Dzieło to wydaje się być eksplozją polewającą likierem z bardzo trudnych krzaczastych odczuć. Odczucia te są i chyba zawsze będą tym uszczypnięciem problemu przypominającym brutalnie lepki listopad.
Nazywam się Jan Maciej Kłosowski i wędruję przez krainę utkaną z dzikiej myśli, z tej co bardzo często przypomina burzę ze śpiewów soczystego czaroitu. Burzę gotową na te dni miotające wściekłym czarnym pyłem.