Zwiastun wiosny
Pierwszy kwiatek w ogródku
choć gdzieniegdzie śnieg leży
małą główkę wychyla nieśmiały
i do słońca się zwraca
liliowymi płatkami
jakby go o ciepło błagały.
Mój ty kwiatku czarowny
zwiastun wiosny przynosisz
po zbyt srogiej i przewlekłej zimie
traw wschodzących są kępki
śpiewy polnych skowronków
a w plenerze malarskie sztalugi.
Coraz wyżej do słońca
kwiat łodygę unosi
delikatnie zielenią ubraną
wielkim pędzlem na płótnie
wiosna barwy nanosi
zakochanych miłością obdarza.
Sen odszedł w zapomnienie
Wieczór otworzył szarą bramę,
tuż za nią ciemność się roztacza,
noc płynie falami jeziora,
w oddali słychać szopa pracza.
Niebo gwiazdami obsypane,
włosy rozwiewa wiatr szalony,
dorodne liście winorośli,
pną się zielenią po pergoli.
Przysiadłeś obok na huśtawce,
stojącej między trejażami,
pomagasz liczyć gwiazdy złote,
koisz pragnienie pieszczotami.
Z kielichów rubinowy trunek,
z rozkoszą wolno popijamy,
plątamy myśli w uniesieniu,
zamiast się zbliżać, oddalamy.
Świerszcze zamilkły, jaka szkoda,
wieczorem zawsze rzewnie grały,
świetlik przeleciał nad głowami,
zielenią tuje zaszumiały.
Słońce zajrzało do sypialni,
sen odszedł szybko w zapomnienie,
rytm życia dniem następnym pędzi,
brakuje czasu na wspomnienie.
Byłeś
Byłeś fundamentem życia,
muzyką świerszcza w kominie,
nadzieją koloru wiosny,
miłością co nie przeminie,
delikatny jak kropla rosy
na liściach o poranku,
obłok unoszącej pary,
bulgot wrzątku w garnku,
łagodnym powiewem Zefira,
co nowe życie przynosi,
wilgocią jesiennego dżdżu,
wirem wokół własnej osi,
żarem syczącego gniewu,
zimny jak najsroższa zima,
byłeś dla mnie wszystkim,
odszedłeś, już cię nie ma.
W bólu
Trudno trwać
w pustce zawieszonej
między rzeczywistością
a niepogodą ducha.
Cisza rozsadza
przestrzeń między mózgową
porywając wariacjami
na wysokich tonach.
Ciemność skrywana
pod maską ulgi
nie dopuszcza brzasku
rozpalonego ciała.
W parku
Miks zapachów na klombach
zanosi woń cukierkową
na splecione czułością
ramiona zakochanych par.
Trele ptaków kołyszą
wibrującą muzykę
pomiędzy brunatnymi
konarami jesionu.
Rozrzucone kasztany
czerwona jarzębina
przywołują wspomnienia
tak niedawnej młodości.
Myśli
Słońce już niżej i dzień jest krótszy,
drzewa złocistą barwę przybrały,
ptaki do lotu szykują młode
a ja tak siedzę i myślę sobie.
Że jesień do mnie także już przyszła,
pasemka włosów szronem sypnęła,
oczy nie patrzą jak kiedyś bystro
na życie, co to z lekką przesadą
garściami brałam rękami dwiema,
chłonęłam wiedzę jak gąbka miękka,
do świtu tańczyć mogłam na deskach.
Potem jak Hestia ogniska swego
pilnować matka mnie nauczyła
a ja swej córce, ot tak po prostu
tę zacną cechę też zaszczepiłam.
Już przyszła pora
Cicha i smutna samotność jesienią,
wciąż przywołuje rodzinne wspomnienia,
niezapomniane przyjaźnie z młodości
z tymi, co razem snuli swe pragnienia.
Prawie już wszyscy odeszli do Pana,
jesienne liście ścielą się przy grobach,
ogniki zniczy gdzieś daleko błądzą
między gwiazdami, po nieznanych drogach.
Już przyszła pora by dołączyć do nich,
jako ostatni z tego pokolenia,
tak trudno odejść i zakończyć życie
choć wszystko gaśnie, miłość, złość, pragnienia.
Trzeba zostawić miejsce dla najmłodszych,
co na świat radość przynoszą rodzicom,
zadbać jedynie by przekazać wiedzę
o przodkach, którzy zbudowali przeszłość.
Syndrom pustego gniazda
Plaże nadmorskie pustoszeją,
zamków z piasku nikt nie buduje,
lato odchodzi wolnym krokiem,
w sercach kotłują się wspomnienia
młodości i gwaru dzieciaków.
Żurawie odlatują z krzykiem,
kołują kluczem nad polami,
bociany dawno odfrunęły,
pozostawiły puste gniazda
i obawę przed samotnością.
Wewnętrzna pustka, lęk i smutek,
odcięcie pępowiny trudne,
jesienna słota zagościła
w miłości dawno wypalonej,
depresja wierną przyjaciółką.
Listopadowa zaduma
Płyta nagrobna z wyrytym nazwiskiem,
przestano dbć o tajemnice danych
osobowych mieszkańców wiecznych kwater,
chryzantemy na wietrze kołysze wiatr.
W nierównej walce nie pomógł Asklepios,
droga prowadząca na drugą stronę
usłana wilgotnym cieniem rozpaczy,
zasypana kolorami jesieni.
Wśród cmentarnej niemocy babie lato,
spleciona cienką nicią pajęczyny
głucha cisza rozdziera retrospekcje,
w procesji wierni zawodzą pacierzem.
Myśli błądząc w zadumie samotności
przypominają o ulotnym życiu,
płomienie świec unoszą do nieba żal,
łącząc się z tymi, co odeszli na zawsze.
Jesień
Niebo jesienią poszarzało,
czasami płaczem się zanosi,
wicher łka, o dachówki stuka,
szarpie pergolą winorośli.
Smutkiem obdziela wszystkich wokół,
wieczory coraz dłuższe nużą,
światło nie grzeje tak jak słońce,
w kominkach szczapy tlą się smolne.
Liście z drzew sypią kolorami,
w serca wkradają się zgryzoty,
dywany wrzosów tchną fioletem,
świerszcze nutami przygrywają.
Motyle nie chcą zdobić kwiatów,
pająki ciężko tkają sieci,
brakuje śpiewu ptaków z rana