Rymowana historia Jezusa
Wstęp
Za górami, za lasami,
Hen daleko, dawno temu,
Żył król razem z dworzanami,
Co służyli dobrze jemu…
Wiele bajek się zaczyna,
Takim oto wstępem właśnie,
I niczyja, to jest wina,
Bo to bajki są, lub baśnie.
Ja historię tu opowiem,
Która bajką nie jest wcale,
O człowieku, co był Bogiem.
Piszę to, ku Jego chwale.
* * *
Część pierwsza Radosna
Zwiastowanie
Ta opowieść się zaczyna
W małym mieście Nazarecie,
Gdzie mieszkała cud dziewczyna,
Skromna i nieznana w świecie.
Nazywała się Maryja.
Wiodła życie swe w spokoju,
Bo jej Pan Bóg zawsze sprzyjał,
Gdy modliła się w pokoju,
Aż tu nagle dnia pewnego,
Zajaśniało w całej sieni.
Wysłał Bóg anioła swego,
Aby życie jej odmienił.
— Zdrowaś Mario — Tak powiedział.
Boża łaska Cię wypełnia.
On o Tobie wszystko wiedział,
Wolę Jego zawsze spełniasz.
Na te słowa się zmieszała.
Bardzo młoda wówczas była.
Choć je w sercu rozważała,
Zlękła się, wręcz przeraziła.
— Nie bój się Panienko miła.
Bóg Cię wybrał wśród milionów.
On mnie w Twoje progi zsyła,
Bym zwiastował Ci wiadomość.
Poczniesz i urodzisz syna.
Jezus będzie imię jego.
Święta będzie Twa rodzina,
Bo to dziecko Najwyższego.
Zasmuciła się dziewczyna,
Na anioła wzrok wytęża.
— Jak ja mam urodzić syna,
Skoro nawet nie znam męża?
— Święty Duch na Ciebie zstąpi.
Z niego dziecię się narodzi.
Cudem będzie, co nastąpi,
Jeśli tylko Ty się zgodzisz.
— Jestem służebnicą Pana.
Powiedziała bez namysłu.
— Niech dokona się ta zmiana,
Wedle Jegoż to zamysłu.
Odszedł wtedy od Niej anioł,
Zostawiając Pannę samą.
* * *
Narodziny Jana
Żył w Judei pewien kapłan,
Co Zachariasz się nazywał.
W Bogu zawsze szukał światła,
Więc w świątyni często bywał.
Jego żona, już nie młoda,
Mieć potomka zawsze chciała,
Więc modliła się do Boga,
Aby Ten cud jakiś zdziałał.
Nazywała się Elżbieta.
Wiele lat niepłodna była,
Ale zawsze Bogu wierna,
Wciąż gorąco się modliła.
Gdy Zachariasz raz w świątyni
Pełnił służbę swą kapłańską,
Wielką rzecz mu Bóg uczynił.
Stanął przed nim Anioł Pański.
Przy ołtarzu z prawej strony
Objawiła mu się postać.
Stanął cały przerażony.
Myślał: Uciec stąd, czy zostać?
Wtedy anioł się odzywa
— Nic się nie bój Zachariaszu.
Twoja dusza jest szczęśliwa.
Radość głoszę Ci zawczasu.
Prośba Twoja wysłuchana.
Żona Ci urodzi syna.
Będzie wielki w oczach Pana,
Nigdy nie spróbuje wina.
Jan na imię dasz dziecięciu,
Bo jest taka wola Boga.
Chwalić Pana zawsze będzie
I po Jego chodzić drogach.
Napełniony Duchem Świętym,
Będzie już w matczynym łonie.
Wielu ludziom da zachętę,
Poprzez swoje święte dłonie.
Rzekł Zachariasz do anioła,
Nie chcąc wierzyć w jego słowa.
— Ja wychować go nie zdołam,
A i żona, już nie młoda.
— Będziesz niemy aż do chwili,
Kiedy dziecię się narodzi.
Skoro mi nie uwierzyłeś,
Że od Boga to pochodzi.
Nie mógł mówić ani słowa,
Aż do narodzenia Jana.
Tak z aniołem to umowa,
Być musiała dotrzymana.
Głos dopiero swój odzyskał,
Kiedy syn mu się narodził.
Dziś dawany jest za przykład,
Tego, kto po nim przychodzi.
Józef
W Galilei w Nazarecie,
Mieście jakich wiele w świecie,
Mieszkał Józef, syn Jakuba.
Tam też żyła Jego luba.
Prostym cieślą był z zawodu,
Choć był z królewskiego rodu.
Sprawiedliwy, bogobojny,
Zawsze w sercu swym spokojny.
Maria, jego narzeczona,
Będąc nieco przestraszona,
Oznajmiła mu w rozterce,
Że dzieciątko ma pod sercem.
Smutną wtedy przybrał minę,
Już planował, że dziewczynę,
Którą przecież kochał wiernie,
Gdzieś oddali potajemnie.
Wtem we śnie mu się objawił,
Anioł Pański, co przedstawił,
Plany Boga najwyższego,
Dotyczące także jego.
— Józefie synu Dawida!
Dziś wskazówka Ci się przyda,
Chociaż jesteś przerażony,
Nie oddalaj swojej żony.
Bowiem z Ducha jest poczęte,
Dziecię Boga, co jest święte.
Ono przyjdzie tu na ziemię,
Żeby zbawić ludzkie plemię.
