E-book
37.8
SZKOŁA EMOCJI

Bezpłatny fragment - SZKOŁA EMOCJI

Zrozum swoje emocje i naucz się nimi kierować


Objętość:
85 str.
ISBN:
978-83-8431-926-0

Copyright by: Ewa Danuta Białek

Pierwsze wydanie w wersji papierowej, Warszawa, 2000.

Wydanie drugie: Warszawa, 2013. Instytut Psychosyntezy.

Wprowadzenie

Ta książka jest częścią całej serii podobnych książeczek, pomagających żyć, wspierających życie, a także zdrowie od najmłodszych lat. Do tego trzeba edukacji, nowej edukacji, świadomej edukacji. Ale zacząć trzeba od siebie, a więc Twojej edukacji. Nauczyć się jak czego do czego używać: INSTRUKCJI OBSŁUGI SAMEGO SIEBIE dla dorosłego życia, społeczeństwa, narodu oraz świata.

Zastanawiałam się, czy stworzyć jedną grubą książkę, czy po prostu serial dla każdego, dostosowany do indywidualnych potrzeb. W każdym wieku. Dlatego powstaje ich wiele. Możesz przeczytać pojedynczą z tych książeczek lub wszystkie. Bo to jednak całość: sztuki życia w świecie. Dlatego ten serial. Możesz rozpocząć w każdym czasie i każdym wieku.

Każda książka buduje, wspiera w rozwoju. Pozwala Ci żyć bardziej świadomie. A z tego wyciągasz korzyści nie tylko dla siebie, ale i innych. Możesz sięgnąć po każdy numer, niezależnie od kolejności. A potem zacząć drugi — poprzedni lub następny. I wrócić lub iść dalej. Dzięki temu pomożesz sobie wzbogacić swoje życie o inne wartości i możliwości, koloryt i dźwięki. I zobaczysz cel, który Cię prowadzi, oraz zaczniesz go realizować: swój własny, indywidualny i niepowtarzalny. Tak jak niepowtarzalni są ludzie.

Wybór należy do Ciebie.

Każda książka zawiera serię ćwiczeń pozwalających na poznawanie siebie, zarówno przy użyciu wyobraźni jak i intuicji oraz wewnętrznych obrazów. Ćwiczenia pokazują jedynie drogi i dostarczają sugestii jak pracować ze sobą. Nie nakazują poprawnych lub nie wskazują wadliwych odpowiedzi.

Jest tylko jedyna droga — własna. Jakkolwiek czujesz i myślisz, tylko Twoja droga jest właściwa. Tylko Ty możesz ją tworzyć. Słuchaj uważnie, co dzieje się wewnątrz Ciebie i wybieraj ćwiczenia, które oferują Ci najlepszą drogę wyrażania Twoich wewnętrznych przeżyć.

Przedstawione ćwiczenia staną się początkiem niekończącego się procesu rozwoju i wzrostu, początkiem wyrażania radości i twórczych pomysłów, jak również znalezieniem schronienia w przypadku kryzysu.

Pozwól swoim obrazom i wewnętrznemu głosowi prowadzić Cię do odkrycia i wyrażenia tego wszystkiego, co jest tak piękne i niepowtarzalne w Tobie.

Każdy z tomików tego cyklu tworzy całość, jak również wszystkie razem tworzą całość. Nie ma konieczności trzymania się kolejności. Każdy tom można czytać w dowolnym czasie. Jest to tak jak poznawanie rośliny od łodyżki lub płatków kwiatu — nie ma to zupełnie znaczenia dla zbadania całości.

Seria składa się dotychczas z następujących książeczek:

1. Wychowanie do zdrowia w rodzinie, szkole i świecie

2. Być w zgodzie ze sobą, innymi i światem

3. Szkoła życia

4. Szkoła emocji

5. Świadome rodzicielstwo

6. Być kobietą

7. Jak się uczyć?

8. Jesteśmy jedną wielką rodziną

9. Porady małej Ewuni dużej Ewie

10. Słowo jako energia.

Wstęp zawiera opisy, jak należy pracować z tą książką. Jest ona bowiem praktyczna. Nie wystarczy ją przeczytać, gdyż zrozumienie (świadomość) polega na doświadczeniu, a więc zrobieniu poszczególnych zadań/ćwiczeń i wyciągnięciu z nich konkretnych wniosków, zgodnie z zasadą, którą przytaczam poniżej:

Jeśli mi powiesz — zapomnę

Jeśli mi pokażesz — zapamiętam

Jeśli mnie włączysz — zrozumiem

Książka, jak wcześniejsze i następne, prezentuje zagadnienia wychowania i samowychowania (edukacji siebie), dokonując syntezy podejść: medycznego, filozoficznego, psychologicznego oraz pedagogicznego (zwanego holistycznym, całościowym), wkraczając też w sferę duchowości człowieka, jako najwyższy poziom jego rozwoju. Jest podwójnie unikalna — z jednej strony poprzez ogląd przez pryzmat psychosyntezy (psychologii całego człowieka); z drugiej — oparcie jej na wieloletnich i gruntownych osobistych doświadczeniach i ich syntezy.

