myśląc o czymś nieustannie, kurczowo trzymając coś, czego nie jest w stanie puścić czy rozwiązać. Następnie wyobraża sobie, że przesuwa problem na powierzchnię ciała, a potem poza nie, gdzieś w przestrzeń. Techniki wizualizacyjne znane są polskim lekarzom onkologom z warsztatów prowadzonych w Polsce pod koniec lat 90-tych przez dr C. Simontona, który praktykował je wraz ze swoim zespołem, pomagając wielu pacjentach onkologicznym w Stanach Zjednoczonych.

Albert Einstein powiedział kiedyś, że wyobraźnia jest silniejsza od wiedzy. Dlatego też możemy wyobrazić sobie wszystko, co jest możliwe i stworzyć obrazy tego, czego pragniemy najbardziej. Tego rodzaju doświadczenie uruchamia w osobie poczucie przekroczenia jakiejś bariery w sobie, jakby ktoś/coś zdjął z niej zasłonę, nie pozwalającą widzieć i czuć inaczej. Dzieje się tak, gdy powtarzamy jakiś dźwięk, używając kamertonu o wysokiej częstotliwości, prosząc osobę o wsłuchiwanie się w dźwięki. Osoby na początku niewiele potrafią powiedzieć, często „gubią” dźwięk, nie mając wyrobionej zdolności koncentracji. Ćwiczenie „czyni mistrza”, a więc w krótkim czasie osoba zaczyna uświadamiać sobie ogromny zakres skali dźwięku, dotychczas niesłyszalny.

Podobnie jest z zapachami. Wiele osób nie czuje otaczających je zapachów, ale w trakcie ćwiczenia skupiania się na nich, odzyskuje swoje dawno zapomniane zdolności, zakopane w sobie, bywa, że od pokoleń. Zresztą edukacja szkolna, na przestrzeni lat kształcenia, nigdy nie zwracała uwagi na usprawnianie tych sfer funkcjonowania człowieka. Często się zdarza, że my, dorośli (rodzice, dziadkowie, nauczyciele) wpływamy w niewłaściwy sposób na wyobraźnię dzieci, kreując tragiczne skutki ich zachowania (bo spadniesz, bo się zabijesz, bo zepsujesz, uważaj bo…). W konsekwencji programujemy w dzieciach swoje lęki, które żyją potem w dorosłych, jak widać przez pokolenia.

Wiele lat temu w trakcie zajęć prowadzonych w Stowarzyszeniu „Edukacja dla Przyszłości”, wyprowadziłam uczestniczki, głównie nauczycielki, na podwórko. Była zima, dlatego wykorzystałam śnieg do uświadomienia sobie zapomnianych zmysłów. Poprosiłam panie, aby doświadczyły wrażeń, związanych z roztapiającym się na dłoniach śniegiem.

Po tych zajęciach, jedna z uczestniczek umówiła się ze mną, aby kupić jeden z moich poradników o samo-edukacji. Gdy przyjechała, opowiedziała swoje wrażenia ze śniegowego doświadczenia, którymi nie miała odwagi podzielić się w trakcie zajęć. Powiedziała, że ten eksperyment ze śniegiem pozwolił jej uświadomić sobie, że gdy w dzieciństwie wchodziła do lasu, na skraju którego mieszkała, zawsze czuła zapach jagód. W miarę upływu czasu, a szczególnie po przeprowadzeniu się do dużego miasta, coraz bardziej zapominała, jak co pachnie. Właśnie w czasie tego ćwiczenia jej pamięć zapachów wróciła. To tak, jak poruszenie jednego trybu w jakimś urządzeniu, powoduje uruchomienie pozostałych. Ta pani, poprzez odczucia związane z temperaturą śniegu (ośrodkiem termoregulacji) uświadomiła sobie zmysł zapachu i wrażenia z nim związane.

Warto więc przypomnieć sobie, (bo to przecież w głębi siebie wiemy), że jesteśmy całością i potrzebujemy zadbać o całość siebie.

Możemy więc zająć się zdrowiem, poprzez myślenie o całości, wspierając to, co stanowi o nas, o pełnej funkcjonalności jako człowieka. Pozwoli to odzyskiwać mechanizmy autoregulacyjne ciała, nawet wtedy, kiedy towarzyszy nam jakaś dolegliwość. Wspierając zdrowie, zauważymy, że problem staje się coraz mniejszy, zaczynamy więcej rozumieć siebie, a wkrótce, zapomnimy, że w ogóle jakiś problem istniał. Poruszymy bowiem mechanizmy autoregulacyjne w nas, a one dobrze wiedzą, czemu służą. Wystarczy im tylko pomóc i zaufać. Ciało ma w sobie głęboką mądrość.

2.2. Człowiek czy objaw

Wyjście poza schematy dotyczy także jeszcze innego aspektu oglądu, a mianowicie różnej perspektywy: cały człowiek czy objaw jego choroby?.

Dotychczasowa medycyna skupiona jest na objawie oraz diagnozie, traktuje je jako punkty odniesienia. W tego rodzaju podejściu, człowiek staje się liczbą, numerem statystycznym, a objaw przypisaną mu jednostką chorobową. Znika zupełnie jego sfera humanum, jego człowieczeństwo, to, co przeżywa i dlaczego.

Zagubienie człowieka jako całości wymusza na współczesnej medycynie przewartościowanie priorytetów. Musimy uczynić człowieka głównym podmiotem obserwacji, wspierania, podtrzymywania jego kondycji, a nie tylko przedmiotem do badania, diagnostyki czy leczenia. Lata statystycznych danych, wykluczających stan psychiczny pacjenta, jego emocje, przekonania, wierzenia, powoli tracą na znaczeniu. Powraca człowiek z całą jego sferą doświadczania, przeżywania swoich problemów, także sposobu myślenia i emocjonalnego reagowania. Coraz częściej zwracają uwagę lekarzy cuda, pojawiające się w najbardziej dramatycznych sytuacjach życia pacjenta, a także jego pogodzenie z życiem czy chorobą i zrozumienie ich sensu.

Świat medycyny zaczyna uświadamiać sobie zarówno granice pomagania przy leczeniu fizycznego ciała i stosowania leków, jak i istnienie świata pozamaterialnego, który ma wpływ na jakość chorowania pacjenta, jego powrót do zdrowia lub jakość odchodzenia. Są to znaczące przestrzenie do eksploracji, zrozumienia relacji lekarz-pacjent i towarzyszenia mu w drodze: do powrotu do życia czy umierania.

Wiele przestrzeni w medycynie jest nadal nie uwzględnionych, szczególnie w kontekście opisania przyczyn chorób. Dotyczy to np. chorób cywilizacyjnych. Nauka swoimi uznanymi narzędziami dociera zaledwie do powierzchni. Stara się objaśnić zaistnienie choroby na poziomie materii, choć bywa, że dociera do poziomu komórki, a nawet genu. Tymczasem na geny wpływa otoczenie, a więc środowisko, w którym pacjent żyje przez długie lata, często też rodzinne przekazy pokoleniowe, które determinują pojawienie się u pacjenta choroby genetycznie uwarunkowanej. Tym samym coraz bardziej odsłania się przed nauką wiele przestrzeni nieznanych, będących niczym czarna dziura, która uświadamia lukę w splątanej sieci współzależnych czynników choroby/zdrowia w życiu pacjenta.

Wiele odkryć w nauce, szczególnie w neurofizjologii, genetyce czy biologii molekularnej lub systemowej i syntetycznej warte jest upowszechniania w edukacji i to nie tylko lekarzy, ale też psychologów i pedagogów. Badania te mają fundamentalny wpływ na jakość życia i zdrowia pojedynczego człowieka oraz budowania relacji z innymi i światem. Osobisty przykład lekarzy, nauczycieli, pedagogów (stan zdrowia, wygląd, postawy, stosunek do otoczenia) wpływa bowiem zasadniczo na budowanie nie tylko własnego autorytetu, ale także pozycji całego zawodu. Lekarz z chorobami skóry, przyjmujący przez dziesiątki lat dzieci, nie budzi zaufania do całej profesji, podobnie jak nauczyciel, który odreagowuje na uczniach swoje domowe problemy. Fizyczny objaw to za mało, aby wyleczyć całego człowieka, natomiast to bardzo wiele, aby jak po nitce do kłębka dotrzeć do jego problemu na poziomie psychicznym (choroby psychosomatyczne) czy nawet informacyjnym. Na życie pojedynczej jednostki ma wpływ otoczenie, w którym żyła, chociażby w dzieciństwie czy pokoleniowe przekazy historii, bywa, że pełne agresji czy przemocy (np. wojny).

Wyjście poza przyjęte dotychczas schematy myślenia i paradygmaty, jest więc niezbędnym czynnikiem, aby nie tylko odzyskać własne zdrowie, ale także tworzyć zdrowie rodziny, opiekę zdrowotną (wspierającą zdrowie, a nie tylko leczącą choroby) na wielu poziomach kształcenia, tworzyć również nową jakość życia na Ziemi.

3. Odnajdywanie przyczyn

Patrząc z punktu widzenia objawów, można doszukiwać się wielu przyczyn choroby czy problemu. Wydawałoby się, że może być tylko jeden. Dotychczasowa medycyna tłumaczy przyczynę powierzchownie, np. poprzez skurcz mięśnia czy narządu wewnętrznego, co powoduje ból. Racjonalnie myślącego człowieka to jednak nie satysfakcjonuje. Musiał być bowiem powód, który spowodował skurcz.

Z tego też powodu leczenie farmakologiczne opiera się na likwidowaniu napięcia. Niestety nie eliminuje ono jego przyczyny, którą może być np. reakcją emocjonalną pacjenta na jakąś sytuację lub nieustanne prowokowanie tego napięcia przez jakiś składnik diety czy toksynę, obecną w organizmie czy pokarmie.

Konkretny objaw możemy też tłumaczyć nieco głębiej. Na przykład uszkodzenie narządu czy układu lub stan zapalny mógł spowodować wirus, bakteria czy pasożyt, rezydując w organizmie przewlekle, odżywiając się kosztem swego żywiciela. Może on być w stanie utajenia lub proliferacji, np. na skutek sprzyjających warunków, w postaci zmiany odczynu płynów ustrojowych (zakwaszenia; oziębienia lub przegrzania organizmu) lub zalegania pokarmu czy produkowania metabolitów, zatruwających organizm. Może to być też wynikiem dysbakteriozy, powstałej na skutek wyeliminowania normalnie obecnej flory bakteryjnej w przewodzie pokarmowym, jako skutek zastosowania antybiotyków.

Wreszcie można obarczać odpowiedzialnością za stan zapalny, a w konsekwencji za ból, bakterie, wirusy czy pasożyty, które zalegając w organizmie przez lata, wpływają na osłabienie sił obronnych do radzenia sobie z infekcją. I tu docieramy do kolejnego powodu problemów, a mianowicie osłabienia wydolności układu odpornościowego, który nie poradził sobie z inwazją wirusa czy bakterii, chociażby z powodu niewłaściwie dobranego antybiotyku (brak zlecenia antybiogramu), czy wszechobecnych pestycydów i herbicydów oraz innych substancji chemicznych w środowisku i otoczeniu domowym, co w konsekwencji prowadzi do stanu utajonej infekcji. Podobnie, dzieje się z pasożytem. Taki intruz zostaje w organizmie otorbiony i schowany, a czekając na sprzyjające warunki, wywołuje nieoczekiwane objawy w postaci chociażby gorączki niewiadomego pochodzenia lub alergicznych wysypek na skórze, czy wreszcie zaostrzenia się stanu zapalnego, który rzekomo był wyleczony. Zwykle bowiem stosuje się leki objawowe (w celu usunięcia gorączki), a nie docieka przyczyn. Rzadko kiedy lekarz zleca badania na pasożyty, czekając aż problem podstawowy minie i nie zajmuje się nim dalej.

Eliminacja wirusów, bakterii czy pasożytów może, ale nie musi prowadzić pacjenta do powrotu do zdrowia, poprzez usunięcie jednego ze stymulatorów nieprawidłowości funkcjonowania organizmu. Nie znaczy to jednak, że organizm zawsze powróci do swej pełnej wydolności. Może być on także atakowany, a tym samym jego układ odpornościowy osłabiany, przez zewnętrzne toksyny z żywności czy pola elektromagnetyczne, w których pacjent żyje na co dzień. One zmieniają jego fizyczne warunki egzystencji na niedostrzegalnych przez zwykłą aparaturę medyczną poziomach.

Niezbędne jest więc nieustanne, całościowe oglądanie warunków życia człowieka i ich wpływu na wszystkie poziomy: fizyczny, elektryczny, elektromagnetyczny, mentalny czy wreszcie duchowy.

4. Co jest możliwe w obecnych warunkach?

W obecnych czasach mamy do czynienia z kryzysem w sferze systemu opieki zdrowotnej. Mimo znaczącego postępu, jaki w obszarze diagnozowania chorób i chirurgii zaistniał na przestrzeni XX wieku, wyjątkowo zauważalne jest obecnie zwiększenie występowania przewlekłych chorób, takich jak: cukrzyca, nadwaga, nowotwory, choroby serca i układu krążenia, podobnie jak chorób z autoimmunoagresji. Chociaż ponoszone są coraz większe nakłady finansowe na badania w tej sferze, rzeczywistość pokazuje coraz mniejsze efekty w terapii. Szczególnie istotne jest więc zapobieganie wystąpieniu tychże problemów, odkrywanie przyczyn oraz tworzenie podstaw opieki zdrowotnej, opartej o wartość, przynoszącą efekty i zmniejszającą koszty.

Zastanawiający jest szczególnie fakt, dlaczego w krajach rozwiniętych nagminna jest cukrzyca i choroby nowotworowe, natomiast w krajach o niższym standardzie życia te problemy nie występują lub są znacznie rzadsze. Zwróciło na to uwagę przynajmniej jedno ze Światowych Forów Ekonomicznych, podkreślając, że głównym problemem naszych czasów są przewlekłe choroby i koszty z tym związane.

Obecnie coraz bardziej rozumiemy ludzkie ciało i jego funkcjonowanie w sposób znacznie odbiegający od dotychczasowego obrazu. Zaczynamy powoli uświadamiać sobie prawa biologii i widzieć ciało jako zintegrowany ekosystem, biodynamicznie współpracujący z poszczególnymi podjednostkami. Zaczynamy zauważać, że geograficznie zorientowana praktyka — na poszczególny narząd, ma się nijak do całości organizmu i stosowanego leczenia. Objaw bowiem nie daje nam odpowiedzi na pytanie dotyczące powodu zaistnienia problemu, a próbując go zlikwidować, zakrywamy przyczynę. Lecząc chociażby ból głowy, nie uświadamiamy sobie problemów z dysbakteriozą, mogącą powodować stan zapalny, z wrażliwością na gluten, czy brakiem odpowiednich składników odżywczych, niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania organizmu. Możemy mieć też do czynienia z problemami hormonalnymi. Każdy z tych powodów wymaga innej diagnozy, zupełnie odmiennej od pierwotnego odniesienia do bólu głowy i jego likwidowania, nie eliminuje również najważniejszego problemu.

Potrzebujemy nowego sposobu myślenia o zdrowiu, uświadamiania sobie przyczyn chorób i leczenia ciała jako całego systemu, a nie tylko objawu, wreszcie stworzenia nauki wspierającej zdrowie, a nie dedykowanej chorobie.

Tutaj otwierają się przestrzenie dla tych, którzy obecnie zajmują się promocją szeroko rozumianego zdrowia (np. coach zdrowia), dotyczącego nie tylko fizycznego jego aspektu. Niezbędne staje się wyjście poza dotychczasowe placówki dedykowane chorobom, jak przychodnie czy szpitale. Zdaniem np. dr Marka Hymana, dyrektora Institute of Functional Medicine i twórcy UltraWellness Clinic, musimy wprowadzić zdrowie do naszych domów, a szczególnie kuchni, a także do szkół, miejsc pracy oraz przestrzeni, gdzie spotyka się lokalna społeczność. Wymaga to więc ponownego przemyślenia połączeń medycyny z tymi obszarami, gdyż potrzebują one właściwego wsparcia edukacyjnego i praktycznego. Konieczne jest więc stworzenie całego nowego systemu wspierania zdrowia. Tu najbardziej istotna staje się odpowiednia edukacja o zdrowiu, czyli transformacja programów na studiach medycznych. Dotyczy to poszerzenia programów o takie elementy jak psychologia całego człowieka (włączając jego duchową sferę), odżywianie, ruch, oddychanie, ale także rolę społeczności lokalnej w tworzeniu kultury wspierającej zdrowie.

