E-book
14.7
drukowana A5
28.78
Otwarty umysł

Bezpłatny fragment - Otwarty umysł

Rozmowa z mężem


Objętość:
64 str.
ISBN:
978-83-8369-062-9
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 28.78


Rozdział 1 Starania

Miłość można porównać do skały wapiennej,

która pod wpływem fal wody

robi się nietrwała,

a pod wpływem słońca pęka,

jak serce…

Moje odbicie, papieros i ta powtarzająca się, druzgocąca moje życie sytuacja. Jestem w tym samym miejscu i o tym samym czasie tylko jakieś dwadzieścia cztery dni później. Trzymam w ręku coś, co jest zepsute, gdyż wynik tego skopiował się chyba z przed dwóch lat. Udręczenie, ból, skryty ból i ta niemożność ulżenia sobie w żaden sposób.

Te monotonne, powtarzające się dni, których wolałabym unikać. Sam na sam z problemem? — Trudno powiedzieć. Jest ktoś przy mnie, lecz czy w pełni spełnia swoją rolę?

Proste stwierdzenia, niepocieszne słowa utwierdzające mnie w racjonalnej chęci odizolowania się od życia. Coś, co cieszy mi sprawia wewnętrzny krwotok. Bezgraniczna miłość

i strach jednocześnie. Irracjonalne myślenie. Pozytywka. Twarz wykrzykuje codziennie to samo życzenie, lecz bezowocnie. Coraz bardziej wyssana z siły, z chęci do trwania…

Moje odbicie, papieros i ta powtarzająca się, druzgocąca moje życie sytuacja… a może raczej: moje odbicie, papieros

i test, którego nie potrafię zdać. Coś tak, wydawałoby się banalnego, a potrafi rozdzielić uzależnione od siebie ciała, serca i umysły. Przejdźmy przez to razem, ale pozwól mi cierpieć. Cierpieć z całych sił, bo tak właśnie chce. Nie, nie chce już udawać. Jestem obca. Nie znają mnie, choć się znamy. Tylko ty wiesz tak naprawdę, co przeżywam, lecz nie odczujesz nigdy tego samego. Nie potrafisz, a może nie chcesz. Wolisz uspokajać, przejść do następnego rozdziału, gdy ja chce w nim pozostać. Robisz to, bo boisz się prawdy. Nie akceptujesz jej. Jak można być tak słabym i unikać tego, co jest najbardziej realistyczne? Dlaczego nie chcesz stanąć twarzą w twarz

z problemem?

Wyobraź sobie, że ja potrafię i robię to. Codziennie zmagam się z tym, psychicznie nie jestem zdolna, aby dalej kontynuować tę walkę. Dotykam się, lecz nic nie czuję, nie widzę. Tylko emocje targają mną we wszystkie skrajności. Chcę poczuć, rozumiesz? To, co każda prawdziwa kobieta. Chcę być prawdziwą kobietą. Chcę być dla Ciebie. Nie opuszczaj mnie. Będę prawdziwą kobietą… kiedyś będę… Teraz mam Ciebie, ale czy na zawsze? Jesteś, lecz nie jestem prawdziwą kobietą. Nie możesz tu być, to wbrew logice. Jedynie, że nie chcesz. Może nie potrzebujesz. Może emocjonalnie nie odczuwasz, nie zauważasz tego braku we mnie. A może nie chcesz go zauważać, pomimo że wiesz o jego obecności? Odpowiedz mi! Jestem prawdziwą kobietą? Jestem?

Wpatruje się w dziesiąty, dwudziesty … w test i nie potrafię zrozumieć, dlaczego znowu nie zdałam. Jak to w ogóle możliwe skoro dokładnie wiem jak przejść każdy etap? Rytualnie wmawiam sobie, że wynik będzie pozytywny, lecz

w głębi duszy, tak naprawdę wiem, że nigdy nie będzie. Czy powinnam to wyznać? Czy powinnam pozwolić mu odejść? Nie chce stracić życiodajnego paliwa.

Wyobrażam sobie jak rodzę w strasznych mękach.

Wyobrażam sobie jak trzymam Cię na rękach.

