Moja matka gdyby żyła
Czekałaby na mnie dzisiaj w oknie
Latarnia
Nie milknij
Nim dotknie cię ostatnie słowo
Będę niewidocznie mrugać
Dam znać schowana w wiersze
Które otulone kocem
Zbierają sny miłości i odrzucenia
Zaplotę je w warkocz wychodząc poza siebie
Przekroczę gęstą historię
Przechodząc bramą w której wciąż się spotykamy.
Didaskalia 1
Fotel, w którym lubiłaś siedzieć, jest już na śmietniku, Mamo.
Telefon 1
Ziemia, gdy chce coś powiedzieć człowiekowi to pęka. Prawda?
Nie wiem. Nie zastanawiałam się nad tym.
To niedobrze, czym ty się zajmujesz?
Pierwszy rowerek
Jeśli zawołam ciebie
Tylko firanka poruszy się w oknie
Jeśli zawołam siebie
Oderwę się od okna Przybiegnę na środek pokoju
Otworzę szeroko ramiona
Bo ten rowerek z dzieciństwa jeździ po pustych pokojach
Nadal na czterech kółkach
W bezpiecznym wspomnieniu
Uderza o zamknięte drzwi mocno mocno
Aż się otworzą i stanie w nich
Mocno zagęszczone powietrze
Na czterech kółkach
Bezpiecznie pojedzie.
Didaskalia 2
Jak jeden palec boli to cała ręka jest chora.
Telefon 2
Powiedz mi, co mam dzisiaj robić?
Może idź do fryzjera.
Na przykład?
Powiedziałam, że możesz iść do fryzjera.
Jakoś to będzie.
Bilokacja
Przyszedł nad ranem
Usiadł na parapecie
I odkroił nowy dzień jak bułkę
Zabrał jedną porcję dżemem pokrył
Twarz która pasowała do innej epoki
Ja już tu nie mieszkam
Nie jesteś moim potworem.
Didaskalia 3
Takie czasy.
Telefon 3
Oglądałaś wiadomości? Znowu było trzęsienie ziemi.
Widocznie ludzie zdenerwowali planetę.
Zapach jaśminu
Napisz wiersz o niczym
Żeby nic zabolało
Żeby o nic zaczepiało
O niczym spłynie falą jaśminową
Z kranu głębokiego sumienia
Nie chcę nadejścia niczego
Tego co ode mnie nie odejdzie
Nie można odetkać
Napotkanych dni przypadkiem.
Didaskalia 4
Trzynaście to szczęśliwa liczba.
Telefon 4
Ile lat miała twoja babcia jak umarła?
Osiemdziesiąt.
Ile ja mam teraz lat?
Osiemdziesiąt.
To znaczy tyle samo?
Królowa Krystyna Zofia
Kiedy zasypia dzień
Odchodzą sprawy ostateczne
Jak zmęczeni podróżni
Na mocno opóźnionym peronie
Zagarniam czas by nie stygł
Przestaje oddychać wilgoć w wannie
Mój los spływa w lustrze gubię pamięć
Porzucam wspomnienia Zjadam fotografie wrażeniowe
Jestem królową letniej kąpieli w przeciętnej łazience
Przyciągam siłą woli odległe piramidy jak kiedyś
Twoją miłość zjadły robale
Noc nastaje trwa i porywa niegrzeczne dzieci
Wróżki zębuszki upiory z szafy to moi niewolnicy
Ściągam magią kilograma białej szałwii w dół
I jej prawem stwierdzam że cię nie ma nas nie ma was
Pradawne siły ryczą wzburzonym morzem
Pod biurkiem z płyty MDF
Mam aplikację z frytkami
Czuję się najedzona
A głodny tłum bez aplikacji krzywi własne odbicie
W siódmym kręgu piekła Dante chodzi z kluczami
Do drzwi gerdowskich prawdopodobieństwo włamu
Maleje grozi że jest piekło dla tych którzy nie radzą
Sobie bez mamy i taty jakoś
On cię tylko tak straszy mówi moja matka
Martwa nie wzbudza większego zaufania
W czerwonej atłasowej sukni
Nie widziałam jej nigdy
Onieśmiela mnie matka
Bo pamiętam ją lepiącą pierogi
Gdy żyła zakładała fartuch
Teraz egipscy niewolnicy niosą ją na fotelu