Obecnie wiemy, że każda osoba jest inna i wyjątkowa. Dotyczy to także przyczyn jej problemów. Medycyna musi przekroczyć granice specjalizacji, gdyż zrozumienie zarówno mechanizmów trawienia jak i neurologii ma podstawowe znaczenie w zrozumieniu chociażby chorób z autoimmunoagresji np. w samej tylko reumatologii. Zamiast więc stale ustanawiać nowe podspecjalności, należy zacząć je składać w bardziej spójną całość, uogólniając je i dochodząc do praw natury. Natura bowiem jest mało skomplikowana w jej powodach, a bardziej złożona w jej manifestacjach i formach. Tym samym z prostych praw natury tworzy się wiele różnorodnych przypadków. Niezbędnym jest więc poznanie systemów wzajemnie na siebie wpływających i powrót do harmonii (homeostazy), a nie zagłębianie się w poszczególną jednostkę chorobową. Zamiast blokowania objawu, niezbędnym jest zrozumienie, na czym polega harmonia w ciele i eliminowanie zagrożeń zdrowia i znajdowania podstawowych składowych dla jego tworzenia. Ciało ma bowiem własną inteligencję, aby zachować zdrowie, stąd wykorzysta wszelkie działania wspierające, aby odzyskać harmonię. Zamiast przyglądania się objawom, warto powrócić do oglądu powodów zaistniałego problemu. Zapraszając do współpracy innych specjalistów, poza głównym nurtem medycyny, jesteśmy w stanie przywrócić harmonię ciała, dzieląc się wspólnie wiedzą i znajdując właściwe rozwiązania, korzystając ze zbiorowej mądrości, tworząc nowy paradygmat w medycynie zapobiegawczej i czynnościowej.

Zdaniem dr Hymana, 80% problemów współczesnej medycyny może być rozwiązanych poprzez samo-edukację i samoopiekę, opartą na uczeniu ludzi, jak odżywiać się prawidłowo, ruszać się systematycznie, tworzyć harmonię pracy i wypoczynku, współpracując z osobami zaangażowanymi w działania lokalnych społeczności, centrami Wellness & Spa czy Fitness. Niezbędna jest decentralizacja opieki zdrowotnej, podobnie jak i innych systemów obecnie funkcjonujących w sferach pokrewnych. Niezbędnym jest rozwiązywanie społecznych problemów, wychodzenie naprzeciw działaniom w zakresie zrównoważonego rozwoju w rolnictwie (ekologia). Jest to istotne dla wspierania i artykułowania nowej jakości życia, tworząc innowacje w trybie życia, podobnie jak nowe rozwiązania w technologii i biotechnologii, włączając je w zakres wspólnych działań.

Podstawowym staje się pytanie o naturę biologii, a w tym naturę zdrowia, mając na uwadze, że wszystko i wszyscy jesteśmy połączeni w jedność natury.

5. Drogi ewolucji w dążeniu do zdrowia i uczenie się z doświadczenia

Ewolucja w podejściu do zdrowia polega na wykorzystaniu wyjątkowych możliwości polepszania ludzkiej kondycji. Dotyczy to nie tylko oddziaływania na poziomie lokalnym, ale również zmiany w wielu systemach, np. w ochronie środowiska i rolnictwie. Jest to wyzwanie, stojące obecnie przed całym światem.

Już kilka lat temu Światowa Organizacja Zdrowia zauważyła, że problem nadwagi jest znacznie poważniejszy w świecie niż problem głodu i niedożywienia. Szczególnie niezwykle ważne jest, aby kultura stawała się środkiem prowadzącym do zmiany stylu życia. Okazuje się, że także ona tworzy przewlekłe choroby i problemy z nadwagą, chociażby poprzez promowanie konsumpcyjnego sposobu życia i kultury, w której pokazuje się korpulentne sylwetki osób jako wzorce ikon współczesnych czasów. Możemy żyć lepiej, odżywiać się lepiej (co nie znaczy więcej), być bardziej aktywni, możemy też radzić sobie lepiej ze stresem, tworzyć harmonię pracy i wypoczynku. Kwestią zasadniczej wagi jest wprowadzanie tego do życia każdej osoby. Potrzebne do tego są odpowiednie umiejętności. Ogromne znaczenie ma wewnętrzna motywacja, która zależna jest od woli i nauczenia się dokonywania właściwych wyborów. To wszystko jest do „odkopania w sobie” oraz realizowania we własnym życiu.

Aby wspierać zdrowie, każdy z nas musi zrozumieć jego rolę w realizowaniu siebie. Musi stać się realizatorem tworzenia zdrowia w sobie. Leży to bowiem w naszych rękach i zależy jedynie od naszych indywidualnych wyborów. Musimy mieć świadomość, że problemem w chorobach nie są geny jako takie, to nasze życiowe wybory i doświadczenie mają wpływ na ekspresję genów. To zmiana naszego zachowania wpłynie na geny. Uświadomienie tego faktu jest zadaniem dla medycyny, a także dla całego systemu kształcenia — uczenia pacjenta i znajdowania wsparcia w społeczności medycznej.

W ten sposób nowy styl życia będzie każdego dnia stawał się źródłem zdrowia: włączając zdrowe jedzenie i aktywność fizyczną, a przede wszystkim zdrowe wybory i umacnianie siebie w efektywnym życiu. Służba zdrowia będzie się stawać źródłem informacji, co pozwoli posiąść ludziom umiejętności w zapobieganiu chorobom, uczeniu się, jak być zdrowym. Gdy zaczniemy zmieniać siebie, zacznie zmieniać się świat. Jak powiedziała kiedyś Margaret Mead: „Nigdy nie należy wątpić, że mała grupa ludzi może zmienić świat”. Rozpoczynając od siebie, swojego środowiska, jesteśmy w stanie tego dokonać. Medycyna będzie stawać się głównym motorem motywowania ludzi do dokonywania lepszych wyborów, będzie pobudzać zapotrzebowanie na to, co służy zdrowiu, m.in. zaangażowania się w ruchowe zajęcia, które staną się częścią codziennego życia oraz pomagać w doborze takiego pożywienia, które sprawiając przyjemność w jedzeniu, odżywia, a nie zapycha.

Zdrowie staje się więc życiowym priorytetem, a styl życia lekarstwem. Należy także pamiętać o odpowiedniej ilości snu, który ma znaczący wpływ na zdrowie, masę ciała, gospodarkę hormonalną, emocjonalną harmonię i pozwala zachować żywotność na długie lata.

Ważnym elementem zdrowia są relacje w rodzinie oraz w pracy, podobnie jak satysfakcja z niej i znajdowanie pasji. Niestety, badania Gallupa, prowadzone w ostatnich latach, wykazały, że 2/3 zatrudnionych osób na świecie nie tworzy wartości (dane z Harvard University) Co więc robią w pracy? Czy są niezdolni, bez talentów? Dlaczego marnują czas i życie? Czy niczego nie czują, co ich motywuje wewnętrznie? Jedynie 1/3 respondentów wykonuje pracę z dużym zaangażowaniem i pasją, reszta natomiast pracuje z przymusu. Czyni ją więc bezużyteczną z punktu widzenia psychoenergetyki, a nawet destrukcyjną i to zarówno dla siebie, jak i dla otoczenia.

Ten obszar naszego życia staje się wielkim wyzwaniem dla edukacji i medycyny. Ich rolą jest przywrócenie nam pasji i celu, poprawy jego jakości oraz znajdowania sensu, a to przełoży się na zdrowie i spełnienie w życiu.

Patrząc z tej szerokiej perspektywy zdrowia i rozwoju człowieka, medycyna może stawać się bardziej holistyczna, ukierunkowana na styl życia, może promować bardziej zdrowie niż leczyć choroby. Do tego potrzeba wielu specjalistów współpracujących w jednym systemie wspierania zdrowia. Głównym pytaniem staje się „czego pragnę najbardziej w życiu?” A odpowiedzią jest wybór zdrowia niż choroby.

5.1. Potrzeba rozwoju i uczenie z doświadczenia

Człowiek ma wrodzoną potrzebę wzrostu. Gdy podwyższa on poczucie własnej wartości, zaczyna rozwijać wolę do badania błędów. Zmienia więc swoje automatyczne wzorce neurotycznego zachowania w bardziej efektywne, które świadomie wybiera. Gdy zablokowana w nich energia zostaje uwolniona, osoba zaczyna jej używać w kierunku mniejszej eksploatacji siebie, ale i zadbania o innych, będąc w zgodzie ze sobą, a nie wbrew sobie. Dzięki temu staje się oczywiste to, że wznoszenie wyżej swojej świadomości (wzrastanie samoświadomości) pociąga za sobą większą odpowiedzialność za altruistyczne potrzeby innych.

Ludzkie doświadczenie jest najbardziej znaczącym wydarzeniem w życiu każdego człowieka. Jesteśmy bowiem wszyscy elementami większego systemu życia, włączeni w jego tworzenie i mający znaczący wpływ.

Doświadczanie to codzienny proces praktycznego uczestnictwa w życiu indywidualnym i życiu jako całości. Uczenie się z doświadczenia to czerpanie z własnych przeżyć. Doświadczanie siebie oznacza poszerzanie i pogłębianie swojej świadomości, aby zrozumieć siebie, dotrzeć do głębokich pokładów swojej tożsamości, odkryć je oraz sprecyzować istotę swojego człowieczeństwa (kim jestem?). Doświadczenie i doświadczanie staje się więc podstawą własnego rozwoju (wzrastania) i odnalezienia swojego miejsca, celu i znaczenia w życiu innych.

Mówiąc o doświadczeniu biorę pod uwagę nie tylko doświadczenie zawodowe, które jest zaledwie częścią życiowego doświadczenia. Nie sposób go też oddzielić od wszystkich innych doświadczeń, gdyż bazujemy na jednych wzorcach postępowania, zarówno dla osobistych, jak i zawodowych problemów. Dlatego nasze reakcje, w postaci myślenia i emocji są absolutnie takie same. Łatwo można więc odkryć wzorzec, na którym zostały zbudowane. Ponadto doświadczanie pozwala odkryć i zneutralizować „chore” wzorce i zbudować nowe, bardziej harmonijne.

Warto odwołać się tutaj do R. Kulika, który uważa, że bez jasnej świadomości wewnętrznego doświadczenia, jednostka traci kontakt z tym, kim jest i czego potrzebuje. Można powiedzieć, że organizm traci ugruntowanie we własnych doświadczeniach.

Doświadczenie staje się czynnikiem całościowego rozwoju. Prawidłowy wzrost zachodzi w dwóch kierunkach: wewnętrznym i zewnętrznym. W celu zrównoważenia rozwoju, istotne jest połączenie potrzeb zewnętrznych z wewnętrznymi. Przykładem potrzeby harmonii jest chociażby zwiększające się zainteresowanie rozwijaniem wyobraźni i intuicji. Według E. Fromma nie wystarczy posiadanie, niezbędne jest „bycie”, a w nim wymiar transcendentny człowieka, pozwalający na wyrażanie potrzeb duchowych każdego, miłości w działaniu. Zadaniem edukatorów w tym kontekście staje się obudzenie na każdym poziomie kształcenia osób dojrzałych ich stale nie ujawnionego potencjału i pomoc w jego rozwoju, co doprowadzi do realizacji tego wyposażenia i do „zakwitnięcia”.

Wzrastanie jest przykładem uaktywnienia odpowiedzialności za swój rozwój. Transformacja, a więc zmiana, jest procesem nieustannym, a my — jako ludzie jesteśmy jej częścią. Każdy z nas ma obowiązek wziąć odpowiedzialność za to, co dzieje się wokół i to zarówno w indywidualnym życiu, jak i w naszych relacjach, społeczeństwie i świecie. Rozwiązując nasze problemy, włączamy jednocześnie do repertuaru naszej aktywności odkryte w wyniku własnych doświadczeń rozwiązania i umiejętności, które stają się wkrótce nawykami, a my podążamy do nowych celów.

Każda osoba jest całością, złożoną z poszczególnych części, które jednocześnie są częścią większego systemu. System zmienia się nieustannie, poprzez samoregulację lub adaptację do zewnętrznych zmian. Jeżeli dokonuje się zmiana w systemie zewnętrznym, następuje też wewnętrzna reakcja, prowadząca do utrzymania systemu w dynamicznej równowadze (homeostaza).

Organizm jako system dysponuje także własnym systemem informacyjnym o zmianie. Może nim być jakakolwiek reakcja (obniżenie czy podwyższenie temperatury), zmiana nastroju lub obrazowe, symboliczne czy intuicyjne wglądy, będące odpowiedzią na zmianę. W ogólnej teorii systemów mówi się o tzw. negatywnych i pozytywnych reakcjach zwrotnych (feedback), które oddziałują na każdy aspekt działania systemu, włączając całość. Może się zdarzyć, że jakiś zewnętrzny wpływ, działając niespodziewanie, zniszczy system. Dlatego też, aby zapobiec destrukcji i przeżyć, organizm musi natychmiast stworzyć wzorzec reakcji kompensacyjnej, która jest niezbędna dla danej sytuacji i otoczenia. Ten proces nosi nazwę: adaptacji, samo-organizacji lub uczenia się.

Większość uczenia się człowieka zachodzi na poziomie nieświadomym, poprzez warunkowanie. Bywa, że jest rezultatem traumatycznego doświadczenia (trauma). Ta warunkowa odpowiedź może wywoływać strach i wiele problemów związanych z dysfunkcjonalnym zachowaniem w różnych sferach, oraz pojawić się zarówno w dzieciństwie jak i dorosłym życiu. Działa ona jako swoisty „kod” pamięciowy i nie pozwala osobie na bycie autentyczną, w pełni sobą. Aby nauczyć się czegoś nowego (zmiany przekonań na bardziej adekwatne do obecnej rzeczywistości siebie) trzeba je najpierw obejrzeć, a więc zinwentaryzować, a następnie uzdrowić dysfunkcjonalne wzorce zachowania.

Ludzie dysponują wieloma „kodami” pochodzącymi nie tylko z instynktów genetycznych, ale także z warunkowania w dzieciństwie. Wiele z nich funkcjonuje wielopokoleniowo w rodzinach, a nawet narodach. Pojawiają się jako zasady zbiorowe czy niepisane normy, które regulują całokształt życia, począwszy od ubierania się czy nakrywania stołu, do działań w społeczeństwie. Bywa, że wiele osobowych wartości jest w niezgodzie z tymi społecznymi nakazami, podobnie jak niektóre z norm stały się nieaktualne w obecnych czasach, tworząc dysfunkcjonalne wzorce.

D. Siegel uważa, że funkcjonowanie mózgu oparte jest zarówno na jego strukturze, jak i jest wynikiem doświadczenia międzyludzkiego. Emocje i relacje (doświadczenie oddziaływania środowiska — ludzi) wpływają na rozwój struktury i funkcji umysłowych. Mózg jest zdolny oddzielić niektóre elementy w wyniku uszkodzenia funkcji integracyjnych podstawowych szlaków neurologicznych i ciała migdałowatego, łączącego obydwie półkule. Może to być wynikiem adaptacji do pewnych druzgocących sytuacji w życiu, spowodowanych przez szczególne relacje (bywa, że z najbliższymi lub zewnętrznym oddziaływaniem środowiska), zablokowania funkcji refleksyjnej i unieważnienia/odrzucenia pewnych doświadczeń, które są bolesne. To powoduje dysocjację normalnie połączonych sposobów przetwarzania informacji, a osoba staje się jakby fragmentaryczna, mało spójna.

Te głębokie rany (traumatyczne doświadczenia) oddzielają osobę od głównego nurtu swojej tożsamości (duszy lub duchowej natury), a tym samym od Źródła Życia.

Osoby zajmujące się promocją zdrowia i dobrostanem powinny być świadome ran i prawdziwej natury każdej osoby i tworzyć zarówno przestrzeń dla podopiecznych, jak i siebie, w celu ponownego połączenia obydwu stron z najgłębszą tożsamością i Życiem jako takim.

Dorosła osoba, która nie była wspierana od dzieciństwa, nie potrafi wspierać innych, ponieważ nie ma skąd czerpać zdrowych wzorców. Jeśli sama żyła w stresie lub w psychicznej presji, jej reakcje i obecne zachowania są impulsywne i podyktowane własnym strachem o przeżycie i bezpieczeństwo, gdyż czerpie z patologicznego wzorca własnych reakcji emocjonalnych. Niemniej w głębi siebie, na poziomie archetypowym człowieczeństwa, posiada wszystko, co zdrowe, mocne, stabilne, bezpieczne i pełne miłości. Trzeba do tego dotrzeć, obudzić i oświetlić. Te sfery dotyczą głębokiej istoty siebie, w tym wzorca zdrowia (blueprint zdrowia). Dlatego warto jest przyjrzeć się im bardziej świadomie z wyższego, pozaosobowego poziomu.

