E-book
11.76
drukowana A5
29.59
Smokobójstwo

Bezpłatny fragment - Smokobójstwo

W kręgu mitu walki ze złem


Objętość:
91 str.
ISBN:
978-83-8189-075-5
E-book
za 11.76
drukowana A5
za 29.59

Wprowadzenie do świata potworów i smoków

Na początku dziejów świata pojawił się smok. To on zjawił się w raju i spowodował upadek człowieka. Św. Augustyn (354—430) — filozof, teolog i jeden z największych autorytetów Kościoła twierdził, że smok był obecny w raju: „Draco eiecit Adam de paradiso”. Jego obecność towarzyszyła historii ludzkości, siejąc zło, nienawiść, nieszczęścia i zgorszenie. Pod koniec świata będzie on ostatecznie pokonany. To wydaje się nieprawdopodobne, ale biorąc pod uwagę religijne rozważania dawnych filozofów i teologów chrześcijańskich, które oparte były na autorytecie Biblii, należy jasno podkreślić, że przez stulecia mówiono o obecności smoka w raju. Ten sięgający czasów starochrześcijańskich pogląd przetrwał aż do połowy XVIII wieku i uwidaczniają to niektóre dawne traktaty o historii naturalnej i religii.

Biblia wyraźnie mówi, że szatan był smokiem: „I został strącony wielki Smok, Wąż starodawny, który się zwie diabeł i szatan, zwodzący całą zamieszkałą ziemię: został strącony na ziemię” (Ap 12,9). Słowa te stawiają znak równoważności między szatanem, wężem i oczywiście smokiem.

Węża kusiciela, tego z raju, traktowali pierwsi egzegeci, Ojcowie Kościoła oraz Doktorzy Kościoła jako szatana identycznego ze smokiem. Węża i smoka w kulturach starożytnych stawiano na tym samym poziomie znaczeniowym, wręcz utożsamiano te istoty.

Powszechnie znana jest historia kuszenia Adama i Ewy przez węża (Rdz 3,1), ale zapomina się, że dawna eschatologia, apokaliptyka wyraźnie głosiła, że dzieje zbawienia zaczynają się nie od grzechu pierworodnego, lecz od strącenia smoka z nieba i kończą się jego pokonaniem. Zbawienie to pokonanie Antychrysta objawionego jako smok. Z pokonaniem owego Antychrysta — szatana, zła i grzechu oraz jego znamienia, czyli grzechu pierworodnego wiąże się ściśle idea i misja Zbawiciela oraz cała teologia zbawienia świata.
Również w danych opisach dziejów świata, czyli w kronikarstwie, mowa jest o strąceniu na Ziemię Antychrysta jako smoka. Należy odróżnić dzieje świata, w tym historię kusiciela w raju, przedstawione w żydowskiej Biblii od wizji zbawienia w chrześcijaństwie stworzonej na podstawie interpretacji Pisma Świętego, w tym Apokalipsy oraz egzegezy Ojców Kościoła.

W sztuce sakralnej, a jest ona niepodważalnym świadectwem czasu, przedstawiano nieraz szatana, tego z ogrodu rajskiego, jako smoka. Przykładów jest wiele, a jednym z nich są średniowieczne „Drzwi z brązu”, z ok. 1015 roku, w katedrze w Hildesheim. Owe drzwi przedstawiają niektóre sceny ze Starego i Nowego Testamentu. Jedna ze scen pokazuje Boga Ojca w rajskim ogrodzie, który ręką wskazuje na Adama, a ten na Ewę a ona pokazuje na smoka u jej stóp. Scena ta konkretnie uwidacznia wskazanie przyczyny grzechu, czyli zła a był nią oczywiście smok.

Niegdyś uważano, że smoki oraz wszelkiego rodzaju bestie, potwory i tajemnicze zwierzęta były diabelskiego pochodzenia. Bóg ich nie stworzył, lecz powstały one jako skutek działania sił Lucyfera.

Wyobrażenia i wizerunki potworów należą do powszechnych składników wielu kultur i religii. Zainteresowanie tymi istotami sięga najodleglejszych czasów ludzkiej cywilizacji i kultury. Świadczy o tym historia sztuki i literatury, a także dzieje kultów religijnych, a nawet nauki przyrodnicze ubiegłych stuleci, gdyż o potworach pisano w ramach wiedzy o zwierzętach.
W dawnych czasach wierzono w istnienie potworów, ale współcześnie też mówi się na ich temat.

Kiedyś całkiem poważnie uważano, że smoki należą do świata potworów i zaliczano je też do rzeczywistego świata fauny. O nich czytamy w starodawnych kronikach, w różnych dziełach religijnych oraz w wielu dawnych opracowaniach na temat świata przyrody. W średniowiecznych dziełach literackich, zachowanych w postaci manuskryptów posiadających m.in. ilustracje smoków, spotykamy historie o rycerzach walczących z bestiami, olbrzymami, potworami i smokami (np. Beowulf, Siegfried, Iwein, Sir Lancelot, Tristan, Dietrich, Wigalois, Wolfdietrich, Ortnit i kilku innych, łącznie z opowieściami o Aleksandrze Wielkim, który też walczył ze smokami).

