E-book
22.05
drukowana A5
37.11
Sto polubień

Bezpłatny fragment - Sto polubień

Zbiór wierszy


Objętość:
123 str.
ISBN:
978-83-8351-179-5
E-book
za 22.05
drukowana A5
za 37.11

1 Zapach odejścia

lubię zapach odejścia który wnosisz

do domu na butach

kiedy pada po sierpniowej suszy

zmoczony kurz miejskich ulic

i polnych dróg


nagle wypływasz

na powierzchnię świadomości

jezioro w pobladłym słońcu

wiatr marszczy stojącą wodę

która zdaje się płynąć

zmarszczki czasu

chwilowe błyskotki


myślące trzciny płowieją

i szepczą do siebie


mimo całej miękkości serca i ciała

tkwiło w tobie coś twardego

kamień o który ostrzyłem

apetyt na nie wiadomo co

2 Keratynowe włosy

lubię gdy po obu stronach małej głowy

zwisają keratynowe włosy

proste długie lśniące

spomiędzy zasłon wystają konchy uszu

w których szumi szampańsko


trzyma mikrofon przy ustach

gałkę śmietankowych lodów

w waflowym stożku


przedstawienie w którym jest

jednym z sześciu miliardów statystów


wiatr przeszedł przez łan zboża

poruszył strunę


już bociany

gromadzą się na ściernisku

3 Złotooki

lubię dłoń na której opierasz głowę

podnosi ci brew

w mimowolnym zdziwieniu

drugie oko

zmrużone zasypia

przez chłód wiosennej mgły

blady plaster słońca

kwaśny jak cytryna

dotykasz mnie językiem

jak łania lizawki

twarz otwiera się

zaprasza do środka

jesz burgera i sos

cieknie po przegubie


złotooki w omszonym lesie

w przezroczystych pelerynach

przemyj oczy łzami

zobaczysz że to

nie było tego warte


po przejściu pustyni

zanurzamy się w tłumie

4 Słodki smak kleju

lubię kiedy ona jest młoda

wkłada do koperty pierwszy list do niego

przylepia znaczek słodki smak kleju


on zbiera złote myśli niczym sroka

żongluje nimi w głowie

echa pustego dźwięku


ona wie że pozostaje

ucieczka w ciepłą noc

pod powiekami


nalewka z dzikiej róży

cofa gorący ból z ust i języka

w głąb niemych ciał


zimowy wiatr

bodźce przelatują przez nich

obojętnie jak neutrino


on przytula się do jej koszuli nocnej

jest chłodna w dotyku

nie ma piersi

5 Wrzące mrowiska

lubię wrzące mrowiska wzdłuż leśnej drogi

czarny cień przedrzeźnia białego motyla

wkładamy stopy do jeziora

w polodowcowej rynnie


przez popołudniową senność

wraz z nagrzanym powietrzem

pora wznieść się na wyższy

poziom bycia


jej drzemiącej w ogrodzie

pszczoły pryskają miód na wargi


dla mnie moc gorzkiego piwa

by trysnąć w górę


w rocznicę śmierci

idziemy na cmentarz


ich palce zdarte do kości

o granitowe niebo

6 Posiłek na wybrzeżu

lubię posiłek na wybrzeżu

gdzie ryba smakuje morzem i stalą

z ości wysnuwa się słone przekąski


wybierasz własną drogę która prowadzi

do tego samego miejsca co inne

stajesz tam gdzie wszyscy


zobacz jak oni na starość

odstawiają endorfiny

jak dziecko od piersi


otwierasz drzwi jakbyś chciała

zaprosić zimno

niech się ogrzeje


melancholia jesiennych ogrodów

zapach rąk grzebiących w ziemi

niespenetrowana ciemność

reszty ciała


siedzimy w kawiarni słuchając

jak inni ludzie umierają

7 Rozleniwienie

lubię jak odbębniamy uzasadnienie istnienia

przed pójściem do łóżka

wystawiamy śmierć za próg jak psa

który chce siku


rozleniwienie przychodzi po pikniku

mrówka dźwiga okruch większy od niej

omawiamy na deser smaczki cudzego życia


słońce nas parzy

