E-book
12.6
drukowana A5
42.55
drukowana A5
Kolorowa
62.82
SPRZYMIERZENI W ZBRODNI

Bezpłatny fragment - SPRZYMIERZENI W ZBRODNI

Objętość:
119 str.
ISBN:
978-83-8324-459-4
E-book
za 12.6
drukowana A5
za 42.55
drukowana A5
Kolorowa
za 62.82


Motto:

ZAPISUJCIE I NIE POZWÓLCIE ZAPOMNIEĆ

Szymon Dubnow (Łotysz)

Wstęp

Sprzymierzeni w zbrodni/Alliet in crime/ Verbündete im Verbrechen/Союзник в преступлении — to tytuł książki opowiadającej o tragicznych losach lekarzy zwierząt w drugiej wojnie światowej. Dodatkowo przetłumaczony na kilka przykładowych języków.

Opowiadając o holokauście, o działaniach zbrodniczych okupantów Polski, konieczne byłoby użycie języków wielu innych narodów. W zbrodniach II wojny światowej uczestniczyli przedstawiciele narodowości, które dzisiaj niezbyt chętnie przyznają się do „sprzymierzenia w holokauście”.

Na przykładzie skromnej grupy zawodowej, obok pokazania tragicznych ich losów w latach wojny, pragnę przypomnieć zbrodnie agresorów oraz znaczną rolę w tych zbrodniach ich akolitów.

Nie można udawać, że nie pamiętamy, gdyż zostaje to odebrane jako przyzwolenie, co dzisiaj pokazują żołnierze agresora w Ukrainie.

***

Alliet in crime/ Verbündete im Verbrechen/ Союзник в преступлении — this is the title of the book about the tragic fate of animal doctors in the Second World War. Additionally translated into several sample languages.

When talking about the Holocaust, about the criminal activities of Poland’s occupiers, it would be necessary to use the languages of many other nations. The crimes of World War II were attended by representatives of nationalities that today are not very willing to admit to „alliance in the holocaust”.

On the example of a modest professional group, in addition to showing their tragic fate during the war, I would like to recall the crimes of the aggressors and the significant role of their acolytes in these crimes.

We cannot pretend that we do not remember, because it is perceived as consent, which is shown today by the aggressor’s soldiers in Ukraine.

***

Alliet in crime/Verbündete im Verbrechen/Союзник в преступлении — so lautet der Titel des Buches über das tragische Schicksal von Tierärzten im Zweiten Weltkrieg. Außerdem ist das Buch in mehrere Sprachen übersetzt.

Wenn man über den Holocaust spricht, über die kriminellen Taten der Besatzer in Polen, müsste man die Sprachen vieler anderer Nationen verwenden.

An den Verbrechen des Zweiten Weltkriegs wurden beteiligt auch Vertreter von Nationen, die heute ungerne bereit sind, ein „Bündnis im Holocaust“ zuzugeben.

Am Beispiel einer bescheidenen Berufsgruppe möchte ich neben der Darstellung ihres tragischen Schicksals während des Krieges auch an die Verbrechen der Aggressoren und die bedeutende Rolle ihrer Gefolgsleute bei diesen Verbrechen erinnern.

Wir können nicht so tun, als würden wir uns nicht erinnern, weil es als Akzeptanz wahrgenommen wird, was heute von den Soldaten des Aggressors in der Ukraine gezeigt wird.

***

Союзник в преступлении/ Verbündete im Verbrechen/ Союзник в преступлении — так называется книга о трагической судьбе зоотерапевтов во время Второй мировой войны. Дополнительно переведен на несколько языков-образцов.

Говоря о Холокосте, о преступной деятельности оккупантов, пришлось бы использовать языки многих других народов. В преступлениях Второй мировой войны принимали участие представители национальностей, которые сегодня не очень охотно признают «союз в холокосте».

На примере скромной профессиональной группы, помимо показа их трагической судьбы во время войны, хотелось бы напомнить о преступлениях агрессоров и о значительной роли их пособников в этих преступлениях.

Мы не можем делать вид, что не помним, потому что это воспринимается как согласие, которое проявляют сегодня солдаты агрессора на Украине.

***

Przygotowując publikację książkową zatytułowaną Sprzymierzeni w zbrodni i tłumacząc ten tytuł na podstawowe języki obce, we Wstępie wyjaśniam, że tytuły poszczególnych rozdziałów przetłumaczone zostały z języka ofiary na język oprawców. Pragnę chociaż w tak skromnym zakresie zamanifestować i podkreślić fakt uczestniczenia, po stronie oprawcy, przedstawicieli wielu narodów w zbrodniach II wojny światowej. Wszak krew na rękach ofiar II wojny światowej mają nie tylko zbrodniarze z Rosji i Niemiec ale także przedstawiciele innych narodów sprzymierzonych w zbrodni.

