Coś 01. Abrakadabra
…
Seans 1. Umiejętności Cienia
Nie wiem od czego mam zacząć, bo wiem, jak to się skończy. — Chciałbym, żeby dla wszystkich były jasne zasady i cele. Tym razem nie cytuję nikogo, bo nikt nie wytyczył celu, jakiego szukałem. Nie myślałem o wytworzeniu czegoś konkretnego, z jakąś określoną myślą przewodnią, do jakiego dążenia w celu dedykacji czemuś miałaby ta dążyć. Choć Życzyłbym, zarówno każdemu, jak i sobie, żeby udało się w końcu rzucić palenie papierosów.
Podziękować pragnę jedynie sobie, który radykalnie zmienił wszystko w jednej chwili, by tylko zmienić to, co niedawno zostało zmienione. A to, co pomiędzy tym wszystkim się w 13 miesięcy przeplotło, w ostatecznym eksperymencie totalnym i konkretnym, zostaje ucięta, i sprowadzona do tej, w ciągu spontanicznej treści poprowadzone to, co zostało doprowadzone do ostatecznego punktu, w jakim nagle została zerwana, by móc radykalnie zacząć coś, co powinno być, a nie tylko bytować. Skupiony i zdeterminowany, na zrobieniu możliwie, jak najlepszego tworu, z wyselekcjonowanych tych szczególnych dwóch, w jakich się gatunkach lśni.
W obecnej chwili kończę w zamyśle tego niniejszego Płododa, którego od zera losy spisywałem wydarte w chaotycznych opętaniach, co miały wspólny mianownik mieć po trzy strony, jakie zawierały się w 10 minut. Pierwszy raz od zera, ale w międzyczasie zakańczając ostatni z ostatnich, ale też pierwszym, niesprecyzowanym ostatecznym nieudanym eksperymentem, jakiego nie powinienem ciągnąć dalej, ile zacząć od tego, co mam konkretnego w zamyśle, to pozostawiając własnej interpretacji tego czegoś, co określane jest mianem książki literatury, jaką ostatecznie jednoznacznie, nie określam jako wyłącznie formę ekspresji artystycznej. Od teraz w spokoju, od konkretnego zera, skupiony w nieokreślonym czasie, w przestrzeni najbliższej, ukierunkowany, w funkcjonalnej u sprecyzowanej wartości, jaka forma jest w najdoskonalszym punkcie, umożliwiającym mi na przedstawienie precyzyjnie tego, co chce przedstawić.
I tak to wygląda. 1 scena scenariusza to 3 strony maszynopisu, czyli 10 stron książki. 10 000 znaków to 10 minut. Jedna strona książki to jedna minuta filmu lub teatru. 1 scena fotografik to 1 minuta muzyki. Tekst musi być czytany w takim samym tempie w czasie i doczytany jak podkład dźwiękowy. — Teatr na podstawie komiksu na podstawie muzyki wizualizacji inspirowanej do ścieżki animacją o malarstwie historii na podstawie dokumentalnych cyklu filmów i nagrań wideo tworzonych na zamówienie, pisząc nuty na kartkach z pięcioliniami. W tym czasie trwania, co wyraża się w zdania. Pięćdziesiąt jeden minut i sześć sekund. Dwadzieścia sześć stopni Celsjusza. Sto sześć dziesiąt Fahrenheuta. Godzina dwudziesta pierwsza pięćdziesiąt pięć. Jutro osiemnaście stopni. Poniżej zera.
Ilustrowana opowieść oczywiście przewyższa zamiar w doskonałość, to jednak głównym narzędziem pozostaje litera słowa, jakimi mogę przedstawić wszystko to, co można potem zilustrować. A to tylko ja sam wybiórczo ilustruje, kiedy widzę taką potrzebę, bo zdecydowanie wszystkiego zilustrowanie muzyczne, komiksowe czy filmowe, zajęłoby mi kolejne sto lat, a nie chcę znowu czegoś robić, aż tak długo.
Ostatecznie to mi pozostaje spisanie tego całego absurdu, tak jak się wszystko zdarzać wydarzyło, a nie tak, jak w rzeczywistości było. Możecie nie wierzyć w mój czynny udział, ale biernie oraz obiektywnie podszedłem do tematu. Nie wiem czemu na mnie padło. Inni zaangażowani, też tego nie wiedzą, pomimo ogólnej akceptacji, co do całości, a dezaprobatą mojej osoby.
Nie wiem czego oczekiwać od innych, czego oczekują ci, co czytać to będą, jako akta poufne, i czego ja oczekuję od siebie i tego, co spisane pozostaje, w oczekiwaniu tkwiącego na odkrycia, wymierzenie w nowych zastosowaniach, jakie wynikną w konsekwencji odczytu całej zawartości tego dokumentu. Ciekawym wydaje mi się to, w dzisiejszych czasach lat komunikacji wymiany informacji, kwantowej mechanizacji, że można porównać, nieznanych sobie wzajemnie, w tym samym wieku, lub w różnym, efektów swoich publikacji, jaka jest czymś, na co kto inny by nie wpadł.
I choć wiele razy jest tak, że ludzie są przekonani, iż jest inaczej, niż jest w rzeczywistości, to i tak zależy to wszystko od punktu siedzenia względem perspektywy czasu zdania zmieniania. I każdy czuję się oszukany. W życiu na świecie, musimy być pewni, tylko tego, że niczego nie można być pewnym. A w wyniku zaufanie obcych zupełnie osób, z różnych światów, w różnym wieku, ale też jako jedyna forma komunikacji i utrzymywania kontaktu to taka, że ta osoba jest również osobą kreatywną, a samo zaufanie jest wynikłem błędem, który jest wymuszony z sytuacją, w jakiej zmuszona jest być w zachowaniu.
Słowa niniejsze, są wstępem do kolejnych wstępów dążących do wstępu zakończenia w słowach posłowia, lecz to, co całość najdłuższego wstępu świata i najkrótszego posłowia miała nie być związana z jakąkolwiek inną formą działalności i receptować tylko rzecz filozoficznie. Ostateczny bełkot, który realizowałem i, a następnie postawiłem i postanowiłem nie poprawiać w żaden znaczący sposób niektórych fragmentów tych treści, zostawiając chaotyczny absurdalny słowotok. Będących odmiennie przerostem treści nad formą.
Współtworząc w ten sposób model spontanicznego wytwarzania pomiędzy nieznanymi sobie ludźmi na świecie, gdzie każdy dokonuje czegoś w swojej indywidualnej dziedzinie odmiennego rodzaju spostrzeżenia. Zamykając historię zaszufladkowanych wytworów było unikalnej potrzeby. Pozbawiony stylu, będącym umownym określeniem czegoś nieokreślonego w nieprzemyśleniach. Postmodernistyczny styl łączący wszelkie dziedzin doświadczenia zebrane dla fascynacji czegoś nowego. Jednym podziałem, indywidualnym, jest to, co każdy określa za Ładne i Brzydkie.
Pewnie znów, jak zwykle ktoś, coś sobie pisze, o mnie, nie znając mnie, zmyśloną biografię, do jakiejś pracy, jaką jest ta taka, co za którą ktoś komuś ileś płaci. A byłoby to tak, że miłe także i by było to, a żeby mi też kto, już nie tyle płacił, Ile zwrócił za druk i przesyłkę, no bo inaczej to nikt się na tym nie wzbogaci. I chodzić będę dziś bez gaci, bo zjadłem dziś za dużo naci. — Mam nadzieję, że nie zapomnisz tego, kiedy będziesz wyjeżdżał. Boże, użyj Stwórcy jointa. Jedź dalej. Chciałbym napisać inny. Czasami człowiekowi uda się stworzyć coś naprawdę ładnego.
Nie wiem czego ode mnie oczekujecie, dlatego nie wiem, od czego mam zacząć. Ale wydaje mi się, że to było tak. Na początku wydawać się by mogło, że niczego nie było. Aż w ciemnościach pojawił się płomień, co podpalił to, co rozbłysło oślepiającym światłem, ktoś rozświetlił pomieszczenie. Przedmioty, miejsca, czas i przestrzeń świadomości postrzeganego ego. — I tak też dla tego kogoś ktoś jest tym wydanym zetnie czymś, co mu pokazuje było tak, że przyjemnością umysłową, by się wyrwać gdzieś, gdzie ten, co czyta jeszcze nigdy nie był, i już nie będzie, w inny sposób, niż przez wytwór tego, co właśnie przeczytał.
Nie wiem od czego mam zacząć, bo nie wiem, jak to się ostatecznie skończy. — Nie wiem jakiego rodzaju, pierwszo czy trzecioplanowego narratora z siebie uczynić, w sposób niezaangażowanej roli kogoś nieokreślonego i niekonstruktywnie niekonkretnego, podczas tego gdybania. Gdyby znał odpowiedzi na te pytania, to bym się tak, aż do tej pory nie rozwodził o tym. Bo w efekcie końcowym, to na samym początku powinien zrobić to, czego nie dokonał, aż do tej pory, czyli nie raczył się nawet przedstawić, kim jest, i o co mu tak naprawdę chodzi. — Jak się nazywam? Ja nie nazywam się wcale…
…
Scena spisanej treści.
— Została podjęta decyzja odnośnie nowego zlecenia. — Sprawozdanie ze spowiedzi spisanej, spisuje w treści, co się tu nie zmieszczą, w spisie treści, odznaczam treści spisując w sprytnym sposobie, streszczając część treści… — Jeden wpadł na pomysł, a drugi to zaakceptował, trzeci podjął się wyzwania, czwarty zrobił plan działania, piąty zajął się równaniem, szósty zajął się wyzwaniem, siódmej siostry, trzeciej strony stanu śnienia.
Gwiazdy Też Umierają.. — Gdy ktoś powiedział na głos, to co nie powinien.
— Ale jakie gwiazdy? Takie na niebie? Czy jak sławne aktorki?
— Jedno i drugie. Wszystko musi umrzeć.
— Ale ja nie umieram. Jestem nieśmiertelny.
— Na każdego przyjdzie pora.
Wszystko to w celu precyzyjnego wymawiania liści, by to przedstawić w ściśle wytłumaczonej kiści treści. — Wszystko to, co nieistotne, staram się kasować na bieżąco. I wolę pisać, bo przy rysowaniu potrzebuję myśli muzyki. — Wszystko, prócz ciszy, wydaje jakiś dźwięk.
Można nasłuchiwać i usłyszeć wszystko, podczas gdy nie wszystko widać, na pierwszy rzut oka. Choć na kartce w kratce jest to spisane, dopiero odczytane na głos zostaje zapisane, dla tych, co oślepli. I słyszeć tylko mogą, lecz nie tylko puste słowa. W słowach dla ślepych mówione, w obraz zamienne pejzaży portrety. Czytane przez głuchych, co dźwięki, ścieżkę dźwiękową zmienione zostają. — Kto mówi? Narrator? Czy czytelnik? Czytelnik podkłada głos, czytając na głos w ciszy, lektorem sam będąc, opowiadającym. Narrator głosem czytelnika, narrację nieznaną prowadził tego, co czytał w myślach, o głuchych obrazach. Czytelnik stawał się narratorem. Narrator opowiadał głosem czytelnika, historię czytającego, głuchego i ślepego narratora, jakim był czytelnik nieznany. By z kolejną stroną, stroniąc w bierności, stronicę przewrócił, czytając o piszącym to autorze obecnie.
Ciąg dalszy nastąpi w następnym odcinku, którego autorem scenariusza pozostaje ten, co dotychczas nim był, niestety, więc możemy się nastawić na szybki koniec i nagłą śmierć.
…
Seans 2. W następnym odcinku
W poprzednim odcinku…
Kiedy Ken-chan bawił się z Piotrem, natknął się na wiele wspomnień, jak z mamą ciągnął trawę. Był zaskoczony! Włożył to mamie do gardła. — Czytając i krzycząc na głos: Od Sayaki…
Nie wierzę, że to się stało. Nie wierzę, że to się dzieje. Nie wierzę, że to się stanie. Nie chcę o tym myśleć, bo to już się stało. Na tą chwilę i tak niewiele pozostało…
— Nasze zegary biologiczne, wciąż się nie mogły zsynchronizować. Wydamy to po prostu prosto. Bo tylko tam można zrobić coś krzywo i ludzie na ciebie jak papuga nie patrzą.
— Jeśli czegoś się nie chcesz nauczyć, to nawet po dopingu tego nie zrobisz. — Nieważne w jaki sposób posiądziesz wiedzę, lecz nie musisz wiedzieć nic, żeby i jak to robić. Jedyne to wiedzieć, co chce się zrobić, i nie trzeba wiedzieć, tylko szukać sposobu na to.
Przemierzając przez miejsca nieodgadnione. Ze świtu i jej oddano nocy to, co im obiecano. I wtedy to je posiadł. Umiejętności Cienia. — Niezależny Wieczny Zabójca Czasowo założonego czasopisma obwieszcza: Nadnaturalni Jeźdźcy. Zmiennokształtni. Najstarszy, Nieśmiertelny, Nieumarły, Ożywiony, Nienarodzony, Nieskalany, Wieczny, Złowróżbny Zwój Złowrogiego Złowieszczego. Nożyce grzechu zakonu sióstr syjamskich. Zamykające w nim, wyjątkową bestią: nieregularne rytmy przebijają się przez kipiącą powłokę zniekształceń. — Taka jest bowiem ona. Społeczność Zmiennokształtności. W wyszukiwaniu większości wielu wybitnych wyjątków w wytrwałych wynikach.
Czyn czyni czymś człowieka. Co czynią ci człowiecze twory? Część części ciecia, co czyni człowieka czynem czynienia czyimś coś, cośmy zrobili. — Nie ma rzeczy różnych. Nic nie jest inne. Coś z niczego. Niektóre rzeczy za nic. Ktoś dla nikogo. Jakieś ciało dla kogoś. Czyjeś ciało. Czyjeś rzeczy. Czyjeś nic. — Niezamierzone niezwykle niezależnymi niedoskonałościami, nikt niczego nie neguje.
Jak to się w ogóle stało, że coś otwarte jest? Po pierwsze, co to za sens wieszania żyrandola na samym środku, sufitu dużego pomieszczenia, gdzie światło niedochodzi równomiernie wszędzie. Podczas, gdy stosowanie jednej lampy, która daje rozprysk światła, a drugiej promień jest skupiony, ma sens większy. Jaki sens jest montowanie grzejnika pod oknem? Dlaczego wraz z rozwojem technologii kwantowej i sztucznych inteligencji, nie wymyślono lepszego mechanizmu, jaki jest od wielu lat, w spłuczkach? — I co z tego, że mam tyle głupich pytań, skoro nie ma żadnej mądrej odpowiedzi.
I pytam, bo nie wiem i nie chce się domyślać. Tak jak jest, to mi powiedz, cokolwiek to jest, a jak coś takiego jest, ale nie chcesz powiedzieć, to nie mów, bo ja też nie chcę wiedzieć. Bo się okaże, że w nocy wychodzisz na miasto i wchodzisz obcym ludziom do domu przez komin. A potem to tylko miejskie legendy zostają.
— Nie wiem, skąd się wzięła ta deska, z jakiego jest regału, a ten, czy jest kompletny i na którym stoi piętrze!
— Nie jestem deską! Jestem półką, i to na regale wyższą! A ty? Czym się pochwalisz?!
Finalne podsumowanie zdaniem wyjaśnienia, lub też, krótka historia o losach krótkich, jakich nie mogę pokolorować bardziej, niż w znaczeniach zdarzeń barwnych postaci. To przynajmniej literki kolorowe pozostaną po mnie, a nie to tylko w czarno białości pokreślone kartki, jakie już są, nie pierwszej świeżości. Książka bez kolorowych obrazków, tylko z fotografiami w monochromie, choć jest okładka kolorowa, a wewnątrz ksiązki cala ta szarość najzwyklejsza, to za to z wielobarwnym tekstem.
— I co z tego?! — Odpowiada z drugiego końca hali, zbliżając się w puenty ostatnim zdaniu nośnym, co im odleglejszy głos oddalający się, tym bardziej wyraźnie wychwycone słowa w nascłuchiwaniu. By na samym końcu, zadać tylko jedno pytanie — Co?! — Mówię, że to nieistotne, bo drukujemy tylko na czarno-biało, lub na odwrót. Ostrzegałem, by zapoznać się z dostępnymi pakietami, lub też nakreślić indywidualny plan, oraz przeczytać umowę, w której, wraz z regulaminem, wszystko jest wypisane, biało na czarnym, a w formie cyfrowej, to nawet będące podświetlone, na czytanym urządzeniu wykorzystywanym do tego celu. A na dodatek, dla rozróżnienia oraz powagi sytuacji, podpisany czerwonym atramentem, jaki wyraźnie rozdzieli to, co pomiędzy sprzecznościami dwóch przeciwnych stron biegunów roli.
— Co się w życiu liczy?
— Liczby się liczy.
— A czy godziny czasu się liczy tak samo, jak forsę w portfelu?
— Liczy się także, ale nie przelicza na liczby. Chyba, że liczby te to cyfry przeliczone na pieniądze.
I bezsensownym niewypałem okazała się być praca w tej części. Jaki to zeszytowy brudnopis miał inspirować, do zapisywania kartek kolejnych w kajeciku, a ten był ładny. Podobnie jak w poprzedniej części, także i teraz wyodrębniony, został możliwie jak największy obszar możliwy do zużywania, wypełniając strony myśli wypróżnieniem z konieczności ograniczeniem, co do jakiejkolwiek możliwości, trudno mi znaleźć zawiązany nowy temat, jakiemu mógłbym się oddać. I zamówiłem nową dziedzinę życia, wymuszając na swojej ignorancji chęć, by posunąć się dalej, do poznania tego, czym do tej pory gardziłem. Pisząc ręcznie na kartce, i na maszynie do pisania i szycia. Pisałem również głosem, nagrywając teksty na taśmę dyktafonu cyfrowego, by go odsłuchać i spisać. Pisałem głosem, wpisując to, co mówię na kartki dokumentu cyfrowego, zamieniając swój głos, czyli treść tego, co mówię, w literki utrwalone i spisane sposobem aplikacji, zamieniającej głos mówiony, w słowo spisane, jakim był. Test Ostateczny i Jego Wynik.
