Wprowadzenie
Haiku jest minimalistycznym gatunkiem poezji, który przed wiekami narodził się w Japonii i do dzisiaj jest tam znaczącą częścią literatury. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat gatunek ten zyskał popularność na Zachodzie, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych i innych krajach anglojęzycznych, ale wzrost zainteresowania haiku wśród osób piszących i czytających poezję można zauważyć w wielu krajach Azji i Europy, w tym również w Polsce.
Tym, co najbardziej przyciąga do poezji haiku, jest jej zwięzłość, klarowność i prostota.
Wiersz haiku to tylko kilka słów podzielonych na dwie części i zapisanych zazwyczaj w trzech wersach. Trzy wersy to wygodny i najpospolitszy układ, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby to były dwa, cztery albo tylko jeden wers.
We współczesnym traktowaniu liczba sylab w haiku nie jest ważna, istotny jest rytm. W zapisie w trzech wersach najczęściej występuje rytm krótki–długi–krótki, jako najbardziej naturalny, jednak inne układy też mają swoje zalety i bywają cennym urozmaiceniem.
Oto jak mogą wyglądać te dwie części haiku w wierszu podzielonym na trzy wersy:
letni deszcz
nagi posąg
paruje
W powyższym haiku jedna część (letni deszcz) zawiera się cała w pierwszym wersie, a druga część (nagi posąg paruje) zajmuje drugi i trzeci wers.
szum sosen
w starym czajniku
jesienny wiatr
W haiku powyżej jedna część (szum sosen w starym czajniku) zajmuje wersy pierwszy i drugi, a druga część (jesienny wiatr) mieści się cała w wersie trzecim.
Czasami stosuje się wielkie litery i znaki interpunkcyjne, zaznaczające pauzę pomiędzy dwiema częściami haiku, takie jak myślnik, wielokropek, dwukropek, przecinek i kropka, ale nie jest to konieczne. Podział na dwie części jest zazwyczaj oczywisty, a jeśli nie jest, to nawet lepiej, bo zwiększają się możliwości interpretacyjne. Wówczas środkowy wers może się łączyć zarówno z pierwszym, jak i trzecim wersem, niczym sworzeń, co widać w poniższym przykładzie:
zapach morza
z wszystkich stron
jestem wyspą
To, co najważniejsze w poezji haiku, dzieje się na styku owych dwóch elementów, które mogą być obrazami, pojęciami, emocjami. To tam odbywa się przeskok poetyckiej iskry, będący skutkiem istniejącego pomiędzy dwiema częściami haiku napięcia.
Dlatego emocjonalna i znaczeniowa odległość między nimi nie może być zbyt mała, a dzieje się tak wtedy, gdy kontrast jest za słaby (jeśli podstawą zestawienia jest kontrast) albo gdy podobieństwo jest za duże (jeśli podstawą zestawienia jest podobieństwo).
Z drugiej strony odległość między tymi dwiema częściami haiku nie może być zbyt wielka, bo wtedy poetycka iskra nie przeskoczy i haiku zatraca swój sens.
Niekiedy podziału na dwa elementy wcale nie ma i haiku brzmi jak jedno zdanie podzielone na wersy, ale wtedy musi w nim być coś naprawdę szczególnego, aby działało jak haiku i jak poezja w ogóle. Przykładem niech będzie poniższy wiersz:
przychodzi do mnie
odziana tylko
w krótką noc
Co jest treścią haiku? Człowiek i jego miejsce w naturze. Przyroda jest istotnym tematem haiku, mimo że nowoczesne haiku potrafi znakomicie obejść się bez składników przyrodniczych.
Ponieważ haiku jest w zasadzie poezją natury, nietrwałości i ciągłej przemiany, zawiera zwykle element, który identyfikuje porę roku. Może to być wskazanie bezpośrednie, jak na przykład „styczniowy świt” w tym haiku:
sen o tobie
przyklejony do powiek
styczniowy świt
albo pośrednie, jak w następującym haiku, gdzie „śpiew kosa” wskazuje na wiosnę lub wczesne lato:
śpiew kosa
jej oczy jeden odcień
ciemniejsze od zmierzchu
A oto przykład haiku bez pokazania pory roku i bez odwołania do natury:
godzina szczytu
kierowca karawanu
wpuszcza mnie
Co jest w haiku, a czego nie ma? Metafory są rzadkie, dobrze działają tylko wtedy, gdy są subtelne. Również porównanie nie jest często stosowane, ponieważ sprawia wrażenie środka nazbyt oczywistego i subiektywnego. Cechami haiku są obiektywność, sprawdzalność oraz skromność, dlatego nie ma w nim tak dużo denerwującego „ja”.
