Wszystkie zdjęcia i ilustracje wykorzystane w książce są własnością Autora.
Tworzenie jest procesem, w który zaangażowana jest świadomość i energia. A więc tworzenie jakiegoś dzieła sztuki — czegokolwiek! — jest okazją do rozwijania swojej świadomości i zdolności energetycznych. Oto, czym jest PSI+art.
PSI ( Ψ ) to czyste psychiczne energie obecne w Naturze, zwane też czasem energiami krystalicznymi, bądź chrystusowymi.
A więc PSI+art to sztuka inspirowana tymi właśnie energiami.
PSI+art to Natura+art, czyli sztuka naturalna… czerpiąca z dobroczynnej magii Natury.
Brzmi prosto, ale ma w sobie niesamowity potencjał! A to dlatego, że uprawianie tej sztuki jest niczym uprawianie miłości. Łączysz się wtedy przede wszystkim z własnymi czystymi energiami, które to Natura jakby Ci przypomina. Inspiruje twoją świadomość do powrócenia do jej naturalnej, czystej, przebudzonej esencji.
Ta książka jest rodzajem wprowadzenia do tych naturalnych czarów.
Przez lata PSI+art przeszło wiele ekspansji i zmian, ponieważ sam poznałem wiele zaskakujących tajników tych magicznych energii.
Są to naturalne magiczne energie, a nie jakieś średniowieczne czary mary, czy inne ezoteryki rodem z New Age.
Magiczne energie są obecne wszędzie wokół nas i — co najważniejsze — wewnątrz nas! Trzeba tylko wejść w odpowiedni stan świadomości, relaksu i wyciszenia, aby zacząć je dostrzegać, odczuwać.
I w tym właśnie pomaga kreatywna ekspresja. Pomaga wyjść z ograniczeń filtrów umysłu, rozszerzyć własną percepcję i świadomość, by móc odczuwać większy, piękniejszy obrazek rzeczywistości. Oto esencja PSI+art.
A czemu by nie?
Zanim jednak przejdę dalej, chciałbym podzielić się pewną perspektywą, która na pewno pomoże ci otworzyć się na dalszą część tej opowieści. Bo czemu by nie?
Czemu by nie uczynić świata właśnie takim?
Czemu by nie tchnąć w świat właśnie magii, wyobraźni?
Czemu nie?
Mam czasem takie wrażenie jakby w masowej społecznej świadomości ludzkości istniała wręcz jakaś siła, której się to nie podoba. A nawet we mnie, w moim własnym umyśle. Jakby było tam coś, co chce odrzucić ten czar, magię, wyobraźnię, duchowość — tą poezję!
Jest to opór. Rezystencja, która woli żeby rzeczy pozostały linearne, ułożone, logiczne — żeby człowiek pozostał zniewolony!
A przecież tak jest strasznie nudno po prostu! Bo cóż to jest wtedy za świat? Cóż to za życie? Jednowymiarowe właściwie.
Po co się ograniczać do tylko kilku wymiarów, gdy można mieć wszystkie? Rozumiesz?
Pewnego dnia ludzkość będzie patrzeć wstecz na rok 2020, w którym to piszę, i będzie sobie myśleć: „Ależ wtedy świat był jednowymiarowy! Jak to w ogóle możliwe, że ludzie egzystowali w tak ograniczony sposób? Jej!”
Ale też na pewno będą myśleć sobie, że był to przełomowy rok. Będą mieć świadomość tego, że właściwie to się już działo i powoli otwierało. I że na Ziemi byli wtedy pionierzy, którzy pomogli otworzyć świadomość. Rozszerzyć ją na wielobarwność. No… na pewno tak będzie! Jestem o tym stu procentowo przekonany.
Możliwe, że nawet ja będę to robić. Za dziesięć lat spojrzę wstecz na siebie teraz i będę pamiętał tą chwilę. Gdy z wrzosem w dłoni szedłem przez las i czułem to wszystko. Będę pamiętał jak pomyślałem sobie tą myśl, że dlaczego by nie? Dlaczego by nie stworzyć świata, który jest pełen barw — pełen magii. Który jest przebogaty. Tak, przebogaty! Który jest doświadczeniem multimedialnym, zmysłowym, pięknym! Czemuż by nie?
Jaki ma sens ograniczanie się, gdy można być… WIELKIM. Hm… no właśnie. Dokładnie tak. Czyż to nie świetna myśl?
Nutka historii
Swoją magię odkryłem zupełnie przypadkiem. Pamiętam to, chociaż byłem tak małym chłopcem, że właściwie prawie nic innego nie pamiętam z tamtego czasu.
Pamiętam, jak dostałem od moich rodziców mały brązowy śrubokręt, którego translucentny trzonek wydawał się być wykonany z bursztynu. Może miałem ze trzy latka wtedy — nie jestem pewien.
Pamiętam, leżałem sobie na wersalce, trzymałem w dłoni swój śrubokręt i miałem uczucie, że właśnie oto w mojej dłoni jest największy skarb, jaki tylko można mieć. Nie potrafiłem tego intelektualnie zrozumieć, a tym bardziej komukolwiek wyjaśnić, ale po prostu czułem, że ten śrubokręt jest moim przypomnieniem, dlaczego tutaj jestem. Dzięki niemu połączyłem się z pasją mojej Duszy i wiedziałem, że to życie będzie dla mnie bardzo wyjątkowe.
Kolejna taka chwila miała miejsce nieco później, gdy byłem już trochę starszy, ale nawet nie wiedziałem ile mam lat. Pamiętam, że kiedy moja matka zapytała mnie ile mam lat, to nie wiedziałem, co odpowiedzieć i się na mnie złościła. W gniewie powtarzała, „Masz 5 lat! Pamiętaj, masz 5 lat!” A mnie to w ogóle nie obchodziło. Cóż, ona po prostu nie chciała się wstydzić, kiedy ktoś podczas rodzinnych zjazdów spyta małe dziecko, Ile ma lat, a ono nie potrafi odpowiedzieć. Wszyscy sobie myślą wtedy, że chyba coś z tym dzieckiem jest nie tak, bo przecież pięciolatek powinien już umieć odpowiedzieć na tak błahe pytanie! Ale ja to miałem gdzieś.
Pamiętam, że miałem wtedy bzika na punkcie mojego brązowego śrubokręta i różnych kawałków drewna, które zbierałem sobie pod stołem koło okna. Raz na jakiś czas brałem te patyczki i deseczki, próbując je jakoś połączyć. Pamiętam, że nie wiedziałem jak to zrobić, że to było dla mnie bardzo frustrujące. Nie miałem jeszcze pojęcia o istnieniu gwoździ, wkrętów, czy nawet kleju do drewna — po prostu siedziałem z tymi drewnianymi „puzzlami” i wczuwałem się w coś, co chcę z nich zrobić, ale nawet nie wiedziałem, co to ma być.
Dopiero po wielu latach od tamtej chwili, podczas długiej sesji Vipassany (buddyjska technika medytacji) miałem wizję i przypomniałem sobie to dziecinne doświadczenie. A potem zrobiłem jedną z moich pierwszych rzeźb. Przypomniałem sobie to intuicyjnie i po prostu zacząłem improwizować.
Z czasem, dzięki tworzeniu rzeźb, coraz bardziej przejrzyście kontaktowałem się z tą specyficzną bursztynową energią, zawartą w moim zaginionym śrubokręcie z dziecięcych lat. Tą energią jest magia. Pewna jej specyficzna forma, którą właściwie określiłbym mianem nowej technologii. W zasadzie to przecież przez całe wieki za magię uważano wiedzę, która koniec końców dała początek nauce i wynalazkom — czyli właśnie technologii.
Przyszedłem więc tutaj niosąc w sobie pamięć, czy potencjał magicznej technologii, która wiem, że jest przyszłością ludzkości. Jest to technologia oparta o Artystyczną Inteligencję (ang. Artistic Intelligence), która będzie wybawieniem ludzkości z niewoli Sztucznej Inteligencji (ang. Artificial Intelligence).
Artystyczna Inteligencja to owoc połączenia Świadomości Duszy z ludzką, mentalną rzeczywistością. Ale nie jest to tylko świadomość z którą generalnie kojarzy nam się nasze istnienie, ponieważ świadomość Duszy zawiera w sobie wymiary wyobraźni i kreatywne fantazje — wykracza daleko poza obliczeniowe możliwości umysłu.