Poprzez indywidualne doświadczenie każda osoba może odkryć swoje znaczenie życia. Rozwój staje się w związku z tym nieustannym doświadczaniem i współpracą, zachodzącą między dwiema stronami: nauczającego i nauczanego oraz ich wzajemnym wzrastaniem. Dlatego też w tego rodzaju procesie innowacyjnej edukacji o współzależnościach siebie i świata niezbędne są wszelkie metody i techniki bazujące na doświadczeniu i to zarówno empirycznym, jak i życiowym (indywidualnym i zbiorowym), a nie teorie, które nie dają się zweryfikować przez życie. Tutaj znajduje miejsce dla siebie pedagogika doświadczania.

5.2. Różnorodne potrzeby do wspierania

Cofając się do lat 60-tych i kolejnych XX wieku, możemy zauważyć powstanie nowych nurtów psychologii humanistycznej i transpersonalnej, które zmieniły dotychczasowy model ludzkiego wzrostu. A. Maslow, C.G. Jung i R. Assagioli byli pierwszymi, którzy artykułowali, że istnieją wyższe stany ludzkiego rozwoju i są one wrodzonymi potencjałami, które mogą być rozwijane w toku życia człowieka. Normalne stany, takie jak psychologiczne potrzeby: bezpieczeństwa, przynależności i poczucia własnej wartości (zwane potrzebami deficytu) mogą, ich zdaniem być przekraczane, w podążaniu ku samo-aktualizacji i samo-realizacji, czyli osiąganiu poziomu potrzeb bycia.

W latach 70-tych XX wieku pojawiło się słowo “transpersonalny”, a wkrótce dało ono początek psychologii transpersonalnej, gdzie wyższe poziomy rozwoju człowieka znalazły swoje fundamentalne miejsce. R. Assagioli, twórca psychosyntezy, wprowadził pojęcie “nadświadomości” — takiego obszaru, z którego otrzymujemy intuicje i inspiracje — artystyczne, filozoficzne lub naukowe, imperatywy etyczne i dążenia do akcji humanitarnych i bohaterskich. Jest to też źródło wyższych uczuć (altruistycznej miłości) lub geniuszu, W tym okresie K. Horney zauważył, że w człowieku ukryte są ewolucyjne, konstruktywne siły, które zmuszają go do realizowania jego potencjalności, a Assagioli natomiast po raz pierwszy wyartykułował, że duchowy wzrost jest częścią rozwoju człowieka w kierunku syntezy jego doświadczeń, wyróżniając osobowy i duchowy rozwój.

Teoria względności i odkrycie równoważności materii i energii, stały się kamieniem węgielnym nowego naukowo-kulturalnego paradygmatu, opartego na interpretacji człowieka i świata w terminach energii. Termin energia wkracza do wielu dyscyplin i wyrażany jest w kulturze. Koncepcja psychoenergetyczna otworzyła nowy komponent, zwany „wewnętrzną przestrzenią”, a R. Assagioli określił jej siły jako „czwartą siłę” w psychologii i zdefiniował ją jako psychoenergetykę.

W tych latach opublikowano wiele teorii naukowych, takich jak np. Spiral Dynamics — SD (The Eight-Stage Spiral of Development), zapoczątkowaną przez Prof. C. Gravesa i kontynuowana przez Don Becka. Warto zatrzymać się chociażby przez chwilę na teście SD. Był on stosowany w różnych krajach świata do znajdowania integralnych rozwiązań konfliktów społecznych i wpływał jednocześnie na indywidualną transformację z punktu widzenia ewolucji świadomości. Test ten oparty jest na założeniu, że jako ludzie mamy adaptacyjną warstwową inteligencję, która rozwija się w czasie życia i pozwala na przystosowanie do różnych, coraz bardziej skomplikowanych życiowych sytuacji. Wynika to z samej fizjologii, która uświadamia, że mamy dynamiczny neurologiczny system, który łączy nas z Wszechświatem. Ten system zawiera jednocześnie wszystkie możliwości poznawcze, będące odpowiedzią na życiowe wyzwania, czyli poszukiwania wyższych celów, przekraczania ich, rozpoznawania potrzeby znaczenia i porządku, wynurzającego się z chaosu. Transformacja świadomości przekracza więc indywidualne osiągnięcia. Podąża w kierunku grupy i celów zorientowanych na wspólnotę, ponieważ jesteśmy jedną rodziną ludzką. Tego rodzaju przesłanie artykułował już zresztą Assagioli poprzez psychosyntezę i zapoczątkowaną przez niego i jego następców ogólnoświatową akcję The Act of Will, wykorzystania woli dla dobra ludzkości, a nie przeciw ludziom.

XXI wiek staje się więc wiekiem współpracy i współdziałania między ludźmi, holistycznego, intuicyjnego myśleniaduchowego wzrostu. Ta przestrzeń staje się powoli główną esencją edukacji we współczesnych czasach.

6. Wellness — dobrostan, jako synonim czasów

Rozwój Wellness ma swoją długą historię w Stanach Zjednoczonych. Ten społeczny ruch objął wiele obszarów tego kraju. Wywodzi się z tzw. ruchu dobrej kondycji psychofizycznej, jako społecznego działania, który powstał już w latach 70-tych XX w. Tworzyli go początkowo specjaliści zdrowego żywienia i prawidłowego oddychania, oraz psycholodzy, ukierunkowani na wspieranie zdrowia, a nie terapię chorób.

Głównymi działaczami na rzecz integrowania medycyny stali się tacy doktorzy medycyny i innych specjalności, jak Bernie Siegel, Christine Page, Elmer Green. Ten ostatni zainteresował się nowym podejściem w medycynie już pod koniec lat 70-tych XX w. Skupił uwagę na subtelnych strukturach energetycznych organizmu i ich wibracjach, które sięgają głębiej niż DNA, ukazując duchową przestrzeń w człowieku. Na początku lat 90-tych XX w. powołał ISSSEEM (International Society for the Study of Subtle Energies and Energy Medicine), a następnie stworzył magazyn Bridges, przemianowany później na Subtle Energies

Kolejnymi istotnymi osobami, pracującymi w tym zakresie byli: Carol J. Schneider, Norm Shealy (neurochirurg, twórca Americal Holistic Medical Association, autor przeszło 300 artykułów i ponad 20 książek), Bobi Spurr, który włączając duchową sferę do opieki zdrowotnej, przywrócił rolę serca w medycynie. Bardzo aktywna była także Christine Page, jedna z pionierek tworzenia nowego oblicza opieki zdrowotnej, oraz Leo Wisneski, który od 2000 roku włączył się do tworzenia medycyny zintegrowanej, obejmującej medycynę konwencjonalną i komplementarną. Ze specjalistów innych dziedzin warto wymienić Beverly Rubik, biofizyczkę, współpracującą z Journal Of Alternative&Complementary Medicine i Evidence-Based Alternative Medicine, jedną z doradczyń Alternatywnej Medycyny od początku lat 90-tych XX w., czy Johna Hagelina — fizyka kwantowego, wielokrotnego wykładowcę konferencji ISSSEEM i wielu innych.

Wellness w swoim zasadniczym nurcie oznacza dobrą kondycję psychofizyczną, ale odnosi się także do sfery duchowej — sensu i znaczenia życia. Ta sfera była wielokrotnie artykułowana przez wymienionych wyżej pionierów. Jest to również sfera, którą chętnie bada nowa fizyka. Sfera duchowa jest niezbędna dla całościowego opisania człowieka i jego problemów zdrowia i choroby. Stanowi obecnie temat priorytetowy dla rozwoju zintegrowanej czy informacyjnej medycyny, także dla tzw. medycyny ekologicznej czy środowiskowej.

Lata 90-te to już działania obejmujące całe Stany Zjednoczone, dotyczy to szczególnie promotorów zdrowia. Miejscem spotkań stał się Uniwersytet w Wisconsin. W roku 1996 odbyła się już dwudziesta pierwsza konferencja Wellness w Milwaukee.

Wszystkie te konferencje, podobnie jak wcześniej rozpoczęty ruch obywatelski, miały za cel tworzenie takiego stylu życia, który byłby optymalny dla zapobiegania chorobom. Wspomniany wyżej ruch towarzyszył także innemu działaniu, skupionemu na medycynie alternatywnej, a zlokalizowanemu na zachodnim wybrzeżu, opartemu na poszerzaniu świadomości. Wywodził się z Esalen, ośrodka, który początkowo skupiał przedstawicieli New Age, ale niebawem rozszerzył się na inne części Stanów.

To, co najbardziej zwraca uwagę w całym tym oddolnym działaniu, porywającym zarówno coraz to nowych naukowców, praktyków, jak i zwykłych obywateli, jest skupienie uwagi na zdrowiu i dobrej kondycji psychofizycznej, a nie na chorobie, na definiowaniu zdrowia, jako czegoś więcej niż tylko brak choroby.

W różnych częściach Stanów zaczęły też powstawać kolejne środowiska, a wśród nich ruch stworzony wokół idei „medycyny funkcjonalnej” (czynnościowej), która obejmuje prowadzenie do harmonii wszystkich układów i narządów. Ruch ten wychodził naprzeciw nie tylko szeroko rozumianej praktyce, ale całożyciowemu dobrostanowi w wielu dziedzinach życia. Inicjatorami i głównymi uczestnikami tych działań byli lekarze skupieni wokół Deepaka Chopry i jego Kliniki Umysł-Ciało (Joan Borysenko, Candace Pert), a także innych klinik, w tym zapobiegających starzeniu się, np. dietetycy, chiropraktycy i coachowie zdrowia. Ruch ten wychodził z założenia, że niezbędna jest nieustanna edukacja, włączająca wszystkich specjalistów, zajmujących się różnymi przestrzeniami zdrowia, w celu stworzenia systemu wspierania go, docierając do każdego obywatela. Ideą tego ruchu jest tworzenie nawyku brania indywidualnej odpowiedzialności za własne zdrowie, co doprowadzi z czasem do zmiany obrazu opieki zdrowotnej i całej medycyny.

Znaczną częścią wspomnianych działań są też zagadnienia związane z szerzeniem społecznej świadomości o niekorzystnych oddziaływaniach na organizm człowieka artykułów codziennego użytku, chemii gospodarczej, kosmetyków, oraz zagadnienia związane z problemami zdrowia wywołanymi czynnikami środowiskowymi.

Zwraca się też uwagę na tematykę związaną z żywieniem i dostarczaniem właściwych produktów odżywczych i suplementów, w celu przywracania mechanizmów autoregulacyjnych organizmu, które wspierają dobrostan i zapobiegają chorobom cywilizacyjnym, spowodowanym zatruciem środowiska, w tym wody, powierza, gleby. Szczególnym powodem do niepokoju jest obecność pestycydów i herbicydów w żywności.

W tym kontekście istotna jest produkcja rolnicza i małe prywatne gospodarstwa, które dostarczają zdrowych produktów, czy nawet własne przydomowe ogródki.

Niezwykle ważnym zagadnieniem od kilkunastu lat jest smog elektromagnetyczny z wszechobecnej w otoczeniu radiacji urządzeń elektronicznych (także aparatury diagnostycznej), obecność metali ciężkich czy dioksyn, pochodzących z pestycydów czy herbicydów, kumulujących się w organizmie ludzi i zwierząt. Mówi się obecnie już o co najmniej stu tysiącach związków chemicznych i stężeniu przeszło 400 razy silniejszym niż było obserwowane w latach, gdy zaczęto badania.

Zdaniem Candace Pert zanieczyszczenia środowiska przedostają się do organizmu, zmieniając strukturę receptorów błon komórkowych. Jest to szczególnie istotne z powodu tego, że organizm ma własne mechanizmy autoregulacyjne i działa z wyjątkową szybkością na bodźce wewnętrzne i zewnętrzne. Według Normana Schwartza środki chemiczne zmieniają obieg energii w organizmie, poprzez wpływ na mitochondria, zakłócając przepływ elektronów. Wywołują tym samym tzw. „głód energetyczny”, a on prowadzi do przewlekłego zmęczenia czy alergii. Zakłócają też działanie hormonów płciowych, powodując niepłodność i stymulując pojawianie się nowotworów, osłabiając układ odpornościowy, obciążając go i tym samym prowadząc do jego niewydolności.

Ignorancja człowieka i nauki trwająca już od kilkudziesięciu lat, a zaznaczyła się ona najsilniej po II wojnie światowej, musi być w tej chwili zatrzymana. Musimy zacząć odbudowywać zniszczone systemy, zarówno w środowisku, jak i we własnej naturze człowieka. Człowiek, będąc częścią całości systemu życia, powiązany jest ze wszystkim co istnieje, musi więc uświadomić sobie, że bezmyślne wykorzystując w rolnictwie czy przemyśle toksyczne dla niego związki chemiczne i tworząc smog elektromagnetyczny, nawet, gdy występują one początkowo w niewielkich stężeniach, wpływa na systematyczne kumulowanie się tych związków we własnym organizmie. Ignorując chociażby homeopatię, jednocześnie odrzuca, że nawet minimalne działania mają zasadniczy wpływ, działając przez lata.

Konieczna jest właściwa edukacja, pozwalająca zrozumieć naturalne procesy życiowe i mechanizmy autoregulacyjne w ciele, a także wpływ odpowiedniego odżywiania i suplementacji niezbędnych składników odżywczych na zdrowie. Jako ludzie stanowimy bowiem część ekosystemu Ziemi i należy go chronić, ale przede wszystkim oczyszczać własny układ umysł/ciało. Gregory Bateson pod koniec lat 70-tych XX wieku, uważał, że należy chronić środowisko, w którym żyjemy, powiązać ze sobą naturę, wszystkie części przyrody, cały Wszechświat i jego duchowy charakter, żyjący i nieożywiony. Uważał bowiem, że środowisko wywiera bezpośredni wpływ na pulę genów w populacji. Żyjąc w ekosystemie musimy zdawać sobie sprawę, że geny mają możliwość samo-korekcji. Zwracał również uwagę na to, że istnieje różnica między skutkiem i przyczyną i gdy tego nie zauważymy, zaczynamy kodować część za całość. Dostrzegając część, budujemy świat na domysłach, wyciągając wnioski co do całości, które nie zawsze są prawdziwe, a szczególnie gdy opieramy naukę na materializmie. Korekta naszego sposobu myślenia jest więc niezbędna w nauce, właśnie w czasach, gdy uczymy się możliwości przetrwania człowieka i zagrożonej planety. Niezbędne jest więc stworzenie meta-dziedziny nauki, badającej punkty styczne między światami: ożywionym i nieożywionym. Bateson zapoczątkował prace nad niedokończoną niestety syntezą biologii poznania, zwaną ekologią umysłu, która miała przywrócić harmonijne życie na naszej planecie. Uważał bowiem, że ewolucja biologiczna jest procesem umysłowym, a myślenie jest formą procesu ewolucyjnego, który musimy zapoczątkować we własnym umyśle.

W tym procesie dochodzenia do prawdy i nowego sposobu myślenia o sobie i otoczeniu szczególnie ważna jest odpowiednia edukacja, prowadząc dla zachowania dobrostanu w sobie i w świecie. Znaczenie zdrowego stylu życia w zapobieganiu chorobom ma wyjść poza kręgi medycyny choroby w obszary promowania zdrowia. Musi to bezwzględnie dotyczyć pedagogiki. Niezbędna jest więc edukacja zarówno dzieci, jak i dorosłych, dotycząca tego, jak być zdrowym i zachować ten dobrostan na długie lata życia.

7. Dobrostan — problem medyczny czy interdyscyplinarny

Prof. J. Aleksandrowicz uważał, że ogromnym problemem ludzkości jest zachwianie systemów wartości i kryteriów ocen dobra i zła w tym, tego, co sprzyja zdrowiu, a co powoduje chorobę. Napisał on w swej książce:

„…Dotyczy to stosunków między ludźmi, myślenia i działania ludzi, którzy doprowadzają do zanieczyszczenia powietrza, wody, gleby i pożywienia czynnikami miażdżyco- i rakotwórczymi, a stosunki międzyludzkie zatruwają chorobotwórczymi czynnikami natury psychologicznej…”

Dlatego promocja zdrowia (dobrostanu, wellness) i profilaktyka stają się obecnie niezbędne w celu odwrócenia degradacji siebie, relacji międzyludzkich i naszych relacji z ziemią. Ta profilaktyka musi być wprowadzana na każdym etapie kształcenia, wychowania i samowychowania i w każdym wieku.

Człowiek jest jednością biopsychoduchową, dlatego też do jego zdrowia trzeba wielowymiarowego podejścia: somatycznego, psychoduchowego i społecznego. Konieczne jest włączenie zmysłów, intelektu, emocji, wyobraźni, intuicji, woli, aspektu etycznego, oraz sensu życia. Człowiek nie może być redukowany do części, a ona nie może być przyjmowana jako całość.