W poezji haiku liczy się nastrój. Smutek, melancholia, samotność, świadomość przemijania, skłonność do rzeczy starych, zużytych, porzuconych, niemodnych, odchodzących w przeszłość. Wszytko to w połączeniu z wyrafinowanym poczuciem humoru oraz łagodną ironią skierowaną przeciw własnym złudzeniom, pretensjom, uzurpacjom. Lekkość i bezpretensjonalność są kluczowe. Ponadto dobre haiku jest przyjemną niespodzianką, sprawiającym zadowolenie zaskoczeniem, małym odkryciem.
Lżejszą stronę poezji haiku pokazują w tej książce utwory typu senryu. Senryu można nazwać podgatunkiem haiku. O ile haiku jest poezją natury i uduchowienia i ma z reguły poważny, refleksyjny charakter, o tyle senryu koncentruje się na słabostkach i śmiesznostkach człowieka i często przybiera formę humorystyczną lub satyryczną.
Natomiast haibun jest połączeniem prozy z poezją haiku. Haibun również wziął swój początek w Japonii i, podobnie jak haiku, stał się gatunkiem literatury światowej. Zakres prozy w utworach haibun jest szeroki i może obejmować opis miejsca, osoby lub przedmiotu, autobiografię, pamiętnik, esej, opowiadanie lub dziennik podróży. W przeciwieństwie do wierszy haiku utwory haibun mają tytuł, który pełni istotną funkcję. Relacja prozy do wiersza jest ważna, niesie niebagatelną wartość dodaną. Wszystkie te trzy składniki — tytuł, proza i wiersz haiku — powinny ze sobą współgrać, uzupełniać się i tworzyć spójną całość.
Niniejsza książka zawiera duży wybór wierszy haiku, które powstały w ciągu piętnastu lat uprawiania przeze mnie tego gatunku poezji. Dodatkiem są wiersze senryu i teksty haibun. Większość z zawartych tutaj utworów była wcześniej publikowana w wersji angielskiej w najlepszych anglojęzycznych czasopismach haiku na świecie. Niemała grupa zdobyła nagrody i wyróżnienia na międzynarodowych konkursach. Całkiem sporo znalazło się w wydanych w Stanach Zjednoczonych i Europie antologiach.
Moje poprzednie tomiki poezji haiku to:
„Gorzki wiatr. Sto haiku. Bitter wind. One Hundred Haiku”, Wydawnictwo Kontekst, Poznań 2015;
„Ku światłu. Towards Light”, Wydawnictwo Kontekst, Poznań 2019.