Jezus będzie miał na imię,
Ty zaś ojcem w tej rodzinie.
Choć On synem najwyższego,
Ty tatusiem będziesz Jego.
Kiedy Józef się obudził,
Cały żal się w nim ostudził.
Roztropnością się wykazał,
Zrobił to, co anioł kazał.
Wziął małżonkę swą do siebie,
Pomagając jej w potrzebie.
Imię Jezus dał małemu
Synkowi ukochanemu.
* * *
Dwie matki
Wybrała się Maryja do miasta En Karem
Dziś to już nie jest miasto, lecz część Jeruzalem,
Choć droga była trudna i wiodła przez góry,
Trzeba też było walczyć z siłami natury,
Szła odwiedzić Elżbietę, swoją starszą krewną.
Ta, podobnie jak Maria, też była brzemienną.
Do domu Zachariasza wnet sama przybyła
Gdzie spotkała Elżbietę, co ją pozdrowiła.
Gdy krewna usłyszała Marii pozdrowienie,
Poruszyło się dziecię, jakby z Boga tchnienie.
Wtedy to powitała Maryję słowami:
— Błogosławiona jesteś między niewiastami.
Błogosławiony także owoc łona Twego.
A skądże mi to widzieć matkę Pana mego.
Gdy Twój głos usłyszałam, zadrżały me skronie.
Z tej radości ruszyło się dziecko w mym łonie
.
Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła,
Że spełnią się słowa, które Pan Ci zsyła.
Maryja rzekła wtedy, to co w sercu czuje.
— Wielbi ma dusza Pana i serce raduje,
W Bogu, Zbawcy moim, który miał wejrzenie
Na swoją służebnicę i jej uniżenie.
Błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia,
Wielkie rzeczy uczynił mi Pan bez wątpienia.
Święte jest Jego imię, a swe miłosierdzie
Da temu pokoleniu, co sławić Go będzie.
Przejawia moc ramienia swego pysznym ludziom
Strąca On władców z tronu, żyjących w obłudzie.
Głodnych nasyca dobrem, wywyższa pokornych.
Bogatych z niczym odprawia. A pomaga zdolnym.
Ujmuje się za sługą swoim Izraelem,
Pomny na miłosierdzie, co jest Jego celem.
Jak przyobiecał ojcom na rzecz Abrahama,
Tak i jego potomstwu na wiek wieków Amen.
* * *
Narodziny Boga
Rzecz się działa w Palestynie,
Dwa tysiące lat przed nami.
Bóg objawił się w dziecinie,
Byśmy diabłu się nie dali.
Cezar August spis ogłosił,
Gdy Kwiryniusz tam przewodził,
Każdy człowiek miał się zgłosić
W mieście, z którego pochodził.
Józef z rodu był Dawida,
Do Betlejem więc się udał.
Z Nazaretu to dni kilka,
A i droga bardzo długa.
W spisie podać miał, jak żyją,
By podatkiem ich obciążyć.
A szedł z żoną swą Maryją,
Która właśnie była w ciąży.
Gdy w Betlejem przebywali,
Miejsc w gospodzie już nie było,
W jakiejś podłej stajni spali,
Tam się dziecię urodziło.
Owinęła je w pieluszki,
W żłobie syna położyła,
Tuląc w rękach małe nóżki.
Rąbkiem sukni go przykryła.
W okolicy w polu stali,
Niezależnie od pogody,
Pastuszkowie co trzymali,
Nocną straż na swoje trzody.
Naraz stanął przy nich anioł,
Chwała Pańska ich oblała.
Kiedy wszystko to się działo,
Trzęsła się też ziemia cała.
Przestraszyli się pasterze,
Anioł rzekł, by się nie bali,
Co im teraz powie szczerze,
By uważnie wysłuchali.
Wielką radość wam zwiastuję,
Która waszym jest udziałem
Idźcie teraz do Betlejem,
Bo słowo się stało ciałem.
Tam dziś właśnie się narodził,
Mesjasz, Pan i dusz Zbawiciel.
W mieście Dawida przychodzi
Grzechów ludzkich Odkupiciel.
Poszli zatem pastuszkowie,
Mówiąc, co im objawiono.
Tam ujrzeli dziecię w żłobie
I Józefa z jego żoną.
Wszyscy wokół się dziwili,
Że to anioł ich zaprosił,
By do stajni tej przybyli
I że zbawcę im ogłosił.
A Maryja rozważała,
W sercu swoim wszystkie sprawy
I tam je zachowywała,
Różne mając wszak obawy.
* * *
Trzej Królowie
Gdzieś przed wielu wielu laty,
W Persji chyba to się działo,
Magów trzech bardzo bogatych
Niebo nocą oglądało.
Tu się nagle pojawiła
Gwiazda wielka i wspaniała.
Całe niebo rozświetliła,
Tyle mocy w sobie miała.
Poszli za nią w myśl idei,
Że sam Bóg się im ukaże,
Aż dotarli do Judei.
Każdy z nich niósł coś Mu w darze
Jednak z gwiazd nie wyczytali,
Gdzie król królów się narodził.
Więc Heroda zapytali,
Co w Jerozolimie rządził.
Herod mocno był zdziwiony,
Gdy o dziecku się dowiedział.
— Gdzie król nowo narodzony,
Może ktoś by mi powiedział?
— Tam w Betlejem, mieście małym
Ma urodzić się zbawiciel.
Tak prorocy napisali.
Stamtąd przyjdzie odkupiciel.