Wspominana już wcześniej Dr C. Pert, amerykańska profesor fizjologii i biofizyki, spopularyzowała pojęcie umysł/ciało, gdyż naukowcy odkryli, że mamy tzw. „drugi mózg — czyli brzuch” — gdzie gromadzą się napięcia i stresy. Stamtąd też płyną sygnały zdrowia. Te sygnały mogą być podstawą do procesu uzdrowienia poprzez działanie umysłu na ciało.

Wymogiem rozwoju promocji zdrowia i propagowanie dobrostanu stało się obecnie znaczne obciążenie populacji chorobami (dotyczy to głównie tzw. krajów cywilizowanych); rosnące koszty technik i technologii medycznych; starzenie się społeczeństw oraz wzrost świadomości społecznej w sprawach coraz szerszych możliwości wspierania zdrowia, nie tylko poprzez działania medyczne.

Promocja zdrowia stała się bardzo modnym wyrażeniem, niemniej nie zawsze rozumianym przez szerokie gremia. Zwykle utożsamia się ją z profilaktyką (koncentrującą się na chorobie) — czyli takimi działaniami, które zapobiegną patologii (np. przeciw nowotworom, chorobom serca i in.), a nie na działaniach skupionych na zdrowiu.

Tymczasem promocja zdrowia i dobrostanu jest szeroko rozumianymi działaniami, które koncentrują się na zdrowiu, a więc dobrostanie fizycznym, psychicznym i społecznym. Te działania wspierają ten dobrostan, zachowują go i wzmacniają, mają na uwadze zdrowie i równoważenie czynników wpływających na nie, zarówno wewnętrznych jak i zewnętrznych.

Do promocji zdrowia konieczne jest więc zrozumienie samego pojęcia, jak i pewien model czym to zdrowie jest. To ma być model, który opisuje wiele aspektów zdrowia człowieka i jego rozwoju (wewnętrznej konstrukcji i oddziaływania na nią, w tym odżywiania), także zdrowego otoczenia oraz zdrowego środowiska. Dopiero wtedy będziemy mogli mieć świadomość do jakiego stanu dążymy, by móc na ten stan wpływać, a wiec wspierać zdrowie i zrównoważony rozwój człowieka.

Promocja zdrowia i dobrostanu dotyczy wszystkich — od najmłodszych poczynając, a na najstarszych kończąc. Wymaga więc wzięcia za nie odpowiedzialności, obejmuje zarówno zdrowie indywidualne jak i zdrowie środowiska, oraz konieczność zachowania go dla przyszłych pokoleń.

Zdrowie, dobrostan staje się powoli priorytetem osobistych wartości, także społecznym, ekonomicznym, ekologicznym i instytucjonalno-politycznym wyzwaniem, zawartym w licznych dokumentach krajowych i międzynarodowych.

Promocja zdrowia wymaga interdyscyplinarnego podejścia (wychodząc z wielu dziedzin) i ustawicznej edukacji na wszystkich szczeblach kształcenia i w każdym wieku. Szczególnie dotyczy ona nowoczesnego kształcenia akademickiego różnych specjalności zajmujących się zdrowiem.

Tymczasem zdrowie nie jest właściwie doceniane przez każdego człowieka (nałogi, niezdrowy styl życia, zaniedbania i zaniechania). Nie jest też właściwie chronione przez instytucje odpowiedzialne za organizację życia medycznego i społecznego, a więc w wielu dziedzinach

Na pierwszy plan wysuwa się aktywność fizyczna. Niezbędna jest ona dla zdrowia w każdym wieku. Systematyczna aktywność stanowi bardzo ważny bodziec rozwojowy i środek profilaktyczny, natomiast u osób starszych daje szanse spowolnienia procesów degeneracyjnych i starzenia. Mała aktywność fizyczna stanowi poważny problem społeczny i ekonomiczny w leczeniu zaistniałych już w nich przez lata chorób.

Warto skupić się przez chwilę na zdrowiu somatycznym. Ciało jest bowiem ważnym elementem zdrowia. Zwykle na etapie szkolnego kształcenia ciało jest przedmiotem zainteresowania biologii. Zostaje uprzedmiotowione, nie jest powiązane zupełnie ani z nauczającym, ani tym bardziej z nauczanym, którzy przecież „mają ciało”. Brak jest więc podmiotowego traktowania ciała i uczenia o sobie — „o moim ciele” i tego, co w nim dostrzegamy istotnego do jego zrozumienia i możliwości korygowania.

Tymczasem chociażby odczytywanie języka ciała prowadzi zarówno do poznawania jak i ponownego uruchomiania mechanizmów autoregulacyjnych, a to z kolei do uzdrowienia (zachowania zdrowia, wspierania zdrowia, powrotu do zdrowia). Ciało jest pierwszym elementem drogi do zrozumienia siebie i uruchomienia ewolucji świadomości indywidualnej i społecznej w kierunku wspierania własnego zdrowia i ochrony środowiska dla przyszłych pokoleń. Wymaga jednak zarówno samoświadomości, jak i pracy nad sobą.

Nie ma jednak zdrowia i dobrostanu bez zdrowia psychicznego — zauważono na Konferencji w Helsinkach, gdzie podpisano deklarację i plan działania na rzecz ochrony zdrowia psychicznego. Komisja Europejska rok później przyjęła ZIELONĄ KSIĘGĘ jako zalecenie Konferencji Helsińskiej. Wskazano na 10 zadań do realizacji. Wśród nich najważniejsze to:

— Wspieranie rodzicielstwa i pierwszych lat życia

— Promowanie zdrowia psychicznego w szkołach

— Promocja zdrowia psychicznego w miejscu pracy

— Wspieranie zdrowego psychicznie starzenia się

— Zajęcie się grupami zagrożonymi zaburzeniami psychicznymi

— Zapobieganie depresji i samobójstwom

— Zapobieganie przemocy i szkodliwym działaniom substancji psychoaktywnych

Szczególnie wyróżnia się w sferze psychicznej zdrowie emocjonalne. Wspomaganie jego wymaga:

— obserwacji funkcjonowania emocjonalnego w różnym wieku osób zdrowych oraz chorych somatycznie

— Wiedzy na temat wpływu optymizmupesymizmu na zdrowie psychiczne i fizyczne

— Kontroli emocji i poziomu depresji i lęku

— Uczenia się radzenia sobie ze stresem, lękiem, depresją

Ważne miejsce w promowaniu zdrowia odgrywa sfera publiczna i zdrowie społeczne. Zaczyna się ono od zdrowia w partnerstwie, a następnie w rodzinie, w społeczności i społeczeństwie. Dotyczy zdrowego zachowania, postaw indywidualnych, zdrowej komunikacji międzyludzkiej i umiejętności rozwiązywania konfliktów w każdej komórce społecznej, w tym środowiskach lokalnych.

Patrząc z tej szerokiej perspektywy łatwo zauważyć odpowiedzialność wszystkich za stan zdrowia społeczeństwa, które jest jednym z najważniejszych zasobów państwa. Miejscem działania promocji zdrowia jest to, w którym człowiek żyje, pracuje, uczy się, odpoczywa. Promocja zdrowia powinna należeć do programu polityki zdrowotnej państwa i współpracy międzynarodowej i dotyczy jednostki, rodziny, grup społecznych i stanowisk pracy, także wpływu działalności człowieka na otoczenie, w tym globalnych skutków.

W zdrowiu i osiąganiu dobrostanu zwraca się uwagę na kulturę: szczególnie sztukę i muzykę, które mają znaczący wpływ na zdrowie. Obydwie oddziałują na dobrostan zarówno indywidualny jak i społeczny („muzyka łagodzi obyczaje”). Obydwie wywołują przeżycia estetyczne i duchowe (piękno, wzniosłość, zachwyt, uznanie, uniesienie)

Rola muzyki była opisana w książce F. Mamana oraz w serii innych jego książek „Z gwiazd do komórki. Struktura dźwiękowa dla XXI wieku”. Autor, francuski kompozytor i muzyk, grający w największych salach koncertowych świata, zafascynował się akupunkturą. Połączył swoje muzyczne doświadczenia z obiegiem energii w ciele i stworzył system terapii dźwiękami, badając ich oddziaływanie na komórki człowieka. Jego ogromna wiedza i doświadczenie znalazły zainteresowanie w świecie nauki. Stał się wykładowcą w wielu ośrodkach naukowych nie tylko we Francji, ale także w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Maman uważa, że korzystając z częstotliwości drgań ciał subtelnych pod wpływem muzyki, możemy odnaleźć rezonans z najwyższymi informacjami energetycznymi w ciele. Dźwięk oddziałuje bowiem na wszystkich poziomach istoty ludzkiej, rozpoczynając od fizycznej, docierając do komórek, emocji, a następnie ciał subtelnych, odzwierciedlających duchową naturę człowieka.

Podobnie dzieje się z hałasem i wszelkimi odgłosami otoczenia, niekorzystnymi dla człowieka, Dotyczy to także kłótni z innymi osobami, które wywołują deprywację układów sensorycznych, oddziałując niszcząco na struktury subtelne komórek.

Na kanwie wspominanej wyżej muzyki, warto podkreślić także inny wymiar zdrowia — zdrowie duchowe. Jest w nim uświadomiony i wyartykułowany sens życia człowieka. W tym obszarze odsłania się duchowy wymiar człowieczeństwa (być, a nie mieć). Duchowość jest pojęciem szerszym niż religijność, zawiera ją, ale nie ogranicza się do niej. Dotyczy zarówno człowieka, jak i świata i jego duchowego wymiaru.

Warto dedykować duchowości szerszy opis w celu zrozumienia i wspierania tych wyjątkowych darów ducha, niezależnych często od światopoglądu i wychodzących z istoty siebie.

Duchowość w rozumieniu psychologii systemowej (integralnej) czy podejścia interdyscyplinarnego, a takim jest podejście psychosyntezy, włącza zarówno specyficzne indywidualne religijne doświadczenia, jak i etyczne, estetyczne i humanistyczne wartości. Chodzi tu więc o wyższe niż przeciętne wartości: empatyczne zrozumienie, altruistyczną miłość, głęboką mądrość, twórczą inspirację, docenianie piękna i odkrywanie prawdy, sens odpowiedzialności, odczucie współuczestnictwa, mistyczne doświadczenia uniwersalności i jedności z Kosmosem,. Duchowy wzrost jest tak samo rzeczywisty jak seksualne i agresywne popędy. Osoba dorosła, podobnie jak wyraża swe seksualne potrzeby, zaczyna dążyć do wyrażania duchowych popędów.

Dochodzi jednak często do ich stłumienia, np. zachowania neurotyczne wynikają często z zablokowania duchowych potrzeb. Przekroczenie tych barier i dotarcie do wyższej nieświadomości niesie ze sobą poczucie błogości i zachwytu, której może doświadczyć każda osoba, otwierając się na duchowe doznania.

Zadaniem współczesnych terapeutów, w tym chociażby transpersonalnych (dotyczy to także psychosyntezy) jest pomóc osobie rozpoznać jej wyższą naturę, potrzebę integracji duchowych aspektów z pozostałą częścią ludzkiej natury oraz użyć stosownych technik do syntezy i pracy z wyższymi energiami, w celu rekonstrukcji osobowości. Tego rodzaju praca prowadzi do rozpoznania wewnętrznej mądrości osoby, wspierania jej zdrowia psychicznego i celu, które mają być wywołane w trakcie procesu. W efekcie dochodzi do zlikwidowania bloków na drodze w jej rozwoju, jej neurotycznego zachowania, odczuwania depresji i znalezienia sensu we własnych doświadczeniach.

Podejście systemowe i syntetyczne do wzrostu i rozwoju wskazuje, że wewnątrzosobowa synteza prowadzi do współdziałania (synergii) w relacjach międzyludzkich z innymi i Kosmosem, a także z duchową rzeczywistością, nazywaną w religii Bogiem. Wewnętrzne doświadczenia nie są końcem, ale środkiem do zgłębiania i włączania tych doświadczeń do służenia ludzkości (vide: Projekt Aktu Woli — WillProject dla ludzkości). Koncentracja na wyższej nieświadomości, jako potencjale wzrostu oraz uzdrawianie własnych traumatycznych doświadczeń, pomaga przemieniać energię psychiczną, seksualną i agresji w sposób twórczy i korzystać z nadświadomych pokładów duchowej energii każdej osoby, w celu transformowania i regeneracji osobowości. „To uwolnienie może być porównane do wewnątrz-atomowej energii uśpionej w materii"- napisał R. Assagioli. Energia Transpersonalnego Ja pozwala na aktualizację naszych wyższych potencjałów.

Człowiek ma wrodzoną potrzebę do wzrostu. Gdy osoba podwyższa poczucie własnej wartości, ma wolę do badania błędów i zmieniania swoich automatycznych wzorców neurotycznego zachowania w bardziej efektywne, które świadomie wybiera. Gdy energia zablokowana w nich zostaje uwolniona, osoba zaczyna jej używać zarówno w kierunku mniejszej eksploatacji siebie, jak i zadbania o innych („kochaj bliźniego swego jak siebie samego”). Dzięki temu staje się ewidentne, że wznoszenie wyżej swej świadomości, pociąga za sobą większą odpowiedzialność za transpersonalne, a tym samym altruistyczne potrzeby innych.

Szerszy sens perspektywy i znaczenia życiowych doświadczeń możemy zrozumieć poprzez wszelkie trudności, które spotykają nas w życiu i z których staramy się wyciągnąć wnioski. Jest to mądrość, którą możemy zaczerpnąć z naszej osobistej drogi. Jedyny czas „tu i teraz” jest momentem szerszego kontekstu rozwoju tego, co możemy zrobić dla siebie, aby zrozumieć więcej i wznieść się wyżej. Proces ten możemy rozpocząć w każdej chwili, wprowadzając na dowolnym etapie kształcenia „edukację do zdrowia”, w sensie szeroko rozumianego zdrowia i dobrostanu, włączającego wymiar sensu i znaczenia (duchowy aspekt rozwoju).

Gdy zatrzymamy się na chwilę, możemy dostrzec zmiany, którym podlegamy. Możemy także zobaczyć, skąd przychodzimy i dokąd zmierzamy. Ta transformacja daje nam szerszą perspektywę życia, patrzenia na każde doświadczenie, każde warunki życia, wszelkie okoliczności jako możliwości wzrostu. Gdy przystajemy i poddajemy refleksji to, gdzie jesteśmy obecnie, możemy zawsze zapytać: Jaka jest w tym dla mnie wiadomość? Czego mogę nauczyć się z tego doświadczenia? Jaki jest mój wkład? Gdzie jestem teraz? Jaki jest mój kolejny krok?

Jest to najbardziej konstruktywna, a jednocześnie ekscytująca przygoda uczenia się z doświadczenia. Wewnątrz siebie, w trakcie tego oglądu i refleksji, możemy znaleźć wewnętrzną wiedzę, osobowe wartości i wierzenia, sens stabilności, wybory życiowe, powtórne połączenie z Ja i rozpoznanie dotychczas nie zintegrowanych części siebie. Możemy także usłyszeć wewnętrzny głos i odczuć przewodnictwo, oraz zrozumieć cel, skąd przyszliśmy i dokąd idziemy.

Tym samym możemy również zrozumieć sens choroby, co daje możliwość jej uwolnienia, a także transformacji zablokowanej energii w siły społecznie pożyteczne. Dzięki temu możemy wykorzystać swoje trudne doświadczenia, jako transformującą moc w inspirowaniu innych do zmiany jakości swojego życia, bazując na własnym przykładzie.

8. Przekraczanie barier: systemowe podejście. Duchowa natura człowieka

Życie w świecie wzajemnych zależności wymusza przekraczanie wielu barier. Pierwsze i fundamentalne dotyczą własnych ograniczeń w sposobie myślenia. Przez lata nauki stymulującej jedynie lewą półkulę mózgu (intelektualną), następowało powolne zanikanie uczuć i budowania głębokich więzi. Spowodowało to, że większość ludzkich działań jest odtwórczych, zamkniętych na indywidualną twórczość. Tego rodzaju pobudzanie jednej sfery powoduje inwolucję innych przestrzeni, a szczególnie odczuwania. Atrofia tego rodzaju rodzi konkretne skutki, w postaci życia na „pół gwizdka”, a więc zaniku uczuć w rodzinach czy w życiu intymnym, natomiast pobudzania coraz to nowych seksualnych apetytów. Jest to znane i opisywane w bogatej literaturze dotyczącej chociażby przygotowywania żołnierzy do wojny, a potem ich udział w niej. Narażenie na silne bodźce psychiczne wywołuje blokady emocjonalne, bezsens istnienia, martwą przestrzeń w sobie, a nawet cierpienie, nie dające się niczym ukoić. Bada się także przypadki chorób pourazowych (PTSD) u żołnierzy, którzy przeżyli wojny. Taka osoba szczególnie cierpi w sytuacjach intymnych, gdy nie może odnaleźć w sobie źródła swoich uczuć wyższych, gdyż uległy one zablokowaniu.