Jednym ze źródeł wiedzy o potworach i smokach było średniowieczne kronikarstwo. Przykładem są Roczniki, czyli kroniki słynnego królestwa napisane przez Jana Długosza w XV wieku. Obok opisu zdarzeń historycznych jest mowa w tym dziele o różnych dziwnych zjawiskach świata religii i przyrody, o różnych legendarnych dziejach i postaciach, w tym o słynnym smoku wawelskim. Czytamy tam np. też o potworze wyłowionym w 1278 roku z jeziora koło Krakowa: „Przy trzecim zaś zapuszczeniu sieci, które wyciągających kosztowało najwięcej trudu, okazało się, że schwytano i wyciągnięto strasznego potwora, którego oczy były czerwone, ogniste i płonące żarem, a kark kończył się kozią głową. Wszystkich zebranych ogarnęło na jego widok takie przerażenie, że zostawili krzyże i chorągwie i bladzi, i drżący rozbiegli się, gdzie popadło. U niektórych z nich wystąpiły chorobliwe wrzody. A potwór napędziwszy ludziom strachu, skoczył do wody pod lód i jakby na skrzydłach latając i miotając się po całej przestrzeni jeziora, wywoływał straszliwy szum i łoskot”.

Historie o istnieniu potworów pochodzą z czasów starożytnych, ale wiele pisano o nich średniowieczu i później. Uważano, że istnieją hybrydy, czyli „monstra biforia” a o tym pisał m.in. mnich, teolog i filozof Honoriusz z Autun (ok. 1080 — ok. 1150) w dziele De imagine mundi. Słynny Marco Polo (1254—1324) w swoim opisaniu podróży po świecie przekazał też różne wiadomości o rzekomych potworach i smokach. Jego dzieło zyskało sławę, a średniowieczne jego wydania w postaci manuskryptów posiadały przedziwne ilustracje potworów i smoków.

W starożytności, w średniowieczu i w czasach nowożytnych powstawały dzieła dotyczące przyrody, w których w myśl religijnej wiedzy wspominano o istnieniu potworów i smoków. Jedną z pierwszych owych encyklopedii, w której czytamy o smokach, bazyliszkach i potworach jest Etymologiarum sive Originum św. Izydora z Sewilli (560—636) — wielkiego uczonego, Doktora Kościoła. Oczywiście powstało wiele innych dzieł a przykładem jest średniowieczna encyklopedia o podobnej treści napisana przez Hrabana Maura (780—856) czy traktat Liber Floridus Lamberta de Saint — Omer lub kompendium wiedzy o przyrodzie jakim jest Das Buch der Natur z ok. 1442—1448 roku, napisany przez Konrada z Megenbergu (1309—1374), w którym czytamy o wężach morskich, hydrach i smokach. Wiele wiadomości o potworach i dziwnych stworach zawierały różnego rodzaju poradniki medyczne i zielarskie, jak np. wielokrotnie wydawany w różnych latach i też w różnych językach Gart der Gesundheit.

Na temat istnienia potworów czytamy też w słynnej Weltchronik Hartmanna Schedela (1440—1515) z 1493 roku (łac. Liber cronicarum, wyd. z 1493 roku.). Jest historia świata, w której wspomniano też o dziwnych ludziach, potworach i straszydłach zamieszkujących odległe regiony świata. Autor ten korzystał z różnych średniowiecznych dzieł kronikarskich. W nich historię świata interpretowano na wzór biblijny. Dzieje człowieka przedstawiano siłą rzeczy jako wydarzenia tożsame z historią biblijną, czyli od opisu stworzenia świata i poprzez różne wydarzenia starotestamentowe (np. Die Weltchronik Heinricha von Münchena czy Die Weltchronik Rudolfa von Emsa oraz Die Weltchronik Otto von Freisinga). W Biblii jest mowa o istnieniu potworów. Biblijny obraz świata był jedynym możliwym kiedyś źródłem interpretacji rzeczywistości i dziejów, a zawarte w tej księdze przekazy o potworach traktowano jako prawdziwe. Zatem nic nie przeszkadzało kronikarzom poważnie podchodzić do sprawy istnienia potworów. Innym istotnym źródłem wiadomości o potworach w Weltchronik Hartmanna Schedela były dzieła: Pliniusza Starszego i św. Augustyna a także św. Izydora z Sewilli.

Znane w całej Europie dzieło opisujące dzieje świata i przyrodę — Cosmographia Sebastiana Münstera (1488—1552), wydana w 1545 roku, wznawiane kilkanaście razy i to w różnych językach, też przekazuje, obok biblijnej wersji dziejów świata, wiadomości o dziwnych istotach, potworach a nawet o smokach.