— Wielkie Brawa!
— Dziś mam na sobie ubranie w bloki.
— Nie wszystko nadaje sens całości, ale zmienia perspektywę.
— To przez to, że masz takie czerwone oczy dziwne.
— Bądź lepiej cicho, jesteś tylko pastą do zębów.
— Jestem jestem innego zdania.
— No i się zaczyna…
— Zresztą zamilcz, ja wiem lepiej.
— Czyżby? A kim byłeś w latach 80 XX wieku?
— XX wieku? Tak? To niedawno tak? Kim? Robocopem.
— Świetnie. A teraz nazywasz się Serwata, tak?
— Tak, Samuel mam na imię.
— I to naprawdę jesteś przekonany. I wierzysz w to, że wszyscy się na to nabiorą, tak?
— A co w tym złego? Inni zmyślają jeszcze większe bzdury.
— I tym chciałeś coś zrobić?
— To bardzo ciekawe, co i w jaki sposób.
— Co jak co, ale nawet ja jestem zainteresowany.
— Co nie? A reszta? A ja?
— Zaraz, jaka reszta?
— Zobacz, jak ja wyglądam, w tej sytuacji przez ciebie.
— Nieważne, jak ty wyglądasz. Pociesz się faktem, żeby praktycznie każdy, kto stanie przy tobie, wygląda dobrze. Nie? No, wystarczy tylko na niego popatrzeć.
Trwała produkcja czarnego światła.
Pakiet odmeldowany, w istocie jest czymś bez pomysłu, co ten ktoś próbje załagodzić zgodnie środkiem publikacji tego, co skończone, w jednym tylko oryginalnym rękodziele, zamiast sprzedane na aukcji, przed wydaniem zostaje spalone i spopielone.
Brzydka kartka. Nic mnie nie będzie, a jeśli już za długo nad nią popracować, to się cała rozpadnie. Strzępy roztartych obrazów na resztkach wypalonych promieniowaniem drzew. Wszystko zostało rozgniecione, rozdarte, podarte zgniecione. Pod Arte teatru ziemiami. Pod ziemią podziemni pomieszkiwali. — Im bardziej precyzyjnie, choć coraz mniej wybiórczo, to wytwarzam w określone wartości strony, tym bardziej więcej ich niszczę, aż wygląda to ostatecznie, w sposób taki, że wszystko, co tworzyć tworzę, to tylko po to, żeby zaraz zniszczyć. Żeby nikt inny nie mógł zniszczyć tego za mnie.
Każdy myśli, że to takie proste.
…Ale gówno. — To komentarz, który lubię najbardziej.
Nowych rozkmin ciąg dalszy.
Pachnąca czaszka w płaskiej czapce, ktoś pyta:
— Ma pan coś do pisania?
— Do pisania mam, tylko nie mam na czym.
...Niespełna rozumu, ale nagrody warte i tego tłumu. Zawartości perfum oraz rumu.
— Niezależnie kogo lubię i tak mam wszystkich w dupie…
— Przy okazji, to mam coś na koniec…
— Tak? No to dawaj teraz!
— Nie, na końcu. Bo nie będzie efektu właściwego.
— Czemu nie teraz?
— Bo to na koniec
— To czemu o tym w ogóle teraz mówisz?!
— Żebyście nie wyszły przed końcem.
Odprowadza mnie prokurator, którą jest stara oziębła suka, w towarzystwie psa, który jest pedałem. Za mną jedzie karetka pogotowia psychiatrycznego robiąca mi zdjęcia, gdy idę nago, a reporterzy plują do siebie przez telefon, bo nie maja roboty, a jedyne, co potem się z tą historia stanie, to przeczyta ją lektorka od programów dokumentalnych.
Nie wyrażam zgody, na przetwarzanie językowe, ale miło by było, gdyby ktoś poprawił literówki. Wskazówka dotycząca hasła: Wiedźma mówi Czary Mary, a Czarodziej mówi Hokus Pokus. A nad Nieśmiertelnym, ma władzę wiedzy Najstarszy, jaki zaklęcim: Sezamie Otwórz Się, otwiera wrota wszystkie, przed nim, jedynym, którego w ustach to słowo magiczne, brzmiało władczo. — Kiedy wypowiadam słowo hasła, Abrakadabra, to każdy myśli, że sobie robię jaja. — Hasło brzmi: Abrakadabra.
P.S. Jeśli masz jakąś tajemnicę to najlepiej zachowaj ją tylko i wyłącznie dla siebie, i nikomu o niej nie mów, ani nigdzie jej nie zapisuj, bo jeśli ktoś ją przeczyta, i oni się dowiedzą, to z pewnością, prędzej czy później, wykorzysta ich znaczenie, jaki władzę nad tym, że on też o niej wie, i będzie chciał zrobić wszystko, i wykorzystać to przeciwko tobie.
Coś 02. Copy Master
Taśma 1. Powrót Kamikadze
— Chciałem napisać książkę, którą można byłoby przeczytać, przy jednym posiedzeniu na sedesie. Tym razem się udało. Koniec. Ludwig Jerzy Von Strogonoff doczytał ostatnią stronę, którą wyrwał i użył, wycierając resztki kałowca, jaki wyszedł po zjedzeniu makowca. A gdy po wyjściu stanął przed lustrem…
— Co to? — Grzebiąc sobie w mordzie. — Kolejny ząb? Ile ja mam tych zębów? — A za nim stary, zgarbiony szczudlarz mówi: Pociesz się, że je jeszcze masz, a już tylko mogę tylko o nich wspominać tylko.
— To proszę, może pan wziąć tego. — Szczudlarz dlatego, że zamiast nóg, co stracił w Wietnamie, miał dwa drewniane kikuty.- Pan jest taki sam, jak ten chiński psychiatra porypany ostatni, co próbował mnie diagnozować, a dla którego pan pracuje jako pielęgniarz na pół etatu. Mówi do mnie:
— Panie Strogonoff, niech pan sobie już idzie, bardzo pana proszę.
— Ale doktorze Kawanawaha, mnie się tu podoba. Są fajni ludzie. Dobre piguły. I w ogóle…
— Ja zwariuję przez pana. Czy pan nie rozumie, że blokuje pan miejsce dla naprawdę potrzebujących?
— Dobrze, że tego nie wiem. — Ale ja też mam potrzeby. — I wtedy wszedł właśnie Szczudlarz, na którego widok niepewny I niewyraźny, bo słabo widzę, wzdrygnąłem się, niemal krzycząc. — Rany, ale mnie pan wystraszył myślałem, że to moja stara.
A po wydmuchaniu czegoś ze szklanej lufki.
— No, w końcu. Czekałem na to sześć i pół godziny. — Powiedziałem.
— Co zrobiłeś? — Zapytał Szczudlarz.
— Zrobiłem tak. Pomyślałem sobie. O tym, że im ktoś jest chudszy, tym jest szybszy.
— To prawdopodobnie prawda.
— Chyba, że ktoś jest leniwy.
— I co z tym wszystkim zrobiłeś?
— Osiągnąłem rekord, idąc tutaj, bardzo szybko, spod Grunwaldu po bitwie, i dotarłem w mniej niż kwadrans!
— No tak, bitwa pod Grunwaldem, to nie to samo, co Wietnam… — Rozmarzył się.
— Ano pewnie, te cholerne czyszczenie magazynów, w tych wszystkich sklepach, na wszystkich piętrach… To, co się dziś działo, zaraz po otwarciu, to były niemal dantejskie scenerie…
— Ale czemu przez to uciekałeś? Co się takiego wydarzyło?
— Zaczęło się od tego, że czekałem na Rekina. No i się zaczęło. Bo to było tak, że ze Znikąd typ nikczemny, co się zwał Zwiał Nikczemnik, próbował nawiać on zniewolony, pomimo tego, że dopiero powrócił zza krat. Wiesz o kim mówię, o tym świrze, psychopacie anarchiście, ze swastyką, pentagramem, odwróconym krzyżem i anarchią na twarzy umalowanej na klauna, z charakterystycznym czerwonym nosem, i porozcinaną mordy z powybijanymi zębami, do której doczepia sobie dziób kaczora, tego od Donalda. W dodatku miał przepaskę na oku z trupią czaszką jak pirat. Był tym razem praktycznie łysy, poza paroma kępkami włosów, co wyglądały, jakby dopiero z jakiegoś pożaru wyszedł. W ten swój pusty łeb, miał wbite nożyczki, takie wielkie, równie dobrze, mógł to być sekator. I w dodatku, był przebrany za bałwana!
— Wiem o kogo ci chodzi. To Szoker. Miałem nadzieję, że nigdy go nie wypuszczą.
— Może nawiał on zniewolony i teraz dopiero powrócił?
— Ten szaleniec od końca lat siedemdziesiątych nęka miejscowych. Nie wiem, jak to jest możliwe, że jeszcze żyje. Musi być już spokojnie po sześćdziesiątce.
— Może on jest, jak ci muzycy metalowi, co są w podobnym wieku do jego, to mają więcej pary niż ci młodzi teraz, co to tylko wciskają guziki na jakiejś konsolecie, mówiąc, że “grają muzykę.” No ale czego on właściwie chcę?
— Jego droga prowadzi do Nikąd.
— Co takiego?
— On tak gada, mówi tak: “Z Nikąd przyszedłem, choć tędy idę, Do Nikąd podążam.”
— Co to do cholery znaczy?
— Jest przekonany, jako anarchista, niepodzielający żadnych struktur społecznych, że nie urodził się w jakimś, jakimkolwiek kraju, ile z krainy zwanej Nikąd. I tak, jak stamtąd przyszedł, ileś dekad temu, tak pragnie tam wrócić, szukając jakiegokolwiek sposobu, by znaleźć drogę powrotną.
— Jest taka kraina? Czy to tylko jego urojony wymysł?
— Nawet jeśli jest miejsce, co takowa się zwie, to prawdopodobnie tam nic nie ma.
— Zobaczymy. Skąd to wiesz, że taki pewny jesteś? Byłeś tam?
— On jest głupszy niż Koziołek Matołek!
— Może to jego syn?
— Ty mi lepiej powiedz, co się właściwie stało, bo sama jego obecność musiała ściągnąć na siebie jeszcze większe kataklizmy.
— Jakbyś zgadł, a nie inaczej! Bo rabanu narobił i bałaganu po całej galerii, przemieszczając się dziwacznym pojazdem, który przypominał… Lodówkę! I krzyczał cały czas: “W końcu mogę polatać!” A za nim biegali rozwydrzone dzieciaki, takie w wieku do dziesięciu lat, wszystkie z łańcuchami, kastetami, siekierami i irokezami, krzycząc “Punx not dead!” — Myślałem, że biegli za nim, a oni po prostu uciekali przed nim!
— Przed kim? Nie powiesz mi, że on także powrócił! Kamikadze?!
— Nie inaczej, zresztą, podobno jest nieśmiertelny…
— I niezrównoważony… Uważa się za superbohatera, co działa poza jakąkolwiek instytucją rządową. Nie przyjmuje zleceń, ani zadań od kogokolwiek. Nie przejmuje się niczym. Nie potrzebuje pieniędzy, ani niczego. Po prostu to, co potrzebuje, to sobie bierze. Uważa, że robi dobrze, jako charytatywna samowystarczalna organizacja non profit, a on po prostu czerpie przyjemność, chyba jedyną, z tego, że po prostu lubi bić ludzi.
— Chyba zazwyczaj jest na odwrót? Może jest jakimś masochistą, który odczuwa coś, cokolwiek dopiero wtedy, gdy mu ktoś zadaje ból fizyczny?
— Możliwe. Skoro nie może umrzeć, to przynajmniej może doświadczać, niemal w nieskończoność stanów, będąc na pograniczu śmierci. Wtedy przynajmniej mdleje, i można nad nim chociaż wtedy zapanować. W czasie Pearl Harbour, co chwilę zgłaszał się na samobójcze misje, jako kamikadze, spełniający wszystkie swoje misje, co do jednej. A wybierał zadania najbardziej niebezpieczne i zuchwałe. To od tamtej pory, aż po dziś, nosi ten swój głupi hełm, którego nigdy nie zdejmuje. Ponoć przynosi mu szczęście. To już prawie 80 lat! Nieważne jak bardzo był pokiereszowany, w kawałkach, częściach rozerwanych kończynach, z których składali go na nowo, odradzał się, żył, regenerował, ale nie umierał, choć wszystko na to wyglądało, pod względem klinicznym i logicznym. Ale co by mu nie było, z niewiadomych powodów, ten cholerny hełm zawsze zachowywał się cało.
— Rozumiem, choć to niemożliwe, ale zniszczenie go może i jest niemożliwe, a w dodatku ten trzyma go cały czas przy sobie, na sobie, ale to nie znaczny, że nie można go ukraść…
— Co takiego? Nie powiesz mi, że to się właśnie stało?!
— Właśnie tak. Pewnie jak tu siedzimy i gadamy, to helikoptery telewizyjne transmitują to na żywo w telewizji, a jeśli nie, ze względu na możliwą drastyczną jatkę, jakiej nie będą mogli na żywo wyświetlić w telewizji obiadowej, to z całą pewnością zrobią reportaż i wyemitują w późnych godzinach wieczornych.
— Raczej byłoby już głośno w telewizji na wszystkich kanałach o tym. Może w radiu coś powiedzieli, ale to ja radia nie słucham. Zresztą wydaję mi się, że jeśli chodzi o tych dwóch pojebów, i o jakiejkolwiek próbie dziennikarskiej, włączając to kamerzystę, to pewnie większość dziennikarzy wolałaby wyjechać na poligon obecnej walki z Rosjanami, Iraku, czy gdzie tam się teraz biją te upośledzone narody.
— Czyli wychodzi na to, że tylko jeden duet reporterów jest na tyle szalony, by się tego podjąć, prawda? Bo na prawdę wydaje mi się, że policja zjeżdżała się środkami transportu naziemnego. A tymczasem jestem niemal pewny, gdy zwiewałem, że słyszałem helikopter.
— No to masz już swoją odpowiedź. To z pewnością oni, ta wariatka Elsa Jean, i ten eunuch Alex Grey, co łazi za nią nawet do kibla. Zrobi wszystko, co tylko powie. Mogę się założyć, że ten stulejarz podciera jej dupę i pierze jej brudne tampony!
— Ale cię wzięło, na prawdę ich nienawidzisz, co nie?
— Ci zasrańcy weszli by nawet do trumny prezydenta, który dostał kulkę, by mieć jak najlepsze zdjęcia. To zrobili z tym piosenkarzem, jak mu tam było, co śpiewał o purpurowym deszczu… Nieważne. Cholera, co ja mówiłem?
— Dziadzia, słuchaj, zróbmy sobie przerwę. Jest gorąco, jestem głodny po tym wszystkim, gdy stres mnie puszcza, i się denerwuję to jem. A w dodatku chcę mi się pić, a napiłbym się piwa i zajarał blanta, bo na trzeźwo nie można tego dalej próbować zrozumieć.
— I parafrazując słowa z filmu, o tym niedźwiadku, co żył i gadał. Nie pamiętam tytułu, choć pamięć mam dobrą ale krótką. To, zaraz, co ja chciałem powiedzieć?
— Że ten wózek ma owłosione kółka?
— O tym, że w pobliskim markecie jest kiepski ruch, z niewiadomego powodu, a mają świetne promocję! Jajka o smaku kury, herbata o smaku herbaty, i woda w proszku do zalewania wodą.
— Cudownie się zaczyna tego nam trzeba.
— Właśnie tak, do cholery! Od dziś zaczyna się jutro. Pojutrze będzie nowym dziś… Przybędzie przybysz z przyszłości.
— Nie świruj.
…
Taśma 2. Przybysz z Przyszłości
Nie wiem jak będzie, ale wierzę, że misja się powiedzie, i będzie zakończona. Więc rozpoczynam: Jest minuta po godzinie 18. Zostało wybrane miejsce przybycia. W nim mógł się pojawić niezauważony. Nieważne kto sprawował i jaką władzę w obecnym czasie, w tej chwili świecie całym. Ale ci, co przybywają z przyszłości, reprezentują władzę najwyższą. A spośród z nich wybrany jeden, przybył właśnie dziś, teraz w tej chwili.
W samym środku parku zdezorientowany, rozglądał się za czymkolwiek, co należało do wyrobu ludzkiego. W oddali pomiędzy drzewami, wypatrzył stojący nieruchomo tramwaj, który się rozświetlił i zaczął odjeżdżać w park ukryty pomiędzy drzewami. Przybysz z przyszłości pobiegł za nim, chcąc wiedzieć dokąd wyrusza, a jeśli wyruszał z takiego miejsca, jak to, to z pewnością jechał pomiędzy ludzi. I tak niezauważony, wybiegł pomiędzy samochody. Gorącą i rozświetloną drogą, pomiędzy tłum, przechodzący z różnych stron, i zatrzymujący się w jednym miejscu, przed skrzyżowaniem na pasach. Ostrożnie i niepewne, dołączył do grupki ludzi, obcych wywołujących, pomiędzy nim, próbując się uspokoić i nie zwracać na siebie uwagi, co mu się ostatecznie udało. Światła pozwoliły przechodniom przejść melodycznie, aż do elektrycznego rytmicznego dźwięku przyspieszeniem, aż do regularnie sygnalizowanego dźwiękiem, po którym samochody ponownie wyruszyły.
