E-book
15.75
drukowana A5
63.57
drukowana A5
Kolorowa
86.78
Pasje sensem życia

Bezpłatny fragment - Pasje sensem życia

1. Małopolska

Objętość:
238 str.
ISBN:
978-83-8273-806-3
E-book
za 15.75
drukowana A5
za 63.57
drukowana A5
Kolorowa
za 86.78

Motto:

Rzeczy, które Cię pasjonują, nie są przypadkowe, są Twoim powołaniem.


Anonim.


Motto:

Czy to człowiek tworzy pasje, czy raczej jest odwrotnie? Na pewno człowiek z pasją jest jakby „pełniejszy”. Dla siebie i innych…


Redakcja Biuletynu Północno-Wschodniej

Izby Lekarsko-Weterynaryjnej.

I. Wprowadzenie — pozazawodowe zainteresowania lekarzy weterynarii

Zawód lekarza medycyny weterynaryjnej jest profesją bardzo obciążającą psychicznie, znacznie stresującą, stąd niewątpliwie rok rocznie odnotowujemy w światowej statystyce największą ilość samobójstw wśród wolnych zawodów. Badania przeprowadzone w 2020 r. przez Merck Animal Health i American Veterinary Medical Association wykazały, że lekarze weterynarii są niemal 3-krotnie bardziej narażeni na podjęcie prób samobójczych niż ogół społeczeństwa. Szczególnie męska część tej profesji.

Pisząc ten rozdział i wspominając powyższe smutne dane przeczytałem dzisiaj o tragicznym wydarzeniu i natrafiłem na list koleżanki lekarza weterynarii, który postanowiłem przytoczyć, by już nigdy ani jeden więcej… Obszerne fragmenty listu dr Marioli Powroźnej ze strony Śląskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej:


Kochani,

Wczoraj naszym środowiskiem wstrząsnęła bardzo smutna wiadomość. Młoda kobieta, matka, lekarka weterynarii odeszła od nas na zawsze, w takich sytuacjach czujemy się zdruzgotani, zadajemy sobie pytania, które pozostają bez odpowiedzi. Czy tej śmierci można było zapobiec? Dziś już nie odpowiemy na to pytanie. Możemy tylko się trochę bardziej starać, starać się być dla siebie dobrym, starać się dbać o siebie, starać się bardziej obserwować, czy nasza koleżanka lub kolega, dobrze się czuje, starać się być dla siebie nawzajem życzliwym.


23.02.2022 r. Dzień walki z depresją.

Chcemy Was zaprosić do przeczytania tekstu poniżej @Mariola Powroźna, bardzo dziękujemy za to, że podzieliłaś się swoją historią:


„Przeczytałam kiedyś, że połączenie inteligencji i empatii jest pożywką dla depresji. Nie wiem kto jest autorem tych słów, ale myślę, że trafił w sedno. Lekarze weterynarii to ofiary idealne. Ambitni, skłonni do perfekcjonizmu, stający przed trudnymi decyzjami każdego dnia, niejednokrotnie pracujący samotnie, na własnych działalnościach paradoksalnie odcięci od środowiska.

Przepracowujemy się, zamartwiamy o absolutnie wszystko: budżet, rachunki, przepisy, leczenie, analizę wyników, plany terapii, niemiłą rozmowę z klientem, bzdurną opinię na Google. Przede wszystkim martwimy się o naszych pacjentów, ich zdrowie, stan po zabiegu, czekamy na raporty od właścicieli, drżymy przed nadejściem wyników z labu. Czy będzie to dobrze? Czy terapia, na którą namówiłam z trudem (bo była „za droga”) zadziała? Co, jeśli nie? Jaka będzie reakcja? Telefon o 2ej w nocy w sobotę? Zaczepki praktycznie obcych ludzi na Messengerze z niewyraźnym zdjęciem czegoś i „prośbą” by postawić diagnozę, groźby, szantaże emocjonalne, przerzucanie odpowiedzialności za katastrofalny stan zwierzęcia, które leży przed nami na stole i wzrokiem błaga o śmierć …tak. Tak wygląda nasza praca. Jeśli do tego dojdą problemy rodzinne, choroby… jesteśmy na dnie.

„Przecież marzyłaś o weterynarii”, „Masz taki piękny zawód”, „Kto jak kto, ale ty sobie nie poradzisz?”, „Trzeba być silnym”, „A mówiłem, że to nie zawód dla kobiety”, „Liczyłem na Panią, a Pani nie może dziś nas przyjąć?”, „Niech zdycha”.

Wiesz, że jest źle, ale przecież to ty jesteś tą dzielną, silną, mądrą, radzącą sobie zawsze. Nawet jak jest źle, tobie nie może być przecież źle.

Brzmi znajomo drogie Koleżanki i Koledzy?

Ambicja, perfekcjonizm, empatia, chęć ratowania zderza się z… rzeczywistością. Często bardzo okrutną. W naszej pracy utarło się takie powiedzenie: „Nie ma takiego cierpienia zwierzęcia, którego nie wytrzymałby jego właściciel”. Och… jak bardzo prawdziwe to słowa.

Jestem czynnym lekarzem weterynarii od ponad 10 lat. Kocham moją pracę i nie chciałabym robić w życiu niczego innego. Jestem dumna ze swojej pracy i z tego kim jestem. Olbrzymia większość właścicieli z którymi współpracuję, to wspaniali ludzie. Moi pacjenci są dla mnie jak moje własne zwierzęta. Nie poszłabym inną ścieżką, ale mimo tego zmierzyłam się z depresją. Wspomnienia tamtych chwil są dla mnie...przerażające.

Wczoraj jedna z naszych koleżanek przegrała z nią walkę. Patrzę na jej uśmiechnięte zdjęcie z FB. Jest w pracy, ma olbrzymi bukiet kwiatów, zapewne od wdzięcznego właściciela. To są piękne chwile. Większość ludzi tak właśnie postrzega nasz zawód.

To okrutny chichot losu, że właśnie dziś (23.02) obchodzimy Międzynarodowy Dzień Walki z Depresją. Zawód lekarza weterynarii należy do grup zawodowych z największym odsetkiem samobójstw. Pora to zmienić. Walczmy o siebie. O swoje zdrowie i życie. Nie bójmy się prosić o pomoc. To żaden wstyd. „Ani Jeden Więcej” lekarz weterynarii.

Mariola Powroźna”.

Dodam jeszcze, że związane z tym tematem poważne badania przeprowadzono wśród lekarzy weterynarii w Norwegii, które wykazały, iż ponad 27 % lekarzy weterynarii uważa, że „życie nie jest warte życia” i ponad 5 % miało myśli samobójcze. W badaniu naukowców z Uniwersytetu z Oslo wynika, że w trudniejszej sytuacji psychicznej znajdują się jednak kobiety…


I uwaga lekarza weterynarii, który od ponad 50-lat związany jest z weterynarią: samorząd weterynaryjny winień być „drugim domem” dla koleżanek i kolegów. Izby lekarskie powinny starać się przekształcić w końcu z instytucji para represyjnych — obowiązkowa przynależność, obowiązkowe składki, rzecznik odpowiedzialności zawodowej (prokurator) i sąd a gdzie obrońca i biegli strony oskarżonej, spotkania okolicznościowe, towarzyskie, imprezy integracyjne, jubileusze, benefisy, wspomaganie zagubionych w rzeczywistości finansowej i społecznej, kasy zapomogowo-pożyczkowe, psycholog w kosztach izby… Od lat izby samorządowe (z kilkoma wyjątkami) są ostoją dla tych lekarzy, co są w ich władzach. I to wszystko. Temat na dłuższą dyskusję. Wracam do pasji.


PASJE SENSEM GODNEGO ŻYCIA


W dawnych czasach niejednokrotnie szukano odprężenia w licznych wesołych spotkaniach towarzyskich. Inni natomiast w wolnych chwilach, których mimo wszystko było stosunkowo niewiele, uciekali do świata literatury, muzyki, pracy w ogrodzie czy hodowli zwierząt futerkowych czy nawet gospodarskich. I te zainteresowania poza zawodowe, czyli pasje pozwalały na oderwanie od codziennych trosk i problemów i na chwilowy psychiczny odpoczynek ułatwiający dalsze zaangażowanie i pełne poświęcenie profesji lekarza od zdrowia zwierząt i ludzi.

W latach, o których wspominam, lekarz medycyny weterynaryjnej był alfą i omegą, chciał czy nie chciał musiał być wszechstronnym specjalistą: klinicystą, specjalistą od chorób zakaźnych, położnikiem, chirurgiem, anestezjologiem, dermatologiem, kardiologiem i można wymieniać wszystkie działy medycyny z dodaniem jeszcze różnorodności gatunkowej, różnorodności norm fizjologicznych, różnić anatomicznych, różnić reakcji na podawane medykamenty itd. Leki stosowane u psów na przykład zabijają drób, stosowane u bydła śmiertelne były dla kotów, stosowane u psów szkodzą kotom itd. Lekarze weterynarii zwalczali niebezpieczne choroby zakaźne u zwierząt, a także chronili ludzi (nieuleczalna wścieklizna) czy bruceloza, na którą ze względu na niedostateczny sprzęt ochronny i środki zapadało i umierało wielu lekarzy, dodajmy do tego chociażby gruźlicę, grzybice, toksoplazmozę …

Lekarze weterynarii dbali (dbają w dalszym ciągu) także o zdrowie ludzi poprzez badanie mięsa zwierząt ubijanych w zakładach mięsnych czy na wsiach na potrzeby rodziny i najbliższych. Lekarze weterynarii dbali także o dobrostan zwierząt (w dzisiejszym rozumieniu tego zagadnienia) walcząc z zabobonnymi zabiegami ordynowanymi przez zamawiaczy, znachorów, domorosłych uzdrawiaczy.

W ówczesnych prezentacjach pozazawodowych zainteresowań lekarzy weterynarii wymieniano przede wszystkim: malarstwo, rzeźbę w drewnie czy metalu, pisarstwo, pisanie poezji, grę na instrumentach muzycznych — fortepian, pianino, akordeon.

Wspomnę w tym miejscu profesora medycyny Jerzego Woy-Wojciechowskiego, któremu w swojej książce „Psy znanych i lubianych” przed laty poświęciłem rozdział, oraz jego córkę Alicję, którzy stworzyli piękną pieśń nazwaną hymnem lekarzy — „Floreat Res Medica”. Tekst — Alicja, muzyka — Jerzy Woy–Wojciechowski: Wśród wielu nauk wybrałem ciebie, bo dla mnie znaczysz najwięcej. O, Medycyno, szlachetna pani, myśli me wzięłaś i serce.

Pokreślić należy, że dla wielu z nas pasją stało się ustawiczne doskonalenie w zawodzie, wykonywanie swojej pracy czy jej stałe poszerzanie i wznoszenie na najwyższy, perfekcyjny poziom. Często osoby z tego typu pasjami nazywane są przez psychologów pracoholikami.

Ten typ pasji na dzisiaj nie znalazł się jeszcze w moim kręgu zainteresowań.

Dzisiaj przystępując do opracowania tematu pozazawodowych zainteresowań lekarzy weterynarii rozpocząłem od próby oddzielnego wypisania pasji, dziedzin hobby podawanych przez nasze koleżanki i kolegów. I w pewnym momencie przyszło zastanowienie. Zastanowienie przyszło, gdy rozlicznymi i różnorodnymi dziedzinami naszych zainteresowań zapełniałem drugą stronę kartki. Hola, hola przecież odnotowuję niemal wszystkie dyscypliny sportu i niemal wszystkie działy kultury, wszystkie strefy działalności politycznej, gospodarczej czy samorządowej. Proszę spojrzeć: sporty ekstremalne, sztuki walki, turystyka górska, technologie informatyczne, zawody dog frisbee, squash, kit surfing, windsurfing, żeglarstwo oceaniczne, sport motorowy, lotniarstwo, szybownictwo, spadochroniarstwo, nurkowanie, wyprawy orientalne, brydż sportowy, aktorstwo, taniec, tenis ziemny i stołowy, hodowla psów, hodowla kotów, hodowla koni, wędkarstwo, myślistwo, jazda rowerem po Europie, fotografia z fotografiką, literatura iberoamerykańska, historia II wojny światowej, historia zawodu, trening agality, gra na instrumentach muzycznych i w zespołach muzycznych, języki obce i bardzo egzotyczne itd. Oczywiście są osoby, które zajmują się jeszcze malarstwem pejzażowym czy portretowym, są rzeźbiarze czy pisarze powieści różnych rodzajów czy piszący poezje, są majsterkowicze czy zajmujący się działką czy ogrodem. Odnotowałem jednak bardzo szeroką gamę zainteresowań i pasji.

