Biblioteczka strzelińskiego regionalisty, czyli Roberta Primke…
Strzelin i okolice 1945
(STRZELIN) Wszystkim interesującym się najnowszą historią Strzelina rekomendujemy zapoznanie się z pracą Roberta Primke „Strzelin i okolice 1945”. Publikacja ukazała się w tym roku można więc powiedzieć, że jest to najświeższa książka o naszym regionie.
Tytuł jednoznacznie określa ramy czasowe interesujące autora. Chodzi o ostatnich kilka miesięcy II wojny światowej. Czytelnik może prześledzić zmiany na froncie wokół Strzelina i poznać nazwy jednostek wojskowych biorących udział w walkach. Zarówno po stronie broniących się żołnierzy niemieckich i cywilów z „pospolitego ruszenia” (Volkssturmu), jak i nacierających jednostek sowieckiej Armii Czerwonej (Krasnaja Armija). Strzelin znalazł się na zachodnim skrzydle operacji górnośląskiej, w części nazywanej również operacją opolską. Primke wskazuje, że broniony przez Niemców odcinek, na którym spodziewano się ofensywy czerwonoarmiejców, liczył 50 km. Począwszy od Brochocinka, obecnie w gminie Kondratowice, po Częszyce (gmina Strzelin). Autor podaje, że do obrony tego odcinka Niemcy zaangażowali ok. 1,8 tys. żołnierzy, z czego ponad 90% na pierwszej linii. Obrońcy dysponowali następującym uzbrojeniem: 975 pistoletami maszynowymi, 61 ręcznymi karabinami maszynowymi, 22 ciężkimi karabinami maszynowymi, 56 działami różnego kalibru i 19 moździerzami (Primke, Strzelin…, str. 9). „W pierwszej linii nie stwierdzono obecności sił pancernych, jednak w rezerwie tego rejonu niemieckiej obrony pozostawało 6 dział szturmowych i około 20 czołgów. Obrońcy Strzelina mogli również liczyć na wsparcie lotnicze” (Primke, str. 9-10).
W rozdziale „Ostatnie walki” (Primke, str. 30-32) znalazła się ciekawa informacja. Czytamy tam, że „jak wynika z ustaleń radzieckiego wywiadu, który pozyskał te informacje od wziętych do niewoli jeńców: (…) na dobę strzelcowi (niemieckiemu – red.) wydawano 5 naboi, a sekcji obsługi karabinu maszynowego – 100”, (Primke, str. 30).
Zaletą opracowania są niewątpliwie reprodukowane na końcu książki mapy i rosyjskojęzyczne źródła podane w bibliografii. Ilustracje nie odnoszą się wprost do naszego regionu i służą jedynie przybliżeniu czytelnikowi realiów tamtych dni.
Jakie wnioski po lekturze? Zdecydowanie polecamy publikację regionalistom, nauczycielom historii, a przede wszystkim uczniom strzelińskich szkół interesujących się historią Ziemi Strzelińskiej. Książka powinna również trafić na półki bibliotek, nie tylko tych domowych.
Jacek Sobko
(Tekst ukazał się w "Słowie Regionu Strzelińskiego")