Wprowadzenie — Preface

T. Jerzykiewicz

The holocaust has been the most infamous aspect of twentieth century history. The nations of central Europe have been the most affected by the holocaust. Widely publicized is the tragic history of the Judaic minority in Poland. Less known in the West is the extermination of Polish nationals by the Nazi occupiers during the war. The purpose of the German army was clearly defined in terms of producing vast space, so-called “lebensraum,” for expanding German nations to the east. Hitler’s plan was to either Germanize or annihilates people populating the area east of the boundary of Germany as far as the Ural Mountains. The Polish nation was the first obstacle on the way to producing “lebensraum.” The plan was implemented systematically. Educated and professional people were eliminated first. Successively, the whole Polish nation was threatened by that ideology.


The racist ideology was not invented in fascist Germany. It had its roots in the United States of America. Adolf Hitler followed ideas of the American anthropologist, Madison Grant, who considered the “Nordic race to be superior and the most important for development of civilization. He advocated eugenics as the best method to eliminate races not useful for development of civilization in the United States. Needless to say, Hitler enthusiastically adopted such an ideology. He considered the book by M. Grant, The Passing of the Great Race: Or, The Racial Basis of European History as the Bible, and followed Grant’s ideas in his Mein Kampf. Neither Grant’s ideas related to North America nor Hitler’s plans concerning Europe has been realized. The executors of Hitler’s plan of extermination of east European nations sentenced in the Nuremberg trial did not admit their guilt. They “only followed orders” dictated by the ideology of eugenics. (By the way, son of Hans Frank, a German politician who served as head of the General Government in Nazi-occupied Poland with its capital in Krakow, thought that his father, living with his family in the Wawel castle, was king of Poland.)


The book by Włodzimierz A. Gibasiewicz is based on facts concerning the extermination of professional veterinarians by German occupants during the Second World War in Poland and other countries. Focus on only one profession helps to understand the routine methods of exterminations used by the Nazis in Poland. The collaboration with the occupiers by common people might be called guilt by association. Such a collaboration of native people with Nazis was unfortunately not uncommon in Poland and other countries. This little known aspect of the holocaust is well documented in the book by Gibasiewicz. This dark side of human nature is particularly important at the time of the Russian invasion of Ukraine. In Canadian schools, the education of the holocaust will be mandatory starting September 2023. The book by Gibasiewicz should be helpful in understanding the complexity and significance of the holocaust tragedy.

Tomasz Jerzykiewicz (tomjerzyk@fastmail.net).

Written in Montreal, Canada,

November 14, 2022.

Rozdział 1. Ucieczka z Auschwitz

Jednym ze 196 więźniów KL Auschwitz, któremu na przestrzeni czterech lat działalności niemieckiej machiny zbrodni, skutecznie udało się uciec, był Marian Latała z Bełchatowa. Z obozu Auschwitz uciekł także rotmistrz Witold Pilecki, który został stracony w 1948 r. w Rzeczpospolitej Polsce. Na krótko przed śmiercią wyznał żonie: Ja już żyć nie mogę, mnie wykończono. Bo Oświęcim przy nich to była igraszka.

KL Auschwitz-Birkenau (Oświęcim-Brzezinka) — German Nazi Concentration and Extermination Camp (1940–1945) — powstał w czerwcu 1940 r. i był największym niemieckim nazistowskim obozem koncentracyjnym i obozem Zagłady, gdzie życie straciło ponad 1,1 mln osób. W tym przede wszystkim Żydzi, 150 tys. Polaków, 23 tys. Romów i 12 tys. Rosjan i in. narodowości. Wśród Polaków zamordowanych w niemieckich obozach śmierci, obozach pracy i koncentracyjnych odszukałem ponad 40 lekarzy zwierząt.

Fotografie z KL Auschwitz wykonał © Carl Marciniak z Niemiec (ZDF) — autor otrzymał zgodę na ich wykorzystanie.

Załoga SS w KL Auschwitz składała się przede wszystkim z Reichsdeutsche (obywateli Niemiec) ale służbę pełnili także esesmani pochodzenia niemieckiego, czyli Volksdeutsche będący obywatelami państw okupowanych lub państw satelickich Rzeszy: Rumuni, Słowacy i Węgrzy. To przedstawiciele tych narodów, oprócz Niemców, mają także krew na rękach, niewinnych zamordowanych przez nich ludzi.