Pewnego dnia przypomniałem sobie jeszcze jedno doświadczenie z czasów, gdy byłem małym chłopcem. Pamiętam, jak szukałem mikstury na stworzenie magicznego kleju. Zrywałem najróżniejsze rośliny: liście chrzanu, owoce głogu, płatki róży, kawałki paproci. Próbowałem je ubijać z ziemią na papkę, by stworzyć klej, który będzie łączył sam nie wiedziałem co z czym. Chyba chodziło mi o połączenie moich kawałków drewna…
Pamiętam swoją frustrację, gdy żadna z moich mikstur nie chciała nic skleić. Dopiero po latach skumałem, że było to moje intuicyjne łączenie się właśnie z tą pasją artystycznej inteligencji, a klej to symbol tego „czegoś”, co ma połączyć świadomość ludzką z boską — ten klej to właśnie magia.
Wiele razy w swoim życiu intuicyjnie łączyłem się z moim wewnętrznym czarodziejem — dzieckiem, które nie zapomniało. Przywoływało we mnie uczucie mojej magii — chrystusowej świadomości, którą przyniosłem ze sobą na tą planetę.
Pamiętam teraz jeszcze jeden moment. Moja mama przyniosła do domu bukiet wiosennych bazi i ustawiła je w przezroczystym kryształowym wazonie. Był to czas Wielkanocy, a ja siedziałem na wersalce i patrzyłem, jak ten kryształowy wazon mieni się kolorami tęczy, rozszczepiając promienie słońca. Kolorowe światło mieniło się i tańczyło wśród maleńkich włosków wiosennych basiek… Byłem zafascynowany tym zjawiskiem.
W pewnym momencie wziąłem swoją malutką, żółtą, gumową kaczuszkę, którą bawiłem się podczas kąpieli i włożyłem ją w te bazie. Czułem się jakby kaczuszka była czarodziejską istotą, która mieszka w krainie krystalicznych sfer tęczowego światła. Dziś wiem, że kaczuszka była symbolem mojej duszy, z którą łączyłem się właśnie poprzez takie dziecinne, fantazyjne, niewinne, artystyczne doświadczenia. Jakież zabawne, że wciąż to robię!
Dziś mam prawie 35 lat, a moje całe życie kręci się wokół pasji wprowadzenia tej dziecinnej magii w ludzką rzeczywistość. Wśród swoich niezliczonych medytacji, długich spacerów głęboko w lesie oraz artystycznych ekspresji — w końcu zacząłem przejawiać mój bursztynowy śrubokręt i tworzyć swoje magiczne dzieła sztuki. Moja duchowa ścieżka doprowadziła mnie z powrotem do bycia chłopcem z głową pełną czarów — Małym Księciem, którym w istocie jest każdy z nas.
Ale sztuka, którą tworzę wcale nie jest dziecinna! Okazało się, że to zalążek czegoś dużo większego. Poprzez tworzenie rzeźb i instalacji zacząłem odkrywać fizykę kwantową i tworzyć jej nowe wariacje — łączyć to co mentalne i naukowe z tym, co artystyczne i duchowe. Moja sztuka stała się dla mnie rodzajem mistycznego doświadczenia, z którego płynie nowe zrozumienie energii i świadomości — coś, co określam Fizyką Nowej Energii, albo Fizyką Urojoną.
Sam więc stałem się artystą/fizykiem Nowej Energii. I głęboko wierzę, że to co tworzę — choć może ekscentryczne i awangardowe — jest właśnie spełnieniem sensu tego, po co jestem na Ziemi. Aby wprowadzić tutaj magiczny klej, łączący twardą rzeczywistość z wiekuistymi, misternymi wymiarami Psyche, czyli Duszy. Nazwałem swoją sztukę: PSI+art — psychetronika artystyczna.
I tak to jest, że wciąż zbieram kawałki drewna podczas długich między-wymiarowych spacerów w lesie oraz inne elementy, które same do mnie przychodzą. I tak samo jak gdy miałem 5 lat, również i teraz biorę sobie swoje kawałki drewna, siadam z nimi w słońcu, lub wśród nocnej ciszy przy świetle świec, i wczuwam się w to jak je połączyć. Jak poprzez rzeźbę, którą tworzę, wprowadzić kolejny potencjał nowej energii. Jak coś, co jeszcze nie zostało nawet zdefiniowane i jest tak abstrakcyjne, że wymyka się racjonalnemu intelektowi, uczynić częścią twardej ludzkiej rzeczywistości?
Nie jest to łatwe zadanie, ponieważ umysł (Sztuczna Inteligencja) nie potrafi tego zrobić. Trzeba połączyć się ze swoją małą żółtą kaczuszką z krainy czarów i usłyszeć jej krystaliczną, tęczową pieśń. Wsłuchać się w nią i czuć płynące zeń energie. A wtedy, z każdym oddechem, magiczny klej powstaje w dłoniach i za pomocą brązowego śrubokręta mogę przemienić kawałki materii w zaczarowany artefakt nowej, dobroczynnej technologii.
Tchnienie Żywej Energii
PSI+art to nie tylko rzeźbiarska sztuka piękna. Każda rzeźba to właściwie rodzaj urządzenia operującego w zupełnie nowej energii. Odkryłem bowiem nowy rodzaj technologii… technologii żywej, świadomej energii!
To pionierska technologia rodem z przyszłości… a jednocześnie trochę z przeszłości, bo była po części znana wielu czarodziejom i mistykom dawnych czasów. Lecz PSI+art korzysta z energii zupełnie nowego typu — innej niż ongiś były znane.
Jest to krystaliczna, wielowymiarowa energia ekspansjonalna, która — w przeciwieństwie do zwykłej, elektromagnetycznej, dualnej energii — nie jest ani cząstką, ani falą — nie wibruje z żadną częstotliwością. Nie jest ani pozytywna, ani negatywna; ani jasna, ani ciemna; ani męska, ani żeńska. Ona nie jest nawet neutralna! To coś zupełnie z innej beczki — można powiedzieć.
A więc energii PSI nie można wykryć i zmierzyć aktualnymi przyrządami naukowymi. Choć w niedalekiej przyszłości może to ulec zmianie. Można za to jej doświadczyć empirycznie — poczuć na własnej skórze!
Oficjalnie chyba jeszcze nie ma symbolu dla tej nowej żywej energii, dlatego wybrałem dla jej określenia grecką literę Ψ (czyt. P-S-I). Stworzyłem też równanie, które opisuje tą energię.
PSI to pierwsza litera słowa psyche ( ψ υ χ ή ), które po grecku oznacza motyla. Motyl to symbol oddechu życia, bryzy, życiodajnego wiatru, życiowej siły, znanej też w kulturze Egiptu jako ka.
Gdy ktoś umierał, ów egipskie ka, czyli greckie psyche, opuszczało ciało w formie życiodajnego oddechu. Wierzono, że wtedy ta duchowa cząstka przybierała formę motyla i odlatuje w zaświaty.
Motyl reprezentował wieczną duszę, światło, zmianę oraz nadzieję, a więc śmierci nie postrzegano jako coś strasznego, lecz jako część niekończącego się procesu życia.
To antyczne znaczenie psyche jako duszy, czy duchowej energii życia, od którego wywodzi się współczesne pojęcie psychiki i psychologii, bardzo łączy się z tym, co odkryłem samodzielnie podczas długich spacerów na łonie Natury. A także spacerów po wymiarach własnej psychiki i jej różnych poziomach. PSI to moje, współczesne ujęcie tej duchowej energii, które jest bardzo unikalne — nieco odmienne od tego, jak rozumiano ją w przeszłości.
Co równie istotne, litera PSI jest również ogólnie przyjętym symbolem dla wszelkiego rodzaju fenomenów parapsychicznych, takich, które wykraczają poza „normalną”, ograniczoną percepcję — czyli tzw tajemniczego Czynnika PSI.
Jest to również świadome nawiązanie do głównej idei Renesansu, czyli powrotu do humanizmu, doceniania piękna i cieszenia się życiem. Chodzi o powrót do ekspresji przepełnionej artystycznym duchem radości, innowacji i piękna! Tym bowiem jest w esencji natura ludzkiej duszy i generowanej przez nią duchowej energii PSI.