Książka, jak i inne mojego autorstwa, stanowi poradnik edukacji siebie. Jest pewnego rodzaju INSTRUKCJĄ OBSŁUGI KAŻDEGO CZŁOWIEKA, inaczej można coś w nim uszkodzić lub zniszczyć.

Książka zawiera wiele krótkich rozdziałów, pisanych dosyć luźno, ponieważ jej celem jest „odżywianie” Czytelnika treścią, którą zawiera. Dlatego też nie jest zbyt gruba, aby za jednym razem mieć do „strawienia” odpowiednią ilość pokarmu, aby nie przedobrzyć. Po jakimś czasie można sięgnąć po kolejną książkę o podobnej tematyce, gdyż poznawanie siebie jest nieustającym procesem, którego nie można zakończyć, chociażby z tego powodu, że nigdy się nie nudzi. Dzięki poznawaniu siebie odkrywamy coś nowego, co nas posuwa do przodu, dając radość, pogodę ducha i wiele jeszcze innych przymiotów, które stają się odtąd naszym udziałem.

Tej książki nie można „połknąć” jednym haustem, gdyż, tak jak przy jedzeniu, można się zadławić. Tego rodzaju jednorazowe połknięcie może też spowodować „niestrawność” — jak każdy posiłek niewłaściwie spożyty. Książkę należy jak pokarm „przeżuwać” powoli, z zastanowieniem. Z tego powodu ma więc większe odstępy między niektórymi akapitami oraz przestrzenie na odpowiedzi na pytania. Zawiera również pewne ważne przesłania, dla zwrócenia szczególnej uwagi na ich znaczenie — one bowiem coś znaczą. Gdy się do nich nie zastosować — znaczą „ślady” w organizmie, mające w przyszłości swoje fizyczne konsekwencje (np. zalążki chorób psychosomatycznych).

Ze względu na to, że celem książki jest włączenie (świadomość) Czytelnika, dlatego też zawiera wiele ćwiczeń/zadań do własnego wykonania, dla zrozumienia siebie i motywów swego działania i ewentualnie skorygowanie ich, gdy zachodzi taka potrzeba. Celem ich bowiem jest zrozumieć siebie, a tym samym lepiej dziecko, zgodnie z fundamentalną zasadą psychosyntezy, która wyjątkowo trafnie oddaje skutki w wielu wymiarach: fizyczne, psychiczne i społeczne, gdy nie zadba się o przyczyny. Brzmi ona następująco:

Gdy coś przychodzi na czas — jest to edukacja; gdy za późno — to terapia”.

Możemy bowiem ignorować wiele spraw, odrzucać, uważać za nieistniejące, a nawet wyśmiewać i deprecjonować, co nie zwalnia nas z konsekwencji, a więc skutków zaniechania we własnym życiu, jak też najbliższych.

Ewa Danuta Białek


Spis rozdziałów:


Wstęp

 1. Co z tymi emocjami?

 2. Ja i moje emocje

 3. Najpierw analiza

 4. Skąd to pochodzi?

 5. Nasze „emocjonalne korzenie”

 6. Czemu służą emocje?

 7. Ja ze sobą: stan posiadania

 8. Negatywy i pozytywy

 9. Kto kim rządzi?

10. Co mam z tego?

11. Uczucie przyjemności

12. Zaangażowanie emocjonalne — pasja

13. Strach ma wielkie oczy

14. Sposoby, sposoby, sposoby

15. Nastaw się na odbiór

16. Nadawca — odbiorca

17. Emocjonalne rany

18. Przeglądanie się w lustrze innych

19. Co z tym zrobić?

20. Zacząć od siebie

21. Epilog

Wstęp

Każda z książeczek wprowadzi Cię w wewnętrzny świat, pełen tajemnic oraz niespodzianek, czekających na każdym kroku, aby je odkryć i stosować we własnym życiu.

Będzie to świat całego Ciebie. Pozwoli Ci on poprzez własne doświadczenie, poparte ogólnym omówieniem i sposobami wykorzystania tych doświadczeń, poznać „wyposażenie” ludzkiego organizmu i swoje możliwości.

Umożliwi Ci ono poznanie:

sposobów myślenia i własnych reakcji, jak i panowania nad nimi; bogactwa odczuwania tego co w środku i tego co na zewnątrz,

Pomoże wzbogacić:

możliwości patrzenia i odbierania świata i ludzi;

Twoje relacje z innymi ludźmi;

Umocni Twoją wiarę w siebie i zaufanie do innych;

Pozwoli na budowanie poczucia tożsamości oraz wykreowanie własnych wartości.

