Zdjęcie na okładce: Aloha Hawaii/Shutterstock.com
Prolog
— Pyszna była ta kalafiorowa — rzekł, obejmując stojącą tyłem do niego małżonkę.
— Tęskniłam za tobą — odpowiedziała mu. — Cały dzień czekałam, aż mnie przytulisz.
— Uwierz mi, tęskniłem za tobą znacznie bardziej — wyszeptał jej w ucho, po czym zaczął wędrować delikatnymi pocałunkami po karku.
— Misiu… — usłyszał, gdy jego lewa ręka wsunęła się pod jej bluzkę, by po chwili objąć jedwabistą w dotyku pierś.
— Zostaw! — wycedziła, odskakując od niego jak poparzona.
Nie droczyła się. Zwyczajnie go odtrąciła. Nie rozumiał tego, gdyż jej stercząca brodawka, którą zdążył jeszcze musnąć przed wygnaniem, nie świadczyła bynajmniej o tym, że było to dla niej nieprzyjemne.
— Przepraszam cię, ale wyraźnie zrozumiałem, że chciałaś się przytulić — odpowiedział z nutą pretensji w głosie. — Czy ty aby na pewno wiesz, czego chcesz?
— Po prostu mnie nie obmacuj, M! Wiesz, że tego nie lubię.
— Nie obmacuj? To, że nie widzę cię cały dzień i pragnę twojego dotyku, jest twoim zdaniem zwykłym obmacywaniem? — uniósł się M.
Ot kolejny dzień razem. Ona i On. Mąż i żona. M i K. Oboje młodzi, niezbyt poturbowani przez życie. Przeżyli mniejsze lub odrobinę większe wzloty i upadki, lecz nadal trwają razem i mogą na siebie liczyć. I nie brak miłości jest problemem. Właśnie to “trwanie” wydaje się kluczowym słowem, określającym ich relację.
— K! O ile sobie przypominam, jesteśmy małżeństwem. Ślubowaliśmy sobie miłość. Ja cię tą miłością obdarzam, a ty mnie odtrącasz.
— Twierdzisz, że Cię nie kocham? — furknęła zdenerwowana. — Wiesz co, sam zjedz sobie drugie danie. Nie jestem głodna.
I wyszła z pokoju, trzaskając głośno drzwiami.
…
Zatapiał się w jej słodkich ustach, jakby nie widzieli się od roku. Czuł nagie piersi dociskające się lekko do klatki piersiowej. Całował łapczywie, delektując się każdą chwilą.
— Kocham Cię, K.
— Ja Ciebie też — odpowiedziała.
Za oknem było bezchmurnie. Księżyc w okazałej pełni rozświetlał zarówno gwiaździste niebo, jak i ściany sypialni.
Błądził dłonią po plecach ukochanej, jakby rysował na nich losowe bazgroły. Lubił dotyk jej ciała. Przesunął palce po bocznej jego części, zanurzając się we wcięciu talii, a następnie unosząc się razem z biodrami. Ręka błyskawicznie znalazła jędrny pośladek, jeszcze połowicznie zasłonięty cienkimi figami. Przesunął ją wzdłuż uda, po czym rozpoczął drogę powrotną — wewnętrzną jego częścią.
Poczuł, że jej nogi zaciskają się. Ponowił natarcie, dochodząc do wilgotnego już skrawka materiału.
— Zostaw — przerwała pocałunek i zaczęła odpychać go swoją ręką.
— Kotku, o co ci znowu chodzi?
— Po prostu załóż gumkę. Chcę Cię poczuć.
Uśmiechnął się.
— Nie rozumiem. Wiesz, że to tak nie działa. Seks to nie tylko mechaniczny stosunek. Lubię cię dotykać. Cholernie mnie kręcisz — wypowiadał zdanie po zdaniu, schodząc pocałunkami w dół jej ciała. Musnął ustami jej pierś.
— Lubię cię całować.
Wargi przesunęły się po podbrzuszu.
— Lubię twój zapach.
Odsunął dłoń, którą się zakrywała i skierował głowę pomiędzy uda.
— Lubię twój smak…
— Przestań! — Odepchnęła jego głowę.
— Kurwa mać! Ja Cię nie rozumiem. Chcę żebyś poczuła się jak królowa, żeby było ci przyjemnie, a ty to odrzucasz. Wiem, że tobie samej by nie przyszło do głowy zrobić coś takiego dla mnie, ale nawet gdyby przyszło, to NIGDY bym cię nie odepchnął. I nie piernicz mi tu, że tego nie lubisz, dobra? Bo wiem jak reaguje twoje ciało na pieszczoty. Czemu taka jesteś?
— Ja… ja muszę się umyć — wymamrotała.
— Kotku widzę, że jesteś cała gorąca i wilgotna, pachniesz cudownie, chcę cię posmakować właśnie w tej chwili, a potem uprawiać z tobą dziki seks — nie dawał za wygraną.
— Nie! Ja muszę się umyć. Poczekaj na mnie, dobrze? — odrzekła i wyszła z sypialni.
Słyszał tylko dźwięk zamykających się drzwi do łazienki.
— No i tyle z upojnego wieczoru — pomyślał, próbując samodzielnie podtrzymać opadającą erekcję. Bezskutecznie.
Ubrał bokserki, przykrył się kołdrą i poszedł spać…
…
Pierwsza myśl K tego ranka była taka, że poprzednia noc powinna była skończyć się inaczej. Właściwie to najpierw M powinien skończyć ją, a potem ona jego… Nie mogła jednak przemóc wstydu przed nim. A może przed samą sobą?