To tylko cząstka z pasji naszych koleżanek i kolegów. W Polsce stan lekarsko-weterynaryjny liczy dzisiaj ponad 18 tys. osób więc i różnorodność zainteresowań siłą rzeczy musi być szersza. I zastanawiam się jak poradzić sobie w tym szerokim wachlarzu z wymienieniem chociażby kilku wybitnych nazwisk, by nie urazić innych, których nie wymienię? A kto ma ocenić wybitność? Przecież nie autor tego opracowania. I dochodzę do wniosku, że niestety nie mogę wymieniać nazwisk, jeśli nie zamierzam podać znacznej ich części czy właściwie wszystkich. Temat ten próbuję właśnie chociaż w skromnej formie zaprezentować przygotowując pierwszy tom. Tom związany z weterynarią małopolską. To samorząd weterynarii małopolskiej jako pierwszy, poparł myśl wydania przez autora takiej właśnie publikacji.


We wstępie do niniejszej pracy, z zamiarem przybliżenia jej celu, wymienię jednak i przedstawię kilka postaci, od lat uznanych w naszym weterynaryjnym środowisku za wybitne i powszechnie szanowane. Przedstawiam więc:

Bohdana Rutkowiaka — ekslibris, Franciszka Kobryńczuka — poezja, Włodzimierza Kłaczyńskiego — powieść, Jana Tropiło — historia, Andrzeja Kruszewicza — ornitologia, Dorotę Sumińską — pisarstwo, Wiesławę i Waldemara Krzyżewskich — prywatne muzeum weterynarii.

Wymieniając tych kilka nazwisk widzę te wybitne postacie i jestem dumny, że takiego formatu osoby przynależą do naszej społeczności. I tak można by wymieniać nazwiska niemal w kilku setkach. Każdy z czytających niniejszą pracę może dorzucić kolejne znane sobie osoby i ich pasje, zainteresowania i osiągnięcia w poza zawodowych dziedzinach.

Przepraszam wszystkich, których pominąłem i pominę. Zwyczajnie, po prostu pomimo starań nie dotarłem do wielu z Państwa.

BOGDAN RUTKOWIAK

Fot. Bogdan Rutkowiak — fot. ze zbiorów rodzinnych

Urodził się 29 marca 1933 r. w Gogolewie. Świadectwo dojrzałości uzyskał w Poznaniu w 1951 r. i udał się na studia do Leningradu. W 1956 r. ukończył Leningradzki Instytut Weterynaryjny, uzyskując dyplom lekarza weterynarii. W tym samy roku podjął pracę zawodową w lecznicy dla zwierząt w Gdańsku. Następnie został kierownikiem tej lecznicy. Później pracuje w Ambulatorium w Gdańsku Oliwie, w ZHW w Pracowni Konsultacyjno-Klinicznej, na Oddziale Weterynaryjnej Ochrony Produkcji Zwierzęcej ZHW. Dodatkowo pracuje (1989) w Miejskim Ogrodzie Zoologicznym Wybrzeża. W Zakładzie Higieny Weterynaryjnej pracuje do 1990 r. Po zmianach ustrojowych w prywatnym gabinecie weterynaryjnym.

Stopień naukowy doktora nauk weterynaryjnych uzyskał w 1965 roku na Wydziale Weterynaryjnym Akademii Rolniczej w Lublinie. Tytuł doktora habilitowanego w 1973 roku na Wydziale Akademii Rolniczo-Technicznej w Olsztynie. Tytuł profesora nadzwyczajnego otrzymał w 1988 roku.

Łącznie ogłosił drukiem 160 prac, poświęcił je problemom wielkiego stada, zwłaszcza zaburzeniom trawiennym i metabolicznym bydła oraz wdrożeniu własnego algorytmicznego programu diagnostycznego. Opracował podręcznik zatytułowany: Zaburzenia trawienne i metaboliczne w stadach krów mlecznych, wyd. PWRiL, Warszawa 1987 r. Bohdan Rutkowiak zanim zajął się ekslibrisami próbował sił w rzeźbie w drewnie, tkactwie artystycznym i rysunku satyrycznym. Jest twórcą około 400 ekslibrisów — wykonanych przede wszystkim techniką linorytniczą, ale i techniką własną. Ekslibrysy zawierają motywy z przyrody i mitologii — w szczególności postaci Chirona. Prace prezentowane były na polskich, europejskich, jak i międzynarodowych wystawach. Znajdują się w wielu prywatnych zbiorach.

Karta świąteczna — B. Rutkowiak z pacjentami (1991) B. Rutkowiak — odcisk rośliny w zbiorach autora


B. Rutkowiak — linoryt, 1991

Kilka zdań z opisu prof. Jana Tropiło z okazji 50 lat pracy w zawodzie lekarza weterynarii Bohdana Rutkowiaka: Jego droga zawodowa kształtowała się pod wpływem dwóch wybitnych nauczycieli. Pierwszym z nich był profesor Anatolij Leontiewicz Chochłow chirurg i rentgenolog, którego tak wspomina: „On uczynił ze mnie chirurga, wpoił mi poczucie odpowiedzialności zawodowej, nauczył kochać swój zawód”. Drugim nauczycielem był profesor Stanisław Cąkała, o którym pisze „… przyjął mnie do pracy bez uprzedzeń, zaufał mi i pozwolił rozwijać działalność zawodową. On też w znacznej mierze wpłynął na rozwój moich zainteresowań badawczych”.

Lecznica Gdańska w latach 50. i 60. XX wieku należała do czołowych w kraju. Do zabiegów rutynowych w owym czasie należała rumenotomia, cięcie cesarskie u bydła i innych zwierząt. Profesor jest autorem pierwszej publikacji na temat pomyślnie zakończonego cięcia cesarskiego u klaczy. W tym czasie wykonywano w lecznicy również operacje ortopedyczne u koni, zabiegi chirurgiczne u zwierząt futerkowych, zwłaszcza u lisów…

Pod koniec lat pięćdziesiątych zaczął intensywnie rozwijać lecznictwo psów i kotów, zdobywając duże uznanie i wdzięczność właścicieli pacjentów i stając się jednym z najwybitniejszych klinicystów weterynaryjnych w Polsce. /…/”.

Włodzimierz Gibasiewicz — jedno zdanie prywaty — w 2015 r. otrzymałem od prof. dr hab. Bohdana Rutkowiaka piękny prezent Jego pracy artystycznej z sympatyczną dedykacją, za którą serdecznie podziękowałem Panu Profesorowi.

To tylko fragment pięknego życiorysu jednego z licznej grupy wspaniałych kolegów i koleżanek. Zbigniew Kubeczka z Czech napisał do B. Rutkowiaka: na jubileusz nie koniecznie trzeba sobie zasłużyć, wystarczy poczekać. B. Rutkowiak: W zupełności się z nim zgadzam, przeto wspólnie z moim malutkim wnuczkiem życzymy wszystkim naszym Przyjaciołom spokojnego, zdrowego i szczęśliwego oczekiwania.

Fot. B. Rutkowiak z wnuczkiem — ze zbiorów rodzinnych

Prof. dr hab. Bogdan Rutkowiak zmarł 16 września 2021 r. Pochowany w Kolumbarium na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku.

FRANCISZEK KOBRYŃCZUK

Krótki biogram prof. dr hab. Franciszka Kobryńczuka przytoczę cytując jego słowa z publikacji prof. dr hab. Krzysztofa J. Wojciechowskiego: „Moje „godzinki”. Moi pradziadowie przed powstaniem listopadowym nosili nazwisko Łuniewski. Nie wiem, dlaczego w drugiej połowie XIX w. zmienili je na Kobryńczuk, o końcówce białorusko-ukraińskiej, noszące w sobie nazwę miasta na Polesiu. Nie jest ono popularne na Podlasiu tak, jak podobne do niego, ale bez końcówki, nazwisko Kobryń. Na pewno jedno i drugie pochodzi od kobry — symbolu wszystkiego, co jest podłe w świecie zwierzęcym, podobnie jak skorpion — mój zodiakalny znak. A ja lubię swoje nazwisko, bo pasuje do mego zoofilnego stosunku do przyrody. Mimo groźby w brzmieniu ani ja — z końcówką — ani mój kolega bez końcówki (Kobryńczuk i Kobryń) nie jesteśmy nazywani na wydziale kobrami z racji wygłupów podczas egzekwowania studenckich wiadomości. /…/. Zostawszy asystentem w katedrze prof. Kazimierza Krysiaka, wybrałem drogę nauczyciela akademickiego, pokonując kolejne stopnie kariery naukowej. Wyniosłem ze Sterdyni dobre podstawy myślenia matematycznego i fizycznego w zakresie geometrii, stereometrii, trygonometrii, prawa Archimedesa itp. Zafascynowany pracami naukowymi z zakresu osteologii prof. Wojciecha Empla, którego etat zająłem w Katedrze, gdy on przeszedł do Katedry Chirurgii, ruszyłem na przygodę naukową, z którą rozstałem się jako profesor zwyczajny. Trudniej mi było iść do przodu z racji moich antystalinowskich działań w przeszłości niż innym — smakoszom tego reżimu.

Poza zawodem znalazłem przyjaciół na Parnasie, którzy zaprosili mnie do pisania wierszy do najmłodszych. Podsycali moją ambicję w tym kierunku. Dawali wsparcie finansowe, wprawdzie niewielkie, ale znaczące w tamtych biednych czasach. Dziś chylę czoło przed nimi, a zwłaszcza przed redaktorem „Misia”, wielkim poetą Czesławem Janczarskim, który pokazał mi słońce”.

Franciszek Kobryńczuk urodził się 13 listopada 1929 r. w Długich Grzymkach. Do Liceum uczęszczał w Sterdyni. I tam przez dwa lata (1948–1950) należał do tajnej młodzieżowej organizacji niepodległościowej związanej z podziemiem poakowskim. Profesor tak pisał o działalności tej organizacji: „Jej zadaniem nie była walka zbrojna, lecz akcja propagandowa, upominająca konfidentów, by opamiętali się w wydawaniu UB akowców i podsłuchiwaniu rozmów godzących treścią w Związek Radziecki. Wysyłaliśmy anonimy grożące represjami aktywistom partyjnym, usiłującym zakładać spółdzielnie produkcyjne. Jednak naczelnym celem organizacji była idea filarecko-filomacka, mająca w założeniu pomoc w nauce zaniedbanym uczniom”.

Prof. Franciszek Kobryńczuk z żoną i autorem (fot. P. Stankowski)

Za taką działalność został skazany na 10 lat więzienia, który to wyrok (5,5 roku) odbył w latach 1950–1955. Po obaleniu reżimu komunistycznego wyrok został unieważniony przez sąd. Świadectwo dojrzałości uzyskał eksternistycznie w Liceum Ogólnokształcącym we Włochach k. Warszawy. Studiował na Wydziale Weterynaryjnym Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. W 1962 rozpoczął pracę w Katedrze Anatomii Zwierząt u profesora Kazimierza Krysiaka. W latach 1994–2000 był kierownikiem tej Katedry. Zajmował się głównie anatomią żubra (anatomia czaszki żubra opublikowana w Annales Zoologici Fennici). Opublikował około 70 prac poświęconych anatomii zwierząt. Oprócz rozpraw i monografii opublikował około 200 artykułów popularnonaukowych.

Zadebiutował jako bajkopisarz i poeta w pisemku dla najmłodszych „Miś” w 1958 roku wierszykiem Sowa. Przez następne lata współpracował również ze „Świerszczykiem”,

„Płomyczkiem”, „Płomykiem”, „Małym Apostołem”. Napisał słowa czterech piosenek dla dzieci.

Okładki tomików wierszy z 2012 r.