Wiedzę o nich rozpowszechniała również nowożytna literatura, np. pisarz francuski Pierre Boaistuau (1517—1566), autor Histoires Prodigieuses, monstre engendre… z 1560 roku.

Wizerunki potworów utrwalił także Giovanni Battista de Cavalieri (1526—1597). Był on autorem grafik przedstawiających dziwne istoty, które zawarto w zbiorze Opera nel a quale vie molti Mostri de tute le parti del mondo antichi et moderni z 1585 roku.

Do świata potworów zaliczano też przedziwne i często straszne istoty rzekomo żyjące w morzach. Jednym z przykładów, który miałby wskazywać na istnienie potworów w głębinach jest mapa morska zwana Carta Marina. Przedstawia ona liczne wizerunki dziwnych stworzeń zamieszkujących wody północne. Została ona wydana w Wenecji w 1539 roku, a jej twórcą był Olaus Magnus (zm. 1557 r.), uczony i humanista, duchowny katolicki. Napisał on też Historia de gentibus septentrionalisbus, które wydano w Rzymie w 1555 roku. Jest to dzieło o ludach północnych, w tym też o potworach ziemskich, morskich i innych przeróżnych stworach oraz o dziwnych istotach jak np. olbrzymi (giganci) i o osobliwych zdarzeniach, w tym o walkach i wojnach a także o świecie przyrody, o różnych zwierzętach, rybach i ptakach, o metalach i minerałach. Wspominał on również o istnieniu smoka morskiego — „draco marinus” a także przedstawił kilka historii bohaterów walczących ze smokami. Dzieło Olausa Magnusa cieszyło się uznaniem a o tym świadczy fakt, że było ono wiele razy wznawiane i tłumaczone na różne języki, np. na język niemiecki.

Również w nowożytnych opracowaniach dotyczących systematyki świata fauny pisano o potworach i osobliwych zwierzętach, takich jak hydry, gryfy, syreny i jednorożce oraz smoki. Wiedzę w tym zakresie zapoczątkowały dzieła Konrada Gesnera (1516—1565), słynnego szwajcarskiego przyrodnika, o którym będziemy jeszcze wielokrotnie wspominać.

Głośną księgą o potworach była swego czasu Monstrorum historia napisana przez uczonego i przyrodnika włoskiego Ulissesa Aldrovandiego (1552—1605) i wydana w 1642 roku w Bolonii, który też, o czym osobno powiem, napisał traktat o smokach. Drugim, w zasadzie podobnym pod względem zawartości, dziełem było De monstrorum caussis, natura et differentiis napisane przez Fortunia Licetiego (1577—1657) wydane w 1635 roku. Posiada ono „aprobationes”, czyli zgodę Świętej Inkwizycji jako niebędące w sprzeczności z nauką Kościoła: „non vi e cosa contra la Santa Fede Catolica”. Jednakże należy podkreślić, że nie chodziło tu o przedstawianie fantazji i bzdur. Rzecz dotyczyła typowego dla poprzednich epok interpretowania i pokazywania anomalii w przyrodzie, których ówczesny człowiek nie rozumiał i traktował je w kategoriach religijnych jako skutek działania szatańskich sił.

Człowiek epoki starożytnej, średniowiecza i czasów nowożytnych poważnie podchodził do sprawy istnienia potworów. Świat, w którym żył, traktowano jako królestwo szatana — zwyrodnialca i potwora nad potworami. Wierzono, że szatan objawia się przez straszne zwierzęta i może też stwarzać zwierzęta, ale tylko te, które nazywano niedoskonałymi. Były to muchy, myszy, żaby, węże no i oczywiście smoki. Dzielono zwierzęta na dwie grupy: pochodzące od boskiego stworzenia i powstałe ze zgnilizny, przy udziale szatana. Tak uważał wielki średniowieczny uczony, filozof i przyrodnik, dominikanin Albert Wielki oraz niektórzy inkwizytorzy. O tym czytamy w jednym z najsmutniejszych i najstraszniejszych utworów, jakie ludzkość stworzyła, a mianowicie w Malleus Maleficarum (Młot na czarownice) napisanym przez dominikanina Heinricha Kramera (1430—1505) i dominikanina Jakoba Sprengera (1438—1494), wydanym w 1485 roku i wielokrotnie wznawianym w różnych wersjach.

Smok to oczywiście dzieło szatana, stwór istniejący poza bożym porządkiem przyrody. Uważano, że należał on (obok demonów i diabłów) do istot rzeczywistych, a w jego istnienie wierzono aż do epoki oświecenia. Smoki były istotami ze świata religii i dawnej, religią przesiąkniętej wiedzy o przyrodzie. Były one źródłem strachu podobnie jak wiele innych składników religii, np. szatan i piekło.