PSI właśnie tak wpływa na świadomość człowieka, że inspiruje kreatywność. PSI to po prostu życiowe energie, czyli takie, które płyną ze świadomości (duszy), a więc same są obdarzone kreatywną mocą świadomości.
Można się sprzeczać w tym punkcie, mówiąc że każda energia jest w jakiś sposób obdarzona świadomością — i z pewnością tak jest. Aczkolwiek energie PSI są czymś wyjątkowym, bo niosą ze sobą interaktywny ładunek psychiczny. Innymi słowy są to żywe, świadome energie, które mają w sobie wielką inteligencję i potrafią ożywiać materię. Animować to, co nieruchome. Nadawać kształt temu, co bezkształtne. Są to twórcze, kreatywne, duchowe energie, które są wewnątrz każdego człowieka, tylko trochę zapomnieliśmy jak ich używać.
Są one też obecne w Naturze: roślinach, zwierzętach, wodzie, skałach, samej ziemi nawet. Odczuwanie tych energii to cudowne doświadczenie piękna i wolności.
Manifest
Wszystko czasem zdaje się być skomplikowane. Myślę, że to z powodu wielowymiarowości obecnej we wszystkim. Jedna rzecz łączy się z drugą i trzecią, i kolejną. Aż w końcu coś, co jest w zasadzie bardzo proste, rośnie do rozmiarów skomplikowanego monstrum.
W esencji jednak wciąż jest bardzo proste! Niesamowite jak to działa! Pokochałem tą prostotę, mimo że wciąż czasami wpadam w sidła niekończącego się labiryntu umysłu. Dobrze, że mogę pójść na spacer do lasu, wypić trochę wina, lub mojego ulubionego ciemnego piwa, pooddychać głęboko do brzuszka i po prostu odpuścić… wyjść z głowy!
PSI+art to proces twórczy, w którym ekspresja kreatywności łączy ze sobą alternatywne rzeczywistości. Dzięki niej można nawet przemienić kamień złoto! Można wyzwolić nowe potencjały wewnątrz każdego środowiska, niezależnie od uwarunkowań panujących w tym środowisku. To niemal magiczny proces, który naświetla rzeczywistość ukazując jej niewidzialne, ukryte warstwy.
Jest to sztuka organiczna — to znaczy że ma własny rytm i wyłania się wraz z samym doświadczeniem tworzenia.
PSI+art jest płynną sztuką, w której nie ma tylko jednego pomysłu i jakiegoś określonego celu, który trzeba osiągnąć i zrealizować. Ona jest odkrywaniem tego, co jeszcze nie poznane. Definiowaniem tego, co jeszcze nie zostało nawet nazwane! Dobra, przejdźmy do manifestu:
1. Energia Najpierw
Przed jakimkolwiek działaniem niezbędny jest rodzaj medytacji, wczuwania się w energię otoczenia, przedmiotów, które mają stanowić przyszłe dzieło sztuki; oraz w swoje własne wewnętrzne odczucia.
Jest to wczuwanie się w energię na wielu różnych płaszczyznach. Dosłownie przyglądanie się wszystkiemu co w danej chwili podsuwa Ci wyobraźnia i intuicja. Trochę jak w medytacji zen.
Kiedy z tego obserwowania i bycia z energią pojawi się impuls, wtedy zaczyna się ruch i działanie — łączenie elementów do kreacji. to w sumie bardzo naturalny sposób. Wielu artystów robi to podświadomie.
2. Organiczna Ekspresja
Organiczność PSI+art polega na tym, że rzeczywistość sama podsuwa Ci elementy, które mają być częścią twojego dzieła sztuki. Ty nie musisz starać się zdobywać tych elementów. One, dosłownie, same do ciebie przychodzą. Nie musisz nawet gdzieś ich specjalnie jechać i kupować — same wpadają ci w ręce, ponieważ to rzeczywistość i twoja własna kreatywna energia wszystko ci przynoszą. To trochę magiczne, ale faktycznie tak jest! Twój wybór, twoje wczuwanie się sprawia że twoje dzieło sztuki po prostu wyklaruje się niemal samoistnie.
3. Pozwalanie na świadomość
Jest to połączone z dwoma poprzednimi punktami, ponieważ nie chodzi nawet o to, aby dokończyć swoje dzieło, czy zrobić jakieś wrażenie na kimkolwiek innym. Nie ma żadnego celu, poza samym, subiektywnym, osobistym doświadczeniem procesu kreacji. Chodzi o drogę — a nie cel.
Najważniejsze jest wewnętrzne doświadczenie ekspansji świadomości, która zachodzi podczas aktu tworzenia. Ty po prostu pozwalasz na tą ekspansję, na otworzenie się twojej świadomości poza ograniczenia umysłu.
4. Imperfekcja / Niedoskonałość
To, co tworzymy nie ma być doskonałe, czy nazbyt dopieszczone! Raz jeszcze: tutaj nie chodzi o efekt wizualny. To bardzo ważne, ponieważ wtedy efekt pojawia się naturalnie/organicznie, wraz z rozwijaniem się twojego doświadczenia twórczej ekspresji.
Pozwalamy, aby ekspresja nie była doskonała, aby była autentyczna. Bowiem wtedy mamy wolność i odwagę, by robić dokładnie to, co podsuwa intuicja, świadomość. Prawdziwa innowacja jest tego rezultatem.
Nie przejmujemy się tym, jak odbiorą to inni ludzie — czy będzie im się to podobało, czy nie, itp. Dajemy sobie dar absolutnego zaufania do siebie i własnego kreatywnego flow.
Odkrywanie Prawdy
Tworzenie rzeźb to dla mnie doświadczenie mistyczne a nawet fantastyczne, podczas którego przychodzą do mnie najróżniejsze wizje i inspiracje.
Wiele z tego, o czym mówię w tej książce, może wydawać się totalną abstrakcją, lecz to tylko pierwsze, złudne wrażenie. Tworzenie rzeźby to przede wszystkim doświadczenie empiryczne.
Każda kreacja jest takim doświadczeniem. Podczas każdego aktu ekspresji bez presji pojawiają się opisane przeze mnie fenomeny. Sęk w tym, że większość ludzi nie jest tego świadoma. Świadomość czyni niebagatelną różnicę! I tutaj właśnie pojawia się sztuka słuchania i odczuwania subtelnych duchowych energii.
Bo przecież świadomość to nic innego tylko właśnie zmysłowość: słuchanie, smakowanie, dotykanie, widzenie, ale też odczuwanie tego, co niefizyczne. Tego, co potocznie określamy mianem wyobraźni.
Duchowe energie są trochę jak delikatna bryza w bezwietrzny dzień. Większość ludzi jest tak zajęta swoimi sprawami, że nawet jej nie zauważają.
Dopiero gdy zatrzymasz się na chwilę i wczujesz w otaczający Cię krajobraz energetyczny, dostrzeżesz, że wieje delikatny wiaterek, lekko muskający twoją skroń. Usłyszysz jak liście na drzewach lekko poświstują. Subtelnie. Niemal niezauważalnie. I właśnie na tym polega różnica. Właśnie tym jest rozszerzona świadomość.
Kiedy tworzysz coś bez presji, bez pośpiechu, bez usiłowania i parcia, aby osiągnąć jakiś cel — wtedy właśnie twoja własna świadomość ma szansę wyostrzyć się i otworzyć na więcej. Zaczynasz odbierać te fantastyczne warstwy potencjalnych, kreatywnych energii.
Umysł wkracza w odmienny stan funkcjonowania, staje się bardziej receptywny i mniej kategoryczny w swoich osądach i definicjach. Innymi słowy, rozluźniasz się i dzięki temu twoje spektrum percepcji staje się naturalnie poszerzone. Chodzi więc właśnie o to, aby być uważnym, perceptywnym obserwatorem wszystkiego, co odczuwasz w danej chwili.
Z początku nie jest to łatwe, bo nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni. W dzisiejszym systemie edukacji nie rozwija się receptywności, ale kładzie nacisk na koncentrację, zapamiętywanie faktów i liczb oraz kształtowanie silnej woli. Dlatego otwieranie świadomości wymaga trochę, no właśnie, praktyki. Jest to w pewnym sensie wysiłek, ale z pewnością warto go podjąć. „Wysiłek”, ponieważ trzeba odłożyć na bok swoje wzorce i przekonania — stać się trochę jak zaciekawione światem dziecko.
