Wstęp
Życie z nerwicą może wydawać się niekończącą walką z własnymi myślami i emocjami, a słowa „spokojnie, to tylko nerwica” często brzmią bardziej jak niezrozumienie niż pocieszenie.
Jeśli czujesz, że codzienność wymyka Ci się spod kontroli, a lęk staje się Twoim stałym towarzyszem, ta książka jest dla Ciebie.
Została napisana po to, by pomóc Ci zrozumieć, co dzieje się w Twoim umyśle i ciele, a także znaleźć drogę do odzyskania równowagi.
Jeśli natomiast jesteś bliską osobą kogoś, kto zmaga się z nerwicą, znajdziesz tu narzędzia, które pozwolą Ci lepiej wspierać i rozumieć jego doświadczenia.
„Spokojnie — to tylko nerwica” to książka, która krok po kroku poprowadzi Cię przez ten trudny proces zmagania się z twoim lękiem. Chcę Ci pokazać, że nie musisz bać się tego, co czujesz. Nerwica to zaburzenie, które może być zrozumiane i opanowane. Skupimy się na prostych słowach i konkretnych rozwiązaniach, które pozwolą Ci odzyskać kontrolę nad życiem. Z lekkim dystansem, ale bez lekceważenia — pokażę Ci, że możesz wyjść z tego w jednym kawałku.
Moim celem jest to, byś po przeczytaniu tej książki poczuł się lepiej — zrozumiał swoje lęki i wiedział, jak z nimi walczyć. Chcę, byś zyskał pewność, że możesz żyć pełnią życia, a nerwica nie musi już być Twoim wrogiem.
Na koniec chciałabym serdecznie podziękować wszystkim, którzy mnie wspierali i inspirowali podczas pisania tej książki. Szczególne podziękowania kieruję do mojego męża, dzieci, przyjaciół oraz moich pacjentów — to Wy sprawiliście, że ta książka powstała. Wasza obecność, zrozumienie i wiara w to, co robię, były fundamentem, na którym opiera się każda strona tej publikacji. Bez Waszego wsparcia ta książka nie byłaby możliwa. Dziękuję, że byliście ze mną w tej podróży.
Z serca,
Sylwia Anna Paciuch
Prolog
Wszyscy nosimy w sobie lęki i niepokoje, jednak zazwyczaj nie mamy potrzeby myślenia o nich każdego dnia. Czasem są to chwilowe zmartwienia, które pojawiają się i odchodzą, a czasem wydają się być jak nieproszeni goście, których trudniej się pozbyć. Mimo to toczymy dalej swój los, nie dając się im zbytnio spowalniać.
W życiu niektórych osób pojawia się jednak coś znacznie bardziej złowrogiego — coś, co rośnie z dnia na dzień, karmione przez strach i niepewność. To STWÓR, który wkrada się nieraz niepostrzeżenie i zaczyna przejmować kontrolę nad ciałem i umysłem.
Jedna z moich pacjentek, próbując opisać swoje zmagania z nerwicą, stworzyła obraz tego brzydkiego, pomarszczonego STWORKA, który na zawsze zmienił sposób, w jaki postrzegam to zaburzenie.
Ten stwór ma wielką głowę pełną przebiegłych pomysłów i ogromne oczy, które patrzą na świat przez pryzmat strachu. Jego łapy zakończone są ostrymi szponami, które wbija w ciało, jakby chciał nieustannie przypominać o swoim istnieniu. Najbardziej przerażające jest jednak to, że jest podłączony do nas jak przez pępowinę, w okolicy żołądka, gdzie odczuwamy nasze najgłębsze lęki.
STWOREK nie jest zwykłym pasożytem. Jest częścią nas, zna nasze najgłębsze obawy, nasze najsłabsze punkty i najciemniejsze myśli. Karmi się naszym strachem, rośnie z każdym niepokojem, z każdą chwilą zwątpienia. Im więcej go nakarmisz swoim lękiem, tym silniejszy się staje. Może tak bardzo urosnąć, że pochłonie cały twój świat, zostawiając tylko chaos i paraliżujący lęk.
Znam go bardzo dobrze, można by rzec — „do szpiku kości”. Sama stoczyłam przed laty tę nierówną walkę ze STWORKIEM. Wydawało mi się, jak każdemu, kto ma nerwicę, że mój potwór jest nie do pokonania. Myliłam się. Wygrałam.
Kiedy myślisz, że wszystko jest stracone, pamiętaj…
Tak jak każdy potwór, nawet ten z pozoru niepokonany, ma swoje słabe punkty. Wiele osób w trakcie terapii nauczyło się nie tylko osłabiać to stworzenie, ale także je oswajać. Walka z nim nie jest łatwa, ale jest możliwa. To, co teraz może wydawać się przerażające i wszechpotężne, można zrozumieć, kontrolować, a nawet pokonać.
Ten poradnik powstał po to, by pomóc ci w tej walce. Jest to podróż do wnętrza własnych lęków, ale przede wszystkim — PODRÓŻ KU WOLNOŚCI. Wolności od stworka, który nie musi już rządzić twoim życiem.
Zacznijmy więc tę drogę razem. Zrozumienie to pierwszy krok do wyzwolenia.
1. Poznaj swojego wroga — czyli historia małego „stworka”
Kiedy pracowałam z jedną z moich pacjentek nad jej objawami nerwicowymi i usiłowałam wyjaśnić jej, czym właściwie jest „ta nerwica”, ona użyła prostej, a zarazem genialnej w swej prostocie metafory, która przeszła do historii mojego gabinetu i wciąż pomaga innym w ich terapii.