Wskaże Ci Twoje niepowtarzalne umiejętności i odkryje zdolności oraz dopomoże do ujawnienia własnego celu i sensu Twojego życia.

Jest to odkrywanie siebie, dla siebie i innych. Jest to jak rozchylanie się pąka najpiękniejszej róży, która otwierając zaciśnięte płatki ukazuje swoją niepowtarzalną wspaniałość i całą gamę odcieni, zawartą w swym doskonale pięknym i bogatym wnętrzu.

Zapraszam Cię więc w podróż do środka tej cudownej róży oraz życzę ekscytujących wrażeń.

Co z tymi emocjami?

Temat uczuć i emocji jest bardzo trudny, ponieważ dotyczy bezpośrednio wewnętrznych przeżyć człowieka. Od pokoleń nigdy na niego nie zwracano uwagi w edukacji. Emocje traktowano jako coś wrodzonego, co istnieje, jest niezmienne, niewyuczalne oraz niekontrolowalne. Po prostu się dzieje.

Aż przyszła pora na edukację. W programach szkolnych pojawia się coraz częściej psychoedukacja, a w niej w szczególności — uczenie o emocjach. To bardzo skomplikowana „materia”, stanowiąca, być może „lek” na to, co dzieje się wokół — agresję, przemoc, narkomanię, różnego typu uzależnienia, tragedie rodzinne.

To jednak bardzo zróżnicowany temat, którego zaledwie część stanowią emocje. To cała nowa edukacja — a właściwie psychoedukacja emocji, woli, wyobraźni i całej sfery kontaktów międzyludzkich, a przede wszystkim zdrowia, ale zaczynająca się od siebie — od pojedynczego człowieka i uczenia się na sobie.

W edukacji, tak jak w medycynie powinna obowiązywać zasada „przede wszystkim nie szkodzić”. Dlatego jest to tak skomplikowane. Nie można poruszać jednego, bez „pociągnięcia za sznurki” czegoś innego. Ponieważ jesteśmy całością — a nie częścią.

Dlatego właściwe przygotowanie rodziców, a także nauczycieli do pracy z dziećmi w tej materii jest sprawą ogromnie ważną. A także zrozumienie „niewłaściwych fundamentów” oraz wadliwych wzorców.

W chwili obecnej coraz częściej w szkoleniu nauczycieli pojawiają się „warsztaty na temat emocji”. Warsztat jest specyficznym narzędziem pracy, gdzie „dotyka się zagadnienia”, nie analizując go dogłębnie. Do tego służy seminarium. To tak jak powiedzenie pacjentowi, żeby wziął lek na ból jakiegoś narządu, ale obejrzał go tylko i nie łykał.


Psychoedukacja jest nie tylko profilaktyką lecz przede wszystkim wspieraniem zdrowia i rozwoju. Jest spojrzeniem na siebie w kategoriach „czy mnie jest ze sobą dobrze”, czy wyrobione nawyki, zachowania, poglądy mi służą, czy pozwalają mi także na właściwe kontakty z innymi ludźmi. Jeśli nie, to co mogę w tej sprawie zrobić, aby mnie i innym żyło się lepiej?

Często jest to także dochodzenie do problemów lub przypadkowe „natrafienie” na nie w trakcie pracy ze sobą lub innymi, jak też pomoc w ich rozwikłaniu.

Dlatego też nie można zakładać w pracy z człowiekiem — żywym, czującym, przeżywającym organizmem, że jest to „tylko warsztat” — więc nie rozwiązuję nikomu żadnych problemów.

A jeśli problem się pojawi, to co?

Zostawić dziecko z „otwartą raną”?

Dlatego też psychoedukacja wymaga właściwego przygotowania nauczycieli do pracy z uczniem przez odpowiedniej klasy wykwalifikowanych trenerów. Nie można tego „puścić na żywioł” — przez nie przygotowanych ludzi w nowoczesnej psychologii — widzącej człowieka holistycznie, we wszystkich jego sferach i umiejących z nim pracować.

I tak jak w nowoczesnej — zintegrowanej medycynie — najważniejsze jest szukanie przyczyn i ich eliminacja, a nie leczenie skutków, „przykładanie plastra na głęboką ranę” — tak też w edukacji — szukanie przyczyn jest sprawą podstawową. Aby najpierw wspierać rozwój, potem zapobiegać, a w końcu leczyć.

Promocja zdrowia i rozwoju powinna być najpierw. Potem profilaktyka — a na końcu — terapia.

W psychosyntezie — nowoczesnym kierunku w psychologii, jak pisałam wcześniej, istnieje takie powiedzenie — „jeśli coś przychodzi na czas, jest to edukacja, jeśli za późno — jest to terapia”.