Proponuje więc nowe podejście do analitycznej metody naukowej, które rozszerza ją o dodatkowy poziom abstrakcji.
Och, i, tak, zdaję sobie sprawę, że to, co mówię może zakrawać o kolejne metafizyczne biadolenie, ale zapraszam Cię, abyś rozważyła to w sobie. Może tylko coś tam wymyślam, lecz może faktycznie coś w tym jest!?
Proponuję myśl, w której kreatywna ekspresja dla teorii duchowej jest tym samym, co eksperyment dla teorii naukowej.
Tak samo, jak teoria naukowa musi być potwierdzona przez serię eksperymentów, aby została uznana za prawdziwą, tak też teoria duchowa musi zostać potwierdzona poprzez jej symboliczną ekspresję oraz szczerą konfrontację z realiami ludzkiej rzeczywistości.
Albowiem czemuż ma służyć teoria duchowej natury rzeczywistości, jeśli nie jest ona kompatybilna z rzeczywistością!?
Po co człowiekowi duchowa teoria, której nie może zaaplikować w swoim życiu?
Skoro bowiem istnieją naukowe prawa Natury, które można zaobserwować w praktyce, to musi również istnieć ich odpowiednik, odnoszący się do psycho-duchowych aspektów rzeczywistości, które również da się zaobserwować w działaniu.
Ludzka rzeczywistość jest co najmniej dwojaka w swojej naturze. Mamy fizyczność — świat materialny, który jest nam tak dobrze znany. Ale mamy również psychikę, która jest, jak na razie, tylko liźnięta przez ludzkie poznanie. W samej tylko psychologii jest obecnie więcej pytań niż odpowiedzi. Z fizyką jest w zasadzie podobnie, ale o tym już mówiłem w poprzednich rozdziałach.
Tak samo jak poznajemy prawa rządzące materią, możemy również — choć może tylko częściowo — poznać prawa rządzące psychiką, czyli tym, co niematerialne.
Rozłam pomiędzy materialnym a duchowym wynika wyłącznie z braku zrozumienia wzajemnych relacji ducha i materii. Czy też, używając pojęć psychologicznych, jest to brak zrozumienia jak współgrają ze sobą psyche i soma, czyli dusza i ciało.
Teorii psychologicznych, duchowych i metafizycznych jest bez liku, lecz niestety większość z nich jest jak przysłowiowa marchewka na kiju. Człowiek wierzy głęboko, stara się stosować odpowiednie techniki i robić wszystko zgodnie z daną teorią, a i tak efekty są zazwyczaj mizerne. Pisałem już o tym wiele wiele razy w poprzednich rozdziałach. Pisałem też, że doświadczam tego, jak mój własny duchowy poszukiwacz po prostu umiera. Rozczarowany. Sfrustrowany. Ale też z tej głębokiej goryczy mądry na tyle, by po prostu odpuścić i pozwolić na naturalną śmierć.
Stąd właśnie pojawiła się we mnie cała gama zrozumień na temat tego, jak sprawdzić czy dana duchowa, bądź psychologiczna koncepcja jest w ogóle warta uwagi, czasu i energii. Aby potwierdzić prawo teorii fizyki, dokonywana jest seria doświadczalnych eksperymentów, które mają albo potwierdzić, albo obalić teorię. Podejście to zostało wypracowane na przestrzeni ostatnich wieków, by móc korzystać praktycznie z poznawanych praw Natury i odróżnić je od zwykłych zabobonów i kłamstw. Metoda ta została nazwana Metodą Naukową.
A zatem niezbędna jest analogiczna Metoda Duchowa, która pozwoli potwierdzić, lub obalić daną teorię natury psycho-duchowej.
Jako zawzięty duchowy poszukiwacz, mistyk i filozof zgłębiłem wiele różnych duchowych teorii. Przyglądałem się systemom religijnym, ezoterycznym i filozoficznym. Testowałem na własnej skórze i we własnym życiu najróżniejsze techniki oraz praktyki natury psycho-duchowej.
Ostatecznie doszedłem do punktu wielkiego rozczarowania, ponieważ zdałem sobie sprawę że większość z tych technik i teorii pozostaje tylko w sferach mojej fantazji. Nie mają one przełożenia na jakość mojego ludzkiego życia. Zdałem sobie sprawę, że w dużej większości opierają się one na mojej czystej wierze. I w końcu, ostatecznie, jest to tylko oszukiwanie samego siebie.
Odkryłem jednak, że część duchowych teorii i praktyk medytacyjnych faktycznie ma wpływ na moją psychikę i moje ciało. I też na to, jak dokonuję wyborów, i postrzegam rzeczywistość.
W duchowości jest wiele kłamstw i obłudy, ale pośród nich są też perły prawdziwej mądrości. Jest to chyba etap, który trzeba przejść i już. Trzeba wyłowić te perły i umieć odrzucić całą resztę.
W swojej podróży duchowej najadłem się wielu kłamstw, przez co ciągle waliłem głową w mur. W sensie metaforycznym, a czasem nawet dosłownym. Dochodziłem do martwego punktu. do bycia zdezorientowanym i skonfundowanym na temat tego, skąd się biorą moje wewnętrzne uczucia, co mam z nimi zrobić i co właściwie jest Prawdą, a co nie. Spędziłem niezliczoną ilość godzin i dni — wiele lat borykania się z wewnętrznymi rozterkami.
W końcu, intuicyjnie, zacząłem przelewać swoje wewnętrzne doznania w kreatywną ekspresję. I właśnie tak narodziła się…
Artystyczna Metoda Duchowa
Zamiast starać się zrozumieć to, co czuję i dlaczego to czuję, i skąd się to bierze, itd. — zacząłem po prostu odczuwać to, obserwować, podczas gdy jednocześnie tworzę. W ten właśnie sposób zaczęły powstawać moje rzeźby. Tworząc, przelewam psychiczne uczucia w martwą materię, niejako tchnąć w nią nowe życie.
Z początku moje kreacje były bardzo niezdarne i brzydkie, ale właśnie tak miało być. Nie chodziło o efekt, lecz o sam proces tworzenia, który, jak już wiele razy wspominałem, sprawiał że mój umysł i ciało wchodziły w zupełnie odmienny, przyjemny i naturalnie przejrzysty tryb funkcjonowania.
Po kilku latach tej praktyki zdałem sobie sprawę że kreatywna ekspresja ma jedną wspaniałą właściwość: jest absolutnie ekshibicjonistyczna. To znaczy, że pokazuje nagą prawdę.
Umysł łatwo jest oszukać. Łatwo go naszpikować systemami wierzeń i starać się nimi żyć, nie mając nawet pewności czy dają mi cokolwiek więcej, niż tylko puste nadzieje i obietnice.
A gdy zacząłem przelewać swoje psychiczne energie i wewnętrzne rozterki w rzeczywistość, poprzez tworzenie moich rzeźb, mój umysł zaczął samoczynnie nabierać klarowności!
Dzięki temu, że wyrażałem i obserwowałem wszystko co się we mnie pojawia, zacząłem odkrywać (kluczowe słowo!) swoją duchową naturę, swoją większą świadomość i niesamowite pokłady pięknych energii, które były tam zawsze, tylko ja ich nie uruchamiałem.
I właśnie tak prosta jest Artystyczna Metoda Duchowa (AMD).
Zamiast szukać w głowie, stosować orientalne cuda na kiju, brać narkotyki, chodzić do guru i szpikować się cudzymi systemami wierzeń — po prostu sam odkrywasz swoją osobistą prawdę.
Robisz to poprzez obserwowanie swoich uczuć podczas tworzenia sztuki. Podczas aktu nieograniczonego wyrażania siebie.
Możesz śpiewać, malować, tańczyć, pisać, tworzyć instalacje, rzeźby, pracować w ogrodzie — co tylko chcesz. Grunt, to aby nie próbować nic stworzyć z umysłu. Nie mieć planu, ani agendy. Być spontanicznym i otwartym na podszepty intuicji. Wtedy energie są wolne i mogą płynąć nieskrępowane. Twój umysł staje się otwarty, receptywny na nowe idee, inspiracje, pomysły, percepcję. To samo do ciebie przyjdzie. Po prostu to dostrzeżesz i krzykniesz: AHA!
To właściwie jest tak proste.