Sprzymierzeńcy Hitlera z Rumunii. Do 4 września 1940 r. zachowywała nominalną neutralność (internowano żołnierzy Wojska Polskiego oraz przedstawicieli Rządu RP). Od 1941 r. udział wojsk rumuńskich po stronie Osi w wojnie ze ZSRR.

Sprzymierzeńcy ze Słowacji. Wojska Słowackie wraz z Niemcami zaatakowały 1 września 1939 r. swojego sąsiada. Słowacja obok Niemiec i Rosji stała się trzecim państwem w II wojnie światowej przeciw Polsce.

Słowacja współpracowała także w realizacji Holokaustu. Historyk z IPN Maciej Korkuć podkreślił: „W 1941 roku Słowacy przyjęli ustawy antyżydowskie. Utworzono cztery obozy przejściowe pilnowane przez funkcjonariuszy słowackiej Hlinkowej Gardy wspieranej przez instruktorów z SS. Deportowano ok. 70 tys. Żydów. Zdarzało się, że słowackie formacje również bezpośrednio likwidowały Żydów — obywateli polskich, na terenach okupowanych. Tak było chociażby w Zubrzycy Górnej, skąd 2 czerwca 1943 r. słowaccy funkcjonariusze wywieźli kilka rodzin — w sumie 20 osób narodowości żydowskiej”.

Akolicy węgierscy. Węgrzy nie zgodzili się wziąć udział w ataku na Polskę w 1939 r. Dodatkowo otworzyli granice dla uchodźców z Polski. 20 listopada przystąpili do Paktu Trzech. Wojska węgierskie wzięły udział w agresji na ZSRR od 28 czerwca 1941 r. W kwietniu 1941 r. w Nowym Sadzie węgierska policja i żandarmeria wymordowały tysiące Serbów i Żydów. Ostatnie oddziały węgierskie poddały się 8 maja 1945 roku.

Ogrodzenie pod napięciem

Marian Latała na świat przyszedł 24 stycznia 1906 r. w niewielkiej wiosce Kozłów Biskupi nad Bzurą, jako syn Franciszka i Agnieszki z d. Zaręba. Kozłów Biskupi znany jest z podjęcia uchwały narodowowyzwoleńczej w 1905 r. wprowadzającej język polski jako urzędowy w gminie. Niebawem rodzice przeprowadzili się do szybko rozwijającego się w tamtych latach miasta — Sosnowca i Marian w 1917 r. rozpoczął naukę w 8-klasowej Wyższej Szkole Realnej im. Stanisława Staszica a ukończył ją w 1926 r. otrzymując świadectwo dojrzałości z Gimnazjum Państwowego im. St. Staszica w Sosnowcu. 5. października 1926 immatrykulowany został na Wydział Weterynaryjny Uniwersytetu Warszawskiego. Dyplom lekarza weterynaryjnego numer 202 uzyskał w 1936 r.

Zaraz po studiach podjął pracę samorządowego lekarza weterynarii w Bełchatowie w pow. piotrkowskim. Placówka weterynaryjna mieściła się przy ul. Józefa Piłsudskiego (dawnej ul. Piotrkowska — droga wylotowa na Piotrków Trybunalski). Według informacji pozyskanych z Muzeum Regionalnego w Bełchatowie możemy napisać: że budynek weterynarii przetrwał do dziś w niezmienionej formie, to efekt starań jakie Marian Latała podejmował od początku pobytu w Bełchatowie. Był żonaty i mieli dzieci — dwie córki.

Fot. z Archiwum UW

W informacji udostępnionej z Muzeum, które przekazał pracownik Muzeum Cezary Bukowiec, czytamy: już na samym początku wojny Latała stracił żonę, wszystko wskazuje jednak, że nie na skutek działań agresora niemieckiego lecz w wyniku choroby. Mowa jest o tyfusie ale w związku z pobytami żony doktora w Rabce można podejrzewać, że przyczyną śmierci była panująca wówczas gruźlica.

Z przekazanej informacji z Muzeum w Bełchatowie dowiadujemy się także, że: W okresie okupacji w jego domu odbywało się tajne nauczanie, musiał zatem być zaangażowany we współpracę z polskim podziemiem działającym na terenie Bełchatowa. Zresztą był o to podejrzewany przez Niemców. Tym bardziej, że w związku z wykonywaną pracą i obowiązkami służbowymi, poruszał się dość często i swobodnie po terenie miasta i okolic. Przez długi czas unikał aresztowania, chociaż przynajmniej dwukrotnie został zatrzymany przez patrole niemieckie. Szczęście opuściło doktora w sierpniu 1943 r. Aresztowano go i osadzono w więzieniu w Piotrkowie Trybunalskim. Potem trafił do Łodzi, skąd w grudniu 1943 r. wywieziono go do Oświęcimia.