Najpierw więc analiza przyczyn, a potem synteza — pozbieranie wszystkiego razem oraz „ustawienie równowagi” wszystkiego w sobie.

Ja i moje emocje

Emocje towarzyszą człowiekowi całe życie w różnych sytuacjach. Są częścią jego osobowości. Są także sposobem reagowania na różne życiowe sytuacje, także te najbardziej prymitywne, jakimi są instynkty. Służą jako ochrona przed niebezpieczeństwem.

Emocje są więc naturalnym elementem egzystencji człowieka. W toku wychowania ich użytkowanie może być sterowane: hamowane lub nadmiernie uwrażliwiane. Wpływa na to wiele czynników, zarówno środowiskowych, jak i bezpośrednio rodzinnych, pochodzących z wzorców wyniesionych z domu. To natomiast decyduje o późniejszych reakcjach emocjonalnych, reagowaniu na sytuacje trudne w życiu osobistym i zawodowym, także na całą sferę intymnego życia człowieka.

A więc, przede wszystkim należy wiedzieć o emocjach, że jest ich cały wachlarz, służący różnym celom:

1. — obronnym

2. — reagowaniu na sytuacje trudne

3. — odbieraniu rzeczywistości taką jaka jest

4. — relacjom z innymi ludźmi

5. — stosunkom intymnym

Niektórzy dzielą emocje na negatywne i pozytywne, choć właściwie tego rodzaju ocena jest nieprecyzyjna. Tzw. emocje negatywne: złość, strach, lęk, agresja, niepokój, frustracja, nienawiść, coś nam sygnalizują, odbieramy to w sposób bolesny, jako coś negatywnego dla nas. Natomiast zadowolenie, radość, dobry nastrój, wprowadzają w nas przyjemne odczucia, których doświadczamy.

Emocje więc same w sobie nie są ani negatywne ani pozytywne, tylko sygnalizują nam inny rodzaj przeżycia, którego doświadczamy.

Wszystkie emocje służą konkretnym celom. Nawet te „negatywne”, informują nas o jakiejś specyficznej reakcji organizmu na zaistniałą sytuację. I nie należy ich lekceważyć, a wprost przeciwnie uczyć się na nie reagować: dla swego dobra, a także dla dobra innych. Nawet, gdy towarzyszą temu bolesne dla ciała odczucia.

Powinniśmy nauczyć się transformować emocje o zabarwieniu negatywnym na pozytywne; uwrażliwianie się na te ostatnie zwiększy ich koloryt i głębię. One bowiem wzbogacają nasze życie w dodatkowe doznania, pozwalające nam żyć pełniej, zarówno w dostrzeganiu piękna natury i otaczającej rzeczywistości, jak i głębszego odbierania innych ludzi, tworzenia z nimi bardziej satysfakcjonujących relacji oraz pełniejszego życia w związkach intymnych, poprzez wzbogacanie ich o szeroką gamę doznań.

I wtedy żyje się pełnią życia.

Specyfiką wychowania w wielu domach jest hamowanie wyrażania emocji i uczuć. Nie zawsze więc wszystko jesteśmy w stanie wypowiedzieć. Po prostu tego nas nie nauczono — wypowiadania, tego co czujemy.

Czasem sterują nami bolesne odczucia, które jednak z różnych względów tłumimy. Względy te mogą mieć różne powody, np. w dzieciństwie niemożność wypowiedzenia czegoś, bo można być ukaranym, dla zachowania miłości któregoś z rodziców; ponieważ nie wypada, bo można się komuś narazić, czy dla „świętego spokoju”. Jest to częścią naszego codziennego życia.

Nie zawsze musimy się z kimś zgadzać, akceptować czyjąś opinię czy poglądy, także czyjeś nakazy i zakazy. Dotyczy to życia w rodzinie, szkole, pracy i wszelkich zbiorowiskach ludzkich: a więc zarówno dzieciństwa jak i dorosłego życia.

Cechą każdego człowieka jest cały wachlarz pozytywnych oraz negatywnych doznań. One w nim istnieją od „zawsze” i szczególnie negatywne pozwalają na uświadomienie mu jakiejś reakcji na konkretne wydarzenie. To wcale nie znaczy, że są one złe.

Emocje po prostu są.

Trzeba je zaakceptować samemu i nauczyć się usankcjonować w innych. Ale to nie znaczy, że należy je tłumić lub w jakiś sposób uzewnętrzniać, szczególnie niekorzystny dla innych. O sposobach wykorzystania negatywnych emocji będzie w rozdziale o „Sposobach…”. Tutaj chcę wyraźnie podkreślić negatywne skutki blokowania emocji negatywnych.