W krótką chwilę zapominam o okropnym bólu, jaki przeszłam. Wpatruję się w tak niezwykłą i malutką istotkę, którą pokochałam, gdy jej jeszcze nie było na świecie. Całuję malutkie rączki, które delikatnie muskają mnie po twarzy.

W objęciach zasypia najpiękniejszy cud, jaki mógłby mnie spotkać. Jaki mógłby nas spotkać? Czy nigdy nie wyobrażałeś sobie jak to jest? — To zamknij oczy i złap mnie, dotknij. Przyjmijmy, że jest tam w środku. Mówisz do niej, do tej małej istotki, której wyczekujemy z niecierpliwością. A gdy już się pojawia, to co robisz? Pomyśl… Tak, szczęście jest tak ogromne, że skrapla się po twojej twarzy… Czyż to niewyidealizowany obraz rzeczywistości?

Znów wracam pod ciemne chmury, rzeczywistość, która odrywa mnie od marzeń, od myśli, od mojego drugiego życia,

w którym jestem matką, w którym ty jesteś ojcem. Tworzymy rodzinę. Tak naprawdę szykuję się do pracy, ale pomiędzy wierszami zdobywam nowe doświadczenia w roli matki.

Sprzątam, pracuję, lecz każda chwila jest tą magiczną, niepowtarzalną, która przenosi mnie w mój drugi świat,

w którym właśnie karmię moją słodką kruszynkę. Jej każda łza jest moją łzą. Bezsenność czy obowiązek? Obowiązek, a raczej chęć. Wstaje do Ciebie, bo płaczesz. Jesteś głodna, więc karmię Cię. A tak naprawdę bezsenność, mój płacz i papieros…

Nie chce wracać, nie karz mi być. Tam jest mi lepiej. Odłączam się od jednego życia, by w tym drugim być na sto procent. Nie zabraniaj mi. Ja chcę tylko szczęścia. Tabletki, które wprowadzają mnie w stan, w jakim pragnę być. Objawy przypominające te, które chce mieć. Tak bardzo chce. Znowu oblałam test. Znowu wprowadzam się w ten błogi stan. Znowu prowadzę podwójne życie. To nienormalne. Zapełniam dni po brzegi, by powrócić, lecz nie chcę. Ciemne chmury przysłaniają marzenia, w których żyłam. Pogłębiam dół, którego sobie wydeptuję od dwóch lat. Czy jesteś w stanie wyciągnąć mnie

z niego? Chcę wyjść, lecz dalej idę. Dół staję się coraz głębszy. Nie mogę przestać iść…

Dlaczego nie potrafię cieszyć się z tego, co już mam? A mam Ciebie. To dużo, prawda? Dlaczego tak bardzo przeżywam? Jesteśmy zdrowi, ty i ja. Choć mam mały defekt, który sprawia cierpienie, to nie mam prawa tak lamentować. Przecież inni mają gorzej.

— No tak, nie twierdzę, że nie, ale czy ktoś kiedykolwiek próbował choćby w pewnym stopniu poczuć to, co ja? To, co my?

Wyobraźcie sobie, że wasze dziecko umiera. Ogromny ból, prawda? To tak, jakby ktoś wyrwał wam serce. Jesteście martwi za życia. My w każdym cyklu tracimy swoje dziecko. Co miesiąc wyrywają nam serce. Co miesiąc… Gdy ostatnie resztki nadziei rozkwitają w kolejnym czasie nagle tracą swoją objętość tak szybko jak ją zdobyły.

— Jak mogą nie cieszyć Cię święta? –Pytają.

— A powiedz mi, co świętujemy?

— Narodziny Pana.

— No właśnie. Na każdym etapie życia, w każdej sferze życiowej, dosłownie wszędzie wszystko się rozmnaża, rodzi, żyje. Te cykle się powtarzają. Narodził się, ale dlaczego mam obchodzić urodziny nie swojego dziecka? Tak, to zupełnie inna historia, ale przystając na tę uroczystość będę chwastem pośród kłosów zbóż.

Jak mogę przestać myśleć, zadręczać się skoro samo słowo „życie” oznacza istnienie, coś trwałego a zarazem ulotnego, a także wskazuje na nowe życie, a więc tu wracamy do tematu tabu. Gdzie bym się nie obróciła, czego bym nie dotknęła, gdziekolwiek bym nie była, dosłownie na każdym kroku ocieram się o nie.