wyciskam na ciepłe lędźwie cienką glistę kremu


nagle suchość porowatego serca w ustach

strach że my sami w samo południe

ściskasz cień który się kurczy


perypetie czasu szemrzącego po kamieniach

dzień czerstwieje

wieczorny zapach pola po żniwach


między żarnami przeszłości i przyszłości

zgrzyta grudka teraz

twój oddech trąca pył

8 Kształt dymu

lubię jesienny wiatr co rozwiewa

mandalę usypaną z piasku zdarzeń

kształt dymu w tobie i we mnie

dogasa ognisko na pustym polu


skostniałymi palcami

pijemy herbatę z kostnej porcelany

łapiąc możliwie delikatnie

mydlaną bańkę tego co tak

czy owak pryska


koncert stypendysty burmistrza

gra ogrody w deszczu

w pustawej sali domu kultury

o zapachu pluszowych siedzeń


ktoś szedł

widziałem go pierwszy

i ostatni raz w życiu

9 Szczupłe palce

lubię jak dziewczyna po raz pierwszy

wkłada na siebie makijaż

spódniczkę mini

obcisłą bluzkę

męską dłoń

szczupłe palce zaciśnięte

na długiej nóżce kieliszka


co za widok

ludzkość stojąca na krawędzi

robi sobie zdjęcie

gatunek dla zabawy

dokumentujący wymarcie


stajesz się słaba

jak osa pod koniec lata

szukasz słodyczy


światło jest kruche i żółte

powietrze lekko się porusza

ludzie wysypują się z czerwonego kościoła

roznoszą po ulicach zeschłe liście

10 Lustro jeziora

lubię gdy dusza przyjmuje

kształt naczynia jej ciepło

przenika przez ścianki


mówisz nie do mnie lecz do szumu deszczu

muzyka strun głosowych i bębenków w uszach


lustro jeziora pod wieczór

domy i niebo poruszone

dotknięciem palca


jeszcze nie teraz skóra przy skórze

w długiej trawie smutek sierpnia


chodzimy na palcach

w antycznych zegarach

zasnął czas

11 Szklana podłoga

lubię to że powody są różne

ale wszystkie cienkie

jak szklana podłoga nad otchłanią

która pęka kiedy się zastanowisz


oczy napełniają się tym co widziały

wzbierają przez chwilę

bronią się przed wylaniem

na brzegach powiek tworzą

menisk wypukły


płyną dalej pokonawszy

tamę rzadkich rzęs

smutne zmarszczki na pociągłej twarzy

wiodą jak dreny

w dół do ziemi

12 Mały zegarek

lubię smak i aromat

przesiąkniętego potem paska

mały zegarek po wewnętrznej stronie nadgarstka

chciałaś zsynchronizować

swój puls ze mną


ja byłem dużą a ty małą wskazówką

stojący zegar bił wolno wieczory siniały

z tamtej rozmowy zapamiętasz

wygląd chodnika

płyta pęknięta płyta wypaczona

igła pływa po starym winylu

staw o zmierzchu


czas już nie jest po naszej stronie

dzisiejsza replika wczorajszych dni

z drobnymi mutacjami

ewolucja wrześniowa


nagryzam skórkę

wsuwam język w owoc dojrzałej kobiety

ona cierpko gryzie w odpowiedzi

13 Mur z pajęczyny

lubię przebijać głową mur

miękki jak pajęczyna przykleja się do twarzy

wilgotnej od rosy która jeszcze nie obeschła

dzień się ledwo zaczął


minuty się wydłużają

lata są coraz krótsze

czas przybiera pokraczną postać

jak martwe cielę płynie

opuchnięty w dół rzeki

przystaje gdy o coś zaczepia

cofa się z przeciwnym prądem

przyspiesza głównym nurtem


most przerzucony na drugą stronę

jest stary pora go rozebrać


schody się kończą dalsze kroki po stopniach

przedłużającej się ciszy niesłychane


idziesz zobaczyć co jest

na końcu teraz

14 Zdjęcia

lubię to że masz ciało

o zapachu świeżo wypranej pościeli


popatrz na zdjęcia tamtych oczu