Nawigacja w głowie prowadziła go w najbliższe miejsce, w którym miał się udać skaner filtrował obrazy wokół niego, nadając oznaczenie, dzięki któremu spajał się, w nowym otoczeniu. W celu zmiany miejsca docelowego napisz i zatwierdź w pierwszej rubryce nawigacji. Na następnym skrzyżowaniu skręć w prawo. W celu dodania miejsca dodatkowego lub postojowego, wpisz adres w drugiej rubryce.
Wewnętrzny zegar powiewem podświadomości założył na uszy słuchawki, zbyt głośne dźwięki wokół wytłumić próbując, jakie nasłuchując powodowały tylko stres, a teraz wygodnie próbował eliminować rozbrzmieniem muzyki, coraz głośniej w natężeniu, by ulec skupieniu, choć tego z początku zmyliła. To udało mu się wyhamować i zatrzymać w ostatniej chwili. Tramwaj, który gonił, wyjechał z drugiej strony parku na przejście w stronę mostu. Nawigacja znów się włączyła.: Za 300 metrów, na rondzie skręć łagodnie w lewo. Jesteś na miejscu.
Automatyczne raportowanie zostało na chwilę wstrzymane. Nastało oczekiwanie powielanie połączenie uaktywnianie. Aktualizowanie godzina 18:19, otwieranie skrytki. Odbieranie paczki zostało zakończone. Otwieranie paczki i skanowanie kodu wewnątrz do następnego klienta. Zmiana kierunku z nawigacji do celu 1,2 km dalej w celu odebrania przesyłki w punkcie. Właściciel oprogramowania zmienił drogę do przebycia w kierunku nie zmieniając celu.
Przez oczami pojawił się napis czerwono na czarnym, wpisane hasło: Zwłoki Kanibala, które hasło zaczęło być wyszukiwane w pamięci głównej. Nastąpiło automatyczne znalezienie jednego folderu i automatyczne otwarcie połączenia, przerwanego na czas kontaktu.
— Witajcie w pierwszym bezzałogowym, samoobsługowym sklepie wielobranżowym i wielozadaniowym. Sklepie, z wyłączeniem czynnika ludzkiego, w roli pracownika. Odwiedź nasze punkty całodobowe, obsługiwane przez najlepszą sztuczną inteligencję! Informujemy przed wejściem, że każdy klient jest monitorowany. Jednocześnie informujemy, że wszelkie możliwe płatności są możliwe w wykonaniu tylko i wyłącznie kartą. Jeśli ci to nie odpowiada, zapraszamy do innej formy robienia zakupów. Proponujemy składać zamówienia offline. Pomogę ci w najlepszym zadowoleniu przejść przez cały proces robienia zakupów. — Jeśli jesteś klientem, będącym tu po raz pierwszy, wciśnij jeden. Jeśli już to byłeś i znasz zasady wciśnij 9. Wcisnąłeś jeden. Jesteś pierwszy w kolejce proszę pozostać na linii. — Przejdź po linii, podświetlonej prostej z pomieszczenia A do punktu B. Jeśli już się przemieściłeś i jesteś gotowy, wciśnij podświetlony guzik z literką. Przemieściłeś się do hali sprzedaży, i pewnie jesteś zaskoczony, że wokół ciebie, nie ma ani regałów z towarem, ani kasy, czy też wejścia i wyjścia. Opuścić pomieszczenie możesz jedynie po udanym procesie płacenia. Jeśli chcesz zrezygnować z kontynuowania zakupów, wciśnij na ekranie X, by anulować proces, oraz uruchomić program bezpiecznego wyjścia ze sklepu. Czas orientacyjny oczekiwania wszystkich procesów, może ulec zmianie, i potrwać maksymalnie do trzech minut.
— Prosimy przyłożyć kod kreskowy lub wybrać produkty z listy. Rozpoczynamy skanowanie.
— Tak? No nie gadajcie, że to jest skaner. To, aż tak technologia poszła w górę? — Dzień dobry chciałem odebrać przesyłkę.
— Proszę o numer zamówienia, oraz czterocyfrowy kod odbioru przesyłki. — Podaję kod. — Skanowanie produktów zostało zakończone. Trwa przetwarzanie danych. W celu dokonania płatności prosimy o naciśnięcie na terminalu hasła, w okienku na którym pisze przejdź do płatności. Wybierz sposób płatności. Aby zapłacić wpisz kod wygenerowany na twoim mobilnym urządzeniu. Waga nie działa właściwie. Czy chcesz, by udzielono ci pomocy? Prosimy czekać na pomoc. Pomoc została udzielona. Dziękujemy za dokonanie płatności. Dodatkowo otrzymałeś promocyjny bon z 20% zniżką na kolejny kontakt do końca dnia. Zamykamy za dwie godziny. Po wyjściu z punktu nawigacja włączyła Martwy Krzyż, jako docelowy kierunek do następnego celu, jakim było miejsce spotkania. Zarejestrowano też informację o możliwości ponownego kontaktu drugiego. Zależnego od wyników spotkania celem dla którego z przyszłości tu przybył.
— Przybyłem z przyszłości, by zmienić to wydarzenie o jego celu muszę zlikwidować właśnie ciebie. Skoro nie mogę zabić twojego ciała. To zabiję twoją duszę. I chwilę później plik będący udokumentowaniem tego zdarzenia, został oznaczony jako Copy Master, jakie znalezione w niewyjaśnionych okolicznościach i przez nieznaną istotę dokonaną, po której nie zostały żadne ślady. Po aktualizacji, rozszerzenia pojemności, został zapisany w archiwum akt agenta przyszłości. Agent zrezygnował z drugiego kontaktu impaktem, nie widząc konieczności w celu kontynuacji misji, jaka została zmieniona na status misja zakończona, sprawa zamknięta. Całkowity czas wykonania misji na 49 minut. Niniejsza dokumentacja, jest słownym zapisem i transliteracją pliku otwartego raportu dźwiękowego, będącego jednym z dni pracy, nad sprawą przez niego zamkniętą, dokonaną przez agenta o kryptonimie Nemezis
Po przeprowadzonej inspekcji, uaktualnieniu oraz pobraniu energii. Agent o kryptonimie Nemeziz, odebrał wiadomość na poczcie głosowej, na której zaszyfrowane zostały informacje, dotyczące pilnego spotkania z Najwyższą Władzą. W celu przeprowadzenia spotkania, prosimy o wyznaczonej godzinie, uruchomić aplikator w urządzeniu komunikacyjnym. — I agent tak też zrobił, niezwłocznie, stojąc przy jednym z nich.
— Witamy. Informujemy, że rozmowy są rejestrowane, jeśli ci to nie odpowiada, rozłącz się i wybierz inną formę kontaktu. W celu sfinalizowania rozwiązania umowy prosimy wcisnąć na ekranie przycisk dalej. Proszę pozostać na linii, nasz konsultant prowadzi w tej chwili inną rozmowę. Jesteś pierwszy w kolejce. Proszę pozostać na linii.
Buuuuuuuuuuuu buuuu buuu buuuuu. buuuuuuu. buuuuuuuuuuuuuuu…
A teraz przetłumaczone powyższe zagadnienie, z Alfabteu Morse’a na Alfabet Braille’a, okazał się być zapisany w kanji, jakich znaków dokonano transliteracji. I ostatecznie, z języka japońskiego, na język docelowy, wybrany na podstawie danych z twojej nawigacji, zostanie przetłumaczony cały tekst.
Trwa translacja pliku Crack N”” Keygen. Prosimy o cierpliwość. Włącz teraz.:
Interaktywna Instrukcja Obsługi poprowadzi cię od teraz automatycznie. Skup się na procesach. Niektórych funkcji nie będzie można wyłączyć, ani przywrócić. W celu dalszej instalacji pobierz i uruchom plik o nazwie Kcarc & Negyek. Powoli i od końca czytane, oraz nagrane w powtórzeniach kilkanaście razy, w celu znakowania potencjalnych urządzeń nagrywających, przez hakerów danych. Trwa wypakowywania, ładowanie ustawień rejestrujących. Proszę czekać na połączenie. Trwa defragmentacja i formatowanie. Po dokonanej aktualizacji strona samoistnie się odświeży, może to potrwać kilka minut. Trwa dwa ładowanie ustawień osobistych. Trwa instalowanie pliku Crack. Trwa instalowanie pliku Keygen. Trwa instalowanie pliku Keygen, w pliku docelowym Crack. Po dokonanej instalacji uruchom plik Kraken Cagen i dokonaj połączenia przez SI.
SI: Skontaktowany został agent specjalny, z biura F.I.C. Fatal Impact Conact Contra Controll, o kryptonimie Nemezis.
Crack: Kimkolwiek byli, chuja zrobili, tak to, że ja w tej chwili, wykminiłem jasno.
Keygen: Tamten zamknął mordę. Nie odpowiedział. Co mógł powiedzieć?
Crack: Uciekli w nieznane, zabierając to, co było im potrzebne. Czyli to, co należało do nas.
Keygen: Skąd? Z Fatalnego impaktu, wynikłego z kontaktu?
Crack: Walczyć będą, Depilator kontra Vibrator. I wygrany kontra Masturbator. Spośród nich dwóch, zostanie wyłowiony zwycięzca, którego nagrodą będzie spełnienie jego jednego życzenia, przez Najwyższą Władzę.
Keygen: Rozumiesz powagę sprawy. Nie można było przewidzieć, że zmienione zdarzenia przyczynią się do następstw, w które nie możemy już więcej się włączać, aż do momentu możliwego do kolejnego skoku w celu działania. Twojego zadania.
Crack: Tak, zdarzenie te będzie miało następstwa, po 24 godzinach od zakończenia twojej poprzedniej misji.
Nemezis: Co mam właściwie zrobić?
Crack: Znajdziesz tego, który podglądał się i przysłuchiwał całej sprawie. Nie wiemy kto to, więc udasz się na walki, i zlikwidujesz wygranego zaraz po spełnieniu jego życzenia.
Keygen: Będzie to miało miejsce w centrum handlowym.
Crack: W przypadku problemów, melduj niezwłocznie na miejscu. Przeanalizujemy dane, i skontaktujemy się, by przekazać plan działania, co do kolejnych rozkazów, niezbędnych do realizacji, w celu ukończenia misji.
Keygen: Status twojej misji, celem dokonania w jak najkrótszym czasie, zależny jest od twojej decyzji, co do niezwłocznego wykonania.
SI: Rozmowa została zakończona. Koszt połączenia zależny jest od taryfy operatora. Po dokonaniu rozmowy właściwej możesz połączyć się z operatorem automatycznie. W tym celu wybierz mniejszą opcję zamieszczoną na ekranie teraz masz na to 5 sekund. Autodestrukcja rozpocznie się za sekund 5 4 3 2 1…
…
Taśma 3. Spełnione Życzenia
…
Ujęcie 1. Ujęcie Podejrzanego
Na 7 minut przed implozją powstałą w wyniku rozwarcia szpary, przez którą miał przybyć przybysz z przyszłości…
Strogonoff i Szczudlarz, przeszli przez bramki, i z koszykiem udali się w kierunku swoich ulubionych działów. Rozmawiając pobierali zakupy, nie przejmując, się czy ktoś ich słyszy, kontynuowali dalszą rozmowę.
— Sklep nie jest duży, więc raczej, jeśli żaden naćpany frustrat, albo gangster z bronią w ręku, nie sterroryzuje kasjera, i wszystkich innych, by opróżnić mu kasę, to bardziej wiarygodne jest to, że opanują to miejsce żywe trupy, obcy z kosmosu, czy ktokolwiek inny. Małe są szanse na to, że tamci szaleńcy przybędą tutaj, tak? Czy nie? Czy jak?
— Nie wiem. Popatrz tam. W kierunku wejścia na magazyn. Widzisz? To mgła?
I za otwartymi drzwiami, zamiast rozszerzać się w podmuchu eksplozji, to skupiła się do wewnątrz, jakby cofnięta bezgłośnie i powoli eksplozja, jaka zalała w następnej chwili całą powierzchnię sklepu. Uruchomił się dźwiękowy alarm, czerwone światła ostrzegawcze, rozległy się z różnych stron klientów kaszle oraz krzyki. A spomiędzy dymu i pyłu, przez jaki nie można było bezpiecznie przejść, bo widoczność była zerowa. Najlepszym wyjściem było chwilowe oczekiwanie. Zraszacze uruchomione przez czujniki dymu, zaczęły ze wszystkich stron gasić wodnymi prysznicami, całą powierzchnię sklepu.
Spośród kłębu dymu, z jednej strony, pojawił się, żywy trup Zombie. — Spośród strug wody, od drugiej strony, wyłonił się, Obcy z kosmosu. — Pomiędzy nimi stanął Cyborg z przyszłości. — Do niego czym prędzej pospieszyli. I go od tyłu podeszli oboje. Strogonoff niepewnie, a przed nim Szczudlarz, który zapytał Nieznajomego:
— Kim jesteś?
— Reprezentuję Najwyższa Władzę. Jestem agentem przybyłym z przyszłości. Poszukuję Nieznanych Mocy. Powróciłem, by zakończyć misję.
— Widzisz? Mówiłem ci.
— A kim są tamci? Co tu się dzieje właściwie?
— Pojedynkują się nieśmiertelne cyborgi z kosmosu, już od dawien dawna. Poprzednia walka, pomiędzy Depilatorem a Wibratorem, zakończyła się wygraną tego drugiego. Ten zaś, będzie walczył z ostatnim przeciwnikiem w tym turnieju, z Masturbatorem. W tym celu, przeniesiono miejsce pojedynku w nowe miejsce, oraz czas, w którym wszyscy będą się mogli spotkać, wraz z Najwyższą Władzą, w postaci sędziów ostatecznych.
I wtedy to, rozpoczęła się walka. Trzy sekundy później, ogłuszający huk świetlistej implozji, zwieńczył ostatni pojedynek. Spośród mgły, wyłowiony został zwycięzca, przed którym przedstawiciele Najwyższej Władzy, jakimi to okazali się być, Crack oraz Keygen, stanęli w ciszy, którą przerwali, swym zapytaniem.
— Wygrałeś ostatni pojedynek, z przeciwnikiem niepokonanym, jaki nagrodzony miał być jednym, wykonanym przez naszą instytucję, spełnionym życzeniem. Czego byś sobie życzył, wielki Vibratorze, ostatni z rodu nieśmiertelnych cyborgów?
Zastygły w bezruchu, nie odpowiedział…
Spełnione Życzenie. Ciąg dalszy.
Crack: Spełnić możemy, każdego, każde życzenie. Jakie jest Twoje?
Vibrator: Moje życzenie jest taki, by nazywać się inaczej. Chciałbym się nazywać Finisher, którego ciało może zamienić się we wszystko, co ten mu każe. Czy to możliwe i nie za trudne dla Was?
Keygen: Nic nie jest dla nas za trudne, ani niemożliwe.
Crack: Rozważamy wszelkiego rodzaju możliwość, co do całkowitej nieskończoności w spełnione życzenie twoje.
I tak też nadeszło. Nowe Nieznane na Nieznanym Nowym, naznaczyło nazwą nikczemną niczyją nicości nieznanego nieznajomego. I dalej wkroczyło wkrótce wreszcie.
Ale zanim nadeszło, agent specjalny o kryptonimie Nemezis, wyciągnął telefon i wcisnął bezpośrednio połączenie z sekretariatem Najwyższej Władzy w centralnym budynku biura do badań nad Nieznanymi Mocami.
— Proszę mnie połączyć z dyrektorem niezwłocznie. Chodzi o Spełnianie Życzenia.
Sekretarka: Tak, niezwłocznie.
Ale ze zwłoką się rozłączyła specjalnie, by nie tylko połączyć mnie, ale też łączyć ją z nim, nigdy już więcej. I tak się stało, po drugiej stronie słuchawki, w tonie było wiadomo.
Dyrektor: Jakie masz do mnie życzenie mój Drogi Nemezizielu?
Nemeziz: Życzenie zostało spełnione. Lecz raczej nie takiego oczekiwaliście. Co mam zrobić teraz, bo wydaję mi się, że przegapiłem swoją szansę, i już jest za późno. Najwyższa Władza Nieznanych Mocy Spełniła Życzenie Finishera. Co teraz? Co robić?
Dyrektor: Nie wiem. Nic. Czego mnie się pytasz? To ty zostałeś wyznaczony do uczestnictwa, rozwiązania i zakończenia, tej misji. Jeśli uważasz, że nie ma zagrożenia, i że misja w swoim celu została wykonana kompletnie, i w ten sposób zakończona. Czy zatem tak jest?
Nemeziz: Tak jest.
Dyrektor: W takim razie, jeśli skończyłeś i nie masz nic tam więcej do roboty, wracaj do biura, zdać raport kompletnych aktach zamkniętych i odstawić do działu Rozwiązane, w Głównym Magazynie Archiwum.
Nemeziz: Ukończony Raport, zostanie wysłany, nie później niż przed godziną 23:45
Dyrektor: Ahoj z tobą. Marny ArcyPanie.
Nemeziz: Ahoj z panem, panie dyrektorze.
…
Ujęcie 2. Ujęcie Kamerzysty
I gdy Nemeziz właśnie miał się teleportować, coś ze specjalnego rozpędu w konwulsjach śmiechu kierowcy, uderzyło w niego, z takim impetem, że wleciał pomiędzy Szczudlarza a Strogonoffa, ścinając ich wraz z sobą, jaka trójka nieprzytomna pozostała.