Podobne skutki opisano w literaturze w związku z narażeniem dzieci na oglądanie filmów grozy lub uczestniczenia w ekstremalnych grach komputerowych,. Warto przytoczyć dane sprzed ponad 16 lat, aby zrozumieć ten ważny aspekt dla profilaktyki i terapii, na który nie zwraca się zupełnie uwagi.

W marcu 1999 r. „Życie” opublikowało artykuł D. Grossmana, amerykańskiego psychologa wojskowego, zajmującego się badaniem metod i skutków psychologicznych zmuszania poborowych do przełamywania naturalnego procesu hamowania zabijania ludzi. Grossman przytoczył niepokojące dowody na to, że te same metody, używane w szkoleniu żołnierzy, używane są w mediach i rozrywce.

Grossman uważa, że media, nie stosując żadnych zabezpieczeń i pokazując detale morderstw, szczególnie dzieciom, przysposabiają je do zabijania. Jest to bowiem umiejętność, której uczą się widząc znęcanie się i przemoc w domu, na filmach czy w grach komputerowych. Brutalizacja, warunkowanie klasyczne i operatywne, poniżanie fizyczne i słowne służą złamaniu wartości moralnych, i norm etycznych oraz akceptacji norm i wartości powodujących przemoc i śmierć, jako sposobu życia w brutalnym świecie, a przede wszystkim zobojętnienie wobec przemocy. Proces tego rodzaju u dzieci może zacząć się już w bardzo wczesnym okresie (w wieku 18 miesięcy), gdy dziecko jest zdolne rozpoznawać obrazy w TV i je naśladować, tworzyć wzorce zachowania, a nie jest jeszcze zdolne do odróżniania prawdy od fikcji. Dopiero w 6—7 roku życia zaczyna rozumieć, skąd pochodzi informacja.

Autor pisze, że gdy dziecko widzi w TV podobnego rodzaju sceny, uważa, że dzieje się to naprawdę i dotyczy to jego samego i najbliższego otoczenia. Ono początkowo poznaje bohatera, zaprzyjaźnia się z nim, a potem cierpi, gdy nagle dostrzega, że jest on brutalnie zamordowany. Nie odróżnia tego, że jest to tylko fantazja.

W amerykańskim czasopiśmie Journal of the American Medical Association już kilkanaście lat temu opublikowano badania dotyczące zwiększenia liczby działań agresywnych w ciągu 15 lat od wprowadzenia telewizji. Autorzy uważają, że tyle lat potrzeba, aby po oglądaniu brutalnych scen w wieku 3-5-lat, młodzi ludzie osiągnęli „dojrzałość kryminalną”. Długotrwały kontakt dziecka z przemocą w TV jest według psychologów amerykańskich czynnikiem przyczynowym, kryjącym się za podwojeniem zabójstw popełnianych w USA.

Przykładem warunkowania klasycznego jest oglądanie filmów grozy, w których pokazywana jest agresja czy cierpienie człowieka w otoczeniu sprzyjających warunków, czy dobrego jedzenia. Psycholodzy uważają, że wychowujemy pokolenie barbarzyńców, którzy nauczyli się kojarzyć przemoc z przyjemnością. Według Grossmana wytworzył się „nabyty syndrom braku odporności wobec przemocy” (AVIDS). Przemoc w TV nikogo nie zabija. Niszczy jednak system odpornościowy wobec przemocy i powoduje, że młody człowiek warunkuje się na osiąganie przyjemności z przemocy. Gdy taka uwarunkowana osoba znajdzie się w pobliżu innego człowieka, ma dużą łatwość „do pociągnięcia za spust”. Niszczy w ten sposób mechanizm „bezwarunkowego hamowania”, znajdujący się w środkowej części mózgu człowieka, który normalnie blokuje wrodzoną niechęć do zabijania.

W grach komputerowych dziecko uczy się mierzenia i strzelania, jako odruchów warunkowych i umiejętności motorycznych i jeszcze zaczyna to lubić. Nauczywszy się precyzyjnie celować do obiektu na ekranie, nigdy nie mając broni w ręku, dziecko może bardzo precyzyjnie trafić w żywy obiekt. Opisano podobne zdarzenie i proces sądowy, który miał miejsce w Południowej. Karolinie.

Media są więc dla dzieci wzorcami zachowania „na życie” do naśladowania, szczególnie naśladowania przestępstw, ponieważ opisują i pokazując je ze szczegółami.

Podobnie jak w obecnie panującej rzeczywistości medialnej „wszystko krąży wszędzie”, w organizmie mamy do czynienia z tego samego rodzaju procesami. Prawa psychodynamiki, opisane przez R. Assagiolego w psychosyntezie, odnoszą się do wszystkich funkcji psychicznych, powiązanych ze sobą, tworzą precyzyjnie, jak w zegarku wzajemnie poruszające się tryby (procesy, mechanizmy) i oddziałują jedne na drugie. Naciśnięcie więc któregokolwiek „klawisza” w sobie uruchamia cały system. Jeśli działanie jest powtarzane, mobilizuje także mechanizmy kodowania, a więc powstawanie nawyków. Z czasem stają się one nieświadome, czyli utrwalają się poza świadomym systemem postrzegania czy doświadczania.

Wiadomo, że słowo mówione jest wibracją, która rozprzestrzenia się zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz organizmu człowieka. Wywołuje to określone efekty w ciele. Nazwa narzuca także społeczną etykietyzację, a często jest stygmatem, który powoduje odrzucenie go „na życie” lub cierpienie, pochodzące z powodu określonego słowa, choć zupełnie niezrozumiałe przez otoczenie.

Telewizja stanowi obecnie pierwotne źródło, kształtujące kulturę dnia codziennego. Powstała swoista kultura mediów, która różni się od kultury realnej i w rezultacie powstają „podwójne nastawienia opinii publicznej” — widzenie oczami mediów.

W mediach dominuje przemoc, a ściślej mówiąc — uporczywe powtarzanie obrazów przemocy. Pojawia się więc kumulatywny efekt długotrwałych oddziaływań, a w następstwie tzw. habituacja czyli przyzwyczajenie. Adaptacja do powtarzających się bodźców powoduje, że przestają one wywoływać reakcję. Osłabia to osobniczą wrażliwość i powoduje, że naganne postępowanie uznaje się za normalne. Potencjał popędowy ulega wzbudzaniu. Intensyfikacja strachu może wywołać wzrost agresywnego zachowania. Zwiększa się, szczególnie u młodych ludzi (uczniów), gotowość do przemocy, przy braku mechanizmów kontrolnych. Telewizja stanowi jeden z czynników wpływających na rozwój osobowości, może spowodować niską samoocenę, a nawet społeczną izolację.

Patrząc z tej szerokiej perspektywy kultury masowej, można zauważyć, że media oddziałują na wszystkie sfery życia człowieka, tworząc „wzorce choroby”, zamiast zdrowia. Z tych też powodów świadomość głębokich oddziaływań tejże kultury powinna uruchomić w każdym indywidualnym człowieku sprzeciw implantowania tychże wzorców w ich osobiste, rodzinne i zawodowe życie. Tym samym cały system postrzegania świata oczami mediów wymaga absolutnej zmiany i powrotu do własnych źródeł wartości w sobie i dokonywania zdrowych wyborów dla siebie i kolejnych generacji. Ten proces już się zresztą dzieje, gdyż coraz więcej osób przestaje oglądać telewizję horrorów i grozy, jak i negatywnych wiadomości, szukając innych wzorców pozytywnej wiedzy o sobie i świecie. Kolejnym etapem jest powrót do własnych źródeł samowiedzy w celu dokonywania zdrowych wyborów.

8.1. Człowiek i jego rozwój: horyzontalny i wertykalny

Nie żyjemy w jednym wymiarze, a jako ludzie jesteśmy, wielowymiarowi. U każdego z nas rozwija się inny rodzaj inteligencji, inny sposób okazywania miłości, mamy wiele wewnętrznych aspektów siebie, które pozwalają nam na różne sposoby reagowania np. część dziecięcą i część dorosłą. Nie jesteśmy też jednakowi, będąc w tym samym okresie życia, np. specjalistyczne badania mogą wykazać, że np. wiek kostny nie odpowiada naszemu wiekowi metrykalnemu, a stan płuc konkretnej osoby może być znacznie lepszy niż u innych osób w podobnym wieku. Mamy poczucie, że nasze ciało jest w tym samym wieku. Okazuje się jednak, że w pewnym wymiarze nie mamy wieku. Wypowiadał się na ten temat Jan Szczepański w swoich esejach p.t. Sprawy ludzkie, w których rozważa fakt, że jest w nas taki obszar, który się nie starzeje.

Charakterystyczna jest też dla ludzi centralna świadomość. Można ją nazywać różnie, w zależności od podejścia, które zastosujemy, np. centrum osobowe, samoświadomość, „ja”, czy reżyser. Zarówno to pierwsze, jak i ostatnie pojęcie odnosi się do psychosyntezy, a szczególnie jej techniki zwanej „teatrem wewnętrznym”, w którym możemy rozpoznać różnych wewnętrznych aktorów (podosobowości), scenę (to, co się dzieje obecnie w naszym życiu), widownię (ludzi, którzy nas obserwują i są w relacjach z nami), oraz cel sztuki, którą gramy (cel życia).

Jest też w nas taka część, której nie dostrzegamy, a nawet nie uświadamiamy jej sobie, a którą możemy nazwać Autorem lub pisarzem. Jest to autor scenariusza, który wie, o co chodzi w naszej sztuce życia. Jest to wyższa, wewnętrzna wiedza, odbierana jako centrum nieskończonej miłości. Różnie ludzie rozumieją tę część. Niektórzy określają ją jako „Bóg we mnie” lub „świadomość Chrystusowa”. Ta część jest nieskończoną energią. Przez tę część mamy dostępność wsparcia Wszechświata.

Z perspektywy psychosyntezy, można w prosty sposób doświadczyć tych poziomów siebie, zintegrować różne obszary swojej osobowości i podnieść je na wyższy poziom zrozumienia swojego sensu życia.

Na różnych etapach życia zadajemy sobie fundamentalne pytanie: kim jesteśmy, jako ludzie. Ze świadomości odpowiedzi na to fundamentalne pytanie wyłania się zrozumienie, co mamy robić? Te dwie odpowiedzi są skorelowane i bezdyskusyjne. Świadomość tego, kim jesteśmy jest tym, co daje nam moc do realizacji tego, co dla nas w życiu jest istotne. To stanowi także o tym, co daje nam napęd do realizowania celów w życiu, a więc wspiera także zdrowie i dobrostan.

Bazując na technice „teatru wewnętrznego”, a w nim aktorach i reżyserze, nawet dzieci w początkowych klasach szkoły podstawowej łatwo mogą zrozumieć spójność siebie i tego, co robią. Każdy z naszych wewnętrznych aktorów (podosobowości) ma jakąś specyficzną cechę, właściwą dla danej osoby, którą chce wyrazić w życiu, a która jest przypisana tylko do niej. Tę cechę należy doprowadzić do perfekcji, a właściciel cechy, jako osoba, ma stać się aktorem lub aktorką-gwiazdą.

Z okresu dzieciństwa mamy jednak pewne wzorce zachowania, które nie pozwalają, aby ta specyficzna cecha lub jakość mogła się wyrazić. Niezbędne jest więc zdanie sobie sprawy z tego, co nam przeszkadza w rozwoju, by rozpocząć nad tym pracę. Teatr wewnętrzny jest doskonałą i niezwykle prostą techniką, pozwalającą oglądać części nas samych i zmieniać je, aby uzyskać pozytywny efekt w samorozwoju. Dzięki tej pracy jesteśmy w stanie w każdym momencie życia doprowadzić całą osobowość do harmonijnej integracji wszystkich jej aspektów.

Rozwój na poziomie osobowości ma wymiar horyzontalny. Nazywa się go poziomem osobowym (personalnym). Istnieje także poziom transpersonalny, dotyczący kontaktowania się z tym, co niematerialne, czego nie da się zobaczyć. Można to opisać jako głębokie poczucie celu oraz sensu, po co jesteśmy na ziemi. Ten poziom objawia się zwykle w postaci obrazów, refleksji, intuicji, kreatywności.

W kontekście dwóch wymiarów rozwoju siebie, dostrzegamy pojęcie sukcesu w życiu i mamy do rozstrzygnięcia dylemat, jak pogodzić materialny sukces z duchowym wymiarem siebie. Niektórzy ludzie uważają, że kłócą się one ze sobą, gdyż materialny sukces zaprzecza duchowemu rozwojowi osoby. Warto się więc temu przyjrzeć, czy tak jest istotnie.

Są ludzie, którzy zajmują się jedynie duchowym poziomem, medytują, modlą się, czasem wyrażają przez różne formy artystycznego wyrazu, np. sztukę. Nie są zainteresowani stroną materialną.

Inni natomiast zajmują się tylko sferą materialną. Ich nie interesuje zastanawianie się nad sensem życia, nie mają na to czasu. Są nieustannie w biegu życia, pędzą za upływającym czasem i okazjami, które przynosi codzienność, aby przetworzyć je w materialny status.

Osoby skupione tylko na sferze fizyczności, docierają po jakimś czasie do egzystencjalnego kryzysu. Narasta w nich poczucie niespełnienia, braku satysfakcji. W tym momencie zaczyna się depresjakryzys osobowości. Czują, że to, co osiągnęli, już nie wystarcza i mają poczucie, że znajdują się „pod ścianą”.

Natomiast osoby funkcjonujące tylko w sferze duchowej, docierają do kryzysu dualności, ponieważ nie mogą przeżyć tylko w tej sferze. Widzą, a przede wszystkim wyraźne czują rozziew między dwiema sferami i nie potrafią żyć ani w jednej, ani w drugiej. Mają poczucie zawieszenia w przestrzeni.

Każda z tych skrajności tworzy w końcu brak poczucia równowagi.

Optymalnym podejściem do życia dla każdego człowieka jest rozwijanie obydwu poziomów i połączenie obydwu dróg. Doświadczenie siebie w przestrzeni pomiędzy sferami jest wyjątkowym wyzwaniem dla współczesnego człowieka. Bo choć nie przyjmuje do swojej wiadomości, że jest jednością, to czuje ją jednak od środka, jako „wołanie duszy” o zjednoczenie. To poczucie syntezy jest przestrzenią spotkania osobistego z tym, co pozamaterialne, duchowe, uniwersalne.

W ten sposób zaczynamy realizować transcendencję w życiu. Wiele osób nie jest na to gotowych. Jednakże życie w pewnym momencie wymusza na nich dokonanie wyborów, aby rozwijać się dalej, włączając zrozumienie, intuicję, kreatywność, jak również sens życia.

Idąc tym tropem, możemy także wprowadzić życie zawodowe na inny poziom świadomości, wykorzystując swoją wiedzę specjalistycznątropem, oraz uruchomione w sobie duchowe umiejętności. Mając na uwadze uniwersalne, duchowe prawa, pozwalamy sobie na robienie wszystkiego najmniejszym wysiłkiem (gdy kochamy to, co robimy).

Gdy uświadomimy sobie, że wewnątrz siebie mamy duchową naturę, życiową siłę, która wie, jaki jest kierunek naszej drogi, zaczynamy być z nią w kontakcie, korzystać ze scenariusza, który jest nam dany, ale także zadany do odczytania. Ta siła skłania do działania, inicjuje wszelkie ruchy do przodu. Jest sprawcza, kumuluje w sobie zarówno inteligencję, jak i miłość oraz wolę. Tworzy istotę tego, kim jesteśmykim się stajemy, a przy tym jest wieczna i nikt jej nie może zniszczyć. To, czym potrzebujemy się zająć w naszym osobowym i duchowym rozwoju, to właśnie karmienie duszy, tej nieutulonej w nas nieokreślonej tęsknoty za spełnieniem siebie w darze innym, wspieranie tego, co się z nas wynurza. To jest niematerialne, tego trzeba doświadczyć. Nie można od tego uciec, podobnie jak nie można uciec od siebie, a stąd nie można też uzyskać pełnej satysfakcji z życia, a więc dobrostanu, nie mając nakarmionej tej duchowej przestrzeni w sobie.

Ten poziom jest także istotny dla zrozumienia sensu choroby, to on pozwoli nam na znalezienie potencjałów tkwiących w naszym problemie. W ten sposób nasza słabość stawać się będzie naszą siłą, która wydźwignie nas z choroby, pozwoli również wykorzystać tę moc jako dar dla innym, poprzez przekazanie swoich doświadczeń z tego, czego nauczyła nas choroba.

