E-book
4.41
drukowana A5
17.35
Philosophie dla ubogich

Bezpłatny fragment - Philosophie dla ubogich

Wiersze z lat 2012 — 2022


Objętość:
36 str.
ISBN:
978-83-8324-535-5
E-book
za 4.41
drukowana A5
za 17.35

Fraszka antyklerykalna

Zakład Pascala mówi,

że wiara się nam opłaca,

nic ponoć nie tracimy,

ale zapełnia się — taca!

Cynik Diogenes zwinął interes

Ze spermy ofermy

Wyrósł

Bardzo ludzki

Człowiek

Tylko Pandora nie będzie chora

Cywilizacja spacja cywilizacja

Mitologia religia mitologia

Magia nauka coś czego się szuka

Krach życie piach


Ikar założył strój kąpielowy

Syzyf umieścił głaz na szczycie góry

Ariadnie kłębek przyszedł do głowy

Atlas już ledwo pręży muskuły

Amore nonsensore

Wieczorkiem mam schadzkę z amorkiem.

Mam ochotę się tulić i pieścić,

Ale samotnym zawsze wieczorkiem.

I mnie się to w głowie — nie mieści.


Żeby chociaż amorek

Zjawił się — w podwieczorek!

Nic z tego, miłosna złuda

Kolejny raz się… Nic uda!

Odbyt Boga

Bóg ma w odbycie niebyt

Jak anulowałeś III wojnę światową

to ja jak bomba

z opóźnionym zapłonem

ale to saper zakłóca

mój niepokój

Garoty

pismo jak bezradne opatula słowem

utykając ściegiem w kwiecie tuberozy

żeby nie kłaść kwiatu i poety trupem

ale także kuli nie zatrzymać w ruchu

wiesz że dla dozorców tyle to jest warte

co dwie krople potu i krwi niżej wargi

stwierdzić też niełatwo czemu igła w gardle

czyimś tak szczebiocze aż szczęka opadnie

PTSŻ. ONB

Puściłem tyłek sensu życia. Orgazmu nie było

Wchłania mnie to metro. Codziennie

wchodzę do niego jak w jelito węża;

całkiem samowolnie na wzór mi podobnych

szkodliwych gryzoni. I nie żebym myślał,

że człowieka od szczura mogą różnić tylko

malunki aniołów, sztuczne teogonie,

czy słowa kreślone na (toaletowym?)

nietrwałym papierze. Zresztą, o czym ja piszę?

Wiersze? Zbędna philosophia pauperum. Pełna tanich

wzruszeń i rzekomych cudów.


Nie przeproszę także za to, że nie żyję

jak asceta albo hedonista, ale

wślizguję się we wnękę. Przecież

od zawsze byłem tylko czarnym

baranem w wilczej skórze bez żadnych

perspektyw na brak śmierci oraz ze

szczurzą wiarą i twarzą, chociaż

czasem widziałem mistycznego diabła

po spłukaniu klozetu, kiedy urzekana

woda przestała się pienić, ale chyba częściej

widzieli go we mnie i na mnie postronni.


O czym już zresztą pisałem w wersie

szesnastym, pisząc swoją philosophię

pauperum w zatłoczonym, ciasnym i dusznym

metrze, które hamuje na moim przystanku.

Tytuł wymyśliłem w trakcie, a cały ten utwór

zostawię z biletem co atrakcyjniejszej wchodzącej

kobiecie. Niech poda go dalej. Tym, dla których jestem

jak robot. Robotnik. Nikt. Ocierający się złodziej

powietrza, który wysiada z metra jak z żywota i czuje ich

ulgę.

Przebiśmieć

zapuść się w miasto zabłądź

potraktuj jak wielki organizm

w którym każdy wieżowiec

oddycha wielopiętrowo

skażonym wiatrem

wmieszaj się w tłumy —

ich wartkie nurty porwą każdego

nie ma co liczyć na cień logiki

w szybkim obiegu erytrocytów

przy końcu zajrzyj w ślepe zaułki

stosy odpadów lub pod latarnie

przebadaj stopą dno

zanim się zechcesz unieść

Zdrój, akwarela

ten wiersz chce być zdrojem lub żywą fontanną

ukrytą w półcieniu czy wrośniętą w pejzaż

w której płynie woda dobra choć nie święta

ten wiersz chce być wierszem więc chyba poezją

a poezja wodą jak świątynią świecką


można o niej myśleć nudna nie za wdzięczna

koi złych czy dobrych ludzi i zwierzęta

gnieździć chcą się przy niej traszki salamandry

schronienie znajdywać najlichszy narybek


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 4.41
drukowana A5
za 17.35