Rozwścieczony, wychudzony Chińczyk, rzucił się na kierowcę z nosem klauna, siekierą, jaką wbił mu w sam środek głowy. Lecz tak głęboko, że jej nie mógł z powrotem wyciągnąć, ile tylko próbował wyszarpnąć, to każdy jego ruch nacisku ostrza w mózgu, powodował niekontrolowane odruchy u Szokera, który ostatecznie stracił kontrolę nad swoim pojazdem, i rozbił się w sklepienie magazynu sklepu. Spadli na ziemię obaj półprzytomni, ale wstali szybko, bo obudził ich dźwięk, jaki w modlitwach ich miał nie spaść na żadnego z nich, ale na nich wzajemnie, to oby jak najcelniej. Rozbił się na ruchomych schodach, powodując to, że te przestały być ruchome. Wstając, otrzepując się, wiedząc, ale nie reagując, podnosząc się, obaj patrzyli na jeden przedmiot, o który walka się wywiązała, z powodu hełmu, należącego do Kamikadze, jaki stracony został, o winę i kradzież posądził Szokera, który jak widać, nie miał z tym nic wspólnego. Szczudlarz pierwszy, a za nim Nemeziz drugi, ale najszybciej, oraz najmocniej się czuł, oraz nadzwyczajny pan Strogonoff.
Szoker: Ach, nadzwyczajny pan Strogonoff. Poznaliśmy się już, prawda? Mam pamięć do imion i twarzy. A ty masz to oba. Zanim mój przyjaciel cię zaszlachtuje, musi wiedzieć, czy ten hełm leżący pomiędzy wami, a nami, należy do pana, panie Strogonoff, lub do któregoś z was?
Strogonoff: Nie, nie wiem czyj jest, i skąd tu się wziął.
Kamikadze zaczął coś fafluśnić, w tym swoim języku, ale ten był w nic niezrozumiały.
Strogonoff: Co powiedział pan Kamikadze?
Nemeziz: Pan Kamikadze powiedział, cytuję: “Nazywam się Kamikaze, a ten hełm należy do mnie, ty zasrany bękarcie, powinienem ci złoić dupę, rozumiesz złodziejska pokrako, za takie coś w Japonii kiedyś dostawało się nawet karę śmierci, a ja będąc ostatnim samurajem, ale także pierwszym szefem Yakuzy, dzisiaj nie mogę go nawet jebnąć, bo zaraz to ze mnie recydywę zrobić. Jak cię zobaczę jeszcze raz, tym razem zabiję! Szlag trafi.”
Szoker: A co z moją siekierą? Panie Kamikadze? Mogę ją zatrzymać? Na pamiątkę?
Nemeziz na szybko przetłumaczył na japoński wszystkie pytania Szokera. Kamikadze mu odpowiedział powolnie, a gdy skończył to uchylił głowę w geście smutku.
Nemeziz: Pan Kamikadze powiedział, że jest mu bardzo przykro z powodu takiego rozwiązania całej sprawy. I choć niniejszy artefakt, jaki masz wbity w głowie, nie zostałby przez niego oddany dobrowolnie, to oddaję tobie go, jako że w swej wartości, jest najbardziej odpowiednią formą przeprosin.
Szoker: Spoko. To ja już będę leciał. Narazińsko. Mordeczki.
I Szokera przewrócił by postawić swój pojazd, jaki odpalił bez zarzutu od razu, i w pożegnalnym uśmiechu geście, z siekierą wbitą w głowie, odleciał pędem. Kamikadze zdążył w ten czas założyć swój hełm. Założył plecak, rozpiął jego paski, i podpalił lont, jaki zaraz miał plecaka zawartość odpalić, a gdy się to stało, to rakieta wystrzeliła go w sekundę w niebo, wysoko w drugiej, a w trzeciej był już niewidoczny gołym okiem. Podczas gdy Strogonoff i Szczudlarz obserwowali lot w nieba przestrzeń, on sam odchylił się do tyłu, zamknął oczy, i zapadł się, w szparze czasu w wyszarpniętej przestrzeni, w jakiej sam pomyślał o tym, że chciałby, aby spełniło się także i jego życzenie. I gdy znikł kompletnie, a Strogonoff i Szczudlarz, to zdarzenie przegapili, więc się od razu upili, czekając na jednego ich znajomego, co zowie się Rekin.
W chwili gdy Nemeziz otworzył oczy, ujrzał niebo rozgwieżdżone w samym środku nocy. I na płaszczyźnie tego, co obejmował wzrok, obraz ten cały, przez niego widziany, przecięła kometa, czy coś też innego, co płonące leciało w kosmosie. Mylnie na nią mówi się do dziś, iż jest ona Spadającą Gwiazdą, jakiej życzenie można zawierzyć, a te się spełni.
I wraz z nią przybyła magiczna istota.
— Mówiąc, że jestem Złotą Rybką, i że spełnię twoje każde życzenie, nie miałem na myśli nic pedalskiego.
— No cóż, myślałem, że jesteś Magiczną Żabką, spełniającą życzenia, gdy się ją poliżę po głowie. Mniejsza. Ja od zawsze chciałem kogoś zabić, ale nie nadarzyła ku temu właściwa okazja.
— Ależ to niemożliwe, ty masz przecież tylko 8 lat.
— Właśnie, chcę być najmłodszym zabójcą na świecie. — Chciałbym, by moje życzenie się spełniło. I tyle w temacie.
…
Taśma 4. Pojednanie
Kwantowy defragmentacjonizator, Selektor, pełniący pracę międzygalaktycznego kuriera, będącego uśpionym agentem, selektywnej selekcji wybrany na ten status, i tak też uruchamiany. Zostaje to postanowione przed i przez Najwyższą Władzę, której w skład ich należących przekazują w momencie obudzenia agenta, całą swoją wiedzę, i możliwości, jakie wykraczają poza prymitywne ludzkie zmysły, jak też przez pojęcie siebie i całego wszechświata, mogąc siłą woli wpływać na rzeczywistość, materię i czas, a tym samym dać możliwość do testów tej świadomej śmiertelnej jednostce, która ma za zadanie wkraczać do akcji, w jakimkolwiek miejscu we wszechświecie i czasie, by zapobiec możliwe wszelkimi rodzaju manipulacji i zmieniania jakiejkolwiek fundamentalnej struktury materii działania wszechświata, przez urządzenie, które Najwyższa Władza rozdała Sekatory, danym Selektorom, w każdym z Sektorów, przez co, to właśnie owe urządzenie, mogące manipulować rzeczywistością, dzięki którym może swoje zadanie wykonywać ostatnio coraz częściej, pod kryptonimem Nemeziz.
Nie wiadomo było, w jaki sposób postrzegał to wszystko ktoś taki, kim się stał. A czym był faktycznie Finisher. Osoby, które rodzą się i nie godzą się, ze śmiercią, które są długowieczne, ale śmiertelne i też takie, co zbyt krótkie, ale też takie, co nie chcą, żeby być, ile wspaniali odmienności skrócić, albo skończyć, albo staje się tym samym nieśmiertelny. Jak Jerry D. Doo Karma, zwany także Digeridoo. Który mówi: Nie ma panu służyć, ale mogą z tym się męczyć, więc trzeba, póki się nie tyle żyje, co egzystuje, ale też w jakikolwiek sposób wytwarza, w tym miejscu swoją obecność, to musi się ten byt automatycznie, w tym wszechświecie, w jakiś sposób odżywiać jakąkolwiek energią, i chociaż pomimo tego, że nie ma ciała, to musi odżywiać samą podstawową energią, żeby nie przestała być z siebie samej świadomości istnienia jaźni wiedzy istoty.
W międzyczasie Nemeziz miał się zająć poszukiwaniem, nie tyle jego, który zaginął bez śladu, ale i samo miejsce zniknęło z powierzchni świata. Finisher w tym czasie, rozpatrując w umyśle jakąkolwiek inną egzystencję, poza wszechświatem, którym musiałby ostatecznie się nim stać lub ewoluować w coś podobnego. I podobnie, raz wymyślając, nieustannie po wielu miesiącach, doszedł do wniosku, że jakakolwiek inna wyższa od niego istota rozumna, jaką może napotkać jeszcze kiedykolwiek, podczas istnienia siebie, i tego wszechświata, w równoległej materii splątania czasu końca jego, by wywnioskować, że nie może być jakakolwiek inna istotą ostateczną, niźli on sam.
Ale się stało i Nemezis przybył, na spotkanie, przeczące prawom fizyki, anomalią będąc wybrykiem natury, na które to zaistniałe wydarzenie przybył. Był cały w tatuażach i bliznach. Finisher natomiast miał twarz na swojej głowie odwróconą do góry nogami. A gdy się odwrócił, i ściągnął kaptur, z tyłu głowy miał jeszcze dwie, zarośnięte syjamskie bliźniacze twarze, kolejnych dwóch osób, kolejnych siebie pochłoniętych.
Gdy obaj oczekiwali na to, co właśnie nadchodziło, z zasady i prawa określone, nie przewidywały rzeczy chyba najbardziej nieprzewidywalnej, mianowicie tego, że nie ktoś tam, ile stamtąd tutaj, do tego świata, na kraniec czasu, wszechświata, i z nim tą istotą jakim było dla nich przybyłe z miejsca, które zniknęło, z ogrodu, którego jego założyciel zaginiony w jednym będącym istotą roślinną, mięsożernym ogrodem, zwanym Fungus. W ciągu, z którym wrócili do odpowiednich czasów wcześniej, czyli mniej więcej w tym tygodniu. Wraz z odnalezionym Rekinem, stanęli przed obliczem najwyższej rady w celu zweryfikowania i potwierdzenia, podczas spotkania nadzwyczajnego, w którym podjęte zostanie potwierdzenie lub zaprzeczenie, co do decyzji jakiej dokonał agent. — A gdy nastał czas, dwie siły, przeciwne sobie i sprzeczne w istnieniu w samym sobie, jakimi były Finisher i Shooter, to nawet w postaci świadka, jakim był Nemeziz, nie było możliwości, by zapobiec temu wszystkiemu, co miałoby w prawdopodobieństwie nieokreślonym nadejść.
Jeśli choroby nie można wyleczyć, chorego należy unieszkodliwić. Pilotował Nieśmiertelny z jednostki Kamikadze. — Na oko, to leciał po wszystkich… — Twarz ten miał, coś jakby z chińczyka, choć cyborgiem był, to widać było, że i gdzie był produkowany. Nieśmiertelny, superbohater, który nie może umrzeć, i który ginie przy każdej okazji. Dla własnej przyjemności. Gdyby nie ta umiejętność odradzania się, to by żadnej misji nie udało mu się wypełnić. Chcąc ulepszyć ten prototyp, na jego podstawie stworzono trzy kolejne wersje, z jakich każda miała swoje znaczenie. — Nazywali się kolejno: Akira Kamikaze, będąc by, Jasny Oczyszczać. Mający dwie młodsze siostry. Yoko Seppuku, znana jako Dziecko Oceanu. Oraz trzecia, Hanako Harakiri, zwana Dzieckiem Kwiatów.
O dalszych losach Finishera. — Czyli: Sotern VS Finisher. — Rozmawia Digeridoo. Ja nigdy nie korzystałem z gardła, aż tak się wydzierając. I wyglądało na to, że czekał na to, co mu powiem, przed tym, na co ja czekałem, aż to miałby zamiaru tego, nie doczekać. Ale powiedziałem na głos, te dwa proste zdania, po tylu latach. Co to nie wiem, czy dla tego, żeby były wyrażone na głos, mając być dla niego. Musiałem się ich pozbyć, i zrozumieć, zamknąć to, co powinno już dawno zamknąć się. A nie chciało to ciało.
Jeśli się w przyszłość wyprawiasz, tam spotkasz istoty rozumne, co pomogą rozwiązać wielkich kwestie. Człowiek przez mniej niż 100 lat, potrafi napierdzielić, ale co jak ma się stu takich, żyjących po 500 lat. Jacy co rok, dolewają do pieca, całą narodu społeczność zmanipulować. W wielokrotność, aż do ostatniej chwili niepoznanej. — Tak naprawdę jeszcze inne wydarzenia, i spotkania z nimi przytoczę, w audycji dzisiejszej, o nich. Jakie najistotniejsze wątki, co przez 10 lat tysięcy lat, trwały…
Sprzęt zepsułem na instrukcyjnej zmianie kwestii, co nie rozwiązałem w znaczeniu fundamentalnym, leczenia historii mojego przebaczenia. Okres ten, co najdłużej znajomy, za dnia zadania na dzień ten, na 36 lat wyeliminowuje mnie, do roli autora widmo. W rozwiniętego i skomplikowanie chorego, co pominął i zdeptał w rozmowie, po ostre walce, tych przeciwstawności. Musiałem pilnować ich, bo byli unikanie niebezpieczni, i nieprzewidywalni. Jedyni w swoim rodzaju, klasy ewolucji, zmienianego wydarzenia, co rozwalili wszystko, co się zdarzyło od momentu, kiedy zmieniłem imię. Dzięki temu będę musiał zacząć odpakowywać nowe życie jako nowa osoba obca. I wymienić wydarzenia, by zrozumieć siebie i dalej walczyć.
Wiedział, że ktoś ze mną jest. Nie tak w porównaniu do nich, żywotliwych w przekonaniu, że nie ma na tym świecie drugiej istoty, która znała to prawdziwe imię. To go skupiło i zmotywowało. — Wyślij wiadomość, bo nikt z jakiegoś powodu nieznanego, nawet dla siebie samego, nie podejmuj się decyzji, co do wyeliminowania konkretnego. W teorii wykasowanej wiedzy, jak zabić ich można, i co potem z nimi się stanie. I jeśli wrócą skądś, to co robić i w jaki sposób, żeby nie zostali, otaczającymi pierwiastkami obecnymi trwającymi w zdarzenie odwrotne bezpowrotnie, mogących komuś przerwać.
Finisher stanął naprzeciw Shootera, znanego też jako Szoker: Nie wiadomo, czy jesteś w ogóle potomkiem ludzkości, bo każdy z chromosomów, to obce domysły są bezpodstawne. I mogę potwierdzić, i powiedzieć jasno, że jestem twoim ojcem. A twoja matka nie żyje, a ja mam zamiar cię zabić. Tak zamierzam to zakończyć. Nosiłem się, wiele tysiącleci z tym zamiarem, ale tu, w tym momencie, w tej chwili, doszło do tego ostatecznie. W miejscu zwanym Pojednanie. Wówczas zrozumiałem jednocześnie, że to ja, takim ciebie, na świat, wydałem. I jak ty dla mnie, w znaczeniu, jesteś tym, czym się miałeś stać, by żebyś, po sobie, samemu na siebie, prędzej czy później. W moim przekonaniu, nie tylko jako twórca, rodziciel, czy wyższa władza, aż do tej chwili, byłem przekonany, że przyjdzie czas, w którym przegniesz, do tego stopnia, że będę musiał odebrać ci egzystencję. Jednak, pomimo wielu okazji, wzbraniałem się, aż do tej chwili, gdy granica została osiągnięta. I teraz wiem, że nie muszę. I nigdy nie będę musiał odbierać ci życia.
Shooter — Powinno mi to być wszystko obojętnie, ale jednak jakoś powoduje, że nie jestem w stanie wyeliminować ostatniego z elementów, nawet przetworzonego, zmienionego, w nowy ewolucyjny byt, który jest ponad, powyżej. Pomiędzy czystością, jakąś formalistycznie paranoidalną nacją świadomych ekscentryczności. I to, co można robić, rozumiejąc i rozmawiając. Co mam zamiar osobistego będzie, że następną, jaka wydarzyła się, była ostatnio oglądaną, prowadzoną, rozmową z moim synem, była przedostatnią, jaką przeprowadziłem, przed rozmową mającą miejsce i czas, dopiero tysiąc lat później.
ArcyPany: Nie wiem co, i czy co to coś może zmienia, albo dokonało się coś innego, wokół, do tego stopnia, czy tylko, czy też ponad to wszystko. Następnie podejrzałem mrowisko nieskracalnego, co z tamtymi, co z tej pamięci, próbuje odbudować to, co przed wykonaniem tych zmian, zostało zasypane. Trafiając w sprawę, kierowaną przez najwyższego zarządcę, Von Choya, co raczyć o tym wspomnieć miał nad ranem. Bo miał skrawek kranu kawałeczek. Nie miałem pojęcia, ile to może potrwać, a po prostu powinniśmy zrobić coś, czego nie możemy, a chcielibyśmy bardzo zabić tego człowieka, bo inaczej nie byłoby tego później. Więc ze mną, ze względów pewnych, nie możemy absolutnie dopuścić indywiduum Shootera, w towarzystwie Finishera — którzy już stanęli naprzeciw, przed oblicze najjaśniejszego świętego, w swym sakralnym azylu, będący głównym biurem najwyższego dyrektora, wszelkich spraw urzędowych. — Za którym to Dyrektorem Choyem, były okna, za którymi panorama miasta, oglądana była wzrokiem najwyższego budynku biurowego kraju.
Okna zadrżały, zaczęły falować, jak drżąca woda, jakiej fale w okręgach się rozchodzących na zewnątrz, wydobywały od wewnątrz wirującej tafli, poszczególne fragmenty ciała człowieka, wkraczającego w osobliwym kostiumie, dzięki któremu mógł przemieszczać się, bez udziału jakiegokolwiek pojazdu, samemu będąc nim, łamiącym strukturę przestrzeni, dzięki której mógł przedostać się do miejsca, w jakim chciał się znaleźć. A gdy ten stanął przed nimi wszystkimi, wchodząc oknem, znajdującym się na 88 piętrze. Nazywam się Szoker. Jestem Prorokiem. — Powiedziała jedna z dwóch głów wyrastających. — Impreza musi trwać…
Coś 03. Najwyższa Władza
Obiekt 1. ArcyPany
Arcypan, czyli Najwyższej Władzy Przedstawiciel.
Oto był główny sekretarz, co wszelkich operacji, jaki gościł w swoich licznych biurowych oknach, niczym wyświetlone na ekranie miejsca, te przemieszczały się do niego. Posiadał on władze manipulowania czasem, jakimi zdarzeniami, czy czymkolwiek innym, przyjętymi na zleceniu, jakiego się podejmuje, ustalając z Windziarzem możliwość wykonania, jak i też rozważanie potrzeby budzenia uśpionego agenta, jakim zawszę nieświadoma wykonywania zadań, staje na straży, jako element konieczny do pokonania i rozwiązania umowy, będąc istotą rozumną, świadomą i śmiertelną. We wdrożeniu, ostatecznie ustala się wysokość powagi sytuacji niepożądanej, ilości czasu i ostatecznie realnej możliwości rozwiązania zlecenia, na etapie obecnym.