Współcześnie uczyniono z motywu smoka źródło zabawy i rozrywki oraz temat bajek dla dzieci, lecz przed stuleciami drżeli przed nim ludzie i czynili wszystko, aby go pokonać. Jak bardzo obawiano się smoków, ale też wierzono w ich pokonanie, poświadczają różne życiorysy postaci świętych zawarte w dziełach hagiograficznych. Naliczono kilkadziesiąt przykładów postaci zwyciężających smoka. Od początku XIX wieku zaczęto usuwać z dzieł hagiograficznych, czyli żywotów świętych, historie o smokach, bo uważano je za zbyt fantazyjne, a nawet ośmieszające prawdy wiary.

Słowo „smok” nie oznacza nic pozytywnego. We wielu językach świata ma negatywne znaczenie. W języku greckim, bo w tym języku po raz pierwszy w kulturze europejskiej mówiono i pisano o smoku, oznacza to słowo groźne spojrzenie lub istotę o strasznych oczach. Od greckiego „drakan” — oznaczającego smoka (właściwie znaczy bystrooki) — pochodzi łacińskie słowo „draco”, niemieckie „der Drache” i angielskie „dragon”. W języku czeskim smok to „drak”. Stąd też w polskim istnieje słowo „drakoński”, czyli okropny i straszny.

Smoki kojarzono z gadami, wielkimi wężami i innymi im podobnymi zwierzętami. Już w starożytności pisano, że pochodzą one od wężów. Jeżeli wąż miał skrzydła, to był już smokiem, niezależnie od tego, czy posiadał dwie lub cztery nogi. Smoki były często czarnego koloru, z zielonymi pręgami na brzuchu, miały długi pysk, który po rozwarciu ułatwiał połykanie. W pysku znajdowały się ostre zęby. Oprócz tego ich gęba posiadała wąsy, ale nie z włosów, lecz ze skóry. Język ich był podzielony na dwie części, co miało ułatwiać polowanie na ludzi i zwierzęta. Ich ciało okrywały łuski podobne do tych, jakie mają gady, ale były one znacznie twardsze. Wiele smoków posiadało skrzydła nie pokryte łuskami, lecz błonami, jakie mają nietoperze. Smoki mało spały i dobrze słyszały, a jak oddychały, to gwizdały. Powietrze wokół nich ulegało skażeniu od wydzielanej przez nich pary. Zwierzęta te odżywiały się prawie wszystkim. Jadły zioła, jaja, połykały ptaki, pożerały zwierzęta i ludzi. Nawet potrafiły pokonać słonia. Osiągały nawet długość ok. 30 kroków.

Jeżeli wąż pożerał innego węża, to zamieniał się w smoka. Jednak najbardziej rozpowszechniony był pogląd, że te istoty powstają w wyniku wymieszania się nasienia różnych zwierząt, czyli poczęte zostają podobnie jak inne potwory. Smoki to rodzaj anomalii w świecie zwierząt. Powszechnie przyjęto, że żyły one głównie w Północno — Wschodniej Afryce i w Indiach, ale też niektórzy historycy nawet w epoce nowożytnej uważali, że smoki żyły w załomach skał, wskazywano na Alpy jako miejsce ich usadowienia się. Ponoć miały one żyć w miejscach niedostępnych i wilgotnych, ale również tam, gdzie jest złoto i srebro. Mówiono o nich, że należą też do świata podziemnego i przebywają na dnie wulkanów. Uważano, że istnieje także grupa smoków głębinowych, żyjących w morzach.

Nowożytna wiedza na temat smoków, bo w tej epoce najwięcej o nich pisano, stworzyła pewną ich klasyfikację według wyglądu i miejsca przebywania. Oto kilka wybranych przykładów: „draco pythius Aloru” (smok w postaci węża), „draco ex Raia effictus” (smok bez kończyn, ale ze skrzydłami podobnymi do nietoperza), „draco altet ex Raia exficcata concinnatus” (smok jako potwór z kończynami i skrzydłami w postaci błon), „draco bipses” (smok z dwiema nogami, długą szyją i ogonem oraz z wielkim brzuchem), „draco alatus Apes” (smok w postaci węża, o paszczy psa i ze skrzydłami), „draconis alati figura ex parco” (smok ze skrzydłami, dwiema kończynami, paszczą i długim ogonem), „draco Aethiopicus” (smok też ze skrzydłami, ale grubym brzuchem, długim ogonem i groźną paszczą) oraz „draco marinus” (smok morski, z dwoma łapami i ogonem).

Nowożytni przyrodoznawcy, podobnie jak ich średniowieczni poprzednicy, uważali smoki za osobną grupę zwierząt i odróżniali ją od innych potworów, jak hydry, gryfy i bazyliszki. Nie traktowali ich zamiennie z innymi przerażającymi istotami, bo nie każdy potwór musiał być smokiem. Przez stulecia uważano, że smoki jako gady należały do grupy istot posiadających cechy morfologiczne wspólne z innymi gatunkami zwierząt. Łączyły one w sobie cechy węża, elementy latających zwierząt i rysy drapieżników. Smoki należały do tzw. grupy istot mieszanych, to jest łączących w sobie cechy różnych postaci zwierząt.