AMD — dzięki kreatywności mogę z łatwością sprawdzić czy coś jest prawdą, czy tylko złudnym system wierzeń. Sztuka to po prostu pokazuje. Jest to proces, którego trzeba doświadczyć na własnej skórze, ponieważ poprzez kreatywność Dusza przejawia się ekshibicjonistyczne. Naga, prawdziwa, prosta, niezdeformowana i nieprzetworzona przez intelektualno-duchowe brednie. Wolna od labiryntów, teorii i dogmatów.
Arte Electronica
Energia Ψ, w przeciwieństwie do znanej nam obecnie energii elektromagnetycznej, nie potrzebuje do działania układów scalonych i elektronicznych, skomplikowanych obwodów. Jest to żywa energia, która nieustannie płynie i ekspanduje wielowymiarowo, komunikuje się ze wszystkim wokół. A już w szczególności ze świadomością obserwatora danej chwili rzeczywistości — czyli z Tobą!
Wszystko co postrzegasz jest tylko odbiciem twojej świadomości. Każda zewnętrzna energia jest w pewien sposób twoją energią — za sprawą twojej unikalnej, indywidualnej percepcji. Tego jak widzisz rzeczywistość. Czasem widzisz piękno i czujesz się wspaniale, a czasem brzydotę, i czujesz się strasznie. To co piękne dla jednych, drugim może wydać się brzydkie — wszystko jest kwestią nie tylko gustu, ale unikalności percepcji w danym momencie.
Z fizycznego, naukowego punktu widzenia, Istnieje wiele poziomów i jakości energii. Nie będę teraz wchodził w szczegóły, ale powiem tylko, że PSI to najczystsze, najbardziej przejrzyste energie. Są wręcz przezroczyste! Takie, których nawet jeszcze nie da się wykryć. Naukowiec powie zapewne, że to zatem fikcyjne energie, lub ciemne energie. Ciemne w takim sensie, że jeszcze nie zostały poznane, nie są zrozumiane. A przecież 95% całego Wszechświata to właśnie ów „ciemne energie” — to fakt naukowy. I w tym właśnie „ciemnym”, niezbadanym jeszcze spektrum, istnieją potencjały w czystym stanie PSI.
PSI to najbardziej wierne odbicie czystej esencji istnienia — czystej świadomości Duszy. Właśnie dlatego jest tak dobroczynna i uzdrawiająca. Jest niezmącona przez żadne wpływy — czysta niczym krystaliczna, źródlana woda.
Świadomość tworzy energię poprzez akt percepcji, a gdy ta percepcja jest czysta i wolna od iluzji elektromagnetycznego umysłu, to energia, jaka z niej płynie również jest krystalicznie czysta. Wolna od krzywiących percepcję iluzji — jest PSI.
Rzeźby PSI+art są zaprojektowane, aby emanować tymi najczystszymi energiami. W sensie one po prostu rodzą się z doświadczania PSI, a zatem nią emanują. Ale to nie wszystko! Bo taka intensywna emanacja PSI niesie ze sobą wiele dobroczynnych efektów. Jednym z nich jest duchowa animacja materii. Co to znaczy?
To znaczy, że mając jedną z rzeźb PSI+art przed sobą, gdy się w nią wczujesz, zobaczysz, że naprawdę nie jest statyczna. Ona żyje. Ona funkcjonuje. Robi coś więcej niż tylko jest piękna. Dlatego właśnie każda rzeźba ma swój opis, opowieść oraz energetyczny wzór, który opisuje jej dynamikę energii.
Jest to trochę jak instrukcja obsługi, wyjaśniająca co ta rzeźba, a właściwie urządzenie żywej energii może dla Ciebie zrobić. Z pozoru jest to tylko ekscentryczna rzeźba, z pewnością piękna na swój sposób. Lecz w rzeczywistości jest to urządzenie nowo-energetyczne, czy PSI-energetyczne, które zostało skonfigurowane, aby dokonywać specyficznego działania służącego temu, kto na to pozwoli. To nie jest tylko rzeźba. PSI+art to nie jest tylko sztuka.
Jest to technologia ekstra-sensoryczna, która — choć może jest trochę niezrozumiała logicznie — bez wątpienia działa. Każda rzeźba jest żywym instrumentem — mechanizmem alchemicznym transformującym energie ze stanu wibracyjnego (dualność) do ekspansywnego (wielowymiarowa potencja). Te rzeźby dosłownie sprowadzają i uziemiają nową poza-wibracyjną energię. Każda ma swoją specyfikę i została skonfigurowana w odpowiedni sposób, dla najwyższej służby, jaką można komukolwiek dać: uwolnienia ograniczeń świadomości i otworzenia się na szersze spektrum ŻYCIA.
Przebywając z którąkolwiek z moich rzeźb, będąc wnikliwym obserwatorem, zobaczysz że jest animowana. One w pewnym sensie żyją i robią niesamowite, czarodziejskie rzeczy! Jeśli tylko pozwolisz sobie to zobaczyć… jeśli tylko zechcesz, aby tak było. Wszystko zależy od Ciebie, od twojej unikalnej, suwerennej świadomości!
Odpowiedzialność
I tu pojawia się właśnie ów suwerenność i wolny wybór. Bo działanie rzeźby jest w pełni twoją odpowiedzialnością — jak zresztą wszystko w życiu! Jako twórca, nie biorę na swoje barki odpowiedzialności związanej z tym, jak będziesz korzystać z nabytej ode mnie rzeźby. Podobnie jak jest z każdym innym urządzeniem. To, jak z niego korzystasz, i czy w ogóle zechcesz zeń korzystać, jest w pełni kwestią twojego świadomego wyboru. Nie biorę odpowiedzialności za ewentualne szkody powstałe w wyniku korzystania z urządzeń PSI+art. Są one odpowiednio inicjalnie zaprogramowane, ale to twoja świadomość o wszystkim decyduje.
To jednak powiedziawszy muszę dodać, że energie PSI, którymi emanuje ta rzeźba są bardzo bezpieczne i dobroczynne — wręcz uzdrawiające. Można powiedzieć, że PSI+art to urządzenia transformujące negatywne i pozytywne energie do stanu neutralnego. Trochę jak filtr do wody, który z najbardziej nawet zabrudzonego płynu potrafi wyekstrahować krystalicznie czystą, zdrową, pyszną wodę.
Trzeba się jednak liczyć z faktem, że jako ludzie mamy tendencję do przyzwyczajania się do swoich wzorców energetycznych i nie lubimy zmian. Nawet jeśli są to zmiany na lepsze! Czasem, gdy coś się zmienia w naszym otoczeniu i w nas samych, jest to niewygodne i niemal wolimy wrócić do starego, zamiast objąć nowe.
Transformacje energetyczne indukowane poprzez rzeźbę PSI+art, wpłyną one na to, w jaki sposób postrzegasz siebie i otaczający świat — z pewnością to odczujesz i bardzo możliwe, że wiele rzeczy w twoim życiu ulegnie zmianie. Jeśli oczywiście tego będziesz chcieć.
Cud magii PSI+art polega na tym, że jej działanie płynie z Ciebie. Rzeźba jest tylko instrumentem, rodzajem urządzenia, ale to Twoja energia wprawia je w ruch — określa funkcjonalność i dynamikę. I właśnie dlatego to jest tak piękne! Nie ma tu nic zewnętrznego. To nie jest jakaś czarna magia. To po prostu Twoja osobista Energia Ψ (duchowa energia) w służbie dla Ciebie. Możesz też świadomie zignorować aspekt alchemiczny rzeźby i traktować ją jako po prostu dzieło sztuki.
Wszystko zależy od Twojego świadomego wyboru i gotowości na wiążące się z tym zmiany. Cokolwiek wybierzesz — życzę Ci powodzenia i dużo radości!
Kreatywna Percepcja
Gdyby ktoś mnie zapytał, czym jest magia, odpowiedziałbym, że to coś bardzo prostego i naturalnego. Coś, co jest obecne wszędzie dokoła, ale trzeba umieć to dostrzec. A może nawet nie tyle umieć, co chcieć, ponieważ każdy człowiek ma w sobie tą umiejętność, lecz nie każdy chce jej używać!
Magia to naturalna umiejętność wnikliwej, prostej, przejrzystej świadomości, która sprawia, że widzisz i czujesz więcej, niż tylko fizyczna warstwa rzeczywistości. Magia to otwartość na to, co jeszcze niepoznane. Dziecięca ciekawość. Odwaga nowego spojrzenia.