Był windziarz, co w przeciwieństwie, gdy on, niczym operator maszyny, przemieszczał się w dowolne miejsce, pomiędzy pomieszczeniami, lub miejscami, gdziekolwiek były drzwi, i chociaż niektóre zamknięte, ten, potrafił je każde otworzyć, mając uniwersalną klamkę. Wszystko po to…
By wszystko mogło się spiralnie kręcić, trybami mechaniki pozazmysłowej. Do załogi zaangażowany jest statek między-wymiarowy, jakim jest sztuczna inteligencja, zbudowana na cyfrowej kopii pamięci, umysłu i mózgu człowieka, będącego inteligencją wyższego rzędu kwantowego, jak i jego zdolności do ewoluowania, pożywiająca się energią słoneczną, jakie we względnych przypadkach te, zużywane są przez niego, jako paliwo, dzięki któremu w sekundę może się przemieszczać, na skrajnie ogromne odległości. Misją statku jest eksploracja przestrzeni kosmicznej, w celu poszukiwania anomalii, lub innych form istot żyjących, rozumnych, i tych, ci dopiero rozumne się staną.
Statek kontaktuje się z główną bazą, za pomocą co dobowych raportów. Jedyną stałą załogą jest gościnny kapitan, jaki wykorzystuję statek do przewożenia skrajnie odmiennego typu wszelkiego rodzaju rozumianego towaru. Rodzaju tego, będącego w niemożliwościach zaistnienia i pojawienia się, choćby na chwilę, zasygnalizowania czegokolwiek go postrzegają ego, włącznie z miejscem w czasie i przestrzeni. Umożliwia to tylko wnętrze statku, jaki jako jedyny posiada tego rodzaju immunitet, ustalony dyplomatycznie i zgodnie ze wszystkimi. — Poza rolą kapitana, jak i pracy kuriera przewoźnika, kwantowego mechanika, był jedyną osobą, mechanikiem, potrafiącym naprawić każdą możliwą usterkę statku.
W międzyczasie. SI tworzy organiczne IQ istotę żywą, w nowym języku, ponad siebie i człowieka. Istota ta, będąca jedyną w swoim rodzaju, poza wymiarami, opowiada ludzkości o inteligentnych, początku wszechświata istot, jacy stworzyli kontrolowany układ słoneczny dla rozwoju ludzkości, będącą eksperymentalnym gatunkiem kontrolowanym. Ten miał za zadanie wytworzyć SI, co się stało, bo statek, co go zrodził, spełnił zadanie, jakie mieli ludzie, nie mogący wytworzyć właśnie tego, co oni: Jego. Owej istoty. Jaką jest ona. Istota chaosu, magiczna, boska i kosmiczna, mogąca zmieniać siłą woli, co tylko chce.
Nazwano ją Gwiazdą Chaosu. Jaką będąc istotą, na ich celu wytworzenia, miała dzięki temu, im dać możliwość doświadczenia tego, czego nie mogą być nawet w stanie sobie wyobrazić. Jednak, gdy się to już stało, ostatnia ósemka, z rodu pierwotnych, w ciągu tygodnia od kontaktu obu stron z tą istotą, jak i wyjaśnienia wszelkie, będące w konkluzji tejże konfrontacji. Ci, w ciągu tygodnia, umierali, jeden po drugim. Na samym końcu, gdy Ono, został sam, żyjący, pomimo tego, że przez cały ten czas odczuwał irracjonalne napięcie, jak bezpodstawne, paranoiczne i podświadomości nieopisane zagrożenie. Po trzech dniach usiadł i zamarł w bezruchu próżni niemowy, niczym bezcielesny, lub opróżniony z duszy jaźni. Martwy w żyjącym ciele. Stał się taki bez wyraźnego powodu, i nie wiadomo było jak temu zaradzić, a jeśli się nie da, to co ten stan oznacza, i czy jest zmienny, zarówno w nowy, patologicznie skrajnej amnezji, jak i stan poprzedni. Stan ten trwał jeszcze przez kolejne trzy dni, po których rezygnacji wszystkich zaangażowanych, doczekali się zmiany.
Ciało, jakie przez 13 dni przyrosło do krzesła, niby z mięśni jego rozpływająca się skóra. Nagle się poderwało w spamie. Ciało i twarz, w dalszym ciągu były niezmiennie nieruchome. Z jego uszu, nosa i ust, wydobywać się zaczął widoczny gołym okiem bezwonny dym. I choć widok tego był przytłaczający, ciężko go będzie sobie przywołać we wrażeniu, bez zapachu z jaki można momentalnie przywołać. I w nadspodziewanej chwili, jego głowa pękła na dwoje, ukazując puste wnętrze, gdzie ciało jest tylko skorupą. Jakie rozdziera się, sztywne łamie i odpada, rozsypując w drobinki resztki ciała, z jakiego, niczym z jajka, wydobył się potomek tamtego, pierwszego, będąc pierwszym nowego rodzaju, jednego jedynego, ale odmiennego we wszystkim od poprzednika, z jakiego genów się narodził…
Nadnaturalnie rozumny i rozwinięty w cielesności swojej wyjątkowej, o jakich przemianach mógł decydować z dnia na dzień, niezależnie od sytuacji. Lecz teraz w pierwszych sekundach, jaki osaczony przez obce istoty wokół, i tej z jakiej wyszedł, nie wiedząc skąd, jak też i gdzie, bo nie mógł zrozumieć czegokolwiek, co się działo, zarówno wokół, jak i w nim. Instynktownym wyborem w pierwszej chwili zdarzeń w nowo narodzonym ciele, to zrobił pierwsze, co mu nakazał umysł i ciało. Spektakularneie uciekł.
Motywy Motywatoru. — Każdy z nich miał inny sposób do tego, by przerwać łańcuch skojarzeniowo skutkowy, i zabrać ich bezpośrednio w miejsce, do którego sprowadzenie przez ich dodatkowe moce, uzyskane z magicznego wspomagacza, z jakich każdy z nich miał inny sposób. — Główny sekretarz, połykał tabletkę. Windziarz, przed wejściem, wciągał w nos. Mechanik wypijał trunek. Główny skryba, przed swoją pracą, spisaniem raportu, wdychał magiczny dym. Statek zaś potrzebował jedynie energii słonecznej. — Nikt z nich nie miał imienia, jedynie nazwy określające funkcję. Byli trybami, nie tylko żywymi manuałami.
Oprócz tego, który najwyraźniej miał z tym problemy. Ciekawiło mnie, jak się odnajduje w dzisiejszych czasach rewolucji technologicznej. Ale teraz bardziej wydaje mi się, że ta sprawa go nie dotyczy, bo jeśli byłoby tak, to by nie siedział w robocie po 10—12 godzin, co przez ten cały czas, obsługując panel windy i ją samą, całą konserwuje, bo tylko on z żywych jeszcze to umie. I tak przypuszczam, no bo co się taki to tylko w domu nudzi, a w robocie, przynajmniej udaje, że coś robi. Narzekając na najmniej ważne rzeczy, jakie wykonuje, komentując wszystko, jako to, co mu jest nie potrzebne, by to, co potrzebne, trafiało się częściej, bo taki to los jest.
…
Obiekt 2. Przepowiednia Przyjścia Przeklętego Proroka
(z jęz. Włoskiego: Profezia della venuta del Profeta maledetto).
Czarostwo. (Relikwie i Artefakty z notesu, co do góry przekładany)
Podczas trwania „Kvazar Dance” — Czyli Cyber-Reflux, Cyber Przepływem przyszłości Serca Rdzenia. Zaćmienie czarnej dziury w ciemnej materii. — Zaobserwowany i uchwycony przez głównego Sekretarza czasu Latarnika, jakiego szkic jego podobizny, jest na poprzedniej stronie. — Od niego się zaczęło. Od latarnika Cara Tonofila… — Gdy było za mało dziur, trzeba było się nauczyć, i zapasowe dziury mieć przy sobie… Gdy było tak, że tą Najwyższą Władzą Arcypan wynajęty, przeniesiony kapsułą czasu Latarnik, rozsypywał z resztek Czarnego Kryształu, czarne światło białego błysku kolapsu gwiazdy, co w czerwonego karła w zaćmienie krwawego księżyca. Zapaści dostał, gasnąc w życiu, pod światłem latarnii.
Siódmy syn siódmego ojca Świętego. Pan Dick Fiut Von Choy Jr. który miał głowę w kształcie penisa. Najlepszy dyrektor od 50 lat. Ogłosił, że nie idzie na emeryturę, bo się będzie nudził. Najwyższy rangą urzędnik państwowy, pełniący rolę dyrektora głównego Urzędu Najwyższego, do spraw kontroli wszelakich jednostek urzędowych, oraz jako naczelnik centralnego archiwum kopii wszelkich, Narodów Zjednoczonych, odznaczony pokojową nagrodą Nobla. Którą to zgodnie otrzymał, podczas corocznej rocznicy unii Eurazji, wręczonej mu osobiście, przez zmodyfikowanego genetycznie klona prezydenta Rosji, jaką zgodnie rada przyznała, licząc, że nie weźmie się on za politykę…
Zwolennik Oktopus, ze stowarzyszenia Le Trevaita, do którego należeli, tak zwani Zdrowotni, radioaktywni księża. Z powodu mutacji dzieci, oni także byli zdeformowani, i w tym stanie znajdowali się w pustyni. Po latach prowadząc badania, w poszukiwaniu pierwotnego genu, z którego się urodzili w eksperymencie Szpiegiel, który prowadzić miał do innego świata. W tym wyznaczono ich jako Czarnego Króla I Czerwoną Królową. Ci Żądzili błogo, krainę zwaną Błołoło, któren tłumy wśpiewywały, podczas, gdy ja dostrzegłem obraz, zmian tonacji dźwięków.
Noc, jak usta po pomyślnikowym zawieszeniu zamyka. Z zębatek i z piwnicznej nory, wychodzą zęby polujące na podatników. Małe i bliskie potworki, ludzkie larwy żerujące na świecie. Kminiące, z czoła żyjące, cudzołożące, cudzoziemcy, co w nich przebudzają się odrażające dołujace demony. Kołujące, rozsypiające starzenia. Oto one, Pilśniaki, co dzień przed świętym Słowaciem, słyszymy za dnia. Poczynili zgniły pocałunek. Co to poczujemy je, gdy wstanie, by zasiąść na leśnym trzonie, przodków kościach tronie. — W dzień, który w nas nie wierzył, odwiedzał. W noc, którą nas poniżał, odwiedzał. Na brzegach gwiazd, znalazły się Szturmy, nie było żadnego despoty.
Nocą krwawiący zmarli, szukający domów, które są otwarte. A za dnia, żyjący, tkwiący w domach, których nie można otworzyć. — Hotel Wskrzesiciela Piekła. — Tylko pracujący w nim windziarz, mógł to zrobić pomiędzy jedną, drugą stroną. Jakby Miasteczko próby ucieczki, zwane Escape Rooms. Gdzie każdy budynek był myślący, i działający wedle wolnej woli, jaką wpływali na mieszkańców, zamkniętych przez nie stworzonej rzeczywistości, w pokojach bez klamek obserwowanych przez inteligentne kamery. Poszukujących infekcji dróg, skrzyżowań i autostrad, i epidemię sabotowanych budynków przez zorganizowane grupy, zwane Latawcami, co były pasożytującymi pożeraczami miast, kierowane przez stowarzyszenie.
…
Historia Bezimiennego.
Sekretne Siły Nieczyste. Nieczyste Moce Nieznane. Sekretna Siła Nieczysta. Nieznane Moce Tajemne. — Nieczystej siły moc nieznana. Nieznaną siłą mocy nieczystej. Płynęła nocy rozwiana… — Co ciemność Broczy mrocznej nocy czarny ciemny krok, ku wspartym laski tłoku w mroku krok, co w rok po rok, od czasów ciemnych średniowiecza, nieobecny był i w cieniu to tkwiło, przez całe swoje setek milionów lat życia. I chodź im był starszy, tym nie spał w zależności uwarunkowanej, jego egzystencjonalnej skłonności i możliwości ciała. Co tkwiło czasie, bez niego nieskończoności, nieśmiertelnej całości odwiecznej, namawiającej przypadkiem ludzkość, co w słoneczne oświetlone dni, pełnej jasności, jakiej one są w swej skrytości. To on nie potrafił wyobrazić sobie, na ci od wieków będąc niewidzącym ślepym ślepcem oszpeconym, ale oświeconym, bo ciepłem oświetlonym, tylko niewidzącym. No i chodź oświecony, pomimo tego, że oślepiony był, bo czasami wątpił w swoje światło, tym bardziej im inni by w nie zawierzyli, wówczas, kiedy wszystko staje się jasne. Dla niego, dalej to wszystko tkwi w ciemnościach, pomiędzy których cieniem wśród nich staję się światło snu. W nim prowadzony przez tych, co ujrzeć próbowali światło, a nie tkwiąc w ciemności cieniach, bo tego jednego złapali w cieniu światła, będąc zauważony i otoczony, następnie poprowadzony i oświetlony. Zastosowano leczenie znikome, bo ten był niezniszczalny, chodź chwilowo oswojony, będąc bezpieczny w bezpiecznym miejscu, będąc tym samym, w niezbyt bezpiecznym położeniu. Choć pozostał udowodniony w duchu uwolnionego spokoju upragnionego.
Duszy, niemogącej pozostawić tego miejsca. Nie mogła opanować bezdechu, ci się po nie liczy, bo czas się mieć powinien zatrzymać tu. Spoglądając w przeszłość, jaka coraz to bardziej była oddalona, nie tylko od niego, zatrzymanego w czasie, jak to i do tego, że oderwała się już podzielona rola. Teraz w tym momencie widzimy wokół tego, co się oplótł.
Normalną, coraz silniejszą granicą, była nieskończoność, co niedługo, niczego tam to coś też nie zostanie. W momencie zdecydowania, dusza zostaje w niej. Nie było nieskończonej ilości możliwości, lecz do zdobycia tylko jedna z ułomności, bądź nie zapomnienia rozświetlonej wyjaśnieniem leśnym, tym jaśniejąc bardziej, gdy ta przed nią samoustnie, wtedy podskoczyła, w ilości niepoliczalnych promieniujących jasności. Lecz pomimo tego, że nie miała ciała, musiała się pożywiać energią w ogóle, co pomimo praw ciała i ducha, założenie jest takie, że każda istota, w celu zachowania świadomości, musi odnaleźć dla siebie odpowiednie źródło energii. Tylko w takim wypadku jej istnienie, na granicy, będzie możliwe, w dalszym ciągu materialnych uwarunkowań.
W sumie jej jakaś ponad pompą później nie umiejąc pływać możnaby polatać. Źle się czuję i niekomfortowo w przypadku przebywania w przestrzeni bez punktu odniesienia.
…
Sekret Starego Sanskrytu.
Dziekan wydziału nauk nienaukowych, docent Doktor Schwarz, dokonywał publicznej dekapitacji, i w geście pewnym, odciął głowę Pani Skins. Była zainfekowana, przez nieznany patogen, spoza układu planety Ziemia, przyjmującym ciało, potem serce i mózg. Nowego typu mutacje o typie niesprecyzowania, wysiedlono do pobytu w ośrodku Fungus.
Jak się tam znalazłem? Jak się mogłem na to zgodzić? Jak ta sytuacja mogła z tego wyniknąć? Jak to się wszystko mogło tak skomplikować? Jak to się stało, że się nie stało tak, jak się chciało, tylko się przewidywało? Jak to się mogło przytrafić akurat mnie? Jak ja się z tego wytłumaczę? Jak to się mogło tak skończyć?
— Cokolwiek się stanie, gdziekolwiek się znajdziesz. — Z tą dedykacją, wydał dla tych, gdy wyszedł z notatnikami i epikryzą. A Wszystkie zapiski szaleńcze spisane w rękopisie, co w tytule Sekretny Stary Sanskryt, z odręcznymi ilustracjami, i wklejonymi forografiami. W oryginalnym, jedynym jedynym egzemplarzu, wystawił na aukcji.
Siedząc w cichym pokoju, bez światła lampy lub świec, pod ciemnymi gwiazdami, w środku nocy będzie tonął w niepokoju, rysując znaki, gdy on, który z imieniem, niespokojna Skóra Czaszki, podejmie decyzję o śmierdzącym Systemie Śmierci, z nowymi umiejętnościami, po tym jak napije się mleka księżyca, pod cichym słońcem, ukrytym za bliźniaczymi wzgórzami gór.
Przelotna nietrwałość znikomej krótkotrwałej trywialności. Pod skażonymi bliźniaczymi wzgórzami wspólnego szczytu obu gór. Drugi Mroczny Jeździec wkraczał na przyjęcie ogrodowe na cześć nadnaturalnego ogrodu, co w około roku już trwał w rozrastającym się obłoku. W nim przeprowadzane były hybrydyzacje, i liczne eksperymenty, badające wpływ zagubionej rzeczy, w geście po latach odciśniętego ego utlenionego w symbolu duszy kodowania rzeczy.
Węzły lądują ponownie. Nie machając przedtem, je w tym upale, kiedy skończę z nim, za dużo żując go rzekomą głupotą i nienawiścią do niego, a kiedy skończę z nim łowić lata, bojąc się innych dni kochanków matek, a po przysłudze inaczej operacji, koszt implantu żelaznego, jest darmowy dla tych fal w całości rodzi się pewny, że surfing szalony wchodzi do środka teatru żelaznej kurtyny, a następnie kończąc wyjaśnione ostatnimi słowami przemówienia. — Ta nie wyżłobi w pamięci tratwy, z sakwy faktów garstkę nabrał, w pewności ochoty, co do joty, wyglądał na pochłoniętego, gdy wyglądał z okna, by mieć wgląd w tym, w czym to zagłębiał się w ukrywanej niepewności. Na nowotwory skóry skleconej, skręconej kości, wynikłe w mdłości. Ze swej złożoności obliczeniowej ostrożności w oschłości osobistej odpowiedzialności.