Wychowana w katolickiej rodzinie, od zawsze była uczona, że seks jest złem w czystej postaci. Dorastając i wiążąc się z M nauczyła się co to przyjemność, jednak w dalszym ciągu, za każdym razem gdy robili coś innego niż “klasyczny numerek”, gdzieś z tyłu głowy miała przed sobą obraz rodziców czy dziadków zażenowanych perwersjami, którym się oddają. Każdy dotyk ze strony M, mniej lub bardziej seksualny, sprawiał że jej ciało drżało z pożądania. Tym gorzej się z tym czuła, gdy praktycznie za każdym razem znajdowała w głowie tysiąc wymówek, by powstrzymać zapędy męża.
To nie wypada. Tam ktoś usłyszy lub zobaczy, tutaj brudny stół. Ręce nieumyte od co najmniej pięciu minut, czy myśl, że kobieta nie powinna robić takich rzeczy mężczyźnie.
Nietrudno się domyślić, że spontaniczny seks w tym wypadku był rarytasem. Taki zdarzał się zazwyczaj po solidnej suplementacji alkoholu, albo przy jej bardzo dobrym samopoczuciu, gdy choć przez chwilę potrafiła wyluzować i nie odmawiać sobie przyjemności.
Gdy M obudził się, zobaczył ją zamyśloną, siedzącą na skraju łóżka. Jej nagie plecy w blasku wschodzącego słońca zadziałały na niego kojąco, prawie wymazując wspomnienia z ostatniej nocy. Podniósł się z łóżka i przysunął do niej. Drgnęła, gdy poczuła jak jego dłonie delikatnie masują jej ramiona. Czuła czystą przyjemność płynącą z dotyku ukochanego.
— Lubisz mój dotyk, prawda? — wyszeptał. Kiwnęła twierdząco głową.
— A teraz? — dodał, zjeżdżając dłońmi na plecy, po czym wsuwając się pod jej rękami, objął krągłe piersi. Były dosyć ciepłe. Błyskawicznie wyczuł pod palcami twardniejące brodawki.
K milczała. Czuła się błogo, a jednocześnie była spięta. Wiedziała do czego zmierza.
— Wstydzisz się, prawda? Uważasz że ten dotyk jest zły, a tamten był dobry? — odczytał jej myśli. Potwierdziła skinieniem.
— Nie ma nic złego w okazywaniu miłości osobie, którą kochasz. Absolutnie niczego. Chciałbym żebyś to zrozumiała. Chciałbym żebyś pozwoliła mi wyrażać to, co do ciebie czuję, nie tylko samymi słowami. I mam pomysł, żebyśmy oboje otworzyli się na siebie. Bo wiem, że ty też tego chcesz. Chcesz żebyśmy byli blisko, prawda? Bliżej niż kiedykolwiek — zakończył.
Znowu skinęła. Pragnęła tego i gotowa była zrobić wszystko, żeby ich związek przestał obumierać. A tak się właśnie działo. Czuła to. Pomimo tego, że byli razem, kochali się i mogli na siebie liczyć, utrzymanie dystansu sprawiało, że ich małżeństwo nie mogło być kompletne. Związek dwojga kochających się ludzi, którzy powinni być dla siebie zarówno najwierniejszymi przyjaciółmi, jaki najlepszymi kochankami, przesunął się niebezpiecznie w stronę tych pierwszych.
— Powiedz to — ponaglił.
— Chcę! Nie chcę się już wstydzić. Chcę żebyśmy byli bliżej niż kiedykolwiek. Zrobię wszystko, żeby spędzić z tobą resztę życia i chcę wykorzystać każdy jego moment, by było nam cudownie! Bo bardzo cię kocham, M. — wyrzuciła z siebie ze łzami w oczach.
Pocałował ją w policzek, a kiedy odchyliła głowę przywarł do jej ust. Popatrzył w jej piękne oczy.
— Musimy wrzucić na luz. Oboje. Koniec wymówek. Kiedy pragniemy bliskości, powiedzmy to sobie. Kiedy chcemy sprawić sobie radość, zróbmy to. Kiedy ciało pragnie pieszczot, poddajmy się im. Kiedy mamy okazję zrobić coś szalonego, spróbujmy i dowiedzmy się czy było warto. Nie odrzucajmy swoich uczuć, choćby nie wiem co. Jestem gotowy poddać ci się całkowicie. Czy jesteś gotowa zrobić to samo? — rzekł przepełniony emocjami.
— Jestem — odpowiedziała z pewnością, jakiej nigdy wcześniej nie zaznała.
— Chcę by każde z nas w tym tygodniu sięgnęło po każde źródło, jakie przyjdzie mu do głowy. Filmy, książki, artykuły, poradniki. Nakarmimy naszą wyobraźnię do syta, a potem spróbujemy ze sobą wszystkiego co wyda nam się interesujące. Odkryjmy wspólnie co nas kręci, a co nie jest dla nas, bawiąc się przy tym jak nastolatki. To brzmi trochę szalenie, ale chcę z tobą zaszaleć. Możemy na tym tylko zyskać. Zgadzasz się?
Myślała tylko chwilę. Wiedziała, że to jedyna droga by wzmocnić ich małżeństwo. I rzeczywiście nie miała nic do stracenia.
Przytaknęła.
Rozdział 1
“Wiem, że nic nie wiem”, mawiał Sokrates. K nie przypuszczała, że naprawdę nic nie wie. Ostatni tydzień był dla niej jak brutalne zderzenie z rzeczywistością. Nigdy wcześniej nie przyswoiła tyle informacji o seksie, a już zwłaszcza w tak krótkim czasie. Była z siebie dumna, bo musiała popisać się wielką siłą woli, żeby nie spalić się ze wstydu wpisując w wyszukiwarkę jednoznaczne zapytania. Zaczynając od grzeczniejszych — typu “sposoby na nudę w łóżku” — przez bardziej konkretne — jak “seks oralny dla początkujących” — aż po “zmysłowe porno dla kobiet”.