Świat smoków jest olbrzymi, to kilka tysięcy lat tradycji mitologicznej, a także wiele wieków kultury religijnej oraz kilkanaście stuleci dziejów nauk przyrodniczych. Do tego smoczego świata należy dołączyć niektóre dzieła sztuki, literatury oraz kultury ludowej. Prawie każdy kontynent ma swoje smocze historie. Istnieją opowieści o smokach azjatyckich, afrykańskich, nawet amerykańskich i oczywiście europejskich, tych z mitologii, religii i legend oraz ludowych podań.

Smok straszył w grobowcu

Smoki to obrzydliwe zwierzęta, które nie zostały stworzone przez Boga, lecz w prostej linii pochodzą od szatańskiego władcy piekieł — tak wierzono przed stuleciami. Poświadczały to opowieści, dziś nieprawdopodobne, zawarte w żywotach pewnych bohaterów i wielu świętych pańskich. Jedną z nich była historia smoka w Saint-Denis, który pojawił się w grobowcu Karola Młota (686–741). Otóż ten władca Franków, zwycięzca w bitwie z Arabami pod Poitiers w 732 roku, nie lubił kleru. Prześladował duchownych, dopuścił się wobec nich wielu nadużyć, a nawet wypędził z Reims biskupa — św. Rygoberta. Za ten czyn został zgodnie z prawem i zwyczajem kościelnym wyklęty. Pamięć o złych poczynaniach tego władcy wobec Kościoła spowodowała, że biskup św. Euschery doznał we śnie widzenia. Pod wpływem owej wizji ogłosił, że widział w piekle Karola Młota cierpiącego za swoje przewinienia. A piekło, według nauki kościelnej, to miejsce zadawania kary materialnej duszy potępionego człowieka. Zdaniem owego biskupa to niewiele dla takiego łotra, jakim był Karol Młot. To byłoby zbyt mało, aby cierpiała tam wyłącznie jego dusza, dlatego w piekle powinno znaleźć się też jego ciało. Aby sprawdzić taką teorię, wybrał się tenże biskup wraz z innymi świątobliwymi duchownymi, mianowicie ze św. Bonifacym i opatem Fulradem, do grobu Karola Młota w bazylice Saint-Denis. Otworzono ów grobowiec i stwierdzono, że nie ma w nim ciała władcy, a na jego miejscu pojawił się smok i do tego, podobnie jak całe wnętrze grobowca, okopcony był dymem z piekielnego ognia. Oczywiście to nic nadzwyczajnego dla ludzi tamtych czasów, bowiem smok to obraz i ucieleśnienie samego Lucyfera — władcy piekieł.

Historia ta nie jest odosobniona w dziejach kultury europejskiej. Motyw smoka mieszkającego w podziemiach jest też opisywane w dziejach Sir Lancelota. Zabił on w Carbin smoka, który mieszkał w grobowcu.

Smoki upodobniają się do diabłów, przemawiają jako demony, są obrazem szatana i dlatego to nic dziwnego, że mogły mieszkać w grobowcach lub w świecie podziemnym. Z tego powodu uważano je za tożsame z Lucyferem. „Draco magnus denotat Luciferum” — tak bowiem pisał wielki znawca smoków Ulisses Aldrovandi w dziele Serpentum et draconum historiae. Jak ważne było to dzieło, potwierdza adnotacja cenzury cesarskiej, biskupiej, a nawet samej Świętej Inkwizycji, która uznała je za zgodne z nauką wiary. Może wydawać się to naiwne, a wręcz śmieszne, ale kiedyś nie znano innego sposobu na wyjaśnienie istnienia zła na świecie, jak tylko jako skutku działania diabelskich sił. Uważano wszelkie zło za dzieło szatana i diabłów, którzy objawiali się jako smoki. Nawet pojawienie się niektórych chorób przypisywano smokom, twierdząc, że dolegliwości pochodzą z ich szkodliwych wyziewów i oddechu. Chrześcijaństwo głosi od stuleci, że istnieje wiele demonów, a nawet jest ich ściśle określona hierarchia. Z tego powodu twierdzono, że istnieje wiele rodzajów smoków jako szatańskich objawień. Obawa przed zagrożeniem ze strony Lucyfera i jego smoków to największa trwoga ludzi epoki średniowiecza i czasów nowożytnych. Potwierdzają to różnego rodzaju teksty religijne, w tym modlitwy i egzorcyzmy oraz dzieła sztuki sakralnej nawiązujące do idei zwalczania zła przez pokonanie piekielnego smoka, w tym różnorodne wydania ilustrowane Apokalipsy. Przykładem są wizerunki św. Michała Archanioła czy św. Jerzego lub innych świętych pańskich walczących ze smokami. Współczesnym dowodem na trwanie smoczej tradycji w religii jest słynny egzorcyzm benedyktyński zawarty na często rozpowszechnianym tzw. medaliku św. Benedykta, na którym znajdują się zapisane w postaci skrótów słowa: „Vade Retro Satana, Numquam Suade Mihi Vana Sunt Mala Quae Libas, Ipse Venena Bibas, Crux Sacra Sit Mihi Lux, Non Draco Sit Mihi Dux” (tłumaczenie: „Idź precz, szatanie, duchu złości; nigdy mnie nie kuś do marności; złe to, co mi ofiarujesz; sam pij sobie swoją truciznę. Niech światłem mi będzie Krzyż Święty, a nigdy wodzem smok przeklęty”).