Poniżej wzruszająca i piękna dedykacja w książce prof. Franciszka Kobryńczuka A serce zostało na Grochowie. Pamiętnik absolwentów Wydziału Weterynaryjnego 1958—1964 Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, Warszawa 2015.

Utrwalonych skrawkach życia w rozdziale „Wybitny wśród nas”, poświęconym prof. Franciszkowi Kobryńczukowi, cytując wiersz Zbuntowana miłość pisałem:

Zbuntowana miłość

Podziwiam Cię, mój Jezu Chryste,

w Twojej miłości do oprawców.

Dałeś im niebo wiekuiste.

Stałeś się dla nich nawet Zbawcą.


A ja na niebo nie zasłużę,

bo katów mej ojczyzny — matki

nie będę kochał jak najdłużej,

do mego życia dni ostatnich.


Okażę im swą obojętność,

a dobra życzyć im nie będę

za mą ojczyznę napadniętą —

dziecinnych moich lat legendę.


Ty jesteś, Jezu Chryste, Bogiem,

Twe serce to miłości zdroje.

Ja swojej wrogom dać nie mogę,

bo jest za małe serce moje.


Co czynią, wówczas nie wiedzieli

Twoi wrogowie na Kalwarii.

Moi wiedzieli, pewność mieli,

po co się w dom nasz wtedy wdarli.


Daj mej Ojczyźnie, Jezu Chryste,

Twój z Wieczernika święty pokój,

Daj ziemi żyzność, niebo czyste

i Narodziny Twe co roku!

Wiersz ten przesłał autorowi prof. Franciszek Kobryńczuk kilka chwil po przeczytaniu książki „Odnalezione głosy. Zadziwiające losy lekarzy zwierząt”. Zbuntowana miłość to przekonujący i bardzo wnikliwy sprzeciw przeciw okrutnemu losowi jaki spotkał Polaków w latach ostatniej wojny światowej.


FRANCISZEK KOBRYŃCZUK

„Urodził się 13 listopada 1929 roku w Długich Grzymkach, powiat Sokołów Podlaski — pozwalam sobie zacytować biografię Profesora z książki p. prof. Teresy Zaniewskiej Hrabiowski biały dom, gdyż jest niezwykle pięknie i syntetycznie napisana — jako dziesiąte, najmłodsze dziecko w rodzinie. Do szkoły powszechnej uczęszczał w rodzinnej wsi w okresie międzywojennym, a następnie podczas okupacji. Po jej ukończeniu uczył się gry na fortepianie u parafialnego organisty z myślą o przyszłej pracy w tym zawodzie. Zrezygnował jednak z tych planów i w 1946 roku rozpoczął naukę w gimnazjum w Sterdyni. W 1948 wstąpił do organizacji niepodległościowej powstałej na terenie szkoły. W 1950 został aresztowany i skazany na dziesięć lat pozbawienia wolności. Po odbyciu pięciu i pół roku więzienia, został zwolniony w wyniku przemian październikowych (1956). Unieważnienie wyroku i rehabilitacja nastąpiły z chwilą upadku ustroju totalitarnego. /…/. W 1956 roku zdał eksternistycznie maturę i w 1957 rozpoczął studia na Wydziale Weterynaryjnym SGGW w Warszawie. Po ich ukończeniu w 1964 roku został zatrudniony na stanowisku asystenta w Katedrze Anatomii Zwierząt tejże uczelni, kierowanej przez prof. Kazimierza Krysiaka. W 1972 roku obronił pracę doktorską na temat połączeń kości w kończynach żubra i przeszedł na stanowisko adiunkta. W 1986 roku habilitował się na podstawie pracy o wpływie chowu w pokrewieństwie na kształt i wielkości kości żubra. W 1987 roku został docentem, a w 1992 profesorem nadzwyczajnym SGGW. W 1994 roku z rąk prezydenta Lecha Wałęsy otrzymał tytuł profesora, a w 1999 minister mianował go profesorem zwyczajnym. W latach 1994—2000 był kierownikiem Katedry Anatomii Zwierząt rodzimej uczelni. Opublikował blisko 60 prac naukowych i około 150 popularno-naukowych. Jest cenionym i lubianym przez młodzież akademicką nauczycielem. /…/.

Za namową poety Czesława Janczarskiego od 1960 roku zaczął pisać dla dzieci wiersze i opowiadania prozą, które publikował w Misiu, Świerszczyku, Płomyczku, Kwaku, Małym Apostole oraz innych pismach dziecięcych i młodzieżowych. Wydał około 30 książek dla dzieci, m.in. Wieści duszka Animuszka, Szedł jesienny mrok, Białowieski skrzat królewski oraz dla dorosłych — Przydrożnym brzozom oraz Laury i laurki. Pisze także cenione przez krytyków eseje literackie. Przełożył z białoruskiego wiersze Jana Czykwina. Jest członkiem Związku Literatów Polskich. Mieszka w Warszawie”.


Franciszek Kobryńczuk, profesor anatomii SGGW. Lekarz weterynarii, który w latach „powojennych” przesiedział w więzieniu politycznym — co powiedziano powyżej — 5,5 roku z 10 lat na jakie został skazany jako uczeń szkoły średniej za przynależność do organizacji niepodległościowej.

Czytając akt oskarżenia Sądu Wojskowego w Warszawie: „W dniach od 11 do 15 marca 1950 r. Organa Bezpieczeństwa Publicznego zlikwidowały nielegalną organizację „N.Z.W.” (Narodowe Zjednoczenie Wojskowe), jaka istniała na terenie miejscowości Sterdyń, pow. Sokołów Podlaski. W związku z tym aresztowani zostali oskarżeni: Kalinowski Edward, Borys Henryk, Kobryńczuk Franciszek, Jakutowicz Jerzy, Lasikowski Bogusław, Radomski Lucjan i Suwalski Zbigniew — byli uczniowie gimnazjum ogólnokształcącego w Sterdyni, którzy w ramach wymienionej nielegalnej organizacji — prowadzili działalność skierowana przeciwko obecnemu Rządowi i ustrojowi Państwa Polskiego /…/. Jej zadaniem było obalenie przemocą ustroju Demokracji Ludowej w Polsce”.

Pozostając w kręgu Hrabiowskiego białego domu kolejny cytat, tym razem opowieść Franciszka Kobryńczuka o umieraniu w więzieniu: „Umierałem w więziennym lazarecie przy ul. Ratuszowej w Warszawie, gdzie dziś stoi obelisk ku czci rozstrzelanych tam kobiet i mężczyzn. Na żelaznych drzwiach, od strony celi, jakiś więzień wyrył łaciński napis: O, quam dulci et decori est pro patria mori! O, jak słodko i ozdobnie jest umierać za ojczyznę. Mori — umierać, czasownik III koniugacji należący do verba deponentia. Odmieniają się one tylko w stronie biernej, ale mają znaczenie czynne. Nawet w tak tragicznej chwili nie zapomniałem ich odmiany. Jawa ostatnich dni młodego życia mieszała się z tłumem ludzi żyjących i zmarłych. Widziałem naszą klasę na lekcji łaciny. Wydawało mi się, że Profesor Michał Plewnicki stanął przede mną. Kazał mi odmieniać to łacińskie „umieranie” w indicativus presentis passivi. Bez zastanowienia wyrecytowałem: „morier, morieris, moritur, morimur, morimini, moriuntur”.

— Dobrze! — powiedział. Współwięźniowie, którzy jeszcze mogli chodzić, otoczyli moje łóżko.

— Umiera! — któryś szepnął. Odmawia modlitwę po łacinie.

Nagle ktoś delikatnie zapukał do drzwi.

— Kto? — pytał jeden z więźniów.

— To ja! Chcę mówić z Frankiem.

Poznałem ją po głosie. — Umieram! — oznajmiłem z trudem. — O wszystkim opowiedz matce i bliskim, gdy będziesz wolna.

— Co ty opowiadasz! — zgromiła mnie. — Ja wiem, że będziesz żył, uwierz w to!

Rozmowę przerwał łajający krzyk klawisza. Pewnie dostało się jej — pomyślałem.

To była Iza Borowianka z naszej organizacji, współwięźniarka. Przyszła z bloku do lazaretu pod eskortą klawiszki, niby po calcium hypermanganicum, a tak naprawdę, żeby mnie pocieszyć. Piękna Izabela! Jeszcze nie miała wtedy 16 lat, a już była taka potężna w stawianiu innych na nogi. Mimo grubych ścian, żelaznych drzwi i strażników, istniała między więźniami komunikacja…”.


I na zakończenie jeszcze jedno zdanie wypowiedziane przez p. prof. Teresę Zaniewską: „Ponury żart historii: tajne gimnazjum w Sterdyni przetrwało przez dwa lata okupacji, zostało zlikwidowane w „wolnej” Polsce”.

Franciszek Kobryńczuk zmarł 29 lipca 2016 r. Pochowany został 1 sierpnia 2016 roku na Cmentarzu w Ceranowie.

WŁODZIMIERZ KŁACZYŃSKI

Urodził się 20 lipca 1933 r. w Żywcu (w historycznej Małopolsce), s. Tadeusza i Marii Nurko. Studia na Wydziale Weterynaryjnym UMCS w Lublinie z dyplomem lekarza weterynarii w 1957 r. Pracuje w terenie — lecznica dla zwierząt, później w administracji — powiatowy lekarz weterynarii w Mielcu i zastępca wojewódzkiego lekarza weterynarii w Tarnobrzegu. Od 1987 r. prywatna praktyka weterynaryjna.

Publikacje Włodzimierza Kłaczyńskiego: Popielec (1981), powieść, na kanwie której zrealizowano serial telewizyjny pod tym samym tytułem (premiera 1984); Wronie pióra (1986), tryptyk mikropowieści; Anioł się roześmiał (1994), powieść (na zlecenie Telewizji Polskiej); I pies też człowiek (1997), dzienniki lekarza weterynarii, przed wydaniem książkowym drukowane w latach 1993—1998 w czasopiśmie „Sycyna”; I kot ma duszę (2001), druga część dzienników; Miejsce (2005), cykl powieściowy, w pięciu tomach, obrazujący obyczajowe i historyczne uwikłania ludzkich losów w realiach prowincjonalnego miasteczka; Zasiek polski (2008), dwutomowa kontynuacja Miejsca; Skorpionada (2010), powieść radiowa na kanwie Miejsca; Zobaczyć rzeczywistość… Włodzimierz Kłaczyński w rozmowie z Januszem Termerem (2013), wywiad-rzeka, seria Portrety Literackie pod redakcją Stanisława Nyczaja.

Jest członkiem Związku Literatów Polskich oddział Kielce.

Recenzja „Miejsca” prof. dr hab. Teresy Zaniewskiej: „Miejsce to atrakcyjna, pasjonująca i pouczająca lektura, w której czytelnik znajdzie okazje do głębokich refleksji dotyczących natury ludzkiej i bycia człowiekiem w świecie. Powieść posiada duże walory poznawcze i artystyczne, i stanowi doskonały przykład dzieła harmonijnego, a przez to pięknego. I chociaż piękno nie może zbawić świata, to może go ukołysać. Wielu czytelników, różnych pokoleń, znajdzie z pewnością w tej lekturze przyjemność”.