Opisywała, że to taki „BRZYDKI, POMARSZCZONY STWOREK”. Ma dużą głowę, bo w niej skrywa się mnóstwo przebiegłych pomysłów. Ma wielkie oczy, tak jak wielkie oczy ma nasz strach. Ma cztery łapki zaopatrzone w szpony, żeby mocno wpinać się w nasze ciało i być zawsze blisko. Ma pępowinę, którą jest do nas podpięty, gdzieś w okolicy naszego żołądka, bo tam najmocniej czujemy nasze lęki.
Stworek powstaje w nas i z nas, więc zna nas najlepiej ze wszystkich. Nikt na świecie nie zna tak dobrze naszych lęków, słabości oraz naszych destrukcyjnych mechanizmów.
To, co najbardziej lubi stworek, to… JEŚĆ. Jest niezwykle żarłoczny, a im więcej je, tym bardziej rośnie w siłę. Potrafi być tak silny, że może odebrać żywicielowi cały jego normalny świat.
Czym więc żywi się to okropne stworzenie?
Oczywiście twoim lękiem.
Im więcej uda mu się ciebie wystraszyć, tym jego brzuch będzie pełniejszy, a ciało silniejsze. Ponieważ zna cię tak dobrze, wzbudzenie w tobie stresu nie stanowi dla niego większego problemu.
Brzmi to jak scenariusz kiepskiego horroru, w którym ofiara i tak zostanie zjedzona i nic na to nie poradzi?
Na szczęście z nerwicą można walczyć i w większości przypadków udaje się „pokonać stworka” lub oswoić go tak, żeby już nie szkodził.
2. Skąd stworek czerpie inspiracje
W tym punkcie musimy zahaczyć trochę o naukowe wyjaśnienia funkcjonowania naszego mózgu, ale postaram się opisać to przystępnie.
Miałam sporo szczęścia, że na początku mojej psychoterapeutycznej kariery wpadła mi w ręce „Bajka o lęku” opracowana przez Ewę Pragłowską i Agnieszkę Popiel.
Bajka rozpoczyna się w pradawnych czasach, kiedy człowiek jeszcze koczował w puszczach czy jaskiniach, i każdego dnia musiał walczyć o przetrwanie z niezliczonymi niespodziankami, jakie przygotował dla niego świat. Element niespodzianki był tak duży, że ludzki organizm był wręcz zmuszony, by wytworzyć coś, co pomoże mu przetrwać. Ciekawe, czy zgadniesz, co to było?
Tak… to był właśnie lęk.
Mózg pradawnego człowieka był bardzo wyczulony na elementy zagrożenia. Wyłapywał je prawdopodobnie błyskawicznie, a oprócz tego nauczył się interpretować rzeczywistość tak, by przewidywać, co i gdzie może się czaić. Można by tu nawet stwierdzić, że dawne mózgi funkcjonowały trochę jak na „lękowym haju”. W dużej mierze to właśnie temu mechanizmowi zawdzięczamy istnienie ludzkości (oczywiście nie tylko temu).
A teraz wyobraź sobie, że pradawny gen „uzależnienia od wyłapywania zagrożeń” przeniósł się na kolejne pokolenia i jednostki.
Znów brzmi to jak scenariusz z horroru?
No cóż… to nie scenariusz, tylko nasza rzeczywistość.
W mózgu zakodowana jest ochrona jednostki po to, by przetrwała cała ludzkość.
No i tu zaczynają się „lękowe schody”. Nasze mózgi nie tylko uczą się nowych zagrożeń, ale też mają wiele interpretacji zapisanych już dawno w swoich zwojach. Ja te zapisy nazwałam „mini dyskami”.
W dodatku, jakby tego było mało, nasze głowy same wynajdują, co ewentualnie w tej rzeczywistości mogłoby człowiekowi zaszkodzić.
Dla mózgu nie jest ważny rodzaj zagrożenia, a bardziej jego interpretacja. Dla niektórych mały pajączek biegnący po podłodze będzie przerażający jak drapieżny niedźwiedź, a dla innych nawet niedźwiedź nie będzie problemem.
Czasy się zmieniają, a wraz z nimi interpretacje zagrożeń i ich rodzaje. Mechanizm lękowy pozostał jednak niezmieniony od zarania dziejów.
Oczywiście lęk został sklasyfikowany przez badaczy i naukowców na różne sposoby, ale tym zajmiemy się w dalszej części poradnika. Tam też przyjrzymy się, co ten mechanizm potrafi z nami zrobić.
W tym rozdziale jednak mieliśmy odpowiedzieć sobie na pytanie: skąd STWOREK czerpie inspiracje?
On swoją pępowiną podpięty jest właśnie pod nasz pradawny mechanizm. Czerpie wiedzę z ludzkich interpretacji świata, koduje ją i wykorzystuje do generowania LĘKU, czyli swojej pożywki.
Pewnie pojawia ci się pytanie…
Skoro wszystkie mózgi mają w sobie ten mechanizm, to jak to się dzieje, że u niektórych ludzi STWOREK nigdy się nie rodzi?
Otóż zależy to między innymi od siły układu nerwowego. Nie będę tu tłumaczyć skomplikowanych danych na ten temat, bo to poradnik, a nie książka naukowa.
Z pewnością jednak nieraz słyszeliście historie lub sami to obserwowaliście, że niektóre osoby były „bardziej nerwowe”, „bardziej napięte”, bardziej „unikały” czy częściej miały bóle głowy lub zmęczenie itp. Były też jednak takie, które szły przez życie twardo, bez „narzekania”, i świetnie sobie radziły.
