Czytanie tej książki nie było dla mnie łatwe. Kilkukrotnie musiałam odłożyć telefon i zrobić sobie przerwę. Nie dlatego, że jest źle napisana. Wręcz przeciwnie. Z każdą kolejną stroną, z każdym akapitem czułam, jak ściska mi się gardło, a łzy napływają do oczu. Miałam wrażenie, jakby ktoś zajrzał w głąb mojego umysłu i spisał ten chaos na papierze. Jakby tusz na kartkach stał się lustrem, w które od dawna wzbraniałam się spojrzeć.
Książka została wydana jako proza przeplatana wierszami. Nie oczekiwałam zbyt wiele, bo do poezji zawsze podchodziłam z dystansem. Będąc szczera nigdy nie byłam jej fanką. Muszę jednak przyznać, że te wiersze coś we mnie poruszyły. Uświadomiły mi, że nie jestem w tym sama. Że na świecie są ludzie, którzy również toczą tę nierówną walkę za zamkniętymi drzwiami. Dały mi nadzieję, że nawet jeśli nie uda mi się od tego uciec na stałe, gdzieś, choćby bardzo daleko, zawsze istnieje światełko w tunelu. Jednocześnie poczułam głęboki ból na myśl, że ktoś inny też może tak cierpieć.
Jeśli Ty lub ktoś z twoich bliskich zmaga się z tą chorobą, uważam, że to lektura, która może pomóc lepiej Ci ją zrozumieć. Pozwala spojrzeć na nią z innej perspektywy. Oczami kogoś, kto naprawdę ją przeżywa.