Zdjęcie na okładce: Aloha Hawaii/Shutterstock.com
Wiesz, jak lubię, gdy leżysz tak przede mną? Naga i bezbronna. Widzę, jak twoje ciało drży, czekając na mój dotyk. A mi się wcale nie spieszy…
Nie mogę pozwolić na to, byś patrzyła na mnie w ten sposób. Wiem, że nie uciekniesz. Wstążki są przywiązane do łóżka dość mocno, ale twój wzrok nie ułatwia mi pracy.
Sięgam po opaskę, która już po chwili zasłania twoje oczy. I co teraz, najdroższa?
Z trudem powstrzymuję się, by nie zjeść cię w całości. Jesteś tak apetyczna…
Ale nie dziś. Dziś chcę się tobą delektować.
Zamykam oczy i zdaje się na resztę moich zmysłów. Zbliżam dłoń w kierunku twojego ciała. Do bólu powoli…
Gdy tylko czuję, jak opuszki muskają twoją skórę, cofam ją. Czuję dreszcz. Ty też go poczułaś?
Poczujesz jeszcze nie jeden, uwierz mi.
Jak to dobrze, że nie słyszysz moich myśli. Nie masz pojęcia jaki będzie mój kolejny ruch, a kiedy on wreszcie następuje, czuję twoją gęsią skórkę. Pojawiła się ona po moim pierwszym dotyku, czy kiedy poczułaś mój oddech na skórze?
Mówiłem, że będę się tobą delektował. A jak inaczej mam to robić, jak nie ustami?
Muskam wargami twój obojczyk. Czuję, jak powietrze, które wypuściłaś z ust, uderza mnie w policzek. Cieszy mnie to niezmiernie, więc nawet nie przerywam pieszczoty. Milimetr po milimetrze sunę po twoim ciele, rysując jego mapę w swojej wyobraźni.
Chyba już wiem, gdzie jestem.
Wysuwam język i przesuwam nim po tobie.
Tak myślałem. To ten pieprzyk na ramieniu, którego niechcąco przygryzłem, gdy nie potrafiąc się już dłużej powstrzymywać, kochaliśmy się po raz pierwszy w pokoju twoich rodziców.
***
Pamiętam ten dzień, jakby to było dzisiaj.
Dwoje maturzystów przygotowujących się do egzaminów. Ja i ty.
Akurat zrobiliśmy sobie przerwę i słuchaliśmy muzyki, dzieląc się jedną parą słuchawek. Ale i tak to usłyszeliśmy.
“Bądźcie grzeczni, wracamy o dwudziestej!” — krzyknęła twoja mama, gdy razem z ojcem wybrali się do teatru.
Nie pamiętam, jaka właśnie piosenka wtedy leciała, za to dźwięk zamykanych drzwi pamiętam doskonale. I twoje spojrzenie, które zdradzało więcej niż tysiąc słów.
Ten nieśmiały dotyk między lekcjami, te bardziej lub mniej delikatne pocałunki w parku, pizzerii czy na spotkaniach z przyjaciółmi. To wszystko skumulowało się i eksplodowało właśnie w tym momencie.
Gdy dotarliśmy do sypialni twoich rodziców, tylko resztki rozsądku sprawiły, że nie podarliśmy naszych ubrań. Ja nie miałbym w czym wrócić do domu, a ty nie byłabyś w stanie się z tego wytłumaczyć.
Choć wtedy to się nie liczyło.
Stałem nagi i gotowy, mocując się z zapięciem twojego stanika. Ręce mi się trzęsły niemiłosiernie. Całowałem cię po szyi i byłem tak nakręcony, że kiedy po raz kolejny zapięcie nie dało za wygraną, wpiłem zęby w twoje ramię. Syknęłaś lekko z bólu, ale jedyne co powiedziałaś to: “Ja się tym zajmę”.
Nie tracąc czasu, sięgnąłem do prawej kieszeni spodni i wyjąłem gumkę. Dobrze, że zawczasu ćwiczyłem zakładanie, bo pokonałaby mnie tak samo jak twój stanik. Zresztą nie tylko mnie. Twoje rozdygotane ręce również nie były w stanie pokonać przeszkody.
“Pieprzyć to!” — wyrzuciłaś z siebie i padając na łóżko pociągnęłaś mnie za sobą.
Patrzyłem jak twoja piękna twarz marszczy się, a usta otwierają szeroko. Twój jęk był mieszanką bólu i ekstazy.
***
Tak… Pierwszy raz.
Choć przyznasz, że tych pierwszych razów to mieliśmy wiele?
No tak, nie przyznasz, bo nie słyszysz moich myśli. Ale ja pamiętam jeszcze jeden.
***
To był jeden z tych dni, w które zakochiwałem się w tobie od nowa. Nasze pierwsze, wspólne mieszkanie.
Cóż… Może nie do końca nasze. Wynajęte.
Lecz wtedy to nie miało żadnego znaczenia.
Uparłaś się na tą parapetówkę, chodź wiedziałaś, że wolałem być z tobą sam na sam. Siedzieliśmy w szóstkę przy stole, sącząc tanie wino i grając w gry towarzyskie. Konrad przypalił firankę papierosem, pamiętasz?
Najlepsze były jednak kalambury — tak wtedy sądziłem. Podzieliliśmy się na trzy zespoły i ten, który wymyślał hasło dla pozostałych dwóch, udawał się na naradę do pokoju obok. Nawet nie pamiętam, kto wygrał.
Zamiast tego wyraźnie widzę oczami mej wyobraźni, jak podczas jednej z narad osuwasz się przede mną na kolana, rozpinasz rozporek i bez słowa wpuszczasz mnie w swoje gorące, choć niedoświadczone usta.
Odpływałem, gdy nagle przestałaś. I kiedy myślałem, że nic nie jest w stanie bardziej mnie podniecić, wstałaś i wyszeptałaś:
“Dziś poczujesz mnie bez niczego”.
Mrugnęłaś bezczelnie na odchodne.
Do samego końca w tajemnicy przede mną utrzymywałaś to, że zaczęłaś brać tabletki. Zaplanowałaś to bardzo dokładnie.
A ja jeszcze dokładniej pamiętam co działo się później. Ostatni goście właśnie przekroczyli próg naszego mieszkania, machając nam na do widzenia. Czekałem na trzask drzwi. Przekręciłem zamek i chwyciłem cię za rękę, gdy próbowałaś uciec z przedpokoju.
Po tym wszystkim co mi zrobiłaś, nie zasłużyłaś na łóżko.
Pamiętam, jak wspominałaś o chłodnej ścianie, gdy cię do niej przycisnąłem.
Pamiętam, jak zadarłem ci spódniczkę, dowiadując się przy okazji, że nie ubrałaś nic pod spód.
Pamiętam, jak kurewsko gorąca była twoja cipka, bez tego pieprzonego lateksu zaciśniętego na moim kutasie.
***
Muszę się opanować, bo krew we mnie buzuje od tych wspomnień. Język który przesuwam po twoim ramieniu, najchętniej zatopiłbym już gdzie indziej. A przecież to nie o to chodzi.
Jeszcze.