Nie wyrażanie negatywnych emocji w czasie, kiedy zaistniały, jest kumulowaniem negatywnego ładunku, który w pewnym momencie stanie się „bombą ze spóźnionym zapłonem” i to zarówno dla naszego zdrowia fizycznego — w postaci blokad mięśniowych, nieprawidłowego ukrwienia narządów lub nawet „uszkodzenia”, jak to ma miejsce w nieżytach przewodu pokarmowego czy chorobach serca. Może to także prowadzić do nagromadzenia agresji i wyładowania jej w zupełnie nieprzewidzianej sytuacji i wobec zupełnie przypadkowej osoby. W taki sposób powstają m in. takie patologie społeczne jak agresja i przemoc.

Zaakceptowanie negatywnych emocji, czy jedynie ich zauważenie, wcale nie zmienia sytuacji, że one istnieją. One powstały z jakiegoś powodu i chociaż powód przestał istnieć, one wcale nie zniknęły. Po prostu powstały i są: jak coś w magazynie — depozyt. Bo jest to energia, która z całej życiowej energii przetworzyła się w energię negatywną i została zdeponowana, o ile nie została wykorzystana.

Depozyt ma to do siebie już z samej definicji, że jest zdeponowany, przyczajony. Gdy jest mały, po prostu siedzi cichutko, „jak myszka” i czeka na właściwą chwilę. Ale ta chwila nie zawsze jest „właściwa” tzn. dotycząca konkretnej sytuacji czy osoby. Jest to jak ziarnko piasku w skarpetce. Gdy jest pojedyncze, nie dokucza i można z nim chodzić cały dzień lub — jak kto nie zdejmuje skarpet — nawet miesiąc. Ale gdy jest ich więcej — trzeba je usunąć przez wyrzucenie. W tym przypadku — odreagowywanie.

Takim odreagowaniem użytym w niewłaściwy sposób jest gniew, który wybucha w niesprzyjającej sytuacji, często „przepełniając kielich jedną kroplą”. Zdarza się to najczęściej w sytuacji, gdy już nie jesteśmy w stanie wytrzymać dłużej, bo ktoś lub coś nas znowu denerwuje, bywa, że zupełnie inna sprawa czy osoba. W takiej właśnie chwili wybuchamy z całą pasją, taką jaką daje nam ta nagromadzona negatywna siła. Zdarza się, że kierujemy ją do zupełnie niewinnego człowieka, który coś w nas poruszył, co tkwiło od jakiegoś czasu i w tym momencie już nie mogło być utrzymane. Czasem po prostu sam fakt pojawienia się jakiegoś człowieka na naszej drodze uruchamia „lawinę”.

Coś niewypowiedzianego, czasem jakaś sprawa, która nas wcześniej zdenerwowała, może „wisieć w powietrzu” i przy spotkaniu dwóch osób może wywoływać napięcie między nimi. Np. gdy rodzice zdenerwowani z jakiegoś powodu w pracy, wracają do domu, mogą wprowadzać tego rodzaju napiętą atmosferę. Niby nic się w domu nie stało, a jednak…

To samo może dotyczyć też nastolatków, którym coś lub ktoś „nastąpnął na odcisk”. To od razu „czuje się w powietrzu”.

Takie niewypowiedziane komunikaty powinny być od razu wyjaśniane. Często dotyczy to stosunków między dorosłymi oraz dziećmi. Zwykle dorośli uogólniają jakieś sprawy, wyciągając ogólne wnioski, dotyczące jakiegoś zupełnie jednostkowego zachowania dziecka, mówiąc: „jesteś głupi”, czy „jesteś niegrzeczny”, „tępy”,zły” itd. Nie wyjaśniają tak naprawdę o co chodzi, że cała sprawa dotyczy jakiegoś konkretnego zachowania czy postawy, która im się nie spodobała.

Tego rodzaju postępowanie budzi niepokój, a nawet zagrożenie u dziecka, że jest ono nieadekwatne, nie zasługuje na szacunek i miłość. Wzbudza w nim poczucie małej wartości.

Tymczasem wypowiedzenie komunikatu, bardzo precyzyjnie, o co chodzi, powoduje nie tylko rozładowanie wiszącego w powietrzu napięcia, ale także wyrabia w dziecku czy nastolatku poczucie, że każdy ma prawo do własnych odczuć i wypowiedzi, co nie umniejsza jednak niczyjej wartości.

Dziecko, jak i dorosły nie zawsze jest w stanie i potrzebuje dzielić swoje myśli i odczucia z innymi. Ma swój wewnętrzny świat: marzeń, pragnień, także smutnych przeżyć, do którego nie chce nikogo dopuszczać. To jego własny wewnętrzny świat, stanowiący jego własność, jego PRYWATNE TERYTORIUM.

Często rodzice, czy wychowawcy nie chcą się z tym pogodzić, a nawet mają silną potrzebę „wchodzić z butami do duszy” nawet dorosłego dziecka, które ma już swoją własną rodzinę. Nie chcą zrozumieć, że nie mają do tego prawa, tak samo, jak nie wpuszczają nikogo do swojego wnętrza.

