E-book
3.94
drukowana A5
13.65
drukowana A5
Kolorowa
34.71
Pejzaże Bezczasu

Bezpłatny fragment - Pejzaże Bezczasu


Objętość:
46 str.
ISBN:
978-83-8414-863-1
E-book
za 3.94
drukowana A5
za 13.65
drukowana A5
Kolorowa
za 34.71

Wstęp

Drogi Czytelniku, Droga Czytelniczko,


Lektura tego krótkiego wstępu i zbioru moich wierszy, w którego świat ten wstęp Cię wprowadza, świadczy, o tym, że chcesz poznawać słowo. Interesuje Cię jego inna odsłona, jego siła wydobywania i przeistaczania życia, człowieka i świata. To właśnie słowo spaja etapy ludzkiej egzystencji w znak gorejący na dnie naszych nieśmiertelnych dusz; zbiera rozrzucone w powietrzu i w duszy emocje.

Pisałam te wiersze umysłem i duchem, by to, co jest — bardziej było, a to, co mija, nie kończyło się w nicości. Pisałam je także z przekonania, że rzeczywistość wymyka się zmysłom, ale też jednocześnie poddaje się ich kreacji.

W tym zbiorze zamknięte są również podziękowania dla mojego drogiego kuzyna Andrzeja, który zainteresował się istnieniem mych wierszy. Dla Pani Grażyny, dzięki której nabrały oddechu i zaczęły żyć. Dla Pana Tomka, który zechciał ozdobić je swymi pięknymi, intrygującymi fotografiami. Niech te osoby będą obecne w tle każdej ze stron.

Czytelniku, Czytelniczko! Miło, że zechciałeś, zechciałaś zwrócić uwagę na twórczość kogoś Ci jeszcze nieznanego. Mam nadzieje, że z korzyścią dla samego, samej siebie, bo w ten sposób włączasz się w swoistą pełnię doznawania i postrzegania życia. Toczy się ono, wszakże w interesującym, aczkolwiek trudnym świecie.


Pozdrawiam i życzę Ci wielu wrażeń i przemyśleń,

Liliana

PROLOG

Śmiertelność

Umierać można na różne sposoby…

każdą najdrobniejszą cząstką istnienia

utratą włosa

otarciem naskórka

odejściem kochanej postaci

w nieodgadłą mgłę

zastyganiem kropli krwi

matowieniem łzy


Umieranie jest w tęsknocie

za czymś czego nie ma

w przeoczeniu tego co jest

Umieranie jest w braku miłości

w braku nadziei i wiary

w braku akceptacji

w odwróceniu…


Śmierć

to zniszczalność ciała

nieobecność ducha

to zamknięte oczy

Wewnętrzne zegary

Zegar we mnie

straszy mnie starością

Uciekam za przesłonę światła

cień spływa po szybach nicością

a we mnie łzy utraty

szorstkie jak ziarna piasku

Uciekam w żar krwi

który

spopiela mnie na bezdrożach


Przechodzę kolejne etapy życia

odwrócona tyłem do jutra

wpatrzona w wyblakłe obrazy


Przemierzone drogi jak bezdroża

nie widzę co przede mną

cień pochłania światło

by je ukryć w mrokach przeznaczenia

Puste ramy

W ramach obrazu

płynne złoto tamtych dni:

złoto słońca

piasku na plaży

soku z pomarańczy

Płynne złoto

pulsuje

drga

przybiera kształty

wyzłaca postacie

płonie

I nagle zamykam oczy…

Bezczas

Jest czasu nieodczuwaniem

o czasie niemyśleniem

jest wielkim błękitem nieba

który czasu nie zna

jest przestrzenią dla wniebowziętych dusz

wszechogarniającą wielką ciszą

CZTERY PORY ROKU

Wczesna jesień

Światło wiruje wokół nas

noc zapala pochodnie

niebo całuje czasem ziemi ślad

W pasażach mej pamięci

wrzeciona czasu przędą losu nici

tkając miedziane pajęczyny


Jesień brzmi akordami z naszych głębin

nuci muzykę dotąd niewybrzmiałych nut

podchodzi od tyłu powoli

szmerem kocich kroków

Jesień

Jesień jest mową życia

Jej puentą listopad

Jesień

jest wchodzeniem

w odchodzenie

zakończeniem

pozornością tego

co wydawało się stałe

Jesień

jest pożegnaniem

z przestronnością pragnień

jest końcem zapomnieniem

i utratą


Bywa też jednak cichym echem ocalenia

I światłem w mglistych opłotkach

Późna jesień

Późna jesień

tai zapach liści

zanurza je

w błocie rozkładu

jej zasnute mgłą źrenice

widzą świat otulony

spopielałymi kosmykami


Późna jesień

niesie unicestwienie

tego co radosne i piękne

późna jesień to

przemijanie

Późna jesień to

umieranie

doczesnych ciał

w całunie materii

Zima

Szkielet lasu

piękno umierania

kres światów przywołuje z daleka

modlitwą osłupiały

śniegu płatki przyjmuje jak opłatek biały


A nad nim mroźna noc

szafirowym szalem

otula drżące drzew ramiona


To teatr zimy

Na scenie

nikłe nadzieje na przetrwanie

kolory rozpaczy i lęku

bezgwiezdna czerń


Kurtyna opada w diamentów i kryształów kaskadach


Nad lasem dzień surowy

wychyla się srebrem i zlotem

z mroków nocy

szkielety drzew na wietrze

niczym harfy drżą pieśnią tajemną

wiecznie zielonymi nutami

zaklinają cud

CZTERY STRONY MOJEGO ŚWIATA

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 3.94
drukowana A5
za 13.65
drukowana A5
Kolorowa
za 34.71