Zdaję sobie sprawę, że to trochę spłycone podejście do tematu, ale chodzi o to, żeby zrozumieć, że rodzimy się z różną „mocą” układu nerwowego i nie jest to od nas zależne.
To jednak nie oznacza, że nic nie możesz zrobić.
Nawet „słabszy” układ nerwowy jest w stanie dość dobrze funkcjonować, kiedy stworzymy mu odpowiednie warunki i jednocześnie nie będziemy stwarzać tych, które obudzą „stworka”.
Jak działać w tym kierunku, opiszę na kolejnych stronach tego poradnika.
3. „Mini dyski” czyli obserwacja, interpretacja, kodowanie, odtwarzanie
W poprzednim rozdziale wspomniałam o zakodowanych „mini dyskach”. Są one jednym z narzędzi, jakich używa twoja nerwica do napychania sobie brzucha.
Jak to się dzieje i o co chodzi?
Wyobraź sobie, że rodzi się dziecko. To możesz być ty lub jakiekolwiek inne. W jego ciele są geny wszystkich wcześniejszych pokoleń i zapisana siła różnych układów wewnętrznych. W jego mózgu są już pewne instynkty przetrwania, ale z czasem zacznie obserwować coraz więcej i więcej.
Na początku będzie przede wszystkim obserwować znaczące obiekty, które są w pobliżu, takie jak opiekunowie. Poza świadomością dziecka zacznie odbywać się interpretacja. To trochę tak, jakby mózg sam ze sobą rozmawiał. Obserwuje np., że rodzice są dorośli i nawet w miarę nieźle żyją. Jak pamiętasz z wcześniejszego rozdziału, dla mózgu „przetrwanie” jest najważniejsze. Prosta logika podpowiada więc… skoro żyją, to wiedzą, jak przetrwać. Od tego zaczyna się uczenie i kodowanie.
Młody mózg chłonie reakcje znaczących obiektów, ich interpretacje zagrożeń, oraz sposoby reagowania na nie.
PODSUMOWUJĄC: ma już zapisane „płytki genetyczne” z pradawnymi kodami zagrożeń + nowe płytki z kodami zagrożeń (nazwijmy je „relacyjne”) +…robi coś jeszcze bardzo ciekawego. A mianowicie, młody mózg (a szczególnie znerwicowany) wykazuje się kreatywnością i podczas zbierania danych „rozszerza sobie wachlarz zagrożeń”, tworząc własną listę. Jest to długotrwały proces, na końcu którego mamy całą serwerownię „mini dysków”.
Na pocieszenie powiem, że wiele interpretacji tej rzeczywistości kończy się jednak racjonalnym osądem i (nazwijmy to) „kodem odprężenia”.
Wiele jednak „mini dysków”, powstałych podczas różnych sytuacji z życia dziecka, jak i z życia jego przodków, ma zapisane kody interpretacyjne na bazie danych, jakie młody mózg był w stanie zebrać na tamten moment.
Zmierzam do tego, że w naszych dorosłych głowach wciąż mamy „dyski” z kodami dziecięcymi, czyli dane niepełne, bo zebrane przez dziecko. Dodatkowo, tym silniejszy jest kod, im większe emocje zostały wygenerowane podczas interpretacji sytuacji.
Młody mózg często szuka jednocześnie strategii poradzenia sobie z tym wszystkim. Wtedy nieraz przypomina sobie, jak rodzice zachowywali się w podobnej sytuacji. Zdarza się też, że znajduje swoje sposoby, które pomagają mu obniżyć napięcie, np. ucieka od problemu, złości się, płacze itp.
Może również stosować dojrzałe strategie, jeśli zaobserwował je gdzieś lub sam je odkrył.
Często jednak są to wciąż niedojrzałe strategie oparte na danych z dziecięcych kodów przetrwania. Prowadzą one przez lata, wchodząc z tobą w dorosłość w sposób dla ciebie zupełnie nieświadomy.
Zdarza się, że mimo dorosłości nie udaje ci się odnaleźć wszystkich dziecięcych dysków i zakodować ich od nowa, z rozszerzonymi przez dorosłe doświadczenia kodami. Twoja głowa, jeśli uznała coś za zagrożenie, będzie mocno stać na straży tej interpretacji, wierząc, że to pomoże ci przetrwać. Dodatkowo zgeneralizuje sobie ten lęk na podobne obiekty i sytuacje, które wcale nie muszą być identyczne.
Nie wiem, czy znasz historię eksperymentu małego Alberta i białego szczura. Dziecku pokazano szczura. Nie wywołał on w nim żadnego poczucia zagrożenia. Kiedy jednak naukowcy zaczęli robić hałas, gdy dziecko chciało pogłaskać zwierzątko, maluch bardzo się wystraszył. Mózg Alberta zaczął kojarzyć szczura z tym dźwiękiem i lękiem. Po czasie okazało się, że jego mózg rozszerzył zagrożenie na inne futerkowe zwierzęta. Dziecko odczuwało strach, mimo że kolejne obiekty miały tylko jedną wspólną cechę z „futerkowym prototypem”.
Czego w takim razie możesz oczekiwać, nosząc w sobie takie „dyski” z niepełnymi danymi z dziecięcych interpretacji?
Opowiem ci jedną z wielu podobnych historii, jakie słyszę w gabinecie.