To ostatnie zresztą doprowadziło do pewnej rewolucji w jej poglądach. Oglądając atrakcyjną parę leżącą w pozycji 69, postanowiła zwrócić uwagę na zachowanie kobiety, a zwłaszcza na mimikę jej twarzy. Kobieta ta dociskając swoje łono do twarzy pieszczącego ją mężczyzny, sprawiała wrażenie delektującej się każdą sekundą tego aktu. Zamknięte oczy i na wpół rozwarte usta podczas delikatnych, posuwistych ruchów miednicy, stanowiły niepodważalny dowód jej przyjemności. Ale dopiero to, co nastąpiło później było zapalnikiem tej rewolucji.
Kobieta osunęła się na ciała kochanka, a jej głowa znalazła się tuż obok jego męskości. Jak w transie zbliżyła się do niego i przesuwając po nim nos, delektowała się zapachem. Następnie miejsce jej nosa zajęły usta i po krótkiej wędrówce, objęły one ciasno żołądź. To wystarczyło. Kobieta — jakby właśnie ugryzła kęs pizzy po czterdziestodniowym poście — zaczęła szybciej i pożądliwiej ujeżdżać twarz kochanka. Kilkadziesiąt sekund i kilkanaście jęków później było już po wszystkim. Leżała zaspokojona, z szerokim uśmiechem wpatrując się w ciągle sztywnego członka. Film rzecz jasna jeszcze się nie skończył, ale K zaczęła rozumieć, jak seksowne może być sprawianie przyjemności drugiej osobie. Erotyzm tej sytuacji uzmysłowił jej, że z dawania można czerpać równą — jeśli nie większą — rozkosz, niż z brania. I właśnie na dawaniu, którego zawsze skąpiła M, chciała się w najbliższym czasie skoncentrować.
Ale nie dziś. Dziś sama pragnęła dotyku i postanowiła, że oboje zasłużyli w końcu na odrobinę przyjemności.
Gdy weszła do pokoju, on leżał na łóżku czytając książkę. Spojrzał na nią i uśmiechnął się. Miała na sobie krótką, ciasną, cielistą sukienkę, spod której rysowały się kontury nagich, kształtnych piersi. Do tego jej włosy spięte były w koński ogon. Wyglądała niesamowicie seksownie.
— Wow! Wyglądasz niesa…
— Nawet nie drgnij — przerwała mu.
Podeszła zmysłowym krokiem do łóżka i wyrwała mu książkę z ręki.
Nachyliła się nad nim i obejmując go, przywarła do jego ust. Smakowała truskawką i miała przyjemnie chłodne usta. M uwielbiał takie pocałunki. Mówiły one: “Mam na ciebie ochotę”.
— Mam na ciebie ochotę — wyszeptała mu do ucha K, podgryzając płatek.
— Ja t…
— Ciiii…. Nic nie mów! — przerwała mu znowu.
Rozpięła guziki jego koszuli, jeden za drugim, patrząc mu pożądliwie w oczy.
Po chwili zsuwała już z niego spodenki razem z bokserkami, aż jej oczom ukazał się twardniejący penis. Uśmiechnęła się triumfalnie.
M obrócił się w kierunku szafki nocnej i wyciągnął rękę. Ku jego zdziwieniu K przytrzymała mu ją i nie pozwoliła sięgnąć dalej.
— O nie kotku, dzisiaj chcę poczuć twoje ciepło, a nie jakiś tam lateks — powiedziała nad wyraz spokojnie.
Serce M przyspieszyło, oddech stał się niespokojny. Nie zabezpieczali się w żaden inny sposób niż za pomocą klasycznego ogumienia. Powinien zaprotestować, ale czuł narastające wykładniczo podniecenie, którego nie chciał gasić. Poza tym obiecali sobie, że nie będzie żadnych wymówek. Mieli przecież dać się ponieść pragnieniom.
Zobaczył jak K siada okrakiem na jego udach, tuż poniżej sterczącego fallusa, a sukienka podwija się do góry, ukazując krótko przystrzyżone łono. Nie założyła bielizny. Krew się w nim zagotowała. Złapał ją za pośladki i miał zamiar nadziać na swój pal, kiedy poczuł wyraźny opór.
— Mm, mm — pokręciła głową. — Pozwól, że dzisiaj ja się wszystkim zajmę.
Mówiąc to przesunęła miednicę wyżej, tak że ich rozgrzane miejsca intymne przywarły do siebie. Popatrzyła na M zadziornie, po czym wspięła się jeszcze wyżej i zaczęła suwać swoją wilgotną kobiecością po całej długości jego trzonu. Oboje wydali cichy jęk. K spojrzała w dół i patrzyła jak dolna część penisa, raz po raz, znika i pojawia się pod jej nabrzmiałymi wargami, zostawiając tylko nabrzmiałą żołądź na widoku. Nacieszyła się jeszcze chwilę tym perwersyjnym widokiem, po czym pochyliła się do przodu. Teraz jej łechtaczka była rytmicznie drażniona rozgrzanym do czerwoności członkiem.
Spojrzała na M. Był w siódmym niebie. Zresztą nie tylko on. Oboje wygłodniali, od tygodni spragnieni swojego dotyku, wreszcie mogli poddać się czystej żądzy.
Zbliżyła się do jego twarzy i zaczęła całować namiętnie. Tak, jak bardzo dawno tego nie robiła. Ich języki spotkały się w erotycznym tańcu. Przyspieszyła ruchy biodrami, czując że odpływa. Nie bała się tego pokazać. Zaczęła jęczeć z rozkoszy. Pierwszy raz od dawna dochodziła, i to jak intensywnie!