A Janusz Termer pisał: Już wcześniejsze utwory prozatorskie Włodzimierz Kłaczyńskiego — jak filmowany dla potrzeb telewizyjnego wojenno-przygodowego i jednocześnie obyczajowo-społecznego serialu „Popielec” (1981 i 1988), jak poruszający dociekliwością psychologiczną i wirtuozerią językową, zbiór mikro powieści „Wronie pióra” (1987), czy jak świetna i niekonwencjonalna powieść o ludziach i czasach polskiej transformacji ustrojowej „Anioł się roześmiał” (1995) — zapowiadały pisarza wielkiej miary: znakomitego realistę, wrażliwego i wiarygodnego świadka swojej epoki, przenikliwego obserwatora polskiej XX-wiecznej rzeczywistości oraz ludzi uwikłanych w jej pułapki i meandry, bardzo przy tym oryginalnego architekta powieściowych fabuł. W całej pełni potwierdziło to wydanie w 2005 roku obszernego, wielotomowego dzieła tego pisarza o metaforycznie oraz semantycznie istotnym tytule: „Miejsce”. Autor nieprzypadkowo przywołał jako motto dla „Miejsca” cytat z dzieła wielkiego amerykańskiego pisarza Wiliama Faulknera, noblisty wychowanego na przesłaniu zaczerpniętym z prozy Henryka Sienkiewicza: „Przeszłość nie jest martwa. Ona nawet nie przeminęła”. I motto to jest aktualne także w przypadku powieści „Zasiek Polski”. Przygotowując ten tekst do niniejszej publikacji postanowiłem wrócić do powieści dr. Włodzimierza Kłaczyńskiego. Sięgam do podręcznej biblioteki i ze ściśniętych książek wyciągam najbliższą. Miejsce, tom 5, Głowa Holofernesa, Mielec 2005 i czytam recenzję Leszka Żulińskiego: Dziś w zasadzie takiej „solidnej” prozy już nie ma; przepadła ona gdzieś w dziejowej przerwie między pokoleniami, między gorzkim odmarszem klasyków uwikłanych w historię, a gwarnym wejściem debiutantów uwikłanych w subkultury i postmodernistyczne mody. Nie oceniam tej ewolucji, nie rozstrzygam jej skutków, ale patrzę na kres wielkiego powieściopisarstwa, wielkiej epoki z żalem. Kłaczyński należy do ostatnich Mohikanów tej prozy. Notabene uwielbianej i docenianej przez znaczną część czytelników; on się plasuje swoim światem powieściowym gdzieś między Myśliwskim, autorem „Kamienia na kamieniu”, a Teresą Lubkiewicz-Urbanowicz, autorką „Bożej podszewki”. To właśnie świat dawnej, umarłej prowincji z całym amalgamatem jej społecznego i etnicznego poplątania, z reliktami dawnej epoki, historii i ustroju, z kulturowym i osobowościami, z których konstytuowała się jednak wielopokoleniowa i nad środowiskowa „polskość” w całym jej fenomenie, smaczkach i niepowtarzalności. I czytam powieść od pierwszej strony…

Fot. 1 i 4 strony okładki Zasiek Polski t.2 Biały Koń

JAN TROPIŁO

Fot. Prof. Jan Tropiło

Urodził się w 1933 r. w Przemyślu. Dyplom lekarza weterynarii uzyskał na Wydziale Weterynaryjnym SGGW w Warszawie w 1958 r. Po studiach rozpoczął pracę zawodową w Katedrze Higieny Żywności i Ochrony Zdrowia Publicznego na macierzystym wydziale dochodząc do profesora zwyczajnego w 1995 r. Wcześniej uzyskał stopień doktora nauk weterynaryjnych w 1965 r., doktora habilitowanego w 1979 r.

Autor ponad 260 publikacji naukowych i popularno-naukowych. W odczuciu autora do największych osiągnięć Profesora należy zaliczyć dwa tomy Drugiego słownika biograficznego polskich lekarzy weterynarii oraz opracowanie Lekarze weterynarii w Powstaniu Warszawskim, wyd. AWiR Akces, Warszawa 2015. Drugie wydanie tego opracowania ukazało się w 2019 r. Jest współautorem także trzech podręczników: Zarys historii polskiej weterynarii z podstawami deontologii, wyd. 1990; Łowiectwo, weterynaria, higiena, wyd. 1999; Badanie i ocena sanitarno-weterynaryjna zwierząt łownych i dziczyzny, wyd. 2008.

Autor scenariusza (1980) Muzeum Weterynarii w Ciechanowcu. W latach 1982—1983 pełnomocnik ZG PTNW do spraw Muzeum Weterynarii w Ciechanowcu i jego współorganizator. Członek Rady Muzealnej Muzeum Rolnictwa im. ks. Krzysztofa Kluka (1981—2011). Członek Rady Programowej „Medycyny Weterynaryjnej” (1984—2001). Laureat Odznaki Honorowej „Zasłużony dla PTNW — Merito Pro Societatae” (1978), odznaczony medalem honorowym Krajowej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej „Bene de Veterinaria Meritus” (2002) i wielu innymi odznaczeniami — Krzyż Kawalerski OOP (1990), oznakami i medalami.

Dr Leszek A. Kiszczak prezentując działalność społeczną i pozazawodową Profesora napisał: „Największą jego pasją kolekcjonerską jest bibliofilstwo. /…/. Od wielu lat kolekcjonuje ekslibrisy, przede wszystkim weterynaryjne. Opracował również monografię na temat polskiego ekslibrisu weterynaryjnego. W swojej działalności popularyzatorskiej przybliżył życie i działalność wielu przedstawicieli naszego zawodu. Opracował lub zweryfikował życiorysy lekarzy weterynarii do Wielkiej Encyklopedii PWN. Upowszechniał również, między innymi twórczość graficzną prof. Bohdana Rutkowiaka i poetycką prof. Franciszka Kobryńczuka. Od lat studenckich zajmuje się fotografowaniem. Ta umiejętność przydała się jemu również w działalności dydaktycznej.

Będąc chłopcem uczęszczał na lekcje rysunku do wybitnego artysty malarza Władysława Strońskiego, nie trwało to jednak długo, ale nauczył się wtedy podstaw rysunku. W ostatnich latach kolekcjonuje świąteczne kartki pocztowe, które również sam maluje i wysyła do Przyjaciół. W wolnych chwilach zajmuje się struganiem w drewnie. Stworzył wiele świątków, Chrystusów Frasobliwych, z których jeden znajduje się w kapliczce stojącej w miejscu tragicznej śmierci jego kolegi. Obdarowuje nimi, jeśli im się podobają, swoich bliskich i przyjaciół”.

Prof. dr hab. Jan Tropiło zmarł 18 czerwca 2021 r. Pochowany na Cmentarzu Wilanowskim przy ul. Wiertniczej w Warszawie.

6. listopada 2021 r. w Ciechanowcu w Muzeum Rolnictwa im. Krzysztofa Kluka odbyło się uroczyste odsłonięcie tablicy pamięci poświęconej prof. dr. hab. Janowi Tropile.

DOROTA SUMIŃSKA

Fot. Dorota Sumińska, autor — Margoz (domena publiczna)

Urodziła się 6 września 1957 r. Dyplom lekarza weterynarii uzyskała w Warszawie. Opublikowała wiele książek różnej kategorii. Są to: poradniki, biografie, powieści i książki podróżnicze dla dorosłych i dla dzieci. Pisze też do prasy. Prowadziła programy telewizyjne — Zwierzowiec (TVP1) i część o zwierzętach w Między kuchnią a salonem (TVN) i radiowe Zwierzenia na cztery łapy (I pr. Polskiego Radia) oraz Wierzę w zwierzę (Tok FM). Prowadzi prywatną praktykę lekarsko-weterynaryjną w gabinecie na warszawskich Bielanach.

Z czwartej strony okładki „Dalej na czterech łapach”: Najbardziej… osobista, rodzinna, wzruszająca, ciepła, pełna humoru i dobrej energii… kontynuacja bestsellerowej „Autobiografii na czterech łapach”. /…/. Opowieść o domu Doroty Sumińskiej, o tym, jak pomaga potrzebującym ludziom i zwierzętom, o powrotach i odejściach najbliższych, o miłości i rozczarowaniach, a także o egzotycznych podróżach. Wraz z autorką oraz jej rodziną i przyjaciółmi występują łosie, orangutany, nosacze, gekony, kangury, makaki, zimorodki, modliszki, gołębie, pszczoły, krety, myszy… i oczywiście psy i koty.

Poranne słońce kładzie się nieregularną plamą na podłodze salonu. Wpada dużym oknem od wschodu i leży do dziesiątej. Ja wstaję koło szóstej. Jest wiosna i mam pod stopami światło. Siadam przy stole, piję kawę i palę pierwszego papierosa. Lubię tę chwilę, bo w domu jest jeszcze cicho. Psy wyszczekały się, gdy schodziliśmy po schodach. Na górze śpią tylko Pinio, Drapek i Boluś. Biorę Pinia pod pachę, Drapcia i Bosio kłębią mi się pod nogami. Schodzimy przy wtórze psiego zawodzenia. Z jazgotem porannej radości psy wybiegają do ogrodu. Pozostali domownicy uodpornili się na hałas. Jeszcze śpią, gdy my zaczynamy dzień”. /…/. Jest lekarzem weterynarii z wieloletnią praktyką, autorką cieszących się dużą popularnością Autobiografii na czterech łapach, Zwierza w łóżku, Świata według psa i powieści Zwykłe niezwykłe życie. Od lat prowadzi popularne radiowe i telewizyjne programy. Zna duszę zwierząt chyba najlepiej na świecie. Z wielką troską, uwagą i poszanowaniem traktuje każdą żywą istotę”.

I jeszcze cyt. ze s. 254: „Ludzie często pytają mnie: „Jak znajduje pani czas na pisanie książek?”. „Nie wiem” — odpowiadam. Bo rzeczywiście nie wiem. Pisanie samo „wpisało” się w moje dni”. Publikacje dr Doroty Sumińskiej: Szczęśliwy pies (2004), Szczęśliwy kot (2006), Co warto wiedzieć o psie (2009), Co warto wiedzieć o kocie (2009), Trudne tematy (2006, wspólnie z Pawłem Siczyńskim, Do serca przytul psa (2006, wspólnie z Pawłem Siczyńskim), Autobiografia na czterech łapach, czyli Historia jednej rodziny oraz psów, kotów, krów, koni, jeży, słoni, węży… i ich krewnych (2008), Zwierz w łóżku (2009), Świat według psa (2010), Jak wychować dziecko, psa, kota i faceta (2011, z Dorotą Krzywicką i Ireną Stanisławską), Wierzę w jeże (2011), Zwykłe niezwykłe życie (2012), Dalej na czterech łapach (kontynuacja Autobiografii na czterech łapach, 2012), Jak jeż Jerzy został tatą (2013), Historie, które napisało życie (2013), Uśmiech gekona, czyli Azja jakiej nie znacie (2014), Dlaczego oczy kota świecą w nocy? (2015), Dlaczego hipopotam jest gruby? (2016), Balią przez Amazonkę (2017), Dlaczego ziewamy? I inne sekrety ludzi (2017), Między nami samicami. O kobietach, mężczyznach i życiu (2018, wspólnie z Ireną A. Stanisławską i Aleksandrą Piotrowską), Rani z Sigiriji (2018), Nieboskie stworzenia. Jak Kościół wyklucza (2019, wspólnie z Tomaszem Jaeschke i Ireną A. Stanisławską), Skąd przyszedł pies? (2019), Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? (Prawie) wszystkie sekrety ludzi i zwierząt (2019), Dość. O zwierzętach i ludziach, bólu, nadziei i śmierci (2020), Wszystkie kolory tęczy (2020, zbiór opowiadań).

Résumé. Marzena Rogalska: Dorota Sumińska hrabianka (prawnuczka hr. Adama Ledóchowskiego i tatarskiej córki kowala, Ewy), lekarz weterynarii, uczy nas szacunku do zwierząt. Dodam od siebie — i nie tylko.


ANDRZEJ KRUSZEWICZ

Fot.  Dr Andrzej Kruszewicz (ur. 1959), lekarz weterynarii, ornitolog, pisarz, dyrektor warszawskiego Zoo Źródło: Rola współczesnych ogrodów zoologicznych w ratowaniu zagrożonych gatunków (domena publiczna)

Urodził się 30 listopada 1959 w Białymstoku. Ukończył studia weterynaryjne w Warszawie. Z zamiłowania ornitolog, podróżnik. Od 1 stycznia 2009 r. dyrektor warszawskiego ogrodu zoologicznego. Autor 30 książek i tłumacz ponad 20. Od 1991 doktor nauk weterynaryjnych po obronie pracy doktorskiej: Badania nad występowaniem Isospora lacazei oraz jej wpływem na rozwój piskląt Passer domesticus i Passer montanus na Akademii Rolniczej we Wrocławiu na Wydziale Weterynaryjnym.

Odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi. Inne nagrody i odznaczenia: Polska Niezapominajka 2013, odznaczenie weterynaryjne Meritus (2013), medal im. Wiktora Godlewskiego (2016), odznaczenie Zasłużony dla Społeczności Akademickiej Wydz. Med. Wet. SGGW (2016), Medal Honorowy Krajowej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej BENE DE VETERINARIA MERITUS nr 58.

Publikacje dr Andrzeja Kruszewicza: Hodowla ptaków ozdobnych (2000), Ptaki w domu (2001), Kruszewicz A., Manelski B., Bażanty. Gatunki, pielęgnacja, choroby (2002), Pomagamy ptakom. Dokarmianie, przyjazny ogród, budki lęgowe (2005), Ptaki Polski t. 1 (2005), Ptaki Polski t. 2 (2006), Andrzej Kruszewicz opowiada o ptakach (2010), Moi skrzydlaci pacjenci (2012), Andrzej Kruszewicz opowiada o zwierzętach (2013), Młody ornitolog (2014), Kruszewicz Andrzej, Okarma H., Bartosiewicz M. Zwierzęta chronione — podręcznik dla myśliwych (2016), Andrzej Kruszewicz opowiada o ssakach świata (2017). Hipokryzja. Nasze relacje ze zwierzętami (2017), Kruszewicz A., Czujkowska A. Ornitologia nie tylko dla myśliwych. Tom I. (2018), Czy podloty to nieloty i inne tajemnice ptaków (2018), Kruszewicz A., Kochanowska A., Czaplewska J. Zapraszamy ptaki do Gdyni ((2019), Sekretne życie zwierząt (2020), Histeria urbanogenes (2020), Kruszewicz A., Czujkowska A. Ornitologia t. II. Szponiaste i sokoły (2021), Tajemnice ptasiej alkowy (2021), Kruszewicz A., Czujkowska A. Sekretne życie kotów (2021), Kruszewicz A., Pawlikowska J. Planeta Bałtyk (2021).

Cytuję kilka zdań z 4 s. okładki książki „Ptaki Polski. Encyklopedia ilustrowana”: „To kolejna książka dra Andrzeja G. Kruszewicza, autora ornitologicznych bestsellerów, znanego i cenionego popularyzatora wiedzy o ptakach. Jest ona kompletnym i przyjaznym przewodnikiem po świecie skrzydlatych mieszkańców Polski. Dzięki pełnym pasji opowieściom Autora, które wypełniają encyklopedyczne informacje o gatunkach, nauczysz się nie tylko bezbłędnie rozpoznawać ptaki, ale i lepiej je rozumieć. Układ gatunków pomoże Ci zorientować się w ptasiej systematyce a skorowidz nazw polskich szybko odnaleźć poszukiwany gatunek. /…/. Dr Andrzej Kruszewicz żyje wśród ptaków od wczesnego dzieciństwa. Hoduje je, leczy, wypuszcza na wolność, podpatruje i podróżuje za nimi po świecie. Napisał o nich kilkaset artykułów, przetłumaczył ponad 20 angielskich i niemieckich książek o ptakach, a sam napisał kilkanaście, w tym bestsellerowe „Ptaki Polski”. Ptaki towarzyszą mu na co dzień, w domu i pracy, w ogrodzie i na urlopie. Pomaga im w „Azylu dla Ptaków”, stworzonym w tym celu w warszawskim zoo, w którym rocznie przyjmuje się 2 tysiące skrzydlatych pacjentów. Od lat popularyzuje wiedzę o ptakach w radio i telewizji oraz na licznych prelekcjach”.

WIESŁAWA I WALDEMAR KRZYŻEWSCY

Fot. Wiesława i Waldemar Krzyżewscy — ze zbiorów rodzinnych

Oprócz pracy zawodowej pasją Państwa Krzyżewskich stało się kolekcjonowanie wszelkich przedmiotów i nie tylko przedmiotów związanych z dawną weterynarią. Tak powstało Muzeum Weterynarii w Przasnyszu. Zostało powołane do życia przez fundatorów w 2000 r. W uroczystym otwarciu brało udział wielu lekarzy weterynarii z powiatu przasnyskiego i z powiatów ościennych. Wykład z zakresu historii weterynarii wygłosił prof. dr hab. Jan Tropiło.

O Muzeum opowiada jego twórca i wybitny pasjonat historii weterynarii dr Waldemar Krzyżewski: Muzeum mieści się na piętrze budynku Przychodni Weterynaryjnej prowadzonej przez ze mnie. Jest to firma rodzinna, w której oprócz właściciela pracuje jego córka wraz z mężem, oboje lekarze weterynarii. Przychodnia wet. ściśle współpracuję z firmą handlową Wiesławy Krzyżewskiej działającej w branży zootechnicznej. Obie te firmy stanowią źródło finansowania Muzeum Weterynarii. W czterech pomieszczeniach na piętrze zostały zgromadzone eksponaty związane z pracą i działalnością lekarzy weterynarii. Początki powstania kolekcji sięgają lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku. Wówczas to rozpocząłem zbieranie materiałów do planowanej pracy doktorskiej noszącej tytuł: „Historia Weterynarii Ziemi Przasnyskiej w XIX i XX wieku”. W wyniku zabiegów kolekcjonerskich udało się zgromadzić przez ponad trzydzieści lat zbiór liczący grubo ponad tysiąc eksponatów. Ekspozycja składa się między innymi z bogatego księgozbioru książek weterynaryjnych oraz ogólnie biologicznych z XIX i pierwszej połowy XX wieku. W skład biblioteki weszły między innymi księgozbiory podarowane Muzeum przez prof. dr hab. Jana Tropiło, prof. dr hab. Jerzego Kitę. Jak również rodziny zmarłych: prof. dr hab. Władysława Lutyńskiego i prof. dr hab. Władysława Hermana oraz wielu innych darczyńców. Muzeum przechowuje również dokumenty, zdjęcia i odznaczenia między innymi po zmarłych profesorach: Stanisławie Królikowskim, Marianie Chomiaku i Stanisławie Piwowarczyku. Drugim ważnym działem jest zbiór narzędzi weterynaryjnych. Np. zestawy narzędzi będących na wyposażeniu Wojska Polskiego w 1939 r. Zbiór puszczadeł do krwi, noży służących do ekstrakcji płodów, ekrazerów i fetotomów i inne. Ważnym działem jest również dział archiwalny z między innymi zbiorami dokumentów Powiatowych Lekarzy Weterynarii z Przasnysza z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku. A także zbiór dokumentów Powiatowego Lekarza Weterynarii z Brzozowa znajdującego się wówczas w obrębie woj. lwowskiego z lat trzydziestych XX wieku. W kolekcji poczesne miejsce zajmują również, współczesne portrety lekarzy weterynarii związanych z ziemią przasnyską, np. portret prof. dr hab. Romana Hoppe. Zbiór znaczków pocztowych o tematyce weterynaryjnej, dziewiętnastowiecznych rycin przedstawiających zwierzęta oraz dewocjonalia prezentujących świętych patronów lekarzy weterynarii, np. św. Rocha, św. Hieronima, jak również wizerunek św. Serafina z Sarowa wyrzeźbiony przez prof. Jana Tropiło. Pokaźnym działem jest zbiór rzeźby ludowej przedstawiającej zwierzęta i ich właścicieli. Uzupełnieniem kolekcji są eksponaty związane z przedstawicielami zawodów współpracującymi z weterynarią, farmaceutami, kowalami i rzeźnikami. Muzeum posiada również dział regionalny, pamiątek nie związanych z weterynarią bezpośrednio.

Muzeum współpracuje z Muzeum Miejskim w Przasnyszu. Prezentowało między innymi swoje zbiory na trzech wystawach indywidualnych: Zwierzęta w dawnej grafice w 2006 roku; Napoleon w XIX wiecznej grafice w 2007 r.; Obraz Powstania Styczniowego w prasie Europejskie w 2013 r. Wystawiało również swoje zbiory na wystawie w Muzeum Kultury Kurpiowskiej w Ostrołęce między innymi, na wystawie; Kurpie i Kurpiowszczyzna w ikonografii — pocztówka, w 2010 r.; Zwykli nie zwykli — Kult świętych w Diecezji Łomżyńskiej w 2016 r. W Miejskim Domu Kultury w 2015 r. prezentowało swoje zbiory znaczków pocztowych z okresu II wojny światowej. Muzeum od 2011 r. bierze udział w rekonstrukcjach historycznych prezentujących bitwy pod Przasnyszem z czasów Pierwszej Wojny Światowej, prezentując narzędzia weterynaryjne z tego okresu. W 2016 r. Muzeum prezentowało swoje zbiory weterynaryjne z okresu II Wojny Światowej na Rekonstrukcji Bitwy Mławskiej.

Publikacje Waldemara Krzyżewskiego: — Uroczystość nadania imienia prof. dr hab. Romana Hoppe Lecznicy specjalistycznej dla Zwierząt w Przasnyszu, Życie Weterynaryjne Nr 6/1983 s. 280; Jubileusz pięćdziesięciolecia ukończenia studiów weterynaryjnych przez lek. wet. Czesława Starzyckiego, Życie Weterynaryjne Nr 5/1988 s. 156; Nieznany stary druk weterynaryjny odnaleziony w Przasnyszu, Medycyna Weterynaryjna Nr 9/1991 s. 428; Ubój rytualny na Ziemi Przasnyskiej, Życie Weterynaryjne Nr 6/1993 s. 140; W 1994 r. wydał opracowanie „Listy z Syberii”, Przasnysz 1994 r. (opracowanie to jest w Bibliotece Kongresu USA); „Historia Weterynarii Ziemi Przasnyskiej w XIX i XX wieku”, Przasnysz 1994 r. „Rzemiosło Przasnyskie 1954 roku”, Przasnysz 2014 r.; „Prof. dr Marian Chomiak. Okruchy pamięci”, Przasnysz 2016 r.; Współautor Drugiego Słownika Biograficznego Polskich Lekarzy Weterynarii 1919—2000, Warszawa 2009; „Aleksander Kakowski Posłaniec Wolności”, Muzeum Niepodległości, Warszawa 2017; „Opinia Georgea Burnetta o oczynszowaniu chłopów przez Andrzeja Zamojskiego”, Bieżuńskie Zeszyty Historyczne Nr 31, Muzeum Małego Miasta w Bieżuniu, Bieżuń 2017 r.; „Kardynał Aleksander Kakowski”, Krasnosielski Zeszyt Historyczny Nr 32 — 35, Październik 2017 r.; Szereg artykułów o kardynale Aleksandrze Kakowskim w Kurierze Przasnyskim;

Udział w sesjach historycznych z dziedziny historii weterynarii: Leczenie Księgosuszu w XIX w. Sesja naukowa Sekcji Historycznej Polskiego Towarzystwa Nauk Weterynaryjnych, Muzeum Weterynarii w Ciechanowcu 2003 r.; „Puszczadło do krwi” znalezione w obrębie wczesnośredniowiecznego gródka na Bródnie Starym. Kongres Polskiego Towarzystwa Nauk Weterynaryjnych. Warszawa 2004 r.; Wojenne losy prof. dr hab. Władysława Hermana. Sesja naukowa Sekcji Historycznej Polskiego Towarzystwa Nauk Weterynaryjnych. Muzeum Weterynarii w Ciechanowcu 2005 r.; Zestaw Chirurgiczny wojskowego lekarza wet. w wrześniu 1939 r. Kongres Polskiego Towarzystwa Nauk Weterynaryjnych. Olsztyn 2008 r.; Weterynaria w filatelistyce światowej. Sesja naukowa, Dawna medycyna i weterynaria. Chełmno 2011r.; Wizerunki zwierząt na XIX wiecznych rycinach. Kongres Polskiego Towarzystwa Nauk Weterynaryjnych. Wrocław 2012 r.; Biżuteria patriotyczna okresu zaborów. Muzeum Historyczne w Przasnyszu. Przasnysz 2013 r.; Szlak bojowy kpt. Maksymiliana Broniewskiego (lek. wet.) w Powstaniu Styczniowym 1863—1864. Sesja naukowa dawna medycyna i weterynaria. Chełmno 2013 r.; Pamiątki po prof. Marianie Chomiaku w zbiorach Muzeum Weterynarii w Przasnyszu. Kongres Polskiego Towarzystwa Nauk Weterynaryjnych Lublin 2016 r.