Jeden z moich pacjentów przyszedł z objawami obniżonego nastroju, uczuciem lęku, niechęcią do pracy, wycofaniem się z życia społecznego oraz gwałtownymi wybuchami złości, które uaktywniały się głównie w domu lub w stosunku do współpracowników. Na którejś z sesji opowiedział mi, jak doświadczał gwałtownych kłótni rodziców i jakie emocje w nim to wzbudzało. Rósł w tej atmosferze i próbował różnych sposobów, żeby zapobiec powtarzaniu się tej sytuacji. Jego mózg zaczął obmyślać strategie. Na przykład starał się być bardzo grzeczny, a kiedy wyczuwał napięcie w ojcu lub matce, wycofywał się i „schodził z drogi”, odsuwając swoje potrzeby na bok. Narastało w nim wtedy napięcie. Czasem sam wybuchał gniewem, kiedy napięcie stawało się nie do zniesienia, ponieważ wybuch złości był jedyną strategią rozładowywania napięć, jaką obserwował w domu. To przynosiło ulgę, ale na krótko. Opowiadał, jak bardzo bał się, że komuś stanie się krzywda. Przerażał go brak kontroli, jaką obserwował u rodziców. Próbując coś zrobić, konfrontował się z bezsilnością. To wywoływało jeszcze większy lęk, pomieszany ze złością i smutkiem. Powstało w nim przekonanie, że nic nie można zrobić z ludzką złością i trzeba się jej bać oraz unikać. Dodatkowo zakodował konieczność ciągłej kontroli w życiu, bo to budowało na chwilę iluzję bezpieczeństwa. Taki właśnie kod został zapisany w tamtych czasach na jednym z jego „mini dysków”. W jego dorosłym życiu napotykał sytuacje, w których reagował automatycznie napięciem i lękiem, mimo że po czasie, kiedy emocje opadały, sam był zdziwiony swoją reakcją. Z pozycji dorosłego czuł, że jego reakcja powinna być inna, ale nie umiał tego zmienić.
W terapii trzeba było „przekonać jego mózg”, że istnieją inne dane na temat złości i nauczyć nowych, dorosłych reakcji.
To taki proces „wyciągania dysków”, obserwowania kodów, ponownego kodowania i używania ich. Jest on rozciągnięty w czasie w różnym stopniu u różnych osób.
Istnieje również wiele metod pomagających w tym procesie, a także każdy z nas może przeprowadzić go samodzielnie.
Podsumowuję ten rozdział takim stwierdzeniem: Twój stworek wie o twoich niepełnych danych i pomaga sobie tą wiedzą, żeby cię wystraszyć i napchać sobie brzuch soczystą, „lękową galaretą”
4. Scenariusze
„Pisanie mrocznych scenariuszy” i „nakręcanie filmów” to jedno z ulubionych zajęć naszego znerwicowanego mózgu.
Podczas gdy ty siedzisz sobie wygodnie na kanapie w swoim bezpiecznym domu, twój mózg bynajmniej rzadko kiedy siedzi razem z tobą. Jest już daleko w negatywnej przyszłości. Mówię tu o osobach borykających się z nerwicą. Im mniej masz zajęć, a więcej czasu na nudę, tym dziksze sensacje potrafi obmyślić twoja głowa. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że jest to jak uzależnienie. Kiedy „na rozum” wiesz, że wszystko jest dobrze w twoim życiu, to nawet to potrafi cię zaniepokoić.
Nie raz słyszę w gabinecie:
„Jest za dobrze, czuję, że coś zaraz walnie.”
Zaczyna się szukanie na siłę niepokojących wyobrażeń. Po prostu twój pierwotny mechanizm przetrwania przemawia do ciebie:
„Nie, nie możemy zbytnio się wyluzować, bo wiesz?… wszędzie może czaić się zagrożenie. Bądźmy czujni, brachu, skanujmy teren.”
Znasz to skądś? A znasz towarzyszące temu uczucie napięcia?
Pacjenci mówią:
„Nawet jak mogę, to nie umiem odpocząć.”
No jasne — jak tu odpocząć z takim nerwowym kumplem?
Ponieważ potęga naszej wyobraźni jest wielka, a jej pojemność nieograniczona, mogłabym podać tu miliardy przykładów przeróżnych opowieści o tym, jak to za chwilę będzie źle.
„Szef się nie uśmiechnął… chyba mnie zwolni”, „Córka nie zadzwoniła od trzech dni… na pewno coś się stało”, „Na pewno dostanę na egzaminie pytania, których się nie nauczyłem… nie zaliczę tego”, „Pobolewa mnie czasem brzuch… może to rak?”, „Moje dziecko wspina się na drabinki… na pewno spadnie”, „Jak zjem na mieście, to na pewno się zatruję”… itp.
Znam też takich, którzy dodatkowo „pomagają” sobie w pisaniu scenariuszy, korzystając z internetu. To dopiero kopalnia „wiedzy straszącej”. W jakiś magiczny sposób ich mózgi omijają pozytywne informacje i najchętniej karmią się tym, co podbija lęk na „czerwone pole”.
Czasem, dla równowagi, żeby napięcie nie zdominowało całego życia, idą do lekarza i zaczynają cykl badań lub szukają optymistyczniejszych diagnoz internetowych.
Niestety… co się już przeczytało złego, to się nie „odprzeczyta”. Głowa już z tyłu będzie sobie opracowywać i generalizować te cudowności.
Moja rada jest taka: jak masz nerwicę, to unikaj stawiania diagnoz przez internet. Nie szukaj informacji o samolotach, jeśli boisz się latać, nie czytaj komentarzy, bo człowiek „jest rządcą swojego języka”, i co mu ślina na język przyniesie, to przecież… cóż szkodzi przelać w komentarz.
Twój prywatny stworek wręcz kocha takie akcje. Będzie cię kusił ile sił, bo wie, że to wyprodukuje ci jeszcze więcej lęku, i znowu go nakarmisz.