Myślę, że tak często nie chcemy jej używać, bo w jakiś sposób się jej przestraszyliśmy jako małe dzieci. A to dlatego, że ta świadomość jest trochę szalona, nielogiczna, chaotyczna — sprawia, że rzeczywistość miesza się z wyobraźnią.
Dla dorosłego człowieka to wydaje się niebezpieczne. Mówi się o halucynacjach, zwidach, pomieszaniu zmysłów. Gdy tylko coś odstaje od „normy”, nauczono nas, aby się tego bać i uciekać w drugą stronę. Szybciutko wracać do logiki i racjonalizmu. Mimo, że przecież tak wiele fenomenów życia wymyka się racjonalnemu rozumowaniu!
Dlatego magia przestała być obecna w ludzkich życiach. Stała się domeną dzieciaków z ich komiksami, hary poterami i innymi bajkami. Ale nawet ta, wciąż tętniąca w opowieściach fantasy i sci-fi, dziecięca magia jest tylko namiastką prawdziwej magii, o której tutaj mówię.
Prawdziwa magia ma niewiele wspólnego z mitycznymi istotami, duchami, obcymi cywilizacjami, czy paranormalnymi zdolnościami, super-mocami itd.
Prawdziwa magia zachodzi w percepcji rzeczywistości. To uważne słuchanie i obserwowanie świata. Trochę jakby oczyma małego dziecka, które jeszcze nie ma w sobie sztywno utartej wiedzy na temat tego, jak wszystko powinno być — czym wszystko jest. Dziecko jest wolne, nie zostało jeszcze przeszkolone i zaprogramowane. Nikt mu jeszcze nie zakodował, co jest realne i poprawne — „normalne” — a co nie. Wciąż potrafi dostrzegać magię życia. Widzi świeżo. Pierwszy raz. Z fantazją, poezją, wrażliwością na piękno i głębię życia.
Małe dziecko nie spieszy się. Czuje się bezpiecznie. Nie gna jeszcze w strachu przed przetrwaniem. Ma czas, aby spowolnić swoje tętno, spowolnić swój oddech, przyjrzeć szczegółom, dojrzeć to, co przez zabieganych dorosłych jest przeoczane.
Potrafi usiąść, przystanąć, wziąć głęboki oddech i zapatrzeć się, zasłuchać, wczuć w piękno otaczającego świata. Nie definiuje pospiesznie. Nie ma jeszcze w głowie słowników i encyklopedii. Jest kreatywne, widzi oczyma wyobraźni. Każdy z nas ma w sobie takie cudowne dziecko! To nasza oryginalna Natura.
I właśnie dzięki takiej uważnej, otwartej świadomości człowiek potrafi dostrzec magię. Jest wtedy oczywista. Prosta. I wcale nie jest niebezpieczna. To po prostu kreatywna percepcja.
Co jest realne?
Czy naprawdę doświadczam czegoś w magiczny sposób, czy tylko tak usilnie chciałbym żeby tak było, że sobie to wmawiam?
Czy naprawdę, faktycznie doświadczyłem magii, czy to tylko moja fantazja?
Może mój wybujały umysł napompował moje wrażenia, wyolbrzymił, usunął niedoskonałości i skazy, albo może właśnie odwrotnie — spłaszczył, ograbił, pozbawił głębi?
Czy więc naprawdę doświadczyłem tego paranormalnego, mistycznego, extra-sensorycznego doświadczenia, czy tak bardzo chciałem, aby tak było, że stworzyłem to w swojej głowie?
Jest to bardzo ważne pytanie, ponieważ umysł ma w sobie mechanizm niesamowitej kreatywności. Potrafi robić wielkie widły z małej igły, jak to się mówi. Ludzki umysł potrafi tworzyć całe scenariusze i historie z byle czego. A nawet potrafi sam sobie dopowiadać rzeczy i zdarzenia na podstawie jakichś szczątkowych informacji. Możesz na przykład wziąć trzy słowa, albo jakiś symbol i stworzyć z nich całą opowieść.
Pytanie brzmi, czy ta historia naprawdę jest prawdziwa, czy tylko wymyślona przez fantazję umysłu?
Jak odróżnić czy to, czego doświadczasz to faktycznie świadomość innych wymiarów i innych warstw rzeczywistości, czy tylko bujanie w obłokach własnej głowy. No właśnie, co jest tak naprawdę realne?
Przecież nawet świat odbierany przez zmysły to ostatecznie i tak wytwór umysłu. To mózg interpretuje rzeczywistość na podstawie sensorycznych bodźców… ale to on je interpretuje! Hmmmm… i czym w takim razie ta interpretacja różni się od zwykłych fantazji?
Myślę że zostawię te pytania bez odpowiedzi. Niech każdy sobie sam przemyśli. Ja nie mam wątpliwości co do tego, że dla mnie to było absolutnie realne. Może trochę mniej realne niż drzewa, leśne ścieżki i niebo, ale jednak — w jakiś sposób — absolutnie realne.
Mało tego, wiem, że chcę tego więcej! I — och! — dostaję coraz więcej. A nawet zaczynam rozumieć jak to wszystko działa. W sensie, jak działa ludzka świadomość. Wiem, że jest ona bardzo ograniczona i tylko czasem są takie chwile, że coś się we mnie otwiera i wtedy widzę, i czuję więcej!
Nie ukrywam, że doświadczam już tego bardzo długo. Nie pierwszy raz sam kwestionuję siebie. Nie pierwszy raz dochodzę do wniosku, że tak, to jednak było realne! I było naprawdę czadowe! Normalna ludzka świadomość jest tak nudna i linearna, w porównaniu z tym niesamowitym stanem. Nazwałem ten stan PSI.
Psyche
W parapsychologii PSI jest nieznanym czynnikiem w percepcji pozazmysłowej i doświadczeniach psychokinetycznych, które nie zostały dotąd wyjaśnione przez znane mechanizmy fizyczne, lub biologiczne. Termin pochodzi od dwudziestej trzeciej litery alfabetu greckiego: ψ psi oraz faktu, że jest to pierwsza litera i ogólnie uznany skrót greckiego słowa ψυχή (czyt. psyche), które oznacza umysł czy też duszę..
Krótko mówiąc stan świadomości, zwany PSI, to po prostu normalna ludzka percepcja wzbogacona o dodatkowe zmysły. Czyli będąc w takim poszerzonym stanie percepcji możemy zobaczyć, usłyszeć i w ogóle poczuć rzeczy, które normalnie są niewidzialne, i dla większości ludzi nierealne! A jednak są takie chwile, kiedy ich doznajemy i wtedy są dla nas absolutnie realne!
Dopiero później, gdy już powrócimy do normalnej, ograniczonej, typowo ludzkiej świadomości, pojawia się zwątpienie i kwestionujemy realność tego, co jeszcze przed paroma chwilami doświadczyliśmy. Chyba powinienem mówić w liczbie pojedynczej, bo oczywiście zauważyłem ten efekt u siebie, ale też wiem, że to powszechne zjawisko.
W ogóle świadomość, jako zmysłowa percepcja rzeczywistości, jest bardzo interesująca, kiedy się jej bliżej przyjrzeć. Każdy człowiek, każde zwierzę, każde żywe istnienie jest żywe właśnie dzięki swojej świadomości. Jest nawet taka wiekowa łacińska maksyma: cogito ergo sum czyli, „myślę więc jestem.” Nie uważam jednak aby było to precyzyjne stwierdzenie, ponieważ, przecież nawet nie myśląc, wciąż jestem!
Wiem, że istnieję dlatego, że odczuwam. Nie mając choćby jednej myśli, wciąż czuję swoje istnienie. Niemal, jak gdybym miał w sobie jakiś tajemniczy zmysł, który utwierdza mnie w rzeczywistości istnienia. Zmysł ów jest częścią świadomości, a nawet jej fundamentem. To pierwsze, pierwotne i podstawowe uczucie: Ja Jestem. Następnie uczucie to rozszerza się aby objąć świat wokół i przejawia się jak najróżniejsze zmysły.
Wiem, że może powtarzam się mówiąc o tym, jak istotna jest świadomość, ale po prostu uważam, że nie ma nic ważniejszego. A dzisiejsze przeświadczenie człowieka, że to intelekt jest najwyższą formą funkcjonowania, uważam za bardzo błędne. Logika, racjonalizm, intelekt, myślenie — są to funkcje umysłu, które mogą być bardzo wyrafinowane i wysublimowane, ale to wciąż tylko funkcje umysłu!
