poezja o niepoezji
poezja czy niepoezja?
garść liter dla słowa egzystencji
słów kilka by tworzyć wers
i wersów wiele do strofy potrzeba
i strofa, i druga, i ostatnia…
dla niepoezji?
spod pióra poety czy niepoety?
stosy białek dla genu
stosy genów dla cechy
i cech dziesiątki dla ciała
szarych komórek miliony miliardów
i ciało jedno dla liter garści
i oczu dwoje dla tysięcy widoków
i uszu dwoje dla miliona odgłosów
i nóg, i rąk
i dłoń dla poezji
czy niepoezji?
poezja — niepoezja
skrawek historii dla człowieka
człowieka — nieczłowieka?
tobie,
wciąż tobie
i nikomu innemu.
*** (Poznaję Ciebie ciągle)
Poznaję Ciebie ciągle
Spojrzenie oczu Twoich
Smakuję usta Twoje
I rozmazany tusz
Z Twoich rzęs
Rozszarpię Twoje kieliszki
I rzucę piasek w ramiona
A poniewierać uśmiechów za białe obrusy nie ośmielę się
Żeby rzędy poduszek nie mokły od nocnych wyznań
Opatrzę Twoje dłonie
Wplecione między kolce
Bo chcę mieć więcej Ciebie
Niż ciągle oddawać
I nieustatkowanie
Ukryję się pod powiekami
Bez strachu na jutrzejsze
I odrzucam zamówienie
Gdy tamte wargi już pękają
Zostawię Twoje kciuki
Bez okien wyschniętych
A wczoraj jeszcze przyjdzie
Lecz w uszy Twoje
I parasole
Zawieszeni
Uchowam Cię pod kwiatami
Nad piekłem, nosem w drewno
Złożę bukiet białych tulipanów znaczonych krwią
I cicho zapłaczę nad próchnem z Ciebie
Nad bezcielesną cielesnością
Nad bezduszną duszą
Nad bezwładem rąk i nóg
I kończyn
I ust
Zakopię Cię nieco niżej
Metry pod ziemią
Niebem w zmysły Twoje
W bezmyślne myśli
W bez słów słowa
W bez spojrzeń oczy
I uszy
I usta
Gdy wrócisz
Przywitam Cię ciepło
Czy przyjdę do Twoich ramion
Do bezsennych snów
Do bez łez policzków
Do martwych zegarów
I mnie
I Ciebie
Oddaj
Oddaj co Twoje
i
moje też oddaj
Oddaj słowa
myśli
nadzieje
i serce oddaj
Oddaj co niegdyś zdobyte
i oddaj pragnione
i co nieTwoje oddaj
oddechy
dotyki
szepty
Oddaj duszę
i
siebie też oddaj
Oddaj życie
i
oddaj mnie…
*** (Nie było dane)
Bo może nie było Ci dane wiedzieć
nie było Ci dane znać
nie było Ci dane pomóc
nie było Ci dane, by móc
nie było Ci dane być
a jednak
Może nie było mi dane Cię poznać
nie było mi dane Ci powiedzieć
nie było mi dane płakać
a jednak
Może nie było nam dane ufać
nie było nam dane trwać
nie było nam dane być
istnieć
a jednak?
Peron
Już idę do Ciebie, przyjdę
Nim odjedzie pociąg
Do Berlina?
Do Paryża?
Do Los Angeles?
Do Warszawy?
Byle z dala od wspomnień
I każdy dasz mi dowód
Na życie w lepszym świecie
Na odchodne
Podaruję Ci kwiatów łąki
I kilka pocałunków.
Spakuję do walizki trochę wspólnych zdjęć i dwanaście uśmiechów na każdy miesiąc
I wyślę znów za rok
Na kolejny
Chociaż lepiej będzie jeśli pozbędę się ich dzisiaj
Być może Pocztą Polską dojdą na czas
Gdy skradniesz już ostatni
Chodź ze mną po raz ostatni szukać dowodów naszego istnienia
Niedługo zetną drzewa
I cóż nam z tego?
Kiedyś będę. Obiecuję.
Chodź jeszcze raz ubrać choinkę
Zaczekam na Ciebie do kolejnych świąt
Żeby podać ci żakiet
Pójdź ze mną raz jeszcze do restauracji
Zamówię stolik przy oknie
A nocą…
Pójdziemy lepić bałwana
Wziąłem nawet marchewkę na jego nos
I kamyki na guziki
Odprowadzę Cię aż do mieszkania
W którym zaśniesz między kartonami
(Berlin? Paryż? LA? Warszawa?)
I raz jeszcze zaprosisz mnie do środka
Usiądziemy przy herbacie
A choć sen mnie nuży, nie mogę Cię zostawić z bagażami
I wrócę do domu
By pozbierać myśli
I raz jeszcze spotkać Cię na peronie
Czekającego na pociąg.
Syzyf
Na wzgórzach, pagórkach syzyfowych
On jedyny głazy stacza
Gdy co krok już brak tchu
I duszność ponad duszności
Serca dzwon umilkł
I jemu nie oddaje czci
A kiedy skała upadnie na chleb powszedni
Tętnicą popłynie rzeka winnych groni
Z jego rąk sypie się piasek, znaczona
Cykadami świerszczy rozbrzmiewa
I jeszcze raz, kiedy zabraknie tchu
Powiedz, najdroższy, czy mnie w ramiona swoje zbawisz…
*** (każda ciepła dłoń)
nieświadomość — półpoczytalności — błogosławieństwem
nieumiarkowanie w kochaniu i nienawiści
tysiące śladów dotyku twojego
niewinność krzywdą ust twoich
płuc pełnych granatu niebios/jesteś?
przez cię poznaję świat na nowo
mam oczu twoich bezpowrotne czeluści
brąz–zieleń–błękit?
chyba nie dajesz mi podjąć decyzji–
— chyba nie dajesz mi wyboru–
— chyba nie dajesz mi uciec–
— chyba nie dajesz mi całunku–
— nie–chcę–cię–jeszcze–tracić–
jutrzenka? zmierzch? pragnę piekła?
każda
ciepła
dłoń
której nie będziesz pamiętać.
La Poesie
Przyznam szczerze,
że pańskie crème brûlée dech mi w piersiach zaparło
Chociaż może to wzdęcia,
cholerna wena i tu mnie dopada
Więc z chęcią wezmę coś lekkiego
Croissanty z masłem na kolację
Deskę serów, ślimaki;
żabie udka czy cokolwiek —
cokolwiek — innego
s’il vous plaît?