8.1.1. Nieświadomość — świadomość — nadświadomość


Fizyka kwantowa w okresie ostatnich pięćdziesięciu lat udowodniła, że nie ma czegoś takiego jak obiektywizm. Wszystko bowiem wiąże się i wychodzi od tego, kto wybiera, obserwuje, czy doświadcza, a jednocześnie jest w relacjach z innymi, a więc od samoświadomości. Ma ona osobiste korzenie, oddziałujące na człowieka, a on oddziałuje na wszystkich wokół. Tym samym jakość naszych działań względem siebie i innych ludzi zależy zarówno od naszych wewnętrznych motywów, także jak i od lęków, ograniczeń, które tworzymy, nie rozumiejąc swoich doświadczeń, siebie i świata. Dlatego niezbędne jest poszerzanie świadomości, edukacja o sobie przekraczanie barier i uwarunkowań. Właśnie to staje się sednem edukacji przyszłości — prowadząc tym samym do dobrostanu jednostkowego, zdrowia zbiorowego i tworzenia lepszego świata dla innych.

Proces rozwoju człowieka, który jest sterowany wewnętrznie przez siły obecne w nim samym, wymaga więc „ześrodkowania” energii, centrowania, wewnętrznej równowagi, a tym samym także odblokowania mechanizmów autoregulacyjnych, które zostały w trakcie życia i jego często traumatycznych doświadczeń zablokowane.

Stany świadomości: niższa nieświadomość (podświadomość w psychologii analitycznej), średnia nieświadomość (tu i teraz) oraz nadświadomość (wyższy stan świadomości, zawierający wszystkie ludzkie potencjały w psychologii transpersonalnej, w tym w psychosyntezie) powinny być tematem edukacji i terapii oraz ich eksploracji, szczególnie, że wszystkie razem zawierają źródła ludzkich problemów, a także możliwości ich rozwiązania. Mając do nich dostęp, człowiek jest w stanie zrozumieć motywy swojego postępowania, własne lęki, uzależnienia, a także nawyki. Może zacząć umiejętnie nimi sterować i uzdrawiać je pokoleniowo (nie projektować ich na kolejne pokolenia). Dzięki temu dotrze do mechanizmów autoregulacyjnych organizmu i będzie mógł usunąć blokady w ich funkcjonowaniu. Jest to szczególnie istotne dla medycyny i podłoża wielu istniejących chorób. Tutaj także kryje się zagadka budowania zdrowych relacji intra- i interpersonalnych. W ten sposób tworzy się edukacja formacyjna, kształtująca człowieka jako poznającego siebie i działającego dla swojego dobra. Tworzą się również podstawy dla edukacji samo-uzdrawiania, a więc budowania dobrostanu.

Źródła choroby wywodzą się ze świadomości. To ona wpływa na wszystko, co dzieje się w człowieku, w jego relacjach z otoczeniem, społeczności i świecie. Dlatego też rozwój świadomości pozwala na zrozumienie systemu, jakim jest ciało, jako podstawy zdrowia czy choroby. Poszerzanie świadomości lub jej ograniczanie (a tym samym ignorancja) może wpływać na geny i regulować ich aktywność. Prowadzi to albo do homeostazy (balans, harmonia, równowaga) albo patologii, która może objawiać się np. stanem zapalnym, a w konsekwencji chorobą.

Coraz częściej w literaturze mówi się więc o „kwantowym uzdrawianiu” (D. Chopra) czy także „doskonałym zdrowiu” lub nieśmiertelnym ciele i nieograniczonym umyśle czy wreszcie „człowieku kwantowym” lub „kwantowym ja”.

Przekraczając granice wytyczone przez klasyczne nauki, wchodzimy w przestrzeń pola wszelkich możliwości, gdzie nie istnieją granice, jest tylko luka poznawcza w człowieku, podobnie jak niezapełniona przestrzeń semantyczna, wymagająca tworzenia języka wewnętrznych doświadczeń. O tej przestrzeni pisałam już w 2005 roku w książce Psychosynteza w edukacji. Wzrastanie samoświadomości człowieka. Prowadząc wiele lat zajęcia warsztatowe dla różnych środowisk i gromadząc ich ewaluację, niejednokrotnie miałam okazję konfrontować się z trudnościami w artykułowaniu przeżyć osobistych. Wynikały one z powodu ubogiego słownictwa i braku umiejętności wyrażania tego, co osoba odczuwała w związku z czymś dotąd nieznanym w sobie, a jednak realnym. To, czego doświadczyła w trakcie prowadzonego zadania (ćwiczenia) lub poszukiwania odpowiedzi na zadawane pytania, stawało się jednak czymś realnym. Otrzymane odpowiedzi czy wewnętrzne wskazówki, przejawiające się w postaci konkretnych doświadczeń, uczestnicy często opisywali jako łaskę, niezmierzone poczucie błogości, dotknięcie istotnego sensu w sobie.

Dzięki podobnego rodzaju doświadczeniom, ludzie uświadamiają sobie, że istnieje w nich przestrzeń, która jest poza normalną świadomością. Jest ona często ukryta w codziennym doświadczeniu, której można dotknąć w czasie wizualizacji i medytacji, a także stawiając fundamentalne pytania o sens i znaczenie własnych doświadczeń czy wręcz życia. Można tego doświadczyć w różnych sytuacjach. Przytoczę tu wypowiedź jednego z uczestników innowacyjnej konferencji, którą zorganizowałam w 2001 roku.

„Po raz pierwszy uczestniczyłem w konferencji naukowej, która była odmienna od wszystkich dotąd mi znanych. Organizatorka stwarzała doskonałą sytuację dydaktyczną. Użyte rekwizyty pozwoliły mi się skupić tylko na problemie. Przez dwa dni byłem tylko ja z problemem, mój świat mentalny oraz ujawniane światy myśli innych, które z kolei otwierały kolejne komnaty w moim świecie, dotąd zamknięte. Efekty tej wzajemnej stymulacji ujawniają się w treści odpowiedzi na stawiane przez organizatorkę pytania. Są wśród nich moje odpowiedzi, o których wcześniej nie wiedziałem. Po prostu nie wiedziałem, że wiem!”

Osoba odkrywa wtedy coś, co leży jakby wyżej, poza nią, a jednocześnie w niej, w głębokich przestrzeniach niej samej, lecz na wyższym niż codzienny poziomie. W psychologii transpersonalnej — psychosyntezie określa się tę przestrzeń nadświadomą lub nadświadomością. Przestrzeń ta dotyka w ludziach czegoś, co ich łączy, jednocząc wszystkie nasze przeżycia na wyższym poziomie bytu, sięgając ideału (idealnego modelu ich samych), tego, czego pragną, kim chcieliby być. Jest to tak realne dla doświadczających tego ludzi, jakby nagle spotkali bardzo bliską, choć dawno nie widzianą osobę, lub wręcz otarli się o zjawisko „deja’ vue” — poczucie, że znają tę osobę lub sytuację z własnego życia, lecz nie mają świadomości, kiedy ją spotkali lub skąd ją znają. Już w krótkim czasie „dotknięcie nieznanego”, a więc konfrontacja z wydawałoby się zapomnianym, będąca początkowo wielkim dla osoby zaskoczeniem, staje się czymś bardzo rzeczywistym, jakby wynurzało się z nieświadomości coś, co jest znane, oczekiwane, a nawet pożądane.

Podobnie często jesteśmy w codziennym życiu, konfrontowani z sytuacjami pojawiającymi się w naszych relacjach, które nas w jakiś sposób dotykają, wręcz bolą i dzieje się to w świecie rzeczywistym. Atakujemy wtedy taką osobę, jakby zrobiła nam krzywdę. Na przykład w sytuacji, gdy ktoś coś nam powie, z czym się nie zgadzamy lub wywoła w nas swoim zachowaniem czy słowem „emocjonalną burzę”. Nie zdajemy sobie wtedy sprawy, że ta osoba czy sytuacja skonfrontowała nas z jakimś przeszłym doświadczeniem (bywa z dzieciństwa) i to ono wzbudziło w nas emocjonalną reakcję. Nie pamiętamy tego doświadczenia, natomiast pojawiająca się emocja wywołuje konkretne zachowanie w tej właśnie chwili: odrzucenie, złość, gniew czy nawet strach. Głębsze wejrzenie w zaistniały problem może „otworzyć puszkę Pandory”. Pozwoli na cofnięcie się do pierwszej reakcji tego rodzaju, kiedy to wzbudzona emocja wywołała konkretną reakcję. Nie mając świadomości pierwotnego wzorca jesteśmy nieustannie pociągani i jak za sznurek prowadzeni do powtarzających się, nieświadomych reakcji w różnych momentach życia, dopóki nie odnajdziemy wzorca, który ją spowodował i nie uwolnimy zablokowanej w nim emocji. Wtedy tego rodzaju reakcja nie będzie miała już racji bytu, gdyż w sposób świadomy emocja istniejąca „pod spodem” powodu została uwolniona. Jeśli tego nie zrobimy, możemy stale powtarzać określoną reakcję emocjonalną, nie mając świadomości, wywołując tym samym metaboliczne konsekwencje w tkankach, w których te emocje się odkładają. Możemy więc obserwować przyspieszony oddech, podwyższenie ciśnienia krwi, zaczerwienienie ciała itp.

Sam proces wzrastania samoświadomości zawiera kilka przestrzeni ludzkiego doświadczania tożsamości. Wychodzimy od zrozumienia sensu bycia osobą fragmentaryczną i mającą wewnętrzne konflikty, poprzez doświadczanie kolejnej transcendencji i wreszcie osiągnięcie indywidualności. Psychosynteza opisuje dwie podstawowe przestrzenie JA: Osobowe ja (self) i Wyższe Ja (wyższą świadomość — Transpersonalne Ja)

Rozróżnienie między osobowym ja i duchowym (transpersonalnym) Ja jest znaczące. Osobowe ja jest indywidualne, osobne, istnieje w teraźniejszości i skierowane jest ku przyszłości, prowadząc do wolności wyborów i spontaniczności. Jest to centrum świadomości, poza wszelką zawartością osobowości, nie oceniający obserwator, dokonujący świadomych wyborów z centrum siebie jako całości (zawierającej zarówno wrażenia, wyobrażenia, emocje, intelekt i wolę do wyborów), nazywane też centrum integrującym osobowości. Różni się od „ego” w psychoanalizie tym, że ego jest produktem przeszłości i reprezentuje aspekty indywidualności, zaadaptowane kulturowo do społeczeństwa.

Doświadczenie duchowego Ja włącza mądrość, cel życia, bezwarunkową miłość i twórczość. Jest stałe, niezmienne. Jest istotą siebie, tego, kim jesteśmy.

Kontaktując się z Wyższym Ja, osoba odczuwa połączenia z innymi i jedność z całą ludzką rodziną, przekraczanie wszelkich granic, może wyrażać naturalną duchową współpracę, doświadcza współuczestnictwa w jednej całości. Takie osoby realizują siebie poprzez uczestnictwo w ważnych problemach ludzkości i ich rozwiązaniach. Przykładami takich osób mogą być chociażby Matka Teresa czy Albert Schweitzer.

Aby osiągnąć wyższy poziom świadomości, niezbędne jest wejście w doświadczanie Ja, tego „kim jestem?” Poprzez nieustanne integrowanie osobowości: w postaci integracji, dezintegracji i ponownej reintegracji z tym, kim chce osoba być, styka się ona z czynnikiem integrującym Ja — centrum świadomości i woli.

W dzisiejszych czasach zredukowaliśmy wewnętrzny świat do umysłowego świata idei i myśli (intelektu). Jednocześnie skurczyliśmy zewnętrzny świat, czyniąc go jedynym — najbardziej znaczącym i mierzalnym. Niezbędne jest dokonanie zmiany w sposobie postrzegania siebie i świata. Musimy dostrzec siebie, złożonego z podporządkowanych sobie systemów, współzależnych sobie, a jednocześnie współistniejącego w środowisku w dużym systemie współzależności. Zamiast odwracać się od tego, co „nowe”, potrzebujemy otworzyć się na czerpanie z wyobraźni („wyobraźnia jest silniejsza od wiedzy” — powiedział kiedyś A. Einstein), aby zobaczyć części w większej całości. „Dar takiej otwartości na wyobraźnię jest bogactwem i inspirującą obecnością w żyjącym świecie z duszą”.

Warto przytoczyć tutaj najnowsze badania neurofizjologii na temat świadomości i przedstawić powstałe w związku z nimi hipotezy. Świadomość pojawia się w mózgu, ponieważ neurony obdarzone są protoświadomością. Inteligencja duchowa nadaje umysłowi aspekt transcendentny, przekraczający indywidualność. Badacze tego poziomu uważają, że nasza inteligencja duchowa pochodzi od Życia jako takiego. Protoświadomość zdaje się być fundamentalną właściwością Wszechświata, stąd korzenie świadomych istot ludzkich sięgałyby wtedy początków samego Kosmosu. Nasza duchowa inteligencja daje nam więc oparcie w Kosmosie, a życie znajduje cel i znaczenie w obrębie kosmicznych procesów ewolucyjnych.

Zdaniem fizyków kwantowych istnieje tzw. próżnia kwantowa — źródło wszystkiego co jest — jako ostatni z transcendentnych bytów realnych. Próżnia kwantowa przypominałaby więc immanentnego Boga, mieszkającego we wszystkim, co jest. „Wobec tego w Bogu ma źródło podstawa ludzkiej świadomości i duchowej inteligencji. Bóg jest zatem prawdziwym centrum naszej jaźni, a źródłem sensu jest ostateczny sens wszelkiego istnienia — pisze D. Zohar.

Badania naukowe wskazują więc na istnienie centrum jaźni. Jego unifikujące działanie w mózgu i sercu, oraz w kosmicznej rzeczywistości jest źródłem duchowej inteligencji. Poznanie go i doświadczanie jest kluczem do spotęgowania duchowej inteligencji. I tu nauka spotyka się z duchowym wymiarem.

Centrum jaźni — to głęboka jaźń będąca źródłem wszystkiego, co wiemy i czym jesteśmy, indywidualnej syntezy i transformacji. C.G. Jung, a szczególnie R. Assagioli przedstawiali jaźń jako środek osobowości, integrujący i transformujący aspekt osobowości, syntezy przeciwieństw.

Duchowy aspekt człowieka jest więc tym, co czyni nas bardziej ludzkimi. Jest archetypem życia, zagłębieniem się w codzienne doświadczenie nieustannego przekraczania swojego małego ja, ego, jest docieraniem do człowieczeństwa i realizowaniem go w codziennym życiu, to życie pełnią życia — każdego dnia, „tu i teraz”.

Człowiek staje się istotą ludzką przez ducha, ponieważ w duchowej sferze zawarta jest dążność do transcendencji, czyli przekroczenia tego, co skończone, ograniczone czasem i przestrzenią. Nieustannie przekraczając siebie, napotyka on wartości duchowe. Duch, integralna część natury człowieka, jest witalnym tchnieniem życia i prowadzi go do jego samorealizacji. Człowiek może stawać się Człowiekiem przez transcendencję siebie, wyjście ku wartościom, artykułowanie swoich wyższych potrzeb, a więc wyniesienie ponad świat materii, krocząc do doskonałości osobowej i duchowej, do duchowych wartości. To otwarcie się na transcendencję warunkuje integrację osobowości człowieka — jego urzeczywistnienie jako osoby i duchowej istoty. Każdy człowiek wierzący przeżywa swój osobisty kontakt z Bogiem w centrum swojego ducha, porządkuje swoje wnętrze aby doznać z nim jedności. Jest to akt twórczy, osobowy. „Żadna cywilizacja nie może istnieć, jeśli nie są uznawane wspólne zasady, duchowe wartości i pryncypia”.

8.2. Systemowe podejście — Człowiek-otoczenie-ziemia-świat

W czasach, gdy interdyscyplinarność nabiera coraz większego znaczenia, normalne staje się systemowe podejście do wszystkiego co dotyczy życia, zdrowia, a przede wszystkim dobrostanu. Mała jest jednak nadal świadomość społeczna współzależności i własnego wpływu na swój stan zdrowia i dokonywanie w nim stosownych zmian. Istnienie pokoleniowego programowania na zewnętrzną odpowiedzialność za indywidualny dobrostan bardzo powoli dociera do społecznej świadomości, zmieniając ją, podobnie jak zrozumienie osobistej sprawczości, dotyczącej nie tylko własnego stanu, ale także rodziny i wpływu siebie na otoczenie.