Z kartoteki obozowej wynika, że mieszkał przy Breslauerstr. 1 w Bełchatowie, był wyznania rzymsko-katolickiego i, że w pierwszych dniach grudnia 1943 r. został aresztowany przez Stapo (Staatspolizei-Stapo — policja państwowa) z Łodzi i 3 grudnia wysłany do KL Auschwitz. W obozie otrzymał numer 165421, który został wytatułowany na lewym przedramieniu. Przez 2 miesiące żył w trudnych warunkach i wykonywał ciężkie roboty fizyczne. Od 9 lutego 1944 r. zajmował się już pracą przy wodociągach i po kilku dniach — 15 lutego wyszukany przez kolegów z zawodu trafił do podobozu w Babicach (Wirtschaftshof Babitz) i wykonywał prace związane z wyuczonym zawodem lekarza weterynarii.

W Babitz funkcjonowało gospodarstwo rolne prowadzące hodowlę i uprawy na rzecz KL Auschwitz. O pracach więźniów w tym podobozie opowiada we wspomnieniach Daniel Boguszewski: esesman zabrał mnie ze sobą i po drodze powiedział mi, że odprowadza mnie do „Tierpfegerkomando”, gdzie od dnia dzisiejszego zostałem przeznaczony do pracy. Stajnie „Tierpfegerkomando” znajdowały się w bezpośrednim sąsiedztwie obozu. Kiedy tam mnie doprowadzono pierwszą osobą, którą spotkałem, był ten kolega, który mnie podniósł na ulicy. Był to kolega Tadeusz Zieliński, pełniący funkcję głównego lek. wet. — więźnia na terenie obozu oświęcimskiego /…/.

Tymczasem chciałbym omówić organizację tzw. „Tierpfegerkomando” w Oświęcimiu. Obóz koncentracyjny w Oświęcimiu był nie tylko obozem pod każdym względem samowystarczalnym, ale dawał SS olbrzymie zyski. Wszystkie wsie okoliczne były wysiedlone, tak że o ile się nie mylę 14 tys. ha należało do obozowej gospodarki rolnej. Oprócz gospodarstwa czysto rolniczego, prowadzono tam hodowlę świń (Oświęcim-Rajsko), hodowle kur (Harmense), hodowle królików oraz stawy rybne. Poza tym w Oświęcimiu do obsługi „Tierpfegerkomando” należało 5 stajni koni roboczych i jedna stajnia wyjazdowa, tzw. „Reitstahl”. Oprócz tego w Rajsku była jeszcze jedna stajnia robocza, która wraz z fermą kur na Harmensach obsługiwali koledzy, kol. Roman Nieć i Zygmunt Modzelewski, a także więźniowie z pierwszych transportów. /…/. Przydzielono mnie do stajni wyjazdowej, przez pierwszy tydzień dosłownie nic nie robiłem. Koledzy ukrywali mnie przez cały czas pracy w sianie, dostawałem dożylnie glukozę i inne środki wzmacniające „rozchodowane” z apteki stajennej, a oprócz tego wszyscy dożywialiśmy się śrutem owsianym kradzionym koniom, dosłownie ze żłobu i następnie gotowanym w malutkiej komórce, przeznaczonej na gotowanie wody do opatrunków i zabiegów. Z tego okresu muszę przypomnieć jeden smutny wypadek. W parę dni po moim przeniesieniu do stajni wyjazdowej, przyprowadzono tam nowego kolegę, którego „wykrył” tak jak mnie w obozie nieoceniony Tadzio Zieliński. Kolegą tym był kol. Balicki, pow. lek. wet. w Łasku, gdzie został aresztowany. Przybył on do nas w stanie kompletnego wyczerpania fizycznego z powodu panującej wówczas w obozie krwawej biegunki. Koledzy otoczyli go najserdeczniejszą opieką, niestety nie dało się w tych warunkach już nic zrobić. Po dwóch dniach zakończył życie. /…/. Na czym polegała moja praca w „Reitstahlu”? Nasze komando wstawało wraz z kucharzami i „kartoflarzami” o godz. 3.30, pobudka dla całego obozu była o godz. 5 rano. Po przyjściu do stajni koledzy obrokowali konie, a moim obowiązkiem było przejrzeć kopyta, kończyny i stwierdzić ogólną kondycję koni. Około godziny 7 rano przychodzili „nadludzie”. Przy akompaniamencie wrzasków i bicia wybierali sobie konie pod wierzch lub do bryczek, w celu wyjazdu na teren obozu. Trwało to około jednej do dwóch godzin. Po wyjeździe ze stajni ostatniego konia, do południa była względna chwila wytchnienia. Względna, gdyż po terenie ciągle kręcili się esesmani, z których każdy po wejściu do stajni wynajdywał jakieś niedokładności i karę wymierzał na miejscu… /…/. Z tego okresu chcę wspomnieć jeszcze o wypadku, który mógł skończyć się dla mnie i dla moich kolegów tragicznie. Pewnego dnia przyszło do stajni ”Reitstahlu” dwóch więźniów-prominentów obozowych pracujących w tzw. Arbeitsdienstdiestelle, Polak Mietek (nazwiska nie pamiętam) wiem, że pochodził z Bydgoszczy i Niemiec Otto, z karteczką od esesmana, kierownika komanda, ażeby im wydać konie z wozem, gdyż jadą do Rajska, żeby przewieźć stamtąd pewne rzeczy do obozu. Wraz ze mną był pisarz komanda Roman Szaliński i kapo inż. Heczko. Konie wraz z wozem wydaliśmy im za pokwitowaniem. Podczas wieczornego apelu okazuje się, że brak jest trzech więźniów. Stoimy na apelu do godziny pierwszej w nocy. O godzinie pierwszej już esesmani wiedzą, że brak właśnie dwóch Arbaitsdienstów i jeszcze jednego więźnia oraz koni z wozem. Konie znaleziono rano w stodole we wsi Budy odległej 7 km od obozu. Na drugi dzień rano pisarza Romana, kapo Heczko i mnie zamknięto w bunkrze nr 11, jako podejrzanych o pomoc w ucieczce. Przez trzy dni byliśmy badani w oddziale politycznym obozu. Nie będę opisywał badań, gdyż nie jest to celem moich wspomnień, w każdym bądź razie długo musieliśmy przychodzić do siebie — ja przez te trzy dni osiwiałem”.

