E-book
17.64
drukowana A5
27.97
W Zaułku Cienia

Bezpłatny fragment - W Zaułku Cienia


3
Objętość:
154 str.
ISBN:
978-83-8221-071-2
E-book
za 17.64
drukowana A5
za 27.97

* * *

Biegła a pot spływał po jej czole prosto do oczu. Ne chciała się odwracać, nie miała zamiaru sprawdzać czy TO naprawdę miało miejsce. Czuła jak jej serce uderza o zbolałą, zaciśniętą klatkę piersiową. Była przerażona.

Wybiegła z podziemnego przejścia wpadając na jakiegoś krępego mężczyznę, upadł, nie zatrzymała się. Czuła, że TO ją goni, że nie ma zamiaru przestać…

Biel kłów, ziejące pustką oczy, odór śmierci…

To wszystko wypełniało jej umysł po same brzegi i wylewało się z niego obficie wraz ze strugami łez.

Ulice wyglądały zbyt normalnie, londyńska młodzież wybierała się na nocne imprezy, biznesmeni lawirowali między kochankami a żonami. Staruszki pospieszne wracały do domów. Młode pary obściskiwały się przed wejściem do pubu.

Normalne życie, normalna noc i nienormalnie wielki strach przed TYM. Bo TO wiedziało, że ona widzi, że ona wie…

Żywa śmierć,

zgnilizna,

strach.

Wyjęła z kieszeni komórkę, ledwo mogła ją utrzymać. Zdrętwiałe trzęsące się dłonie odmawiały jej posłuszeństwa. Wybrała numer do Polski. Jedyny numer, jaki przychodził jej do głowy i…


Jedyny człowiek, który może…

Który, zechce,

który, wie.


— Pit… Pit to ja… Bła..błagam pomóż mi. Tu dzieje się coś dzi..dziwnego. Widziałam… Jak… jak on ją zabija. Morderstwo na… na stacji metra… — Mówiła przez łzy.

Rafał

Była ponura niedziela. Watr szarpał pożółkłymi liśćmi tak głośno, iż ów złowrogi, „chłodny” szum dało się słyszeć w klasztornej piwnicy. Ojciec Piotr przydreptywał nerwowo, chodząc wokół stołu, był wyraźnie czymś poruszony. Mocno przygryzał dolną wargę, pogrążony w myślach. Wydawało się, że zupełnie zapomniał o swym towarzyszu, tajemniczym mężczyźnie stojącym obok małego zakurzonego okna. Ubrany w czarny, skórzany płaszcz, bladolicy przybysz bawił się szarą pajęczyną i czekał na odpowiedź. Połowę jego twarzy zakrywała czarna chusta, a ciemnoszary kapelusz zasłaniał oczy. Był posłańcem włoskiego kardynała, przekazywał wieści, rozkazy, które musiały zostać wypełnione. Nagle zakonnik zatrzymał się w pół kroku przed nim i krzyknął nań tak głośno jak tylko potrafił.

— Czyś ty zwariował?! Nina się do tego nie nadaje! To moja chrześniaczka, dobrze ją znam!

— Pit jesteś uparty jak stado osłów i proszę cię nie mów mi teraz, że wiesz wszystko najlepiej. Dziś wróciłem z Watykanu. Rozmawiałem z kardynałem Dicarto. Przyznał mi rację.

Wyciągną z kieszeni zapieczętowaną kopertę i wręczył ją zakonnikowi.

— Kardynał się zgodził? Przecież to niemożliwe. Nina nie może…

Głos mu się załamał a łzy popłynęły po policzkach.

— Jak przeczytasz list to wszystko zrozumiesz. Uwierz mi, tak będzie dla niej najlepiej. Musiałem powiedzieć przełożonym. To był mój obowiązek. Dzwoniła do ciebie z Londynu, bała się. Mówiłeś mi o tym, co zaszło, a ja nie mogłem pozostać obojętny. Zwykli ludzie nie są w stanie ich rozpoznać, dopóki nie zostaną zaatakowani. Ona ma dar.

— Od razu dar?! Może to pomyłka! Zwidy czy coś! — Krzyczał przez łzy.

— Nie okłamuj się. Przecież dobrze wiesz, czym jest naznaczenie. Ona ma dar „widzenia” musisz to zaakceptować. Twoja akceptacja i wsparcie są jej teraz najbardziej potrzebne.

Położył mu rękę na ramieniu, ścisnął delikatnie. Odwrócił się i wyszedł.

Wielkie, drewniane odrzwia kościoła świętych Janów zaskrzypiały. Posłaniec ruszył w stronę ulicy Szerokiej, był niczym cień — zupełnie niezauważona przez przechodniów, jakby nie istniał dla świata. Jednak świat wciąż był dla niego realny jak ongiś, w bardzo dawnych czasach. Czasach, o których wolałby zapomnieć. Gdyby tylko mógł.

Obserwował mijających go Toruńczyków i szczerze im współczuł.

— O nierozumni — powiedział bardziej do siebie niż do nich. Jakże możecie nie wiedzieć, co się wokół was naprawdę dzieje? Nawet wiatr o tym szepcze zwiastując nadchodzącą burzę.

Nim skończył mówić, niebo przeszyły wzdłuż dwie zielonkawe błyskawice. Ogromne krople deszczu jedna po drugiej poczęły rozbijać się a stare miasto, ludzie zaczęli skrywać się w sklepach i restauracjach. Posłaniec wciąż szedł. Zdjął nawet kapelusz, aby poczuć orzeźwiający chłód na swej zmęczonej twarzy.

— Dzięki Ci Panie za ten dar — wyszeptał spoglądając na szare chmury.

* * *

Siedziała w samolocie. Złapała ostatni lot do Warszawy. Udało jej się wynająć pokój w motelu „Iskra” na ulicy Witosa. Zwykle cieszyła się mogąc spędzić parę dni w ojczyźnie. Tym razem było inaczej. Miała złe przeczucia.

— Dobrze się pani czuje? — Zapytała zatroskana stewardessa.

— Tak — odpowiedziała nawet na nią nie patrząc.

— Jest pani jakaś taka blada. Może przynieść szklankę wody?

— Nie dziękuję.

Kobieta stała przy niej jeszcze przez kilka chwil a potem odeszła zrezygnowana. Nina wciąż patrzyła w okno, jakby szukając za nim ratunku. Strugi wody płynęły zygzakami po szybie.

— Wszystko będzie dobrze — powtarzała w myślach.

— Jestem po prostu przemęczona. W Toruniu odpocznę. To minie. Musi być dobrze.

* * *

Ja, kardynał Stefano Dicarto, jako doradca Ojca Świętego i bezpośredni założyciel WS — podjąłem decyzję o natychmiastowym wcieleniu Niny Dery do organizacji. Jeśli tak się nie stanie jej życiu obecnemu jak i wiecznemu będzie groziło śmiertelne niebezpieczeństwo. Wysłałem po nią Rafała. Mam do niego pełne zaufanie. Ty także wiesz, mój drogi, że jest on najlepszy w swym fachu. Będzie z nim bezpieczna. Niech Bóg Wam błogosławi.