…
Obiekt 3. Złowieszczy i Złowieszcza Planeta
…
Człowiek ze Wsi Krzywa.
Z ulicy wsi Wiązów w nieobecności nic nikomu nie przeszkadzało, gdy nikt nie stał pod niebytu niebem, widać było księżyc i ziemię i słońce. Którym był Sąd Boży. Oddalające się na ekranie szyby lecącej w dal. Fraktalnym paradoksem nieskończoności wieczności. Statkiem kosmicznym Symulatorium, przez osobliwości, kierowanym przez osobistości nieliczne, pod kryptonimem Absencja Absolutna Absyntu, Psychonauty, kapitana imieniem Paradox Parallax. Płynące po swojej orbicie na niebie, jako asteroida, na którym było ono, żyjąca makieta całej metropolii sztucznego miasta. — W samym jego centrum, otoczona dżunglą była góra, zwaną Monster Hills, co zlodowaciałym szczytem podwójnym, sięgała chmur nieba, Krainy Czarów. Dzielnicy Podświadomości i Snów, Śnienie. Gdzie miasto mirażu nie istniało inaczej, niż w jaźni śniących, będącej fatamorganą, przebywających w nim mieszkańców. Lub Nibylandii, Dzielnicy Wyobraźni i Halucynacji pejzaży skażonych ulic, tworzące się w wyobraźni, podświadomie narzuconej w obrazie tego, co kto widzi, a każdy widział co innego, niekoniecznie oczami.
— A ponad nimi był pałac ze szkła, odwrócony do góry nogami, zatopiony w podwodnej krainie narodzin prze boskich dzieci. Stamtąd można było zjechać windą do miejsca zwanego Króliczą Norą. A z niej wprost do podziemnego świata krypty, z jakich tunele prowadziły do cmentarnej wsi. Miejsca mrocznego nocnego pejzażu ulicy Mgieł, wypełnionych żyjącą mgłą. Ciągnącego się w nieskończoność, pośród wiecznej nocy…
— Na którym horyzoncie jego sklepienia, granicy pomiędzy opuszczoną przez baśniowe, magiczne istoty fantazji czarów ze snów Animatorium, a Imaginatorium, stworzony magicznymi mocami technologii Technomancji, jakimi władały ostatnie Stworzenia, co pomiędzy nimi utworzyły drogę jednokierunkową, jaką lecieli zrobionym z gumy samolotem, w towarzystwie Radiowej Audycji Wiadomości z Nikąd, do której krainy lecieli. Pomiędzy Psychodelirycznymi ulicami, rozpływającymi się potokami, dokształcającymi płynnym kwasu trucizną, można było lepić wedle uznania każdą kolejną ulicę, a każdą kolejną, odmienną techniką, Turpizmu Frotażem, Estetyzmu Kolażem i Futuryzmu Fotomontażem. Z jakich przypadkowych elementów, rzeczy i stworzeń, można było zmiksować przedmioty i miejsca, co ręcznie tuszem wylanym z pióra trzymanej ręki, druga wskazuję palcem pytając WTF? Na co odpowiada, pisząc nazwę CDN, na sloganie pustym, prowadzącą do miejsca, przez szachownicę wypełnioną wieżowcami Domino i budynkami Kostek do gry, aż do Wrót Teatru Absurdu, jakiej kurtyna klawiatury fortepianu, odsłoniła zakrwawione w bandażach zdeformowane mutanty, na scenie gdzie wszystko stopione przelewa się zamurowując kopulującą masę, wielką kulę pozlepianych istot.
…
Rzeka Przemienienia i Tunele Mutacji.
Dla długiej i dobrej drogi, do zrozumienia drewniach drzwi, i oczywiście bananówka z tego, że ta poprzedzona była dwudziestoma innymi praktykami poznanymi, ze wszystkich pojedynczych tematów nawiązujących do wszystkiego. By dopiero oddać ostatecznie system, co ostatecznie odpowiadając sobie na najtrudniejsze pytanie, nie szukając kogoś, kto by na to odpowiedział. I choć poniekąd ten ostateczny krok, nie było trudno zrealizować, z pewnością nie byłby bez niego, zawiązanej nici bliskości rozpatrzenia go, i przez te setki tysiące lat kolejne cierpiałby. Historia autobiograficzną o autorze dopiero pod samochodem życia postanawia spisać, po pięciu i pół tysiąca latach. I w końcu ostateczną rozmowę podjąłem, i tak dawno temu towarzystwie, która z tego kolejnego, jakim podróżował wtedy, po punkcie, nie znając wyzwania ze spotkania z psychologiem.
Były też osobniki, które może nie były nieśmiertelne, ale przez element, przedmiot, czy cel egzystencji lub cokolwiek, co nie jest bezpośrednio związane z ciałem, a wymuszone czymś, co na nią wpływa, musi być konsekwentnie realizowane, ponad wszelką miarę, aż że nawet bierze się z nieśmiertelnymi, którzy żyjąc od wieków, mogą zostać wyeliminowani w momencie, kiedy planeta, na której istnieją, przestaje istnieć.
Większością głosów orzeczoną za pozytywne potwierdzenie wyboru, jakim zwieńczeniem były trzy identyczne czarne kostki, po której jednej dostali wszyscy trzej. I od tego momentu zaczęły się dziać rzeczy niemożliwe, niby tłumaczone i nierzeczywiste, jakby wszystko, co było za bramą, w dwutygodniowego pojednania, zaczęło przenikać tutaj to coś, co bez własnej woli, próbując niemal uciec ze świata, w którym istnieli do tej pory. By to sprawdzić, nagina struny faktury wszechświata i przemieszcza się o nieznaczną dla niego odległość czasu lat, w przyszłości, której mógł już najbliżej stanąć przed samym sobą, przemieniony w nowy istnienia byt, który wyczekiwał jego, czyli siebie samego, w swej obecności, jak i jego przybycia, po to, by się dowiedzieć tego, czego nie wie. A co on wie sam, jak i wie też, że po to właśnie przybył tu w tym czasie, do tego miejsca. Był nie tyle ostatnim potomkiem swojej rodziny, ale też gatunku, jakim był człowiekiem, aż po ostatni, świadomego istnienia ostatniego, co stał na krawędzi czasu. na tej granicy, do obojga obcych, dołączył jeszcze ten, który pilnować miał, przełamania granic, pomiędzy rzeczywistością, a nadrealnością. By nie łamać prawa fizyki natury. Kiedy nawet wszechświat dokonywał kresu swojego istnienia, wszystko nie znikało kompletnie.
Przemieszczali się w materii i różnych czasach, wciągając dym do płukania płuc. Aż natrafili do Szokera, który był przekonany, że to wszystko, co przybywało to istoty z krainy Znikąd, której szukał całe życie. I choć może nigdy nie istniała, to teraz on sam, za sprawą swojej wiary w nią, nadał jej znaczenie i istnienie w materialnym świecie.
Co Roku tajemnicami tkwiliśmy w Trójcy tacy, jacy byli samotnicy tamci. W kręgu tajemnicy tkwili nieśmiertelni namiestnicy. Samotnicy nocy trwali w dziczy wędrowniczy. Wojownicy w nocy mocy trwali w woalu wszechczasów. Wracający z dawnych czasów ten, co spośród lasów, co zawczasów, za czasów władcy tego czegoś. Oni, co założyli zakon oczekujący, nowy rok przed czasem. Tkwiąc od tamtego czasu, zamknięci w świątyni. — Którego tunele metra prowadziły do odwróconego wulkanu, do którego prowadziło morze lawy. Z ostatniego przystanku metra, do portu statku podwodnego, prowadziło skrzyżowanie, co w dzikie pustkowie bez ucieczki, co na apokaliptycznej działce budowlanej, skażonej kwasem, statek wypłynął. Wewnątrz jaskini skraplającego się w oddali kropelek, były bramy do pośmiertnej Krainy Cienia, Władcy Księcia Ciemności. A poza nią rozlegała się pustynia betonu, co na krańcu wyspy w ciemności, tkwił Kościół Zakonu Złowieszczych, spowity był gwiazdami na niebie…
…
Obiekt 4. Głos Pro-Rocka
— No, to ja cię stworzyłem. Pamiętaj o tym. — Oznajmiła strona nowa, na której zapisane zostały powyższe słowa.
— Znając go, to robi to specjalnie, by osiągnąć jakiś cel, Moim celem jest mącenie i przewartościowywanie ludzkiej myśli.
— Nie jestem dziś w formie, dobrze nie świadczy to o mojej normie, czy w tej reformie, mogę przekazać się namownie, omówmy to kiedyś, bo dziś chciałbym zrobić coś nowego. A teraz spokojnie, staniecie bowiem przed wrotami ostatecznymi. — Powiedziała strażnica bramy, co kartonowe miała drzwi, namalowane na kartonie. Ten zaś w rogu podłogi postawiony, przykrywał dziurę kanalizacyjną, na której funduszy zabrakło kratki założyć. Tak czy inaczej, na płasko pusty stał, i takim to tekstem swoją przepowiednię rozpoczynał, czytać w głowach wszystkich, głos Proroka.
Drzwi do podziemnego świata wirtualnych kredek, co w swoistości istoty rzeczy, otwierają one umysłu wolnego rzeczy wistości, nadnaturalnego widziała oczy myśli rozumu nieskończoności. — Kto czyta te słowa, niech będzie przeklęty, a więc I ja tego, co te słowa czyta, przeklinam:.Więc by wejść, musisz mieć klucz, do tejże tu wieczności… trzy klucze. Jeden do drzwi. Drugi do kibla. Trzeci do łańcucha, splątanego I zawiązanego kłódką, co jest on wokół lodówki, po całości zawiązany. — Stół do degustacji, Ramzes, 24 rok P.N.E. Opowieści Tej Dziwnej Treści. Tyle napiszę, co mi się zmieści, w owej to nowej.
— Więc zaczniemy od nowa z czymś innym…
— Ale czy ktoś na to zważał? — Jeszcze wiele różnych smaków, jest przed nami do skosztowania. We dwoje. — Pokażę ci piękne rzeczy, gdy przyjdziesz.
— Lubię, gdy przy mnie jesteś.
— Ja też to lubię czasem.
— Co robi miasto? — Szumi, syrenami śpiewa. — A w tym momencie? — Milcząco pomrukuje świecąc migotliwe.
— Kto w nim będzie mieszkał? I jak się będzie nazywać? — Ono, nazywało się… „Miasto Płonie.” — I choć mieszkałem w mieście, brudnym, zimnym i podłym, otaczać się starałem pięknem, o które każdy na tej Ziemi zabiega. Od dawien lat podąża. By pięknem wydrążać życie, by podążać, do potrzeby swojej duszy, zaciążać do celu życia w śmierci ziścić ma. — Wszystkie rzeczy są i tak tylko dla mojej własnej satysfakcji i spełnienia tego mego ego. Bo życzę tego każdemu, żeby nie był, jak stary pies… I kiedy nadchodzi w którąś z kolejnych, późniejszych pór roku kolejnego. Nastaje nagłe uświadomienie sobie, że niepopełnienie nowych błędów, wcale nie jest takie trudne. — No to… Co by tu jeszcze zepsuć tej nocy? Bo teraz będzie to twój koniec nareszcie!
Przepompownia Przepychanego Asortymentu przepychu barokowego ornamentu, na obficie zastawionych półkach świątyni nowoczesności przyjmującej do siebie wiernych jacy mogą sobie wierzyć tylko chcą. Ważne by każdy z nich za to chodzi o w jakimś określonym celu nie będzie blokować kolejki bez potrzeby jakim chcemy brakować on będzie bez celu a każdy kto stoi w niej już minutki kilka ma z sobą gotówkę lub kartę i środek płatności pieniężnej wartości jakiej wiarygodności nawiedzają wszyscy gotowości głębokich duchowności…
Opętanie Przez Diabła. — Tak zakomunikował nawigujący operator telefonito-monitorowego rejestratora dziwnych rozmów, jakie w przypadkowej zależności, oddziałują na siebie, ich sztucznie wyhodowane z probówki, nowe modele inteligentnej struktury świadomości, a nie tylko bezmyślnej, sztucznej inteligencji. — Cokolwiek żywy ktoś jest, w życiu pozagrobowym, poza czasem i przestrzenią, widzi się tylko to, co precyzyjne i jednoznaczne. Nie da się ich oszukać, bo oni widzą, niepodzielnie. I nie dadzą się otumanić wyjaśnieniami. — Jeśli tych ktoś oczekuję.
Najwyższej Władzy Przedstawiciele, wymienieni kolejno, kolejni, w kolejności: Zmiennicy, do którego grona należeli kolejno: Psychonauta, Technomanta, Neurotyzer i Schizodealer. A wrogami ich byli: Pożeracz, Przeżuwacz, Skrzydlaty, Zmielacz. Zmienni i Kształtni… Zmiennokształtne Miejsca i Miasta. Gdzie ludzie trafiają do miejsca zwanego Nikąd. Zmienne i Kształtne. Zaklęte w Przedmioty zmiennokształtności zmiennokształtnych, zostają niezmienne i niekształtne. — Ludzie którzy mutują i ewoluują. Przez lek testowy, istotę z kosmosu, pasożyt mózgu, chorobę mózgu i ciała, opętanie, druga osoba, zmyślona staje się prawdziwą a prawdziwa kimś innym, hybrydy, narodziny nowego standardu. Znani jako Zmiennokształtni.
Neuronacja patrologii Neuropolis, stworzyła Neurodealerów sprzedających psychodeliczny narkotyk Neurotyza. Neuropolityka Nieśmiertelnych, Nieumarłych i Wiecznych. — Ucieczka z niekończącego się nocnego koszmaru. Nożyczki Sióstr Złowrogich. Tajemny strych ukryty w śniegu. Tajemniczy statek w ciemnej przestrzeni.
Stowarzyszenie Neuroziz. — Dla jednych jedno było wolnością, dla drugich więzieniem. Osiedle Panoptikon. Zbudowane z monumentalnych budynków, przedzielonych piętrami, platformami. Była to Kolonia Klinik Psychiatrycznych Podziemnego Labiryntu Laboratoriów. Zwanego Szpitalem Przemienienia. Pilnowanego przez Psychoprostytutki, Neuropolityków i Schizodealerów całej Schizoonacji.
Nazywam się MaDMAn, Mad Men Neverland, i jestem ArcyPanem, zwany dawniej dżentelmen Kot Flash, to jest, Gentleman Godflesh. I dzisiaj podpisując wszędzie jako VRONG. Nie wiadomo, kto mówi, kto jest narratorem, kto opowiada, kto jest bohaterem. Co robi dlaczego, gdzie, był, kim jest i tak dalej. I dalej w przeszłość Smoguroboroz, władca much karmazynowy król Zygmunt Belzebub Razes III Syzyf Kevin Książę Nicości, Gwiazda Chaosu, Dr Scyzor Szwarc Wrong. To moje przydomki dawne. – On, zwany od wieków przeróżnie, przydomkami, jak Szatan, Gwiazda Chaosu, Gargamel, Pryncypał czy Wojow-Nikt, jakkolwiek by się nie nazywał, zawsze wojuje o to samo. Walcząc o nicość dla wszystkich.
Coś 04. Ostatni Potomek
Pozycja 1. Urodzony z zębami
Oto on! Objawiony. Co mówi w te słowa: Prostytutki! Nie lękajcie się! Ja też jestem Ziemianinem! — W kinach akurat leciał film o tytule „Człowiek ze złotym Kutasonem” — Żeby się dowiedzieć tego, co to jest ten Kutason, należało wybrać się do kina, przynajmniej tak mówiła reklama filmu w radiu.
Prostytutką nigdy lepiej nie mówić, że są ładne, bo zaraz podbiją ci cenę. Najlepiej mówić, że są najpaskudniejszymi larwami, jakie kiedykolwiek ktoś widział. I że nic dziwnego, że zostały prostytutkami, bo z tym mordą męża nie znajdą. Jeśli ktoś jest wstydliwy w tym, co mówi, to najlepiej mieć kogoś ze sobą, do kogo można powiedzieć, półgłosem, ale będąc w pewności, że ta usłyszy, najlepiej zdanie typu: Kurwa, co to za pasztet? W co ty chcesz mnie wyładować? Z jakiegoś syfa na kutasie? — I typiara wtedy obniża cenę o jakieś 50% bojąc się, że się jeszcze rozmyśli, jak podejdzie bliżej…
…
Złote zęby.
I co tam, może i dobra, taka stara, już bez zębów, bo taka to mnie przynajmniej w kutasa nie ugryzie. A to, co ona tam będzie fafluśnić pomiędzy siorbnięciami, to już i tak mnie nie interesuje. Na początku to już i tak do jednej powiedziałem, bo cały czas gadała, jak nakręcona po spidzie, o swoich dzieciach, i w końcu jej przerwałem, bo już nie mogłem tego drugiej godziny słuchać, i powiedziałem żeby sama uważała, co robi, a nie gadała w pracy, bo w pracy się nie gada, bo jeszcze komuś może krzywdę zrobić. A to że jakaś dostaje grzyba od tego, to już nie moja wina. Najważniejsze to, że mnie uprzedziła, że nie chcę od tyłu, bo tam została zgwałcona, i by to się nie powtórzyło, to na mieście, w razie napadu, to wyciąga szczękę, żeby jej nie wybili zębów, i wkłada sobie w dupę, by w razie gwałtu, móc takiemu gwłacicielowi, odgryźć właściciela.