Przedstawię następujące ćwiczenie, które pozwoli Ci na porównanie swych własnych przeżyć z doświadczeniami innych ludzi, „wczucia się” w ich doznania, „wejścia w ich buty”:

Ćwiczenie:

Usiądź wygodnie i staraj się podążać w wyobraźni za tym, o czym będę mówiła za chwilę.

Zamknij oczy i wyobraź sobie sytuację, gdy jesteś sam/a w pokoju i chciała/byś przez moment „pobyć” po prostu ze sobą. Nastawiła/eś sobie cicho radio lub wyłączyła/eś je zupełnie i zatopiła/eś się w myślach. Czujesz ogarniający Cię spokój. Chcesz w nim być przez moment, aby uporządkować myśli czy uspokoić wzburzone emocje.

Nagle Twój spokój zakłóca jakaś osoba, która z impetem otwiera drzwi i ładuje się z krzykiem do środka.

Jak reagujesz?

Co mówisz?

Co czujesz?

Co robisz?

Czego doświadczasz?

Potrzeba silnej ingerencji, wchodzenia „bez pukania” do dzieci czy małżonka jest wyniesioną z domu rodzinnego koniecznością posiadania czegoś/kogoś na własność. Gdy ją/jego mam, dopiero wiem, że istnieję; gdy jej/jego nie czuję, jestem niepewna, nie mam poczucia bezpieczeństwa. Traktuję więc kogoś jak martwą rzecz, którą muszę sprawdzić, dotknąć, poczuć, że należy do mnie, otworzyć, by do niej zajrzeć i zobaczyć co jest w środku.

Tymczasem moje wnętrze, czyjekolwiek ono jest — to WŁASNY ŚWIAT, do którego ktoś inny nie ma dostępu, chyba, że mu na to pozwolę, poprzez „wpuszczenie go odrobinę” do środka, nigdy zaś w pełni. To mój INTYMNY ŚWIAT, dostępny tylko dla mnie, który „uchylam” przed kimś, jeśli mam na to ochotę lub potrzebę.

Czasem bywa tak, że dzieci lub dorośli pozbawieni czegoś swojego z rzeczy materialnych (zabawki, własnego kąta, rzeczy) rozbudowują swój wewnętrzny świat i bardzo ściśle bronią do niego dostępu. Im ta postawa ochronna jest silniejsza, tym silniejsza jest presja zewnętrzna, aby tę barierę pokonać. W ten sposób powstaje konflikt między rodzicami i dziećmi, mężem czy żoną, powodując narastanie niewypowiedzianego napięcia.

Cechą niewłaściwego sposobu wychowania, szczególnie chłopców, jest nieumiejętność wyrażania uczuć. Po prostu stają się odcięci od wrażeń, ponieważ matki uczą ich być „silnymi”, zabraniają płakać, rozczulać się nad sobą. Przez ten wzorzec wyniesiony z domu chłopcy oduczają się przeżywania, ponieważ tego nie wolno, to zostało zabronione. I tracą całą gamę przeżyć w swoim dorosłym emocjonalnym życiu, głównie w sferze intymnej.

Wrażenia i emocje są moim wewnętrznym bogactwem.

Dopiero uczestniczenie w silnych przeżyciach, typu wojna, ryzykowne sporty, zabijanie, czy popadanie w różnego rodzaju uzależnienia, uświadamia mężczyznom potrzebę, a właściwie konieczność posiadania wrażeń — tych „zawiązanych na supeł” w dzieciństwie. Zaczynają więc poszukiwać sztucznych podniet, celem ich odzyskania, przynajmniej na chwilę.

Uczucia służą do odczuwania życia. Są niczym papierek lakmusowy, wskaźnik naszych emocjonalnych reakcji na sytuacje, jakie spotykają nas w życiu. Dotyczą zarówno reakcji osobistych na zdarzenia, jak i na kontakty z innymi ludźmi i światem.

Uczucia są tym, co pozwala mi więcej BYĆ.

Najpierw analiza

Nikt nie ma panaceum na wiedzę, dopóki nie sięgnie po nią głęboko — do siebie. Poprzez własne przeżycia i doświadczenie — „…jak to jest, gdy…?” każdy jest dopiero w stanie dowiedzieć się, co znaczy dla niego jakieś uczucie czy emocja. I potem może mówić i pisać o niej.

Można mówić o emocjach mając świadomość — JAK TO JEST?!

Ale my, przeciętni ludzie nie mamy czasu, aby zastanawiać się w jaki sposób emocje wpływają na nasze życie i jakie przynoszą nam skutki, czasem niekorzystne dla zdrowia i życia nas i innych. W pogoni za zaspokajaniem podstawowych i nie tylko potrzeb życia, rzadko mamy chwilę wolną dla swych dzieci, a co dopiero — dla siebie, do zajrzenia do swego wnętrza i zrobienia tam porządków.

