E-book
4.41
drukowana A5
19.74
Przez kolejne świty

Bezpłatny fragment - Przez kolejne świty

Objętość:
53 str.
ISBN:
978-83-8351-522-9
E-book
za 4.41
drukowana A5
za 19.74

Przez kolejne świty

Już jesień sypie pożółkłymi liśćmi

A wrzesień kradnie dojrzałe kasztany

Długowłose wierzby stroją się złociście

Znów poranek senny mgłami zadumany


Już dzikie wino w sieć promienie chwyta

Zapalając czerwień w zielonej gęstwinie

W parkowej alejce smakujemy lato

Póki nasza jesień nie zmieni się w zimę


Zmierzchy bezlitosne dla dni coraz krótszych

Chowają godziny w smugach światłocieni

My w marzeniach zawsze cudnie długowieczni

Gdy do wspólnych wspomnień czule przytuleni


Nasza jesień włosy czasem pobieliła

Wyrzeźbiła twarze mapą lat przeżytych

Po wyrytych drogach jak po drogowskazach

Idziemy do siebie przez kolejne świty

***

Z bliska przyglądam się wiośnie


Rośnie kolorowo


Z głową w jasnych obłokach

niesie bukiet żonkili


Zieleń klonów wplątała we włosy

Bose stopy

zanurzyła w szmaragdowej trawie


Już prawie dorosła


Jeszcze tylko bzom zapachu doda

Obudzi biel kasztanowców


I dojrzała przejrzy się w stawie

***

Nie spieszcie się lipy

Dajcie czas jaśminom

Niech przeminą

Spokojnie


Nie walczcie o prymat

Nie idźcie na wojnę

Z armią białych kwiatków

Z zapachem upojnym


Nie spieszcie się lipy

Duchy niespokojne

Nie ponaglajcie jaśminów

Jeszcze nie lipcowy czas

***

Jeszcze kasztanowiec płatków nie pogubił

Jaśminy zapachem nie oczarowały

A już się szykują na witanie lata

Miodnych lip lipcowe kwietne wodospady


Jeszcze się ciepłe dni nie rozgościły

Słońce w zachmurzonym niebie się ukrywa

A letnie sukienki na wieszakach tańczą

Z myślą której przeczy głowa całkiem siwa


Może to te lipy do lata spieszące

Może bez odwieczny wiosenny marzyciel

Może dni majowe od wspomnień gorące

Odmłodziły stare poszarpane życie

***

Na wiejskiej drodze

spotkałam lato


Uśmiechnęło się szerokim

słonecznym uśmiechem


Szelmowsko mrugnęło do mnie

okiem błękitnego nieba


I zawstydzone

zasłoniło twarz karmelowym obłokiem


Przystanęłam aby się przywitać

prosząc by zostało jak najdłużej

***

Dokąd wędrują świetliste obłoki

Patrząc na ziemię naznaczoną słońcem


Na pola i łąki trawione gorącem

Na ludzi co z góry zdają się mrówkami


Na trzciny szepczące modły nad stawami

Na każdą roślinę i każde stworzenie


Czy widzą też troskę i ludzkie zmartwienie?


Obłoki białe obłoki czyste

Czy z góry wszystko jest oczywiste?

***

Ani jednej chmurki

Próżno szukać obłoków

Uciekły przed słońcem

Pozwalając słońcu pastwić się nad ziemią


Tylko litościwy zefirek

Igra delikatnie z koronami drzew

Przynosi chwile wytchnienia

Mieszając w tyglu piekielnego gorąca

***

kwiatek zagubiony w trawie

maleństwo

kropka postawiona przez Boga po stworzeniu świata

spojrzał na mnie

oddając mi swój różowy uśmiech

źdźbło Natury

a jak wielka jest radość w jego subtelnym pięknie

***

Zboża trwają nieruchome

Kruk bezszelestnie

mierzy się z przestrzenią


Upał się wzmaga


A nad doliną

wiatr znużony przysnął

I czas nie pogania

I kogut nie pieje


Kwiaty ledwie dyszą


Pies skulony w budzie

zapomniał szczekania

Nawet kot nie mruczy


Świat brzmi sielską ciszą

Lato

Patrzysz na mnie

oczami chabrów i nieśmiertelników

spod łąki szmaragdowych rzęs

Fioletem drobnych kwiatków

kusisz i przyciągasz wzrok

Czarujesz tańcem błękitnych motyli

Obdarzasz złotem przydrożnych dziurawców

Kładziesz się cieniem wśród konarów drzew


Jesteś w magii obłoków

i grozie rodzącej się burzy

Bogactwie nieskoszonych pól

W miodnych lip pachnących kaskadach

I w kałuży po ulewnym deszczu

Skromnie pod wiejskim płotem mieszkasz

W rozgrzanym zbożu zanurzam dłoń

By poczuć twój dotyk

Lato

***

Beżowy zielonooki kot

przywędrował znikąd

I został

Porzucając niepewność

na najbliższe dwa tygodnie

Kiedy odjadę

powędruje dalej

Zdany na niełaskę ludzi

i bezradność myszy

***

Deszcz bębni o blaszany dach

Spływa po drewnianym daszku

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 4.41
drukowana A5
za 19.74