Marian Latała miał więc w porównaniu z innymi więźniami w miarę ustabilizowane uwięzienie. Słyszał i rozmawiał z kolegami o ucieczkach z obozu. Podkreślano i omawiano ucieczki udane, gdyż skutki tych nieudanych obserwowali na placu apelowym. Po pokazie fizycznego znęcania się nad uciekinierem następowało publiczne rozstrzelanie lub powieszenie. W 1944 r. skutki nieudanych ucieczek były mniej drastyczne dla współwięźniów i ich rodzin — potrzebna była siła robocza a transporty więźniów wysyłano w głąb Rzeszy.

Marian Latała w skrytości zaplanował sobie ucieczkę z obozu. Z planów zwierzył się koledze, także lekarzowi weterynarii, który zajmował się psiarnią w podobozie Brzezinka-Babice, Kazimierzowi Gintrowiczowi (uwięziony pod przybranym nazwiskiem) i ten postanawia, że zaopatrzy go w mundur kolejarza… W sobotę 14. października 1944 r. ubiera mundur kolejarza i przygarbiony, zmarnowany pracą, przechodzi bez okazywania dokumentów przez bramę w podobozie Babice.

Inną wersję, może bardziej realną, poznajemy z korespondencji z Muzeum Regionalnym z Bełchatowa: Marian Latała opiekował się końmi. Jednak gdy kilka z nich padło Niemcy zagrozili doktorowi, że zostanie rozstrzelany jeśli temu nie zaradzi. Gdy w nocy 14 października 1944 r. rozchorowały się kolejne trzy konie, Marian Latała podjął decyzję, albo da się rozstrzelać albo zaryzykuje i najwyżej i tak zginie, ale podczas ucieczki. Informację, które to wydarzenie opisują na ogół brzmią następująco: gdy około północy zachorowały trzy kolejne konie, doktor poinformował pilnujących go strażników, że musi pozostałym podać lekarstwo, które znajduje się w drugim końcu stajni. O dziwo, poszedł po nie bez eskorty. Udało mu się przeciąć druty (te w Babicach ponoć nie były pod napięciem) i zbiec do pobliskiej rzeki Soły, gdzie ukrył się w pobliżu kanału ściekowego. Alarm wszczęto szybko, ale doktor wybrał dobrą kryjówkę. Psy tropiące zgubiły jego zapach. Przez kilka godzin przeprawiał się przez rzekę próbując oddalić się możliwie jak najbardziej od niebezpiecznego miejsca. Po wyjściu na brzeg przemoczony i zziębnięty, no i pewnie zdesperowany, doszedł do budki dróżnika, który w pierwszej chwili odmówił mu jakiejkolwiek pomocy. Ostatecznie jednak pomógł dostać się do pociągu. Brak informacji jak, ale wiadomo, że dostał się do siostry mieszkającej w Bielsku Białej, gdzie według przekazu znajomy chirurg usunął mu obozowy tatuaż. Potem brak jest informacji. Wiadomo, że do końca wojny ukrywał się w lasach w okolicy Miechowa. W połowie 1945 r. wrócił do Bełchatowa. Zmarł na gruźlicę 2 listopada 1947 r. w Bełchatowie. Pochowany jest w Maczkach (dzielnica Sosnowca), gdzie spoczywa również jego żona.