Współcześnie nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo kiedyś człowiek był przekonany, że smoki istnieją. Ślady tej wiary spotykamy jeszcze ok. poł. XVIII wieku i to w bardzo poważnych dziełach naukowych. Przykładem jest słynny wielotomowy leksykon lipski wydany przez Johanna Heinricha Zedlera, w którym zamieszczono poważnie napisany i spory tekst o tych istotach; m.in. czytamy: „smok […] jest groźnym wielkim wężem, który zamieszkuje oddalone pustynie, góry i jaskinie i czyni ludziom oraz bydłu wiele szkód”. Smoki uważano za plugawe, szkodliwe i nieprzychylne człowiekowi zwierzęta, czyli były czymś złym. A każde zło ma szatańskie pochodzenie i wywodzi się z tego co jest najbardziej upadłe. Taki pogląd o smokach dominował przez wiele stuleci. Inspirowała go myśl teologiczna oparta o dosłowną interpretację niektórych tekstów z Biblii. Ksiądz Benedykt Chmielowski, autor słynnego kiedyś w naszym kraju leksykonu Nowe Ateny, wydanego w I poł. XVIII wieku, głosił, że te zwierzęta nie pochodzą od Boga, lecz ze zgnilizny a „ich Matką iest korrupcya” (wg oryg. — przyp. red.).

Dopiero we Wielkiej Encyklopedii Francuskiej — przełomowym osiągnięciu nauki epoki oświecenia — rozprawiono się z tymi poglądami, wyraźnie napisano, że smoki i wszystko, co jest z nimi związane, należy do świata bajek. Również Karol Linneusz (1707—1778) w systematyce przyrody zawartej w dziele Systema naturae nie uwzględnił smoków, bo był pewny, że takowe nie istnieją (uwzględnił tylko „draco volans” — jaszczurkę latającą zwaną smokiem latającym). Od tego zaczął się upadek wiary w istnienie smoków oraz z czasem zaprzestano pisać o nich w opracowaniach dotyczących świata zwierząt.

Oczywiście tragiczny, bajeczny i negatywny pogląd na temat tych istot był typowy dla europejskiej i chrześcijańskiej kultury. We wschodnich kulturach ma smok zupełnie inne znaczenie. Jest on na Dalekim Wschodzie symbolem szczęścia i dobrego powodzenia. Nawet uważano, że niektóre wydzieliny smoka powodują nieśmiertelność, a jego kości mają lecznicze właściwości. W chińskiej kosmogonii jest on czynnikiem męskim i odnosi się do światła, ciepła i aktywności. Miał znaczenie odwrotne niż w kulturze europejskiej, gdyż służył odstraszaniu demonów. Smok chiński był też symbolem cesarza, władzy, mądrości i bogactwa.

Pożytek z kości, sadła
i krwi smoka

W dawnych czasach medycy udzielali porad dotyczących leczenia obrażeń spowodowanych przez smoki. W ówczesnej medycynie mówiono też i o pożytecznych oraz leczniczych właściwościach niektórych części ciała smoka. O tym można przeczytać w wielu historycznych poradnikach lekarskich i zielarskich. W naszym kraju znanych jest kilku dawnych lekarzy i zielarzy, np. Hieronim Spiczyński (zm. 1550 r.), Stefan Falimirz (żył w I. poł. XVI w.) i Marcin Siennik (zm. 1588 r.).

Byli oni autorami poradników medycznych, a w nich tekstów o smokach i o zagrożeniach z ich strony oraz o sposobach wykorzystywania niektórych części ich ciała do celów leczniczych. Cechą wspólną tych dzieł jest to, że zawierały one podobne teksty i ilustracje. Z tego wynika, że miały one zwykły komercyjny charakter. Te poradniki cieszyły się powodzeniem. W dużej mierze opierały się na pewnym niemieckim poradniku zielarskim, a mianowicie na często wydawanym od końca XV wieku, wspomnianym już poprzednio Gart der Gesundheit. W tychże poradnikach lekarskich czytamy o smokach i różnych potworach oraz o leczniczych własnościach niektórych części ich ciała i o leczeniu skutków smoczych ataków, takich jak pogryzienie. Autorzy ci uważali, że smoki są jadowite i gryzą oraz atakują, uderzając ogonem, a jak uderzą nim, zarażają chorobą. A rany spowodowane przez smoki należy opatrywać okładem z piołunu lub spożywać to gorzkie zielsko. Rana zadana przez smoka morskiego powinna być leczona przez posmarowanie siarką i octem. Dobrym środkiem leczącym ukąszenia smoka jest sadło krokodyla — znany i ceniony lek w dawnych czasach. Jednakże skuteczną metodą jest okładanie rany mięsem smoka, według starej metody leczenia tego samego przez to samo: „Tenże Avicenna i Solienus tegoz smoka mieso gdy go rozetnie i przilozi na rane tedy sie goi. Sok piołunowy gdy go pusci na rane od smoka uczynioną tedy i goi. Gdy smok zagrizie tedy trzeba naskrobac i nasypać na rane, a będzie zdrow od bolesci i od jadu” (wg oryg. — przyp. red.). Wszelka wiedza o dobroczynnych skutkach wykorzystywania smoczego ciała sięga czasów starożytnych. Pliniusz Starszy (23—79), na którego autorytet powoływali się też wspomniani medycy, w swojej Naturalis historiae sporo miejscach poświęcił wykorzystywaniu smoczych organów do przeróżnych celów, niekoniecznie leczniczych.