Edukacja społeczna na wszystkich szczeblach kształcenia jest więc wymogiem chwili, jeśli sami chcemy żyć zdrowo, zachować zdrowie na długie lata, podobnie jak położyć właściwe fundamenty (własny przykład) pod zdrowie kolejnych pokoleń. Tego rodzaju wpływ mamy również na jakość rodziny, efektywność w pracy, samorealizację, a także na stan świata.

Systemowe podejście to rozumienie wzajemnych zależności dotyczy wpływów między jednym elementem, a pozostałymi budującymi system. Podobnie jak organizm jest zespołem komórek, narządów i tkanek, które na siebie oddziałują, tak samo osoba, będąca elementem zespołu czy grupy ma swój wpływ poprzez sposób myślenia, przekonania, stan emocjonalny, na pracę zespołu i jego funkcjonowanie w systemie. W tym znaczeniu wewnętrzny stan (dobrostan) ma swoje odbicie w zewnętrznym otoczeniu, jakości relacji, w których funkcjonuje dana jednostka.

O jakości tego wpływu świadczy „pole”, które tworzymy poprzez własny stan energetyczny (emocjonalny), myśli, które przesyłamy (generujemy) i oddziaływanie, jakie wywieramy na otoczenie swoją postawą i zachowaniem. System jest więc zależny od każdego pojedynczego elementu, od jakości jego wkładu.

Całościowe zrozumienie zdrowia, jako wielopoziomowej wartości, dotyczącej pojedynczej osoby i systemów, w jakich ona funkcjonuje, pozwala na rozumienie współzależności, w których żyjemy, jako ludzie. Nie ma bowiem czegoś niezależnego, co by istniało izolowane od wszystkich innych elementów, jak to do tej pory było interpretowane w wielu naukach.

Najwcześniej ekosystemy odkryła biologia. Inne nauki, szczególnie medycyna, trudno akceptują tego rodzaju podejście, zapominając, że człowiek jest także częścią ekosystemu, czyli środowiska, w którym żyje. Składa się ono z jego najbliższego otoczenia, sąsiadów, bliższej i dalszej rodziny, społeczności, społeczeństwa, oraz świata. Jest on także częścią ekosystemu przyrodniczego, uwzględniając zarówno drobnoustroje, mikroorganizmy, jak i świat zwierząt i roślin oraz całą otaczającą go sferę świata pozamaterialnego, duchowego. Człowiek oddziałuje na ten system swoimi emocjami oraz myślami, będącymi zarówno źródłem energii, jak i informacji, zasilając tym pole informacyjne (zob. Theillard do Chardin i David Bohm). To środowisko to także on sam i wszystkie jego wewnętrzne systemy, które współgrają ze sobą i powinny być utrzymywane w harmonii (homeostaza). Niestety, przez nieświadomość własnych działań człowiek nieustannie zaburza i dewastuje swoje własne systemy autoregulacyjne, podobnie, zresztą jak to czyni ze środowiskiem przyrodniczym.


Patrząc na zaśmiecone klatki schodowe, windy, podwórka, także lasy, można wysnuć wniosek, ze zamieszkujący te przestrzenie ludzie, nie mają świadomości, że sami pogarszają zarówno swoje warunki bytu, jak i kolejnych pokoleń. Brak dbałości o otoczenie, w którym żyją, tak naprawdę świadczy o nich samych, o ich zachowaniu, także w swoich domach. Używając wyobraźni, bez trudu można dostrzec obraz świata za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat. Jeśli pojedynczy człowiek nie zadba sam o najbliższe otoczenie, niebawem śmiecie zablokują ulice i czyste jeszcze obszary ziemi, a płynne odpadki zatrują wodę w zbiornikach, z których pije..

Posłużę się realnym przykładem, gdy wiele lat temu przebywałam na 2-letnim kontrakcie medycznym w Libii. Był to okres, gdy znaczący głos publiczny miały tamże tzw. zgromadzenia ludowe, które odbywały się 1—2 razy do roku, decydując o potrzebach reform w kraju. I tak, w tym właśnie okresie zgromadzenie zdecydowało, że należy wyrzucić z kraju Tajlandczyków, którzy byli zatrudniani do sprzątania ulic. Tak wiec Tajlandczycy zostali natychmiast wywiezieni z Benghazi na lotnisko, aby oczekiwać kilka dni na powrotny transport do swojego kraju. Tymczasem na ulicach i placach zaczęły pojawiać się sterty plastikowych toreb, napełnionych po brzegi psującymi się odpadkami. Na skutki nie trzeba było długo czekać. Już kolejnego dnia pojawiły się na ulicach zgłodniałe koty i szczury, które nadgryzały zapełnione odpadkami torby, rozwłócząc ich zawartość pod nogami przechodniów. Aby opanować ten problem, mieszkańcy, zaczęli wylewać na ulice wodę, co stworzyło okropny fetor gnijących nieczystości, po których musieli sami chodzić. Oczywiście powodowało to narastające zagrożenie epidemiologiczne, co, przy codziennym upale było zaledwie kwestią krótkiego czasu. Nikt nie uświadamiał sobie, że wśród Libijczyków nie ma sprzątających i rozwiązaniem więc było sprowadzenie Tajlandczyków do tej nielubianej, niskopłatnej pracy.

Podobnie może zdarzyć się u nas, jeśli każdy z nas nie zadba o własne otoczenie i nie nauczymy dbać o czystość własne dzieci, które, nie dość, że rozrzucają wokół papierki po słodyczach, to rozlewają słodkie napoje, do których niebawem przykleja się brud w windach na klatkach schodowych czy na ulicach. Przecież panuje powszechne przekonanie, że przyjdzie inny człowiek i posprząta, także po osobach palących, które rzucają niedopałki na ulice.

Tak więc obraz ludzkiego zachowania pokazuje, jak reaguje świat i co możemy rykoszetem otrzymać w zamian.

Ten problem wymaga nieustannej edukacji, jak my sami wpływamy na stan świata. Mówi się, że nie chodzi o liczbę sprzątających, ale o ilość dbających o czystość wokół, aby nie utonąć w zalewie brudu, tworzonego przez nas samych. Warto też wyobrazić sobie przyszłość za kilka lat, gdy nasze dzieci lub dzieci naszych dzieci zostaną postawione przed wieloma cywilizacyjnymi problemami do opanowania i rozwiązania, które pojawią się na skutek zniszczenia przez nas przyrody, wody, gleby, powietrza i środowiska. Zostaną też z refleksją, że taki świat zostawili po sobie ich najbliżsi, dorośli, im do rozwiązania. Jeśli nie my, to na pewno kolejne pokolenia będą musiały stawić temu czoła.

Pozostaje więc otwarte zasadnicze pytanie: co mogę zrobić ja, dzisiaj, teraz, aby zapobiec zagładzie własnych dzieci czy wnuków?. Już teraz jest to poważny problem, a co będzie za kilkanaście lat, łatwo sobie to wyobrazić, jeśli nie zapobiegniemy dewastacji świata właśnie teraz, w obecnym pokoleniu.

8.3. Ekologia zdrowia: rodzina-społeczność-środowisko

Człowiek jest mikrokosmosem, będącym częścią makrokosmosu. Jest więc ekosystemem, składową większego systemu, w którym funkcjonuje. Nie sposób więc wyłączyć go z tych współzależności, gdyż żyjąc w świecie, jest w ten świat włączony, korzysta z jego zasobów, wnosi wkład (zarówno pozytywny, jak i negatywny) w jego jakość. Z tych też powodów niezbędne jest poszerzanie świadomości człowieka o zrozumienie zarówno funkcji ekosystemu, jak i własnego organizmu, a także wspierania jego dobrostanu i zdrowia wewnątrz i na zewnątrz.

Jak wspomniałam w poprzednich rozdziałach, zdrowie i dobrostan ma wiele przestrzeni i poziomów. Wszystkie są połączone, a więc wzajemnie na siebie wpływają i są od siebie zależne. Wystarczy jeden niewłaściwy element systemu, wadliwie pracujący, by zmienić jego dynamikę, a to ma wpływ na jakość działania całości. Na przykład zaniedbanie aktywności fizycznej lub nadmierne obciążenie ciała wysiłkiemwysiłkiem przynosi krótko- lub długotrwałe konsekwencje dla całego organizmu w postaci narastającego zmęczenia, a to oddziałuje na nastrój (psychikę), pracę, osiągnięcia zawodowe itp. Ma to oczywiście swoje odbicie w relacjach z otoczeniem i przenosi się na ich jakość.

Te zależności można obserwować też od innej strony. Na przykład poczucie niskiej wartości osoby objawia się w jej zachowaniu — „chowa się” ona do wewnątrz, stroni od kontaktów, co często też objawia się napięciami w ciele. W konsekwencji osoba ta odczuwa dolegliwości bólowe. Osoby tego pokroju trzymają w sobie złość, poczucie winy czy strach. Taki człowiek może też wytwarzać kompensacyjne zachowania, np. w postaci poniżania innych, agresji i przemocy wobec otoczenia, budowania niezdrowych relacji. To ma swoje odbicie w programowaniu wadliwych wzorców w otoczeniu, co wpływa szczególnie na młode pokolenie.

Środowisko, w którym człowiek żyje, oddziałuje bardzo znacząco na jego zdrowie. Dotyczy to chociażby jakości powietrza, wody i ich zanieczyszczeń. Kiedy ludzie myślą o zanieczyszczeniu powietrza, często mają na myśli smog i zanieczyszczenia pochodzące z pojazdów silnikowych.

Nowe badania wskazują jednak na to, że powietrze w pomieszczeniach jest znacznie większym problemem. Zawiera ono bowiem średnio 5 razy więcej zanieczyszczeń niż powietrze na zewnątrz. Biorąc pod uwagę, że przeciętny człowiek spędza prawie 90% swojego czasu w pomieszczeniach, klimatyzowanie ich jest poważnym problemem. Pojawiają się propozycje, by zmienić podejście do rozwiązania obecności wewnętrznych patogenów istniejących w powietrzu. Zaobserwowano bowiem, że bakterie i wirusy występujące w ciele obecnych w pomieszczeniu osób oraz te przynoszone z zewnątrz przez interesantów zaczynają krążyć w zamkniętym obiegu, wracając do otoczenia i zakażając obecnych w nim ludzi, przebywających tam dłuższy czas. Dotyczy to zarówno miejsc pracy, hoteli, jak i szkół. Ponadto w przewodach wentylacyjnych gromadzą się grzyby i pleśnie (np. Aspergillus), które wzbogacają mieszankę krążących w powietrzu drobnoustrojów.

Z tych też powodów zaczęły rozwijać się technologie, sprzyjające wprowadzaniu do powietrza w pomieszczeniach sprzyjających człowiekowi bakterii, tzw. probioemów. Tego rodzaju technologie zastosowano także do tworzenia preparatów wzbogacających florę jelitową, zubożałą na skutek wszechobecnej chemii w życiu codziennym, kosmetykach, środkach czystości, stosowanych na szeroką skalę antybiotyków. Podobne technologie zaczęto wprowadzać w świecie roślinnym. Tu, z kolei, wszechobecne pestycydy i herbicydy wnikają nie tylko do roślin z gleby, ale następnie przenikają do organizmów zwierząt, skażając mięso. Wywierają więc poważne konsekwencje w zdrowiu człowieka. Wiemy, że wpływając na jego układ rozrodczy, zaburzają pracę układu hormonalnego, niszczą ludzki mikrobiom, odkładają się w tłuszczach, przenikają także do mleka matki. Prowadzi to w konsekwencji do otyłości i chorób nowotworowych, działa na stan zdrowia noworodków. Sugeruje się, że ma to wpływ także na problemy związane z orientacją seksualną. Zauważono też, że tego rodzaju oddziaływania wywołują efekt nieliniowy, trudny do przewidzenia.. Zwrócono też uwagę, że te środki chemiczne miały wpływ na kilka następnych pokoleń. Tego rodzaju chemikalia (pestycydy, herbicydy), które według B. Stuarta z McGill University miały wyeliminować jedynie 1 % patogenów w roślinach, w chwili obecnej sieją spustoszenie w równowadze mikrobiologicznej całego systemu biosfery. Coraz większe jest więc zrozumienie naukowców, którzy opracowali także zestawy mikroorganizmów, wykorzystywanych w uprawach rolnych, w celu zmniejszenia efektu oddziaływania stresorów, jakim są stosowane środki chemiczne dla rzekomej ochrony roślin. Te właśnie mikroogranizmy teraz mają służyć zastępowaniu pestycydów w uprawach rolnych.

My, jako ludzie, musimy być świadomi tego, że nauka nie zawsze dostarczała pożytecznych rozwiązań, niejednokrotnie się myliła. Ta sama nauka obecnie znajduje rozwiązania, które muszą zapobiec skutkom ignorancji człowieka, który przez nieświadomość wywołał efekty obserwowane dzisiaj w trudno wyobrażalnej skali. Im większa jest wiedza i edukacja, tym bardziej pojedyncza osoba może zrozumieć otoczenie, w którym żyje, i zamiast sięgać po tabletki na przeróżne dolegliwości bólowe, zacznie zwracać uwagę na to, czym oddycha, co je i jak żyje. Dlatego przeciętny człowiek potrzebuje nieustannej edukacji, ekspertów do rozwiązywania przyczyn chorób, aby tworzyć idealne środowisko dla własnego rozwoju jako osoba i pracownik.

8.4. Nowe zarządzanie „jutrem”. Człowiek i jego realizacja w świecie — ekoempatyczna wizja działalności człowieka. Człowiek a jakość świata

Ciągle obowiązujący paradygmat nauki, także obecny w edukacji, zwraca uwagę jedynie na aspekt materialny człowieka i jego funkcjonowania w świecie. Ma to swoje odzwierciedlenie w otaczającej nas rzeczywistości, a tym samym w przedsiębiorczości. Panuje powszechne przekonanie o niezbędności kupowania dóbr materialnych. Wytworzyła się ogromna chęć posiadania czy wydawania nadmiaru pieniędzy, w celu zaspokajania pozornych potrzeb. Tymczasem ten ogromny konsumpcjonizm doprowadził do tego, że ilość towarów i usług przestała odpowiadać odsłaniającym się coraz głębszym potrzebom człowieka. Mamy więc do czynienia z nadmiarem podaży w stosunku do popytu. W obecnych czasach jednak wychodzą na światło dzienne inne, bardziej wysublimowane potrzeby człowieka. Zaczyna on coraz bardziej uświadamiać sobie, że wcale nie potrzebuje kolejnego produktu, ale odczuwa deficyt satysfakcjonujących relacji z drugim człowiekiem. Staje się dla niego ważna jakość tych relacji.

W ten oto sposób ujawnia się deficyt emocjonalny: więzi osobistej i wspólnoty. Tego niedoboru nie jest w stanie zaspokoić martwa rzecz, czy jednowymiarowa usługa, pozbawiona „głębi”, a więc „duszy”.

Niemal 20 lat temu, udało mi się nauczyć „u źródła” (moich nauczycieli psychosyntezy) istoty zarządzania sobą i innymi — bazując na autorskim programie twórcy psychosyntezy menedżerskiej i organizacyjnej Prof. Dr Johna W. Cullena oraz dr Vivian KingPsychosynteza nazywana jest też „psychologią z duszą”, czy „psychologią samoświadomości”. Psychosynteza okazała się uniwersalna. Jest jak wytrych, który otwiera drzwi do każdej osoby, niezależnie od tego, skąd przychodzi (jakiej jest profesji). Pozwala jej budować od podstaw podwaliny zrównoważonego rozwoju (nazywanego w medycynie na poziomie fizjologii — homeostazą), czyli fundamenty pod źródło swojej tożsamości, istotę jej osobowego „ja”, a następnie „Transpersonalnego Ja” — zwanego inaczej Wyższym Ja lub duchowym Ja. Psychosynteza umożliwia człowiekowi realizowanie jego misji, którą odkrywa w sobie oraz tworzenia wizji tego, dokąd zmierza i robienia kolejnych kroków w jej realizacji. Psychosynteza pomaga odsłonić w każdej osobie jej przeznaczenie i pasję.

To odkrywanie siebie otwiera przestrzeń do samo-edukacji, zarządzania sobą, wiekiem, „jutrem”, tworząc własny plan na życie. Świadomość tego pozwala realizować to, co obecnie propaguje się w szkoleniu przedsiębiorców — budowanie własnej marki — a to jest częścią całości dotyczącej samoświadomości, a nie oderwanym pojęciem. Poddając refleksji siebie w procesie psychosyntezy, zaczynamy jako osoba doświadczać tego, kim się jestkim chce się być (wychodząc z istoty siebie), i porządkujemy wiedzę o tym, skąd przychodzimy, kim się stajemy i dokąd zmierzamy. Dzięki temu i poprzez ten proces porządkowania siebie (syntezy, integracji), każda jednostka uświadamia sobie sens swojego życia. Pozwala to danej osobie spełniać siebie w tym, co robi i nieustannie aktualizować swój potencjał.