Pamiętaj… karmienie stworka go umacnia. Czas zacząć go odchudzać. Przestać się aż tak bać.
Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić?
No wiem. Wiem też, że jest to jak najbardziej możliwe, a wiedza i konsekwentne działania przyśpieszają odchudzanie. ;)
Opowiem ci teraz o tym, jak możesz wykorzystać elastyczność swojego mózgu do dokonywania odpowiednich wyborów. Do tego przysłuży nam się pewna historyjka, którą zasłyszałam na jednym ze szkoleń, i która towarzyszy mi przez te wszystkie lata, wspierając moich pacjentów.
5. Historia randkowa, czyli szukanie NEUTRALA
Rozsiądź się teraz wygodnie i użyj swojej bezgranicznej wyobraźni.
Wyobraź sobie siebie w wieku, kiedy pierwsze miłości i zauroczenia były ważniejsze niż cokolwiek na świecie. Na potrzeby tej historii musisz jeszcze wyobrazić sobie coś niewyobrażalnego w dzisiejszym świecie — że nie istnieją telefony komórkowe. :)
Właśnie do twojej szkoły dołączyła/dołączył ktoś o zniewalającej aparycji, energii, otwartości. No po prostu marzenie. Nie wiesz nawet jak i kiedy to się stało, ale ta osoba zagadała do ciebie i nawet udało wam się miło porozmawiać. Zaproponowała spotkanie na następny wieczór pod zegarem na rynku, nieopodal tej przytulnej knajpki z zapiekankami. Twoje serce prawie oszalało ze szczęścia.
Przyszedł wspomniany wieczór. Zakładasz na siebie ciuchy pasujące do tej sytuacji. Idziesz wcześniej, żeby się nie spóźnić. Stajesz pod zegarem z nieukrywaną ekscytacją.
Mija 15 minut. Jak głosi przysłowie „studencki kwadrans” — trzeba dać. Po 30 minutach czekania zaczynasz nerwowo chodzić tam i z powrotem. Po 45 minutach już wiesz… twój perfekcyjny obiekt westchnień…
NIE PRZYJDZIE!
A teraz dokończ zdanie: „Nie przyszedł/przyszła, bo…?”
(Napiszę Ci w tym miejscu kilka różnych opcji, na przykład w męskiej wersji, jakie zazwyczaj kreują moi pacjenci.)
1. „Bo… coś jednak jest ze mną nie tak, coś jej się nie spodobało we mnie. To na pewno ten pryszcz na nosie albo głupia gadka.”
W tym miejscu zazwyczaj pytam pacjentów, jakie emocje towarzyszą takiemu stwierdzeniu. Kiedy stoisz tam sam, bez możliwości kontaktu przez telefon, bez wiedzy, dlaczego tak się dzieje, co czujesz, myśląc sobie właśnie tak?
**SMUTEK, WSTYD, ZAŻENOWANIE.**
Idziesz do domu, zapadasz się w coraz to gorsze myśli o sobie. Nie masz ochoty na nic. Nie chcesz iść do szkoły i zobaczyć tę osobę. Nastrój coraz bardziej się obniża.
2. „Bo… zrobiła sobie ze mnie żarty. Pewnie się z kimś założyła, że się z nią umówię. Jutro w szkole będzie się wyśmiewać ze mnie.”
**ZŁOŚĆ, POCZUCIE NIESPRAWIEDLIWOŚCI, ŻAL DO SIEBIE, NAPIĘCIE.**
Emocje rosną w miarę, jak rozmyślasz o tej sytuacji, nie wiesz, co zrobić jutro. Nie możesz zasnąć, masz ochotę coś rozwalić, napić się alkoholu, zapalić papierosa, „warczysz” na wszystkich dookoła, chcesz, żeby zostawili cię w spokoju.
3. „Bo… stało jej się coś złego. Może wpadła pod samochód, bo się spieszyła do mnie? To wszystko moja wina. Może jest w szpitalu? Może potrzebuje mojej pomocy?”
**LĘK, BEZRADNOŚĆ, NIEMOC, PANIKA.**
Emocje rosną w miarę rosnących wyobrażeń, serce kołacze, nerwowe ruchy, łapanie za głowę. W domu napięcie, chodzenie z kąta w kąt, zastanawianie się. Problemy z zaśnięciem. Nerwowe wyczekiwanie kolejnego dnia.
4. „Bo… coś jej wypadło. Pewnie rodzice kazali jej zostać z młodszym rodzeństwem, a nie miała jak mnie poinformować. Pewnie, kiedy jutro spotkam ją w szkole, to się wszystko wyjaśni.”
**NEUTRALNE EMOCJE, SPOKÓJ, RÓWNOWAGA.**
Reszta dnia spokojna, noc przespana, kolejny dzień bez lęku przed spotkaniem.
A teraz przyjrzyj się tej sytuacji jeszcze raz. Stoisz tam samotnie, bez możliwości kontaktu i wyjaśnienia na bieżąco, co tak naprawdę się stało.
Można jednak zauważyć, że niezupełnie jesteś taki samotny, jak ci się wydaje.
Towarzyszy ci wierny druh — mózg.
Okazuje się, że umiesz wykreować mnóstwo rozwiązań pomimo braku danych. Zauważyłeś też z pewnością, że sytuacja wciąż jest ta sama, ale myśli różne.
Można też zauważyć, że te myśli niosą ze sobą różne ładunki emocjonalne. W zależności od tego, jakie wytwarzasz historie w głowie, tak możesz się poczuć.