Jak mówi Vivian King — autorka programów edukacyjnych dla dzieci w oparciu o założenia psychosyntezy na bazie „teatru wewnętrznego” — posprzątanie w „piwnicy swojego teatru życia”, poustawianie na półkach kaset video, podpisanych „sztuki nieukończone” daje nam świadomość naszych emocjonalnych problemów. One zwykle bolą, więc do nich niechętnie się sięga.

A może ukończyć je teraz?! Napisać dla nich pozytywne zakończenie?! Emocjonalnie uzdrowić siebie, a przez to relacje z innymi ludźmi?! Zrobić wiosenne porządki?!


Uczucia i emocje to delikatny i subtelny temat, nawet gdy dotyczy to takich stanów jak gniew, złość czy agresja.

Podejdźmy więc do nich delikatnie.

Jako gatunek ludzki jesteśmy wyposażeni w specyficznie skonstruowany mózg, którego jedną z bardzo istotnych funkcji jest racjonalne myślenie. Jedynie tą sferę rozwija dotychczasowa edukacja szkolna, zapominając o innych funkcjach.

Lubimy więc wszystko rozłożyć na czynniki pierwsze, zanalizować, zaszufladkować. Dlatego potrzebne są nam definicje.

Tymczasem uczucia/emocje są przeżyciami, doświadczeniami, które nie dają się zważyć, zmierzyć, usystematyzować. Stąd regułki czy formuły są nieadekwatne, aby je wyrazić. Do tego bardziej przydatny wydaje się subiektywny opis.

Mimo to jednak zacznę od definicji i to encyklopedycznej.

Uczucia i emocje są ważnymi procesami psychicznymi odgrywającymi istotną rolę w regulacji stosunków poszczególnego człowieka z otoczeniem. Zabarwiają większość jego doświadczeń, są motywami działania, pobudzają proces rozwoju. Współdziałają z innymi funkcjami psychicznymi. W ich treści odbija się to wszystko, co powoduje ich powstanie. Pierwotnymi procesami psychicznymi wśród uczuć są emocje.”

„Emocje są stanem pobudzenia, zaburzeniem równowagi, intensywną, przypadkową i niezorganizowaną reakcją na zaistniały bodziec”.

Emocje wywierają bardzo istotny wpływ na ludzkie zachowania, osobowość i zdrowie, stąd zrozumienie ich powstawania oraz nauczenie się panowania nad nimi ma zasadnicze znaczenie dla dobrego samopoczucia, odczuwania szczęścia i zadowolenia z życia.

Zrozumienie ich tworzenia oraz umiejętność „trzymania ich na wodzy” pomoże również w przetransformowaniu ich w siły społecznie pożyteczne, a nie wykorzystanie ich przeciwko ludziom. Tego rodzaju postępowanie ustrzeże nas samych przed skutkami samookaleczania i autodestrukcji, jak również agresją i przemocą ze strony innych.

Warto więc głęboko „przeżyć” ten temat, aby nie było za późno dla naszych bliskich, a także dla nas samych i aby przysłowie „Polak mądry po szkodzie” zniknęło z obiegu właśnie w sferze edukacji.

Każdy człowiek ma w swym „wyposażeniu na życie” w sferze emocjonalnej uczucia i emocje oraz wrażenia. Bywa tak, że zwykle nie odróżniamy emocji od wrażeń — identyfikujemy jedne z drugimi, ponieważ ściśle ze sobą współpracują. Będę więc pisała o nich także łącznie.

Emocje/uczucia pozwalają stwierdzić, że to, czego doświadczamy jest prawdziwe. Dają poczucie obecności w danej chwili. Gdy je wyrażamy, wiemy, że jakaś część nas reaguje na to, co się w danej chwili dzieje. One często mówią, co czuje serce.

Wrażenie — jest to ludzka zdolność czucia się żywym (ból czy przyjemność np. dla dziecka). Współpracują ze wszystkimi uczuciami i myślami. Gdy nie są obecne w myśleniu, myśl staje się tak abstrakcyjna, że nie czuje się w niej życia. Gdy są obecne, myśl staje się jak żywa. Wrażenia pracują też z wyobraźnią i sprawiają, że ona także staje się żywotna.

Gdy doroślejemy, mamy większe wrażenie czucia się żywymi, co nam daje większą satysfakcję. Gdy tego rodzaju wrażenia są stłumione, szczególnie w okresie dzieciństwa, przez niewłaściwe wychowanie, sięga się po narkotyki. Ludzie, którzy mają dużo bólu w życiu, mają zbyt dużo wrażeń i popadają w depresję.

Wrażenie jest tą jakością, która dostarcza doświadczania życia.