Te jęki były jak narkotyk dla M. Uwielbiał słyszeć, kiedy K było dobrze. Trzymał ją za pośladki i dociskał do siebie, zwiększając doznania i przekraczając punkt za którym nie było odwrotu. Orgazm przyszedł jak niespodziewana burza. Salwa za salwą wystrzeliwały pomiędzy dwa spragnione ciała. K poczuła, jak sukienka na wysokości brzucha i biustu, staje się w moment wilgotna od uwolnionego nasienia. Targnął ją ostatni skurcz przyjemności i opadła zaspokojona na ciało ukochanego męża.
— Jesteś cudowna — usłyszała. — Nie byłem tak napalony od czasu naszych pierwszych pieszczot.
— Ja też cię kocham M. Ja też — bąknęła niewyraźnie przez nieschodzący z jej twarzy uśmiech.
Rozdział 2
Sobota rozpoczęła się mniej przyjemnie, niż dzień poprzedni zakończył. Dobry humor małżonków zaburzył poranny telefon.
— Nie no, chyba sobie żar… — powiedziała K do słuchawki.
— Ale naprawdę dzisia… — próbowała się przebić przez słowotok rozmówcy
— Dobrze, będę o 12:00. Cześć. — Powiedziała na koniec pokornie.
— Ojoj, chyba ktoś nie będzie mieć dzisiaj humoru — rzucił pod nosem M.
— Po prostu nie rozumiem, jak można się przeziębić latem!? I to jeszcze wkopać najlepszą kumpelę w zastępstwo na sobotnie popołudnie! — wykrzyczała smutno.
— Kochanie, nic się nie przejmuj — przytulił ją. — Ja się wszystkim dzisiaj zajmę. Zrobię ci kanapki do pracy, posprzątam, wieczorem przygotuję dla nas pyszną kolację, a jak tylko wrócisz spróbuję poprawić ci humor — dokończył całując ją w czoło.
— Daj spokój, nie musisz.
— Muszę — uśmiechnął się. — Po wczorajszej zabawie uświadomiłem sobie, że jesteś najcudowniejszą kobietą na świecie, a ja nie jestem tak idealny, za jakiego się miałem.
— No co ty misiu, dla mnie jesteś idealny.
— Kocham cię, ale nie ma ludzi idealnych. Mogę być co najwyżej znośny — zaśmiał się, po czym nagle dodał: — Naprawdę myślałem, że chcesz się ze mną kochać bez gumki, wiesz?
— No coś ty, przecież jeszcze nie chcemy mieć dziecka.
— Wiem, ale byłaś taka seksowna i przekonująca, kiedy powiedziałaś, że chcesz poczuć moje ciepło…
— Skoro myślałeś, że chcę to zrobić bez zabezpieczenia, czemu nie protestowałeś? — trafiła w punkt.
— No… bo spodobał mi się ten dreszczyk emocji… A po za tym umówiliśmy się, że żadnych wymówek, pamiętasz?
— Pamiętam. Ale nie uważasz, że to była zbyt poważna sprawa, żeby siedzieć cicho, jeśli miałeś obawy?
— Hmm… No w sumie masz rację.
Uśmiechnął się.
— Mówiłem ci już, jaką jesteś mądrą kobietą? — skomplementował.
Tym razem to ona się uśmiechnęła.
— Mam pomysł — dodał. — Żebyśmy mogli bez strachu oddawać się uciechom, ustalmy słowo bezpieczeństwa. Zostaniemy przy zasadzie “zero wymówek”, ale jeśli któreś z nas w dowolnym momencie stwierdzi, że jego granica komfortu została bardzo poważnie naruszona, wypowiada słowo bezpieczeństwa i zabawa się kończy. Tyle, że skoro chcemy odkrywać swoją seksualność i wychodzić poza nasze strefy komfortu, słowo to musi pozostać ostatecznością. Taki czerwony guzik bezpieczeństwa, którego używasz tylko, ale to TYLKO wtedy, gdy musisz.
— Okej, już rozumiem — oburzyła się. — Wiem co to słowo bezpieczeństwa — powiedziała, ale za chwile dotarło do niej, jak to mogło zabrzmieć.
— W sensie… czytałam wystarczająco dużo przez ten tydzień, żeby zapadło mi to w pamięć.
Nastała chwila ciszy.
— No dobra, to jakie słowo proponujesz — przerwała ją szybko.
— Może “papryka”?
— A dlaczego akurat “papryka”?
— Najlepsza papryka jest czerwona. Skojarzymy z czerwonym światłem, gdyby któreś z nas zapomniało — rzekł z dumą w głosie M.
— To nie lepiej “czerwone”? — zdziwiła się.
— Nie! Nie chcemy, żeby komuś słowo bezpieczeństwa wymsknęło się przypadkiem. Papryki nie jestem w stanie skojarzyć z żadną bezpieczną zabawą erotyczną, więc jest okej.
— A czerwone, to niby z czym możesz skojarzyć?
— A no choćby kiedy powiem ci, żebyś zdjęła te swoje CZERWONE stringi, oparła się o kredens i czekała aż w ciebie…
— DOBRA ZCZAIŁAM! — przerwała mu szybko, dopóki cały ten obraz nie zdążył jeszcze się uformować w jej wyobraźni. Choć o dziwo nie zawstydziło jej to tak bardzo, jak miałoby to miejsce jeszcze tydzień temu.