gładkiego czoła gęstych włosów


upływ czasu wart był bruzd

trzeba było się martwić o przyszłość

kurze łapki za słońce na Kanarach

małpi pyszczek za uśmiech

z jakim stawałaś pomiędzy

drapieżnikiem a zdobyczą


cierpiałaś gdy cię ignorowali

ci których byś nie cierpiała

mężczyźni na których byś nie splunęła

nawet gdyby się zapalili

w pożarze świata

15 Gąsienica

lubię kiedy wszystko inne blednie

w porównaniu z czerwcowym wieczorem


pewnego dnia budzimy się

jako towarzysze łóżka


wlepiam w nią wzrok

gąsienica na łodydze ostu

staje się rusałką


przeznaczenie i miejsce przeznaczenia

po wijących się ścieżkach

spacer z kieszonkowym wydaniem Rilkego

każdy krok przybyciem

patrzysz z motylim zniecierpliwieniem


powróćmy do rozmawiania

o tragediach z rozbawieniem


nie zaprzątajmy sobie głowy

uczeniem się jak żyć

16 Przepych ubóstwa

lubię to że dziadek do końca

żył w przepychu ubóstwa

w wieku lat sześćdziesięciu sześciu

nomen omen napił się okowity

po dniu pracy w warsztacie stolarskim

nawet nie zdążył się umyć

w nocy dostał ataku serca

umarł zanim wytrzeźwiał


my skazani na długowieczność

rozstaniemy się z życiem

na długo przed śmiercią


księżyc stoi

naprzeciw słońca

jedno drugiego nie poznaje

17 Gra w życie

lubię kiedy wstajesz

od wciągającej gry w życie

straciłeś rachubę czasu

brudne szklanki po piwie

tłuste pudełka po pizzy

oczy pieką

plecy zesztywniałe

szybkie spojrzenie w lustro

zestarzałeś się

nim zdążyłeś dorosnąć


śmierć o rzut kamieniem

prosto jak strzelił

18 Złote żyłki

lubię pająki z krzyżem na plecach

wiszące między sosnami


pogrzeb lata jest pełen kurzu

dusząc się skrobiesz

szklany sufit akwarium

wtedy wrześniowy deszcz

wsiąka w suchą glebę

nagły zapach euforii


dreszcz ledwo wyczuwalny

zmarszczki czasu sprzed eonów

biegną po kręgosłupie

skarżysz się na mrówki

w stopach i dłoniach


złote żyłki

na pękniętej niegdyś czarce

twoje blizny i rozstępy

znamionują majstersztyk

19 Martwa chwila

lubię kiedy mimo wiatru wracasz do domu

z zapaloną gromnicą


zaskoczona w przedpokoju

kapiący wosk

zastygasz na miejscu

naciskam spust migawki

martwa chwila


między tłustym czwartkiem a środą popielcową

ja też mam apetyt

na mokrą posadzkę kościoła

dym z tlącego się knota

w proch się obracanie


wtedy ty mi zaglądasz w oczy tak głęboko

jakbyś się chciała przebić przez sieć neuronów

na drugą stronę

gdzie jest nic

20 Woń wrotyczu

lubię zwiedzanie intymnych części

prowincjonalnej dziury


początek jest u psychiatry

przebiega trzydzieści kilometrów dziennie

jego sposób na bycie normalnym


pustymi ścieżkami czerwcowego lasu

biega związana z nim kobieta

o płowych włosach młodego jelenia


jest pies i powiększone zdjęcie

mężczyzny w drogim garniturze

zawieszone na szarym murze

wystający spod mankietu ekskluzywny zegarek

pokazuje za pięć dwunasta


kocie łby chowają się pod ziemią

polna droga wije się jak zaskroniec

na zakurzonej powierzchni bajora


rafinowana wyższość

unosi się z wonią wrotyczu

lato ulatnia się jak kamfora

roztarta między palcami

gorzka ironia liścia czeremchy


śmiertelnie nudna

nieśmiertelność czeka

21 Drobiny kurzu

lubię pierwszy haust

wieczornego powietrza


odchodzące dni patrzą za siebie

ciemno na skraju miasta

samotny dom z jednym