Twierdził on, że jak położy się głowę smoka pod próg domu i modląc, poleci się bogom, to dom stanie się szczęśliwszy. Jak zmiesza się wydzielinę z oczu smoczych z miodem, a potem się tym posmaruje, to nawet najbojaźliwsi nie będą mieć w nocy żadnej zjawy. To jednak nie wszystko z tych smoczych bzdur Pliniusza Starszego, bo napisał, że tłuszcz z serca smoka zawiązany w skórę sarny i przywiązany do ciała żyłą jelenia pozwalał wygrywać procesy. Kości smocze powodują, że można żyć na równi z bogatymi, a zęby smocze zapakowane w skóry kozie i przywiązane żyłami jeleni łagodzą srogich władców. W tym dziele czytamy też, że przed tłuszczem smoków uciekają jadowite stworzenia.

Przez stulecia rozpowszechniano rzekome smocze szczątki, resztki, a nawet smoczą krew, a przede wszystkim kości smoka. W starożytnym Rzymie kapłani pokazywali ludziom rzekome kości smoka, który został pokonany przez Perseusza, a w rzeczywistości były to kości wieloryba. Ludzie znajdowali w jaskiniach lub w grotach szczątki kości różnych zaginionych, prehistorycznych gatunków zwierząt. Ze względu na ich rozmiary i miejsce znalezienia kojarzono je z resztkami po smokach. Owe kości mielono i dodawano do różnego rodzaju smarowideł, a następnie sprzedawano jako panaceum na wszystko. Kości smocze ceniono i nawet wieszano je w świątyniach, oczywiście nie zdawano sobie sprawy, że to resztki po kopalnych zwierzętach. Do dziś na ścianie wawelskiej katedry wiszą kości rzekomego smoka (okazało się z czasem, że to resztki po prehistorycznym wielorybie, mamucie i nosorożcu).

Również nad portalem wejściowym kościoła pw. św. Małgorzaty w Raciborowicach wisi pewna kość uważana kiedyś za smoczą, lecz oczywiście jest to kość jakiegoś dinozaura. Kościół ten ufundował Jan Długosz i w czasie jego budowy wydobyto kość zwierzęcia prehistorycznego, którą uważano za pozostałość po smoku wawelskim. Ponoć jak „rozpękł się” smok po wypiciu wody z Wisły, jego szczątki rozsypały się po całej ziemi krakowskiej. O zwyczaju wieszania rzekomych kości potworów w kościołach wspomniał Adam Mickiewicz w sławetnym Panu Tadeuszu :

„I to wiadomo także u starych Litwinów
A wiadomość tę pono wzięli od rabinów,
Że ów zodyjakowy Smok długi i gruby,
Który gwiaździste wije po niebie przeguby,
Którego mylnie Wężem chrzczą astronomowie,
Jest nie wężem, lecz rybą, Lewiatan się zowie.
Przed czasy mieszkał w morzach, ale po potopie
Zdechł z niedostatku wody; więc na niebios stropie,
Tak dla osobliwości jako dla pamiątki,
Anieli zawiesili jego martwe szczątki.
Podobnie pleban mirski zawiesił w kościele
Wykopane olbrzymów żebra i piszczele.”


Tym wspomnianym przez Mickiewicza Lewiatanem jest właściwie smok morski, bo tak tę nazwę interpretuje dawna i klasyczna biblistyka.

W epoce średniowiecza wieszano w niektórych kościołach wyprawione skóry krokodyli i traktowano je jako trofea po rzekomo pokonanych smokach. Taki zwyczaj wprowadzili krzyżowcy. Smocze trofea, kości i nawet specjalnie wypreparowane rzekome prawdziwe małe smoki należały do cenionych towarów na rynkach handlowych. Oczywiście sprzedawano falsyfikaty, to znaczy wysuszone jaszczurki z przyklejonymi skrzydłami nietoperzy. Przekonywano kupujących, że to smocze maleństwa, które są najbardziej skuteczne w medycynie, no i w domyśle pomocne w czarach, ale to było tylko wiadome dla wtajemniczonych. Hieronim Cardano (1501—1576), uczony włoski, matematyk, lekarz i astrolog pisał, że osobiście widział, jak w Paryżu sprzedawano spreparowane i fałszywe smoki.