S. Dicarto

* * *

Stał przed motelem. Obserwował okolicę i czekał. Noc była mglista, idealna do łowów. Wiatr mierzwił jego mokre, czarne jak heban włosy. Czuł głód, to jedyne, co mógł odczuwać — ogromne ssanie. Wyciągnął z wewnętrznej kieszeni piersiówkę. Wypił duszkiem całą jej zawartość — purpurowy, gęsty płyn zaprawiony spirytusem. Jedynie to dawało mu odrobinę ciepła, choć i tak chłód był mu obojętny.

Taksówka z piskiem opon zatrzymała się przed głównym wejściem. Wysiadła z niej szczupła, niska, miała jakieś metr sześćdziesiąt, blond włosa dziewczyna. Kierowca wyjął z bagażnika wielką torbę. Zaproponował pomoc w jej wniesieniu, ale mu odmówiła. Spieszyła się, tak jakby przed czymś uciekała.

Poczekał aż wejdzie do środka, potem powolnym krokiem udał się w ślad za nią. Sunął przez deszcz niczym wiatr. Taksówkarz nawet go nie zauważył, choć jego płaszcz musnął mu policzek.

Zza chmur na chwile wyłonił się okrągły niczym moneta księżyc. Jego intensywny, piękny blask nie oznaczał niczego dobrego. Zbliżała się godzina polowań. Drzwi delikatnie się otworzyły. Wszedł do recepcji. Był tam spory tłum. Ludzie przepychali się między sobą, przekrzykując wzajemnie. Recepcjonista starał się ogarnąć ten harmider. Niestety wcale mu to nie wychodziło. Przecisnął się przez głośne zgromadzenie turystów. Nikt nie zwrócił na niego najmniejszej uwagi.

W powietrzu unosił się jej słodki zapach, był przyjemny i kojący. Wchodził powoli po schodach na pierwsze piętro. Nagle, zupełnie niespodziewanie powietrze wokół niego wypełnił smród śmierci i zgnilizny. Polowanie rozpoczęto. Zaczął biec a biegł tak szybko jak żaden człowiek na świecie. Fakt, on już od wielu lat nie był człowiekiem.


Cisza…


Złowroga cisza wdzierała się przez uszy i mąciła spokój umysłu. — Zbyt cicho, powinna krzyczeć. Przecież TO już tam jest. Jest z nią. — Myśli szybko w nim krążyły, tak jak dawniej krew w jego żyłach. Wpadł na cholernie długi korytarz. Czerwony dywan wcale nie chrzęścił pod stopami. Nie mógł chrzęścić, bo on płyną kilka centymetrów nad nim. Unosił się w powietrzu. Stanął przed drzwiami numer trzynaście i otworzył je mocnym kopnięciem. Wyleciały z zawiasów. O dziwo była sama, rozpakowywała rzeczy. Drzwi wylądowały pod jej nogami. Zamarła bez ruchu, strach ścisnął jej gardło tak, że nie mogła wydusić z siebie ani słowa. Jedynie jej usta rozwarte w niemym krzyku wyrażały szok, w którym się znalazła, niemal stan katatonii. Zbyt wiele przeszła ostatnimi czasy, aby móc przejść i przez to, bez uszczerbku na zdrowiu, dlatego też Posłaniec postanowił ją uspokoić, spojrzał w jej zielonkawo niebieskie oczy. Wtedy poczuła nagły przypływ ciepła i spokój, taki, jakiego żadna żyjąca na ziemi istota nie mogła czuć. Straciła przytomność powoli opadając na stojące obok niej łóżko.


Sancte Michael Archangele, defende nos in proelio; contra nequitiam et insidias diaboli esto praesidium. Imperat illi Deus; supplices deprecamur: tuque, Princeps militiae coelestis, Satanam aliosque spiritus malignos, qui ad perditionem animarum pervagantur in mundo, divina virtute in infernum detrude. Amen


Zaczął szeptać. Modlitwa wypełniła całe pomieszczenie ciepłem i zapachem róż. Coś syknęło i zawyło z bólu.


Trzask…


Siwowłosy, pomarszczony na twarzy mężczyzna spadł spod sufitu na wyłamane drzwi. Posłaniec zrzucił płaszcz. Miał na sobie czarną satynową koszulę i skórzane spodnie. Na jego piersi wisiał wielki, srebrny krzyż na grubym łańcuchu. Z tylnej kieszeni wyjął małą kuszę. Wycelował ją w głowę siwowłosego, który powoli wstawał. Wyglądał jak kloszard, było jednak w nim coś nietypowego. Miał zielone oczy a z jego ust wystawały długie, ostre kły.

— In nomine Patris, et Filii, et Spiritus Sancti… — Wyszeptał i strzelił. — Amen. — Stary spojrzał mu głęboko w oczy i zaczął się rozsypywać. — Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz.

Podszedł do leżącego na podłodze pyłu i sterty ubrań, zrobił nad nimi znak krzyża i rzekł.

— Oby dobry Bóg okazał litość twej zagubionej duszy.

Nina była pogrążona w głębokim śnie. Mężczyzna delikatnie wziął ją na ręce i niezauważony przez nikogo, niczym duch, wyniósł ją na parking. Położył na tylnych siedzeniach swojego czarnego Volvo. Odpalił silnik i ruszył w daleką drogę do Stolicy Piotrowej.

* * *

Watykan, czwarta nad ranem. Podziemia bazyliki świętego Piotra. W okrągłym pomieszczeniu, oświetlonym jedynie nikłym blaskiem świec, siedział przy stole niski, pulchny mężczyzna. Miał szpakowate włosy, gustowne okulary na skrzywionym nosie. Ubrany był w ciepły, purpurowy płaszcz, chroniący go przed chłodem jesieni. Był sam. Cierpliwie na kogoś czekał — rozmyślając o żołnierzach WS i decyzjach, które codziennie podejmowali. Mimo ich poświęcenia zagrożenie wciąż rosło. Nagle ciszę przerwało delikatne stukanie. Ktoś pukał do drzwi.

— Wejść! — Zawołał.

— Eminencjo, przyniosłam raporty. — Do pomieszczenia weszła białowłosa, młoda kobieta. Była ubrana w czarny wojskowy uniform. Jej oczy zasłaniały czarne szkła okularów. Wyglądała na dwadzieścia lat. Nikt nigdy nie przypuszczał, że już dawno przekroczyła czterdziestkę. Uśmiechnęła się kładąc dokumenty na biurku. Jej długie kły błysnęły odbijając światło świecy.

— Dziękuję — powiedział półprzytomnie. Jego myśli błądziły daleko poza granicami Włoch. — Saro, moja droga — spojrzał w czarne okulary usiłując zobaczyć jej oczy. — Wiadomo coś o Ninie Derze? Rafał się meldował?

— Nakazałam mu, aby do mnie zadzwonił jak tylko dojadą na miejsce. Na razie milczy, ale proszę się nie przejmować. Z nim jest bezpieczna.