Jedna z tych interpretacji jednak nie niesie ze sobą obciążeń. Zazwyczaj pacjentom udaje się odszukać taką myśl, która jest NEUTRALNA emocjonalnie, jak ta w naszym 4. punkcie.
Zapamiętaj to!
A gdybym cię teraz zapytała, które z wymyślonych zdań są najbardziej prawdopodobne do spełnienia? Na co zagłosujesz?
Ci, którzy odpowiedzieli, że każde jest tak samo prawdopodobne, mają rację.
No właśnie… skoro tak jest, to dlaczego zazwyczaj tak uparcie przywiązujesz się tylko do jednej opcji?
Przecież możesz w związku z tym wziąć pod uwagę, że NEUTRAL też istnieje i nie robi ci ciężaru emocjonalnego.
Przy kolejnych sytuacjach życiowych pamiętaj więc o historii randkowej, która przypomina ci, że istnieją jeszcze inne opcje. Musisz je tylko wymyślić, znajdując w tym gąszczu NEUTRAL, który pomoże ci poczuć się nieco lepiej.
Dlaczego tylko nieco lepiej? Ludzie chorujący na nerwicowe zaburzenia wiedzą, że „nieco lepiej”… to i tak już coś.
Jakikolwiek cywilizowany sposób, choć trochę obniżający napięcie, jest na wagę złota.
Świadome (podkreślam) przerzucanie w głowie różnych scenariuszy i analizowanie sytuacji na różne sposoby pomaga wyjść na chwilę z prawej półkuli i przełączyć się na lewą, co wprowadza trochę otrzeźwienia i stabilności.
I tu właśnie zahaczyłam o kolejną ważną wskazówkę, którą opiszę w następnym rozdziale.
6. Czemu lewa jest taka ważna?
Mowa tu o lewej półkuli mózgu.
Pewnie kojarzysz z lekcji biologii w szkole, że mamy dwie półkule mózgowe po obu stronach naszej głowy. Oczywiście, zachodzi w nich mnóstwo różnych, życiowych procesów, a nie tylko te, o których za chwilę opowiem. Bardzo skracając i spłycając na potrzeby poradnika, powiem, że w prawej półkuli mózgu „siedzą” emocje, a w lewej racjonalizm.
Już po tym krótkim stwierdzeniu możesz podejrzewać, z którą półkulą zaprzyjaźnił się STWOREK. Jego ulubiona potrawa produkuje się z „prawej strony”. Stworek więc chętnie „podgrzewa twoje emocje” i „pomaga” ci ćwiczyć prawą półkulę. Im bardziej jest wyćwiczona, tym szybciej i częściej reaguje na przeróżne sytuacje, a nawet reaguje, kiedy jeszcze ich nie ma.
Jeśli wyobrazić sobie, że twój mózg to taki mały człowieczek, to u osób z nerwicą zobaczysz z prawej strony tego człowieczka mięśnie jak u gladiatora, a z lewej — wychudzone, bezmięśniowe szczątki. Nie ma się więc co dziwić, że taki człowieczek ma kłopot ze złapaniem równowagi. Ta emocjonalna „kupa mięśni” ciągnie go na prawą stronę. Dlatego podczas terapii uczysz się, jak na świadomego „sportowca” przystało, ćwiczyć i rozwijać lewą stronę. Kiedy już się to udaje, można stabilnie stanąć na nogi.
Właśnie dlatego lewa półkula jest tak ważna.
Nie wiem, czy masz takie doświadczenie w swoim życiu, kiedy postanowiłeś (zazwyczaj z nowym rokiem) zacząć ćwiczyć. Pierwsze dni są natchnione i pełne zapału, potem pojawiają się zakwasy, bo za szybko się chciało, a potem już brak czasu, zniechęcenie i tematy zastępcze. Znam ten ból.
Wytrwanie w postanowieniu nie jest łatwe, dlatego dobrze mieć trenera personalnego (czyli psychoterapeutę) lub świadomą osobę wspierającą (czyli rodzinę i przyjaciół z własnym doświadczeniem pokonania STWORKA lub z wiedzą na ten temat). Jeśli wytrwasz i nie odpuścisz, to masz już połowę sukcesu za sobą.
Początki bywają trudne.
To trochę tak, jakbyś wiedział, że masz silniejszą prawą rękę i z automatu jej używał, bo tak szybciej i łatwiej z przyzwyczajenia. Lewą będzie niewygodnie, gorzej i denerwująco. Trzeba świadomie się uprzeć.
A teraz trochę praktyki.
Żeby zacząć używać lewej półkuli, trzeba na początku świadomie „przełączać się” z prawej NA LEWĄ.
Pomaga w tym chęć pracy nad sobą i uważność na wszystko, co się w nas pojawia. Na przykład… chodzisz napięty od samego rana. Warczysz na dzieci, żonę i kota. Położona krzywo łyżeczka wyprowadza cię z równowagi. „Prawa” buzuje jak szalona.
STOP. „Kurde, ale ja jestem wkurzony, wszystko mnie napina, jestem napięty od rana jak struna”.
Czyli, po pierwsze:
1. Zatrzymaj się na chwilę.
Po drugie:
2. Opisz, co czujesz teraz właśnie, nazwij to swoim językiem.
Po trzecie:
3. Zacznij siebie pytać…
„Skąd mi się to wzięło? Od kiedy ja tak mam? O co mi tak naprawdę chodzi?”
Nie zadowalaj się prostymi odpowiedziami typu: „Wszystko jest do kitu”, „Żona się ciągle czepia”, „Dzieci ciągle coś chcą”, i dlatego jestem napięty.