Ucieczka z KL Auschwitz zakończyła się więc sukcesem. A już po wojnie Marian Latała poddał się obowiązkowej rejestracji lekarzy weterynarii i pracował w zawodzie. Z korespondencji z rodziną prowadzonej przez Archiwum PMAB z Oświęcimia wiadomo, że zmarł 2 listopada 1947 r.

Marian Latała jest wśród lekarzy weterynarii kolejną ofiarą wojny. Zgon jego związany jest niewątpliwie z osadzeniem w obozie koncentracyjnym i rozwinięciem się choroby zakaźnej ale także z niemal sześciomiesięcznym okresem ukrywania się w lasach pod koniec wojny.

Rozdział 2. Ponary — zbrodnia Litwinów

Wsród 80 tysięcy (w tym 72 tys. Żydów, 1,5–2 tys. Polaków i in.) niewinnych ofiar zamordowanych wspólnie przez Niemców i Litwinów na obrzeżach Wilna, w Ponarach, odnajdujemy także przedstawiciela lekarzy weterynarii. W wieku 31 lat zamordowany został dr Edward Martyka.

Fot. E. Martyka — Archiwum UW

Urodził się 4 kwietnia 1911 r. w Bochni, s. Stefana i Marii z d. Bigaj. Ojciec zaginął podczas I wojny światowej w 1914 r. Bratem Edwarda był starszy o dwa lata Stefan — aktor, który po wojnie, w okresie stalinowskim, był twarzą i przede wszystkim głosem programu propagandowego „Fala 49”. Starsi czytelnicy pamiętają jeszcze ten program, a szczególnie ten głos.

Ale wróćmy do opowieści o Edwardzie Martyce. Świadectwo dojrzałości nr 23 otrzymał w Korpusie Kadetów nr 3 w Rawiczu 19 maja 1931 r. Korpus Kadetów to była państwowa szkoła średnia ogólnokształcąca. Jej absolwentem był także znany lekarz weterynarii prof. dr hab. Marian Grundboeck. Edward Martyka 7 października 1931 r. został immatrykulowany na Wydział Weterynaryjny Uniwersytetu Warszawskiego. Dyplom lekarza weterynaryjnego nr 557 otrzymał przed wybuchem wojny obronnej, 4 lipca 1938 r. Zmobilizowany do wojska uczestniczył w kampanii wrześniowej 1939 r. W 1939 r. wraz z kolegami z oddziału udali się w kierunku granicy z Litwą i zostali internowani. Wykorzystując sprzyjające okoliczności niezbyt sumiennego pilnowania osadzonych, oddalił się z miejsca internowania i zamieszkał w Wilnie. Po odświeżeniu znajomości i nawiązaniu nowych kontaktów podjął działaniach w polskim ruchu oporu.

Doc. Stefan Jakubowski w biogramie o naszym bohaterze pisze: Aresztowany przez gestapo, uwięziony na Łukiszkach w Wilnie i w 1943 r. rozstrzelany w masowej egzekucji w Ponarach pod Wilnem.

Córka Stefana Martyki po latach wspomina wujka: „Jego brat Edward rzeczywiście należał w Wilnie do AK. Miał 25 lat kiedy przepadł. Trafił do więzienia NKWD i słuch po nim zaginął”.

Wspomnienie to wymaga kilku słów wyjaśnienia: nie jest prawdą, że kiedy „przepadł” miał 25 lat. Aresztowany został 4 listopada 1942 r. Więc miał 31 lat. I aresztowała go niemiecka policja polityczna a nie sowiecka NKWD…

Rozstrzelany 3 grudnia 1942 r. w Ponary Las. Pochowany na cmentarzu w Ponarach na Litwie.

Zastanawiający jest fakt istnienia w Archiwum Bad Arolsen dokumentu oznaczonego nr 82491971, gdzie na stronie 21 pod pozycją 429 czytam: Martyka Edward; ur. 7. 4. 1911 w Bochni; deportowany z [Wilno] w grudniu 1942 r. do Niemiec. [Różnica w dniu — 4 — urodzin].