…
M wysprzątał mieszkanie, wstawił kurczaka do piekarnika i wyczekiwał powrotu żony. Chodził po przedpokoju w jedną i drugą stronę, nie mogąc usiedzieć na miejscu. Sypialnia była już przygotowana. Świeczki porozkładane na szafkach, gotowe do zapalenia. Na łóżku rozłożony duży ręcznik. Olejek do masażu na wyciągnięcie ręki. Do tego kadzidełko i relaksacyjna muzyka. M przygotowywał się teoretycznie przez cały dzień, czytając o podstawowych technikach masażu oraz oglądając filmiki, na których mężczyźni wykonywali kobietom zmysłowy, erotyczny masaż. Nie trzeba dodawać, że większość z tych filmików na samym masażu się nie kończyła.
Ale M nie chciał tym razem naciskać. Postanowił, że zaproponuje K zmysłowy masaż, a potem na podstawie jej reakcji, zdecyduje jak sytuacja dalej się potoczy. Mimo umowy między małżonkami bał się, że K kolejny raz odrzuci jego pełen miłości dotyk.
Usłyszał dzwonek do drzwi. Nareszcie — pomyślał. Otworzył drzwi i zaprosił małżonkę do środka.
— Cześć kotku! Tak tęskniłem. — Pocałował ją na przywitanie.
— Hej! Ja też. Nawet nie wiesz, jak wykończona dzisiaj się czuje! — odpowiedziała.
— Wiem. Dlatego zapraszam cię na chwilę relaksu tylko dla ciebie. Weź szybki prysznic i zapraszam do sypialni. Szlafrok wisi na wieszaku.
— M, ja naprawdę nie mam dzisiaj siły na harce… — rzekła zmarnowanym tonem.
— Wiem. Słuchasz mnie wyraźnie? Powiedziałem: “Chwilę relaksu tylko dla ciebie”. Ty odpoczniesz, a ja zadbam o to, żeby było ci przyjemnie. Nie przyjmuję odmowy — dodał pospiesznie.
— Dobra, to daj mi pięć minutek i już tam jestem.
— Czekam!
M wyskoczył pędem do sypialni i zaczął zapalać wszystkie świeczki oraz kadzidełko. Włączył muzykę i rozebrał się. Zostawił na sobie tylko białe bokserki i pasujący podkoszulek.
Nie czekał zbyt długo, gdyż po chwili w drzwiach sypialni stanęła K, ubrana w kremowy, satynowy szlafrok.
— Ooo… a co tu tak romantycznie? — spytała zdziwiona, rozglądając się po pokoju.
— Wygrała pani karnet na sesję zmysłowego masażu — rzekł M. — Rozpoczynamy za dwie minuty, proszę zdjąć szlafrok i położyć się na ręczniku. Zaczniemy od pleców.
K na dźwięk słowa “karnet” błyskawicznie sobie coś przypomniała. Uśmiechnęła się i postanowiła o tym nie zapomnieć. Natomiast w tym momencie masaż rzeczywiście był tym, czego potrzebowała. Krocząc w stronę łóżka, rozplątała sznur od szlafroka i pozwoliła mu się rozsunąć. Następnie zsunęła materiał z ramion i parzyła, jak bezwładnie opada on na podłogę. Wyglądała bosko mając na sobie jedynie czarne, koronkowe szorty.
— Yyy yyy — pokręcił głową M. — Nie chcesz chyba, żeby te śliczne majtki miały potem plamy od olejku, prawda?
A więc tak to sobie ukartował — pomyślała. Popatrzyła na niego kątem oka i wsuwając palce pod materiał powoli opuściła bieliznę, wypinając się zachęcająco w jego kierunku.
Na ten widok zawartość jego bokserek drgnęła. Po chwilowym zaćmieniu zauważył, jak K leży już grzecznie na ręczniku, a jej nagie ciało prosi się o masaż.
M uklęknął okrakiem nad jej udami, nałożył odrobinę olejku na dłonie i rozgrzał go, po czym skierował je na ciało partnerki. Stanowczym, nienachalnym ruchem rozprowadził olejek po jej plecach i rozpoczął masaż. Skupił się na ramionach i karku, by pomóc się jej zrelaksować. Po chwili jego dłonie swobodnie poruszały się już po całych plecach. K czuła się błogo, mogąc w tak przyjemny sposób odpoczywać po męczącym dniu.
M… również czuł się błogo. Uczucie ślizgania się po nagim ciele partnerki przyprawiało go o dreszcze, a przecież dopiero zaczynał. Zdał sobie sprawę, że chyba odkrył w sobie niezbadany dotąd fetysz.
Gdy już uznał, że plecy otrzymały odpowiednio duża dawkę relaksu, podniósł się i przyklęknął obok małżonki. Nabrał kolejną porcję olejku i zaczął rozprowadzać ją po nogach ukochanej. Masaż rozpoczął od łydek, relaksując kciukami każdy napotkany mięsień, by potem znacznie delikatniej głaskać ich powierzchnię z góry na dół i z powrotem. Po kolejnej wędrówce, przesunął dłonie w kierunku ud i kontynuował delikatne, lecz stanowcze ruchy, za każdym razem zmierzając coraz wyżej. Rozsunął lekko jej nogi i gładził teraz wewnętrzną stronę ud, z każdym ruchem niebezpiecznie zbliżając się do strategicznego punktu.
K już dawno odpuściła sobie jakikolwiek sprzeciw. Po prostu leżała w błogim półśnie i delektowała się dotykiem M. Gdy jednak jego dłonie zbliżyły się do jaskini rozkoszy, uczucie odprężenia zaczęło przeistaczać się w narastające podniecenie. Każdy pobliski ruch przyprawiał K o dreszcze.