— Informuj mnie na bieżąco. W Dencor widziano podejrzaną kobietę z twarzą ubrudzoną krwią. Podobno próbowała ugryźć przechodnia. Trzeba to sprawdzić. Nie sądzę, aby ów zaatakowany kłamał na komisariacie. Zajmij się tym, proszę.

— Tak jest eminencjo — odwróciła się i podeszła do drzwi. Zanim wyszła, jeszcze raz na niego spojrzała. — Raporty są dobre. Nawet bardzo dobre. Proszę się tak nie zamartwiać. — Jej twarz rozpromienił przyjazny uśmiech.

— Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. To nie jest takie proste. — Powiedział sam do siebie i zaczął gasić świece.

Powołanie Odkupionych

Nina oddychała miarowo zapadając w coraz głębszy sen. Widziała wysokiego, siwowłosego mężczyznę, ubranego w strój szlachecki, niczym z filmu o średniowiecznych królach. Jego długie, okalające ramiona włosy lśniły w blasku księżyca. Stał na środku rynku, będącego centrum drewnianego miasta, tuż pod niewyraźnym pomnikiem. Zbliżał się do niej powoli. Po chwili stali twarzą w twarz, wtedy pochylił się i muskając wargami jej czoło, rzekł — Czekam na ciebie.

Samochód gwałtownie zahamował, uderzyła głową w przednie siedzenie.

— Ała! — Zawołała głośno i dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że jest w czyimś aucie.

— Obudziłaś się w samą porę. Powinnaś coś zjeść.

Usiadła, spojrzała na odbijającą się w przednim lusterku bladą twarz nieznajomego.

— Pan mnie porwał — wyszeptała, ledwo poruszając ustami.

— Nie bój się Nino.

— Czego pan chce? Nie mam pieniędzy ani bogatej rodziny. Proszę, bardzo proszę mnie wypuścić. Obiecuję, że nikomu o tym nie powiem, tylko niech się pan zatrzyma i pozwoli mi odejść.

Nieświadomie coraz bardziej wciskała się w siedzenie, jakby miało ją przed nim ochronić.

— Nie chcę pieniędzy. Jestem tutaj po to, aby zapewnić ci bezpieczeństwo. Proszę, wysłuchaj mnie. Nazywam się Rafał Wilk, jestem, a raczej byłem księdzem. Pracowałem w Watykanie. Pięć lat temu przydzielono mnie do tajnej, światowej organizacji WS — Wschodzące Słońce, założonej przez kardynała Dicarto. WS łączy wszystkich ludzi różnych narodowości i wyznań, którzy walczą z demonami, głównie wampirycznymi. Niestety, podczas jednej z akcji, zostałem skażony demonicznym wampiryzmem, specjalne egzorcyzm uratowały mi życie doczesne i wieczne. Od tamtej pory jestem Odkupionym. Zachowałem wampirzy wygląd i ich zdolności. Posiadam także wolną wolę, której oni zostali pozbawieni. To pozwala mi kontrolować pragnienie. Żywię się jedynie świńską krwią. Mamy własną hodowlę wieprzy, są dobrze traktowane. Codziennie pobieramy im krew, zachowując je przy życiu i w dobrym zdrowiu. Nie można mnie zabić. Dożyję trzystu lat a potem umrę, śmiercią naturalną.

Miała wrażenie, że wszystkie wnętrzności powoli podchodzą jej do gardła. Nie wierzyła w ani jedno wypowiedziane przez niego słowo. Mówił niestworzone rzeczy, niczym chory psychicznie psychopata. Stopniowo ogarniała ją panika. Zacisnęła dłonie na klatce piersiowej. Łapczywie łapała oddech, otwierając szeroko usta. Jak ryba wyrzucona na brzeg. — Czemu on nic nie robi? — Pytała w myślach. — Czemu mi nie pomorze? Ja się duszę! Była pewna, że zaraz umrze.

Rafał zatrzymał samochód na poboczu, trasa wiodła przez las. Spojrzał na nią, był spokojny. Błękit jego oczu zaczął wchłaniać wszelki strach i ból. Po kilku minutach, atak minął.

Poczuła rozdzierający gardło przypływ mdłości. Silnym pchnięciem otworzyła drzwi samochodu i zwymiotowała. Próbowała wysiąść, ale zamiast tego, po prostu upadła obok swoich wymiocin. Czuła się upokorzona i wystraszona. Chciała zniknąć i obudzić się w swoim domu w Londynie. Rafał wysiadł z samochodu, podszedł do niej, nachylił się nad nią i pomógł jej wstać. Ledwo trzymała się na nogach. Usiadła na masce Volvo, oparła łokcie na kolanach i zasłoniła twarz dłońmi.

— Skoro ty jesteś TYM, czy to oznacza, że na stacji metra widziałam wampira, prawdziwego wampira? — Szeptała, ledwo poruszając wargami.

— Nie, nie widziałaś wampira, tylko osobę opętaną przez demona wampirycznego. Prawdziwe wampiry nie mają zbyt wiele wspólnego z tym plugawym pomiotem. Są dobre. Wywodzą się z rodu Abla. Abel był człowiekiem cierpiącym z powodu poważnej choroby genetycznej. Odczuwał wielki niedobór żelaza. Musiał uzupełniać dietę pijąc każdego dnia małą ilość zwierzęcej krwi. W przeciwnym razie niechybnie by zginął. Jego starszy brat Kain był zazdrosny o relacje Abla z Bogiem i o jego nadzwyczajnie dobry wzrok, ogromna siłę oraz zdolności parapsychiczne. Rzeczywiście próbował go zabić. Gdy pewnej nocy Abel szykował nowe ogrodzenie dla swych owiec, Kain zaszedł go od tyłu i zaatakował raniąc drewnianym kołkiem w klatkę piersiową. Rodzina myślała, że Abel nie żyje. Pochowano go w grobie wykutym w skale. Ocknął się po kilku godzinach i żył jeszcze przez jakiś czas. Niestety nie mógł się stamtąd wydostać z powodu sporej utraty krwi i wyczerpania. Umarł poprzez uduszenie. Miał żonę Annę i pięcioro dzieci, którym przekazał gen odpowiadający za jego chorobę. Ród wywodzący się z pośród jego potomstwa nazwano Ablanitami. Hebrajczycy czasem określali ich, jako tych, którzy przemierzają noc. Dawnej nikt nie nazywał ich wampirami. Ablanici żyli pośród ludzi i nie wchodzili im w drogę. Niestety szatan, ziejąc nienawiścią do rodu szlachetnego Abla, wykorzystał specyficzny sposób życia jego potomków i stworzył demony, które poprzez opętanie zamieniają swe ofiary w krwiożercze potwory. Gdy Izrael, Egipt i Syrię zalała plaga wampirycznych opętań, o wszystkie morderstwa i bestialstwa oskarżono Ablanitów. Nazwano ich wampirami i rozpoczęto wielkie prześladowania. Potomkowie Abla musieli uciekać z kraju, w wyniku, czego rozproszyli się po niemalże całym świecie. Ablanici nie są wampirami. Wampir to w ich przypadku jedynie oszczercza nazwa. Potwory, które widziałaś to biedni, opętani przez wampiryczne demony ludzie, których dusze padły ofiarą nienawiści diabła.