Właściwie to nasz Intelekt — choć bardzo użyteczny i potrzebny w życiu — jest bardzo ograniczony. Jest ograniczony tym, co wie — bazą danych zbudowaną na podstawie przeszłości, czyli wiedzy. Umysł potrafi łączyć istniejące informacje za pomocą skojarzeń i na tej podstawie wyciągać wnioski, stawiać hipotezy i podejmować decyzje oraz działania.
W pewnym stopniu potrafi też produkować nowe informacje a sprawą fantazji, ale jednak nie ma sobie czegoś, co jest bardzo istotne. Tym czymś jest kreatywność ludzkiej wyobraźni, którą intelekt może naśladować tak samo, jak komputer imituje rzeczywistość, generując jej wirtualny odpowiednik.
I właśnie w tym punkcie pojawia się bardzo ważne, witalne, rozróżnienie! Odróżnienie wyobraźni świadomości od fantazji umysłu.
Większość ludzi nie zdaje sobie nawet sprawy, że taka różnica ma miejsce. Och, braki w edukacji są dziś olbrzymie pod tym względem. Ogół społeczeństwa wierzy bowiem tylko w umysł. Ludzie nie rozpoznają różnicy nawet między mentalną myślą, a zmysłowym uczuciem. Nie zdają sobie spawy jak olbrzymia jest to różnica, ponieważ zostali wychowani i nauczeni, aby unikać uczuć. Ograniczają więc swoje zmysły do niezbędnego minimum.
Współczesna nauka mówi, że ludzkie zmysły są ograniczone za sprawą ewolucji, która nas ukształtowała tak i nie inaczej, abyśmy mogli przetrwać. Nasz smak, węch, słuch, wzrok, dotyk — wszystkie zmysły są tylko w niewielkim stopniu czułe na otaczający nas świat. Dzisiaj mamy urządzenia, które potrafią wykrywać a nawet wizualizować większe spektrum otaczających nas energii, ale to wciąż tylko ułamek tego, czym jest rzeczywistość.
Osobiście nie przemawiają do mnie argumenty ewolucjonistów, mówiące że nasze zmysły są tak marne, bo tak chciała Natura. Myślę, że gdyby faktycznie chodziło wyłącznie o przetrwanie, nasze zmysły i tak byłby dużo bardziej czułe. Choćby węch i słuch. Ale o tym powiem więcej w innym rozdziale.
Faktem jest, że ludzka świadomość ma olbrzymie pole do ekspansji. Pomyślmy choćby o tym, że — co zresztą pisałem już wiele razy — nasze oczy widzą tylko niewielki wycinek światła. Jesteśmy ograniczeni do tzw. spektrum widzialnego, czyli tylko ułamka całego otaczającego nas światła. Podobnie słyszymy tylko dźwięki o określonych częstotliwościach, podczas gdy cała reszta pozostaje dla nas ukryta!
Któż wie, może gdybyśmy potrafili słyszeć więcej, to porozumiewanie się za pomocą samych tylko myśli byłoby czymś normalnym.
Wróćmy jednak do ów kluczowej różnicy między mentalną myślą a zmysłową świadomością oraz wyobraźnią a fantazją. Świadomość to po prostu zmysłowa percepcja rzeczywistości. Myślenie natomiast jest komentarzem do tej percepcji. Myślenie jest tylko (albo aż) interpretacją zmysłowych bodźców, na podstawie których nasz umysł ukazuje nam obraz rzeczywistości. Zmysły dostarczają więc informacji sensorycznych, które są odbierane z otoczenia za pomocą mechanizmów ciała, tj.: oko, ucho, skóra, kubki smakowe, itd. Są one fundamentem świadomości.
Wiem, że to brzmi aż nader naukowo, ale zrozumienie tego jest kluczowe, ponieważ analogicznie sprawa wygląda z wyobraźnią i fantazją, więc miejcie przez chwilę cierpliwość i czytajcie uważnie.
To cięgi naszym zmysłom czujemy. A cięgi umysłowi możemy z tych uczuć wyciągać wnioski i podejmować decyzje. Są ta dwie podstawowe funkcje ludzkiego istnienia: percepcja i myślenie. Czyli świadomość i umysł. Z pewnością widzicie teraz różnicę między zmysłowym uczuciem, a mentalną myślą. Jest olbrzymia!
Właściwie to pokuszę się tutaj o małą dygresję. Bo to aż nader logiczne, że im więcej informacji nasz umysł otrzyma z otoczenia, tym lepiej będzie mógł wyciągać wnioski. Im więcej czujemy, tym lepiej myślimy. Oczywiście jest to logiczne, ale nie można tak po prostu zalać swojego umysłu masą bodźców. To grozi pomieszaniem zmysłów. Nasz biedny umysł nie poradzi sobie z takim nawałem informacji i skapituluje, a my wylądujemy pewnie na kozetce u psychiatry.
Dlatego otwieranie swojej świadomości na WIĘCEJ jest procesem, w którym nasza zdolność percepcji poszerza się odrobinę, a potem umysł uczy się jak przetwarzać tę odrobinę więcej informacji, by móc wyciągać lepsze wnioski i podejmować lepsze decyzje. Nie ma więc gdzie się spieszyć! Otwieranie swojej świadomości to piękny i elegancki proces. Naturalny proces!
Wyobraźnia a fantazja
Na sam koniec tej niesamowitej książki chciałbym rozróżnić autentyczną wyobraźnię od zwykłego fantazjowania umysłu. Bo jest to w sumie kwintesencja Uziemingu Duchowości.
Umysł posiada niesamowite możliwości — to fakt. Myślenie nie jest niczym złym, czy nieuduchowionym. Ono jest częścią procesu poznawczego, ale istnieją też inne, równie ważne części i zmysły.
A ja myślę, że ów ekstra-zmysły można po prostu podsumować jako różne przejawy wyobraźni. Tylko jak odróżnić wyobraźnię od zwykłych bajek, które potrafi generować umysł? Bo przecież umysł potrafi emulować, czy udawać wyobraźnię za pomocą wizualizacji, czyli fantazji.
Możemy na przykład wyobrazić sobie nożyczki, bo wiemy jak wyglądają. Jest to zapisane w pamięci umysłu. Podobnie możemy z grubsza wyobrazić sobie zapach gorącej kawy, bo to też pamiętamy z przeszłości. Cóż, mówimy na to „wyobrażanie sobie”, ale tak naprawdę jest to tylko wizualizacja umysłu.
Umysł przywołuje wspomnienia tych doznań, ale one nie są realne. Są tylko wirtualne — ograniczone do samego tylko intelektu. Mogą oczywiście stymulować fizyczne zmysły tak, że usilnie myśląc o pysznej kawie, możemy niemal poczuć jej smak na języku. Jednak, źródłem tych doznań jest umysł. To tylko jego baza danych w działaniu — przywoływanie danych zapisanych na podstawie nabytych informacji.
Podobnie, umysł potrafi produkować fantastyczne sceny rodem z filmów science-fiction, albo fantasy. Umysł potrafi konspirować najróżniejsze teorie i hipotezy, nawet teorie spiskowe! Lecz to wciąż tylko fantazjowanie — wizualizacja ograniczona do bazy danych naszych wspomnień. A więc jest to jakiś przejaw kreatywności, który ma w sobie umysł, ale jest też coś jeszcze. Coś znacznie większego niż mentalne wyobrażenia.
Tym czymś jest wyobraźnia sensoryczna. Wiem, że słowa tutaj mogą was mylić. W sensie, że sobie rozdzieliłem to na wyobraźnię i fantazję, podczas gdy w masowej świadomości takie rozróżnienie nie istnieje i te dwa słowa są używane wymiennie. Lecz by zrozumieć, czym jest autentyczna duchowa świadomość i jej doświadczyć, musimy najpierw mieć jasność. Umieć rozróżniać aktywność umysłu od fenomenów ekstra-sensorycznych.
Zatem, wyobraźnia jest czymś zupełnie innym od fantazji, aczkolwiek się z nią łączy i ją inspiruje, o czym powiem za chwilkę. Najpierw jednak, oto elegancka definicja:
Wyobraźnia jest poszerzeniem ludzkiej zmysłowości o nieznane wcześniej (nowe) poziomy rzeczywistości.