Udział w trzech Sesjach Naukowych z zakresu historii regionalnej.


Dr Waldemar Krzyżewski ur. 13 VII 1953 r. w Przasnyszu, syn Tadeusza i Danuty z Grotkowskich. Dyplom lekarza weterynarii uzyskał w 1978 r., a stopień dr. n. wet. w 1994 r. na podstawie pracy Historia weterynarii Ziemi Przasnyskiej w XIX i XX wieku, którą obronił na Wydziale Weterynaryjnym SGGW. Po stażu rozpoczął pracę zawodową na stanowisku ordynatora Lecznicy dla Zwierząt w Krzynowłodze Małej. W tej lecznicy pracował do 31 X 1982 r. Dnia 2. listopada został przeniesiony do lecznicy zwierząt w Przasnyszu, w której pracował do 30 IX 1989 r. W latach 1989—1990 był Naczelnikiem Miasta Przasnysza, a następnie przez cztery lata radnym miejskim w tym mieście i przewodniczącym Komisji Rolnictwa Rady Miasta.

Od 1990 r. prowadzi prywatną praktykę lekarsko — weterynaryjną. Waldemar Krzyżewski w czasie studiów w latach 1976—1977 był przewodniczącym rady wydziałowej SZSP. Po ukończeniu studiów został członkiem Towarzystwa Ziemi Przasnyskiej, w którym w latach 1986—1991 i 2001—2011 pełnił funkcję prezesa, a następnie członka Zarządu. Od 1981 r. był członkiem NSZZ „Solidarność”, pełniąc funkcję przewodniczącego komisji zakładowej.

Jest inicjatorem wielu działań społecznych na rzecz Ziemi Przasnyskiej, między innymi budowy kilku pomników w Przasnyszu i okolicach oraz współtwórcą Galerii św. Stanisława Kostki w Rostkowie (2000). Jest autorem wielu prac historycznych.

Odznaczony: Srebrnym Krzyżem Zasługi za działalność na rzecz społeczności lokalnej, Medalem Honorowym Stanisława Ostoi-Kotkowskiego za rok 2012.

Fot. Wiesława i Waldemar Krzyżewscy — ze zbiorów rodzinnych

Mgr Wiesława Krzyżewska ur. 23 I 1954 r. w Wyszkowie. Jest absolwentką Wydziału Zootechnicznego SGGW, który ukończyła w 1978 r. Przy lecznicy zwierząt kierowanej przez męża Waldemara, stworzyła ośrodek doradztwa rolniczego oraz skład pasz, premiksów paszowych, nawozów sztucznych, środków ochrony roślin oraz wyposażenia obór i chlewni.

Państwo Krzyżewscy pięknie zapisali się we współczesnej historii weterynarii nie tylko swoją wiedzą zawodową, ale również społecznym zaangażowaniem w rozwój kulturalny Przasnysza. Szczególne gratulacje w związku z utworzeniem Muzeum Weterynarii złożył Państwu Krzyżewskim prof. Jan Tropiło.


W zakończeniu Wprowadzenia chciałbym umieścić słowa prof. dr. hab. Zenona Wachnika wygłoszone w 1980 r. podczas uroczystości absolutoryjnej studentów Wydziału Weterynaryjnego we Wrocławiu: W przedstawionym skrótowo przeglądzie pozazawodowej działalności lekarzy weterynarii, nie uwzględniłem osiągnięć i zainteresowań humanistycznych, sportowych i innych bardzo wielu naszych Koleżanek i Kolegów, którzy obecnie, pracując w różnych instytucjach, uzyskują zadowolenie nie tylko z własnych osiągnięć, ale, co jest nadzwyczaj ważne, pokazują nasz zawód także w szerszych wymiarach. Jest ich spora grupa. Liczą się oni w środowisku i środowisko liczy się z nimi. Bierzemy nadal czynny udział w działalności organów administracji państwowej, organizacjach politycznych i społecznych. Są wśród nas członkowie Związku Literatów Polskich, są plastycy, fotograficy, rzeźbiarze, publicyści. Bierzemy czynny udział nie tylko w rozwoju kultury materialnej, ale także i duchowej narodu.

II. Weterynaria małopolska

Małopolska — kraina historyczna Polski, obejmująca obecnie południowo-wschodnią część kraju, w górnym i częściowo środkowym dorzeczu Wisły oraz w dorzeczu górnej Warty. Po wprowadzeniu reformy administracyjnej w 1999 roku, określenia Małopolska używa się niemal wyłącznie w stosunku do obszaru utworzonego w trakcie wspomnianej reformy. Województwo małopolskie podzielone jest na 19 powiatów ziemskich i 3 grodzkie (Kraków, Nowy Sącz, Tarnów) oraz 182 gminy. Obejmuje powierzchnię 15 183 km² i jest jednym z najmniejszych w Polsce (zajmuje 12 miejsce w kraju). Stolicą regionu jest Kraków.

Opracowanie mapy: Zespół Małopolskiej Infrastruktury Informacji Przestrzennej — www.malopolska.pl [dostęp 29.03.2022]

W Polsce jednym z pierwszych zapisków związanych z leczeniem zwierząt jest rachunek z 1394 r. za leczenie konia króla Władysława II Jagiełły przez kowala Jakusza z Wiślicy. Niewątpliwie miało to miejsce w Krakowie. Także w Krakowie w 1532 r. wydana została u Floriana Unglera pierwsza polska książka weterynaryjna — Sprawa a lekarstwa końskie… Conrada.

W Krakowie Szymon Syrenius (Syreński) w 1613 r. wydał pracę zatytułowaną Zielnik Herbarzem z ięzyka łacińskiego zowią To iest opisanie własne imion, kształtu, przyrodzenia, skutków y mocy zioł wszelkich, która była przeznaczona dla… lekarzy aptekarzy, cyrulikom… końskim lekarzom mastalerzom ogrodnikom…


Autor przedstawił opis licznych chorób zwierząt — koni, bydła, owiec, kóz i świń wraz z ich leczeniem.

Po 66. latach, także w Krakowie, ukazała się praca Jakuba K. Haura, który studiował na Akademii Krakowskiej i po licznych podróżach osiadł na wsi i zajął się rolnictwem: Ziemiańska generalna Oekonomika… W pracy tej na 22 stronach Jakub K. Haura mówi o hodowli i leczeniu bydła, owiec, kóz, świń, ptactwa domowego i pszczół a koniom poświęca 15 stron.

Fot. Strona tytułowa Zielnika Szymona Syreńskiego (Syreniusza) (wyd. Cracoviae 1613) — (Domena publiczna)


Fot. Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie. Gabinet Starych Druków (Domena publiczna)

Opuszczając odległe czasy na chwilę zatrzymamy się w latach 80., kiedy to w Małopolsce 30 kwietnia 1870 r. ukazała się ustawa o organizacji służby zdrowia, w której znajdowały się ustawy o chorobach zaraźliwych i zarazach bydła, kwarantannach, nadzorach nad padłymi sztukami, utylizacją, grzebowiskami.

Na terenach wskazanych jako Małopolska od drugiej połowy XIX wieku pracowali lekarze weterynarii prywatnie praktykujący, inspektorzy weterynaryjni gubernialni, nadetatowi lekarze weterynarii, samorządowi, punktowi i powiatowi.


Chronologiczny zapis małopolskiej weterynarii państwowej:

1927 r. powstanie Wojewódzkiego Zarządu Weterynarii.

1952 r. — Wojewódzki Zakład Weterynarii i Wojewódzki Lekarz Weterynarii — Stefan Król.

1952—1975 — Miejski Zakład Weterynarii w Krakowie — dr Tadeusz Korzinek.

1972 r. — Wojewódzki Lekarz Weterynarii — Czesław Kluk.

1975—1990 — dwustopniowy podział administracyjny kraju — Krakowski Zakład Weterynarii. Wojewódzkim Lekarzem Weterynarii oraz Dyrektorem Krakowskiego Zakładu Weterynarii był Czesław Kluk.

1990 — zmiany organizacyjne służby weterynaryjnej — Wojewódzki Zakład Weterynarii do 1997 r. Od 1991—1997 Wojewódzkim Lekarzem Weterynarii w Krakowie był Kazimierz Czerwonka.

1997 r. przekształcenie w Państwową Inspekcję Weterynaryjną a następnie w Inspekcję Weterynaryjną.

1997—2016 Wojewódzkim Lekarzem Weterynarii — Krzysztof Ankiewicz. W 1999 r. tytuł Wojewódzki Lekarz Weterynarii dla województwa małopolskiego z siedzibą w Tarnowie zmieniona na Małopolski Wojewódzki Lekarz Weterynarii.

1999 r. — powstanie 17. Powiatowych Inspektoratów Weterynarii. Do 2002 r. podległość administracyjna i finansowa Staroście i Prezydentom miast, w 2003 r. Wojewodzie, a od 2004 r. Wojewódzkiemu Lekarzowi Weterynarii.

W 2016 r. na stanowisko Małopolskiego Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii powołana została Agnieszka Szewczyk-Kuta.


Chronologiczny zapis samorządu weterynaryjnego w Małopolsce.

1886 — staraniem Aleksandra Litticha (napisał statut, był pierwszym prezesem tow.) powstało Galicyjskie Towarzystwo Weterynarskie. Organem prasowym od pierwszego roku był Przegląd Weterynarski.

1918 — zmiana tytułu na Przegląd Weterynaryjny. Miesięcznik poświęcony medycynie weterynaryjnej i hodowli — organ Małopolskiego Towarzystwa Lekarzy Weterynaryjnych.

1924 — miesięcznik organem Małopolskiego Towarzystwa Lekarzy Weterynarii i Towarzystwa Lekarzy Weterynaryjnych Województwa Krakowskiego i Śląskiego (stał się również organem Krakowsko-Śląskiego Towarzystwa Lekarzy Weterynaryjnych).

W 1930 roku doszło do zjednoczenia towarzystw lokalnych — Zrzeszenie Lekarzy Weterynaryjnych Rzeczpospolitej Polskiej.

W 1937 roku ponownie zmieniono tytuł na Przegląd Weterynaryjny. Miesięcznik poświęcony naukom weterynaryjnym.

1946 — powstaje Krakowsko-Rzeszowska Izba Lekarzy Weterynarii — przewodniczący dr T. Kucz.

1954 — likwidacja Izb.

1991 — powstała Izba Lekarsko-Weterynaryjna. Pierwszym prezesem Krajowej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej został Andrzej Komorowski z Krakowa. Powołano Małopolską Izbę Lekarsko-Weterynaryjną z siedzibą w Tarnowie. W 1999 r. wydzielono z Izby krakowskiej Podkarpacką Izbę Lekarsko-Weterynaryjną. Prezesi Małopolskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej: dr Jan Mach, dr Wacław Czaja, dr Piotr Żmuda i Lech Pankiewicz.

III. Lekarze weterynarii i ich pasje

1. Dresaż i rysunek to pasje Władysława Bielańskiego

Wykształcenie: inż. rolnik, lekarz weterynarii, prof. dr hab.

Pasje: dresaż, rysunek.