— Nic z tego nie rozumiem.

Nadal siedziała w skulonej pozycji i zasłaniała twarz dłońmi. Bała się na niego spojrzeć.

— Wiem, to normalne. Gdy pierwszy raz usłyszałem o demonach, wampirach, wilkołakach oraz wszystkich innych stworzeniach, które kiedyś uważałem jedynie za postacie fikcyjne, zareagowałem podobnie. Masz dar, taki, jaki ja otrzymałem, gdy byłem jeszcze człowiekiem, zwany darem widzenia lub postrzegania. Widzisz wcielenia zła, demony, opętanych ludzi. Niestety umiejętność ta łączy się z wielkim ryzykiem i niebezpieczeństwem, ponieważ demony wiedzą, kto potrafi je rozpoznać. Wyczuwają cię tak samo jak ty je. Dlatego Kardynał Stefano Dicarto zadecydował o twoim natychmiastowym wcieleniu do organizacji. Jedziemy do Watykanu abyś mogła osobiście o tym z nim porozmawiać.

Była zdruzgotana, przerażona, nie miała siły, aby się ruszyć. Paraliżował ją strach i szok. — Gdybym mogła po prostu wrócić do domu i o tym zapomnieć — powiedziała sama do siebie w myślach.

— Niestety już nigdy nie będziesz mogła wrócić do swojego dawnego życia i do rodziny. Wyjaśnię ci wszystko dokładniej, kiedy się uspokoisz.

Przycisnęła dłonie do policzków i zaczęła płakać. Nie potrafiła powstrzymać płynących łez. To wszystko było ponad jej siły, ponad ludzkie pojmowanie. Zbyt straszne i nierealne. Rafał klęknął obok niej, położył dłonie na jej głowie i powiedział szeptem.

— Uśnij moje dziecko, zaśnij jeszcze na kilka chwil, a gdy znów się obudzisz, strach odejdzie. Obiecuję. Pozwól mi sobie pomóc.

Poddała się jego woli. Wprowadził ją w trans i głęboki letarg, wziął ją na ręce i znów położył na tylnych siedzeniach Volvo.

Siadł za kierownicą, wyciągnął telefon komórkowy i wybrał numer.

— Saro, jedziemy do Włoch. Nina jest w bardzo złym stanie, staram się ukoić jej ból i strach, ale okazuje się, że nie jest to tak proste jak zazwyczaj. Ma bardzo silną wolę.

Rozłączył się nie czekając na odpowiedź przełożonej. Nacisnął pedał gazu i ruszyli w dalszą drogę.

* * *

Włoska miejscowość Dencor, kilkanaście minut po północy. Sara wraz z pięcioma agentami WS udała się na poszukiwania skażonej kobiety. Wszystko wskazywało na to, że jeszcze mają szansę ją uratować. Najprawdopodobniej została zarażona przed niecałą godziną.

Wysiedli z czarnej ciężarówki, byli uzbrojeni w karabiny maszynowe, wypełnione święconymi, srebrnymi kulami. Ich opalone ciała okrywały czarne wojskowe uniformy. Byli gotowi do podjęcia działania.

— Informator twierdził, że obiekt znajduje się na piątej przecznicy, w kierunku północnym. Jest obserwowana przez nosiciela. Trzeba zachować ostrożność — powiedziała białowłosa ściągając czarne okulary, jej oczy miały piękny, głęboki, błękitny kolor. Była jedyną Odkupioną w tym oddziale szturmowym, dowodziła grupą doświadczonych ludzi, łowców.

— Tak jest, pani kapitan — zasalutowali i ruszyli we wskazanym przez nią kierunku.

Uniosła się parę metrów nad ziemię i wskoczyła na pobliski blok mieszkalny. Musiała odnaleźć nosiciela i zlikwidować go nim dotrą do jego przemieniającej się w wampira ofiary. To nie stanowiło większego problemu, jako Odkupiona posiadała zdolności, o, których ludzie mogli jedynie marzyć.

— Już po ciebie idę krwiopijco, przede mną nie uciekniesz — uśmiechnęła się krzywo, patrząc przed siebie.

Dokładnie widziała kucającego na gzymsie wieżowca, opętanego chłopaka. Po jego brodzie obficie spływała krew. Obserwował swoją ofiarę, zarażoną młodą kobietę chowającą się za pojemnikami na śmieci, była przerażona. Pragnął jej jak mężczyzna. Wieczność bez partnerki nie miała najmniejszego sensu. Pozostało jeszcze piętnaście minut, do całkowitej przemiany. Potem nie będzie miała odwrotu, pochłonie ją mrok a on zyska towarzyszkę nocnych łowów.

To, co po chwili zobaczył, wcale go nie ucieszyło. Z przeciwległej ulicy nadbiegła grupa uzbrojonych łowców. Najprawdopodobniej, policja doniosła im o jego kobiecie. Nie mógł pozwolić, aby ją zabili, nie mógł znów być sam. Dokładnie ich przejrzał, byli tylko dobrze wyszkolonymi ludźmi. W starciu z nim nie mieli szans. Nawet nie wiedział jak bardzo się myli. Zeskoczył z gzymsu, lądując dokładnie naprzeciw nich. Miał zamiar dobrze się zabawić. Zaczął padać deszcz, chmury odsłoniły biały, świecący, okrągły księżyc.

Zatrzymali się, czekając na rozkazy Sary. Dobrze znali jej taktykę.

— Cześć chłopcy — powiedział bladolicy blondyn, ścierając dłonią, krew z kącików ust. Jego białe kły błysnęły w świetle ulicznych lamp.

Cofnęli się o kilka kroków. Przerażona kobieta, wciąż chowała się za śmietnikami. Patrzyła na swoje pokrwawione dłonie. Z trudem powstrzymywała chęć oblizania ich. Drżała, jej ciałem miotały drgawki, powoli traciła panowanie nad sobą. Wciąż miała wrażenie, że śni straszny koszmar.

— Wpadliście w samą porę. Wiecie, mam nową dziewczynę — wskazał na swoją ofiarę — i nie jedliśmy kolacji. Dam wam jeszcze kilka minut, dotleniona krew lepiej smakuje. — Uśmiechnął się.

Zaczęli strzelać. Specjalnie nie trafiali, chcieli, aby wciąż myślał, że ma przewagę.

— Czy oni w WS w ogóle czegoś was uczą? — Zapytał drwiąco, zwinnie unikając kul.

Nie przerywali ostrzału. Sara stała na gzymsie wieżowca, dokładnie tam gdzie on przed chwilą. Obserwowała uważnie każdy jego ruch. Żałowała, że nie mogą i jego uratować. Był bardzo młody, mógł mieć, co najwyżej siedemnaście lat. Został skażony w tak niewinnym wieku, zbyt dawno, aby egzorcyzm coś zmienił. Jedynym ratunkiem dla jego duszy, była śmierć.