M tymczasem przesuwał się jeszcze wyżej. Jego dłonie prześlizgnęły się z ud i objęły krągłe pośladki. Mocnymi ruchami ugniatał jej tyłek, ślizgając się w prawo, w lewo, w dół i w górę. Naprzemiennie pieścił jej pośladki, dojeżdżając do kuszącego rowka między nimi, a potem wślizgiwał się między nogi, by powrócić do stęsknionych ud. I kiedy K lada chwila spodziewała się poczuć palce na swojej wilgotnej cipce, M oderwał dłonie i powiedział:
— Odwróć się kochanie na drugą stronę. Tutaj już skończyłem.
— Jesteś pewny, że skończyłeś? Nie musisz jeszcze przerywać — powiedziała, wydając nieplanowany jęk.
— Jestem pewny, druga połowa twojego ciała nie może poczuć się zaniedbana — odrzekł uśmiechnięty.
— No dobra… — wysapała i odwróciła się na plecy.
M zerknął — pełen podziwu — na piękne ciało żony i pogładził je. Była gorąca, a jej sterczące sutki utrzymywały go w przekonaniu, że jego masaż przynosi zamierzony efekt. Nałożył olejek na dłonie i zaczął rozprowadzać go, zaczynając od ramion. Masował jej spragnione ciało schodząc niżej i niżej. Ślizgając się przez obojczyki, boczną część piersi i biodra, zatrzymał się na wysokości podbrzusza i sunął z powrotem do góry. Pod palcami czuł pępek, żebra, a następnie spodnią część piesi. Objął z uczuciem oba skarby i zaczął masować je, unikając za wszelką cenę brodawek.
Obserwował twarz K. Oczy miała zamknięte i usta w pół rozwarte. Im bardziej jego palce zbliżały się do sutków, tym dalej od siebie znajdowały się jej wargi. Różnica była prawie niezauważalna, jednak M uwielbiał patrzeć na K, gdy tej było dobrze. Potrafił więc wychwycić każdy objaw jej niewątpliwej przyjemności.
Podrażnił się z nią jeszcze chwilę, po czym przesunął śliskimi dłońmi przez spragnione brodawki.
— Mmm… — wymsknęło się K.
M poświęcił jeszcze kilkanaście sekund jędrnym piersiom, po czym rozgrzał kolejną porcję oliwki na swoich dłoniach i skupił się na udach lubej. Masował raz jedną, a raz drugą nogę obiema dłońmi, zmierzając od strony kolana ku pachwinie. W pewnym momencie rozdzielił ręce i gdy jedna skupiona była na wewnętrznych stronach ud, druga zaczęła masować podbrzusze. Wyczuwał przyjemne połączenie śliskiej substancji z szorstkimi, krótkimi włoskami łonowymi.
Obie ręce coraz bardziej zbliżały się do siebie. M nie chciał naciskać, ale nie czując oporu ze strony K, coraz śmielej poczynał sobie w pobliżu strategicznej strefy. Jego dłonie, masując wzgórek łonowy i zgięcia między udami a miednicą, coraz częściej “przypadkowo” trącały nabrzmiałą łechtaczkę.
K była tak gorąca, że gdyby zmierzyć jej temperaturę, mogłoby zabraknąć skali. Miała wrażenie, jakby krew odpłynęła z całego ciała, zasilając tylko genitalia, sutki i głowę, która wirowała jej od nadmiaru przyjemności. Czuła, że jej cipka już się cała klei — i to nie od olejku do masażu. Była podniecona do granic możliwości i myślała tylko o tym by “masaż” przeniósł się na jej gorącą kobiecość.
M, jakby czytając w jej myślach, przesunął jedną rękę na pierś, a drugą zaczął ślizgać się po stęsknionych dotyku wargach sromowych, masując łechtaczkę.
— Ooooohh! — jęknęła. Jej ciało wygięło się łuk. Biodra zaczęły kręcić się niespokojnie, napierając na śliską od mieszanki olejku i jej soków dłoń. Masaż pobudził ją do niezbadanych wcześniej granic. Każdy dotyk wydawał się targać całym jej ciałem.
— Wejdź we mnie! Teraz! — krzyknęła.
— Okej. Dwa razy mi nie trzeba powtarzać — odpowiedział i skierował palce; środkowy i serdeczny, ku jej spragnionemu wejściu.
— Ale nie palc… AAAAAAHHHH! — przerwała, kiedy poczuła jak twarde palce wypełniają jej stęsknioną kobiecość.
M tym razem się już nie patyczkował, tylko poruszał rytmicznie dłonią, masując ją od środka, próbując tym samym stymulować jej punkt G. Jednocześnie jego kciuk wykonywał orgazmiczny masaż na jej łechtaczce.
— Nie… palcami… mówisz… Olejek… niszczy… gumkę — wyrzucał słowa w rytm ruchów dłoni.
— Więc… pozwól… że… doprowadzę.. cię.. do.. najlepszego… orgazmu… w twoim… życiu… moimi… sprawnymi… palcami… — kontynuował.
K wiła się niekontrolowanie słuchając swojego masażysty. Była na skraju orgazmu, skupiała się już tylko na przyjemności, którą dostarczały jej te zaiste sprawne palce.
— Dojdź dla mnie — wyszeptał jej prosto do ucha.
K w ciągu paru sekund poczuła, jakby niewidzialna kulka energii wyleciała wprost z jej miednicy, i wędrowała wzdłuż kręgosłupa pobudzając każdy nerw. Gdy doleciała do głowy, nabrzmiała i eksplodowała, rozsadzając każdy skrawek ciała, który jeszcze stawiał opór.
— KURWAAAA.. AAAAAAAH… OOOOOOH! — wydarła się niekontrolowanie, czując jakby z ciała w jednej chwili uleciało całe powietrze. Poczuła mocny ucisk w czaszce, który po dłuższej chwili zelżał. Ogarnęło ją uczucie, jak gdyby latała bezwiednie w próżni. M miał rację. To był najlepszy orgazm w jej życiu.