Tego rodzaju podejście do siebie, jako osoby funkcjonującej w zawodzie, uświadamia, że tak naprawdę konkurencja nie istnieje, gdyż każda osoba jest wyjątkowa, jej droga i doświadczenie życiowe są niepowtarzalne. Może więc spełniać się w życiu, przynosząc do świata swoje wyjątkowe dary. W ten sposób każde życie indywidualnej osoby nabiera sensu, a człowiek zaczyna być motywowany wewnętrznie, ze środka siebie, ze źródła swojej tożsamości. Staje się to inspiracją dla edukacji — jako procesu wspierania dobrostanu każdej osoby, w odkrywaniu jej potencjału i wzmacniania go na poszczególnych szczeblach kształcenia, w procesie całożyciowej edukacji i uczenia się z życia.

W ten sposób sama edukacja powraca powoli do jej istoty, zawartej w etymologicznym znaczeniu słowa „educare”. Zaczyna „wydobywać” to, co w człowieku ukryte od urodzenia, i kształcić te wyjątkowe cechy. Nie służy więc tylko przygotowywaniu człowieka do zawodu, którego on nie czuje, do którego nie ma powołania, nie ma „chemii”, lub pasji, czy do sprzedawania tego, czego sam by nie kupił i mechanicznego uczenia się technik wpływania na ludzi i manipulowania nimi. Wszystkie działania, które są wbrew sobie, wywołują po pewnym czasie niesmak, przysłowiową „czkawkę”, ponieważ są sprzeczne z przykazaniem „nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”. Wszystko ma bowiem w życiu sens i każda maksyma pochodząca z przesłań dla ludzkości, ma także swoje głębokie dla niej znaczenie.

W prezentowanej przeze mnie, zarówno w tej, jak i poprzednich książkach wizji edukacji „dla przyszłości”, każda osoba realizuje siebie, a dzięki temu nie musi zmieniać też wielokrotnie w ciągu życia swojego zawodu, który nie jest zgodny z nią, który nie przystaje do tego, co w niej drzemie i co chciałaby ujawniać w świecie. Bazując na swoich talentach, gdy osoba jest właściwie kształcona, opierając się na wydobywanych i uświadamianych sobie predyspozycjach, będzie czuła coraz większe zadowolenie z tego, co robi. Sprzyja to jej dobrostanowi i zdrowiu, poprawia jakość jej życia, dostarcza jej więcej czasu na to, co kocha najbardziej oraz z kim i jak chciałaby żyć. Przestaje traktować życie jako ciąg kolejnych zadań do wykonania, bez zastanawiania się nad ich sensem.

Wewnętrzny dobrostan takiej osoby przekłada się na jej zewnętrzny świat, a więc zdrowie rodziny i społeczności, w której żyje. Można powiedzieć, że emanując dobrym samopoczuciem, zaraża nim innych. Zadowolona osoba tworzy własny dobrostan, a to ujawnia się w wewnętrznej harmonii i zdrowiu oraz wpływa na otoczenie. Mając pozytywne wzorce dobrostanu i zdrowia, człowiek dba o nie, wspiera je, a nie niszczy.

Świat w obecnej chwili potrzebuje rozwiązań dla istniejącej i pogłębiającej się sytuacji kryzysowej w wielu dziedzinach życia. Potrzebuje ludzi, którzy mają szerszą wizję, myślicieli przyszłości, rozumiejących zagrożenia, a jednocześnie praktyków, którzy rozwiązania przetestowali już w swojej pracy z innymi osobami. Niezbędnych jest wiele rozwiązań, na każdym szczeblu kształcenia i w każdej sferze życia. Dlatego też wszystko to musi być wzięte pod uwagę, jako istotne dla przyszłości świata.

Prezentowane tu rozwiązanie wychodzi więc naprzeciw nowym tendencjom, ujawniającym się obecnie w naukach o zdrowiu, pedagogice, psychologii, socjologii, także w naukach o zarządzaniu. Tego rodzaju rozwiązania już wiele lat temu pojawiły się „przed czasem”. Były wprowadzane przez pionierów, którzy nie doczekali się ich spełnienia. Można by zadać pytanie: czyżby dorobek myśli i praktyki tych osób, a przede wszystkim intuicji i wyobraźni nie miał sensu? A może “ten czas”, który jest teraz, jest dopiero właściwy, a „tamten” — w którym żyli ci prekursorzy, służył przetestowaniu ich rozwiązań w różnych środowiskach? Ich idea jednak żyje w innych, ich uczniach i następcach, a najważniejsze, że jest właśnie aktualna „teraz” i co równie ważne, odnosi się „do przyszłości”.

Idee, które obecnie zaczynają być „na czasie”, to chociażby narastający ruch Wellness &Body, Fitness, czy w naukach o zarządzaniu. Trendy Organizational Development (OD) już istniejące w latach 80-tych XX w. Obecnie zauważa się poszerzanie ich zakresu o „duchowość”, która w tamtych czasach była absolutnym „novum”, a teraz jest produktem pożądanym i oczekiwanym.

Każda przyszłość jest wyzwaniem, szczególnie jeśli jest ona „bezpieczną” przyszłością i planowaną na „normalne” czasy. Przyszłość, o której pisze się w obecnych czasach nie należy do takich. Tym bardziej jest nieprzewidywalna i wymaga wypracowania indywidualnej „osobowej” odporności, intuicji i wyobraźni oraz harmonii (równowagi) na każdy moment życia, a więc bycia w „tu i teraz”, rozumienia dziejących się zmian, nadążania za nimi.

Jutro jest bowiem nieznane lub może go nie być wcale, szczególnie gdy zbyt mało osób podejmie „pałeczkę”, aby je tworzyć. Z tych też powodów jest to wyzwanie dla jednostek, a także dla grup — w celu podwyższania świadomości indywidualnej oraz świadomości globalnej. To jest praca duchowa, zmierzająca do harmonii, pokoju, miłości dla innych ludzi i świata.

Na przestrzeni życia zmieniamy się nieustannie. Najlepiej widać to na dzieciach — zmiany zewnętrzne widoczne są gołym okiem. W życiu dorosłym niewiele osób zastanawia się nad tym, że życie to nieustanna zmiana, nie tylko zewnętrzna, ale przede wszystkim wewnętrzna. W tym procesie bierze udział cały organizm, wszystkie jego obszary, poziomy i sfery. Przyzwyczailiśmy się myśleć, że procesy biegną nieświadomie, bez specjalnego porządku, nie kontrolujemy ich, po prostu same płyną. Bywa, że płyną w niewłaściwym kierunku, ale to my swymi myślami i nieświadomością wpływamy na taki, a nie inny bieg spraw. Dopóki nie zaczniemy ich obserwować, dopóty nie zauważymy, że życie jest uporządkowane, ma swój sens i cel. Dzieje się jakby poza nami, naszą świadomością, ono ma jednak nadany z góry kierunek, swoją odgórną inteligencję.

Okres edukacji szkolnej, mimo braku zindywidualizowanego podejścia do każdego dziecka, nadaje mu jakieś ogólne ramy. Powoli zaczynają się w dziecku kształtować (wyłaniać z niego) pewne tendencje, zainteresowania czy pasje, które, jeśli zostaną właściwie rozpoznane i ukierunkowane w dalszych etapach życia, pozwolą mu na rozwijanie tych predyspozycji już samodzielnie.

W okresie dzieciństwa organizm przygotowuje się zarówno do samodzielnego egzystowania, kontaktu ze światem, jak i odczuwania siebie na wielu poziomach istnienia. Cały proces dojrzewania przygotowuje je do bycia wielowymiarową istotą, mogącą doświadczać siebie i świata w jego niebywałej złożoności.

W okresie dorosłości rozwój przenosi się na głębsze obszary siebie. Żyjemy wtedy w wielu sferach życia jednocześnie. Chociaż mogłoby się wydawać, że rozwój odbywa się stale na poziomie nieświadomym, niedostępny jakby naszym oczom, to nieustannie drążymy meandry naszego jestestwa. „Stajemy się” powoli nie tylko rozumną, ale przeżywającą i duchową istotą, syntetyzującą w całość swoje doświadczenia, poszukującą ich głębszego sensu. Są to zalążki „zarządzania jutrem” w sobie.

Bywa, że w pędzie życia nie dostrzegamy, że pewne jego sfery „wołają” o uwagę, a my nie dajemy im należytej troski, stąd zaczynają „kuleć”. Można by powiedzieć, że robią miejsce innym obszarom, które wydają się nam ważniejsze do natychmiastowego realizowania. Te zaś, które najbardziej potrzebują naszego zainteresowania pozostają w cieniu.

Proces rozwoju nie daje się oszukać i przypomina nam o zapomnianych sferach poprzez wewnętrzne konflikty lub zewnętrzne, życiowe kryzysy. Możemy obserwować to, zarówno w obszarze egzystencjalnym jak i osobistym czy zdrowotnym. W pędzie życia gubimy z pola widzenia to, że objawy stresu kumulują się, jednak my pędzimy dalej. Nie umiejąc sobie radzić z trudnymi wyzwaniami, jesteśmy konfrontowani z czymś, co zostało zaniedbane lub ukryte głęboko i nie odkopywane nigdy, bo mogłoby być zbyt bolesne. Gdy nas coś boli, sięgamy zaraz po tabletkę, a nie „sięgamy do siebie”, aby zauważyć narastający problem.

Często działamy jak ociemniali. Chcąc wyjść z zaistniałej sytuacji, „skaczemy” na głęboką wodę, a nie rozumiejąc życia, chwytamy się przysłowiowej „brzytwy”. Nagły, głęboki kryzys czy tragedia mogą wyrwać nas z otępienia, ponieważ dotknęliśmy „dna”. Dopiero znacznie później zaczynamy rozumieć, że nie tylko można się od dna odbić, ale zobaczyć „niebo” — pole innych możliwości.

To jest punkt krytyczny lub zwrotny. Jest to czas przewartościowania priorytetów, zobaczenia innej, szerokiej i głębokiej perspektywy życia, uświadomienia sobie wreszcie ukrytego do tej pory sensu swojego doświadczenia. Dostrzegamy wtedy często kierunek, który życie pokazywało nam od dawna, a myśmy nie chcieli tego zauważyć.

Dzieje się to w różnych dziedzinach, odnosi się zarówno do życia osobistego, jak i zawodowego. Dotyczy to szczególnie skoncentrowania się na materialnej sferze życia, a zaniedbywania duchowej przestrzeni, która zostaje oddzielona, wyparta lub pozostawiona w cieniu. Właśnie wtedy kryzys jest szczególnie dotkliwy. Powala nas i ukazuje wyraźnie bezsens pogoni za czymś, co nieustannie się oddala. W tej pogoni gubimy coś ulotnego, co zawsze wołało o spokój, harmonię, refleksję, „bycie”, a nie tylko działanie.

Okazuje się wtedy, prędzej czy później, że istnieje w nas coś, co nadaje znaczenie temu, co robimy. Właśnie takie zatrzymanie się w jakimś momencie i poddanie refleksji danej sytuacji pokazuje, czego mamy się z niej nauczyć i co zrozumieć. Dzięki temu spowolnieniu możemy oświetlić sens własnego „stawania się”, bycia coraz bardziej sobą, wyjątkową istotą, integrującą w sobie każde doświadczenie, w którym uczestniczyła.

Ten proces transformacji wewnętrznej trwa nieustannie. Każde doświadczenie nabiera sensu w miarę jego obserwowania, przynosząc głębię znaczenia i przeżywania wielu jego wymiarów i odcieni. Im bardziej jesteśmy tego świadomi, tym bardziej uczestniczymy w życiu i tym więcej odkrywamy w sobie pokładów doznań i możliwości poszerzania i pogłębiania swojego „bycia”, doświadczania istoty swojej tożsamości, swojego człowieczeństwa. Każda sfera życia jest tu niezmiernie ważna, gdyż dzięki niej i poprzez nią stajemy się dopiero w pełni człowiekiem. Jak powiedział to kiedyś Wł. Sedlak — jest to „wydobywaniem swego człowieczeństwa”, jego wielości barw i walorów.

Przeżywanie więc dogłębne każdej sfery życia, poprzez przesuniecie obserwacji z drogi (kierunek horyzontalny) na jej jakość (kierunek wertykalny) i krótkie zatrzymanie (synteza), powoduje, że nasze życie staje się pełniejsze, a doznania bardziej wartościowe. To daje nam większą radość i spełnienie, pogłębiając nieustannie nasz dobrostan.

Dotyczy to więc nie tylko osobistego wzrastania, ale także zawodowego podążania, gdyż jedno z drugim jest ściśle związane. Zadowolenie odczuwane w jednej sferze przekłada się bowiem na drugą, a odkrywanie czegoś w sobie wyzwala kreatywne możliwości zastosowania tego w całości życia, a więc także w swoim zawodzie. Radość odkrywcy siebie idzie więc w parze z radością kreatora własnej zawodowej drogi.

Coraz bardziej rozumiejąc życie, przekuwamy swoją pasję na sens tego, co robimy dla innych, będąc tym, kim się nieustannie stajemy, „wydobywając siebie”. Dzięki temu możemy dawać z siebie to, co najlepsze, dzieląc się tym doświadczaniem, a równolegle „zarażając” innych swoją radością, pasją, refleksją, dociekaniem i zadawaniem pytań samemu sobie. Możemy zająć się tworzeniem siebie, przekuwając pokłady siebie na wytwory siebie, w tym, co robimy. Im więcej odkrywamy i rozdajemy, tym więcej tego przybywa, a to ukazuje, że zamiast maleć i wyczerpywać się — to wzrasta.

Rozwój dzieje się nieustannie. To on jest częścią życia, jego istotą. Można go nie dostrzegać, albo zatrzymać. Jednak każde zatrzymanie przynosi napięcie, a często cierpienie. Jest to bowiem proces energetyczny, transformujący różne rodzaje energii w nas w inne jej formy.

Rozwój jest życiem, a życie jest rozwojem, ruchem, podążaniem. Gdy świadomie w nim uczestniczymy, nadajemy mu właściwy kierunek i życie dzieje się bez zastojów, płynąc nieustannie głównym nurtem. Wszystko to ma głęboki sens transformowania siebie w lepszy obraz siebie, ale także poprawiania świata. Dokładamy bowiem do niego swoje talenty i uruchamiamy odkrywane nieustannie potencjały, które drzemią w nas i domagają się wyrażania dla „jutra”.

W prezentowanym w tej książce podejściu, najbardziej istotne w drodze rozwoju jest uświadamianie edukacji dla „jutra”. Obejmować ona może zarówno edukatorów przyszłości lekarzy, jak i przedstawicieli innych profesji zajmujących się szeroko rozumianym zdrowiem i dobrostanem. Są oni bowiem w stanie wypełnić swoim działaniem dwie przestrzenie życia: materialną i duchową oraz rozpocząć proces integracji. Te dwa poziomy nie mogą istnieć niezależnie, gdyż oddziałują na różne sfery życia, prowadząc do kryzysów i patologii.

Roberto Assagioli, twórca psychosyntezy sformułował cztery etapy służące osiągnięciu harmonijnej wewnętrznej integracji, samorealizacji i prawidłowych relacji międzyludzkich:

— osiągnięcie zrozumienia osobowości i jej wzorców zachowania;

— uzyskanie kontroli nad różnymi jej elementami takimi jak: ciało, umysł, emocje;

— realizowanie prawdziwej natury człowieka: odkrycie głębokiego wewnętrznego centrum;

— dążenie do psychosyntezy: ukształtowanie osobowości wokół jednoczącego centrum.

Aby tworzyć lepszy świat, musimy rozpoczynać od siebie. Potrzebujemy zacząć od syntezy cech, charakteryzujących potencjalnych liderów i kierunków działań, aby odwrócić destrukcję świata i siebie-człowieka.

Niezbędne jest przewartościowanie stosunku człowieka do przyrody, człowieka do człowieka, narodu do narodu, podobnie jak etosu nauki i powiązania jej z praktyką, a więc życiem. O tym pisał L. Krzyżanowski, tworząc ekoempatyczną koncepcję działań kierowniczych i zarządczych, która pozwoli na „odzyskiwanie natury” — także w sobie (przypis autorki) i zbudowanie wizji świata, w celu odkrycia integralnego składnika, jakim jest przyroda. Musimy uniknąć bowiem tego, co przewidują najgorsze scenariusze dla świata, katastrofalnej degradacji biosfery ziemskiej. Zdaniem L. Krzyżanowskiego potrzeba natychmiast przystąpić do „całości zorganizowanego działania”, dla zarządzenia jutrem, które ma być dla nas pozytywną wizją.


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 47.25
drukowana A5
za 97.57