Przed stuleciami wierzono w skuteczność medyczną używania smoczego ciała jako lekarstwa. Średniowieczny przyrodnik Konrad z Megenbergu (1309—1374) polecał spożywanie mięsa smoczego jako lekarstwa, np. język smoka należało osuszyć i namoczyć w winie, a potem to pić. Powinno to działać dobrze przeciwko złym duchom. Nawet ludzie Kościoła, jak św. Hildegarda z Bingen (1098—1179) — zielarka i lekarka, teolog i filozof, mniszka benedyktynka — wierzyła w skuteczność medyczną smoczego ścierwa. Była ona autorką dzieła o przyrodzie, w którym pisała o istnieniu smoków. Twierdziła, że mają one w sobie ogień, ale ich ciało nie jest ogniste, lecz trują oddechem, bo smoki posiadają w sobie diabła i dlatego nienawidzą ludzi. Zalecała używanie smoczej krwi w celu leczenia chorób, m.in. kamieni nerkowych. Jednakże podkreślała, że tylko w odpowiedniej postaci spreparowanego lekarstwa należy używać, gdyż picie samej czystej krwi powoduje nagłą śmierć. Oczywiście krew smocza istnieje ale jako nazwa preparatu chemicznego i jest od wieków używana w lecznictwie, nosi nazwę „sanguis draconis”. Jest to naturalnego pochodzenia żywica o ciemnoczerwonym kolorze, nie ma ona zapachu ani smaku. Swoją nazwę zawdzięcza bajkowym opowieściom o smoku walczącym ze słoniem. Wskutek zadanych ran i wymieszania się krwi tych zwierząt powstaje właśnie smocza krew.

W XVI wieku odrzucono wiarę w istnienie smoczej krwi, stało się to za sprawą smokoznawcy Konrada Gesnera (1516—1565), który potraktował to jako historię niezbyt godną wiary i wskazał na żywicę z pewnego drzewa w Indii i na wyspach atlantyckich (łac. Daemonorops dracena, palma rosnąca w Azji Południowo-Wschodniej i na wyspie Sokotra oraz w innych rejonach świata — przyp. red.).

Jako pierwszy palmę smoczą w postaci ilustracji z natury przedstawił francuski przyrodnik Carolus Clusius (1526—1609) w dziele „Rariorum plantarum historia“ wydanym w 1601 roku. W pierwszym rozdziale pierwszej księgi napisał o krwi smoczej, tzn. o jej pochodzeniu z palmy smoczej rosnącej na Wyspach Kanaryjskich i o tymże gatunku drzewa. Było to pierwsze botaniczne opracowanie o palmie smoczej z dziedziny botaniki.

Krew smocza doczekała się opracowań naukowych, oczywiście w rozumieniu nauki w czasach nowożytnych. Takim dziełem jest rozprawa doktorska Johanna Friderica Ohsa, pt.”Dissertatio medica inauguralis de sanguine draconis…”, wydana w 1712 roku, w której odrzucono starożytny mit o pochodzeniu krwi smoczej na skutek walki smoków ze słoniami, podkreślono biologiczne jej pochodzenie i wskazano na m.in. wyspy kanaryjskie jako miejsce, gdzie rosną palmy smocze. Również w tym dziele jest mowa o tym, że krew smocza jest żywicą, a nie cudownym lekarstwem.

Również w traktach medycznych pisano o krwi smoczej jako żywicy pochodzącej z palmy smoczej. Obszernie o tym czytamy dziele znanego lekarza paryskiego Stephana Francisca Geoffroya pt. „Tractatus de materia medica…”, wydanym w Paryżu w 1741 roku. W słynnym zaś lipskim leksykonie wydanym w latach 1731—1754 przez Johanna Heinricha Zedlera dowiadujemy się sporo o krwi smoczej jako naturalnej, żywicy z palmy smoczej.

Na temat krwi smoczej jako naturalnej żywicy czytamy też w wielu różnych leksykonach z XVIII wieku i później wydanych.

Krew smocza istnieje współcześnie jako nazwa preparatu naturalnego pochodzenia i jest od wieków używanym środkiem w lecznictwie.

Jest to żywica o ciemnoczerwonym kolorze, nie ma ona zapachu ani smaku. Ponoć ma własności lecznicze. Krew smocza pochodzi z palmy smoczej, ale mamy do czynienia z dwoma gatunkami, których ona pochodzi: „Dracaena cinnabari“ jest to palma z wyspy Sokotra oraz „Dracaena draco”, też gatunek palmy smoczej, ale rosnący na Wyspach Kanaryjskich (żywca z palmy smoczej z tych wysp znana jako produkt w płynnej oraz stałej postaci, stosowana jest w kosmetykach na szeroką skalę handlową).

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 11.76
drukowana A5
za 29.59