— Hej młody! — Zawołała mierząc go swoim niebieskim spojrzeniem.

Opętani wampiryzmem zawsze zachowywali się dziwnie w obecności Odkupionych. Jakby im zazdrościli, chcieli znów być dobrzy, niestety mrok pochłonął ich duszę i ciało. Nie mogli wrócić. Odwrócił głowę w jej stronę, wyczuł potężne ciepło i dobro, jego kolana gwałtownie się ugięły. Wiedział, że niebawem zginie, nie mógł jednak pozwolić, aby uratowali dziewczynę. Doskoczył do niej, chwycił za szyję, uniósł wysoko nad ziemię i zawołał.

— Jeżeli ja nie mogę jej mieć, to nikt jej nie dostanie! — Zaczął ją dusić, jej kręgi szyjne wygięły się w odrażający sposób, ale żyła. Jeszcze żyła.


Sancte Michael Archangele, defende nos in proelio; contra nequitiam et insidias diaboli esto praesidium. Imperat illi Deus; supplices deprecamur: tuque, Princeps militiae coelestis, Satanam aliosque spiritus malignos, qui ad perditionem animarum pervagantur in mundo, divina virtute in infernum detrude. Amen


Sara rozpoczęła modlitwę, przyłączyli się do niej kompani z brygady. Ulicę powoli wypełniało ciepło i zapach kwiatów. Wampir zawył, puścił kobietę. Upadł na ziemię, kulił się ze strachu, rozpaczliwie zatykając uszy.

— In nomine Patris, et Filii, et Spiritus Sancti. Amen — wyszeptali łowcy a Sara wystrzeliła serię srebrnych kul prosto w głowę opętanego. Po chwili w miejscu, w którym leżał, spoczywała jedynie kupka popiołu i skłębione ubranie.

— Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz. — Zakończyła modlitwę i opadła delikatnie na zimny, mokry asfalt, obok zagubionej, przerażonej kobiety.

— Zostały ci tylko dwie minuty — powiedziała.

— Nie zabijaj mnie, błagam, ja nie wiem, co się dzieje.

Chwyciła dłońmi kostki Sary i przyłożyła głowę do jej stóp.

— Jesteś jeszcze dzieckiem — westchnęła Odkupiona.

Dziewczyna wyglądał na piętnaście lat, była niska i szczupła, ubrana w poszarpaną koszulę nocną, miała czarne, hebanowe włosy.

— Wierzysz w Boga? — Zapytała Sara.

— Nie… — Wyszeptała dziewczyna. — Błagam, nie zabijajcie mnie.

— Masz szczęście, że Bóg w ciebie wierzy. — Sara pogładziła jej mokre włosy, zrobiła znak krzyża na jej wilgotnym czole i zaczął proces egzorcyzmowania. — „W imieniu Pana Naszego Jezusa Chrystusa, który przyszedł na świat, niosąc nam zbawienie, oddał swe święte życie abyśmy mieli życie wieczne, nakazuję Ci demonie nieczysty opuścić to niewinne ciało, albowiem Pan jest z… — Jak masz na imię?

— Mioki — odpowiedziała skażona a jej oczy zaczynały nabierać krwistej barwy, kły rosły w zastraszającym tępię.

...Pan jest z Mioki, którą odkupił na krzyżu swą świętą krwią, nie skazisz dziecka Bożego. W imieniu Jezusa Chrystusa nakazuję ci odejść!” — Zawołała białowłosa a Mioki straciła przytomność. Sara pochyliła się nad nią i rozwarła jej powieki. Oczy, które ujrzała, miały piękny niebieski kolor.

— Chłopcy, udało się! — Zawołała do agentów brygady. — Uratowaliśmy kolejną duszę, w naszych szeregach pojawiła się nowa Odkupiona. Mężczyźni zaczęli bić brawo, byli bardzo zadowoleni, zawsze z radością przyjmowali nowych członków organizacji. Niestety często bywało tak, że nie mieli szans na uratowanie skażonej osoby i musieli ją zabić. Jeden z żołnierzy podszedł do białowłosej.

— Pani kapitan — zasalutował. — Zabiorę Odkupioną do samochodu. Powinniśmy jak najszybciej przewieźć ją do Watykanu.

— Masz rację Stive, ale pozwól, że ja to zrobię.

— Tak jest — kolejny raz zasalutował i odszedł w stronę swych kompanów.

Białowłosa wzięła Mioki na ręce i ruszyła za nimi.

Popiół pozostały po młodym, jasnowłosym wampirze, rozwiewał wiatr, jego mokre ubrania przylgnęły do asfaltu. Wampir, matka, zarażający w tym okręgu, wkrótce dowie się o śmierci kolejnego ze swoich dzieci.

Początek

Ofiary demonicznego wampiryzmu pojawiały się już w starożytności. Praktyki egzorcyzmów i wypędzania złych duchów sięgają dawnych czasów, jeszcze przed naszą erą. Pierwszym chrześcijańskim stowarzyszeniem walczącym z demonami byli apostołowie, uczniowie Syna Bożego Jezusa Chrystusa. Głosili słowo Boże, leczyli ludzi i wypędzali z nich złe duchy.

Teraz następcy apostołów w imię Jego mają moc uzdrawiania i panowania nad wszelkimi stworzeniami nieczystymi. Ludzie nie są w stanie zobaczyć demona dopóki ich nie zaatakuje. Nie widzą, ponieważ nie chcą widzieć. Bywają jednak nieliczne wyjątki. Osoba naznaczona darem postrzegania, wyczuwa obecność demonów.

W dwutysięcznym roku wraz z nadejściem nowego milenium, katolicki kardynał Stefano Dicarto wystąpił z prośbą i apelem do wszystkich ludzi walczących z piekielnymi mocami, aby połączyli swe siły. Tak oto piątego maja dwutysięcznego roku został podpisany międzynarodowy traktat i powstała tajna, światowa organizacja, Wschodzące Słońce. Jej główne siedziby mieszczą się w Watykanie, Paryżu, Londynie, Tokio i Tybecie.

* * *

Wampir w językach i wyobrażeniach różnych kultur:


Adze — Afryka. Wampir — duch, przebywający wśród plemion zamieszkujących południowo-wschodnią Ghanę i południowe Togo. Normalnie przybiera formę świetlika, ale gdy się go złapie — przekształca się w formę ludzką. Pije krew, olej palmowy i mleczko kokosowe. Żywi się na dzieciach, szczególnie tych ładniejszych.

Alghul — Azja. Inna forma nazwy Ghula. Tłumaczy się tą nazwę, jako „końska pijawka”. Były to w wierzeniach ludów arabskich dżiny bądź duchy zamieszkujące cmentarze i pożerające ciała niedawno zmarłych niemowląt.