O tak, to brzmi naprawdę poważnie. Co to oznacza?
Skoro świadomość to zmysłowa percepcja, a myślenie to interpretacja tej percepcji przez umysł — to wyobraźnia jest niczym innym, jak przedłużeniem naszych zmysłów. Jest sposobem na spostrzeżenie nowych, dotąd nieznanych umysłowi percepcji zmysłowych. Wyobraźnia to poszerzenie świadomości.
Och, to znowu brzmi strasznie skomplikowanie. Hmm…
Weźmy prosty przykład z życia. Powiedzmy, że nigdy nie jedliśmy owocu kaki, zwanego też bardzo pięknie — persymona. Brzmi interesująco. Patrzymy na zdjęcie tego owocu i z pewnością jest intrygujący. Wygląda trochę jak pomarańczowy pomidor. Gdybyśmy zapytali teraz jak smakuje ów egzotyczna persymona, to z pewnością nasz umysł powie, że możliwe że trochę pomidorowo. A pod wpływem negatywnych emocji, na pewno powiedziałby, że smakuje bardzo źle i nie chce mieć z persymoną nic wspólnego. Widzicie, taki jest umysł.
Na podstawie poszlak i podobieństw persymony z pomidorem, uruchamia swoją bazę danych (wspomnienia). Poprzez skojarzenia tworzy nam jakąś odpowiedź, która może być zgodna z prawdą, bądź nie.
Dopiero po zjedzeniu słodkiej persymony, nasze zmysły dostarczą bazie danych umysłu informacji, o tym, że jest słodka. Ale słodka unikalnie dla siebie — słodka na swój własny sposób. Och, przecież tego nawet się nie da powiedzieć. Może mógłbym spróbować napisać wiersz o tym, jak smakuje persymona?
A więc, gdy już byłem w warzywniaku, kupiłem sobie persymonę i ją zjadłem — oto baza danych umysłu została wzbogacona o nowy smak tego owocu. Teraz, gdy ktoś mnie spyta, jak smakuje persymona, będę mógł z całą pewnością przywołać to wspomnienie i za pomocą umysłowej fantazji zanurzyć się w jego wirtualnej głębi.
I któż wie, jakie jeszcze inne skojarzenia związane z tym smakiem przywoła mój umysł? Gdybym miał w swojej pamięci romantyczny wieczór z piękną kobietą, o imieniu Persymona, to na pewno też przypomniałbym sobie jej słodki smak…
Pojedyncza fantazja, oparta o wspomnienia, może się przerodzić (znając umysł z pewnością tak będzie!) w całą mentalną podróż na koniec świata. Umysł ciągle koreluje i kojarzy. Zazwyczaj bez większego ładu i składu.
A przy okazji, takie umysłowe skakanie od skojarzenia do skojarzenia buddyjscy mnisi, którzy praktykują obserwację umysłu, aby uwolnić się od jego ograniczeń, nazwali małpim umysłem. Bo jego korelacyjne działanie przypomina trochę małpę, która skacze po gałęziach drzew bez żadnego ładu. Tym właśnie jest fantazja umysłu — skakaniem w tą i z powrotem bez większego sensu. Aż dziw, że w ogóle potrafimy żyć, kiedy opieramy się tylko na tym rozszalałym małpim urządzeniu.
Natomiast wyobraźnia zmysłowa działa zupełnie inaczej.
Po pierwsze podczas działania wyobraźni umysł wycisza się. Nie ma żadnych skojarzeń, wspomnień, czy porównań. Wyobraźnia jest trochę jak słuchanie pięknej muzyki. W pewnym momencie takiego uważnego słuchania, zauważasz, że twój umysł przestał gadać, ale mimo to doznajesz niesamowitych stanów inspiracji, natchnienia i zachwytu. Albo, gdy jest to muzyka hardrockowa, przerażenia, gniewu, ekscytacji i naenergetyzowania.
Muzyka to świetny przykład, ponieważ dzięki niej bardzo łatwo zauważyć co jest wyobraźnią, a co tylko fantazją. Gdy dojdziecie w tym do pewnej biegłości, zaczniecie nawet odczuwać jakie rożne energie muzycy zawarli w swoim utworze. Będziecie tym pewnie, jak i ja wciąż bywam, zszokowani. Wszystko „widać” jak na dłoni. To samo tyczyć się będzie innych doznań. Wyobraźnia poszerza zmysły. Pogłębia je o nowe poziomy energetycznych bodźców. Nie kreuje myśli w głowie, czy wizualizacji, lecz otwiera coś w ludzkiej zmysłowości. Nie tylko wyostrza fizycznych pięć zmysłów, ale dodaje do nich kolejne poziomy głębi.
Dobrze, wróćmy teraz do naszej wspaniałej, słodkiej Persymony… znaczy do tego owocu. Czy wyobraźnia może dać nam informację o tym, jak smakuje, zanim jeszcze włożymy ją do ust? Fantazja umysłu nas oszukała. Powiedziała, że najprawdopodobniej smakuje jak pomidor. Co więc powie wyobraźnia?
Wyobraźnia nie próbuje symulować ludzkich zmysłów — to zadanie fantazji — zamiast tego wyobraźnia daje uczucie energii zawartej w persymonie.
Innymi słowy pozwala nam doznać nie fizycznej strony persymony. A może to być naprawdę zaskakujące! Wyobraźnia pozwala poczuć różne wielowymiarowe warstwy tego, co składa się na istnienie tego owocu. I każdej innej rzeczy!
WYOBRAŹNIA POZWALA ODCZUWAĆ ENERGIĘ.
I właśnie w tym momencie zaczyna się zabawa! Wkraczamy w świat najróżniejszych form energii i wymiarów rzeczywistości. Jednocześnie będąc w pełni obecnymi w twardej, fizycznej rzeczywistości ludzkiego świata.
Zielona energia
Była mroźna sobota, wszystko przykrywała solidna warstwa śniegu, który lekko topniał tu i ówdzie — więc chyba nie było aż tak znowu mroźno… w każdym razie było zimno.
Pojechaliśmy w okolice Dąbrowy Kozłowskiej, koło Radomia. Znajduje się tam wjazd do samego serca prastarej Puszczy Kozienickiej i lubimy tam jeździć na spacery z psem.
Tym razem rozdzieliliśmy się, bo chciałem pobyć sam ze sobą. Usiadłem więc na jakiejś leśnej drabinie, będącej zapewne wejściem do ogrodzonej szkółki leśnej. Czekałem aż Ania i Totoro (pies) oddalą się o dobre piętnaście minut ode mnie.
Nadbiegła jakaś sarenka i obserwowała mnie z około dwudziestu metrów. Patrzyłem na jej ciemnoszare ciało, czując jakby coś do mnie mówiła. Przede wszystkim czułem jak się boi. Byliśmy wciąż blisko drogi i ludzkich zabudowań. Lecz poza strachem było między nami coś więcej… uczucia odświeżające, komunikacyjne. Ciężko mi to wyrazić słowami. Po chwili poszła sobie. To i ja zszedłem w końcu z drabiny i poszedłem dalej.
Po kilkunastu minutach spaceru trafiłem w niesamowite miejsce! Rósł tam bór jodłowy calutki wyściełany zieloniutkimi mchami. Poczułem zew wspaniałej energii i nie mogłem się oprzeć, żeby choćby na chwilkę usiąść wśród tej wielobarwnej zielni. O dziwo, było tam nawet ciepło! Siedziałem tak po prostu się relaksując i wdychając tą zieleń. Nagle zieleń przemówiła do mnie. A przynajmniej tak się mi zdawało.
— Po prostu słuchaj i czuj… — powiedział głos zieleni.
Wziąłem więc głęboki oddech i słuchałem. Nie było to dla mnie nic nowego, ponieważ doświadczyłem tych energii i tego głosu już bardzo wiele razy.
Właściwie to za każdym razem, gdy jedziemy do lasu, czekam z niecierpliwością, aż będziemy w głębi lasu, gdzie będą mógł poczuć tą orzeźwiającą, oczyszczającą — harmonizującą ciało i umysł — energię. Usłyszeć ten głos, który zawsze zdaje się czymś niemożliwym. Za każdym razem myślę sobie, że może to tylko sobie wymyślam…
I za każdym razem dochodzę do wniosku, że jednak nie. To musi być realne.