„Black and White”, Red Moon Press, Winchester 2016
Ernest Wit
Wiosna
piesza wędrówka
klucz dzikich gęsi
otwiera niebo
wymaga
lekkiego pióra
powiew wiosny
tak wiele
na tak krótko
wieczorne jętki
otwarte pole
ze stajni dobiega
rżenie koni
daleki posmak
Morza Sargassowego
wędzony węgorz
senny kot
mruży zielone oczy
wiosenne popołudnie
dzikie gęsi
minąłem się
z powołaniem
malowany
kroplami deszczu
przezroczysty pejzaż
szron na łące
żuraw stoi
na jednej nodze
bladawa zieleń
początkującej wiosny
laserunek mgły
spłukana deszczem
pusta droga
zacząć od nowa
już po wszystkim
wysychające łzy
łaskoczą policzek
kwitną jabłonie
wycieczka szkolna
do Auschwitz
arktyczny ziąb
słońce zmusza forsycje
do kwitnienia
piana morska
drży na zimnym wietrze
Afrodyta
ruiny
młyna wodnego
deszcz wczesną wiosną
odeszła w nocy
wychodzę naprzeciw
wschodzącemu słońcu
wiatr wzdyma
pościel jak żagiel
nadmorska wieś
lustro wody
płatki jaśminu lecą
na dno nieba
te wielkie oczy
nie mogą nas zobaczyć
rusałka pawik
wracamy
z pogrzebu
wszyscy oprócz niej
latarnia
na środku chodnika
rozłącza kochanków
z dziupli w pniu
martwej brzozy
wołanie piskląt
liże twarz
jak młody pies
marcowe słońce
tutaj
staje się tam
kwietniowy wiatr
wysyp
rusałek żałobników
miesiąc od jej śmierci
chram słowiański
zapomniani bogowie
proszą o modlitwę
lekki wiatr
głaszcze mnie po głowie
nad grobem mamy
przed wyjściem
zdejmuję skórę
majowy wiatr
śmiejąc się
uciekamy przed deszczem
papierowa rocznica
dmuchawce
świat na chwilę
przed zdmuchnięciem
dzbanek kłania się
napełniając czarkę
ceremonia herbaty
świt wiosenny
wierzba myje
włosy w stawie
co sosna
wie o śmierci
zapach żywicy
karesy słońca
żaby moczarowe
błękitnieją
mglisty ranek
nieznany krajobraz
staje się snem
jutro jest
tylko dziś
leśne zawilce
szum deszczu
skryci w podmiejskiej
muszli koncertowej
wiosenny wieczór
przechodnie w różnych
stadiach umierania
ciepły wiatr
dotykam mokrego
czoła lodowca
przez zwężone
gardło strumienia
spieniona woda
zapachy
zdeptanych kwiatów
Boże Ciało
dalszy ciąg
twojej sukienki
wiosenna łąka
z tobą czy bez ciebie
powój pnie się po obu
stronach muru
woń czeremchy
stary mężczyzna
zapala papierosa
jeszcze ciepłe
ślady pamięci
wąwóz polodowcowy
jej dłonie drżą
jak schwytane ptaki
wiosenny wiatr
jeden martwy liść
okazał się motylem
tylko tyle
pewnego dnia
oświeciło mnie
majowe słońce
młoda trawa
ona pachnie
trochę mną
grad uderza
w szybę okienną
garść pigułek
stary plakat
dziewczyna uśmiecha się
rozdarta
wiejska droga
wróbel pije
z odcisku kopyta
Antarktyda
zaczyna topnieć
zimne tofu
omszały dach
starej chaty
wiosenny deszcz
kwitną śliwy
pensje w firmie
zamrożone
ciepły wiatr
wierzba okryta
puchem nasiennym
cmentarz wiosną
umarli ze zdjęć
wodzą za mną wzrokiem
pociąg przejeżdża
przez małe miasta
stacje drogi krzyżowej
ta pewność
w głosie kosa
ciemno przed świtem
początek kwietnia
życie dzwoni do drzwi
i ucieka
wczesny ranek
śmieciarka zabiera
moje sny
polne kwiaty
nauczę się ich nazw
zanim umrę
spotkanie
moja i twoja
samotność
płonie czerwono
na wieczornym niebie
zeppelin chmury
unurzana
w kwitnącym rzepaku
pliszka żółta
lot godowy
zwisające nogi
lenia marcowego
głos wilgi
obudziłem się
albo zasnąłem
boso w zawiei
płatków kwitnących wiśni
wyciągasz ręce
para łabędzi
płynie promenadą
wezbrana rzeka
złotym mniszkom
posiwiały głowy
bezwietrzny wieczór
Dzień Kobiet