— Odpocznij chwilę i widzimy się na kolacji — rzekł, po czym pocałował ją w usta.
Zdawało jej się, że słyszy ciche “no nie”, oraz że coraz mocniejszy aromat spalenizny dolatuje do jej nozdrzy.
— WIESZ CO! W SUMIE TO MOŻESZ ODPOCZĄĆ TROCHĘ DŁUŻEJ! — dotarł do niej krzyk męża. I chyba właśnie tego jej było trzeba.
Rozdział 3
K spała jak dziecko. W prawdzie po masażu obudziła się jeszcze na chwile, ale wykorzystała ten czas, żeby dokładnie się wykąpać i zmyć z siebie resztki olejku, po czym znowu padła na łóżko jak kamień. Nie trzeba mówić, że tego wieczora M kolację zjadł sam.
Gdy się obudziła, M spał jak suseł na plecach. Trudno się dziwić, skoro ona poszła spać znacznie wcześniej, a do tego nie była takim śpiochem jak jej mąż. Zaczęła rozmyślać o tym, co wydarzyło się między nimi w ciągu dwóch ostatnich dni. Jej ciało było nadzwyczaj wypoczęte, zupełnie jakby w końcu uzupełniło niedobór rozkoszy, za który to ponosiła poniekąd odpowiedzialność. I tak myśląc o tym, zdała sobie sprawę, że pomimo ogromu przyjemności, którą razem doświadczyli, w dalszym ciągu nie uprawiali miłości. Pragnęła tego. Chciała w końcu w pełni delektować się seksem ze swoim kochającym, cudownym mężem. I za punkt honoru postawiła sobie, by zrobić to dzisiaj.
Spojrzała na śpiącego M. A gdyby tak… — pomyślała i powoli zsunęła z niego pościel. Był nagi od stóp do głów. Popatrzyła na jego ciało. M nie należał do grona stereotypowych “ciach”, jednak miał przystojną twarz, a co najważniejsze — w oczach K był bardzo pociągający. Najchętniej wspięłaby się na niego — tu i teraz — i ujeżdżała jak nienasycona kowbojka. Jednak do tego potrzeba było sterczącego drąga, a ten w danym momencie bardziej przypominał zwinięty śpiwór.
Niewiele myśląc objęła go dłonią i zaczęła masować, patrząc jak nieświadomy niczego mąż słodko śpi. Po dłuższej chwili jego penis trochę stwardniał, lecz dalej był giętki i nienadający się do bezwstydnego wykorzystania przez K.
Nagle uśmiechnęła się do siebie.
— Czyli mówisz, że mi samej nigdy by to do głowy nie przyszło — powiedziała cicho i zerknęła szybko na twarz M, by upewnić się, że dalej śpi.
Pochyliła się nad członkiem, którego ciągle trzymała w dłoni i zanurzyła jego główkę w swoich wilgotnych ustach. Poczuła na języku lekko słonawy smak. Nie zastanawiając się zbyt długo, omiotła główkę parę razy językiem, po czym zjechała wargami w dół trzonu, przyjmując do ust prawie całą męskość.
Czuła się pewniej mogąc bez wstydu badać ten instrument rozkoszy, podczas gdy jego właściciel smacznie spał. Nie to było jednak jej głównym celem w tym momencie. Chciała go dosiąść. Poruszała głową w górę i w dół, zaciskając ciasno wargi. M cicho jęknął. Zastygła, próbując zweryfikować, czy się nie obudził, jednak wyglądało na to, że tylko mamrotał przez sen.
Nie mogła wiedzieć, że jej praca przynosi efekty nie tylko w postaci sztywniejącego pala. Umysł M zamienił przyjemności których doświadczał, w bardzo graficzny obraz, który ten widział we śnie. Otóż właśnie w tym momencie seksowna nieznajoma z wianuszkiem na głowie, robiła mu bardzo realistycznego loda na pustej plaży. Słońce wschodziło i było wyjątkowo gorąco jak na wczesny poranek. Biedny nie mógł wiedzieć, że te ciasne, obejmujące go usta to nie wymysł wyobraźni.
Tymczasem K udało się osiągnąć oczekiwany rezultat. Jej usta wypełniał już twardy jak skała pal. Wyjęła go z nich i sięgnęła do szafki nocnej. Nigdy wcześniej nie nakładała prezerwatywy, ale widziała jak on to robi. Rozerwała opakowanie, zsunęła napletek i ściskając zbiorniczek między palcami jednej ręki, drugą rozwinęła gumkę na całą długość trzonu. Dosiadła go i przytrzymując tuż przed wejściem do jej spragnionej cipki, powiedziała dość głośno:
— Nie śpij! Pieprz mnie!
To samo usłyszał z ust pięknej nieznajomej, gdy nagle jej twarz zaczęła znikać za mgłą. A kiedy ta się rozeszła i otworzył oczy zobaczył swoją nagą żonę, opadającą właśnie całym ciężarem ciała na jego nabrzmiałą erekcję. Poczuł jak jej ciasne wnętrze przyjemnie go pochłania. Nie pamiętał, kiedy ostatnio uprawiali seks. Wiedział jednak, że było to zdecydowanie zbyt dawno. Podskakująca na nim, uśmiechnięta K uzmysłowiła mu, że tak mógłby budzić się codziennie.