Wiosna, to chyba najbardziej naszpikowana pora roku,

w której nie trudno o zapaść w drugie życie. Wszystko się rodzi, budzi, istnieje. Tylko ja jestem cały czas martwa. Jesienną porą, gdy wszystko obumiera, bezowocny rok sprawia, że pragnę obumierać na równi z przyrodą. Zimą zapadłabym w sen, gdyż te długie wieczory, samotne wieczory pobudzają mój umysł do tworzenia świata, w którym mam już kilkoro dzieci i obecnie szykuję je do szkoły. To uwłaczające jak nisko można upaść z psychiką, gdy Bóg nie chce nam podarować szczęścia w całości. Dał tylko połowę. Dał cudownego mężczyznę, który ofiarował mi swoje serce. Pomimo, że jako jeden z nielicznych ludzi na świecie oddaje mi każdego wieczoru swoje ramię, bym mogła spuścić napięcie całego dnia, to i tak ta ogromna pustka sprawia, że nie zauważam Cię, ani tego, co dla mnie robisz. Egoistycznie dążę do tego, by ktoś cały czas klepał mnie po ramieniu i mówił, że następnym razem się powiedzie. Tak bardzo nie doceniam życia, nie doceniam Ciebie. Zaniedbuje… a ty oplatasz mnie swoimi skrzydłami męstwa. Wznosisz mnie nad piedestał,

z którego samoistnie schodzę i nie mogę przestać iść. Nie szukaj, nie pocieszaj się. Ja wrócę… Jak tylko odnajdę zagubione szczęście, wrócę. Będę już tylko Twoja w tym jednym prawdziwym życiu i wtedy zamknę rozdział i powrócę, lecz teraz pozwól mi cierpieć.

W naszym domu jest jedno miejsce, które znam, co do milimetra. Wyobraź sobie, że rozmyślasz i odłączasz się od świata leżąc tam, gdzie zawsze leżysz. Co widzisz? — Tak, ja też to widzę. Godzinami wpatruję się w to miejsce, a właściwie tylko moje oczy, bo rozum, mój umysł właśnie zakleja zdarte kolano dziecka…

Rytuał się powtarza każdej nocy, w każdej chwili,

w której leże tam, gdzie zawsze. Widzę go za mgłą, gdyż w pokoju nieustająco unosi się dym. To dym relaksu, czas zadumy. Tylko ja i moje odbicie. Papieros i test…

Dni, w których Ciebie nie ma, to najtrudniejsza walka

z samą sobą. Nurkowanie bez tlenu. Wróć. Nie chce dłużej być sama, w moim drugim życiu jesteś przy mnie. Jesteś przy nas. Dlaczego tu nie chcesz? — Tak bardzo Cię potrzebuję. Zwariuję. Moje myśli zwariują. Potrzebuję Cię. Bądź. Tylko mnie nie zostawiaj. Nie bój się. Ja będę szczęśliwa. Nie odchodź.

Mrok.

Nadchodząca godzina. Praca, która nie pozwala mi odpływać do roli matki. Szkoda, że trwa tak krótko. Potem znów nastaje czas zwiedzania miejsca, które bardzo dobrze znam. Wtapiam swoje mokre włosy w miękką poduszkę, tak żeby nie przysłaniały moich myśli. Zakrywam się do szyi, by móc oddychać, gdy zapomnę to robić. I wtedy czuję lekką wilgoć na ręku. Tak, to ona biała śnieżynka, która zajęła Twoje miejsce. Gdy zaśnie, jej łapki leżą tak spokojnie jak rączki dziecka. I wtedy przenoszę się do domu, w którym radość emanuje już od progu. Widzę Cię. Siedzisz na fotelu. Czytasz bajkę naszym dzieciom, które są wpatrzone w ruch Twoich warg. Ich umysły są takie jak mój. Słysząc o smokach i księżniczkach przenoszą się w ten świat, aby choć przez chwilę poczuć jak to jest. Oczy mają Twoje. Tak głębokie. Ciemne węgielki. Coraz bardziej przysłonięte powieką. Rzęsy opadające na małe policzki to znak, że Tata spełnił swoją rolę tego wieczoru.