O pasji prof. Władysława Bielańskiego na prośbę autora, kilka zdań napisał prof. Marian Tischner: Władysław Bielański (1911—1982). Lekarz weterynarii, profesor zwyczajny, członek rzeczywisty PAN, wybitny naukowiec i dydaktyk, specjalista rozrodu zwierząt. Jego pasją były konie, szczególnie jazda konna wierzchem. To było oderwaniem od codzienności i odpoczynkiem. Bardzo często odwiedzał stadniny i stada ogierów. Podczas tych wizyt zawsze prosił o udostępnienie konia i zależnie od możliwości czasowych wybierał się na krótszy lub dłuższy spacer. Czasem towarzyszył mu kierownik lub dyrektor stadniny. Niestety jeden z tych spacerów, w którym towarzyszył mu jego asystent lek. wet. Stefanem Wierzbowski zakończył się wypadkiem. Wczesną wiosną w 1957 r. w czasie jazdy po nierównym terenie, kiedy północny stoki Lasku Wolskiego w Krakowie były rozmarznięte tylko cienką, wierzchnią warstwą, a pod spodem był jeszcze lód, koń, na którym w siodle był Bielański poślizgnął się i upadł na bok, przygniatając mu nogę. Nastąpiło pęknięcie kości podudzia, sięgające do stawu kolanowego. Składający ortopeda nie wziął pod uwagę, że na odszczepionej części był przyczep mięśnia, i nie zamocował jej śrubami. W rezultacie ten odszczepiony kawałek został distalnie ściągnięty i po zrośnięciu powierzchnia stawowa była nierówna. Wynikała z tego kulawizna i konieczność podpierania się laską oraz noszenia aparatu ustalającego staw. Szczęśliwie z biegiem lat sytuacja się poprawiła. W latach siedemdziesiątych Profesor wrócił do jady konnej i dosiadał konie, głównie Stacji Doświadczalnej Akademii Rolniczej w Przegorzałach koło Krakowa. Interesował się zwłaszcza dyscypliną ujeżdżenia (dresaż), którą studiował teoretycznie z wielu podręczników oraz podpatrując najlepszych zawodników, a także ćwicząc na umiłowanym ogierze półkrwi angloarabskiej „Prucie”. Stan wojenny ogłoszony w Polsce w 13.12.1981r. był dla Profesora bardzo silnym wstrząsem. Jego najmłodsza córka Katarzyna Bielańska, silnie zaangażowana w działalność „Solidarności Wiejskiej” była poszukiwana listem gończym przez ówczesne władze. Po kilku tygodniach ukrywania się została aresztowana, po czym otrzymała wyrok 3 lata więzienia. Był to dla Profesora bardzo bolesny cios, gdyż ideały przekazane córce były ideałami, w które sam wierzył i którymi się w życiu kierował. W tym trudnym czasie jazda konna była dla Profesora jedyną chwilą relaksu i wyciszenia. Przeżycia te pozostawiły jednak mocny ślad w sercu Profesora i niewątpliwie przyczyniły się do Jego przedwczesnej śmierci. Śmierć dosięgła Profesora na koniu w słoneczny dzień marcowy 1982 r. podczas codziennego treningu ujeżdżenia. Zmarł tak jak żył, w najściślejszym kontakcie z ulubionym koniem, do końca czynny.

Nawiązując do pasji prof. Władysława Bielańskiego wypowiedział się także prof. Kazimierz Kosiniak-Kamysz: Pasje profesora. Poza nauką, życiową pasją Profesora aż do ostatnich dni była jazda konna, którą systematycznie uprawiał, utrzymując sprawność fizyczną, co zalecał również swoim współpracownikom. Pasja ta stała się codziennym wyzwaniem, szczególnie w okresie po przejściu na emeryturę a także pokonywaniu życiowych problemów związanych z aktualną wówczas sytuacją polityczną i wprowadzeniem stanu wojennego w Polsce. Towarzyszem tych codziennych działań był ulubiony ogier „Prut”. Inną pasją było rysowanie, które Profesor uprawiał w wolnych chwilach. /…/. Śmierć dosięgła Profesora na koniu, podczas codziennego treningu ujeżdżenia w słoneczny dzień marcowy w dniu 15.03.1982. Od tej pory upłynęło 25 lat a Profesor jest ciągle z nami, z Uczelnią, Katedrą, współpracownikami i światem nauki, który nigdy o Nim nie zapomniał.


Biogram prof. dr. hab. Władysława Bielańskiego:

Władysław Bielański urodził się 11 marca 1911 r. w Krakowie, s. Adama i Marii z Bogdańskich. W 1929 r. uzyskał świadectwo dojrzałości w IV Państwowym Gimnazjum im. H. Sienkiewicza w Krakowie. W tym roku rozpoczął studia rolnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Dyplom inż. rolnika uzyskał w 1935 r. Udał się do Lwowa i rozpoczął studia na Akademii Medycyny Weterynaryjnej we Lwowie. Studia weterynaryjne ukończył w 1939 r. na Wydziale Weterynaryjnym UW (formalnie dyplom otrzymał w 1940 r., nostryfikowany w 1945 r.). Już w 1946 r. uzyskał tytuł dr n. wet. broniąc pracę pt. Dziedziczenie zgryzu karpiowatego u koni. W 1951 r. otrzymał tytuł dr habilitowanego na podstawie pracy: Ocena morfologiczna plemników dla rokowania płodności ogiera. W 1954 r. tytuł profesora nadzwyczajnego i w 1963 r. tytuł prof. zwyczajnego.

Był autorem (współautorem) 160 prac oryginalnych i popularno-naukowych związanych z biologią rozrodu zwierząt. Wybitnym dziełem profesora jest podręcznik Rozród zwierząt gospodarskich, dwukrotnie wznawiany w latach 1972 i 1977, ciągle aktualny dla praktyków lekarzy weterynarii i studentów. Był również autorem trzech skryptów dla studentów i współautorem kilku filmów naukowych.


Kolejny cytat ze wspomnianej pracy prof. dr hab. Kazimierza Kosiniak-Kamysza:

Mówiąc o odziedziczalności cech na przykładzie rodziny Bielańskich można stwierdzić, że w tym przypadku nie znalazła zastosowania teoria Mendla, gdyż spośród trojga rodzeństwa wszyscy należą do wybitnych postaci w świecie nauki. Brat Profesora, profesor UJ Adam Bielański, członek rzeczywisty PAN, niezwykle aktywny i zasłużony w zakresie nauk chemicznych, światowej sławy naukowiec pełniący wiele funkcji akademickich, laureat Medalu M. Skłodowskiej-Curie oraz Odznaki Honorowej PTChem. Siostra, profesor SGGW, Zofia Bielańska-Osuchowska, wybitny embriolog i histolog, dr honoris causa. Nie często zdarza się, aby całe pokolenie osiągnęło najwyższe godności akademickie, co winno być dumą nie tylko dla rodziny, ale i instytucji, którym służyli i służą swoimi wielkimi umysłami, prawością charakteru, uczciwością i skutecznością działania, a co ważne cechy te przekazują następnym pokoleniom, co można potwierdzić, patrząc na rodzinę założoną i ukształtowaną przez profesora W. Bielańskiego. /…/. Stał się chlubą Uczelni i całego środowiska naukowego, zapisując swoje aktywne życie zawodowe na kartach jej historii.


W niniejszym pracy raz po raz prezentujemy prywatne życie bohatera tego rozdziału. Należy dodać, że Władysław Bielański ożenił się z Martą Sosnowską w 1941 r. Mieli czwórkę dzieci: Andrzej — lek. wet., kontynuuje dzieło ojca, prof. w Animal Diseases Research Institut w Ottawie (Kanada), Władysław — dr n. med., córki — Maja i Katarzyna.

Osoby zainteresowane szerszymi biografiami dotyczącymi prof. Wł. Bielańskiego odsyłam do przytoczonego tutaj art. K. Kosiniaka-Kamysza oraz do publikacji K. J. Wojciechowskiego i M. Tischnera.

2. Siedem dyscyplin sportowych na poziomie mistrzowskim. Tadeusz Stefan Ciupryk

Fot. Tadeusz Ciupryk Moje kontakty ze sportem

Wykształcenie: lekarz weterynarii.

Pasje: sport — lekkoatletyka, piłka nożna, tenis stołowy, koszykówka, siatkówka, piłka ręczna, rzut oszczepem.


Rozpoczynając opowieść o Tadeuszu Ciupryku i jego pasjach sportowych należy się wyjaśnienie, dlaczego umieściłem biogram tego lekarza w tomie odnoszącym się do Małopolski. Pracą zawodową związany był z woj. dolnośląskim a od 1954 r. z woj. rzeszowskim/krośnieńskim. Natomiast zainteresowania sportowe w wielu dyscyplinach rozwijał poza Lwowem, Wrocławiem, Międzychodem także przez kilka lat w Krakowie. I stąd to powiązanie.

Tadeusz Stefan Ciupryk urodził się 6 stycznia 1920 r. we Lwowie, s. Grzegorza i Zofii. Świadectwo dojrzałości uzyskał w liceum we Lwowie. Studia weterynaryjne rozpoczął we Lwowie pod koniec 1939 r. Dyplom lekarza weterynaryjnego uzyskał w 1951 r. na Uniwersytecie i Politechnice we Wrocławiu. W latach 1951—1953 był kierownikiem Lecznicy dla Zwierząt w Oławie (woj. dolnośląskie). Przez następne dwa lata pracował jako miejski lekarz weterynarii we Wrocławiu. Od lutego 1954 r. związał się województwem podkarpackim — został początkowo kierownikiem Lecznicy dla Zwierząt w Krośnie (1954—1956), następnie kierownik inspekcji weterynaryjnej przy Rzeźni w Krośnie (1956—1975), wojewódzki weterynaryjny inspektor sanitarny (1975—1984), p.o. dyrektora Wojewódzkiego Zakładu Weterynarii w Krośnie (1984—1985). Przeszedł na emeryturę i pracował jeszcze jako rejonowy weterynaryjny inspektor sanitarny Oddziału WZW w Krośnie (1985—1990).

Tadeusz Stefan Ciupryk zmarł 17 września 2003 r.


W 1994 r. na łamach miesięcznika społeczno-zawodowego Życie Weterynaryjne ukazał się artykuł lekarza wet. Tadeusza Ciupryka z Krosna Moje kontakty ze sportem. Z tej publikacji cytuję obszerne fragmenty:

We Lwowie, gdzie się urodziłem, rozpocząłem moją przygodę ze sportem. W wieku 13 lat należałem do Sokoła-Macierzy, gdzie uprawiałem lekkoatletykę. W 15 roku życia zapisałem się do sekcji piłki nożnej klubu, jakim była Lwowska Pogoń. Pod okiem znakomitych zagranicznych trenerów zdobyliśmy wicemistrzostwa Polski juniorów w tej dyscyplinie. Brat mój był działaczem sekcji gier sportowych Pogoni i namówił mnie do uprawiania siatkówki, koszykówki i szczypiorniaka. Był to 1936 r. W następnym roku zostałem reprezentantem Lwowa w koszykówce i szczypiorniaku. W tej ostatniej dyscyplinie uznano mnie za najlepszego strzelca we Lwowie.

Poziom tenisa stołowego stał w moim mieście na bardzo wysokim poziomie. Miałem ambicje, aby wykazać, że sport ten nie musi być „gorszym sportem”, jak go wtedy traktowano. Zacząłem wygrywać z najlepszymi, a byli między nimi reprezentanci Polski. Dużo dały mi treningi z 3-krotnym wicemistrzem świata w tenisie stołowym Ehrlichem, który mieszkał we Francji, a w czasie wakacji odwiedzał swoich rodziców we Lwowie. Wprawdzie w indywidualnych mistrzostwach Lwowa zająłem tylko 3 miejsce, ale miałem stałą pozycję w reprezentacji.

Pod koniec 1939 r. rozpocząłem studia w uczelni, w której wykładowcami byli niemal wszyscy profesorowie Lwowskiej Akademii Weterynaryjnej. Do czerwca 1941 r. reprezentowałem Lwów w siatkówce i koszykówce. Po zakończeniu wojny dowiedziałem się, że część moich kolegów osiedliła się we Wrocławiu. Już w maju 1945 r. odwiedziłem to miasto.

Jeden z przyjaciół zaprosił mnie wówczas do Krakowa. Był to kolega z liceum lwowskiego, który w tym czasie uprawiał koszykówkę w krakowskim AZS. Stworzyliśmy w tym klubie dość silną drużynę, która szybko awansowała do I Ligii krajowej koszykówki i szczypiorniaka, a w siatkówce zajęła 7 miejsce w Polsce. Na przełomie lat 1945—46 odbyły się w Krakowie mistrzostwa Polski w tenisie stołowym. Znalazłem się — mimo braku odpowiedniego przygotowania — w pierwszej dziesiątce kraju, zajmując dziewiąte miejsce. Drużyna, którą reprezentowałem — „Krakus”, zajęła 5 miejsce. Z początkiem 1946 r. rozegraliśmy mecz koszykówki z drużyną KKS Poznań, w której grali słynni przed wojną gracze zwani „wielką albo czarną piątką”, którzy nie mieli sobie równych w Europie. /…/. Wyjechałem do Poznania, a następnie do Międzychodu, do mego przyjaciela lekarza wet. Pławczyka, gdzie odbywałem praktykę lekarsko-weterynaryjną. Razem z Pławczykiem rozegraliśmy spotkania w szczypiorniaku w barwach KKS. Awansowaliśmy do finału, zdobyliśmy tytuł mistrza Polski, a ja z 14 zdobytymi bramkami tytuł najlepszego strzelca mistrzostw.