oświetlonym oknem na poddaszu

niedopowiedziana historia


idziemy przez noc

drogą mleczną od mgły

w połowie drogi otula nas sierpień

robimy się jak drobiny kurzu

opadamy przez snopy

suchego światła


bladordzawy wieczór

odpryski wspomnień o ostrych brzegach


całuję powietrze

za twoim uchem

22 Mięso w skórze

lubię mięso oprawne w skórę

ucieka od siebie wpada w ramiona

które się zatrzaskują


było ósmym dzieckiem

matka urodziła jak zdrowe gówno plusk


pysk przyczyny goni za ogonem skutku

nie ma ciszy nawet przed burzą

z ciekawością słucham milczenia

co myśli ciało


pożerane przez konsumpcję

kupowane przez produkty


pod oknami chodzi grajek

rzucamy monetę

żeby sobie poszedł

23 Czarcikęs łąkowy

lubię jak pokazujesz palcem

parę łabędzi z młodymi

siedzą w pewnej odległości

na dywanie z rzęsy

o barwie szlachetnego grynszpanu


na środku ciepłej jezdni

leży kot na jednym boku

już go nie zmieni bezpieczny

w swojej nieważnej śmierci


z niebieskich kulek kwiatów

rośliny o smacznej nazwie

czarcikęs łąkowy

czerwończyki piją sok na zmianę

z polowcami szachownicami


stoicyzm rośnie

w miarę upływu krwi

jeszcze parę sentencji o cnocie

można odejść donikąd

uwiecznionym

24 Wstawiona kobieta

lubię kiedy wstawiona kobieta

wychodzi ze sklepu nocnego

drzwi piszczą głosem płaczącego dziecka

w pustej ulicy ponura monotonia

po gwiazdce w mglisty wieczór

zapach dymu węglowego


pierwsza miłość chodziła

z rumieńcem na twarzy


teraz tłuczesz się po nocy jak szkło

próżny kruchy brzękliwy

kto cię dotknie ten się skaleczy


pytasz gdzie są pochowani

tamci z którymi bawiłeś się w chowanego


myślałeś że cię osłoni

własnym ciałem

25 Grabie bez zęba

lubię to że kiedy człowiek umiera

to nigdzie nie idzie


zostaje na miejscu

nie rusza się długo

aż nic nie zostanie


żal się rozstać z tak wielkim smutkiem

żal go porzucać dla małych radości


jak gospodarstwo w polu

gdzie leżą grabie bez przedniego zęba

stoją zmęczone widły

oparte plecami o drzwi obory

kupę gnoju za stodołą

pstrzą turkusowe muchy

złoci słońce przed wieczorem


w twoich oczach stają

dawno wyschłe łzy

stoją za karę w kącikach

cicho jak kurz

26 Snopek słońca

lubię kiedy urodzony w studni

nie pragnie z niej wyjść

wpada do niej

snopek słońca

wiązka księżyca

koralik deszczu

piórko śniegu

echo i cień


głębia sięga dna

woda życia studzi czoło

rozpala żołądek

topi smutek

mąci myśl


urodzony w studni robi płazie oczy

niedawno miał skrzela


na prokrustowym łożu

rozpięty między środkiem

stymulującym a relaksującym

w miejscu gdzie każdy

chce mieć wszystko za nic

27 Brokuły które leczą

lubię przeczytać wywiad z reżyserem

który po terapii zamyka konto na Facebooku

tweet człowieka z doktoratem

o szczepionkach które zabijają

i brokułach które leczą

zwierzenia kobiety która boi się zatrzymać

żeby jej coś nie ominęło

post blogera który zauważa

że lajki zamieniają go w bestię

komentarz że kiedyś między cześć i pieprzeniem

było jeszcze całowanie

nagłówek o zarejestrowaniu przez firmę

marki Zyklon dla piecyków gazowych


ból

rozlewa się po żyłach

jesienny deszcz

28 Wymieranie

lubię jak sobie żartujesz

oby się raz już skończył

ten koniec świata trwa za długo

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 22.05
drukowana A5
za 37.11