K nie traciła czasu na bycie delikatną. Widząc, że M obudził się i był świadom sytuacji, pochyliła się w jego stronę i oparła rękoma o klatkę piersiową. Przenosząc na nie ciężar ciała, zaczęła intensywnie poruszać biodrami. Nadziewała się rytmicznie, całkowicie zatracając się w dzikim galopie. Zmieniała co chwilę kąt penetracji, by znaleźć ten punkt, który, pieszczony przez zręczne palce M wczorajszego wieczoru, dał jej tyle satysfakcji. Gdy już go znalazła — a tak przynajmniej jej się wydawało, gdy w pewnym momencie jej ciało samoistnie zadrżało — jeszcze mocniej wsparła się na swoich rękach, dociskając je mocno do klatki M i przyspieszając tempo. Ona już się z nim nie kochała. Ona go rżnęła.
Nie lubił tak szybkiego stosunku. Zdecydowanie wolał wolne, posuwiste pchnięcia, kiedy każdy centymetr jego kutasa mógł delektować się ciasną, ślizgającą się po nim kobiecością. Tym razem nie miał nic do gadania. Jego seksowna żona, stęskniona za porządnym bzykankiem, pracowała w pocie czoła jej bioder, by wystrzałowo rozpocząć dzień. I właśnie to go nakręciło. Że K sama z siebie zapragnęła poczuć go w sobie. I to jeszcze w jakim stylu. Poczuł, że jest już blisko. Pieszczoty oralne które przespał, mimo wszystko dały się we znaki, a ujeżdżająca go kochanka tylko zbliżała go do tego, co nieuniknione. Popatrzył na jej twarz, której wyraz nagle uległ zmianie przez szeroko otwarte usta. Wyczuł, że rytm stosunku zmienił się nieznacznie, a mięśnie pochwy zaciskają się na nim, sygnalizując jej orgazm. To wystarczyło, żeby złapał ją za pośladki i mocno docisnął do siebie, podczas gdy jego własna rozkosz zawładnęła ciałem.
K zaczęła wyhamowywać, gdy pulsowanie ich genitaliów powoli przygasało. Opadła na niego, pocałowała go i uśmiechnięta spojrzała mu prosto w oczy.
— Dzień dobry — powiedziała, przytrzymując prezerwatywę i powoli ześlizgując się z niego.
— Najlepszy — odpowiedział, odwzajemniając pocałunek.
Rozdział 4
Tego dnia nie mógł skupić się w pracy. Klasyczny poniedziałek. Tym bardziej, że weekend był tak cudowny. Za każdym razem, gdy opadały mu powieki od patrzenia na nudny arkusz kalkulacyjny, widział w kółko ten sam obraz — niedzielną pobudkę ufundowaną mu przez K. Tęsknił za jej dotykiem.
Wziął w rękę telefon i napisał:
— “Myślę o tobie… na mnie”
Po chwili otrzymał wiadomość zwrotną:
— “Ja też myślę o tobie, skarbie”
A po chwili kolejną:
— “… we mnie <3”
Serce zabiło mu mocniej. Pluł sobie w brodę, że zaczął zabawę, bo teraz już naprawdę potrzebował jej blisko siebie. Rozejrzał się po pokoju. Było pusto. Koledzy poszli na lunch, więc miał chwilę dla siebie. Zaczęli wymieniać wiadomości.
— “Podobała mi się wczorajsza pobudka”
— “Ja myślę! Trochę się nagimnastykowałam, żeby doprowadzić cię do pionu :)”
— “Jak to zrobiłaś”?
— “Naprawdę spałeś?”
— “Tak”
— “Żałuj. To było naprawdę przyjemne uczucie, gdy wypełniałeś moje usta: O <==8”
Zamarł. Krew zaczęła przepływać w dolne rejony jego ciała. Czyli to nie był tylko realistyczny sen — pomyślał.
— “Nie żartuj, nie zrobiłabyś tego”
— “Nie? Nawet nie masz pojęcia ile frajdy mi to sprawiło”
— “Powtórzysz to, kiedy nie będę spał?”
— “Może… jak zasłużysz… :)”
— “Dla Ciebie wszystko!”
— “Zadzwoń do mnie. Chcę usłyszeć twój głos”
— “Nie mogę, pracuję”
Pisząc to zaklął pod nosem. Zastanowił się chwilę i pisał dalej:
— “Ale mam pomysł. Zadzwonię jak wrócę. Może być?”
— “Jak wrócisz? Ale po co? Będziesz już obok mnie”
— “Po prostu zaufaj mi. Zamknij się w drugim pokoju, tak byśmy się nie widzieli jak wrócę i czekaj na mój telefon”
— “M… czyżbyś chciał poświntuszyć?”
— “Może… :)”
— “To czekam z niecierpliwością;*;*;*”
Uśmiechnął się. Chyba pierwszy raz zadzwoni do kogokolwiek z wielką przyjemnością.
…
Było dla niego wielką niewiadomą, do czego doprowadzi ta rozmowa. K nie lubiła rozmawiać o seksie. Nie potrafił sobie wyobrazić zbyt wielu perwersyjnych słów, wychodzących z jej pięknych ust. Właściwie to sam nie za bardzo takowych używał, bojąc się jej reakcji. I to go właśnie w tej sytuacji najbardziej kręciło. Że oboje będą zmuszeni wyjść poza swoje strefy komfortu.
Gdy wszedł do domu, przywitała go niecodzienna cisza. Nie słyszał ani telewizora, ani radia. Zdjął buty i odłożył torbę. Drzwi do sypialni były zamknięte, więc skierował się do salonu. Położył się wygodnie na kanapie i wyciągnął z kieszeni telefon. Wybrał numer i przyłożył słuchawkę do ucha.
— No nareszcie, już zaczynałam się martwić — usłyszał seksowny głos K.
— Pędziłem najszybciej jak się dało.
— To dobrze, bo nie mogłam się doczekać, aż usłyszę twój głos, kochanie.