Teraz mamy czas dla siebie. Zmęczenie po całodniowej pracy pozwala nam tylko wtulić się w swoje ramiona, lecz pomimo tej bariery kochamy się, jak tego dnia, pamiętnego dnia, w którym ciepło nierozerwalnie towarzyszyło naszym ciałom po raz pierwszy.

I nagle budzę się samotnie w swoim pokoju ze swoim odbiciem. Kolejny papieros, kolejny dzień.

Nastał ten moment. Moment, w którym moja pewność przewyższa wszelkie mądrości. Znowu oblałam test. Ktoś czerwonym długopisem wystawił mi najniższą notę. Czuję to samo, co odczuwam od dwóch lat. Czy ktoś zna to uczucie? — Owszem. Nie jestem jedyna, „wyjątkowa”. Jest nas wiele. Morze łez wylane przez nas, uzdrowiłoby nie jedną pustynną krainę. Nie wszystkie jednak jesteśmy tak silne by wytrwać comiesięczną żałobę. Z tym całym naszym rozerwaniem wiąże się nieodzowny element, kolejny etap testu. Należy do rzeczy

z grupy tych przyjemniejszych. Pamiętasz jak to działa? Dwa zbliżone ku sobie ciała. Pierwsze muśnięcie. Dotyk, który wprawia nas w dreszcze. Namiętne spotkanie ust. Oddech. Twoje szorstkie dłonie delikatnie zwiedzają każdy zakątek mego ciała. Kolejne muśnięcie. Bardziej odważne, dzikie. Mocny dotyk. Dreszcz. Połączenie dwóch ciał. Pot. Świadectwo miłości. I oddech przenikający mą skórę. Ręce nadal zwiedzają kolejne wzniosłości na ciele. Doprowadzamy się do wrzenia. Pamiętasz? –Tak, to namiętne chwile, sprawiają, że wierzę. Wierzę w to, że się uda. A może nie wierzę, tylko po prostu Cię pragnę. W człowieku działa tyle mechanizmów, że trudno jest jednogłośnie stwierdzić, co tak naprawdę skrywa ludzki umysł.

Chcę czy nie chcę?

Pragnę czy nie pragnę?

Znasz odpowiedź? — Nie mógłbyś znać. Nikt nie mógłby.

Dlaczego? –A jakbyś się czuł jakbym znała wszystkie Twoje myśli? Śmiem powątpiewać, że bylibyśmy teraz małżeństwem. Nie wnikam, to w końcu Twoje myśli. Czy są brudne czy też nie, to nie mam prawa ich znać. Nie chcę. Wolę żyć w wierze, że tak naprawdę mnie kochasz i pragniesz.

A co jeśli tak nie jest? Czy byłbyś ze mną z litości?

Jaka litość? Po co?

Kolejny papieros i dym relaksu.

Bez względu na Twoje myśli, twierdzę, że łączą nas marzenia. Czujesz, jak bije to małe serduszko? Jest nasze i tylko nasze. Tacy szczęśliwi. Wiecznie wkradająca się szara rzeczywistość ponownie rozmywa marzenia za chmurą dymu. Papieros…

Odpływam, zanurzam się w krainie snu. I co widzę? –Zęby, zepsute zęby świadczące o złym stanie zdrowia. Ten sam sen. Nie chce go. Dlaczego nie możemy kontrolować snu? Mogłabym marzyć przez sen. Traciłabym mniej czasu podczas dnia. Ktoś chciałby żebym go traciła. Te długie nieskończone sekundy… tik-tak-tik-tak… Jak długo jeszcze? Pozwól mi usnąć i marzyć… Będzie to najpiękniejszy sen w moim życiu.

Widzisz nasz owoc miłości? Swoim uśmiechem przysłania ciemne chmury. Tak słodko patrzy. Ma Twoje oczy. Rozpoczął się sen. Podarował mi go Bóg.

Drugi poranek, druga kawa, drugi papieros. Nierozerwalna nić tęsknoty wykradła radość z tego grudniowego dnia. Krążę poszukując celu, dla którego w ogóle wstałam z łóżka. Ach tak, zapomniałam, to praca. To ona podnosi mnie z łóżka każdego dnia. To ona pozwala mi, choć na chwilę przestać marzyć i tęsknić.