Pytaj dalej…
„Dlaczego komunikaty żony mnie złoszczą?” „Czy chodzi o ton głosu czy treść?” „A jeśli o ton, to dlaczego?” „Czy ona mówi podobnie jak moja matka?” „Czy czułem się wtedy podobnie?”
Wyciągaj wnioski…
„Odbierałem to tak, że matka chce mną rządzić i ograniczać moje bycie sobą, czułem brak akceptacji, było mi smutno, a potem się na to buntowałem”.
„Kiedy żona mówi podniesionym tonem, że znów zostawiłem brudne skarpety pod łóżkiem, i to aż trzy pary, i że to ja raczej powinienem to sprzątać, to oznacza dla mnie, że chce mnie kontrolować jak matka?”
„Bardziej skupiłem się na jej tonie, a nie na tym, co ona mówi, i się napiąłem”.
„Następnym razem postaram się zwrócić większą uwagę na komunikaty, a nie ton głosu”.
„Idę posprzątać skarpetki i przeprosić żonę”.
Proste? :)
Już w trakcie, kiedy będziesz prowadził ten czy inny wewnętrzny dialog, twoje emocje zaczną się wyciszać, bo cała ta analiza odbywa się w LEWEJ PÓŁKULI.
Już pierwsze twoje zdanie opisujące, w jakim stanie teraz jesteś, przełączy cię na lewą stronę.
Jeśli wytrwasz do końca w tym dialogu, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że wyjdziesz z tego o wiele bardziej spokojny niż na początku.
Jednocześnie twój STWOREK poniesie porażkę i tego dnia się nie naje. No, chyba że wymyśli coś innego, pobudzającego czarną wyobraźnię.
Im szybciej zapytasz siebie o emocje, które ci towarzyszą, i porozmawiasz o tym ze sobą, tym szybciej i dłużej poćwiczysz lewy „mięsień mózgowy”. To z czasem zaprocentuje tym, że dużo szybciej będziesz się orientował, jak się czujesz, co ci to robi, i na jaki temat to jest, oraz dużo szybciej będziesz w stanie sobie z tym poradzić i podjąć właściwe decyzje.
Właściwa decyzja to nie tylko szybkie obniżenie czy zwalczenie np. lęku. Właściwą decyzją może być też danie sobie prawa do przeżywania emocji i zaopiekowanie się nimi i sobą. Chodzi tu jednak o to, aby było to w świadomy sposób, nie zarządzane przez STWORKA czy mechanizmy z przeszłości, tylko przez ciebie samego.
7. Spójrz mu w oczy
Nie każdy potrafi przyglądać się temu, co go straszy. Najchętniej ludzie zakrywają oczy i uszy, odsuwając się. Unikają narażenia na to nieprzyjemne uczucie „gęsiej skórki” i inne niemiłe dolegliwości.
Myślę jednak, że w tym przypadku warto wytrzymać napięcie i zacząć konsekwentnie zamieniać je na uczucie zaciekawienia.
Na przykład jedną z ciekawostek jest to, że termin „nerwica” (ang. „neurosis”) został wprowadzony przez szkockiego lekarza Williama Cullena w XVIII wieku.
Cullen stworzył tę nazwę, bo zauważył u swoich pacjentów jakąś dziwną, dość szeroką grupę zaburzeń, które wyraźnie były związane z układem nerwowym, ale nie miały przyczyn organicznych.
W tamtych czasach medycyna nie była w stanie dokładnie zrozumieć mechanizmów wielu zaburzeń psychicznych, więc Cullen chciał wprowadzić termin, który mógłby obejmować różnorodne symptomy związane z dysfunkcją układu nerwowego. Zaburzenia te łączyło kilka rzeczy:
— Nie wykrywano żadnych uszkodzeń fizycznych: Cullen zauważył, że u osób z nerwicami nie ma widocznych uszkodzeń ani chorób fizycznych, które mogłyby tłumaczyć ich objawy. Oznaczało to, że źródłem problemów były bardziej subtelne dysfunkcje układu nerwowego.
— Objawy: Do objawów, które Cullen uważał za charakterystyczne dla nerwic, należały m.in. lęk, depresja, drażliwość, zmęczenie i inne dolegliwości psychiczne, które wpływały na funkcjonowanie pacjentów.
Od czasów Cullena termin „nerwica” ewoluował i zyskał różne znaczenia w psychiatrii i psychologii. W obecnych czasach rozumienie nerwic obejmuje zaburzenia lękowe, fobie, zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne i inne podobne. W nowoczesnej klasyfikacji diagnostycznej, takiej jak DSM-5 (Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders, 5th Edition), termin „nerwica” został zastąpiony bardziej precyzyjnymi określeniami na różne zaburzenia psychiczne, ale nadal jest używany w potocznym języku i niektórych kontekstach klinicznych.
Ten krótki opis stworzyłam po to, byś jeszcze lepiej umiał wyjaśnić sobie i innym, z czym się mierzycie każdego dnia.
Te wszystkie informacje o tym, że piszemy w głowie czarne scenariusze, że zapominamy o „neutralu”, a on istnieje, że ćwiczymy bardziej prawą półkulę, że mamy zakodowane lęki i mechanizmy pierwotne z tym związane itd., są po to, by poznać i jak najlepiej zrozumieć swojego własnego STWORKA. Często bywa tak, że coś nieznane bardziej nas przeraża, a kiedy to poznajemy, przestajemy się tak bardzo bać.
Ci, którym już udało się siebie zdiagnozować, nieraz pewnie czytali o tym, co to w ogóle jest nerwica. Mimo to ja również w swoim poradniku przedstawię pewien rodzaj opisu oraz klasyfikacji właśnie dlatego, że poznanie to kolejny stopień do sukcesu.