Alp — Rodzaj wampira występujący w wierzeniach ludności niemieckiej, zwany również zmorą. Zazwyczaj żeruje pod postacią ludzką, jego ofiarami są zwykle śpiące kobiety. Alp spija mleko z ich sutków, powodując przy tym koszmary u śpiącej. Mogą również spijać krew z sutków dzieci i mężczyzn, jak również pod postacią psa lub kota (ptaka, świni, konia) porywać z obejścia kury i mniejsze zwierzęta. Dawniej uważano, iż Alpy są to blade, chude kobiety, obecnie postrzega się je, jako mężczyznę, czasem ducha zmarłego członka rodziny. Unicestwić Alpa można poprzez włożenie mu do ust cytryny (jednak nie we wszystkich podaniach, jako, że Alpy związane są z metafizyczną sferą snu bardzo trudno je zabić). Cechą charakterystyczną Alpa jest jego… Kapelusz.

Asanbosan — Afryka. Różni się od zwykłych wampirów jedynie tym, iż ma słabość do gryzienia swoich ofiar w palce u stóp.

Baital — Indie. Forma, jaką przybierają to pół-człowiek, pół-nietoperz, około 190 cm wzrostu.

Bajang — Malezja. Przybiera formę ogromnej jaszczurki. Mógł być niewolnikiem czarownika i na jego polecenie zabijać. Niektóre rodziny były prześladowane przez Bajangi z pokolenia na pokolenie.

Baobhan Sith — Szkocja. Nimfy, które ukazywały się ludziom po postacią pięknych młodych kobiet, tańczyły z mężczyznami do momentu, gdy ci padali ze zmęczenia i wtedy posilały się ich krwią.

Brahmaparus — Kolejny indyjski wampir. Wysysał on ludzką krew przez czaszkę, następnie zjadał mózg ofiary. Po posiłku bezcześcił zwłoki poprzez wyrwanie wnętrzności i po owinięciu się jelitami ofiary tańczył rytualny taniec.

Bruja — Według wierzeń hiszpańskich jest to wiedźma, potrafiąca przybrać formę zwierząt. Poluje ona na dzieci.

Callicantzaros — Grecka odmiana wampira, zwana callicantzaros, była unikalna z tego względu, że działał on tylko w okresie Świąt Bożego Narodzenia i w tydzień lub 12 następujących po nich dni. Dzieci urodzone w okresie tygodnia między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem i Świętem Trzech Króli, (gdy trzej mędrcy przybyli do Betlejem z podarunkami dla małego Jezusa) były uznawane za „święcie przeklęte” i sądzono, że są pretendentami do przerodzenia się w wampiry. Owe wampiry wędrowały po świecie śmiertelników i ujawniały się w okresie Bożego Narodzenia, by schwytać swoje ofiary i rozszarpać je na kawałki swoimi wielkimi pazurami. Niestety, wiara w wampiry prowadziła częstokroć do odnoszenia się z lękiem i wrogością do osób urodzonych w zakazanym czasie.

Ch’ing Shih — Chiny. Rozjuszony potrafi zabijać nie tylko przez wysysanie krwi, ale i trującym oddechem. Znany jest również z tego, iż pożera swoje ofiary. Jeśli Cj’ing Shih zobaczy na swojej drodze kopczyk ryżu, czuje nieodparty przymus przeliczenia ziaren. Może być pokonany zwykłą bronią i promieniami słonecznymi. W zdematerializowanej formie wygląda jak piorun kulisty — ogromna jarząca się kula.

Civatateo — Meksyk. Wampirzyce-czarownice, które odprawiały sabaty na skrzyżowaniach dróg, atakowały dzieci i kopulowały z mężczyznami, w wyniku, czego rodziły się kolejne wampiry. Były związane z bogiem Tezcatlipoca.

Dakinia — Indie. Pijące krew diablice z otoczenia bogini Kali. Były uznawane za oświecone żeńskie istoty przemierzające przestrzeń i towarzyszące wielkim mistrzom buddyzmu.

Dearg-dur — Irlandia. Od zwykłych wampirów odróżnia go jedynie to, iż nie może zmieniać swojej postaci i można go pokonać usypując piramidkę z kamieni na jego grobie.

Dhampir — Serbia. Istota występująca w wierzeniach ludów bałkańskich szczególnie Serbów i Jugosłowian. W Bułgarii zwany był również vampirdzhija. Dhampir jest to stworzenie zrodzone z wampira i śmiertelnego człowieka, posiadające niezwykłe moce rozpoznawania nieumarłych. Według tradycji mężczyzna cygańskiego pochodzenia, który stał się wampirem, odczuwa nieodpartą pokusę uprawiania stosunku seksualnego z swoją żoną (a raczej wdową po nim). Po nocy spędzonej z wampirem, zdarza się, iż kobieta zachodzi w ciążę, a dziecko, które urodzi staje się Dhampirem. Takie istoty były niezwykle efektywne w tropieniu i niszczeniu swych wampirzych krewnych. W XVII i XVIII wieku wielu ludzi na terenach Bałkan twierdziło, iż są Dhampirami. Ostatni znany przypadek „interwencji” Dhampira zanotowany został w 1959 roku w jugosłowiańskiej prowincji Kosowa.

Empuza — Starożytna Grecja i Rzym. Piękne kobiety lub obrzydliwe wiedźmy, związane z Inkubusami i Skubusami.

Ekkimu — Asyria. Niewidzialne demony, mogące opętać człowieka. Pokonać je można drewnianą bronią lub odprawiając egzorcyzmy.

Estrie — Pochodzący z hebrajskiej mitologii wampir. Przyjmuje zwykle postać kobiety, choć posiada zdolność polimorfii, może, więc wyglądać jak zechce. Nocą podróżuje pod postacią latającego demona. Żywi się świeżą krwią, najchętniej dziecięcą. Zazwyczaj staje się nim człowiek, który nie został pogrzebany w odpowiedni sposób. Unieszkodliwić ją można wkładając ziemię do ust, gdy spoczywa w grobie.

Eretica (Eretick, Eretnik, Eretnica, Erestun) — Pochodzący z Rosji gatunek wampira, kobieta, która zaprzedała duszę diabłu. Zazwyczaj przedstawiano ją, jako staruchę w łachmanach. Każdy, kto spojrzy w jej oczy jest skazany na długą, bolesną śmierć. Odprawiają one w nocy sabaty, sypiają w trumnach ludzi, którzy za życia byli bezbożni (?). Są aktywnie jedynie wiosną i jesienią, polują wtedy na swe ofiary, z których wypijają krew. Mogą zostać zabite w tradycyjny sposób — poprzez przebicie kołkiem bądź spalenie.

Ghul (Ghulah, Ghoul) — Pojawiają się one w tradycji arabskiej, zakwalifikowano je do kategorii dżinów (zawsze żeńskich). Według tradycji muzułmańskiej powstały z aniołów, które zbuntowały się przeciwko Allachowi. Za karę zostały porażone spadającymi gwiazdami i strącone na ziemię. Inna forma tego mitu mówi nam, iż istoty te narodziły się ze związku szatana i „kobiety stworzonej z ognia”, bądź zostały stworzone z „bezdymnego płomienia”. Ghule zamieszkiwały odludne, pustynne miejsca bądź cmentarze i żywiły się ludzkimi zwłokami. Niekiedy czyhały na samotnych podróżnych i zabijały ich, aby pożywić się ich ciałem. Określenie „ghul” oznaczało również złodziei grobów.