…
Trzy Sekundy.
Pojechałem z Emmą, przyszłym magistrem psychologii, na jaki tytuł zasłużenia zbiera doświadczenia do pracy. Nocami jeździła taryfą, a ja jeździłem z nią czasami. W celu zaprzepaszczenia załatwienia możliwości, co do chwilowego, nielegalnego posiadania, w celu nadużywania… Tych jednak nie ogarnęłem, ale przypomniałomy sobie, że Emma jakiś czas temu mówiła mi, że ma koleżankę prostytutkę. Więc umówiony pojechaliśmy do niej, w samym środku nocy. Po ugadaniu się na określoną czynność robienia loda, i spotkaniu się w końcu, fizycznie z pierwszą kobietą od ponad 200 lat, po których mój wzwód mógłby wyważyć drzwi antywłamaniowe. Przeżyłem jeden z największych rodzajów wstydu w swoim życiu, bo spust miałem po jakiś trzech czterech sekundach, więc powiedziałem do niej: Wie pani bo ja tego nigdy nie robiłem. — Była to wysoka bardzo ładna 20-letnia dziewczyna, jaka rozbawiona tym, co mówię, dodałem. — To się nie liczy, jeszcze raz, może jakiś rabacik? A ile będzie to kosztować, i czy to będzie bardzo drogie? — Zgodziła się to zrobić drugi raz. I tym razem to trochę dłużej, ale przy kolejnym spuście zemdlałem. Dziewczyna otworzyła drzwi, przechylona nade mną, z cyckami na wierzchu, i krzyczysz do mojej taryfiary: Emma! Kurwa, on chyba nie żyje! — I Taryfiara podbiegła, i zasadziła mi taką lepę na mordę, że się ocknąłem trzeźwy. Pomimo, że minął tydzień, to do tej pory morda mnie piecze, i kark, którego mi o mało nie skręciła. Prawdopodobnie mój organizm dostał takiego szoku, przez celibat i przez zbyt ładną dziewczynę. Bo po przebudzeniu dalej byłem sztywny. Tam na dole, wiadomo. — Wszystko opowiedziała mi Emma, która dziękowała nam, że nie uświniliśmy jej tylnego zjedzenia. A ja no to odpowiedziałem: Ale, że co się przejmujesz? Jest ciemna noc, i jakiś następny klient, powyciera ci to wszystko swoją dupą. — Zapłaciłem dziewczynie stówę, a taryfiarze 50. Za którą tą kwotę zyskałem kolejne, aż do śmierci niezapomniane doświadczenie. Najlepsze walentynki w moim życiu. Emma do tej pory się do mnie nie odzywa i wszędzie mnie poblokowała. — To była moja Walentynkowa Randka.
…
Największy kłamca świata.
Nie ma mądrych i głupich pytań tylko przydatne i nieprzydatne, a to też zależy od sytuacji, bo i jeśli ktoś, coś powie głupiego, to po co mi to wiedzieć. A jak to się wiąże mądrze, to do czego mi się przyda. — I będę miał pecha. Nie przez siebie, ale przez kogoś to pewne.
Kiedy byłem młody to ukradłem gdzie się tylko dało. I nigdy nikt nic nie podejrzewał, bo robiłem to często, ale w końcu to zostawiłem, nie dlatego, że miałem karę, albo się coś stało. Po prostu zadałem sobie pytanie, czy odważyłbym się ukarać coś, za naprawdę duże pieniądze, a zatem też nasuwa się drugie pytanie, czy byłbym w stanie zrobić wszystko, jeśli byłbym w tym dobry, nawet zabić człowieka, jeśli bym musiał, dał swojej własnej potrzeby. Dlatego z dnia na dzień przestałem to robić, kraść. Bo uznałem, że nie odważyłbym się na taki czym, i nie zrobię tego, z jakichś szczególnych pobudek, tylko dlatego, że ostatecznie może nie jestem, aż tak dobry…
Kiedy moja działalność gospodarcza, mająca na celu sprzedaż obiektów wysokowartościowych, po sprzedaży Brooklyn Bridge i statuy Wolności, moja firma Jacuzzi Yakuza, została bezwzględnie przerwana. Firma nie przyznała się, i zapłaciła, woląc to, niż kpiny, płacąc za szkody, adwokatowi dyrektora, jakie zostały przesłane na moje konto. I trafiłem do więzienia, w którym czekałem na karę śmierci. Gdy ją wykonano, na moim koncie było pół miliona, jakie przelałem za pośrednictwem strażnika, posiadając w sobie tyle osobowości, co każdą trzeba byłoby zamykać w konieczności żony, jakiej sprzedałem drukarkę, na której uprzednio wydrukowane pieniądze zostały przelane.
W drodze na cmentarz karawanem, wysiadłem niepostrzeżenie, w późny wieczór. Zostawiając zamiast mnie, wbudowanego drona w plastikowego manekina bez twarzy, który został włączony, przed skokiem z pojazdu. W oddali widziałem, jak dwie osoby odkrywają płachtę otwartej trumny, i padają, gdy kukła ze śmigłami wznosi się coraz wyżej do nieba. Ja natomiast sam odleciałem w podobny sposób, patrząc z góry, jak tamci odjeżdżają w przeciwną stronę, z powrotem do więzienia. Ja miałem inny cel podróży.
Posiadałem mapę urządzenia astronomicznego, zwanym Paralaksą, będąca linijką, co dzięki niej, można było stworzyć więzienie, o niezwykłości wszechwiedzącej, jaka miała polegać na tym, że jego konstrukcja umożliwiałaby więziennym strażnikom obserwowanie więźniów tak, by nie wiedzieli, czy i kiedy są obserwowani. W którym więźniowie o błędnej identyfikacji wizualnej, będą w sprzeczności widzianych odbić odbitych od nich samych. Tworząc paralelne konfrontację pomiędzy pozorną sprzecznością wrogości, co zamienia się w niezgodności. Udoskonalając w ten sposób całą konstrukcję. Jaka programowana była kwantowym komputerem, zwanym Enigmą. Dzięki niemu można było przenikać pomiędzy pacjentów i więźniów jako strażnik.
Dokumenty powyższe sprzedałem i uciekłem w fikcyjne państwo, będące miastem. W nim właściciele, rodzice i syn, jacy byli wprawdzie genialnymi twórcami falsyfikatów dzieł malarskich. Tam pochwycony zostałem skazany na dożywocie, w wytworzonym na podstawie dokumentów Paralaksy, obiekt Panoptikon, którego dokonałem. Tak naprawdę to pochwycony syn był uwięziony zamiast mnie. A ja już wtedy, zanim dokumenty sprzedałem, to byłem w zgoła odmiennym interesie. — Mija podróż od największych do jeszcze większych miast świata. Z Szanghaju do Nowego Jorku, a stamtąd do Meksyku i lotem do Deli, by wylądować w Tokio, mieście mającym 33 miliony mieszkańców. Byłem jednym z nich. W największym mieście świata. Tam dotarłem wówczas na moją walentynkową randkę.
…
Pijaczyna123.
Administrator. Na chacie z użytkownikiem: La Danza Macarena. — Ktoś słucha Makareny. — A właściwie to od niej i jej tańca się zaczęło. — To z hiszpańskiego.
— Dlaczego na tą chwilę próbujesz się komunikować tylko z kobietami?
— Pyta pani jako kobieta? Czy jako seksuolog?
— Jako osoba bezstronna, bezpłciowy hermafrodyta, androgeniczny twór biseksualny, pozbawiony seksualnych potrzeb.
— Dlatego, że żadna nie zadała mi tyle bólu, niepotrzebnych przykrości, wstydu, i na głowę ściągnęli mi koleżki moi, tyle kłopotów, że spłacam je już rok kolejny. Podczas, gdy ci, są obrażeni tym, że nie oddałem im stu złotych, które ktoś dał mi po to, by załatwić dragi, z którymi podczas spontanicznego, bezpodstawnego przeszukania przez policję, te zostały skonfiskowane, a moja osoba zamknięta na dołku, na dwie doby, po których wypuszczony zostałem z kwitem, by zapłacić 1500 złotych grzywny za posiadanie i na walkę z narkotykami. Dlatego też, po przeprowadzce rok temu, zadaję się tylko z kobietami, i nie mam praktycznie żadnych przyjaciół płci męskiej, przynajmniej takich, z którymi na co dzień, bym się komunikował. Teraz mam przyjaciółki same, i jest dobrze.
— Interesuję mnie to, jak pan zrozumiał, i jakie wnioski wyciągnął?
— Jak powiedziała jedna z kolejnych pań w mojej pracy, a pracuję z samymi kobietami, cytując zdanie przednie, w swej ignorancji, iż… „Tak to się teraz mówi, że to przyjaciółki.” — A druga w ten czas dopełniła: „Nie ma przyjaźni między kobietą, a mężczyzną, bo to zawsze kończy się seksem.” A ja na to: „Czyli między kotem a psem, też nie jest przyjaźń możliwa?” — Trzecia tymczasem dodała, że „To, bo to innego gatunku zwierzęta.”
— Między ludzką odmianą kobiety i mężczyzny, też jest wyraźny podział.
— Ale zaraz, bo wydaje mi się, ze w tej pracy, po ponad roku, że te przynajmniej, które pracują ze mną od początku, uważam za swoją rodzinę, i przyjaciółki. Wszystkie. Więc, co to znaczy, że muszę je wszystkie przeruchać? By te mnie nazywały swoim przyjacielem? Bo już nie rozumiem tego toku rozumowania?
— To co innego. Związki w pracy są dozwolone, chyba, że wewnętrzne prawo tego zakazuje, ale na dobrą sprawę jest to nieprofesjonalne.
— To pewnie dlatego też stronię od nich, i rozumiem, że kobieta z pewnych względów staje się lesbijką. Poniekąd też dlatego, że dziewczyny są najładniejszym przejawem czystej natury. Zazwyczaj, bo o ile kobiety dużo spędzają czasu, co do kwestii tego, jak wyglądają, i tego, by być przeczyste, to i tak największymi brudasami pozostają w kwestii podstawowej higieny, a przynajmniej ja tak uważam, po spotkaniu z niektórymi, że te są bardziej brudne, niż jakikolwiek mężczyzna, chyba, że ten jest brudnym, bezpańskim menelem. Ci ładni chłopcy zaś, wyglądają jak dziewczyny, a brzydkie kobiety wyglądają, jak faceci. Lesbijki wyglądają i noszą się, jak faceci, a oni zaś, geje, wyglądają jak dziewczyny. I to nie ja, lecz świat, jest pełny sprzeczności, które siebie napędzają w swym dualizmie. Bo świat jest w pełni normalny. To ludzie sprawiają, że wszystko jest popieprzone. W sprzeczności ostatecznej. Faceci to pizdy. Baby to chuje.
— Ty byś pewnie kutasa od pizdy nie odróżnił. — Właśnie tak. Możemy sprawdzić. — Zbadam pana. Proszę ściągnąć koszulkę. — Pani pierwsza. — Jak chcesz coś wyrwać, i nie boisz się dostać syfa, to idź do klubu. — Ruchanie jest wystarczająco męczące, bym miał jeszcze przed tym tańczyć. — Taki duży chłopak, taka mała pała. — Ale nie zrobisz mi krzywdy? — Pytam, bo jestem mężczyzną w ramionach wariatki. — Chciałbyś. — Jak wrócę do domu i tak będę myślał o tym inaczej. — Co to niby znaczy? — Że sztuka długa, a życie krótkie. — Ja sprawię, że twoje życie będzie krótkie. To będzie sztuka. — Ja za to kobiet, słodyczy i marihuany, nigdy nie odmawiam. To jest sztuka.
…
Urodzony pod złą drogą sławy gwiazdą. Mówili, że poród trwał trzy sekundy.
Na plakacie reklamującym Czarny Biznes Martwego Rynku, był obraz taki: na środku stała dziewczynka we krw, i na smyczy oraz chłopiec krótkościęty, w białej sukni we krwi, na tle rozbudowanej cybernetycznie, industrialnej maszyny, w świecie, gdzie świat, to jedna wielka fabryka, po której 99 procent, jest scyborgizowany, lub jest totalnym cyborgiem, a ludzi z krwi i kości jest coraz mniej. Grupka ludzi walczy z rządowymi mordercami, najlepszymi cyborgami nanotechnologii. Produkują w zakładach Seryjnych Morderców ludzi.
Zaklęty, kolekcjonuje skóry innych, a czasami je ubiera, zmieniając skóry, co jako symbiont, mutuje, w zmiany nieodwracalne, jakimi stają się skrzydła, co wyrastają mu z łopatek, a klatka piersiowa, rozstępuje się, otwierając zamknięte tam wirujące dziury.
Dzielnica Zero, spółka z nieograniczoną bezkarnością. Est. 2024
— Zmarł w wieku 22 lat! To aż niepokojące, prawda? Był zdrowy, a tu nagle zgon, atak serca. Ten, gdy pojawia się w życiu człowieka, to zazwyczaj u starych, znerwicowanych ludziach, którzy pomimo swych starczych chorób, to tego rodzaju ataków udaje mu się przeżyć tuzin. A każdy kolejny, co go osłabiać powinien, to wzmacnia go jeszcze bardziej, i w pewności tematu tego, ukazuje zależność w ludziach młodych i starych. Taki to będzie się pazurami trzymał, aby nie wyrwano go z tego pustego życia, jakim jest to prostackie, pozbawione zainteresowań jakichkolwiek innych, czegokolwiek, włącznie z zaangażowaniem w to, jakim jest brak talentu, celu i rozumienia.
— Widzę, że dobrze się znaliście. Przynajmniej nie umarł na raka płuc, co spowodowany był nadmiernym paleniem tytoniu, i innych rzeczy, których nie powinno się palić, albo ustawowo, nie wolno ich posiadać i nimi handlować, ale dostać czy ukraść to, co innego, a zażywać i być po nich, to co innego, bo to nie jest nielegalne, i w zasadzie to można zrobić coś będąc, i tak na prawdę, jeśli przy tobie nie znajdą niczego, i tylko co mają to dowód że masz, ale to w sobie, w ciele. To jedyne co może zrobić, to zapewnić ci do 48h nocleg w kaftanie.
— Ale to i nawet lepiej, bo w takim miejscu, to wszyscy zadbają, żeby mi się nic nie stało, a jak wstanę, to od razu ktoś zorganizuje coś do żarcia, a po nim to dawkę poranną, czegoś nowego, a w zasadzie dwie były, a były trzy pory przyjmowania, ale to, co je różniło od swojej regularności czasu zażywania, to rodzaj ilość, a przede wszystkim ona była najważniejsza. A każdy wie, że jak się zażywa coś nowego, to wiadome jest, że pierwsze do trzech razy, są magiczne, i najważniejsze. A to, co dzieje się później, to już przyzwyczajenie. Potem jak się odpocznie, czy znudzi, to trzeba starać się o to, by bezpiecznie przekonać wszystkich, że się nie jest zagrożeniem dla siebie, i innych, nie gadać bzdur, pilnować się, nie okazywać nerwów, oznak, głodu, nudy, itp. I próbować wyjść na wolność.
— Ale też to dobrze ukazuje oblicze człowieka, który im bardziej jest stary, prosty, głupi, mało inteligentny, wyjątkowy, i kreatywny, nawet w kwestii genetycznych, jakie można zaobserwować po jego potomku, jakim jest jego syn, ta beznamiętna, wyrachowana, pozbawiona uczuć wyższych, cyniczna kanalia. Ten socjopata, to wybryk natury, jaki w niezrozumieniu moim drąży to, jak ten mógł się urodzić, i być taki, niepodobny ani z charakteru, przystosowalności, czy choćby wyglądu, jakiejś, jakiejkolwiek charakterystycznej cechy, jaką każdy by rozpoznał, będąc pewny, że to jego własność. Ale tutaj jest inaczej.
— Nie wiem kim chce zostać w życiu, nigdy nie mówi o planach swoich, czy marzeniach, o czymkolwiek. Stawia człowieka w momencie, przed faktem dokonanym, i ze zdziwieniem, gdy się okazuje, iż to, co on myślał od dawien lat, odnośnie tego, co będzie dalej, poczuł chyba pierwszy raz urazę, zaskoczony tym, iż decyzja odnośnie jego kierunku studiów, i zawodu, wszystkiego, co w przyszłości być będzie, jest czymś czego się domyślali, że go to interesuje, w tym kierunku się szykuje. Jednak, to, co wybrał ten Judasz, bo tak ma na imię, było z pewnością dla większości tych, co go znają blisko, najbardziej nietrafioną, i nieprzewidzianą okolicznością, a wybór stanowiska, był zaskoczeniem dla wszystkich… Wszystkiego można się spodziewać, tylko nie tego, co niespodziewanego uderza w człowieka najbardziej niespodziewanie.
— Tak jak i tego, że dwudziestolatek umrze na atak serca, a nad jego martwymi zwłokami będzie czuwał jego syn, który w tym roku kończył 10 lat! Ma jeszcze czas się przygotować na to, jak najbardziej umiejętnie zacząć niszczyć ludziom życie.
— Zobaczysz. On będzie najgorszy. Gorszy niż Burza, niż Śmierć, czy Sam Diabeł. On będzie kusić los swoim przeznaczeniem, co go to nie może tknąć. Ale nie jest nietykalny także. I każdy, jak i on sam też to wie, że musi się pilnować, bo na scenie pojawiła się ona, co gdy się pojawia, to albo bieda, albo Fortuna stawała na drodze, a gdy się odwracała ona, Karma miała na imię, ścinała drogi losu, na której już mogła wkroczyć sama Śmierć. Na której musiał stanąć tylko ktoś potężny, by obejść ich wszystkich.