O tej zbrodni w ogromnym skrócie opowiada w Przystanku historia Magdalena Semczyszyn: Ponary — miejsce kaźni: Podczas wojny ta mała, urokliwa miejscowość pod Wilnem (obecnie Paneriai, jedna z dzielnic miasta) ze względu na ustronne położenie, linię kolejową oraz ciągnącą tamtędy szosę Wilno-Grodno szybko znalazła się w zainteresowaniu okupantów. Najpierw Sowieci planowali tam budowę bazy paliw płynnych dla Armii Czerwonej. Rozpoczęte w 1941 r. prace budowlane doprowadziły do wykopania 7 olbrzymich dołów na zbiorniki paliwa. Kiedy Wileńszczyzna znalazła się pod okupacją niemiecką, nowe władze uznały to miejsce za teren odpowiedni do przeprowadzania na nim masowych egzekucji.

Szacuje się, że Polacy stanowili około 20% wszystkich ofiar rozstrzelanych w Ponarach. Warto pamiętać, iż większość z zamordowanych członków Związku Wolnych Polaków była niepełnoletnia w chwili śmierci.

Wykopane doły nadawały się na masowe groby. Bliskość linii kolejowej i szosy pozwalały na sprawny transport osób przeznaczonych do zagłady. Pierwszych egzekucji na Ponarach dokonały na początku lipca 1941 r. niemieckie oddziały podległe Einsatzgruppen 9. Rozstrzelały one grupy Żydów i jeńców sowieckich. Następnie powołano specjalny oddział złożony z Litwinów i mający zajmować się egzekucjami pod nazwą Ypatingasis būrys. Oddział podlegał SD (Służba Bezpieczeństwa Reichsführera SS) i Sipo (Niemiecka Policja Bezpieczeństwa) i liczył kilkaset osób rekrutujących się w większości z „szaulisów” — przedwojennej paramilitarnej organizacji litewskiej. Z czasem formacja zaczęła być określana przez mieszkańców Wileńszczyzny pogardliwą nazwą „strzelców ponarskich”.


Kilka kolejnych zdań o ochotnikach litewskich uczestniczących w zbrodni w Ponarach w art. Piekło na Litwie dodał Jeremi Sidorkiewicz: Liczący początkowo około 150 osób wileński Ypatingasis burys SD został utworzony już w lipcu 1941. Składał się wyłącznie z ochotników narodowości litewskiej oraz kilku miejscowych Rosjan.

Dowódcą jednostki został wyjątkowo okrutny sadysta, urodzony w roku 1903 w Karlsruhe SS-Hauptscharführer Martin Weiss, w roku 1950 skazany za zbrodnie wojenne przez sąd w Würzburgu na karę dożywotniego więzienia.

Ze strony litewskiej oddziałem dowodził były oficer przedwojennej armii Republiki Litewskiej porucznik Juozas Šidlauskas, po kilku miesiącach zastąpiony na tym stanowisku przez podporucznika Balysa Norvajšę.

Latem 1943 Norvajša oraz jego główny pomocnik, również były oficer armii litewskiej Balys Lukošius, zostali skierowani na front wschodni do litewskiego batalionu operującego na Ukrainie w ramach armii niemieckiej.

Ostatnim litewskim dowódcą mocno już okrojonego personalnie Oddziału Specjalnego SD został podoficer Jonas Tumas. Mniej więcej do listopada 1941 członkowie oddziału nosili mundury przedwojennej armii litewskiej z godłem Pogoni na czapkach. Niektórzy byli ubrani wyłącznie po cywilnemu. Później nastąpiła zmiana umundurowania na zielonkawe uniformy niemieckie z naszywką „SD”.

W toku warszawskiego procesu oskarżony Jan Borkowski zeznał: „Otrzymałem legitymację służbową w języku litewskim z napisem »Ypantigasis burys« i godłem litewskim. Jesienią 1941 roku dostałem nową legitymację z orłem niemieckim i swastyką oraz z napisem »Hilfpolizei SD«. Mogłem swobodnie chodzić z tym po mieście po godzinie policyjnej. Był tam podpis dowódcy wystawiającego legitymację »Šidlauskas«”. /…/ Inny polski maszynista, mieszkaniec Wilna Marian Maciejewski w nocy z 4 na 5 kwietnia 1943 odwiózł do Ponar transport z Żydami składający się z 60 dwuosiowych wagonów towarowych, w których przewożono od 3 600 do 4 800 skazańców. W roku 2002 zamieścił w Biuletynie IPN obszerną relację: „Wjeżdżałem pomiędzy szpalery Sonderkommando. Widziałem wszystko bardzo dobrze, patrząc z okna parowozu Ok22, a więc z wysokości około 2,5 m. Oczekujący oddział oprawców nie składał się z samych litewskich szaulisów w zielonych, wojskowych mundurach, lecz również z policjantów białoruskich, w czarnych mundurach z charakterystycznymi szarymi kołnierzami. Zauważyłem tylko jednego Niemca (…) To był ich dowódca (…).