Jest to energia. Wrażenia są potrzebne po to, aby odczuwać. Gdy tracimy kontakt z wrażeniami, tracimy też kontakt z witalnością związaną z życiem. Czasem, szczególnie dla przetrwania w jakiejś trudnej sytuacji, związanej z nadmiernym stresem (wojna, przetrwanie w jakimś trudnym okresie życia), niektórzy ludzie „odcinają się” od wrażeń np. strachu, nerwowości, poprzez ich zagłuszanie. Tego rodzaju postawa wpływa na wszystkie pola ich działalności (także życie osobiste). Niemniej w tego rodzaju sytuacji po pewnym czasie powstaje w człowieku potrzeba odzyskania odczuwania wrażeń, chociażby poprzez uprawianie jakiegoś ryzykownego sportu.

Wrażenia i emocje może wzbudzać omalże wszystko. Zależy to od skojarzeń, jakie przypisujemy konkretnym sytuacjom czy zdarzeniom.

Gdy doświadczamy emocji, najważniejsze jest uczucie jakie tej emocji towarzyszy. Doświadczenia lęku, gniewu, radości czy przygnębienia to żywe, bezpośrednie doznania.

Emocje, uczucia i wrażenia są tak istotne w życiu człowieka, że powstały setki słów na określenie stanów uczuciowych, a i tak ogromna ich ilość prawdopodobnie nie jest w stanie opisać wszystkich odczuć z nimi związanych.

Umiemy różnicować uczucia/wrażenia już po urodzeniu, głównie ból związany ze stresem i napięciem oraz przyjemność, czerpaną z uczucia miłości. Są to dwie skrajności. Niektórzy uważają, że istnieją tylko dwa rodzaje uczuć: MIŁOŚĆ STRACH. Pierwsze jest naturalnym stanem, drugie — wytworem naszego umysłu. Inne są ich pochodnymi.

Każdy człowiek ma inny odbiór doznań uczuciowych, a więc także różną ich skalę tonacji i barw. Różni się głębokością przeżywania. Inny wachlarz emocji i uczuć posiadają dzieci, inni dorośli, jak również kobiety i mężczyźni mają także inny ich zakres.

Każde przeżycie emocjonalne jest sprawą indywidualną. Nawet dla tej samej osoby każda sytuacja jest inna i powoduje powstawanie innego rodzaju emocji i sposobu ich przeżywania.

To samo zdarzenie może więc wywołać u pojedynczego człowieka inną reakcję. Gdy był on w poprzedzającej chwili spokojny lub nastawiony optymistycznie, trudne zdarzenie odbierze inaczej, niż gdy wcześniej ktoś go zdenerwował lub przestraszył.

Podobnie jest z innymi ludźmi. Takie samo zdarzenie jedni przeżyją „lekko”. Spłynie po nich jak przysłowiowa woda po gęsi”. Dla innych będzie ono trudne lub wręcz może oznaczać katastrofę. Stąd o jednych mówi się, że są „gruboskórni”, o innych natomiast, że „nadwrażliwi”

A więc wszyscy jesteśmy inni. Reagujemy inaczej, przeżywamy inaczej, myślimy, widzimy, czujemy inaczej.

A ponadto kurczowo trzymamy się nawyków, zachowań, wyuczonych wzorców. Reagujemy emocjonalnie, a potem dopiero myślimy i czasem żałujemy. Dlatego tak trudno jednemu człowiekowi zrozumieć drugiego, ponieważ stworzyliśmy sami sobie własne bariery i ograniczenia.

Stąd powstają konflikty pokoleń, niezrozumienie w małżeństwach, rodzinach, a cóż dopiero mówić o całych grupach ludzi czy wreszcie społeczeństwie. Każdy wie lepiej, ma zawsze rację. Racja innego nie istnieje. Stąd wynikają kłótnie, nieporozumienia czy nawet rękoczyny.

Ćwiczenie:

Pomyśl przez chwilę, ile wiedzy byłeś w stanie przyswoić sobie w ciągu życia tylko z danej dziedziny? Całą?

Czy w ogóle istnieje pojęcie wszystkiego?

Co znaczy dla Ciebie wszystko?

Jeśli ktoś przeczytał inną książkę, której Ty nie czytałeś oraz zaczerpnął z niej informację o której mówi, a która jest odmienna od Twojej, dlaczego mu się sprzeciwiasz?

Czy jeśli wszystkich ludzi i ich wiedzę ujęlibyśmy w okrąg, to jaką część tej wiedzy zawierałaby Twoja część?

Jeśli ktoś ma inne zdanie, to zwykle uważamy, że nam się sprzeciwia i chce z nami walczyć. I podejmujemy tę walkę. A tymczasem nie znamy nawet części „prawdy”. Wyrażamy tylko swoje własne zdanie na jakiś temat.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.