Wstałam. Ciepło starego kaflowego pieca ogrzewa moją twarz. Wpatruję się w jego głębię, z zachwytem wobec tańczących wewnątrz płomieni. Przypominają mi nasz taniec. Nasz pierwszy taniec. Żadne chmury nie były w stanie przysłonić słońca tego ekscytującego dnia. Tej bieli iskrzącej się wśród gości. Tego ciepła, które tańczyło razem z nami. Tego pamiętnego dnia.

Czy zastanawiałeś się wtedy nad naszym życiem? Jakie ono będzie? Czy będziesz szczęśliwy? -Nie? A dlaczego? Bo tamtego dnia byłeś szczęśliwy i nie gdybałeś, bo i po co.

A teraz? Czy żałujesz? Czy żałujesz chwil spędzonych ze mną? — W głębi duszy wiem, że nie. Kochasz mnie.

Ja kocham Ciebie, lecz nie ufam w pełni, gdyż nie do końca wiem jak to zrobić. Przecież ja nie ufam nawet sobie. Naucz mnie. Pokaż, że można Ci zaufać, Nie zawódź. Bądź przy mnie, tak szczery jak nigdy dotąd. Mówią, że najgorsza prawda nie boli tak, jak kłamstwo. Cisza… Zbierasz się do odkrycia wszystkich swoich kart? No odważ się wreszcie. Tylko prawda nas ocali.

I znowu Cię trzymam na rękach. Taka bezbronna. Całujesz nas. Przytulasz. Widok jak z obrazka, lecz gdzie jesteś teraz? Czyż to nie ja miałam być tym sensem życia? Nie rób tego. Nie musisz. Po prostu bądź. Nie musisz nic mówić. Dostatecznie napawam się Twoim ciepłem w milczeniu. Na bezdechu kradnę Ci kawałeczek ust, tak soczystych jak dojrzały owoc.

I ta tęsknota, kolejny długi grudniowy wieczór. Umacniam się w uczuciu. Tak najdroższy. Bez Ciebie byłabym martwa za życia. Chcesz wiedzieć, co teraz czuje w ten identyczny jak poprzedni, długi wieczór? — Tak rozrywa moje ciało, wszystkie słabe strony mojej duszy rozpoczęły wędrówkę po każdym z zakończeń nerwowych mojego mózgu. Moje serce wegetuje. Chce Ciebie. Teraz i w tej chwili, w tej sekundzie,

w każdej sekundzie. Dotykać, przytulać. Chcę tonąć w Twoich oczach. Tak głębokich, przenikliwych. Chcę czuć Twe dłonie, Twój zapach niech mnie okala. Chcesz wiedzieć jak bardzo jesteś mi potrzebny? Brakuję mi tlenu, gdy Cię nie ma. Pobudzasz szczęście, przywracasz je do życia. Te wieczory,

one muszą trwać. To dzięki nim uświadamiam sobie, dlaczego tworzymy razem coś pięknego, dlaczego razem jesteśmy wszystkim, a oddzielnie niczym.

Nagle się pojawia. Ten sygnał, Twój głos. Ponownie go słyszę. Tak ciepły, tak znajomy. Mów do mnie. Chcę Cię słyszeć. Przyćmiewasz mrok. Rosnąca nostalgia opadła

w bezsilności. Tak mocny gest, pozornie zwykła rzecz,

a rozbudziła najgłębsze emocje skrywane za dnia. Samotnego dnia. Krótka chwila, jednorazowy motyw codziennej udręki, który każdego wieczoru zmywa smutek całego dnia, wezbrany we mnie.

Też tak masz?

Widząc ludzką obłudę, pychę i to napawanie się samym sobą. To takie nie ludzkie. Nie mogę znieść tych obłudnych spojrzeń. Nie chcę się tym zarazić. Obudzisz mnie? Przywrócisz do normalności, gdy będę taka jak oni? Ratuj… Ci ludzie utwardzają mnie tylko w przekonaniu, że człowiek w pogoni za pieniądzem zatraca swoje człowieczeństwo gdzieś po drodze. To takie prawdziwe. Nie chcę się zarazić. Nie chcę o tym myśleć. Muszę przestać o tym myśleć. Ja zatracę się

w marzeniach…

I ponownie widzę małe rączki wyciągnięte ku górze. I te węgielki przypominające mi za każdym razem, że właśnie patrzę na owoc naszej miłości. Śnię…

Jak możesz nie wiedzieć?