zmarznięty tulipan
nie chce się otworzyć
czarny kot
w białych skarpetkach
wsiowy dandys
potok ludzi
przez drzwi obrotowe
młyn nad rzeką
z drzewa głogu
głos cierniówki
kłuje i kłuje
pierwsze narcyzy
Persefona wychodzi
ze stacji metra
drozd o zmierzchu
śpiewa jakby ten dzień
miał być ostatnim
wielkie plany
nasz synek puszcza
bańki mydlane
zbudzony dziś
nie doczeka jutra
wczorajszy sen
pieśń kosa
ona niesie wielką miłość
w małej urnie
ta chwila kiedy
kończy się teraz
chłód przedwieczorny
zakręt rzeki
ryba prześlizguje się
przez gardło czapli
samolot błyska
w Warkoczu Bereniki
wiosenny wieczór
kandelabry
kwiatów kasztanowca
jasny wieczór
lekkoduch
nie zostawia śladu
na wiosennej trawie
kot niesiony
do kastracji
marcowy wiatr
pod połyskiem
niebieskich oczu
ciemne tonie
wie gdzie znaleźć
najlepszą publiczność
kos na cmentarzu
inny ja
chce innej ciebie
wiosenna powódź
już południe
słońce ściąga kołdrę
śniegu z łąki
zdmuchnięte świece
uporczywy zapach
jej życia
marcowe słońce
bryłka śniegu
wtulona w mech
żaden cel
nie przyświeca
kwietniowy księżyc
nie czujemy
smaku źródła
coraz bliżej ujścia
śpiew kosa
jej oczy jeden odcień
ciemniejsze od zmierzchu
stulone
usta kwiatów
zimny deszcz
jak gdyby
jeszcze nie wiedziały
ścięte kwiaty
smak włóczęgi
po dzikich łąkach
zupa szczawiowa
siwe włosy
młodej kobiety
wiosenny śnieg
marcowy wieczór
jej głos łamie się jak lód
na ciemnym stawie
pogrzeb mamy
dziecko we mnie
nie chce umrzeć
w szafie wszystkie
jej sukienki
prócz tej do trumny
zgaszone światło
żabi rechot z daleka
o ton głośniejszy
pierwsza lekcja
nieprzywiązania
balonik w niebo
perkoz dwuczuby
milczymy oboje
aż się wynurzy
pluskamy się
w śpiewie ptaków
krótki deszcz
stopniowo gasną
ostatnie drozdy
pachnący zmrok
mój stary ojciec
pokazuje ogród
dotyk mokrej ziemi
z książką wśród traw
mrówka czyta
słowa wspak
cisza o zmierzchu
piórko sunie po tafli
ciemnego stawu
emerytura
gąsienica dociera
do końca źdźbła
tęsknota
za tamtą tęsknotą
głos kukułki
znowu wiosna
pomagam mamie
usiąść w łóżku
kazanie na górze
ministrant ziewa
u stóp ołtarza
śpiew ptaków
o świcie
dalszy ciąg snu
rok od jej śmierci
na złamanej gałęzi
pszczoła zapyla kwiat
umarła wczoraj
tak to zawsze
będzie wczoraj
bicie serca
w skaleczonym palcu
krzyk żurawia
spuszczone zapory
przez szosę przechodzi
gąsienica
w czasie odwilży
ja też zmieniam
stan skupienia
ciepły wiatr
brzoza ociera się
o sosnę
spieszcie się, zawilce
zaraz buk
zabierze wam słońce
łabędzie białe
od melancholii
kwietniowy wieczór
zator na szosie
patrzę przez okno
na pasące się konie
długo nie znałem
twego imienia
firletko poszarpana
stajemy
zmęczeni
droga biegnie dalej
spacer polami
jej śmiech gdy mówię
rusałka pawik
zmierzch majowy
mniszki w trawie
mrużą oczy
teraz tylko
ważkie sprawy
łąka nad rzeką
przystań
nad wodą
niech czas sobie płynie
wiosenny świt
koń zanurza
łeb we mgle
pociąg który
niesie cię do mnie
szyny śpiewają
majowy wieczór
jeszcze jeden dzień mojej
nieśmiertelności
cały dzień
pod kroplówką
marcowy deszcz
wysoko w powietrzu
balon pełen
mojego oddechu
wiosenne słońce
twoje włosy o barwie
zeszłorocznych trzcin
Święto Pracy
wypuszczam z balonika
oddech taty
samotne serce
w klatce piersiowej
słowik rdzawy
wiosenny wieczór
idę z nią trzymając
ciebie za rękę
wysoko w niebie
wołają gęsi
rocznica jej śmierci
obficie
upudrowany
robaczy księżyc
ogrody w deszczu