8. Odkryj i zbadaj jego oblicza
Być może, czytając ten rozdział, będziesz w stanie lepiej ułożyć sobie w wyobraźni obraz tego „stworzenia”, które nie pomaga ci żyć pełnią życia.
Jeśli kiedyś myślałeś/aś, że jesteś pewnie „chory/a psychicznie”, to już we wcześniejszym rozdziale mogłeś/aś zauważyć, że termin, jaki jest najczęściej używany przy nerwicy, to… ZABURZENIE.
Za chwilę dowiesz się nowej prawdy…
Nie masz choroby psychicznej!
Nerwica nie jest chorobą psychiczną, a tylko zaburzeniem i tak właśnie jest sklasyfikowana — jako grupa zaburzeń psychicznych, które charakteryzują się głównie przewlekłym lękiem lub stresem, ale w żaden sposób nie jest to powiązane z uszkodzeniami mózgu.
Żebyś wiedział, jakie ramy ma to pojęcie, zechciej poświęcić chwilkę na tę niezwykłą klasyfikację.
Co dokładnie naukowcy ukryli pod hasłem NERWICA?
1. Zaburzenia lękowe takie jak np.:
— Zespół lęku uogólnionego: Charakteryzuje się przewlekłym, nadmiernym lękiem i zmartwieniami dotyczącymi różnych aspektów życia, takich jak praca, zdrowie i finanse.
— Fobia społeczna (socjalna): Obawa przed sytuacjami społecznymi, w których osoba może być oceniana przez innych. Może obejmować strach przed wystąpieniami publicznymi lub interakcjami społecznymi.
— Specyficzne fobie: Intensywny strach przed konkretnymi obiektami lub sytuacjami, takimi jak wysokości, zwierzęta (np. pająki), zamknięte przestrzenie (klaustrofobia).
2. Zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne:
— Obsesje: Natrętne, niechciane myśli, obrazy lub impulsy, które powodują lęk lub napięcie.
— Kompulsje: Powtarzalne zachowania lub mentalne aktywności, które osoba wykonuje, aby zredukować lęk wywołany przez obsesje.
3. Zaburzenia stresowe:
— Zespół stresu pourazowego: Wynikające z przeżycia traumatycznego wydarzenia, charakteryzujące się nawracającymi wspomnieniami, koszmarami i silnym lękiem związanym z wydarzeniem.
— Ostra reakcja na stres: Krótkoterminowe zaburzenie podobne do PTSD, występujące bezpośrednio po traumatycznym wydarzeniu.
4. Zaburzenia psychosomatyczne:
— Somatyzacyjne zaburzenie: Przewlekłe doświadczanie różnych, często zmieniających się dolegliwości fizycznych, które nie mają wyjaśnienia medycznego.
— Hipochondria: Nadmierna obawa o posiadanie poważnej choroby mimo braku lub minimalnych objawów fizycznych.
5. Zaburzenia dysocjacyjne:
Zaburzenia konwersyjne — znane również jako zaburzenia funkcjonalno-neurologiczne, charakteryzują się objawami neurologicznymi, które nie mają podstaw organicznych, ale są wynikiem czynników psychologicznych. Zaburzenia te mogą manifestować się różnorodnie, od problemów z ruchem po utratę funkcji zmysłów. Przykłady to:
— Objawy motoryczne: Paraliż lub osłabienie mięśni, drgawki lub napady przypominające epilepsję, zaburzenia chodu lub koordynacji ruchowej.
— Objawy sensoryczne: Utrata lub zaburzenia zmysłu wzroku (np. ślepota), utrata lub zaburzenia zmysłu słuchu (np. głuchota), utrata lub zaburzenia czucia (np. znieczulenie).
— Objawy neurologiczne: Problemy z mową (np. afonia), trudności w połykaniu, dychotomie świadomości (np. amnezja dysocjacyjna).
Chociaż dokładna przyczyna zaburzeń konwersyjnych nie jest w pełni zrozumiała, uważa się, że czynniki psychologiczne odgrywają kluczową rolę. Do możliwych przyczyn należą:
— Stres lub trauma.
— Konflikty psychiczne.
— Złożone mechanizmy obronne psychiki.
— Historia nadużyć lub przemocy.
Amnezja dysocjacyjna: Utrata pamięci dotycząca ważnych informacji osobistych, zazwyczaj związana z traumą lub stresem. W niektórych przypadkach osoba z amnezją decyduje się na wykształcenie nowych tożsamości, podróżowanie do wielu miejsc i zaczynanie „z czystą kartą” jako ktoś zupełnie inny, co nazywane jest fugą dysocjacyjną.
— Dysocjacyjne zaburzenie tożsamości: Obecność dwóch lub więcej odrębnych tożsamości lub stanów osobowości, które na przemian przejmują kontrolę nad zachowaniem jednostki.
6. Zaburzenia lękowe z napadami paniki:
Napad paniki (Panic Disorder): Charakteryzuje się nawracającymi, nieoczekiwanymi napadami paniki, które są nagłymi, intensywnymi epizodami lęku z objawami fizycznymi, takimi jak kołatanie serca, pocenie się, drżenie i duszność.
7. Zaburzenia adaptacyjne:
Obejmują lęk, depresję lub problemy z zachowaniem, które rozwijają się w odpowiedzi na znaczące zmiany życiowe lub stresujące wydarzenia, takie jak rozwód, utrata pracy czy przeprowadzka.
Jeśli dobrnąłeś do tego miejsca podczas czytania, to być może masz teraz szeroko otwarte oczy ze zdumienia.