Po tylu latach zachowujesz się jak uwsteczniony egoista. Tak trudno jest Ci trzymać fason. Tak trudno jest być czułym, okazywać ciepło?

Znowu rzuciłam słuchawką, znowu ten sam schemat. Ja, moje odbicie, papieros…

Nie zdajesz sobie sprawy jak te słowa ranią. Są prawie niezauważalne. Może ironiczne. Stałam się krucha, przyzwyczaiłeś mnie do tego, a teraz ponownie karzesz być twardą. Lód łatwiej jest roztopić niż sprawić by ponownie stał się tą samą bryłą. Zabierasz to ciepło, które otrzymałam. Ciepło? Gdzie jesteś? Marznę. Kolejny długi grudniowy wieczór. Wieczór w samotności, bez Ciebie, bez nich. Tylko ja

i moje odbicie. Dym relaksu…

Czy jest coś, co pozwoliłoby wrócić nam do tych beztroskich dni? Dni, w których jedynym problemem było zaliczenie sprawdzianu. Dlaczego nikt nie uczył jak być twardym? Jak radzić sobie w życiu? Po co nam trygonometria skoro nie potrafimy już nawet rozmawiać ze sobą. Najprostsze czynności są jak wspinaczka górska. Gdzie podział się ten dziecinny urok i ten młodzieńczy ogień?

Przypomnij sobie te złote liście, które otulały nas jesienną porą. Ech… Przypomnij sobie te wszystkie spontaniczne chwile. Już nie wrócą, prawda?

Chcę patrzeć jak one dorastają. Widzisz? Ich oczy… Mają Twoje oczy. Trzymasz je na kolanach. Oglądają bajkę. Są nasze. Tylko nasze. Tak słodko śpią.

Nie mam źle. Mam obie ręce, obie nogi i wszystko na swoim miejscu. Jak mogę mieć taki tupet? Jakim prawem ośmielam się cierpieć skoro mam prawie wszystko? Bezczelność. Ty to widzisz. Dlaczego milczysz? Powiedz coś. Powiedz to. Wyksztuś z siebie w końcu to, o czym myślisz. Też tak uważasz? Uważasz, że użalam się nad sobą? Taka jestem.

Kolejny papieros i ta łza, która żłobi sobie drogę po mojej twarzy. Nie pragnę jej. Nie wymuszam. Po prostu musiała wyjść.

Dzwonię. Śmiejesz się, nie obchodzi cię mój ból. Teraz już wiem dlaczego. Użalam się.

Wiesz zawsze, gdy tęsknota przyćmiewa radość życia, wyobrażam sobie jak tańczę. Trzymasz mnie w objęciach. Twoje mocne barki otulają moje delikatne ciało. Są moją tarczą. Czuję się taka bezpieczna. Jestem bezpieczna. Twoje oczy ponownie rozkochują mnie w sobie. Koją ból.

Wiesz, że gdy śpisz Twój słodki wizerunek kopiuje do mojej głowy, by w takich chwilach jak ta móc, patrząc na łóżko, widzieć Ciebie. Zastanawiam się, czy ty również tęsknisz. Jeżeli tak, to co jest lekiem?

A jeśli nie? …

Człowiek tak bardzo boi się samotności, że na siłę próbuje temu zapobiec. Może jesteś wśród tej części ludzi? Przepraszam, przecież pamiętam jak walczyłeś o moje względy. Pamiętam jak mijaliśmy się latami. Pomyślałbyś wtedy, że będę twoją żoną? To takie niewiarygodne pamiętać Cię z boiska szkolnego, a teraz dzielić z Tobą mój świat. Tak, to życie pisze bestselery.

Są takie intrygujące pytania. Jeżeli czegoś nie przeżyłeś, to zawsze będziesz ciekaw jak to jest. Jak to jest być matką? Jak to jest spać z innym mężczyznom? Jak to jest umierać? Nie chce wiedzieć. Mam na to czas, ale ta ludzka ciekawość jest nie do opanowania. Próbujesz ją zatrzymać, ale ona i tak choćby

w głowie, zadaje ci miliony pytań, kusi.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 28.78