Litewcy sprzymierzeńcy Hitlera i Stalina. Fragmenty opisów — podczas II wojny światowej wywieziono na Syberię 500 tys. Litwinów (25 % obywateli). Wymordowano ok. 170 tys. litewskich Żydów. Nastąpiło zaostrzenie konfliktu litewsko-polskiego. Podczas okupacji niemieckiej zginęło ok. 10 tys. Polaków. Największego mordu na Litwie dokonano podczas okupacji niemieckiej na jeńcach radzieckich. Zamordowano ok. 190 tys. jeńców. W czasie hitlerowskiej okupacji zaczął się Holocaust, w który bezpośrednio było zaangażowanych ponad 5 tys. Litwinów. Żądni zemsty Litwini witali Niemców kwiatami…


Na początku rozdziału wspomniałem brata Stefana, aktora, który znalazł się po drugiej stronie i był głosem w Radio prowadząc program Fala 49. Audycja pojawiała się nieregularnie, przerywając programy muzyczne. Zapowiedź audycji stylizowana była na komunikat wojskowy: Tu Fala 49, tu Fala 49. Włączamy się. Audycja miała charakter polityczny i propagandowy. Uzasadniano w niej np. procesy polityczne wytaczane byłym akowcom. Piętnowano i wyśmiewano „imperializm” Stanów Zjednoczonych i innych krajów zachodnich.

Żona Stefana Martyki twierdziła, że był jedynie narzędziem, tarczą, speakerem, głosem. Nie pisał tekstów, lecz otrzymywał je tuż przed audycją, a jego praca polegała na odczytaniu ich na antenie radia. Co innego twierdził wiceminister kultury Włodzimierz Sokorski, który utrzymywał, że Martyka był zaangażowany w pracę ideowo i sam pisał swoje wystąpienia. Martyka stał się symbolem kolaboracji i propagandy reżimu komunistycznego.

Marek Hłasko w „Pięknych dwudziestoletnich” pisał o nim: Niejaki Stefan Martyka, aktorzyna trzeciorzędny, który prowadził w Polskim Radiu audycję pod tytułem »Fala 49«. Bydlę to włączało się przeważnie w czasie muzyki tanecznej, mówiąc: »Tu Fala 49, tu Fala 49. Włączamy się«. Po czym zaczynał opluwanie krajów imperialistycznych; przeważnie jednak wsadzał szpilki w pupę Amerykanom, mówiąc o ich kretynizmie, bestialstwie, idiotyzmie i tego rodzaju rzeczach — następnie kończył swą tyradę słowami: »Wyłączamy się«.

Dodajmy, że brat Stefan został zamordowany 9 września 1951 r. przez bojowników z podziemia antykomunistycznego, członków organizacji Kraj. Pogrzeb zamordowanego był ogromną manifestacją zorganizowaną przez ówczesne władze państwa. Sprawców zamachu ujęto. W 1953 r. wydano wyrok na czterech wykonawców zamachu — kara śmierci. Wyrok wykonano.

Rozdział 3. „Piękne czasy” w Treblince

Tytuł rozdziału Piękne czasy to słowa z prywatnego albumu jednego z oprawców z Treblinki, komendanta obozu Kurta Franza. Dla niego okres spędzony w Treblince to były piękne czasy…

Treblinka — SS-Sonderkommand Treblinka, obóz zagłady, drugi po Auschwitz-Birkenau pod względem liczby zamordowanych osób — blisko 800 tys. od lipca 1942 r. do listopada 1943 r. Załogę obozu stanowili Niemcy i Austriacy a Ukraińcy byli strażnikami. Nota bene nie przypominam sobie, by przywódcy Austrii kiedykolwiek przeprosili za zbrodnie popełnione przez ich obywateli!

Austria przez wiele powojennych lat przedstawiała się jako pierwsza ofiara Hitlera. Po „Anschlussie” (12 marca 1938 r.) Austriacy stali się obywatelami III Rzeszy i wielu z nich uczestniczyło w polityce eksterminacyjnej. W 1991 r. kanclerz Franz Vranitzky przyznał się do współwiny Austriaków w II wojnie światowej. W 2021 r. przewodniczący austriackiego parlamentu Wolfgang Sobotka stwierdził: Teraz sprawcy zostali wyciągnięci na światło dzienne. Przykładem, że Austria nie pogodziła się z własną narodowosocjalistyczną przeszłością był Kurt Waldheim.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 12.6
drukowana A5
za 42.55
drukowana A5
Kolorowa
za 62.82