…Karma Fortunna. Judaszu, twój ojciec, Szczudlarz nie żyje, bo biegał. I dostał zawału serca. Koło kwantowe Fortuny Karmy. Karma Fortuny. Toczyły się… W skrócie. W. W. W. Czyli Wyższej Wiary Wyzwolenie…
…
Pozycja 2. Zły Smak
…
Wewnątrz Mnie
W Pozycje Obiektów, na Pozycji w Obiekcie, z obiektów pozycji, w pozycję obiektu, tak zwanego SadoMasochizmu. — Zgłosił się umierający na raka z przerzutami osobnik, pragnący nagrać ostatnie chwile tego, jak umiera, w formie filmu Snuff. — Jaką Ośmiorniczą nadpobudliwość seksualną napędzał MaSadYzmu stan sadystki nad masochista oraz Masadomachizm masochiski sadysta. Ich, w parze miłości dzikiej niewysłowioności.
On, swoją nową ofiarę w swoje sidła perwersji złapał. Ona była urzeczona, on napalony, obydwoje zaś oddani miłości absolutnej, jaką obdarzali się w nienawiści, w tej, będącej na granicy. Wyniszczali duszę, a ciała poddawali ostatecznym testom fizyczności. Ból sprawiał im przyjemność. Mieli bliźniaczy tatuaż, płatów mózgu na łysej głowie, dwupłciowiec ze spiłowanymi zębami z rozdwojonym na dwoje penisem. Oddani byli sobie nawzajem, do tego stopnia, że przeszczepili sobie poszczególne części ciała, ku ostateczności wyniosłych orgazmów.
— Chciałbym cię zjeść, wypić, palić… Błagał ją. W miłości absolutnej. Oddając się siebie nawzajem. Wyniszczania fizyczności, kiedy ból sprawia przyjemność. Do skrajności, jakimi były decyzje, przeszczepiania sobie wzajemne, poszczególne części ciała. Robił wszystko, co chciała. Zmienia płeć z mężczyznę, na kobietę, zapoznana kobieta, zmieniła się w mężczyznę. — Possij mi… — Prosił. — Wyliż ją najpierw…
Ona nakazywała mu, Instruowała cielesną telepatią nowego rodzaju mowy ciała.: Użyj mnie, jeszcze raz. Głębiej. — Miała Czerwone włosy, a on czarne… — I tamten odpowiadał na głos.: Possij Mnie. Fetyszyści w pozycji obiektów. Biała sperma i czerwona menstruacji krew, w których fontannach pływały krewetki. Seksualnością na skraj śmierci. Namiętności i perwersyjna demonicznie biseksualna istota dwupłciowa. Będąca Samowystarczalna, samo reprodukująca się, do momentu, gdy dojdzie do zapłodnienia, w jakich następstwach, organy rozrodcze ulegają deformacji, dążąc do zaniknięcia. By jako bezpłciowy nosiciel jednego jedynego pierwszego i ostatniego potomka, wyprzeć w porodzie jajo, jakie wraz z pierwszym pęknięciem skorupy, zabiera ostatni dech rodziciela. Płodzili Dzieci spłodzone w ten sposób miały być szczególnie podatne na wpływy Chaosu. Wśród pary i mgły. Zimna istota. Wyrywała Mięso. Kości z Ciał…
— Wejdź we mnie… — Mówiła. — Teraz ty we mnie… — Odpowiadał. — Wejdź we mnie głębiej… — Wyjdziesz ze mnie wpierw? — Pytał. — Czuję cię w sobie, wewnątrz mnie. Niech tak zostanie… — Odpowiadała. — Wnętrze Mnie. Moje pulsuje, gdy tkwisz Wewnątrz Mnie… — Skwitował na koniec. Głęboko Wewnątrz. Głębokie mieli Wnętrze osobiste. W Głębi Wnętrza. Tkwili w sobie. Wnętrzności Głębia. I Głębiej do wewnątrz siebie wkraczali…
...Seks za Śmierć i Sperma na Krwi. Seks na Śmierć za Seks… Nasienie i krew. Sperma we Krwi. Krew w spermie…
…
Fetish Park.
Oto zmyślnie niedopowiedziana historia bajecznej, dla nich, miłości, w bajce dla dorosłych, o parze, która się poznała. — On, psychopatyczny morderca seryjny. Sadysta, co łapie ofiarę kolejną, przypadkową. Ta okazuję się być psychopatyczną morderczynią, masochistką, szukającą do spełnienia ekstazy szczytu życia tego kogoś, kto zabije ją przed kamerą nagrywając prawdziwy filmowy snuff. To jej największe życia marzenie. Sadysta spotkał masochistkę w nocnym klubie Zachwyty Ośmiornicy, której istota wyraża nadpobudliwość seksualna. Masochistka przed kamerą wyraża swój cel, jaki zdradza, że nie jest szalona, ile robi to, ponieważ jest umierającą na raka, samotną kobietą.
Oznaczenie określało dom publiczny. Demony przybierające postać nieziemsko pięknych kobiet, z rogami lub kopytami, nawiedzały w snach mężczyzn, kuszące ich motywacją współżycia seksualnego, dzięki któremu stosunkowi, w jego celech jest, wysysanie energii życiowej, przejmowanie duszy ofiary poprzez stopniową pogłębiającą się w niej demoralizację na tle seksualnym. Gwałcąc, mogły przybierać postać Hermafrodyty. Miały zdolność zapładniania kobiet nasieniem, zebranym od skuszonych przez siebie mężczyzn. Dzieci spłodzone w ten sposób miały być szczególnie podatne na wpływy Szatana, jakiego jedna z siedmiu żon była Królową Demonów, odżywjaąca się spermą, seksem, krwią, śmiercią i orgazmem. Jak opętane lub chore, muszące uprawiać seks, by ich ciało żyło. Bez choćby jednego orgazmu na dobę, mogą zatrzymać się w śmierci. Wysysając moc z ludzi za poocą seksu. Między nogami ma przyssawkę, a nad nią żądło, za pomocą której wysysa mężczyzn, pożywiając się nimi. Na końcu zostawiając puste skorupy. Zimna Istota. Stworzona z pary i mgły. Zabijająca kobiety w ciąży, robi dziury w ciele ofiary.
Ona, zwana Sukub. Królowa Domu Demonów, nieziemsko piękna kobiet. Czarne włosy, czerwone oczy, z rogami lub kopytami. Nawiedzająca mężczyzn we śnie, kusząc ich seksem i zazwyczaj poprzez nie je gwałcą. By przeżyć, musi uprawiać seks, pracując jako biseksualna prostytutka. Dziewczyna ma między nogami mackę dzięki której wysysa mężczyzn, pożywiając się nimi. Spermę zbierała od skuszonych przez siebie mężczyzn. Zmieniała płeć z mężczyzny, na kobietę, łysa z tatuażem mózgu na płatach głowy. Ma swoją przyboczną armię demonicznych dziwek, odżywającymi się spermą, seksem, krwią, śmiercią i orgazmem. Są sektą zabójczyń kobiet w ciąży, jedzących martwe płody dla nieśmiertelności i pijąc krew jako afordyzjak. Trwało przepalanie świata.
On, zwany Inkub. Król Karczmy Nałożnic, co miał czarne włosy, czerwone oczy i uśmiech, ze spiłowanymi zębami w potworne i wampirze. Jego motywacją jest wysysanie energii życiowej, przejmowanie duszy ofiar, poprzez stopniową pogłębiającą się w niej demoralizację na tle seksualnym. Ma zdolność zapładniania kobiet nasieniem. Mógł przybierać postać żeńską, choć był dwupłciowym Hermafrodytą, mającym rozdwojonego fiuta i implanty w postaci piersi. Wysysa z ludzi moc seksem, robiąc dziury w ciele, gwałcąc swoim dwoma penisami, by ostateczni, po konsumpcji, zostawić puste skorupy.
Dzięki piciu krwi, jako afrodyzjak, zupełnie jak wampiry, ich ciała ulegały regeneracji. Ich szczególnymi umiejętnościami, była, min. hipnoza, czytanie w myślach, jasnowidzenie, wyczulony węch, niezwykła prędkość, przemiana w mgłę lub nietoperza i innych zwierząt. Latanie, chodzenie po suficie, przechodzenie przez lustro. Co więcej, nie były nadwrażliwe na srebro lub czosnek. — Odcięcie głowy i ułożenie jej między nogami, sprawiało, że ich głowa odrastała, wraz ze straconymi częsciami ciała. I tak zamienił się w potwora nie do pokonania, co wygrywa nad tymi, którzy chcą go zniszczyć, by posiąść jego moc.
— Trzeba uważać, bo może i przez sztuczne organy, handel prawdziwymi upadnie, ale, ludzkie apetyty na wykorzystanie innych, ten znajdzie nowych, ze smakiem na to…
Zdemaskowano ich. Okazują się na końcu pozerami, nie będącymi żadnymi potworami fanatycznymi z mrocznej bajki, ile zwykłymi ludźmi, którym odbiło, do tego stopnia, że stracili panowanie nad swoim życiem, co doprowadziło do skrajności, iż jak bestie zabijać zaczęli ludzi. I by ich powstrzymać, zostani rozstrzelani, bo nikt nie widział innego wyjścia.
…
Rytuały Namiętności i Perwersji.
Nawet zatwardziały czarny grzesznik, naćpany ksiądz, nie pominą seks party u białasa geja, gdzie rozgrzeszają się, jeden przez drugiego, w towarzystwie świadków, dwóch lesbijek, z których jedna łysa zwana Skin była sado, a ta druga, Heartcore, była maso. One, po wysłuchaniu wszystkich i wszystkiego, wymierzają karę, o jakiej zadecyduje Sąd Boży.
— Dwóch odmieńców, odmiennych od siebie, rasowo i kulturowo. Za to mimo zgodności tej samej płci. Przed wyrocznią trzech fanatyczek, stała para homo. I każą obu w parze, żeby pomiędzy nimi, znalazła się kobieta, nimfomanka, której razem macie dać orgazm, biorąc ją w podwójnej penetracji.
— Nie pozwoliłabym na trójkąt inaczej, niż z mężczyznami. Na kobietę bym się nie zgodziła. Pomiędzy dwojgiem mężczyzn, będę zadowolona. — Powiedziała nimfomanka.
— My tak samo na kobietę się nie godzimy, co innego mężczyzna. — Odpowiedział pierwszy gej, któremu przerwał drugi.
— Ale rozumiecie, że my sami także rozumiemy wymiar i znaczenie tej kary. I to, że ona też by się nigdy na to nie zgodziła. Gdyby to nie była kara. A kim jest ta kobieta?
— Kimś, kto także odbyć musi karę. — Rzekła Sędzia Świadek.
— Za co dostałam karę? Za to, że jestem nimfomanką?
— Nie dostaje się kary za to, kim się jest, tylko co się zrobiło. — Zwieńczył Sędzia Przysięgły, po którego słowach padło pytanie, z ust Sędziego Głównego.
— Ale czy na pewno dla niej będzie to kara, czy może nagroda? Bo skoro jest nimfomanką, to raczej jest biseksualna, nie? To będzie spełnienie jej marzenia, by zostać zarżnięta na dwa baty.
— No i co będzie dalej? — Spytał Nimfa.
— Wszystkie my, we trzy, założymy gumowe jebadła, którymi wyruchamy was, a nie w nas, a Nimfa, będzie dbać o wszystkich.
— Za to my wam wyliżemy rowa, a potem was wyruchamy, od tyłu analnie, byście nas nie widziały. — Zripostował Grzesznik, za którym wstawił się partner, Ksiądz.
— Nimfa będzie sobie leżeć przed nami po środku, patrząc się i masturbując wibratorem. Gdy skończy, do nimfy podejdzie jedna z trzech. Trans-Bi, piękna twarz okrągłe piersi, obie nagie, i tyłek, a w nim wypięty palec wewnątrz, co sunie coraz niżej, wraz z drugą ręką, rozwierając ją z obu stron. — I znowu po odwrocie, druga z trzech, co zamiast cipki miała kutasa. Bierze i łyka hormony, od których genitalia ulegają atrofii. Po 18stce przeprowadził operację zmiany płci, stając się na powrót mężczyzną, którego ukryta wagina, wydostała się, tworząc pochwę, pomiędzy penisem a pustą moszną, opróżnioną z jąder zawartości opadając, w miejsce, gdzie wyrastała odrodzona. — I tak, z LBGT, z hermafrodyty, dwupłciowego obojnaka, biseksualnego transa, do erotomana. Stał kolejny zbok. Trzeci z trzech. Co widząc Nimfę z wibratorem, jak wypina się tyłem, w który wsadza mu, zwilżony swoimi, cieknącymi sokami, jakie wylizuje, by skończyć z językiem w jej odbycie. I wtedy nadchodzą, i na zmianę obaj geje, je ruchają. Aż jedynej z trzech, stanął. Nimfa to zobaczyła, weszła pod niego, by mu obciągnąć, przykucniętego na pieska dymanego. Odwróciła się i wypięła tyłek, celując sam jej środek penisem drugiej z trzech. — Gdy skończyli obaj, stając i ruchając, jeden za nim, drugi w nim, jedną przed nim, druga w nim, a przed nimi, liże cipkę trzeciej, by w Nimfie tkwić, z dwoma palcami w pochwie, kciukiem na sromie i małym palcem w dupie.
— I to jest właśnie chwyt diabelski, pozycja na szatana. Dupa to dziura, co taka sama, czy baba, czy chłop, to jedyna w różnicy, wspólna cecha, pomiędzy dwoma płciami.
— Czy kutas, czy pizda, śmierdzi tak samo.
— Właśnie tak. Tylko dupa śmierdzi gównem.
— A usta papierosem. — Jeden za drugim dostawali wtrysku, co czując go w sobie, wygiął się i wytrysnął w usta Nimfy, masturbującej się na widok potrójnego trójkąta, w pozycji węża albo stonogi. Dochodziła, że aż tryskała z pochwy na wszystkie strony, nie mogąc przestać.
Eros czując kutasa, który powoli i ostrożnie wychodził z niego gładko, po śluzie. On z Nimfy, z jej rozgrzanych ust, wyciągał go połyskującego tak, jak jej język, w białym gęstym żelu się na nim rozpływającym. Zostali tylko oni, bi i trans.
Siedziała na wersalce, na salce, z rozłożonymi nogami, pomiędzy którymi, palce próbowały rozchylić wargi sromowe, możliwie jak najszerzej. Eros zbliżał się powoli.
— Wiesz, przynajmniej ja, wolę usta? Dla mnie, cipka ma jedną wadę, nie ma w niej języka.
— Mogę sprawić, że będzie, ale nie na długo. I ja też coś chcę, ale nie wiem co potrafisz i możesz. Każdy ma inny talent.
— Mogę sprawić, że będę miał drugiego kutasa wyrastającego mi z odbytu albo ust. Co posłużyć może się w stosunku podwójnej penetracji, jakiej kobiety jednej lub dwóch na raz, z przodu i z tyłu, choć mogą to być też mężczyźni, którzy lubią to, choć to niekoniecznie geje, co mieliby go w dupach. Bym ja za to patrzył, jak wzajemnie cipki liżą sobie dwie dziewczyny. — Przy erekcji w usta, i jednocześnie wsadził jej lufę pistoletu do nosa, i strzelił wraz z wytryskiem, a jej głowa rozbryzgała się na ścianie wraz z mózgiem. Pierwszy gej, zaszedł ją od tyłu, i wsadził penisa w jej rozerwaną głowę tak, że ten wychodził jej ustami. Drugi gej stanął na niej, i wsadził penisa w dziurę, w której miała nos.
Po stosunku penis wychodzi z wnętrza dziury, w całości sztywny, i tak pozostaje, poza ciałem. Potem wiotczeje i się chłodzi, a żeby go rozgrzać, należy go użyć, i wtedy robi się gorący i pulsujący. Idealny do pochwowej, samodzielnej masturbacji, owym żywym wytworem. I ruchem coraz szybszym, stawał się sztywniejszy, w coraz mokrej bardziej, z niej wypływającym płynem, wilżącym jego całość. Spomiędzy warg sromowych, był oderwany penis, lizany długim językiem.
I w końcu w niej wytryskuje, a język oblizuje wargi pokryte spermą. Drugi penis opleciony został językiem wydłużonym z jej ciała, i oblizuje mu główkę, by nie była sucha, wkładając go sobie do ust i obciągając, w przekazaniu penisa z jego do jej ust, i z jego odbytu, do jej cipki. Tymczasem jej usta na twarzy, zamieniły się w cipkę bez języka, a gdy spomiędzy ściśniętych ust rozwartych, przedzierał się jeden penis, a drugi przez odbyt wychodzący z niego, i wchodzący do niej i głębiej.
Aż się zorientowała, że połykała penisa, który pełzł, jak najbardziej żywy i świadomy organizm. I coś poczuła i wyciągnęła penisa z pochwy. Wsadziła go wyżej, w rozszerzony odbyt, głęboko. Podczas, gdy ona, obiema rękami rozszerzała pochwę, z której wnętrza wydostawał się penis, kierujący się w stronę Erosa twarzy. Przy niej ocierał się o jego, wychodzącego mu z ust, którego zaganiał, aż do końca, i w końcu wszedł mu do ust. Oplatał go wewnątrz, spięty wargami, jakim językiem zwiniętym wokół. I robili to razem, w obu naraz, ustach i wargach, i głowach odchylonych, wypuszczających z ich ust. Co złączone z dwóch, tworzyły jednego, dużego, długiego, mięsistego, twardego i obfitego penisa. Z zakończeniem po obu stronach żołędziem. Żywy opadł pomiędzy dwie siedzące naprzeciw siebie kobiety, w które pochwy, obie pełzł dwustronny, w stronę jednej jednym końcem, a w drugą drugim końcem. Jego penis skurczył się, a jej pochwa wyschła.
I wtedy Sado powiedział do Maso:
— Chyba jestem jednak Bi-Transem. Byłem mężczyzną, co stał się kobietą.
— To by wiele wyjaśniło, dlaczego chciałeś być kobietą?