Hanh Saburo — Indie. Żyją w lasach i poddane im są wszystkie psy. Zwabiają podróżników do lasu i tam ich atakują.

Inkubus — Europa. Męskie wampiry na tle seksualnym. Są duchami o demonicznej naturze, mogą wkraczać do domostw nieproszone i przybierać kształty dowolnych postaci. Często odwiedzają ciągle tę samą ofiarę. Owa ofiara będzie odbierać takowe wizyty, jako sny — wywołują rozpustne sny, gdyż rzekomo uprawiają stosunki płciowe ze swoimi ofiarami.

Jarakara — Brazylia. Ukazują się, jako węże, wysysają mleko i krew śpiącym kobietom.

Jarama — Australia. Równie wysoki, co Baital. Stworzenie o ogromnej głowie, gardzieli i brzuchu. Pokryty łuskowatą skórą czerwoną i zieloną, na palcach mają tzw. przylgi. Czyhają na swoje ofiary na drzewach, następnie skaczą i przyssawszy się za pomocą przylg wysysają krew. Według Aborygenów jest to bardzo mściwy stwór, którego ofiary również noszą piętno przeistoczenia się w Jaramę.

Kathakano — Kreta. Odpowiednik Vrykoslaka.

Krwiopijec — Bułgaria. Różni się od innych tym, iż posiada tylko jedno nozdrze. Można go unieszkodliwić sadząc krzaki dzikiej róży wokół jego grobu. Jednym ze sposobów zniszczenia Krwiopijca jest zmuszenie go przez czarownika by wszedł do butelki, którą później trzeba wrzucić do ognia.

Lamia — Antyczna Grecja i Rzym. Lamie to przede wszystkim wampiry żeńskie. Często przybierają pół-ludzkie, pół-zwierzęce formy i prócz ssania krwi zjadają ciała swoich ofiar. Można je pokonać przy pomocy zwykłej broni.

Langsuir — Malezja. Niezwykle piękna kobieta, która potrafi latać i przesiaduje na drzewach. Charakterystycznymi atutami są: długa, zielona suknia, ogromne paznokcie, hebanowy warkocz, skrywający żarłoczne usta na karku, którymi wysysa krew dzieciom.

Loogaro — Zachodnie Indie. Wyglądają jak stare kobiety i podróżują nocą w formie kul świetlnych.

Maha Sohom — Cejlon. Żarłoczne stworzenie, czające się na rozdrożach. Żywi się krwią napotkanych słoni.

mK’a-„gro-ma — Tybet. Odpowiednik indyjskich Dakinii.

Mulo — Serbia. Zwykle pojawiają się pod postacią ludzi w białych ubraniach. Są aktywne zarówno w dzień, jak i w nocy oraz mogą przybierać kształt konia lub owcy. Podobnie do Lamii, prócz picia krwi zjadają ciała swoich ofiar. Mulo jest znany również, jako Vlokoslak.

Nawia — Środkowa i Wschodnia Europa. To dusze zmarłych przebywające w krainie podziemnej. Jeśli ktoś zmarł gwałtowną śmiercią, Nawie pojawiały się czasem na ziemi, jako ptaki, motyle, owady, lub wilkołaki, czy upiory. Wysysały krew położnic i sprowadzały zarazy. Tzw. kość Nawii używana była w magii śmierci.

Nosferatu — Środkowa i Wschodnia Europa. „Tradycyjny” wampir opisany w książce Brama Stokera.

Pennagelan — Malezja. Poszukuje matek i noworodków, by ssać ich krew. Ma postać ludzkiej głowy ze zwisającymi z niej wnętrznościami.

Polong — Birma. Ma postać kobiety nie większej niż koniuszek małego palca. Drogę do ciała ofiary toruje mu demoniczny świerszcz Pelesit, który wkrada się pierwszy i zachęcająco ćwierka. Można polonga uwięzić i uczynić posłusznym, lecz trzeba go codziennie karmić krwią z małego palca.

Rakshasa — Indie. Rakshasa jest potężnym wampirem, który zwykle występuje w ludzkiej formie z niektórymi atrybutami zwierzęcymi (np. kły, pazury, oczy węża), lub odwrotnie: w formie zwierzęcej z atrybutami ludzkimi (np. ręce). Bardzo często przybierają postać tygrysa. W każdej formie są bardzo niebezpiecznymi czarownikami. Można je zniszczyć ogniem, światłem słonecznym lub egzorcyzmami.

Strzyga — Wschodnia Europa. „Nosicielki złych wieści”, żeńskie demony atakujące ludzi nocą. Były odrażające, mogły przybierać postać sowy lub czarnego ptaka, wysysały krew również krowom. Stado strzyg mogło napaść na jedną ofiarę. Swoich długich i ostrych dziobów używały do dziurawienia ofiar, aby w ten sposób wyssać krew. Męski odpowiednik to strzygoń.

Sukkubus — Europa. Żeński odpowiednik Inkubusa.

Upierczi — Rosja. Inna nazwa Wampira.

Upiór — Europa. Stawali się nim zmarli samobójcy lub czarownicy obdarzeni dwiema duszami. Unieszkodliwić można go za pomocą osinowego kołka, przebijając mu serce, odcinając głowę i układając ją między nogami lub przebijając żelaznym gwoździem. Innym sposobem jest odwrócenie trupa w trumnie twarzą do ziemi. Ofiary Upiora również stawały się owymi stworzeniami, zaś a rozpoznać to można było po zębach, które ma od urodzenia, czy sercu umiejscowionym po prawej stronie. Po śmierci jego ciało nie rozkłada się. Pierwsze słowo opisujące wampira pochodzi z rosyjskiego i jest nim „upir”.

Vetala — Indie. Wygląda jak niechlujna, stara wiedźma, napastuje śpiące kobiety, zwłaszcza pijane lub obłąkane.

Vrykolakas — Średniowieczna Grecja. Opisywany, jako „spuchnięte” i „rozdęty”, może spacerować w słońcu bez obawy o swój byt. Vrykolakas może być wpuszczony do konkretnego domu tylko raz w nocy, prócz picia krwi powoduje jeszcze koszmary senne.

Wampir — Polska i Rosja. Wampir wygląda zupełnie tak, jak normalny człowiek, ale ma „żądło” pod językiem, nie zaś kły. Są aktywne pomiędzy 12 w południe a północą. Mogą być unicestwione wyłącznie za pomocą ognia. Gdy ciało wampira zostanie podpalone, rozpada się i z części jego ciała powstają setki różnego rodzaju obrzydliwych stworzeń (np. szczurów, robaków). Jeżeli którekolwiek z tych stworzeń ucieknie, „dusza” wampira ocaleje i wróci w poszukiwaniu zemsty.