Z początkiem 1947 r. przeniosłem się do Wrocławia, aby kontynuować studia weterynaryjne. Dzięki umiejętnościom gry w piłkę nożną otrzymałem pracę w Centrali Przemysłu Naftowego we Wrocławiu, której dyrektor był działaczem sportowym i fanatykiem piłki nożnej. Tak więc zacząłem grać w Klubie CPN-Gaz. Ponieważ we Wrocławiu nie było w tym czasie drużyn gier sportowych, tj. siatkówki, koszykówki i szczypiorniaka, odnowiłem przynależność do AZS Kraków. Grałem w I lidze w koszykówkę i szczypiorniaka. Efektem mojej gry był pod koniec 1947 r. awans do kadry olimpijskiej w koszykówce, a także stałe miejsce w akademickiej reprezentacji Polski /…/.

Ponieważ dojeżdżanie na mecze do Krakowa było bardzo uciążliwe, skontaktowałem się ze studentami AWF we Wrocławiu i zorganizowałem drużynę koszykówki i szczypiorniaka, a siatkarze, których byłem jednym z podstawowych zawodników, zdobyli w 1948 r. tytuł mistrza Polski. Drużynę mieliśmy bardzo mocną, a 4 zawodników stanowiło trzon reprezentacji Polski.

W połowie 1947 r. zorganizowałem sekcję tenisa stołowego w Klubie „Społem” we Wrocławiu. Po kilkumiesięcznym intensywnym przygotowaniu zdobyliśmy pod koniec 1947 r. 3 miejsce w drużynowych mistrzostwach Polski, pokonując ubiegłorocznego mistrza kraju „Cracovię”. Jeden z moich wychowanków wyjechał z Wrocławia. Zmieniliśmy klub, którym zostało „Ogniwo” Wrocław. Wraz z młodym, bo zaledwie 14-letnim Waldemarem Roslanem zdobyliśmy w 1950 r. wicemistrzostwo, a w latach 1951—1953 trzykrotne mistrzostwo Polski.

Na ostatnie mecze dojeżdżałem z Krosna, dokąd przeniosłem się z początkiem 1953 r. /…/.

Po otwarciu Wydziału Weterynaryjnego Uniwersytetu Wrocławskiego zgłosiłem się do dziekana prof. Antoniego Banta, który — mimo że miałem absolutorium po studiach weterynaryjnych — zalecił mi powtórzenie ostatniego semestru. Zrezygnowałem więc z pracy w CPN, przystąpiłem do zdawania ostatnich 20 egzaminów dyplomowych. Dyplom uzyskałem 6 czerwca 1951 r., a już 8 czerwca zostałem mianowany kierownikiem PZLZ w Oławie. /…/.

Z początkiem 1953 r. dostałem nakaz pracy do Krosna nad Wisłokiem. Zostałem kierownikiem PZLZ, aby w 1955 r. przejść do pracy w WIS. Zorganizowałem wówczas sekcję tenisa stołowego przy miejscowym klubie Legia. /…/. Byłem jednocześnie kierownikiem, trenerem i zawodnikiem w tej drużynie. Jeszcze do 1969 r., tj. w wieku 49 lat, byłem jednym z jej podstawowych zawodników. W 1954 r. osiągnąłem największy sukces indywidualny, wywalczając tytuł wicemistrza Polski w tenisie stołowym. /…/.

W 1984 r. zostałem wybrany najlepszym sportowcem 40-lecia PRL podczas plebiscytu „Podkarpacia” w województwie krośnieńskim. /…/. Pismo sportowe „Tempo” postawiło moją kandydaturę jako jedną z pierwszych do zaszczytnego Medalu Kalos Kagathos. /…/.


3. Uratowany dla Podhala. Henryk Dereziński

Fot. H. Dereziński — fot. z Tygodnika Podhalańskiego (brak autora zdjęcia) 2008 r.

Wykształcenie: lekarz weterynarii.

Pasje: narciarstwo, kynologia.


Pochodzi z powiatu wągrowieckiego w Wielkopolsce. W 1942 r. ukończył studia weterynaryjne we Lwowie na Staatliche Tierärztliche Fachkurse (1942—1944). W 1939 r. został zmobilizowany do Wojska Polskiego. W wojnie obronnej uczestniczył w stopniu porucznika W.P. w Batalionie Szturmowym Ochrony Sztabu Armii „Warszawa”. Po kapitulacji znalazł się w Czarnym Dunajcu, gdzie podjął pracę w charakterze rejonowego lekarza weterynarii. W lipcu 1940 roku został przeniesiony do Poronina, gdzie pracował do końca okupacji hitlerowskiej. W marcu 1945 roku otrzymał nominację na Powiatowego Lekarza Weterynarii w Chełmnie nad Wisłą, jednak ze względów zdrowotnych musiał zrezygnować i poddać się leczeniu.

Fot. Henryk Dereziński — akcja kastracji ogierów. Fot. ze zbiorów rodzinnych

Po powrocie do zdrowia otrzymał pracę w Rzeźni Miejskiej w Prudniku, gdzie pracował do 1 kwietnia 1949 roku. Po powrocie na Podhale w kwietniu 1949 roku został powołany na stanowisko kierownika PZLZ w Zakopanem. W lecznicy pracował do momentu przejścia na emeryturę, tj. do 1 sierpnia 1978 r.

Poza pracą zawodową zajmował się sportem jako działacz, animator i propagator narciarstwa. Był zawodnikiem, sędzią międzynarodowym, a także prezesem AZS. Był międzynarodowym sędzią narciarskim oraz organizatorem wielu zawodów międzynarodowych w tej dyscyplinie.

Wielką życiową pasją doktora Derezińskiego była także kynologia, a szczególnie jedna rasa psów — owczarek podhalański. Uczestniczył w opracowaniu wzorca hodowlanego tej rasy, wzorca zatwierdzonego przez FCI.

Był członkiem Zarządu Związku Kynologicznego w Polsce Oddział w Zakopanem. Wieloletni prezes sekcji owczarka podhalańskiego Polskiego Związku Kynologicznego. Za swoje osiągnięcia w pracy zawodowej jak i społecznej został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi oraz Złotą Odznaką za Zasługi dla Miasta.

Żona Zofia, mieli dwóch synów — Andrzeja ur. w 1944 r., trener, polski alpejczyk, olimpijczyk z Innsbrucku 1964 r. i Romana ur. 1951 r., lekarz ortopeda, polski alpejczyk, olimpijczyk także z Innsbrucku, ale w 1976 r.

Zmarł w wieku 95 lat 27 sierpnia 2008 r. Pochowany na Cmentarzu Zasłużonych na Pęksowym Brzysku w Zakopanem.

Wnuczek dr. Derezińskiego Maciej, także lekarz weterynarii, na stronie swojego gabinetu wspomina dziadka: „w domu pełnym zwierząt dużych i małych dziadek zaraził mnie zawodem lekarza weterynarii. W 1999 r. ukończyłem studia weterynaryjne we Wrocławiu, na uczelni, która została przeniesiona właśnie ze Lwowa. Owczarek podhalański obecny w logo EMDE VET symbolicznie wyraża moją więź z Podhalem i kontynuację rodzinnej tradycji weterynaryjnej”.

Kilka zdań z dostępnej literatury związanej z pasjami dr. Henryka Derezińskiego:

Wiadomości Zootechniczne, R. LII (2014), 4: 92–98 Owczarek podhalański — pochodzenie, użytkowanie, Andrzej Drożdż, Instytut Zootechniki Państwowy Instytut Badawczy, 32—083 Balice k. Krakowa /…/ Za początek oficjalnych prac nad wzorcem OP po II wojnie światowej uważa się przegląd psów, jaki przeprowadzono w maju 1954 r. w Zakopanem. Dokonano opisów i pomiarów zoometrycznych oraz przeprowadzono naukową naradę z udziałem przedstawicieli Instytutu Zootechniki, Wyższej Szkoły Rolniczej w Krakowie oraz Ministerstwa Rolnictwa. Obszerny referat dr. Henryka Derezińskiego, późniejszego wieloletniego przewodniczącego Klubu Owczarka Podhalańskiego w Zakopanem, stał się podstawą opracowania wzorca. Wzorzec ten został zatwierdzony przez FCI pod nr 252a w dniu 29.08.1967 r.

/…/ To dr Dereziński w tak ciężkich powojennych czasach przekonywał górali, zawsze zapracowanych i mających na głowie ważniejsze sprawy, jak „wodzenie psów” ku uciesze ceprów, żeby przyprowadzali swoje psy na wystawy do oceny, rejestrowali mioty i wyrabiali dokumenty hodowlane. Owczarek podhalański to najpopularniejsza w naszym kraju rodzima rasa i zapewne wszystkim kojarzy się z naszymi górami, owcami i folklorem tatrzańskim.


Kilka słów ze strony www.tatralove.com.

Historia Rasy — Polski Owczarek Podhalański — Tatra Love: W pierwszych latach działalności Związku Kynologicznego w Polsce sprawą owczarka podhalańskiego zajęła się Oddziałowa Rada Kynologiczna w Krakowie, w osobach prof. Teodora Marchlewskiego, prof. Jadwigi Dyakowskiej, prof. Zygmunta Ewy, prof. Antoniego Żebrackiego, dr Jana Robla, mgr Stanisława Madeyskiego oraz przy czynnej współpracy mec. Lubomira Smyczyńskiego, Mariana Szymandery i Tadeusza Siemianowskiego. Ogromny wkład wniósł także dr Henryk Dereziński, wielki miłośnik rasy, lekarz weterynarii pracujący wówczas na terenie Podhala. Przy jego pomocy sporządzony został spis owczarków podhalańskich na tym terenie.

Henryk Dereziński był nie tylko oddanym swojej pracy lekarzem weterynarii, ale i propagatorem walorów rasy owczarka podhalańskiego, zasłużonym dla rozwoju hodowli tych psów na Podhalu i poza regionem. W naszych wspomnieniach pozostanie mądrym lekarzem, miłośnikiem zwierząt i aktywnie działającym na ich rzecz członkiem Związku Kynologicznego.

Strona internetowa www.podhalan.pl. Fragment artykułu Ewy Bukład. Międzynarodowego Sędziego FCI: Na góralską nutę.

/…/ W moim, z przyczyn obiektywnych niewyczerpującym artykule, chciałam jedynie zwrócić uwagę na krótki rys historyczny oraz cechy fizyczne i psychiczne tej pięknej polskiej rasy. Niestety, brak jest do chwili obecnej obszernej monografii. Luke tę starał się wypełnić dr Henryk Dereziński w swoim, jakże ciekawym wydaniu z 1997 roku, niestety trudno dostępnym. Pełna monografia autorstwa tego wspaniałego miłośnika owczarków podhalańskich jest przygotowana do druku w Stanach Zjednoczonych, gdyż w Polsce nie znalazł się chętny wydawca — nie wiem, dlaczego?

I jeszcze kilka słów: By Wojciech Szatkowski, Aktualności, historia, Kasprowy Wierch, MAGAZYN POLSKA, PKL, Tatry 01.01.2018 MAGIA KASPROWEGO WIERCHU… — TO I OWO O „ŚWIĘTEJ GÓRZE” POLSKIEGO NARCIARSTWA: Po II wojnie jeździli tutaj m.in. przedstawiciele wielkich rodów narciarskich: Gąsieniców, Bachledów, Derezińskich i innych. A także — ze znanym instruktorem Józefem Szczepaniakiem — Karol Wojtyła.

Wnuczek doktora, Maciej Dereziński, udostępnił autorowi zdjęcia z albumu rodzinnego oraz życiorys spisany osobiście na maszynie przez Henryka Derezińskiego (obszerne fragmenty przytaczam):

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 15.75
drukowana A5
za 63.57
drukowana A5
Kolorowa
za 86.78