Wampyr — Serbia. Wampyr jest niewidzialnym stworzeniem, ale widzą go zarówno zwierzęta, jak i Dhampiry. Wampyr nie może zmieniać kształtu.

Leyhester — Szkolenie

Obudziła się leżąc w samochodzie. Była jakby odmieniona, spokojna. Nadal nie potrafiła uwierzyć w to, co się wokół niej działo, ale przestała się bać. Usiadła, poprawiła włosy i spojrzała w przednie lusterko. Niebieskie oczy Rafała odbijały się w nim jak dwie gwiazdy. Milczeli. Nie wiedziała, co mogłaby mu powiedzieć. Wolała pozostać w ciszy aż do czasu, kiedy rozmowa nie będzie konieczna.

Nagle, zupełnie niespodziewanie Posłaniec skręcił na pobocze i gwałtownie zahamował. Znów byli w lesie. Wyszedł z samochodu i stanął naprzeciw gęstych krzewów jeżyn. Wyglądało to tak jakby na coś czekał.

Nina zamarła bez ruchu obserwując go uważnie. Miała złe przeczucia.

Krzaki gwałtownie zaszeleściły, coś z nich wyskoczyło. Poruszało się bardzo szybko i zwinnie, stanęło przed Rafałem. Dopiero wtedy zobaczyła to dokładnie i wyraźnie. Naprzeciw Odkupionego stał ogromny, czarny dog niemiecki. Był potężny i masywny. Wyglądałby zupełnie zwyczajnie gdyby nie jego krwistoczerwone oczy.

— Czego chcesz Darknes? — zapytał spokojnie Rafał.

Nie bał się. Strach był mu obcy, utracił go wraz ze swoim ludzkim życiem.

— Dobrze wiesz, czego chcę.

Pies nie otworzył pyska a jednak słyszała jego syczący, oślizgły głos, który wlewał się do jej ciała i mroził krew w żyłach.

— Nie byłbym tego taki pewien. Za każdym razem przynosisz inne wieści.

— Mam nowe informacje a nie są one dobre. Mój pan jest zły, wręcz wściekły. Zawarł z Panem Wszechświata pewną umowę a jej świadkiem był papież Leon XIII. Zezwolono nam na działanie, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Możemy nad wami, ludzi trochę popracować. A wy mimo tej umowy wciąż wchodzicie memu panu w drogę i mordujecie jego sługi. Jak mamy to rozumieć?

Prężył się i wyginał, wyglądało to tak jakby miał zamiar skoczyć na Odkupionego.

— To wasza sprawa i wasza umowa. Mój Pan zgodził się na wasze działanie albowiem wiedział, że nie jesteście w stanie nas pokonać. My natomiast mamy wolną wolę. Będziemy z wami walczyć, zawsze i wszędzie. Nie powstrzymacie tego.

— Uważasz, się za lepszego ode mnie? — zapytał Darknes a jego oczy błysnęły złowrogo.

— Nie, lecz to nie zmienia faktu, że jestem od ciebie lepszy. Nie odwróciłem się od Boga i miłuję go całym swym sercem. Ty pozostawiłeś go wybierając innego pana, który tobą gardzi, bo jesteś jedynie jego sługą. Ja natomiast jestem umiłowany przez Pana mego, który dba o wszystkie swe stworzenia. A teraz odejdź, nim gniew zmusi cię do ataku. Nie chcę cię zabijać, przynajmniej nie teraz.

Pies po raz kolejny zmierzył go swoim złowrogim spojrzeniem, warknął i wbiegł do lasu. Rafał bez słowa wsiadł do samochodu.

— Zmiana planów — powiedział cicho Odkupiony. Musimy jechać w Bieszczady do Zaułka Cienia. Odbędzie się tam bardzo ważna narada. Przed chwilą otrzymałem telepatyczną wiadomość od mojego przyjaciela. Watykan będzie musiał na nas jeszcze trochę poczekać.

Nina wciąż uważnie mu się przyglądała. Miała wiele pytań, ale nie chciała ich zadawać. Postanowiła przyjąć bez słowa, każdą jego decyzję. Zamknęła oczy, oparła głowę o siedzenie i chciała znów zasnąć.

— Nie śpij. Na pewno jesteś głodna, a nie powinnaś teraz tracić sił. Przed nami długa, piesza wędrówka przez Bieszczady. Obok ciebie leży mój plecak, wyciągnij stamtąd bułkę i zjedz. Proszę.

Uczyniła, o co prosił, ale nadal nie wypowiedziała ani jednego słowa.

* * *

— Wstawaj mamy robotę. Jedziesz z nami na zwiad.

Mioki usłyszała delikatny, kojący kobiecy głos. Otworzyła oczy. Leżała na łóżku w swoim nowym pokoju. Rzymski hotel Cielo był jedną z siedzib WS. Od chwili jej przeistoczenia w Odkupioną minęło zaledwie kilka dni. Na razie nie była w stanie opanować wszystkich nowych zdolności, jakie otrzymała. Czuła się zagubiona i trochę samotna. Jej bezpośrednią przełożoną została Sara Derardino. Białowłosa Odkupiona.

Sara nigdy nie mówiła o sobie, ale zadawała wiele pytań. Była oschła, szorstka, stanowcza i bardzo wymagająca. Mioki codziennie wstawała o szóstej rano i do północy przechodziła przez mordercze treningi i testy. Tym razem miało być inaczej. Pani kapitan stała obok jej łóżka. Położyła na kołdrze umundurowanie WS, karabin maszynowy, małą kuszę, fiolkę z wodą święconą i skórzany woreczek wypełniony zgranulowaną trupią krwią.

— Czy ja mówię w niezrozumiałym języku? — zapytała chłodno.

— Ależ nie tylko… — Mioki nie była pewna czy chce i czy powinna już teraz ruszać na swój pierwszy zwiad.

— Tylko, co? Boisz się, że nie jesteś gotowa, że coś może ci się stać? Pomyśl — posiadasz dar długowieczności, dożyjesz trzystu lat a potem spokojnie odejdziesz we śnie. Nie można cię zranić ani zabić, bo właściwie już nie żyjesz. Więc, o co chodzi?

— Nie wiem czy jestem odpo… — Białowłosa jej przerwała.

— Odpowiednią osobą? — Zmierzyła ją swoim przenikliwym, błękitnym spojrzeniem. — Nikt z nas nie jest odpowiedni. To łaska, że w ogóle jeszcze istniejemy, jako niezależne byty. Łaska uwolnienia od demonicznej skażonej siły. Łaska, abyśmy mogli bronić ludzi przed złem, a z łaską się nie dyskutuje. — Odwróciła się na pięcie i wyszła.

Lubiła Mioki, ale nie okazywała jej sympatii, miała w tym swój cel. Nowych członków organizacji należało najpierw zahartować a potem nauczyć panowania nad emocjami i uczuciami.

* * *

[Leyhester — północna Walia, hrabstwo Hampton — dwadzieścia minut po północy.]


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 17.64
drukowana A5
za 27.97